Stocki
W wyniku jakiejś konwersacji na Blipie przypomniałem sobie o czasach, w których zdjęcia stockowe dostarczano do agencji reklamowych w specjalnych albumach. I zrobiłem sobie nostalgia trip, aż mi się w nosie od kurzu zakręciło. Posłuchajcie.
Dziś zdjęcia stockowe bierze się z Internetu. Dawniej Internetu nie było albo był, ale jakiś taki pokraczny i niekomercyjny. Co ciekawe, zdjęcia takich drukowanych wydawnictw ze zdjęciami (Xzibit approves) są praktycznie nie do znalezienia w sieci — wpisanie „stock photo album” albo „stock photo book” zwraca oczywiście stockowe zdjęcia różnych albumów i książek. Na szczęście do dziś mamy parę albumów w firmie: służą koleżance jako podstawka do elcedeka z nieregulowaną wysokością.
W agencji był specjalny regał na stocki. Bo było ich od pyty, na świetnym grubym papierze, wielgachne knigi. I gdy dyrektor artystyczny potrzebował zdjęcia, powiedzmy, samotnej kobiety śmiejącej się do sałaty, zlecał to zadanie wyszukiwarce. Zupełnie jak dziś. Tylko że wtedy wyszukiwarka była człowiekiem, a nawet — jeśli dyrektor artystyczny był wyjątkową szychą — nawet kilkoma podwładnymi. Siadaliśmy, braliśmy sobie po dziesięć albumów każde i szukaliśmy baby z sałatą. Jak ktoś znalazł, zaznaczał stronę kolorowym Post-Itkiem (takim malusieńkim), żeby dyrektor artystyczny mógł sobie wybrać. A najgorsze było, jak dyrektor artystyczny miał klarowną wizję (czytaj: był ostatnim chujem) i po przejrzeniu wszystkich znalezionych propozycji kręcił nosem i mówił „nie ma żadnej rudej patrzącej w prawo, miała być ruda z sałatą i miała patrzeć w prawo” — i trzeba było szukać od nowa.

Coś je, ale za mało się śmieje, poza tym nie widać sałaty.
Przeglądanie stocków wspominam jako najbardziej rozpieprzające psychę zajęcie ever — a pamiętajcie, że robię w reklamie. Po kilkuset stronach roześmianych dziewcząt, chłopców radosnych, seniorów szczęśliwych i czystych, bobasów rumianych i zupełnie niezasranych rzeczywistość odpływała, a ja lądowałem w jakiejś lynchiańskiej onirycznej suburbii, w której za pomalowanymi na biało płotkami kryje się straszliwa chora zbrodnia. Jedyne smutne zdjęcia mieściły się w działach „Social Issues”, gdzie ludzie brali w żyłę narkotyki w zaułkach, szefowie wrzeszczeli na podwładne, a czyjeś bezcielesne dłonie skuwały kajdany. No, ale to tylko kilka stron i dalej jazda, rodzina z bardzo dobrym uzębieniem biegnie po plaży w ładnych swetrach. Raz po jointach wymyśliliśmy z kolegą Magiczną Krainę Sztoklandia, w której wszyscy byli szczęśliwi i mieli dobre życie. I jak czasami trafialiśmy na mieście na jakąś wycieczkę emerytów z RFN, których stylówa w mózgojebnym stopniu pokrywała się z wystrojem ludzi z działu „Seniors”, to się śmialiśmy, że przyjechali ze Sztoklandii popatrzeć na ludzką mizerię.
Aha, i jeszcze fajny był dział „Abstract”, gdzie pełno było jakichś takich przerażających potworków wygenerowanych w 3D. Ta konwersacja na Blipie, od której się zaczęło, teraz pamiętam, to był ^kambuz, który wpisał w wyszukiwarkę grafiki (Google, nie żywą wyszukiwarkę) hasło „internet” — idźcie wpisać, zobaczycie, o czym mówię.
