Archive

Posts Tagged ‘kurioza religijne’

Tajna broń Pokolenia JP2 znów uderza

May 7th, 2007 9 comments

z4048181x.jpgPrzeczytałem na mediafunie, że Ewie Sowińskiej i Tomaszowi Bilickiemu aphextwinowe billboardy Playa kojarzą się z pedofilią. Jak słyszę “Ewa Sowińska”, to robię takie Hyyyyyyy… i rzucam się do czytania. Postanowiłem więc sprawdzić, kim jest jej towarzysz z notki. Pan Bilicki okazał się być zastępcą dyrektora do spraw programowych Centrum Służby Rodzinie. Mają stronę internetową, postanowiłem zwiedzić. Nie znalazłem niestety zbyt wielu kwiatków dla spragnionych monstrualnych erupcji ciasnoty. Za to przyniosłem wam stamtąd naprawdę wspaniałego animowanego gifa:

banner1a.gif

Fot. billboardu: Jacek Lagowski/AG

Ciąć czy nie ciąć

April 20th, 2007 13 comments

Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła. (Rdz 3,16)

1162799947.jpgOdpuściłem sobie trochę ostatnio pisanie o polityce, bo jakoś nie miałem nastroju. Czytuję o bohaterskim Jurku, którego za konsekwencję wobec własnej mentalnej ciasnoty chwalą nawet lewicowcy, i nie chce mi się normalnie. Trzeba było naprawdę silnego bodźca, żeby mnie skłonić. No i w końcu się trafił — u Azraela na blogu.

Kim jest ów uśmiechnięty łysawy pan na zdjęciu? Ten pan to Bogdan Chazan. Bogdan Chazan jest profesorem. Jest również ÜberCiasnym. Na tym jego funkcje społeczne się nie kończą — tak się składa, że Ministerstwo Zdrowia zatrudnia go jako eksperta. Ostatnio wpadł na pomysł ograniczenia liczby cesarskich cięć na porodówkach. I wie, jak to zrobić — NFZ będzie refundował cesarki tak samo jak porody naturalne, a tak się składa, że cesarki kosztują szpital dużo więcej.

Postanowiłem, że ograniczę przeklinanie na blogu, bo to dowód niedojrzałości psychicznej. Wstyd mi więc, bracia i siostry, ale muszę: kurwa, ja pierdolę, co za gość.

Jeżeli takie rozporządzenie wejdzie w życie, poza faktycznym gwałtownym spadkiem ilości dokonywanych cesarek możemy spodziewać się a) wzrostu liczby aborcji, b) większej ilości niepełnosprawnych dzieci i c) spadku liczby urodzeń. Dlaczego? Już mówię.

Znam osobiście kobietę, która zrezygnowała z aborcji tylko dlatego, że jej okulista przysiągł na kolanach, że wystawi zalecenie przeprowadzenia cięcia cesarskiego. Tyle jeśli chodzi o pierwszy punkt.

Drugi punkt jest jeszcze fajniejszy. Kiedy moja żona Martynka rodziła mojego syna Mikołajka, okazało się, że pępowina owinęła mu się wokół szyi. Zawiązane naprędce konsylium lekarskie postanowiło, że damy radę bez cięcia. Konsylium działało w strasznych warunkach, baba wrzeszczy, chłop mdleje, położna walczy, ciemno, głośno. Wierzyłem i wierzę do dziś, że podjęli najlepszą możliwą decyzję, podyktowaną wyłącznie względami medycznymi i płynącą z ich doświadczenia.

