Matka w potrzebie

February 20th, 2009 511 comments

Są czasem historie, od których wszystko opada. Im więcej czasu spędzam na prawicowych portalach, tym więcej takich totalnie osłabiających tekstów czytam. Rzadko jednak zdarza mi się trafić na coś, co natychmiast pragnę zacytować u siebie praktycznie w całości. Ostatnio miałem tak z twórczością Janka Bodakowskiego — notabene w związku z moim tekstem dowcipnisie na Forum Frondy wmówili Bodakowskiemu, że trafił na lewackiego Redwatcha, co on stoicko skomentował: „na liście proskrypcyjnej jestem od dawna”.

A co takiego znalazłem tym razem?

Zacznijmy od autora. Za autora będziemy się jako naród wstydzić po wsze czasy. To miłośnik Smoka Wawelskiego, zwolennik zwalniania nauczycieli-homoseksualistów z pracy, były wiceminister edukacji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, obecnie szczęśliwie osoba prywatna, mesje Mirosław Orzechowski.

Poczytajmy, co nasz kolega-bloger spłodził.

Haniebny atak na wiarę katolicką. Brońmy Królowej Polski!

U progu Wielkiego Postu spotyka nas, wierzących Polaków bluźnierczy, haniebny, nikczemny i szowinistyczny atak na Matkę Boga samego, na Najświętszą Maryję Pannę. Prasa światowa donosi, że w Izraelu telewizja nadaje program, w którym wredni poważają się na twierdzenie, że Maryja „spała z wieloma mężczyznami i nie jest niepokalana”. Dokonano niegodziwego ataku na prawdy wiary chrześcijańskiej, na świętość Królowej Polski, której hołd i zawierzenie składali król Jan Kazimierz i Sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński, która była Opiekunką Jana Pawła II i ks. Jerzego Popiełuszki, która była pod Grunwaldem i Wiedniem, w Katyniu i w katowniach UB. Która przez losy wierzących Polaków niosła Żydom ratunek z zagłady.

Rozumiecie, Matka Boska ratowała Żydów z Holocaustu.

A rząd polski milczy, kiedy Hetmanka Narodu Polskiego w potrzebie! Milczy prezydent, premier i szef MSZ!
Ale Polacy milczeć nie mogą!

Rozumiecie, pan Orzechowski oczekuje, że rząd polski będzie wysyłał noty dyplomatyczne do państw, w których mówi się coś brzydkiego o Bozi. Co tam oczekuje. On wzywa!

Wzywam prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wzywam premiera Donalda Tuska do natychmiastowej reakcji! W Polsce sądy skazują tych, którzy modlą się o nawrócenie żydów, Wielkopiątkową modlitwą wg Mszału Św. Piusa V.
Niech ambasador Izraela przeprosi Polaków, niech żąda ukrócenia podobnych bezeceństw i niech nastanie oczyszczenie.
Do Prokuratury Okręgowej w Warszawie złożyłem doniesienie następującej treści:

Rozu… Wha-wha-what?!

Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa

A jednak dobrze przeczytałem!

Mirosław Orzechowski chyba ma już w prokuraturze własne krzesełko. Donosił na Kubę Wojewódzkiego i Marka Raczkowskiego za flagę w psiej kupie; do tego dwukrotnie na Janusza Palikota. Raz za „Belzebuba z Torunia” — okazało się wtedy, że obrażanie o. Rydzyka jest obrażaniem uczuć religijnych Orzechowskiego.

W prokuraturze chyba jednak średnio lubią pana Mirosława, bo jak umorzą postępowanie, to on w blogu jedzie im po nazwiskach — skądinąd w równie kuriozalnym poście co obecnie cytowany. Pewnie mu to krzesełko nieraz czymś brzydkim wysmarowali. I wysmarują znowu, w zemście za konieczność ustosunkowania się do poniższego pisma:

Uprzejmie informuję o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez autorów programu telewizyjnego „Like a Virgin” („Jak dziewica”) emitowanego w programie Channel 10 w Izraelu, polegającego na wyjątkowo ohydnym znieważeniu prawd wiary katolickiej, a przez to podejmowanie działań mających na celu wywołanie antychrześcijańskich nastrojów.

Ordynarne ataki na Najświętszą Maryję Pannę, Matkę Jezusa Chrystusa, Królową Polski, Tę której cześć oddawali i zawierzali Ojczyznę król Jan Kazimierz, Sługa Boży Ks. Kardynał Stefan Wyszyński, Ojciec Święty Jan Paweł II i wszyscy Polacy — godzą w wyznawane przez Polaków wartości i prawdy wiary, które chronione są w Polsce prawem, a przez to podlegają ściganiu.

W związku z powyższym, wnoszę o wszczęcie i przeprowadzenie postępowania w niniejszej sprawie.

Wszelkie informacje i dowody dostępne są przez ambasadę Izraela w Polsce.

Uzasadnienie:

Stacja telewizyjna Channel 10 w porze najwyższej oglądalności wyemitowała program satyryczny „Like a Virgin” („Jak dziewica”), w którym dopuszczono się świadomego, haniebnego i szowinistycznego ataku na prawdy wiary katolickiej i drwin z Najświętszej Maryi Panny, Matki Boga, polegającego na twierdzeniu, iż „spała Ona z wieloma mężczyznami i nie jest niepokalana”. Taki czyn nie tylko godzi w uczucia religijne katolików, ale jest prymitywnym i ordynarnym atakiem na Maryję Królową Polski, Kościół katolicki i podstawowe prawdy wiary, wyznawane przez Polaków, które chronione są w Polsce prawem, a przez to podlegają ściganiu.

