Obywatelska pomoc w weryfikacji dziennikarskiej

June 30th, 2014 285 comments

W poczytnym tygodniku „Wprost” Izabela Smolińska napisała tekst o szczepieniach. Artykuł tak się spodobał w redakcji, że wypuściła go w sieć po trzykroć: w marcu, w maju i trzy dni temu. Wcześniej chodził pod tytułem: „Czy szczepionki zabijają polskie dzieci?”, teraz ma nowy: „Dzieci umierają w Polsce po szczepionkach? Sprawa w prokuraturze” (rzecz jest najwyraźniej rozwojowa).

No i nie wiem, co teraz napisać. Bo z jednej strony obiecuję sobie od dawna, że będę w notkach bardziej rzeczowy, a mniej zgryźliwy, ale z drugiej strony ten artykuł jest naprawdę kuriozalny. Do tego stopnia, że pozwoliłem sobie napisać maila do jego autorki z pytaniem, dlaczego nie zweryfikowała informacji, które dostarczyło jej stowarzyszenie STOP NOP. Izabela Smolińska odpisała, że informacje weryfikuje, bo to podstawa pracy dziennikarskiej, a artykuł nie powstał w oparciu o informacje pochodzące tylko i wyłącznie ze STOP NOP.

I to drugie to pewnie prawda, bo tekst zawiera opowieści rodziców twierdzących, że ich dzieci rozchorowały się po szczepieniach. Tu nie wątpię w to, że Izabela Smolińska wykonała swój reporterski obowiązek. Natomiast część merytoryczna tekstu wygląda jak żywcem przepisana z materiałów propagandowych stowarzyszenia STOP NOP.

Rzeczniczka STOP NOP Justyna Socha pojawia się już w drugim akapicie, zapewniając: „Nie walczymy ze szczepieniami jako takimi (…) Sprzeciwiamy się przede wszystkim szczepionkom skojarzonym”. To pierwsze kłamstwo, którego Izabela Smolińska nie zweryfikowała. A wystarczyło wejść na Fejsa: tego samego dnia, w którym po raz trzeci „Wprost” puściło tekst o szczepionkach, na fanpage’u STOP NOP pojawił się link do artykułu w „serwisie ludzi świadomych” Humomundo.pl, w którym kwestionuje się praktycznie wszystkie szczepienia, włącznie z tymi przeciw czarnej ospie. Dzień wcześniej STOP NOP podał linki do wszystkich prowadzonych obecnie przez stowarzyszenie akcji zbierania podpisów pod petycjami. W jednej z nich cel stowarzyszenia określony jest zupełnie inaczej: „Występujemy w imieniu rodziców, którzy do tej pory musieli samotnie bronić się przed represjami ze strony bezdusznych urzędów w obronie praw do nietykalności cielesnej swoich dzieci oraz do samostanowienia i wolności wyboru”. Dalej STOP NOP żąda „wprowadzenia jasnych zapisów w dokumentach prawnych, respektujących prawo rodziców do odmowy szczepienia swoich dzieci”. W innej petycji STOP NOP toczy walkę z zupełnie nieskojarzoną szczepionką przeciw wirusowi brodawczaka, podawaną nastolatkom. Chyba przyzna pani, pani Izabelo, że Justyna Socha nieco panią oszukała?

Drugi rozdział artykułu zaczyna się mocno:

Bezpośrednim impulsem zbiorowego pójścia rodziców do prokuratury była śmierć sześciomiesięcznej Basi z Kutna, która dostała szczepionkę skojarzoną na sześć różnych chorób. Takich drastycznych historii jest — według działaczy stowarzyszenia — znacznie więcej.

I to wszystkie fakty na temat śmierci Basi z Kutna. Dostała szczepionkę i umarła, a czytelnik dowiaduje się, że to niejedyna śmiertelna ofiara szczepień. Czy dziecko faktycznie umarło od szczepionki? Portal Medycyna Praktyczna pisze, że Basia zmarła na zapalenie płuc, a choć szczepiona była z objawiami lekkiej infekcji oddechowej, to niemożliwe jest, aby szczepienie „przeciążyło” układ odpornościowy dziecka. Od szczepienia w takiej sytuacji odstępuje się nie ze względu na wpływ na stan zdrowia dziecka — bo takiego wpływu ono mieć nie będzie — tylko ze względu na obniżenie skuteczności szczepienia. Tak twierdzi immunolog prof. Janusz Marcinkiewicz z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezes Polskiego Towarzystwa Immunologii Doświadczalnej i Klinicznej. Dr n. med. Jacek Mrukowicz, zastępca przewodniczącego Polskiego Towarzystwa Wakcynologii i redaktor naczelny czasopisma „Medycyna Praktyczna Szczepienia”, dodaje:

To co się stało w Kutnie, nie pasuje do żadnych potwierdzonych w badaniach naukowych odczynów, które ta szczepionka może wywołać. Taka indywidualna reakcja tego dziecka na szczepienie, której by do tej pory nie wykryto w dobrze funkcjonujących systemach nadzoru nad bezpieczeństwem szczepień w wielu innych krajach, choćby skandynawskich lub w Wielkiej Brytanii, jest bardzo mało prawdopodobna. Bardzo współczuję rodzicom małej Basi, to tragiczna sytuacja i nie dziwię się, że poszukują przyczyny tragedii.

Dlaczego Izabela Smolińska nie dotarła do tych specjalistów z próbą weryfikacji opowieści STOP NOP o szczepionce skojarzonej zabijającej polskie dzieci?

No a kolejny rozdział artykułu we „Wprost” nosi tytuł „Tajemnica autyzmu”…

Nawet nie musiałem wpisywać tekstów, już ktoś wcześniej wpadł na ten sam pomysł.

Nawet nie musiałem wpisywać tekstów, już ktoś wcześniej wpadł na ten sam pomysł.

W Stop NOP działa wielu rodziców, którzy twierdzą, że w wyniku powikłań poszczepiennych ich dzieci cierpią na autyzm. Jego związki ze szczepionką są szczególnie trudne do udowodnienia. Bo zaburzenie pojawia się nawet po kilku latach. Tymczasem aby jakiś objaw można było zakwalifikować jako niepożądany odczyn poszczepienny, musi być stwierdzony najdalej cztery tygodnie po szczepieniu.

To jest chyba najważniejszy argument STOP NOP, którego Izabela Smolińska nie zweryfikowała. Chętnie pomogę. Nie, związki autyzmu ze szczepionką nie są dlatego szczególnie trudne do udowodnienia, ponieważ zaburzenie pojawia się dużo później. Są szczególnie trudne do udowodnienia, ponieważ kolejne badania, kolejne meta-analizy na milionach pacjentów, kolejne postępowania sprawdzające takiego związku nie znajdują. I nie, autyzm nie pojawia się po kilku latach, po kilku latach może co najwyżej pojawić się diagnoza: w legendarnej sprawie Michelle Cedillo, mającej udowodnić związek autyzmu ze szczepieniami przed specjalnym amerykańskim trybunałem szczepionkowym, jeden z ekspertów, posiłkując się nagraniami wideo dziecka sprzed szczepienia, wskazywał na widoczne już na nich charakterystyczne zachowania wskazujące właśnie na autyzm.

