Starożytne mądrości profesora
Blog de Bart zalicza co jakiś czas odwiedziny użytkowników forum „Dobra dieta”. Najwyraźniej dobra dieta zakłada czasem dodawanie do spożywanych potraw odrobiny batshitu, bo forum to ma potencjał co najmniej Wegedzieciaka. Gorycz przeze mnie przemawia, bo czytajcie, jak mnie podsumowali:
Autor bloga Bart cieżko pracuje wyśmiewając u siebie (również w innych miejscach w necie) wiele tematów poruszanych i na tym forum, np. metodę Ahkara, Słoneckiego, homeopatię, prof. Majewską, rodziców antyszczepionkowych, w tym także tych z ciężko poszkodowanymi dziećmi: autystycznymi, z padaczką itd.
Zna się świetnie na wszystkim
Nie wiem czy oceniał już dietę niskowęglowodanową, ale nie szukałam.
Opinia o nim na innym forum:On jest uzależniony od popularności, zrobi wszystko aby być na topie. Kiedyś był piewcą teorii spiskowych wszelkiej masci, teraz jest ich najgorętszym krytykiem
Nie zdziwię się jeśli za chwilę zarzuci obecne tematy i ujawni się jako ciemiężony gej by po pewnym czasie zrobić zwrot i wypinac pierś jako wszechpolak.
On jest elokwentny ale jego postawa zalezy od ilości wejść. „Oglądalność” spada to zmiana frontu, blog(i) musi być na topie, nie ważne jak.
De bart to taki wyedukowany pseudo idiota. Udaje inteligenta i wierzy w medycynę.
Nie ukrywam, przykro mi się zrobiło, szczególnie gdy przeczytałem, że jestem pseudo idiotą. Zwłaszcza że te zarzuty to wszystko prawda, może oprócz wyedukowania. Przerwałem studia po roku, na maturze miałem niby dobre stopnie, ale nie oddali mi świadectwa w dziekanacie, bo nie rozliczyłem się z biblioteką, więc nie mam nawet jak tych dobrych stopni udokumentować. Cała moja wiedza opiera się na tym, co wyguglam. Kompulsywnym sprawdzaniem statystyk bloga wypełniam czarną, zimną pustkę swej samotnej, bezcelowej egzystencji, a w wyniku nierozwiązanych kwestii z figurą ojca mam nabożny stosunek do wszelkiej maści naukowców, lekarzy i osób z tytułami naukowymi. Stąd kiedy przeczytałem na forum portalu Racjonalistyczny Psychopata (nieustające ukłony, pani Marysiu), że chorzy na raka powinni w celu uzyskania pomocy skontaktować się z prof. Michałem Tombakiem, natychmiast zagrały mi gruczoły i ruszyłem do poszukiwania informacji, kim jest ów profesor i jakimi metodami uszczęśliwia ludzkość — bo jako bezmyślny ateistyczny racjonalista potrzebuję wskazówek profesorów, żeby wiedzieć, co mam myśleć.
Żeby nie nudzić czytelnika, profesor Tombak już na wstępie swojej książki „Czy można żyć 150 lat?” wylicza pięć przyczyn, z powodu których nie żyjemy 150 lat. Oto one: zaniedbany kręgosłup, nieprawidłowe oddychanie, nieprawidłowe odżywianie, brak wewnętrznej higieny ciała i brak umiejętności szczęśliwego życia.
Po kolei. Zaniedbany kręgosłup to minimalne przemieszczenia kręgów, które, uciskając nerwy i naczynia krwionośne powiązane z poszczególnymi organami, powodują wiele chorób, m.in.: alergię, bolesną miesiączkę, hemoroidy, lumbago, głuchotę. Siadają nerki, wątroba, oczy, pęcherz moczowy. Nogi robią się zimne, kolana bolą, łapią skurcze. Recepta? Spać na twardym, siedzieć prosto, ćwiczyć.
Nieprawidłowe oddychanie polega na porzuceniu oddychania przeponowego, brzuchem, na rzecz oddychania „górną, najmniejszą częścią płuc”. Prof. Tombak szacuje, że oddychanie przeponowe wydłuża życie o 30-40 lat.
Nieprawidłowe odżywianie to zjadanie produktów rafinowanych, nabiału, zbyt dużych ilości mięsa, produktów mącznych, drożdży (są bardzo niebezpieczne!). Wielkie zło to posmarowane masłem kanapki z wędliną (łączą węglowodany, tłuszcze i białka, organizm nie potrafi tego porządnie strawić, w efekcie niestrawione resztki lądują w jelicie, gdzie chleb gnije, a wędlina tworzy osad i kamienie kałowe — o kamieniach za chwilę). Prof. Tombak radzi, żeby jeść z umiarem oraz dostarczać sobie energię życia „pokarmem, który rośnie pod promieniami słońca”.
Brak wewnętrznej higieny ciała to przede wszystkim zanieczyszczenie jelita grubego ciężkimi kamieniami kałowymi (prof. Tombak ocenia, że przeciętny człowiek nosi ich w sobie od 8 do 15 kilogramów!) powstałymi ze źle przetrawionego pokarmu. Napęczniałe od kamieni jelito napiera na inne organy, do tego niewłaściwie pracuje („nie wiadomo, czy z niego do krwi przenika więcej brudów czy pożytecznych substancji”). Jelito można oczyścić dwukierunkowo: od dołu codzienną gruntowną lewatywą z wody z małą domieszką świeżo wyciśniętego soku z cytryny (uwaga na pestki!), od góry megadawkami kefiru i soku jabłkowego, ewentualnie owocami.
Od braku umiejętności szczęśliwego życia cierpi nie tylko dusza, ale i ciało. Upartym sztywnieją karki, krytykantów bolą stawy i mięśnie, osoby gniewne i nienawistne doświadczają infekcji, a rozpamiętujący krzywdy dostają raka.
I to już. Zadbajmy o kręgosłup, oddychajmy brzuchem, nie jedzmy kanapek z szynką, co jakiś czas zapijmy lewatywę dwoma litrami kefiru i myślmy pozytywnie, a dożyjemy 150 lat.
Tu w zasadzie mógłbym zakończyć notkę, konkludując, że przepis na zdrowie profesora Tombaka to niezbyt oryginalna mieszanina chiropraktyki, New Age, zafiksowanej analnie medycyny alternatywnej i kilku sprawdzonych, dobrych porad (jedz mniej i lepiej, ćwicz, siedź prosto, miej pozytywne nastawienie do świata). Ale jest bonus. Otóż obcowanie z dziełami Tombaka dostarcza wielkiej przyjemności badaczowi Otchłani, bowiem z jego książek wręcz wylewa się radosny, nieskrępowany bullshit — niemal na każdej stronie można znaleźć jakiś wyssany z palca „fakt naukowy”, jakąś nieprawdopodobną statystykę, jakieś dziwaczne „starożytne przysłowie”, jakąś kosmicznie idiotyczną hipotezę medyczną. Inni piszący krytycznie o Tombaku też się w pewnym momencie poddawali, porzucali próbę dyskusji z tezami pana profesora i z lubością cytowali pełnymi garściami mądrości rosyjskiego uzdrowiciela.
