Mój własny altmed
Część z was zna już drugiego prowadzonego przeze mnie bloga, w którym archiwalnymi zdjęciami ilustruję wyrwane z kontekstu sentencje wygłaszane przez Astromarię i jej komentatorów. Zawsze lubiłem czytywać komcie u pani Marysi, teraz jednak czytam wszystkie dokładnie, i to niejako z obowiązku, wyszukując lolkontent dla Astromariana. Co za tym idzie, poznaję ich lepiej. Z lekkim zdziwieniem odkryłem w sobie pewną sympatię dla występującej w astromaryjnym środowisku kontestacji „oficjalnej” rzeczywistości — przypomina mi się moja własna fascynacja Jello Biafrą, którego antyestabliszmentowych tyrad (sprzedawanych w formie wielopłytowych wydawnictw) uwielbiałem słuchać jeszcze nie tak dawno temu. Przez długie lata byłem histerycznym fanem zespołu Tool, którego emploi było obtoczone New Age’em jak schaboszczak panierką. Za ich podszeptem sprowadziłem ze Stanów książkę „Nothing In This Book Is True But It’s Exactly How Things Are”, która miała mnie oświecić, a okazała się konglomeratem bzdetów o Atlantydzie, Twarzy na Marsie i Area 51. Dzięki Tool wciągnąłem się też w twórczość Billa Hicksa, który — choć to strasznie, ale to strasznie zabawny gość — również ładował mi do łba sporą dawkę dziwacznych poglądów. Siedziałem w tych historiach tak głęboko, że kiedy ukazał się „Kod Leonarda da Vinci”, mogłem wydać z siebie jedynie pogardliwe parsknięcie „Pfft, stare, było”. Na szczęście nadludzkim wysiłkiem wydostałem się z tych mentalnych opresji i dziś wspominam je jako sympatyczny, acz głupawy odlocik od rzeczywistości, który zafundowałem sobie przed trzydziestką. Choć więc dziś jestem czysty, ta jazda nie jest mi obca.
Tu byłoby miejsce na garść pseudopsychologicznych rozważań o naturze altmedowego spiskologa. Zamiast nich odwołam się do słów Olgi Tokarczuk, która powiedziała kiedyś, że choć jej literaturę przepełnia magia, w życiu codziennym woli racjonalizm. 100% racji, pani pisarko. Moje ulubione filmy i książki są pełne fantastycznych, baśniowych stworów i wyrafinowanych spisków tworzonych przez arcyzłoczyńców ze szczytów władzy — no bo o czym mam oglądać filmy, na Trygława, o bohaterskim racjonaliście, który odkrywa, że w domu NIE STRASZY? Umiem jednak wytyczyć wyraźną granicę między sztuką a rzeczywistością. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że spiskolodzy tej granicy narysować nie potrafią (bądź nie chcą). Arcyzabawnym efektem zatarcia tego podziału jest doszukiwanie się masońsko-satanistycznej symboliki w teledyskach Lady Gagi bądź odszukiwanie prawdziwych sprawców Zamachu Smoleńskiego na podstawie kiepskiego thrillera z kiepskim aktorem.
U altmedowców występuje podobny syndrom, co u fundamentalistycznych katolików: obie grupy mają obowiązek wiary w komplet dogmatów; selektywność jest bardzo źle widziana. Kiedy na portalu Wolne Media w komentarzach pod wpisem na temat chemtrails ktoś wyraził opinię, że to bzdura wymyślona dla ośmieszenia prawdziwych spisków, takich jak Smoleńsk czy WTC, spotkał się z natychmiastową ripostą, że z pewnością jest spiskowcem uczestniczącym w globalnym spisku mającym na celu ośmieszenie idei chemtrails.
Po jakimś czasie spiskologiczna twórczość staje się przewidywalna. Ci ludzie uwierzą po prostu w nawet najgłupszy bzdet. O wiele ciekawsze są osoby z naszego nihilistycznego, psychopatycznie racjonalistycznego środowiska, które noszą w sobie małe altmedowe nasionko. Wierzą na przykład, że ludzkość jest gruba, bo je za mało mięsa albo że Tradycyjna Medycyna Chińska — choć akceptują idiotyzm teorii życiowej siły chi i brak wyników w badaniach — działa akurat w ich jednostkowym przypadku. I jakoś nie mogą zauważyć, że używają dokładnie tych samych argumentów co hardkorowi wyznawcy medycyny alternatywnej.
Opinia, że My jesteśmy mądrzy, a Tamci są głupi, to krzywdzące uproszczenie. Wielu kreacjonistów czy homeopatów to osoby wysoce inteligentne. Inteligencja nie dość, że nie chroni przed złapaniem się na haczyk oszołomostwa, to wręcz pomaga mu się zagnieździć w naszej duszy. Za pomocą umiejętnej selekcji linków do PubMedu czy artykułów popularnonaukowych inteligentny człowiek jest w stanie stworzyć wiarygodną opowieść utwierdzającą go w danym poglądzie.