Związkom autyzmu ze szczepionkami zaprzeczają stosy badań, zaprzeczają też zgodnie wszystkie medyczne agendy rządowe, zaprzeczają organizacje medyczne, zaprzeczają też praktycznie wszyscy naukowcy zajmujący się szczepieniami, za wyjątkiem dosłownie kilku głosów odrębnych. Dziwnym trafem akurat do tych głosów odrębnych autorka artykułu dotarła:

Mimo to się uważa, że choroba ta może być skutkiem zatrucia rtęcią, którą zawiera część ze szczepionek stosowanych w Polsce. Przyznaje to coraz więcej autorytetów medycznych, m.in. prof. Maria Dorota Majewska, neurobiolog prowadząca badania nad biologią autyzmu, czy dr Dorota Sienkiewicz z Kliniki Rehabilitacji Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

I to są jedyni naukowcy, których nazwiska pojawiają się w tekście Izabeli Smolińskiej. Prof. Majewska: prowadząca ideologiczną walkę ze szczepieniami neurobiolożka, publikująca gniewne antyszczepionkowe odezwy ze swojego zesłania na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jej odezwa z lutego (opublikowana na portalu dakowski.pl; nieodmiennie serdecznie polecam przy tej okazji inny dział tego portalu, w którym pan Dakowski z przyjaciółmi masakruje teorię ewolucji) zaczyna się od słów:

Szczepionkowe ludobójstwo jest nazywane przez szczepionkowców, czerpiących zyski z okaleczania cudzych dzieci (swoich najczęściej nie szczepią), „nieistotnymi i społecznie koniecznymi zgonami”. To samo mówili hitlerowcy o zamordowanych przez siebie ofiarach w Auschwitz, które oni też tylko „dezynfekowali” dla dobra społecznego.

Mniej emocjonalne argumenty prof. Majewskiej dotyczące szczepień spotkały się z odpowiedziami i merytoryczną krytyką Polskiego Towarzystwa Wakcynologii, dziennikarzy naukowychblogerów, w tym niżej podpisanego. Dr Sienkiewicz z kolei, mimo krótkiej obecności na antyszczepionkowym firmamencie, też zdążyła dorobić się replik w prasie fachowejw blogach naukowych. Krótko mówiąc, to nie są „autorytety medyczne, które zaczynają coś przyznawać”. To są osoby, które walczą ze szczepieniami z pozycji ideologicznych, a ich poglądy na szczepienia są osamotnione w świecie naukowym.

Moja korespondencja z autorką artykułu miała swój ciąg dalszy. Gdy zapytałem ją, gdzie weryfikowała sensacje STOP NOP o związku autyzmu ze szczepieniami i dlaczego w jej artykule zabrakło wypowiedzi fachowców, odpisała mi, że nie musi mi się tłumaczyć i poprosiła: „byłabym wdzięczna, gdyby nie próbował pan włączać mnie w dyskurs, jaki toczy pan z/przeciwko STOP NOP we wpisach na swoim blogu”.

Pani Izabelo, nie mogę spełnić pani prośby. W mojej opinii ma pani jako dziennikarka obowiązek dochowania szczególnej rzetelności w kwestiach dotyczących zdrowia społeczeństwa. To nie są letnie sensacyjki o wielorybie płynącym w górę Wisły. Pani artykuł przyczynił się do siania antyszczepionkowej paniki. Paniki opartej jedynie na pseudonaukowych kłamstwach, myleniu związku czasowego ze związkiem skutkowo-przyczynowym, niepotwierdzonych przez lekarzy opowieściach rodziców, wreszcie — na irracjonalnym strachu niewielkiej grupy ludzi, która tym strachem próbuje zarazić resztę. To jest szkodliwy tekst. Na pani miejscu nie wrzucałbym go sobie do portfolio.

Pielgrzymka świętokrzyska

May 27th, 2014 187 comments

Do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej Pani Świętokrzyskiej w Kałkowie zwabił nas betonowy tupolew. Przeczytaliśmy na portalach o proboszczu, który na terenie zarządzanego przez siebie sanktuarium postawił pomnik w kształcie samolotu. Na zdjęciach wyglądało to pokracznie, tupolew przypominał jakiś niewielki samolocik dla biznesmenów, zaś wklejone w drzwi i okna zdjęcia ofiar katastrofy były nienaturalnej wielkości, przez co całość wyglądała jak zabawka z plastikowymi ludzikami.

Lubię martwić się na zapas. Jadąc do Kałkowa, obawiałem się, że zakłócimy modlitewny spokój tego miejsca, że nasza lemingowa hipsterioza będzie razić w oczy zastępy cichych zakonnic, które znad modlitewników rzucać będą w naszą stronę wrogie spojrzenia. Już pierwsze chwile po przybyciu do celu wyleczyły mnie z takich lęków. Kałków okazał się być atrakcją turystyczną, z parkingiem dla autokarów, małą gastronomią i straganami z pamiątkami (nabyłem bardzo ładne Aviatory po taniości). Słońce, rodziny w szortach i sandałach, lody włoskie i zabawki.

Ofiara okazała się nie do końca dobrowolna.

Ofiara okazała się nie do końca dobrowolna.

20140524_144438

Przekroczyliśmy bramy sanktuarium i zobaczyliśmy różaniec w kształcie Polski.

Read more…

Tags:

Niepełna informacja o szczepieniach

April 2nd, 2014 240 comments

Sympatyczna korespondentka na Fejsie, szukająca informacji o szczepieniach noworodków, zapytała mnie nagle: „ej, a o co chodzi z tym STOP NOP? Oni są OK? Czy to raczej UFO i homeopatia”?

Odpowiadam zatem.

Stowarzyszenie STOP NOP z wierzchu wygląda na organizację zrzeszającą zaniepokojonych rodziców. W swoich celach statutowych wymienia poprawę bezpieczeństwa i jakości usług medycznych, przeciwdziałanie występowaniu niepożądanych odczynów poszczepiennych (nie bardzo wiem, jak Stowarzyszenie wyobraża sobie tutaj swoją rolę), wspieranie rodzin dotkniętych skutkami NOP i respektowanie wolności i swobód obywatelskich w kwestii szczepień. Czyli na pierwszy rzut oka trochę troski o dzieci, trochę woli działania na rzecz bliżej nie sprecyzowanych zmian (zakładam, że jest wśród nich pełna dobrowolność w kwestii szczepień, w końcu człowiek musi mieć przede wszystkim spokój od Sanepidu). Wszystko w lekko libertariańskim sosie. Jako pierwszy cel statutowy figuruje „Promocja i ochrona zdrowia publicznego w oparciu o holistyczną koncepcję człowieka i świata”, co już mówi mi nieco więcej, bo nie ma lepszego polskiego tłumaczenia zwrotu „New Age bullshit” niż właśnie „holistyczna koncepcja człowieka i świata”. Na swojej stronie na Facebooku stowarzyszenie STOP NOP streszcza swoją misję zdaniem „Pełna informacja o szczepieniach i wolność wyboru”. Choć w drugiej kwestii pozostajemy w lekkim sporze, co do pierwszej absolutnie się zgadzamy. A ponieważ stowarzyszenie osobą członkini swoich władz Justyny Sochy firmowało ostatnio pewną petycję, postanowiłem dopisać do jej treści kilka słów komentarza, oczywiście w dążeniu do misyjnej pełnej informacji o szczepieniach.

Petycja to wspólne przedsięwzięcie stowarzyszenia STOP NOP i Instytutu Ochrony Zdrowia Naturalnego. Owszem, tak jak wy też nie bardzo wiem, jaką wartość niesie w sobie Zdrowie Naturalne, dlaczego wymaga ochrony i przed czym (zapewne przed Zdrowiem Nienaturalnym). Wstęp do petycji znajduje się na stronach IOZN, jest podpisany przez Justynę Sochę (STOP NOP) i Augustina de Livois (IOZN).

No to poczytajmy tę „pełną informację o szczepieniach”:

Szanowni Państwo,

Szczepionka Gardasil (zarejestrowana w Polsce pod nazwą Silgard) zawiera boran sodu — środek wykorzystywany w trutce na szczury, ponieważ jest toksyczny dla systemu nerwowego.

Boran sodu jest wykorzystywany w trutce na szczury nie z powodu swojej legendarnej toksyczności, bo nie jest legendarnie toksyczny. Wręcz przeciwnie — nawet na szczury jest to wyjątkowo słaba trutka, z oczywistych względów: rozsypuje się ją przecież tam, gdzie mogą przebywać dzieci czy zwierzęta domowe. Jej dawka śmiertelna wynosi 2,66 g/kg masy ciała szczura[1]. Dla porównania — dawka śmiertelna soli kuchennej wynosi 3 g/kg. Aspiryny — 0,2 g/kg. Nikotyny — 0,05 g/kg. Boran sodu w szczepionce Gardasil występuje w ilości 35 mikrogramów (znajduje się tam jako regulator pH)[2, 3], co dla przeciętnej chuderlawej nastolatki oznacza przyjęcie mniej więcej jednego mikrograma boranu sodu na kilogram masy ciała, milion razy mniej niż najniższa zanotowana dawka śmiertelna dla człowieka.

