Starożytne mądrości profesora
Blog de Bart zalicza co jakiś czas odwiedziny użytkowników forum „Dobra dieta”. Najwyraźniej dobra dieta zakłada czasem dodawanie do spożywanych potraw odrobiny batshitu, bo forum to ma potencjał co najmniej Wegedzieciaka. Gorycz przeze mnie przemawia, bo czytajcie, jak mnie podsumowali:
Autor bloga Bart cieżko pracuje wyśmiewając u siebie (również w innych miejscach w necie) wiele tematów poruszanych i na tym forum, np. metodę Ahkara, Słoneckiego, homeopatię, prof. Majewską, rodziców antyszczepionkowych, w tym także tych z ciężko poszkodowanymi dziećmi: autystycznymi, z padaczką itd.
Zna się świetnie na wszystkim
Nie wiem czy oceniał już dietę niskowęglowodanową, ale nie szukałam.
Opinia o nim na innym forum:On jest uzależniony od popularności, zrobi wszystko aby być na topie. Kiedyś był piewcą teorii spiskowych wszelkiej masci, teraz jest ich najgorętszym krytykiem
Nie zdziwię się jeśli za chwilę zarzuci obecne tematy i ujawni się jako ciemiężony gej by po pewnym czasie zrobić zwrot i wypinac pierś jako wszechpolak.
On jest elokwentny ale jego postawa zalezy od ilości wejść. „Oglądalność” spada to zmiana frontu, blog(i) musi być na topie, nie ważne jak.
De bart to taki wyedukowany pseudo idiota. Udaje inteligenta i wierzy w medycynę.
Nie ukrywam, przykro mi się zrobiło, szczególnie gdy przeczytałem, że jestem pseudo idiotą. Zwłaszcza że te zarzuty to wszystko prawda, może oprócz wyedukowania. Przerwałem studia po roku, na maturze miałem niby dobre stopnie, ale nie oddali mi świadectwa w dziekanacie, bo nie rozliczyłem się z biblioteką, więc nie mam nawet jak tych dobrych stopni udokumentować. Cała moja wiedza opiera się na tym, co wyguglam. Kompulsywnym sprawdzaniem statystyk bloga wypełniam czarną, zimną pustkę swej samotnej, bezcelowej egzystencji, a w wyniku nierozwiązanych kwestii z figurą ojca mam nabożny stosunek do wszelkiej maści naukowców, lekarzy i osób z tytułami naukowymi. Stąd kiedy przeczytałem na forum portalu Racjonalistyczny Psychopata (nieustające ukłony, pani Marysiu), że chorzy na raka powinni w celu uzyskania pomocy skontaktować się z prof. Michałem Tombakiem, natychmiast zagrały mi gruczoły i ruszyłem do poszukiwania informacji, kim jest ów profesor i jakimi metodami uszczęśliwia ludzkość — bo jako bezmyślny ateistyczny racjonalista potrzebuję wskazówek profesorów, żeby wiedzieć, co mam myśleć.
Żeby nie nudzić czytelnika, profesor Tombak już na wstępie swojej książki „Czy można żyć 150 lat?” wylicza pięć przyczyn, z powodu których nie żyjemy 150 lat. Oto one: zaniedbany kręgosłup, nieprawidłowe oddychanie, nieprawidłowe odżywianie, brak wewnętrznej higieny ciała i brak umiejętności szczęśliwego życia.
Po kolei. Zaniedbany kręgosłup to minimalne przemieszczenia kręgów, które, uciskając nerwy i naczynia krwionośne powiązane z poszczególnymi organami, powodują wiele chorób, m.in.: alergię, bolesną miesiączkę, hemoroidy, lumbago, głuchotę. Siadają nerki, wątroba, oczy, pęcherz moczowy. Nogi robią się zimne, kolana bolą, łapią skurcze. Recepta? Spać na twardym, siedzieć prosto, ćwiczyć.
Nieprawidłowe oddychanie polega na porzuceniu oddychania przeponowego, brzuchem, na rzecz oddychania „górną, najmniejszą częścią płuc”. Prof. Tombak szacuje, że oddychanie przeponowe wydłuża życie o 30-40 lat.
Nieprawidłowe odżywianie to zjadanie produktów rafinowanych, nabiału, zbyt dużych ilości mięsa, produktów mącznych, drożdży (są bardzo niebezpieczne!). Wielkie zło to posmarowane masłem kanapki z wędliną (łączą węglowodany, tłuszcze i białka, organizm nie potrafi tego porządnie strawić, w efekcie niestrawione resztki lądują w jelicie, gdzie chleb gnije, a wędlina tworzy osad i kamienie kałowe — o kamieniach za chwilę). Prof. Tombak radzi, żeby jeść z umiarem oraz dostarczać sobie energię życia „pokarmem, który rośnie pod promieniami słońca”.
Brak wewnętrznej higieny ciała to przede wszystkim zanieczyszczenie jelita grubego ciężkimi kamieniami kałowymi (prof. Tombak ocenia, że przeciętny człowiek nosi ich w sobie od 8 do 15 kilogramów!) powstałymi ze źle przetrawionego pokarmu. Napęczniałe od kamieni jelito napiera na inne organy, do tego niewłaściwie pracuje („nie wiadomo, czy z niego do krwi przenika więcej brudów czy pożytecznych substancji”). Jelito można oczyścić dwukierunkowo: od dołu codzienną gruntowną lewatywą z wody z małą domieszką świeżo wyciśniętego soku z cytryny (uwaga na pestki!), od góry megadawkami kefiru i soku jabłkowego, ewentualnie owocami.
Od braku umiejętności szczęśliwego życia cierpi nie tylko dusza, ale i ciało. Upartym sztywnieją karki, krytykantów bolą stawy i mięśnie, osoby gniewne i nienawistne doświadczają infekcji, a rozpamiętujący krzywdy dostają raka.
I to już. Zadbajmy o kręgosłup, oddychajmy brzuchem, nie jedzmy kanapek z szynką, co jakiś czas zapijmy lewatywę dwoma litrami kefiru i myślmy pozytywnie, a dożyjemy 150 lat.
Tu w zasadzie mógłbym zakończyć notkę, konkludując, że przepis na zdrowie profesora Tombaka to niezbyt oryginalna mieszanina chiropraktyki, New Age, zafiksowanej analnie medycyny alternatywnej i kilku sprawdzonych, dobrych porad (jedz mniej i lepiej, ćwicz, siedź prosto, miej pozytywne nastawienie do świata). Ale jest bonus. Otóż obcowanie z dziełami Tombaka dostarcza wielkiej przyjemności badaczowi Otchłani, bowiem z jego książek wręcz wylewa się radosny, nieskrępowany bullshit — niemal na każdej stronie można znaleźć jakiś wyssany z palca „fakt naukowy”, jakąś nieprawdopodobną statystykę, jakieś dziwaczne „starożytne przysłowie”, jakąś kosmicznie idiotyczną hipotezę medyczną. Inni piszący krytycznie o Tombaku też się w pewnym momencie poddawali, porzucali próbę dyskusji z tezami pana profesora i z lubością cytowali pełnymi garściami mądrości rosyjskiego uzdrowiciela.