No bo jak tu się powstrzymać, gdy się czyta, że ostatnie badania naukowe udowodniły, że „organizm człowieka jest jednym wielkim, energetycznym systemem, którego wszystkie komórki i organy są między sobą ściśle powiązane energią płynącą po 12 meridianach energetycznych”? Albo gdy trafia się na opowieść o Hindusie, który dożył 130 lat dzięki oddychaniu raz na minutę? Albo że w klasztorze Szaolin skazanych na śmierć zabijano, karmiąc ich wyłącznie mięsem? Jak nie cytować za profesorem Tombakiem różnych mądrości Wschodu, np. przysłowia „Jeśli małżonkowie dzień rozpoczęli od kłótni — niech pomyślą o tym, co jedli poprzedniego dnia”, ponoć bardzo popularnego w Japonii? Albo tej „starej wschodniej mądrości”, że dziewięć ciężarnych kobiet zebranych razem nie urodzi dziecka w ciągu miesiąca? Prof. Tombak sypie takimi przysłowiami jak z rękawa! Jak nie przekleić tego genialnego fragmentu książki, w którym Michał Tombak odkrywa, że skoro w ciągu życia spożywamy ok. 50 milionów kilokalorii, to zamiast przeżyć 55 lat na dziennej diecie 2500 kcal, możemy przeżyć 137 lat na diecie 1000 kcal? Jak nie zachwycać się statystykami, wedle których 70% ludzi na świecie ma problemy z nadwagą, a 60% cierpi na chroniczne zaparcia? Że lewatywy zapobiegają rakowi piersi? Że w nieczyszczonym lewatywami i dietami organizmie stawy i kości pokrywają się warstwą soli tak grubą, że przy ruszaniu głową słychać chrupanie? Że przegroda nosowa jest odpowiedzialna za „fizjologiczną równowagę w pracy wszystkich organów naszego ciała”?
Prof. Tombak twierdzi, że głowa i górna część ciała posiadają ładunek dodatni, a dolna część ciała i nogi — ujemny. Od góry ładujemy się energią kosmiczną, od dołu ziemską. To dlatego człowiek chodzi wyprostowany. Tombak zaleca chodzenie na bosaka — „najlepsze obuwie to brak obuwia”, mawiał według niego Hipokrates. Obuwie odcina nas od ładunków elektrycznych Ziemi i jest przyczyną wielu groźnych chorób, w tym wieńcówki, nerwicy i bólu głowy.
Sporą część swojej książki prof. Tombak poświęca piciu. Znajdziemy tam rozdział „Jak pić wodę”, przypominający tytułem pytanie do eksperta w XX-wiecznej radiowej audycji satyrycznej „Nie tylko dla orłów”: „Panie profesorze, jak jeść ser?” (w części poświęconej pożywieniu znalazłem rozdział „Jak spożywać desery”). Dowiemy się, że gotując wodę, zabijamy w niej „bioenergoinformację z wnętrza Ziemi”, a sok z marchwi ma strukturę i skład podobny do ludzkiej krwi („tylko zamiast atomu żelaza występuje atom magnezu”). W rozdziale o soku z czosnku zaraz obok znakomitego przepisu na nalewkę czosnkową (znalezionego przez „wyprawę UNESCO” w tybetańskim klasztorze, datowanego na IV-V wiek pne., w skrócie: 35 deko czosnku, 200 ml spirytusu) można przeczytać, że „przy silnym bólu zębów na nadgarstek lewej ręki należy położyć rozdrobniony na miazgę ząbek czosnku, zabandażować i ból ustanie”.
W rozdziale o pożywieniu profesor, bazując na doświadczeniach „starożytnych dietetyków”, wyszczególnia trzy typy ludzi: X (drobna kość, z natury bojaźliwy, mizerny, ciągle marznie), Y (łysina; dłoń średniej wielkości, w dotyku ciepła, przyjemna) i Z (chód wolny, ociężały; nie lubi deszczowej pogody). Każdemu typowi profesor przypisuje najlepsze dla niego pokarmy, ale jeśli nie chcecie zapamiętywać długiej listy albo jesteście typem X (BU! Zimno?) i nie lubicie akurat zupy z pokrzywy, istnieje prosta starożytna (a jakże!) metoda:
Na bawełnianej nici długości 80 cm zawieszamy obrączkę — koniecznie złotą. Obie końcówki nici wziąć kciukiem i palcem wskazującym. Podnieść produkt, który chcemy zjeść, poczekać kilka sekund, do momentu kiedy obrączka się zatrzyma. W myśli zadajemy sobie pytanie, czy odpowiada nam ten produkt czy nie? Jeżeli obrączka będzie zataczać koła w kierunku według wskazówek zegara albo odwrotnie, to pożywienie odpowiada naszemu organizmowi. Jeżeli zacznie wahać się w prawo, lewo lub lewo i prawo, to lepiej go nie jeść.
W rozdziale „Poznaj siebie” Tombak opisuje swoją błyskotliwą diagnozę stanu zdrowia nieznajomej młodej kobiety w kawiarni: „Pani obuwie jest zdarte z przodu i w środku, a to oznacza, że ma pani chorą wątrobę”. Nieznajoma dostaje od niego jeszcze przepis na masaż likwidujący ból głowy („każda tabletka to trucizna!”). Stronę dalej, w rozdziale „Myśl, która leczy”, możemy dowiedzieć się, że…
Komórki naszego ciała posiadają zdolność prymitywnego myślenia, które przypomina nierozwinięte myślenie małego dziecka. To zawsze należy brać pod uwagę, gdy zwracamy się do chorego organu. Człowiek powinien wyobrazić sobie chory organ, skoncentrować swoją uwagę na przekazaniu w myślach choremu organizmowi rozkazu, spróbować się z nim „skontaktować”. Żądania skierowane do chorego organu powinny być wyrażone zdecydowanie i jasno, w formie przemawiania do kapryśnego, ale ukochanego dziecka, które nie wypełnia swoich obowiązków.
Z kolei w rozdziale poświęconym wyglądowi prof. Tombak kategorycznie stwierdza, że ludzie o oczach piwnych nie wiedzą, czego chcą, małe uszy to oznaka ograniczoności, a nos skrzywiony w prawo świadczy o umiłowaniu pracy fizycznej.
I już dalej nie mogę, a dojechałem ledwie do połowy jednej książki. Czuję, że profesor Tombak nie jest jednak autorytetem, którego mi trzeba. W dodatku przeczytałem w Wikipedii, że z tą jego profesurą to jakaś niejasna sprawa. I już zupełnie straciłem do niego serce. A od krytykowania rozbolały mnie stawy i mięśnie.
Zmusić Wiedzę i życie do tego, żeby podlinkowali majowy artykuł?
http://www.wiz.pl/main.php?go=1&op=4&id=87
Nie, no serio, czaję motyw. Tylko – tak jak wspomniałeś – nie widzę rozwiązania, którego mogłoby się podjąć nasze państwo.
Aha – bolączką współczesnej polskiej prasy (i tv ponoć też, ale nie oglądam w ogóle bloków “informacyjnych”) jest to, że przedstawiane są głównie opinie, komentarze, a nie fakty. A tak naprawdę, to co mnie obchodzi, co taki wo myśli? Jakby mnie to interesowało, to bym weszła na Twojego bloga.
wo :
Z całą pewnością nie zgodzi się z tym idiota, który farbę do włosów i krem przeciwzmarszczkowy traktuje jako wydatki medyczne :)
ann_gelica :
Niestety, nie chodzi o to, żeby debunkujące informacje pojawiały się PO MIESIĄCU.
T. :
Nie, dlaczego, to prawdopodobnie nawet ten sam koleś może być. Do kompletu kretyńskich zachowań dochodzi mu jeszcze “Obrażam się! Mam o was bardzo złe zdanie i odchodzę! Już tu nie wrócę! No, jeszcze to dopiszę. I jeszcze to. A w ogóle, to jeszcze coś sobie przypomniałem. I to już wszystko, obrażam się i odchodzę. Ojej, a w ogóle, to jeszcze chciałem dodać, że…”. Tak to już jest z pacjentami #psychiatryk24.
oszust1 :
To ja się też wetnę: W Niemczech wszystkie te wartościowe telewizyjne programy popularno-naukowe mają też swoje strony w sieci z mnóstwem kontentu, tego samego co w telewizorze (albo i z dodatkami). W wielu możesz obejrzeć kilkanaście do kilkudziesięciu odcinków w całości. Tak po prostu, za darmo i bez reklam. Wchodzi to w koszty stacji telewizyjnych finansowanych z abonamentu. Czyli można.
