Mój własny altmed
Część z was zna już drugiego prowadzonego przeze mnie bloga, w którym archiwalnymi zdjęciami ilustruję wyrwane z kontekstu sentencje wygłaszane przez Astromarię i jej komentatorów. Zawsze lubiłem czytywać komcie u pani Marysi, teraz jednak czytam wszystkie dokładnie, i to niejako z obowiązku, wyszukując lolkontent dla Astromariana. Co za tym idzie, poznaję ich lepiej. Z lekkim zdziwieniem odkryłem w sobie pewną sympatię dla występującej w astromaryjnym środowisku kontestacji „oficjalnej” rzeczywistości — przypomina mi się moja własna fascynacja Jello Biafrą, którego antyestabliszmentowych tyrad (sprzedawanych w formie wielopłytowych wydawnictw) uwielbiałem słuchać jeszcze nie tak dawno temu. Przez długie lata byłem histerycznym fanem zespołu Tool, którego emploi było obtoczone New Age’em jak schaboszczak panierką. Za ich podszeptem sprowadziłem ze Stanów książkę „Nothing In This Book Is True But It’s Exactly How Things Are”, która miała mnie oświecić, a okazała się konglomeratem bzdetów o Atlantydzie, Twarzy na Marsie i Area 51. Dzięki Tool wciągnąłem się też w twórczość Billa Hicksa, który — choć to strasznie, ale to strasznie zabawny gość — również ładował mi do łba sporą dawkę dziwacznych poglądów. Siedziałem w tych historiach tak głęboko, że kiedy ukazał się „Kod Leonarda da Vinci”, mogłem wydać z siebie jedynie pogardliwe parsknięcie „Pfft, stare, było”. Na szczęście nadludzkim wysiłkiem wydostałem się z tych mentalnych opresji i dziś wspominam je jako sympatyczny, acz głupawy odlocik od rzeczywistości, który zafundowałem sobie przed trzydziestką. Choć więc dziś jestem czysty, ta jazda nie jest mi obca.
Tu byłoby miejsce na garść pseudopsychologicznych rozważań o naturze altmedowego spiskologa. Zamiast nich odwołam się do słów Olgi Tokarczuk, która powiedziała kiedyś, że choć jej literaturę przepełnia magia, w życiu codziennym woli racjonalizm. 100% racji, pani pisarko. Moje ulubione filmy i książki są pełne fantastycznych, baśniowych stworów i wyrafinowanych spisków tworzonych przez arcyzłoczyńców ze szczytów władzy — no bo o czym mam oglądać filmy, na Trygława, o bohaterskim racjonaliście, który odkrywa, że w domu NIE STRASZY? Umiem jednak wytyczyć wyraźną granicę między sztuką a rzeczywistością. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że spiskolodzy tej granicy narysować nie potrafią (bądź nie chcą). Arcyzabawnym efektem zatarcia tego podziału jest doszukiwanie się masońsko-satanistycznej symboliki w teledyskach Lady Gagi bądź odszukiwanie prawdziwych sprawców Zamachu Smoleńskiego na podstawie kiepskiego thrillera z kiepskim aktorem.
U altmedowców występuje podobny syndrom, co u fundamentalistycznych katolików: obie grupy mają obowiązek wiary w komplet dogmatów; selektywność jest bardzo źle widziana. Kiedy na portalu Wolne Media w komentarzach pod wpisem na temat chemtrails ktoś wyraził opinię, że to bzdura wymyślona dla ośmieszenia prawdziwych spisków, takich jak Smoleńsk czy WTC, spotkał się z natychmiastową ripostą, że z pewnością jest spiskowcem uczestniczącym w globalnym spisku mającym na celu ośmieszenie idei chemtrails.
Po jakimś czasie spiskologiczna twórczość staje się przewidywalna. Ci ludzie uwierzą po prostu w nawet najgłupszy bzdet. O wiele ciekawsze są osoby z naszego nihilistycznego, psychopatycznie racjonalistycznego środowiska, które noszą w sobie małe altmedowe nasionko. Wierzą na przykład, że ludzkość jest gruba, bo je za mało mięsa albo że Tradycyjna Medycyna Chińska — choć akceptują idiotyzm teorii życiowej siły chi i brak wyników w badaniach — działa akurat w ich jednostkowym przypadku. I jakoś nie mogą zauważyć, że używają dokładnie tych samych argumentów co hardkorowi wyznawcy medycyny alternatywnej.
Opinia, że My jesteśmy mądrzy, a Tamci są głupi, to krzywdzące uproszczenie. Wielu kreacjonistów czy homeopatów to osoby wysoce inteligentne. Inteligencja nie dość, że nie chroni przed złapaniem się na haczyk oszołomostwa, to wręcz pomaga mu się zagnieździć w naszej duszy. Za pomocą umiejętnej selekcji linków do PubMedu czy artykułów popularnonaukowych inteligentny człowiek jest w stanie stworzyć wiarygodną opowieść utwierdzającą go w danym poglądzie.
Muszę się przyznać, że sam noszę w sobie taki mały altmed. I nie mówię tu o kręgarzu, który umiejętnym ciosem z przekręceniem ulżył mi w bólach kręgosłupa i wyrwał mnie grabarzowi spod łopaty, kiedy medycyna oficjalna postawiła na mnie krzyżyk (tak było, przysięgam!). Mówię o moim rzucaniu palenia.
Paliłem nałogowo mniej więcej od czternastego roku życia. W takim nasileniu, że jeszcze w liceum zacząłem palić w domu, bo inaczej się nie dało. Przez dwadzieścia lat mojej kariery palacza podjąłem chyba z pięćset normalnie prób rzucenia; każda z nich była żałośnie nieskuteczna. Po kilkunastu godzinach od odłączenia dopływu nikotyny czułem się jak napięta cięciwa, trzęsły mi się ręce, włączało się widzenie tunelowe, a z każdą minutą wzrastało przeświadczenie o nieuchronności powrotu do nałogu. No i wracałem. Byłem bez szans. I tak za każdym razem, aż do piątku 10 października 2008 r., kiedy skończyłem czytać książkę Allena Carra o rzucaniu palenia i o godzinie 23:46 na swoim balkonie wypaliłem ostatniego papierosa w życiu.
