Mój własny altmed
Część z was zna już drugiego prowadzonego przeze mnie bloga, w którym archiwalnymi zdjęciami ilustruję wyrwane z kontekstu sentencje wygłaszane przez Astromarię i jej komentatorów. Zawsze lubiłem czytywać komcie u pani Marysi, teraz jednak czytam wszystkie dokładnie, i to niejako z obowiązku, wyszukując lolkontent dla Astromariana. Co za tym idzie, poznaję ich lepiej. Z lekkim zdziwieniem odkryłem w sobie pewną sympatię dla występującej w astromaryjnym środowisku kontestacji „oficjalnej” rzeczywistości — przypomina mi się moja własna fascynacja Jello Biafrą, którego antyestabliszmentowych tyrad (sprzedawanych w formie wielopłytowych wydawnictw) uwielbiałem słuchać jeszcze nie tak dawno temu. Przez długie lata byłem histerycznym fanem zespołu Tool, którego emploi było obtoczone New Age’em jak schaboszczak panierką. Za ich podszeptem sprowadziłem ze Stanów książkę „Nothing In This Book Is True But It’s Exactly How Things Are”, która miała mnie oświecić, a okazała się konglomeratem bzdetów o Atlantydzie, Twarzy na Marsie i Area 51. Dzięki Tool wciągnąłem się też w twórczość Billa Hicksa, który — choć to strasznie, ale to strasznie zabawny gość — również ładował mi do łba sporą dawkę dziwacznych poglądów. Siedziałem w tych historiach tak głęboko, że kiedy ukazał się „Kod Leonarda da Vinci”, mogłem wydać z siebie jedynie pogardliwe parsknięcie „Pfft, stare, było”. Na szczęście nadludzkim wysiłkiem wydostałem się z tych mentalnych opresji i dziś wspominam je jako sympatyczny, acz głupawy odlocik od rzeczywistości, który zafundowałem sobie przed trzydziestką. Choć więc dziś jestem czysty, ta jazda nie jest mi obca.
Tu byłoby miejsce na garść pseudopsychologicznych rozważań o naturze altmedowego spiskologa. Zamiast nich odwołam się do słów Olgi Tokarczuk, która powiedziała kiedyś, że choć jej literaturę przepełnia magia, w życiu codziennym woli racjonalizm. 100% racji, pani pisarko. Moje ulubione filmy i książki są pełne fantastycznych, baśniowych stworów i wyrafinowanych spisków tworzonych przez arcyzłoczyńców ze szczytów władzy — no bo o czym mam oglądać filmy, na Trygława, o bohaterskim racjonaliście, który odkrywa, że w domu NIE STRASZY? Umiem jednak wytyczyć wyraźną granicę między sztuką a rzeczywistością. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że spiskolodzy tej granicy narysować nie potrafią (bądź nie chcą). Arcyzabawnym efektem zatarcia tego podziału jest doszukiwanie się masońsko-satanistycznej symboliki w teledyskach Lady Gagi bądź odszukiwanie prawdziwych sprawców Zamachu Smoleńskiego na podstawie kiepskiego thrillera z kiepskim aktorem.
U altmedowców występuje podobny syndrom, co u fundamentalistycznych katolików: obie grupy mają obowiązek wiary w komplet dogmatów; selektywność jest bardzo źle widziana. Kiedy na portalu Wolne Media w komentarzach pod wpisem na temat chemtrails ktoś wyraził opinię, że to bzdura wymyślona dla ośmieszenia prawdziwych spisków, takich jak Smoleńsk czy WTC, spotkał się z natychmiastową ripostą, że z pewnością jest spiskowcem uczestniczącym w globalnym spisku mającym na celu ośmieszenie idei chemtrails.
Po jakimś czasie spiskologiczna twórczość staje się przewidywalna. Ci ludzie uwierzą po prostu w nawet najgłupszy bzdet. O wiele ciekawsze są osoby z naszego nihilistycznego, psychopatycznie racjonalistycznego środowiska, które noszą w sobie małe altmedowe nasionko. Wierzą na przykład, że ludzkość jest gruba, bo je za mało mięsa albo że Tradycyjna Medycyna Chińska — choć akceptują idiotyzm teorii życiowej siły chi i brak wyników w badaniach — działa akurat w ich jednostkowym przypadku. I jakoś nie mogą zauważyć, że używają dokładnie tych samych argumentów co hardkorowi wyznawcy medycyny alternatywnej.
Opinia, że My jesteśmy mądrzy, a Tamci są głupi, to krzywdzące uproszczenie. Wielu kreacjonistów czy homeopatów to osoby wysoce inteligentne. Inteligencja nie dość, że nie chroni przed złapaniem się na haczyk oszołomostwa, to wręcz pomaga mu się zagnieździć w naszej duszy. Za pomocą umiejętnej selekcji linków do PubMedu czy artykułów popularnonaukowych inteligentny człowiek jest w stanie stworzyć wiarygodną opowieść utwierdzającą go w danym poglądzie.
Muszę się przyznać, że sam noszę w sobie taki mały altmed. I nie mówię tu o kręgarzu, który umiejętnym ciosem z przekręceniem ulżył mi w bólach kręgosłupa i wyrwał mnie grabarzowi spod łopaty, kiedy medycyna oficjalna postawiła na mnie krzyżyk (tak było, przysięgam!). Mówię o moim rzucaniu palenia.
Paliłem nałogowo mniej więcej od czternastego roku życia. W takim nasileniu, że jeszcze w liceum zacząłem palić w domu, bo inaczej się nie dało. Przez dwadzieścia lat mojej kariery palacza podjąłem chyba z pięćset normalnie prób rzucenia; każda z nich była żałośnie nieskuteczna. Po kilkunastu godzinach od odłączenia dopływu nikotyny czułem się jak napięta cięciwa, trzęsły mi się ręce, włączało się widzenie tunelowe, a z każdą minutą wzrastało przeświadczenie o nieuchronności powrotu do nałogu. No i wracałem. Byłem bez szans. I tak za każdym razem, aż do piątku 10 października 2008 r., kiedy skończyłem czytać książkę Allena Carra o rzucaniu palenia i o godzinie 23:46 na swoim balkonie wypaliłem ostatniego papierosa w życiu.
Allen Carr nie powiedziałby, że to książka o rzucaniu palenia, bo według niego palenia się nie rzuca, tylko przestaje się palić (stawianie nacisku na dobór słów pewnie nie tylko mi kojarzy się z NLP i MLM). Kluczowe tezy, które do mnie przemówiły, były racjonalne i proste: każdy zapalony papieros służy wyłącznie zniwelowaniu efektów głodu nikotynowego wywołanego przez poprzedniego papierosa; rzucając palenie nie rezygnuję z czegoś, ale wracam do stanu normalności, jakim jest niepalenie; fizyczne objawy odstawienia miną po kilku dniach, więc nie ma co desperować. Szerzej o metodzie napisał kol. Radek — to zresztą dzięki tej jego notce zdecydowałem się sięgnąć po książkę Carra.