No bo jak tu się powstrzymać, gdy się czyta, że ostatnie badania naukowe udowodniły, że „organizm człowieka jest jednym wielkim, energetycznym systemem, którego wszystkie komórki i organy są między sobą ściśle powiązane energią płynącą po 12 meridianach energetycznych”? Albo gdy trafia się na opowieść o Hindusie, który dożył 130 lat dzięki oddychaniu raz na minutę? Albo że w klasztorze Szaolin skazanych na śmierć zabijano, karmiąc ich wyłącznie mięsem? Jak nie cytować za profesorem Tombakiem różnych mądrości Wschodu, np. przysłowia „Jeśli małżonkowie dzień rozpoczęli od kłótni — niech pomyślą o tym, co jedli poprzedniego dnia”, ponoć bardzo popularnego w Japonii? Albo tej „starej wschodniej mądrości”, że dziewięć ciężarnych kobiet zebranych razem nie urodzi dziecka w ciągu miesiąca? Prof. Tombak sypie takimi przysłowiami jak z rękawa! Jak nie przekleić tego genialnego fragmentu książki, w którym Michał Tombak odkrywa, że skoro w ciągu życia spożywamy ok. 50 milionów kilokalorii, to zamiast przeżyć 55 lat na dziennej diecie 2500 kcal, możemy przeżyć 137 lat na diecie 1000 kcal? Jak nie zachwycać się statystykami, wedle których 70% ludzi na świecie ma problemy z nadwagą, a 60% cierpi na chroniczne zaparcia? Że lewatywy zapobiegają rakowi piersi? Że w nieczyszczonym lewatywami i dietami organizmie stawy i kości pokrywają się warstwą soli tak grubą, że przy ruszaniu głową słychać chrupanie? Że przegroda nosowa jest odpowiedzialna za „fizjologiczną równowagę w pracy wszystkich organów naszego ciała”?
Prof. Tombak twierdzi, że głowa i górna część ciała posiadają ładunek dodatni, a dolna część ciała i nogi — ujemny. Od góry ładujemy się energią kosmiczną, od dołu ziemską. To dlatego człowiek chodzi wyprostowany. Tombak zaleca chodzenie na bosaka — „najlepsze obuwie to brak obuwia”, mawiał według niego Hipokrates. Obuwie odcina nas od ładunków elektrycznych Ziemi i jest przyczyną wielu groźnych chorób, w tym wieńcówki, nerwicy i bólu głowy.
Sporą część swojej książki prof. Tombak poświęca piciu. Znajdziemy tam rozdział „Jak pić wodę”, przypominający tytułem pytanie do eksperta w XX-wiecznej radiowej audycji satyrycznej „Nie tylko dla orłów”: „Panie profesorze, jak jeść ser?” (w części poświęconej pożywieniu znalazłem rozdział „Jak spożywać desery”). Dowiemy się, że gotując wodę, zabijamy w niej „bioenergoinformację z wnętrza Ziemi”, a sok z marchwi ma strukturę i skład podobny do ludzkiej krwi („tylko zamiast atomu żelaza występuje atom magnezu”). W rozdziale o soku z czosnku zaraz obok znakomitego przepisu na nalewkę czosnkową (znalezionego przez „wyprawę UNESCO” w tybetańskim klasztorze, datowanego na IV-V wiek pne., w skrócie: 35 deko czosnku, 200 ml spirytusu) można przeczytać, że „przy silnym bólu zębów na nadgarstek lewej ręki należy położyć rozdrobniony na miazgę ząbek czosnku, zabandażować i ból ustanie”.
W rozdziale o pożywieniu profesor, bazując na doświadczeniach „starożytnych dietetyków”, wyszczególnia trzy typy ludzi: X (drobna kość, z natury bojaźliwy, mizerny, ciągle marznie), Y (łysina; dłoń średniej wielkości, w dotyku ciepła, przyjemna) i Z (chód wolny, ociężały; nie lubi deszczowej pogody). Każdemu typowi profesor przypisuje najlepsze dla niego pokarmy, ale jeśli nie chcecie zapamiętywać długiej listy albo jesteście typem X (BU! Zimno?) i nie lubicie akurat zupy z pokrzywy, istnieje prosta starożytna (a jakże!) metoda:
Na bawełnianej nici długości 80 cm zawieszamy obrączkę — koniecznie złotą. Obie końcówki nici wziąć kciukiem i palcem wskazującym. Podnieść produkt, który chcemy zjeść, poczekać kilka sekund, do momentu kiedy obrączka się zatrzyma. W myśli zadajemy sobie pytanie, czy odpowiada nam ten produkt czy nie? Jeżeli obrączka będzie zataczać koła w kierunku według wskazówek zegara albo odwrotnie, to pożywienie odpowiada naszemu organizmowi. Jeżeli zacznie wahać się w prawo, lewo lub lewo i prawo, to lepiej go nie jeść.
W rozdziale „Poznaj siebie” Tombak opisuje swoją błyskotliwą diagnozę stanu zdrowia nieznajomej młodej kobiety w kawiarni: „Pani obuwie jest zdarte z przodu i w środku, a to oznacza, że ma pani chorą wątrobę”. Nieznajoma dostaje od niego jeszcze przepis na masaż likwidujący ból głowy („każda tabletka to trucizna!”). Stronę dalej, w rozdziale „Myśl, która leczy”, możemy dowiedzieć się, że…
Komórki naszego ciała posiadają zdolność prymitywnego myślenia, które przypomina nierozwinięte myślenie małego dziecka. To zawsze należy brać pod uwagę, gdy zwracamy się do chorego organu. Człowiek powinien wyobrazić sobie chory organ, skoncentrować swoją uwagę na przekazaniu w myślach choremu organizmowi rozkazu, spróbować się z nim „skontaktować”. Żądania skierowane do chorego organu powinny być wyrażone zdecydowanie i jasno, w formie przemawiania do kapryśnego, ale ukochanego dziecka, które nie wypełnia swoich obowiązków.
Z kolei w rozdziale poświęconym wyglądowi prof. Tombak kategorycznie stwierdza, że ludzie o oczach piwnych nie wiedzą, czego chcą, małe uszy to oznaka ograniczoności, a nos skrzywiony w prawo świadczy o umiłowaniu pracy fizycznej.
I już dalej nie mogę, a dojechałem ledwie do połowy jednej książki. Czuję, że profesor Tombak nie jest jednak autorytetem, którego mi trzeba. W dodatku przeczytałem w Wikipedii, że z tą jego profesurą to jakaś niejasna sprawa. I już zupełnie straciłem do niego serce. A od krytykowania rozbolały mnie stawy i mięśnie.
