Człowiek, który pił kawę drugą stroną
W listach do Blog de Bart czytelnicy najczęściej narzekają na częstotliwość ukazywania się notek. Być może byłaby ona większa, gdybym przygotował sobie szablony, w których zmieniałbym tylko kluczowe słowa i nazwiska. Medycyna alternatywna, mimo pozornego zróżnicowana, może być łatwo opisana właśnie takimi szablonami.
Na tej zasadzie działa Detektor Bzdetu. Wyszukuje genezy teorii, jej rozwój, zakres działania, zlicza stosunek liczby anegdot do liczby solidnych badań klinicznych. Spróbujmy skalibrować Detektor na przykładach powstania kilku odnóg medycyny alternatywnej. Zwróćcie uwagę na powtarzające się elementy: osobiste doświadczenie, intrygujący wniosek, jeszcze bardziej intrygująca metoda praktyczna.
Pewnego dnia nasz bohater przypalił gotowany jogurt. Zauważył, że spalenizna zebrała się na dole z wodą, a górna, gęsta część pozostała wolna od smaku i zapachu przypalenia. Zrozumiał wtedy, że chorobę powodują toksyny, które niczym spalenizna zbierają się w wodnistej części krwi — i wystarczy ów toksyczny płyn odsączyć z organizmu za pomocą ziarna ciecierzycy wetkniętego w ranę w łydce, by wyleczyć człowieka ze wszystkich bolączek.
Pewnego dnia nasz bohater spróbował popularnego lekarstwa przeciw malarii i dostał malarycznych drgawek. Zrozumiał wtedy, że chorobę trzeba leczyć środkami, które wywołują podobne do niej symptomy. Ponieważ jednak chodzi o to, żeby tych symptomów nie wywoływały, trzeba je rozcieńczyć wodą w absurdalnej skali, wychodząc z założenia, że im mniej się ich poda, tym słabszy efekt — a więc jeśli poda się ich nic, efekt zniknie, symptomy ustąpią i wyleczy się człowieka ze wszystkich bolączek.
Pewnego dnia nasz bohater nastawił wypadnięty krąg człowiekowi głuchemu od siedemnastu lat. Po tym zabiegu głuchy odzyskał słuch. Nasz bohater zrozumiał wtedy, że chorobę wywołują blokady podróżującej nerwami siły witalnej spowodowane przesunięciami kręgów w kręgosłupie, tzw. subluksacjami — i wystarczy nastawić właściwie kręgosłup, by wyleczyć człowieka ze wszystkich bolączek.
Pewnego dnia nasz bohater zauważył, że ludzie pracujący przy obsłudze krów rzadziej zapadają na czarną ospę. Zrozumiał wtedy, że krowia ospa uodparnia organizm przeciw ospie prawdziwej — i że świetnym pomysłem będzie pozarażać różnych ludzi krowianką i zobaczyć, co się stanie.
Pewnego dnia nasz bohater zjadł barszczyk i zrobił siusiu…
Detektor Bzdetu nie jest stuprocentowo skuteczny, co widać na przedostatnim przykładzie, w którym oznaczył Edwarda Jennera jako altmedowego szarlatana. Ale analizator genezy to tylko jedno z odnóży na steampunkowym korpusie Detektora. Inna macka to detektor słów kluczowych, takich jak toksyny, oczyszczanie albo chi, z nakładką wykrywającą innowacyjne hipotezy powstawania chorób.Przyłóżmy wreszcie Detektor do bohatera niniejszej notki.
Pewnego dnia Max Gerson, trapiony migrenami, postanowił zmienić dietę i ze słonych bawarskich kiełbasek przerzucił się na warzywa i owoce. Zauważył ze zdumieniem, że jego migreny zniknęły. Pacjenci, którym rekomendował swoją nową dietę, wracali nie dość że bez migren, to jeszcze z wyleczoną gruźlicą skóry, astmą i innymi chorobami. Gerson zrozumiał, że wszelkie bolączki trapiące człowieka, z rakiem na czele, są powodowane przez toksyny i sód w diecie. Opracował więc specjalną terapię, która leczy wszystkie nieuleczalne choroby, a opiera się na rygorystycznej diecie wegetariańskiej i sokach owocowych oraz nietuzinkowych metodach wspomagania pracy wątroby.