I faktycznie, było jak napisał Carr. Przestałem palić, nie miałem żadnych cięciw, trzęsawek, tuneli, cierpień. Nie tęsknię za paleniem w ogóle, czasem tylko przyśni mi się, że palę — budzę się wtedy wściekły, że kurwa, co ja głupi robię. Ostatnie dwa lata bardzo ciężko doświadczyły mnie na gruncie zawodowym i osobistym, i może piję od tego więcej czerwonego wina, ale nawet w największym dole nie przeszło mi przez myśl, żeby sięgnąć po papierosa. Jestem wolny. Na mnie Carr działa. Na Radka, mojego wybawcę, jak się okazuje, nie działa: z tego co wiem, Radek przegrał sromotnie i obecnie jest na etapie rzucania metodą Pi Dżej Es En, czyli „Palę, Jak Się Nawalę”.
No, skoro to taka rewelacyjna metoda, to na pewno coś będzie w PubMedzie. No, coś niby jest. Dwa badania ankietowe sprawdzające efektywność grupowych sesji rzucania palenia metodą Allena Carra (1, 2). Na organizacji takich sesji zarabiają jego spadkobiercy — sam Carr zmarł na raka płuc. Według oficjalnej biografii zachorował w wyniku biernego palenia: podczas prowadzonych przez niego grupowych sesji można palić. I biedaczek, już niepalący, wdychał ten cudzy dym, dostał raka i zmarł (do mnie przemawia inne wytłumaczenie: facet przez ponad trzydzieści lat swojego życia palił od trzech do pięciu paczek dziennie). Dwa inne teksty twierdzą, że brak wystarczających danych na oszacowanie efektywności metody (1, 2). Niewielka liczba publikacji trochę dziwi, bo akurat rzucanie palenia wygląda na bardzo wdzięczny obiekt dla badacza. Efekt jest binarny: albo się pali, albo nie, nie tak jak w większości tego altmedowego szajsu, gdzie głowa boli jakby mniej i rzadziej, a na pewno w innym miejscu. Istnieją metody weryfikacji prawdomówności badanych. Szkoda. Bo sam Allen Carr w swojej książce wypisuje opowieści, które niemal automatycznie kojarzą się z dr. Ashkarem czy innymi szarlatanami: setki łzawych podziękowań, misja uwolnienia świata od nałogu, 90-procentowa skuteczność i medyczny establiszment tkwiący w okopach oficjalnej dogmatyki. A przy ponownym czytaniu książka, obok owej racjonalnej argumentacji, która tak bardzo do mnie przemówiła, momentami okrutnie razi stylem podręcznika szczerzenia zębów dla MLM-owca.
Czy polecam innym tę metodę? Powiedzmy, że robię to w taki sposób, żeby nie nadwerężyć mojej reputacji negacjonisty altmedu: dodaję do swojej laurki liczne obwarowania, zastrzeżenia i możliwe inne powody sukcesu w rzucaniu palenia. A mam ich kilka:
Po pierwsze, dzieci. Jako palący grubas o siedzącym trybie życia kwalifikowałem się do grup ryzyka naprawdę wielu chorób i miałem bardzo duże szanse, że nie doczekam świętowania matury mojego potomstwa. A bardzo kocham swoje potomstwo. To sprawiło, że po drugie, byłem bardzo zdesperowany, a ponieważ spróbowałem już tych wszystkich gum i plasterków, traktowałem książkę Carra jako ostatnią deskę ratunku, wiązałem z nią ogromne nadzieje jeszcze przed jej przeczytaniem. Pamiętam, że przeczytałem ją raz i nie zadziałała, paliłem dalej. Wściekły, przeczytałem ją jeszcze raz od połowy (bo na pewno pod koniec czytałem nieuważnie i coś istotnego mi umknęło!) — i dopiero wtedy zażarło.
Po trzecie, mieszkanie z niepalącą żoną i niepalącymi dziećmi wyrzuciło mnie z moim paleniem na balkon. Zimą 2007 r., kiedy zrobiło się naprawdę mroźnie, wpadłem na genialnie prosty pomysł: otóż będę palił na klatce schodowej! Fast-forward do października 2008. Nadchodzi kolejny sezon grzewczy i mam przed sobą taką perspektywę: poranki i wieczory najbliższego półrocza spędzę zakradając się w gaciach na klatkę, niewyobrażalnie smrodząc moim sąsiadom, kuląc się przed każdym dźwiękiem otwieranych drzwi do mieszkań i cierpiąc okropne poczucie winy i ogólnego upodlenia. Jak byłem biednym studentem, dopalałem własne kiepy, gromadzone w wielkiej puszce po cukierkach toffi, ale dopiero upokarzające doświadczenie zasyfiania smrodem klatkowskiej pokazało mi, jak głupie uzależnienie może pomiatać człowiekiem, jak bardzo może go degradować. Dlatego dziś, gdy czytam bzdety Żakowskiego porównującego się do uciskanego Murzyna (są jeszcze tacy, którzy porównują się do Żydów w getcie, ale to małe chujki), to chcę mu powiedzieć tak: panie Jacku, ja pana rozumiem, pan jest nieszczęśliwy i zniewolony, i z tego swojego nieszczęścia i zniewolenia czyni pan jakiś atut, przywilej i wypisuje pan dyrdymały, zamiast wziąć się w garść, do kurwy nędzy, dziecku pan ojcem.
Po czwarte, i być może najważniejsze, przestałem palić niemal równo tydzień po otrzymaniu pocztą Cudownego Medalika. Allen Carr, pfft.
P.S. Po kilku dniach od skończenia notki ogarnęło mnie uczucie niepewności, czy na pewno udało mi się dobrze przekazać zamysł, z którym siadałem do napisania notki. Często mi się zdarza, że jak się rozkręcę, to zbyt odjeżdżam od pierwotnego szkicu: tak było chociażby w przypadku notki o doktorze Ashkarze, która wyszła jak wyszła, a chciałem napisać, że jego metoda jest super, stosuję ją od tygodnia i czuję się ŚWIETNIE, tylko coś mnie strasznie w nogę napieprza.
W tej notce nie chodziło mi o to, że metoda Carra to altmed. Altmedowe jest raczej to, że prośby o linki do badań w PubMedzie zbywam pogardliwym stwierdzeniem, że te wasze cyferki w tabelkach bledną przy potędze mojego osobistego świadectwa. I nikt mnie nie przekona, że czarne jest czarne, a białe jest białe!
Się anorektyczne forum wsparcia zrobiło.
@Baba Dżaga
Mnie się najbardziej podoba:
2221 – W konsekwencji poszukiwań pozaziemskiego życia ludzi natrafią na coś strasznego.
2271 – Zmianie ulegają pewne prawa fizyczne.