No dobrze. Kiedy już któryś z human search engines znalazł zdjęcie kobiety śmiejącej się do sałaty i dyrektor artystyczny je zaakceptował, to był dopiero początek kłopotów. Kładliśmy album na skanerze i dociskaliśmy dziesięcioma innymi albumami, klnąc gościa, który wymyślił, że albumy ze stockami najlepiej robić w klejonej oprawie. Skanowaliśmy zdjęcie, po czym ci z nas, co byli biegli w Photoshopie, spędzali trochę czasu, usuwając morę i syfy (photoshopowy plugin Despeckle był w tym dobry).
I takie brzydkie zeskanowane zdjęcie służyło jako poglądówka do projektu. Jeśli klient wybrał projekt, trzeba było zdjęcie kupić. I najgorsze, absolutnie najgorsze, co mógł zrobić pracownik, to zgubić jego numer. Bo, uważacie, te zdjęcia miały takie numerki identyfikacyjne pod spodem. I zdarzało się, że niedoświadczony pracownik branży reklamowej taki numerek wycinał przy kadrowaniu zdjęcia w Photoshopie, a plik nazwał kobieta_salata1.tif. I trzeba było szukać numerku w tych księgach od nowa, co oznaczało czasem przejrzenie całego stosu. Takim ludziom pluliśmy do pierogów w pomieszczeniu socjalnym. Uważni czytelnicy zauważą, że w ilustrującym notkę albumie numery umieszczono bezpośrednio na zdjęciach, sprytnie minimalizując ryzyko tego typu wpadki.
Numerek dyktowało się przez telefon (albo wysyłało faksem!) komuś w agencji stockowej. I to zdjęcie do nas przyjeżdżało, uważajcie, w kopercie, na slajdzie, czasami z bardzo daleka, z centrali w obcym kraju. I ten slajd skanowali nam na mieście w zakładzie skanującym, po czym wracał do nas, a myśmy go odsyłali do agencji stockowej. W kopercie.
Jak się pojawiły stocki na płytach CD, najpierw dołączane do albumów, dopiero później jako samodzielne byty, tośmy normalnie brawo bili. A potem jak przyszedł Internet i w ogóle taka opcja, że można wpisać w okienko „ruda śmieje się do sałaty, patrząc w prawo”, to niektórzy nawet płakali.
I to wszystko działo się nie w jakiejś prehistorii, tylko dziesięć lat temu.
@ login99195:
Do tej pory mam płytki, na których kupowało się w 1995/1996 Internet, jak się nie miało modemu i dostępu do WWW/BBS/AmiNetu.
sheik.yerbouti :
Był też o tym teledysk z naoliwionymi paniami obsługującymi elektronarzędzia, ale nie chce mi się go szukać.
bantus :
Jest mi bardzo przykro i głupio, bo oczywiście zdałem się na moja dziurawą pamięć. Chodziło o http://www.youtube.com/watch?v=TM0nUb7Tx7c
Głupia historia. Uważam że firmy powinny nadal wydawać albumy na papierze, jednocześnie przeznaczając duże budżety na walkę z podmiotami, które udostępniają zdjęcia na innych nośnikach niż papier lub, co gorsza, umożliwiają kupowanie tych zdjęć w internecie. Przecież tak działa przemysł filmowy, muzyczny i w ogóle – i genialnie na tym wychodzą.
wo :
Na giełdzie samochodowej w Słomczynie była knajpa “Złota wagina”.
To ja tak zbiorowo odpowiem
-Exodus występuje nawet u Wilqa, więc do prawie mainstreemu wszedł
-w sprawie nazw- dla mnie numer jeden to “Gipsy Kings- producent drzwi całoszklanych”
-w sprawie reklam- w DC trafiłem na piękną reklamę drukarni: “Brzydko, drogo i nieterminowo- ale za to blisko” :-)
I jeszcze usługi pogrzebowe “Grobokop”
Szyba :
Pics or links or it didn’t.