Muszę się przyznać, że sam noszę w sobie taki mały altmed. I nie mówię tu o kręgarzu, który umiejętnym ciosem z przekręceniem ulżył mi w bólach kręgosłupa i wyrwał mnie grabarzowi spod łopaty, kiedy medycyna oficjalna postawiła na mnie krzyżyk (tak było, przysięgam!). Mówię o moim rzucaniu palenia.
Paliłem nałogowo mniej więcej od czternastego roku życia. W takim nasileniu, że jeszcze w liceum zacząłem palić w domu, bo inaczej się nie dało. Przez dwadzieścia lat mojej kariery palacza podjąłem chyba z pięćset normalnie prób rzucenia; każda z nich była żałośnie nieskuteczna. Po kilkunastu godzinach od odłączenia dopływu nikotyny czułem się jak napięta cięciwa, trzęsły mi się ręce, włączało się widzenie tunelowe, a z każdą minutą wzrastało przeświadczenie o nieuchronności powrotu do nałogu. No i wracałem. Byłem bez szans. I tak za każdym razem, aż do piątku 10 października 2008 r., kiedy skończyłem czytać książkę Allena Carra o rzucaniu palenia i o godzinie 23:46 na swoim balkonie wypaliłem ostatniego papierosa w życiu.
Allen Carr nie powiedziałby, że to książka o rzucaniu palenia, bo według niego palenia się nie rzuca, tylko przestaje się palić (stawianie nacisku na dobór słów pewnie nie tylko mi kojarzy się z NLP i MLM). Kluczowe tezy, które do mnie przemówiły, były racjonalne i proste: każdy zapalony papieros służy wyłącznie zniwelowaniu efektów głodu nikotynowego wywołanego przez poprzedniego papierosa; rzucając palenie nie rezygnuję z czegoś, ale wracam do stanu normalności, jakim jest niepalenie; fizyczne objawy odstawienia miną po kilku dniach, więc nie ma co desperować. Szerzej o metodzie napisał kol. Radek — to zresztą dzięki tej jego notce zdecydowałem się sięgnąć po książkę Carra.
I faktycznie, było jak napisał Carr. Przestałem palić, nie miałem żadnych cięciw, trzęsawek, tuneli, cierpień. Nie tęsknię za paleniem w ogóle, czasem tylko przyśni mi się, że palę — budzę się wtedy wściekły, że kurwa, co ja głupi robię. Ostatnie dwa lata bardzo ciężko doświadczyły mnie na gruncie zawodowym i osobistym, i może piję od tego więcej czerwonego wina, ale nawet w największym dole nie przeszło mi przez myśl, żeby sięgnąć po papierosa. Jestem wolny. Na mnie Carr działa. Na Radka, mojego wybawcę, jak się okazuje, nie działa: z tego co wiem, Radek przegrał sromotnie i obecnie jest na etapie rzucania metodą Pi Dżej Es En, czyli „Palę, Jak Się Nawalę”.
No, skoro to taka rewelacyjna metoda, to na pewno coś będzie w PubMedzie. No, coś niby jest. Dwa badania ankietowe sprawdzające efektywność grupowych sesji rzucania palenia metodą Allena Carra (1, 2). Na organizacji takich sesji zarabiają jego spadkobiercy — sam Carr zmarł na raka płuc. Według oficjalnej biografii zachorował w wyniku biernego palenia: podczas prowadzonych przez niego grupowych sesji można palić. I biedaczek, już niepalący, wdychał ten cudzy dym, dostał raka i zmarł (do mnie przemawia inne wytłumaczenie: facet przez ponad trzydzieści lat swojego życia palił od trzech do pięciu paczek dziennie). Dwa inne teksty twierdzą, że brak wystarczających danych na oszacowanie efektywności metody (1, 2). Niewielka liczba publikacji trochę dziwi, bo akurat rzucanie palenia wygląda na bardzo wdzięczny obiekt dla badacza. Efekt jest binarny: albo się pali, albo nie, nie tak jak w większości tego altmedowego szajsu, gdzie głowa boli jakby mniej i rzadziej, a na pewno w innym miejscu. Istnieją metody weryfikacji prawdomówności badanych. Szkoda. Bo sam Allen Carr w swojej książce wypisuje opowieści, które niemal automatycznie kojarzą się z dr. Ashkarem czy innymi szarlatanami: setki łzawych podziękowań, misja uwolnienia świata od nałogu, 90-procentowa skuteczność i medyczny establiszment tkwiący w okopach oficjalnej dogmatyki. A przy ponownym czytaniu książka, obok owej racjonalnej argumentacji, która tak bardzo do mnie przemówiła, momentami okrutnie razi stylem podręcznika szczerzenia zębów dla MLM-owca.
