Po raz trzeci startuję w konkursie na Blog Roku. Bez specjalnych nadziei na zwycięstwo, za to z dużym zainteresowaniem, kto mnie strolluje tym razem.
Za pierwszym razem, w 2009 r., strollował mnie Janusz Korwin-Mikke. A raczej: przetoczył się po mnie i innych uczestnikach konkursu jak walec parowy, wydając swoim małym korwiniątkom dyspozycję głosowania na UPR-owców startujących w kategorii „Polityka”. Żeby był porządek, rozdzielił głosujących według początkowych liter nazwiska:
I choć mój blogasek zdążył wspiąć się na trzecie miejsce w rankingu swojej kategorii, przyszedł Korwin i strzepnął mnie jak pyłek. Nie narzekałem jednak, bo start w konkursie zbiegł się w czasie z powstaniem społeczności Blog de Bart, żyjącej dziś własnym życiem i znanej pod kryptonimem #ttdkn. Pod notkami z 2008 r. gromadziło się średnio kilkadziesiąt komentarzy; pokonkursowe notki z 2009 r. zbierały ich kilkaset. Tak mnie to cieszyło, że wybaczyłem Korwinowi i ze spokojem znosiłem docinki Wojtka Orlińskiego, który naśmiewał się, że dla głupiego skutera (nagrody w kategorii „Polityka”) zrobiłem z siebie szmatę żebrzącą u czytelników o SMS-y.
Rok później postanowiłem wystartować w kategorii „Moje zainteresowania i pasje”. Owszem, chciałem w ten sposób uniknąć ponownego zderzenia z korwinowskim walcem. Ale zmiana wynikała również z faktu, że Blog de Bart przeszedł ewolucję: straciłem zainteresowanie polityką, zacząłem się zagłębiać w Otchłań medycyny alternatywnej i teorii spiskowych. Wydawać się mogło, że temat bezpieczniejszy, kategoria w konkursie również mniej kontrowersyjna. No cóż, jeśli to prawda, najwyraźniej miałem pecha.
Miesiąc przed przystąpieniem do konkursu napisałem wesoły felieton o Józefie Słoneckim, uzdrowicielu-bioenergoterapeucie z południa Polski i jego quasi-sekcie Biosłone. Byłem zmęczony swoimi wcześniejszymi ciężkimi tekstami o szaleńcach pijących naftę w celu usunięcia urojonych pasożytów i antyszczepionkowych bredniach doktora Jaśkowskiego. A tu taki sympatyczny, lekki temat: wąsaty pan w kapeluszu, który na wszystkie bolączki zaleca picie mieszanki oleju, Citroseptu i aloesu, każe zwracać się do siebie „Mistrzu”, a na swoim forum udziela różnych dziwnych i mętnych rad swoim wyznawcom. Miłe odprężenie po hardkorze opisywania ludzi, którzy poją swoje dzieci moczem i wodą utlenioną.
A tu trafiła kosa na kamień. Okazało się, że Mistrz jest bardzo wrażliwy na punkcie swojej godności osobistej i nie pozwoli na jakieś podśmiechujki z propagowanej przez siebie idei profilaktyki prozdrowotnej. Blog de Bart przeżył najazd trolli z Biosłone, a na forum organizacji rozpoczęło się prześwietlanie mojego życiorysu. Sympatycy Mistrza znaleźli moje CV na GoldenLine, namierzali klientów mojej firmy, a nawet zrobili jakiś niesympatyczny fotomontaż z użyciem mojego zdjęcia (mój dyskomfort z tego powodu zmniejszył znacznie fakt, że pomylili moją facjatę z twarzą modela ze zdjęcia z Istockphoto, którego użyłem do zilustrowania prośby o głosowanie w „Blogu Roku”). A na końcu strollowali mnie w konkursie:
In the immortal words of John McClane.
Teraz startuję po raz trzeci i wprost umieram z ciekawości, kto mnie strolluje tym razem! Jeśli chcesz pomóc mi wynieść się na wysokość, z której upadek będzie bolesny, wyślij SMS o treści H00696 (kółeczka to zera) pod numer 7122. Koszt SMS-a to 1,23 zł (widać podwyżkę VAT!), a dochód idzie na turnusy rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych.
Dla osób, które zajrzały tu po raz pierwszy, pozwoliłem sobie przygotować spis zawartości bloga z 2010 r.:
Chłopiec w specjalnym bamboszu — o tym, jak pewien zwolennik medycyny alternatywnej postanowił chronić się przed zakrzepicą naturalnymi środkami i co z tego mogło wyniknąć.
Świnka w New Jersey i Dalsze przygody świnki w New Jersey — o tym, jak prof. Majewska, jedna z liderek polskiego ruchu antyszczepionkowego, nie potrafi poprawnie odczytać prostych danych epidemiologicznych i wyolbrzymia zagrożenia związane ze szczepieniami.
Warzywko w łydzi — o libańskim doktorze fizyki George Ashkarze, który twierdzi, że odkrył przyczynę powstawania nowotworów oraz uniwersalną, stuprocentowo skuteczną terapię na raka, polegającą na okaleczaniu się warzywami.
Łubu dubu — o awanturze na Portalu Poświęconym Fronda.
Witamina w cudzysłowie — o kolejnej oszukańczej terapii antyrakowej, polegającej na podawaniu amigdaliny, zwanej też mylnie witaminą B-17.
Akcja „Lasek” — fotoreportaż z happeningu blogerów Salonu24, którzy przynieśli pod Pałac Prezydencki drzewka w doniczkach symbolizujące las smoleński, a następnie wypuścili w niebo biało-czerwone baloniki.
Człowiek, który pił kawę drugą stroną — o terapii Gersona, najpopularniejszej chyba alternatywnej metodzie leczenia nowotworów, która po bliższych oględzinach okazuje się piramidalną i groźną bzdurą.
Mój własny altmed — o zwodniczej sile dowodu anegdotycznego i własnego doświadczenia.
I to już! Tak, tu się rzadko pisze!