W Polsce oczywiście jest taki problem, że nie ma misyjnej telewizji państwowej która by te programy miała realizować. Ale zrobienie portalu publikującego zamówione u fachowców artykuły na tematy bieżące to by były grosze w porównaniu z produkcją telewizyjną.
Tyle że całość oczywiście by się rozbiła o fachową redakcję bez nadania partyjnego.
A żeby jeszcze pognębic T. to dodam, że nastawione na nabijanie oglądalności “Galileo” to ma w porywach 14,9%, natomiast oglądalność calkowicie misyjnego “Die Sendung mit der Maus” przekracza 17% a ogląda to więcej dorosłych niż dzieci. I to już od czterdziestu lat. Robiony dwa razy do roku przez WDR show popularno-naukowy “Frag doch mal die Maus” w sobotę w prime time sięga 20% ogladalności i spokojnie przebija równolegle lecące “Gwiazdy tanczą na lodzie” z Katariną Witt. Jest zapotrzebowanie na dobry kontent, tylko trzeba go zrobić.
T. :
A czy ten idiota był może niedawno w aptece (może niekoniecznie gdzies na wiosce)? Czy zauważył tam stosy drogich maści, kremów, szamponów itp. To niech ten idiota zanotuje kilka firm i marek, pójdzie do supermarketu albo drogerii, poszuka tam tych samych produktów, a potem jeszcze raz odpowie na pytanie czy to wydatki medyczne, czy nie.
T. :
Ale uważasz, że USA to przykład wolnego od brutalnych państwowych ingerencji rynku? Świat idealnej konkurencji? Niech będzie tylko w kwestii służby zdrowia i szeroko rozumianych farmaceutyków.
Liczę wciąż na to, że zaproponujesz jakieś rynkowe rozwiązanie problemu. Jak wg ciebie rynek wygeneruje rzetelnego dostawcę newsów? Bo twoja odpowiedź brzmi jak na razie: to niemożliwe. I z tym się tu wszyscy zgadzają. No więc ^miskidomleka proponuje portal finansowany z publicznych pieniędzy. Ty na to, że jesteśmy antyrynkowi. Skoro jednak rynek tego nie stworzył, to znaczy że jest na to miejsce i portal publiczny będzie miał swoją niszę, zostawiając majtkidody i astrologów giełdowych całej reszcie. Gdzie ty tu widzisz konflikt?
Z twojej argumentacji wynika, że jeśli czegoś nie oferuje rynek, to to nie powinno istnieć. To pozycja ideologiczna, a nie, jak wydaje ci się, pragmatyczna i zdroworozsądkowa.
Właściwie nie wiem, czy jest to argument za czy przeciw homeopatii :-)
http://newsfeed.time.com/2011/06/18/portland-reservoir-gets-drained-after-man-urinates-in-it/
The Portland Water Bureau got pretty pissed off when cameras caught 21-year-old Josh Seater from Molalla, Oregon, urinating in a reservoir in Mount Tabor Park at about 1:30 am Wednesday morning. The Bureau spent about $36,000 to drain the 7.8 million-gallon open reservoir, a major water source for the city’s residents.
Dr. Gary Oxman, the Multnomah County health officer who advises the city on infectious disease issues, also explained to the The Oregonian that the typical bladder holds a mere 6-8 ounces of water, which should quickly dilute in the reservoir and pose negligible health risks. That news should relieve Portland residents.
Ja przepraszam, że się wtrącam do flejma, ale na rynku medialnym mamy już bardzo dużego państwowego gracza:
Tylko jak u nich jest z rzetelnością informacji? Szczerze mówiąc, nie zwracam uwagi na dopisek “pap” przy bzdurach, a obawiam się, że pojawia się często.
niedofizyk :
For starters, Telewizja Polska SA. Przecież nikomu naprawdę nie chodzi o to, że państwowość per se gwarantuje jakość. Raczej, że to jedyna nadzieja, bo rynek prowadzi do koszmarnej sytuacji.
bantus :
Z Twojej argumentacji wynika, że jeśli coś nie istnieje, to państwo powinno sfinansować tego powstanie.
Nie, nie jestem przeciwny tworzeniu portalu finansowanego z publicznych pieniędzy. Nawet papowski portal można by odpowiednio rozbudować. Pewne wątpliwości zaczynam mieć, gdy staram się sobie zwizualizować ów wartościowy kontent po, puśćmy wodze fantazji, zwycięstwie wyborczym pisu.
@wo Ok, chociaż jest pewna różnica między tymi firmami w sposobie zarabiania (reklamy dla gawiedzi vs opłata za treści). Przeciwko państwowości też nic nie mam, ale ta nadzieja jest we mnie słaba.
W ogóle problem rozpatrywałbym bardziej od strony odbiorcy. Przecież oprócz portalozy, skutkiem rozwoju internetu jest także łatwość sprawdzania newsów. Jeszcze 10 lat temu nikt nie potrafiłby zdekonstruować nawet “zabraniajo mówić mama i tata”, bo nie dogrzebałby się do odpowiednich źródeł. I właśnie w tym krytycznym odbiorcy widzę jakąś szansę.
oszust1 :
Nie, nie wynika. Nie istnieje u nas np. wielka kopalnia złota, co nie znaczy, że państwo powinno sfinansować jej powstanie.
oszust1 :
Raczej zalążek portalu, ale mógłby to być jakiś punkt wyjścia.
oszust1 :
Mam podobne wątpliwości. To jednak, że budowa autostrad nastręcza niezliczonej ilości problemów i trudności nie znaczy, że należy zaprzestać ich budowy. Poza tym łatwiej stworzyć od zera serwis czy portal informacyjny z władzami niezależnymi od politycznych nominacji niż w ten sposób zreformować istniejące już media.
niedofizyk :
Też byłem ciekawy, zajrzałem i tam odkryłem coś o nazwie “SERWIS INFORMACJI ZLECONYCH” gdzie cennik rozwiewa wątpliwości co do źródła informacji
“Publikacja na portalu Serwisu Informacji Zleconych (informacja do 300 wyrazów) 200 PLN”
“Top News na portalu Serwisu Informacji Zleconych 50 PLN/dzień200 PLN/tydzień ”
“Pakiet 5 informacji prasowych do wykorzystania w ciągu dwóch miesięcy cena ustalana indywidualnie”
“Przygotowanie informacji na podstawie materiałów dostarczonych przez klienta 500 PLN”
“Relacja dziennikarska z konferencji lub wydarzenia (do 300 wyrazów) w Warszawie oraz publikacja informacji ze zdjęciem lub logo 1 500 PLN”
Nie miałem pojęcia, że PAP się tym zajmuje. Ceny wskazują, że chyba sami nie wierzą w swoje oddziaływanie.
niedofizyk :
I to jest właśnie ukąszenie korwinowskie. Nie można wszystkiego przerzucać na odbiorcę – że sam będzie klinicznie badać leki, które zażywa; sam będzie sprawdzać jakość jedzenia, które kupuje; sam będzie badać stabilność budynków, do których wchodzi. Albo sam wtórnie riserczować każdego niusa, który do niego dociera z mediów.
Media wymagają pewnego elementarnego zaufania odbiorcy – że kiedy słyszy o kobiecie, która straciła prawo do zasiłku bo nie chciała pracować w burdelu, to całej sprawy nie wyssano z palca. W świecie internetu to zaufanie na razie jest niemożliwe – i nie wiadomo, jak je odbudować.
wo :
Ano. Dobrym przykładem jest portal ‘racjonalista’, który ma zdaje się ambicje, aby być takim miejscem, gdzie można szybko sprawdzić aktualny stan wiedzy.