Prowokacyjny i szowinistyczny ton programu miał na celu poniżenie w oczach oglądających Maryi, Matki Zbawiciela i ugodzenie w uczucia religijne chrześcijan, Kościół katolicki i podstawowe prawdy wiary oraz wywołanie niepokojów. Każdy z tych zamiarów jest karany prawem polskim i międzynarodowym. W Polsce, kraju w którym skazuje się za modlitwę w intencji nawrócenia Żydów, nie może zostać pominięty milczeniem szowinistyczny atak na Wiarę, którą wyznaje większość Polaków.

Wobec powyższego wnoszę o zbadanie, czy emisja programu „Like a Virgin” („Jak dziewica”) przez Channel 10 nie naruszyła prawa polskiego oraz o wszczęcie i przeprowadzenie postępowania w niniejszej sprawie i przykładne ukaranie sprawców.

Podsumujmy: pan Mirek chce, aby polska prokuratura ścigała izraelską telewizję za program wyemitowany w Izraelu. Po dowody kieruje do ambasady Izraela. Żąda ekstradycji winnych w celu przykładnego ukarania. Wydaje mu się, że „wartości i prawdy wiary” są w Polsce chronione prawem. Uważa, że wszyscy Polacy zawierzają Ojczyznę Matce Boskiej. A myśleliśmy, że głupiej się już nie da.

Może to troll, co? Nie macie takiego wrażenia?

Codex Alimentarius i jaszczury

February 14th, 2009 522 comments

Dzisiejszy post ma walor edukacyjny i powinien służyć jako ostrzeżenie przed straszliwym niebezpieczeństwem, jakie grozi ludzkości w niedalekiej przyszłości. Oto Rząd Światowy cichaczem wprowadza nowe prawo, tzw. Codex Alimentarius. Według ostrożnych szacunków przeprowadzonych przez niezależnych badaczy, wskutek wprowadzenia nowego prawa umrą trzy miliardy ludzi (informacja zaczerpnięta z wykładu niezależnej badaczki o CA, 2. minuta, 20. sekunda filmu).

Informacje o CA rozchodzą się powoli po forach internetowych, wymieszane z jakimiś historiami o firmie Monsanto patentującej świnię jako zwierzę. Raz ktoś zmieszał je również z ckliwą opowieścią o gejach kradnących dzieci w Szkocji, ktoś w ramach riposty zalinkował do mnie, zobaczyłem gości w statystykach, złożyłem rewizytę na forum i w ten sposób i ja dowiedziałem się o straszliwym kagańcu, który za chwilę nałoży nam Unia Europejska do spółki z farmaceutycznymi megakorporacjami.

Co nam grozi od 1 stycznia 2010 r., kiedy to Codex Alimentarius rzekomo stanie się obowiązującym prawem?

  • Wszystkie rośliny jadalne mają być obowiązkowo napromieniowane (poddane działaniu dużych dawek radioaktywnego kobaltu 60 lub cezu 137, promieni gamma, albo wiązek elektronów o ogromnej prędkości), naszpikowane pestycydami.
  • Nielegalna stanie się sprzedaż naturalnych witamin, suplementów mineralnych oraz ziół oraz bazujących na nich terapii (już niektóre z nich zostały zabronione).
  • Wszystkie zwierzęta, łącznie z hodowanymi ekologicznie mają obowiązkowo zażywać antybiotyki i hormony wzrostu.
  • Przydomowa uprawa własnych owoców i warzyw nie będzie możliwa bez zezwolenia i objęta ścisłymi regulacjami.
  • Nastąpi zakaz rozpowszechniania informacji na temat naturalnych środków leczniczych.

Ponieważ w ów straszny projekt zaangażowana jest również Unia Europejska, w Polsce protest przeciwko Codex Alimentarius trafił na podatny grunt. Z oczywistych względów i w oczywistych środowiskach…

 

 

…ale żeby być sprawiedliwym, trzeba przyznać, że prawaki przegrywają ilościowo tym razem z dziwakami. O CA pisze się głównie na stronach i forach poświęconych zdrowemu żywieniu lub zjawiskom nadprzyrodzonym.

Oczywiście nie tylko Polacy sprzeciwiają się zagrożeniu ze strony brukselskich totalitarystów. W organizowanie protestu przeciwko CA zaangażowane są takie sławy jak Matthias Rath i David Icke…

David Icke? Ktoś powiedział „David Icke”?

OK, drodzy tropiciele spisków, darmowa lekcja. Davida Icke nie tyka się nawet dwumetrowym kijem. Otóż widzicie, David Icke wierzy, że Rząd Światowy to udające ludzi jaszczury z innej planety, które przyleciały na Ziemię przed kilkoma tysiącami lat.

No, srsly. On naprawdę tak uważa. Ma na to dowody. Oto np. George Bush Starszy, który w wyniku chwilowej nieuwagi na moment przybiera gadzią formę przed kamerami. Oczywiście, jaki ojciec, taki syn. Niestety nie mogę tego odnaleźć, ale przysiągłbym, że kilka lat temu na stronie Davida Icke można było zobaczyć zdjęcia światowych przywódców z domalowanymi w czescjackowym stylu rozszczepionymi gadzimi jęzorami.

