Starożytne mądrości profesora
Blog de Bart zalicza co jakiś czas odwiedziny użytkowników forum „Dobra dieta”. Najwyraźniej dobra dieta zakłada czasem dodawanie do spożywanych potraw odrobiny batshitu, bo forum to ma potencjał co najmniej Wegedzieciaka. Gorycz przeze mnie przemawia, bo czytajcie, jak mnie podsumowali:
Autor bloga Bart cieżko pracuje wyśmiewając u siebie (również w innych miejscach w necie) wiele tematów poruszanych i na tym forum, np. metodę Ahkara, Słoneckiego, homeopatię, prof. Majewską, rodziców antyszczepionkowych, w tym także tych z ciężko poszkodowanymi dziećmi: autystycznymi, z padaczką itd.
Zna się świetnie na wszystkim
Nie wiem czy oceniał już dietę niskowęglowodanową, ale nie szukałam.
Opinia o nim na innym forum:On jest uzależniony od popularności, zrobi wszystko aby być na topie. Kiedyś był piewcą teorii spiskowych wszelkiej masci, teraz jest ich najgorętszym krytykiem
Nie zdziwię się jeśli za chwilę zarzuci obecne tematy i ujawni się jako ciemiężony gej by po pewnym czasie zrobić zwrot i wypinac pierś jako wszechpolak.
On jest elokwentny ale jego postawa zalezy od ilości wejść. „Oglądalność” spada to zmiana frontu, blog(i) musi być na topie, nie ważne jak.
De bart to taki wyedukowany pseudo idiota. Udaje inteligenta i wierzy w medycynę.
Nie ukrywam, przykro mi się zrobiło, szczególnie gdy przeczytałem, że jestem pseudo idiotą. Zwłaszcza że te zarzuty to wszystko prawda, może oprócz wyedukowania. Przerwałem studia po roku, na maturze miałem niby dobre stopnie, ale nie oddali mi świadectwa w dziekanacie, bo nie rozliczyłem się z biblioteką, więc nie mam nawet jak tych dobrych stopni udokumentować. Cała moja wiedza opiera się na tym, co wyguglam. Kompulsywnym sprawdzaniem statystyk bloga wypełniam czarną, zimną pustkę swej samotnej, bezcelowej egzystencji, a w wyniku nierozwiązanych kwestii z figurą ojca mam nabożny stosunek do wszelkiej maści naukowców, lekarzy i osób z tytułami naukowymi. Stąd kiedy przeczytałem na forum portalu Racjonalistyczny Psychopata (nieustające ukłony, pani Marysiu), że chorzy na raka powinni w celu uzyskania pomocy skontaktować się z prof. Michałem Tombakiem, natychmiast zagrały mi gruczoły i ruszyłem do poszukiwania informacji, kim jest ów profesor i jakimi metodami uszczęśliwia ludzkość — bo jako bezmyślny ateistyczny racjonalista potrzebuję wskazówek profesorów, żeby wiedzieć, co mam myśleć.
Żeby nie nudzić czytelnika, profesor Tombak już na wstępie swojej książki „Czy można żyć 150 lat?” wylicza pięć przyczyn, z powodu których nie żyjemy 150 lat. Oto one: zaniedbany kręgosłup, nieprawidłowe oddychanie, nieprawidłowe odżywianie, brak wewnętrznej higieny ciała i brak umiejętności szczęśliwego życia.
Po kolei. Zaniedbany kręgosłup to minimalne przemieszczenia kręgów, które, uciskając nerwy i naczynia krwionośne powiązane z poszczególnymi organami, powodują wiele chorób, m.in.: alergię, bolesną miesiączkę, hemoroidy, lumbago, głuchotę. Siadają nerki, wątroba, oczy, pęcherz moczowy. Nogi robią się zimne, kolana bolą, łapią skurcze. Recepta? Spać na twardym, siedzieć prosto, ćwiczyć.
Nieprawidłowe oddychanie polega na porzuceniu oddychania przeponowego, brzuchem, na rzecz oddychania „górną, najmniejszą częścią płuc”. Prof. Tombak szacuje, że oddychanie przeponowe wydłuża życie o 30-40 lat.
Nieprawidłowe odżywianie to zjadanie produktów rafinowanych, nabiału, zbyt dużych ilości mięsa, produktów mącznych, drożdży (są bardzo niebezpieczne!). Wielkie zło to posmarowane masłem kanapki z wędliną (łączą węglowodany, tłuszcze i białka, organizm nie potrafi tego porządnie strawić, w efekcie niestrawione resztki lądują w jelicie, gdzie chleb gnije, a wędlina tworzy osad i kamienie kałowe — o kamieniach za chwilę). Prof. Tombak radzi, żeby jeść z umiarem oraz dostarczać sobie energię życia „pokarmem, który rośnie pod promieniami słońca”.
Brak wewnętrznej higieny ciała to przede wszystkim zanieczyszczenie jelita grubego ciężkimi kamieniami kałowymi (prof. Tombak ocenia, że przeciętny człowiek nosi ich w sobie od 8 do 15 kilogramów!) powstałymi ze źle przetrawionego pokarmu. Napęczniałe od kamieni jelito napiera na inne organy, do tego niewłaściwie pracuje („nie wiadomo, czy z niego do krwi przenika więcej brudów czy pożytecznych substancji”). Jelito można oczyścić dwukierunkowo: od dołu codzienną gruntowną lewatywą z wody z małą domieszką świeżo wyciśniętego soku z cytryny (uwaga na pestki!), od góry megadawkami kefiru i soku jabłkowego, ewentualnie owocami.