Co zabawne, istnieje spiskowa teoria, wedle której boran sodu jest lekarstwem na artretyzm, którego istnienie ukrywa Big Pharma[4].

Czytajmy dalej panią Sochę i pana de Livois:

W jej skład wchodzi również detergent — polisorbat 80, używany jako środek sterylizujący myszy.

Polisorbat 80 nie jest używany jako środek sterylizujący myszy. Czego się w ogóle używa do sterylizacji myszy? Kto sterylizuje myszy? Po co? Nie, istnieje po prostu jedno badanie, którego autorzy podawali nowonarodzonym szczurom polisorbat 80 w ilościach od 20 do 200 razy przekraczających zawartość tej substancji w Gardasilu, w efekcie czego szczurzyce traciły płodność[5]. Nowonarodzony szczur waży 5-8 g, kilka tysięcy razy mniej niż przeciętna chuderlawa nastolatka.

Zapewne nie zdziwi was też fakt, że polisorbat 80 pod nazwą E433 można znaleźć np. w lodach, do których jest dodawany jako emulgator[6].

A jednak w Polsce jest ona zalecana wszystkim dziewczętom i młodym kobietom w celu ochrony przed rakiem szyjki macicy wywołanym przez wirus brodawczaka ludzkiego (HPV), mimo że testy bezpieczeństwa szczepionki Gardasil (Silgard) w grupie wiekowej poniżej 13. roku życia objęły tylko około 800 dziewczynek w wieku 11 – 12 lat (…)

To zadziwiająca informacja. Kilka minut szperania i okazuje się, że już ponad rok temu JAMA Pediatrics opublikowała badanie 190 tysięcy dziewcząt i młodych kobiet, w tym 33 tysięcy dziewczynek w wieku 11-12 lat — i szczepionka okazała się całkowicie bezpieczna (jej najpoważniejszy znany skutek uboczny to omdlenie)[7]. A to tylko jedno z badań!

Te 800 dziewcząt też daje się wyszukać — to info z popularnego portalu antyszczepionkowego, dotyczące wcześniejszej fazy badania bezpieczeństwa szczepionki, jeszcze przed jej wypuszczeniem na rynek. W owej fazie również nie wykryto żadnych poważnych niebezpieczeństw, autor popularnego portalu oburza się jedynie, że to tak mało przypadków (choć to wcale nie tak mało).

Co dalej mówi STOP NOP?

Nie udowodniono też skuteczności szczepionki w zapobieganiu rakowi szyjki macicy, a wszelkie informacje na ten temat pochodzą wyłącznie od jej producenta.

Yes, but no. Szczepionka jest na rynku od kilku lat, a rak szyjki macicy pojawia się często całe dekady po zarażeniu wirusem brodawczaka, przeciwko któremu chroni szczepienie. Jednak pierwsze zmiany można zaobserwować podczas cytologii dużo wcześniej i już dziś wiemy, że szczepienie znacząco obniża ich występowanie[8, 9, 10, 11, 12].

Tymczasem rząd Japonii, kiedy okazało się, że ponad połowa z 3,28 milionów dziewcząt i młodych kobiet miała poważne powikłania poszczepienne, wycofał swoje poparcie dla jakiejkolwiek szczepionki przeciw HPV (Gardasil/Silgard oraz Cervarix).

Półtora miliona poważnych powikłań poszczepiennych? To jakaś hekatomba. Fakty są takie, że wycofanie poparcia nie oznacza wycofania szczepionki, przewodnicząca komisji japońskiego rządu badającej kontrowersje wokół Gardasilu powiedziała, że „ta decyzja nie oznacza, że występują problemy z bezpieczeństwem szczepionki”, a z 8,3 miliona zaszczepionych zgłoszono 1968 przypadków powikłań poszczepiennych (to i tak dużo — stąd wstrzymanie rekomendacji, ale to jeszcze bardzo daleko do półtora miliona)[13].

W USA do rządowej bazy danych Vaers zgłoszono 138 zgonów i ponad 30 000 powikłań poszczepiennych po stosowaniu szczepionek przeciw HPV. Ponieważ do zgłaszanych do niej [sic!] jest tylko od 2 do 5% wszystkich powikłań, dane te trzeba pomnożyć przez 20 do 50, aby oszacować w przybliżeniu ich faktyczną liczbę.

Oznacza to, że tylko te szczepionki mogły zabić od 2760 do 6900 dziewcząt i młodych kobiet w samych Stanach Zjednoczonych!

To już zacząłem się śmiać — ale nie dlatego, że jestem znanym okrutnikiem i cieszy mnie śmierć tysięcy dziewcząt i młodych kobiet. O VAERS już kiedyś pisałem[14] — to nie jest baza powikłań. To jest baza nierozpatrywanych zgłoszeń o powikłaniach, służąca jako dzwonek alarmowy — dużo zgłoszeń w krótkim okresie z niewielkiego terenu może oznaczać, że coś jest nie w porządku z partią szczepionki. Każdy może napisać tam co chce — i skoro wy się powtarzacie, drodzy antyszczepionkowcy, to i ja się powtórzę, i wstawię tu nieśmiertelną anegdotę o naukowcu który wysłał do VAERS zgłoszenie, że szczepionka zamieniła go w Hulka. Po jakimś czasie zadzwonił do niego pracownik CDC i poprosił o zgodę na usunięcie tego zapisu — bez jego zgody nie mógł tego sam zrobić.

We wcześniejszej notce pisałem też o bezpodstawnym mnożeniu przez antyszczepionkowców zgłoszeń do VAERS. Przodowała w tym prof. Majewska, która mnożyła je albo przez dziesięć, albo przez sto. Rozumiem, że te 20-50 w wykonaniu pani Sochy i STOP NOP to takie, hm, krakowskim targiem?

Jakie są fakty w kwestii masowego umierania nastolatek po szczepieniu? Np. takie: do grudnia 2008 r. zgłoszono do VAERS 32 zgony związane z podaniem szczepionki. Wszystkie zostały sprawdzone, w ani jednym przypadku nie stwierdzono związku ze szczepieniem[15].

Dalej jest o skrajnie toksycznym aluminium. Ej, wam też się podoba, jak ci wszyscy antyszczepionkowcy zaczynają cichaczem kopać grób Rtęci Powodującej Autyzm i coraz częściej koncentrują się na innych składnikach?

Tymczasem zawiera go wiele szczepionek (również te obowiązkowe), m.in. przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby czy przeciw pneumokokom.

Owszem, szczepionki zawierają aluminium. Tak jak zawiera je woda pitna i wiele produktów żywnościowych (mleko sojowe, a big no-no). W przeciągu pierwszych sześciu miesięcy dziecko przyjmie 4 miligramy aluminium w szczepionkach i 10 miligramów w mleku matki (dorośli potrafią przyjąć w pokarmie nawet kilkanaście mg aluminium dziennie)[16, 17, 18].

Badania z 2004 roku przeprowadzone przez amerykańskiego epidemiologa Hernana wykazały, że istnieje 3,1 razy wyższe ryzyko wystąpienia stwardnienia rozsianego w ciągu trzech lat po zaszczepieniu się przeciwko WZW typu B.

