Ach, te zwodnicze tytuły “Gościa”, hihi
Coś czuję, że to będzie hit na prawicy. Internetowe wydanie „Gościa Niedzielnego” od rana wali na głównej stronie tematem dnia: „Dzieci w homozwiązkach — fakty!”. A w leadzie artykułu „Gość” uderza z grubej rury:
Dzieci z tradycyjnych rodzin są znacznie szczęśliwsze i zdrowsze niż te wychowane przez pary jednopłciowe — wskazują badania przeprowadzone przez naukowców z amerykańskiego Uniwersytetu Texas w Austin.
Haha, tylko nie.
Owszem, naukowcy z Austin przeprowadzili badania na dużej grupie Amerykanów (trzy tysiące respondentów w wieku 18-39 lat) i owszem, wyszły im różne smutne statystyki, które „Gość” z chrześcijańską sumiennością wylicza — o myślach samobójczych, braku pracy i problemach ze związkami — tylko że owe wyniki nie dotyczyły dzieci wychowywanych przez pary jednopłciowe. Dzieci wychowywane przez pary jednopłciowe w ogóle nie są uwzględnione w wynikach, uwzględnione są za to osoby, u których jedno z rodziców angażowało się w związki (lub związek) z osobami tej samej płci, przy czym autor badania Mark Regnerus nie dopytuje, czy było otwartym czy skrytym homoseksualistą albo czy był to np. pojedynczy epizod — a w opisie badania przyznaje sam, że nazywanie ich Mamą Lesbijką i Tatą Gejem jest umowne:
In the results section, for maximal ease, I often make use of the acronyms IBF (child of a still-intact biological family), LM (child of a lesbian mother), and GF (child of a gay father). It is, however, very possible that the same-sex romantic relationships about which the respondents report were not framed by those respondents as indicating their own (or their parent’s own) understanding of their parent as gay or lesbian or bisexual in sexual orientation. Indeed, this is more a study of the children of parents who have had (and in some cases, are still in) same-sex relationships than it is one of children whose parents have self-identified or are ‘‘out’’ as gay or lesbian or bisexual. The particular parental relationships the respondents were queried about are, however, gay or lesbian in content.
W sekcji z wynikami dla ułatwienia używam skrótów PR (dziecko z pełnej rodziny), ML (dziecko lesbijki) i OG (dziecko geja). Jest jednak bardzo możliwe, że zgłoszone przez respondentów związki rodzica z osobą tej samej płci nie oznaczały, że respondent (lub sam rodzic) określał ich orientację jako homo- lub biseksualną. Jest to bardziej badanie dzieci, których rodzice przebywali (lub w niektórych wypadkach wciąż przebywają) w związku z osobą tej samej płci, niż badanie dzieci homo- czy biseksualistów. Poprosiłem jednak respondentów o określenie, czy chodzi o związki męskie, czy kobiece.
Osób wychowywanych przez pary homoseksualne udało się wylosować w próbce jedynie kilka, co sam autor przyznaje w swoim blogu.
Do tego jeśli np. respondent pochodził z rozwiedzionej rodziny, w której jeden rodzic miał epizod homoseksualny, Regnerus wrzucał go do worka „homoseksualny rodzic”, nie do worka „rozwiedziona rodzina” — jak rozbrajająco tłumaczy, żeby zwiększyć liczebność grupy, która go najbardziej interesowała. W związku z tym w efekcie końcowym mamy grupy: „pełna rodzina”, „adopcja”, „późny rozwód lub opieka naprzemienna”, „wczesny rozwód, nowy związek”, „samotny rodzic”, „inne”. A „rodzic z epizodem homoseksualnym” gromadzi przedstawicieli wszystkich tych grup. Regnerus nie porównuje np. dzieci wychowywanych przez samotnych homoseksualistów z dziećmi wychowywanymi przez samotnych heteroseksualistów.
Czego więc dowiedzieliśmy się z badania? Najwyraźniej tego, że rodziny, w których rodzice są różnej orientacji seksualnej, są bardziej nieszczęśliwe od innych. Well, duh!
Podczas pisania notki odnalazłem artykuł, którego autor przeanalizował to badanie dużo dokładniej niż ja, więc mniej więcej od połowy pisania zrzynałem posiłkowałem się jego tekstem (komcionauta Jubal podrzuca link do kontynuacji). Samo badanie jest również dostępne za darmo w całości.