@ cdp urwany:
No to zauważ jeszcze, że w takiej Fukushimie to reaktorów było 6 (czyli potrzeba 43 lata + amortyzacja, w zasadzie to krócej, bo w okresie amortyzacji też są zyski tylko niższe), a elektrownia chodzila już od czterdziestu. I to była tylko jedna z pięćdziesięciu pięciu w Japonii.
A w ogóle to jakie inne sposoby robienia pradu zaproponowałbyś dla Japonii?
cdp urwany, cmos
populacja kilkuset (a może nawet powyżej 1000) elektrowni pracujących bez awarii od kilkudziesięci lat daje p-stwo dość niskie, że tak jeszcze raz czepnę się waszych wyliczeń
miskidomleka :
Second that.
cdp urwany :
Otóż skoro to NIE jest tematem tak kontrowersyjnym jak dziś atom to znaczy, że opinia publiczna jest w tej materii nierzetelnie informowana. Zgodzisz się chyba z taką tezą, że gdyby opinia publiczna miała pełną świadomość zagrożeń i korzyści z energii atomowej i produkcji nawozów sztucznych, poziom kontrowersyjności powinien być zbliżony.
Skoro poziom jest – jak słusznie zauważasz – radykalnie odmienny to znaczy, że opinia publiczna jest zdezinformowana. Zatem: nie powinno to być przedmiotem referendum. QEFD.
cmos :
A ile ma być w Polsce?
cmos :
Wiesz, to trochę nie do mnie bo ja jestem raczej za atomem (może bez jakiegoś entuzjazmu, ale w referendum głosowałbym za).
bantus :
Przyjmijmy jednak do wiadomości, że Podhale i Pomorze są w Polsce, w tej Polsce jest społeczna kontrowersja w sprawie budowy elektrowni atomowej (z lekką przewagą zwolenników zresztą wg sondaży).
lysaczi :
Niestety nie mam linka, bo to tutaj informacja powszechnie używana przez różnych ekonomistów za podstawę wyliczeń ile to im łupnąć podatku od elementów paliwowych. Za wiarygodnym linkiem musiałbym poguglać i on będzie raczej po niemiecku.
Zwracam jeszcze raz uwagę: to jest zysk netto. Państwo dostaje do tego swoją dolę i to niemałą.
l@ lysaczi:
Guglnęłęm szybko, link na przykład TUTAJ. Wiem, to tylko gazeta, ale poważna i powołują się na konkretne nazwiska, więc chyba można im wierzyć. I dowiedziałem się stamtąd, że okres amortyzacji wynosi 19 lat.
wo :
Podoba mi się ta idea – skoro państwo zrezygnowało z odpowiedzialności za rzetelne informowanie opinii publicznej (czy też po prostu się nie wywiązuje EDIT albo w ogóle jej nie uznaje) to ma niniejszym prawo ją zlewać stromym pienistym.
Poza tym – czy ktokolwiek ma prawo dyktować społeczeństwu co ma być w danym momencie kontrowersyjne i jeśli nie jest akurat to, co być powinno – odmawiać prawa wyboru? Jakoś mało demokratyczne to.
miskidomleka :
Chyba masz rację… EDIT: nie podoba mi się bardzo ta Twoja wizja, ale nie potrafię znaleźć żadnego argumentu przeciw. W sumie to smutne.
@ cmos:
Link nieklikalny. Miało być to?
http://www.sueddeutsche.de/wirtschaft/alte-atomkraftwerke-die-gelddruckmaschinen-1.808263
To jest akurat milion dziennie za dwie elektrownie, jedną bardzo starą, pomnożony przez współczynnik vattenfalowego PR-u. Obie te elektrownie zresztą od jakichś czterech lat nie wyprodukowały ani kilowatogodziny, ale to już inna historia.
Nie zmienia to faktu, że pieniądze są bardzo konkretne. Poza tym, gdy elektrownia stoi, dostaje też pieniądze za gotowość do produkcji (bo energia wiatrowa ma priorytet i jak mocno wieje, to się źródła nieodnawialne przykręca).
Trzeba mieć mnóstwo pieniędzy i rozsądną alternatywę, by się wycofać z atomu. Albo też w niego świadomie nie wejść.
cdp urwany :
link nie dziala :( po niemiecku może być
lysaczi :
Se linka w moim poście kliknij. Pewnie to coś zbliżonego, masz zresztą cytat.
cdp urwany :
Przecież na razie tylko Ty to robisz. Arbitralnie pewne kwestie uznajesz za kontrowersyjne a innych nie, i na tej podstawie żądasz referendów lub ich odmawiasz. Medice, curaa twoja ipsum.
wo :
Jakiego niby odmawiam? Chyba nie zrozumiałeś do końca. Ja po prostu uważam, że – gdyby konstytucyjnie coś to dawało, ale władza się przed społeczeństwem zabezpieczyła – na referendum atomowe zebranoby, powiedzmy, 2mln podpisów a na referendum nawozowe raczej nie. Uprzedzając – tak, tego nie ma w Konstytucji a liczba 2mln jest arbitralna.
Oczywiście mogę się mylić – i na referendum atomowe nie zebranoby tylu podpisów, co by dowodziło, że jest niepotrzebne.
Niestety (czy może na szczęście, ale niezbyt demokratycznie) w Konstytucji nie ma sposobu by społeczeństwo wymusiło na władzy referendum – u nas referenda nie są po to, by można było coś nakazać władzy, u nas są po to, by władza łaskawie mogła o coś zapytać.
cdp urwany :
Znaczy chcesz prawa do referendum o wynikach wiążących dla rządu, które odbywałoby się obligatoryjnie po zebraniu X podpisów.
To ja sobie myślę, że projekt referendum o pytaniu “Czy chcesz obniżenia stawki podatku PIT do 5%?” zebrałby owe X podpisów, wynik samego referendum byłby przesądzony, no i rządzie weź coś z tym zrób.
cdp urwany :
Dz.U. 2003 nr 57 poz. 507 Ustawa o referendum ogólnokrajowym:
a potem jeszcze art. 63.
Wniosek 500 000 obywateli. Dość ciężko, ale pewnie dałoby się zebrać. Tak więc to nie tak, że nie ma możliwości “wymuszenia” referendum.
To ja tak oftopicznie zostawię: http://www.rozaniecassistance.pl/
f_a_t_e :
He, he. Cimoszewicz jako marszałek schował i przetrzymał wniosek o referendum od 1 mln 700 tys. obywateli. Przeleżał w szufladzie do końca kadencji sejmu, potem przepadł wraz tamtą kadencją.
I to by było na tyle.
cdp urwany :
Albo Cię źle rozumiem, albo domagasz się pozakonstytucyjnego uprzywilejowania pewnej kwestii tylko dlatego, że nakleiłeś na niej etykietkę “KONTROWERSYJNE”.
cdp urwany :
Czy to koszty całej imprezy z tsunami i trzęsieniem ziemi czy tylko koszty zniszczenia reaktorów?
miskidomleka :
Ba, jak tu wierzyć ekspertom.
