Chłopiec w specjalnym bamboszu
Trochę mnie nie było, hyhy.
Po takiej przerwie zapewne spodziewacie się jakiegoś opus magnum, moi drodzy czytelnicy, trwający przy mnie wiernie mimo przedłużającego się milczenia i sygnalizowanych przez komentatorów kłopotów z obsługą blogaska przez różne przeglądarki. Zamiast opus magnum dostaniecie rozwinięcie jednego blipka i mglistą obietnicę nowych notek (mam pomysły! mam pomysły!). Dziś będzie o alternatywnej medycynie ratunkowej.
A było tak. W 1991 r. pewien gość ogłosił się Synem Bożym na antenie telewizji BBC. Kilka lat później opublikował książkę, w której dowodził, że światem rządzą potomkowie kosmicznych jaszczurów z gwiazdozbioru Smoka (temu tekstowi nigdy nie wyrośnie broda, co nie?). Idea ta wstrząsnęła ludzkością do tego stopnia, że ta zaczęła spontanicznie gromadzić się na forach internetowych i zastanawiała się tamże, co teraz? Co robić? Jak bronić się przed Gadzim Ludem?
Na takimż regionalnym forum przeciwjaszczurzym przeczytałem wpis o złamanej nodze forumowicza maczikszcz. Lekarze zapakowali mu kończynę po samą pachwinę w gips i przepisali zastrzyki przeciwzakrzepowe Clexane do samodzielnej aplikacji w brzuch. Okazuje się, że zawarta w zastrzykach enoksaparyna jest częścią reptiliańskiego spisku i należy ją zastąpić naturalnymi terapiami. Oddajmy głos bohaterowi:
I tu przyznaję, że miałem wątpliwości i trochę stracha: zastrzyki przeciwzakrzepowe brzmią dość mocno. A ja tu mam je zastąpić liśćmi z jakiegoś japońskiego drzewa lub zwykłym czosnkiem? Cóż, minęło 5 dni i żyję choć dalej nie jestem do końca pewny czy to co robię jest w pełni bezpieczne. Zdecydowałem jednak przetestować na sobie naturalną terapię i mam nadzieję, że jeśli mi się uda to zainspiruje to innych do zamiany farmaceutyków na naturę. (…) [M]am nadzieję udowodnić że te ich leki za kilka stów są guzik warte i całkowicie zastępowalne naturalnymi metodami za ułamek ceny.
Dzięki informacjom znalezionym w sieci forumowicz maczikszcz skompletował zestaw naturalnych zamienników syntetycznej chemii (skądinąd enoksaparynę uzyskuje się ze świń, ale na pewno w jakiś zbrodniczy, wrogi Naturze sposób). W jego skład weszły: miłorząb japoński, magnez, tran z dorsza, czosnek (który nie dość, że zmniejsza krzepliwość, to „jest ogólnie git”), cebula, imbir i zielona herbata. Inni forumowicze doradzili mu zmielone skorupki jajek i amarantus (oba na wzmocnienie kości) oraz korę wierzby w herbatce (bo aspiryna to wiadomo, jaszczurzy syf).
Oprócz naturalnych specyfików forumowicz maczikszcz stosuje też metodę BSM (poleciła mu ją forumowiczka Ayerys, której owa metoda uratowała nerkę). Samoleczenie metodą BSM (Bioemanacyjnego Sprzężenia z Mózgiem) polega na leczniczym przykładaniu własnych rąk do głowy i leczy wszystko, z rakiem na czele. Metoda jest polska, wynalazł ją pułkownik Eugeniusz Uchnast, a rozpropagował Piotr Lewandowski, pracownik Parku Kultury w Powsinie i niezależny kandydat na senatora. Oprócz niewątpliwych korzyści zdrowotnych metoda ta przyniosła również ludzkości najfantastyczniejsze zdjęcie polskich Internetów, zatytułowane „Eugeniusz Uchnast przy stole do gry w szachy” (cały fotoreportaż z pobytu makiety Eugeniusza Uchnasta w Parku Kultury znajdziecie tutaj). Oprócz samoleczenia BSM forumowicz maczikszcz kuruje się również synchronizacją półkul za pomocą Hemi-Sync oraz słuchaniem dźwięków z Brainwave Generatora.
Inni forumowicze, za wyjątkiem dwóch odszczepieńców, wspierają maczikszcza w jego decyzji. Ta sama forumowiczka, która wcześniej zapoznała go z BSM, teraz informuje, że dla niej jedyne lekarstwo to jedzenie — a ponieważ jest również fanką doktora Kwaśniewskiego, zapewne chodzi jej o smalec. Inny forumowicz kategorycznie stwierdza, że maczikszcz nie ma się czego obawiać — wystarczy, by jadł ten swój miłorząb i trzymał wysoko nogę. Następnie wygłasza swoje credo:
Niestety dzisiejsza medycyna (nawet ratunkowa) opiera się na buendnym paradygmacie leczenia — i chyba powinniśmy na mocy nam danej od siebie samych doprowadzić do zrozumienia i zaakceptowania nowego paradygmatu w leczeniu wszystkich schorzeń i chorób w oparciu o naturalne metody i preparaty.