P.S. Przepraszam redakcję „Gościa”, notkę pisałem na szybko, nie zauważyłem, że przepisaliście po prostu newsa KAI. Nie wy jedni też nie zweryfikowaliście tekstu, „Fronda” też jedzie tym samym leadem. Soraski, „Gościu”, soraski!
ramone.alcin :
Myślisz? Mimo to spróbuję odpowiedzieć.
Julia :
JA o h.normatywności nie pisałem i pisać nie będę, więc skąd ten pomysł?
Julia :
Skąd to chodzenie do kościoła? Ale mniejsza o to. Skąd szalony pomysł na opozycję zamożność/samorozwój?
Zazwyczaj niestety bieda utrudnia samorozwój.
Julia :
Skąd sąsiedzi? Czy zająknąłem się o ich opinii?
Owszem, szczęście dziecka zależy od podejścia rodziców, ale poniżej pewnego (w Polsce wysokiego!) poziomu zamożności szanse na właściwe podejście są nikłe.
Julia :
Julia :
Pozwalałaś się bić przez tyle lat, a teraz przyznajesz, że powodem była Twoja własna bierność. Wychodzi na to, że winnymi bullyingu w szkołach są same ofiary. Ciekawe podejście do tematu.
Chciałam zasugerować, że idąc tą logiką, gwałcone są tylko te kobiety, które prowokują gwałcicieli, ale uznałam, że będzie to raczej w złym tonie.
@ Nekkoru:
Co najmniej połowa rządu i posłów w pełni się z Tobą zgadza.
pieciominutowy_nick :
Zwyczajnie tautologiczny.
Nekkoru :
Gorzej, Julia zdaje się sugerować, że zgwałcone będą tylko te kobiety, które mają psychikę ofiary gwałtu.
Panowie, panie i osoby unikające takiej kategoryzacji – ewidentnie daliście się strollować. Just sayin’.
Ja pierwszy to powiedzialem. Just sayin’.
gart :
Nie są winne ofiary i nic takiego nigdy nie powiedzialam ale ofiary nie są bezsilne. Dlatego pomyśł, żę należy zaberaniać komuśbycia rodzicem dlatego, zę jego dzieci będą prześladowane jest absurdalny. Bo to czy będą prześladowane przez rówieśników wcale nie jest zderetminowane przez takie rzeczy i można się przed tym bronić.
janekr :
Porównywanie dzieci na podwórku do gwałcicieli – świetny pomysł, doprawdy…
pieciominutowy_nick :
W jaki sposób darwinistyczny? Przecież piszę właśnie coś odwrotnego – żadne dziecko nie jest skazane na bycie ofiarą tylko przez swoją odmienność, rodziny mogą z tym walczyć i być w tym skuteczne.
Myślenie, że nie da się z tym nic zrobić jest właśnie przyzwalaniem na przemoc.
o ile się orientuję nikt wyżej nie podniósł hipotezy, że nic nie da się zrobić z dyskryminacją, więc wyjściem optymalnym jest bierność. Natomiast odnośnie walki rodziny to widzę to nieco szerzej- rodzina może i powinna zapewniać ofierze wsparcie, natomiast bez wsparcia instytucjonalnego może sobie naskoczyć. W przypadku mojego syna skutecznym działaniem okazało się być dopiero wejście na poziom ustaleń formalnych ze szkołą, poradnią psychologiczno pedagogiczną, której szkoła podlega, oraz wysłanie paru monitów do kuratorium. Sprawa zakończyła się pozytywnie tj. bullying ustał, a z dziećmi pracę podjął pedagog i psycholog.
Do czego więc zmierzam: do tego, że fokusowanie się na roli sprawczej jednostki i rodziny jest tyleż słuszne, co od pewnego momentu złudne. Rola rodziny jest niezaprzeczalna, ale rodzina musi mieć wsparcie zewnętrzne głównie po to, aby mieć na czym się opierać w walce antydyskryminacyjnej i aby móc wywalczyć konkrety. Bez konkretnych narzędzi stoimy w miejscu.
Odnosząc to do adopcji dzieci przez pary homoseksualne- ta forma adopcji jest możliwa także obecnie, wprawdzie wymaga lawirowania i zatajenia faktu istnienia związku, występuje się wtedy o adopcję, jako osoba samotna, niemniej taka furtka jest.
