Ach, te zwodnicze tytuły “Gościa”, hihi
Coś czuję, że to będzie hit na prawicy. Internetowe wydanie „Gościa Niedzielnego” od rana wali na głównej stronie tematem dnia: „Dzieci w homozwiązkach — fakty!”. A w leadzie artykułu „Gość” uderza z grubej rury:
Dzieci z tradycyjnych rodzin są znacznie szczęśliwsze i zdrowsze niż te wychowane przez pary jednopłciowe — wskazują badania przeprowadzone przez naukowców z amerykańskiego Uniwersytetu Texas w Austin.
Haha, tylko nie.
Owszem, naukowcy z Austin przeprowadzili badania na dużej grupie Amerykanów (trzy tysiące respondentów w wieku 18-39 lat) i owszem, wyszły im różne smutne statystyki, które „Gość” z chrześcijańską sumiennością wylicza — o myślach samobójczych, braku pracy i problemach ze związkami — tylko że owe wyniki nie dotyczyły dzieci wychowywanych przez pary jednopłciowe. Dzieci wychowywane przez pary jednopłciowe w ogóle nie są uwzględnione w wynikach, uwzględnione są za to osoby, u których jedno z rodziców angażowało się w związki (lub związek) z osobami tej samej płci, przy czym autor badania Mark Regnerus nie dopytuje, czy było otwartym czy skrytym homoseksualistą albo czy był to np. pojedynczy epizod — a w opisie badania przyznaje sam, że nazywanie ich Mamą Lesbijką i Tatą Gejem jest umowne:
In the results section, for maximal ease, I often make use of the acronyms IBF (child of a still-intact biological family), LM (child of a lesbian mother), and GF (child of a gay father). It is, however, very possible that the same-sex romantic relationships about which the respondents report were not framed by those respondents as indicating their own (or their parent’s own) understanding of their parent as gay or lesbian or bisexual in sexual orientation. Indeed, this is more a study of the children of parents who have had (and in some cases, are still in) same-sex relationships than it is one of children whose parents have self-identified or are ‘‘out’’ as gay or lesbian or bisexual. The particular parental relationships the respondents were queried about are, however, gay or lesbian in content.
W sekcji z wynikami dla ułatwienia używam skrótów PR (dziecko z pełnej rodziny), ML (dziecko lesbijki) i OG (dziecko geja). Jest jednak bardzo możliwe, że zgłoszone przez respondentów związki rodzica z osobą tej samej płci nie oznaczały, że respondent (lub sam rodzic) określał ich orientację jako homo- lub biseksualną. Jest to bardziej badanie dzieci, których rodzice przebywali (lub w niektórych wypadkach wciąż przebywają) w związku z osobą tej samej płci, niż badanie dzieci homo- czy biseksualistów. Poprosiłem jednak respondentów o określenie, czy chodzi o związki męskie, czy kobiece.
Osób wychowywanych przez pary homoseksualne udało się wylosować w próbce jedynie kilka, co sam autor przyznaje w swoim blogu.
Do tego jeśli np. respondent pochodził z rozwiedzionej rodziny, w której jeden rodzic miał epizod homoseksualny, Regnerus wrzucał go do worka „homoseksualny rodzic”, nie do worka „rozwiedziona rodzina” — jak rozbrajająco tłumaczy, żeby zwiększyć liczebność grupy, która go najbardziej interesowała. W związku z tym w efekcie końcowym mamy grupy: „pełna rodzina”, „adopcja”, „późny rozwód lub opieka naprzemienna”, „wczesny rozwód, nowy związek”, „samotny rodzic”, „inne”. A „rodzic z epizodem homoseksualnym” gromadzi przedstawicieli wszystkich tych grup. Regnerus nie porównuje np. dzieci wychowywanych przez samotnych homoseksualistów z dziećmi wychowywanymi przez samotnych heteroseksualistów.
Czego więc dowiedzieliśmy się z badania? Najwyraźniej tego, że rodziny, w których rodzice są różnej orientacji seksualnej, są bardziej nieszczęśliwe od innych. Well, duh!
Podczas pisania notki odnalazłem artykuł, którego autor przeanalizował to badanie dużo dokładniej niż ja, więc mniej więcej od połowy pisania zrzynałem posiłkowałem się jego tekstem (komcionauta Jubal podrzuca link do kontynuacji). Samo badanie jest również dostępne za darmo w całości.
P.S. Przepraszam redakcję „Gościa”, notkę pisałem na szybko, nie zauważyłem, że przepisaliście po prostu newsa KAI. Nie wy jedni też nie zweryfikowaliście tekstu, „Fronda” też jedzie tym samym leadem. Soraski, „Gościu”, soraski!
pierwsza!
Pierszy!
Buuuuu…
Drugi. Nie zapamiętało ustawień.
CZYTAĆ, NIE SIĘ BAWIĆ!
Czwarty!
Czyli właściwie badanie, w którym badacz z rozbrajającą szczerością przyznaje, że popełnia statystyczny grzech pierworodny?