Ktoś inny dorzuca przeczytaną w „Fakcie” historię o pijawkach, które uratowały pewnemu chłopcu palec u nogi. Chłopcu ów palec od zakażenia aż poczerniał, a do szkoły biedak „chodził w specjalnym bamboszu”. Bezduszni lekarze chcieli palec uciąć — bo lekarze w tych opowieściach zawsze są bezduszni, nie dają żadnych szans i nic, tylko by cięli dzieciakom paluchy. I wtem babcia chłopca przypomniała sobie o starożytnej metodzie hirudoterapii. Zawiozła wnuka do Łodzi, do kliniki pijawczanej, tam przystawili robala, wyssał krew, odpadł, a palec ozdrowiał. A głupi lekarze mieli się z pyszna, rzeźnicy jedni.
Inny forumowicz, co zamiast twarzy ma napis „STOP RFID”, przypomina o podstawowym zadaniu medycyny ratunkowej:
Współczuję “awarii” zdrowotnej i życzę jak najszybszego powrotu do zdrowia jednocześnie przypominając, że medycyna ratunkowa za podstawowe zadanie ma na celu chronić nas od medycyny naturalnej i ratować budżet karteli farmaceutycznych od strat.
Moja ulubiona wypowiedź z tego wątku to tekst forumowiczki Fado, która przestrzega przed bakteriobójczymi właściwościami czosnku:
Z tym czosnkiem to uwazaj. Dziala jak antybiotyk, naturalny ale jednak antybiotyk. Jezeli Twoj organizm ma ochote na czosnek, to oczywiscie nie zaszkodzi. Ale jezeli nie masz ochoty, to go nie jedz (zeby nie zrobic sobie balaganu z jelitami i bakteriami w nich zyjacymi odpowiedzialnymi za fermantacje blonnika i produkcje witamin).
A zatem po antybiotykach syntetycznych przyszedł czas na rozprawę z naturalnymi. To odpowiadź na pytanie, w czym antybiotyk naturalny jest lepszy od syntetycznego. W niczym: oba to Zło.
Swoją drogą, zastanawia mnie popularność wiary w lecznicze właściwości czosnku. Mam czasami wrażenie, że przyczynia się do tego przekonanie, że skoro czosnek jest taki ostry i daje takiego kopa z ust, to musi też nieźle rąbać w system. Tymczasem kiedy szukam informacji o potwierdzonym działaniu, okazuje się, że coś gdzieś na szczurach, coś na szkiełku, ale ogólnie to brak danych, niepotwierdzone wyniki, brak efektu, ogólnie uważa się, że może itd.
W dyskusji nie mogło zabraknąć naszych starych znajomych pseudoterapii. Nikt co prawda nie zaleca przeciwzakrzepowej homeopatii (jeśli taka istnieje, zapewne produkuje się ją z odpowiednio rozcieńczonych strupów), ale przestrzegająca przed czosnkiem Fado jako najlepszy suplement diety proponuje maczikszczowi „prawdziwą bombę witaminowo-mineralno-enzymatyczną”, czyli koktajl błonnikowy Mistrza Józefa. Przy okazji pozdrawiam czytelnika z forum Biosłone, który jak się napije, to dopytuje, czy świadczę usługi seksualne za pieniądze. Co prawda twoje komentarze przechwytuje spamołap, ale zapewniam, że zawsze czytam je przed skasowaniem.
No dobrze, pośmialiśmy się, ale co będzie z nogą? Czy forumowiczowi maczikszcz uda się, jak zapowiada, „udowodnić że te ich leki za kilka stów są guzik warte i całkowicie zastępowalne naturalnymi metodami za ułamek ceny”? I co mu grozi?
Grozi mu zakrzepica żył głębokich. Materiałów na temat zapobiegania zakrzepicy jest w necie multum. Miała swoje pięć minut, kiedy media podchwyciły temat ryzyka jej wystąpienia w efekcie długiego lotu samolotem. Można się więc dowiedzieć, że miłorząb japoński, czosnek i aspiryna/kora wierzby faktycznie zmniejszają krzepliwość krwi. Żeby jednak zmniejszyć ryzyko zakrzepicy podczas lotu, trzeba zjadać codziennie 120 mg miłorzębu na co najmniej miesiąc przed podróżą. Całkiem sporo, jak na kilkanaście godzin unieruchomienia. Ile miłorzębu i przez jaki czas trzeba spożywać, by zmniejszyć ryzyko wystąpienia zakrzepicy podczas dwóch tygodni w gipsie? Takiej informacji nie znalazłem. Czosnek też najwyraźniej ma słabe działanie przeciwzakrzepowe, choć zaleca się, aby się nim nie obżerać (w oryginale stop taking high dosages) np. przed operacją, by nie zalać panu doktoru stołu krwią. Aspiryna raczej nie pomaga na zakrzepicę, choć zdania są podzielone.
Jeśli chodzi o skuteczność synchronizacji półkul czy metody BSM w zapobieganiu zakrzepicy, trudno coś powiedzieć. PubMed nie wyrzuca żadnych wyników badań.
