Archive

Archive for August, 2008

Cudowny medalik

August 26th, 2008 47 comments

Niniejszy post otwiera nową epokę w Blog de Bart — czas postów motywowanych finansowo. Czytajcie uważnie i baczcie, czy zza spójników nie przeziera chciwość.

Tak jak podejrzewałem, reklamy kontekstowe na lewacko-satanistycznym blogu mogą dostarczać dużo niezamierzonej uciechy. Jedna z nich prowadzi do strony „Cudowny Medalik”, prowadzonej przez naszych starych znajomych z SKChiKPS, czyli Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi. Mają oni kilka pobocznych działalności gospodarczych, którymi zarabiają na głoszenie chwały Pana i pogardy dla gejów — oprócz cudownych medalików sprzedają też np. książkę „Różaniec — ratunek dla świata”, wszystko zgodnie z radami z podręcznika „How To Earn a Living When You’re a Complete Waste Of Semen”.

Jak wygląda biznesplan projektu? Za medalik płacisz „co łaska”. SKChiKPS wyśle ci ów bling za darmo, a w efekcie jego posiadania doświadczysz takich łask Bożych, że ochoczo wypełnisz dołączony do przesyłki blankiet wpłaty i pobiegniesz w te pędy do najbliższej placówki Poczty Polskiej, by zasilić konto darczyńców. Ewentualnie, jeśli nie wypełnisz i nie pobiegniesz, doświadczysz takiego Boskiego pokarania, że czym prędzej wypełnisz i pobiegniesz.

Uwaga! Produkt przedstawiony na zdjęciu może się nieznacznie różnić od zamawianego.

Jak to zwykle bywa przy sprzedaży produktów opartych na woo, na stronie „Cudowny medalik” najciekawsze są testimoniale, tutaj zwane „łaskami i świadectwami”. Jednak w wyniku jakiegoś błędu w kodzie możemy poznać tylko pierwszy akapit każdego świadectwa — a może zobaczyć całą treść mogą tylko użytkownicy przeglądarki Internet Explorer w wersji 6? Tak czy owak, dzięki tej pomyłce świadectwa nabierają nowego, czasami makabrycznego wyrazu:

Trzy dni temu założyłam na piersiach otrzymany od Was Cudowny Medalik. Ucałowałam go z godnością i codziennie oddawałam się opiece Matki Bożej. Dzisiaj miałam poważny wypadek samochodowy.

Drodzy przyjaciele z SKChiKPS, posłuchajcie dobrej rady człowieka z branży reklamowej: nie zachęca. Przekaz jest zbyt mało pozytywny. Dużo lepiej zapewne działa na target inny testimonial z waszej strony:

Mój tato, który nie chodził na Msze Świętą od lat i często nadużywał alkoholu, bardzo się zmienił, od kiedy zaczął nosić Cudowny Medalik.

Zwięźle i na temat, choć niedopowiedzenie wprowadza niepokój. Jak się zmienił? Czy zaczął chodzić na Mszę Świętą i pić jeszcze więcej?

Należy też uważać na negatywne emocje w reklamie — to bardzo zły przekaz. Unikałbym zbyt otwartego schadenfreude:

Dziękuję za przesłanie mi Cudownego Medalika. Z radością pragnę Państwa poinformować, że mój syn miał problemy w pracy, groziło mu zwolnienie.

Bardzo poważnym błędem w przekazie reklamowym jest pozostawienie konsumenta w stanie głębokiej konfuzji:

Pan W. znany był w bloku jako skrajny ateista. Unikał ludzi. W jego intencji modliłam się codziennie. Trwało to pięć lat. Nikogo w mieszkaniu wraz z żoną nie przyjmowali.

Proponuję konkurs: dokończ świadectwo o ateiście. Moje zgłoszenie: „Kiedy otrzymałam od Was Cudowny Medalik, dzień później pan W. potknął się na schodach i pękła mu twarz”.

Będąc na stronie Cudownego Medalika, trudno nie kliknąć w link do spółki-matki. A tam dział „Listy od przyjaciół”. Matka i babcia z Trzebieszowa pisze:

Bardzo oburza mnie fakt, że minister polskiego rządu przyczynił się do zabicia dziecka nienarodzonego! Czyż ludzkość nie otrzymała przestrogi?! Czyż trzęsienie ziemi w Chinach nie było zarazem przestrogą i karą Bożą? Ileż ludzi zginęło?! Ilu rodziców opłakuje dzieci zabite pod gruzami.

