Kup Goldacre’a, mówię ci
Książkę Bena Goldacre’a „Bad Science”, w polskiej wersji zatytułowaną „Lekarze, naukowcy, szarlatani” i obdarzoną Najbrzydszą Okładką Świata, polecało już wielu blogerów z mojej blogrolki. Ja chciałbym tylko dodać, że dla szeroko pojętego TTDKN jest to lektura obowiązkowa. Nie dlatego, że dowiecie się z niej jakichś niezbędnych, nieznanych wam dotąd informacji (choć pewnie się dowiecie), tylko dlatego że przeczytacie tę książkę jednym tchem i będziecie przy jej lekturze parskać radosnym śmiechem w środkach masowej komunikacji.
Ben Goldacre mówi tak:
I tak też pisze. Jak się naprawdę rozkręci, wpada w piękny, precyzyjny słowotok, którego mu strasznie, ale to strasznie zazdroszczę. Posłuchajcie na przykład, jak rozprawia się z twierdzeniem pewnej angielskiej żywieniowej celebrytki, że należy spożywać szpinak, bo jego liście zawierają dużo chlorofilu podnoszącego poziom tlenu we krwi (tłumaczenie własne i na szybko, niech mi obecni tu profesjonalni tłumacze wybaczą):
Czy chlorofil jest „bogaty w tlen”? Nie. Pomaga roślinie wytwarzać tlen, przy współudziale światła słonecznego. W twoich jelitach jest dość ciemno. A wręcz jeśli dociera tam jakiekolwiek światło, to znaczy, że przydarzyło ci się coś strasznego. Więc spożyty przez ciebie chlorofil nie wytworzy tlenu, a nawet gdyby doktor Gillian McKeith dla udowodnienia swojej tezy wetknęła ci w tyłek latarkę i twoja sałatka rozpoczęłaby fotosyntezę, nawet gdyby pani doktor napompowała ci jelita dwutlenkiem węgla przez rurkę, żeby chloroplasty miały z czego ów tlen robić i gdybyś w cudowny sposób zaczął go wytwarzać, i tak nie przyswoisz go w jelicie, ponieważ jelito jest przystosowane do trawienia pokarmu, zaś do absorbowania tlenu służą płuca. Twoje jelita nie mają skrzeli. Rybie jelita zresztą też ich nie mają. Jeśli o tlenie mowa, to i tak nie chciałbyś go mieć w jamie brzusznej: podczas niektórych laparoskopii chirurdzy muszą podpompować trochę jamę brzuszną, żeby mieć lepsze pole widzenia, ale nie używają tlenu, ponieważ w jamie znajduje się już pierdzigaz zwany metanem, a przecież nie chcemy, żeby pacjent spłonął podczas operacji. W twoim jelicie nie ma tlenu.
Gammon No.82 :
Wszystko mieszamy w kostce Horadrimów.
@jak marketingowe promocje chorób
LIMITED OFFER FOR OUR LONG-TERM CUSTOMERS: BUY AIDS, SAVE UP TO 50% ON KAPOSI’S SARCOMA!
m_caliban :
No bardzo zabawne. Promocja choroby (szerzej: zagrożenia) to prosta i stara technika marketingowa – często stosowana np. w krajach, w których zakazana jest reklama leków. Działa mniej więcej tak: NADCHODZI STRASZLIWA PANDEMIA! ZMARŁY JUŻ TRZY OSOBY! ZASZCZEP SIĘ ZANIM BĘDZIE ZA PÓŹNO!
W tym zestawie ogólników prawdziwe jest tylko stwierdzenie, że dieta może wpłynąć na ogólny stan zdrowia. Reszta to brednie lub półprawdy.
Od tysięcy lat znane i stosowane jest też składanie ofiar bogom. Błąd poznawczy polegający na twierdzeniu, że o wartości czegoś świadczy wielowiekowa tradycja, ma chyba nawet swoją nazwę.
To miło, że masz taką opinię. Zacznę ją podzielać, jeśli zostanie ona wsparta wynikami kolejnych, prowadzonych niezależnie badań.
Nie przeczę. Na szczęście w Internecie są jeszcze wolne sloty. Możesz założyć własnego bloga, na którym będziesz bezlitośnie demaskował Big Pharmę.
bart :
Brednie? Ale co? Oczyszczanie? Sprawdź sam, polecam.
bart :
Manipulujesz. Wartością jest to, że działa, a nie to, że działa od dawna.
bart :
Mam to w dupie. Nikogo nie będę zwalczał, nawet homeopatów :) Każdy ma swojego boga i każdy ma swojego wroga. Mnie to nie rusza. Nie muszę mieć bloga.
Kill off :
A więc to już nie Lenin to mówił?
Kill off :
Słowo klucz: przetrwaliśmy (podpowiedź: średnia długość życia i przyczyny zgonów). Jeśli tylko tyle Ci wystarcza, to nie dziwię się, że BigPharma to dla Ciebie banda oszustów.
tannenberg :
Powtarzał po JKM.
Dziękuję, postoję. Ale też słyszałem, że po hydrokolonoterapii czy głodówce człowiek czuje się lżejszy i czystszy wewnątrz. Wewnętrzna czystość na pewno dobrze wpływa na samopoczucie.
To przedstaw dowody, że działa, a nie wymachuj tysiącletnią tradycją jak, nie przymierzając, gej penisem Kukizowi przed twarzą.
Polecam Colonix.