Czy polecam innym tę metodę? Powiedzmy, że robię to w taki sposób, żeby nie nadwerężyć mojej reputacji negacjonisty altmedu: dodaję do swojej laurki liczne obwarowania, zastrzeżenia i możliwe inne powody sukcesu w rzucaniu palenia. A mam ich kilka:
Po pierwsze, dzieci. Jako palący grubas o siedzącym trybie życia kwalifikowałem się do grup ryzyka naprawdę wielu chorób i miałem bardzo duże szanse, że nie doczekam świętowania matury mojego potomstwa. A bardzo kocham swoje potomstwo. To sprawiło, że po drugie, byłem bardzo zdesperowany, a ponieważ spróbowałem już tych wszystkich gum i plasterków, traktowałem książkę Carra jako ostatnią deskę ratunku, wiązałem z nią ogromne nadzieje jeszcze przed jej przeczytaniem. Pamiętam, że przeczytałem ją raz i nie zadziałała, paliłem dalej. Wściekły, przeczytałem ją jeszcze raz od połowy (bo na pewno pod koniec czytałem nieuważnie i coś istotnego mi umknęło!) — i dopiero wtedy zażarło.
Po trzecie, mieszkanie z niepalącą żoną i niepalącymi dziećmi wyrzuciło mnie z moim paleniem na balkon. Zimą 2007 r., kiedy zrobiło się naprawdę mroźnie, wpadłem na genialnie prosty pomysł: otóż będę palił na klatce schodowej! Fast-forward do października 2008. Nadchodzi kolejny sezon grzewczy i mam przed sobą taką perspektywę: poranki i wieczory najbliższego półrocza spędzę zakradając się w gaciach na klatkę, niewyobrażalnie smrodząc moim sąsiadom, kuląc się przed każdym dźwiękiem otwieranych drzwi do mieszkań i cierpiąc okropne poczucie winy i ogólnego upodlenia. Jak byłem biednym studentem, dopalałem własne kiepy, gromadzone w wielkiej puszce po cukierkach toffi, ale dopiero upokarzające doświadczenie zasyfiania smrodem klatkowskiej pokazało mi, jak głupie uzależnienie może pomiatać człowiekiem, jak bardzo może go degradować. Dlatego dziś, gdy czytam bzdety Żakowskiego porównującego się do uciskanego Murzyna (są jeszcze tacy, którzy porównują się do Żydów w getcie, ale to małe chujki), to chcę mu powiedzieć tak: panie Jacku, ja pana rozumiem, pan jest nieszczęśliwy i zniewolony, i z tego swojego nieszczęścia i zniewolenia czyni pan jakiś atut, przywilej i wypisuje pan dyrdymały, zamiast wziąć się w garść, do kurwy nędzy, dziecku pan ojcem.
Po czwarte, i być może najważniejsze, przestałem palić niemal równo tydzień po otrzymaniu pocztą Cudownego Medalika. Allen Carr, pfft.
P.S. Po kilku dniach od skończenia notki ogarnęło mnie uczucie niepewności, czy na pewno udało mi się dobrze przekazać zamysł, z którym siadałem do napisania notki. Często mi się zdarza, że jak się rozkręcę, to zbyt odjeżdżam od pierwotnego szkicu: tak było chociażby w przypadku notki o doktorze Ashkarze, która wyszła jak wyszła, a chciałem napisać, że jego metoda jest super, stosuję ją od tygodnia i czuję się ŚWIETNIE, tylko coś mnie strasznie w nogę napieprza.
W tej notce nie chodziło mi o to, że metoda Carra to altmed. Altmedowe jest raczej to, że prośby o linki do badań w PubMedzie zbywam pogardliwym stwierdzeniem, że te wasze cyferki w tabelkach bledną przy potędze mojego osobistego świadectwa. I nikt mnie nie przekona, że czarne jest czarne, a białe jest białe!
RobertP :
Widziałem to na filmie.
Southpark na żywo: http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,35640,8806639,Nie_bedzie_szkolnych_zabaw_w_piatki__Religia_zakazuje.html
nosiwoda :
Heh, miałem tak w podstawówce. Dochodzi do tego jeszcze anegdota o głosowaniu rodziców: mój tatko wywalczył, żeby poddać ten pomysł pod głosowanie, ale! głosowanie było jawne, więc wszyscy poparli księdza. Prywatnie mówili oczywiście zupełnie co innego.
bart :
Te o śmierci w jelitach czy te o robieniu lewatywy Słońcu
RobertP :
WTF? A nie lepiej BDSM?