W tekście jest: New Family Structures Study, gromadzącym odpowiedzi udzielone przez 3 tys. młodych osób dorosłych – w wieku od 18 do 39 lat.
I dalej że: 175 z nich miało matkę lesbijkę a 73 ojca geja.
Ja jestem humanistycznie spaczony, ale dalej mi coś to słabo z wiarygodnością wygląda.
Black Ops :
Auć, przepraszam, już poprawiam, zasugerowałem się artykułem autora badań w Slate, gdzie mówi o tych piętnastu tysiącach, nie wiedzieć czemu…
Zasubskrybuję komentarze…
*drapie się po łbie i nie ogarnia* A… aha. To ja może zrobię badania, że dzieci, których przynajmniej jedno z rodziców jest rude (wliczając nawet krótki epizod z farbowaniem) są… No właśnie, jakie byście chcieli, szczęśliwsze, czy nieszczęśliwsze od innych?
Nie przepraszaj, założyłem, że to Gość coś popieprzył.
Warto jeszcze zajrzeć do tego artykułu (i do komentarzy pod oboma, w szczególności autorstwa StraightGrandmother).
Ech, naukowcy. Na takie jedno zdebunkowane badanie, ile przypada takich rownie wadliwych, ktore przeszly przez sito peer review bez poslizgu?
Khm. Do komentarzy, nie do postów.
Tymczasem u Roberta Drózda na Fejsie (czyli tam, gdzie po raz pierwszy przeczytałem o tekście “Gościa” i doznałem rejdżu) właściciel bloga marzyciel.blogspot.com (pamiętanego m.in. za ten tekst) dissuje mnie, że jestem “kompletnie nieobiektywny”, smuteczek :(
Wychodzi, że mam 350% razy większe szanse na pracę niż dziecko lesbijki. Serce roście!
bart :
No bo jesteś, usiadłbyś raz okrakiem na ostrokole i zaczął opowiadać o prawdzie, co leży pośrodku, a nie, że zajmujesz stanowisko.
Kiedy akurat chciałem o tym napisać, Bart po 2 miesięcznym milczeniu musiał mnie ubiec! Ty to bracie jednak trzymasz rękę na pulsie! Dzięki za kolejnego posta! I częściej! Częściej!
nooootka!!!!111
*bartgasm*
bart :
Lud oszalał z radości i nie wie, czy najpierw świętować, czy najpierw czytać.
@Bart: swoją drogą kol. Drózd wyciągnął jakiś staroć z 2009 roku (z Rzeczpospolitej via Daily Mail, chyba będę musiał sprawdzić w innych źródłach, czy to fakt, czy Daily Mail).
Prawa strona sieci podniecona niczym od złego dotyku ks. proboszcza od samego rana.
Jak już zauważyłem gdzie indziej i tak mi się spodobało, że się powtórzę, raz do roku tuż przed nocą świętojańską Bart pisze nową notkę na kwiecie paproci!
A bardziej ontopicznie – naukowcy z Teksasu to brzmi prawie jak naziści z Księżyca.
Daj Panie Boze zeby w Polsce kiedys byl taki mocny uniwerek jak ten w Austin.
ramone.alcin :
Ojtam, pewnie uczą się i badają bo się boją kary śmierci.
No dobra, a ja będę prowokacyjny. W sprawie wychowywania dzieci (adoptowanych czy nie, to już kwestia drugorzędna) przez pary homo można mieć jedno z trzech stanowisk – przeciw, za lub meh. I teraz, jeśli autor niniejszego bloga rzuca się na jakieś badania w celu wykazania ich błędności (można zaryzykować teże, że ni z tego ni z owego, chociaż pewnie autor powie, że przecież trzeba dawać świadectwo), to powstaje pytanie – które z trzech wymienionych wcześniej stanowisk zdaje się zajmować autor? I czy jest tylko bezstronnym debunkatorem. To tylko takie moje 3 gr w sprawie warsztatu, abstrahując od prawdziwości debunku bądź prawdziwości oryginalnego badania (w to ostatnie wątpię, żeby nie było, bo ufam mimo wszystko bartowi).
mietek_1899 :
Jak tak zaczynasz, to od razu myślę o ludziach, którzy mówią o sobie “jestem trochę zwariowany” ;)
1. Głównym paliwem tego bloga są ludzie, którzy swoją ideologię próbują wspierać fałszowanymi wynikami badań naukowych (lub wyrywaniem faktów czy danych z kontekstu). Odnajduję szczególną Schadenfreude w przekłuwaniu ich baloników.
2. Moje stanowisko na temat wychowywania dzieci przez rodziny jednopłciowe jest takie, że po pierwsze, jeśli państwo chce moim współobywatelom profilaktycznie na coś nie pozwalać, to lepiej niech ma naprawdę dobry powód. Ale po drugie, nawet jeśli okaże się, że nie wiem, np. dzieci wychowywane przez rodziny jednopłciowe częściej mają problemy psychiczne, czy jest to powód, żeby nie pozwalać homoseksualistom na wychowywanie dzieci? A co, jeśli się okaże, że dzieci par homoseksualnych rozwijają się lepiej, mają lepsze wyniki i lepiej sobie radzą w życiu oraz umierają szczęśliwsze? Odbierzemy dzieci heteroseksualistom? Czy jeśli dzieci ubogich rodziców gorzej sobie radzą w szkole, należy globalnie nie pozwalać biedocie na posiadanie dzieci? Albo odbierać dzieci niezamożnym rodzicom, jeśli się opuszczą w nauce?