Silwuple
http://firmy.tipy.pl/grobokop,9NNMR.html
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,10991490,Abp_Nowak_otwierajac_przychodnie_naprotechnologiczna_.html
“To jest metoda ludzka, a nie antyludzka. I jedyna metoda zasadna medycznie – zachwalała naprotechnologię specjalistka chorób płuc dr n. med. Wanda Terlecka, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich i wykładowca medycyny pastoralnej (podstawowe wiadomości z medycyny, higieny i pierwszej pomocy, których może potrzebować każdy ksiądz) w częstochowskim Wyższym Seminarium Duchownym.”
Medycyna pastoralna?! WTF
@ Szyba:
Całe szczęście, że ten monitor idzie do wyrzucenia. Te plamy z kawy nie zejdą.
Szyba :
Na Stegnach? To (kiedyś dawno) zaprzyjaźniona drukarnia się wygłupiała. Przesympatyczni ludzie, robili dobrze, tanio i na czas.
O_O_O_O_O_O_O
bart :
Generalnie raczej ich chwalą, a reklama zapadała w pamięć.
w temacie nazw – u nas po okolicy jeżdżą szambowozy z wdzięczną nazwa na boku “Lider Pijawka”.
bantus :
Benny Benassi “Satisfaction”: http://www.youtube.com/watch?v=zMw-rOIPGkc
ccc :
To ja to tu wrzucę: http://jarex-lublin.polandtrade.pl/
Właściciel firmy: Jarosław Ptaszek.
Gammon No.82 :
Cholera, właśnie miałem to pisać.ojap :
W Lublinie na ul. 3. Maja jest KupCóś.
Ja to po prostu tu zostawię:
http://spoleczenstwo.newsweek.pl/ksiaze-swietopelk–czyli-miecz-na-masturbacje,37567,1,1.html
“Polskie Królewskie Slowiańskie Piastowskie Towarzystwo Psychologiczne” mnie wzięło i urzekło.
Temat na notkę? Było o altmedzie, to może teraz o oczyszczaniu aniołami?
http://www.uzdrawianieduszy.pl/oczyszczanie.php
(tylko jak to zdebunkować?)
Najbardziej podobał mi się kawałek o nieuwolnionych zwierzętach astralnych, w wyobraźni pojawił mi się widok smutnego wiejskiego Burka na łańcuchu… Dzidy w kręgosłupie pochodzace od partnera też były niezłe.
Moje faworytne nazwy firm to “Jajax – jaja na własnych paszach” (Olsztyn) i “Serex” – dojrzewalnia serów w Giżycku.
Dowcipna też była już nieistniejąca firma transportowa ze Szczecina “Hey – ho, let’s go”.
W wyniku remontu w pracy otrzymaliśmy zlew firmy Kuchinox
Lurkerka_Borgia :
a może o leczeniu niepłodności macą?
http://www.napro.dl.pl/
zostawiam, pozdrawiam.
Kiedyś we Wrocku sklepik spożywczy na placu Bema miał na markizie napisane “World European Center Shop” a na tramwajach jeździła reklama firmy “Inter Fart”.
Mister Borny jest dla mnie podobny do tych od candidy: interes polegający na wmówieniu ludziom choroby, żeby płacili za lekarstwo (w jednym przypadku będzie to magnetyczne ustrojstwo, w drugim – oczyszczanie duszy z 20 klątw sprzed 4000 lat, oczywiscie każda klątwa na osobnej sesji).
Dzisiaj siedziała obok mnie obok na wyciągu mała dziewczynka a na nogach miała narty
Rossignol Lolita “Kolorowe wesołe narty dla początkujących dziewczynek”
http://www.skionline.pl/sprzet/?co=kolekcje_narty&id_grupy=2182&id_modelu=2922
Rachunek sumienia:
http://www.parafiabledow.pl/aktualnosci_rachunek3.html
Jak nie wybaczyłeś, to masz kurwa grzech. Jest sporo rzeczy do pololania, są różne wersje.