Allen Carr nie powiedziałby, że to książka o rzucaniu palenia, bo według niego palenia się nie rzuca, tylko przestaje się palić (stawianie nacisku na dobór słów pewnie nie tylko mi kojarzy się z NLP i MLM). Kluczowe tezy, które do mnie przemówiły, były racjonalne i proste: każdy zapalony papieros służy wyłącznie zniwelowaniu efektów głodu nikotynowego wywołanego przez poprzedniego papierosa; rzucając palenie nie rezygnuję z czegoś, ale wracam do stanu normalności, jakim jest niepalenie; fizyczne objawy odstawienia miną po kilku dniach, więc nie ma co desperować. Szerzej o metodzie napisał kol. Radek — to zresztą dzięki tej jego notce zdecydowałem się sięgnąć po książkę Carra.
I faktycznie, było jak napisał Carr. Przestałem palić, nie miałem żadnych cięciw, trzęsawek, tuneli, cierpień. Nie tęsknię za paleniem w ogóle, czasem tylko przyśni mi się, że palę — budzę się wtedy wściekły, że kurwa, co ja głupi robię. Ostatnie dwa lata bardzo ciężko doświadczyły mnie na gruncie zawodowym i osobistym, i może piję od tego więcej czerwonego wina, ale nawet w największym dole nie przeszło mi przez myśl, żeby sięgnąć po papierosa. Jestem wolny. Na mnie Carr działa. Na Radka, mojego wybawcę, jak się okazuje, nie działa: z tego co wiem, Radek przegrał sromotnie i obecnie jest na etapie rzucania metodą Pi Dżej Es En, czyli „Palę, Jak Się Nawalę”.
No, skoro to taka rewelacyjna metoda, to na pewno coś będzie w PubMedzie. No, coś niby jest. Dwa badania ankietowe sprawdzające efektywność grupowych sesji rzucania palenia metodą Allena Carra (1, 2). Na organizacji takich sesji zarabiają jego spadkobiercy — sam Carr zmarł na raka płuc. Według oficjalnej biografii zachorował w wyniku biernego palenia: podczas prowadzonych przez niego grupowych sesji można palić. I biedaczek, już niepalący, wdychał ten cudzy dym, dostał raka i zmarł (do mnie przemawia inne wytłumaczenie: facet przez ponad trzydzieści lat swojego życia palił od trzech do pięciu paczek dziennie). Dwa inne teksty twierdzą, że brak wystarczających danych na oszacowanie efektywności metody (1, 2). Niewielka liczba publikacji trochę dziwi, bo akurat rzucanie palenia wygląda na bardzo wdzięczny obiekt dla badacza. Efekt jest binarny: albo się pali, albo nie, nie tak jak w większości tego altmedowego szajsu, gdzie głowa boli jakby mniej i rzadziej, a na pewno w innym miejscu. Istnieją metody weryfikacji prawdomówności badanych. Szkoda. Bo sam Allen Carr w swojej książce wypisuje opowieści, które niemal automatycznie kojarzą się z dr. Ashkarem czy innymi szarlatanami: setki łzawych podziękowań, misja uwolnienia świata od nałogu, 90-procentowa skuteczność i medyczny establiszment tkwiący w okopach oficjalnej dogmatyki. A przy ponownym czytaniu książka, obok owej racjonalnej argumentacji, która tak bardzo do mnie przemówiła, momentami okrutnie razi stylem podręcznika szczerzenia zębów dla MLM-owca.
Czy polecam innym tę metodę? Powiedzmy, że robię to w taki sposób, żeby nie nadwerężyć mojej reputacji negacjonisty altmedu: dodaję do swojej laurki liczne obwarowania, zastrzeżenia i możliwe inne powody sukcesu w rzucaniu palenia. A mam ich kilka:
Po pierwsze, dzieci. Jako palący grubas o siedzącym trybie życia kwalifikowałem się do grup ryzyka naprawdę wielu chorób i miałem bardzo duże szanse, że nie doczekam świętowania matury mojego potomstwa. A bardzo kocham swoje potomstwo. To sprawiło, że po drugie, byłem bardzo zdesperowany, a ponieważ spróbowałem już tych wszystkich gum i plasterków, traktowałem książkę Carra jako ostatnią deskę ratunku, wiązałem z nią ogromne nadzieje jeszcze przed jej przeczytaniem. Pamiętam, że przeczytałem ją raz i nie zadziałała, paliłem dalej. Wściekły, przeczytałem ją jeszcze raz od połowy (bo na pewno pod koniec czytałem nieuważnie i coś istotnego mi umknęło!) — i dopiero wtedy zażarło.
Po trzecie, mieszkanie z niepalącą żoną i niepalącymi dziećmi wyrzuciło mnie z moim paleniem na balkon. Zimą 2007 r., kiedy zrobiło się naprawdę mroźnie, wpadłem na genialnie prosty pomysł: otóż będę palił na klatce schodowej! Fast-forward do października 2008. Nadchodzi kolejny sezon grzewczy i mam przed sobą taką perspektywę: poranki i wieczory najbliższego półrocza spędzę zakradając się w gaciach na klatkę, niewyobrażalnie smrodząc moim sąsiadom, kuląc się przed każdym dźwiękiem otwieranych drzwi do mieszkań i cierpiąc okropne poczucie winy i ogólnego upodlenia. Jak byłem biednym studentem, dopalałem własne kiepy, gromadzone w wielkiej puszce po cukierkach toffi, ale dopiero upokarzające doświadczenie zasyfiania smrodem klatkowskiej pokazało mi, jak głupie uzależnienie może pomiatać człowiekiem, jak bardzo może go degradować. Dlatego dziś, gdy czytam bzdety Żakowskiego porównującego się do uciskanego Murzyna (są jeszcze tacy, którzy porównują się do Żydów w getcie, ale to małe chujki), to chcę mu powiedzieć tak: panie Jacku, ja pana rozumiem, pan jest nieszczęśliwy i zniewolony, i z tego swojego nieszczęścia i zniewolenia czyni pan jakiś atut, przywilej i wypisuje pan dyrdymały, zamiast wziąć się w garść, do kurwy nędzy, dziecku pan ojcem.
