Memy
Historia z gejowskim Tinky Winky w wykonaniu Ewy Sowińskiej okazała się nieco nadmuchana. Okazało się, że to dowcipny dziennikarz “Wprost” sformułował pytanie w taki sposób, że pani Rzecznik, chcąc być wierna ideałom Sierpnia, musiała wyrazić zaniepokojenie pederastycznymi treściami w bajce dla dzieci. Pani Rzecznik wyjaśnia to w liście do swojego norweskiego odpowiednika — polecam jego lekturę, jeśli chcecie zobaczyć straszliwe LPR-owskie babiszcze krztuszące słowa “każdy człowiek, bez względu na wiek i orientację seksualną, posiada niezbywalne prawa człowieka i jednakowo zasługuje na szacunek” oraz biorące promocję homoseksualizmu w lekceważący cudzysłów. I jest to ta sama osoba, która w tym samym wywiadzie rzuciła tekstem miesiąca (przynajmniej według mnie i Oliveiry):
– A jeśli nauczyciel zaprosi na lekcję przedstawiciela organizacji gejowskiej?
– Nie ma takiej potrzeby. To jest zaognianie problemu. Szacunek to jedno, a agitacja to drugie. Jest szkodliwa dla dziecka.
– Co to znaczy agitacja?
– To mogą być bardzo subtelne sygnały. Na przykład taka osoba może przyjść na lekcję ekstrawagancko ubrana, a młodzieży może się to spodobać. Z pozoru nic złego się nie dzieje, a jednak jakiejś formy promocji homoseksualizmu można się tu dopatrzyć.
W każdym razie mem o Sowińskiej walczącej z gejami w bajkach poszedł w świat i się utrwala. Trochę to niedobrze, bo — jak śpiewa chór rządzących — “najważniejsza jest prawda”. Jednak z drugiej strony w dzisiejszych czasach bzdetów rozpropagowywanych przez prawicowców jest więcej niż tych lewicowego autorstwa.
Weźmy taką Holandię na przykład. Ostatnio przekroczono tam kolejny (który to już?) Rubikon demoralizacji, rozpasania oraz upadku cywilizacyjnego — w emitowanym przez ichniejszą telewizję reality show zwycięzca wygrywał ludzką nerkę. Owa nerka była mu nie po nic, gdyż wszyscy uczestnicy zabawy byli chorzy i bez przeszczepu czeka ich przykucie do maszyny dializującej. Różne prawicowe siurki ucieszyły się, że mają kolejny dowód na słuszność obrony naszego błotnistego grajdoła przed miazmatami, a tu bęc! okazało się, że cała sprawa była mistyfikacją w szczytnym celu, mającą zwrócić uwagę Holendrów na fakt, że ich kraj jest na szarym końcu Europy, jeśli chodzi o liczbę dawców. “Dawczyni” była aktorką, zawodnicy byli naprawdę chorzy. Minie parę miesięcy, większość o sprawie zapomni, a potem w dyskusji na forum Onetu przeczytacie, że w Holandii gra się w TV o nerki. Być może zaraz obok informacji, że w szkockich szpitalach nie wolno mówić przy dzieciach “mama” i “tata”.
BTW, ponoć guru LPR i Wierzejskiego osobiście, profesor filozofii Bogdan Bogusław Wolniewicz uważa transplantacje narządów za współczesny kanibalizm. Ale może to tylko jeszcze jeden mem.