Mój własny altmed
Część z was zna już drugiego prowadzonego przeze mnie bloga, w którym archiwalnymi zdjęciami ilustruję wyrwane z kontekstu sentencje wygłaszane przez Astromarię i jej komentatorów. Zawsze lubiłem czytywać komcie u pani Marysi, teraz jednak czytam wszystkie dokładnie, i to niejako z obowiązku, wyszukując lolkontent dla Astromariana. Co za tym idzie, poznaję ich lepiej. Z lekkim zdziwieniem odkryłem w sobie pewną sympatię dla występującej w astromaryjnym środowisku kontestacji „oficjalnej” rzeczywistości — przypomina mi się moja własna fascynacja Jello Biafrą, którego antyestabliszmentowych tyrad (sprzedawanych w formie wielopłytowych wydawnictw) uwielbiałem słuchać jeszcze nie tak dawno temu. Przez długie lata byłem histerycznym fanem zespołu Tool, którego emploi było obtoczone New Age’em jak schaboszczak panierką. Za ich podszeptem sprowadziłem ze Stanów książkę „Nothing In This Book Is True But It’s Exactly How Things Are”, która miała mnie oświecić, a okazała się konglomeratem bzdetów o Atlantydzie, Twarzy na Marsie i Area 51. Dzięki Tool wciągnąłem się też w twórczość Billa Hicksa, który — choć to strasznie, ale to strasznie zabawny gość — również ładował mi do łba sporą dawkę dziwacznych poglądów. Siedziałem w tych historiach tak głęboko, że kiedy ukazał się „Kod Leonarda da Vinci”, mogłem wydać z siebie jedynie pogardliwe parsknięcie „Pfft, stare, było”. Na szczęście nadludzkim wysiłkiem wydostałem się z tych mentalnych opresji i dziś wspominam je jako sympatyczny, acz głupawy odlocik od rzeczywistości, który zafundowałem sobie przed trzydziestką. Choć więc dziś jestem czysty, ta jazda nie jest mi obca.
Tu byłoby miejsce na garść pseudopsychologicznych rozważań o naturze altmedowego spiskologa. Zamiast nich odwołam się do słów Olgi Tokarczuk, która powiedziała kiedyś, że choć jej literaturę przepełnia magia, w życiu codziennym woli racjonalizm. 100% racji, pani pisarko. Moje ulubione filmy i książki są pełne fantastycznych, baśniowych stworów i wyrafinowanych spisków tworzonych przez arcyzłoczyńców ze szczytów władzy — no bo o czym mam oglądać filmy, na Trygława, o bohaterskim racjonaliście, który odkrywa, że w domu NIE STRASZY? Umiem jednak wytyczyć wyraźną granicę między sztuką a rzeczywistością. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że spiskolodzy tej granicy narysować nie potrafią (bądź nie chcą). Arcyzabawnym efektem zatarcia tego podziału jest doszukiwanie się masońsko-satanistycznej symboliki w teledyskach Lady Gagi bądź odszukiwanie prawdziwych sprawców Zamachu Smoleńskiego na podstawie kiepskiego thrillera z kiepskim aktorem.
U altmedowców występuje podobny syndrom, co u fundamentalistycznych katolików: obie grupy mają obowiązek wiary w komplet dogmatów; selektywność jest bardzo źle widziana. Kiedy na portalu Wolne Media w komentarzach pod wpisem na temat chemtrails ktoś wyraził opinię, że to bzdura wymyślona dla ośmieszenia prawdziwych spisków, takich jak Smoleńsk czy WTC, spotkał się z natychmiastową ripostą, że z pewnością jest spiskowcem uczestniczącym w globalnym spisku mającym na celu ośmieszenie idei chemtrails.
Po jakimś czasie spiskologiczna twórczość staje się przewidywalna. Ci ludzie uwierzą po prostu w nawet najgłupszy bzdet. O wiele ciekawsze są osoby z naszego nihilistycznego, psychopatycznie racjonalistycznego środowiska, które noszą w sobie małe altmedowe nasionko. Wierzą na przykład, że ludzkość jest gruba, bo je za mało mięsa albo że Tradycyjna Medycyna Chińska — choć akceptują idiotyzm teorii życiowej siły chi i brak wyników w badaniach — działa akurat w ich jednostkowym przypadku. I jakoś nie mogą zauważyć, że używają dokładnie tych samych argumentów co hardkorowi wyznawcy medycyny alternatywnej.
Opinia, że My jesteśmy mądrzy, a Tamci są głupi, to krzywdzące uproszczenie. Wielu kreacjonistów czy homeopatów to osoby wysoce inteligentne. Inteligencja nie dość, że nie chroni przed złapaniem się na haczyk oszołomostwa, to wręcz pomaga mu się zagnieździć w naszej duszy. Za pomocą umiejętnej selekcji linków do PubMedu czy artykułów popularnonaukowych inteligentny człowiek jest w stanie stworzyć wiarygodną opowieść utwierdzającą go w danym poglądzie.
Muszę się przyznać, że sam noszę w sobie taki mały altmed. I nie mówię tu o kręgarzu, który umiejętnym ciosem z przekręceniem ulżył mi w bólach kręgosłupa i wyrwał mnie grabarzowi spod łopaty, kiedy medycyna oficjalna postawiła na mnie krzyżyk (tak było, przysięgam!). Mówię o moim rzucaniu palenia.
Paliłem nałogowo mniej więcej od czternastego roku życia. W takim nasileniu, że jeszcze w liceum zacząłem palić w domu, bo inaczej się nie dało. Przez dwadzieścia lat mojej kariery palacza podjąłem chyba z pięćset normalnie prób rzucenia; każda z nich była żałośnie nieskuteczna. Po kilkunastu godzinach od odłączenia dopływu nikotyny czułem się jak napięta cięciwa, trzęsły mi się ręce, włączało się widzenie tunelowe, a z każdą minutą wzrastało przeświadczenie o nieuchronności powrotu do nałogu. No i wracałem. Byłem bez szans. I tak za każdym razem, aż do piątku 10 października 2008 r., kiedy skończyłem czytać książkę Allena Carra o rzucaniu palenia i o godzinie 23:46 na swoim balkonie wypaliłem ostatniego papierosa w życiu.