Jeśli uważasz, że fanatyzm przysłonił mi wzrok, wskaż gdzie, chętnie przejrzę na oczy.
bart :
Dalej. Jeśli w RPA dzieci Afrykanów miały większe kłopoty psychiczne niż dzieci Afrykanerów, to jest to wina błędów rodzicielskich (a nie kontekstu społecznego EDIT:/gospodarczego/politycznego)? Podobnie w USA, czy należało wykastrować Afroamerykanów czy też zrobić im afirmację?
Ergo: nawet gdyby jakieś badania wykazały, że dzieci jakiejś “grupy społecznej” czują się mniej szczęśliwe, nie oznaczałoby to, że ich rodzice są gorsi. I inaczej: gdyby okazało się, że “szczęśliwość” tych dzieci byłaby porównywalna, to czy należałoby kastrować heteryków bo lepszymi rodzicami są ci inni (w niesprzyjających warunkach potrafią to “wynagrodzić” / wyrównać)?
bart :
Tak, tak, tak!
Ej, w naszej zachodniej cywilizacji zakłada się że rodzice (na razie mam na myśli rodziców naturalnych) mają prawo do błędów wychowawczych, choć po przekroczeniu pewnego poziomu państwo ma prawo wkroczyć i np. odebrać prawa rodzicielskie. Ale dotyczy to przypadków drastycznych. Nikt nie postuluje, ani nigdzie nie ma nic takiego, jak piszecie (odbieranie ubogim/rudym itp.) Co innego, gdy chodzi o dzieci adoptowane – tutaj państwo przygląda się (przynajmniej teoretycznie) uważniej. Natomiast pozwalanie na adopcję parom homo moim zdaniem naraża przede wszystkim dzieci na różne “nieprzyjemności” od równieśników i nie tylko, nawet w najbardziej tolerancyjnych społeczeństwach. A robi się to tylko po to, by zadowolić poprawność polityczną. Bo chętnych na adopcję par heteroseksualnych jest pewnie sporą górką.
bart :
Kłopot w tym, że badania wykazują zazwyczaj nic, tzn. brak istotnych różnic między dziećmi wychowującymi się w rodzinach tradycyjnych i niestandardowych. Tak naprawdę znacznie gorsze jest wychowywanie się w rodzinie niepełnej (były i takie badania, w których samotni rodzice obojga płci występowali jako grupa kontrolna), a zdaje się nikt z okolic Frądzi nie proponuje, żeby samotnym matkom dziatki przemocą odbierać.
Disklejmer: z oczywistych powodów wszystkie te badania nieco kuleją, jeśli idzie o reprezentatywność próby etc., ale pojawiają się już szerzej zakrojone badania populacyjne (np. National Longitudinal Lesbian Family Study ), niestety (dla zwolenników Modelu Tradycyjnego, nie mylić z Modelem Standardowym) wynika z nich to samo.
mietek_1899 :
No to jest znany argument z tzw. homofobicznej troski o krzywdę, jaką dzieciom może wyrządzić homofobia.
Nie, robi się to dlatego, że obywatele są równi wobec prawa.
mietek_1899 :
To może czas zacząć lepiej wychowywać dzieci? Wiesz “nie rób drugiemu co tobie niemiłe” i takie tam relatywnomoralne bzdury….
Lepiej, żeby nie było złodziei, czy żeby ludzie nie kupowali sobie samochodów, bo złodzieje mogą ukraść? (wiem wiem AZD)
bart :
Nie, robi się to dlatego, że obywatele są równi wobec prawa.
Ale nie ma (przynajmniej w PL) takiego prawa, które mówi, że adopcja jest dopuszczalna dla par homo. Homofobia jest faktem i zgadzam się, że należy z nią walczyć, ale dlaczego kosztem dzieci? Bo wydaje mi się, że postulat adopcji dla par homo to jest po to, żeby wychowywać społeczeństwo. I ono może rzeczywiście się po jakimś czasie wychowa (profit), ale dzieci będą po drodze cierpieć głupie docinki.
Also, czy ktoś może widział to: http://www.rp.pl/artykul/388324.html
To “Rz” więc nie mieści mi się w głowie, że mogliby nie kłamać.
mietek_1899 :
I co z tego? Dzieci w szkole sobie ciagle nawzajem z jakiegos powodu docinaja. Jak nie z powodu rodzicow co sa homo, to z powodu rodzicow ktorych nie stac na Xboxa, albo matki ktora jest ruda, albo ojca ktory pije, itd.