Czas na mały quiz. Poniżej podam opisy dwóch badań sprawdzających związek szczepienia przeciw WZW B ze stwardnieniem rozsianym. Jedno z nich nie wykryło takiego związku, jedno wykryło — i to nim posłużyła się pani Socha i pan de Livois. Proszę odgadnąć, które jest które:

1. Ośmioletnie badanie obejmujące 578 tysięcy kanadyjskich nastolatków.

2. Badanie, w którym liczba chorych na SM, którzy przyjęli szczepionkę, wynosiła jedenaście.

Trudna zagadka? A jeśli podpowiem, że solidnych badań, które nie wykrywają związku, jest całkiem sporo? Ułatwię trochę?[19, 20]

Na koniec pani Socha i pan de Livois zamieszczają list nadesłany do „Europejskiego Forum Ostrzegania o Szczepieniach”. List napisała matka, której dziecko zmarło po podaniu szczepionki DPT. Zaczyna się od słów: „Nie mogę podać swojego nazwiska ani zdradzić tożsamości mojego dziecka, ponieważ obawiam się, że spotkają mnie przez to nieprzyjemności”, a kończy takim tekstem: „Przeprowadzona sekcja zwłok nie pomogła w ustaleniu przyczyny zgonu. Jednak ja wiem, że zabiła ją szczepionka. Przedtem nie chorowała. Czym częściej mówiłam to lekarzom, tym bardziej wrogo reagowali. Teraz boję się, że odbiorą mi drugie dziecko, i nie chcę, aby oskarżyli mnie o zamordowanie mojej córeczki. Nie zasłużyłam na takie traktowanie. Jestem zbyt przerażona, aby móc w spokoju oddać się żałobie. Ona była taka śliczna…”.

Pani Socha i pan de Livois uważają za stosowne dodać zaraz potem:

Takie sytuacje zdarzają się każdego roku tysiącom rodziców.

1335651747933_8274994

No tak, jak się przemnoży zgłoszenia VAERS przez 10, 20, 50 albo 100, to wyjdzie… zaraz, sprawdźmy tabelki pani Majewskiej… 500 tysięcy zgonów w dwadzieścia lat!

Kto pozwala sobie na grę w rosyjską ruletkę z naszym zdrowiem, a nawet życiem za każdym razem, gdy poddawani jesteśmy szczepieniu?

Pomóż nam ocalić tysiące osób. Podpisz tę petycję.

Ja chyba wiem! Wiem, kto pozwala sobie na grę w rosyjską ruletkę z naszym zdrowiem, a nawet życiem. Ale mam wrażenie, że moja odpowiedź by się ani pani Sosze, ani panu de Livois nie spodobała.

1. http://en.wikipedia.org/wiki/Borax#Toxicity
2. http://sporothrix.wordpress.com/2014/02/09/czy-szczepionka-przeciw-hpv-gryzie/
3. http://sciblogs.co.nz/skepticon/2011/10/13/ias-complaint-part-3-vaccine-ingredients-–-not-so-bad-really/
4. http://www.health-science-spirit.com/borax.htm
5. http://scienceblogs.com/insolence/2008/09/03/when-gut-feelings-about-health-attack-or/
6. http://pl.wikipedia.org/wiki/Monooleinian_polioksyetylenosorbitolu
7. http://archpedi.jamanetwork.com/article.aspx?articleid=1363509
8. http://www.sciencebasedmedicine.org/gardasil-safety-revisited/
9. http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15630792
10. http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/18162241
11. http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17494925
12. http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17544766
13. http://www.medscape.com/viewarticle/806645
14. https://blogdebart.hell.pl/2010/03/17/dalsze-przygody-swinki-w-new-jersey/
15. http://www.cdc.gov/vaccinesafety/Vaccines/HPV/jama.html
16. http://www.chop.edu/export/download/pdfs/articles/vaccine-education-center/aluminum.pdf
17. http://www.atsdr.cdc.gov/toxprofiles/tp22-c6.pdf
18. http://www.efsa.europa.eu/en/efsajournal/pub/754.htm
19. http://www.ncirs.edu.au/immunisation/fact-sheets/hepb-vaccine-ms-fact-sheet.pdf
20. http://www.who.int/vaccine_safety/committee/topics/hepatitisb/multiple_sclerosis/sep_04/en/

[Dopisano 06.04.2014] STOP NOP na swojej stronie FB opublikowało odpowiedź na moje zarzuty dotyczące boraksu. Na resztę też mają odpowiedzieć i wolałbym odpisać im w oddzielnej notce, ale po pierwsze jestem niecierpliwy, po drugie już merytoryczna jakość pierwszej części jest porażająca. Krótko mówiąc, autorzy repliki:

  • pomylili boraks z uzyskiwanym z niego kwasem borowym, opisując dokładnie objawy zatrucia kwasem, zarówno przy stosowaniu wewnętrznym, jak i zewnętrznym — to tak, jakby na dowód szkodliwości soli kuchennej przytaczać żrące działanie uzyskiwanego z niej kwasu solnego;
  • niezgodnie z prawdą napisali, że boran sodu znajduje się na liście SVHC (Substance of Very High Concern) Unii Europejskiej;
  • przepisali zagrożenia wynikające z kontaktu z boraksem z tzw. karty charakterystyki produktu, nie zauważywszy, że dotyczą one stężeń i ilości przemysłowych, a nie farmaceutycznych, miliony razy mniejszych (tak naprawdę chodzi o jeszcze większe rzędy wielkości);
  • niezgodnie z prawdą stwierdzili, że „nigdy nie badano wpływu tej substancji na organizm gdy jest podana w formie iniekcji z pominięciem naturalnych barier organizmu” — takie badania zostały im przedstawione w komentarzach przez moich czytelników (nie mam pewności, czy mnie czytają, ale tak czy owak pozdrawiam serdecznie);
  • dopisali do oryginalnej repliki ostatni punkt, w którym przepisali skwapliwie z powyższych badań nieprzyjemne efekty iniekcji boranu sodu (m.in. biegunkę, wysypkę, łagodne zaburzenia umysłowe, zaczerwienienie twarzy i senność), najwyraźniej nie przyjmując do wiadomości, że badanym podawano dawkę boranu sodu pięćset tysięcy razy większą od tej znajdującej się w szczepionce przeciw HPV;
  • pracowicie wyliczyli bezpieczną dla człowieka dzienną dawkę boranu sodu, dochodząc do dramatycznej konkluzji: „dla człowieka o wadze 60 kg bezpieczna dawka to zaledwie 5g” – najwyraźniej nie przyjmując do wiadomości, że przekracza ona ilość boranu sodu w szczepionce sto czterdzieści tysięcy razy.

Doktor Jaśkowski znowu nadaje

March 12th, 2014 262 comments

Moi przyjaciele z Fejsa mówią mi, że ich przyjaciele z Fejsa mówią im, że w blogu Gajowego Maruchy doktor Jaśkowski obwieszcza, że w końcu udowodniono związek szczepień z autyzmem.

No to spróbujmy przeczytać doktora Jaśkowskiego. Znowu.

Związek szczepień z autyzmem udowodniony!

Coś czuję, że to będzie przypominać ten dowcip o rozdawaniu samochodów na Placu Czerwonym. Ale OK, połknę haczyk: ogłoszono wyniki ogromnego badania epidemiologicznego?

Po wielu latach przepychanek, oszustw i kłamstw, przemysł szczepionkowy musiał przyznać, że związek pomiędzy szczepionkami a autyzmem istnieje.

Aha, nie ogłoszono. Big Pharma wydała w końcu oświadczenie, że kłamała przez tyle lat?

Ujawnione dokumenty udowadniają niezbicie, że już od 20 lat zainteresowani sprzedawcy wiedzieli o tym, że zawarty w szczepionkach preparat rtęciowy uszkadza mózg i jest jednoznaczną przyczyną zaburzeń, zwanych autyzmem.

Aha, nie wydała. Ujawniono za to dokumenty.

Dr Hooker, dzięki pomocy dwóch senatorów, otrzymał po 10 latach starań dane dotyczące 400 000 dzieci urodzonych pomiędzy 1991-1997 rokiem. Dane te były przeanalizowane przez epidemiologów z CDC, z dr Thomasem Verstraetenem na czele. Analiza tego materiału dowodzi jednoznacznie, że urzędnicy CDC wiedzieli o bardzo wysokim ryzyku zachorowań na autyzm, na zaburzenia snu, zaburzenia mowy i o innych poważnych uszkodzeniach Centralnego Układu Nerwowego, związanych z rtęcią, zawartą w preparacie zwanym tiomersal.