Po czwarte, i być może najważniejsze, przestałem palić niemal równo tydzień po otrzymaniu pocztą Cudownego Medalika. Allen Carr, pfft.
P.S. Po kilku dniach od skończenia notki ogarnęło mnie uczucie niepewności, czy na pewno udało mi się dobrze przekazać zamysł, z którym siadałem do napisania notki. Często mi się zdarza, że jak się rozkręcę, to zbyt odjeżdżam od pierwotnego szkicu: tak było chociażby w przypadku notki o doktorze Ashkarze, która wyszła jak wyszła, a chciałem napisać, że jego metoda jest super, stosuję ją od tygodnia i czuję się ŚWIETNIE, tylko coś mnie strasznie w nogę napieprza.
W tej notce nie chodziło mi o to, że metoda Carra to altmed. Altmedowe jest raczej to, że prośby o linki do badań w PubMedzie zbywam pogardliwym stwierdzeniem, że te wasze cyferki w tabelkach bledną przy potędze mojego osobistego świadectwa. I nikt mnie nie przekona, że czarne jest czarne, a białe jest białe!
Alex :
zgodzę się z tym. A poza tym to też sprawa odporności psychicznej, cech temperamentalnych, predyspozycji biochemicznych etc. Nie każdy kto dostał ataku kołatania serca w sklepie albo zemdlał w autobusie zapadnie na agorafobię i nie każdy kto dorastał w rodzinie z alkoholikiem (choćby to było rodzeństwo) będzie DDA.
@jaszczomp
Dzięki :) czy jest jakiś dowód tego w necie? Bo wydaje mi się, że im się WHO z APA pomyliło, bo tam zdaje się są głosowania przy konstruowaniu nowego DSM-u.
Edit:
I u APA było podobno 13:0.
magdalena :
Położyłam wszystkie trupy do łóżka (damn, niech szlag trafi mój mocny łeb), to mogę odpowiedzieć, iż risercz (nieziemkiewiczowski of kors) robił mi 3 lata temu mój przyjaciel z doktoratem z jurysdykcji organizacji ONZ-u – zabiłam nim polskiego trolla i dwóch mormońskich fanatyków. Linkaski już niestety nie hulają, ale możesz spojrzeć na konstytucję WHO, szczególnie podpunkt o głosowaniach WHA – oni nie mają nawet takich uprawnień :D . Zresztą głosowanie nad tysiącami jednostek chorobowych nie miałoby żadnego sensu i zabrałoby co najmniej kilka lat. Tak jak mówisz, faktyczny wpływ na decyzje WHO miało APA.
Dla nieblipujących: odkryłem głębię myśli Świętego Maksymiliana Marii i chwyciły mnie nudności. Jeśli ktoś odczuwa perwersyjną potrzebę sponiewierania sobie najpierw umysłu a następnie trzewi, polecam garść tekstów źródłowych: http://niepoprawni.pl/blog/1992/swmaksymilian-maria-kolbe-o-masonerii-i-zydach
vauban :
Był równie głęboki, co xiąc Marian “Co czytać?” Pirożyński.
@ vauban:
Zaglądnąłem katalog wyżej w tym linku, i znalazłem taką o to okolicznościową poezje patriotyczną:
http://niepoprawni.pl/blog/2171/jaroslawowi-kaczynskiemu-prezesowi-pis
No comment.
A czy znany jest tinktankowi motyw autora Alefa Sterna, oraz jego profetycznej powieści “Pola Laska”? Dla mnie to spore odkrycie!
W sieci sporo o niej, np.
https://dzieckonmp.wordpress.com/2010/04/25/pola-laska-czyli-upadek-czwartej-kosci-pospolitej-rzeczy%E2%80%9D/
Generalnie autor przewidział katastrofę smoleńską, oraz (strona 190.) ostateczne zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego.
Wywiad z autorem:
http://www.redakcja.newsweek.pl/Tekst/Polityka-Polska/542051,Alef-stern-cala-prawda-o-powstaniu-po-i-ostatniego-lotu.html
Czy to oznacza, że Otchłań ma dno?
@ mic:
http://www.redakcja.newsweek.pl/g/oc.obiekt2.aspx/380/0/OC/2cb82bbc-50c1-4cbd-a124-36ae6045009c_20110102122803_Pola-laska-okladka-ksiazki.jpg
Fan-art “Avatara”?
Z dnem uważaj, bo jeszcze ktoś od dołu zapuka…
Jak tanim kosztem i dobrym marketingiem wciskać kit ludziom za 40 euro na łączną sumę 35 mln dolarów za 2010 rok…
http://www.sport.pl/inne/1,64998,8889575,Cudowne_bransoletki_mocy_czy_placebo_za_miliony_dolarow_.html
Co myślicie o tych antykacowych suplementach z kwasem bursztynowym i takimi tam? Postanowiłem sobie na sylwka wypróbować, no ale takie jednorazowe doświadczenie nie ma większego sensu. Na kaca tyle różnych czynników wpływa, że trudno stwierdzić, czy to właśnie to podziałało.
bantus :
Z szybkiego Gugla (“FUCKING HANGOVER CURES, HOW DO THEY WORK”):
http://news.bbc.co.uk/2/hi/health/4552142.stm
bantus :
Ale to są suplementy, które zażywa się w trakcie konsumpcji, bo mają rzekomo przyspieszać metabolizm alkoholu, czy raczej następnego dnia, żeby skrócić okres niedyspozycji i złagodzić objawy zatrucia? Moje anecdata wskazują, że jedyne, co działa, to litr wody (albo herbaty, jeśli ktoś jest w stanie nie zrobić sobie przy tym krzywdy) przed snem. Oczywiście, jeśli się wypiło pół litra czystej, to trudno znaleźć w sobie siłę, żeby aktywnie poszukiwać płynów. Oczywiście, nie próbowałem wszystkiego, w szczególności, nie próbowałem powietrza z pompki od materaca (zaorać polskie kabarety).
