Nowoczesny katolicyzm
Raz na jakiś czas łapie mnie myśl będąca efektem mojego niskiego poczucia wartości własnej oraz wątpliwości co do słuszności swoich poglądów. A co, jeśli to Oni mają rację?
Mówiąc „Oni”, mam na myśli nowoczesnych katolików. Mówiąc „nowocześni katolicy”, nie mam na myśli ani osób wierzących w Byt Wyższy cichaczem, bez ideologicznego zadęcia, ani księży z gitarami akustycznymi. Chodzi mi o chrześcijan nie bojących się brać udziału w debacie społecznej, wykorzystujących nowe media, organizujących się w internetowe grupy nacisku. To w końcu światli ludzie, z tytułami naukowymi, własnymi pismami, portalami, firmami IT. Są bardzo pryncypialni, to fakt, ale może ta pryncypialność wynika z pozostającego poza moim zasięgiem poznawczym faktu, że lepiej rozumieją problemy dzisiejszego społeczeństwa? Może znaleźli takie miejsce przyłożenia dźwigni wiary, że w końcu ruszą z posad bryłę świata i znajdziemy się w lepszej rzeczywistości dzięki ich przenikliwości? Może faktycznie w czasach sensorycznego overkillu odpowiedzią na wszelkie bolączki ludzkości jest cisza i chłód bijący od kamiennej kościelnej posadzki, gdy się na niej krzyżem leży? Może dogmatyzm ratuje przed rozwodnieniem w relatywizmie i utratą tożsamości człowieczej?
Krótko mówiąc, nowocześni katolicy prezentują się na tyle mocno i przekonująco, że w swoje gorsze gorsze dni jestem skłonny im uwierzyć i porzucić swe ateistyczne błądzenie, a w gorsze lepsze — zastanawiać się nad jakąś możliwością porozumienia z tymi, było nie było, wartościowymi ludźmi. W końcu osoba głęboko wrośnięta w tradycjonalistyczne środowisko zapewniała mnie niedawno, że stawia Ciechana, że gdybyśmy się spotkali, znaleźlibyśmy więcej punktów stycznych, niż się spodziewam.
I jak już prawie jestem przekonany, że dzieli nas tak niewiele, nowocześni katolicy zawsze odpalają jakiegoś smroda. Na przykład stosują swoje przekonania o świętości życia od najmniejszej komóreczki do wiadomości o katastrofie lotniczej w Montanie. Zginęło w niej siedmioro dzieci, ale nie one są dla nowoczesnych katolików najważniejsze. Najważniejsze, że były to m.in. wnuki właściciela sieci klinik aborcyjnych, a samolot rozbił się na cmentarzu, na którym znajduje się pomniczek ku czci abortowanych płodów. Nowocześni katolicy twierdzą, że to znak od Boga.
Kiedy czytam takie historie, przypomina mi się natychmiast, że nowoczesny katolik nie różni się ode mnie tylko tym, co porabia w niedzielę rano. Nowoczesny katolik, jeśli katolikiem jest prawdziwym, żyje w świecie walki mocy piekielnych z mocami jasności, wojny, w której obie strony, choć nie z tego świata, manifestują się w realu. W pewnym sensie niedaleko mu więc do schizofrenika.
Dlaczego mam się tym przejmować? Jak wspomniałem, nowocześni katolicy mają ambicje kształtowania mojego świata. Włos mi się więc zjeżył podczas czytania ich wyznań zgromadzonych, ku mojej wygodzie, w jednym pasjonującym reportażu Mai Narbutt w „Rzeczypospolitej”. Nosi on tytuł „Uzdrowiciele i demony” i jest zupą już nieco zimną, bo grudniową, ale nie sposób przejść obok niego obojętnie. Pretekstem do jego napisania była wizyta w Polsce ugandyjskiego księdza-uzdrowiciela Johna Bashobory. W efekcie końcowym powstał zaś opis panopticum osobliwości. Postanowiłem przygotować z niego wypis, skupiając się na poszczególnych bohaterach i ich osobistych wierzeniach.
Zacznijmy od głównego bohatera. Ksiądz Bashobora wierzy, że jego ciocia podała jego tacie truciznę wywołującą AIDS.