Benzodiazepiny :
http://www.bbc.co.uk/news/uk-scotland-edinburgh-east-fife-15790605
mietek_1899 :
I ponieważ nie ma, różni ludzie żądają, żeby było. Właśnie dlatego, że obywatele powinni być równi wobec prawa.
Mnie się zawsze wydawało, że postulat adopcji dla par homo to jest po to, żeby pary homo, które pragną mieć dzieci, mogły dzieci wychowywać. Bo właściwie to dlaczego nie?
mietek_1899 :
Ermmm… and kumasz jak rozumiem, że sytuacja, w której prawo dopuszcza coś dla jednej grupy a nie dopuszcza dla innej jest właśnie nierównością wobec tegoż prawa? Jadąc kolejną z AZD wyobraź sobie sytuację, w której np prawo zezwala białym heteroseksualnym chrześcijanom posiadanie domów, a czarnym homoseksualnym buddystom tylko lepianek.
@harkonnen i bart
A wyobraźcie sobie sytuację, że nie ma dzieci do adopcji (wiem, że mało możliwe w realu, ale do wyobrażenia akurat łatwe). Jak wówczas Państwo miałoby gwarantować prawo do posiadania dzieci parom homo? Przecież wówczas pary homo mogłyby (słusznie) żądać dzieci, skoro miałyby prawo do ich posiadania. Czy wówczas fakt, że pary hetero mogłyby sobie zrobić dziecko same, a pary homo nie, nie należałoby uznać za dyskryminację? A tak poważnie, to dziecko to nie zabawka czy własność Państwa, którą miałoby przyznawać tym czy tamtym, żeby zaspokoić jego prawa (wydumane czy nie) ale jeśli tak się zdarza, że dziecko traci swoich naturalnych rodziców, to wówczas należy zrobić wszystko dla dobra dziecka a nie dla dobra par tych czy tamtych.
I jeśli jedziemy analogiami z dupy, to podam jeszcze jedną. Czy zakaz prowadzenia pojazdów przez osoby niewidome to ich dyskryminacja i nierówność wobec prawa? Przecież osoby takie też mogą pragnąć sobie pojeździć.
mietek_1899 :
Nie ma dzieci do adopcji, nie ma problemu adopcji przez pary homo. Wtedy kwestię posiadania przez nich dzieci rozwiązuje się inaczej (in vitro lub poprzez wynajęcie surogatki). Da się.
mietek_1899 :
Zadaj sobie pytanie: czy prowadzenie pojazdu ważącego od kilkuset kilogramów do kilkudziesięciu ton i mogącego rozpędzić się do prędkości nawet 200 km/h przez osobę nie mogącą zobaczyć przeszkody na drodze jest takim samym, czy większym zagrożeniem dla osób postronnych niż posiadanie dzieci przez homoseksualistów?
mietek_1899 :
Glupi jestes? przeciez nie chodzi o prawo do adopcji “bo tak”, tylko zeby bycie para homoseksualna nie bylo okolicznoscia obciazajaca przy rozpatrywaniu wniosku o adopcje.
mietek_1899 :
Wszystkie prawa sa “wydumane”.
1. Przeciez to nigdy nie jest “wszystko” w sensie absolutnym. Zawsze gdzies jest granica, za ktora interesy tego dziecka ustepuja interesom innych ludzi.
2. W interesie dzeicka jest, zeby pula sensownych kandydatow do adopcji byla jak najwieksza. Wykluczanie par homo z tej puli JEST SPRZECZNE Z INTERESEM BIEDNYCH SIEROTEK, jak mozesz?
Also: czy jestes gotow odmowic prawa do adopcji nastepujacym parom?
a) religijni Zydzi
b) Swiadkowie Jehowy
c) homoseksualisci
Jezeli na ktorekolwiek z pytan odpowiedziales inaczej niz na pozostale, to jestes pieprzonym hipokryta.
mietek_1899 :
Państwo nie “przyznaje” dzieci. W obecnej sytuacji Państwo jedynie daje jednym pewne prawa, których nie daje innym.
mietek_1899 :
W USA juz teraz testuje sie samochody ktore prowadza sie same (zdaje sie ze w Nevadzie dopuscili je do ruchu). Kiedy dopuszcza je do ruchu w PL — czemu nie?
mietek_1899 :
A niesłyszące? Niesłyszącym też byś nie pozwolił?
W ogole skad ta idea, ze sierotki sa dobrem rzadkim. Starczy ich dla wszystkich, homo i hetero.
@ harkonnen2:
Ale pozostaje problem posiadania dzieci przez pary homo. Czy państwo powinno finansować im in vitro? Moim zdaniem kontrowersyjne.