asmoeth :
W instrukcji pisało, że należy zapodać już w trakcie i przed snem. Kaca prawie nie miałem, choć sporo wypiłem, tyle że raz na jakiś czas tak po prostu mam bez żadnych specjalnych pomocy. Podobno na opilstwo pomaga obżarstwo.
bart :
Rzecz ma znaczenie ekonomiczne jak widać. Może w końcu coś wynajdą.
ojap :
No właśnie jak? Dla mnie to niepojęte, inaczej byłbym już bogatym człowiekiem.
bantus :
Przed wyjściem na picie szykujesz sobie litr-półtora wody z łyżką stołową miodu i wyciśniętą połówką cytryny. Woda oczywiście niegazowana. Na spodeczku obok kładziesz 2-3 aspiryny. Po przyjściu do domu łykasz aspiryny i pijesz tyle napoju ile jesteś w siebie wlać bez spowodowania wymiotów. Malowniczo osuwasz się na posłanie. Rano przekonujesz się czy zaliczasz się do 2% populacji, na którą ten patent nie działa, czy też może wręcz przeciwnie.
Nie ma za co.
radkowiecki :
a bantusowi czasem nie chodziło żeby wogle bez syntetyków? jak łyknę rano 2 aspiryny, to też kac przechodzi, a i organizm sam mnie zmusza do wypicia litra-półtora płynów :)
Ale rzecz w tym, żeby pić jeszcze wieczorem. Zapobiega objawom odwodnienia dzień po.
@radkowiecki
+1, metoda wodna działa, przed padnięciem wypić ile się da (ponad litr) wody, jakieś aspiryny, miód cytryna też moze być, ew wodę trochę bym dosolił (jeśli się nie żarło słonych junkfoodów), po każdym wstaniu pijemy na maksa wodę
A ordynans Oberleutnanta Klossa zalecał sok z ogórków kiszonych.
Ja preferuję wyważonego klina. Jeśli nie mogę, to wolę pić symbolicznie lub odpuścić imprezę.
A wszelkie 2kc itp. niby działają, kiedyś nawet testowałem ale coś mi robią z głową i trudno się wstawić, prędzej chce się spać.
Gammon No.82 :
Ponoć zsiadłe mleko czyni cuda.
Adam Gliniany :
Do tego nigdy się nie przekonałem. Po takiej mocnej imprezie jak Sylwek mam przeważnie wstręt do alkoholu.
Interesujący art na temat Human Rights Watch:
http://www.guardian.co.uk/commentisfree/cifamerica/2010/dec/31/human-rights-imperialism-james-hoge
bantus :
Syntetyczne mleko produkowane według Codexa Alimentariusa nie zsiada się nigdy. W ten sposób NWO uniemożliwia cuda.
***
A teraz uwaga! kupiłem jakieś kobyły wojenne na DVD; z kartonika dowiedziałem się, że podczas wojny (drugiej światowej) na Bałkanach toczyły się walki “pomiędzy Czekistami i Ustaszami”. Kartonik zachowam, bo inaczej nikt nie uwierzy.
Gammon No.82 :
Ja bym tak a priori nie wykluczył. Mogli być jacyś starzy czekiści pośród doradców partyzantów Tity. A sądząc po metodach uboju, to nawet na pewno byli.
vauban :
W tamtych okolicach to ja nie wykluczam nawet walk Traków z Trockistami, ale mnie chodzi o przypadki bardziej typowe.
Tzn. konkretnie po jakich metodach uboju odróżnia się czetników od czekistów, a czekistów od czeladników rzeźnickich?
@bantus i wstręt do alkoholu
Trzeba przełamać. Ten wstręt wynika z działania produktów rozkładu alkoholu, a głównie aldehydu octowego, który dopóki nie rozłożony przez odpowiednią dehydrogenazę do nieszkodliwego kwasu octowego, powoduje ból głowy i nudności. Ale wystarczy wprowadzić do organizmu trochę etanolu, a wyprze on aldehyd z receptorów i złe odczucia miną.
Na szybkość rozkładania aldehydu też mamy wpływ – nie tylko predyspozycje genetyczne, ale wspomaganie organizmu odpowiednimi aminokwasami. Starożytni Rzymianie zalecali picie jajek sowich, co na pozór mogło się wydawać bez sensu, ale okazało się, że zawierają dużo cysteiny, która wspomaga działanie dehydrogenaz.
mietek_1899 :
Oj, to nie idzie przełknąć. Ja prędzej zmuszę się do pomaszerowania 1,5 km na basen i pływania non-stop przez godzinę/półtorej. Ale za to potem człowiek jak nowo narodzony :D
jaszczomp :
Prze’esz mądrość ludowa głosi: “kac ni umi pływać”.
Mi pomaga, bo u mnie jedynym objawem kaca jest takie wewnętrzne “que?”.
jaszczomp :
To może spróbuj placebo (np. tylko wyobrażaj sobie, że pływasz albo oglądaj zawody pływackie, albo słuchaj chlupotu wody), a potem porównaj wyniki.