Anonimowy publicysta katolicki twierdzi, że ksiądz Bashobora wskrzesił dwudziestu siedmiu zmarłych. Nie fair! Pani Maju, który to publicysta? Ja będę mówił imiona, a pani niech mrugnie, OK? Tomek? Grzesiek? Kambei Biedroneczka?
Dominik Tarczyński, organizator polskich występów ks. Bashobory, prostuje, że wskrzeszeń było tylko dziesięć. Nie są odnotowane przez ichnią kurię, bo ks. Bashobora często dokonuje ich w pośpiechu. Jedzie z lekarzem na ważną konferencję, na drodze dwa ciała, lekarz potwierdza zgon, ks. Bashobora ich wskrzesza i pędzi dalej, nie ma czasu. Przy okazji: drogi czytelniku, jeśli płacisz abonament RTV (srsly?), dokładasz się do pensji Dominika Tarczyńskiego, od stycznia jest on bowiem dyrektorem kieleckiego ośrodka TVP.
W czasie pracy w polonijnej radiostacji w Londynie Dominik Tarczyński poznał Hannę Gronkiewicz-Waltz. Byli razem na prywatnym spotkaniu uzdrowicielskim z Helen Quinlan. Pani Helen od ośmiu lat żywi się wyłącznie Eucharystią i prawie w ogóle nie śpi, bo noce spędza na modlitwie. Ma też ukryte stygmaty. Określenie „ukryte” nie ma podwójnego znaczenia, chodzi o stygmaty, których nie widać. A wy myśleliście, że odgromniki radiestezyjne to była jazda.Kościół katolicki wierzy tylko w cuda uznane przez siebie. Wskrzeszenia dokonane przez księdza Bashoborę nie mają certyfikatu, w odróżnieniu np. od wyników zakrojonego na szeroką skalę, wieloletniego eksperymentu mającego na celu potwierdzenie prawdziwości teorii wielkich liczb, prowadzonego w ośrodku naukowym w Lourdes. Autoryzacji nie uzyskały również podobne prace badawcze w Medjugorje.
Tomasz Terlikowski, autor popularnych odcinkowych powieści przygodowych, przypomina wszystkim „letnim” katolikom, że choć mniej się o tym obecnie mówi, anioły czy cudowne uzdrowienia stanowią nadal naukę Kościoła.
Sakrament, którego udziela się na łożu śmierci choremu, miał na celu uzdrawianie, a nie wyprawianie na tamten świat, jak skłonni jesteśmy uważać — przypomina Terlikowski. — Uzdrowicielska rola ostatniego sakramentu jest traktowana jako rzecz oczywista w Afryce.
Terlikowski nie ufa homeopatii. Kiedyś podał środek homeopatyczny swojemu dziecku i „wystąpiły dziwne objawy uboczne. Dziecko zachowywało się tak, jak dzieci się nie zachowują, i było to bardzo niepokojące”. Możliwości humorystycznego rozwinięcia tego tekstu są oczywiście niezmierzone.
Obawy Terlikowskiego co do niekoszerności homeopatii potwierdza Robert Tekieli, dawny naczelny „Brulionu”, obecnie autor audycji radiowych i filmów przestrzegających przed demonicznym wpływem New Age. Uważa on, że potrząsanie mieszanką homeopatyczną to czynność magiczna, do tego zaklina się, że austriackie koncerny homeopatyczne zatrudniają spirytystów.
Tekieli z żoną chodzili kiedyś na spotkania grupy Gnosis, gromadzącej „radiestetów, wróżbitów, magów Kahunów”. Nie czuli się w niej dobrze przez „wręcz fizycznie zło bijące od tych ludzi”. Normalni ludzie przestaliby tam chodzić, jednak wiemy już, że reguły zdrowego rozsądku nie cieszą się przesadną popularnością wśród osób żarliwie wierzących. Żona Tekielego do obrony przed mrocznymi mocami grupy Gnosis założyła krzyżyk, który w wyniku walki ze złem w jedną noc poczerniał, a do tego się wygiął. O ironio, uważnie wietrzący wszędzie Szatana Tekieli jest współorganizatorem imprez masowych z udziałem księdza Bashobory.