Niedawno szukałem bardzo prostej informacji – jaki wynik OB jest dla mnie dopuszczalny. Wujek Gugiel sypnął zylionem linków, a jakże.
Już trzy pierwsze trafienia podały trzy wyraźnie różne limity.
wo :
Polska Konstytucja, chociaż nienajgorsza, raczej nie nadaje się do wysłania do Sevres na wzorzec demokratycznej konstytucji. I owszem, uważam, że dobrze by było gdyby istniał sposób przymuszenia władzy do zorganizowania wiążącego referendum. 2mln podpisów to już by był dobry miernik czy coś jest kontrowersyjne. Plus oczywiście kworum na referendum.
A że nie istnieje? No wiem o tym. Ale chyba nie myślisz, że realnie na takie referendum liczę? Bardziej interesuje mnie poznanie sensownego powodu (przede wszystkim innego niż racjonalizacje “bo przegramy”) odmowy takiego referendum.
oszust1 :
Tak, a wszyscy zagłosują na Korwina, Samoobronę czy co tam. Może nie mam najlepszego zdania o polskim społeczeństwie, ale jakoś nie chce mi się wierzyć w tak samobójcze skłonności.
Poza tym – to co zrobimy jeśli będą chcieli wybrać jakichś oszołomów? Zabronimy?
f_a_t_e :
Poproś wo, żeby poprosił Cię, żebyś poprosił, żeby ktoś wytłumaczył Ci znaczenie słowa “może”.
cmos :
Elektrownie atomowe na statkach, które mogłyby w razie czego odpłynąć na pełne morze.
cdp urwany :
Mój jest sensowny, o czym najlepiej świadczy to, że go nie próbowałeś merytorycznie krytykować.
oszust1 :
Tak, dzięki, coś mi nie wyszło.
No ale tam jest też:
Tak samo twierdzą wszyscy ekonomiści których słyszę w HR-Info jadąc do pracy.
janekr :
Czyli żeby tam na stałe parkowały amerykańskie lotniskowce?
Ale tak serio, to dopiero byłoby zagrożenie skażeniem. Jakby taki pływający reaktor jaki huragan na skały rzucił…
cmos :
Dlaczego amerykańskie? Japońska myśl techniczna nie takie rzeczy…
I dlaczego huragan miałby rzucać na skały? Od tego mamy satelity, żeby przy zagrożeniu odczepiać się od brzegu i pełną siłą swoich gigawatów płynąć w bezpieczne miejsce.
BTW dostałeś maila z niemiecką myślą techniczną?
janekr :
Pomijając bezpieczeństwo takiego rozwiązania, czy to się da tak skalować? Z tego co widzę, moce reaktorów okrętowych są o 1 do prawie2 rzędy wielkości mniejsze niż dużego reaktora elektrowniowego (np większych Fukushimowych).
wo :
Znaczy ten z #1?
cmos :
Wiesz, to że w niemieckim radiu również słychać radosne pierdololo, to mnie nie dziwi, bo też go czasem słucham. Noale akurat koszt niewyprodukowanej energii można policzyć.
Bierzemy taką wymienioną w artykule SZ elektrownię KKB.
Cirka ebałt 750MW Stromleistung mal 24h mal 55€/MWh na dzisiejszym spocie EEX.
Jak raz wychodzi melon na dobę. Ale na Cthulhu, to jest przychód, nie dochód i to jeszcze po opodatkowaniu. No i nie sądzę, by 24/24 lecieli 100% mocy. No dobra, peak price jest 70 przez parę godzin na dobę, ale to i tak zasadniczo kalkulacji nie zmienia. Stawiam, że rzeczony melon należałoby podzielić przez pięć.
Przy nowszej KKK rachunek jest bardziej optymistyczny, tam reaktor ma jakieś 1350MW netto. Ale też miliona dochodu nie ukręcisz. Może jakie pół.
Oczywiście, rachunki są uproszczone, handel energią to nie jest proste mnożenie, ale jakieś liczby mamy. Nie negując kolosalnych kosztów (i IMHO kompletnej absurdalności) niemieckiego Atomausstiegu chciałbym po prostu nieco urealnić rachunek.
miskidomleka :
Jak mniemam chodzi o to, żeby wypchać CAŁY statek, a nie tylko siłownię.
oszust1 :
to ja w podziękowaniu za niemiecki takiego lineczka ci podrzucę
http://energetyka.wnp.pl/ministerstwo-gospodarki-o-koszcie-budowy-elektrowni-jadrowej,93898_1_0_0.html
piszą, że koszty roczne elektrowni atomowej (3MW, produkującej 8TWh rocznie) wynoszą ok 56mEUR a koszty porównywalnej węglowej to 415mEUR. Ponieważ wiemy, że elektrownie węglowe osiągają ok 19% rentowności*, to daje jej sprzedaż na poziomie 515mEUR. Zatem zysk roczny tejże przykładowej elektrowni atomowej to 515mEUR – 56mEUR = 460mEUR czyli nawet więcej niż milion euro zysku dziennie
* stąd, strona 3, bardzo pouczające zestawienie http://www.tge.pl/fm/upload/pressroom/Prasowka_05.pdf
oczywiscie, z fizyki zawsze bylem noga i jest szansa, że coś pokręciłem, w takim razie proszę o korektę
OT: My tu pitu pitu, a tymczasem koleżeństwo ze starej Frondy przestało kochać po słynnej wojence niejakiego Terlikowskiego i założyło swój grajdołek pod nazwą rebelya.pl
Z niecierpliwością czekam na zajęcie się tematem , bo materiału tam aż nadto :)
@ drmoto:
Chyba Cię trochę ominęło.
Dla mnie kontrowersyjne jest sprzedawanie homeopatii w aptekach – rzondam referendum!!11one.
Gammon No.82 :
To rozumiem, zastanawiałem się nad techniczną możliwością zbudowania statku wystarczająco dużego, by pomieścił reaktory o odpowiedniej mocy.
eli.wurman :
Ciekawym newsem jest natomiast fakt, że stare forum frondy zostało tak skutecznie zupgrade’owane do nowej wersji, że pozostało tam jakieś pięć osób. Chyba Terlik wziął się za php.
miskidomleka :
500000 DWT nie starczy? (oczywiście te wszystkie osłony z betonu już się nie zmieszczą).
wo :
Horror mojego dzieciństwa, Zakłady Chemiczne “Police” i rury z amoniakiem idące do portu plus instrukcje jak spierdalać jak pierdolnie.
cdp urwany :
Ehęm.
mrw :
Znaczy, jak to “dzieciństwa”? Uważasz, że jakby dzisiaj tam doszło do wycieku fluorowodoru, to masz większe szanse na przetrwanie? Poważnie wątpię. Stary, oni tam pracują z kwasem, który jest tak potwornie żrący, że rozpuszcza nawet szkło, więc gdy chemik go potrzebuje, to sobie wytwarza in situ, bo nie daje się tego przechowywać w normalnych naczyniach.