Aha, nie dokumenty, tylko dane. Aha, nie dane, tylko wstępny, niepublikowany abstrakt wstępnego badania wskazujący na konieczność dalszych badań. Dalsze badania zostały wykonane i „bardzo wysokie ryzyko” nie zostało potwierdzone. Wstępne, przesiewowe badania epidemiologiczne przeprowadza się tak, aby odkryć nawet słabe związki — by było wiadomo, czy jest sens przeprowadzać badania dokładniejsze. Ryzyko fałszywych pozytywów jest wtedy bardzo wysokie.

Ów abstrakt z 1999 r. stał się więc punktem wyjścia do fazy pierwszej w 2000 r. i fazy drugiej badań w 2003 r. Związek rtęci z autyzmem nie został potwierdzony. Antyszczepionkowcy protestowali w 2004 r. (tak, ten odgrzewany kotlet ma już 10 lat!), dr Verstraeten tłumaczył im cierpliwie podstawy epidemiologii:

Did the CDC water down the original results? It did not. This misconception comes from an erroneous perception of this screening study and other epidemiological studies. The perception is that an epidemiological study can have only 1 of 2 outcomes: either an association is found (or confirmed), or an association is refuted. Very often, however, there is a third interpretation: an association can neither be found nor refuted. Let’s call the first 2 outcomes “positive” and “negative” and the third outcome “neutral.” The CDC screening study of thimerosal-containing vaccines was perceived at first as a positive study that found an association between thimerosal and some neurodevelopmental outcomes. This was the perception both independent scientists and antivaccine lobbyists had at the conclusion of the first phase of the study. It was foreseen from the very start that any positive outcome would lead to a second phase. Whereas the original plan was to conduct the second phase as a case-control study, we soon realized this would be too time consuming. The validity of the first-phase results needed urgent validation in view of the large potential public health impact. Did the CDC purposefully select a second phase that would contradict the first phase? Certainly not. The push to urgently perform the second phase at health maintenance organization C came entirely from myself, because I felt that the first-phase results were too prone to potential biases to be the basis for important public health decisions. Health maintenance organization C was the only site known to myself and my coauthors that could rapidly provide sufficient data that would enable a check of the major findings of the first phase in a timely manner.

Because the findings of the first phase were not replicated in the second phase, the perception of the study changed from a positive to a neutral study. Surprisingly, however, the study is being interpreted now as negative by many, including the antivaccine lobbyists. The article does not state that we found evidence against an association, as a negative study would. It does state, on the contrary, that additional study is recommended, which is the conclusion to which a neutral study must come.

Czytajmy dalej Gajowego Jaśkowskiego:

Ostatnio pediatrzy ponownie wyrazili zgodę na dopuszczenie dodawania rtęci do szczepionek. Oparli się przy tym na raporcie defraudanta z CDC, niejakiego Paula Torsena. W Polsce ten raport jest przedstawiany jako tzw. „Raport duński”. Torsen jest ścigany listem gończym za malwersacje ponad miliona dolarów, rzekomo wydanych na badanie związku pomiędzy rtęcią i autyzmem. I co ciekawe, wszelkiej maści reklamówki przemysłu farmakologicznego w Polsce wciąż powołują się na ten raport. A pediatrzy, naśladując konsultantów, bezmyślnie to powtarzają.

„Raport duński” istnieje jedynie w wyobraźni doktora Jaśkowskiego. W rzeczywistości chodzi nie o raport, a jedno z wielu badań potwierdzających brak związku szczepień czy thimerosalu z autyzmem, którego Poul Thorsen był współautorem. Defraudacja niestety jest faktem; z tego co wiem, Thorsen oczekuje obecnie w Danii na ekstradycję do USA. Natomiast badania, w których brał udział, nie zostały z tego powodu zdyskredytowane czy unieważnione. To nie casus dr. Wakefielda, którego badanie „ujawniające” związek autyzmu ze szczepieniami wycofano z pisma Lancet z powodów merytorycznych.

Dlaczego CDC nie przyznawała się do związku pomiędzy rtęcią w szczepionkach, a uszkodzeniem mózgu, wyjaśnia przewodnicząca CDC, dr Marie McCormick: „Nigdy nie przyznamy, że istnieje związek pomiędzy rtęcią, a szczepieniami”. Obecnie jest ona prezesem działu firmy Merck, jednego z głównych producentów szczepionek, np. MMR wartości 4 000 000 000 [cztery miliardy dolarów wyciągane z worka zwanego ubezpieczeniami przymusowymi].

Szukałem tego cytatu, ale początkowo nie mogłem go znaleźć, może dlatego że zamiast Marie wpisałem Mary, a może dlatego że szukałem „we are never going to admit”. W rzeczywistości ów cytat brzmi następująco:

What I am trying to get at is, do we want to simply, on our gut, say looking at the significance of the wild disease that you are protecting, and the seriousness and potential association with the vaccine — because we are not ever going to come down that it [autism] is a true side effect — is that going to be sufficient for you to judge public health impact?

To nie jest wypowiedź dla prasy, to jest głos w stenografowanej dyskusji, do którego ktoś dopisał słowo „autism”. „Come down” nie oznacza „przyznać się”, tylko „sprowadzać się do, dotrzeć do”. Zdanie jest nieoczywiste (i zapewne nawołuje do rozwagi przy formułowaniu twierdzeń, a wyrwany z kontekstu cytat mówi zapewne o tym, że prawdopodobieństwo, że autyzm jest efektem szczepień, jest przyzerowe), ale na pewno nie oznacza tego, co twierdzi doktor Jaśkowski. Trzeba naprawdę wiele głupoty (albo złej woli), żeby tak je odczytać.

I trzeba naprawdę nie mieć już żadnych argumentów, żeby w kółko międlić te same, ośmieszone już w zeszłej dekadzie bzdury. Nie, ale serio. To są historie z przełomu wieków, obębnione już do znudzenia przez wszystkich tuzów ruchu antyszczepionkowego, z senatorem Robertem Kennedym Jr. i prof. Majewską (toutes proportions gardées) na czele. Pamiętacie opowieści o „tajnej konferencji CDC w odosobnionym leśnym ośrodku”, która nie była tajna, ośrodek nie był odosobniony ani w lesie, a cały transkrypt konferencji można było znaleźć w Internecie już 10 lat temu? To jest pokłosie tamtych baśni. Oczywiście sensowni badacze autyzmu, tacy jak np. Simon Baron-Cohen nadal nie wiedzą, co jest jego przyczyną, i wysuwają coraz ciekawsze hipotezy (urzekła mnie opowieść o ojcach i dziadkach inżynierach). Może po prostu nie czytują Gajowego Maruchy, głuptasy.

Nie chciało mi się pisać tej notki. To są naprawdę stare historie. W dodatku wydaje mi się, że nasi fejsowi znajomi przekraczają pewne granice przyzwoitości, narażając nasze dzieci na niebezpieczeństwo, bo w blogu kreacjonisty, homofoba, antysemity i chorobliwego spiskologa przeczytali brednie napisane przez człowieka, którego umysł jest tak piękny, że nie zmieścił mi się w jednej notce i musiałem napisać suplement. Takim znajomym należy zaproponować, żeby wzięli i się ogarnęli.

O aferze wokół badań Verstraetena można przeczytać w blogu Respectful Insolence prowadzonym przez Oraca. O wynikach ich późniejszych faz we wpisie sprzed ośmiu lat w blogu ojca autystycznego dziecka. Skeptico przeczytał cały transkrypt konferencji z Simpsonwood; jego analizę wypowiedzi Marie McCormick znajdziecie tu. O Poulu Thorsenie znowu Orac, tym razem na swoim „oficjalnym” blogu.

P.S. Dziś, już po ukazaniu się notki, portal Medycyna Praktyczna zamieścił trzy teksty będące doskonałym podsumowaniem tej afery, dużo rzetelniejsze i dokładniejsze niż powyższa notka:

Wkręceni w boreliozę

January 4th, 2014 447 comments

BART: Wszystko zaczęło się od tego, że znajomą ugryzł kleszcz.