Tyle, że nic z niej na dłuższą metę nie wynika, ponieważ rodzina nadal pozostaje samotna i nie ma możliwości uzyskania opieki i wsparcia jako rodzina homoseksualna, gdyż jako taka oficjalnie nie istnieje. Koło się zamyka.
Mogłabym teraz napisać obfity passus o pracy u podstaw i wpływach oddolnych, ale it’s not a point: kluczem jest presja na zmiany prawne. Głównie i przede wszystkim.
Dopóki nie nastąpi zmiana prawa rodzina będzie nadal zdana sama na siebie, nie będzie mieć możliwości uczestnictwa w programach antydyskryminacyjnych skierowanych do rodzin jednopłciowych, nie będzie mieć możliwości wywalczenia czegokolwiek na polu prawnym, ponieważ nie będzie systemu, na którym będzie mogła się w tej walce oprzeć. A nierealistyczne jest oczekiwanie, że każdy homorodzic wejdzie w rolę Stasi Bozowskiej i własną piersią będzie osłaniać dziecko na każdym etapie jego życia, ponieważ od jakości jego pracy zależy wszystko. Nie wszystko od tego zależy.
Tak więc powtórzę to, co pisałam już kiedyś w innym miejscu- o adopcję przez pary jednopłciowe należy po prostu walczyć i mówić o tym otwarcie, bez wątpliwości “generalnie tak, ale nie teraz”. Nigdy nie będzie właściwego społecznego “teraz”, bo mówimy o systemie naczyń połączonych. Więc albo rybka albo pipka.
a. :
z tego co słyszałem (popraw mnie z racji swojego umocowania zawodowego jeśli mylę się), przypadków adopcji przez osobę samotną (wykluczając osoby spokrewnione) praktycznie brak. Komitety zajmujące się akceptacją wniosków adopcyjnych zawsze wskażą na brak drugiego członka rodziny jako czynnik wykluczający twoją aplikację.
ramone.alcin :
Hipotetyczny Kulczyk będzie Cię siłą swatać z, powiedzmy, Lubomirskimi i to jest inne pole do straumatyzowania młodego. Ambicje bogatych rodziców są zwykle znacznie większe niż przeciętniaków. Dzieciaka z Bałut przynajmniej nie gonią od przedszkola na balet, sanskryt i naukę kabały po łacinie.
urbane.abuse :
Czyli sugerujesz, że najlepiej być adoptowanym przed ludzi nie żyjących w biedzie, ale też nie bardzo bogatych? Jak nie przymierzając z tu obecnych WO?
janekr :
A on nie ma ambicji, żeby jego dzieci były rentierami?
urbane.abuse :
Najwiekszy nacisk na edukacje swoich dzieci kladzie MC, nie UC.
ramone.alcin :
Trzeba by się przyjrzeć, jak każe uczyć swoje dzieci Brangelina, jak Madonna a jak np. Jobsowie.
lysaczi :
nie wiem, co znaczy “praktycznie”, bo do statystyk dostępu chwilowo nie mam, ale na poziomie anegdotycznym znam kilkanaście takich rodzin. Sądzę, że spora ilość potencjalnych rodziców nawet nie próbuje zacząć procedury zakładając, że to nierealne z uwagi na ich status cywilny (najkrótsza procedura adopcji przez samotnego rodzica trwała niespełna rok od momentu otrzymania kwalifikacji, ale to faktycznie rzadkość).
Najczęściej stosowana jest furtka ustanawiania rodziny zastępczej dla niemowlęcia (oczywiście zawsze istnieje ryzyko, że rodzina pozostanie zastępcza, a nie adopcyjna) i następnie pociągnięcie sprawy dalej z ustanowieniem rodziny adopcyjnej, gdzie rodzic ma już silny argument w ręku w postaci tworzenia rodziny zastępczej i nawiązania więzi z dzieckiem. Szanse zwiększa wiek dziecka (im starsze tym szansa rośnie) oraz jego kondycja (jeśli wymaga rehabilitacji czy specjalistycznego leczenia- bardziej prawdopodobna jest decyzja pozytywna). Silnym argumentem jest zawsze wykształcenie psychologiczne (i pokrewne) przyszłego rodzica.