Allen Carr nie powiedziałby, że to książka o rzucaniu palenia, bo według niego palenia się nie rzuca, tylko przestaje się palić (stawianie nacisku na dobór słów pewnie nie tylko mi kojarzy się z NLP i MLM). Kluczowe tezy, które do mnie przemówiły, były racjonalne i proste: każdy zapalony papieros służy wyłącznie zniwelowaniu efektów głodu nikotynowego wywołanego przez poprzedniego papierosa; rzucając palenie nie rezygnuję z czegoś, ale wracam do stanu normalności, jakim jest niepalenie; fizyczne objawy odstawienia miną po kilku dniach, więc nie ma co desperować. Szerzej o metodzie napisał kol. Radek — to zresztą dzięki tej jego notce zdecydowałem się sięgnąć po książkę Carra.
I faktycznie, było jak napisał Carr. Przestałem palić, nie miałem żadnych cięciw, trzęsawek, tuneli, cierpień. Nie tęsknię za paleniem w ogóle, czasem tylko przyśni mi się, że palę — budzę się wtedy wściekły, że kurwa, co ja głupi robię. Ostatnie dwa lata bardzo ciężko doświadczyły mnie na gruncie zawodowym i osobistym, i może piję od tego więcej czerwonego wina, ale nawet w największym dole nie przeszło mi przez myśl, żeby sięgnąć po papierosa. Jestem wolny. Na mnie Carr działa. Na Radka, mojego wybawcę, jak się okazuje, nie działa: z tego co wiem, Radek przegrał sromotnie i obecnie jest na etapie rzucania metodą Pi Dżej Es En, czyli „Palę, Jak Się Nawalę”.
No, skoro to taka rewelacyjna metoda, to na pewno coś będzie w PubMedzie. No, coś niby jest. Dwa badania ankietowe sprawdzające efektywność grupowych sesji rzucania palenia metodą Allena Carra (1, 2). Na organizacji takich sesji zarabiają jego spadkobiercy — sam Carr zmarł na raka płuc. Według oficjalnej biografii zachorował w wyniku biernego palenia: podczas prowadzonych przez niego grupowych sesji można palić. I biedaczek, już niepalący, wdychał ten cudzy dym, dostał raka i zmarł (do mnie przemawia inne wytłumaczenie: facet przez ponad trzydzieści lat swojego życia palił od trzech do pięciu paczek dziennie). Dwa inne teksty twierdzą, że brak wystarczających danych na oszacowanie efektywności metody (1, 2). Niewielka liczba publikacji trochę dziwi, bo akurat rzucanie palenia wygląda na bardzo wdzięczny obiekt dla badacza. Efekt jest binarny: albo się pali, albo nie, nie tak jak w większości tego altmedowego szajsu, gdzie głowa boli jakby mniej i rzadziej, a na pewno w innym miejscu. Istnieją metody weryfikacji prawdomówności badanych. Szkoda. Bo sam Allen Carr w swojej książce wypisuje opowieści, które niemal automatycznie kojarzą się z dr. Ashkarem czy innymi szarlatanami: setki łzawych podziękowań, misja uwolnienia świata od nałogu, 90-procentowa skuteczność i medyczny establiszment tkwiący w okopach oficjalnej dogmatyki. A przy ponownym czytaniu książka, obok owej racjonalnej argumentacji, która tak bardzo do mnie przemówiła, momentami okrutnie razi stylem podręcznika szczerzenia zębów dla MLM-owca.
Czy polecam innym tę metodę? Powiedzmy, że robię to w taki sposób, żeby nie nadwerężyć mojej reputacji negacjonisty altmedu: dodaję do swojej laurki liczne obwarowania, zastrzeżenia i możliwe inne powody sukcesu w rzucaniu palenia. A mam ich kilka:
Po pierwsze, dzieci. Jako palący grubas o siedzącym trybie życia kwalifikowałem się do grup ryzyka naprawdę wielu chorób i miałem bardzo duże szanse, że nie doczekam świętowania matury mojego potomstwa. A bardzo kocham swoje potomstwo. To sprawiło, że po drugie, byłem bardzo zdesperowany, a ponieważ spróbowałem już tych wszystkich gum i plasterków, traktowałem książkę Carra jako ostatnią deskę ratunku, wiązałem z nią ogromne nadzieje jeszcze przed jej przeczytaniem. Pamiętam, że przeczytałem ją raz i nie zadziałała, paliłem dalej. Wściekły, przeczytałem ją jeszcze raz od połowy (bo na pewno pod koniec czytałem nieuważnie i coś istotnego mi umknęło!) — i dopiero wtedy zażarło.
Po trzecie, mieszkanie z niepalącą żoną i niepalącymi dziećmi wyrzuciło mnie z moim paleniem na balkon. Zimą 2007 r., kiedy zrobiło się naprawdę mroźnie, wpadłem na genialnie prosty pomysł: otóż będę palił na klatce schodowej! Fast-forward do października 2008. Nadchodzi kolejny sezon grzewczy i mam przed sobą taką perspektywę: poranki i wieczory najbliższego półrocza spędzę zakradając się w gaciach na klatkę, niewyobrażalnie smrodząc moim sąsiadom, kuląc się przed każdym dźwiękiem otwieranych drzwi do mieszkań i cierpiąc okropne poczucie winy i ogólnego upodlenia. Jak byłem biednym studentem, dopalałem własne kiepy, gromadzone w wielkiej puszce po cukierkach toffi, ale dopiero upokarzające doświadczenie zasyfiania smrodem klatkowskiej pokazało mi, jak głupie uzależnienie może pomiatać człowiekiem, jak bardzo może go degradować. Dlatego dziś, gdy czytam bzdety Żakowskiego porównującego się do uciskanego Murzyna (są jeszcze tacy, którzy porównują się do Żydów w getcie, ale to małe chujki), to chcę mu powiedzieć tak: panie Jacku, ja pana rozumiem, pan jest nieszczęśliwy i zniewolony, i z tego swojego nieszczęścia i zniewolenia czyni pan jakiś atut, przywilej i wypisuje pan dyrdymały, zamiast wziąć się w garść, do kurwy nędzy, dziecku pan ojcem.
Po czwarte, i być może najważniejsze, przestałem palić niemal równo tydzień po otrzymaniu pocztą Cudownego Medalika. Allen Carr, pfft.
P.S. Po kilku dniach od skończenia notki ogarnęło mnie uczucie niepewności, czy na pewno udało mi się dobrze przekazać zamysł, z którym siadałem do napisania notki. Często mi się zdarza, że jak się rozkręcę, to zbyt odjeżdżam od pierwotnego szkicu: tak było chociażby w przypadku notki o doktorze Ashkarze, która wyszła jak wyszła, a chciałem napisać, że jego metoda jest super, stosuję ją od tygodnia i czuję się ŚWIETNIE, tylko coś mnie strasznie w nogę napieprza.