Do wspomagania wątroby jeszcze powrócę (och, możecie być pewni, że powrócę!). Na początek spróbujmy zastanowić się nad odpowiedzią na proste pytanie:
Czy dieta może wyleczyć z raka?
Naukowcy są stosunkowo zgodni, że dieta może zapobiegać powstawaniu raka. Złe odżywianie czy otyłość sprzyjają powstawaniu niektórych nowotworów — a więc zrównoważona, niskokaloryczna dieta zmniejsza takie ryzyko. Solidne badanie epidemiologiczne przeprowadzone na ponad 60 tysiącach Brytyjczyków wykazało, że wegetarianie o 12% rzadziej zapadają na raka. BBC w dobrze pojętym misyjnym zapale przełożyło te wyniki na bardziej strawne liczby: w społeczeństwie mięsożerców 33% osób w ciągu swojego życia zachoruje na raka; wśród wegetarian będzie ich 29%. Różnica niby niewielka, ale na niektóre nowotwory wegetarianie zapadali nawet dwa razy rzadziej.
Zatem dieta najprawdopodobniej może zapobiegać rakowi. Ale czy może go leczyć? Odpowiedź brzmi: nie, a przynajmniej nauka nie zna takiej diety. Jeśli w Google wpiszemy „can diet prevent cancer”, oprócz standardowej porcji mambo-dżambo znajdziemy linki do strony brytyjskiej służby zdrowia, New York Times czy stron uniwersyteckich. Za to wpisanie „can diet cure cancer” otwiera wrota prosto w Otchłań. Raka leczą: sok z marchewki i buraków, olej lniany z serkiem wiejskim, sok Noni, dieta wysokotłuszczowa, dieta makrobiotyczna, a nawet proszek do pieczenia. Pierwszy link prowadzi do strony organizacji Gerson Research.
Terapia Gersona należy do grupy tzw. terapii metabolicznych. Każda z nich dumnie nosi imię swojego wynalazcy. Jest więc terapia Gonzaleza, terapia Kelly’ego, terapia Contrerasa, terapia Mannera czy terapia niemieckiego doktora Josepha Isselsa, w której pacjenci, oprócz przechodzenia gruntownej psychoterapii uwalniającej ich ze złych emocji, wyrywają sobie wszystkie plomby. Twórcy terapii metabolicznych twierdzą zgodnie, że choroby są efektem nagromadzenia w organizmie toksyn. Radykalna dieta eliminuje toksyny, specjalne suplementy wspomagają pracę wątroby, a lewatywy z kawy rozszerzają przewody żółciowe, dzięki czemu toksyczne produkty rozpadu tkanki nowotworowej przez wątrobę łatwiej opuszczają organizm, a dializa toksycznych produktów ze krwi przez ścianę okrężnicy przebiega sprawniej.
Owszem, nie przesłyszeliście się z tą kawą.
Pozwolę sobie na chwilę refleksji. Zanim poznałem bliżej magiczny świat terapii alternatywnych, wyobrażałem je sobie jako coś w podobie relaksującego masażu, nacierania aromatycznymi olejkami, wdychania dymu z wonnych kadzideł, picia ziołowych herbatek i wsłuchiwania się w dźwięk gongu obsługiwanego przez tybetańskiego mnicha. Taka wizja nie była chyba wyłącznie moim udziałem; po wpisaniu w wyszukiwarkę grafik hasła „alternative therapies” czy „alternative medicine” Google zwraca zdjęcia igieł do akupunktury, moździerzy z ziołami, olejku lanego na kobiece plecy, świec płonących w spa i dziewcząt siedzących w pozycji lotosu.