A co z tego wynikło?
janekr :
Co?
wo :
Oh, ale ja nie na odbiorcę, tylko raczej na system edukacji. I oczywiście też nie wszystko. Jeśli już idziemy w porównania, to chodzi mi nie o samodzielne badanie leków, ale o niechodzenie do jakiegoś bioenergobuca. Człowiek nie musi wykuć całego Bochenka, żeby odróżnić znachora od lekarza, ani nie musi godzinami googlać każdego newsa, żeby odróżnić Fakt od Wyborczej.
Ale wracając do hipotetycznego państwowego portalu: naprawdę ciężko mi wyobrazić sobie mechanizm dbania o poziom. Tu by trzeba przeanalizować, gdzie leży przyczyna często przytaczanej różnicy między BBC a TVP. Osobiście podejrzewam, że w ogólnej tzw. kulturze społeczeństwa, czyli znów wracamy do edukacji (a może raczej dyfuzji zachodnich wzorców na nasz teren).
nameste :
Pan Jaworowski (ten sam, który ma specjalny tag u Doskonale Szarego http://doskonaleszare.blox.pl/html/1310721,262146,21.html?530745 ) regularnie publikuje portalu Racjonalista. O globalnym (nie)ociepleniu też.
niedofizyk :
Nie bardzo sobie wyobrażam, jak edukacja miałaby uodpornić na bzdurne niusy typu “nowowybudowana droga już się sypie”. Nawet nie każdy musi wiedzieć, co to jest szczelina dylatacyjna.
wo :
Dobra, faktycznie za dużej skuteczności to nie będzie miało. Złapałem się na tym, że sam patrzę na tą kwestię przez pryzmat dziedzin, w których mogę łatwo bzdurę sprawdzić (jak np. owa szczelina, czy głupstwa o “drugim Czarnobylu” w Fukushimie). A są przecież takie, gdzie w ogóle nie mam dostępu, albo mam strasznie słaby.
Tylko teraz co z tym zrobić? Nawet jak powołamy radę utytułowanych fachowców, żeby redagowali portal, to pewnie zaplącze się tam jakiś Jaworowski, albo inne towarzystwo geologów…
niedofizyk :
Nic. Nawet Miskidomleka przecież nie ma konkretnych pomysłów, jak mogłaby wyglądać formalna propozycja. Ale dobrym początkiem byłoby glanowanie każdego, kto na taką propozycję wyjedzie z tekstem typu “wasze propozycje są anty-rynkowe” – choćby żeby zwalczać wciąż jeszcze niestety obserwowalny w naszym społeczeństwie fetysz rynku. W sumie psucie mediów publicznych (w sensie TVP i PR) zaczęło się od ich komercjalizacji i urynkowienia. Problemem TVP SA są literki SA, nie TVP.
digan :
już działa :-)
wo :
Pełna zgoda, ja przecież nie z pozycji “wolny rynek jest dobry, bo jest wolny i jest rynkiem”, tylko co najwyżej z “jeśli ludzie lubią klikać na głupoty, to niestety znajdzie się ktoś, kto na tym zarobi”
niedofizyk :
Ale z tymi mediami to nie do końca jest tak, że “ludzie chcą klikać na głupoty”. To jest tak, że ludzie chcą wiedzieć, co sie dzieje w Fukushimie (albo na budowie autostrad, itd.). Dostają głupoty nie dlatego, że chcą głupot tylko dlatego, że portale za sprawą zwykłych rynkowych mechanizmów zmuszone są do produkowania kontentu jak najniższej jakości, co wyjaśniono w “The AOL Way”. To nawet nie o to chodzi, że ten biedny młody człowiek, który produkuje 50 portalowych niusów dziennie w zamian za jakieś przerażające pieniądze, chce pisać głupoty – on po prostu nawet nie ma szans zrobić cokolwiek rzetelnie, bo z punktu widzenia jego pracodawcy (wydawcy portalu) rzetelność to marnowanie czasu.
Powinienem był raczej napisać “łykają”, zamiast “chcą klikać na”.
@ilość kosztem jakości
Nie mam danych pod ręką, a zastanawiam się, jaka jest różnica skali tego zjawiska między obecną portalozą a działami “TZDW” w tabloidach parę lat temu.
BTW, jak dupnęło w Czarnobylu, to było tak:
http://atom.edu.pl/images/stories/atomowe/bezpieczenstwo/czarnobyl/zarzad_ptfm_oryginal_oswiadczenia_o_jaskowskim.pdf
To jest zbyt piękne, żeby zginęło zapomniane gdzieś w bliposferze:
http://youtu.be/cUfvgHFh9CY
Monty z każdym rokiem staje się lepszy.
RobertP :
O, dzięki, mnie racjonalista.pl skutecznie odstrasza samym wyglądem #kryteriumestetyczne
W’ogle chciałbym tylko powiedzieć, że jak chcecie sobie na płaszczyźnie jakiejś ogarnialnej analogii, to spróbujcie App Store od Apple kontra Android Market od Google. Jeden jest faszystowski i pełen kontroli, drugi jest kompletnie wolny.
wo :
Ja rozumiem, to bardzo wdzięczny mem, ale na tym filmiku pokazywali spękania asfaltu wokół (z jednej strony i z drugiej) tej szczeliny dylatacyjnej.
@eli: oba są upierdliwe w użyciu, chociaż app store jest bardziej męczące od strony interface’u (ponieważ koniecznie musi wyjść z siebie po wybraniu aplikacji do zainstalowania); fakt, że jestem zaimprintowany interfejsem androida i niektóre rozwiązania iOS wydają mi się kompletnie nieintuicyjne.
K-pax :
Chciałbym, żeby tak było, ale niestety WO ma tu rację. W końcu SLD jedzie teraz z pomysłem referendum (anty)atomowego.
I zdziwienie – Magdalena Środa, do tej pory raczej antyatomowa, jest przeciw temu referendum, a za decyzją fachowców.
(a jeśli chodzi Ci o jakość oprogramowania, to, khm, chciałbym mieć na ipadzie kilka rzeczy, do których przywykłem już przez parę miesięcy używania androidowych telefonów; nb. kupiłem toto zasadniczo z jednego powodu – proporcje ekranu pozwalają na wygodniejsze czytanie PDF-ów na ipadzie niż na dostępnych w tej chwili androidowych tabletach)
wo :
Prawidłowy lewicowy mem głosi, że na choroby trapiące bogatych amerykanów i europejczyków wydaje się więcej, niż na choroby nękające biedną ludność Afryki. I tak pewnie jest.
A co do powyższego zdania – masz jakieś wsparcie (ciężar dowodu leży na głoszącym tezę).
Zresztą – wsparcie wsparciem, ale faktycznie jak mierzyć uwagę?
W wypadku medycyny to proste – liczba doktoratów i habilitacji. W wypadku farmacji – a bo ja wiem? Chyba nakładami na R&D?
invinoveritas :
Obejrzyj ten filmik, dobra?
wo :
Ba, a już mało kto wie, czym się różni dylatacja konstrukcyjna od przeciwskurczowej.
wo :
A jeszcze się w szkole niczego nie nauczył, bo panie, ta nowa matura.
Poza tym: ale mi się smutno zrobiło, kiedy przeczytałem pyskówkę z Trystero w roli głównej. Tak kulturalnie u siebie na blogu (i ciekawie IMO), a tu jak nawalony wujek Wiesiek na imieninach. Ech, ludzie.
dink :
To prawda, ostudźcie moralne wzmożenie i delektujcie się:
http://www.youtube.com/watch?v=G7TONzi1Hzo#t=6m10s
K-pax :
Nie ma szczepionki na malarię. Nie powstał z róznych powodów na razie, także tych rynkowych. Stary artykuł o losach badań nad szczepionką w kontekście Papui Nowej Gwinei tu (uwaga długo się ładuje: http://academics.eckerd.edu/instructor/carlsopr/Papers/Malaria%20vaccine.pdf
@niedofizyk
@wo
Czytając tego flejma przyszły mi do głowy dwie rzeczy:
1) Edukacja to nie tylko szkoła i matura. Nie kończy się dyplomem majstra, świadectwem maturalnym czy dyplomem. Edukacja to także prasa, telewizja i portale internetowe – te publiczne i te (auć!) prywatne.