Sory, myślcie sobie co chcecie, ale rodzicie posyłający dzieci do komunii są jednak chujkami. Nawet jeśli to zło konieczne, to jednak zło i krzywda.
ed. Wersja IV rachunek internauty…
http://www.parafiabledow.pl/aktualnosci_rachunek4.html
romgier :
To dosyć zabawne, że naprusy wołają w kółko o dzieciach nienarodzonych, a jak przychodzi co do czego, to “ciąża obumarła”. Czemu nie ma krzyku, że ŚMIERĆ DZIECKA NIENARODZONEGO !!1
bantus :
Bloodhound Gang – Foxtrot Uniform Charlie Kilo?
http://www.youtube.com/watch?v=JZpxaiNV_sM&ob=av3e
@rachunek sumienia:
Ale to na pewno nie jest czyjś epicki trolling? (zajrzałam na stronę, wyglada prawdziwie, ale nie takie rzeczy się zdarzały). Albo hacking?
@ciąża obumarła
Może w ten sposób starają się zdystansować psychicznie od, było nie było, ciężkiego przeżycia.
Lurkerka_Borgia :
Nie, to już wisiało na stronie innej parafii, o ile dobrze pamiętam i jak ksiądz zobaczył tabuny internautów przychodzących zrobić WTF na jego witrynie, to skasował czy ocenzurował.
Lurkerka_Borgia :
Co ty, przecież co któraś parafia takie ma. Zresztą wpisz sobie rachunek sumienia dla w google. Pamiętam też takie listy grzechów wręczane na przygotowaniu do I komunii. Trochę sobie lolam jak czytam, ale z drugiej strony robi mi się trochę niedobrze jak patrzę na katolicką parodię etyki.
czereśnia :
Graty, szmaty, aparaty.
nosiwoda :
Nie, nie: to.
vauban :
Och, można by długo: “Jaja od Słowika” chociażby. Najlepszy i tak sklep rybny “Delfin” oraz szkoła nauki jazdy “Pirat“.
RobertP :
Można sobie doczytać.
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,11007070,_Szczepienia_noworodkow_to_rosyjska_ruletka_.html
Lurkerka_Borgia :
Najpewniej tak właśnie jest. Ale szkoda, że od kobiety decydującej się na in vitro dystansu nie wymagają. DZIECI! MROŻONE! NIENARODZONE! itd.
Przy KEN-ie na odcinku natolińskim jest żarciodajnia o dźwięcznej nazwie TeleSajgon. Zawsze jak przechodzę, zastanawiam się czy to nie jest komórka np: Stowarzyszenia Stalkerów RP.
Wtem! (podczas porannej wizyty w sklepie ogrodniczym)
GROBEX ściereczki czyszczące do nagrobków kamiennych. Producent: Zielony Dom.
(ad nazwy firmowe i obumieranie w jednym?)
magister Sianko :
tamże, nie na tramwajach, a na fiatach z kratką jeździ Kupska, legenda lokalnej gastronomii:
http://www.gastronomia.wroclaw.pl/kontakt.html
wiem, że zazwyczaj wrzucacie tutaj bardziej cripi-linki, ale info że “4 miski zupy kapuścianej=jedna kapsułka” zrobiło mi dzień http://www.cabbage-forte.pl/
bantus :
No ale maja rowniez: “Czy krzywdziłem rodzeństwo (czy wykorzystywałem seksualnie brata lub siostrę)?”, “Czy dopuściłem się grzechu zabójstwa lub byłem za nie współodpowiedzialny?”, “Czy kradnąc dopuściłem się przemocy?”, wiec leca po calym kodeksie karnym. Czemu akurat pytanie o molestowanie seksualne Cie tak podjaralo?