2273 – Wszystkie rasy na ziemi mieszają się. Powstaje nowa.
5076 – Zostaje odkryta granica wszechświata. Co za nią – nikt nie wie.
Poza tym ciekawy jest “rzadko spotykany dialekt pochodzący z Macedonii” oraz “owo słynne trzecie oko”. Znaleźli je podczas sekcji?
Baba Wanga:
I zostanę jak ta pizda, z działką na sprzedaż :(
Na LV-426?
bart :
Nocośtyzwariował? Przecież LV-426 to nie była planeta łobcych! Tylko głupi Space Jockey (czy jak mu tam) się tam rozbił. No.
A na serio to Scott musi przesunąć daty w swoich filmach. W planowanym prequelu akcja się toczy coś chyba koło 2085.
Gammon No.82 :
A to? “4304 – Zostaje wynalezione niezależne lekarstwo na każdą istniejącą chorobę.” Oczywiście jest to efekt niezależnego śledztwa niezależnych blogerów.
bart :
Ale to tylko na wakacje!
ewa.mewa :
Nie ma zadnego sensownego powodu, zeby mial “przestac dzialac”.
ewa.mewa :
Nie mam pojecia skad to wzielas, pierwsze slysze, zebym wcinala spaghetti i pomidory, za to ryzu i ryb nie. Zapewniam, ze wcale nie jest niskokaloryczna.
Przyczynek do tematu: badania terenowe nad skutecznością modlitwy (może już znacie).
http://wiadomosci.wp.pl/kat,32794,title,Zginal-przygnieciony-oltarzem-gdy-dziekowal-za-ocalenie,wid,11481565,wiadomosc.html?ticaid=1b4b5
“4308 – Dzięki mutacji ludzie są w stanie wykorzystać ponad 30% możliwości swoich mózgów. Uczucie zła i nienawiści przestaje istnieć.”
Czyli żeby stać się dobrym człowiekiem, wystarczy sobie strzelić lobotomię (choć nasza poczciwa Baba Wanga opracowując ten akurat punkt programu dała się zwieść legendzie urbana i miała na myśli coś odwrotnego).
@ewa.mewa- urynoterapia jest mało ciekawa, poza tym był to tylko krótki epizod na tydzień przed moimi osiemnastymi urodzinami. Więcej wysiłku włożyłam w skończenie kursu drugiego stopnia reiki. Dzięki temu mogę np. ochraniać świat przed złym promieniowaniem. Normalnie jak Icke i wcale nie muszę do tego konstruować działek orgonitowych, aha! Jak się tak zastanowię to wychodzi mi na to, że jestem tu najbardziej altmedowa, daenikenowcy mogą mi sznurowadła wiązać.
co do odchudzajacej właściwości rozwodów: tak, niestety występuje tu efekt jojo w momencie wejścia w kolejny związek. Ale przecież można żyć samotnie.
Slotna :
Och, moj blad. Najpierw pytac o linka a potem pisac. Pokickalam. Wpislam ‘pape diet’ w wyszukiwarke i kilknelam pod pierwszy adres niezauwazjac ze odeslal mnie do diety pomidorowej.
Prosze wiec o linka.
Slotna :
Tez sie dziwilam i wkurzalam. Zmienilam kraj zamieszkania. Czy to sensowny powod?
anna :
Co bysmy bez ciebie zrobili?!!!!!!!!
#kandydoza
Miałam do czynienia z grzybicą a dokładnie z grzybicznym nalotem na gardle i:
1. Nie rzucałabym tak lekko “to się pięknie leczy BigPhramową nystatyną” – leczyliśmy 3 razy w ciągu roku i wracało, po czym lekarz rodzinny nieśmiało wymamrotał, że w takiej ilości jest szkodliwa i lekko się rumieniąc zasugerował…
2. olej z oregano.
Tak. Detektor bzdetu wyje i miga na czerwono. Ale zdesperowana matka, jak wszyscy wiecie, zrobi wiele by wyrwac swe dziecię ze szponów choroby. Uwaga zmieniam kanał:
# wstydliwewyznania
Przez dwa tygodnie trzymałam 6-letnie dziecko na diecie bezcukrowej, bezdrożdżowej i bezlaktozowej. Piekłam ciastka na słodziku i biegała po chleb na zakwasie. Raz dziennie wmuszałam w potomstwo szklankę wody z 1 (słownie: jedną) kroplą przezroczystego olejku, tak paskudnego, że samej mi się chciało…milczenie. Podziałało. Badanie lekarskie potwierdziło brak grzyba. Nie wnikałam jak i co, nie mam umysłu badacza. Przyznaję, że miałam przez chwilę ciągoty ewangelizacyjne, cisnęło mnie, żeby ogłosic światu jaki sukces odniosłam dzięki buteleczce 10 ml za 32 zeta z netu. Powoli mi przeszło, na co na pewno miał wpływ fakt, że niewiele osób w moim otoczeniu ma grzyba na gardle.
#Bart
Na mojego męża olejek z oregano działał odchudzająco (wzmagał znacząco przemianę materii ;-) Co jakiś czas wspomina tęsknie, że wróciłby do kuracji, ale praca w browarze, czyli ciągły kontakt z drożdżami w napojach mu nie pozwala :-D
anna :
A rzucać złe uroki albo zdalnie zzombifikować Astromanję?
O, przypomniałem sobie, że u mnie w rodzinie była faza altmedowa. Ktoś moim rodzicom polecił codzienne zażywanie mikroelementów, mieliśmy więc w lodówce buteleczkę z jakimś płynem, który się rozcieńczało, a roztwór trzymało w większych butelkach (takich po wodzie mineralnej). Z jakiegoś powodu wszystko musiało być schłodzone. Nie mam pewności, czy tego nie przepisał jakiś lekarz, ale jestem prawie pewien, że rzeczone mikroelementy miały zapobiegać całej baterii chorób, z Alzheimerem i rakiem włącznie.
I jeszcze “Ręce, które leczą” na Polsacie (leciało toto w niedzielę rano przed mszą). Ze dwa razy ktoś postawił na stoliku przed telewizorem wodę do zdalnego naenergetyzowania. Potem uświadomiłem, kogo trzeba, że to bujda i wstyd przed Ryśkiem.
toledana :
A dziwi cie to? Zagłodziłaś grzyba
Problem w tym, że grzyby jest naprawdę trudno wytłuc, odpowiednio brutalna dieta w tym może pomóc (o ile nie jest to grzybica stóp). Stąd też pole do popisu dla wszelkiej maści speców od leczenia wybielaczem, żwirkiem dla kota czy naftą, no bo big pharma nie działa…
toledana :
To był skrót myślowy. Leków przeciwgrzybowych jest trochę, nystatyna to przykład, poza tym podałom to bo Bart wspominał o drożdżakach w jelitach (działa, potwierdzone na moim dziecku). Z tego co wiem pleśniawki w innych miejscach leczy się inaczej. Poza tym nie wiem jak z opornością szczepów, N jest używane od dość dawna i jakiś czas temu jeszcze lekarze woleli profilaktycznie przepisywać N na potencjalną kandydozę jelita grubego przy antybiotykoterapii, zamiast “probiotyków”. (nie jestem pewne czy nie był to nawet lepszy pomysł, ktoś kto ma jakieś doświadczenie medyczne, plz?)
