Będę chwalił

June 19th, 2006 4 comments

Normalnie dwie dziwne rzeczy mi się zdarzyły. Akurat obie związane z samochodem, czyli tematem ogólnie dla mnie nowym. Więc pytam: to zawsze tak?

Pierwsza rzecz, co mnie spotkała: postanowiłem sobie założyć radio (ZUS sypnął groszem, do nóżek biurwom padam). Pojechałem do takiego Centrum Car Hi-Fi na Bokserskiej, co to, sądząc po rzeczach, które montowali podczas mojej wizyty, najlepiej się sprawdza, jak się im przyniesie dziesięć razy więcej kasy niż ja. A pan właściciel, taki młody inteligencik, mimo nawału roboty i informacji, że u nich trza się umawiać cztery dni wcześniej, wcisnął mnie jakoś na piątą, został po godzinach, udzielił fachowej porady, posadził w pokoiku, piciu dał, toaletkę wskazał. I nie wyruchał mnie ani sprzętowo, ani kasiorowo, bo sprawdziłem w necie wcześniej to i owo, więc wiem, że nie kłamał, a zapłaciłem o 550 złotych mniej niż mu powiedziałem, że mam przy sobie. I mam taki system audio, że siadać proszę, w sensie radio z gałką i głośniczki oddzielnie na basy, a oddzielnie na soprany, na wysokości uszu. Nosz kurde.

Druga rzecz śmieszna: oddałem dziś autko do warśtatu, bo coś mi huczało w prawym kole i przeszkadzało rozkoszować się muzyczką z mojego nowego radia. A wczoraj u starych umyłem samochód, było dużo pucu pucu i chlastu chlastu. Dziś rano wsiadam, żeby zawieźć autko do doktora, a tu patrzę, normalnie, gówno na drzwiach, sądząć po rozmiarach conajmniej orle. Powiedziałem brzydkie słowo na “kurwa” i oddałem samochód mechanikom. Wracam po paru godzinach, płacę, odbieram, chcę otworzyć te zasrane drzwi, a tu zaraz, wcale nie są zasrane. Może te drugie były? Ale nie. Normalnie wytarli podczas reperacji zawieszenia, twardziele.

No i co, to zawsze tak? Coś się zmienia w tym kraju? E?

Tags:

Marsz dla Życia i Rodziny

June 18th, 2006 2 comments

Kurde, coś mnie ominęło. Moje ulubione stowarzyszenie o tej długiej nazwie kończącej się na “Skargi” zorganizowało 4 czerwca w moim mieście marsz o tytule jak w tytule. Mają stronę, z której możecie pobrać hymn marszu.
Marsz był za rodziną i życiem, a przeciw dewiacjom i aborcjom. Udział wzięli Ptak z Muppetów oraz jego flying sidekick znany jako Pan Duże WuWu. Ciężko natomiast stwierdzić, ile osób maszerowało razem z nimi. Organizatorzy mówią o dwóch tysiącach, TVP o kilkuset, “Rzeczpospolita” o dwustu.

Całość uświetnił koncert na placu Teatralnym, gdzie konferansjerkę odstawiał Darek Malejonek, a śpiewała Justyna Steczkowska. Daleką drogę pani przeszła, pani Justyno — ostatnio widziałem panią na tych wykręconych imieninach w stylu sado-maso w norze dla bajkerów na ulicy Bema, a tu proszę, marsz dla życia i rodziny.

Cele marszu? Proszę…

Marsz jest manifestacją przywiązania do wartości rodzinnych i poszanowania życia każdej osoby, od poczęcia do naturalnej śmierci. Idea imprezy nabiera szczególnej aktualności wobec zagrożenia, jakie dla praw człowieka, rodziny i społeczeństwa stanowi kultura śmierci. (…) Marsz to również afirmacja podstawowego prawa do życia – gwarancji poszanowania pozostałych praw człowieka. W poczuciu odpowiedzialności i miłości bliźniego, domagamy się pełnej ochrony życia. Apelujemy o zaprzestanie skrajnej formy dyskryminacji, jaką jest dopuszczana przez polskie prawo aborcja osób z powodu ich niepełnosprawności, czy okoliczności poczęcia. Marsz dla Życia i Rodziny jest inicjatywą organizacji pozarządowych Fundacji Pro oraz Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi. Do udziału zaproszone są wszystkie osoby i organizacje pozytywnie nastawione do idei praw człowieka, przyjazne życiu i rodzinie.