Forumowicz maczikszcz zapewne przeżyje swój eksperyment. Szanse na zakrzepicę ma dość wysokie — najczęściej podawane ryzyko to 20%, choć niektórzy twierdzą, że jest dużo wyższe, szczególnie przy poważniejszych unieruchomieniach (według metaanalizy Cochrane zawarta w zastrzykach heparyna zmniejsza to ryzyko dwukrotnie). Sama zakrzepica nie jest zbyt groźna, ale czasem skrzeplina może oderwać się i rozpocząć magiczną podróż w stronę serca i płuc, powodując zatorowość płucną, ewentualnie śmierć. Takie powikłania są rzadkie: we wspomnianej metaanalizie Cochrane można przeczytać, że zatorowość wystąpiła u dwóch na 740 osób w grupie zagipsowanych, którym podawano placebo (i ani razu w grupie 750 osób, którym podawano heparynę). Zapewne więc niebawem maczikszcz na łamach swojego ulubionego forum triumfalnie obwieści zwycięstwo medycyny naturalnej nad Big Pharmą. W przeciwnym wypadku będziemy mieli polską historię w międzynarodowym zbiorze dowodów anegdotycznych What’s the Harm, a osoby wyznające filozofię „głupich nie żal” — kandydata do nagrody Darwina.
@ bradko:
P.s. To ja spróbuję po raz ostatni. W całym bąku puszczonym przez JKM najbardziej smrodliwe jest założenie (które po JKM sam przyjąłeś), że wykupienie OC (twoim zdaniem tego obowiązkowego, zdaniem JKM każdego) wpływa na proces decyzyjny kierowcy, który z rozmysłem zmienia styl prowadzenia samochodu (“od dzisiaj będę jeździł mniej ostrożnie, niż do wczoraj, nobo przecież jestem kryty przez ludobójcze ubezpieczenie”). Po czym zamienia się w zombiaka kierownicy.
Założenie JKM jest idiotyczne przede wszystkim dlatego, że styl prowadzenia samochodu w ogóle nie jest przedmiotem swobodnych decyzji (= koleś płaci OC, po czym z rozmysłem naciska guzik “GTA mode on” na własnej czaszce).
Nawet gdyby styl prowadzenia samochodu był przedmiotem swobodnych decyzji, założenie JKM nadal byłoby idiotyczne, choćby dlatego, że konsekwencje poważnego wypadku (a o takich – i tylko takich – mówił złotousty JKM) nie sprowadzają się do obowiązku naprawienia szkody. Biorąc udział w takim wypadku możesz doznać – ty i osoby, które przewozisz – kuku, dużego kuku, a nawet ultrakuku. Powodując taki wypadek z własnej winy narażasz się na odpowiedzialność karną. Nie wspomnę o tym, że mogą cię obsmarować w prasie (“Szok! Rozszalały bandyta bradko rozjechał emerytkę z wnuczętami! Kara śmierci dla morderców!!!11”) i o innych nieciekawych konsekwencjach społeczno-towarzyskich.
W takich warunkach – z czysto racjonalnego punktu widzenia – sytuacja “wczoraj nie miałem OC, dzisiaj mam” nie stanowi dobrego motywu, by zmieniać styl prowadzenia pojazdu.
Można by jeszcze się jeszcze na marginesie porozwodzić nad specyficzną wizją naturyluckiej, której JKM hołduje (tylko bat finansowy może utrzymać to bydło w posłuchu; ten nad kim nie wisi groźba płacenia setek/tysięcy kilozłotych, nie ma zahamowań przed rozjeżdżaniem staruszki…) itd. Można by też na marginesie pozastanawiać się, czy JKM kiedykolwiek słyszał o art. 436 kodeksu cywilnego, skoro wydaje mu się, że o odpowiedzialności cywilnej kierowcy przesądza kwestia “ostrożności” lub “nieostrożności”. Ale to już bez związku z głównym tematem.
Podsumowując: według JKM te same osoby, które bez OC jeździły ostrożnie, po zawarciu umowy zaczynają jeździć nieostrożnie. Innymi słowy między “Kowalski ma – nie ma OC”, a “Kowalski jeździ ostrożnie – nieostrożnie” zachodziłby związek przyczynowy, a nie tylko korelacja. Bezpośrednie obalenie tego pomysłu musiałoby polegać na eksperymencie (no może nie laboratoryjnym tylko polowym, w ostateczności “eksperymencie naturalnym”), co leży poza naszym zasięgiem. Ale to bez znaczenia, bo to JKM ma udowodnić swoje pomysły, a nie my je obalić. EDIT: my możemy tylko a priori stwierdzić, że hipoteza JKM jest od czapy i niewiarygodna.
Według koncepcji JKM mamy tak:
Bez obowiązkowego OC –
– zbiór (I) ostrożnych, nieubezpieczonych kierowców,
– zbiór (II) ubezpieczonych kierowców, morderców staruszek.
Po wprowadzeniu obowiązkowego OC część kierowców z (I) dla świętego spokoju płaci OC i przechodzi do zbioru (II), po czym zaczyna masowo mordować staruszki.
Według Trystero jest tak:
Bez obowiązkowego OC:
– zbiór (I) nieubezpieczonych, z nadreprezentacją ryzykantów,
– zbiór (II) ubezpieczonych.
Po wprowadzeniu obowiązkowego OC część kierowców z (I) dla świętego spokoju płaci OC i przechodzi do zbioru (II), zachowując przy tym swoje dotychczasowe nawyki za kierownicą. Albowiem nie ma żadnego powodu, żeby zmieniali te nawyki. Ryzykanci częściej pozostają nieubezpieczeni nawet po wprowadzeniu obowiązkowego OC, więc nadreprezentacja ryzykantów w (I) robi się jeszcze istotniejsza. EDIT: co nie znaczy, że ryzykanci, którzy dla świętego spokoju przeszli do (II) przestają być ryzykantami.