Co do olejku, trochę mnie zaskoczyłaś. Oregano owszem, posiada właściwości bakteriobójcze (choć chyba nie po przetworzeniu przez organizm, ale mówimy o pleśniawce na początku przełyku), ale żeby na grzyby? Może to nie były jednak grzyby, albo była jakaś infekcja mieszana? (candidia to pasożyt oportunistyczny)
Co do odchudzania, oregano rzeczywiście posiada jakieś tam właściwości które mogą przyspieszać spalanie tłuszczyku. Nie rozumiem jaki jest jednak związek z browarem, wydawało mi się że praca w browarze nie polega na spożywaniu produktów?
Jiima :
wat
Jiima :
wat
ewa.mewa :
Heh, podejrzewalam raczej, ze trafilas na jakies tworcze przerobki zdesperowanej gimnazjalistki czy cos w ten desen. Tu jest mniej wiecej o co chodzi: http://www.superdomek.pl/artykuly/uroda-i-zdrowie/zdrowie/145-dieta-dr-pape—chudnij-noca.html (w kawalki o spaniu nie wnikam, ksiazka ma niefortunny tytul, szybki gugiel wskazuje, ze chyba wszyscy tworcy artykulow sie na nim skupiaja bez sensu). Obiad tez moze byc bialkowy (a czasem nawet powinien). Na sniadanie przy moim BMI zalecane jest 75-100 g weglowodanow, to jest 4-5 tostow albo potezna porcja owsianki z dodatkami.
ewa.mewa :
To na pewno kurczaki wyphane chormonami.
bart :
Sarcasm warning. Lub skrót myślowy.
Generalnie chodzi o to, że przy leczeniu pewnych infekcji nie należy raczej dostarczać owej infekcji korzystnego środowiska rozwojowego. Tako rzekli lekarze, więc chyba wiedzą co mówią (wiem, różnie z tym bywa).
A co do potwierdzania na moim dziecku, też skrót myślowy. Dziecko załapało grzyba od antybiotykoterapii najprawdopodobniej (przypadek dość skomplikowany, więc mogło wcale nie być od antybiotyków). Grzyb wykryty w laboratorium. Wytępiony bodajże właśnie nystatyną. Nie, nie zarażałom dziecka candidią specjalnie (nawet nie wiem za bardzo jak…) żeby sprawdzić czy nystatyna działa.
BTW, jeśli chcesz coś do załamywania się, to rzeczywiście choroby jelita mogą u pewnych osób wywoływać efekty psychologiczne (choć raczej chyba nie depresję i niską samoocenę, tylko stan ogólnego poirytowania). Tak więc altmedowcy tego nie wymyślili, tylko raczej przepisali skądsiś.
Jiima :
To błagam, unikaj. Bo opowieści o zagłodzeniu grzyba brutalną dietą to raczej dowód na zbyt dosłowne zrozumienie tytułu notki.
@ Jiima:
Tak jak pisałam – kwestie naukowego dowodu skuteczności olejku pozostawiam innym. Czy był to grzyb? Był.
Afera z oregano była finałem długiej historii pod tytułem “Dziecko w przedszkolu. Ile antybiotyków może zjeść 4 – latek.” Po serii infekcji i leczenia antybio dzieciaka zaatakował grzyb, który wylazł z przewodu pokarmowego, aż na przełyk i migdały. Zatem pewnie uzasadnione było zalewanie go nystatyną. Zastrzegam, że w tych kwestiach ufałam lekarzowi, o candidzie dowiedziałam się riserczując olejek w necie, nie było o tym mowy. W gabinecie określalismy to białe paskudztwo grzybem. Pleśniawki kojarzą mi się z punktowym zakażeniem a to było jednolicie rozlane po gardle.
Cyt.: “wydawało mi się że praca w browarze nie polega na spożywaniu produktów?”
Jak najbardziej polega :-) Spożywanie produktów macierzystej firmy dowodzi lojalności, oddania i pomaga w pracy – przysparza zwolenników.
Co do spalania tłuszczyku przez oregano, nie wierzę. Spektakularny efekt odchudzający był moim zdaniem wprost związany z przyspieszoną przemianą materii. Ten olej jest palący jak kwas. Rozcieńcza się go w proporcji 1 kropla na szklanke wody a i tak czuć go potwornie (olejki eteryczne). Pewnie akurat u męża tak pobudzał trawienie, że działał odchudzająco.
toledana :
wat
@ Jiima:
Uściślenie. Wiem oczywiście, że dieta ułatwiła pozbycie się grzyba, zabierając mu przyjemne warunki bytowania. Ale przy leczeniu nystatyną, też pilnowalismy ograniczenia cukru. Dlatego sądzę, że dieta była ważna, ale oregano miało w tym swój udział. Dowody szerszej skuteczności tego specyfiku miałam tylko ze słyszenia, więc nie przytaczam. Mam tylko swój jednostkowy przypadek, taki mój mały altmedzik, i nie aspiruję juz do głoszenia go światu.
@ bart:
O rany bart, po prostu czyściło mu jelita w tempie ekspresowym. Mężulek poświęcał się, żeby dzidzi nie było przykro, że pije paskudztwa. Pili razem. Mąż chudł a dzieciak nie. Nie wiem dlaczego.
toledana :
Ja z kolei słyszałem, że soki z dobrze wyciśniętych owoców oczyszczają organizm z toksyn, lecząc go z raka i innych bolączek.
Dyskutanci są proszeni o ogarnięcie się.
bart :
Ja tam się czuję ogarnięta. Nikomu nie wciskam cud diety ani cud specyfiku. Przyznałam się, że raz w życiu wypróbowałam cos na kształ altmedu na swojej rodzinie. Przyznaję się bez bicia, że nie wnikałam jak to działało. Kazali stosować dietę razem ze specyfikiem, stosowałam. Zadziałało, książka zamknięta.
Slotna :
Slotna, nie bluźnij.
toledana :
Nie chodzi o to, czy wciskasz. Chodzi o to, że z rozmów “A ja się uczyłem reiki, haha” zeszliśmy na “mojemu dziecku zagłodziłam grzyba dietą”.
Guglając otchłań wyszła mi taka #wielkakumulacja http://www.fronda.pl/walterunger/blog/chleb_typu_kr_irl oraz cały blogasek od którego mi urwało.
frankie :
Haha, Instytut Lorenca strollował Frondę :)
Za każdym razem mi urywa, kiedy wchodzę na ich stronę i widzę zdjęcia gościa z karteczką ze strzałką. Photoshop in real life.