Nie “posiadanie dzieci” a “adoptowanie dzieci”. Oczywiście że adoptowanie dzieci nie jest takim bezpośrednim zagrożeniem dla życia kogokolwiek, ale dla zdrowia psychicznego tych dzieci może być i to już może wystarczyć, żeby na takie eksperymenty nie pozwalać. Można sobie wyobrazić mnóstwo innych wydumanych praw do posiadania czegoś (nie wiem, dodatkowych organów, whatever), których jakoś państwo nie musi zaspokajać i nikt tego nie postuluje.
mietek_1899 :
To wykaż, że jest.
mietek_1899 :
Umm, typowa para lesbijek nie potrzebuje in vitro, zeby miec dzieci. Czy panstwo powinno zabronic lesbijkom zachodzenia w ciaze? wymuszac aborcje? Moim zdaniem kontrowersyjne.
mietek_1899 :
Naturalni rodzice tez moga byc zagrozeniem dla zdrowia psychicznego. Panstwo bardzo czesto interweniuje za pozno, kiedy juz dziecko doznalo szkody (np. zostalo iles razy skatowane przez naturalnego tatusia po pijaku). Gdybys nie byl pieprzonym hipokryta, to oprocz zakazu adopcji dla gejow popieralbys rowniez obowiazkowe testy przed dopuszczeniem do rozmnazania par hetero.
ramone.alcin :
Ale ja nie o to pytałem. W sieć pedofilów i realne przestępstwa jestem w stanie uwierzyć, natomiast zastanawia mnie to usilne zestawianie skazanego z procesem adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Bo to jest punkt, w którym “Rz” będzie najchętniej ściemniać. W artykule nie ma o tym słowa.
bart :
Wrong. Kazda rodzina jest zagrozeniem dla zdrowia psychicznego dziecka (ZPD), ze wzgledu na bliski kontakt i wrazliwosc emocjonalna ludzi. Niech pokaze, ze adopcja przez pary homo jest systematycznie bardziej grozna dla ZPD, niz przez pary hetero.
W ogole to mnie bawi demonizowanie rodzin homo polaczone z idealizacja rodzin hetero. Czy adopcja przez pare homo niesie ryzyko dla dziecka? Oczywiscie. Podobnie jak adopcja przez pare hetero, albo wychowanie przez rodzicow naturalnych. Zycie w ogole jest pelne ryzyka, a zycie rodzinne w szczegolnosci jest pelne stresu i wzajemnych urazow. Taki lajf. Ale oczywiscie kiedy chce sie dokopac homosiom, to kaze im sie dorownac do jakiegos nierealnego idealu rodziny beztroskiej.
ramone.alcin :
I od grupy kontrolnej nie adoptowanych w ogóle (w końcu domy dziecka nie znikną w najbliższej przyszłości niezależnie od adopcji przez pary homoseksualne).
ramone.alcin :
No właśnie o dziwo sytuacja nie wygląda tak różowo. W kwestii adopcji niemowlaków – do ośrodków adopcyjnych ustawiają kolejki. Na dziecko czeka się latami. Jeżeli do ośrodka trafia niemowlak ma 100% szansę, że od razu znajdzie rodziców. Większy problem jest ze starszymi dziećmi. Mniej osób w Polsce chce je wziąć, często trafiają za granicę (mam w rodzinie Rodzinę Zastępczą), tak czy inaczej sytuacja jest z goła odmienna od tego co się myśli (“setki sierot czekają tylko na to, żeby ktoś je pokochał”). Wokół adopcji jest jeszcze wiele innych ciekawostek. Np. cała masa katolickich ośrodków http://www.adopcja.net/index.php?m=porozum_adresy przyznaje dzieci tylko, i wyłącznie po okazaniu listu polecającego od proboszcza i aktu ślubu kościelnego – to wydaje mi się kolejną absolutnie niedopuszczalną sytuacją. Kolejna sprawa. W świeckich ośrodkach musisz udać się na badanie psychologiczne. Znajomi adoptowali dziecko, opowiadali jak to wygląda. Psycholog opiniuje na podstawie np. testu Rorschacha, każe malować drzewo i inne bzdury tego pokroju, które nie mają żadnego podłoża naukowego. Jak namalujesz drzewo bez korzeni, albo co gorsza z dziuplą to możesz mieć problemy z dostaniem dziecka.
Kac :
Umm, to chyba dobrze ze jest mniej sierotek niz wiecej?
Kac :
Jak znam siebie, to w takiej sytuacji mialbym pokuse zeby narysowac wielkiego penisa.
@ ramone.alcin:
Nie pisałem o lsebijkach (z nimi jest inaczej, jak mówił pewien poseł z PO, bodajże Węgrzyn).
Zgadzam się, że państwo często interweniuje za późno.
Jestem też za obowiązkowymi testami na IQ dla posłów, senatorów, wyższych urzędników państwowych.
bart :
Czy ja pisałem, że bym nie pozwolił niewidomym? Pisałem że to prawo im zabrania.
mietek_1899 :
O rany, nie mialem pojecia ze rozmawiam z kims na poziomie posla Wegrzyna. Niech zgadne, lesbijki cie mniej kluja w ocze bo fajniej wygladaja w pornolach?