Jiima :
A jak myślisz, w jaki sposób przedstawiciel cywilizacji śmierci tam trafił? ;-)
Boże jaka szarlataneria…
ojap :
… jedynka w Wyborczej. Myślałem, że wyszło na jaw, że prymas z nuncjuszem potajemnie wzięli ślub w cywilizacjośmiercionośnym kraju i adoptowali dziecko, a tu takie nudy. Dowiedziałem się tylko kto jest tym prymasem i że źle się dzieje w państwie kościelnym, teh drama.
ojap :
Zaraz tam szarlataneria… Może raczej nowy gatunek literacki?
jabiru :
E tam nowy, to się od wieków nazywało dziewczęcy blogasek.
Gammon No.82 :
A to dobrze miedzy nami. Te scielenie sie do nog brzmi super.
#lubie_to
OT:
Czy wy wiecie, że Terlikowski nową powieść w odcinkach puszcza?
“Rodzice trzymali Faustynkę za dłonie, a ona uśmiechnięta, wpatrzona w przestrzeń, cichnącym głosem modliła się z nimi. Agnes nie mogła od nich oderwać wzroku. Chciała wyjść, ale chciała pomóc rodzinie… „Dla Jego bolesnej męki” – docierało do niej. Przymknęła oczy. Nie mogła, nie chciała przyglądać się tej scenie. Miała poczucie, że wchodzi w najgłębszą intymność tej rodziny, i że nie ma do tego prawa. Ona nie podzielała ich wiary, ona uważała, że tam nic nie ma, a jednocześnie podziwiała to, jak szybko ta dziewczynka dorosła do śmierci, jak bardzo jest dojrzała.”
Jest wątek antyszczepionkowy.
liliac :
Terlikowski zawsze taki był, czy ostatnio mu się zaczęło tak dziać?
A nawiasem mówiąc, co tam u pani Teresy Bochwic w temacie rumianku rzekomo zakazanego przez UE?
Że antyszczepionkowy, to nie wiedziałam. Reszta mieści się w standardzie.
liliac :
Czy wiemy? My czekamy na nowe odcinki! Skracamy sobie oczekiwanie liczeniem literówek.
liliac :
Ja dałem poprzednie pytanie, bo mam roboczą hipotezę, że Terlikowski się ostatnio zradykalizował ze względu na:
*rozłam między “czwórkami” a Frondą
*utratę władzy przez PiS
*spór o krzyż
*postępującą sekularyzacje społeczeństwa
itp.
Treść niektórych komentarzy też jest rozbrajająca. Ten mnie ujął szczególnie:
@liliac
Cytowany przez ciebie komentarz to fajny troll.
@ liliac:
Ciekawe, czy ten komentator łyka aspirynę na przeziębienie?
Zresztą w takim razie nawet ziółka są “be”, bo ingerują w wolę Boga (w/g tej interpretacji).
Sure, że troll? Czy tylko na to liczymy?
liliac :
O, ciekawe. Jak zareagowała reszta? (linku nie widzę)
DoktorNo :
Mea culpa.
http://fronda.pl/tomasz_terlikowski/blog/wyjscie_1
liliac :
Total unbrain.
bart :
Nie tylko ty się tym martwisz:
http://www.guardian.co.uk/commentisfree/libertycentral/2010/dec/13/astroturf-libertarians-internet-democracy
Choć w sumie nie wiem czy jest jakieś bezpośrednie przełożenie na naszych trolli, czy to tylko moda (ale może być też moda wśród agencji PR).
liliac :
Bóg wywołuje autyzm, a szczepionki są narzędziem w Jego wszechmocnym ręku. A kto sprzeciwia się woli Bożej, jest tylko drewnem na opał.
RobertP :
Fail.
czescjacek :
Ha, nie mialam tak w podstawowce. Uroki mlodosci w lodzkiem.
DoktorNo :
ZTRWQ merytorycznie rozjaśnił, na co filozoficznie podsumowała: “dziękuję, zobaczymy, jak to wyjdzie w praniu.”
@ nosiwoda:
Znów ponura cywilizacja śmierci chce tańczyć i śpiewać akurat wtedy, gdy radosna cywilizacja życia wspomina okrutną mękę pańską.
Prawicowa logika w natarciu:
http://bit.ly/fT8jnO
1. Gazeta Prawna informuje o zmianach w ustawie o obowiązku meldunkowym. Według nowych przepisów należy się zameldowac w przeciągu 30 dni od zamieszkania w danym miejscu, podobnie wymeldowac, zwłaszcza przy dłuższych wyjazdach (np. za granice)
2. Na korwinserwisie “wykop” podnoszą aj waj jaki to tusk sqrwiel, wprowadza państwo policyjne i w ogóle, wracamy do PRL.
3. To, czego nie widzą prawicowe trolle:
– Ustawa WYDŁUŻA czas na zameldowanie z “niezwłocznie” do 30 dni, czyli mamy wiecej czasu i nie ma absurdu że w zasadzie przechowanie sie przez weekend u chłopaka wymaga zameldowania
– Ustawa ZNOSI SANKCJE KARNE za nie dopełnienie obowiązku meldunkowego.
