Wkręceni w boreliozę
BART: Wszystko zaczęło się od tego, że znajomą ugryzł kleszcz.
Znajoma prowadzi leśny tryb życia i często zdarzają jej się przygody z kleszczami, ale tym razem się przestraszyła i zasięgnęła opinii lekarza. Lekarz kazał odczekać kilka tygodni, obserwować, czy nie pojawi się rumień i dopiero po tym czasie zbadać krew. Ale znajoma jest osobą obrotną i dynamiczną, nie będzie czekać. Zrobiła więc testy od razu. Sobie, mężowi i dziecku.
Wyrok dla wszystkich: borelioza.
EWA: Borelioza (choroba z Lyme) powodowana jest przez zakażenie bakterią Borrelia burgdorferi sensu lato. Mówimy „sensu lato”, gdyż gatunek ten zawiera kilka grup drobnoustrojów, różniących się zasięgiem występowania oraz objawami wywoływanej choroby. Trzy najważniejsze, powodujące boreliozę u ludzi, grupy to: Borrelia burgdorferi sensu stricto (atakuje ludzi w Ameryce Północnej, choroba przebiega często z zajęciem stawów; bakterie te spotykane są także w Europie), B. garinii (powoduje zakażenia w Europie, wykazując szczególne powinowactwo do układu nerwowego) oraz B. afzelii (występuje głównie w Europie).
Borrelia burgdorferi jest krętkiem niezwykłej urody, co zauważyć się da z łatwością, mimo wywoływanych podczas zakażenia nieprzyjemności. Jak wszystkie krętki nie jest zasadniczo klasyfikowana według schematu barwienia Grama.
Krętki powodujące boreliozę przenoszone są przez kleszcze z rodzaju Ixodes. W Europie (także w Polsce) jest to głównie Ixodes ricinus (kleszcz pospolity), w Ameryce Północnej — Ixodes scapularis i I. pacificus, a w Azji — I. persulcatus.
Infekcje krętkami Borrelia ściśle związane są z cyklem życiowym kleszczy. Jak widać na schemacie poniżej, wczesnym latem z jaj złożonych przez samice wylęgają się larwy, zwykle niezarażone, które żerują na małych zwierzętach (myszy, wiewiórki), będących nosicielami bakterii. W ten sposób dochodzi do zarażenia larw. Larwy te następnie zimują, a kolejnej wiosny przeobrażają się w nimfy (u kleszczy występuje przeobrażenie niezupełne), w którym to stadium są szczególnie niebezpieczne dla ludzi (atakują chętnie, a że są bardzo niewielkich rozmiarów, ugryzienie łatwo przeoczyć i ulec zakażeniu). Jesienią nimfy zmieniają się w postaci dorosłe, które zwykle zimują przyczepione do żywicieli (większe ssaki, np. jelenie, owce). Wiosną samice składają jaja i cykl się powtarza.
Ponieważ to kleszcze przenoszą boreliozę, najlepszą profilaktykę stanowi unikanie ich ukąszeń. Ludzie wędrujący po terenach zamieszkałych przez te pajęczaki powinni chodzić w spodniach z długimi nogawkami, najlepiej wpuszczonymi w skarpetki (kleszcze zwykle czyhają w trawie lub niskich zaroślach) i w ogóle w jasnych ubraniach, na których łatwiej dostrzec napastnika. Warto spryskać się też repelentami zawierającymi DEET lub permetrynę. Po leśnych spacerach należy wziąć prysznic i dokonać inspekcji skóry, ze szczególnym uwzględnieniem głowy pod włosami, pach i pachwin. Jeśli zauważymy wczepionego kleszcza, trzeba go natychmiast usunąć, wyciągając pęsetką, bez wykręcania, a potem zdezynfekować skórę. Ponieważ kleszcz nie jest w stanie zarazić człowieka krętkami przez 12 do 24 godzin po ukąszeniu, jak najszybsze usunięcie kleszcza jest skuteczną metodą zapobiegawczą. Zauważyć jednak należy, że stosunkowo łatwo jest usunąć dorosłe osobniki. Znacznie trudniej sytuacja wygląda ze słabo widocznymi nimfami, a to one odpowiadają w największym stopniu za infekcje u ludzi.
Szczepionka przeciw boreliozie nie jest dostępna. Dostępna była, pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX w., ale wycofano ją niedługo po wprowadzeniu. Powodów było kilka, od ekonomicznych, przez podejrzenia dotyczące tego, że szczepionka może powodować zapalenie stawów, wątpliwości dotyczące jej bezpieczeństwa, skomplikowany schemat szczepień, aż do małego zapotrzebowania. Ponieważ jednak zagrożenie chorobą jest spore, i w Europie, i w USA, niektórzy specjaliści uważają, że debata na temat szczepień przeciw boreliozie jest obecnie konieczna.
BART: Znajoma i jej rodzina czuli się ogólnie dobrze. Owszem, narzekali na różne przypadłości, bóle stawów, głowy itp. Ale żadnych poważniejszych dolegliwości nie mieli.
EWA: Borelioza przebiega w kilku etapach:
Stadium boreliozy | Objawy |
I. Stadium wczesne, zakażenie miejscowe | Rumień wędrujący (erythema migrans) — pojawiająca się zwykle 7-14 dni po ukąszeniu przez zakażonego kleszcza charakterystyczna pojedyncza zmiana na skórze, na ogół niebolesna, o średnicy od 5 cm do nawet 70 cm. Czasem towarzyszy jej gorączka, bóle głowy, mięśni (typowe objawy grypopodobne). Rumień wędrujący występuje u 60-80% (a nawet 90%, jak podają Amerykanie) pacjentów. |
II. Stadium wczesne, choroba układowa | 3-5 tygodni po ukąszeniu:
|
III. Stadium późne | Tygodnie, miesiące, a nawet lata po wystąpieniu pierwszych objawów:
|
Diagnostyka boreliozy jest bardzo niedoskonała. Hodowla bakterii jest trudna i nie można jej stosować rutynowo, podobnie jest, na razie przynajmniej, z niewystandaryzowanymi badaniami genetycznymi. Zwykle poszukuje się przeciwciał przeciw B. burgdorferi, ale błędem jest stosowanie tych testów jako testów przesiewowych. Często zdarza się bowiem sytuacja, że pacjenci skarżą się na niezbyt charakterystyczne dolegliwości (zmęczenie, bóle), lekarze zlecają badania przeciw boreliozie i ciach — wynik jest dodatni. Nie ze względu jednak na to, że pacjent jest faktycznie zakażony, a ze względu na niską specyficzność testów. Innymi słowy — istnieje bardzo duże ryzyko wyników fałszywie dodatnich. Ponadto lekarze i pacjenci powinni zdawać sobie sprawę, że nawet jeśli test wychodzi dodatnio, nie musi to oznaczać, że właśnie borelioza odpowiedzialna jest za objawy choroby; co więcej, pacjent mógł być kiedyś zakażony, stąd pozytywny wynik badania, ale jego obecny stan nie ma nic wspólnego z boreliozą. W przypadku tej choroby bowiem przeciwciała klas IgM i IgG mogą utrzymywać się latami w organizmie. Nie mówiąc już o tym, że u mieszkańców terenów endemicznych ma prawo występować pewien poziom przeciwciał we krwi, nawet u tych osób, które nigdy nie miały śladów zakażenia. Podsumowując, testy przeciw boreliozie nie powinny być stosowane u pacjentów z niespecyficznymi objawami i którzy nie mieli szansy na zakażenie.