Już kiedyś o nich tu było:
http://blogdebart.hell.pl/2009/09/08/klamcy-i-polio/comment-page-17/#comment-58545
frankie :
Magda IRL z Krakowa? Było! Chyba nawet komcia tu zostawili.
@ bart:
Akurat to nie moje sformułowanie ale Jiimy. Ale ok, spadam.
asmoeth :
Strzałka FTW!!!
toledana :
Ależ nikt cię nie wygania.
bart :
Chyba jesteś przewrażliwiony. A ja tam chciałobym zrozumieć mechanizm czemu “zadziałało”, by potem nie tworzyły się memy typu “olejek z oregano uleczy każdą pleśniawkę a nystatyna to s*f i semprina”.
Bo jak na razie przypadek wydaje się mocno anecdatyczny, w sensie że dziecko jak podejrzewam rośnie dalej i grzyba nie ma, więc potrzebny byłby nam TARDIS by sprawdzić jak to było z tym olejkiem. Nie to, że nie wierzę w ciąg zdarzeń (dziecko-ma-grzyba dziecko-karmione-nystatyną dziecko-karmione-drakońską-dietą dziecko-pojone-ochydnym-wywarem dziecko-bez-grzyba) ale chciałobym postawić gdzieś operator wynikania, a tymczasem samo nie wiem gdzie…
Więc jako kontrprzykład podaję (dziecko-ma-grzyba -> dziecko-dostaje-nystatynę -> dziecko-nie-ma-grzyba) i ponieważ nie stosowałom żadnych olejków, diety, reiki, modlitw do wielkiego Cthulhu ani nic w tym stylu wydaje mi się że strzałki są całkowicie uzasadnione.
BTW, obserwowana również poprawa nastroju po wyleczeniu grzyba, ale ponieważ nie były prowadzone żadne statystycznie poprawne pomiary, to anecdata.
Jiima :
Nie sądzę. Chciałem po prostu przerwać tę waszą konwersacyjkę, która niepostrzeżenie wkroczyła w Otchłań anecdaty, pseudoterapii wymieszanych z normalną medycyną oraz niczym nie popartych pseudonaukowych twierdzeń o “dostarczaniu infekcji korzystnego środowiska rozwojowego” (a.k.a. słodzenie herbaty). To naprawdę nie ten blog.
venividi :
Wy się śmiejecie, a teraz przynajmniej wiadomo, co na temat indeksu glikemicznego sądzi się w kosmosie.
Off Topic: #wyzszestanyprawicowejparanoi
Dzielna załoga BlogMedia24.pl wymacała, że za redakcją Salonu24.pl stoją SBecy i WSI. (Link przez gumową rękawiczkę, tj. Google Cache)
DoktorNo :
Co ciekawe, najprawdopodobniej ci sami SBecy i WSI zmienili Bognie Janke granice okręgu wyborczego. Najwyraźniej to jakaś rozgrywka służb specjalnych. Może Krawczyk chce zaszkodzić wspólnikom? Może to #rozłamwsb?
bart :
O przepraszam, był dowód informatyczny – “u mnie zadziałało”. To i tak lepiej niż “słyszałom że komuś pomogło” (sarcasm warning)
I *naprawdę* ciekawi mnie co naprawdę pomogło, ale niestety póki nie uda mi się odnaleźć Tego Doktora, chyba się nie dowiem…
A co do ubijania zarazy dietą, to wiem że przypadki odwrotne są możliwe (pewne rodzaje diety mogą sprzyjać rozwojowi pasożyta). Tak, jako matematyk wiem, że *nie uprawnia* to do twierdzenia odwrotnego. Mimo to przy okazji czytania całkiem porządnie przygotowanych stron na temat askariozy (dont ask) oprócz terapii farmakologicznych przemycona była informacja o wyganianiu robala przy pomocy pestek dyni i czosnku… Nie wiedziałom że nicienie mają taki wrażliwy węch… – jedno jest pewne, jeżeli ktoś chce się pozbyć Jiimy z okolicy, taka dieta na pewno pomoże.
Slotna :
Ojejku, tylko 3 posilki i odstepy 5 godzinne a wegle wywalone w kosmos. Argumentacja tak nietrafiona. To jest dieta na ktorej bym tyla.
I powaznie ciagniesz tak juz 1,5 roku? Nie wierze.
Ale z tym snem to jest ciekawa sprawa, he, he. Nie to ze to lykam ale ja duzo spie i paczpan, chudne.
Slotna :
He, he.
@ bart:
To jeszcze nic, nie zdziwiłbym się, że jest dwóch Krawczyków, i Maryla i s-ka. mylą dwie różne osoby.
Na marginesie: skąd bierzesz te stare fotki na swoim blogu parodiującym, poprzez cytowanie, Astromarię?
Było
DoktorNo :
Z The Commons.
@Bart i smalec
Ale to tak samo jak z fajkami, każdy kolejny słoiczek idzie na zaspokojenie głodu smalcowego wywołanego przez poprzedni.
Ile jesteś w stanie wytrzymać na żarciu niżejtłuszczowym, ale cały czas smacznym? Bo u mnie było tak, że jak zacząłem sam sobie gotować (co lubię), to starałem się żeby było szybko i kolorowo. Odpadły ziemniaki, jakieś długo smażone, czy duszone mięsa itd. Przyszła chińszczyzna i okolice, włoszczyzna i okolice (as in makarony z sosami zazwyczaj niemięsnymi, ragout) – było pysznie. Efekt był natomiast taki, że posadzony znienacka przy stole zastawionym tradycyjnie kotletem, kurczakiem, gulaszem, kartoflarzem, łotewa wszystko wydawało mnie się absolutnie za tłuste i niemożliwe do spożycia w porcji konsumowanej wcześniej. Sam byłem zaskoczony, na tłuszczach się wychowałem i lubiłem od dziecka.
Barts :
A mysmy sie widzieli? Bo nie pamietam.
ewa.mewa :
Przeczytaj jeszcze raz.
ewa.mewa :
A co tu do ciagniecia? Nie chce sie powtarzac, ale przeczytaj jeszcze raz.
ewa.mewa :
Heh.
ewa.mewa :
Pewnie niewiele czasu ci zostaje na jedzenie. A z ciekawosci, skoro chudniesz, to po co ci Dukan?
unnu :
Tak jak napisałem, nie dyskryminuję żadnej grupy żywieniowej. Jem za dużo tłuszczów, węglowodanów i białek.
unnu :
“LOL” ;)
Slotna :
U Zuckerberga.
Slotna :
Twoje było bardziej przekonujące :)
bart :
Boziu, toż tam skarby są, takie kolekcje zdjęć ze starej Japonii, że szczęka opada. Dzięki!
Barts :
Uff, czyli nie bylam _tak_ pijana. Slowo na dzis: selekcja.
bart :
I na mnie dziala ;) W ogole im grubszy jestes, tym wiecej musisz jesc, to przeciez elementarna logika!
bart :
Oszfak, ale rewelacja, dzięki!