Paweł Milcarek, kumpel Marka Jurka, redaktor naczelny magazynu „Christianitas” i dyrektor II Programu Polskiego Radia (drogi czytelniku, jeśli płacisz abonament itd.) nie widzi nic złego w homeopatii, leczy nią swoje dzieci z kolki i najwyraźniej nie łapią one takiej jazdy, jaka była udziałem dziecka Terlikowskiego. Co więcej, Milcarek postuluje, że to osoby zwalczające homeopatię mogą działać z szatańskiego podpuszczenia. Najwyraźniej Milcarkowi namącił w głowie papież Benedykt XVI, który jedzie na Oscilococcinum (homeopatycznym leku z kaczki) i nie wygląda na wysłannika piekieł. Khm. Khm khm khm.
Grzegorz Górny, redaktor naczelny „Frondy”, twierdzi, że słynny bioenergoterapeuta Kaszpirowski nie dał się ochrzcić, bo straciłby wtedy swoją moc. Na marginesie: w innym artykule wyczytałem, że Grzegorz Górny ma w niebie wymyślonego synka Serafinka, który załatwia mu lukratywne kontrakty w telewizji. Osoby, którym takie rzeczy we łbie się nie mieszczą, zapraszam do lektury „Gościa Niedzielnego”.
Na tle tego kłębowiska emerytowany arcybiskup Bolesław Pylak jawi się jako sympatyczny staruszek-poczciwina. Pasją księdza arcybiskupa jest wahadełko. Potrafi nim diagnozować ludzi przez telefon, czasem pomagało mu też w posłudze kapłańskiej:
Poproszono mnie, żebym udzielił bierzmowania chłopcu częściowo sparaliżowanemu. Odwiedziłem go w domu i oczywiście okazało się, że jego łóżko stoi w fatalnym miejscu siatki geopatycznej, a materac promieniuje szkodliwie, bo jest z gąbki.
Ciekawe, na jakim materacu sypia Tekieli.
Fot. niewidzialnych stygmatów: littledan77
AJ :
Jest mi bardzo wszystko jedno, że nie zgadzasz się z tym, że jest mi bardzo wszystko jedno, że nie zgadzasz się z tym co napisałem.
blue.berry :
Tak!
Blackops :
Skoro nic, to po co głowę zawracasz?
Tak jest moim zdaniem, ale czy widzisz tutaj chociaż odrobinę dobrej woli? Ja nie.
eli.wurman :
Kurwa, chłopie, o co ci chodzi? Masz jakiś problem, to napisz do mnie, zamiast pokazywać wszystkim jaki to jesteś zajebisty. Z tego co widzę, to siedzisz tu cały czas i dopierdalasz się do każdego bez powodu. Idź na jakąś imprezę, znajdź sobie jakąś dziewczynę, upij się, wyładuj jakoś swoje emocje i spędź chociaż jeden wieczór poza domem, zamiast ludzi na necie wkurwiać.
talcio :
Właśnie, Eli, rusz się trochę.
bart :
Ruszanie się jest takie przereklamowane. Sugestia żebym sobie znalazł dziewczynę bardzo rozbawiła mojego chłopaka.
talcio :
Mi? Zupełnie o nic.
talcio :
Nie mam, po prostu lubię sobie pololać z kolesi, którzy nie potrafią utrzymać emo na smyczy.
Bawi mnie Twoje odreagowywanie a’la taki jesteś kozak, to wyskocz na solo.
talcio :
Ja zajebisty? No niezakoniecznie.
talcio :
Jasne, to się nazywa “Powiadamiaj mailem o odpowiedzi”.
talcio :
Ale podasz mi teraz wykładnię teh ultimate powodu, żeby móc się przyczepić? Jak nie, to spadaj.
bart :
No właśnie byłem, i?
talcio :
Nie przepadam.
talcio :
No właśnie mam jakiś spokój ze swoim emo.
talcio :
Wychodzić z domu bez komputera/telefonu? Bez sensu.
talcio :
Stary, freedom of speech includes the right not to listen.
talcio :
Rozumiem, że masz inne, superważne sprawy, od których cię ten komentarz oderwał. Cóż, biegnij, wracaj do superważnych spraw.
Fakt, nie widzę ani grama dobrej woli z twojej strony.
No dobra. Jednak mnie Bart przekonuje do swoich analiz katolskich publikacji. :) Z początku, przy poprzednich artykułach, miałem wrażenie, że można by coś bardziej konstruktywnego zrobić, ale teraz się po prostu dobrze ubawiłem. :)
Może podrzucę ten wpis doktorantowi, z którym dzielę pokój, a który jest mocno wierzący i często zadaje mi dziwne pytania i stara się wykazać mi moją ,,nieuczciwość intelektualną” i że ulegam złudzeniom :)
@inż.