Prosty dogmat: przywołanie Davida Icke jako autorytetu odziera daną teorię spiskową z resztek wiarygodności.

Przy Davidzie Icke Matthias Rath jawi się jako orędownik zdrowego rozsądku. Uważa jedynie, że witaminy leczą raka i AIDS, a ataki z 11 września zostały przygotowane przez rząd amerykański. To już chyba jasne dla każdego, ale Rath dodaje, że nastąpiły one w celu odwrócenia uwagi od kłopotów korporacji farmaceutycznych. To najwyraźniej on jest spiritus movens całej imprezy protestacyjnej, bowiem dziwnym trafem koncentruje się ona na obronie jego prywatnych interesów (doktor Rath robi w branży terapii witaminowych). Jeśli przejrzeć strony poświęcone CA, słowa o obowiązkowym napromieniowaniu żywności, obowiązkowym szpikowaniu zwierząt hormonami i antybiotykami czy zakazie prowadzenia upraw przydomowych pojawiają się zazwyczaj na nich tylko raz — w przyciągającym wzrok wstępie. Później mowa jest już tylko o suplementach diety. Bo i o to chodzi — stosowanie Kodeksu Żywnościowego utrudni życie wszelkiej maści szarlatanom, którzy sprzedają najróżniejsze New Age’owe specyfiki. Mówi o tym wprost jeden z organizatorów kampanii, Stowarzyszenie Na Rzecz Naturalnego Zdrowia (WTF? To jest też zdrowie nienaturalne?), przestrzegając przed wprowadzanymi przez CA „poważnymi ograniczeniami w kwestii tego, co można powiedzieć o leczniczych właściwościach danego produktu” czy „wymuszaniu stosowania standardów farmaceutycznych na producentach leków naturalnych”. Co to oznacza w praktyce? Najwyraźniej nie będzie już można twierdzić bezkarnie, że vilcacora leczy raka, a wszelkie obiecywane benefity płynące ze stosowania homeopatycznego syropu na gardło będą musiały być podparte wynikami badań klinicznych!

Ostatecznym dowodem na to, że załatwiamy szarlatanom prywatę, jest tekst petycji, o której podpisanie apelują wszystkie strony antycodeksowe. Najpierw czytamy te mrożące krew w żyłach historie o hormonach, antybiotykach i wiązkach elektronów o ogromnej prędkości, myślimy sobie „Normalnie muszę to podpisać dla dobra moich dzieci”, a tymczasem petycja apeluje wyłącznie o „przeprowadzenie Referendum w sprawie medycyny naturalnej, które każdemu obywatelowi Europy zapewni łatwy i nieskrępowany dostęp do terapii witaminowych i pozostałych środków naturalnych”. Pieprzyć likwidację przydomowych ogródków i radioaktywne marchewki, dla autorów petycji liczą się tylko suplementy diety!

Tyle, jeżeli chodzi o część edukacyjną wpisu, teraz czas na trochę rozrywki. Zobaczmy, z jakimi tuzami intelektu mamy do czynienia.

Zacznijmy od strony „Naturalne Nielegalne? Nigdy!”, która wita nas tekstem:

STRONA INTERAKTYWNA — kliknij na podkreślony tekst

No, normalnie welcome to XXI century, yay! Jeszcze brakuje tekstu „Tą małą strzałeczką na ekranie możesz sterować za pomocą małego urządzenia zwanego myszką. Rozejrzyj się, na pewno leży gdzieś w pobliżu monitora”.

Strona zorganizowana jest w szykownym trójpodziale: po lewej na kojącym zielonym tle teksty reklamujące działalność zarobkową doktora Ratha, pośrodku na tle mrocznej flagi UE zagrożenia (czyli hormony, antybiotyki, ogródki itd.), po prawej na motywującym czerwonym call to action. Jest też link do rozporządzenia ministra zdrowia „wdrażającego Codex Alimentarius”, które oczywiście CA nie wdraża, a jedynie wspomina je jako dokument odwoławczy w przypadku braku innych regulacji, w dodatku w bardzo wąskim zakresie. Jednak mój faworyt to dramatyczne pytanie:

Czy zgadzasz się na 3275 pestycydów w żywności, w tym DDT i innych zakazanych przez Konwencję Sztokholmską, a także podejrzanych o działanie rakotwórcze (m.in. 2,4-D, atrazyna, bromek metylu…)

z linkiem prowadzącym do… szczegółowego wykazu maksymalnych dopuszczalnych zawartości poszczególnych substancji! Żeby nie było wątpliwości, że autorzy strony twierdzą, że po wprowadzeniu Codex Alimentarius DDT będzie obowiązkowo występować w żywności, ten sam link pojawia się po raz drugi z opisem „zobacz jakie dawki DDT przewidziano dla Ciebie na oficjalnej stronie Codex’u”. Głupiej już chyba nie można?