@ Kill off:
A w ogóle, to gdybyś jednak przyswoił sobie prawdę o soku z wierzby i aspirynie, to zrozumiałbyś dlaczego termin “medycyna naturalna” jest idiotyczny.
inz.mruwnica :
zgadzam sie ze jest idiotyczny, uzywam go dla odroznienia od altmedu, ktory jest mylnie przypisywany “medycynie naturalnej”
Kill off :
Znaczy: oczyściłeś nogi i już tak nie śmierdzą? Zaiste, mogło tak być.
bart :
Spróbuj się sam przekonać, a nie tylko słuchaj.
bart :
Ale na co? Ze dieta, oczyszczanie, ziołolecznictwo itp. dobrze nam robią? Na co jeszcze potrezbne są Ci dowody? Zaczynam się niepokoić. Może jednak spróbowałbyś się trochę pooczyszczać?
No to jaki to blog w końcu? Korpo czy nie korpo?
Kill off :
Po oczyszczeniu musisz sobie naoliwić, bo się zacinasz.
Miło, że tak o mnie dbasz, ale muszę jednak odmówić. Jeśli mam się poddawać inwazyjnym, bolesnym, niebezpiecznym czy zwyczajnie niesympatycznym zabiegom, niech to będą terapie o potwierdzonej naukowo skuteczności.
Dokładnie tak, ale konkretnie, a nie ogólnikowo. Zacznijmy od terapii Gersona.
Kill off :
Książka, która jest tematem tej notki, opisuje to zjawisko, chociaż inaczej je nazywa – “wymyślanie nowych chorób do starych lekarstw”.
@zioła w ogóle
Jest zadziwiające, jak wielkie zaufanie do ziół mają ludzie bojący się “sztucznych lekarstw”.
Moja siostrzenica aplikowała niemowlakowi nasenne czopki ziołowe z belladonną. W ich skuteczność nie wątpię – w końcu belladonnę uzyskuje się IIRC z wilczej jagody.
Kill off :
Zatem ergo, zgadzasz się, że jesteś idiotyczny, kiedy używasz tego terminu?
@ bart:
No to zastosuj – poczujesz się lepiej, w mózgu ci się rozjaśni, przestaniesz sie szybko męczyć, nie będziesz się przeziębiał (a jeśli już to w dwa dni wyleczysz się łyżką miodu i dwoma ząbkami czosnku :)), zaczniesz lepiej wyglądać, będziesz miły dla ludzi, a ludzie dla ciebie i w ogóle świat stanie się piękniejszy :) I zadnego maso – to nie jest ani inwazyjne, ani bolesne, ani niebezpieczne, ani nawet zwyczajnie niesympatyczne. Na początek kup sobie Tombaka – tam jest dużo różnych wskazówek, są wersje hardkorowe, ale i takie bardzo lajt – coś wybierzesz.
Kill off :
Wyrzucanie pieniędzy jest bardzo niesympatyczne.
inz.mruwnica :
Tak, jestem idiotą, udowodniłem to wdając się z Tobą w dyskusję. Teraz jest mi wstyd.
Kill off :
Ale przecież nie wdałeś się ze mną w dyskusję*. Sam przyznajesz, że używasz idiotycznego terminu, ja tylko wyciągam logiczne wnioski.
*EDIT: w tym sensie, że coś tam piszesz, ale litery to nie jest dyskusja.
janekr :
Kill off :
“Rozjaśnienie w mózgu” następuje zazwyczaj przy postrzałach w głowę.
Kłamiesz. Mój tatuś nieboszczyk też wierzył w tę bzdurę, stosował i jakoś nie przechodziło w dwa dni.
To jest weryfikowalne?
BART JEST ZAWSZE MIŁY DLA LUDZI.
Skoro ty to żresz, to czemu świat jest wciąż taki paskudny?
Nie, nie tym. Czymś innym.
Kill off :
Jak na przykład SOK Z WIERZBY???
Kill off :
Ty naprawdę jesteś Trollem, Twoje argumenty przeskoki myślowe od zwykłych popularnych, nieszkodliwych z reguły metod jak mleko z miodem do mambo jambo jak Tombak. To są tak biedne chwyty erystyczne,że nawet nie warto komentować zwyczajową frazą “słaby troll jest słaby”. nie jest dla mnie problemem różnica poglądów pomiędzy Tobą a mną, ale to, że uniemożliwiasz dyskusję. Ja na przykład będąc antyaltmedowym sceptykiem nie mam nic przeciwko, bieganiu, jeżdżeniu cały rok rowerem, wciąż ponawianym próbom poddania się rozsądnej diecie. A reklamowana w notce pod którą komentujesz książką poświęca sporo uwagi nadużyciom bigpharmy np . w postaci jej odnogi jaka jest “przemysł kremów”. Szkoda, ze nie czytasz tekstów pod którymi trollujesz.
Kill off :
A kto podważa? Natomiast mitem jest łagodna nieszkodliwość ziół.
Mambo dżambo :) Sok z marchewki i kasza gryczana to faktycznie dżambo. I to jak chuj. Żegnam Polskie Towarzystwo Farmaceutyczne. Kolorowych snów.
No ale tłumaczę ci cierpliwie, że nie będę tracił czasu, energii i pieniędzy na terapie niepotwierdzone naukowo. To raz. Dwa, jestem zdrowy, więc po co? Trzy – rety, ile razy ja to już powtarzałem – nie mam szacunku do prób wyciągania obiektywnych wniosków z osobistego doświadczenia.
janekr :
Plus mit: na każdą chorobę jest jakieś zioło.
