Archive

Posts Tagged ‘kurioza religijne’

Molesta

February 14th, 2007 4 comments

jc1.jpgW tym roku do Oscara w kategorii “pełnometrażowy film dokumentalny” nominowany jest niezwykły “Jesus Camp”, opowiadający o letnim obozie dla dzieci amerykańskich fundamentalistycznych chrześcijan. Pisał już o nim Uenifeu. U niego znajdziecie linki, pod którymi można ów film obejrzeć — zdaje się w jakimś strasznym formacie typu flash video.

Ostrzegam jednak: być może nie chcecie tego oglądać. Może lepiej najpierw przeczytajcie, co mam do powiedzenia. Nie jest to film dla każdego.

becky.jpgObozy letnie dla dzieci ewangelików (czy też raczej dzieci-ewangelików, o czym za chwilę) prowadzi sympatyczna grubawa pani pastor Becky Fischer. Widać, że wierzy żarliwie; modli się przy każdej okazji, nawet podczas przygotowań technicznych — “Żadnych problemów z mikrofonami, w imię Jezusa”.

Pani Becky robi miłe wrażenie, czasami tylko chlapnie zdaniem, które pokazuje jej prawdziwą naturę.

Demokracja zniszczy sama siebie.

Patrzę na ten chory, stary świat i mówię “Boże, zabierz mnie stąd”.

Becky doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co robi. W wywiadzie radiowym mówi otwarcie, że czym dziecko nasiąknie w wieku ośmiu lat, takie będzie przez całe życie. Becky jest gąbką, która je nasączy.

bush.jpgNa obozie jest ogólnie wesoło. Dzieci modlą się, tańczą i śpiewają w wyczerpujących sesjach, na widok których każdy ekspert od prania mózgów uśmiechnie się szeroko i zakrzyknie “Alleluja!”. Wysłuchują wykładów o aborcji, tłuką młotkami kubki symbolizujące ziemski rząd, a nawet — nie żartuję — oddają cześć podobiznie George’a Busha z tektury. Wszystko w rytm muzyki umiejętnie podkreślającej słowa prowadzących, którzy indoktrynują dzieci przy użyciu technik, które znałem dotąd wyłącznie z badań Dominikańskiego Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach. Tworzenie wspólnoty polega też na odcinaniu od świata zewnętrznego i rówieśników o innych poglądach — aż 75 procent dzieci, które zaliczają obowiązkową edukację eksternistycznie, ucząc się w domach, to dzieci fundamentalistycznych chrześcijan. “Jesus Camp” zahacza o ten temat, pokazując np. fragmenty filmów edukacyjnych o Wielkim Wybuchu (w odpowiednim ujęciu, rzecz jasna) czy podręcznik pod tytułem “Kreacjonizm i fizyka”.

Dziwne uczucie ogarnia człowieka, gdy widzi siedmiolatkę rozdającą broszury religijne przypadkowym osobom w kręgielni, dziewięciolatka wygłaszającego kazanie albo knypka, który mówi “Kiedy spotykam się z niewiernymi, coś mi nie gra, moja dusza mówi fuj“… Dzieci zachowują się trochę jak roboty, wybuchy nakręconego entuzjazmu mieszają się z zawstydzeniem i przestraszonymi spojrzeniami. Granica między zachowaniem zgodnym z oczekiwaniami rodziców a własnym przekonaniem została zatarta i pozostaje tylko mieć nadzieję, że nastoletnia eksplozja hormonów wymiecie im te makabryczne wkręty z mózgów.

haggard.jpgW filmie pojawia się pastor Ted Haggard. Nie jest to zwykły pastor — jego kościół to tzw. megakościół, czyli gigantyczna hala z systemem nagłośnieniowym lepszym niż w Spodku, wielkimi telebimami, zespołem rockowym i kilkudziesięcioosobowym chórem. Haggard jest przewodniczącym Krajowego Stowarzyszenia Ewangelików (reprezentującego 30 milionów chrześcijan) i twierdzi, że co poniedziałek rozmawia z Bushem i jego doradcami. Właściwszy byłby czas przeszły — już po premierze filmu wydało się, że Ted ma homoseksualnego kochanka, który mu tanio załatwia zajebistą amfę. W scenie, z której pochodzi zdjęcie obok, nachyla się do kamery po wygłoszeniu płomiennego kazania o homoseksualizmie i mówi:

Wiem, co robiłeś ostatniej nocy. Jeśli przyślesz mi 1000 dolarów, nic nie powiem twojej żonie.

Są sceny, które przywracają nadzieję — po wykładzie o Harrym Potterze (“wedle praw Starego Testamentu powinien zostać ukamienowany”) dzieciak z rozbitej rodziny mówi “W domu nie oglądam Harry’ego Pottera”. Po czym rozpromienia się i dodaje “Ale za to oglądam go, kiedy mieszkam u taty”. W większości jednak to przygnębiające studium indoktrynacji i gwałtu na bezbronnych istotach.

jc2.jpgWłaśnie, gwałtu. Powiem wam teraz, bracia i siostry, dlaczego być może nie chcecie oglądać tego filmu. W moich młodych latach szperałem trochę po sieci, szukając dla taniej rozrywki zdjęć budzących ogólną odrazę. Ogrish, bukkake, goatse i podobne. Zahaczyłem też o stronę NAMBLA, czyli jedynej (chyba) na świecie legalnej organizacji pedofilskiej. Okładki ich biuletynów to mój jedyny kontakt z dziecięcą pornografią, skądinąd w wersji bardzo soft-core. Nie wiem, jak wygląda prawdziwe kid porno, ale jeśli w molestowaniu dzieci pominąć aspekt cielesny i skoncentrować się na zdobywaniu władzy nad dzieckiem przez molestatora, łamaniu jego kręgosłupa, to ja już chyba mogę się domyślać, jak wygląda taka pornografia i jaki wstyd i gniew może wywołać u normalnego człowieka.