Decyzja została podjęta, Mikołajek wyszedł na świat drogą standardową. Pępowina go lekko tylko poddusiła, więc nie zgarnął maksymalnej ilości punktów Apgar, ale nic mu się poważnego nie stało. Zawdzięczamy to jednak mistrzowskiej akcji w wykonaniu dwojga świetnych lekarzy i położnej-czarodziejki. Co by się jednak stało, gdybyśmy nie byli w tak dobrych rękach, a w dodatku na właścicielach owych rąk ciążyłaby presja finansowa? Chciałbym wierzyć, że szpitalna kasa nie wpłynęłaby na decyzję “ciąć czy nie ciąć”; chciałbym, ale zamiast na wierze wolę opierać się na wyobraźni. Ta zaś podpowiada mi, że spokojnie mógłby się zdarzyć przypadek, w którym przy szansach 50-50 argument o kasie byłby decydujący.

Ad. c): Ilość cesarskich cięć na świecie rośnie, zwłaszcza w bogatych krajach. Rośnie z prostego powodu — dla wygody rodzących kobiet. Śmiem przypuszczać, że opcja cesarki czy innego ograniczenia bólu porodu sprawia, że więcej kobiet decyduje się na dziecko. W szkole rodzenia, do której chodziliśmy, nie było oczywiście zdecydowanych na cesarkę, bo dla nich szkoła rodzenia to strata czasu. Za to na dziesięć kobiet uczęszczających na te zajęcia, jedna głośno deklarowała, że jeszcze na izbie przyjęć zażyczy sobie znieczulenia i pozwie szpital do sądu, jak jej tego nie zapewni. Znaczy, kobiety się boją…

No ale słowo “wygoda” może się odnosić wyłącznie do żyjącej i czującej istoty posiadającej własną godność, nie zaś do przedmiotu. Zaś dla Ciasnego idioty, który kieruje się w życiu zapisami z książeczki, z której cytatem rozpocząłem ten wpis, zwrot “wygoda rodzącej” to zapewne oksymoron.

Na marginesie: Azrael zaczerpnął swój wpis z informacji w “Dzienniku”. Tam też można przeczytać zdanie:

Z kolei dr Wojciech Puzyna, dyrektor warszawskiego Szpitala św. Zofii, w którym zdarzyły się głośne przypadki śmierci dziecka lub kalectwa na skutek niezastosowania cesarskiego cięcia, przyznaje: “Jest coraz więcej kobiet, które skarżą szpital, bo ich poród zakończył się urodzeniem niepełnosprawnego dziecka”.

Trochę to brzmi, jakby szpital św. Zofii był umieralnią. Otóż nie jest — jest to jedno z najlepszych miejsc do rodzenia dzieci w Warszawie. Obie moje latorośle tam właśnie przyszły na świat i mogę o tym szpitalu mówić wyłącznie w superlatywach. Na przykład wspomniane wyżej konsylium odbyło się za pomocą cicho rzucanych półsłówek i komend; moja żona musiała dowiedzieć się ode mnie po porodzie, że w ogóle coś się działo złego. Ekipa dwojga lekarzy i dwóch położnych debatujących nad tym, czy mój syn może się udusić, czy nie, przeprowadziła ową dyskusję tak dyskretnie, że Martynka nic nie zauważyła.

UFO

March 27th, 2007 20 comments

Śniło mi się, że mieszkałem w kraju, w którym wszyscy wierzyli w UFO.

ufo2.jpgWiara w UFO w moim narodzie przyjmowała różne formy, w zależności od wykształcenia i miejsca zamieszkania. Na wsiach dominowała doktryna, którą bardziej oświeceni wyznawcy nazywali “prostą i piękną ludową wiarą w zielone ludziki”. Sami zaś wierzyli w Szare Istoty i potrafili bronić swych przekonań, zadając trudne pytania w rodzaju “Jeśli w Roswell faktycznie rozbił się balon meteorologiczny, to dlaczego nie zgłosił się po niego żaden meteorolog?”. Moi wykształceni, wielkomiejscy przyjaciele twierdzili, że pociąga ich wyłącznie duchowy wymiar wiary w UFO, siła płynąca z przekonania, że nie jesteśmy sami w kosmosie. Jednak co weekend, jak reszta narodu, i oni biegali po łąkach z cynowymi talerzykami zawieszonymi na sznurkach, krzycząc Ziuuuuuuu! Ziuuuuuuuu!