A teraz mam ostatecznie dosyć dyskusji, jak potrzebujesz kontynuować, to nie ze mną.
fronesis :
Toteż może on użył kategorii “czarny” nie w sensie “Obama” tylko w sensie “ci młodzi ludzie z blokowiska, z krokiem na poziomie kolan”.
Gammon No.82 :
w późniejszym poście zgoda, było to odwolanie socjologiczno-środowiskowe, ale nie jestem pewien, czy było to tak jednoznaczne za pierwszym razem. Ja jestem przeczulony na punkcie używania odniesień rasowych. Przecież zamiast użyć ułatwiającego życie skrótu “czarny” na “ci młodzi ludzie z blokowiska, z krokiem na poziomie kolan” można by użyć tego opisu. Wiem, wydłuża to wypowiedź ale trudniej o niezrozumienie. wiem, że może to jakieś takie oh drama w moim wydaniu ale naprawdę naużerałem się sporo z rasistowską bucerką na uczelni.
Poza tym skrót “czarni” może ukryć klasowe uwarunkowanie problemu, tak widzi to na przykład Steve Fuller kiedy mówi o “bioliberalizmie” jako strategii funkcjonalnej dla neoliberalizmu a polegającej na “wyminięciu” poziomu społecznego przy tłumaczeniu różnych zjawisk.
bradko :
Przytoczone dane wyraznie wskazuja, ze teoria o tym, ze OC jest glowna przyczyna wypadkow i zacheta do ludobojstwa to bzdura. Gdyby ubezpieczenia OC byly glowna przyczyna wypadkow to istnialaby wyrazna pozytywna korelacja pomiedzy posiadaniem ubezpieczenia OC a sklonoscia do wypadkow. Z danych wynika, ze takiej pozytywnej korelacji nie tylko nie ma, z danych wynika, ze jest ona negatywna.
Oczywiscie, dowodow na to, ze wykupienie OC choc troche zwieksza sklonnosc do niebezpiecznej jazdy nie ma poza opinia wygloszona przez Korwina-Mikke.
PS Wybaczcie, ze macie przeze mnie flame.
PS Znalazlem interesujace zestawienie (na swietnym blogu – tak przy okazji):
http://www.informationisbeautiful.net/play/snake-oil-supplements/
PS Znow ktos odkryl pochodzenie mojego nicka :) Brawo!
bradko :
Weź przestań. To jest zły pomysł dlatego, że równie dobrze można wykazywać, że kierowcy w sąsiednich stanach ubezpieczają się (w tych danych nie ma rozróżnienia na ubezpieczania zwykłe i premium), aby nie zostać z niczym kiedy najedzie na nich niewypłacalny oszczędniś z NH. Więc Twój pomysł jest lichy.
Można było pomyśleć i zamiast nudzić, że Kalifornia jest zua, wybrać UK, a tam:
21 to 29 year olds make up 14% of the driving population but represent 34% of uninsured motorists, equivalent to 594,000 motorists
http://www.mib.org.uk/NR/rdonlyres/93DB4017-FD8B-45DF-889A-8DCB9905962F/0/MIBreportFINAL.pdf
No i na dodatek okazuje się, że Ci młodzi kierowcy są najostrożniejsi. oh wait.
Trystero :
Tutaj flejm z korwinistą, to jak zapach napalmu o poranku.
Gammon No.82 :
No to i ja.
Mój atak na artykuł Trystero nie opiera się na zaprzeczaniu powyższej tezie. Ja zastanawiam się, co by się stało, gdyby można było podjąć racjonalną decyzję: “do wczoraj miałem OC, od dzisiaj nie mam”. I nie wykluczam, że u kierowcy, który do wczoraj mógł doznać “kuku, dużego kuku, a nawet ultrakuku”, a od dziś dodatkowo jeszcze może doznać znacznej szkody finansowej, nagle włączy się w czaszce “Minesweeper mode on”. I to nawet niekoniecznie drogą świadomej kalkulacji. Zwiększenie zagrożenia spowoduje wzmożenie ostrożności.
Aby móc z tego wnioskować, że pod wpływem zniesienia obowiązku OC podniesie się bezpieczeństwo na drogach, muszą być spełnione dwa warunki.
Po pierwsze, trzeba wykazać, że odpowiedzialny (a więc z działającym Minesweeper mode) człowiek może podjąć racjonalną decyzję o nieubezpieczaniu się. Do tego potrzebne mi były dane o odsetku nieubezpieczonych kierowców w Vermont i Maine. Tą liczbą przybliżam szukany osdetek nieodpowiedzialnych z New Hampshire. Przybliżenie obciążone jest błędem z następujących powodów:
1. W grupie nieubezpieczonych znajdują się również ci, których nie stać, nie wiedzieli, że trzeba, albo wiedzieli, ale religia im nie pozwala. Ich wpływem nie martwię się, ponieważ oni dodatkowo obniżają liczbę nieodpowiedzialnych i im ich więcej, tym lepiej dla mojej tezy.
2. W grupie ubezpieczonych znajdują się nieodpowiedzialni kierowcy, kórzy jednak trochę boją się policji. Oni mogą po zniesieniu obowiązku ubezpieczeń gremialnie przejść do grupy nieubezpieczonych. Ilu może ich jednak być? Gdyby to byli wszyscy nieubezpieczeni z NH, to znaczyłoby, że co dziesiąty tamtejszy kierowca to postrach dróg, co wydaje się nieprawdopodobne. Temat można by zbadać, ale na razie pamiętajmy, że szacowanie liczby nieodpowiedzialnych za pomocą liczby nieubezpieczonych z Vermontu i Maine należy skorygować nieco w górę.