– Ustawa znosi obowiązek meldunkowy od 2014 roku. Podobno wcześniej sie nie da.
– Jakby trolle nie uswiadamialy sobie, zanim nowa ustawa wejdzie w życie, obowiązuje NADAL ta z 1974 w ktorej MUSISZ sie niezwłocznie zameldować pod groźbą sankcji karnych.
liliac :
Czytanie komentarzy to wyprawa w bardzo alternatywną rzeczywistość. Lektura pozwoliła mi się rozruszać przed kolejną serią nudnych tabelek. Jacy oni są fajnie napięci.
Dalszy ciąg:
i
i jeszcze lepsze
To się już chyba nadaje do rzecznika praw dziecka czy kogoś.
radkowiecki :
Ale nawet Oni podejrzewają, że Lou S. Cannen to troll.
tannenberg :
Poe. Założę się o piwo. Jest gdzieś granica debilizmu i pojawia się ona na ogół w sytuacji zagrożenia życia.
RobertP :
No przecież, że pojadę Kapitanem Obwiesiem, Lou S. Cannen = loose cannon.
asmoeth :
= Killing Joke
A tymczasem na frondzi nastepuje szybkie skopanie wewnetrznego elementu wywrotowego!
http://fronda.pl/news/czytaj/adamski_szkodliwe_slowa_ojca_rydzyka
Le pantalon rouge c’est la France!
“Na wygaszoną szarą szachownicę nie zgadza się państwowa komisja heraldyczna przy MSWiA.”
Nawet nie wiedziałem, że coś takiego istnieje. A co zabawniejsze:
Przewodniczący komisji = ks.dr Paweł Dudziński.
Stop wygaszaniu polskości!!one
Firma Dannon zgodziła się wypłacić 21 mln dol. tytułem odszkodowania za wprowadzające konsumentów w błąd reklamy jej produktów – jogurtu Activia i napoju DanActive. Odszkodowanie jest elementem ugody pozasądowej zawartej z władzami stanowymi i federalnymi.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,8825345,Sad___Jogurty_nie_podnosza_odpornosci___Dannon_ma.html
He, he.
RobertP :
Ciekawe kiedy w Polsze przestaną reklamować bakterie kwasu mlekowego jako “actiregularis” i “defensis”, które chronią niby przed wszystkim
ale to juz Francuzi od 6 lat wiedzą
http://www.federacja-konsumentow.org.pl/story.php?story=255
Wyborcza ma jeszcze słodszy tekst na dzisiaj: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8825453,_Musimy_tak_naenergetyzowac_dziecko__by_zmienic_mu.html
Jiima :
No przecież już nie długo. Poguglaj ESFA Health Claims dyrektywę.
Albo: http://ec.europa.eu/food/food/labellingnutrition/claims/community_register/rejected_health_claims_en.htm
http://generationjp2.com/pl/
Terlikowski robi “Operację chusta”:
http://terlikowski.salon24.pl/260007,dziennik-z-chartumu-dzien-pierwszy
invinoveritas :
Po co on tam w ogóle jechał? Przecież i tak zawsze zobaczy wszystko tak, jak chce (czyli faktycznie jak w Operacji Chusta):
“Islam jest w Chartumie religią władzy, przemocy dyskryminacji. Chrześcijaństwo zaś wspólnotą wykluczonych, pogardzanych, odrzuconych i słabych.”
Pani Nieco-Zapomniana-Piosenkarka jako EKSPIERD o tym, jak czeka aż dziecko nabierze odporności na gruźlicę:
http://dziendobrytvn.plejada.pl/26,41594,news,,1,,szczepic_dziecko_czy_nie,aktualnosci_detal.html#autoplay
A pod spodem o prawniku co podobno dostał raka od komórek.
@ bart – czy Ty kiedyś o tym odkomórkowym raku pisałeś/zamierzasz? bo mój Chłop w to wierzy i nie chce słuchać mojej argumentacji z American Scientist
aa, i od stycznia zaczynają wycofywać rtęć ze szczepionek, więc antyszczepionkowcy będą sobie musieli na to miejsce znaleźć inne argumenty. Macie jakieś pomysły do podrzucenia?
@radko
Jacy oni są fajnie napięci.
Lavoisier też se tak mówił pod nosem o jakobinach.
@magdalena:
“Macie jakieś pomysły do podrzucenia?”
Homeopatia dowodzi, że nawet po usunięciu rtęci ze szczepionek jej działanie nadal pozostanie, więc nadal będą szkodliwie wywoływać autyzm. Jednocześnie nie znikniecie autyzmu po wycofaniu rtęci ze szczepionek będzie to niepodważalnym dowodem na rację homeopatów.