Oczywiście, że można! Wspomniane Stowarzyszenie Na Rzecz Naturalnego Zdrowia prowadzi też kampanię edukacyjną rozgłaszającą brednię, że od obowiązkowych szczepionek dzieci dostają autyzmu. Prawdziwie fascynujące lektury można spotkać na innym linkowanym przez przeciwników CA portalu, „The Best of Raw Food”, propagującym weganizm na surowo („zapomnij o syndromie napięcia przedmiesiączkowego!”). Na ich stronie poświęconej CA w dziale „powiązane artykuły” znajdujemy tekst o chemtrailsach, czyli: Matko Boska, rząd wypuszcza na nas z samolotów trucicielskie chemikalia, to te białe smugi na niebie za samolotami, srsly! Ale najlepsza jazda na „The Best of Raw Food” to wykład niejakiego Billa Clementa. Zachęcam do przeczytania (lub obejrzenia) całości, zacytuję jedynie najbardziej kuriozalny fragment:

Myślicie, że pieprzę bzdury? Proszę sprawdzić moje informacje. Światowa Organizacja Zdrowia przyznała, że „jeśli Codex zostanie wprowadzony w życie, umrą dwa miliardy ludzi”. (…)

Zadzwońcie do Światowej Organizacji Zdrowia i zapytajcie ich o Codex. Odpowiedzą wam: „Umrą dwa miliardy ludzi”. To jest fakt naukowy.

Czujecie? Normalnie można zadzwonić do WHO (22 791 21 11, kierunkowy do Szwajcarii 41) i zapytać o Codex Alimentarius, a pani telefonistka odpowie: „Ja ja, zwei Milliarden Menschen kaput, haha”. Czad!

Ciekawe, kto ma rację: Bill Clement czy niezależna badaczka z początku tekstu? On twierdzi, że umrą dwa miliardy, ona — że trzy. No cóż, trzeba będzie poczekać; kto miał rację, przekonamy się w 2010 r.

P.S. Tutaj znakomita odpowiedź Głównego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych na historie o napromieniowywaniu, pestycydach, hormonach i antybiotykach, których stosowanie ma rzekomo wymusić Codex Alimentarius. Dziękuję chłopakom i dziewczynom z forum.hard-core.pl!

Frądzia o nas

February 11th, 2009 471 comments

Tytułowi my to nie Blog de Bart, choć parę razy linkowano do mnie z Forum Kruchty. Ostatnio w fascynującym wątku, w którym Janek Bodakowski przyznaje się do guglania swojego nazwiska i czytania mojego bloga, yay! Wątek ten to lektura obowiązkowa, bo pokazuje, co to znaczy patrzeć w otchłań FF. Oto kilka cytatów z tej dyskusji dotyczących pewnej naszej wspólnej znajomej:

Mnie podoba sie taka postawa. Szanuje sie dziewczyna.
Widocznie zniesmaczylo ja zachowanie kolezanek.

czepiacie się dziewczyny
dzisiejsze media to rozrywka nie informacja
liczy się kontrowersyjność
i trzeba być oryginalnym i mieć odwagę

A takie postawy jak N.J.Nowak są naturalna reakcją na panseksualizm współczesnego świata.

Tak jest. Według niektórych bywalców FF postawa Natalii Julii Nowak jest godna pochwały w erze wszechobecnego porno.

Trollując po FF zostałem zbesztany przez jakiegoś eks-trolla, że traktuję fforumowiczów jako monolit — widzę las, nie widząc drzew. I tu powracamy do patrzenia w otchłań czy — trochę barwniejszej niż ponure cytatowanie Nietzschego — opowieści o domku, w którym na parterze mieszkają ci, co to Bozia do nich przemawia, na pięterku ci, co się im wydaje, że są Bozią, a na stryszku — tacy, co myślą, że Bozi się wydaje, że jest nimi. Po jakimś czasie spędzonym przez postronnego obserwatora w tym przybytku goście z parteru będą dla niego ostoją zdrowego rozsądku i logicznego myślenia. Tak właśnie wygląda otchłań zaglądająca w ciebie i dlatego na Forum Frondy nie bywam przed poranną kawą. Boję się, że mi się psycha zarwie.

Wracam do meritum. Frądzia pisze o nas, czyli o ateistach. Streszcza prasowe informacje o badaniach socjologa Radosława Tyrały z AGH zatytuowanych „Niewierzący w Polsce jako mniejszość kulturowa”. Redakcja Frondy dorzuca przy okazji parę celnych dosrywek bezbożnikom:

Popularnie uważa się, że ateista jest wykształcony. Czyżby? 80 proc. ukończyło przynajmniej szkołę średnią, ale zaledwie jedna trzecia może się pochwalić tytułem magistra. (podkreślenia moje — Bart)

Sięgnijmy po argument w postaci Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań z 2002 r. i na jego podstawie sporządźmy wykresik pokazujący proporcje w stopniu wykształcenia ludności Polski i polskich ateistów. Proszę bardzo:

 

 

Czyżby zaledwie, droga redakcjo?

Redakcja Frondy, jak to zwykle bywa z ludźmi poświęconymi, na końcu tekstu o ateistach wpada w tzw. nastrój filozoficznej zadumy:

Wielu katolików ma w Polsce problem z publicznym głoszeniem swojej wiary. Ateiści nie chcą wykorzystywać antykatolickiej kultury masowej, która często przychodzi im z pomocą, nierzadko zapierają się siebie. Niedawno najradykalniejsi ateiści zorganizowali listę, na której wpisują swoją deklarację niewiary. Efekty nie były porywające. Może prawdziwych ateistów już nie ma? A może po prostu większość z nich zastanawia się nad swoją niewiarą i uważa, że nie ma się czym chwalić?

