Kontakt fizyczny z dzieckiem, czyli demony przeszłości
Dawno temu uczęszczałem na psychoterapię w związku z nadużywaniem pewnej substancji psychoaktywnej. Na jednej z sesji pani terapeutka za pomocą sprytnych pytań i lekkich mentalnych popchnięć doprowadziła do sytuacji, w której dostrzegłem i przytuliłem swoje wewnętrzne dziecko. Strasznie mnie tym zaskoczyła — to było jak przydługa magiczna sztuczka, w której po zbyt wielu szastu-prastu i abrakadabrach, kiedy widz już zaczyna się nudzić, nagle bęc! i kica królik z cylindra. Czy widzisz tego smutnego chłopczyka w sklepie z zabawkami? Podejdź do niego, pociesz — łaa, ale jazda, poczułem się uleczony i od razu zapragnąłem zostać psychologiem! Niestety, miałem mózg kompletnie rozpulchniony od THC i właśnie po ledwo trzech semestrach gwałtownie zakończyłem swoją przygodę ze studiami dziennikarskimi. Moje marzenia o nowej drodze życia nie miały szans na realizację. Od tego czasu przez zazdrość łatwo popadam w konflikty z absolwentami psychologii.
O swoim wewnętrznym dziecku przypomniałem sobie parę dni temu, przy okazji lektury wywiadu z Markiem Niedźwieckim w “Dużym Formacie”, gdzie przywołana została postać Sala Solo, lidera zespołu Classix Nouveaux (cytat z polskiej strony o muzyce lat 80.: Był oryginalny, ponieważ był ogolony cały na łyso). We wczesnej podstawówce byłem wielkim fanem tego zespołu — pamiętam, jak z wakacji na Wybrzeżu dzwoniłem do babci-emerytki i łzami oraz groźbą próbowałem na niej wymusić, żeby stanęła w kolejce po bilety na ich koncert, bo jak wrócę, to już ich nie będzie. Zdjęcie z prawej jest nieco niewyraźne, ale zapewniam was, że pan w podkoszulku ma włosy pod pachami — były czasy, co?
Niedźwiecki w wywiadzie twierdzi, że to on niechcący przyczynił się do tego, że stosunkowo mało znane na Zachodzie CN zrobiło w naszym kraju furorę. Mnie się wydaje, że stało się tak przez jakiegoś Mietka z Tonpressu, który z targów MIDEM przywiózł licencję na wydanie ich płyty w Polsce, dorzuconą gratis do dwóch sześciopaków kaset magnetofonowych, ale spieranie się z Niedźwieckim w temacie muzyki popularnej lat 80. nie jest bezpieczne. Ważniejsze jest drugie zdanie o Classix Nouveaux w wywiadzie:
Teraz Sal Solo też przyjeżdża do Polski — na pielgrzymki Radia Maryja. Jest bardzo popularnym artystą w tej rozgłośni.
OMFGWTF?!!! Ten Sal Solo?!
Ten Sal Solo?!
(błagam, wytrzymajcie początek, po 60 sekundach wejdzie refren i jak on wam nie wyciśnie potu na czoło, to znaczy, że jesteście nieczułe łosie)
Faktycznie, ten Sal Solo. Nasz bohater po długich poszukiwaniach w mrocznych zakamarkach new romantic i innych ślepych uliczkach rocka wreszcie odnalazł Jezusa i zaczął głosić Jego chwałę. Na przykład w czerwcu 2006 wystąpił na Festiwalu Muzyki Chrześcijańskiej w Sopocie — patronat medialny nad tym wydarzeniem sprawował pewien zakonnik obecny w trójcy rozgłośni, gazety i telewizji, oprócz Sala wystąpiła m.in. Natalia Niemen i Arka Noego, amatorzy próbowali swoich sił w odbywającym się w ramach festiwalu Ogólnopolskim Przeglądzie Muzycznym Pokolenia Jana Pawła II, zaś zwieńczeniem imprezy było wykonanie oratorium “Tu es Petrus” Zbigniewa Książka i Piotra Rubika.
A ja przez ten wywiad z Niedźwieckim znowu zobaczyłem swoje wewnętrzne dziecko, tym razem mniej więcej dziesięcioletnie — małego grubaska przeżywającego chwile uniesienia przy mocnym dyskotekowym bicie Never Again. Zobaczyłem, nakopałem mu do dupy i kazałem iść posłuchać Iron Maiden. I wiecie co? Tak też uczynił. I może dalej był gruby, ale przynajmniej miał fajniejsze naszywki.