Tu nie ma żadnych sensownych instrukcji, tu się można najwyżej modlić, żeby wiatr wiał w dobrą stronę. Jeśli tam dojdzie do poważnej awarii, too late. You’re late. As in “late Bona Sforza”.
armatus :
Widocznie “chrześcijańska informatyka” to jak “chrześcijańska miłość bliźniego”. Wytnij wszystkich, PHP rozpozna swoich.
janekr :
Wyraźnie różne w jakiej skali? Nb. (1) OB to nie jest specjalnie czuły wskaźnik i (2) laboratoria powinny podawać same to, co jest w nich uznawane za normę (bo – w zależności od stosowanych odczynników, sprzętu, metod itp. – dopuszczalne zakresy mogą być różne).
Jubal :
Dopuszczalne maksimum waha się dla mojego wieku od 8 mm/h do 20 mm/h
cdp urwany :
Kontrowersja to pojęcie dobre do felietonu, a nie decyzji politycznych i stanowienia prawa. To co jest kontrowersyjne dla mediów niekoniecznie jest kontrowersyjne dla społeczeństwa (np antykoncepcja) i odwrotnie. Ostatecznie wszystko jest kontrowersyjne, bo nawet pod jednym dachem każdy domownik może mieć inne zdanie na dowolny temat. Teraz jak zmierzyć ilość kontrowersyjności, żeby przekroczyło to granicę wymagającą referendum? No i dlaczego ma decydować o czymś osoba, której rzecz nie będzie w ogóle dotyczyła? Tylko dlatego, że ma swoje zdanie na ten temat, a sklepowa inne?
wo :
Znaczy, że wtedy mieszkałem w bezpośrednim (no, ze 2km) sąsiedztwie tych rur.
Dla nie blip/fejsujących: w czwartek u mnie na kwadracie koka, wóda, dania proste; zasady są proste, wyłożyła je ^kya. Po szczegóły zwracać się mailem, fejsem, blipem.
mrw :
Tyle nas łączy; z tym że ja w bliskości IG Farben.
mrw :
2 km? To było sobie odpuścić szkolenie, jak uciekać. Nie uciekłbyś.
wo :
Nie można wyciągać ze zdezinformowania opinii publicznej prawa do jej olania i to z kilku powodów:
– państwo powinno być odpowiedzialne za zapewnienie rzetelnego informowania (pozdrowienia dla T.), jeśli tej odpowiedzialności nie uznaje albo nie daje rady, nie może wyciągać z tego prawa do zlewania opinii wyborców.
– to w imieniu wyborców działają władze, zdezinformowanych czy nie.
– to jest po prostu niebezpieczne: rządzący mają sytuację gdzie chcą zrobić X ale mają też świadomość, że wyborcy tu akurat by woleli nie X i będą domagać się referendum. Można trochę tej dezinformacji pomóc… i powołać się na tą logikę.
W PRL był taki dowcip, że naród utracił zaufanie rządu, więc rząd rozwiąże naród i wybierze sobie nowy. Całkiem trafnie podsumowuje to rozumowanie.
bantus :
Ustawa mówi o 500k podpisów (ja napisałem o 2m, ale i przymusowym referendum). To już całkiem niezły pomiar.
bantus :
Będzie. Choćby dlatego, że będzie mieć jakiś tam niewielki udział w zyskach z istnienia EJ (np. w postaci mniejszych cen prądu i wynikającego z tego piękna i dobra) oraz w ryzyku konieczności bailoutu.
cdp urwany :
Ja w ogóle nie odwołuję się do kategorii “prawa do olania”. Demokracja to seria pewnych mechanizmów typu – prezydent określa termin czegoś tam, marszałek coś tam zarządza, premier coś tam prezentuje. Referendum jest jedną z wielu opcji w grze, które się mogą – ale nie muszą – w jakimś momencie pojawić.
Z dezinformacji wyciągam wniosek, że referendum w tej kwestii po prostu w tym momencie należy udupić. Jak się nie da inaczej, to metodami proceduralnymi. Na tym mniej więcej polega demokracja przedstawicielska – czasem jeden z organów władzy może przez samo ustalenie terminu wyborów wpłynać na ich wynik (bo np. jednej partii to zrobi lepiej niż drugiej, że będą w długi weekend).
“Prawo do olania referendum” daje konstytucja, bo nie przewiduje OIMW gwarancji skuteczności inicjatywy obywatelskiej. I bardzo dobrze.
cdp urwany :
Dawniej, bo to cytat z Brechta.
cdp urwany :
Nietrafnie, bo nie chodzi o rozwiązywanie narodu tylko o zwykłą grę proceduralną, jakich codziennie odchodzą dziesiątki od szczebla gminy po prezydium parlamentu. Dorośnij, chłopcze.
cdp urwany :
Na szczęście to nie jest wiążące prawnie. A więc nie ma tematu.
miskidomleka :
No nie, może 100 000 małych reaktorków na 100 000 dłubanek.
Będzie ekologicznie.
A jak długo ważne są wyniki referendum zakazującego budowy elektrowni jądrowych?
Starosta Melsztyński :
Noweś, to nie moja propozycja.
Do następnego referendum, tego po południu?
Gammon No.82 :
Milej mi niewinnego oskarżyc
Starosta Melsztyński :
1E6 samochodów zamiast 1E3 pociągów. Będzie bezpiecznie.
[OT]
Specjalny lolkontent na Dzień Ojca dostarcza dziś Fronda. Na zachętę:
cdp urwany :
Czyli jak będzie referendum, to będzie referendum, nie będę wtedy przeciwko niemu protestował ani jakoś specjalnie bojkotował. Nie podpiszę się jednak pod tą propozycją.
cdp urwany :
Mamy budować elektrownie ze względu na wzrost gospodarczy i grożące nam niedługo blackouty. Pytanie tylko czy węgiel czy atom. Czy nowa odkrywka widoczna z kosmosu (poziom wód gruntowych obniża się promieniu nawet 100km) plus ogromna elektrownia emitująca dziesiątki megaton samego CO2 rocznie, też ma być poddana referendum? Obecnie elektrownie na węgiel brunatny są moim zdaniem o wiele bardziej kontrowersyjne niż atomówki i to pomimo tego, że w Japonii mają tsunami i trzęsienia ziemi.
Na ceny prądu czy w ogóle czegokolwiek wpływa w zglobalizowanym świecie tyle czynników, że musielibyśmy nastawiać dziesiątki tych elektrowni, żeby to miało wymierny i trwały efekt dla kieszeni przeciętnego Polaka. Dla mieszkańca Podhala, który będzie kupował prąd z innego źródła elektrownia na Pomorzu nie ma znaczenia. To samo jeśli chodzi o skutki dla środowiska i lokalnej społeczności.