Znajoma prowadzi leśny tryb życia i często zdarzają jej się przygody z kleszczami, ale tym razem się przestraszyła i zasięgnęła opinii lekarza. Lekarz kazał odczekać kilka tygodni, obserwować, czy nie pojawi się rumień i dopiero po tym czasie zbadać krew. Ale znajoma jest osobą obrotną i dynamiczną, nie będzie czekać. Zrobiła więc testy od razu. Sobie, mężowi i dziecku.

Wyrok dla wszystkich: borelioza.

EWA: Borelioza (choroba z Lyme) powodowana jest przez zakażenie bakterią Borrelia burgdorferi sensu lato. Mówimy „sensu lato”, gdyż gatunek ten zawiera kilka grup drobnoustrojów, różniących się zasięgiem występowania oraz objawami wywoływanej choroby. Trzy najważniejsze, powodujące boreliozę u ludzi, grupy to: Borrelia burgdorferi sensu stricto (atakuje ludzi w Ameryce Północnej, choroba przebiega często z zajęciem stawów; bakterie te spotykane są także w Europie), B. garinii (powoduje zakażenia w Europie, wykazując szczególne powinowactwo do układu nerwowego) oraz B. afzelii (występuje głównie w Europie).

Borrelia burgdorferi jest krętkiem niezwykłej urody, co zauważyć się da z łatwością, mimo wywoływanych podczas zakażenia nieprzyjemności. Jak wszystkie krętki nie jest zasadniczo klasyfikowana według schematu barwienia Grama.

B. burgdorferi w ciemnym polu widzenia.

B. burgdorferi w ciemnym polu widzenia.

Krętki powodujące boreliozę przenoszone są przez kleszcze z rodzaju Ixodes. W Europie (także w Polsce) jest to głównie Ixodes ricinus (kleszcz pospolity), w Ameryce Północnej — Ixodes scapularisI. pacificus, a w Azji — I. persulcatus.

Kleszcz pospolity (stąd), chwilowo chudy i głodny.

Kleszcz pospolity (stąd), chwilowo chudy i głodny.

Infekcje krętkami Borrelia ściśle związane są z cyklem życiowym kleszczy. Jak widać na schemacie poniżej, wczesnym latem z jaj złożonych przez samice wylęgają się larwy, zwykle niezarażone, które żerują na małych zwierzętach (myszy, wiewiórki), będących nosicielami bakterii. W ten sposób dochodzi do zarażenia larw. Larwy te następnie zimują, a kolejnej wiosny przeobrażają się w nimfy (u kleszczy występuje przeobrażenie niezupełne), w którym to stadium są szczególnie niebezpieczne dla ludzi (atakują chętnie, a że są bardzo niewielkich rozmiarów, ugryzienie łatwo przeoczyć i ulec zakażeniu). Jesienią nimfy zmieniają się w postaci dorosłe, które zwykle zimują przyczepione do żywicieli (większe ssaki, np. jelenie, owce). Wiosną samice składają jaja i cykl się powtarza.

Dwuletni cykl życiowy kleszczy z rodzaju Ixodes.

Dwuletni cykl życiowy kleszczy z rodzaju Ixodes.

Ponieważ to kleszcze przenoszą boreliozę, najlepszą profilaktykę stanowi unikanie ich ukąszeń. Ludzie wędrujący po terenach zamieszkałych przez te pajęczaki powinni chodzić w spodniach z długimi nogawkami, najlepiej wpuszczonymi w skarpetki (kleszcze zwykle czyhają w trawie lub niskich zaroślach) i w ogóle w jasnych ubraniach, na których łatwiej dostrzec napastnika. Warto spryskać się też repelentami zawierającymi DEET lub permetrynę. Po leśnych spacerach należy wziąć prysznic i dokonać inspekcji skóry, ze szczególnym uwzględnieniem głowy pod włosami, pach i pachwin. Jeśli zauważymy wczepionego kleszcza, trzeba go natychmiast usunąć, wyciągając pęsetką, bez wykręcania, a potem zdezynfekować skórę. Ponieważ kleszcz nie jest w stanie zarazić człowieka krętkami przez 12 do 24 godzin po ukąszeniu, jak najszybsze usunięcie kleszcza jest skuteczną metodą zapobiegawczą. Zauważyć jednak należy, że stosunkowo łatwo jest usunąć dorosłe osobniki. Znacznie trudniej sytuacja wygląda ze słabo widocznymi nimfami, a to one odpowiadają w największym stopniu za infekcje u ludzi.

Szczepionka przeciw boreliozie nie jest dostępna. Dostępna była, pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX w., ale wycofano ją niedługo po wprowadzeniu. Powodów było kilka, od ekonomicznych, przez podejrzenia dotyczące tego, że szczepionka może powodować zapalenie stawów, wątpliwości dotyczące jej bezpieczeństwa, skomplikowany schemat szczepień, aż do małego zapotrzebowania. Ponieważ jednak zagrożenie chorobą jest spore, i w Europie, i w USA, niektórzy specjaliści uważają, że debata na temat szczepień przeciw boreliozie jest obecnie konieczna.

BART: Znajoma i jej rodzina czuli się ogólnie dobrze. Owszem, narzekali na różne przypadłości, bóle stawów, głowy itp. Ale żadnych poważniejszych dolegliwości nie mieli.

EWA: Borelioza przebiega w kilku etapach:

Stadium boreliozy Objawy
I. Stadium wczesne, zakażenie miejscowe Rumień wędrujący (erythema migrans) — pojawiająca się zwykle 7-14 dni po ukąszeniu przez zakażonego kleszcza charakterystyczna pojedyncza zmiana na skórze, na ogół niebolesna, o średnicy od 5 cm do nawet 70 cm. Czasem towarzyszy jej gorączka, bóle głowy, mięśni (typowe objawy grypopodobne). Rumień wędrujący występuje u 60-80% (a nawet 90%, jak podają Amerykanie) pacjentów.
II. Stadium wczesne, choroba układowa 3-5 tygodni po ukąszeniu:

  • rumień — zmiany w wielu miejscach na skórze
  • porażenie nerwów czaszkowych, szczególnie twarzowych
  • neuroborelioza (u 10-20% pacjentów z objawami zakażenia): zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i mózgu, zapalenie korzeni rdzeniowych (to ostatnie znacznie częstsze w Europie niż w USA)
  • gorączka, bóle mięśni, bóle głowy, zmęczenie
  • objawy zapalne w obrębie serca
  • limfocytoma boreliozowa (częstsza w Europie niż w USA)
  • przewlekłe zapalenie stawów (rzadkie w Europie)
III. Stadium późne Tygodnie, miesiące, a nawet lata po wystąpieniu pierwszych objawów:

Diagnostyka boreliozy jest bardzo niedoskonała. Hodowla bakterii jest trudna i nie można jej stosować rutynowo, podobnie jest, na razie przynajmniej, z niewystandaryzowanymi badaniami genetycznymi. Zwykle poszukuje się przeciwciał przeciw B. burgdorferi, ale błędem jest stosowanie tych testów jako testów przesiewowych. Często zdarza się bowiem sytuacja, że pacjenci skarżą się na niezbyt charakterystyczne dolegliwości (zmęczenie, bóle), lekarze zlecają badania przeciw boreliozie i ciach — wynik jest dodatni. Nie ze względu jednak na to, że pacjent jest faktycznie zakażony, a ze względu na niską specyficzność testów. Innymi słowy — istnieje bardzo duże ryzyko wyników fałszywie dodatnich. Ponadto lekarze i pacjenci powinni zdawać sobie sprawę, że nawet jeśli test wychodzi dodatnio, nie musi to oznaczać, że właśnie borelioza odpowiedzialna jest za objawy choroby; co więcej, pacjent mógł być kiedyś zakażony, stąd pozytywny wynik badania, ale jego obecny stan nie ma nic wspólnego z boreliozą. W przypadku tej choroby bowiem przeciwciała klas IgM i IgG mogą utrzymywać się latami w organizmie. Nie mówiąc już o tym, że u mieszkańców terenów endemicznych ma prawo występować pewien poziom przeciwciał we krwi, nawet u tych osób, które nigdy nie miały śladów zakażenia. Podsumowując, testy przeciw boreliozie nie powinny być stosowane u pacjentów z niespecyficznymi objawami i którzy nie mieli szansy na zakażenie.