Jeśli jednak istnieje uzasadnione podejrzenie boreliozy (czyli pacjent ma charakterystyczne objawy), wykonuje się następujące testy serologiczne: najpierw EIA (albo ELISA, albo test immunofluorescencji) celem wykrycia przeciwciał oraz ich miana. Jeśli wynik jest ujemny, diagnostyka w kierunku boreliozy jest skończona — pacjent nie jest chory na tę chorobę. Jeśli natomiast wynik jest dodatni albo niepewny, powinno się wykonać test potwierdzający Western Blot. W teście tym musi zostać wykryta obecność przeciwciał przeciwko przynajmniej dwóm białkom patogenu (dla przeciwciał klasy IgM) lub pięciu (dla IgG), aby wynik można było uznać za dodatni. U pacjenta jednak, u którego objawy występują już przynajmniej cztery tygodnie, diagnozy nie wolno opierać wyłącznie na wykryciu przeciwciał klasy IgM. Oraz trzeba pamiętać o tym, że badanie może wyjść fałszywie negatywnie we wczesnym stadium choroby.
BART: Zwykli lekarze zbyli znajomą, bo ani ona, ani mąż, ani dziecko nie mieli objawów boreliozy. Na szczęście pocztą pantoflową, od kobiety, co się już piąty rok leczy, znajoma dowiedziała się o zbawcy ludzi w jej sytuacji — doktorze K.
Doktor K. leczy boreliozę według standardów ILADS, organizacji, która w swoim motto zapisała „marzenie o świecie, w którym nikomu nie odmawia się właściwej diagnozy boreliozy”. W zawodowe CV wpisuje sobie również przebytą przez siebie neuroboreliozę, co według męża znajomej jest ważne, bo co to za szewc, co sam bez butów chodzi. Na pierwszej wizycie wręczył znajomej płytę z filmem o boreliozie (mąż znajomej żachnął się nieco, bo uznał to za mało profesjonalne zachowanie, ale postanowił dać doktorowi szansę). Najprawdopodobniej chodziło o film „Under Our Skin”. Najprawdopodobniej — bo gdy później próbowałem możliwie taktownie zasugerować znajomej, że padła ofiarą oszustwa, zareagowała bardzo emocjonalnie i troszkę się sobie teraz nie kłaniamy, co jest interesującym przyczynkiem do dyskusji na temat „jak sceptyk/racjonalista powinien reagować, kiedy ktoś w jego gronie znajomych pada ofiarą altmedowego szarlataństwa”. Nie wydobędę więc więcej szczegółów od znajomej i muszę opierać się na tym, co doktor K. opowiada o sobie i swojej praktyce w Internecie. A pisze na forum poświęconym boreliozie, że film „Under Our Skin”, opowiadający o osobach chorych na boreliozę przewlekłą, jest wśród materiałów rozdawanych przez niego pacjentom na płytach CD („materiałów” w liczbie mnogiej — a więc to zapewne nie jedyna tubka, którą zgrał na płytkę).
EWA: Pacjenci z potwierdzoną boreliozą zwykle bardzo dobrze reagują na leczenie, im wcześniej włączone, tym lepiej. Zalecaną przez Infectious Disease Society of America (IDSA) jest odpowiednia terapia w zależności od stadium choroby. Stadium pierwsze wymaga dwutygodniowego doustnego stosowania doksycykliny lub amoksycyliny. Te same leki stosuje się w przypadku stadium II i III, a kuracja trwa do czterech tygodni. Pacjentom często dodaje się też niesterydowe leki przeciwzapalne. W przypadku zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych czy mózgu stosuje się dożylne podawanie ceftriaksonu. Leczenie powinno być oczywiście nadzorowane przez lekarza i dopasowane do pacjenta. Szczególnie pamiętać tu należy o dzieciach, u których (podobnie jak u kobiet w ciąży czy karmiących piersią) nie wolno stosować doksycykliny.
W dużej większości przypadków pacjentów chorych na boreliozę udaje się wyleczyć w powyższy sposób. A główną przyczyną niepowodzenia terapii jest nieprawidłowa diagnoza (czyli po prostu nie mieliśmy do czynienia z boreliozą).
BART: Znajoma nie przeszła „standardowej ścieżki”, bo pierwszą osobą, która w ogóle chciała ją leczyć z boreliozy, był właśnie doktor K. Dzięki jego pomocy znajoma i jej mąż są obecnie w trakcie półrocznej antybiotykoterapii. Dziecko potraktowano łagodniej — będzie brało antybiotyki jedynie przez miesiąc. Cała trójka stosuje przy tym specjalną dietę „przeciwgrzybiczą”, z wyłączeniem białej mąki i cukru. Stosuje — choć najwyraźniej taka dieta nie ma żadnego wpływu na rozwój grzybic, ani w ogóle na żadne schorzenie (może poza otyłością):
Nie ma żadnych badań klinicznych potwierdzającą skuteczność diety oczyszczającej z candidy [opartej na tych samych zaleceniach — przyp. Bart] w leczeniu jakiejkolwiek znanej choroby.
EWA: Jak wiesz, z niechęcią odnoszę się do kwestii „diety przeciwgrzybiczej”, ze wzgledu na to, że raz — nie działa, dwa — nie ma do niej podstaw naukowych, trzy — propagujący ją robią ludziom wodę z mózgu.
BART: Doktor K. nie odmówił mojej znajomej „właściwej diagnozy boreliozy”, wie bowiem, że jest wiele objawów, które o boreliozie świadczą, a które konwencjonalna medycyna przegapia: zmęczenie, zmiany w tolerancji alkoholu, bóle karku, wypadanie włosów, napady otępienia i osłabienia, normalna temperatura ciała, nieostre widzenie albo mroczki, piski lub szumy w uszach (w objawach okulistycznych i laryngologicznych badanie przez specjalistę niczego nie wykrywa). Wszystkie te objawy „mają charakter napadowy i są bardzo zmienne” (proponuję czytelnikom zastanowienie się, ile z tych objawów odnotowali u siebie w przeciągu ostatniego miesiąca; mnie jedynie nie wypadały włosy).
EWA: Podobne sytuacje zdarzają się w ostatnich latach coraz częściej. Ludzie doświadczający takich niespecyficznych objawów, związanych zapewne z trybem życia i ogólnym stanem zdrowia, jak ciągłe zmęczenie, bóle tu i ówdzie, czy gorsze funkcjonowanie pamięci, wierzą, że odczuwają coś, co nazwano „boreliozą przewlekłą”. Jest to podobny syndrom, co tłumaczenie swojego samopoczucia również nieistniejącymi: „chroniczną candidą” czy „przewlekłym zakażeniem wirusem EBV”. A wiara w te zespoły chorobowe przypomina i często wiąże się z antynaukowym podejściem do medycyny i wiarą w teorie spiskowe.