Od braku umiejętności szczęśliwego życia cierpi nie tylko dusza, ale i ciało. Upartym sztywnieją karki, krytykantów bolą stawy i mięśnie, osoby gniewne i nienawistne doświadczają infekcji, a rozpamiętujący krzywdy dostają raka.
I to już. Zadbajmy o kręgosłup, oddychajmy brzuchem, nie jedzmy kanapek z szynką, co jakiś czas zapijmy lewatywę dwoma litrami kefiru i myślmy pozytywnie, a dożyjemy 150 lat.
Tu w zasadzie mógłbym zakończyć notkę, konkludując, że przepis na zdrowie profesora Tombaka to niezbyt oryginalna mieszanina chiropraktyki, New Age, zafiksowanej analnie medycyny alternatywnej i kilku sprawdzonych, dobrych porad (jedz mniej i lepiej, ćwicz, siedź prosto, miej pozytywne nastawienie do świata). Ale jest bonus. Otóż obcowanie z dziełami Tombaka dostarcza wielkiej przyjemności badaczowi Otchłani, bowiem z jego książek wręcz wylewa się radosny, nieskrępowany bullshit — niemal na każdej stronie można znaleźć jakiś wyssany z palca „fakt naukowy”, jakąś nieprawdopodobną statystykę, jakieś dziwaczne „starożytne przysłowie”, jakąś kosmicznie idiotyczną hipotezę medyczną. Inni piszący krytycznie o Tombaku też się w pewnym momencie poddawali, porzucali próbę dyskusji z tezami pana profesora i z lubością cytowali pełnymi garściami mądrości rosyjskiego uzdrowiciela.
No bo jak tu się powstrzymać, gdy się czyta, że ostatnie badania naukowe udowodniły, że „organizm człowieka jest jednym wielkim, energetycznym systemem, którego wszystkie komórki i organy są między sobą ściśle powiązane energią płynącą po 12 meridianach energetycznych”? Albo gdy trafia się na opowieść o Hindusie, który dożył 130 lat dzięki oddychaniu raz na minutę? Albo że w klasztorze Szaolin skazanych na śmierć zabijano, karmiąc ich wyłącznie mięsem? Jak nie cytować za profesorem Tombakiem różnych mądrości Wschodu, np. przysłowia „Jeśli małżonkowie dzień rozpoczęli od kłótni — niech pomyślą o tym, co jedli poprzedniego dnia”, ponoć bardzo popularnego w Japonii? Albo tej „starej wschodniej mądrości”, że dziewięć ciężarnych kobiet zebranych razem nie urodzi dziecka w ciągu miesiąca? Prof. Tombak sypie takimi przysłowiami jak z rękawa! Jak nie przekleić tego genialnego fragmentu książki, w którym Michał Tombak odkrywa, że skoro w ciągu życia spożywamy ok. 50 milionów kilokalorii, to zamiast przeżyć 55 lat na dziennej diecie 2500 kcal, możemy przeżyć 137 lat na diecie 1000 kcal? Jak nie zachwycać się statystykami, wedle których 70% ludzi na świecie ma problemy z nadwagą, a 60% cierpi na chroniczne zaparcia? Że lewatywy zapobiegają rakowi piersi? Że w nieczyszczonym lewatywami i dietami organizmie stawy i kości pokrywają się warstwą soli tak grubą, że przy ruszaniu głową słychać chrupanie? Że przegroda nosowa jest odpowiedzialna za „fizjologiczną równowagę w pracy wszystkich organów naszego ciała”?
Prof. Tombak twierdzi, że głowa i górna część ciała posiadają ładunek dodatni, a dolna część ciała i nogi — ujemny. Od góry ładujemy się energią kosmiczną, od dołu ziemską. To dlatego człowiek chodzi wyprostowany. Tombak zaleca chodzenie na bosaka — „najlepsze obuwie to brak obuwia”, mawiał według niego Hipokrates. Obuwie odcina nas od ładunków elektrycznych Ziemi i jest przyczyną wielu groźnych chorób, w tym wieńcówki, nerwicy i bólu głowy.
Sporą część swojej książki prof. Tombak poświęca piciu. Znajdziemy tam rozdział „Jak pić wodę”, przypominający tytułem pytanie do eksperta w XX-wiecznej radiowej audycji satyrycznej „Nie tylko dla orłów”: „Panie profesorze, jak jeść ser?” (w części poświęconej pożywieniu znalazłem rozdział „Jak spożywać desery”). Dowiemy się, że gotując wodę, zabijamy w niej „bioenergoinformację z wnętrza Ziemi”, a sok z marchwi ma strukturę i skład podobny do ludzkiej krwi („tylko zamiast atomu żelaza występuje atom magnezu”). W rozdziale o soku z czosnku zaraz obok znakomitego przepisu na nalewkę czosnkową (znalezionego przez „wyprawę UNESCO” w tybetańskim klasztorze, datowanego na IV-V wiek pne., w skrócie: 35 deko czosnku, 200 ml spirytusu) można przeczytać, że „przy silnym bólu zębów na nadgarstek lewej ręki należy położyć rozdrobniony na miazgę ząbek czosnku, zabandażować i ból ustanie”.