W tej notce nie chodziło mi o to, że metoda Carra to altmed. Altmedowe jest raczej to, że prośby o linki do badań w PubMedzie zbywam pogardliwym stwierdzeniem, że te wasze cyferki w tabelkach bledną przy potędze mojego osobistego świadectwa. I nikt mnie nie przekona, że czarne jest czarne, a białe jest białe!
Pod chrome działa.
Pewnie się jakiś dodatek do wp kijowo zapdejtował albo inne cóś.
Safari też ok.
ziel :
Ja nie wierzę, że akurat białek – jedzenie czegokolwiek monotonnego hamuje apetyt, im mniejsze urozmaicenie, tym mniej jesz. Wszystko jedno, czy są to białka, kapusta, smalec czy czekolada. Co do drugiej części zdania się zgadzam – właśnie na tym polega skuteczność diet niełączenia, a nie jakimś mambo-dżambo z wypieraniem złych kalorii przez dobre czy innych tam teoriach z kosmosu.
A tymczasem święty doktor i ojciec kościoła znów poczuł bojaźń i drżenie – i zdemaskował ohydne antykatolickie porno za publiczne pieniądze:
http://www.fronda.pl/news/czytaj/polska_reklamowana_kpinami_z_celibatu
Ciężko uwierzyć? Mnie było mimo wszystko ciężko.
jop :
jop :
Ziel
Nie wiem czy _udowodniono_ ze jedzenie bialek hamuje apetyt czy to tylko Dukan twierdzi ze hamuje. Mnie interesowalo czy u mnie bedzie hamowac czy to jest pic na wode.
Co do jedzenia mniej niz tysiaka kcal to nie liczylam ale niewydaje mi sie to prawda.
Jem aby sie najesc i najczesciej zjadam piec posilkow dziennie. Zjadam rowniez cos jak druga kolacje co na innych dietach jest duze no-no. Smiem watpic czy najadlabym sie 200kcal podczas posilku.
Jop
Nie jejm monotonnie. To ze gotuje gar bigosu nie oznacza ze nie tkne niczego innego dopoki go nie skacze. Mroze bigos w pojemnikach na jeden posilek. To smao z zupa, piecznia, miesem, farszem z grzybow itd
Bylam bardzo dlugo na MM czyli na diecie nielaczenia i naprade chwilami bylo mi ciezko, bo raz ze jest zasada mowiaca, ze _musisz_ odczekac odpowiednio 3 i 4 godziny po posilku weglowodanowym i tluszczowym, dwa, ze ja sie na ogol nie najadalam a podjadalm aby nie czuc glodu.
Czy my mowimy o tej samej diecie Dukana?
Mi brakuje owocow, macznych potraw, slodyczy, glupiego ziemniaka, okazjonalnie ryzu czy makaronu. No i alkoholu. No i hinduskiego zarcia i curry.
Nie sa to jakies starszne wyrzeczenia chociaz boli. Tak, boli.
A jutro upieke sobie sernik dukanowy. Ha!
A te wasze diety mają jakieś sensowniejsze uzasadnienie czy po prostu ktoś sobie je wymyślił?
M :
Ktore diety? Dukan i MM? Obie maja jakies sensowne wytlumacznie, jest oczywiscie cale ideololo.
No i ktos je tam wymyslil. Montignac podobno sciagal od innych a Dukan podobno tez poprzerabial troche, ale sa jednak na tyle oryginalni, ze maja swoje nazwiska w nazwach diety ktore sprzedaja sie bardzo dobrze.
M :
Moja ma proste uzasadnienie: zasada zachowania masy i energii.
Gammon No.82 :
Moja tez: zasada utraty masy i zachowania energii.
mic :
Słaba ta reklama.
@1000kal
Jak można na tym przeżyć? Jak jestem głodny i czegoś nie zjem, to słabo mi się robi normalnie.
ekolog :
Może żarcie jest lepsze, ale może też wpływ ma poprawianie na przestrzeni lat standardów odnośnie zagęszczenia, jakości pomieszczeń/klatek i tak dalej – mniej zestresowane czy mniej zagęszczone zwierzęta będą z reguły jeść więcej.
Zostają do rozważenia też epigenetyczne czynniki: potomstwo otyłych rodziców samo może mieć wrodzoną tendencję do otyłości, może więc niektóre z tych mechanizmów mają jakiś udział we wzroście wagi nieotyłych, ale hmm… trochę za dobrze odżywionych… zwierząt.
ewa.mewa :
jop :
Mowilam, ze sa badania idace w tym kierunku: http://blogdebart.hell.pl/2010/11/21/moj-wlasny-altmed/comment-page-5/#comment-91376
Nic wiecej nie wiem na ten temat, ot, przejrzalam kiedys kilka publikacji naukowych w tej dziedzinie, wiec jesli czegos tam nie zrozumialam, to rada bede przeczytac.
A swoja droga, jesli Dukan nie zmniejsza spozycia kalorii, to jaki jest mechanizm dzialania tej diety? Na ketoze o ile wiem nie ma jasnych potwierdzen. Jaka jest zatem oficjalna wersja?
ewa.mewa :
Co się dzieje z utraconą masą?
bantus :
Słabość ciała to tylko złudzenie słabego umysłu.
EDIT: przecież mówimy o tym, że cię ssie wewżołądzie, nie o kacheksji albo o zmuzułmanieniu w KL.
bantus :
Da się przeżyć. Za młodu mając problemy stosowałem, zgodnie z zaleceniem lekarza. Uciążliwe było to zapisywanie, tabelki ale efekt jakiś tam zanotowałem po jakichś 3 miesiacach. Niestety waga wróciła. Teraz stosuję po prostu tradycyjne MŻ, zwłaszcza nie żarcie drugiej kolacji. Co doprowadziło do tego, ze skala w wadze mi się przekręciła i jest już blisko 140. A mam 22 lata, więc wesoło nie jest.
ewa.mewa :
Jesz monotonnie w obrębie jednego posiłku/dania. Połowa przyjemności z pochłaniania bigosu bierze się z zakąszania go świeżym chlebem z chrupiącą skórką, ergo, bigosu zakąszanego pieczywem zjada się więcej. (Jaśniej nie potrafię.)
ziel :
Taka, że rzekomo jakoby jak pochłaniasz za dużo białka, to organizm musi je wydalić, na co zużywa energię z tłuszczu. (Dla mnie kompletny nonsens, ale może jakiś fachowiec się wypowie.)
bantus :
Na 1000? Najnormalniej w świecie. Problemy zaczynają się gdzieś w okolicach 700.