A może sekret tkwi w wodzie z basenu? Nabiorę w słoik, w domu rozrobię z cukrem, a potem tylko w stanie emergency chlapnę sobie pod język. oO
bantus :
Old news: autorytaryzm wynagrodzony dobrobytem jest lepszy niż chaotyczna demokracja, vide Korea Południowa.
http://en.wikipedia.org/wiki/Park_Chung-hee
mietek_1899 :
Co
Dzięki bart za namiary na ta książkę o niepaleniu. Czegoś takiego potrzebowałem. Nie palę już miesiąc i wszystko wskazuje na to, że palic już nie będę. Pozdrawiam
@ Gammon No.82:
To trochę nie tak. Po całej dawnej Jugosławii odkopuje się masowe groby, często o nieudokumentowanym pochodzeniu. Nie będę linkował, bo to przykre na ogół dla oka obrazki, ale kulę w tył głowy + wiązanie ofiar drutem stosowali głównie titowcy. Natomiast ustasze i czetnicy preferowali oszczędność amunicji i stosowali broń białą, np: http://en.wikipedia.org/wiki/Srbosjek albo zwykły, tani młot pięciokilowy.
@czescjacek
Taki skrót myślowy – aldehyd i etanol rywalizują o te same receptory w mózgu.
vauban :
Aha, dzięki, zawszeć to warto dowiedzieć się czegoś nowego o bliźnich.
@ mietek_1899:
Wyprzyj aldehyd z receptorów,a złe odczucia miną!
Gammon No.82 :
Jak zwykle, nic dobrego. Przestraszyłem się trochę, że mogłyby być z tego nowe #rapiery. Stanowczo odmawiam.
vauban :
Nadziak lepszy. #rapiery
Gammon No.82 :
A Oberfeldkurat Katz używał na kaca orzechówki, kupionej za pieniądze pożyczone na spłatę alimentów.
Nie widać Słońca :-(
ed. nie złożyłem ofiary z karpia na święto przesilenia i mzimu mnie pokarało.
bantus :
Za to beatyfikacja wystartowała na całego – w Watykanie przysiedli i uznali, że zakonnica, która nigdy nie miała Parkinsona i znów ma objawy dawnej choroby, jednak została uleczona z Parkinsona. Cud jak w mordę strzelił.
bantus :
Ja się załapałem. Wyszedłem z domu i akurat Słońce świeciło przez szparę w chmurach. Ale z początku zaćmienie mogłem sobie obejrzeć co najwyżej na powidokach (MY EYES THEY BURN). Dopiero gdy dochodziłem do metra, niezbyt gruba chmura przysłoniła Słońce i miałem widok, że hej!
BTW, byłem ciekaw, jak zaćmienie skomentuje #ttbi u pani Marysi. I jak zwykle mnie zaskoczyli:
jaszczomp :
Hej, a mogę poprosić o jakiegoś linka? Bo nie wgłębiałem się w temat, ale widząc nagłówek na gazeta.pl dzisiaj westchnąłem cicho i zastanowiłem A) kto to weryfikował B) i w jaki sposób, a że mam ważniejsze sprawy na głowie, to nie miałem czasu na porządny risercz. Tym niemniej jeśli masz jakieś naukawe linki, pokazujące że to ściema, to ja chętnie luknę.
bart :
Think Tank Batshit Insane, dobrze kombinuję? To jakaś nowa nazwa z blipa?
Barts :
Nie, sama wymyśliłam.
bart :
W końcu coś zobaczyłem, nawet fotkę strzeliłem, ale dopiero pół godziny po maksimum. Potem jeszcze fajny pacman ukazał się na chwilę.
Barts :
To pewnie koronny przykład komplementarnego połączenia religii i nauki: http://www.polityka.pl/nauka/czlowiek/1511536,1,jak-polaczyc-religie-z-nauka.read
Barts :
Stawiam na katolicką metodologię na bazie Arystotelesa.
http://www.powerbalance.com/australia/ca
Ciekawy kraj ta Australia.
@up
Prawdziwie otwartym umysłom niepotrzebny jest żaden “credible scientific evidence”. I tak wiadomo, że naŁka kłamie.
Musze sie z wami podzielic nowina z Petersburga. Oni tu maja ksiegarnie czynne 24 godziny! (no nie wszystkie, ale dwie takie odwiedzilem). A na polkach, oprocz nowosci klasyka u nas osoagalna tylko na Allegro i w antykwariatach. Nowiutkie wydania Sniegowa, Jefremowa, Stanislaw Lem ma osobna polke. Wot kulturnyj narod.
Weryfikowała, na tajnym posiedzeniu, komisja watykańskich dohtorów, opierając się na opiniach aż DWÓCH światowych ekspertów, którzy dostali do łapek jedynie dokumentację choroby:
(The Guardian 03/10: “Vatican sources stressed that the panel of doctors which will examine the evidence relating to Simon-Pierre’s recovery was not due to meet until April, when it will consider a report by two medical experts.”)
Początkowo była mowa o kilku(-nastu) domniemanych cudach. Po odpaleniu wszelkiej maści hipochondryków, oszustów itp., ostał się jeno lipny przypadek zakonnicy „wyleczonej z Parkinsona” tuż po śmierci JPII. Czemu lipny? Bo czasem nie sposób odróżnić choroby Parkinsona od Parkinsonizmu (http://en.wikipedia.org/wiki/Parkinsonism), dającego dokładnie te same objawy. Naukowcy jeszcze nie poznali dokładnej etiologii obu chorób, ale różnica polega na tym, że remisje w zespole Parkinsona nie są zjawiskiem rzadkim. I żaden to cud, że ktoś po lekach czuje się lepiej (kliniczne działanie Levodopy: http://toxnet.nlm.nih.gov/cgi-bin/sis/search/r?dbs+hsdb:@term+@rn+59-92-7 ) . Znane jest także zjawisko tzw. paradoksalnej akinezji – chory np. pod wpływem silnych emocji, zaczyna nagle sprawnie się poruszać i mówić ( http://www.springerlink.com/content/v40475pu3n967720/ ). Można np. założyć, że siostrzyczka z francuskiego zadupia, zwyczajnie przejęła się śmiercią papy i jej przejszło ;). Co ciekawe, Marie Simon-Pierre, tylko raz pokazała się publicznie. Nawet po słynnej publikacji Rzepy (już Lisickiego, mujborze!) z marca zeszłego roku (nie ma online, ale powołał się ten artykuł w/w The Guardian: http://www.guardian.co.uk/world/2010/mar/05/nun-cured-pope-parkinsons-ill ), nie wylazła zza murów zakonu. Za to zaniepokojony Watykan wysłał do niej swojaka z TV RAI, który swoim jakże fachowym okiem ocenił, że „no, wygląda na zdrową” ( http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/113986,jan-pawel-ii-calkowicie-uleczyl-zakonnice.html ).