W rozdziale o pożywieniu profesor, bazując na doświadczeniach „starożytnych dietetyków”, wyszczególnia trzy typy ludzi: X (drobna kość, z natury bojaźliwy, mizerny, ciągle marznie), Y (łysina; dłoń średniej wielkości, w dotyku ciepła, przyjemna) i Z (chód wolny, ociężały; nie lubi deszczowej pogody). Każdemu typowi profesor przypisuje najlepsze dla niego pokarmy, ale jeśli nie chcecie zapamiętywać długiej listy albo jesteście typem X (BU! Zimno?) i nie lubicie akurat zupy z pokrzywy, istnieje prosta starożytna (a jakże!) metoda:
Na bawełnianej nici długości 80 cm zawieszamy obrączkę — koniecznie złotą. Obie końcówki nici wziąć kciukiem i palcem wskazującym. Podnieść produkt, który chcemy zjeść, poczekać kilka sekund, do momentu kiedy obrączka się zatrzyma. W myśli zadajemy sobie pytanie, czy odpowiada nam ten produkt czy nie? Jeżeli obrączka będzie zataczać koła w kierunku według wskazówek zegara albo odwrotnie, to pożywienie odpowiada naszemu organizmowi. Jeżeli zacznie wahać się w prawo, lewo lub lewo i prawo, to lepiej go nie jeść.
W rozdziale „Poznaj siebie” Tombak opisuje swoją błyskotliwą diagnozę stanu zdrowia nieznajomej młodej kobiety w kawiarni: „Pani obuwie jest zdarte z przodu i w środku, a to oznacza, że ma pani chorą wątrobę”. Nieznajoma dostaje od niego jeszcze przepis na masaż likwidujący ból głowy („każda tabletka to trucizna!”). Stronę dalej, w rozdziale „Myśl, która leczy”, możemy dowiedzieć się, że…
Komórki naszego ciała posiadają zdolność prymitywnego myślenia, które przypomina nierozwinięte myślenie małego dziecka. To zawsze należy brać pod uwagę, gdy zwracamy się do chorego organu. Człowiek powinien wyobrazić sobie chory organ, skoncentrować swoją uwagę na przekazaniu w myślach choremu organizmowi rozkazu, spróbować się z nim „skontaktować”. Żądania skierowane do chorego organu powinny być wyrażone zdecydowanie i jasno, w formie przemawiania do kapryśnego, ale ukochanego dziecka, które nie wypełnia swoich obowiązków.
Z kolei w rozdziale poświęconym wyglądowi prof. Tombak kategorycznie stwierdza, że ludzie o oczach piwnych nie wiedzą, czego chcą, małe uszy to oznaka ograniczoności, a nos skrzywiony w prawo świadczy o umiłowaniu pracy fizycznej.
I już dalej nie mogę, a dojechałem ledwie do połowy jednej książki. Czuję, że profesor Tombak nie jest jednak autorytetem, którego mi trzeba. W dodatku przeczytałem w Wikipedii, że z tą jego profesurą to jakaś niejasna sprawa. I już zupełnie straciłem do niego serce. A od krytykowania rozbolały mnie stawy i mięśnie.
btd :
Ze starego odkurzacza, miotły i szufelki do węgla.
asmoeth :
tak :) “Dzieje miast polskich” uwielbiałam ten wykład
f_a_t_e :
katolicy są w Polsce w stanie permanentnego oblężenia…
Aya :
Ale w takiej sytuacji to oni się bronią i trochę trudno zalać ich kaszą (oni na górze, my oblegamy). To juz poczekam, aż mi Gammon No.82 i btd miotacz zmontują.
Oni są w Otchłani, to jest dół.
@ Lurkerka_Borgia:
Oblężona Otchłań, hm. To jest jakieś rozwiązanie problemu…
@ f_a_t_e:
Żeby wypełnić Otchłań gorącą kaszą, to tej kaszy trzeba dużo, a tymczasem Afryka jest głodna!
vauban :
Zabrać od nich gorący piasek i zasypać Otchłań?
Aya :
To zazdroszczę. Ja się nie załapałem, nie pamiętam już, z jakiego powodu.
f_a_t_e :
Otchłań jest bezdenna. Nie da się zaorać, nie da się zasypać, trzeba nakryć betonowym sarkofagiem i rozstawić straże.
asmoeth :
Wyobrażasz sobie ilość betonu i zbrojeń?!? A szalunki do tego?!? Łatwiej zasypać.
f_a_t_e :
A może puścić im przemianę fazową próżni? http://en.wikipedia.org/wiki/False_vacuum
fronesis:
No chyba nie bardzo. Pozwolę sobie na autocytat:
Nie widzę tu nic zabawnego, cyrkowego, ani czegokolwiek mogącego sugerować brak szacunku dla sytuacji.
fronesis:
Migg zapodał artykuł z wyborczej. Problem jest znany – jak powiedzieć, że to najprawdopodobniej jest to samo co u nas + mambo-dżambo, ale za ciężką kasę.
Uwaga, a teraz śpiewamy do wtóru
http://www.youtube.com/watch?v=xU7RjGkOW4s&feature=fvwrel
ale z tymi słowami:
Sugeruję sopranem.