Nawet po wprowadzeniu tej korekty może nam pozostać paroprocentowe okienko między nieodpowiedzialnymi i nieubezpieczonymi z New Hampshire. Tezę o istnieniu nieubezpieczonych odpowiedzialnych kierowców uzaję więc za prawdopodobną.
Drugim warunkiem koniecznym dla obrony tezy o dobroczynnym wpływie zniesienia przymusu ubezpieczeń, jest rozprawienie się z danymi zebranymi w Kaliforni i ich interpretacją.
W tym celu zwracam uwagę na bias wynikający ze zniekształcenia badanej próbki przez wpływ administracyjnego nakazu.
Poza tym, dane te albo oznaczają, że fakt nieubezpieczenia się włącza w czaszce GTA mode, albo nie oznaczają nic. Po prostu zaobserwowano korelację i tyle.
Zasadniczy problem naszej dyskusji polega na tym, że ja się w całości z tym, co napisałeś, zgadzam. Postulat istnienia przełącznika GTA mode wyzwalanego ubezpieczeniem jest bzdurny i niegodny rozważania. Sęk jednak w tym, że Trystero nie pisze o przełączniku GTA mode, tylko stara się dowodzić nieistnienia przełącznika Minesweeper mode. Pisze wprost: “ci, którzy nie kupiliby ubezpieczenia, nie jeździliby bezpieczniej”.
No i teraz zacząłęm się zastanawiać, po co Trystero w ogóle o tym pisze, skoro pisze z pozoru nie na temat. No i doszedłem do wniosku, że cytowany tekst Mikkego, odarty ze wszystkich “mordują staruszki!!!111”, to tylko twierdzenie, że zniesienie obowiązku ubezpieczeń OC podniesie bezpieczeństwo. W związku z tym, zastanowiłem się, czy tekst Trystero obala takie twierdzenie. No i stwiedziłem, że nie obala.
Nawiasem mówiąc, postulat Trystero o nieistnieniu wpływu obowiązku OC na bezpieczeństwo na drogach będzie dość łatwo zweryfikować. W tym roku wprowadzono obowiązek w Wisconsin. Za parę lat będzie wiadomo, co się stało ze statystyką wypadków i będzie można się zastanawiać, czy wpływ jest, a jeżeli jest – to jaki.
fronesis :
Jakoś po angielsku określenie kogoś słowem black (zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, podczas wypełniania formularzy etc) nie jest działaniem negatywnym. Brytyjczycy prezentują (w większości, może dlatego, że obecnie rolę “czarnych” [tu używam określenia negatywnego] pełnią obecnie Azjaci indyjsko-bangladesko-pakistańcy i wobec nich używa się pejoratywnych określeń, które już trafiły do Polski) mniejsze przywiązanie do koloru skóry.
Inna sprawa – przejrzałbym wcześniejsze komentarze w poszukiwaniu tego, ale zaraz znowu blog mi wysypie Firefoxa i koment pójdzie w las, dlatego napiszę.
W kontekście biologicznym istnieją jednak pewne różnice między tzw rasami (już nie pamiętam, by trzeba było sprawdzić w literaturze o dokładniejsze powiązania). Np afroamerykanie mają wyraźnie wyższe ryzyko zachorowania na któreś konkretne choroby serca. No i kwestia najbardziej chyba związana z samym kolorem skóry – produkcja witaminy D w wyższych szerokościach geograficznych staje się problemem dla czarnoskórych http://www.ars.usda.gov/IS/pr/2006/060525.htm.
Lukasz :
to akurat pamiętam ładnie zdekonstruowano jako powiązane klasowo a nie biologicznie, gorsze żarcie, kiepski styl życia etc. przecież “czarni” a Ameryce to pewnie najbardziej zróżnicowana populacja, Ci wszyscy biali właściciele niewolników sypiający ze swoimi niewolnicami, które często były dziećmi ich dziadków i ojców nie poszło chyba na marne.
Nie zalinkuję teraz, przepraszam, ale biegnę do roboty.
Ale ja przecież pisałem o moim “przeczuleniu” na używanie argumentów z odwołaniem rasowym, stąd spoko, że gdzieś tam słowo “black” jest neutralne.
mdh :
A w Connecticut się nie boją? Dlaczego? oh wait.
Dzięki, rewelka. Znaleźliśmy nieubezpieczonych, których nie stać na polisę, a poza tym są zupełnie normalni i jeżdżą ostrożniej, by uniknąć kosztów.
W przedziale 21-29 jest 34% z nieubezpieczonych. W przedziale 17-20 jest 13,8%. Razem prawie 48%. Tymczasem “under the age of 25” jest 28% uczestników poważnych wypadków. Czyli albo przedział 26-29 ma szczególnego pecha i uczestniczy w 20% wypadków, albo wśród nieubezpieczonych łatwiej o młodego kierowcę, niż wśród uczestników wypadków.