@ jaszczomp:
No, jak dla mnie wygląda na to, że jest dość dokładnie pozamiatane po “cudzie”. Oczywiście – dla mnie. Nie dla teologów. Oni są i będą na każde zawołanie.
jaszczomp :
Gdy mówią o czymś czego nauka nie potrafi wyjaśnić coraz częściej mam wrażenie, że chodzi o ignorancję eksperta, który wydał taką opinię. Jest niezliczona ilość rzeczy, których nauka nie potrafi jeszcze wyjaśnić, ale te rzeczy są raczej mało znane opinii publicznej i nie nadają się do skutecznej akcji pijarowej.
@ jaszczomp:
Dziękuję za odwalenie porządnego researchu. Wnioski praktyczne: bullshit i ściema. Cud śmiechu wart i tyle.
Barts :
Ja wiem, że ty jesteś token ttdkn kato, ale na Trygława, czego się spodziewałeś? :D
bantus :
Niekoniecznie to musi być ignorancja, niektórych rzeczy się nie da wyjaśnić naukowo albo byłoby to niepraktyczne (jak naukowo wyjaśnić, czemu okulary kładę tu, a znajduję je tam? skoro nauka nie może tego wyjaśnić, to widać się teleportują!).
http://pl.wikipedia.org/wiki/Choroba_Alzheimera
Barts :
Rozumiem, że z zapartym tchem czekałeś na werdykt i w przypadku nie budzącej wątpliwości opinii specjalistów “tak, to był cud”, planowałeś wycieczkę na kolanach na Jasną.
Podobno ostatnio na topie jest Mgła. To jeden z nielicznych filmów tego typu, który naprawdę mi się podobał.
zupełnie off-topicowo, ale musiałam się z Wami tym podzielić:
http://wysylkowa.pl/ks1044528.html
spodziewaliście się tego? :)
bantus :
kupiłam na vcd w auchanie za 9,90. Fajny film!
Poza tą siostrą, o której piszecie, jeszcze chyba zostały im przypadki opisane tu:
http://kobieta.gazeta.pl/poradnik-domowy/1,63125,8171623,Prawdziwy_cud.html?as=2
dla mnie perełki.
http://holdsmolenski.pl/
fronesis :
Aleale, wychodzi taniej niż:
http://allegro.pl/gobelin-100×200-smolensk-2010-para-prezydencka-i1347140996.html
Mi też pociekła łza, jak to zobaczyłam.
fronesis :
Jak dajecie różne dziwne obrazki, to ja sobie kupiłem na wycieczce taki
http://badnews.org.ru/_nw/34/84074332.jpeg (czyli socrealistyczna wersja starego kawału pijmy szybciej bo się ściemnia). Tylko dlaczego ten gostek cholernie przypomina SSmana?
bart :
Jakiegoś minimum rzetelności, jeśli na cały świat rzucają “cud potwierdzony naukowo”. Tylko tyle i jak widać – aż tyle.
jabiru :
Krótka odpowiedź: spierdalaj.
Dłuższa odpowiedź: kiedy kolejne gazety pisały o potwierdzeniu przez niezależne autorytety medyczne, stwierdziłem, że może akurat udało się zdybać jakiś przypadek trudny do wytłumaczenia. W medycynie zdarzają się takie przypadki – coś się dzieje nie wiadomo czemu, choroba znienacka się cofa etc. Więc jak już KRK uderzył w wielki dzwon (“mamy cud, lekarze potwierdzają”), to zakładałem że dochowali choć trochę staranności w swoim claimie i jestem rozczarowany, że okazało się to aż taką ściemą. Nie oczekiwałem wyniku z zapartym tchem i nie planowałem wycieczki do Jasnej Góry, bo moje pojęcie wiary różnie się nieco od dominującego w Polsce modelu i jakieś nawet ciężko wytłumaczalne na gruncie racjonalnym przypadki to za mało, żebym krzyczał “cud! cud!” A nawet gdybym nagle zaczął, to nie jestem też typem pielgrzymkowym i cała ta katonarodowa otoczka w polskim kościele mnie odrzuca. Dlatego twoja złośliwość jest zupełnie niepotrzebna.
Przy okazji widać, dlaczego z reguły udzielam krótszych odpowiedzi. Czasu szkoda.
Tymczasem w szczepionkach…
http://edition.cnn.com/2011/HEALTH/01/05/autism.vaccines/index.html
“An investigation published by the British medical journal BMJ concludes the study’s author, Dr. Andrew Wakefield, misrepresented or altered the medical histories of all 12 of the patients whose cases formed the basis of the 1998 study — and that there was “no doubt” Wakefield was responsible.”
#memdnia
Nadmężczyźni:
http://wyborcza.pl/1,75248,8908856,Zle_wychowanie_jest_dobre.html
Nawet gdyby znaleźli solidny przypadek, brzytwa Ockhama nakazuje sięgnąć najpierw po rachunek prawdopodobieństwa i prawo wielkich liczb, a dopiero potem po cudowną interwencję duszyczki Karola. Sam niespecjalnie śledzę szczegóły medyczne, odczuwam raczej złośliwą satysfakcję, że Watykan sam przypomina, że jest opiekunem systemu prymitywnych wierzeń.
Bo przy krótszych ci ładniej bucerka wychodzi?
bantus :
A wyborca znowu promuje buca Pawłowskiego (tu pokłony dla MRW za jego świetny wpis o nim), poniżej tylko jeden cytat”
U kobiet poziom agresji jest dużo niższy. I ich zachowania ewolucja ukształtowała tak, aby mogły przekazać swoje geny, ale w ich przypadku nie zależy to od terytorium, statusu społecznego i liczby partnerów jak u mężczyzn. Kobiety po prostu nie mają się o co bić. Tak jest zresztą we wszystkich kulturach, a także wśród innych społecznych naczelnych, co wskazuje na biologiczny mechanizm tego zjawiska.”