JoP :
Dukan to mowi? Moglbys podac zrodlo? To jest dosc stara teoria, ktora chciano kiedys wytlumaczyc Atkinsa, ale z tego co wiem, to nie do konca wyszlo.
ziel :
Nie wiem, czy sam Dukan, kojarzę to z jakiejś strony z opisami różnych diet, ale nie chce mi się teraz guglać, gdzie to było. Zresztą ja programowo nie wierzę, że jakakolwiek skuteczna dieta może działać w sposób inny niż ograniczając kalorie, więc zagłębianie się we wszelkie inne teorie spadku uwagi uważam jakby za kompletną stratę czasu.
ziel :
Zmniejsza, przeciez to juz ustalilysmy ;) Ja czytalam, ze diety niskoweglowodanowe generalnie zmniejszaja wystepujaca u wiekszosci otylych insulinoopornosc, stad efekty przy niewielkim cieciu kcal; przy okazji nie rujnuje sie metabolizm (slaby punkt <1000: zapotrzebowanie spada wraz z dostarczaniem). Poza tym dluzej mozna na nich wytrzymac ;)) http://www.annals.org/content/140/10/769.full
Edit: Znalazlam cos takiego:
http://jcem.endojournals.org/cgi/content/full/88/4/1617?l=5579341
@ m_caliban:
m_caliban :
Albo nieświadoma selekcja na skłonność do tycia – chude i ruchliwe dranie są z hodowli eliminowane, bo sprawiają kłopoty. Rozmnaża się osobniki, które lubia dobrze zjeść i wszystko spokojnie przemyśleć.
Może jakiś konserwant albo barwnik metyluje DNA blokując podobne geny u różnych gatunków. Autorzy wspominają też o wirusach.
@ ekolog:
Nie jestem z Agory; mój post był o dzień wcześniejszy.
Slotna :
Tak tak, tylko ustalalismy (mniej wiecej) to po stronie prawdy, a ciekawa bylam co dzieje sie po stronie oficjalnej diety. Dukan mam wrazenie coraz mniej lubi mowic o tym, dlaczego jego dieta dziala, wiec zdziwila mnie ta teoria o trawieniu.
Czytam wlasnie rzeczy o placebo, swoja droga, i ja mysle, ze Dukan tam wlasnie stoi raczej, niz po stronie mierzalnej nauki. Ale to jest taka prymitywna dosc intuicja, i jak widac po Twoim cytacie, nie jestem sama w nie do konca wiedzeniem o co chodzi.
Do tego dochodzi pytanie: co jest nie tak (bo cos jest ewidentnie nie tak, co zauwazyli MM i Dukan) w liczeniu kalorii, z punktu widzenia psychicznego? Works for me, prawde mowiac, wiec fascynuje mnie opor cytowanych panow wobec tej procedury. To moze byc oczywiscie czysty chwyt marketingowy, a moze cos wiecej (w sensie: jakas realna wiedza na temat tego co sie dzieje w glowach odchudzajacych).
ziel :
Tych, ktorym nigdy nie wychodzi? Siedzi w nich zarcie jako megaprzyjemnosc. Dieta niskokaloryczna nie uczy normalnego stosunku do jedzenia, bo w trakcie jej trwania mamy albo smiesznie male porcje ulubionych przysmakow albo jakies wiorzaste rabbit food, zalecane 4-6 posilkow dziennie, koniecznosc liczenia tych kalorii, czyli w efekcie ciagle myslenie o jedzeniu. Do tego stymulacja wyrzutow insuliny czestymi posilkami – az sie prosi o jojo; zwlaszcza, ze banalnie latwo jest przekroczyc wyznaczony limit, a to imo najczestszy impuls do zerwania diety w ogole. Co MM i Dukan na ten temat mowia, to nie wiem. MM dawno temu sie na chwile zainteresowalam, ale po zglebieniu uznalam to za tak drogie i skomplikowane, ze olalam, zwlaszcza, ze bazuje na czystym IG, a nie reakcji insulinowej.
Gammon No.82 :
Och, to taki niewinny zarcik. Schudnac a jednoczesnie zachowac energie witalna, byc szczuplym i zadowolonym z zycia.
Cos slyszlam o tym potarganym panu przeciez.
Ziel
Wlasnie zaczelam czytac “Nie potrafię schudnąć: 350 nowych przepisów” i zaczyna sie od teorii. Moge ci porzucac haslami bo na rozwiniecie to nie ma za bardzo chyba miejsca.
Czytac lubie ale nie jestem pewna czy tak jak ty czytalm tylko naukowe publikacje a linkow na ogol nie trzymam. Jestem raczej praktykiem niz teoretykiem.
Piszesz: “Wszystkie osoby ktore znalam na Dukanie i z ktorymi o tym rozmawialam w dniach proteinowych jadly jakies komiczne ilosci jedzenia, to co tam podajesz to jest oficjalny jadlospis, a kazda rzecz mniej juz sprawia paniom radosc.”
Nie znam nikogo osobiscie kto stosowalby Dukana a tylko osoby z netu, z Forum. Zakladam ze wiekszosc z tego co pisza jest prawda ale nie mam tego jak sprawdzic.
Moge pisac o sobie i swojej interpretacji diety: nie zjadam komicznych ilosci jedzenia i nie ciesze sie kiedy zjem 3 paluszki ‘krabowe’ czy nozke kurczaka mniej bo pewnie szybciej schudne.
Jest ciecie kcal ale nie sa one wyliczane, nie trzeba myslec ile sie zjadlo, przeliczac i narzucac sobie kolejnych rygorow. Wystarczy lista co wolno jesc.
JoP :
No wlasnie nie za bardzo. Wymieniam bigos z chlebem na kilka paluszkow ‘krabowych’ z cytryna, kilka lyzek bigosu z miesem, noge kurczaka, wafla, ogorak, pomidora itp, kakao. Jak mi zachciewajka dyktuje (i do syta).
Nie jejm na ogol takich samych posilkow w ciagu jednego dnia. Dzisiaj np losos czeka na kolacje, kurczak na lunch, paluchy krabowe na druga kolacje, serek wiejski na podwieczorek a wszystko dzisiaj z warzywami. Za chwile ide preparowac zupe na kurczaku i sernik.
O przyjemnosci zjadania bigosu z chlebem: uwazam tak samo ale takie jedznie mnie spaslo.