Medycyna współczesna, po drobiazgowych analizach, uznaje, że zespoły te nie istnieją. W przypadku tzw. „przewlekłej boreliozy” nie ma dowodów na zakażenie krętkami Borrelia, nie wykrywa się przeciwciał, a pacjenci mieszkają często na takich terenach, że nie mają szansy się zarazić.
Niestety, w swoich przekonaniach pacjenci często bywają utwierdzani przez lekarzy. Istnieje bowiem grupa pseudo-lekarzy (zgromadzonych w ILADS — International Lyme and Associated Diseases Society), uznających, że tylko oni znają się na boreliozie, tylko oni umieją ją prawidłowo diagnozować i leczyć, wmawiających pacjentom chorobę i czerpiących z tego profity finansowe. Oraz niestety robiących pacjentom krzywdę. Znane są sytuacje z zawieszeniem w prawie wykonywania zawodu lekarza czy nawet więzieniem dla tychże szarlatanów, którzy leczą ludzi z nieistniejącej boreliozy, używając wody utlenionej, bizmutu (dożylnie!) czy leków weterynaryjnych. Szeroko stosowane jest także długotrwałe podawanie antybiotyków — długotrwałe to znaczy na przykład przez rok — co nie tylko nie zmniejsza objawow pseudo-boreliozy (sprawdzono to), ale i w znaczący sposób szkodzi zdrowiu i życiu pacjenta. I nawet nie chodzi tu o hodowanie opornych szczepów bakterii. Długotrwałe stosowanie leków antybakteryjnych wiąże się bowiem ze zniszczeniem fizjologicznej flory organizmu, z zakażeniami innymi drobnoustrojami, w tym grzybami, zaburzeniami funkcjonowania wątroby i nerek, wreszcie, jeśli antybiotyki podawane są dożylnie — z ciężkimi infekcjami w miejscu wkłucia i następującymi po tym sepsami.
BART: Warto też wspomnieć, że według ILADS rumień wędrujący zdarza się dużo rzadziej niż w oficjalnych danych — bo w mniej niż połowie przypadków zakażenia boreliozą. Dodatkowo wspomniana misja („świat, w którym nikomu nie odmawia się właściwej diagnozy boreliozy”) czy zapisane w oficjalnych wytycznych ILADS zdanie, że „ponieważ nie istnieje dokładny test na boreliozę, wyniki badań laboratoryjnych nie powinny być używane do odmówienia pacjentowi leczenia” — wszystko to wskazuje na podejście „inkluzywne”, w którym będzie dużo więcej fałszywych pozytywnych diagnoz boreliozy (brak objawu specyficznego plus brak możliwości wykluczenia choroby).
Mamy więc dużo ukrytych zakażeń i odmowę leczenia przez konwencjonalną medycynę. Można więc popuścić wodze fantazji i stworzyć pełzającą epidemię. Na jednym z forów znalazłem listę schorzeń, które według doktora K są ukrytą boreliozą (zachowana pisownia oryginału):
1.sm-stwardnienie rozsiane(są doniesienia ze nawet w 50% sm okazuje się podstępną neuroboreliozą
2.sla
3.inne choroby neurodegeneracyjne i behawioralna( np.parkinsomizm,ch Alzheimera,ADHD czy autyzm u dzieci)
4. rozmaite zaburzenia psychiczne włącznie z nawracającymi psychozami traktowanymi nieraz jako zespoły schozofrenopodobne.Co charakterystyczne-objawy psychiatryczne „nie idą” na samych lekach psychotropowych.Dopiero antybiotykoterapia przewlekła+leczenie psychiatryczne przynosi wymierne korzyści
5. rzs(30-40% przyp), fibromialgia, fatique syndrom(50-60% przyp)
6.krętka Borrelia met PCR znajdowano niekiedy w blaszkach miażdżycowych.Sa doniesienia wskazujęce na mozliwy zwiazek boreliozy z zawałem czy udarem
7. napadowe arytmie, myocarditis nawaracające( zwłaszcza po standardowej=krótkotrwałej antybiotykoterapii)
8.są doniesienia, ze borelioza może być przyczyną dyskopatii, zespołu cieśni kanału nadgarstka
9.rozmaite endokrynopatie, najczęściej patologie tarczycy(nawet 60%),ale zaburzenia dotyczyc moga całej osi podwzgórze-przysadka-gruczoły obwodowe (…)
10. napadowa duszność traktowana jako-niekiedy-astma.
EWA: Podkreślmy i powtórzmy — borelioza nie jest jakimś tajemniczym zespołem objawów, na którym znają się jedynie posiadający tajemną wiedzę magicy z ILADS, a cała reszta lekarzy (większość zresztą, w tym organizacje powołane do analizy i zbierania danych z całego świata) nie ma o niej pojęcia. Nie jest też zbiorem takich objawów, jak autyzm, choroba Alzheimera, choroba morgellonów oraz wady wrodzone u noworodków, tudzież mordercze skłonności (tzw. Lyme rage) i tym podobne opisane wyżej. Nie jest schorzeniem, które trwa nie wiadomo ile, występuje nie wiadomo gdzie (czyli wszędzie), przenosi się w dowolny sposób (także drogą płciową) i w ogóle jest jedną wielką tajemniczą tajemnicą. Na tyle tajemniczą, że trzeba tę pseudo-boreliozę leczyć szemranymi, niesprawdzonymi, niebezpiecznymi i nieskutecznymi metodami. Przy okazji magicy z ILADS twierdzą, że standardowe metody leczenia zawodzą, bo krętki Borrelia przyjmują specyficzne formy przetrwalnikowe i dlatego są w stanie „schować się” przed antybiotykami. Prawdą jest, że bakterie te mogą wystepować w formie tzw. cyst czy też mogą penetrować wnętrze komórek. Dzieje sie tak jednak zwykle w warunkach laboratoryjnych in vitro, a co ważniejsze — nie udowodniono, że zjawiska te mają jakiekolwiek znaczenie kliniczne. Nie istnieją wiarygodne dowody naukowe, że te mechanizmy służą krętkom do obrony przed antybiotykoterapią i że dzięki nim po tejże antybiotykoterapii bakterie mogą powodować nawrót choroby.
Nie warto więc dawać się wkręcać w antynaukowe bajeczki propagowane przez pseudo-lekarzy z ILADS. Nie warto wystawiać swojego zdrowia na ryzyko. I nie warto nabijać kabzy szarlatanom.
A o wspomnianym wcześniej filmie wypowiadają się specjaliści: „Pewien bardzo popularny film, zatytułowany Under Our Skin, skrytykowany został w jednym z wydań The Lancet Infectious Diseases i opisany jako pełen uprzedzeń, manipulacji i teorii spiskowych. Inny recenzent określił go jako obfity w podejrzenia, przekonania i dowody anegdotyczne, za to zawierający bardzo niewiele naukowych obiektywnych faktów”.