Blog Narodowca

January 12th, 2007 5 comments

Znalazłem w sieci bloga o tytule “Bóg, Honor, Ojczyzna”. Zajrzyjcie tam, proszę, poczytajcie sobie trochę, a potem wróćcie tutaj i odpowiedzcie na pytanie: czy on tak na serio, czy też robi sobie jaja?

Jaja sobie robi.

Ale na pewno? Na stówę? Na bank?

No, na bank to nie, nie?

Niby go zdradza ten tekst o publicznej zbiórce pieniędzy na wykupienie fabryki Skody (“Dalszym etapem tego procesu byłaby oczywiście zmiana nazwy Skody, bo nie dość, że głupio brzmi to nic nie znaczy i jej nazwa musiałaby promować polski geniusz w świecie”). No ale pomyślcie: czy ten tekst nie mógłby się znaleźć na blogu Wierzejskiego?

Sądząc po komentarzach, nie każdy łapie ironię (ja, będąc osobą bardzo inteligentną, złapałem ją przy czytaniu już drugiego wpisu). Autor po prostu nie lokuje się ze swoim poglądami zbyt daleko od wulkanów w rodzaju Wierzejskiego czy Masina.

Gdyby nagrody Nobla nie były przyznawane przez masonów i żydów to ksiądz Prałat dostawałby ją każdego roku.

Zakończę cytatem nawiązującym do toczącej się poniżej dyskusji na temat produktów firmy Apple:

W przyszłości moglibyśmy mieć nasz własny koncern na miarę być może Appla czy Microsoftu.
Czas też stworzyć polską przezglądarkę internetową która zabrałaby część rynku InternetExplorerowi.
Jej nazwa mogłaby być np. Polonez.
Polonez browser.

Penn & Teller ;)

January 7th, 2007 16 comments

Penn i Teller to dwaj iluzjoniści z Las Vegas, ateiści i libertarianie, którzy mają w TV swój program o nazwie “Penn & Teller Bullshit!”. Chlaszczą w nim wszystkie mity, od wody butelkowanej, przez biblię, po organizacje broniące praw zwierząt. 2 maja 2005 telewizja Showtime wyemitowała odcinek poświęcony świętości rodziny, a będący próbą udowodnienia tezy, że idealna rodzina mama+tata+2 brzdące tak naprawdę nigdy nie istniała w historii człowieka. W pewnym momencie zahaczyli o katolicyzm i przez ekran przejechał taki napis:

penn1.jpg

penn2.jpg

penn3.jpg

Szybka prasówka

December 15th, 2006 7 comments

Bardzo ciężko pracuję ostatnio i nie mam czasu ani ochoty mościć się z popcornem w fotelu i oglądać zapasy w kisielu z udziałem nowych polskich elit politycznych. Dziś mam dzień wytchnienia, wyspałem się nieco, przyszedłem później do pracy i zasiadłem do lektury porannej prasy. I bach:

  • Najpierw relacja byłego radnego Samoobrony, jak to pijany Lepper turlał się po łóżku, usiłując zatrzymać dwie młode działaczki swojej partii i pohukiwał przy tym: “No jak to? Z wodzem nie zostaniecie?”.
  • Potem informacja, że ocena z religii będzie wliczana do średniej na świadectwie, co skłania do zainteresowania rozwiązaniami prawnymi regulującymi edukację dziecka w domu
  • A na koniec: Jerzy Targalski, wiceprezes Polskiego Radia, skasował audycje w języku esperanto, które kosztowały radio publiczne cztery tysiące złotych miesięcznie. Esperanto poleciało, bo jego twórca był “obywatelem polskim narodowości żydowskiej”, Izrael takich audycji nie nadaje, więc niby dlaczego miałaby Polska?

Czyli wciąż daleko do mojego idealnego świata, w którym molestatorów czeka chemiczna kastracja, na świadectwie występuje ocena z esperanto, a religie skasowano.

Prasówka

November 13th, 2006 1 comment

Liga ma dziś realną władzę. Płynie ona nie z poparcia społecznego, lecz z kalkulacji braci Kaczyńskich i z genialnego odkrycia, że istnieją trzy słowa, którymi można dziś skutecznie zaszantażować niemal cały parlament i znaczną część opinii publicznej. Te słowa to: Jan, Paweł i Drugi.

Proszę sobie poczytać, póki wisi i póki można takie rzeczy pisać bezkarnie.

Swoją drogą, makabryczne zdjęcie towarzyszące artykułowi można podpisać “Wicepremier Giertych częstuje się ciasteczkiem”.