2) Jeżeli faktycznie “państwowe to jedyna nadzieja” to tylko siąść i płakać. Jeżeli ten wymarzony portal miałby działać tak jak TVP to Trystero ma rację – to nic nie zmieni. Problem to chyba nie tylko literki SA ale mechanizm kontroli, a konkretnie tego jak i czym politycy mieszają w tym garze. Nie skreślałbym idei jakiegoś, powiedzmy, NGOsa – przed Owsiakiem też nie wydawało się realne, żeby samo społeczeństwo kupowało sprzęt do szpitali:) Pewnie, że taki NGOs mógłby się stać kolejnymi “mediami obywatelskimi” w rodzaju PSychiatryka, ale propozycji bez wad to się raczej nie da wymyślić.
janekr :
Zalezy na jakie. Nie aby zaczynac flejm tylko aby doprecyzowac.
Ludnosc Afryki Subsaharyjskiej zdecydowanie cierpi na AIDS choc czestosc wystepowania malarii jest niebotyczna (rekordzista to Guinea z 75k przypadkow /100k populacji)
http://www.nationmaster.com/graph/hea_mal_cas_per_100-malaria-cases-per-100-000
vs
http://www.nationmaster.com/graph/hea_pre_of_hiv_tot_of_pop_age_1549-total-population-ages-15-49
Rzuc tez okiem na otylosc wsrod kobiet:
http://en.wikipedia.org/wiki/File:World_map_of_Female_Obesity,_2008.svg
wo :
Piękny przykład padł u Ciebie w w komentarzach ( do http://wo.blox.pl/2011/03/Zaden-Polak-nie-ucierpial.html )
Wyborcza dała wielki tytuł “Atom – nie, dziękuję?” i pierwszym akapicie obowiązkowe nawiązanie do .. Wybuch w japońskiej elektrowni jądrowej Fukushima Daiichi to zły znak dla tych, którzy chcieliby budować nowe siłownie nuklearne. Kiedy ćwierć wieku temu doszło do eksplozji w Czarnobylu, świat na długo odwrócił się od atomu
http://wyborcza.pl/1,76842,9242241,Atom___nie__dziekuje_.html
Tymczasem BBC zareagowało tak Uncertainty surrounds Japan’s nuclear picture http://www.bbc.co.uk/news/world-12723092 i wyjaśniało dalej, że
You can think of the core of a Boiling Water Reactor (BWR), such as the ones at Fukushima Daiichi, as a massive version of the electrical element you may have in your kettle.
jareecki :
To mile, że obie te rzeczy potrafią czytać – może poprosisz je o lekcję gramatyki? :-)
jareecki :
Ale może działałby raczej jak na przykład Cwajte Dojcze Fernzejen?
wo :
Byłoby super, ale akurat najpierw trzeba wymyślić jak darmozjadom z Wiejskiej wyrwać media z pazurów. Bo pomysł jest zacny, ale znajomość naszych przepisów i poziomu świadomości uwarunkowań wokół nowych mediów (nie tylko wśród polityków – znam kilka bolesnych przykładów choćby z polskich uczelni) nie jest ani zabawna, ani smutna – jest przerażająca.
Problemem jest najpierw reforma polskich mediów, tak aby publiczne zaczęły być nie tylko z nazwy. Wszystko inne, obawiam się, skończy się jak TVP Info – polityczny kontent i Terlikowski zamiast wiadomości. Choć warto o to walczyć.
@ wo:
@gramatyka
Słuszna uwaga. Przepraszam.
@ Cwajte Dojcze Fernzejen
Czyli jak – patrząc od strony zabezpieczenia przed politykami i nasyłanymi przez nich “fachowcami”? Skoro “wzięcie za pysk telewizji i radia publicznego, żeby przestały robić gwiazdy tańczące na lodzie i zajęły się interesem publicznym, jest oczywiście niemożliwe z tych samych powodów, z których nie da się ruszyć anachronicznego prawa prasowego” to w jaki sposób – w warunkach polskich – dałoby się “wziąć za pysk” ów portal?
jareecki :
Przecież mój główny zarzut wobec Miskidomleka jest właśnie taki, że ciężko tę (zasadniczo może i zacną) ideę przełożyć na konkret. Ale już nie histeryzujmy tak bardzo, że u nas się nie da. To, co nasz drogi kolega Wolnorynkowiec uważa za niemożliwą potworność, czyli finansowanie kina przez państwo, jakoś tam się przecież na razie sprawdza. Dzięki PISF polskie kino udało się wyciągnąć z totalnego syfu do poziomu, powiedzmy, umiarkowanie kiepskiego. A to ogromny postęp. Żeby chociaż polską portalozę też z totalnego syfu apgrejdować do umiarkowanej kiepskości…
janekr :
To rzeczywiście straszne, żeby w demokratycznym kraju wyborcy mieli coś do powiedzenia. No normalnie w dupach się poprzewracało.
janekr :
Która to decyzja jest oczywiście stuprocentowo merytoryczna i żadna, ale to żadna polityka za nią nie stoi (a gdyby stała to by szybko uciekła).
U Fronesisa trzeba się logować, więc zostawię to tutaj:
http://forum.gazeta.pl/forum/w,933,126062279,,Bambo_bedzie_pisac.html?v=2
No weź. Podlicz sobie, ile trzeba roboczogodzin na napisanie wypaśnego artykułu (a w zasadzie to kilku) w WiŻ, a ile trzeba na coś w stylu “OMFG! Żydzi chcą nas wykończyć atomem!”.
cdp urwany :
Referendum jest spoko, o ile pytanie będzie brzmiało
“Czy wypieprzysz klimę, zmywarkę, plazmę na pół ściany i ograniczysz zużycie energii do XX KWh?
Tyle, że debata przed referendum będzie wyglądać o tak http://youtu.be/psQXmEqAv9A
To było jeszcze w miarę, chyba nawet wielu ludzi uznało, że Turski wygrał. Gorzej się robiło od słuchania pani Grzybek (z ekipy KP, a jakże) zakrzykującej trzech fizyków.
cdp urwany :
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Niedouczeni-zdecyduja-ws-elektrowni-atomowej-w-Polsce,wid,13263464,komentarz.html?ticaid=1c861
Temu blipu coś się stało, więc wrzucam tutaj. Wyborcza zerka w Otchłań.
Najlepsze zaklęcia są na placu Debill:
http://rebelya.pl/discussion/24172/1/nowenna-pompejanska/
RobertP :
Razem z Niemcami, jak swego czasu Austriacy… poza tym, żeby dostosować pytanie do rzeczywistości przeciętnego polskiego wyborcy proponuję szczególnie podkreślić konieczność rezygnacji z podgrzewania wody w przydomowym basenie.
Poważniej: pomijając wszystkie brednie o zielonych czułkach noworodków po Fukushimie, ryzyko istotne jest: nawet nie jakaś superwielka katastrofa może kosztować budżet Japonii coś koło półtora rocznego budżetu Polski. Co prawda tsunami nam nie przywali, ale ułańska fantazja… może nie będzie tragedii, te sprawy. Prawdopodobieństwo jest małe, ale niezerowe i nie widzę powodu dla którego wyborcy nie mieliby mieć prawa podjąć decyzji czy się na takie ryzyko w ogóle zamierzają godzić.
RobertP :
Pewnie tak. A przed wyborami może ktoś komuś znów poda nogę, oskarży o bycie Gruppenfuhrerem KATem albo przynajmniej powie coś o kondominium. Taka karma.