Naprawdę nie warto.
Bibliografia:
1. Murray TS, & Shapiro ED (2010). Lyme disease. Clinics in laboratory medicine, 30 (1), 311-28 PMID: 20513553 (schemat cyklu rozwojowego pochodzi z tej publikacji)
2. Rizzoli A, Hauffe H, Carpi G, Vourc H G, Neteler M, & Rosa R (2011). Lyme borreliosis in Europe. Euro surveillance : bulletin Europeen sur les maladies transmissibles = European communicable disease bulletin, 16 (27) PMID: 21794218
3. Auwaerter PG, Bakken JS, Dattwyler RJ, Dumler JS, Halperin JJ, McSweegan E, Nadelman RB, O’Connell S, Shapiro ED, Sood SK, Steere AC, Weinstein A, & Wormser GP (2011). Antiscience and ethical concerns associated with advocacy of Lyme disease. The Lancet infectious diseases, 11 (9), 713-9 PMID: 21867956
4. Sigal LH, & Hassett AL (2002). Contributions of societal and geographical environments to „chronic Lyme disease”: the psychopathogenesis and aporology of a new „medically unexplained symptoms” syndrome. Environmental health perspectives, 110 Suppl 4, 607-11 PMID: 12194894
5. Feder HM Jr, Johnson BJ, O’Connell S, Shapiro ED, Steere AC, Wormser GP, Ad Hoc International Lyme Disease Group, Agger WA, Artsob H, Auwaerter P, Dumler JS, Bakken JS, Bockenstedt LK, Green J, Dattwyler RJ, Munoz J, Nadelman RB, Schwartz I, Draper T, McSweegan E, Halperin JJ, Klempner MS, Krause PJ, Mead P, Morshed M, Porwancher R, Radolf JD, Smith RP Jr, Sood S, Weinstein A, Wong SJ, & Zemel L (2007). A critical appraisal of „chronic Lyme disease”. The New England journal of medicine, 357 (14), 1422-30 PMID: 17914043
@ pawel96b:
“c) borelioze nalezy diagnozowac i leczyc szybko a nie czekac miesiacami (podobnie jak kile)”
Jak można ją diagnozować i leczyć szybko, skoro terminy na cito w Szpitalu Zakaźnym oscylują w okolicach 2,5-3 miesięcy, a tamtejsi lekarze rzadko akceptują (oraz przyjmują do dokumentami) badania z zewnętrznych laboratoriów – publicznych, jak i prywatnych?
Jak można śledzić postępy publicznego leczenia, skoro po 3,5 tygodnia brania jednego antybiotyku, niezależnie od dalej występujących objawów, automatycznie wpisywana jest do karty pacjent adnotacja, że choroby już nie ma i nie wymaga ani dalszego leczenia ani diagnostyki, na podstawie widzimisię lekarza (“standardów leczenia”)?
Wobec powyższych faktów (jak ktoś chce zobaczyć dokumentację ze szpitali zakaźnych członków “pewnego” stowarzyszenia, to wystarczy wygooglać tę organizację, kontakty do członków oraz poprosić ich o skany)?
Przypominam, że “znachorów” ILADS jest w Polsce tylko kilku i wcale niewiele szybciej można się do nich dostać.
Jak można rozpocząć, śledzić i zakończyć skutecznie leczenie, skoro jedni i drudzy są podobnie osiągalni?
@ marcello_minestrone:
{I tu prezentujesz postawę “ja wiem lepiej jak jest naprawdę”, w dane niemieckie wierzysz, bo Ci pasują do przekonania, a w dane z Polski już nie.}
No i tutaj mam zagwozdkę, bo chyba nie zrobię off-topa, gdy wspomnę, że Niemcy są światową potęgą farmacji, także diagnostycznej. I nawet, gdy nie były tak samo wysoko cywilizacyjnie (społecznościowo) rozwiniętę, to polskim standardom – wszelakim – “trochę” do nich brakuje.
Wcześniej padło stwierdzenie, że cieplejsze zimy w Niemczech, mają niejako sprzyjać większej populacji kleszczy. Jeżeli niektórzy tak się lubują w statystykach i badaniach naukowych, to poproszę o link do źródła.
I najlepiej od razu drugi – ze statystykami badań kleszczy na kilkanaście podstawowych chorób, które przenoszą na ludzi i zwierzęta. Proszę, bo my tu głównie piszemy o boreliozie, która jest bodajże jedyną chorobą odkleszczową, na którą “leczą” publiczne placówki zdrowia. A co z pozostałymi? Zostawicie resztę “znachorom”?
@ bart:
“Czyli twierdzisz, że 98,5% pracowników Dyrekcji Lasów Państwowych (której większość to członkowie Służby Leśnej) pracuje w administracji, a w zakładach usług leśnych boreliozę łapią wyłącznie zatrudnieni na umowę-zlecenie, a nigdy na umowę o pracę?
Kleszcze preferujące gości na śmieciówkach, ciekawe.”
Bart,
I tu powoli zmierzamy do wstępu zrozumienia tematu. Trzeba iść do lasu i porozmawiać z ludźmi lasu, a nie tylko osobnikami z netu, przedstawiającymi się “leśnik”.
Etatowych, zarabiających trochę więcej, szanujących siebie i swoje zdrowie, leśników poznasz chociażby po ubiorze – pełny (od stóp do głów), szczelny, często oddychający ubiór, stosowany także latem, który w pewnej części (nigdy nie w całości) finansują Lasy Państwowe.
Z reguły, jest bardziej inteligentny od pilarza, który pracuje za 2-3 razy mniej, który nigdy nie słyszał o chorobach odkleszczowych, bo nigdy o tym nie rozmawiał – z mądrzejszymi czy bardziej doświadczonymi leśnikami.
Statystycznie rzecz biorąc, jeden i drugi są podobnie narażeni na infekcję. Praktycznie, są między nimi większe różnice, np. świadomość zarażenia oraz odporność organizmu.
Problem polega na tym, że tu nie chodzi o statystyki, ale o zdrowie człowieka. A zarówno Lasy Państwowe, jak i Publiczna Służba Zdrowia, a dokładnie kolesie wylegujący się w wygodnych fotelach, mają gdzieś zdrowie innych ludzi. Oni wolę zainwestować kasę w propagandę, niż w nasze zdrowie. Tak jest, po prostu, taniej. I to całkiem sporo taniej.
Maciek :
Ja się nie opieram na rozmowach z ludźmi lasu czy ludźmi netu, tylko na danych statystycznych. A z nich wynika, że wasza epidemia jest wyssana z palca. Jeśli chcesz obalić te dane statystyczne, nie wystarczy opowiedzieć, że leśnik na etacie wsadza nogawki w kalosze, ale pilarz już nie, o czym wiesz, bo byłeś kiedyś w lesie.
Polecam dokument (produkcji kanadyjskiej) nt. chorób odkleszczowych. W sposób bardzo wyważony przedstawia problem.
http://www.youtube.com/watch?v=t4IEzEwOkF8
P.S. Tytuł dokumentu to “Ticked off: The mystery of Lyme disease”.