@ Gammon No.82:
Przygotowujesz oprawę artystyczną jakiegoś pogrzebu?
f_a_t_e :
Nie, no co ty? Hejterzę pieśń Chopina. A może właśnie nadaję jej nowy blask?
Tymczasem w Peru pozazdrościli nam Chytruska:
37 metrów! Kto da więcej!?
Edit:
Powstała Polska Tea Party!
@ artiil:
Oficjalna strona na googlu? Wyglądają, jakby faktycznie próbowali startować jako “oddolny ruch”. Ciekawe kto im to robi?
O założycielu:
Są mniejsi niż ttdkn:
źr.: http://blogmedia24.pl/node/41228
załóżmy więc absynt party. Albo nie, cafe latte bez kofeiny na odtłuszczonym party. Żądajmy uznania praw mniejszości seksualnych i otwartego konta w Coffee Heaven.
Ponadto dwa miesiące temu mieliśmy wydawać gazetę, której nienarodzoną głowę bezlitośnie ukręcili Bart i WO. Pokażmy im, że się mylili i oblejmy gorącym espresso.
Powinni się zgłosić na Wykop, mieliby jeszcze z 5.
eli.wurman :
Pewnie znany ale dla przypomnienia:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=pLydHWUKrbc
artiil :
A jak jest z przetwarzaniem danych osobowych przez partie? Nie powinni mieć jakiejś zgody do wyklikania w tym formularzu?
Przecież ci którzy się tam będą zapisywać mają poglądy przeciwne od Tea Party o 180 stopni. Gdyby ktoś im wytłumaczył o co walczy TP w USA, zaczęliby ich wyzywać od komuchów wyprzedających majątek narodowy :)
LOL, Debilya odkrywa Likwidatora :)))
http://rebelya.pl/discussion/28584/lubicie-ekoterrorystow-nie-to-teraz-moze-polubicie/#Item_0
Ale będzie ROTFL jak odkryją te mniej prawomyślne plansze :)
http://eatmyshit.blox.pl/resource/okladka200.jpg
http://www.parapolityka.pl/zdjecia/kaczory_choinka5-e1284625276257.jpg
Konsternacja, a potem temat zniknie.
Przyznac się – który to?
http://astral-projection.nowyekran.pl/post/17622,blogerowi-grozono-smiercia
“Alert numer dwa dotyczy zniknięcia pewnego bloga i umieszczeniu na nim paszkwila, prawdopodobnie przez środowisko związane z blog de bart (linka nie będę posawał, coby szkodliwej reklamy nie robić). Jeśli boisz się rozsyłać ten materiał – użyj serwera proxy…”
Ale już szykuje sie na was zemsta:
“jak przyjdą (w końcu wypadki chodzą po ludziach) po moją głowę to niestety będą musieli przynieść swoje ze sobą. Takie są zasady żywym nie wezmą a swoich też paru zostawią. ,)”
i
“Jeśli będzie trzeba – jak kiedyś
wyjść na ulice i bić się za sprawiedliwość, to ja chcę… zostawilabym nawet swoje małe dzieci, może choć do tego moje zasrane życie mogłoby się przydać. Gruba kreska skurwiła mi życie, dziś mam 36 lat i jestem nic nieznaczącym nigdzie gnojem.”
Czy grupa na fejsie “Czytam prawicową publicystykę dla beki”, to jakaś tajna agentura ttdkn-u?
digan :
Sądząc po prędkości reagowania i poruszanych tematach, tak.
digan :
A gdyby tak odchudzić RAZa?
Gammon No.82 :
Ale on już jest chudy. Cukrzyca o ile dobrze kojarzę.
eli.wurman :
Jezujezu, nie wiedziałem. Chorób nikomu nie życzę.
Dobre dobre, a i gif epicki: http://asset.soup.io/asset/1971/2924_41fe.gif
armatus :
Ojej, zmiażdżyło mi cycki. Jakby miał ugryźć, JAK ZWIERZĘ.
To Jacek robił, nie?
Starosta Melsztyński :
Przyznam nieskromnie, ja żem to uczynił. Jest to mój pierwszy obelżywy paszkwil, więc niech Jaszczurowie wybaczą mi jego niedoskonałość. Jeżeli Synod Jaszczurów przeleje umówione środki na znane Mu konto bankowe, obiecuję poprawę w przyszłości.
NB. zostawili aktywny link do poradni zdrowia psychicznego. Jednak się przydaje?
Starosta Melsztyński:
Heh. Dobrze, że nie podali linka. W końcu nikt nie używa jaszczurzo-masońskiego Google i nie będzie mógł znaleźć BdB.
@ Yaca:
O, dopiero teraz zauważyłem, że proponują korzystanie z kontrolowanych przez nas serwerów proxy :D
@ zyrix:
A może tak jak z Nowym Ekranem – przekształcić Blog de Bart w spółkę giełdową i tworzyć partię bez nazwy?
zyrix :
Oklaski :)
Lurkowałeś i zobaczyłeś, że nie opłacili domeny?
bart :
A o jakiej stronie mowa?
bart :
Plus słownictwo i #tagi.
Barts :
A nie czasem o http://nwomedia.pl/?