Mi się udało “rzucić” palenie (bo choć na trzeźwo mnie palenia obrzydza i nie palę wogle, to jak wypiję zdarza mi się zakopcić, a nawet kopcić) jakoś przy okazji leczenia deprechy przy użyciu ssri. Fakt, że przy okazji zacząłem pracować i głupio mi było wychodzić co pół godziny, bo palarnia na balkonie była na oku szefa. Gwoździem do trumny, był Wellbutrin, też używany w leczeniu depresji, ale również antagonista nikotynowy (skąd ma też zastosowaniu we wspieraniu rzucania palenia).
To też mnie dziwi taka niechęć do farmakologicznego wspierania rzucania, taki Wellbutrin aka Zyban, a są lepsze -> pytać lekarza.
Warto pamiętać, żeby brać te na depresję, czyli Wellbutrin niż Zyban (to to samo dokładnie). Bo na leki na depresję jako chorobę przewlekłą dostaje się lepsze zniżki.
magdalena :
Skwalen, aluminium, bliżej niesprecyzowane toksyny, “zbyt dużo, zbyt wcześnie”. Kiedy w Stanach wycofano rtęć ze szczepionek i – surprise, surprise – nic się nie stało, tamtejsi bojownicy natychmiast wyciągnęli z kapelusza garść nowych hipotez.
Dobra wiadomość, w najnowszej wersji Opery naprawili uciekające komentarze. Mała rzecz, a cieszy.
magdalena :
Phi, co z tego że wycofują. Przecież w szczepionkach pozostaje cząsteczkowa pamięć rtęci.
@ Jiima:
Teges… Ja na początku 2006 r. urzędowo dostałem do łapy dowód osobisty z miejscem zameldowania “BRAK”, który to radosny stan jakoś umknął uwadze organów przymusu społecznego czy innej milicji (a mieli ten dowód w łapach wielokrotnie).
Cytowane przez Ciebie opinie utwierdzają mnie tylko w przekonaniu, że typowy korwinoid to jakaś studęcina, która żyje na koszt rodziców i o nic się nie musi martwić, stąd głupoty w głowie.
Na marginesie: brak meldunku nie przeszkadza mi praktycznie w niczym – łącznie z założeniem działalności gospodarczej czy udziałem w wyborach.
Adam Gliniany :
A spróbuj książki z osiedlowej biblioteki wypożyczyć.
magdalena :
Ja nie bart, jedyne co się zgadza to próby odchudzania, ale co do meritum sprawy
1. Przenikanie mikrofal wgłąb ciała ludzkiego to o ile mnie pamięć nie myli, kilka milimetrow i mówimy tu o tkankach miękkich. Kość jest jeszcze lepszym izolatorem.
2. Mikrofale są w stanie ugotować mózg O ile mają odpowiednią moc i częstotliwość (częstotliwość rezonansową wody) Te z komórki nie mają ani jednego ani drugiego.
3. O wiele głębiej wgłąb ciała przenikają fale niskiej częstotliwości – radiowe i nawet te emitowane przez kable prądu przemiennego. Nie ma jednak żadnych dowodów na ich oddziaływanie negatywne.
4. W polsze o ile wiem nie działają precedensy, więc nawet jeśli przypadkiem, przez przekupionego albo upośledzonego umysłowo sędziego pan prawnik wygra proces, nie oznacza to czegokolwiek dla innych wrogów zlowieszczego wpływu komórek.
5. Ad 3 – można argumentować że fale mikro mają o wiele wyższą częstotliwość niż fale długie czy promieniowanie kabla 50Hz. No to mam straszliwą wiadomość. Fale IR mają jeszcze wyższą energię a stanowią one wszechobecne PROMIENIOWANIE cieplne. Każdy człowiek na ulicy nas napromieniowuje bardziej niż komórka, o Kaloryferach czy remote’ach nie wspominając!!!
6. Jak to nie pomoże, zalecać noszenie aluminiowej czapki. Jak wierzy w szkodliwość komórek może uwierzy w przereklamowaną moc klatki faradaya z folii aluminiowej.
czescjacek :
Urząd miasta wystawia takie fajne papierki, gdzie potwierdza miejsce zamieszkania. Zanim dopisali mnie do spisu wyborców itd. przyszli i sprawdzili, czy mieszkam gdzie mieszkam. Wydaje mi się też (nie sprawdzałem, nie korzystam z bibliotek – żal mi każdej dobrej książki, której nie mogę mieć na półce) że da się dogadać okazując umowę najmu mieszkania.
Jiima :
Nie wspominając o morderczym świetle widzialnym. Każdy, kto zobaczy światło, UMRZE! Co gorsza ci, którzy go nie zobaczyli, prawdopodobnie też.