Choć nie należy odpowiadać na pytania retoryczne, w dodatku stawiane w bełkotliwym słowotoku, napiszę chętnie drogiej redakcji parę słów na temat chwalenia się swoją niewiarą. Tak się bowiem składa, że wróciłem właśnie z ferii, które spędziłem w lekko odciętym od świata gospodarstwie agroturystycznym wypełnionym katolikami i New Age’owcami. Przeprowadziłem tam kilka dyskusji z jednymi i drugimi, ale szybko mi się odechciało. Z dwóch powodów.

Po pierwsze, ciężko się z wami rozmawia. New Age’owcom wydaje się, że jeśli w powodzi ezoterycznych bredni znajdą choć jedną, której działanie można udowodnić, wszystkie pozostałe zostaną nagle namaszczone na najprawdziwsze prawdy. Moja dyskusja ze skądinąd przesympatycznym New Age’owcem zaczęła się od rozpatrywania twierdzeń, że energia wytworzona z płonących polan jest w jakiś tajemniczy sposób lepsza od energii wytworzonej przez maszynkę elektryczną, a mikrofale nie występują w przyrodzie poza kuchenkami. Bardzo szybko przeszliśmy do ping ponga pt. „W poszukiwaniu choć jednego zjawiska, którego nie tłumaczy mędrca szkiełko i oko, a które znakomicie wyjaśnia alternatywna medycyna chińska, i proszę się nie przypieprzać, że nie istnieje coś takiego jak medycyna alternatywna ani medycyna chińska, a tym bardziej alternatywna medycyna chińska”. Rozmowę zakończyliśmy na różdżkarstwie. Zakończyliśmy, bo po pierwsze, eksperyment w niemieckiej stodole ciągle czeka na naukową weryfikację; po drugie, byłem już zmęczony.

Z katolikami rozmawia się jeszcze trudniej, bo są strasznie drażliwi i mają kompleksy. Inny wczasowicz, taki trochę bardziej hard core katolik (grywa w kości czy tryktraka z szefem KAI, z takimi nie ma żartów) przy okazji niezobowiązującej rozmowy o talibach niszczących posągi Buddy nagle wypalił, żebyśmy sobie nie myśleli, że jesteśmy tacy git, bo Sfinksa pozbawili nosa napoleońscy żołdacy, którzy z jego twarzy uczynili sobie tarczę strzelniczą. Pominąwszy już, że to bzdura, jak to się ma do talibów? Że co, nie tylko w imię religii uszkadza się zabytki? Znaczy, u nas Murzynów biją?

Oprócz kompleksów macie też dogmaty, które również nie ułatwiają dyskusji. Żona pana hard core, gdy pierwszego dnia pobytu dowiedziała się, że jestem niewierzący, postanowiła udowodnić mi, że choć jest osobą głęboko religijną, potrafi być krytyczna wobec swojej wspólnoty. Otóż jej zdaniem pedofilia wśród księży zasługuje na potępienie i szybką reakcję ze strony odpowiednich władz kościelnych. Pogratulowałem jej obywatelskiej postawy w tej kwestii i dodałem, że na nawet większe potępienie zasługuje postawa kościoła wobec homoseksualistów. Zanim pańcia zapanowała z powrotem nad mięśniami twarzy, przez ułamek sekundy emitowała komunikat niewerbalny „łolaboga, ancykryst, w nogi”. Następnie wygłosiła uprzejme agree to disagree i oddaliła się. Odniosłem później wrażenie, być może nieco paranoidalne, że pańcia stara się chronić swoje dzieci przed kontaktem z moimi.

Po drugie, motywacja ateisty czy sceptyka do uczestnictwa w sporze jest z urzędu mniejsza niż motywacja osoby wierzącej. Wy bronicie czegoś, czym kierujecie się w życiu, czegoś, co układa wam jadłospis i plan dnia w niedzielę, mebluje kuchnię, wybiera szkoły dla waszych dzieci itd. Mi mój sceptycyzm nie reguluje niczego, może poza brakiem zaangażowania w określone praktyki leczniczo-religijne, jednak nie z przyczyn dogmatycznych, lecz z powodu rozsądnego gospodarowania swoim czasem i finansami. Mam też wrażenie, że u drugiej strony potrzeba działalności ewangelizacyjnej jest większa niż wśród ateistów. Jak już jakiś bezbożnik wrzaśnie „Boga nie ma!” (czy napisze na autobusie, whatever), to raczej w reakcji na bombardowanie przeciwstawnymi bodźcami, niż z wewnętrznej potrzeby nawracania innych na ateizm. Ciężko jest ewangelizować brak.

Przychodzą mi na myśl trzy powody do wzięcia udziału w dyskusji: a) walka memów, b) chęć podbicia swojego ego udowodnieniem komuś, że wierzy w głupotki oraz c) obywatelska reakcja na ewangelizowanie nieświadomych owieczek przez stronę przeciwną. Na pierwszy powód chyba nie mam wpływu, drugiego unikam, bo nieładny. Najbardziej odpowiada mi trzeci. Dlatego w rozmowach o Bogu czy New Age staram się nie odzywać jako pierwszy.