@ ramone: Weź, przecież chyba nie podzielasz opinii ksiundza, że ofiara molestowania seksualnego ma moralną powinność wybaczać oprawcy?
ramone.alcin :
Podjarało? Potrafisz czytać ze zrozumieniem? To mnie wkurwiło, to przecież stygmatyzacja ofiar – jak nie wybaczyłeś sprawcy, to masz grzech ciężki, z którego trzeba się spowiadać, bo jak nie to piekło. Brakuje tylko, żeby do rodziców i krewnych dodali xięży.
Aethelstan :
Wg religii katolickiej ma, tak samo jak ofiara gwaltu, kradziezy, pobicia, tortur, itd. Nic sie w ej materii nie zmienilo od dawna, czemu nagle bantus sie zdziwil, ze aplikuja te zasade rowniez do molestowania seksualnego?
Pamietasz, jak JP2 zalecal zgwalconym Bosniaczkom, zeby rodzily dzieci?
bantus :
Gdzie napisali, ze ciezki?
Zaraz tam pieklo.
A jak myslisz, kogo naprawde mieli na mysli :D
ramone.alcin :
Powinność, czy supererogacja?
ramone.alcin :
No jak trzeba się z niego spowiadać to ciężki.
ramone.alcin :
A jak się z tych grzechów przed śmiercią nie wyspowiadałeś, to wieczne męczarnie. Jakoś tak to było.
ramone.alcin :
Powinna, nie znaczy, że musi, bo inaczej grzech.
ramone.alcin :
Po pierwsze, w owym mazowieckim “wzorze dorachunku sumienia” nie ma mowy o przebaczaniu złodziejom, porywaczom itp. Tylko ofiara molestowania ma się zastanowić, czy przebaczyła, bo jak nie, to ma grzecha.
Po drugie i ważniejsze, to ty zestawiłeś nakaz miłowania pedofila swego z potępieniem robienia innym krzywdy, więc z twojego posta wyszła apologia katolickiej pseudoetyki.
@Aethelstan
Po pierwsze, w owym mazowieckim “wzorze dorachunku sumienia” nie ma mowy o przebaczaniu złodziejom, porywaczom itp.
Pod “Nie będziesz zabijał” jest “Czy komuś odmówiłem przebaczenia? ”
Co nie zmienia faktu, że konkretne wyeksponowanie wybaczenia molestowania jest nie teges.
@ miskidomleka:
To w ogóle jest parodia etyki.
bantus :
Bo to zestawial jakis katecheta po KUL, czego sie spodziewasz.
Welcome The Purity Bear:
http://youtu.be/mtBTafgam7M
http://skepchick.org/2012/01/purity-bear-sez-keep-it-in-your-pants/
mike :
Cholera przegapiłem event
https://plus.google.com/u/0/?tab=wX#photos/107410615885196388519/albums/posts/5699815333164342818
obiecane zdjęcie produktu roku, jak Ci się będzie chciało, Bartu, to wrzuć w postaci obrazka.
http://smn.klm.net.pl/Niejedzenie/Niejedzenie.php?nr=ponowne_jedzenie
Gdyby się okazało, że wasze ciało nic nie wie o waszym oświeconym umyśle i jednak nie może sobie dać rady bez jedzenia, to nie zaczynajcie jeść tak od razu. Inni oświeceni (wciąż żyjący) dobrze radzą.
digan :
Wejszłem na główną stronę i widze po lewej Banner Doktora Rath’a. Słowem wstępu:
Pare dni temu byłem u lekarza medycyny pracy. Typowa wizyta, typowe uwagi(proszę rzucić palenie itd), ale pod koniec zapytałem co by mi polecił w zakresie suplementów. Wspomniałem o tym, że piję sporo kawy i miewam rzadkie, aczkolwiek bardzo bolesne skurcze łydek(próbowałem swego czasu różnych zestawów magnez+cynk dostępnych w aptekach). To był bład, gdyż kolejne 15 minut straciłem na wysłuchiwanie o rewolucyjnych suplach doktora Ratha i przełomie jakim jest medycyna komórkowa. Dostałem nawet jego referral, na którym miałbym się powołać składając zamówienie(zapewniając doktorkowi prowizję). Dał mi też wizytówkę jakieś babby, która jakby co chętnie przyjedzie i zrobi mi szkolenie z metody Rath’a. Zaznaczam, że nie było to państwowej przychodni, a w placówke centrum medycznego LIM, gdzie różne korpo wykupują pracownikom opiekę zdrowotną.
określenie “naprusy” jakoś mi umknęło, a takie wdzięczne.