A jak w mediach pojawiają się doniesienia o nastolatkach płci żeńskiej, które piją i palą, to są od razu kontrowane tezami o rozwydrzeniu feministycznym,
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,100958,7352775,Finki_nosza_w_kieszeni_noz.html
Więc pytanie proste i krótkie: czy mechanizmy biologiczne są tak słabe, że kilkanaście, góra kilkadziesiąt lat emancypacji kobiet je zmienia, czy może uproszczone tezy o agresji kobiet i mężczyzn wyciągnięte są z dupy.
p.s. Bart, wiem, że flejmy o psych-ewo Ciebie zmęczyły, ale chciałem tylko zasygnalizować, ze GW znów bawi się z bucem Pawłowskim. Przepraszam i postaram się nie rozgrzewać flejma na ten temat.
@ temat o psycho-ewo
jak zwykle ktoś, w tym wypadku Sporothrix zrobiła dobrą robotę. Nic dodać, gdyby Pawłowski przeczytał ze zrozumieniem jej krótki wpis, nie można by się nie denerwować, ech.
http://sporothrix.wordpress.com/2011/01/05/czym-sie-bawia-dziewczynki/
Kurwa, nie zdzierżę. Nie wiedziałem, że ten facet jest aż tak niedouczony.
Hipoteza o korelacji XYY z agresją (z 1965 OIDP) utrzymała się w nauce parę lat, w 1968 sama Telfer przyznała, że korelacji nie ma. Tyle, że mem się załapał w popkulturze. Ale DKN profesor antropologii powinien to wiedzieć, to jest w studenckich podręcznikach genetyki człowieka, nawet pieprzona Wikipedia ma dobry wpis z obszerną bibliografią (odnośniki do artykułów i podręczników). Z trądzikiem zresztą też szybko się okazało, że nieprawda. Tylko to lekkie obniżenie IQ może się zgadzać, ale podobnie jest u XXY.
Gospodarza przepraszam, nie mam zamiaru odgrzewać flejma o psych-ewo, bo to nawet nie o to chodzi. Koleś z tytułem wali bzdury, które powinien wyłapać student po zajęciach z genetyki człowieka, z dyskusją o psych-ewo to nie ma nic wspólnego – nie ten poziom jeszcze.
Flejmy o psych-ewo mnie nie męczą. Męczą mnie flejmy o rapierach i po-mo.
PGolik :
Dzięki też nie wiedziałem, że jest on aż tak niedouczony.
praptak :
[autoreklama mode on] Mam o tym noteczkę:
http://miskidomleka.wordpress.com/2011/01/06/nieliczne-niemal-nieistotne-niescislosci/ [autoreklama mode off]
A Wakefield i pokrewni już że to spisek bigfarmy. Chciałoby się mu rzec jak Kmicic do Michała.
Guglając za po-mo znalazłem to http://www.bioslone.pl/forum/index.php?topic=1661.0 ale to chyba nic szczególnie ciekawego.
bart :
Zauważ, że ja nigdzie nie napisałem o interwencji duszyczki Karola, tylko właśnie o solidnie udokumentowany przypadek z gatunku takich, jakie się co jakiś czas zdarzają. Nie dorabiam do nich od razu ideologii cudu, chodziło mi tylko o to, że początkowo powiedziałem sobie “o, może wreszcie chłopaki coś mają”…
bart :
…i właśnie tak to odebrałem, tylko nie ze złośliwą satysfakcją, a z fejspalmem, że tak się ślicznie ośmieszają. Nie mam specjalnych złudzeń co do instytucji KK, ale wstyd mi się trochę za nich zrobiło.
bart :
Znaczy odpowiedzieć “spierdalaj” na chamski komentarz to jest bucerka? No przepraszam, nie wiedziałem że się u Ciebie taki wersal ostatnio zrobił.
Gimbusy walczą o dobre imię Polski, bleee:
http://demotywatory.pl/2517950/O-nasze-dobre-imie-nikt-nie-zadba
@ bantus
Zainstalowałem sobie specjalną wtyczkę do firefoxa, która blokuje mi absolutnie wszystkie elementy na stronie demotywatorów. Mój internet stał się lepszym miejscem.
Mam nadzieję, że to nie pójdzie w tym kierunku. Będzie jak multiplikującymi się korwiniątkami.
—
Było nie było: Decline Effect
bantus :
Akurat w tym roku trafiło się, w ciągu paru miesięcy zwiedziłem Pałac Charlottenburg w Berlinie i Carskie Sioło koło Petersburga.
Tam też “Hitler i Stalin zrobili co swoje”, ale brandzlowanie się tym to nasza narodowa specjalność.
Nie wiem czy było:
http://www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110107/ZDROWIE/470832615
http://www.quantec-polska.pl/
bantus :
I jeszcze bezmyślnie zrzynają z Wikipedii – ten nawias [4] oznacza link do źródła i na Wikipedii jest w górnym indeksie, ale jak się kopiuje do worda to word to przekształca na normalny format.
@”ale w ich przypadku nie zależy to od terytorium, statusu społecznego i liczby partnerów jak u mężczyzn. Kobiety po prostu nie mają się o co bić. Tak jest zresztą we wszystkich kulturach, a także wśród innych społecznych naczelnych,”
Pewnie dlatego w Armii Czerwonej w czasie WWII służyło 800 tys. kobiet. Twierdzenie, że sukces rozrodczy samic naczelnych nie zależy od zajmowanego przez nie terytorium jest po prostu głupie. Czyżby żywiły siebie i potomstwo manną z nieba?
@Kobiety po prostu nie mają się o co bić.