Kill off :
Ktoś tym wyleczył raka?
Słuchajcie, mój znajomy był na kursie przedmałżeńskim w pobliskiej parafii (dodam że z niego jest “wątpiący katolik”), i naopowiadał mi oczywiście o tym, jak straszono “seksbiznesem” na który składa się Big Pharma produkująca wiadome pigułki i wydawcy pornografii, do tego opowiedziano o dziurkach w prezerwatywach i niszczeniu zarodków przy in vitro, proponując of course w zamian kalendarzyk w formie aplikacji na komórkę i naprotechnologię.
Wykładająca katechetka powiedziała, że pigułki “są jak azbest” bo są rakotwórcze, i nawet pomachała jakimś rozporządzeniem z ministerstwa… Ja szukałem, i znalazłem listę środków chemicznych, która mi nic nie mówi. Może jakaś klaryfikacja…?
Ale NA CO pomaga ten sok? Leczy czy zapobiega? Jakiej chorobie przeciwdziała? ILE go trzeba pić? Czy są badania dowodzące jego skuteczności w jakimś konkretnym temacie?
inz.mruwnica :
Bardzo wątpie. Ale w niezliczonej ilości przypadków wystarczyło, żeby nie zachorować. No pewnie zaraz się dowiem, że nie ma związku między dietą, a zapadalnością na raka. I że są badania wskazujące na szkodliwość witamin. I że próbowno wmówić, że aspartam szkodzi, ale przecież zrobiono badania i wyszło, ze nie szkodzi. I że toxic sludge is good for you… “Sceptycy”…
Kill off :
Niestety kłamiesz, w swoim komentarzu pisałem o bieganiu, rowerze i diecie, śmiejąc się mambo jambo podając przykład Tombaka. Jadam częśto kaszę gryczaną, lubię Marwit, ale nie ma to nic wspólnego z mistycznym oczyszczaniem organizmu. niestety ie potrafisz rozmawiać rozsądnie.
p.s. Bartu chyba musisz uruchomić plonkownicę, nudno się robi.
Kill off :
Zaraz się dowiesz, że szczere zapewnienie Killoffa o tym, że w niezliczonej ilości przypadków cośtam nie jest warte bajtów, którymi zostało zapisane.
O czym zaćwierkał ci do uszka wróbelek?
O, miałem o tym notkę. No więc zdaje się, że dużo zależy od rodzaju raka i że ten wpływ jest mniejszy, niż byśmy chcieli.
No ale przecież próbowano. Bardzo ładna teoria spiskowa.
@antykoncepcjajestjakazbest
Wyguglałem wyniki badań nad rakotwórczością POPów, czyli Progesteron-Only-Pills, wychodzi na to, że “Progestogen-only contraceptives are possibly carcinogenic to humans (Group 2B)” i “There is inadequate evidence in humans for the carcinogenicity of progestogen-only contraceptives.”, reszta tutaj, ze strony International Agency for Research on Cancer:
http://www.inchem.org/documents/iarc/vol72/vol72-2.html
Inne “pigułki” nawet zmniejszają ryzyko wystąpienia raka, ale nie jestem specjalistą, więc dobrze by było, aby ktoś mnie jeszcze dodatkowo oświecił…
BTW: azbest rakotwórcze działanie przejawia gdy jest wdychany do płuc.
Kalendarzyk w formie aplikacji jest b. fajny, używałam chyba ze trzy lata, śliczne motta tam dają na każdy dzień np. “wesołemu łatwiej iść przez życie”. Nie, serio, bardzo przyjazna grafika, polecam.
Co do dyskusji z killoffem, którą śledzę od dwóch dni, to co i rusz piszę i kasuję posty, gdyż stają się nieaktualne. Chyżość myśli Killoffa zdumiewa nawet mnie, człowieka potrafiącego robić przeskoki myślowe z atraksów do płynów odplamiających.
Już to chciałam odpisywać o sposobie weryfikowania informacji, kiedy okazało się, że tak naprawdę chodzi o jedzenie miodu. Dobrze, nie mam nic przeciwko miodowi, ale wtedy na tapetę wszedł Tombak i omg czyszczenie jelit (nie zrozumcie mnie źle, jestem ze swoimi szczerze związana, niemniej są granice czułości). Ledwie zdążyłam ochłonąć, a pojawiła się notka, że generalnie chodzi tylko o to, żeby naturalnie.
Ja też jestem za tym, że generalnie naturalnie, ale wtedy przeczytałam, że jedzenie *uwaga, metafora* zbilansowanej marchewki wystarcza w szeregu przypadków, aby “nie zachorować na raka”.
Miły Kilofie, jeśli nie chorujesz na raka to- poza tym, że to fantastycznie- nie Jesteś w stanie stwierdzić, czy nie chorujesz na niego, bo jesz marchewkę, bo nie posiadasz obciążenia genetycznego czy może dlatego, bo masz fuksa i Twój sąsiad Icke ochronił Cię działkiem orgonowym przed rakotwórczymi smugami.
Ale po co ja to piszę, sedna dotknął Fronesis. Ta przypadłość nazywa się intelektualną entropią i im głębiej Puchatek zaglądał do środka tym bardziej nic tam nie było.
Niniejszym więc uprasza się i tak dalej.