Kac :
Smieszna roznica: w UK to dziecko czeka latami (srednio ponad 2 lata). http://www.bbc.co.uk/news/education-17299828
ramone.alcin :
To ty jesteś głupi. Gdzie napisałem, że są dobrem rzadkim? Pisałem o eksperymencie myślowym.
mietek_1899 :
Podważałeś tym argumentem równość obywateli wobec prawa. No więc kontynuujmy: prawo nie pozwala niewidomym prowadzić samochodu. Czy twoim zdaniem powinno zabraniać również niesłyszącym?
ramone.alcin :
Gdzieś niedawno czytałem, że bodajże na Heathrow wprowadzono (albo planuje się wprowadzić) automatyczne samochody dowożące pasażerów do samolotów (nie mam jak zweryfikować z braku czasu, więc jeśli coś pomerdałem, wybaczcie).
ramone.alcin :
Dokładnie, jak dziecko nakryje mamę i mamę na seksie, to tylko pozytywy. A jak tatę i tatę, to SCARRED FOR LIFE.
ramone.alcin :
To był taki metażart. A z lesbijkami w kwestii posiadania dzieci jest naprawdę inaczej niż z gejami.
ramone.alcin :
To prowadzą się same czy prowadzą je niewidomi – zdecyduj się.
ramone.alcin :
Zależy z jakiej perspektywy patrzysz. Dobrze, że jest mało sierot, ale jest coraz więcej ludzi, którzy dzieci mieć nie mogą, a spełnić warunki adopcyjne jest na prawdę ciężko. Z ich perspektywy nie jest tak różowo. Dla przykładu. Para młodych ludzi, których nie interesuje absolutnie branie ślubu, ale chcieliby mieć dzieci – idą do ośrodka i się dowiadują, że muszą mieć 3 letni staż małżeński. Biorą więc cywilny ślub i czekają 3 lata. Po tych 3 latach zaczynają wszystkie procedury które trwają jakieś pół roku. Potem wpisywani są na listę i czekają (w przypadku dużych miast) jakieś 2, 3 lata. Czyli jak wszystko dobrze pójdzie (nie narysują fiuta w teście psychologicznym) po ok. 6 latach mają dziecko. A jeżeli mniejsze kolejki są w katolickich ośrodkach, a nasza para to ateiści? Mogą zagryźć zęby, wziąć ślub kościelny. Zaprosić księdza po kolędzie, nakłamać mu, poprosić o list intencyjny, złożyć do ośrodka i czekać trochę krócej. Ale oczywiście nie dostaną dziecka jeżeli nie mają swojego mieszkania. Najlepiej 2 pokoje. Nie można przecież mieć dziecka jak się nie ma dla niego pokoju. Więc w dużym mieście kredyt na 30 lat, którego raczej nie dostaną bez stałej pracy itd. itd. itd. Absolutna Masakra.
mietek_1899 :
Czyli robisz odczapiste eksperymenty myslowe i na ich podstawie chcesz ustawiac prawodawstwo? How about some reality-based legislation?
Dobre, zapamietam.
Albowiem gdyz? czyzbys nienawidzil mezczyzn?
Kac :
Hmm, a moga adoptowac dzieci z np. Ukrainy czy Bialorusi?
Poza tym, ludzi jest juz ponad 7 miliardow. Po co nam ten ped na rozmnazanie sie?
ramone.alcin :
Panbuk kazali…
ramone.alcin :
harkonnen2 :
Tak się dziwnie składa, że chęć posiadania potomstwa to jedno z podstawowych ewolucyjnych uwarunkowań, które pozwala na w ogóle przetrwać. Potrzeba rozprzestrzeniania swoich genów to najbardziej pierwotna potrzeba ze wszystkich. A co do adopcji – próba oszukania instynktów, zaspokojenie potrzeby macieżyństwa/ojcostwa tak jak seks z antykoncepcją jest próbą zaspokojenia popędu. Jesteśmy tylko ludźmi, na dodatek niespecjalnie różniącymi się od ludzi sprzed 5000 lat, świat zmienia się za szybko, żeby ewolucja mogła nadążyć. Religia to tylko nazwała i usankcjonowała – jak zwykle wywracając wszystko do góry nogami i nadając temu jakiś metafizyczny, głębszy sens, którego moim zdaniem tam nie ma.
ramone.alcin :
Nie wiem, chyba międzynarodowe umowy adopcyjne są podpisane tylko wewnątrz UE.
Problemem biednych sierotek specyficznym dla Polski jest to, że niestety MAJĄ one rodziców zazwyczaj. Rozmawiamy przecież o kraju, w którym od 65 lat nie było wojny ani epidemii, polecam dla treningu wypytanie się dyrektorów najbliższych biduli, ile mają “na stanie” sierot naturalnych. Obstawiam odpowiedź “ZERO”. Ergo, kolejka rodziców do adopcji jest długa przez to, że jest za mała “podaż” dzieci, które można by przysposobić, bo mają w papierach czysto. Niestety sądy w PL wciąż kierują się Dobrem Rodziny i nie odbierają praw wtedy, kiedy trzeba. Also, drastycznie spadła w ostatnich latach ilość noworodków do adopcji, czego przyczyną jest oczywiście bełcikowe, a konkretnie ten drugi tysiak, który wypłaca gmina jeśli wpada się poniżej min. socjalnego. W ten sposób dzieciaki, które dawniej czasem udawało się wyszarpać z patologii jeszcze na gorąco na sali porodowej (matka podpisuje, że zrzeka się praw, po 3 tyg. sąd rodzinny przyklepuje i uprawomocnia i noworodek idzie z czystą kartą do adopcji) trafiają na melinę, bo przecież trzeba udowodnić, że ma się poniżej minimum, etc., etc.