Chyba każdy ateista przeżywa podobne dylematy natury „savoir-vivrystycznej”. O ironio, w tym samym czasie, kiedy bąkałem coś na stołówce o wyższości badań klinicznych nad opowieściami, że jednej babie homeopatia pomogła na zgagę, na Skepticblogu pojawił się wpis o zachowaniu sceptyka przy stole.

Pytasz, droga redakcjo Kruchty, czy „zastanawiam się nad swoją niewiarą”? No pewno! I obiecuję niniejszym, że jak tylko wyląduje pierwsze UFO albo Pan Jezus zstąpi na ziemię z nieba w asyście aniołów z mieczami gorejącymi — otóż w tym lub najbliższym możliwym dniu w samo południe stanę pod pomnikiem Stefana Starzyńskiego na placu Bankowym w Warszawie i wykrzyczę swoje gorące SOREJSZYN! SOREJSZYN!!1 za uporczywe trwanie w błędzie i brak wiary. O ile oczywiście kosmici nie rozpieprzą pomnika wraz z Warszawą i całym światem w drebiezgi.

Lub Pan Jezus. W zależności kto przyleci.

Ewolucjoniści się rumienią

January 30th, 2009 458 comments

Jeszcze nie wyjechałem, a trafiłem na coś zabawnego, więc zamiast pakować walizy siadam i piszę. Prześledźmy razem historię pewnej wypowiedzi.

1. Źródło

Z okazji nadchodzącego dwustulecia urodzin Karola Darwina magazyn „New Scientist” w swoim styczniowym numerze przeprowadził wśród różnych uczonych ankietę pod hasłem „Ewolucja: następne 200 lat”. Jako pierwszy wypowiedział się Richard Dawkins — serią pytań, na które jego zdaniem naukowcy powinni szukać odpowiedzi. Dalej można m.in. znaleźć krótką refleksję profesora Fransa de Waala:

Why do humans blush? We’re the only primate that does so in response to embarrassing situations (shame), or when caught in a lie (guilt), and one wonders why we needed such an obvious signal to communicate these self-conscious feelings. Blushing interferes with the unscrupulous manipulation of others. Were early humans subjected to selection pressures to keep them honest? What was its survival value?

Luźne tłumaczenie własne:

Dlaczego człowiek się rumieni? Wśród naczelnych tylko my reagujemy tak w zawstydzających sytuacjach (zażenowanie) czy przyłapani na kłamstwie (poczucie winy). Ciekawe, czemu potrzebujemy tak oczywistego sygnału oznajmiającego o tych uczuciach. Rumieniec przeszkadza nam okłamywać innych. Czy nasi przodkowie byli zmuszani do szczerości? Jak zwiększała ona szanse przetrwania?

Następni naukowcy zwracali uwagę na to, że wciąż nie wiemy, jak wyglądał wspólny przodek człowieka i szympansa albo w jaki sposób procesy ewolucyjne mogły doprowadzić do istnienia złożonych procesów myślowych. Inni odpowiadali na ankietę narzekaniem na brak funduszy. Jeszcze inni filozofowali („nie pytaj o luki w teorii ewolucji — pytaj, jakie luki ta teoria powinna wypełnić”). Znaleźli się i pytający o początki życia na Ziemi.

2. Daily Telegraph

Ankietę przeczytał ktoś z angielskiej gazety „Daily Telegraph” i kula śniegowa zaczęła się toczyć:

Rumieniec to „największa luka w teorii ewolucji”
Naukowcy przyznają, że nie są w stanie wytłumaczyć, dlaczego zawstydzony człowiek się czerwieni.

Dwa wieki po narodzinach Karola Darwina wciąż brak ewolucyjnego wytłumaczenia rumieńców.

Profesor Frans de Waal z uniwersytetu Emory w USA uznał czerwienienie się za jeden z ostatnich brakujących elementów w układance ludzkiego rozwoju.

Dopiero w drugiej części tekstu pojawia się informacja (w dodatku nieco mętna), że była to wypowiedź w ankiecie, a nie odkrycie naukowe ogłoszone poprzedniego dnia na konferencji prasowej.

3. Onet.pl: Wiadomości

No to łups.

Ujawniono jedną z największych luk w teorii ewolucji

Dalej mniej więcej tyle samo, co w przetłumaczonym tu fragmencie z „Daily Telegraph” (podanym jako źródło informacji). O pochodzeniu cytatu z ankiety już ani słowa.

Oczywiście pod tekstem komentatorzy Onetu potwierdzają jak zwykle, że zdarzają się stereotypy, które są prawdziwe. Gdzie indziej są na pewno ludzie, którzy cofną się do źródeł i zweryfikują informację…

4. Forum Frondy

A jakże.

Czy wstyd ewoluował? Ale mają zagwozdkę! Już widzę te nieporadne lub bezczelno-hucpiarskie tłumaczenia, tak postawia na te drugie. W końcu cała teo ewolucji to tupeciarska hucpa. [zachowana prawicowa pisownia]

W sumie to na pomysł zbicia tego można wpaść w niecałą minutę, ale zadania ewolucjonistom ułatwiał nie będę :)

W ogóle ewolucjoniści taką litość wzbudzają, że w kolejnej debacie dla jajec zacznę bronić ich środowiska.

I tak zobaczyliśmy na przykładzie, że teorię ewolucji można zastosować także do informacji prasowych dopasowujących się do nowego otoczenia.