Myślę, że sponsor bloga powinien pomyśleć o przewietrzeniu kadr, bo jak na razie w rolę apologetów Swiętego Bartłomieja Znawcy Rzeczy wcielają się korpole (korporacyjne trolle) bardzo niskiej kategorii. Fetor krypciochy nie do zniesienia. Do ostatniego wpisu się nie odniosę, bo zostałbym okrzyknięty mizoginem albo i chgw czym jeszcze. Ale ogólnie to tak trzymać, przecież wiecie lepiej, a nawet jak nie nie wiecie, to zawsze jest manual. Powodzenia!
No więc sponsor bloga, w sensie ja, bardzo często myśli o wietrzeniu i z radością wita każdego krytycznego czytelnika, bo co to za dyskusja, jeśli wszyscy sobie przytakują. Niestety, ładunek intelektualny niesiony przez ową świeżą krew, ogranicza się zazwyczaj do smętnego pierdololo o superfajnej Naturze w opozycji do śmiertelnotrującej chemii, a dyskusja z ową krwią sprowadza się do uzmysławiania jej, co to są błędy poznawcze i dowody anegdotyczne. Więc nie bądź taki świeży przeciąg, boś raczej stary fetorek.
Ze zbioru złotych porad Tombaka znam tylko tę o wodzie – kiedyś stosowała ją w praktyce moja ciotka, na szczęście zaprzestała po ojcowskim, staropolskim “pojebało cię?”. Otóż wg pana Michała kranówa jest trucizną i aby nadać jej w warunkach domowych walorów zdrowotnych, należy wodę:
-zagotować, aby pozbyć się pierwiastków promieniotwórczych (!), które źli ludzie (pewnie ci od chemtrails) wpuszczają do naszych rur.
-odstawić na 2-3 godziny, aby ulotnił się chlor (Tombak uważa, iż w czasie gotowania wredny chlor kurczowo trzyma się ścianek czajnika)
-wstawić do zamrażalnika na 2-3 godziny, aby na powierzchni utworzył się lód – trzeba go rozłupać.
-szybko przelać do innego naczynia.
I już można zrobić sobie kawę!
O, tego nie doczytałem. Dawaj, odnieś się, niech przez perforowane jelita popłynie sok z buraków. Opowiedz nam, co sądzisz o babach zabierających głos w męskiej dyskusji. Rzuć jakimś dowcipem o napięciu przedmiesiączkowym, porechoczemy razem.
Ty jestes sponsorem? Czyli to nie jest korpoblog? Osz kurwa! “Rujnął obraz świata mego”.
jaszczomp :
O, to ciekawe popieprzenie, bo widziałem coś podobnego osobiście. Pewna pani gotowała wodę przez pięć minut, że “paskudztwa się ulotniły” ale nie dłużej, bo “nielotne paskudztwa mają wtedy większe stężenie”
…a ja dalej nie wiem, czy “pigułki” są na liście substancji rakotwórczych w rozporządzeniu MZiOS…
jaszczomp, zapewne twój tatuś chwacki sarmata dysponuje niepodważalnymi wynikami badań w postaci tabelki, z których w sposób niezbity wynika śmiertelna szkodliwość mrożonej wody.
barciu, zapewniam cię, że terapie, których tak się obawiasz (BTW to dowód, że są ci potrzebne) nie wymagają ani czasu, ani energii, ani, szczególnie!, pieniędzy. I już naprawdę na zakończenie – ty naprawdę jesteś taki porypany, że za każdym razem do zjedzenia jabłka potrzebujesz raportu z instytutu (może im. T.Łysenki?), który potwierdzi jego wartości odżywcze? Czy poszedłeś dalej i jesz już tylko to, co zbadane (z uwiarygodnioną tabelką), a niezbadanego nie tykasz? Masz już może jakąś książkę na ten temat? Jakiś codex?
Ja się ich nie obawiam, ja pytam o sens i zasadność ich stosowania.
Ale tylko w twojej alternatywnej rzeczywistości.
Obiecanki-cacanki.
Do zjedzenia – nie. Do łażenia po cudzych blogaskach i wygadywania, że to jabłko coś konkretnego leczy – owszem.
@antykoncepcjajestjakazbest
Raport o zdrowiu kobiet z 2006 roku uwzględnia hormonalne środki antykoncepcyjne wśród czynników zwiększających ryzyko zachorowania na raka piersi. Ale czemu pigułki miałyby być na liście substancji rakotwórczych? Przecież BigPharma nie dodaje do tabletek antykoncepcyjnych azbestu, tylko hormony – estrogen i progestagen, które to właśnie są sprawcami całego tego podwyższonego ryzyka, a bez których pigułka by nie istniała. Nie mam pojęcia o antykoncepcji, ale jakoś tak to chyba leci.
bart :
#japkaktoreleczo
Jako regularny czytelnik (i tylko czytelnik) ttdkn odpuszczam sobie komentarze; nawet flejmy Wojciecha Orlińskiego czy godną sprostowania dyskusję na temat psychologii i Wydziału Psychologii UW sobie darowałem.
Dziś jednak nie wytrzymam: kill off – słaby trolling jest słaby.
Daj konkretne badania naukowe, z którymi ktoś się tutaj nie zgadza, albo przestań nudzić.
Bart Masz w sobie coś co pozwala traktować Cię jak przyjaciela .Ale czemu prowokujesz do takiej dyskusji . Mam poważny problem z trawieniem wzajemnych rozczarowujących odkryć . Jak woda – to mam filtr z osmozą i tyle – nagle wszystkie opowieści o wodnych kranowych znaleziskach znikają .. bo i po co sobie głowę zakręcać ,zatruwać umył opowieściami rodem z teorii spiskowych . Myślę że najwięcej ŚMIIECI mamy w naszych umysłach …. czyli najpierwej , najsamprzód, najlepszejsze to pozbyć się tego śmieciowiska … ale jak ? a ja wiem już nieci więcej bo o tym blogować zacząłem 2 miechy temu . Ale jak chcecie to mogę ze swoich śmieci wyciągnąć nieco – np. ile jonów metali oddają metalowe garnki . albo jak toksyczne jest światło z naszych żarówek.. tylko po co?