Rumień wędrujący (zdjęcia stąd i stąd).

Rumień wędrujący (zdjęcia stąd i stąd).

Jeśli jednak istnieje uzasadnione podejrzenie boreliozy (czyli pacjent ma charakterystyczne objawy), wykonuje się następujące testy serologiczne: najpierw EIA (albo ELISA, albo test immunofluorescencji) celem wykrycia przeciwciał oraz ich miana. Jeśli wynik jest ujemny, diagnostyka w kierunku boreliozy jest skończona — pacjent nie jest chory na tę chorobę. Jeśli natomiast wynik jest dodatni albo niepewny, powinno się wykonać test potwierdzający Western Blot. W teście tym musi zostać wykryta obecność przeciwciał przeciwko przynajmniej dwóm białkom patogenu (dla przeciwciał klasy IgM) lub pięciu (dla IgG), aby wynik można było uznać za dodatni. U pacjenta jednak, u którego objawy występują już przynajmniej cztery tygodnie, diagnozy nie wolno opierać wyłącznie na wykryciu przeciwciał klasy IgM. Oraz trzeba pamiętać o tym, że badanie może wyjść fałszywie negatywnie we wczesnym stadium choroby.

BART: Zwykli lekarze zbyli znajomą, bo ani ona, ani mąż, ani dziecko nie mieli objawów boreliozy. Na szczęście pocztą pantoflową, od kobiety, co się już piąty rok leczy, znajoma dowiedziała się o zbawcy ludzi w jej sytuacji — doktorze K.

Doktor K. leczy boreliozę według standardów ILADS, organizacji, która w swoim motto zapisała „marzenie o świecie, w którym nikomu nie odmawia się właściwej diagnozy boreliozy”. W zawodowe CV wpisuje sobie również przebytą przez siebie neuroboreliozę, co według męża znajomej jest ważne, bo co to za szewc, co sam bez butów chodzi. Na pierwszej wizycie wręczył znajomej płytę z filmem o boreliozie (mąż znajomej żachnął się nieco, bo uznał to za mało profesjonalne zachowanie, ale postanowił dać doktorowi szansę). Najprawdopodobniej chodziło o film „Under Our Skin”. Najprawdopodobniej — bo gdy później próbowałem możliwie taktownie zasugerować znajomej, że padła ofiarą oszustwa, zareagowała bardzo emocjonalnie i troszkę się sobie teraz nie kłaniamy, co jest interesującym przyczynkiem do dyskusji na temat „jak sceptyk/racjonalista powinien reagować, kiedy ktoś w jego gronie znajomych pada ofiarą altmedowego szarlataństwa”. Nie wydobędę więc więcej szczegółów od znajomej i muszę opierać się na tym, co doktor K. opowiada o sobie i swojej praktyce w Internecie. A pisze na forum poświęconym boreliozie, że film „Under Our Skin”, opowiadający o osobach chorych na boreliozę przewlekłą, jest wśród materiałów rozdawanych przez niego pacjentom na płytach CD („materiałów” w liczbie mnogiej — a więc to zapewne nie jedyna tubka, którą zgrał na płytkę).

EWA: Pacjenci z potwierdzoną boreliozą zwykle bardzo dobrze reagują na leczenie, im wcześniej włączone, tym lepiej. Zalecaną przez Infectious Disease Society of America (IDSA) jest odpowiednia terapia w zależności od stadium choroby. Stadium pierwsze wymaga dwutygodniowego doustnego stosowania doksycykliny lub amoksycyliny. Te same leki stosuje się w przypadku stadium II i III, a kuracja trwa do czterech tygodni. Pacjentom często dodaje się też niesterydowe leki przeciwzapalne. W przypadku zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych czy mózgu stosuje się dożylne podawanie ceftriaksonu. Leczenie powinno być oczywiście nadzorowane przez lekarza i dopasowane do pacjenta. Szczególnie pamiętać tu należy o dzieciach, u których (podobnie jak u kobiet w ciąży czy karmiących piersią) nie wolno stosować doksycykliny.

W dużej większości przypadków pacjentów chorych na boreliozę udaje się wyleczyć w powyższy sposób. A główną przyczyną niepowodzenia terapii jest nieprawidłowa diagnoza (czyli po prostu nie mieliśmy do czynienia z boreliozą).

BART: Znajoma nie przeszła „standardowej ścieżki”, bo pierwszą osobą, która w ogóle chciała ją leczyć z boreliozy, był właśnie doktor K. Dzięki jego pomocy znajoma i jej mąż są obecnie w trakcie półrocznej antybiotykoterapii. Dziecko potraktowano łagodniej — będzie brało antybiotyki jedynie przez miesiąc. Cała trójka stosuje przy tym specjalną dietę „przeciwgrzybiczą”, z wyłączeniem białej mąki i cukru. Stosuje — choć najwyraźniej taka dieta nie ma żadnego wpływu na rozwój grzybic, ani w ogóle na żadne schorzenie (może poza otyłością):

Nie ma żadnych badań klinicznych potwierdzającą skuteczność diety oczyszczającej z candidy [opartej na tych samych zaleceniach — przyp. Bart] w leczeniu jakiejkolwiek znanej choroby.

EWA: Jak wiesz, z niechęcią odnoszę się do kwestii „diety przeciwgrzybiczej”, ze wzgledu na to, że raz — nie działa, dwa — nie ma do niej podstaw naukowych, trzy — propagujący ją robią ludziom wodę z mózgu.

BART: Doktor K. nie odmówił mojej znajomej „właściwej diagnozy boreliozy”, wie bowiem, że jest wiele objawów, które o boreliozie świadczą, a które konwencjonalna medycyna przegapia: zmęczenie, zmiany w tolerancji alkoholu, bóle karku, wypadanie włosów, napady otępienia i osłabienia, normalna temperatura ciała, nieostre widzenie albo mroczki, piski lub szumy w uszach (w objawach okulistycznych i laryngologicznych badanie przez specjalistę niczego nie wykrywa). Wszystkie te objawy „mają charakter napadowy i są bardzo zmienne” (proponuję czytelnikom zastanowienie się, ile z tych objawów odnotowali u siebie w przeciągu ostatniego miesiąca; mnie jedynie nie wypadały włosy).

EWA: Podobne sytuacje zdarzają się w ostatnich latach coraz częściej. Ludzie doświadczający takich niespecyficznych objawów, związanych zapewne z trybem życia i ogólnym stanem zdrowia, jak ciągłe zmęczenie, bóle tu i ówdzie, czy gorsze funkcjonowanie pamięci, wierzą, że odczuwają coś, co nazwano „boreliozą przewlekłą”. Jest to podobny syndrom, co tłumaczenie swojego samopoczucia również nieistniejącymi: „chroniczną candidą” czy „przewlekłym zakażeniem wirusem EBV”. A wiara w te zespoły chorobowe przypomina i często wiąże się z antynaukowym podejściem do medycyny i wiarą w teorie spiskowe.

Medycyna współczesna, po drobiazgowych analizach, uznaje, że zespoły te nie istnieją. W przypadku tzw. „przewlekłej boreliozy” nie ma dowodów na zakażenie krętkami Borrelia, nie wykrywa się przeciwciał, a pacjenci mieszkają często na takich terenach, że nie mają szansy się zarazić.