Jeśli komuś nie chce się oglądać całego to od minuty 20:25 jest wymiana poglądów między IDSA a ILADS.
Jotte :
Mam dobry dzień, więc nazwę to tylko przypadkiem głupiego dziennikarskiego prawdopośrodkizmu.
Słowo “prawdopośrodkizm” staje się ostatnio tak modne, że aż zaczyna być pisane bez cudzysłowu. Przekaz filmu jest taki, że stanowiska są odmienne i potrzeba więcej badań, a nie, że prawda leży po środku. :)
Jotte :
Przekaz filmu jest taki, że masz historię nieszczęśliwej i chorej kobiety, z którą łatwo się widzowi identyfikować, oraz doktora-outsidera, który został przegłosowany przez tajemniczą komisję, w związku z czym oficjalnie nie ma takiej choroby jak przewlekła borelioza. To nawet nie jest prawdopośrodkizm, to jest chamskie granie na emocjach.
Komisję IDSA powołaną na potrzeby stworzenia wytycznych, a nie ‘tajemniczą’ komisję. Nie widzę tam żadnego chamskiego grania na emocjach. Są przedstawione historie chorych, bez żadnego mamienia, że przewlekła antybiotykoterapia to cudowne rozwiązanie.
Jotte :
To smutne, że nie widzisz. W takim materiale jest co najmniej kilka metod, żeby zmanipulować twoją opinię: od odpowiedniego podkładu muzycznego, przez historię konkretnej osoby (to zawsze lepiej wypadnie niż statystyki), aż do samego fundamentu – czyli stwarzania iluzji, że trwa spór dwóch równoważnych poglądów.
witam,
Badanie KKi w warszawskiej placówce dr K. wyszło mi pozytywnie. Jestem jednak nieco zdezorientowany, placówka zrobiła na mnie raczej negatywne wrażenie. W ciagu 1,5h kiedy tam byłem przewinęło się ok. 20 pacjentów – podobno wszyscy z boleriozą, pielęgniarka pobrała krew bez rękawiczek, wynik podali przez telefon i od razu zaproponowali wizytę na leczenie. Wcześniej robiłem badanie Elisą – negatywne, i WB również negatywny. Ugryzienia kleszcza nie pamiętam, choć nieco ponad rok temu ugryzła mnie końska mucha więc może.. wynik jest negatywny w IGG a pozytywny w IGM więc to by było dziwne że po prawie 1,5 roku IGG jest negatywne jeśli to od tej muchy było. Po lasach nie chodzę, choć nad jakimś jeziorem sie było.
Wyniku za pewnik nie biorę bo czytałem że już w Instytucie Reumatologii wychodziło dużo pozytywnych wyników. Chyba powtórzę te badanie – zrobię LTT w synevo i możę elisę czy coś jeszcze ze 2 razy, sam nie wiem. Objawy mam głównie nerwicowe – chodze ciągle zdenerwowany, rozstrzęsiony, źle mi się spi a to zmęczony jestem a to zasnąc nie mogę, plus pieką mnie plecy (to akurat jest wspólne dla nerwicy oraz bartonelli). W rodzinie nerwice leczy od wielu lat babcia oraz ojciec też ma nerwicę. Badanie KKI zrobiłem bo z rozpędu zrobiłem na bardzo wiele róznych chorób wydając na nie bardzo dużo pieniędzy gdyż w pażdzierniku zeszłego roku miałem lamblie. Wszystko wychodziło mi negatywne tylko to KKI u nich wyszło niby pozytywnie, ale sam nie wiem co o tym myśleć, trochę pachnie mi to podejrzanie.
bart :
W skrócie:
– jeżeli masz boreliozę, to masz.
– jeżeli nie masz boreliozy, to i tak ją masz, więc musisz się tak długo badać, aż wreszcie wyjdą pozytywne wyniki (nawet jeśli będzie to badanie wahadełkiem).
Jeszcze bardziej w skrócie:
– nie ma czegoś takiego, jak niemanie boreliozy! (chyba, że jesteś Tuaregiem i całe życie spędziłeś na Saharze).
Odgrzebałam stary temat, bo właśnie wczoraj z powodu ogólnego osłabienia dostałam od internistki zalecenie zrobienia badań na boreliozę. Fakt, że nigdy w życiu nie miałam rumienia wędrującego ani problemów ze stawami, nie jest żadnym dowodem (nie miałam też nigdy w życiu kleszcza, ale to akurat można przeoczyć, natomiast bóle stawów raczej nie), chociaż wszędzie piszą, że to podstawowe objawy…
Lurkerka_Borgia :
(Sprawdzić, czy pustynne czerwie nie roznoszą boreliozy.)
Duża część osób sądzących że ma “przewlekłą boreliozę” cierpi na zespół poboreliozowy, czyli objawy utrzymujące się po wyleczeniu z powodu uszkodzeń strukturalnych w organizmie.
Szanowni Państwo,
szukam osób, chorujących na boreliozę, które zechciałyby opowiedzieć swoją historię w telewizji.
Szczególnie zależy mi na pacjentach, którym lekarze zdiagnozowali początkowo inną chorobę (wiem, że często jest to nowotwór/stwardnienie rozsiane). Chcemy pokazać jak często trudno jest postawić dobrą diagnozę, bo ta choroba daje objawy podobne do innych chorób.
Lub na pacjentach, których ta choroba szczególnie dotknęła – wiem, że często skutki są zaskakująco dotkliwe z powodu osłabienia czy zmian nastrojów.
Chętnie przedstawię szczegóły.
Proszę o kontakt osoby zainteresowane – mailowo lub telefonicznie 516 444 145
Termin nagrania – najpóźniej 29.04.
Zwolennicy medycyny akademickiej powinni wziąć pod uwagę, że czasopisma medyczne są własnością koncernów farmaceutycznych, Powinni wziąć pod uwagę ile przekrętów medycznych pojawiło sie ostatnio, ile namnożyło leków i diagnostycznego sprzętu.
gdyby naturalne metody byy tak zawodne jak twierdzą, ludzkośc już by nie istniała.
To że trwa świadczy jednak o tym, ze natura, i leki z Bożej apteki działają.
A szarlatani są z obu stron, Więc ciut więcej pokory obu stronom. Obie strony wymagają wiary w metody.
Lekarz , który twierdzi, ze jak nie ma rumienia nie ma boleriozy, i lekceważy odczyny w miejscu ugryzienia kleszcza, ( na stopie, mało ukrwionej mogą wystąpić nietypowe objaw). lekceważy objawy jakie pojawiały się stopniowo w okresie dwóch lat po ugryzieniu i wmawia mi, ze to naturalne, przychodzi z wiekiem , pracą itp związane , odeśle do 10 specjalistó, gdzie kazdy będzie leczył mnie na coś innego, nie jest kimś dla mnie wiarygodnym. I niech za nim stoi cała prasa medyczna, instytucje i co chce.