Bo nikt nie widział samicy atakującej obcych przebywających zbyt blisko jej młodych. A przeżycie tych młodych wcaaale nie jest uzależnione od terytorium/ilości pożywienia i statusu społecznego matki.
bart :
http://www.xcell-center.com.pl/leczenie/leczone-choroby/autyzm.aspx
To bardzo wygodne, że cenę 9545 euro podają na jednej stronie ze świadectwem uszczęśliwionych rodziców. Człowiek nie musi biegać po całej witrynie.
Ano, stronę internetową mają nader wygodną (ile wersji językowych, proszę). A leczą już wszystko, co tylko mgliście kojarzy się z neurodegeneracją (z cukrzycą włącznie – w końcu cukrzyca też powoduje neurodegenerację, no nie chłopaki?). Niedawno pojawiła się też zakłądka o zwyrodnieniu plamki żółtej http://www.xcell-center.com.pl/leczenie/leczone-choroby/zwyrodnienie-plamki-zoltej.aspx (siatkówka to też tkanka nerwowa, no nie chłopaki?). Tu pacjentkę mamy całą jedną, ale za to jaką!
“Po paru zabiegach odtruwania”
Odtruwania po czym? Preparacie Lucentis? (patrz niżej.)
“Następny schemat pokazuje mapę progową dołka środkowego siatkówki.”
Ki diabeł? Pokażcie obraz z OCT albo chociaż zdjęcie siatkówki, to pogadamy.
“Próbka wysokiej jakości komórek macierzystych pacjenta zostanie wszczepiona mu poprzez pozagałkowe wstrzyknięcie w przestrzeń oka przy znieczuleniu lokalnym lub ogólnym.”
Ulżyło mi, już myślałam, że wstrzykują do gałki.
Ale najlepsze dali na samym początku:
“W przeszłości, pacjentka przeszła kilka laserowych terapii fotodynamicznych plamki i dwa wstrzyknięcia preparatu Lucentis do ciała szklistego”
Paczpan, całkiem jak ja (co prawda ja nie z “katastroficznymi wynikami klinicznymi”, cokolwiek ma to znaczyć). Szczególnie interesujące są te wstrzyknięcia Lucentis, bo je się standardowo robi w seriach po trzy. Jakoś mi się dziwnie zdaje, że pacjentka była w trakcie leczenia Lucentis (które faktycznie 90% pacjentów pomaga, tyle że na ogół nie natychmiast).
@ Barts:
Bez urazy. Komentarz miał być retoryczno-ironiczny, a nie ad personam. Skwaszeńcem jestem, a nie bucem.
jabiru :
A to przepraszam i wycofuję krótką odpowiedź.
Generalnie Bart czasem nazywa mnie token katolikiem TTDKNu, ale ja nie wiem czy to dobre określenie. Instytucja Kościoła Katolickiego budzi we mnie mocno negatywne uczucia, jego polska edycja wielkrotnie mocniejsze.
Jest to przykre o tyle, że zostałem wychowany w tym systemie prymitywnych wierzeń i, jakkolwiek się to ateistom może wydawać śmieszne, nadal jestem człowiekiem wierzącym. Lubię myśleć, że nie przeszkadza mi to być racjonalistą. Dlatego skojarzenie mnie z pielgrzymkami do Częstochowy, święceniem tornistrów i czym tam jeszcze działa na mnie jak czerwona płachta na byka.
RobertP :
http://memegenerator.net/Poland/ImageMacro/4420526/KATYN-KURWA
Po co homeopatom własny układ okresowy? http://pl.wikipedia.org/wiki/Uk%C5%82ad_okresowy_pierwiastk%C3%B3w (na dole)
Barts :
Ale u nas nie zgwałcili tylu dzieci co dziech indziej, raczej.
Barts :
A kto nie był? Poza tymi co nie byli, oczywiście.
bantus :
A tutaj jego autor.
Nachasz :
O proszę, hasło po angielsku i polsku, przynajmniej w tej dziedzinie przodujemy.
Nachasz :
Czy “Scholten” to po niderlandzku “Pająk”?
“W amerykańskim wniosku o paszport zamiast pola do wypełnienia z danymi matki i ojca pojawi się rubryka: rodzic pierwszy i drugi. ”
http://www.tvn24.pl/-1,1688789,0,1,rodzic-pierwszy-zastapi-matke,wiadomosc.html
Rety, w USA też już zabronili mówić tata i mama, a to się Psychiatryk nakręci.
Nie wiem, czy już widzieliście, ale “Nasz Dziennik” zdemaskował antypolski charakter warszawskich klubów i kawiarni.
Takie kluby i kawiarnie to oczywisty wstęp do tworzenia nowej masonerii. Na szczęście, jak zauważa rozmawiająca z ND “copyrighterka”, chodzi w nich głównie o najebkę. Rano mało kto pamięta treść wieczornych manifestów.
A tymczasem na Saloonie24.pl Warzecha kłóci się z Sakiewiczem:
http://lukaszwarzecha.salon24.pl/266032,to-pan-klamie-panie-sakiewicz
“Oh, the drama!”
RobertP :
A to feministyczna cywilizacja śmierci, wszak rodzicem pierwszym jest ojciec – na tak wiele sposobów że ech.
A ja dziś chciałam zatrollować akcję Psychiatryka pt. “zajmujemy jedną ławkę w centrum handlowym i pstrykamy se zdjęcia, udając, że czytamy prawicową prasę”. Uwaliłam się przy fontannie z Gazetą Wyborczą, dzieci dostały dodatki i żeśmy czekali. Przemknął tylko jeden moherek w prochowcu, nawet inicjatorek nie było :C
bart :
Ej no, my tam siedzieliśmy i zapewnialiśmy ideologiczną podbudowę dla biegającej tam i nazot antify i policji (nagrać, przyspieszyć, dodać muzykę z Benny Hilla)
jaszczomp :
Ale w sęsie byłaś w umówionym centrum o umówionej godzinie i pies z kulawą nogą? A co z flash mobem “Bóg się rodzi”? Żądam wyjaśnień!
#Frondawatch Kto by pomyślał, że Terlikowski nie zna znaczenia słowa obiektywny?