“rozważałem poszukanie jakiegoś skryptu do przeglądarki do greasemonkey’a do wordpressa, która pełniłaby rolę KF-u”
Spróbuj, w przypadku bloxa greasemonkey daje radę. Znam człowieka, który w ten sposób filtrował WO na jego własnym blogu :)
pomijajac mój sceptyzm, jadłem raz osciloccocinum. było słodkie i dobre. oto cała magia homeopatii. cukier > aspiryna.
Ale wiecie, “substancja czynna” w oscillococcinum to jest “Anas barbariae hepatis et cordis extractum” – czyli wyciąg z wątroby i serca kaczki. Gdyby homeocwaniaki pisali na pudełeczku po polsku, a nie w mądrze brzmiącej, pseudo-medycznej łacinie, to ciekawe, ilu idiotów kupiłoby coś, czego substancją czynną jest 0.01 ml wyciągu z wątroby i serca biednej kaczuszki.
“Since 1925, Oscillococcinum has been prepared as follows. Into a one litre bottle, a mixture of pancreatic juice and glucose is poured. Next a Canard de Barbarie is decapitated and 35 grams of its liver and 15 grams of its heart are put into the bottle. Why liver? Doctor Roy writes: “The Ancients considered the liver as the seat of suffering, even more important than the heart, which is a very profound insight, because it is on the level of the liver that the pathological modifications of the blood happen, and also there the quality of the energy of our heart muscle changes in a durable manner.” Maybe the French tendency to call any form of not well-being a “crise de foie” (“bilious attack”) had also something to do with it. After 40 days in the sterile bottle, liver and heart autolyse (disintegrate) into a kind of goo, which is then “potentized” with the Korsakov method.”
Źródełko: http://www.homeowatch.org/history/oscillo.html
@ nosiwoda:
dlaczego miałoby to cokolwiek zmieniać? Co za różnica, czy na śniadanie zjem plaster ze świńskiego tyłka, czy w lekarstwie (no dobra – “lekarstwie”) zjem kropeleczkę wyciągu z wątróbki?
Hę?
Poza tym, dlaczego zaraz “idiotów”? Strzelasz, a nie wiesz kogo trafiasz.
nosiwoda :
Skład
1 g granulek zawiera:
Substancje czynne:
Anas barbariae hepatis et cordis extractum 200K 0.01 ml
Substancje pomocnicze: Sacharoza, laktoza.
To nie jest żaden wyciąg. To jest jedna tysięczna mililitra roztworu o rozcieńczeniu 1:(10^400) zakroplona na cukrowy groszek. Szanse, że ostała się w nim choć jedna molekuła kaczki, są praktycznie zerowe.
OK, czyli kaczka w ogóle ginie na darmo…
nosiwoda :
Może przynajmniej ją lepiej traktują przed egzekucją. Jak byki idące na corridę.
nosiwoda :
Jakie darmo, jakie darmo? Ty wiesz, jakie ma przychody producent?
A bez kaczki mogliby mieć nieprzyjemności w razie kontroli. Zresztą – zapewne resztę kaczki się zjada w sposób dla tego zwierzaka naturalny.
Jean-Pierre, przynieś jutro jabłka i ziemniaczki, robimy nowy zaczyn do Oscillo!
@ draken:
drakenie – złagodzę zatem. W miejsce “idiotów” wstaw “Bogu ducha winnych pacjentów”.
A różnica jest. Schabowy nie jest reklamowany jako coś, co ma pomóc na szereg dolegliwości, ze szczególnym uwzględnieniem grypy.
bart :
Drogie Bravo,
przed chwilą rozmawiałem z człowiekiem, którego znam, którego cenię, który miał ciężką operację kręgosłupa i cierpiał na nawracające stany zapalne (dostawał kombinowane wit. B12, przeciwzapalne, przeciwbólowe, tyłek ma cały w zrostach), które kładły go na całe tygodnie. Przedstawia mi dowód anegdotyczny z samego siebie, że pomaga mu homeopatia (stany zapalne jeszcze wracają, choć nie tak często, ale preparaty homeopatyczne pomagają mu dojść do siebie dużo szybciej, like 3-4 dni na homeo w stosunku do tygodnia-dwóch na normalnym leczeniu), odzyskał sprawność.