Nowy Hołownia tutaj: http://static2.blip.pl/user_generated/update_pictures/2009945.jpg
Gammon No.82 :
Na paradzie był stosowny baner – niech sam zapierdala do notariusza.
cdp urwany :
Cóż, mogę tylko powiedzieć, że z obserwacji i rozmów z ludźmi od jedynego naszego reaktora mam wrażenie, że procedur się przestrzega. Sam dostałem dozymetr i zostałem obmacany licznikiem, zanim mogłem zajrzeć do basenu (ładne promieniowanie Czerenkowa :)). Zdecydowanie nie ma tam klimatu “szwagier przeżył wypadek beemką”.
cdp urwany :
To jest sprzeczne. Obecnie sytuacja jest taka, że w referendum decydująca będzie “wiedza” na temat zielonych czułek, lub – w wersji light – o niemieckich lekarzach, którzy coś tam zaobserwowali. Albo po prostu wygrają ci, co głośniej krzyczą (czyli zawsze przeciwnicy danego działania)
A se róbcie referendum o atomach. Mam nadzieje, że rezultat będzie równie uszanowany co w Szwecji. Referendum odbyło sie tam w roku 1980. Na podstawie wyników riksdag ustanowił, że wszystkie reaktory maja byc wygaszone do roku 2010. I co? Mamy rok 2011, reaktory pyrkają w najlepsze.
http://en.wikipedia.org/wiki/Swedish_nuclear_power_referendum,_1980
“Efter folkomröstningen beslutade riksdagen att alla reaktorer skulle vara avvecklade till år 2010.”
Demografia mówi nam, że w ciągu 30 lat większośc z głosujących w tamtym referendum zmarła, z kolei większośc dzisiejszych wyborców nie miała prawa wyborczego w roku 1980, albo nawet nie była narodzona. Czy decyzje polityczne podjęte przez nieboszczyków są wiążące dla żywych?
Badania opinii publicznej wykazują od wielu lat lekką przewagę dla przeciwników zamykania elektrowni atomowych.
ann_gelica :
Gratulacje, zaczynasz jarzyć, dlaczego problemem są istniejące serwisy informacyjne (a to, że po miesiącu coś sensownego będzie w “Wiedzy i Życiu”, niestety nie rozwiązuje problemu).
Starosta Melsztyński :
U nas też jest większość za budową EJ, ale obawiam się, że jakby ruszyły do boju wszystkie Grzybki, to proporcja uległaby zachwianiu.
niedofizyk :
Mam wrażenie, że w komercyjnej elektrowni mogą być nieco inne priorytety niż w instalacji naukowej. Ot, ktoś żeby przyoszczędzić zatka jakiś (metaforyczny) czujnik metanu. Może nie będzie tragedii – i pewnie tysiąc razy nie będzie. A za tysiąc pierwszym…
Ale nie, na pewno odpowiedzialna korporacja do tego nie dopuści. To się nigdy nie ma prawa zdarzyć, przecież nie utrzymałaby się na rynku gdyby to wyszło.
niedofizyk :
Cry me a river. Turski czy kto tam jeszcze mają takie same wyjściowe szanse dotarcia do wyborców jak ten pajac od “kto panu dyplom”. Pewnie nawet większe, bo raczej jasne jest po której stronie zaangażowanoby środki państwowe. Jeśli tego nie potrafią wykorzystać, to nic na to nie poradzę.
Albo może w ogóle zrobimy upgrade demokracji i będziemy pytać wyborców o zdanie tylko wtedy gdy mamy pewność, że odpowiedzą po naszej myśli (dla dowolnej wartości “my”).
cdp urwany :
Chuja tam takie same, że się w cywilizowany sposób wetnę do dyskusji. Przewaga np. New Age’owej Prawdy nad Prawdą Naukową wynika z tego, że New Age’owa Prawda jest może mniej prawdziwa, za to ładniejsza. W przypadku dyskusji o energetyce atomowej jedna strona ma statystyki (które oczywiście może podać w ładnej formie, vide Leslie i jego “energetyka oparta na bateriach słonecznych pochłania więcej ofiar niż energetyka jądrowa”), a druga strona ma argumenty “OMG HIROSHIMA I CZARNOBYL” plus pierdololo o Polakach, którzy wszystko zepsują albo rozkradną i którym nie można dać, ja wiem, np. samolotu z prezydentem do zabawy, bo zaraz nim pierdolną z fantazją w las.
I będziesz miał tak samo w przypadku referendum o GMO. Ja mam poważne wątpliwości, czy jest sens organizowania referendum przy takim stopniu dezinformacji i gry na emocjach.
cdp urwany :
Bądź konsekwentny, poddaj pod referendum pytanie “czy chcesz, żeby cię zamordowały zakłady chemiczne”.
http://en.wikipedia.org/wiki/Oppau_explosion
http://en.wikipedia.org/wiki/Seveso_disaster
http://en.wikipedia.org/wiki/Bhopal_disaster
Gammon No.82 :
No przecież mordują. A IG Farben to co? Do dziś funkcjonuje, pod zmienioną nazwą.
cdp urwany :
I ty się nie boisz żyć w świecie, w którym działają zakłady chemiczne, huty, elektrownie wodne i komercyjne linie lotnicze? Ty zdajesz sobie sprawę z tego, jakim świństwem jest choćby byle amoniak, którego się w przemyśle zużywa spore ilości, więc niestety to ciągle jeździ w cysternach po drogach publicznych?
bart :
Wyjściowe szanse ma takie same a może nawet lepsze. A że nie potrafi ich równie dobrze wykorzystać? Niech się nauczy.
bart :
Ma też straszenie wyrzucaniem plazmy i klimy.
bart :
To i wyborów pewnie nie powinniśmy więcej urządzać bo może je wygrać PiS grając na emocjach i #154teorie?
Dzisiejsza demokracja po prostu tak wygląda. Zakaz billboardów może coś pomóc, ale raczej nie można kazać Kaczyńskiemu zamknąć japy.
Zresztą – czy ja wiem? Przy referendum unijnym jakoś okazało się, że krzykacze od straszenia pomiarami krzywizny bananów, oddawaniem pedałom katolickich dzieci i końcem Polski Niepodległej nie osiągnęli większych sukcesów. Oczywiście – poparcie dziś dla atomu jest dużo mniejsze niż wtedy dla Unii, ale to że wynik referendum mógłby mi nie odpowiadać to raczej kiepski argument.
cdp urwany :
I właśnie dlatego takie potencjalnie niebezpieczne urządzenia są kontrolowane przez PAA i inne instytucje z ludźmi od wspomnianych instalacji naukowych.
cdp urwany :
Nie, nie ma takich samych. Prostsze, atrakcyjniejsze poglądy nie wymagają takiego wysiłku intelektualnego. Dziwię się, że to nie jest dla ciebie oczywiste.
No, tego to się mniej boję niż OMG ZAPCHA SIĘ CZUJNIK WSZYSTKO PIERDOLNIE ZGINIE PÓŁ NARODU.
eli.wurman :
IG Farben mordowało, IBM liczyło zamordowanych. Tak Było.
wo :
Dlaczego zakładasz, że głosowałbym przeciw? Mnie przede wszystkim ciekawi, co można poddawać pod referendum i dlaczego – i czy przypadkiem nie jest to “referendum jest ok gdy MY MY MY wygramy”.
Gammon ma nieco racji z tym swoim ad absurdum – nie chciałbym, żeby zakazać złej chemii – ale też jest tak, że kontrowersja (społeczna, nie naukowa) wokół atomu jest po prostu większa niż wokół chemii. Po prostu tak jest. I tak się składa, że referendum jest jednym ze sposobów rozstrzygania takich kontrowersji.