Wspomniane przez kol. Kaca istnienie kato-ośrodków adopcyjnych to też moim zdaniem skandal, bo państwo w żadnym wypadku nie powinno przekazywać takich delikatnych spraw sekciarzom.
kotek.filemon :
To ja dodam jeszcze od siebie, że sprawy ciągną się latami, rodzicom sądy dają pierdylion szans po drodze i jeżeli na koniec odbiera im się prawa rodzicielskie, to dziecko ma już ponad 10 lat i szanse na bycie zaadopotowanym/zaadoptowaną niepokojąco bliskie zeru.
harkonnen2 :
raczej – fundusze emerytalne
@Czego więc dowiedzieliśmy się z badania? Najwyraźniej tego, że rodziny, w których rodzice są różnej orientacji seksualnej, są bardziej nieszczęśliwe od innych.
No to ci akurat nie sequituruje. Bo skoro twierdzisz, że do grupy “dzieci homoseksualnych rodziców” (DHR) wpadały osoby, których rodzic miał “epizod homoseksualny”, to nie możesz twierdzić, że daje nam to statystycznie znaczącą informację o “dzieciach rodziców różnej orientacji seksualnej”. Można zaliczyć “epizod homoseksualny” i nie być homoseksualistą. Także, jak sam zauważyłeś, do wora DHR wpadają dzieci homoseksualistów samotnie wychowujących dzieci.
Z drugiej strony, dzieci zazwyczaj nie znają dokładnych szczegółów życia seksualnego swoich rodziców. Wobec tego trzeba chyba sądzić, że deklaracje dzieci o homoseksualiźmie rodziców dotyczą sytuacji, w której sprawa jest bardziej poważna niż tylko “epizod”.
dink :
W ogóle gospodarka.
nakahara :
No ale lepsze to niż “niczego się nie dowiedzieliśmy”.
To akurat było uwzględnione w badaniu, tzn. badani mieli podać czas mieszkania z rodzicem i jego homoseksualnym partnerem (z tego można wnioskować, czy sprawa była poważniejsza niż epizod):
Among those who said their mother had a same-sex relationship, 91% reported living with their mother while she was in the romantic relationship, and 57% said they had lived with their mother and her partner for at least 4 months at some point prior to age 18. A smaller share (23%) said they had spent at least 3 years living in the same household with a romantic partner of their mother’s.
Among those who said their father had a same-sex relationship, however, 42% reported living with him while he was in a same-sex romantic relationship, and 23% reported living with him and his partner for at least 4 months (but less than 2% said they had spent at least 3 years together in the same household), a trend similarly noted in Tasker’s (2005) review article on gay and lesbian parenting.
@No ale lepsze to niż “niczego się nie dowiedzieliśmy”.
Zaraz, zaraz. Może niewiele się dowiedziliśmy w sprawie sporu “NIECH GEJE ADOPTUJOM !!1!” vs. “ZABRAĆ DZIECI PEDAŁOM !!1!1”, ale np. taki lekarz psychiatra, który z wywiadu dowiaduje się że jego pacjent z depresją miał rodzica ze skłonnościami/orientacją homoseksulaną, ma chyba prawo zaliczyć go (pacjenta) do grupy podwyższonego ryzyka jeśli chodzi o próby samobójcze. I uwzględnić to w terapii. (W zasadzie nie upieram się, że to najlepszy przykład, chodzi mi bardziej o kierunek myślenia).
nakahara :
No nie, w gruncie rzeczy to badanie właśnie nawet tego nie mówi. W ogóle jeśli czegoś dowodzi, to tego, że dzieci z rodzin pełnych mają w życiu lepiej niż dzieci z rodzin w najróżniejszym stopniu niepełnych lub adoptowane.
ramone.alcin :
Albowiem mogą sobie same urodzić dziecko metodą naturalną, co prawda nie będzie to dziecko z własną partnerką, ale z jakąś mniej lub bardziej obcą osobą, ale jednak geje tak nie mogą.
mietek_1899 :
Ja na przykład uważam, że jak dziecko pochodzi z zapłodnienia pozaustrojowego, to ojciec je mniej kocha, bo geografia poczęcia jest bardzo, ale to bardzo ważna.
mietek_1899 :
Hmm, a czy matka ktora urodzi dziecko przez cesarskie ciecie jest gorsza matka niz taka ktora miala porod naturalny? Discuss.
bart :
Ideologia ci zasłoniła oczy. Jak ojciec dostaje gotowego bobasa, to nic, tylko kochać. Dostaje to dziecko jak prezent od Mikołaja. Kto nie kocha prezentów? A matka, która była zapładniana, musi potem tę ciążę nosić. 9 miesięcy męki, ba, choroby. 9 miesięcy choroby i wariactwa. Przez tę obcą narośl w brzuchu. Jak śledziona, jak tasiemiec, jak owsik. Kto kocha owsiki? Dlatego tak wiele przypadków depresji poporodowej i noworodków pod drzwiami sierocińców. Matki naturalnie nie kochają swoich noworodków. Zresztą są badania niemieckich naukowców, można poszukać w żurnalach – miłość matki do dziecka rozwija się średnio w okolicach osiemnastego miesiąca życia dziecka.