Adam Gliniany :
Jak studiowałem poza miejscem stałego zameldowania, to wypożyczalnia wideo uznała mi kartę mieszkańca wydaną przez administracje akademików.
A kablówka uznała kartę studenta za dowód że mieszkam w DSie.
Gammon No.82 :
http://www.youtube.com/watch?v=9pL8UEAfA_I&t=0m36s
Kurde – nowy Terlikowski, a ja dopiero ostatnio skończyłem “chustę” czytać… Jak na razie pierwsze pare zdań – zajebistość. Ja bym dopisał ciąg dalszy, w którym te umierające dzieci wstają potem z martwych i jako zombie mordują resztę popluacji. So cool, huh-hu-huh.
Aaaa, i jeszcze – Bartu – adres blogaska mi się zmienił już jakiś czas temu. Weź uaktualnij blogrolla u siebie, bo mało odwiedzin mam.
Ktoś kiedyś w którymś komciu wrzucił przerobione zdjęcie “obrońców krzyża” z podpisami jak z RPGów (paladyn, kleryk etc).
Rozwinięcie pomysłu w formie animacji: http://www.youtube.com/watch?v=ddipKOq46-A
Blogpress.pl i Złoty Członek – zobaczcie sami (NSFW):
DUREŃ ROKU 2010 – kandydaci do tytułu laureata statuetki „Janusza”
Śmiać się czy płakać?
(kopii w Google nie ma)
Jiima :
BARDZO Ci dziękuję :) Będę walczyć z ciemnotą we własnym domu.
Czy posiadacie namiary na jakieś artykuły dot. korelacji/jej braku użykowania komórek i zachorowalności na nowotwory? Lub na dobre bazy medyczne on-line za darmo?
Skan :
Uwalili :-(
magdalena :
Znam tylko http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed
bantus :
A co im się, do chuja, nie podobało?
semprini :
Karykatury.
bantus :
Mahometa?
semprini :
Mahometa, papieża, krzyżobrońcy – co za różnica? Wierni zawsze reagują mniej lub bardziej alergicznie.
bantus :
A JAKBY WAM TAK OBRAŻALI HAWKINGA?!?!?!
Niechby spróbowali. No niechby tylko.
eli.wurman :
Albo Dawkinsa albo niedajboże Einsteina bluźnierczymi karykaturami.
ed. o kurcze znalazłem naprawdę obraźliwy nadruk na koszulkę:
http://www.redmolotov.com/images/designs/dawkinsisgod_design.jpg
Tyle, że obraża wszystkich.
Tutaj jeszcze wisi: http://www.youtube.com/watch?v=O4y7RBMJAeU
DoktorNo :
Śmiać się raczej nie ma z czego. To jest tak żenujące, że żałuję, że to widziałem…
M :
Swoją drogą, jak kto chce, to niech zerknie do galerii tegoż “yarroka” w dziale “Satyra” Blogpress.pl – tylko ostrzegam, że jest bardzo żenująco-żałośnie (min. równanie homoseksualizmu do zoofilii).
Swoją drogą, im częściej widzę takich prawicowców deliberujących o homoseksualizmie i gejach w ten sposób, tym bardziej rozumiem, czemu czasami przyłapuje się któregoś z nich na niedwuznacznej sytuacji z innym mężczyzną…
http://www.blogpress.pl/node/596 Wolałbym Katowice w Czechach.
Wogle to żenada i zuo.
Wpadł nam ostatnio na forum reumatyków wariat od leczenia koloidalnym srebrem, przy okazji bicia go po głowie, znalazłem fajny link. Paul Karason ksywa “Papa smurf” można obejrzeć wywiad z tym panem o ciekawym odcieniu skóry po koloidalnym srebrze http://today.msnbc.msn.com/id/22536241/ns/today-today_people/
http://wyborcza.pl/1,75968,8841360,Medrca_szkielko_i_oko.html
#prześladowaniechrześcijan
ed. łe nie można dodawać komentarzy. No to się wyręczę:
http://scienceblogs.com/pharyngula/2010/12/martin_gaskell_was_not_expelle.php
bantus :
Tu można przeczytać:
http://incolor.inetnebr.com/gaskell/Martin_Gaskell_Bible_Astronomy.html
Kariera naukowa nie była najlepszym wyborem.
Gammon No.82 :
Albo ultrafioletowym!
pan_bomba :
Akurat to już bywa szkodliwe. I wszystkie wyższe (tfu) częstotliwości też. Ale jak ktoś mi pokaże komórkę na ultrafiolet, to pie* szkodliwość, chcę taki gadżet!
bart :
Czemu? Żaden hoax nie brzmi tak dobrze jak podparty paroma naukowymi (a nawet pseudonaukowymi) twierdzeniami… Popatrz na takiego gościa od gwoździ w mosznie podpartych sterownikami biocybernetycznymi.