Ja tylko w temacie noci chciałam dodać, że pierwszy kontakt z Internetem miałam w Mezozoiku, kiedy usiłując wydrukować plik w Wordzie zadzwoniłam do obsługi technicznej. Tam w wyniku szeregu skomplikowanych działań (“pani widzi ten kwadracik w lewym górnym rogu? To kliknąć, kliknąć!”) doprowadziłam do zakapowania nielegalnego Dooma, którego właścicielem był posiadacz komputera oraz wyinstalowania czegoś tam, co było szalenie potrzebne do czegoś tam innego.
To ważne doświadczenie zaowocowało pożytecznymi naukami, które przydały mi się w późniejszym życiu:
1. jeśli facet z obsługi technicznej mówi, że właściciel komputera na pewno nie będzie zły, gdy wyinstaluję mu coś tam, to nie należy wierzyć tej deklaracji;
2. początek piractwa komputerowego datuje się na Mezozoik;
3. włączenie drukarki do prądu wydatnie poprawia jakość druku.
Mój syn natomiast nie wierzy, że świat bez Internetu kiedykolwiek istniał.
@ a.:
Jeśli to gdzieś w okolicach 3miasta, to podeślij pacholę, pokażę mu Windows 3.0 i 3.11. Oraz dosa 5.0.
Adam Gliniany :
Ach, DOS (najchętniej z dopiętym 4dos’em), starcza łza się w kaprawym oku kręci.
@ Gammon No.82:
Mam kilka stareńkich maszyn skonfigurowanych i działających. Także w Internetach (Win3.11, DOS i jako przeglądarka wciąż rozwijana – Arachne). Taki sport.
prof. Mariusz-Orion Jędrysek (Solidarna Polska) :
http://biznes.interia.pl/wiadomosci/news/ten-region-polski-stanie-sie-zaglebiem-bezrobocia-biedoty-i,1746255
What does that even mean.
http://wpolityce.pl/artykuly/22061-dwa-miliony-pisf-dobrze-zainwestowane-rzez-a-sprawa-tragedii-smolenskiej
Słoń a sprawa polska.
@ bydlak: Zgłoś to wyżej w LIM-ie. Nawet jeśli nie będzie bezpośrednich konsekwencji, muszą zareagować.
http://allegro.pl/kula-pioraca-moli-zrezygnuj-z-proszku-do-prania-i2063528520.html
“Jak to działa?
W wyniku tarcia w wodzie małych ceramicznych kuleczek, Moli wytwarza wysokoenergetyczne fale podczerwone,”
Kilkanaście lat temu to było ostro promowane, kilku frajerów kupiło, ale znikło.
I proszę – wielki comeback.
@ bydlak:
Ostatnio moja dziewczyna na rehabilitacji kręgosłupa w Luxmedzie dostała dodatkowy wykład o robakach i pasożytach. Konkluzja była taka, że odrobaczenie zrobi jej dobrze na wszystko a na kręgosłup to już “wewogle.”
och, robaki i amigdalina mają się też dobrze na Okulistyce w stołecznym szpitalu. Przychodzą te lekarze i przychodzą, mówią niezrozumiałe rzeczy, na szczęście sąsiadka z łóżka obok wie i rozumie: wystarczą zioła i dieta oczyszczająca, a zaćma nie będzie wymagała korekty chirurgicznej. Teraz jest czas na podśmiechujki. Dobra. A teraz czas Prawdy: w świecie rozwijającej się medycyny i nowych technologii olbrzymia masa ludzi staje się nieporadna wobec informacji, których języka i znaczenia nie jest w stanie przyswoić. Nikt zresztą specjalnie nie stara się tego robić. Lekarze mają ważniejsze rzeczy wszak do roboty. Citrosept jest zbawieniem, Mistrz mówi i wie, to jak kompas do świata, na orientację w którym straciło się już nadzieję, a jednak pojawiło się światełko w tunelu. Więc. Pamiętajcie i o tej drugiej stronie medalu, bracia i siostry.