Jeżeli Jesteś zainteresowany szczegółami to mogę Ci podać OAO otwarte na tę formę zawiązania adopcji, bo tutaj wiele zależy oczywiście od postawy i doświadczenia personelu.
a. :
dzięki, przenieśmy tą rozmowę na priv jeśli nie masz nic przeciwko, lysaczi@poczta.onet.pl
http://en.wikipedia.org/wiki/Morgellons
Piszą coś o raporcie CDC ze stycznia, więc dość nowym, może jakaś notka? Nie znam inglisza na tyle by sprawdzić to dokładnie.
urbane.abuse :
Bring’em on. Przyjmę wszystkie traumy bycia młodym Kulczykiem za 1/10 spadku.
ramone.alcin :
Albowiem rady “w razie X zrób Y” są fundamentalnie naukowe.
Dziś w ramach szkoły rodzenia mieliśmy spotkanie z panią doktor pediatrą. Przy okazji omawiania cyklu szczepień obowiązkowych i zalecanych. Przy okazji z kwaśną miną stwierdziła, że jeśli któreś z rodziców nie chce szczepień, to może napisać elaborat w formie podania do dyrekcji i się nie szczepi.
Zrobiliśmy z małżonką WTF i zapytaliśmy się o wymóg prawny, który przecież obowiązuje – p. doktor stwierdziła, że owszem, wymóg jest i nawet były przypadki nakładania na nieszczepiących kar, które sąd kolejnej instancji odwoływał jako niezasadne.
Zdziwiony wyraz twarzy mam do teraz.
Adam Gliniany :
Może trójmiejskie sądy się też nie szczepią? Sędziowie są niezawiśli, nie muszą powoływać biegłych (albo mogą właśnie powołać takich, że brrr)
@ sheik.yerbouti:
Szczerze to nie wiem, pani doktor nie podała szczegółów a nie było czasu, niestety, dopytać się o szczegóły. Niemniej wyraziła nadzieję na jakieś konkretne zapisy prawne regulujące wysokość kar za nieszczepienie w przyszłości.
Adam Gliniany :
Pani doktor ma rację. Jest luka prawna i sądy administracyjne stwierdzają nieważność decyzji inspektorów sanitarnych.
Np.:
http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/6F08246C2E
Jest tych wyroków już sporo – aby je wyszukać wystarczy w formularzu “szukane słowa” wpisać “szczepienia” tu:
http://orzeczenia.nsa.gov.pl/cbo/query
Gammon No.82 :
Wiem, nabijalem sie ze scjentyzmu ktory sie objawial czasami w tej dyskusji: “zmierzmy dokuczometrem ile docinkow cierpia dzieci wychowywane przez gejow, i jezeli wyjdzie wiecej niz 10 miliromneyow, to zakazujemy adopcji”.
ramone.alcin :
Zmierzmy atestowanym, zalegalizowanym bully-O-metrem firmy “Cry me a river” ilość łez wylanych tygodniowo, jeśli przekroczą 500ml włączmy Społeczny Generator Paniki.
offtopicznie:
bartu, nie wiem czy zauważyłeś ale na fejsie odżył nieszczęsny artykuł z 2009 o dzielnym doktorze i jego śmiałych hipotezach dotyczących wypadków na drogach (http://wyborcza.pl/1,82949,6828746.html), linkuję mocno Twój prześmiewczy post na jego temat, ale niedługo zabraknie mi rąk:D swoją drogą siła tego mema jest niesamowita – wstał z grobu po trzech latach (na wyborcza.pl jest już na 4 miejscu wśród najczęściej czytanych!)
pafcio.gazeta :
Zauważyłem w statsach blogaska oraz u paru znajomych na wallu. Piąte miejsce wśród najczęściej czytanych na wyborcza.pl O_O
@ ramone.alcin:
Jestem zmuszony tutaj ci odpowiedzieć bo WO jak szalony kasuje/banuje dzisiaj za wytykanie mu riserczu ziemkiewiczowskiego. Mój (skasowany przez cenzorka związkowca) komentarz do ciebie:
@ramone.alcin
“Owszem: “wynagrodzenie nauczyciela stażysty wyniesie 2265 zł brutto”, co daje ok. 1600 zl netto.