Barts :
http://jacquesgrandguignol.pl/
bart :
Niiice. Brawo!
bart :
Cóż… mógłbym odpowiedzieć po prostu, że tak. Ale jako że tu sami swoi, to przedstawię całą historię. Otóż mając dostęp do praktycznie nieograniczonych środków Funduszu Dezinformacji BP planowałem wykupienie farmy serwerów aby dowolnie podmieniać treści na niewygodnych dla nas stronach. W tzw. międzyczasie okazało się, że leszcz prowadzący stronę rzeczywiście nie opłacił domeny, więc voila… Zaoszczędzone środki wykorzystamy w najbliższej kampanii wyszydzania tropicieli chemtrailsów albo Astromarii i jej gości.
Z dobrze poinformowanych źródeł wiem również, że smutny troll dotychczas prowadzący przejętą stronę, będąc dobrze po trzydziestce nie zhańbił się jeszcze w życiu pracą zarobkową i żyje na garnuszku rodziców. Stąd zapewne czas na pisanie takiej powodzi przykrych rzeczy. Niestety rodzice poskąpili kieszonkowego i nie przedłużył ważności domeny, dzięki czemu Jaszczury mogły zatriumfować po obniżonych kosztach…
@ zyrix:
To jest bardzo piękne.
Terroryzm ekonomiczny powraca:
http://blogpress.pl/node/8882
Przeca żaden przedstawiciel środowisk pokrewnych i tak tego nie czyta, nie ogląda i nie słucha. Ależ sprytny protest, to ja od jutra bojkotuję chodzenie do kościoła, post w piątek, ramadan, niejedzenie bekonu i jeszcze kilka innych atrakcji.
Nieco poza tematem (ale tylko nieco): Trzydzieści siedem najgłupszych artykułów „Faktu” i „Super Ekspressu”.
Ridż okazał się agentem Jaszczurów:
http://kefir2010.wordpress.com/2011/06/16/polskie-seriale-strategia-odmozdzania-polakow-gojow/
Przy okazji piękna litrówka:
“Przedstawiany jest idealny świat – wonderfoul world.”
armatus :
“Czy muszą być emitowane durne polskie seriale zamiast np transmisji Ligi Mistrzów czy innych wydarzeń sportowych?”
Nie ma to jak prawdziwie intelektualna alternatywa.
Yaca :
A weź się odstosunkuj od Ligi Mistrzów.
armatus :
Może by tak zaproponować Kefirowi by oglądał Doktora?
artiil :
Przyganiał kocioł garnkowi – portaliści śmieją się z tytułów w tabloidach, że głupie. Po czym wracają do pisania o majtkach Dody.
wo :
Kiedys w Time czytalam ladna analize chyba Joe Kleina na temat relacji miedzy obecnym pisaniem o celebrytach a niegdysiejszym pisaniem o ufo, kobiecie, ktora urodzila kota i o podobnych zjawiskach (tradycja wciaz kultywowana po czesci przez Fakt). I Klein (chyba) mowil, ze z dwojga zlego woli, zeby ludzi bawily majtki Dody (dosc realne) raczej niz, zeby byli karmieni historyjkami w stylu dawnego News of the World (ktory zmienil profil z tajemniczego na celebrycki). I jak na razie wydaje mi sie, ze Klein ma racje w tym woleniu.
armatus :
A co będzie, gdy ten sam produkt jest reklamowany i w GW i w Rzepie…?
ziel :
Prawda; ale z drugiej strony: będziemy mieli zastępowanie zinstytucjonalizowanego mambo-dżambo różnym alternatywnym, rozczłonkowanym mambo-dżambo.
armatus :
Haha, czy bojkot stanie się synonimem “akcja, która nie wychodzi poza plany”?
ROTFL:
http://rebelya.pl/discussion/28805/wycieklo/#Item_0
eli.wurman :
Ona jest ogłaszana cyklicznie, co kilka lat…
http://aspiryna.salon24.pl/68048,bojkot-obcych-mediow-w-polsce-akcja
Hejka, Jaszczury, co Wy na to: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80355,9806290,To_przez_antybiotyki_rozwijaja_sie_grozne_superbakterie.html
Dla odmiany ta akcja się chyba wszystkim obecnym spodoba, gdyż jest piękna i dobra:
http://priorytety.siskom.waw.pl/
@ ziel:
Ale serio? Bo czy nie jest tak, że odbiorca “kobiety z brodą” jednak wie, że to są jajca, takie żarty, a z kolei odbiorca majtek dody, o ile potraktowany masowo, to w sumie zaczyna zauważać, że ho, ho, skoro o tym piszą, to coś jest na rzeczy, warto się tym zainteresować?
@mic
Mowisz, ze ludzie, czytajacy w gazetach o ufo, o reinkarnacji zony bohatera, ktora wraca na ziemie jako ges i o duchach w stajni, wiedza, ze jest to fikcja? (mam na mysli na przyklad to: http://books.google.com/books?id=R-0DAAAAMBAJ&lpg=PA13&dq=%22news%20of%20the%20world%22&pg=PA1#v=onepage&q&f=false ) Jakos dobrze by bylo miec na to dowody, bo w koncu skads sie takie historie pojawiaja, i ktos w nie potem wierzy.