ilekroć spojrzę na tytuł tego posta, czyta mi się “STOICKI”. co chyba dobrze konweniuje z wymaganiami charakterologicznymi dla kandydata na pracownika agencji w owych przekopalnych czasach.
@bydlak, @tamburmajo: tak z 10 lat temu LIM był w miarę “exclusive” – byli nieźli lekarze i rozsądne terminy wizyt u specjalistów (góra tydzień). W miarę jak zaczęli zarzucać sieci na coraz więcej pacjentów pojawiło się sporo dziwaków/znachorów, a wizyta u ortopedy bo małym narciarskim crashu (bez zrobienia draki) została wyznaczona na “za miesiąc”.
Słucham tego SGU i słucham i jaki teraz jestem mądry! Gdzie te dawne flejmy, dawać mi je tu! Mammografia na klatę, dawać ją! I cała reszta, którą już zapomniałem! No nic, będę zagajał irl znajomych “a wiecie że”.
A, zarzucę:
http://www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20120131/KRASNIK/469032831
Misiael :
Ach, przypomina się młodość i eksperymenty z rebirthingiem…
Wyjść z ciała mi się nie udało, ale za to miałem materiał do mojego pierwszego opowiadania.
Zresztą, wannę do deprywacji sensorycznej opisywał Lem już w “Odruchu warunkowym”. Właśnie taka wanna jest najlepsza do rebirthingu.
Misiael :
no cóż
http://www.edziecko.pl/rodzice/1,102740,11103523,Smierc_podczas_narodzin.html
To może być pomysł na temat nowej notki. Ostatnio moi znajomi poważnie zastanawiają się nad porodem domowym. Nie wiem jak to u nas jest prawnie rozwiązane i wygląda w praktyce, ale brzmi scary. Dla mnie to jest na zasadzie: jak by tu sobie jeszcze dodać adrenaliny.
@ bantus:
W UK NHS zaczal ostatnio propagowac domowe porody.
http://astromaria.wordpress.com/zdrowotny-hyde-park/comment-page-2/#comment-27677
Ponoć jeżeli ciąża przebiega prawidłowo to nie ma medycznych przeciwwskazań do porodu domowego? Tak czytałam w zakłamanej oficjalnej prasie.
@ bantus:
Pewnie nie będziesz dyskutował ze znajomą na temat JEJ porodu, ale gdyby jednak, to możesz jej zasugerować, że położnice, które koniecznie chciały poród naturalny (czyt. bez znieczulenia) często raptownie zmieniają zdanie po pierwszych mocniejszych skórczach. A w domu nie ma anestezjologa.
Lurkerka_Borgia :
Ponoć, jeśli oddział położniczy oferuje godne warunki oraz poszanowanie intymności położnicy, to nie ma przeciwskazań do porodu szpitalnego? A w razie co, zawsze można zrobić cesarkę.
@ amatil: Jeśli wszystko idzie dobrze, to zawał serca można przeżyć w domu… No dobra, wiem, że zawał to stan chorobowy, a poród nie, ale przy porodzie jednak się powikłania mogą przyplątać. Ocena szansy przyplątania leży po stronie rodzącej i jej rodziny (w sensie, że wcześniej, żeby decyzję podjąć)
Lurkerka_Borgia :
Jest trochę powikłań okołoporodowych, które mogą się pojawić bez symptomów pozwalających na ich przewidywanie; nie są to sytuacje częste, ale jak wyskoczą w warunkach szpitalnych, to już jest groźnie. W domu to masakra.