natablicy.pl/podwyzki-dla-nauczycieli-wrzesien-2012-zasadnicze-wynagrodzenie-nauczycieli-wzrosnie-od-83-do-114-zl-brutto,artykul.html?material_id=4f6da0019a22dd3b57000000″
Bzdury wypisujesz, o czym przeczytałbyś w komentarzu kw_ak do cześćjacek ale skasowany:
@czescjacek
“Czy są jakieś statystyki, ilu właściwie jest nauczycieli na jakich stopniach? Zacząłem raz szukać, ale trudno się przekopać przez wiadra napierdalanek :|”
Obecnie prawie wszyscy nauczyciele mają dwa najwyższe stopnie (grubo ponad połowa najwyższy), już w 2008 było to odpowiednio 80 i 40 procent:
praca.gazetaprawna.pl/artykuly/99817,40_proc_nauczycieli_nie_moze_juz_awansowac.html
I zarabiają więcej niż średnia krajowa – średnie płace w tych grupach (od 1 września), to:
– mianowany: 3913,33 zł (2793 netto),
– dyplomowany: 5000,31 (3551 netto!).
Do tych pensji jest sporo dodatków.
http://www.bibliotekako.pl/news.aid,1564,Wynagrodzenie_nauczycieli_wzrosnie_od_wrzesnia_2012_roku.html
Bart, sorki.
No muszę przyznać, że to, kurwa, nowa jakość.
invinoveritas :
Ale właściwie – rzejakco?
pafcio.gazeta :
Po co płacić autorom za pisanie nowych, jak można z archiwum wyciągnać stary (w dodatku od początku darmowy). Win-win.
sheik.yerbouti :
Wykazałem WO w komentarzach, że ma ziemkiewiczowski risercz (“nauczyciel zarabia 1600”) a on mnie wywalił. Ramone.alcin skomentował moje (przed wywaleniem), a ja już nie mogłem odpowiedzieć (bo cenzorek-związkowiec), więc pozwoliłem sobie tutaj.
I to już koniec na ten temat bo Bart kurwami rzuca.
invinoveritas :
No więc tylko idiota może zrozumieć dwa akapity, w których opisuję postulowany przez moje szanowne koleżanki stan po likwidacji KN, a więc – nauczyciele wreszcie pracują po kilkadziesiąt godzin tygodniowo, pensję im obniżono do minimum, a co najważniejsze, w wolnych chwilach trenują młodych Wielowieyskich na piłkarzy, jako tezę “nauczyciel zarabia 1600”. Nie prowadzę bloga dla idiotów, dodatkowo robiących jakieś personalne podsrywki o “związkowcach”. May I suggest salon24 z przyległościami?
@ wo:
Z Upadkiemprasypapierowej o jego ziemkiewiczowskim riserczu mogę pogadać na upadkublogu, więc albo mnie odblokuj u siebie albo się odwal, #łysyplemnik (skoro już od idiotów wyskakujesz).
invinoveritas :
Pomijam teraz spór invinoveritas vs wo, ale przytoczone liczby są wyższymi pensjami niż moja adiunkta w Poznaniu. Pensje te różnią się na rożnych uniwerkach np. w Szczecinie jest wyższa o chyba 150 plnów z kolei UW ma niższą, PAN z powodu braku dydaktyki to w ogóle jakaś nędza. Adam Leszczyński jest teraz pozytywnym bohaterem ale pamiętam jak pół roku temu dołączył się do nagonki i wypisywał bzdury o adiunktach o pensji 5000 plnów. Puenta jest taka, że chciałbym Kartę Nauczyciela u siebie na uniwerku.
p.s. sorry Bart, że offtop u WO mam bana.
p.s. 2 o podlinkowali WO o nauczycielach na stronie wyborcza.pl z takim tytułem “Mówię ”nie” neoliberalnej nagonce na nauczycieli”
fronesis :
Ach, jaki niedobry tytuł (przy całej słuszności notki).
BTW notka WO i notka Barta zaskakująco zbiegły się tematycznie (gnębienie dzieci gejów/gnębienie nerdów). To i komentatorzy tentego, osmotycznie.
sheik.yerbouti :
Tytuł miał chyba grać na “klikalność” i podnosić ciśnienie.
Niestety trochę odpadłem od flejma o “dzieciach gejów” zarobiony jestem a flejm bardzo stał się nużący.
invinoveritas :
Powiem żonie (nauczycielce dyplomowanej), że ktoś jej kradnie 2 tysiaki brutto z pensji. Bucu.