Slotna :
“Na śniadanie możesz pozwolić sobie na obfity posiłek, zawierający spore ilości węglowodanów. Mogą to być owoce, dżemy, nutella, miód, wszelkiego rodzaju pieczywo, płatki śniadaniowe, muesli. W tym czasie możesz nawet skusić się na słodycze, co jest rzadko spotykane w innych dietach. Unikaj jednak białka zwierzęcego, a więc niewskazane jest np. mleko. Możesz za to pić kawę, herbatę, soki owocowe, nawet coca-colę. Ważne, by dostarczyć odpowiednią ilość energii.”
> Wegle gora!
Obiad to posiłek, podczas którego nie musisz sobie niczego odmawiać. Oczywiście wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Podczas tego posiłku należy spożywać zarówno węglowodany jak i białka, przy czym ilość białka powinna być stosunkowo niewielka, za to sporo węglowodanów i sałatki bez ograniczeń.
>Wegle gora! Ilosc bialka niewielka.
Ważne jest by wieczorem nie spożywać węglowodanów, tym bardziej słodyczy, które hamują nocne spalanie tłuszczu. Najlepsze na kolacje są białka zwierzęce, a więc produkty mleczne, ryby lub chude mięso.
>I tu dopiero rozmawiamy o bialkach.
Dr Pape nakazuje zachować 5 godzin przerwy pomiędzy poszczególnymi posiłkami, wynika z tego, że należy spożywać tylko 3 posiłki.
Sory ze dlugie ale chyba jednak dobrze zrozumialam tekst?
Slotna :
Lubie taki subtelny humor.
To raczej jest tak: stosuje Dukana > chudne i wiecej spie. Nie jest prawda jakobym dzieki spaniu chudla. W Doktorze byl taki odcinek kiedy ludzie chudli kilo czy funta przez noc ale oni lykali jakies prochy czy cos. Pomarzyc mozna. A kilogramik (czy funt) tluszczu zamienial sie w usmiechnietego stworka i uciekal.
ewa.mewa :
Napisalam przeciez “obiad tez moze byc bialkowy (a czasem nawet powinien)”, wlasnie dlatego, ze tego nie ma w tym artykuliku. Zreszta zalecana ilosc bialka nawet przy posilkach mieszanych jest zupelnie wystarczajaca. Wegle na sniadanie jak najbardziej wskazane.
ewa.mewa :
Aha. Ewentualnie przekaski bialkowe. Bardzo sensowna zasada.
ewa.mewa :
A bylo tak:
ewa.mewa :
Ze dziala?
Slotna :
W sensie że chcesz mnie usunąć? (;__;)
Hej, “Harry Potter and the Methods of Rationality”. Tzn. tam wprawdzie straszy (tzn. magia działa), ale racjonalizm też działa, może nawet bardziej :)
Slotna :
Chwilunia, tego tez nie bylo w art z linku.
No jak tam chcesz, jestem za a nawet przeciw. Ja, w przeciwienstwie do Barta, nie czuje zewu ewangelizacyjnego. Ot, sobie dyskutujemy.
Slotna :
Mialam na mysli: wczesniej – na MM.
Teraz to jestem i chudne na Dukanie. No i nie wkurzam a ciesze sie przeogromnie.
Maly kryzysik co prawda przechodze ale walcze dzielnie, nie poddaje sie.
Offtop.
Rower mi ukradli. Ze 3 tygodnie temu. Jest nadzieja, że znalazłem gościa, który próbuje go sprzedać na ebayu. W ciągu paru dni może sprawa się rozwiązać, policja jest naprawdę pomocna, ale ja już dostaję małpiego rozumu ze stresu, więc na razie wstrzymuję się z racjonalnymi komentarzami.
Barts :
W sensie, ze zdjecia sobie dobieram takie bez podwojnego podbrodka! ;)
ewa.mewa :
Mysle, ze calego mnostwa rzeczy nie bylo w artykule, np. algorytmow dla wegli/ bialka na obiad i tego, ze to uwaga, uwaga, orientacyjne. Zasadniczo chodzilo mi o pokazanie, ze nie jest oszalamiajaco niskokaloryczna.
ewa.mewa :
A, to ja widze duzo powodow, dla ktorych MM moze nie dzialac. Ale mowilam o Dukanie.
bart :
Nie mówię, że tak jest, ale nie byłbym też taki pewien, że tak nie jest. Niech Was nie zwiedzie ten pozór, że bez fajek można żyć, a bez jedzenia nie. Ani fajki to nie jest czysta fizjologia, w sensie, że organizm się domaga porcji nikotyny i to dopiero bije na dekiel narkomanowi; ani lubość do smalcu to nie jest czysty gust, taki jak “lubię Toola”. Jedno i drugie jest jakąś wypadkową. Jeśli rzuciłeś palenie, to fajki są Ci obrzydliwe po całości, co jest OK, bo przecież można bez nich żyć. Żeby schudnąć nie musisz mieć na celowniku tego, żeby smalec znielubić całkiem (tak jak znielubiłeś fajki), właśnie dlatego, że jeść trzeba. Być może, ale przecież nie obiecuję, wystarczy, że zmiana w organizmie spowoduje, że będziesz miał na smalec ochotę trochę rzadziej i/albo zadowolisz się mniejszą porcją i/albo jak u tego nieszczęsnego Ducana, że powstrzymasz się zawsze w czwartek. Co chcę powiedzieć, to to, że w Twojej skłonności do smalcu znaczną część stanowi gust, ale pewną też sygnały płynące prosto z flaka — i te ostatnie ulegną zmianie. Odpowiedz sobie na pytanie: “Czy chcę być człowiekiem, który lubi smalec na trochę mniejszych talerzykach?”
Ja na przykład jestem za chudy. Próbuję przytyć, ale trochę grubnę i zaraz łapię antygrawitacyjne jojo. Ale wierzę, że gdzieś tam, w górze skali, istnieje druga “dolina potencjału” — to znaczy, że jeśli już tam dotrę, to organizm się znów ustabilizuje. Na wszelki wypadek nie konsultuję tej wiary z PubMedem.
venividi :
O rany, faktycznie, rewelacja.
Na marginesie, BM24 też podchwyciło ten cyrk z “Kartami Illuminati”.
#ludzienieodruzniająfikcjiodrzeczywistosci
bart :
Jest na 11 miejscu, sporo przed Ducanem (21). Oceniona jako dobra (3,7 na 5). Plusy: można jeść wszystko, byle zmieścić się w limicie, łatwo dostępne i różnorodne posiłki, brak jakichś specjalnych, denerwujących ograniczeń jakościowych. Minusy: trudno zaspokoić zapotrzebowanie na podstawowe składniki odżywcze, witaminy i minerały mając do dyspozycji tylko 1000 kcal; upierdliwość ważenia produktów i ciągłego przelicznia, zbyt szybki spadek wagi ok 1,5 kg tygodniowo (powinno być do 0,5 kg) –> a więc ryzyko jo-jo.