Jeszcze raz dzięki. To chyba zamyka sprawę.
bradko :
Tak, to zamyka sprawe: nie potrafisz czytac ze zrozumieniem. Pytanie brzmi: czy tylko po angielsku czy takze po polsku?
bradko :
O rly? Wiedziałem, że się na to złapiesz. Tam kwestia nieubezpieczonych młodych kierowców dotyczy głownie przypadków drugiego i trzeciego kierowcy. Żebyś zrozumiał, ojciec jeździ samochodem i jest ubezpieczony, synowie jeżdżą tym samym samochodem i nie są ubezpieczeni. Zatem Twoja teza, że są ostrożniejsi jest dosadnie mówiąc z dupy wyjęta. Właściwie skoro mniej wożą się samochodem to ich wypadkowość na przejechany kilometr przy ograniczonym użytkowaniu samochodu jest większa. Więc jak ostrożniejsi? Więc skoro chcesz zamknąć sprawę to przedstaw statystki ilu z tych “under the age of 25″ porusza się własnym samochodem a ilu okazyjnie wozi się tatusiowym.
bradko :
Inzynier Mruwnica kiedyś ładnie zripostował to jednym zdaniem na moim blogu – to leciało jakoś tak, “jak och jak rozwikłać ten koan? proste: ubezpieczenia nie są po to, żeby ludzie pod ich wpływem jeździli ostrożniej”.
Kierowcy w wieku 17-29 stanowia 17,5% wszystkich kierowcow, powoduja 28% do 42% (17-25 powoduje 28%, gdzy podzielic przez 8 to wychodzi, ze rocznik powoduje 3,5% a wiec 25-29 powinien powodowac okolo 14% wypadkow). Srednio 13,7% z nich nie ma OC.
Kierowcy w wieku 29-100 stanowia 82,5% wszystkich kierowcow. Powoduja od 72% do 58% wszystkich wypadkow. Srednio 3% z nich nie ma OC.
A teraz Bradko nam powie co z tego wynika :)
wo :
Otóż to!
Ja się z korwinistyczną tezą o konieczności zniesienia obowiązku posiadania polisy OC nie zgadzam. Nie wykluczam, że przy zniesieniu tego obowiązku wystąpiłaby jakaś poprawa bezpieczeństwa, ale uważam, że finansowy efekt netto byłby niekorzystny. Znaczy – w sensie wartości oczekiwanej: co prawda szansa na to, że ktoś we mnie przywali minimalnie zmalała, ale szansa na to, że będzie to koleś, który nie pokryje strat – wzrosła.
Niestety, wystarczyło, żebym przyznał, że jedno zdanie Mikkego, cytuję: “Człowiek nieubezpieczony jeździ znacznie – znacznie! – ostrożniej” _może_ być pod pewnymi warunkami prawdziwe i w związku z tym nie ma racji Trystero, pisząc “ci, którzy nie kupiliby ubezpieczenia, nie jeździliby bezpieczniej”, żeby najpierw próbowano ze mnie zrobić idiotę, później rasistę, a na koniec korwinistę. Nie wiem, co chciał zrobić Eli #mindfuck Wurman, bo nie do końca zrozumiałem, ale chyba też nic przyjemnego.
bradko :
Może być prawdziwe np. pod warunkiem, że odniesiemy je do konkretnego człowieka i uzupełnimy (ostrożniej od kogo? – albowiem to zdanie eliptyczne jest).
“Moja stara, nieubezpieczona ciotka jeździ znacznie – znacznie! – ostrożniej od ubezpieczonego, wiecznie ućpanego syna sąsiadów”.
Albo:
“Nieubezpieczony pan Kowalski w wieku 63 lat jeździ znacznie – znacznie! – ostrożniej, niż jeździł tenże pan Kowalski jako ubezpieczony, mając 23 lata”.
Gammon No.82 :
Nieubezpieczony pan Kowalski jeździ znacznie ostrożniej, niż tenże pan Kowalski jeździł w zeszłym tygodniu, gdy jeszcze był ubezpieczony.
bradko :
Możliwe. Na przykład dlatego, że od zeszłego tygodnia wytrzeźwiał.
Albo dlatego, że mu się o zmroku pokazała śmierć z kosą.
Powody mogą być różne.
mdh :
Znaczy, uważasz, że to nieprawda, że tatkową bryką jeździ się ostrożniej niż własną?
Trystero :
Że niecałe 5% kierowców nie ma OC. W czymś jeszcze mogę pomóc?
bradko :
Jestem święcie przekonany, że to nieprawda. Swój rekord prędkości na ziemi pobiłem jako nastolatek na siedzeniu pasażera tatkowej fury kumpla. Dodam, że to nie była autostrada ani nawet dwupasmówka, nie była pusta, a rajd skończyliśmy tylko dzięki dżentelmeńskiej umowie niemieckich producentów. Rzadko sobie o tym przypominam, a jeśli już to zawsze przy okazji szczerze współczuję ludziom, którzy mają dorastające dzieci.
bradko :
Ależ znowu popadasz w jakieś zawiłe rozumowania. Moje uważanie co ludzie powinni robić nie ma żadnego znaczenia, bo ludzie nie zachowują się racjonalnie i robią to co robią.
Jeśli jednak już pytasz to na podstawie statystyk wnioskuje, że nie. Stąd: Novice drivers: seventh report of session 2006-07. Ciekawe dlaczego 17 latek jest o 70% bardziej wypadkowy niż kierowcy pomiędzy 30 a 59 rokiem życia. Jak rozumem to wpływ tatusiowej bryki, bo 17 letni kierowcy mają własne a kierowcy 30-59 wożą się tatusiowymi. Oh wait.