A przecież aborcja w Chinach jest popierana przez państwo i wykonywana masowo. Oby w Polsce nie stało się podobnie.

Droga pani z Trzebieszowa, z takimi sądami zalecałbym ostrożność. Wszak niezbadane są wyroki Pana. Na Sądzie Ostatecznym może się pani dowiedzieć, że Wszechmogący w swej niezgłębionej mądrości ukarał Chińczyków trzęsieniem ziemi za jedzenie psów, a za aborcje z kolei nagrodził ich — olimpiadą. I będzie pani łyso.

AdSense

August 22nd, 2008 32 comments

Po długich zastanowieniach postanowiłem zamienić swój blog w maszynkę do zarabiania pieniędzy. Nie jest to decyzja łatwa, bo w oczętach waszych, bracia i siostry, mogę stać się zwykłą dziwką, co dawniej pisała z potrzeby serca, a teraz robi „to” dla pieniędzy. Mogę w tym miejscu przyrzec, że będę bacznie obserwował swoje zachowanie i zakończę eksperyment z AdSense, jeśli:

  • zacznę na cudzych blogach umieszczać sympatyczne komcie w stylu „fajnego masz blogaska, będę tu częściej zaglądać, pa pa” — od tej chwili moje komentarze w blogach będą pozbawione linka do licorea.pl;
  • posty w Blog de Bart zaczną pojawiać się częściej, za to będą głupsze i mniej treściwe (jeszcze głupsze?);
  • po kilku miesiącach okaże się, że — mówiąc kolokwialnie — dałem dupy za dwa złote.

Mam wciąż mieszane uczucia, zwłaszcza że sam zasadniczo nigdy w reklamy nie klikam. Jest jednak szansa, że osoby poszukujące najdłuższego penisa świata czy grubych bab mają inne nawyki. Poza tym mam nadzieję, że reklamy kontekstowe na moim blogu mogą stać się źródłem uciechy — zobaczmy razem, co Google wymyśli do tekstu o Masinie czy papieżu w ogniu.

Tags:

Wzorce moralne polskiej prawicy

August 21st, 2008 11 comments

Wakacje wywołały u mnie solidne odprężenie mentalne — nie bez znaczenia jest fakt, że moje pociechy osiągnęły wiek, w którym zwrot „wypoczynek z dziećmi” przestaje być oksymoronem). Przyznaję więc, że zamiast czytywać prawicowe bzdety w Internecie, oddawałem się umysłowemu lenistwu i chodzeniu na koncerty. Jednak z acji niższego natężenia pracy w pracy postanowiłem zajrzeć, tylko na momencik, na sekundkę, jeden pościk z salonu24. No i macie.

Jest w salonie24 taki koleś, co o sobie mówi Koleś. Persona bardzo interesująca, namawiająca do strzelania do lewaków, a tych, co przeżyją odstrzał, zapraszająca na darmowy przelot nad oceanem liniami Pinochet Airlines. Krótko mówiąc, twardziel o mocnych poglądach. Lubiany wśród prawicowych salonowców.

Koleś nienawidzi socjalizmu w każdej formie. Skąd mu się to wzięło? Wyjaśnia to cytat z autobiografii:

W `95 koleś trafił na żyłę złota. Na super biznes, w którym nie trzeba było mieć nic poza determinacją i chęcią pracy. Koleś robił ten biznes 3 lata. Robił go wraz z bratem i ojcem. I zarobili na tym miliony marek. Bez przenośni. Prawdziwe miliony nieistniejących już marek niemieckich.

Ale polskie urzędy skarbowe uznały, że Koleś zarobił zbyt dużo. I postanowiły dowalić Kolesiowi podatek w trybie wstecznym.

Czyli mężczyzna po przejściach, które wzmocniły jego moralny kręgosłup i zbudowały wizerunek szlachetnego krzyżowca szukającego zemsty na socjalizmie.