No chyba że po upgrade referenda będą w tematach wyłącznie niekontrowersyjnym.
niedofizyk :
Fajnie, ale nie tylko tsunami i ułańska fantazja są możliwymi przyczynami zdarzenia o kosztach porównywalnych do Fukushimy. Prawdopodobieństwo nie jest i nie będzie zerowe, za to koszty katastrofalne.
bart :
A stanowiska proatomowego nie da się przedstawić w prosty i atrakcyjny sposób? Ups, Leslie to chyba zrobił.
bart :
To po pierwsze. A po drugie, dochodzi czynnik postrzegania “obiektywności” dyskutantów. Przychodzi pan ze Świerku – “lobbysta branżowy, grabi do siebie”, przychodzi oszołom – “on to robi dla idei”.
cdp urwany :
I dzięki temu prawda lerzy po środku. Brawo. Choć trochę żenada.
cdp urwany :
No to trzeba przedstawić to prawdopodobieństwo i te koszty. A nie na zasadzie, że jedno ogromne, a drugie niezerowe, bo to po pomnożeniu może dać cokolwiek.
niedofizyk :
To wciąż racjonalizacja prostego “referendum jest be bo możemy przegrać”.
bart :
Decyzja “atom tak czy nie” nie jest tylko decyzją naukową, techniczną. Ma też potencjalne (owszem, o bardzo niskim prawdopodobieństwie) katastrofalne konsekwencje dla budżetu i gospodarki. To nie chodzi o prawdę lerzącą po środku, tak to sobie z Kilofem gadaj. To chodzi o to czy politycy mają prawo narzucać społeczeństwu podjęcie takiego ryzyka, czy powinni jednak grzecznie zapytać o zdanie. Tym bardziej, że w społeczną kontrowersję w sprawie atomu trudno wątpić.
cdp urwany :
Moim zdaniem, tu właśnie widać problem mediów. Sens robienia referendów zależy bezpośrednio od zaufania do mediów – czy możemy liczyć na to, że rzetelnie przedstawią opinii publicznej za i przeciw. W przypadku atomu sytuacja wygląda bardzo źle, bo nierzetelny alarmistyczny tekst jest tańszy w przygotowaniu od rzetelnego – a w portalu tekst rzetelny będzie miał mniej kliknięć. Niewidzialna ręka rynku dokonuje więc optymalnej alokacji zasobów w warunkach idealnej konkurencji i daje nam portale kłamliwe.
cdp urwany :
Bardzo cię proszę, nie przesuwaj chorągiewki, bo to bardzo irytujące. Rozmawialiśmy o atrakcyjności poszczególnych poglądów. Rozumiem więc, że skoro zmieniasz temat, to przyznajesz mi rację, że poglądy jednej strony z samej swej natury mogą być dużo atrakcyjniejsze niż drugiej.
cdp urwany :
To nie jest “ad absurdum”, to jest przypomnienie, że sytuacje “low probability / high risk” mamy wokół siebie na okrągło, niezależnie od elektrowni atomowych.
Sposobem, przy zastosowaniu którego wynik “na nie” jest gwarantowany.
niedofizyk :
Koszty po Fukushimie mniej więcej znamy, przynajmniej co do rzędu wielkości. Nie mam pojęcia jak wyliczyć to prawdopodobieństwo, ale mam raczej pewność, że po pomnożeniu i tak wyjdzie mniej niż oczekiwany roczny koszt awaryjności innych źródeł energii.
Tylko że – wynik mnożenia to jeszcze nie wszystko. Często całkowicie świadomie zgadzam się ponieść większe koszty (niżby wynikało to z takiego iloczynu) żeby uniknąć mało prawdopodobnego ryzyka, które – jeśli dojdzie do zdarzenia – rozpierdoli mi resztę życia.
Więc także i tu nie jest to sprawa na tyle prosta, że wykonujemy mnożenie, stwierdzamy, że jest mniej i do widzenia. Chęć ponoszenia większych (ale przewidywalnie rozłożonych w czasie) kosztów dla uniknięcia gigantycznego kosztu mało prawdopodobnego zdarzenia uważam za całkiem sensowną postawę.
Gammon No.82 :
Nie musimy sięgać po obce wzorce
Urządzenia monitorujące zarejestrowały uszkodzenie instalacji na terenie Zachemu. – Nastąpił wyciek kilkunastu litrów fosgenu – mówi portalowi Pomorska.pl Mariusz Wawerka, rzecznik prasowy szkoły podoficerskiej PSP w Bydgoszczy.
http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110318/BYDGOSZCZ01/236551390
cdp urwany :
Czekaj czekaj, ale przecież tam nikt nie zginął. Tzn. nikt od promieniowania, bo w trzęsieniu zginęło niestety sporo ludzi.
BTW, dostałem instrukcję:
Są wolne miejsca na wycieczce do Strefy w przyszłym tygodniu. Chce ktoś?
cdp urwany :
Lesli podawał dane, body count dla http://en.wikipedia.org/wiki/Banqiao_Dam jest wprost imponujący, zerknij też http://nextbigfuture.com/2011/03/deaths-per-twh-by-energy-source.html
bart :
To jest akurat oczywiste, tylko że bez znaczenia – bo kiedy robić referendum w takim razie? Kiedy wiadomo z góry, że wygrają poglądy jedynie słuszne?
Taka jest akurat demokracja, że często na równych prawach starają się o poparcie oszołomy mające proste recepty na wszystko i ludzie odpowiedzialni, prostych recept nie mający. Kiedy sobie dać spokój z demokracją? Gdy może przegrać atom? Gdy wybory będzie mógł wygrać samodzielnie PiS? Gdy Korwin będzie mógł wygrać większość konstytucyjną? (Dobra, już nie będę.)
Gammon No.82 :
Dość rzadko jednak takie (pomijając wojnę, asteroidy itp. – na to nie można poradzić absolutnie nic) gdzie ten high risk oznacza ruinę gospodarki na wiele dekad.
Gammon No.82 :
No więc od jakiegoś czasu mam wrażenie, że zwolennikami referendum zawsze jest strona pewna wygranej, druga woli żeby decyzji nie podejmowało jakieś przypadkowe społeczeństwo. :-)
wo :
Będzie anegdotyczna historyjka ku pokrzepieniu – jakoś w marcu siedziałem sobie w knajpce dla BKŚ i z braku lepszego zajęcia przysłuchiwałem się rozmowie z sąsiedniego stolika. A tam jeden młody człowiek tłumaczył dwóm innym młodym ludziom zawiłości atomu. Było i o bananach, i o porównaniu Lesliego i jeszcze kilka fajnych tekstów, których już nie pamiętam.
Więc może nie jest tak źle?
No i – nawet czy jeśli jest źle to jest to dobry powód, żeby nie przeprowadzać referendum?
cdp urwany :
Najwyraźniej nie dla ciebie, bo kiedy ja mówię, że z poglądami antyatomowymi łatwiej odwołać się do większości, ty odpowiadasz, że przecież Leslie opowiedział o bateriach słonecznych.
cdp urwany :
Weź pokaż jakieś badania, bo ta twoja apokaliptyczna wizja zaczyna mnie przygnębiać. Najlepiej takich, które uwzględniają również ZYSKI z energetyki jądrowej, a nie tylko OMG ILE ONI NA TĘ FUKUSHIMĘ WYDALI KASIORY.
niedofizyk :
Oczywiście, ja piszę o kosztach finansowych, które Merill-Lynch wycenił na 380mld złotych. Konieczność poniesienia kosztów tego rzędu zrujnowałaby polski budżet i gospodarkę na wiele dekad.