Mietek_1899 :
No obawiam się, że oszacować taką szansę może wyłącznie lekarz. I po oszacowaniu ona pozostanie.
Lurkerka_Borgia :
Ponoć w “normalnych” krajach w trakcie porodu domowego pod domem na wszelki wypadek czeka karetka.
Lurkerka_Borgia :
Pominąwszy prawie trzykrotnie większe szanse na śmierć noworodka?
http://www.sciencebasedmedicine.org/index.php/home-birth-safety/
http://www.sciencebasedmedicine.org/index.php/a-critique-of-the-leading-study-of-american-homebirth/
No mówiłam, że w zakłamanej.
janekr :
Co tam karetka, helikopter jak kogos fantazyja najdzie aby rodzic w gorskiej chacie. No i rozdaja tez rowery.
mtwapa :
Toż mówię: w “normalnych” krajach. Normalny kraj to taki, w którym nigdy nie zdarzają się rzeczy, o których mówi się: “w normalnym kraju byłoby to nie do pomyślenia”.
Sam słyszałem o przypadku, że (przyszli) rodzice zamówili sobie karetkę, czekającą, nomen omen, w pogotowiu przed domem. I to było we Wrocławiu.
Człowiek musi być przygotowany na wydatki, jeśli chce, żeby było “naturalnie”
(“nasz produkt jest całkowicie naturalny, a co za tym idzie zupełnie nieszkodliwy” – z reklamy prasowej gdzieś w latach dziewięćdziesiątych).
amatil :
Kilkunasto- czy nawet 24h porody nie sa jakims wyjatkiem. To musi byc duza frajda zamowic sobie karetke (najlepiej z ginekologiem-poloznikem w srodku) czekajaca na mrozie 12h.
mtwapa :
Lepiej busik z ludźmi, jak wyskoczy dystocja barkowa, to chyba minimum cztery osoby są potrzebne do ukończenia porodu.
O, ktoś (znajomy?) wycisnął BdB i wrzucił tutaj
dink :
Whoa! Ale dają propsy, więc się nie gniewam :)
O w mordę, ale butthurt w komciach.
Chyba Miszcz Słonecki nasłał swoje trolle, bo komcie w stylu ‘OMFG AÓTOR JEZD GUPI I IGNORANT’ są plusowane, a bekowe minusowane :)
Za to tekst jest częściej czytany nawet niż artykuł o kobiecie, która przeżyła wypadek samochodowy dzięki swoim wielkim piersiom.
bart :
W tej chwili jest link ze zdjęciem robali na głównej
Ale się rozkomciowali. Tak sobie pomyślałem ^bart, że mógłbyś pokusić się o jakieś FAQ, czy właśnie top 10 najgłupszych terapii, żeby nowy czytelnik mógł temat łatwo ogarnąć zanim zacznie zagłębiać się w szczegóły.
Popieram Bantusa.
[patrzy błagalnie]: A może tak jakaś notka o końcu świata? Ostatnio się dowiedziałam, że 21 grudnia Ziemia przejdzie na wyższy poziom energetyczny, co jest bonusem dla jej stwórcy od istot wyższych za stworzenie nieidealnego świata (mogłam coć przekręcić, nie gniewajcie się).
A ten, tego… Zrobiłem “szukaj” na blogasku i nigdy nie było nic o niejakiej Grażynie Dobroń? Czy to nie wymarzony temat do tego bloga?
Zdradź coś więcej! (mogłabym guglać, ale z Twoim komentarzem na pewno będzie zabawniejsze).
Lurkerka_Borgia :
Grażyna Dobroń sama jest swoim zabawnym komentarzem.
Ja wyguglalam tylko, że to jakaś dziennikarka… o co biega?
Dziennikarka. Mainstreamowy altmed ;)
Lurkerka_Borgia :
Można posłuchać na stronie radiowej Trójki. Działa na Foxie, ale na Operze już nie.