JoP :
No wlasnie ale czy musisz zjadac go wiecej (aby sie najesc) czy zjadasz go wiecej bo ci lepiej smakuje? Dukan mowi ze i to i to. Musze schudnac wiec ograniczenie ilosci jest wytlumaczalne a jednoczesnie zjadam posilek aby napelnic zoladek i czuc sie najedzonym. Rezygnacja z chleba z chrupiaca skorka ssie. Pytanie czy jest to minus na tyle duzy aby nie podejmowac diety czy tez z niej zrezygnowac.
O tym ze organizm nie potrzebuje takich ilosci bialka i daje ci o tym znac sygnalem ‘jestes najedzony’ i zjadasz w rezultacie mniejsze posilki pisales i zgadzam sie z toba. O tym ze jest to dieta nastawiona na konsumpcje protein a w bardzo malym stopniu weglowodanow i tluszczy, tez wiem. Mozesz nazwac to monotonia czy ukierunkowaniem na jeden skladnik pokarmowy. Albo Susan, jak chcesz. I nawet sie z toba zgadzam.
Dukan:
“organizm? Przyswoi to, co jest mu niezbędne do życia i
podtrzymania funkcji organów (mięśni, gruczołów, krwi, skóry), nie absorbując reszty kalorii
dostarczonych z pokarmem.”
Tylko ze ja nie jestem ten fachowiec o ktorego prosisz, cytowac moge co najwyzej Dukana co jest jednak stronnicze a badan niezaleznych nie szukalam.
ziel :
Specjalnie dla ciebie kilka wklejek. No ale to tylko haselka ktore trzeba rozwinac.
Dukan: “Przyswajanie białek jest trudne i wymaga dużego zużycia kalorii” ,
“Czystość protein zmniejsza ich kaloryczność”,
“Czyste proteiny zmniejszają apetyt” i “przeciwdziałają obrzękom i zatrzymywaniu wody” oraz “zwiększają odporność organizmu”, “pozwalają schudnąć bez utraty masy mięśniowej i zwiotczenia skóry”,
Na diecie nalezy duzo pic bo “Woda oczyszcza i poprawia wyniki diety”, “w połączeniu z proteinami pomaga zwalczać cellulit”, “jest najlepszym naturalnym środkiem sycącym”.
“Dieta powinna być bardzo uboga w sól”, bo “Zbyt słone posiłki powodują zatrzymywanie wody w tkankach”, “Sól zwiększa apetyt, a jej ograniczenie zmniejsza go”.
to jeszcze ciekawostka
Bottomless Bowls: Why Visual Cues of Portion Size May Influence Intake
mindlesseating.org/lastsupper/pdf/bottomless_soup-OR_2005.pdf
mic :
Tam ktoś miłościwie wrzucił linka do youtubki. No cóż, doktorom kościoła to się wszystko z dupą, cyckami i celibatem kojarzy.
ewa.mewa :
Zatem proteiny im bardziej nieczyste, tym bardziej kaloryczne. Właśnie próbuję sobie wyobrazić coś maksymalnie niekoszernego. Mam! Świnina gotowana w mleku.
ewa.mewa :
Dzieki. Tzn. potwierdza to wszystkie racjonalistyczne teorie powiedziane wczesniej:
– bialka sa ciezej strawne niz wegle (wiec naturalnie bierze to kalorie, chociaz nie w ten absurdalny sposob, ktory sugerowany jest czasem w kontekscie Atkinsa: im wiecej zjem bialka, tym mniej zjem kalorii, etc)
– bialka sa bardziej sycace (co wydaje sie byc potwierdzone nie tylko anegdotycznie ale i w badaniach, ktore cytowalam)
– woda jest konieczna, wiadomo, bo przeciez ta ketoza jest tak odwadniajaca, ze skads trzeba te plyny brac (“oczyszcza” my ass, swoja droga, pardon my French)
Reszty nie wiem, ale w sumie jest to mniej wazne. Jak widzimy, nasz ulubiony Dukan caly czas tnie nam kalorie gdzie moze. Dodam – bo to pamietam z lektury wakacyjnej – ze zaprasza do ssania kostek lodu (tzn. z H2O) i picia rzeczy z lodowki, co wyziebia buzie i brzuch, co sprawia, ze kolejne kalorie sie gdzies ulatniaja, bo trzeba w. w. ocieplic.
Nie, no niesamowity facet, i nie wiem, czy ma sie prawo do mowienia mu, zeby nie byl tak dogmatyczny jesli chodzi o weglowodany: bo moze gdyby nie byl takim swirem jak jest, to moze to by mniej dobrze dzialalo.
ziel :
O “przeciwdzialaniu obrzekom” czytalam, ale chodzilo o niejedzenie wegli, a nie jedzenie bialek. W sumie na jedno wychodzi.
ziel :
Ja bym mu chciala powiedziec, zeby nie byl taki dogmatyczny jesli chodzi o tluszcze, bo ma to szanse rownie dobrze dzialac (w kontekscie tych badan).
Po obejrzeniu tubki i przejrzeniu dziś GW mam jeden wniosek: może by tak sprowadzić Hitchensa, żeby trochę pogadał na wizji z Terlikowskim? Mogę być tłumaczem, nawet pro bono.
(z drugiej strony, z blogu Myersa wynika, że kolejka chętnych do sprowadzania jest długa, więc Hitchens pewnie ma terminarz napięty jak czeski hydraulik)
Gammon No.82 :
Widziałem kiedyś (lata temu) w sklepie kiełbasę, która nazywała się “koszerna”. Była wieprzowa z kawałkami sera w środku…
krystyna.ch :
To byłby raczej krótki meeting. TT okopałby się na pozycji “nie otrzymał Pan łaski wiary” i dalej byłoby rzucanie grochem o ścianę.
Yaca :
Nieczyste proteiny rozwiążą problem głodu na świecie?
Yaca :
Przecież nie chodzi o to, żeby go przekonać, tylko żeby zrobić ze stwierdzeniem “stosowanie prezerwatyw nie zmniejszyłoby śmiertelności dzieci, bo nie można się najeść prezerwatywą” to, na co zasługuje.
(w zasadzie to byłoby chyba niezapraszanie autora do studia i niedawanie mu szansy, żeby je wygłaszał, ale jak już koniecznie muszą go pokazać w publicznej TV, to niech chociaż będzie next best thing)
@ krystyna.ch:
Mimo wszystko, oczywiście, wykupiłbym cegiełkę na ten cel.
krystyna.ch :
Może wystarczyłoby użyć metody WO: “kłamiesz”?