Wcinając się we flejm nauczycielski – czy gospodarz planuje notkę nt. inteligentnie zaprojektowanego Pisma Poświęconego?
kotek.filemon :
Nie, bo po pierwsze gospodarz nie planuje notek, one spływają na niego jak boskie natchnienie na autorów Pisma Świętego, po drugie choć rozumiem oburz na sąd biorący pod uwagę opinię księdza-teologa, to jednak sąd miał przecież ustalić, czy Doda obraziła uczucia religijne, nie kto faktycznie napisał Biblię. Gdyby Doda powiedziała, że Latający Potwór Spaghetti pachnie, jakby ktoś go już raz zjadł, nie byłoby istotne, jak naprawdę pachnie LPS (ciepło, pomidorowo, mięśnie), lecz co na temat jego zapachu sądzą jego wyznawcy, bo to ich uczucia religijne Doda mogła naruszyć.
bart :
Ale też i sąd miał ustalić, czy wolność wyrażania sądów jest istotniejsza niż zranione i obrażone uczucia ludzi wierzących w jakąś żydowską mitologię. Czy jeśli ktoś pisze/mówi źle o architektach (oj, słyszałem ja już niejedno) to mam się obrazić?
urbane.abuse :
Nie jestem przekonany, czy to o to chodziło na tej rozprawie. Czy sąd w ogóle może zajmować się zasadnością art. 196?
Alejanieododzieprzecieżno… I nie o Biblii, bo przecież Pismo Poświęcone to organ Portalu Poświęconego. Tylko o gołębicy obsrywającej Charlesa Darwina na okładce Pisma Poświęconego nr 63. Wybrane tytuły: “Neodarwinizm skończy jak marksizm”, “Nieredukowalna złożoność jako świadectwo inteligentnego projektu”, itp. Jest też drugi blok tematyczny, zwykle bardziej podniecający znanych katolickich publicystów: “Antykoncepcyjny lekko zakamuflowany totalitaryzm”, “Z papieżem przeciw homoherezji”, “Antykoncepcja to błąd w sztuce”, “Ślepa antyaborcyjna furia Chen Guangchenga”, itp. Nie mam dostępu u germańskich k*rwa oprawców i liczyłem na to, że ktoś w blogosferze jakoś zreferuje lol-content…
bart :
Masz rację w tym, że OIMW Doda nie broniła się argumentem z wolności słowa. Szkoda.
urbane.abuse :
Dlatego ja całą tę historię obserwuję z pewnym dystansem, bo mam wrażenie, że to był promocyjny iwent, tzn. Doda chciała być skazana, żeby za te fistaszkowe z jej punktu widzenia pieniądze mieć promocję we wszystkich mediach. Za taką medialną obecność na komercyjnych zasadach musiałaby zapłacić kilkaset razy więcej. Całe to hasło “wszyscy jesteśmy Dodą” czy “podaj dalej, wszystkich nie skażą” budzi we mnie od razu odruch sprzeciwu; “nie, nie jestem celebrytą i jakbym miał taki proces, to bym się bronił naprawdę”.
wo :
No ale yo, gdzieś po drodze promocyjny iwent zamienił się w dyskusję na temat zasadności Paragrafu 196. I jeśli ma to być okupione częstszymi występami Dody na imprezach niebiletowanych (choć podobno świętojebliwe samorządy przestały ją właśnie zapraszać, twój argument jest inwalidą!), to czemu nie, lepsze to niż świeże niemowlęta dla Szatana.
Dzejes :
No weź, dowód z anegdoty na blogu Barta?
RobertP :
No ale to naprawde jest dziwne, skad sie biora te “srednie pensje nauczycieli”. Moja matka jest nauczycielka, i ona i jej kolezanki zawsze dziwily, kto kompiluje te statystyki, bo im sie to nijak nie zgadzalo z tym, co same zarabialy. Moze gdzies w Warszawie siedzi paru super-belfrow ktorzy kosza po 100,000pln miesiecznie i przesuwaja srednia w gore?
ramone.alcin :
A może wójt/burmistrz/pani prez pobierają jakąś dziesięcinę i to stąd?
bart :
Ale o tym jęczała sama Doda w tym groteskowym wywiadzie Żakowskiego, zachowajmy sceptycyzm.
invinoveritas :
NOSZ KURWA MAĆ.