Jeśli chodzi o bailouty to beznadziejny argument, nikt przecież nie organizuje referendum, gdy na nasz rynek wchodzą zagraniczne banki, czy tworzone są jakieś potężne instytucje finansowe działające na naszym rynku, dokonują fuzji czy łotewer. Poza tym to sprecyzuj o co ci chodzi z tym bailoutem elektrowni.
czereśnia :
Na przykład biorąc kredyt albo zaciągając się do wojska albo złożyć śluby milczenia.
A tymczasem: nie szczepimy się i…
O, katolicka parada pod moim oknem.
a tymczasem 2, co ogląda fronda?
http://www.psychologytoday.com/blog/the-big-questions/201106/homophobic-men-most-aroused-gay-male-porn
@ czereśnia:
“Na kartach Ewangelii nie ma ani jednej kobiety, która po kontakcie z Jezusem byłaby w kryzysie. Natomiast są tacy mężczyźni, i jest ich wielu, którzy po spotkaniu z Jezusem pozostali w kryzysie, a nawet Go zdradzili. Przy Jezusie kobiety rozkwitają w swojej kobiecości.”
Kobiety mi znane zawsze czuły się bezpiecznie i komfortowo w towarzystwie interesjących homo. Niektóre sie nawet w nich zakochiwały.
Starosta Melsztyński :
Na kartach ewangelii to ogólnie jest mało kobiet, a jeżeli są, to raczej jako ozdoba niż podmiot jakichkolwiek zdarzeń.
#reaktorynaokrętach
Zdaje się że w czasie strajków w UK w latach 70-tych zeszłego wieku rząd miał plan podłączyć reaktory z zacumowanych okrętów podwodnych do sieci energetycznej.
Poza tym Amerykanie w latach trzydziestych awaryjnie podłączyli swój pancernik do sieci w San Francisco.
Poza tematem: ostatnio w Internecie pojawiła się okładka pewnej broszury z 1900 roku pod tytułem Kanalizacya miasta Warszawy jako narzędzie judaizmu i szarlataneryi w celu zniszczenia rolnictwa polskiego oraz wytępienia ludności słowiańskiej nad Wisłą autorstwa F.R., rolnika nadwiślańskiego. Szukając pełnej treści trafiłem na ślady pierwszych ruchów antyszczepionkowych, również z początku XX wieku:
artiil, ta broszura była już przed 5 laty przedmiotem zainteresowania wachmistrza, zacytował on też parę fragmentów ujawniających ekonomiczne szczegóły naszej walki z judaizmem o szczeropolskie gówno. 111 lat mija a walka trwa.
@ artiil: nie wiem czemu wytłukło mi uprzednią próbę odpowiedzi, no to próbuję jeszcze raz, o tej broszurze i o walce o szczeropolskie gówno było już przed 5 laty u wachmistrza.
@ artiil:
Och, cudowności, a w tekście pojawia się imć Dembołęcki Wojciech z Konojad, franciszkanin, pamiętnikarz i słynny ze swoich dziwactw etymolog. Arcymistrz pitolenia, jak można wnosić z przykładów: http://pl.wikisource.org/wiki/Encyklopedia_staropolska/Dembo%C5%82%C4%99cki_Wojciech
Można z tego wnioskować, że ilość idiotyzmu w przyrodzie jest stała, ponadto łatwo rozpoznać szaleńca po skłonności do przekręcania słów. Co jakoś kojarzy się z tym: http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1516554,1,satyra-w-wydaniu-gazety-polskiej-smieszy.read
EDYTA: Proszę, niech mnie ktoś nareszcie nauczy jak się robi tutaj aktywne linki z tekstu. Wiem i widzę, że potraficie, a ja nie mogę sobie poradzić – a href działający na forum gazety.pl nie działa tutaj i na odwrót.
vauban:
Bardzo prosto, o tak:
‹a href="http://tutaj_url" title="Tutaj opcjonalny opis"›Tutaj tytuł‹/a›
Co wygląda tak: Tutaj tytuł. Zamienić pojedyncze cudzysłowy ostre na odpowiadające znaki relacji, no i cudzysłowy są konieczne. Parametr
title="…"
można pominąć.@atrill normalnym tagiem html
artiil :
Ech, przecież cały czas tak jest. Nie mam nic przeciwko traktowaniu takich jak grafomanów, ale co w tym szczególnego?
niedofizyk:
No tak, tak. Ale vauban pisał, że mu coś nie (w)chodzi, to doprecyzowałem.
A tym czasem mamy nową paranoję. Wielkomiastowe wyzwolone kobiety będą protestować przeciw obowiązkowej cytologii w badaniach pracowniczych, bo to godzi w godność. Co tam z tego że na wsi to jedyna szansa żeby zmusić pracodawcę i pacjentkę do tego przesiewowego badania.
http://www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=4607
Najlepszy kawałek:
* Cytologia – powoli i nieśmiało zaczyna się od kilku lat pisać prace magisterskie i doktorskie na temat
potencjalnego wpływu częstej cytologii na stan narządów rodnych kobiety. I wyniki mówią, że taka zależność istnieje, a
(zbyt) często wykonywana cytologia może być przyczyną powstawania zwyrodnień nabłonkowych a nawet mięśniaków!
O, to pracodawcę też będą przy każdej pacjentce badać?
@ Uenifeu:
Już to przerabialiśmy, nawet się ttdkn od tego rozpadł.
EDIT: Jak ja nienawidzę htmli i innych cssów.
tannenberg:
artiil:
W poprzednim poście musiałem użyć cudzysłowów zamiast znaków relacji, bo inaczej WordPress albo zamieniał na odnośnik, albo wycinał.
Uenifeu :
Stare, było. Lektura obowiązkowa (koniecznie z komentarzami):
http://wtramwaju.blox.pl/2011/05/Podroz-w-czasie-z-Ewa-Kopacz.html
http://szprotestuje.wordpress.com/2011/05/21/przedmiot-kobieta
http://hejterzymy.blox.pl/2011/05/Astromario-miala-Pani-racje.html
http://czescjacek.wordpress.com/2011/05/23/gdzie-jest-ideologia/
@ Uenifeu: [edit: Camelot pośpieszył z całością kontentu do ogarnięcia]
Dodam tylko, że paranoja brzmi cokolwiek słabo.
Wy tu gadu-gadu o cytologii i reaktorach, a tymczasem doszedłem do wniosku, że nauka jest sama z siebie “lewicowa”:
http://doktorno.vot.pl/content/czy-nauka-sama-z-siebie-jest-lewicowa
@ Uenifeu:
Żartujesz, prawda? Uważasz, że wprowadzenie PRZYMUSU badań cytologicznych (które polegają na grzebaniu w narządach rodnych kobiety) jest normalne? Czemu nikt nie wprowadzi takich badań dla mężczyzn?
pan_bomba :
Bo kobiety są głupie i nieodpowiedzialne, a każdy mężczyzna w Polsce po ukończeniu czterdziestki ochoczo i dobrowolnie raz do roku maszeruje do lekarza, by ten pogrzebał mu palcem w dupie
@ Uenifeu:
On ŻYJE.
http://www.newscientist.com/article/mg21028184.300-lab-yeast-make-evolutionary-leap-to-multicellularity.html
W oderwaniu od dyskusji politycznych, przymusów, lewiców, prawiców, atomów i referendów.