Gammon No.82 :
Myślę, że ta koncepcja jest warta co najmniej piętnaście milionów euro.
Yaca :
Najlepszy komentarz dał u Biokomposta Eli
http://biokompost.wordpress.com/2010/11/30/cytat-na-dzis-karmiac-dzieci-prezerwatywami/#comments
Gammon No.82 :
He, he wiedzialam ze to wylapiesz i sie czepniesz!
To przeklejki podtytulow z uproszczeniami.
Chodzilo mu o ograniczenie sie w diecie do bialek i jak najwiekszej redukcji tluszczy i wegli,
o zachwianie idealnej proporcji skladnikow odzywczych, co ma spowodowac zmniejszenie przyswajania kalorii.
ziel :
Dukan poucza: “Chudnąć znaczy nie tylko spalać [kcal], ale także usuwać z organizmu uboczne [szkodliwe, toksyczne] produkty tego spalania.”
Slotna :
Ja bym mu chciala podziekowac. Glupio co?
No i jeszcze zasugerowalabym doglebne studia nad problemami z ktorymi borykaja sie dietujacy oraz zebranie aktualnie obowiazujacych zasad w jednym miejscu.
Dowiedzialm sie ostatnio zupelnie przez przypadek ze trzecia faza jest jeszcze podzielona na trzy okresy. Nie ma tego w ksiazkach.
ewa.mewa :
Drryń. DRRRRYYYYŃŃŃ!
bart :
No dobrze, ze co?
Yaca :
Eli +1000.
Na coś takiego: “Jestem za tym, żeby się kochać, a dzieci nie są dla nie zagrożeniem – stwierdził na koniec Terlikowski. I wyznał, że on sam z antykoncepcji nie korzysta. I ma czwórkę dzieci.” http://wyborcza.pl/1,75248,8740878,Szczuka_u_Lisa_w_studiu__To_moze_ja_juz_stad_wyjde_.html
Gdyby to nie koniec to można zapytać: co?! Tylko czwórkę?!11!one Więc może jakaś antykoncepcja jest, choćby “naturalna”? A potem już z buta.
Brakuje kogoś w tv kto nie próbuje być tolerancyjny dla głupot tylko dlatego, że są religijne. Tu nie ma miejsca na wahanie, bo będą reklamy i czas się skończy. Be quick or be dead. Inaczej je się gumy razem z afrykańskimi dziećmi (ale może nie wyglądało to tak źle, nie oglądałem).
p.s. może jeszcze ktoś nie widział: http://www.youtube.com/watch?v=XBgBzBt2rnY
Zakończenie tylko trochę słabo, powinien uruchomić napęd warp.
ewa.mewa :
Bzdet alarm.
ewa.mewa :
He, he, nietrudno było zgadnąć.
Uwielbiam zapach hejterzenia o świcie. A gdy chodzi o hejterzenie, zawsze wstaje słońce.
W sensie, że ci, co nie chudną, mają problemy z nerkami, więc mocznik się w nich odkłada?
#zwalymocznikanabrzuchuidupie
bart :
To się samo nie skończy, Bartu. Nowej notki trzeba.
bart :
Och, o to chodzi. No ale my juz sie rozluznilismy i rozmowa nie jest za bardzo powazna (anegdotki i ‘nie mam na to dowodow ale uwazam ze’).
Gammon No.82 :
Raczej: musisz pic, duzo pic, bo inaczej bedziesz miec problemy z nerkami i nie bedziesz chudl. A po tym piciu to masz sikac, duzo sikac. I to jest dobre.
Gammon No.82 :
I w palcach u rak i nog (dna moczowa).
ewa.mewa :
A więc albo nerki, albo wątroba. Niełatwy wybór.
Bez związku z dukanieniem / niedukanieniem.
bart :
A wiesz co, i tak jesteś twardy, mnie się te diety-cud tak altmedowo odbijały już jakieś 3 strony temu…
Powtórzę wzorem logicznym: zła dieta, nieodpowiednie składniki w pokarmie => tycie, dożywianie pasożytów itp…
Z tego *nie* wynika że “lepszą” dietą da się wykończyć pasożyta czy tłuszczyk. Można co najwyżej usunąć czynniki przeszkadzające w terapii. Terapią dla tkanki tłuszczowej jest generalnie <za-mało-in> <za-dużo-out> organizm musi nie dostać dość żarcia na wejściu żeby przejeść to co zgromadził w tłustych latach. Tudzież zużywać więcej niż zwykle (ale to szkodzi np. na stawy). Cała reszta kojarzy mi się z voodoo.
Stąd sukcesy MRW. 1k kcal to *zdecydowanie* za mało…
Gammon No.82 :
lol, if I may.
Co do diet – sam schudłem dzięki diecie 20 kg w 4 miesiące, ale nie była to żadna dziwna dieta-cud z liczeniem kalorii etc., sam nie wiem w sumie co to za dieta, bo nie wybierałem tego sam tylko poszedłem do dietetyka. Trochę musiałem zapłacić ale się opłacało, i co najważniejsze nie byłem nigdy głodny ani osłabiony.
Aha, i w tej diecie miałem zdecydowanie więcej niż 1000 kcal…
W moim przypadku, na szczęście, wystarczy dieta MŻ (mniej żreć) raz na jakiś czas, żeby utrzymać wagę w normie. Bez liczenia, dukania i innych takich i 2–3 kilo mniej w ciągu miesiąca.
Offtopicznie: Joanna od Krzyżą dołączyła do grona najznamienitszych poetów polskich, tuż obok m.in. Rymkiewicza: http://www.youtube.com/watch?v=2tXd_KZk_sA&t=1m45s
chciałam poprosić autora bloga o promocyjny wpis z okazji mikołajek, gdyż 1. ciągłe rozważania okołożreciowe powodują u mnie spleen 2. niech to będzie coś o Chrystusie Królu, Joannie od Krzyża, kwarkach albo i nowym logarytmie Czegoś, byleby nie padło tam słowo kiełbasa, dukan ani montignac. Dziękuję za mienie względu na udręczone dusze, których skowytu wyrazicielem się stałam. a. z BMI wywalonym w kosmos i bardzodobsz.
anna :
Niestety, na Mikołajki mam już zaplanowane co innego.
na szczęście jest niejadalne
bart :
Kurwa, jak nie przemielę tej swojej nowej notki to samobójstwo klawiaturą popełnię.