Nie jest wiarygodnym kimś. Więcej pokory w kwestii zdrowia i natury
LadySvelge :
Nawet gdyby to była prawda – a nie jest – czy na pewno uważasz, że byłby to najlepszy argument w sporze, w którym strona “akademicka” sugeruje podawanie wielokrotnie mniejszych ilości antybiotyków niż strona alternatywna?
Oj, nie wiem, czy ten argument (swoją drogą, Bartu, co Ty – altmedowcy w ogóle podają jakieś antybiotyki???) podziała na osobę, która sobie imaginuje, że w jakimś nieokreślonym “kiedyś” ludzie byli zdrowi “bo nie było tej całej chemii”. Ano nie było. Dużej przeżywalności dzieci też nie było. Albo wysokich szans na ocalenie, jak kogoś spotkało zapalenie płuc (w książkach typu “Wspomnienia niebieskiego mundurka” kolega z klasy umierający na zapalenie płuc albo na suchoty to był normalny element życia).
Lurkerka_Borgia :
“Kto przeżyje wolnym będzie;
Kto umiera, wolnym już.”
Żaden problem, Polak nie lęka się śmierci. Lęka się nieczystości.
Nick szanownej Pani prowadzi do stron o tematyce BDSM. Jakoś do tej pory nie rozpatrywałem altmedu pod tym kątem. Wyrafinowane!
@ Tr4nk:
Nawet jeśli przypadek, to i tak ciekawie ;)
Naprawdę wyśmienite streszczenie całego tego bajzlu z boreliozą (po angielsku):
http://www.quackwatch.com/01QuackeryRelatedTopics/lyme.html
Witam, Miałam okazję być na wizycie u dr K. Cała wizyta ( pierwsza wizyta) trwała 5 min. a dr ani razu nie spojrzał mi w oczy, tak dziwnie trochę, ale ostatecznie mam kogoś kto mi patrzy w oczy i nie po to tam poszłam. Przyszłam z segregatorem badań nawet na nie nie spojrzał.Mogłabym być hipochondryczką i wymyślić sobie neuroboreliozę ( trochę chyba jest modna ostatnio ). Dr podał mi kilka kartek A4 z instrukcjami co ma robić ( nawet mówić mu się nie chciało) i wypisał receptę na 2 antybiotyki równocześnie i dowiedziałam się , że poł roku terapii antybiotykami to minimum. Więcej do Pana doktora nie poszłam. Czytam czasem w internecie dużo pozytywnych info o doktorze. Może to ja się mylę, a może to doktor miał słabszy dzień. Czy ktoś może mi w Warszawie polecić jakiegoś normalnego doktora, który może pomóc przy przewlekłej neuroboreliozie? Dziękuję i wszystkim życzę zdrówka
Lisa Sanders opisuje w swojej książce “Zagadki medyczne” przypadek kobiety przez dwa lata “leczonej” coraz wyższymi dawkami antybiotyków przez jakiegoś specjalistę od “przewlekłej boreliozy”. Po zmianie lekarza okazało się, że cierpi na polimialgię reumatyczną czego wcześniej nie brano pod uwagę, bo była młoda. Po przyjęciu kilku dawek prednizonu objawy ustąpiły.
W tym samym rozdziale przypomina też wywiad z pacjentem “leczonego” z przewlekłej boreliozy antybiotykami przez 12 lat. Też przez jakiegoś szemranego specjalistę.
@ micz:
Zrobienie badania KKI to był dobry pomysł, bo opiera się na hodowli, a nie tylko szukaniu we krwi.
Jednak zastanawia mnie informacja, że w Instytucie Reumatologii tak “często” wyniki były pozytywne.
Jak często – 5/10, 9/10? Na jakiej podstawie oparte jest owe stwierdzenie? A może prof. Ząbek prowadził swoje statystyki?
@ M:
Doktor tak traktuje chorych, bo sam jest chory i pewnie często nerwy mu puszczają – wiem, bo także u niego byłem.
Zamejluj do stowarzyszenia Borelioza.org, to podadzą Ci całą listę lekarzy w Polsce.
Niestety, ale czasami trzeba jeździć na drugi kraniec kraju.
@ zaciekawiony:
Podśmiechujki łatwo jest pisać, bo nie zahaczają o meritum sprawy – skuteczną diagnostykę oraz wieloletnie leczenie.
A jakie widzisz rozwiązanie dla osoby, która jest chora od wielu lat, leczyła się różnymi metodami, ale dalej w badaniach (IDSA i prywatnie) wychodzi Borelioza oraz jej koinfekcje?
@ bart:
Są to wielkości dokładnie 2 razy wyższe od IDSA, więc nie są to kosmiczne sprawy. A uwarunkowane jest to potrzebą wysokiego stężenia antybiotyku. W necie można znaleźć te zależności oraz listę antybiotyków, które najlepiej penetrują do mózgu (tam podobno najtrudniej się przedostać antybiotykom).
@ zaciekawiony:
“Duża część osób sądzących że ma “przewlekłą boreliozę” cierpi na zespół poboreliozowy, czyli objawy utrzymujące się po wyleczeniu z powodu uszkodzeń strukturalnych w organizmie.”
Jak duża część – 1/4, 1/2, 3/4? Przecież wystarczy zrobić odpowiednie badania (kilka rodzajów), żeby ustosunkować się do tej chorej teorii.
Jaka by to wartość nie była, choremu należy się szacunek i dalsze leczenie. IDSA tego normalnie nie oferuje.
@ Jotte:
“Komisję IDSA powołaną na potrzeby stworzenia wytycznych, a nie ‘tajemniczą’ komisję. Nie widzę tam żadnego chamskiego grania na emocjach. Są przedstawione historie chorych, bez żadnego mamienia, że przewlekła antybiotykoterapia to cudowne rozwiązanie.”
Moi znajomi (w tym kilka osób z rodziny), którzy są chorzy od kilkunastu lat, a nie poznali metod ILADS, leczą się u lekarzy IDSA prywatnie. Prywatnie już można stosować przewlekłą antybiotykoterapię (wciąż monoterapię)?
Co do teorii spiskowych, to wystarczy poznać osobiście kilka osób, które naprawdę są chore i posłuchać ich opowieści o przebiegu choroby. Najłatwiej jest być racjonalistą on-line.
http://borelioza-lymedisease.blogspot.com/2014/01/12-uwagi-krytyczne-do-tekstu-wkreceni-w.html
Maciek :
Dalsze leczenie się nikomu nie należy.
Maciek :
Nie ma czegoś takiego jak “lekarze IDSA”. IDSA to nie jest organizacja konkurencyjna dla ILADS. IDSA to Amerykańskie Stowarzyszenie Chorób Zakaźnych.
Maciek :
Tak się nie stawia diagnoz.
Maciek :
Znałem osobiście jedną osobę z boleriozą urojoną. Jedynym skutkiem długotrwałej antybiotykoterapii było całkowite wyjałowienie przewodu pokarmowego z nieciekawymi następstwami.
Maciek :
A dowodem na to, że naprawde są chore, jest koniunkcja warunków “naprawdę” i “są chore”. Czysta dedukcja i pozamiatane. Elementarne, drogi Watsonie.