Równie dobrze podobną notkę mógłbym napisać na temat innego dzisiejszego newsa, który poszedł w „Dzienniku” pod mrożącym krew w żyłach tytułem „Zabrali dzieci dziadkom i oddali gejom”. Taki temat ochoczo podchwycili krakowiacy i górale ze Stowarzyszenia Kultury Klepek Nie Po Kolei („Sąd oddał dzieci pod opiekę pederastom z pominięciem dziadków”), a także mój ostatnio ulubiony portal poświęcony, który nie dość, że przebił wszystkie inne media tytułem „Homoseksualiści ukradli dziadkom wnuki”, to jeszcze zilustrował całą historię stockowym zdjęciem płaczącego dziecka, podpisanym „Sąd pewnie wiedział co robi”.

Jaki aspekt tej historii pominęły wszystkie trzy media? Informację, że dziadkowie sami zgodzili się na oddanie dzieci do adopcji, a dopiero gdy dowiedzieli się, że dostanie je na wychowanie para homoseksualna, zaczęli dzwonić do gazet.

To oczywiście dramatyczna opowieść. Mający kłopoty ze zdrowiem państwo walczą przed sądem o prawo do wychowywania dzieci swojej uzależnionej od heroiny córki. W końcu poddają się i godzą na adopcję. To jedno. Drugie — to tajona homofobia owych państwa i kontrowersyjny temat adopcji dzieci przez homoseksualistów. A trzecie — to skróty myślowe, które jedne media czynią dla sensacji, a inne dla zwiększenia nośności ideologicznej newsa.

Metoda działa. Na Forum Frondy w wątku o dziadkach, dzieciach i kradnących je gejach jeden koleżka zamyślił się:

No cóż… Trzeba wrócić do biegania,… lekkich sparringów… Odkładany ciągle ad calendas graecas kurs strzelecki trzeba wreszcie przejść….

Otóż albowiem wszelakoż, przyjaciele i sąsiedzi — prochem pachnąć zaczyna.

Coś dużego nas czeka, jeszcze za naszego życia.

So funny. And yet so sad.

Raz, dwa i niestety trzy

January 27th, 2009 92 comments

Dzisiejszy post będzie znowu postem śmieciarskim. Trochę się jeszcze nie pozbierałem po stracie skutera. A już przecież mieliśmy pić za pieniądze uzyskane ze sprzedaży motorynki!

Co słychać?

Raz.

Papież odekskomunikował biskupów-lefebrystów. Czytywane przeze mnie przykościelne portale wydobyły ze swoich paszcz taki odgłos „Nhyyy…”, bardzo podobny do dźwięku, który wydaje gimnazjalista grzebiąc sobie w bikini. Szybko też na forach czytelników tych portali pojawiły się dyskusje na temat jednego z ułaskawionych biskupów, który twierdzi, że podczas II wojny światowej zginęło 200-300 tysięcy Żydów, ale ani jednemu z nich przykrość ta nie przytrafiła się w komorze gazowej. Konkluzje? Nie ma dowodów na istnienie komór gazowych, a w dodatku ciężko określić, ile osób zginęło w obozach koncentracyjnych. Czyli biskup może mieć rację.

Bardzo ładny wybór listów pasterskich „kontrowersyjnego” biskupa przygotował WO. Wynika z nich np., że biskup lubi Pink Floyd. Więcej, biskup uważa, że Pink Floyd, tak jak Oliver Stone i Unabomber, głośno protestują przeciwko stanowi, w jakim znalazł się dzisiejszy świat, są więc naturalnymi sojusznikami lefebrystów!

Biskup prowadzi blogaska, niestety bez możliwości komentowania. Aż dziw, że WO, fan prawicowej interpunkcji, nie zauważył, że i biskup Williamson (przynajmniej w swojej blogspotowej wersji) wstawia spacje przed wykrzyknikami i znakami zapytania! We wpisie z listopada 2007 r. biskup przewiduje na rok 2008, oprócz trzeciej wojny światowej, również wypełnienie proroctwa Matki Bożej z Garabandal, czyli nadejście Wielkiego Ostrzeżenia i Wielkiego Cudu. Termin owego zdarzenia, przewidziany wstępnie przez Matkę Boską na koniec XX w., obecnie przesuwa się w czasie. W 2007 r. Williamson obstawiał rok 2008. W roku 2008 za to przepraszał i obstawiał rok 2009.

Swoją drogą, ciekawa sprawa to Garabandal, warta oddzielnego wpisu. Garabandal to wioska w Hiszpanii, gdzie Bozia objawiła się — i obiecała cud! — czterem małym dziewczynkom. Najwyraźniej Matka Boska za najlepszy kanał komunikacji z Ziemianami uważa konwersacje z dziećmi z Półwyspu Iberyjskiego. Z tematem możecie zapoznać się na specjalnej stronie garabandal.pl, z której przygotowałem cytacik dla zachęty:

OSTRZEŻENIE oczyści poniekąd ludzkość przed nadejściem CUDU, który nastąpi wkrótce po nim. Cud będzie miał miejsce w gaiku sosnowym rosnącym nad wioską Garabandal. Cud wydarzy się w czwartek o godzinie 8:30 wieczorem, miedzy 8 a 16 dniem marca, kwietnia lub maja, w święto męczennika Eucharystii i zbiegać się będzie z ważnym wydarzeniem w Kościele katolickim. Conchita zna datę Wielkiego Cudu i ogłosi ją na 8 dni naprzód. Każdy, kto będzie znajdował się w wiosce i okolicznych górach, będzie go widział, wszyscy chorzy tam zostaną uzdrowieni, grzesznicy nawrócą się, a niewierzący uwierzą. Papież będzie widział ten cud, gdziekolwiek się wtedy znajdzie. W wyniku cudu Rosja zacznie się nawracać. Na sosnach pozostanie trwały nadprzyrodzony znak aż do końca świata. Jeżeli świat nadal będzie grzeszył, mimo tych wydarzeń, nadejdzie KARA.

Dwa.

PiS uprawia dziwne tańce wokół swojego projektu ustawy o zakazie in vitro. Będzie? Nie będzie? Napisali tę ustawę w ogóle? Sprawa jest poważna, bo jak powiedział poseł Artur „Tak, ten Górski” Górski Katolickiej Agencji Informacyjnej:

Mieliśmy sygnały, że wśród niektórych posłów PO jest prowadzony lobbing przeciwko zakazaniu metody in vitro. Nie możemy tolerować sytuacji, w której o istnieniu unormowania prawnego lub jego braku będą decydowały kliniki albo firmy farmaceutyczne.

Czyli po jednej stronie stoi Cywilizacja Życia, która broni życia ośmiokomórkowców, a po drugiej — kasa i korporacje. Proste jak znak na sośnie.

Do zapłodnień in vitro używa się ośmiokomórkowych zarodków, takich jak ten powyżej. Za eksperymenty na nim pójdziesz do pudła jak za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem.

Tymczasem ruszyła obywatelska inicjatywa Contra In Vitro, do której można się doklikać m.in. ze strony piotrskarga.pl (BTW, chłopaki ze SKChiKPS też zrobili „Nhyyy…” na wieść o dedekomunizacji lefebrystów). Co tam doklikać, na stronie głównej SKChiKPSjest nawet ładny bannerek prowadzący do CIV.

Inicjatywa ustawodawcza jest prościutka jak znak na sośnie i zakłada dopisanie kilku linijek do kodeksu karnego. Za zapłodnienie poza organizmem — do trzech lat, za eksperymenty na embrionach — minimum pięć lat, a najlepiej 25 lat. Za handel embrionami — minimum trzy lata. Już? Nie, kurwa, jeszcze nie już, jeszcze jest uzasadnienie, które pluje w buźkę mi i tym czytelnikom mojego bloga, którzy cenią rozdział kościoła od państwa. Z uzasadnienia możemy się bowiem dowiedzieć, że „niniejszy projekt ma być sposobem uczczenia obchodzonej w tych dniach trzydziestej rocznicy powołania na Stolicę Piotrową Ojca Świętego Jana Pawła II, wielkiego obrońcy życia nienarodzonych”, a za in vitro trzeba karać, bo tak w instrukcjach i encyklikach mówią Karol, co po górach skakał, oraz Benio, co z armaty strzelał. Dlaczego 25 lat za eksperymenty? Otóż…

Przepis § 2 penalizuje również zakazaną w nauczaniu Kościoła praktykę dokonywania eksperymentów na embrionach [DV III].

Czyli autorzy uzasadnienia nie kryją nawet, że chodzi im o dostosowanie prawa karnego do prawa kanonicznego. Jaki mają odzew? No cóż, arcybiskup Michalik przyjmuje inicjatywę „z zadowoleniem”.

Trzy.

Zamyka się mój ukochany sklepik z koszulkami T-Shirt Hell. Jego właściciel na pożegnanie pisze, że zmęczyła go głupota ludzka, przez którą był posądzany o rasizm, homofobię i inne zalety. Gwoździem do trumny była reakcja na t-shirt

a1209_bm

Heh. Słynny czarny komik amerykański Dave Chappelle często przekraczał w swoich dowcipach pewne granice dotyczące swojej własnej rasy. Pewnego dnia zauważył, że biali śmieją się z tych dowcipów trochę za głośno. Podobnie jest z T-Shirt Hell. Rozumiem, że koszulka

a490_bm

jest sprytnym krytycznym komentarzem na temat znieważania Koranu przez amerykańskich śledczych w celu rozwalenia psychiki przesłuchiwanych muzułmanów. Jednocześnie bardzo łatwo mi wyobrazić sobie tenże t-shirt noszony przez amerykańskich rednecków. Właściciel T-Shirt Hell (który dawniej nazywał się Aaron Landau Schwarz, ale zmienił sobie w ichnim USC imię i nazwisko na Sunshine Megatron) powinien być przygotowany na parę słów krytyki ze strony różnych środowisk… Zastanówcie się, ilu uczestników Forum Frondy chciałoby mieć np. taką koszulkę:

a1069_bm

Wyrwane z kontekstu czy nie, macie ostatnią szansę na zakupy. Za chwilę sklep zniknie na zawsze, a wraz z nim takie perełki:

a323_bm

a1183_bm

a957_bm

a699_bm

a192_bm

a247_bm

P.S. Blogasek udaje się na wakacje, z których powróci mniej więcej w połowie lutego. W miarę możliwości będę odspamiał wasze komentarze i próbował uczestniczyć w dyskusji, ale będzie mnie na pewno nieco mniej.