Wszystkich zaś, i tych prostych, i tych mądrzejszych, łączyło przekonanie, że ufoludki stąpały kiedyś po Ziemi, po czym ludzkość zrobiła im coś, co sprawiło, że fru! uleciały do swoich rodziców na odległej planecie. Wierzyli też, że pewnego dnia powrócą, a wraz z ich ponownym zejściem nastanie powszechna szczęśliwość.

iwanttobelieve.gifOczywiście pejoratywnego określenia “ufoludki” używali tylko odszczepieńcy. Nie było ich wielu i zbytnio się nie wychylali; kwestionowanie wiary w UFO w moim kraju nie było mile widziane, zwłaszcza od kiedy nasz rodak został dożywotnim przewodniczącym Światowego Kongresu Ufologicznego. Starali się swój sceptycyzm ubierać w ładne sformułowania w stylu “nie zaznałem łaski wiary w kosmitów”. Kiedy któryś z nich chciał powiedzieć coś niesympatycznego o UFO, zazwyczaj używał skomplikowanych metafor dziwacznych paraleli. Niektórzy dla świętego spokoju z okazji ważniejszych rocznic przebiegali się nawet po trawie z talerzykiem.

Teoretycznie wiara w UFO była sprawą prywatną, a w Konstytucji mojego państwa zapisano rozdział państwa od ufologów. Jednak mimo to wiele ulic i placów nosiło imię Przewodniczącego ŚKU, pamięć porwanych przez UFO czciło się na akademiach państwowych, a moje dzieci miały w szkole jedną godzinę ufologii tygodniowo. Mogły zamiast tego iść na lekcję astrofizyki, ale o specjalistów w tej dziedzinie było ciężko, więc zajęcia zazwyczaj prowadził pan od wuefu, a czasem nawet ufolog.

ufo.jpgLudzie zamieszkujący sąsiednie kraje troszkę się z nas podśmiewali — u nich istnienie UFO było od dawna kwestionowane przez ogół, a ufologów nikt nie traktował poważnie. Mieszkańcom mojego państwa coś takiego nie mieściło się w głowach — u nas w UFO wierzono od pokoleń, była to wiara naszych praojców, cementująca naród w trudnych chwilach.

Owe kpiny tylko wzmocniły naszą wiarę, nauczyły nas być z niej dumnymi. Biegaliśmy z talerzykami, studiowaliśmy księgi spisane przez tych, co dostąpili łaski pobytu na pokładzie latającego spodka, wyznawaliśmy zapisane w księgach wartości. Pewnego dnia przyleci UFO i uniesie nas hen, daleko na odległą planetę, a my będziemy przez lufciki statku kosmicznego patrzeć, jak nasi sąsiedzi mają się z pyszna.

Foto: randi.org, markjamesmurphy (fark.com), sheilajoynes.com

Tajna broń Pokolenia JP2…

March 21st, 2007 8 comments

…to animowane gify.

101.gif

Na dole strony jest dużo linków do znajomych. Boję się w nie klikać, ale nie mogę przestać.

Bezradni Ciaśni, czyli doktryna w praktyce

February 24th, 2007 8 comments

Bloger Roku napisał tekst o sparaliżowanym Januszu Świtaju, który prosi o możliwość odejścia z tego łez padołu. Post jest tak kuriozalny, że nie wiem, który kąsek wybrać do zacytowania, proponuję więc przejść się po linku i przeczytać najpierw cały tekst Galby, a potem wrócić i dowiedzieć się, co mam na ten temat do powiedzenia.

Galba dochodzi do wniosku, że to my, społeczeństwo, chcemy “zabić kalekę”, bo nie pasuje nam do naszego idealnego świata. Przy okazji bredzi o blondynkach i pieskach jako o reprezentantach owej wizji rzeczywistości, którą Świtaj nam swoim widokiem psuje.