Badania wskazuja na przyklad, ze czytanie historii o UFO potrafi podniesc twoj poziom wiary w to UFO wlasnie (w przeciwienstwie do dyskursu eksperta, ktorego rola jest podobno neutralna):
http://www.informaworld.com/smpp/content~db=all~content=a911574307
K-pax :
A to jakaś nowość? Czytałem o tym chyba ze 30 lat temu.
Dla nieblipujących :-D
Eins
Zwei
Znajomy spisał przed laty.
Prawicowa interpunkcja!
Przecinek leży pośrodku
armatus :
Wiem, ale jaki content.
Wiec bede sobie siedziec jutro, 19 czerwca, o 14h, w NWS (jak znajde). Just saying.
ziel :
Google Maps to the rescue.
Tym czasem Marek Zeitgeistberg skasował naszą agenturę na fejsie :(
http://www.facebook.com/pages/Czytam-prawicow%C4%85-publicystyk%C4%99-dla-beki/179554838728051?ref=ts
digan :
Jezu, ale czemu?! :(
No pewnie dlatego, że dostał 10 000 powiadomień, że grupa obraża uczucia polityczne, albo nawet religijne. Wobec czego grupa jest kontrowersyjna, wobec czego zua.
pinkunicorn :
Och, wystarczył jeden żart z Jezuska czy papieża i bam! – nie ma dla nas miejsca w ciasnej przestrzeni portalu społecznościowego, w którym wszyscy są szczęśliwi.
Zakładamy mediasocjalne24.pl! Pierwszy niezależny social network.
Pora na niezależną platformę blogerską !!! Dość już mamy znoszenia prawicowego establiszmentu medialnego ! W. Sz. P. Walter i W Sz. P. Soloż nie raz i nie dwa całowali biskupie pierścienie .My , ludzie prawdziwej lewicy , mówimy dość !!!
digan :
http://www.youtube.com/watch?v=JUVtKdKlSeU
ziel :
Obawiam się, że nie mamy luksusu takiego “wolenia”. Jedno natychmiast pociąga za sobą drugie. Już choćby w tym przeglądzie największych tabloidowych idiotyzmów masz szereg ciekawostek z dziedziny paranauk i medycyny alternatywnej, przede wszystkim “drukujemy leczniczy kwadrat”. Z kolei portal, który się z tego śmieje na zasadzie “hy hy hy, jakie głupie teksty w tych tabloidach” notorycznie rzuca na swoją jedynkę podobnej wartości ciekawostki wzięte z innych mediów, uzasadniając to zwykle “bo my tylko mówimy, że inni tak powiedzieli” – i to często są na przykład brednie z zakresu denializmu ekologicznego.
To się wszystko zaczyna tam, gdzie ktoś decyduje się rzucić oczywistą bzdurę (“wyciek maili dowodzi, że globalne ocieplenie to oszustwo”, “fuszerka na S8! nowa droga już się sypie!”, “latająca krowa Olga”), bo świadomie rezygnuje z dbania o jakość.
bart :
Tak się kończy walka z mową nienawiści, wykluczaniem i pogardą w internecie. Tylko ludzie o tak ograniczonym rozumieniu świata jak Michio łudzą się, że to w ich nigdy nie uderzy.
wo :
Denializm ekologiczny znajdziesz bez problemu w papierowej prasie – Rzeczpospolitej czy Polityce. W tygodniku Wysokie Obcasy był kiedyś tekst o antyszczepionkowcach z radosnym “prawda leży po środku”.
pinkunicorn :
Czasami Agora robi jakieś konferencje o “Web 2.0” i tym podobnych – przechodzę obok, bo mam po drodze z parkingu, a więc przypadkiem usłyszę kawałek retransmisji dla tych, którzy wyszli na kawkę. Usłyszałem kawałek prezentacji o mediach społecznościowych, że kontrowersje są korzystne na krótką metę, bo napędzają chwilowo klikalność, ale są niekorzystne na dalszą metę, bo przyśpieszają odpływ i spowalniają przypływ użytkowników. Dlatego serwisy społecznościowe powinny promować wszystko co mdłe, nijakie i przeciętne – ot, teksty typu “co jadłem dzisiaj na śniadanie”, a wyrzucać kolesi, którzy o coś się chcą kłócić, nieważne o co.
Prawdopodobnie to jest główne założenie Facebooka – wszyscy tam są mile widziani dopóki mówią o niczym.
mrw :
No właśnie z problemem, bo w prasie papierowej to są przeważnie dwa-trzy skandaliczne artykuły, które ciągle ktoś słusznie wypomina po wielu latach. Żeby wygrzebać, trzeba pójść do archiwum – a więc jednak szukanie wiąże się z problemem szperania po starych numerach. Portaloza takie coś natomiast ma codziennie na pierwszej stronie – tutaj naprawdę znajdujesz “bez problemu”, bo masz to wypromowane na jedynce.
Poza tym #upadekprasypapierowej objawia się strategią “digital first” – coraz częściej papierowa gazeta robi się dodatkiem do czegoś, co powstaje z myślą o klikaczach. Najdziwniejsze materiały w dziale gospodarczym “Gazety Wyborczej” nieprzypadkowo ukazują się pod szyldem wyborcza.biz (“astrolog przepowiada kursy giełdowe!”).