Drogie Bravo, pomocy.
I jeszcze – za czas jakiś będę się widział z “profesjonalnym” homeopatą, kolesiem, który “leczył” tego mojego znajomego, więc jeśli macie jakieś pytania, to wpisujcie miasta.
Drogi Jasiu,
Sytuacja jest beznadziejna, bo jest zbyt wiele możliwych scenariuszy i bardzo mało informacji. Na co był operowany? Co mówi jego lekarz prowadzący? Czy nawracające stany zapalne były przyczyną operacji czy jej skutkiem ubocznym? Jakie są prognozy w kwestii nawracających stanów zapalnych dla osób po takich operacjach? Może się okazać, że “według podręcznika” po operacji stany co prawda nawracają, ale coraz rzadziej i z coraz mniejszym nasileniem. Czy znajomy prowadził “dziennik choroby”, w którym notował ocenę bólu w jakiejś skali? Ciężko mi wyobrazić sobie stan zapalny utrzymujący się tygodniami.
Przy okazji, drogi Jasiu, możesz polecić swojemu znajomemu Dietę Optymalną:
Pozdrawiamy, redakcja.
“Jak panu nie wstyd?”
“Kto za tym wszystkim stoi?”
bart :
W tym sensie, że na czit-czat z gościem, który od 30 lat “leczy” homeopatią, a nie, że, panie, tu mie boli, weź pan wylecz.
bart :
Generalnie też tak uważam, dlatego całą sprawę chcę przejrzeć dokładnie, bo przecież nie wierzę oraz nie uwierzę, że to homeopatia pomogła.
eli.wurman :
No to przecież mówię. Spytaj go, jak mu nie wstyd.
Albo nie pytaj. Czytam teraz “Snake Oil Science” i tam jest bardzo ładnie rozpisany mechanizm, w wyniku którego rozsądni lekarze ortopedzi zaczynają wierzyć w akupunkturę.
Obawiam się, że twoje przejrzenie nic nie zmieni. Dowód anegdotyczny pozostanie dowodem anegdotycznym. Co najwyżej, jak będziesz przekonująco wyłuszczał bzdurność homeopatii, twój znajomy powie “wiesz co, może faktycznie wydaje mi się, że na początku tak długo one trwały, a ostatnio krócej”.
Ja bym z tym znajomym porozmawiał o dowodach anegdotycznych, pokazał mechanizmy “zakrzywiania rzeczywistości”. Może drugi raz nie sięgnie po homeo.
Notka tak mądra i prawdziwa, że szczerze porusza.
I applaud you, sir.
Ze pleasure is always mine!
Kurde, weszlam tu i sie zakopalam, wyjscia znalezc nie moge… blog zajebisty ale ja czasu nie mam!
jedna uwaga nie na temat ( a wlasciwie dowod anegdotyczny) – ja jestem uzalezniona od cukru, bez kitu, jestem na odwyku, ale czasem kupuje ciastko i szybko zjadam i sama udaje ze tego nie widzialam, masakra, a tych homeo nawet nie bede probowac bo jeszcze nie bede mogla odstawic…
pozdro
@bart
Bashobora kontratakuje, zwiedział się gdzie mieszkasz: http://www.jezusnastadionie.pl/
@ fronesis:
Nareszcie zrozumiałem, po co stawiano Wiklinę Narodową: nie stadion, nie basen, ale miejsce na masowe ewenty religijne! (Sprawdzić, czy Świadkowie Jehowy nie stoją już w kolejce).
“Obawy Terlikowskiego co do niekoszerności homeopatii” fajny zestaw słów…
“Terlikowski nie ufa homeopatii. Kiedyś podał środek homeopatyczny swojemu dziecku i „wystąpiły dziwne objawy uboczne. Dziecko zachowywało się tak, jak dzieci się nie zachowują, i było to bardzo niepokojące”.”
Opisała to Małgorzata Terlikowska (ta co twierdzi że seks doustny jest spoko) we Frondzie.
Komentarz z Frondy “pani Terlikowska jak zwykle przeczy sama sobie. W jednym zdaniu, że nie chce wydawać kasy na placebo, a za chwilę że to jej córce zaszkodziło. Co jej zaszkodziło, placebo?”