Jiima :
To jakiś BDSM-altmed? Czemu miłośnicy http://www.bmezine.com/ muszą dorabiać do tego cybernetyczno-medyczne ideolo? Dawaj linka.
Jiima :
Dziadek Planck się kłania. Łatwo policzyć, że energia promieniowania radiowego jest wielokrotnie niższa od kwantów światła.
Problemem może być pole magnetyczne emitowane przez linie energetyczne, pisali o tym w grudniowej “WiŻ”.
RobertP :
ZBOCZEŃCY FETYSZYŚCI!
bart :
Dyskusyjne. Facet ma bardzo ładny publication record, zawierający między innymi kilka komunikatów w Nature (ostatni bardzo niedawno http://www.nature.com/nature/journal/v463/n7277/full/nature08665.html). Lekkie oszołomstwo w obcej dziedzinie naukowej (odchył kreacjonistyczny) nie wyklucza bardzo sensownej pracy we własnej (vide Pauling i witamina C). (Co nie znaczy, że mieli go koniecznie zatrudnić, bo na to stanowisko to on był wyraźnie overqualified – ja też bym była dość podejrzliwa, gdybym była w tej komisji zatrudniającej.)
Ale ja nie o tym chciałam. Polecam łaskawej uwadze gospodarza poniższe: http://www.fundacjaavalon.pl/nasi_beneficjenci_pl/128/jakub_swierczynski.html
Cóż to za “operacja w Niemczech”, która ma leczyć autyzm? Ano to: http://www.xcell-center.com.pl/leczenie/leczone-choroby/autyzm.aspx , jak nam wyjaśniono tutaj:
http://forum.gazeta.pl/forum/w,615,119299942,119299942,bezposrednia_pomoc_Niepelnosprawnym.html
@Gammon No.82
Jak zwykle twój komentarz wnosi wiele merytorycznie, a jednocześnie jest potwornie dowcipny.
mietek_1899 :
Jak zwykle dziękuję za uznanie, panie Mieciu.
@Gammon No. 82
Chyba inaczej rozumiemy znaczenie zwrotu “jak zwykle”.
mietek_1899 :
Jak zwykle masz pan rację.
paszczakowna1 :
Znaczy, co? 72% (przykładowo) badanych? 7,2 pacjenta?! Siedmiu pacjentów i prawa noga ósmego?! O_o
paszczakowna1 :
To bardzo wygodne, że cenę 9545 euro podają na jednej stronie ze świadectwem uszczęśliwionych rodziców. Człowiek nie musi biegać po całej witrynie.
artiil :
Siedmiu powiedziało “YAY”, dwóch krzyknęło “NAY”, jeden mruknął “MEH”.
RobertP :
www+klawiterapia+com (po co podkręcać im page rank). A pisała o tym kiedyś sporothrix (http://sporothrix.wordpress.com/2010/10/28/gwozdziem-w-moszne-czyli-jak-wyleczyc-sie-z-lupiezu/ – jej chyba można podkręcać)
bantus :
Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, to chyba nie był taki głupi obyczaj.
A tak BTW, czy istnieje w necie jakiś przewodnik w dziesięciu krótkich punktach pod tytułem “Stłucz buca-kreatyna w 10 krótkich punktach”? Bowiem wczoraj (na ciężkiej wódzie) próbowałem dokonać tej sztuki i miałem braki w argumentacji (niestety nie jestem biologiem i nie przykładałem się w szkole)…
Edit: literówka (kac).
DoktorNo :
O, ja o tym czytałom wcześniej. Generalnie zakłada się że fale (nie pole, jak masz zmienne pole magnetyczne to masz falę EM) emitowane przez kabel 50Hz nie powinny wpływać na ludzi, ale nie ma 100% pewności, zwłaszcza że przenikalność takich fal jest duża (właściwie przechodzą przez człowieka “na wylot”), ponadto są wszechobecne (linie kkV to jedno, ale w zasadzie ściany w domu też ci to emitują). Istnieją też wiarygodne przypadki, że komuś linia przebiegająca nad domem zaszkodziła (choć mogło być to zaburzenie nerwicowe, wywołane faktem że ustrojstwo brzęczy a w trakcie deszczu wydaje jeszcze bardziej niepokojące dźwięki).
Gammon No.82 :
Wypraszam sobie
Dziś narodziny boga Słońca. I hipisi mają swoje święto: http://www.globalorgasm.org/
Make love not war.
bart :
Hmm. A jam gdzieś słyszało, że ostatnio coś tymi komórkami macierzystymi wyleczono, ale to był popularnonaukowy artykuł na podstawie innego artykułu popularnonaukowego, oczywiście bez odniesienia do źródeł, jak to bywa. Ale nawet tam zaznaczono, że to dopiero początek drogi, nie wiadomo czy na pewno działa i jeszcze trzeba długo badać…