Salonowi lewacy nie lubią Kolesia. Nic dziwnego, w końcu Koleś chce do nich strzelać. Od dawna na spotkaniach KPP Oddział S24 w oparach dymu z Popularnych mówiono, że na Kolesia trzeba znaleźć jakiegoś haka. No i w końcu znaleźli — namierzyli ów biznes, na którym Koleś zarobił miliony marek. Biznes ów nazywał się Herosys Rechenzentrum i był polską filią niemieckiej piramidy finansowej.

A niech mnie te kolesiowe kule biją.

Jak się sprawa wydała, okazało się, że Koleś nie widzi nic złego w piramidach finansowych slash marketingu wielopoziomowym i odbiera całą sprawę jako lewacko-michnikowski atak. I przyznaje bez żenady, że był dyrektorem regionalnego biura Herosys we Wrocławiu. Nawet niektórych prawicowych salonowców lekko zamurowało.

A wiecie, gdzie na tym torcie jest wisienka? Oto jak wedle duszaszczypatielnej autobiografii Koleś zareagował na doznaną od socjalistycznego Urzędu Skarbowego krzywdę:

I wtedy, w 1996 roku, Koleś powiedział sobie — jak chcą się bawić w socjalizm, to beze mnie. Założył firmę na wyspach Bahama korzystając z komputera z modemem 14,400. I przestał wspierać budowę polskiego socjalizmu.

Podsumujmy więc: jeden z najbardziej prominentnych prawicowców w salonie24 to gość, który zarobił krocie na piramidzie finansowej, ani trochę się tego nie wstydzi, a podatki płaci na Bahamach. Co dowodzi, że i wśród psychicznych trafiają się spryciule.

Przydatne linki:
Post Kolesia, w dyskusji pod którym kupka rąbnęła w wiatraczek
Post Galopującego Majora, którego mój wpis jest ordynarnym plagiatem
„Tajemnica to sukces” — zarchiwizowany w dziwnym zakątku Internetu artykuł GW o Herosys Rechenzentrum

Tags: ,

Tumblr

August 7th, 2008 2 comments

Założyłem sobie konto w tumblr.com na krótkie wpisy. Tym samym niniejszy wpis jest ostatnim krótkim wpisem.

Tags:

Powrót z krainy ucisku

August 3rd, 2008 26 comments

SLD: No i jak ci się podobało na Gotlandii?
UPR: Szwecja to straszny kraj! Takiego zniewolenia człowieka przez człowieka nie widziałem od czasów PRL. Dobrze, że nie wziąłem ze sobą dzieci, bo musiałyby do mnie mówić „rodzicu 1”, a do żony — „rodzicu 2”…
SLD: To nie w Szwecji, tylko w Szkocji, a poza tym nie w Szkocji, tylko w Hiszpanii. I nie rodzic 1 i 2, tylko rodzic A i B. I nie mówić, tylko pisać. Zresztą nieważne. Żadnych plusów nie zauważyłeś?
UPR: Zauważyłem. Bardzo podobały mi się drogi — równiutkie i puściutkie.
SLD: Właśnie! I wszyscy jeździli zgodnie z przepisami. Fantastyczne, prawda?
UPR: Nie! To dowód straszliwego ucisku, jakiemu poddawani są obywatele szwedzcy przez reżim. Surowe i nieprzystające do rzeczywistości przepisy ruchu drogowego są w Szwecji wymuszane przez drakońskie wysokości mandatów, nawet za minimalne przekroczenie prędkości. Ucisk!
SLD: Moim zdaniem to nie drakońskie kary, ale rodzaj niezrozumiałej dla Polaka umowy społecznej. Chodzi mi po głowie taka utopijna wizualizacja, w której ośmiomilionowy naród szwedzki na wielkim zebraniu podejmuje decyzję, że będzie — on, ten naród — jeździć z dozwoloną prędkością, dzięki czemu być może uda się osiągnąć w Szwecji stan zupełnego braku śmierci w wypadkach samochodowych. Na korzyść mojej teorii świadczy też fakt, że przez cały pobyt nie widziałem ani jednego patrolu drogówki, a jedyny mijany fotoradar był dokładnie oznakowany.
UPR: Z mojego punktu widzenia wygląda to na odruch Pawłowa, wyćwiczony przez lata totalnej państwowej inwigilacji. Po jakimś czasie jesteś już tak zastraszony, że nie potrzeba policji, żebyś się bał przekraczać dozwoloną prędkość. A utopijne wizualizacje w zeszłym wieku doprowadziły do powstania gułagów.
SLD: OK, w takim razie zamiast wizualizacji podstaw sobie wybory. Dlaczego jeśli istnieje taka społeczna potrzeba, nie pojawiła się jeszcze partia polityczna „Prowadź jak Polak”?
UPR: Pewnie się już pojawiła, tylko totalitarne media przedstawiły ją w krzywym zwierciadle.