So much bullshit, so little time.
Kill off :
Drapię się po głowie i zastanawiam, gdzie niby padło stwierdzenie o szkodliwości mrożonej wody. Mój “chwacki tatuś sarmata” po prostu nie lubi czekać zbyt długo na herbatę. Ale z przyjemnością zobaczę tabelki wielkiego moskiewskiego uczonego, które wykażą wpływ “wody strukturowanej” na długość życia (cyt. “Uczonych zainteresował fakt: dlaczego Jakuci, naród z północy Rosji, mają średnią długość życia ponad 100 lat. Jak się okazuje nie posiadają wodociągów ani studni, spożywają niewielką ilość warzyw i owoców, w ogóle bardzo skromnie się odżywiają i wcale nie chorują. Rozwiązanie zagadki okazało się bardzo proste – przez wszystkie wieki Jakuci korzystali z wody, tnąc lód na płyty. Co zostało stopione przez słońce, to pili”). Bo na nim spoczywa ciężar dowodu :)
zvorka :
Powiedzenie na kursie przedmałżeńskim w parafii o tym że “pigułka powoduje raka i jest jak azbest” jest bardziej malownicze i działające na emocje, niż suche fakty mówiące nieznacznym zwiększeniu ryzyka, i skutkach ubocznych w postaci min. wzrostu wagi ciała czy zmian nastroju. Case closed.
@DrNo
a ja dalej nie wiem, czy “pigułki” są na liście substancji rakotwórczych w rozporządzeniu MZiOS
Nie. Kiedyś, rzeczywiście estrogeny (czy progesteron też to nie pamiętam) były na liście substancji rakotwórczych w rozporządzeniu dotyczącym narażenia zawodowego. Prawdopodobnie ktoś toćka w toćkę bezmyślnie przepisał wykaz IARC, gdzie są wszystkie podejrzewane o rakotwórczość substancje, niezależnie od występowania, użycia i sposobu narażenia na nie. Panie lekkich obyczajów zupełnie legalnie mogły więc się starać o odszkodowanie z tytułu choroby zawodowej.
Obecny system to straszna kaszana prawna, bo dużo odwołań do prawa europejskiego, ale koniec końców, po przetrawieniu ich wymowa zdaje się być rozsądniejsza. Dotyczą substancji niebezpiecznych i zasad ich oznakowania i obrotu oraz substancji rakotwórczych w miejscu pracy.
http://www.mg.gov.pl/Przedsiebiorcy/REACH/CLP
http://www.ciop.pl/11261.html
Co do rakotwórczości OC (dwuskładnikowych) – w sumie nie wiadomo jak to ocenić, bo wymowa danych statystycznych nie jest niejasna. Być może dlatego, iż grupy stosujące i niestosujące OC nie porówywalne. Jkby się komuś chciało czytać – napisałem o tym trochę
http://globalnysmietnik.wordpress.com/2010/09/12/leczenie-hormonami-plciowymi-a-ryzyko-raka-piersi/
Obecnie nie ma ich zarówno w rozporządzenie dotyczącym narżenia zwodowego z 2004r, jak i
Ech sorry, ostatni akapit do wywalenia.
Globalny Śmietnik :
OK, wielkie dzięki. Teraz wszystko jasne. O POPie już sam napisałem.
Co do reszty: czy aby nie czasami elementem napotechnologii nie jest terapia hormonalna…? NAPROTECHNOLOGIAPOWODUJERAKA!!!11
DoktorNo :
No pain no gain?
Nie pamiętam już gdzie to pisałem, być może w Wikipedii (zabierałem głos w dyskusji w sprawie usunięcia hasła naprotechnologia jako rzekomonaukowego pociągnięcia komercyjnego).
Nie wiem jak leczą polscy naprolodzy, mam nadzieje, że lepiej, ale to co stoi na stronie internetowej “twórcy” metody to takie wczesne lata 90-te. Uważa, że zespół napięcia przedmiesiączkowego leczy się progesteronem, przesadza z klomifenem itd. Obojętne dla zdrowia to nie jest, obciążające psychicznie – na pewno. Stosowanie progesteronu w zespole napięcia (PMS) to tortura.
anna :
Droga Pani, my musimy ćwiczyć. Przed olimpiadą!
@myself: I jak tu ograniczać się do czytania.
Jeśli Kubica przyjedzie do Watykanu, damy mu na pewno pole position.”
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9097012,Kubica_zaproszony_na_beatyfikacje_Jana_Pawla_II___Damy.html
“Musimy mu dać tę siłę, której potrzebuje, by iść naprzód, bo jest wielu młodych ludzi, którzy za nim podążają.”
Jak nie przymierzając Tiger Woods i Nike!
Typowy cross-marketing znany TTDKNowi choćby z Naomi Klein: marka wspiera markę.
“Potrzebujemy jego świadectwa, jego zdrowia i także dobrych rezultatów – dodał kardynał Dziwisz.”
św. Kubica od Formuły I?
Czekać teraz na beatyfikację Małysza – takie są skutki religijności plebejskiej: Jan Paweł II staje między Bońkiem a Kaziem Górskim.
