Nie będzie o polityce, bo historia z panią Beger i taśmami TVN mnie mija — wiadomo od dawna, że tak się robi koalicje i wiadomo, że partia krocząca pod hasłami odnowy moralnej i budowy lepszej Polski te hasła ma wyłącznie na sztandarach. Ja o czymś innym.
Gdy urodziło mi się pierwsze dziecko, poczułem, że oto w zasadzie po raz pierwszy w swoim dorosłym życiu staję się kompletnie bezbronnym targetem reklamowym. Nie mam doświadczenia w rodzicielstwie, czuję niezwykłą emocjonalną więź z Hanią i chciałbym dla mnie jak najlepiej — czyli, krótko mówiąc, dla marketoidów jestem łosiem w świetle reflektora, podczas gdy oni stoją metr ode mnie i mierzą do mnie z armaty.
Oprócz tego wkroczyłem w zupełnie nowy świat, w którym często w gardle rosła mi emocjonalna gula, jak, nie przymierzając, głupiej babie od tanich romansów. Krzywda dziejąca się dziecku zaczęła indukować we mnie ogromny smutek i chęć zemsty, a byle bachor zagubiony w centrum handlowym i drący się MAMA! miał zagwarantowaną moją natychmiastową pomoc.
A teraz znalazłem w Internecie coś, od czego gula skoczyła mi straszliwie i co oglądam z jakąś autodestrukcyjną, masochistyczną fascynacją. Jak chcecie, to też zobaczcie.
Moja Hania zdała dziś obowiązkowy test dwulatka w przychodni. Nie wiem, na jaką ocenę, bo nie poszedłem, wychodząc z założenia, że im prędzej pisklę z gniazdka wyfrunie i się usamodzielni, tym lepiej.
Poza tym egzamin był żenujący. Pani pyta, czy dziecko już mówi Mama, daj, a Hania na to: A co to za laleczka? Mogę zobaczyć? Na pytanie, czy robi do nocnika, Hania odpowiedziała, wykazując się znakomitym timingiem, że chce do ubikacji.
Mama, daj. Phi. Moje dziecko potrafi powiedzieć Luca Brasi śpi z rybami!
W ten weekend zamieniliśmy się w archetypalną polską rodzinę, dokładnie taką komórkę społeczną, jakiej bronią pisiarze i elpeerowcy. Moje starsze dziecko przeżyło regres nocnikowy i regularnie srało pod siebie, moje młodsze głównie wyło, darło się i nie chciało spać, co uczyniło moją małżonkę zmęczoną, niewyspaną i rozdrażnioną, a ja się strasznie napierdoliłem w sobotę, więc całą niedzielę miałem monstrualnego kaca. Gdybyśmy jeszcze tylko chodzili do kościoła i byli bezrobotni, to by nas normalnie można było oprawić w ramki.
Wczoraj zostawiłem starą z bachorami na Mazurach i śmigłem do Warszawy. Mam urlop od rodziny i jest zajebiście. Tzn. było, przez jakieś trzy kwadranse od wejścia do domu.
Teraz się snuję po kątach i nie mogę sobie znaleźć miejsca. Pojechałem do starych, umyłem samochód, obejrzałem parę Daily Shows w kompie. I jajco. Jest źle.
Się okazuje, że to zapieprzanie, wysadzanie, podcieranie i pilnowanie, będąc męczącym i momentami irytującym, jest jednocześnie czymś, co nadaje sens.
Se zjem trochę ziemniaków z piekarnika. Na pewno mi się poprawi.
Hania układa sobie klocki Duplo. Konstrukcja się wali. Hania wzdycha, milczy chwilę, po czym mówi:
“Kurwa”.
Tylko czekać, aż odpali taki numer u babci. Ale będzie uciecha.