@ bantus:
Hehe, no jasne, mam podobnie. Znaczy, ustanowiłem światowy rekord prędkości fiata 126p. No ale gdyby kumpel przez wakacje uciułał w makdonaldzie na swego ukochanego kadetta, to inna byłaby rozmowa.
mdh :
Ja? A właśnie chciałem poprosić Cię o przeskoczenie paru kroków tego flejma i ujawnienie, do czego zmierzasz.
Przypominam, że moja teza jest taka:
“Niewykluczone jest, że wśród 10% kierowców z New Hampshire (nieubezpieczonych w warunkach braku nakazu), znajduje się statystycznie istotna część takich, którzy wskutek braku ubezpieczenia zrobili się nadzwyczajnie ostrożni”
Jeżeli zamierzasz udowodnić, że wśród 2,3% kierowców w Wielkiej Brytanii (młodych i nieubezpieczonych mimo nakazu) nie ma takiej części, to ja od razu mówię, że mogę w to uwierzyć nawet bez dowodu.
mort :
Jakoś mi to wczoraj umknęło, a szkoda. Oto woda na młyn socjologa. Otóż, za Chiny Ludowe nie da się, będą się różnić ! Bo nie zostaną w rodzinnym domu, zamknięte w komórce (ja wiem, że niektórzy tak robią, ale nie o to nam chyba akurat chodzi), tylko prędko wejdą w społeczeństwo. Najpierw w najbliższe grupy pierwotne (rodzina sensu largo , sąsiedzi, grupa rówieśnicza czyli ziomy z przedszkola/podwórka. I już się zacznie, zależnie jakie stereotypy czarnego/białego funkcjonują w okolicy. Potem będzie tylko gorzej, bo jeśli przetrwają dzieciństwo nadal podlegać będą rozmaitym ocenom społecznym. Jeśli będzie ona negatywna “bo on jest biały/czarny i dlatego gorszy”, no to wybacz, ale w zależności jak który z nich będzie społecznie odbierany, rozwinie się w zupełnie odmienną osobowość, będzie inaczej funkcjonował etc. etc, aż nie chce się wszystkiego wymieniać.
Ten eksperyment myślowy jest w ogóle kiepsko pomyślany. Ja proponuję inny: bierzesz dwa oseski jednego koloru ale pochodzące z innych warstw społecznych, powiedzmy syna menela i syna profesora i zamieniasz miejscami. Rodzice nie wiedzą o zamianie i po swojemu wychowują jak “genetycznie własne” dziecko. Po latach wyszłoby, że syn profesora w rodzinie meneli jest najprawdopodobniej menelem, zaś syn menela w rodzinie profesora nieźle sobie radzi, skończył studia i ma niezłą pracę. Naturalnie, pewność że tak byłoby jest statystyczna, bo wyjątki mogą się zdarzyć. Inteligentny i zmotywowany wrzucony pośród meneli mógłby się wybić co najmniej na szefa gangu, zaś dziecko z uszkodzonym mózgiem (np. bo matka piła w ciąży) i wśród krakowskiej inteligencji miałoby kłopoty z ukończeniem podstawówki. Odpowiednio duża ilość takich eksperymentów (taka, z której nie wstyd liczyć odsetki) zapewne potwierdziłaby tezę, że geny to jedno zaś wychowanie plus środowisko społeczne drugie. I ważniejsze jest to drugie.
@ bradko:
Opłotkami, opłotkami. Wszystko dlatego, że nie ma potrzebnych mi danych na stronach władz stanowych. Zawsze można napisać, ale to długo potrwa i średnio mi się chce konwersować z urzędnikami ichniego departamentu transportu. Mam jednak coś ciekawego.
Twoja teza brzmi:
“Niewykluczone jest, że wśród 10% kierowców z New Hampshire (nieubezpieczonych w warunkach braku nakazu), znajduje się statystycznie istotna część takich, którzy wskutek braku ubezpieczenia zrobili się nadzwyczajnie ostrożni”.
Innymi słowy, pod wpływem zagrożenia poważnym wydatkiem (brak ubezpieczenia), prowadzą samochody ostrożniej aby tego wydatku uniknąć. Mam dobry przykład który pozwala przetestować tę tezę. Tzn jak odpowiedzialność finansowa wpływa na zachowanie. Chodzi o dyskusję związaną z tzn no-fault system na czym to polega można przeczytać na wiki: http://en.wikipedia.org/wiki/No-fault_insurance
Spór toczył się o to czy takie “uwolnienie” od odpowiedzialności przyczynia się do zwiększenia ich niefrasobliwości. Zatem czy ryzyko finansowego fakapu działa dyscyplinująco.
Z wiki:
Critics of no-fault argue that it does not punish reckless or negligent drivers sufficiently, with only raised premiums and a higher risk rating, and no jury awards or legal settlements.
Brzmi znajomo?
Poszukałem więc opracowań w tym zakresie. Najszersze i najnowsze było przygotowane dla RAND Corporation. http://works.bepress.com/psheaton/7/
Ciekawe zaś jest jedno stwierdzenie.
Controlling for a wide variety of accident, driver, and vehicle characteristics, we find little evidence that drivers under no-fault cause more accidents.