@myself: I jak tu ograniczać się do czytania.
Jeśli Kubica przyjedzie do Watykanu, damy mu na pewno pole position.”
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9097012,Kubica_zaproszony_na_beatyfikacje_Jana_Pawla_II___Damy.html
“Musimy mu dać tę siłę, której potrzebuje, by iść naprzód, bo jest wielu młodych ludzi, którzy za nim podążają.”
Jak nie przymierzając Tiger Woods i Nike.
Typowy cross-marketing znany TTDKNowi choćby z Naomi Klein: marka wspiera markę.
“Potrzebujemy jego świadectwa, jego zdrowia i także dobrych rezultatów – dodał kardynał Dziwisz.”
św. Kubica od Formuły I?
Czekać teraz na beatyfikację Małysza – takie są skutki religijności plebejskiej: Jan Paweł II staje między Bońkiem a Kaziem Górskim.
NAPROTECHNOLOGIAPOWODUJERAKA!!!11
W sumie, jak się nad tym zastanowić – RACJA!. Ciągłe podawanie klomifenu na pewno powoduje raka, u nas klomifen ogranicza się do 6 cyklów.
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/19884127
Ten dziwak z Ameryki każe podawać klomifen i gonadotropiny komu popadnie i za długo.
@NAPROTECHNOLOGIAPOWODUJERAKA!!!11
O w morde, ja tylko żartowałem, a trafiłem w dziewiątkę…
@NAPRPTECHNOLOGIAPOWODUJERAKA
W nadziei, że autor bloga skasuje ten nieumyślny spam wyżej:
No więc skrót myślowy wydaje mi się jednak zbyt skrótowy. Wedle mojej wiedzy nie jest prawdą, że “u nas podaje się klomifen max 6 cyklów”. Standard PTMRowski to maksymalnie rok, ale plaga szprycowania klomifenem jest plagą ogólnopolską, stosowaną powszechnie przez tzw. zwykłych ginekologów gabinetowych, kuluarowo mogę dodać, ze jeden z nich zwierzył mi się “pani Aniu, pani naprawdę uwaza, że dam sobie zarżnąć dojną krowę?”- to była odpowiedź na moją sugestię, że po roku bezskutecznego leczenia niepłodności pacjentka powinna być kierowana do ośrodka wyspecjalizowanego.
Dość jednak żalenia się, wszyscy wiemy, jak jest.
Nie znam także zalecenia Hilgersa przyzwalającego na “stosowanie gonadotropin i klomifenu komu popadnie i jak długo”- mogę prosić o źródło?
Naprotechnologii można zarzucić wiele, ale akurat gonadotropiny są stosowane według moich obserwacji bardzo oszczędnie.
Bardziej przerażają mnie półroczne kuracje guajazylem czy mucosolvanem. Popularne jest tez badanie food print- własnie, było coś o tym kiedyś na blogu?
Nie znam także zalecenia Hilgersa przyzwalającego na “stosowanie gonadotropin i klomifenu komu popadnie i jak długo”- mogę prosić o źródło?
ctlife.com.pl%2FPrezentacje%2FNaprotechnology%2FPorownanie%2520zyskow%2520i%2520kosztow%2520Napro%2520i%2520In-vitro.pps&ei=YPBWTfiBNciZOpudubMF&usg=AFQjCNFZ0bMH3XPDsEqqH7taJpLPYFfsZg
Str. 12 sugeruje 12-miesięczne podawanie leków. Dane epidemiologiczne mówią o wzroście ryzyka po 6 cyklach (podałem wyżej link do jednej z licznych prac).
Użyty zwrot “komu popadnie” ma związek z nadrozpoznawalnością zab. owulacji jako przyczyny niepłodności w ośrodkach naprotechnologicznych, w porównaniu ze statystyką “ogólną”. Dane w tej jedynej naprotechnologicznej pracy, jaka jest w pubmedzie.
Nie pisałem, że polscy naprotechnolodzy leczą źle – może robią to dobrze, ale wiedza endokrynologiczna amerykańskiego ośrodka prezentowana w witrynie internetowej jest nieaktualna.
Nie znam oczywiście wszystkich zaleceń, jakie wydają towarzystwa naukowe, ale z tego co się orientuję, nie tylko endokrynolodzy, ginekolodzy też ograniczają stosowanie klomifenu do 6 mies.
leczenie.gameta.pl/metody-leczenia/stymulacja-owulacji.html
Nie chcę się kłócić – jak coś napisałem nie tak i kogoś zdezorientowałem – przepraszam.
anna :
Pierwsze pamiętam jako paskudny syrop z dzieciństwa, drugie miało coś wspólnego z kaszlem dzieci, bo pamiętam nazwę z domowej apteczki.
@ RobertP:
Guajazyl rozcieńczony wódką stanowił znakomity drink “Kaszczorek” (od nazwy dzielnicy), o ile wierzyć słowom mojego kolegi. Jego dziadek przetrwał był na tym do wieku lat ośmdziesiąt. Nie wiem, nie sprawdzałem, przyjmowałem dawno temu w wersji nierozcieńczonej i faktycznie był paskudny. Zawierał kreozot.
@GlobalnyŚmietnik
Link mi się nie otwiera, pracę pubmedowską znam, kłócić się też nie chcę, a co do wzrostu ryzyka zgoda, po prostu chodziło mi o to, że trudno coś wytykać naprotechnologom, skoro konwencjonalni gabinetowcy tak dalece dają du… ciała. Wiem od pacjentów, że ciągnięcie na klomifenie a) miesiącami b) często bez wykonania badań hormonalnych, badania nasienia i zrobienia monitoringu, jest bardzo popularne.