W pierwszej trójce są diety opisywane w książkach “Schudnij zdrowo” K.Zielińskiej, “Dieta Best Life” B. Greene, “Dieta RealAge” (tak, wiem jak to brzmi) M. Roizen, J. Puma
Ze swojej strony radykalne odstawienie węglowodanów odradzam -> po podbiegnięciu trzech kroków do autobusu myślałam, że zemdleję.
@mambodżambo
chłop, jeszcze wówczas nieuświadomiony, dawał mi jakąś homeopatię, przypadek podobny, jak ktoś tu opisywał – kilku lekarzy, kilka diagnoz, brak zmian, desperacja, mambodżambo
Mój ojciec był kiedyś u irydologa, wyczytał mu ileś chorób z tęczówki, sprzedał jakieś ziółka w szarych kopertach. Pił to, dopóki moja siostra go nie wyśmiała ;)
@ inz.mruwnica:
Panie Inżynierze, oficjalne serdeczne dzięksy za wsparcie intelektualne. Jeszcze się odezwę, na razie przetrawiam coś z trochę innej beczki i też czuję bulgot lasującego się mózgu.
magdalena :
Mama mojej przyjaciolki dostala od irydologa przykazania co do diety: ze zboz wylacznie ryz, nabial tylko kozi, zakaz pomidorow. Akurat u nich pomieszkiwalam i pamietam jak dzis: pelnia sezonu, zazeram sie jakas salatka, a ona smetnie zuje pieczywo chrupkie ryzowe z warstewka koziego sera… Zalamala sie w koncu przy spaghetti.
magdalena :
1,5 to masz jak jesteś grubasem over 110; jak schodziłem ze 130 to szło 2,5 tygodniowo. Ludzie typu ~70 kilo chudną po 0,5 właśnie. Nie trzeba nic liczyć, bo a) są różne fajne gotowe jadłospisy b) potem wystarczy na oko, nie trzeba tego 1000 trzymać rygorystycznie.
Wyrwę was z tej poradni dietetycznej
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8703384,Modlitwa_zwalczyc_in_vitro.html
EDYTA: Rada chciałaby, aby na jednym razie się nie skończyło, żeby modlitwy “za grzechy in vitro” odbywały się regularnie.
Pięknie, kurwa, pięknie.
Moje koleżanki z firmowego pokoju mają takie różne “mody”. Wcześniej jadły amarantusa (ich koleżanka leczyła anemie) teraz wpadły w coś dziwnego o zakwaszaniu i osteoporozie.
Staram się nie naskakiwać na nie, tylko tak z boku, komentować jako “życzliwy”, co dziś dało zabawny efekt. Bo doszły do robienia czegoś tam z tłuczonych skorupek od jaj ( w ramach walki z osteoporozą), to rzuciłem, że pewnie jest jakiś preparat wapniowy, po cholerę się z tym chrzanić.
Przyznały mi rację, że nie warto, bo faktycznie jest gotowy preparat wapniowy – taki specjalny, ze skorupek jaj. :-)
Przepraszam że się wtrancam, ale czy ktoś z panów już to widział?
Katastrofa pod Smoleńskiem oczami fizyka
Zwłaszcza teoria z bombą termo-wolumetryczną przemawia do wyobraźni.
No, takiego komcia o motywacji napisałem, że aż zrobiłem notkę
Gammon No.82 :
Moze to ten mail od T-Shirt Hell: “we are eliminating sizes over 3XL on anything we offer, so you better buy those 4XL and 5XL now or lose some weight, fatass”.
Slotna :
No dobrze, juz dobrze.
Slotna :
Ta wielosc mnie powalala. Bardzo chcialam znac odpowiedz a potem juz sie tak zniechecilam ze mialam na to kompletnie wyjebane. A to nie jest dobre podejscie przy diecie.
Dukan ‘dziala’. Ma wady ale nic za darmo.
Problem mam z alkoholem na imprezach. No i pozniej ciezko byc bardzo grzecznym dietetycznie.
Dzisiaj odnotowalm maly spadek wagi i motywacja mi odrobine wzrosla.
Zastanawiam sie jak sie przekonac aby pojsc na impreze i nie pic alkoholu.
Jakies rady?
RobertP :
Czytalam! Tak, zakwaszeniem organizmu strasza przy Dukanie. Trafilam na trzy linki z roznymi magicznymi proszkami i na przepis na Kafeterii ze ‘zrob to sam’. Dalej nie bylam w stanie czytac. Chojnie dziele sie ‘wiedza’:
obcasy, lalbavita, riboa, kafeteria
Lubie to!
mrw :
Co zrobic ze zbyt duzym kombinezonem skornym?
inz.mruwnica :
A mnie się tak spodobała, że ci odpisałem TRZY RAZY. Weź pokasuj te dwa kalekie komcie, co? Dzięki.
Slotna :
Najpierw trochę popłakałem, a potem zajrzałem na Threadless i zobaczyłem, że zaczęli się trochę przepraszać z grubasami.
Hm, chyba czas na moje #wstydliwewyznania, choć to bardziej #ukąszeniedaenkienowskie (którego nigdy nie czytałem!):
Mój mózg podpowiada mi, że cyferki układające się we wzory (np. numery mieszkań, adresy, numery telefonów, numer rejestracyjny windy) coś mówią o świecie. Np. podobieństwa kodów do domofonów utwierdzają mnie w przekonaniu (nie utwierdzają, ale mój mózg tak twierdzi), że istnieje jakiś rodzaj przeznaczenia, który musiał mnie gdzieś zaprowadzić, bo.
No albo jestem po prostu pierdolnięty.
A wy nie spicie przed 5 rano bo?
eli.wurman :
Też tak mam. I wygląda mi to na manifestację zwykłej tęsknoty za siłą sprawczą sterującą naszym życiem, której chyba tylko Hitchens nie ma.
Z innej beczki: na forum WO forumowicz empe3.1 dostarczył link do wywiadu z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem. Rozmowa odbyła się w domu poety, rozmawiała Joanna Lichocka, poeta był więc odprężony i sadził tekstami, od których cycki mnie jeszcze bolą:
I wiele, wiele innych. Pouczająca lektura, pokazująca, jak bardzo poecie urwało. Opowieści o dwóch Polskach – potężnej i odwiecznej oraz małej i strachliwej, opinia, że “wielkie miasta nie odgrywają teraz w życiu polskim żadnej roli”, bo “wymarsz Pierwszej Kadrowej odbędzie się nie z krakowskich Oleandrów, ale spod Nowego Targu lub spod Łysej Góry”. Nie chce mi sie już robić copy-paste, przeczytajcie koniecznie o pięknych szczątkach tupolewa i tysiącletniej opowieści o katastrofie smoleńskiej. I że Kaczyński jest jak Władysław Łokietek, nawet wzrostem mu podobny, że, kurwa, “wyszedł ze swej inteligenckiej żoliborskiej groty”.
ja nie śpię. Właśnie sprawdziłem pocztę i dostałem maila od policji – zrobili nalot na sprzedawcę na ebayu. Wyciągnęli rower koleżanki oraz odpowiadający opisowi mojego. Jutro mam jechać na identyfikację. OŁ YEAH!
ewa.mewa :
Przyganiał kocioł.