Niestety, w swoich przekonaniach pacjenci często bywają utwierdzani przez lekarzy. Istnieje bowiem grupa pseudo-lekarzy (zgromadzonych w ILADS — International Lyme and Associated Diseases Society), uznających, że tylko oni znają się na boreliozie, tylko oni umieją ją prawidłowo diagnozować i leczyć, wmawiających pacjentom chorobę i czerpiących z tego profity finansowe. Oraz niestety robiących pacjentom krzywdę. Znane są sytuacje z zawieszeniem w prawie wykonywania zawodu lekarza czy nawet więzieniem dla tychże szarlatanów, którzy leczą ludzi z nieistniejącej boreliozy, używając wody utlenionej, bizmutu (dożylnie!) czy leków weterynaryjnych. Szeroko stosowane jest także długotrwałe podawanie antybiotyków — długotrwałe to znaczy na przykład przez rok — co nie tylko nie zmniejsza objawow pseudo-boreliozy (sprawdzono to), ale i w znaczący sposób szkodzi zdrowiu i życiu pacjenta. I nawet nie chodzi tu o hodowanie opornych szczepów bakterii. Długotrwałe stosowanie leków antybakteryjnych wiąże się bowiem ze zniszczeniem fizjologicznej flory organizmu, z zakażeniami innymi drobnoustrojami, w tym grzybami, zaburzeniami funkcjonowania wątroby i nerek, wreszcie, jeśli antybiotyki podawane są dożylnie — z ciężkimi infekcjami w miejscu wkłucia i następującymi po tym sepsami.

BART: Warto też wspomnieć, że według ILADS rumień wędrujący zdarza się dużo rzadziej niż w oficjalnych danych — bo w mniej niż połowie przypadków zakażenia boreliozą. Dodatkowo wspomniana misja („świat, w którym nikomu nie odmawia się właściwej diagnozy boreliozy”) czy zapisane w oficjalnych wytycznych ILADS zdanie, że „ponieważ nie istnieje dokładny test na boreliozę, wyniki badań laboratoryjnych nie powinny być używane do odmówienia pacjentowi leczenia” — wszystko to wskazuje na podejście „inkluzywne”, w którym będzie dużo więcej fałszywych pozytywnych diagnoz boreliozy (brak objawu specyficznego plus brak możliwości wykluczenia choroby).

Mamy więc dużo ukrytych zakażeń i odmowę leczenia przez konwencjonalną medycynę. Można więc popuścić wodze fantazji i stworzyć pełzającą epidemię. Na jednym z forów znalazłem listę schorzeń, które według doktora K są ukrytą boreliozą (zachowana pisownia oryginału):

1.sm-stwardnienie rozsiane(są doniesienia ze nawet w 50% sm okazuje się podstępną neuroboreliozą

2.sla

3.inne choroby neurodegeneracyjne i behawioralna( np.parkinsomizm,ch Alzheimera,ADHD czy autyzm u dzieci)

4. rozmaite zaburzenia psychiczne włącznie z nawracającymi psychozami traktowanymi nieraz jako zespoły schozofrenopodobne.Co charakterystyczne-objawy psychiatryczne „nie idą” na samych lekach psychotropowych.Dopiero antybiotykoterapia przewlekła+leczenie psychiatryczne przynosi wymierne korzyści

5. rzs(30-40% przyp), fibromialgia, fatique syndrom(50-60% przyp)

6.krętka Borrelia met PCR znajdowano niekiedy w blaszkach miażdżycowych.Sa doniesienia wskazujęce na mozliwy zwiazek boreliozy z zawałem czy udarem

7. napadowe arytmie, myocarditis nawaracające( zwłaszcza po standardowej=krótkotrwałej antybiotykoterapii)

8.są doniesienia, ze borelioza może być przyczyną dyskopatii, zespołu cieśni kanału nadgarstka

9.rozmaite endokrynopatie, najczęściej patologie tarczycy(nawet 60%),ale zaburzenia dotyczyc moga całej osi podwzgórze-przysadka-gruczoły obwodowe (…)

10. napadowa duszność traktowana jako-niekiedy-astma.

EWA: Podkreślmy i powtórzmy — borelioza nie jest jakimś tajemniczym zespołem objawów, na którym znają się jedynie posiadający tajemną wiedzę magicy z ILADS, a cała reszta lekarzy (większość zresztą, w tym organizacje powołane do analizy i zbierania danych z całego świata) nie ma o niej pojęcia. Nie jest też zbiorem takich objawów, jak autyzm, choroba Alzheimera, choroba morgellonów oraz wady wrodzone u noworodków, tudzież mordercze skłonności (tzw. Lyme rage) i tym podobne opisane wyżej. Nie jest schorzeniem, które trwa nie wiadomo ile, występuje nie wiadomo gdzie (czyli wszędzie), przenosi się w dowolny sposób (także drogą płciową) i w ogóle jest jedną wielką tajemniczą tajemnicą. Na tyle tajemniczą, że trzeba tę pseudo-boreliozę leczyć szemranymi, niesprawdzonymi, niebezpiecznymi i nieskutecznymi metodami. Przy okazji magicy z ILADS twierdzą, że standardowe metody leczenia zawodzą, bo krętki Borrelia przyjmują specyficzne formy przetrwalnikowe i dlatego są w stanie „schować się” przed antybiotykami. Prawdą jest, że bakterie te mogą wystepować w formie tzw. cyst czy też mogą penetrować wnętrze komórek. Dzieje sie tak jednak zwykle w warunkach laboratoryjnych in vitro, a co ważniejsze — nie udowodniono, że zjawiska te mają jakiekolwiek znaczenie kliniczne. Nie istnieją wiarygodne dowody naukowe, że te mechanizmy służą krętkom do obrony przed antybiotykoterapią i że dzięki nim po tejże antybiotykoterapii bakterie mogą powodować nawrót choroby.

Nie warto więc dawać się wkręcać w antynaukowe bajeczki propagowane przez pseudo-lekarzy z ILADS. Nie warto wystawiać swojego zdrowia na ryzyko. I nie warto nabijać kabzy szarlatanom.

A o wspomnianym wcześniej filmie wypowiadają się specjaliści: „Pewien bardzo popularny film, zatytułowany Under Our Skin, skrytykowany został w jednym z wydań The Lancet Infectious Diseases i opisany jako pełen uprzedzeń, manipulacji i teorii spiskowych. Inny recenzent określił go jako obfity w podejrzenia, przekonania i dowody anegdotyczne, za to zawierający bardzo niewiele naukowych obiektywnych faktów”.

Naprawdę nie warto.

Bibliografia:

1. Murray TS, & Shapiro ED (2010). Lyme disease. Clinics in laboratory medicine, 30 (1), 311-28 PMID: 20513553 (schemat cyklu rozwojowego pochodzi z tej publikacji)
2. Rizzoli A, Hauffe H, Carpi G, Vourc H G, Neteler M, & Rosa R (2011). Lyme borreliosis in Europe. Euro surveillance : bulletin Europeen sur les maladies transmissibles = European communicable disease bulletin, 16 (27) PMID: 21794218
3. Auwaerter PG, Bakken JS, Dattwyler RJ, Dumler JS, Halperin JJ, McSweegan E, Nadelman RB, O’Connell S, Shapiro ED, Sood SK, Steere AC, Weinstein A, & Wormser GP (2011). Antiscience and ethical concerns associated with advocacy of Lyme disease. The Lancet infectious diseases, 11 (9), 713-9 PMID: 21867956
4. Sigal LH, & Hassett AL (2002). Contributions of societal and geographical environments to „chronic Lyme disease”: the psychopathogenesis and aporology of a new „medically unexplained symptoms” syndrome. Environmental health perspectives, 110 Suppl 4, 607-11 PMID: 12194894
5. Feder HM Jr, Johnson BJ, O’Connell S, Shapiro ED, Steere AC, Wormser GP, Ad Hoc International Lyme Disease Group, Agger WA, Artsob H, Auwaerter P, Dumler JS, Bakken JS, Bockenstedt LK, Green J, Dattwyler RJ, Munoz J, Nadelman RB, Schwartz I, Draper T, McSweegan E, Halperin JJ, Klempner MS, Krause PJ, Mead P, Morshed M, Porwancher R, Radolf JD, Smith RP Jr, Sood S, Weinstein A, Wong SJ, & Zemel L (2007). A critical appraisal of „chronic Lyme disease”. The New England journal of medicine, 357 (14), 1422-30 PMID: 17914043