@ wo:
Astrolog, analityk giełdowy? Same thing.
http://wyborcza.biz/biznes/1,101716,9771871,Astrolog_finansowy__na_gieldzie_wszyscy_jestesmy_wrozami.html
Nie wiem czy nadal wirtualna promuje to: http://niewiarygodne.pl/
@No właśnie z problemem, bo w prasie papierowej to są przeważnie dwa-trzy skandaliczne artykuły, które ciągle ktoś słusznie wypomina po wielu latach.
Ale mam wrażenie, że to czyni wielkie spustoszenie, bo jak taki Ziutek z BKŚ-u przeczyta, to zapamięta, że “a w gazecie pisali, że to ocieplenie to ściema” i zapamięta. Czytam prasę od 26 lat i ciągle przypominam sobie różne kłamstwa, których nie było jak sprawdzić.
W internetach to można chociaż wrzucić link do debunku w komciach (hahahahaha).
mrw :
Naprawdę twierdzisz, że *codzienne* zamieszczanie czegoś tej klasy na głównej stronie serwisu udającego informacyjny, czyni mniejsze spustoszenie od kilku artykułów, o których Ziutek z BKŚ od dawna nie pamięta, tylko bardzo się nimi podnieca kilku blogerów?
bantus :
Portal gazeta.pl, już to ma dzisiaj na głownej stronie w rubryce “Wiadomości”, między “Jedno chciało ratować drugie, spadli z II p. 51-latek nie żyje” a “Bezdomny w szoku. Odnalazł go detektyw: Posiadasz fortunę”.
wo :
O, to całkiem jak na BDB! Stąd też się raz dwa wypieprza artykułujących mniej wygodne treści.
K-pax :
No właśnie, wystarczy tu przytoczyć wiarygodne argumenty antyszczepionkowe, a cały komentarz od razu wylatuje. Dlatego tak trudno je zobaczyć.
K-pax :
Skoro lubisz długotrwały kontakt ze słabymi lecz namolnymi trollami, to może, hm, na własnym blogasku?
wo :
Chciawszy poszukawszy tej ważkiej informacji, zajrzałem na gazeta.pl i zabolało. Analityk astrolog jest główną wiadomością na głównej stronie. Czekam na 35-47% wzrost śmiertelności niemowląt w USA po Fukushimie.
Kiedyś, chyba u wo, propagowałem pomysł publicznego, “misyjnego”, drogiego (wydającego kasę na ludzi co wiedzą), finansowanego z podatków/abonamentu RTV (gwiżdżemy na klikalność) portalu informacyjnego a la BBC (które nie jest bez grzechu, ale grzechów ma mniej, a nawet poprawia je po zwróceniu uwagi).
No ale zwrócono mi uwagę, i pewnie zwracacze mieli rację, że popatrz na TVP. Cały czas mam mrzonkę jednak, że gdyby zrobiono to nie w strukturach i na zasadach TVP, tylko jako coś zupełnie nowego na nowych zasadach, by się może uchowało na lepszym poziomie niż portaloza.
@ Gammon No.82:
Gammon, jesteś po prostu denialny! I to przez duże D. I szczególnie mile widziany, bo mówisz szczególnie dużo, a szczególnie o niczym.
K-pax :
Masz problemy – nie czytaj.
miskidomleka (June 19th, 2011 at 16:45): a może rozwiązaniem (tak, na długą metę) jest wprowadzenie w szkołach nauki czytania? I zmiana przyjdzie od kupujących, nie od sprzedających?
miskidomleka :
Wybacz, ale Twoje myślenie jest strasznie anty-rynkowe. Jak myślisz, dlaczego gazeta.pl wygląda tak jak wygląda i interia.pl wygląda tak jak wygląda? Bo na taki mix newsów jest popyt. Ludzie chcą czytać o tym, że przyszłość biznesu można przeczytać z gwiazd, że rozbił się jakiś samolot na pokazie, etc.
Jak już weźmiesz te pieniądze podatników i stworzysz ten portal informacyjny z prawdziwego zdarzenia to Ci pies z kulawą nogą na niego nie wejdzie. Przesadzam oczywiście, ktoś tam wejdzie, ale niewielu ludzi w każdym razie.
A już na pewno nie wejdą na niego, Ci, których chcesz odciągnąć od czytania Faktu i Metro.
Trochę mi ta propozycja przypomina stękania wielkich polskich reżyserów by im Państwo, czyli podatnik płacił, za kręcenie ambitnych filmów.
Akurat w tym przypadku, to jest sprowadzenia treści medialnej do najniższego wspólnego mianownika, rynek świetnie rozwiązuje ten problem w postaci takich blogów jak Twój, Barta czy mój.
T. :
od tego są media publiczne, żeby – w teorii – w dupie mieć klikalność/oglądalność i produkować kontent wysokiej jakości.
T. :
A mi przypomina BBC. I co?
T. :
E. Twojego bloga nigdy nie widziałem, WO wrzuca na swój blog teksty, ktorych nigdzie nie mógł opchnąć, a Bart pisze raz na kwartał. To nie jest równoważnik.
@ digan:
od tego są media publiczne, żeby – w teorii – w dupie mieć klikalność/oglądalność i produkować kontent wysokiej jakości
Jasne, za pieniądza podatników można robić cokolwiek i nie przejmować się czy to jest komuś potrzebne czy nie. Z łaski swojej, zbierz znajomych, zróbcie fundacje i prowadźcie sobie portal, który nie przejmuje się klikalnością. Ja nie uważam, by do podstawowej funkcji rządu należało zapewnienie odpowiedniego poziomu rozrywki obywatelom.