Prywatnie to wszystko można; np. zamówić u katolickiego lekarza przerwanie ciąży.
marcello_minestrone :
Objawem tej choroby jest taniec Św. Wita pod muzykę Ravela (MSPANC).
Można się skupiać na literówkach, logice czy stylistyce wypowiedzi, ale anglojęzyczna bibliografia diagnostyki i leczenia chorób odkleszczowych jest bardzo obszerna, więc skupianie się na “taniej” wersji 30-dniowego leczenia monoterapią uważam za niezamierzoną ignorancję.
Nie twierdzę, że w 30 dni nie można wyleczyć pewnego procenta przypadków. Ale skądś się biorą chorzy, którzy leczą się latami i oczywiście mają potwierdzenie dalszej infekcji chorobami odkleszczowymi z labów publicznych, jak i prywatnych?
Leczenie wg ILADS nie zawsze działa tak, jakbyśmy tego chcieli. Na niektórych – jeżeli nie większość – w ogóle nie działa. Jesteśmy już po wielu 30-dniowych terapiach, a stan zdrowia się nie zmienia – na papierze labowym i objawowo.
Niektórzy lekarze publicznych placówek (nie tylko zakaźnicy) próbują leczyć we własnych gabinetach. Takich lekarzy, jak i leczących wg ILADS, jest za mało, żeby opracować nowe standardy leczenia.
Co do badań chorób odkleszczowych – większość z nich, są to badania jakościowe (o czym mało kto wspomina), bo tych infekcji nie ma można tak łatwo zmierzyć.
@ Maciek
Jeśli specjaliści od “przewlekłej boreliozy” poddają ludzi długotrwałej terapii która nie działa, to pisanie o tym to nie są żadne podśmiechujki.
zaciekawiony :
Problem nie w tym, że nie działa, bo działa – długotrwała antybiotykoterapia ma wyraźny wpływ na organizm, tylko w tym, że to działanie jest wyraźnie szkodliwe.
Maciek :
Akurat w notce omawiane są te “potwierdzenia”.
Maciek :
Może więc warto zadać sobie pytanie, na co naprawdę jesteście chorzy.
Maciek :
Ważne jest chyba to, że nowych standardów leczenia nie tworzą ani pojedynczy lekarze, ani tym bardziej lekarze zrzeszeni w szemrane organizacje.
Bart, jednak naprawdę jesteś osobą WIERZĄCĄ. W „osiągi” medycyny szkolnej=konwencjonalnej.
Zapewne masz jakieś wątpliwości co do skuteczności czy racjonalności szczepień. Ale ze względu na pewną dysfunkcję umysłu spowodowaną edukacją szkolną, myślisz tunelowo. To się nazywa fronemofobia.
Poza tym jesteś sposorantem bigfarmaceutycznym, a to nie mobilizuje do szukania prawdy naukowej.
Jeśli ktoś RZECZYWIŚCIE chce samodzielnie myśleć, musi bazować na PODSTAWOWYCH INFORMACJACH . Np. takich jak budowa i właściwości mykobakterii.
Zauważyłam u ciebie pewne oznaki myślenia samodzielnego. I dlatego poczułam dyskomfort, że totalnie cię sponiewierałam kilka razy w komentarzach. Jest nadzieja, że wczujesz się w klimat i spodoba ci się układanie klocków logi-cznego myślenia.
Jako osoba corocznie, od wielu lat będąca obiektem gryzienia i wysysania przez insekty i pajęczaka, który jest „nosicielem” Borrelia burgdorferi, mam swoje przemyślenia i doświadczenia.
Które zamieszczam poniżej.
Krętek boreliozy to moja ulubiona mykobakteria.
To jest cud biologiczny – połączenie bakterii z grzybem. Posiada ona cechy i bakterii i grzyba. Mało tego, ona potrafi zmieniać kształt ze świdrowatego do kulistego- drożdżopodobnego. Zależnie od potrzeby. To znaczy, że forma, jaką wybierze bakteria, w dużej mierze zależy od otaczających ją warunków fizycznych. W jednych tkankach woli przybierać formę klasyczną, podczas gdy w innych – formę bez ściany komórkowej. Taki dymorfizm od dawna przyjęto dla infekcji drożdżycowych i grzybiczych (Candida). Mykobakteria ta jest NIEZNISZCZALNA. Naukowcy potwierdzili, że krętki wywołujące boreliozę (Borrelia burgdorferi) w przeciwieństwie do innych znanych organizmów potrafią egzystować bez żelaza – metalu, który jest niezbędny dla funkcjonowania wszystkich znanych organizmów żywych. Zamiast żelaza do wytwarzania białek w tym niezbędnych enzymów, krętki boreliozy wykorzystują mangan.
Skoro tak, to znaczy, że jest krętek boreliozy ( jak i inne krętki) do czegoś potrzebny. Do czego ? On się żywi – redukuje niepotrzebne komórki, tkanki.
Każdy kto obserwuje życie organiczne może zauważyć, że toczą się w nim bezustannie dwa procesy: tworzenia i rozkładu – wg. chińskiego znaczka yang-yin. W krążeniu materii biorą udział najmniejsze organizmy – bakterie i grzyby. Ten niesamowity układ działa precyzyjnie i niezawodnie.
Można straszyć lud krętkiem boreliozy, „nosicielstwem” utajonych form, z których jedna bakteria się może rozmnożyć i zabić. Nawet dzieci w łonie matek, a te, których nie dopadła prenatalnie zabija jako niemowlęta w kołyskach. Jak np. z samego wstępu długiego artykułu można przeczytać:
http://www.borelioza.org/materialy_lyme/z-tlumaczenie.pdf
Cytat: „Borelioza jest chorobą wielosystemową, która wydaje się atakować wszystkie rodzaje tkanek i wszystkie organy ludzkiego ciała. Jest to choroba, która u jednych ma przebieg łagodny, a u innych bywa wyniszczająca. Może człowieka okaleczyć, unieruchomić lub zamglić mu umysł. Atakuje mężczyzn, kobiety i dzieci, a nawet ulubionego psiaka, może okazać się wyniszczająca dla koni i bydła [1-5, 7-19]. Można mieć ujemne wyniki testów i być chorym, lub dodatnie i nie mieć żadnych objawów. Jedni mają objawy już w kilka dni po ukąszeniu, podczas gdy u innych mijają lata, zanim choroba ta zostanie zdiagnozowana. U niektórych chorych diagnozuje się błędnie fibromialgię, zespół chronicznego zmęczenia, depresję, stwardnienie rozsiane, ALS1 czy inne choroby o nieznanym pochodzeniu [zobacz materiały z Międzynarodowej Konferencji n/t Boreliozy z 1996 r.]. Istnieją badania potwierdzające tezę,że zakażenie może przenosić się z matki na nienarodzony płód, a nawet powodować poronienie i przyczyniać się do niektórych przypadków zespołu nagłego zgonu niemowląt – tzw. śmierci łóżeczkowej. [MacDonald-20,52; 45,53].”