Lurkerka_Borgia :
Dziękuję za link, sam artykuł widziałem a teraz zabieram się do nurkowania w szambie komentarzy.
wo :
Przecież z punktu widzenia osoby PŁACĄCEJ te portale działają idealnie. A że nie jest to czytelnik…
@lukerka_borgia
zmieniłem ustawienia komentarzy
cdp urwany :
W takim wypadku na pewno moglibyśmy liczyć na pomoc międzynarodową. Na jaką dokładnie, i jak to jest gwarantowane, to nie wiem, ale spróbuję się dowiedzieć.
Gammon No.82 :
Ostatnio w księgarni zauważyłem całą półkę z Hołownią. Ktoś to w ogóle czyta? Może on jest jakimś idolem nastoletnich dewotek?
bantus :
Przejedź się czasem metrem. ZGROZA.
A potem mi ludzie wmawiają, że to dobrze, że się czyta książki. Bulszit.
cdp urwany :
Żeby wyskalować proporcje: Zdajesz sobie sprawę, że zamortyzowany reaktor przynosi operatorowi zysk netto w wysokości około jednego miliona euro dziennie?
bart :
Masz rację, że jednej stronie (tej oszołomskiej) jest łatwiej dobrać argumenty – pisząc o pozycji wyjściowej miałem na myśli dostęp do mediów, możliwości agitowania itp. Oczywiście to, o czym piszesz też ma duże znaczenie, ale nie jest tak, że stawia drugą stronę absolutnie bez szans, choć oczywiście jej o atrakcyjny przekaz jest trudniej.
bart :
Masz wątpliwości, że konieczność wydania nadprogramowych 380mld zł oznacza przekroczenie wszystkich progów zadłużenia, degradację polskich obligacji do śmieciowych, konieczność wariackich cięć i prawdopodobne bankructwo budżetu, z wszystkimi radosnymi konsekwencjami dla gospodarki?
cmos :
Super. Niech więc operator w razie czego poniesie też koszt i będziemy kwita. Albo po prostu ubezpieczy ten reaktor czy coś? Tylko jakoś nie wierzę, że nie skończyłoby się to bailoutem na koszt państwa.
cdp urwany :
A gdzie zgubiłeś drugą połówkę pytania? Tę tu:
Bo:
cmos :
cdp urwany :
W co lepszych knajpach jest zapewne nawet całkiem fajnie. Czy postulujesz referendum ograniczone tylko do lokali wyselekcjonowanych przez redakcję “Co Jest Grane”? W takim razie, jestem za.
cdp urwany :
Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że dokładnie tych samych argumentów można użyć wobec dowolnej fabryki nawozów sztucznych? Nawet mi się nie chce szacować, ile ofiar śmiertelnych byłoby w przypadku maksymalnej awarii w Puławach (zwłaszcza gdyby wiatr poszedł w stronę miasta).
bart :
No, to oznacza że ewentualny wydatek (95 mld euro, przyjmijmy kurs 4zł dla ułatwienia) pokryje się zyskami już z 95 tysięcy dni po zamortyzowaniu reaktora. Czyli z jedynych 260 lat.
Za całkowicie uprawniony (a już na pewno nie oszołomski) uważam pogląd, że to za duże ryzyko nawet przy bardzo niskim prawdopodobieństwie.
eli.wurman :
Kiedyś przyglądałem się co kto czyta w zbiorkomie, nasz dziennik, gale i pisemka kobiece, przegląd sportowy, notatki z wykładów i ściągi, fakt oczywiście, w książkach żadnego trendu nie wyłapałem, teraz już nie chce mi się przyglądać.
@referendum
Jestem raczej przeciw, ale nie dlatego, że my postępowcy możemy przegrać, nie mam z tym problemów, na tym polega demokracja. Jednak nie jest to kwestia ani polityczna (w sensie ogólnokrajowym, a nie lokalno-samorządowym) ani specjalnie ważna, to nie pytanie czy chcemy mieć głowice atomowe z rakietami dalekiego zasięgu tylko o duży czajnik z wiatraczkiem i prądnicą, który jednak nie sfajczy nam całej chałupy nawet w najgorszym wypadku.
Referendum na poziomie powiatu (istnieje u nas coś takiego w ogóle?) jak najbardziej tak. Nie bardzo jednak rozumiem dlaczego ktoś z Podhala ma decydować o inwestycji na Pomorzu, ani Słowacy ani Czesi ani Ukraińcy się ich nie pytali, a radioaktywna chmura może dolecieć z bardziej odległych miejsc, także z poligonów. Wątpię też, aby atomówka bardziej wpłynęła na okolicę i lokalną społeczność niż widoczna z wysokości 200km (zdjęcia z google maps lub earth) kopalnia w Bełchatowie razem z potężną elektrownią do kompletu.
Prędzej moglibyśmy organizować referenda w sprawie budowy autostrad czy krajowej sieci superszybkich pociągów obcinając kasę na inne wydatki wyszczególnione w pytaniu.
cdp urwany :
Ja to mam w ogóle teorię, zapewne naiwną i nieświeżą, a na pewno mało konkretną, że w dalszej perspektywie internet doprowadzi do upadku demokracji. Wbrem tym wszystkim fejsbukom obalającym reżimy arabskie.
Bo internet promuje szerzenie nieprawdziwych i histerycznych informacji, raz przez portalozę i upadek pp, dwa przez ułatwienie “drugiego obiegu” zdominowanego przez otchłanie i paraotchłanie. Do tego dokłada się PageRank z dodatnim sprzężeniem zwrotnym, popularne strony wstawia na górę wyników wyszukiwania więc dodaje im popularności. Patrz mój przykład z guglaniem śmiertelności niemowląt po Fukushimie gdzieś wyżej.
Do tego przewiduję generowanie w “ludzie” wiary we własną wiedzę i upadek autorytetu ekspertów. Bo co z tego że profesor X mówi że A (zakładam, że poprzez portalozę w ogóle ta wypowiedź do mnie dotrze), skoro mogę sobie zrobić “risercz” i wyczytać w setkach miejsc w internecie, że B, a na uniwersytecie Youtube to nawet pokażą że B na prostych przykładach szklanki do whisky i lodu.
Podsumowując, będzie coraz więcej złej wiedzy, i coraz więcej przekonania, że jest ona dobra i słuszna, i coraz więcej presji na rządy, by postępowały wg tej złej wiedzy. W demokracjach rządy muszą sie do pewnego stopnia liczyć z presją, więc będą podejmowały decyzje wg złej wiedzy, czyli nieoptymalne. Rządy autorytarne będą mogły podejmować decyzje optymalne, i w konkurencji gospodarczej lub jakiejkolwiek innej państwa autorytarne zjedzą demokratyczne.
cmos :
o, a skąd masz te dane? można linka? brzmi ciekawie do poczytania
milion euro, to teraz tylko trzeba policzyć jakie było p-stwo poniesienia tych 380mldzł. Ilość katastrof tyle kosztujących (załóżmy na szybko dwie – Czernobyl i Fukushima? bo chyba nie Three Mile Island?) czyli koszt 760mld zł, to trzeba podzielić przez ilość roboczodni po umorzeniu, które do tej pory pracowały wszystkie istniejące elektrownie, i wyjdzie nam czy opłaciło się finansowo. A wyniki koniecznie do portalu obok #radioaktywnemajtkidody bo oczywiście zdaję sobie sprawę z uproszczeń, ale jakoś wyrabiać zdanie sobie trzeba.
wo :
Aż tak co lepsza nie była.
wo :
E nie, to tak ku pocieszeniu było – że może nie wszystko stracone.
wo :
Niestety – i będę miał cholernie duży problem uzasadnić odmowę referendum jeśli nawozy sztuczne będą tak kontrowersyjne jak dziś atom.
Bo jakby to nie było przykre, kontrowersja (społeczna!) istnieje a w demokracji kontrowersje społeczne powinniśmy rozwiązywać demokratycznie. I nie potrafię znaleźć tu innego uzasadnienia niż “bo przegramy” – a ono mi nie wystarcza.