A propos starożytnych mądrości profesora:
http://wyborcza.pl/1,75248,9838641,Wyleczeni_z_cukrzycy_II_typu_.html
…tymczasem w Otchłani:
http://supermozg.gazeta.pl/supermozg/1,97454,9828217,Epidemia_falszywych_twierdzen.html?bo=1
pan_bomba :
Tak samo jak obowiązkowe szczepienia i wizyta u okulisty przy badaniach pracowniczych. Świat się od tego nie zawalił.
Dzięki obowiązkowym szczepieniom wybiliśmy ospę.
W sumie powinno się to zrobić. Rak dupy jest jednym z największych zabójców u mężczyzn.
Surprized?
@Camelot: dzięki za update, nie wiedziałem że temat już był. Respekt.
@Gamon: żyję, kilka tygodni temu się nawet rozmnożyłem.
@andsol:
Też to znalazłem, ale jak wspominałem, broszurka ta była głównie pretekstem do zaprezentowania księdza Pixy. Chyba że i on został już wcześniej tu przedstawiony…
Uenifeu :
W zasadzie to raka jelita grubego można diagnozować metodami nieinwazyjnymi.
Mi chodziło raczej o obmacywanie prostaty palcem wsadzonym w odbyt. Raz do roku, namawiam.
Uenifeu :
Obowiązkowe szczepienia nie są analogią badań przesiewowych. Zamieszczone linki powinny odnosić się do tej kwestii, na pewno w którejś z dyskusji pod tekstami ustosunkowuje się do tego Sporothrix i wyjaśnia, dlaczego_szczepionka_nie_jest_tu_dobrym_przykładem.
Druga kwestia jest bardziej anegdotyczna, a właściwie jest całkowicie anegdotyczna, mimo to warto wziąć ją pod uwagę, bo stanowi zbiór tysięcy anegdot.
Otóż osobom chcącym zgłębić pomysł Ewy Kopacz polecam zrobienie krótkich interwju pośród zaprzyjaźnionych kobiet. Pytania powinny brzmieć 1. kiedy ostatni raz robiłaś cytologię? 2. GDZIE ją przeprowadzałaś, – i tu odpowiednio dla odpowiedzi: “na NFZ w ramach darmowego zaproszenia na badanie cytologiczne”: dlaczego mówisz, że więcej tam nie pójdziesz?, – dla odpowiedzi “prywatnie/ u mojego lekarza w przychodni NFZ”- czy będziesz powtarzała ją za rok?
Strasznie nie lubię argumentacji ad przeżyj to sam, niemniej odnoszę silne wrażenie, że część populacji, która nie otarła się o zjawisko “centralnego zaproszenia na badania do lokalnej placówki, która wraz z naszym przyjściem pierwszy raz się dowiaduje, że została we Warsiawie wciągnięta do programu i teraz będzie musiała się oganiać od bab/chłopów/dzieci, którzy czegoś od niej chcą” nie do końca pojmie, o czym rozmawiamy.
Celowo skupiam się tylko na kwestiach technicznych, bo kwestie nietechniczne omówiono szeroko w linkach.
Generalnie realizacja zaproszenia wygląda tak.
Telefon do przychodni, która bierze udział w programie:
-dzień dobry, chciałabym się umówić na zrobienie cytologii w ramach programu…. itd.
– chwileczkę, to chyba pomyłka (zakrywa ręką słuchawkę “Baskaaaa! Bo tu pacjentka dzwoni i się pyta o program cytologii darmowej, że chce przyjść! Aha, dobra. Dobra, wyjaśnię”), proszpani, to nie tak, u nas cytologię pobiera dr. D, on ma terminy na październik, zresztą pokończyły się nam próbniki.
*w zalezności od determinacji pacjentki udaje jej się jednak dobić lub nie. Mnie się udało*
Wtorek, godzina 17.00. Czekam na dra D. Zaprasza mnie do gabinetu o 18.30, kiedy już skończy przyjmować prywatne pacjentki oraz publiczne pacjentki sunące ku drzwiom gabinetu z wypchanymi torbami, z których niedyskretnie wystają bombonierki i łiskacze.
Dr D.- pani na to cytologie?
ja- tak
dr D. (znad papierów)- pani ściąga ubranie
ja: gdzie mogę się przebrać? (szukam wzrokiem przebieralni/jednorazowej spódnicy do badania)
dr D. odbierając telefon: cześć Mietek, tu się pani rozbiera, no oddzwaniam bo rano dzwoniłes, co pani mysli, że ja gołej dupy nie widziałem? hahaha, dokładnie, Mieciu, ja same dupy oglądam i z tego żyję
(ponieważ w czasie akcji mam 20 lat to zapominam języka w gębie i ściągam spodnie zamiast wyjść i złożyć skargę)
Pięć minut później dr kończy rozmowę, omija umywalkę i kieruje się w moją stronę
dr D.- no jak tam, puszcza filuternie oko, golimy się czy nie? Bo powiem pani, że ja w to cytologie to nie wierze, gubio te próbki, sie pacjentki denerwujo tylko potem, (pobiera próbkę i przy schodzeniu z fotela klepie mnie serdecznie w udo) i cellulitisem się nie przejmować, jak to mówio, kochanego szczęścia nigdy za wiele.
to juz koniec wizyty, następnym razem do ginekologa pójdę, kiedy zacznę się starać o drugie dziecko, czyli parę lat później. Od tej pory badam sie regularnie u swojego lekarza, nigdy więcej łaski zaproszeń i przypadkowych programów.
Uenifeu :
Och tak, koniecznie! Wprowadzić obowiązkowe badanie gruczołu krokowego dla wszystkich kandydatów płci męskiej podczas procesu rekrutacji. Zbiorowe upokorzenie dla wielu z nich będzie pierwszym tego rodzaju doświadczeniem i może okazać się społecznie zbawienne. Oczywiście poza tym, że nigdy do tego nie dojdzie, bo przecież prawdziwy mężczyzna nie daje sobie wpychać palca w odbyt na mocy ministerialnego obowiązku badania przesiewowego.
Anna :
Oj panikujesz. Przechodziłem swego czasu takie badanie, i ani mi korona z głowy nie spadła, ani gejem z tego powodu nie zostałem. Normalny nawet nie “zabieg”, bezbolesny i krótki. Już więcej stresu miałem jak siki oddałem do złego okienka w przychodni. W perspektywnie raka dupy i wymiotowania własnym kałem, nie jest to wcale taka straszna rzecz.
A co do cytologii, już dzisiaj nie dostaniesz becikowego jeśli nie przedstawisz papierka od ginekologa. I co, gdzie to święte oburzenie?