@ jakoby jak pochłaniasz za dużo białka, to organizm musi je wydalić, na co zużywa energię z tłuszczu.:
W ‘biologii’ bodajze do 7 klasy podstawowej pisali inaczej. jaszczury?
bart :
Serio, serio? Japoński akcent? DAJESZ! Ciekaw jestem, pod jakim kątem zaatakujesz temat.
Barts :
Potraktuję go, nomen omen, z autopsji.
Gammon No.82 :
W sensie, że to (chyba):
– (…) Jako lekarz jestem przeciwna wszystkim niezrównoważonym dietom, opartym tylko na jednym, wybranym składniku pokarmowym. Kuracja zalecana przez Dukana nie dostarcza odpowiedniej ilości węglowodanów ani niezbędnych dla zdrowia tłuszczy. Za to zdecydowanie zaleca zbyt wiele białka. A choć białko jest bezwzględnie bardzo wartościowym pokarmem, to nasze możliwości przyswajania go są ograniczone. W wyniku spalania białka powstaje cała masa szkodliwych produktów – mocznik, amoniak, ciała ketonowe. A ten brak apetytu, który się pojawia, gdy tylko przechodzimy na żywienie niemal czystym białkiem, to właściwie objaw zatrucia organizmu tymi produktami przemiany materii. A jeśli jest ich zbyt wiele – nerki mogą sobie nie poradzić z takim wyzwaniem. Ale przede wszystkim nadmiar białka jest szkodliwy dla mózgu.
http://wyborcza.pl/1,75476,8563347,Dieta_Dukana__dlugo_skrywany_sekret_francuskiej_urody.html?as=2&startsz=x#ixzz16x3djt1X
babcia klozetowa z dworca Shinjuku :
Tak tak, zwłaszcza ciała ketonowe.
“Ketone bodies are three water-soluble compounds that are produced as by-products when fatty acids are broken down for energy in the liver and kidney.”
http://en.wikipedia.org/wiki/Ketone_bodies
Amoniak jest natychmiast konwertowany na mocznik. A z mocznikiem nerki jednak zwykle dają sobie radę. w końcu jest to a vital part of human metabolism.
WAT?
Jak by nie było, mowa była nie o tym, czy produkty przemiany materii są/mogą być szkodliwe. Mowa była o koncepcji, wedle której “chudnąć znaczy nie tylko spalać [kcal], ale także usuwać z organizmu uboczne [szkodliwe, toksyczne] produkty tego spalania.”
Tymczasem w Poznaniu. Konferencja naukowa o naprotechnologii. Nawet dofinansowana z budżetu miasta.
No, ale zobacz jaki od razu pasujący cytat pod spodem zamieścili:
“Nauka uległaby stagnacji, gdyby miała służyć wyłącznie celom praktycznym. Albert Einstein “
Podejrzane na innym forum:
pdjakow:
http://ultimathule.nor.pl/viewtopic.php?t=2341&postdays=0&postorder=asc&start=585 (logowanie niestety)
Czy to ktoś od nas?
bantus :
Oczywiście.
Świat jest mały :)
A u ^wo o dyskusja wywiadzie i kontrwywiadzie.
bantus :
…a nawet o łodziach podwodnych: “- Amerykanom zadna lodz podwodna nie spoczela na dnie oceanu razem z cala zaloga”
Rze hę? Tresher.
janekr :
Czy tam nie było swego czasu podejrzeń, że to Ruskie go pacnęły?
pdjakow :
Tak jest. A zbrodniczy Hiszpanie wysadzili w powietrze USS Maine.
Ciekawe tylko, czemu w 1963 roku nie wybuchła II wojna światowa.
BTW czy tam nie było swego czasu podejrzeń, że Sowieci ściągnęli samolot Lecha magnesem, a potem go zdetonowali przy użyciu bomby termobarycznej?
Gammon No.82 :
Hm, może dlatego, że zdążyła wybuchnąć dwadzieścia cztery lata wcześniej. ;)
Hm. Sorry za flooding, ale już za późno na edit – zmieniłeś czcionkę w nagłówku?
Yaca :
Mówię o wojnie trzeciej albo chociaż 2,5.
Pierwsze co mi się skojarzyło to wystawy z Oświęcimia z tymi walizkami, kremami etc. Pani Gosiewska w bardzo specyficzny sposób przeżywa żałobę.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8764890,Gosiewska_chce_muzeum_z_wrakiem_Tu_154__Sariusz_Skapska.html
Pierwsze co mi się skojarzyło to wystawy z Oświęcimia z tymi walizkami, kremami etc. Pani Gosiewska w bardzo specyficzny sposób przeżywa żałobę.
PS.Czemu mi zjadło post przed chwilą? :(
Spamołap mnie gryzie… Zeżarł mnie dwa razy :(
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8764890,Gosiewska_chce_muzeum_z_wrakiem_Tu_154__Sariusz_Skapska.html
Pierwsze co mi się skojarzyło to wystawy z Oświęcimia z tymi walizkami, kremami etc. Pani Gosiewska w bardzo specyficzny sposób przeżywa żałobę.
Bart, wyciągnij mój post ze spamołapa (chyba, ze ktoś wcześniej da o tym info). Nie rozumiem czemu to cholerstwo nagle uznało, że spamuję :(
ojap :
You said “Gosiewska”.
A tak serio, to nie wiem.
Meanwhile, wo swoją ostatnią notką zaliczył wtopę bardzo zbliżoną do popełnionej kiedyś przez Ziemkiewicza mylącego dziennikarza Wyborczej z kimś innym (nie umiem tego znaleźć, zerowe google fu). Z tą tylko cokolwiek kluczową różnicą, że wo umie przeprosić.
venividi :
To nie są przeprosiny, to jest ZNANY LEWACKI BLOGER WPROWADZA CENZURĘ WŁASNYCH NOTEK.
bart :
Przez rss to i tak nie widać.
http://wyborcza.pl/1,75476,8759160,Arszenik_i_stare_bakterie.html
Ale mnie zdenerwował ten artykuł. Dzielna kobieta, dobrzy naukowcy “sprzymierzeńcy” i przeciwnicy, żeby nie powiedzieć wrogowie. Nawet dodany śródtytuł trafniejszy, bo z opinii wynika, że te badania to rzecz bardzo ciekawa, ale nie jakaś znowu rewolucja naukowa. To odwrotność paniki moralnej, zamiast straszenia mamy sztuczne wywoływanie nadmiernego entuzjazmu.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8765665,Profanacja_w_katedrze__Katolicy_przeciwko_jazzmanowi.html
Gdyby to byli frondziarze byłoby zbyt pięknie.
venividi :
Smutna pomyłka jest smutna, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że w moim przypadku byli dwaj ludzie o identycznym imieniu i nazwisku, a Ziemkiewiczowi nie przeszkadzały różne imiona :-)
@bantus i arszenikowe bakterie
No faktycznie, portalowy artykuł lekko głupawy, aczkolwiek muszę przyznać, że czytając oryginalny papier przeżyłem jednak takie lekkie #okurwa.