Ale ja się przestałam bać biologicznych praw rządzących światem organicznym.
Poniżej przedstawiam 2 wersje tekstu na temat boreliozy. Pierwszy jest oryginalny – w ogólnie przyjętym nienawistnym tonie „walki” z bakterią, która „oszukuje”. Zaraz widać, kto teksty medyczne tworzy i pisze – opętany ideologią hucpy. Przyroda nie robi żartów ani oszustw. Działa wg. praw – matematycznych, fizycznych, chemicznych i biologicznych. Wszystkie są kompatybilne.
Druga wersja tekstu jest normalną informacją, ukazuje sens biologiczny w procesie redukcji komórek niepotrzebnych przez Borrelię burgdorferi.
Krętek boreliozy
Wersja I oszołomów medycznych, przekonanych, że w świecie organicznym, ludzkim toczy się walka i dzieją się „oszustwa”.
Cytat:
„Wielu badaczy zauważyło, że krętek boreliozy atakuje ludzkie
komórki jakby od końca. Dr Klempner wykazał, że
gdy krętek atakuje komórkę żywiciela, powoduje, iż komórka
wydziela enzymy lityczne, które rozłożą komórkę,
aby krętek mógł wejść, gdzie chce. Posługuje się naszymi
enzymami przeciwko nam, co jest bardzo ekonomiczne
– dzięki temu nie musi podróżować z bagażem
genów i enzymów. Dr Klempner wykazał również, że
krętek może wnikać do takich komórek jak ludzki fibroblast
(komórki budujące blizny) i tam się skryć. Patogen
w takim miejscu był zabezpieczony przed układem immunologicznym
i żył sobie bezproblemowo. Co waŜniejsze,
kiedy zakażone boreliozą fibroblasty inkubowano z
ceftriaxonem, aż ⅔ z nich nadal produkowało Ŝywe krętki
po dwóch tygodniach, a w dalszych eksperymentach nawet
po ponad 30 dniach.
JEŻELI NAWET W PROBÓWCE NIE POTRAFIMY ICH ZNISZCZYĆ
PRZEZ 4 TYGODNIE BARDZO STĘŻONYM CEFTRIAXONEM, TO JAK
MOŻNA SIĘ SPODZIEWAĆ, ŻE UDA SIĘ JE ZNISZCZYĆ W ORGANIZMIE
CZŁOWIEKA?”
Moja wersja – poprawiona na prawdziwą:
Cytat:
„Wielu badaczy zauważyło, że krętek boreliozy dostaje się do komórki od końca. Gdy krętek zbliża się do komórki żywiciela, powoduje iż komórka wydziela enzymy lityczne, które rozkładają komórkę, aby krętek mógł sobie wejść gdzie chce. Jest to bardzo ekonomiczne i praktyczne, gdyż krętek nie musi podróżować z bagażem genów i enzymów. Dr Klempner wykazał również, że krętek może wnikać do komórek budujących blizny i tam przebywać. W tym miejscu jest zabezpieczony. Co ważniejsze, kiedy zasiedlone boreliozą fibroblasty inkubowano z ceftriaksonem (Ceftriakson, (łac. Ceftriaxonum) – organiczny związek chemiczny, antybiotyk będący cefalosporyną III generacji o działaniu przeciwbakteryjnym. Oporny na działanie klasycznych β-laktamaz.)
Aż 2/3 z nich nadal produkowało żywe krętki po 2 tygodniach, a dalszych eksperymentach nawet po ponad 30 dniach.
JEŻELI NAWET W PROBÓWCE NIE POTRAFIMY ICH ZNISZCZYĆ
PRZEZ 4 TYGODNIE BARDZO STĘŻONYM CEFTRIAXONEM, TO JAK
MOŻNA SIĘ SPODZIEWAĆ, ŻE UDA SIĘ JE ZNISZCZYĆ W ORGANIZMIE
CZŁOWIEKA?”
Nowy paradygmat medyczny, jakkolwiek przy pierwszym czytaniu wydaje się medycznym SF, jest biologicznym opisem reakcji toczących się w organizmach żywych http://www.learninggnm.com
Czy to zrozumiesz ?
Nie ma takiego antybiotyku, który zniszczyłby tę niesamowitą mykobakterię – Borrelię burgdorferi.
Używając antybiotyków niszczymy własny unikalny genom bakteryjny. Który umożliwia nam życie.
gea :
Coś ci się pomyliło. Mykobakterie to prątki.
gea :
Tzn. co, zbiera sobie geny i enzymy po drodze?
marcello_minestrone :
Co ty. Zamawia przez allegro.
gea :
Po pierwsze to nic nowego, po drugie to nie SF, tylko brednie.
http://blogdebart.hell.pl/2015/06/11/ani-mc-ani-doktor/
Szanowna Pani Geo,
Cieszę się, że widzę Panią w dobrej formie. Znaczy się żarł, żarł ten krętek – a nie wyżarł. Wspaniale, kolejny dowód na słuszność tez dra Hammera. Pani bakteryjny genom powoduje u mnie niesamowite bakteryjne emocje i bakteryjną odpowiedź humoralną. A nawet bakteryjną motorykę. Dłoń nie odlepia mi się od czoła od dobrego kwadransa. Ale pisać jedną to nie problem.
Chciałbym w tym momencie oddać głos dr Markowi Klempnerowi, autorowi wiekopomnych fraz które tak ładnie przełożyła Pani dla nas na język Prawdy(R).
“With regard to the clinical studies on patients with post-treatment chronic Lyme disease, the Klempner research team published the results of a treatment trial, which determined that 90 days of antibiotics were not better than placebo and that evidence of persisting borrelial infection could not be found”.
Dobra, dosyć.
Całość tu: http://www.bumc.bu.edu/id/faculty/klempner-mark-s-md/
Byłoby lepiej dla całości Twojego karkołomnego spustu świadomości, gdyby doktor Mark Klempner naprawdę wykazał i twierdził to, co stanowi podwalinę tezy o borelii zarówno w wersji fałszywej, jak i prawdziwej.
Jeśli nic nie pomieszałem to czekam teraz na kwik nadświadomości. Ale alkohol, przebyta borelioza i późna pora mogły nadwątlić i tak niewielkie zdolności poznawcze. Wytknięte błędy biorę na klatę.
zostawię to tutaj
http://www.tvn24.pl/magazyn-tvn24/mama-blagam-odetnij-mi-rece-arka-ugryzl-kleszcz,107,1981
To nie o boreliozie. Miałem znajomą. Lata narzekała na duszności. Chodziła od lekarza do lekarza a każdy w końcu kierował ją do psychologa. Zdrowa a duszności ze stresu. Poddała się. Przy jakiejś okazji trafiła do lekarza który akurat robił doktorat z grzybic. Mała po prostu grzybicę płuc. Nawet jeśli wielu lekarzy, specjalistów różnych dziedzin, powie że czujemy się źle bo mamy nawalone pod kopulą to niekoniecznie mają rację (albo tak było bo leczyła się na NFZ :D