E. Twojego bloga nigdy nie widziałem, WO wrzuca na swój blog teksty, ktorych nigdzie nie mógł opchnąć, a Bart pisze raz na kwartał. To nie jest równoważnik.
Ja nie mam problemu ze znalezieniem wartościowych treści w sieci. Jeśli Ty masz problemy to masz problem :)
miskidomleka :
Nie jestem przeciwnikiem samej idei, ale nie umiem sobie wyobrazić praktycznej próby realizacji.
T. :
Moje też jest anty-rynkowe. Rynek sam z siebie jest głupi. Nie można dawać kierowcom wolnego wyboru, trzeba ich zmuszać do kupowania samochodów z katalizatorem, tłumikiem, pasami bezpieczeństwa i sprawnym oświetleniem (a ja bym tę listę jeszcze wydłużył). Trzeba ich zmuszać do kupowania jedzenia spełniającego normy san-epid i tępić wszelkie sposoby na ominięcie tej kontroli. Trzeba ich zmuszać do kupowania leków, które przeszły procedury rejestracji – i tak dalej.
Rynek sam z siebie często promuje rozwiązania złe, głupie i szkodliwe. Państwo powinno wtedy wkraczać i narzucać taką czy inną normę techniczną, sanitarną, proceduralną itd.
Sama idea kol. Miskidomleka jest dla mnie OK, nie mam tylko pomysłu na praktyczną realizację.
T. :
Przecież płaci.
T. :
Przecież nie chodzi o “możliwość znalezienia”, tylko o informacyjną służbę mediów. Byłoby absurdalne żądać od każdego obywatela, żeby – gdy chce się dowiedzieć, co się dzieje w Tunezji – sam jechał do Tunezji. Od tego są media, żeby go informować. Spełniają tę rolę fatalnie i przy wszystkim złym, co można powiedzieć o mediach dotychczasowych, internet to tylko jeszcze bardziej psuje, bo fundamentalnym założeniem każdego portalu informacyjnego jest “The AOL Way”. Czyli: “precz z jakością”.
@ wo:
Moje też jest anty-rynkowe. Rynek sam z siebie jest głupi.
Bywa głupi. Gdy jest zbyt daleko od idealnej konkurencji.
Rynek sam z siebie często promuje rozwiązania złe, głupie i szkodliwe. Państwo powinno wtedy wkraczać i narzucać taką czy inną normę techniczną, sanitarną, proceduralną itd.
Jest różnica pomiędzy regulowaniem a prowadzeniem działalności rynkowej. W zupełności wystarcza, że państwo tworzy i egzekwuje standardy bezpieczeństwa w motoryzacji – nie musi produkować samochodów.
Przecież płaci.
Wiem, że płaci. Irytuje mnie to, zwłaszcza wtedy gdy czytam, że brakuje pieniędzy na leki na raka.
Przecież nie chodzi o “możliwość znalezienia”, tylko o informacyjną służbę mediów.
Nie, chodzi właśnie o możliwość znalezienia. Market failure byłby wtedy gdyby wartościowych informacji nie było, nie były dostępne. Skoro wartościowe informacje są, skoro przeciętnie rozgarnięty człowiek może do nich dotrzeć to problemu nie ma.
Ktoś wcześniej świetnie zauważył, że gdyby państwo wykonało dobrze swoją core function – zapewniło wszystkim przyzwoitą edukację, to nie musiałoby interweniować na rynku medialnym. Może więc warto skupić się na dopracowaniu fundamentalnych powinności zanim weźmie się na siebie kolejne obowiązki?
T. :
Albo zbyt blisko. Wprowadzenie “idealnej konkurencji” na samochody byłoby koszmarem.
T. :
No i na przykład polskie państwo praktycznie abdykowało z możliwości tworzenia i egzekwowania standardów w mediach.
T. :
Problem z rakiem jest taki, że nawet za “Ogniem i mieczem” możesz wyleczyć ze 2-3 osoby. Z punktu widzenia onkologa, filmy kosztują fistaszki.
T. :
No więc aktualnie i na bieżąco nie ma możliwości znalezienia. Tobie się wydaje, że jeśli tydzień potem znajdziesz notkę debunkującą brednie, które media podały np. o “fuszerce na S8”, to już wystarcza. No jednak nie wystarcza, bo tydzień później.
T. :
Skoro o przeciętnie rozgarnięty człowiek może do nich dotrzeć PO TYGODNIU, to problem jednak jest. Niusy jako takie są tragicznie głupie. Kiedy media krzyczą NADCHODZI RADIOAKTYWISTYCZNA CHMURA ZNAD FUKUSHIMY KTÓRA MA PIĘĆ MIKROSIWERTÓW, człowiek może wpaść w panikę i to naprawdę żadna pociecha, że parę dni potem przeczyta prześmiewczą debunkującą notkę.
T. :
Ten ktoś się mylił. To jakby postulować zastąpienie sanepidu edukacją.
wo :
Omamijo! Ale żenująca robinsonada… Wskaźniki aktywności trzeba nadrabiać, czy jak?