Zatem skoro zakres ubezpieczenia praktycznie nie czyni ich mniej ostrożnymi to przy jego braku nie mogą stać się bardziej ostrożni bo ich ostrożność praktycznie się nie zmieniła.
To chyba zamyka sprawę, a Korwin jak zwykle bredzi.
@ mdh:
Ale jaja:
“More problematic for this identification approach would be if drivers could engage in behaviors that simultaneously increase their risks of hitting other drivers while decreasing their risk of being hit by other drivers. Purchasing an SUV might provide an example of such a behavior”
Wo, mówiłeś, że czym w tym całym New Hampshire jeżdżą?
A na serio odpowiem nie tak od razu, to w końcu 20 stron nietrywialnego tekstu i 10 stron tabel w załącznikach. Jeżeli mam się zgodzić, to wolałbym wiedzieć, na co. :-)
bradko :
Ale to w jakimś horyzoncie czasowym, czy ‘nie tak od razu’ rozumiesz jako nigdy. ;)
@ mdh:
W bliskim. Ale nie licz na flejma, na pierwszy rzut oka mi się spodobało. :)
Teraz Korwin w TVP2 i mówi o samochodach oraz broni – ciekawe…
Jako przeciwników w debacie (chyba o pozwoleniach na broń) ma Olgę Lipińską, Dziewulskiego i jakąś celebrycką laskę.
A dyskusję podsumowuje filozoficznie prowadzący… oraz Duńczycy
Trzeba założyć, że ludzie są w miarę rozsądni, choć oczywiście będą wypadki.
Kto to powiedział?
A) Jerzy Dziewulski
B) Janusz Korwin Mikke
C) Sławomir Pietrzak
bradko :
Rysunek w komiksie przedstawia legasia kombi. Przypominam, że Subaru w ogóle nie ma w swojej ofercie tego, co amerykanie nazywają SUV (ma tylko to, co oni nazywają Crossover). I tak w ogóle opiera swoją politykę marketingową na odwoływaniu się do ludzi z totalną awersją do ryzyka, zaczynając od ryzyka “a jak się zepsuje” aż po ryzyko “a jak kogoś potrącę”. Co być może pasuje jako-tako do opisu Trystera. W ogóle z tymi amerykańskimi wolnościami (“cool, mogę mieć spluwę” itd.) paradoks jest taki, że one często są po to, żeby z nich nie korzystać.
Dostałem ulotkę Oberona! Kolor, kreda, taki leaflecik A4, składany na 3. Jedyne co się wydaje prawdziwe, to to że “gwarantuje bezpieczeństwo dla kobiet ciężarnych i małych dzieci”. W ulotce zrzuty ekranowe z ruskiego interfejsu. Ulotka kończy się tak: “Zapraszamy zainteresowanych badaniami, tel. kontaktowy” i nic dalej nie – puste pole. Zero maila, adresu, strony www. Więc widocznie rozdają to jakoś osobiście. Przynieśli robotnicy od remontu, nie wiem skąd, bo to małżonka z nimi gadała.
EDIT: były dołączone ulotki suplementów Direct Hit i Classic Hit firmy Vision i tutaj już był telefon koślawym pismem wpisany oraz namiary na “lekarzy”: dr Maria Dowirak
mietek_1899 :
Bo jakoś przypadkowo Oberon i produkty firmy Vision występują zawsze w pakiecie. “Piwo podajemy tylko do konsumpcji.”
a jednak zakończenie historii chłopca w specjalnym bamboszu jest bardzo pozytywne ;-)
>>Kajetan z wdzięczności za uratowany palec ocalił życie pijawce. Pijawki używane są tylko raz i po zabiegu są utylizowane. Ta jednak zamieszkała w domowym akwarium pełnym roślinek i ślimaków. Dostała imię Czesiek (jak bohater ulubionej kreskówki), a kilka dni później towarzysza, czyli drugą pijawkę nazwaną Czesiek 2
eptesicus :
A potem oba Cześki żyli długo i szczęśliwie, bez tego cała opowieść nieważna.
eptesicus :
Z drugiej strony forumowicz maczikszcz od prawie miesiąca milczy, mimo delikatnych poszturchiwań ze strony współforumowiczów.
bart :
Uuuuu. Brzmi nieciekawie; auch: to by dopiero było.
eli.wurman :
Może milczy, bo niestarannie założony gips zapchał mu usto. Dlaczego zaraz najgorsze przypuszczenia?
bradko :
http://www.youtube.com/watch?v=yV0Ba_OP4Yw
Dlatego nadal uważam, że propozycja, którą wyłożyłem kiedyś u wo jest sensowna. Ograniczyć ustatowo max prędkość/moc produkowanych samochodów os. do jakieś arbitralnie przyjętej wartości np 160km/h/100KM, do tego czarna skrzynka. Jednak zgodnie z twoim rozumowaniem, im bezpieczniej czuliby się kierowcy tym więcej śmiertelnych wypadków by było.
Sząpaństwo wybaczą nekromancję wątkową, ale czytam archiwum BdB by ukoić rozdygotane nerwy i rączki przy codziennym, rytualnym dziabaniu się w brzuch Clexanem (oraz by przypomnieć sobie motywację).
Niestety, Główny Współlokator odmówił kłucia (ale bohatersko nie ucieka z pokoju podczas iniekcji), a kot tylko ziewnął obelżywie i pokazał przeciągając się, że nie ma przeciwstawnych palców.