Wiem także (i też od pacjentów) że na tym właśnie polska naprotechnologia zbija kapitał: oni słuchają. To nic, że terapia trwa kilka lat i opiera się w sporej częsci na strzelaniu na ślepo. Badania są wykonywane w ilości olbrzymiej, monitoring jest nieustający i nawet jeśli łykasz clostilbegyt drugi już rok to jednak pod troskliwym okiem lekarza…
Gonadotropin akurat w Polsce nie jedzą, bo są u nas zbyt drogie, aby brać je miesiącami.
Naprotechnolog powiedziałby także, że to wcale nie jest nadrozpoznawalność zaburzeń owulacji, tylko lekarze z klinik i przychodni nie potrafią właściwie diagnozować. To zresztą standardowy tekst.
Nie widzę wyszukiwarki na Twojej stronie, a ciekawa jestem, czy pisałeś coś o naprotechnologii? Chętnie poczytalabym.
Mucosolvan i guajazyl są przepisywane w zasadzie rutynowo na “podwyższenie jakości śluzu owulacyjnego”, niepłodność leczy się właściwą dietą (w foodprincie wychodzą długie listy), ostatnia nowość to zapisywanie pacjentkom naltreksonu “na podwyższenie poziomu endorfin”.
@anna
Link, o którym mowa:
ctlife.com.pl/Prezentacje/Naprotechnology/Porownanie%20zyskow%20i%20kosztow%20Napro%20i%20In-vitro.pps
W sprawie swoich wpisów o naprotechnologii przypominam sobie Wikipedię:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wikipedia:Poczekalnia/Załatwione_artykuły_(listopad_2010/2)#Naprotechnologia
To nie moja działka, ale zabrałem głos, bo strasznie wkurzyła mnie sprawa poronień nawykowych. W tej materii “amerykański dziwak” zupełnie oderwał się od czasu rzeczywistego, nie mogłem wprost uwierzyć własnym oczom.
O buddo! O_O! Niech Ci najświętszy posążek Kali w nierogaciźnie wynagrodzi za ten link! Doszłam dopiero do slajdu trzeciego “proces uzyskiwania dziecka w in vitro”, a już mi świat poweselał. Toż to kopalnia osobliwości, planuję skrzętne wykorzystanie tych skarbów.
EDIT: ale tak sobie przeglądam i ja to chyba już widziałam na jednej z konferencji NaPro, tylko musiałam wyprzeć. Za dużo Otchłani. Szczególne lol budzi slajd bibliograficzny, otóż wedle niego Hilgers zajmuje się “hirurgią”. Cusz.
anna :
jest pole z lupką z prawej pod top obrazkiem i pokazuje jeden wpis sprzed 2 lat z hakiem
anna :
Może chodzi o pijawki?
Sympatyczna lektura:
http://wyborcza.pl/1,75476,9091516,Medycyna_brudnych_rak.html?as=1
bantus :
Hmmm. “Sala operacyjna jest najspokojniejszym miejscem na świecie”?
Google Analytics szepnęły mi, że z tego blogu (który nieregularnnie podczytuję) było kilkadziesiąt wejśc na moje wpisy o Nowym Ekranie. Spieszę donieśc, że zamieściłem właśnie ostatni odcinek – same nudy, cyfry, fakty, do tego niezgrabnie napisane.
Co do meritum flejma – zdaje się, że korpofrakcja i ukryci propagandyści Big-Pharmy nie dostrzegają, że odpowiedzialnie stosowane placebo, homeopatia, nie mówią już o paliatywach nie szkodzą a przynoszą ulgę i poprawę samopoczucia.
Łatwiej mi umierac na przeziębienie, gdy miła dłoń stawia przede mną kubek herbaty malinowej, otula mnie kołderką i wysłuchuje moich grymaszeń.
Jeśli dla kogoś rolę herbatki malinowej pełni napar z dziurawca, a nawet lewatywa, jeśli lekarz zapisuje hipochondrykowi homeopatyk (nie ma choroby – nie ma leku), żeby bez potrzeby nie truc pacjenta – fine by me.
Nie jestem dogmatykiem czystości ideologicznej.
Co innego, oczywiście, altmed jako właśnie alternatywa, albo raczej dyzjunkcja, zamiast terapii sprawdzonej terapia, hm, jak w opisach utora bloga.
*Te pięc powyższych akapitów tylko dlatego, żeby nie robic wrażenia, że uprawiam autoreklamę.
Starosta Melsztyński :
To zrób to wreszcie i nie nudź.
Starosta Melsztyński :
Im bardziej robię w korpofrakcji, tym silniejsze moje wrażenie, że odpowiedzialnie stosowane placebo występuje tylko faktycznie w przypadku bliskiej osoby parzącej herbatkę malinową. A zazwyczaj stosowanie placebo jest kosztowne i/lub bolesne i/lub niebezpieczne dla pacjenta.
Starosta Melsztyński :
OK, tylko niech ten ktoś będzie dobrze poinformowany. Jeśli decyduje się na hydrokolonoterapię, niech wie, że to zabieg, który nie przyniesie mu żadnych faktycznych korzyści zdrowotnych, a jednocześnie jest ryzykowny. Tymczasem ów ktoś dowiaduje się o toksycznych złogach jelitowych zagrażających jego dobrostanowi.