Jeżeli dobrze się odnajduję w tym gąszczu pozytywnych i ciepłych słów, organizatorom marszu chodzi o wezwanie do zakazu aborcji w każdym przypadku, również wtedy, gdy np. zgwałcił cię twój tata. Ale, mimo bulgotu wzbierającego mi w gardle, okazuję zrozumienie i szacunek dla idei. W świecie, do którego zaprowadzić nas chcą kontrrewolucjoniści ze Stowarzyszenia im. Piotra Skargi, przywiązanym do wartości rodzinnych, szanującym prawa człowieka i przyjaznym życiu i rodzinie takie akty jak gwałcenie przez tatę po prostu się nie mogą zdarzać. To część świata kultury śmierci. I nie mówmy o tym, bo to smutne. Mówmy o tych ślicznych różowych bobaskach.

Życie bez dzieci

June 18th, 2006 2 comments

Wczoraj zostawiłem starą z bachorami na Mazurach i śmigłem do Warszawy. Mam urlop od rodziny i jest zajebiście. Tzn. było, przez jakieś trzy kwadranse od wejścia do domu.

Teraz się snuję po kątach i nie mogę sobie znaleźć miejsca. Pojechałem do starych, umyłem samochód, obejrzałem parę Daily Shows w kompie. I jajco. Jest źle.

Się okazuje, że to zapieprzanie, wysadzanie, podcieranie i pilnowanie, będąc męczącym i momentami irytującym, jest jednocześnie czymś, co nadaje sens.

Se zjem trochę ziemniaków z piekarnika. Na pewno mi się poprawi.

Tags:

Google

June 15th, 2006 2 comments

Mam ci tu ja taki automacik statystyczny, który pokazuje, skąd do mnie goście przychodzą. Otóż okazuje się, że mój blog wyskakuje w Google na ósmym miejscu po wpisaniu hasła “dlaczego ja śmierdzę”. I ktoś takie zapytanie Googlowi zadał i z odpowiedzi przeklikał się na mój blog.

Drogi czytelniku, mam nadzieję, że porady zawarte w moim skromnym blogu pomogły ci nie śmierdzieć, a przynajmniej uzmysłowiły powody śmierdzenia.

Tags:

Zemsta jest rozkoszą bogów

June 15th, 2006 1 comment

Poszedłem do Michaela i Werki, żeby w kulturalnej atmosferze, maczając skrzydełka kurczęce w The Bomb, obejrzeć, jak nasi dostają bezlitośnie w dupę od Niemców. Obejrzeliśmy pierwszą połowę i wyszliśmy na balkon na papierosa. Z bloków naprzeciwko bydło wyło, kurwiło, pytało kto wygra mecz i budziło dzieciątka, w tym moje, śpiące dwa piętra pode mną (wiem, bo małżonka przysłała mi sms-a z desperackim pytaniem, czy nie mógłbym zadzwonić po Straż Miejską). Bydło nawoływało się z balkonów, śpiewało wspólne piosenki, a wszystko to tym charakterystycznym barytonem, którego nie da się pomylić z niczym, a który jest stałą oprawą meczów, marszów wolności i tradycji oraz płyt hiphopowych z bloków.

I wtedy na całym osiedlu wysiadła kablówka.

Bydło zamarło i ucichło, zdezorientowane. Ktoś zaintonował pieśń Jebać kablówkę, na melodię znanego standardu Zawsze i wszędzie policja jebana będzie, ale tłum nie podchwycił. Kolega Michael się wkurwił: I wanna watch the fucking game! A ja celebrowałem swoje wielkie święto i wizualizowałem sobie kolesia podobnego do mnie, który jest technikiem w UPC, ma właśnie dyżur i dzwoni do niego żona: Kochanie, bydło się drze za oknami i dzieci budzi. Możesz coś zrobić? A koleś kontempluje wtyczkę i odpowiada: A wiesz, mogę…

Ponieważ nasza reprezentacja dodatkowo ten mecz przegrała, ta noc była dużo cichsza od nocy po klęsce z Ekwadorem, gdy to grupa kibiców pod moimi oknami darła mordy Nic się nie stało, rodacy, nic się nie stało, znowu na tę samą melodię piosneczki o policji.

A macie, szmaty.

Tags: