Ostatnie wpisy zajmują się internetowymi głupawkami, ale muszę odpocząć po historii z wieprzowiną na ogniu i najeździe prawie dwóch tysięcy, nie żartuję, czytelników portalu wykop.pl. W tym duchu prezentuję wam odtwarzacz MP3 o bardzo ciekawej nazwie, przebijającej spokojnie Official Meeting Facilities Guide, Rapex Contracting Corp. czy cukierki Ässä. Panie i panowie, oto…
Niedowiarków i zwolenników teorii photoshopowych zapraszam na stronę producenta.
Jest piątek i zapewne nudzisz się w pracy. Jeśli lubisz wysyłać znajomym zabawne liściki, zapomnij o Royal Navy i biegnij na Someecards. Znajdziesz tam kartki na każdą okazję. Możesz wysłać gratulacje swojemu przyjacielowi, któremu właśnie urodziło się dziecko…
…albo po prostu pozdrowić kogoś bezokazyjnie.
Możesz nawet wysłać jakąś kartkę do mnie:
U Zdzicha
Najpierw wylądowaliśmy u naszego byłego sąsiada z bloku, który rzucił miasto w cholerę i razem z bratem kupił dom z kawałkiem ziemi w wymierającej wiosce na Warmii. Zdzichu jest grafikiem — ale nie takim od Corela, tylko od rycia w matrycach i farb. Żyje z… nie wiem właściwie, z czego żyje, ale jakoś daje radę.
Galiny
Od Zdzicha wynieśliśmy się dość szybko, bo nasze alergiczne pociechy źle znosiły obecność czterech kotów, psa, kur, kozy i jeża. Trafiliśmy do pensjonatu Galiny. Za cenę niewiele wyższą od zaproponowanej nam w obskurnym i brzydkim hoteliku nad jeziorem dostaliśmy dwudziestometrowy pokój, który pod naszą nieobecność sprzątano, ścielono łóżka i wymieniano ręczniki, jeśli zostawiliśmy je na podłodze.
Wycieczki po Warmii
W związku z paskudną pogodą dużo zwiedzaliśmy…
Nadmorze
Nadszedł czas na wielką piaskownicę i jeszcze większy basenik. Pogoda była jednak paskudna (thank you Jesus! thank you Lord!), więc zamiast wylegiwać się bezczynnie na plaży, wsiadaliśmy w rzęcha i jeździliśmy po okolicy.
Parę dni temu zadzwoniła do mnie moja przyjaciółka skrzypaczka i wykorzystała element zaskoczenia do maksimum, mówiąc bez zbędnych wstępów: Ty, po ile są w Polsce iPody 30 GB? Bo ja jestem właśnie w tym słynnym sklepie Apple w Nowym Jorku i tu są po 250 dolarów…
Otóż, moi mili, zespół Indukti, w którym kiedyś grałem i z którego odszedłem, choć nie musiałem, robi obecnie karierę w Stanach, rozpieprzając w pył ichnie festiwale. Grali właśnie na Nearfeście, gdzie zostali okrzyknięci jednym z highlightów imprezy. Na specjalnej sesji rozdawali autografy przez godzinę (tyle było przeznaczone czasu; pewnie podpisywaliby dłużej). A na koniec, na pożegnalnej balandze, moja wspomniana przyjaciółka poznała Jello Biafrę, czyli człowieka, który nawrócił mnie z metala na punka i pozostawał długo moim największym idolem.
Coś mi mówi, że w moim życiu podjąłem co najmniej jedną katastrofalnie błędną decyzję…