A ów niewinny homeopatyk w chorobach typu lekkie przeziębienie jest super. Tylko skoro leczy przeziębienie, w takim razie homoepatia działa, a zatem czemu nie stosować jej przeciw malarii albo AIDS?
janekr :
Gawande jest też publicystą, stąd oczywista chęć uatrakcyjnienia wywiadu przez powiedzenie czegoś zabawnego. Ale potem przecież wyjaśnia o co chodzi. No i operuje pacjentów z nowotworami, a nie ofiary wypadków.
@ Starosta Melsztyński:
Cytat z Ekranu:
Cały ŁŁ – musi być wysokie “C”, megalomania i apokaliptyczna walka dobra ze złem…
Nie wiem czy było ale przy niedzieli warto się rozerwać:
http://www.iwan-chuchla.pl/
fronesis :
A niech Ci stopy obrosną makaronem! Przez co najmniej tydzień będę próbowała się pozbyć z głowy zwrotki o Hitlerze i obozach koncentracyjnych.
Starosta Melsztyński :
Mięczak z Ciebie. Dawno temu Wujek Dobra Rada – Radkowiecki napisał najlepszy tekst o chorowaniu i godności.
Jak facet przechodzi grypę – epicko, jeżeli jest pod ręką ktoś, kto mu poda, ugotuje, doniesie, nakarmi i przewinie. W ciszy i z godnością gdy choruje sam jak ten palec. Dlatego jeżeli twój facet zapadł na zdrowiu, powinnaś przeprowadzić się na tydzień do rodziców albo do przyjaciółki. Drugiego dnia zorientuje się, że znikąd pomocy i jakoś sobie poradzi. Jeżeli jest skończoną pizdą, to po powrocie zastaniesz rozkładające się zwłoki. Potraktuj to jako test – czy chciałabyś z takim nieudacznikiem przeżyć życie?
http://radkowiecki.blox.pl/html/1310721,262146,21.html?411240
@ RobertP:
AIDS LUB RAK SZKOŁĄ CHARAKTERU!
RobertP :
Dziękuję i nawzajem:
http://tekstykanoniczne.salon24.pl/225481,babskie-spedalenie
@ Starosta Melsztyński:
Geroge Carlin (od 40 sekundy) wyjaśni Ci po co nam układ odpornościowy
http://www.youtube.com/watch?v=160mSMv55_o
bantus :
Do momentu w którym zaczyna pierdolić o karze śmierci. Ale to Amerykanin, dzicy ludzie.
inz.mruwnica :
Ale że co – uważasz, że złoczyńców należy tak tracić, żeby jak najbardziej bolało?
http://www.forum.bosko.pl/read.php?27,13658
Z Wykopu, ale still…
Misiael :
Na drugiej stronie “Upadałem Maćku” sparsowało mi się w “Upaćkałem Maćku” i już dalej nie mogę.
EDIT: “Najwięcej gości: 1354 13 lut 2011”
inz.mruwnica :
To był zgrzyt, ale ostatecznie jest przeciwko. Trochę zaskoczyła mnie argumentacja, że kara śmierci jest niehumanitarna, bo dla mnie główny argument to pomyłki wymiaru sprawiedliwości. Ludzie niesłusznie skazani wychodzą nawet po ćwierćwieczu.
bart:
Na 24 stronie (szósty post licząc od dołu) natrafiamy na takie cudo.
No tak, bo im starszy jesteś, tym kręgosłup jest mniej giętki.
No więc ja się dałem skusić namowom Barta i kupiłem polskie wydanie. Jestem co prawda dopiero na początkowych rozdziałach, ale nie natknąłem się (jeszcze?) na jakieś większe zgrzyty. Z drugiej strony książka nie wywołała u mnie napadów śmiechu (czytam zgodnie z notką w “środkach masowej komunikacji”). W każdym razie jestem zadowolony i wypada mi tylko napisać (niczym w komentarzu na Psychiatryku): “Bardzo dziękuję za ten tekst !”
flaneur :
Postaraj się, będzie obciach w słusznej sprawie.
Donoszę, że przeczytałem już całego Godalcre’a i wydaje się, że jest znośnie pod względem przekładu (w trakcie czytania wyłapałem kilka dziwnych zdań / akapitów, ale ich nie zaznaczyłem, więc nie przytoczę). Co oceniam wyłącznie na podstawie własnych wyobrażeń co do tego, jak różne fragmenty doktor Godalcre mógł ująć w swoim ojczystym języku, więc nie wykluczam, że porównanie z oryginałem może być miażdżące. W każdym bądź razie książka jest zrozumiała i można ją pożyczać znajomym.
AJ :
Ja czytywałem “Chustę” w metrze (na szczęście, nie w godzinach szczytu) i miałem gargantuiczne napady śmiechu. Miny współpasażerów – bezcenne.
Uwielbiam poziom debat teistów z ateistami:
http://www.deathandtaxesmag.com/42957/bill-oreilly-stumped-by-tides-unexplainable-by-science/
To jest nawet lepsze od banana:
http://www.youtube.com/watch?v=Akc5w_ZqByY
Misiael :
“…i nic już nie obchodzi mnie, bo sam se liżę!”
#lektura bolesna
http://prohomofobia.pl/?p=7488
fronesis :
Doskonałe na copypastę.
@ fronesis:
Oj, boli.
A ja takie fajne znalazłem:
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/film-uczniow-o-papiezu-wywolal-burze-w-sieci,1,4185136,wiadomosc.html
Cywilizacja radości i miłości znów się postanowiła obrazić.