Chyba wprowadzę lajeczki do komciów.
W temacie ciazy i cudu narodzin wszystko powiedzial pan Ridley Scott w cyklu filmowym “Alien”.
http://2.bp.blogspot.com/-IOCAMd4xU_Y/TccA1tlevsI/AAAAAAAAsP0/9qQALjwVu0Y/s1600/cjcard2FONT.jpg
ramone.alcin :
“Naturalną” miałem na myśli, że nie jakieś cuda z matkami zastępczymi. W tym sensie cesarka czy in vitro też naturalne.
mietek_1899 :
Kto to słyszał, żeby w naturze brzuch babie rozcinać albo szklaną pipetą mechanicznie jajo o jajo?
bart :
“Naturalne” jest dopelnieniem zbioru rzeczy ktore dany dyskutant w danej dyskusji chce wyroznic jako “nienaturalne”. That’s all there is to it.
ja tu tylko na marginesie wszelkich dyskusji, operacja chusta będzie mieć kontynuację: http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/terlikowski:_wyjscie_2_21802/
tam są same niespodzianki.
Zabiliście rp.pl. ZABILIŚCIE RZECZPOSPOLITĄ!!!
zasm :
Ach, ta nieznośna lekkość pióra red. Terlikowskiego.
zasm :
This. Is. So. Beautiful…
kotek.filemon :
Przypomina mi troche Clancy’ego.
Yaca :
No nie wiem… strasznie długie. A będzie z tego przynajmniej kilka kilochichów?
Łomatko… Czuję jak mi wszystko odjeżdża…
Terlik :
Ha, “Przedludzie” Dicka w wersji Terlika.
Chciałem powiedzieć, że w całej debacie “adopcja dzieci przez pary homoseksualne” drażni mnie taki problem u samej podstawy tej debaty: jest ona ustawiona tak, że niby jesteśmy heteroseksualni “my”, którzy dysponujemy “naszymi” dziećmi i podejmujemy sobie decyzję, komu je oddać; czy oddawać je tylko innym “nam”, czy może łaskawie zgodzić się na oddanie ich homoseksualnym “im”. Bo to nasze heterokurwapaństwo i my tu decydujemy!!11
Also, mówienie o adopcji zamydla ten problem, że dużo częściej jest tak, że ktoś ma biologicznie dziecko i żyje w związku z osobą tej samej płci, która to osoba nie ma żadnego prawnego umocowania opieki nad tymże dzieckiem.
(Lol, przecież to jest totalnie przypominane w każdym artykule prasowym na ten temat publikowanym gdzieś indziej niż na Frondzie, głupio mi to pisać, bo WSZYSCY WIEDZĄ).
harkonnen2 :
Przeczytałem “postanalna”…
mietek_1899 :
???
Skoro geje nie mogą naturalnie spłodzić dziecka, to chyba umknęło twojej uwadze, czego dotyczą badania opisane w notce.
bart :
Oj ty tak od razu z tym zabranianiem. Może Mietek chciałby zezwolić parom homo na adopcję ale tylko pod warunkiem, jak zgodzą się połknąć te tabletki co to z homoseksualizmu leczą.
Terlik:
Jeeeeeej, już w pierwszych akapitach takie rzeczy, że żenometr mogę oddać na złom. Bohater, który jest politisch verdächtig i traci pracę w klinice, ni z tego ni z owego zaczyna pracę w sekcji bioetyki! I dostaje zaproszenie na na spotkanie Wszecheuropejskiej Rady Bioetycznej! Równie dobrze mogliby zatrudniać i zapraszać samego Terlika. Dalej jest lol nad lole, opis ministry Mieysky sprawił, że wydałem z siebie serię nieprzyzwoitych kwików. Misja bohatera okazuje się być misją wywiadowczą. Czy nasz bohater odnajdzie demoniczną Agnes? Stay tuned.
Tak prymitywnej agitki, tak żenującego “popisu” braku wyobraźni, takiego braku jakiejkolwiek redakcji nie widziałem, od kiedy koleżanki pokazały mi forum http://niezatapialna-armada.blogspot.com/ i komentowane tam opka. Nominacja do Zajdla będzie dla nas kwestią honoru, myślę, że każdy ma tego świadomość.
PS. bardzo się cieszę, że w końcu zdechł nudny flejm o ekonomii pod poprzednią notką.
pionowy.tor.lotu :
Jak Terlik nie spadnie z formą to wieszczę, że się z tego zrobi Car Chich.