Dla mnie sytuacja Świtaja jest przerażająca. Sądząc po jego stronie internetowej, to inteligentny i wrażliwy facet, który wiele rzeczy sobie przemyślał i poukładał. Jednocześnie od 14 lat nie jest w stanie samodzielnie oddychać, a teksty na stronę wklepuje stukając w klawiaturę rysikiem trzymanym w zębach. Postawienie się w jego sytuacji przyprawia mnie o ciarki. Skąd wiem? Bo spróbowałem sobie to wyobrazić. Co bym zrobił? Czy chciałbym umrzeć? Kogo poprosić o odłączenie aparatury?

Galbie takie pytania najwyraźniej są obce — w całym jego tekście nie ma słowa współczucia dla Świtaja, jest natomiast absurdalne oskarżenie społeczeństwa o chęć mordu. I to jest jedna metoda wybrnięcia z sytuacji, w której fakty przeczą doktrynie — pominąć fakty milczeniem, nie przejąć się tematem dyskusji, który brzmi “facet chce umrzeć, co z tym zrobić?”, a zająć się powtarzaniem oklepanych bajek o Holandii i cywilizacji śmierci.

A zatem metoda pierwsza: “Nieważne, że chce umrzeć, ważne, że społeczeństwo chce go zabić”.

Druga metoda pojawia się w komentarzu pod postem, autorstwa niejakiego Bywalca, który to komentarz pozwolę sobie tu zacytować:

Z drugiej jednak strony nie rozczulaj się zbytnio w dalszych komentarzach, bo nie poruszyłeś kwestii najistotniejszej w tym konkretnym przypadku. Ten niedoszły motocyklowy dawca nerek łącznie z rodzicami płaci od wielu lat za bezdenną głupotę młodości, a my również do niej dopłacamy ze wspólnej kasy. Ten głupek w wypadku utracił władzę nad członkami, ale główka mu nadal nieźle pracuje i czerpie “dobre” pomysły z internetu. On wie, że medycyna galopuje w kierunku odtwarzania komórkami macierzystymi jego zniszczonego rdzenia kręgowego i warto czekać zachowując swe życie. Problem jest w tym, że odebrano mu część usług opiekuńczych, co dodaje pracy i zgryzot starzejącym się rodzicom. Nagłośnienie sprawy na zasadzie skandalu daje temu cwanemu głupkowi szansę na sławę i poprawę obsługi opiekuńczej dla całej rodziny, a może i nabijanie kasy.

Czyli jeśli fakty przeczą doktrynie, to z pewnością żadne z nich fakty, a bzdury, bicie piany. A jak się tę pianę zrzuci, zobaczymy prawdziwe oblicze Świtaja: “Nie chce umrzeć, to podpucha — chce być sławny i zarobić dużo kasy na frajerach”.

Mam szczerą nadzieję, że oba te głosy — Galby i jego komentatora — są wyrazem tytułowej bezradności ludzi podążających za dogmatami w obliczu ludzkiej tragedii podważającej owe dogmaty. To jest opcja optymistyczna. Opcja pesymistyczna zakłada, że świat jest pełen głupich, podłych, zimnych skurwysynów i niektórzy z nich mają dostęp do internetu.

Na marginesie: Galba, chyba byli agenci WSI próbują ci w zemście rozbić bloga, podszywając się pod twoich fanów. Nie sądzę, żeby zdrowy prawicowy katolicki młodzianek był w stanie pisać:

Mandaryna, ty zatkana ruro i pogieta szprycho, zapytaj sie swej matki czemu cie nie wyskrobala i teraz musisz wluczyc sie po blogach i belkotac prezentujac ptasi mozdzek. Czytac projekty obroncow zycia nalezy znacznie wolniej i ze zrozumieniem.

…albo:

Kuman, widze ze jestes niekumaty tuman, to podaj mi adres zebym mogl cie zalatwic, zebys sie nie meczyl, ty chodzaca obrazo czlowieczenstwa.

Musi agenci.