* * *

SLD: Wiesz, czego jeszcze nie widziałem? Billboardów. Na całej wyspie, nawet w głównym mieście — Visby — nie widziałem ani jednego. Z reklam w zasadzie tylko przywiązywane do słupów kawałki tektury z plakatem informującym, że przyjechał cyrk.
UPR: Absolutne zdławienie wolnorynkowej konkurencji. Nawet mi się nie chce z tobą na ten temat kłócić.
SLD: A może to znowu ta umowa społeczna, o której mówiłem wcześniej? Jeżeli reklamy szpecą krajobraz, może więc z nich zrezygnować? Wydaje mi się, że Szwedzi są dużo bardziej dojrzałym społeczeństwem niż my i takich umów zawierają wiele. Na przykład ta z udogodnieniami dla niepełnosprawnych. Byle dziura w ziemi udająca toaletę ma podjazd dla wózka. Nie wiesz czasem, czy w narodzie szwedzkim jest większy odsetek chorób genetycznych ze względu na fakt, że przez lata tworzyli małą, zamkniętą społeczność? Czy też po prostu starają się nikogo nie wykluczać z udziału w życiu?
UPR: Nie wiem, Korwin o tym chyba nie pisał. Pamiętam, że powiedział raz coś przykrego dziewczynce na wózku, ale to nie była Szwedka.

* * *

SLD: Absolutnym przebojem był dla mnie zupełny brak psich gówien na chodnikach i trawnikach. Widziałem wielu Szwedów z psami, więc to nie tak, że w Szwecji nie trzyma się w domach psów…
UPR: Ale wiesz, że tam „praworządni” obywatele donoszą na tych, co nie sprzątają po psach? Jesteś chyba w stanie pojąć nawet tym swoim ograniczonym lewicowym móżdżkiem, jakie to brzydkie donosicielstwo i ograniczenie wolności jednostki, czytaj psa, do nieskrępowanej realizacji swoich potrzeb?
SLD: No, ale czyste trawniki…
UPR: Nie chcesz chyba powiedzieć, że nieobesrany trawnik jest ważniejszy od wolności?

* * *

SLD: A wiesz, jakie były pierwsze słowa po polsku, jakie usłyszałem w terminalu promowym w Nynäshamn, kiedy się szykowałem do powrotu? Jeden pan powiedział drugiemu coś takiego: Ale on kurwa musi mieć pozwolenie kurwa na to. Jakby tutaj kurwa coś takiego bez pozwolenia kurwa postawił, to by mu łeb upierdolili.
UPR: No tak, ale na ich usprawiedliwienie musisz dodać, że obaj byli bardzo nietrzeźwi. Mi z kolei zapadł w pamięć powrót do normalności w tymże terminalu — po tygodniu uprzejmej szwedzkiej obsługi ściągnęło mnie na ziemię okienko PolFerries oklejone kartkami A4 z siedemdziesięciopunktowymi wersalikami Times New Roman obwieszczającymi światu, że PRZY OKIENKU MOŻE PRZEBYWAĆ TYLKO JEDNA OSOBA i że PROSZĘ POBRAĆ NUMEREK Z AUTOMATU PETENTÓW BEZ NUMERKA NIE OBSŁUGUJEMY!!!!
SLD: Albo ci goście, co mieli kajutę przez ścianę i uprawiali libację alkoholową, tylko im przeszkadzało to ich maleństwo, co się budziło z płaczem i wtedy tata napierdalał pięścią w ścianę ze złości, a wujek mówił, że jak on był w wieku maleństwa, to się nie budził.
UPR: No tak, ale pamiętaj, mimo wszystko musisz być dumny ze swej ojczyzny.

Tags: , ,