Trzeba w pocie, znoju i krwi paść brzuchy kapitalistom.
ewa.mewa :
Po co spać, wstałem o trzeciej, piękne słonko.
To teraz wszyscy, którzy nie śpią, biegiem czytać wywiad z Rymkiewiczem!
bart :
A w Otwocku do tego jeszcze drzewa zielone!
bart :
Hihi:
Pewnie wnuk. Jego. Albo Ziobry.
Już zupełnie pomijając, czy Jarosław Kaczyński jest czy nie jest gejem: żeby tak sobie upierdolić życie, poddać je całe jakiejś jebniętej, politycznej wizji, misji robienia czegoś tak ważnego, że warto dla tego spierdolić sobie całe życie uczuciowe, osobiste, intymne. Jest mi go tak strasznie szkoda, bo to przecież ogromna krzywda.
eli.wurman :
No hej, u mnie jest poludnie. To sie nazywa inna strefa czasowa.
A juz myslalm ze odkryjecie sie z romansem.
ekolog :
No prosze, a ja takie niskie mniemanie mam o skutecznosci dzialania Policji.
bart :
No dobrze, dobrze.
Tymczasem pani Marysia zażyła to samo co poeta Rymkiewicz i na swoim blogasku kłóci się z Plejadanami. Również tymi od Billy Meiera. To ten Szwajcar, który zrobił najwięcej zdjęć UFO; źli ludzie śmieją się, że tak naprawdę UFO Billy’ego to zazwyczaj pokrywy od kosza na śmieci, za ufoludki robią sfotografowane piosenkarki z telewizji i to wszystko wyjątkowo nieudolny hoax osoby ewidentnie zaburzonej. Ale pani Marysi to najwyraźniej nie przeszkadza.
Rety, widzę kontent na z dziesięciu Astromarianów.
bart :
Baba Wanga 2.0: 10 astromariana 2011 roku internety przemówio.
ewa.mewa :
Południe to stan umysłu.
ewa.mewa :
Bardzo wcześnie mi wyjaśniono, że czas to jest taka tylko koncepcja, i od tego momentu mam kompletnie urwane. Znaczy rozumiem, że u was słoneczko, ale czas ten sam. Jest piąta rano.
ewa.mewa :
Co się dzieję w #ttdkn zostaje w #ttdkn ^^J
ewa.mewa :
Policja brytyjska, rowery sami znaleźliśmy na aukcjach na ebayu i dopiero wtedy przekazaliśmy wyniki policji. Wcześniej dostałem list od nich z informacją o braku dowodów i zakończeniu śledztwa.
eli.wurman :
No przeciez place skladki! Wciaz nie mam legitymacji i gadzety tez jeszcze nie dotarly. Ach ta poczta.
A ze nie bywam dokarmiana przez Barta zupa? No przeciez jestem na diecie.
ekolog :
No i nie musze zmieniac swoich zapatrywan. /smuteczek/
Eli, ze stanem umyslu zapamietam. Dobry argument na to ‘dlaczego tak pozno wstalas?’
ewa.mewa :
Oczywiście, ja miałem długi okres funkcjonowania wg czasu nowojorskiego, nawet miałem taki ustawiony na zegarku.
Point jest taki, że nie pamiętam, żebym choćby przez miesiąc spał regularnie. Co obsysa.
“Polacy są brzydkimi nieszczęśnikami” Malymi skwaszencami.
Magiczne slowa na dzis: postkolonializm, tubylcy, I Rzeczpospolita, Łokietek.
Co zdanie to perelka, fakt.
eli.wurman :
Chcialbym sie nauczyc spac ciurkiem. Niech juz bedzie ze 6 czy 4 godziny ale za jednym zamachem a nie z przerwami. To dopiero wali po glowie. A doprowadzenie sie do ponownego zasniecia jest duzym wysilkiem.
bart :
Dopiero teraz przeczytałem. O rety.
Najbardziej podobał mi się fragment, w którym pani Marysia nie eksploatuje “bogactw naturalnych”.
@JMR
Ten wywiad jest piękny. Jak szczątki Tupolewa na ściętej brzozie.
A poza tym, skąd na ttdknie tyle grubasów?
Jarosław Marek Rymkiewicz :
Tak się na spacerze zastanawialiśmy z dziewczyną wczoraj, gdzie w okolicy jest ta willa, z której Jarosław i Lech wyruszyli na krucjatę przeciw Złu. Teraz, widzę, trzeba jeszcze znaleźć ten murek, na którym siadali i ten saturator, z którego sok popijali. Ten saturator urasta zresztą do miana polskiej Fontanny Młod… eee… Niepodległości.
To jest piękne w zupełnie niezamierzony sposób. Wolny kot siedzący na środku jezdni, który został przejechany przez samochód, jako alegoria niepodległej Polski. Niepodległość jako prawo do zbiorowego samobójstwa.
asmoeth :
Demonizujesz. Jako prawo do obciecia polowy ogonka. A ze kobiety ogonkow nie maja to pod noz poszedlby twoj i reszty chlopakow, caly. Auu
asmoeth :
Z obciętym złamanym ogonem, pogardliwie udający że nie słyszy jak się go woła, ale potem jak każdy kot bezczelnie żebrający o żarcie. Dobra ta metafora. Z czego wniosek, że Rymkiewicz to dobry poeta, a wy się czepiacie.
amatil :
Bez przesady, chudych też jest sporo: Eli, Jeżyk, Zefir, Tomash, Marceli, ja, żeby daleko nie szukać. Po prostu nie obnosimy się ze swoją tuszą jak grubasy.
na onecie na głównej dr ciecierzyca: http://zdrowie.onet.pl/zycie-i-zdrowie/lek-na-raka-czosnek-i-kapusta,1,3793278,artykul.html
mrw :
cytuję z książki, własnego doświadczenia brak, od zawsze mam niedowagę. Ale intuicyjnie się z Tobą zgadzam.
Barts :
You forgot Engineer. And me.
Też szczupły jestem, tylko z przodu taka piłka od paru lat rośnie. I nie mogę się jej pozbyć, a to już komicznie w lecie wygląda.
ojap :
Oj jak się do tego by ograniczali, to bym nie robiło za antyklerykała… Modlitwa o utworzenie redakcji programów katolickich. Modlitwa o zwrot majątków zagrabionych kościołowi. Modlitwa o deszcz… zaraz, to już było.