@ m_caliban:
No, nawet nie takie lekkie. Niezależnie od głupoty przedstawiania tego pod hasłem “bakteria z innej planety”, czy tekstów o tym, jak to podręczniki biochemii trzeba pisać od nowa, to to tałatajstwo jednak rośnie sobie na arsenie zamiast fosforu. Bakterie jednak są niesamowite.
PGolik :
Nie do końca. Na fosforze rośnie dużo lepiej niż na arsenie. Nie wiadomo też czy w ogóle może obejść się bez fosforu, bo tego nie wyeliminowano do końca z pożywki.
@ bantus:
Z artykułu w Science wynika, że jednak daje się hodować na pożywce bez fosforu (jakiś ślad może zostaje, ale minimalny). “…maintained aerobically with 40 mM AsO43-, 10 mM glucose and no added PO43- (+As/-P condition)”. Do tego, jak z identycznej pożywki wyeliminuje się arsen, to przestaje rosnąć (“…when neither AsO43- nor PO43- was added, no growth was observed”). Czyli, nawet jeżeli tam jest jakiś śladowy fosfor, to niewystarczający do podtrzymania wzrostu. To, że w hodowli wykorzystuje arseniany w roli fosforanów jest w artykule nieźle udokumentowane (inaczej nie byłoby newsa na Science, szczepy o wysokiej tolerancji arsenu były opisywane wcześniej).
A że rośnie dużo wolniej niż na fosforze, to fakt, ale samo to, że w ogóle rośnie wykorzystując, a nie jedynie tolerując arsen, już jest sporym zaskoczeniem.
BTW – jakby kogoś to interesowało, a nie mógł przedostać się przez paywall Science, to dawać znak na priv (np. nick malpa gazeta.pl), mam pdf.
bantus :
Well…
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=3681638
http://rebelya.pl/discussion/12595/zbezczeszczenie-archikatedry-w-jana/
Może podrzucić maila do Krakowa niech oprotestują zaduszki jazzowe?
Co za piękny słoneczny dzień dzisiaj mamy.
——
http://www.realclimate.org/index.php/archives/2010/12/coldest-winter-in-1000-years-cometh-%E2%80%93-not/
Hi hi hi.
bantus :
Chyba trzeba powiedzieć WO, że czas zmienić pracodawcę na poważniejszą gazetę. :)
Pozdrawia Cię palaczka z wyboru, jakże przyjemnego i cudownego. 3-5 relaksujących papierosów dziennie. Od jakichś 5 lat. Oj, jak bardzo nie planuję rzucić. Odsyłam do Świetlickiego :)
babcia klozetowa z dworca Shinjuku :
Frondziarze …
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=3681638
Tam w komentarzach jest fajny wyciąg z przepisów, do czego nie powinna służyć świątynia (Teofila_Bepko napisała). Można copy-pastować i lać ich po głowie jak się zobaczy handelek w kruchcie.
Yaca :
Ale ja nie pracuję w gazeta.pl :-)
wo :
A to nie jest tak, ze pracujesz dla Agory.pl? I upieranie się przy byciu częścią jedynie papierowej części spółki Agora to trochę zaklinanie rzeczywistości?
W międzyczasie na Saloonie24.pl trwa “lustrowanie” Leskiego:
http://krzysztofleski.salon24.pl/256714,prorodzinnie
Nic dziwnego, że wprowadzili filtry i wyrzucili towarzystwo, które utworzyło blogmedia24.pl.
leski :
Czy ktoś mi może powiedzieć o jakiego bloxera chodzi i dlaczego jego blox ma tak dziwny zestaw kolorów?
Swoją drogą, Leski to naprawdę musi być leniwy (albo cierpliwy), że za znowu nie tak duże pieniądze użera się z bandą oszołomów, która zagląda mu w spodnie i rodowód.
digan :
A ja się dziwie komuś stojącemu za blogiem “Dehylator”, że chce mu się znajdować takie różnie dziwactwa:
http://dehylator.wordpress.com/2010/12/03/kod-freskow-z-denver/
http://dehylator.wordpress.com/2010/12/06/wycinaja-stron-zamach-eu/
To pierwsze mnie rozśmieszyło, i poprawiło mi nastrój na cały dzień, co do tego drugiego, to sprawdziłem googlem, i zamach.eu ma OVER 40000 hitów. Szkoda mi tych “prawiaków”; coś zaiskrzy w maszynce, a oni od razu krzyczą że SPISEK I CENZURA…
To nie jest mój altmed, ale altmed uczony na państwowej wyższej uczelni medycznej. Przypadkiem dowiedziałem się, iż na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym są prowadzone fakultatywnie zajęcia z homeopatii (znajomi lekarze z południa kraju zrobili największe oczy na świecie, twierdząc, ze w nauce [rzetelnej] dyskusja na ten temat zakończyła się jakieś 30 lat temu).
Samej siatki godzin nie znalazłem, ale mam mocne dowody poszlakowe. Oto numer jeden:
Relacja z XXI Naukowego Zjazdu Polskiego Towarzystwa Farmaceutycznego, gdzie czytamy:
I proszę, pani profesor (uczelni) jak najbardziej dalej kieruje katedrą. O, proszę
Oraz w formacie .doc spis kursów doszkalających dla farmaceutów, prowadzony pod patronatem GUM. Polecam punkt drugi:
Jak dla mnie to nie jest normalne, ale może ta ja jestem dziwny.
Redaktor Warzecha napisał tekst, który jest jeszcze głupszy niż jego tytuł. A ponieważ nazywa się “Parytety – koniec demokracji”, więc to niezłe osiągnięcie. W tymże tekście redaktor “4,50” Warzecha pisze:
A na popukanie się w głowę przez komentatora ripostuje:
Niestety, mam u niego bana i nie mogę w związku z tym podpimpować własnego blogaska.
bart :
Melduję posłusznie, zadanie wykonane
http://wiadomosci.wp.pl/kat,9911,title,Nie-mow-mama-tata-bo-obrazisz-geja,wid,8739011,wiadomosc_prasa.html
Zobaczymy jak długo powisi i ilu jest tam lingwistów