Przepraszam, ale po pierwsze przenosisz tutaj flejma z innego bloga, na którym dostałeś klapsa, po drugie manipulujesz liczbami jak rasowy altmedowiec.
http://www.bibliotekako.pl/news.aid,1579,ZNP_chce_podwyzki_dla_nauczycieli_od_stycznia_2013_r_.html
A nie, przepraszam, to mnie się coś pomerdało.
No niech ktoś coś powie, bo mnie uwiera, że jako ostatni wisi komentarz, w którym się wygłupiłem!
bart :
Nie przejmuj się, ważne, że sam sobie i nam przy okazji pokazałeś gdzie szukać tych danych.
Tylko ze to “srednie wynagrodzenie” to konstrukt teoretyczny (czego dowodem jest to, ze jest ono wyliczone co do grosza w rozporzadzeniu MEN — to tak jakby minister finansow zadeklarowal z gory, jaki bedzie PKB Polski na koniec roku):
http://www.szprotawa.znp.edu.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=266%3Awirtualna-paca-nauczyciela&Itemid=69
Kolega owszem manipuluje, ale inaczej.
invinoveritas :
Tak więc należy zapoznać się z dwoma pojęciami. Pierwsze to określane w rozporządzeniu Ministra Edukacji minimalne stawki wynagrodzenia.
Nauczyciel dyplomowany z tytułem magistra i przygotowaniem pedagogicznym ma zagwarantowane tym rozporządzeniem… 2995 zł brutto. Oklaski.
Natomiast pojęcie średniego wynagrodzenia dla poszczególnych szczebli awansu to pojęcie definiowane przez ustawę Karta Nauczyciela. Stanowi ono określony % kwoty bazowej (określanej w budżecie).
Jak się ma minimalna stawka wynagrodzenia do średniego wynagrodzenia? To pierwsze to gwarancja, że nauczyciel na określonym stopniu awansu pracujący w minimalnym dla pełnego etatu wymiarze czasu pracy (obecnie 20 godzin tygodniowe pensum – 18 dydaktycznych+2 kartowe na zajęcia dodatkowe, najczęściej wyrównawcze dla słabszych) nie będzie zarabiał mniej.
To drugie to faktyczna średnia pensja z uwzględnieniem wszystkich dodatkowych zarobków. Czyli – wszelkie dodatki funkcyjne, motywacyjne, za wychowawstwo, dodatki do wczasów, a także nadgodziny. Tylko świadczenia z funduszu socjalnego się w to nie wliczają.
Więc jeśli nauczyciel nie robi nic ponad pensum, to dostanie zagwarantowane minimum plus dodatki przysługujące z mocy prawa. Nie podejmuję się liczyć o jakich sumach mówimy, ale nie są one powalające. Natomiast by mieć te 5000 zł brutto konieczne są nadgodziny. Mówię tu o 27/28 godzinach dydaktycznych. A jeśli ktoś ma ból dupki o to, że nauczycielka z odpowiednim wykształceniem, kilkunastoletnim stażem pracy, pracująca 28 godzin przy tablicy (i adekwatnie do tego w domu) zarabia 3500 netto, to ja już się nie będę denerwował w internecie.
ramone.alcin :
Ubiegłeś mnie, chciałem dopisać, że zadaniem tego miernika jest chyba tylko dostarczanie paliwa różnym bucom.
Z zapisów Karty Nauczyciela wynika, że organ zarządzający (samorząd) powinien antycypować zachowania nauczycieli i tak dostosować te elementy wynagradzania, które są w jego gestii, by osiągnąć założoną średnią. To jest straszny bełkot.
#nmsp ale z nauczycielami musi być naprawdę kiepsko, skoro muszą dorabiać skokami na bank do szczupłej pensji .
ramone.alcin :
I love this part.
@invinoveritas
“- dyplomowany: 5000,31 (3551 netto!)”
Jako mąż dyplomowanej uczycielki co miesiąc przy wypłacie urządzam jej sceny urażonej samczej dumy, że TYLE ZARABIA!!
Jak to możliwe, że osoby, które nie potrafią czegoś robić (wyciągać logicznych wniosków) robią to i uważają, że mają rację? Żywię czystą nienawiść do ludzi.