Najfajniejsze podsumowanie tematu: http://lewydolny.pl/index.php/2011/05/najpierw-trzeba-zasypac-przepasc/
Anna :
Wiesz, wszystko OK, tylko osiemnastolatków nie ma raczej sensu badać pod tym kątem. #po40, właściwie, dlaczego by nie. Tylko trzeba by znaleźć okazję, nie wiem, ubezpieczenie na życie.
@uenifeu
Po pierwsze Twój odbyt nalezy do Ciebie i nic nikomu do tego, kiedy, jak często, i w którym okienku go badasz oraz jaką posiadasz motywację.
Skoro strzelasz przykładem becikowego i ginekologa, które mają byc odpowiedzią na pomysł obowiązkowej cytologii, w skrócie: skoro Państwo daje tysiąc za urodzenie nowego obywatela to ma prawo oczekiwać, ze wobec tego obywatela zostanie przeprowadzona podstawowa profilaktyka prenatalna, co przekłada się na konkretne oszczędności późniejszej opieki zdrowotnej. Nie chcesz robić badań- nie ma sprawy, ale schowaj portfel, bo dutków nie będzie. To jednocześnie odpowiedź na cytowany przez Ciebie tekst: uproszczenie, że powinniśmy (w sensie: my, lewica) się przymknąć, bo kobiety ze wsi, bo niedouczone, jest tak beznadziejną dyskryminacją w dyskryminacji, że idąca zaraz potem argumentacja “feministki w tej kwestii tracą moralne prawo do krytyki” (sic!) zasługuje już tylko na wzruszenie ramionami.
Co powiesz o rejestrze ciężarnych? Już to graliśmy, a przecież też troska, “niedouczone kobiety ze wsi”, “strach przed mężem” i inne pierdolety.
Nie twierdzę, ze autor nie stawia ciekawych tez, ale podbudowa ideologiczna się dla mnie nie broni. Jednoczesnie nie twierdzę, że to własnie moje poczucie lewicowości jest słuszne.
Po drugie passus o badaniu odbytu był z mojej strony zgryźliwością, zapewniam Cię, że nie mam stosunku emocjonalnego do Twojej orientacji seksualnej. Ani do niczyjej innej zresztą.
Dobra, sorki za siedzenie na kamieniu i wywołanie wilka z lasu, bo widzę że temat był wałkowany ostro.
Mam za wąski rozum na dyskutowanie o lewicowych podbudowach ideologicznych w świetle kosztów leczenia późno wykrytego raka macicy czy też dupska.
Uenifeu :
masz imponującą ufność w moce sprawcze kopaczowych pomysłów jeśli wierzysz, że obowiązek badań pracujących kobiet przełoży się na wczesne wykrywanie raka szyjki macicy w populacji. O ile się orientuję to przywoływane “niedouczone wiejskie kobiety” nie są nigdzie zatrudnione, a umów śmieciowych nie dotyczy “obowiązek badań przy zatrudnieniu”, więc trochę kupa jakby. Ale jest inny pomysł: edukacja seksualna w szkołach zamiast WDŻu, profilaktyka bezpiecznych zachowań seksualnych i szczepienia p/ko HPV: skutecznie, powszechnie, tylko, kurczę, Kosciół nigdy na to nie pójdzie. I w tym miejscu pomysłowość Ewy Kopacz się kończy.
bantus :
Przepraszam, za tak elementarne pytanie, ale dlaczego musimy to u siebie budować? Czy nie można tej energii importować i dzięki temu zrezygnować z uciążliwych dla środowiska inwestycji?
dyslektyg:
A w czym jest to tak bardzo uciążliwa dla środowiska inwestycja i w porównaniu do czego? Kompleksu w Bełchatowie czy może w Turowie?
dyslektyg :
Generalnie, nie widzę tego. Polska jest tradycyjnie eksporterem netto energii elektrycznej. Zanim zaczniemy zdawać się na prąd od sąsiadów, musielibyśmy przestać im sprzedawać te kilkanaście terawatogodzin rocznie.
Pytanie brzmi, skąd mielibyśmy importować energię elektyczną i z jakich źródeł miałaby ona być tam wytwarzania. Podejrzewam przy tym, że nikt w naszej okolicy nie ma tak dużo wolnych mocy, żeby pokryć nasze zapotrzebowanie bez konieczności podejmowania nowych inwestycji.
Jeśli importowany prąd miałby pochodzić ze spalania paliw kopalnych, to zdanie się na import niczego nie zmieni, a jedynie przesunie emisje i inne koszty zewnętrzne na barki Ukraińców, Rosjan czy kogoś jeszcze innego.
Jeśli import byłby z energetyki odnawialnej, znajdującej się pod parasolem ochronnym państwa, to eksport prądu z, powiedzmy, duńskich i niemieckich wiatraków do Polski byłby równoznaczny z dotowaniem polskiego konsumenta przez niemieckiego i duńskiego podatnika. Myślę, że możemy taki scenariusz wsadzić między bajki. Jeśli import będzie z energetyki odnawialnej, a ta będzie opłacalna nawet bez wsparcia państwa, to dlaczego do cholery nie mielibyśmy sami w ten sposób wytwarzać prądu? To samo w zasadzie dotyczy elektrowni jądrowych.
Tak czy owak – zaspokajanie większej części naszego popytu na elektryczność przez import wymagałoby prawdopodobnie podjęcia inwestycji przez zagranicę. Nikt nam tego nie zasponsoruje, więc ich koszty zostałyby i tak przez nas poniesione – albo w podatkach, albo w wyższych cenach energii.
Oczywiście, ta króciutka analiza zakłada m.in. brak altruizmu ze strony innych państw i brak dużych rezerw produkcyjnych zagranicą.
asmoeth :
Może zapytaj Łukaszenki który ma szyszkę w tyłku, i Rosjanie mu zapowiedzieli że mu albo wyłączą prąd albo sprzeda im swoje zakłady i rurociąg. Ani w jedną ani w drugą.
Tylko do 2013 roku, potem będziemy importerem, a w perspektywnie zamknięcia elektrowni a. w Niemczech, i zakupów ich u nas, w Polsce będziemy mieli rolling black-outs. Zwane 20tym stopniem zasilania.
asmoeth :
Niejaki Kulczyk Jan miał budować elektrownię węglową na Białorusi. Otwarcie uzasadniając to możliwością ominięcia unijnych limitów emisji (węgiel miał być importowany z Polski, elektryczność eksportowana do Polski).
Na razie chyba nic z tego nie wyszło, z powodu, że Białoruś.
amatil :
Słyszałem o carbon leakage, ale to zasługuje na jakąś odrębną nazwę.
asmoeth :
Czemu? Taki sam outsourcing syfu, jak każdy inny.
ten Faux News już był?
http://www.youtube.com/watch?v=fQeDOj2FHpE
@ niedofizyk:
Zdaje się że ^miskidomleka rozbierał.
Trafiłem na “ciekawą” grupę semi-antyszczepionkową: http://www.facebook.com/stowarzyszeniestopnop
Coś więcej o nich ktoś wie?
Znowu coś przespałeś