Dziś wiem już, że to obraz nieprawdziwy, a przynajmniej niepełny. Twórcy terapii alternatywnych namawiają naiwnych do picia nafty, wody utlenionej i przemysłowego wybielacza, samookaleczania się warzywami, poddawania się niebezpiecznym zabiegom oczyszczającym czy spożywania końskich dawek witamin. Nawet bazujący na wodzie i cukrze homeopaci wkraplają pacjentom do nosa cudze smarki i świńskie śluzówki, na szczęście litościwie rozcieńczone do zera. Wielu altmedowców ma dziwną fiksację na punkcie jelit i odchodów, co skłania ich do zabaw kałem, picia moczu, fotografowania długich kałowo-bentonitowych węży (uwaga! zdjęcia straszne, choć zabawne), a nawet wymyślania własnych przysłów („Nie pozwól słońcu zajść bez opróżnienia jelita”). Terapeuci alternatywni zachęca również do lewatyw, powołując się nawet na autorytet Syna Bożego. Jak naucza Jezus w tajemniczej „Ewangelii Światła”, zwanej też „Świętą Ewangelią Jezusa Chrystusa według Św. Jana”:
Weżcie dużą dynię i połączcie ją z długą łodygą. Wydrążcie miąższ, wypełnijcie ją nagrzaną na słońcu wodą z rzeki. Zawieście dynię na gałęzi drzewa, uklęknijcie przed Aniołem Wody i wytrzymajcie… by woda przedostała się do wszystkich waszych jelit. Proście w modlitwie Anioła Wody, by uwolnił ciało wasze ze wszystkich nieczystośći i chorób. Potem wypuśćcie wodę z ciała waszego, by z nią wyniosło się wszystko, co nieczyste i cuchnące. Wtenczas przekonają was oczy własne i nos własny, jakie ohydztwa i nieczystości bezczeszczą Światynię ciała waszego. Zrozumiecie wtedy, ile grzechów w was przebywało i dręczyło nieskończonymi chorobami.
Terapia Gersona, choć stara się być kojarzona z obrazami szklanek soków owocowych i pater pełnych warzyw, swoimi korzeniami mocno tkwi w ciemnej stronie altmedu. Oprócz wspomnianych lewatyw z kawy jej istotną częścią jest suplementacja mająca wspomagać pracę wątroby. Suplementacja nie tylko swojskimi witaminami, ale również sproszkowaną żółcią wołową, ekstraktami z tarczycy wieprzowej, pankreatyną, płynem Lugola. Większość tych suplementów funkcjonuje na zasadzie tej samej magii homeopatycznej, która wyznawcom Mistrza Słoneckiego nakazuje jeść miśki Haribo przy kłopotach ze stawami: żeby wspomóc wątrobę, trzeba jeść wątrobę. Pacjenci w terapii Gersona piją więc sok z wątroby, marchewki i jabłka. Niektórzy dodają ząbek czosnku dla smaku.
Pacjent decydujący się na podjęcie terapii Gersona musi więc przygotować się na drastyczną dietę i przyjmowanie tajemniczych, potencjalnie niebezpiecznych środków. Ale to nie koniec. Terapia Gersona jest również piekielnie droga. Suplementy trzeba sprowadzać z zagranicy (tu przykładowy cennik), a do przygotowywania soków najlepiej kupić wyciskarkę Norwalk za ponad 10 000 zł (jest najlepsza, bo zachowuje wodę strukturalną i enzymatykę dzięki wolnoobrotowemu śmigiełku pracującemu w niższej temperaturze niż tradycyjne siekarki). Na szczęście można używać też wyciskarek Champion (już za jedyne tysiąc pińcet).
Czas odłożyć Detektor Bzdetu, bo natarczywość jego dzwonków alarmowych staje się nie do zniesienia. Co na temat terapii metabolicznych mówi literatura medyczna? Niespodzianka: terapia Gersona działa! Oto link do badania twierdzącego, że pacjenci poddani terapii Gersona żyli dłużej niż wynosi średnia przeżywalność pacjentów poddawanych standardowym zabiegom medycyny konwencjonalnej. No, OK, są pewne zastrzeżenia. Badanie pochodzi z Gerson Research Organization, przeprowadzone zostało w klinice w Tijuanie, nie informuje się, jakim innym terapiom (zwłaszcza konwencjonalnym) poddawani byli wcześniej i później pacjenci, do tego badanie objęło tylko 61% pacjentów kliniki, a mechanizmy ich selekcji nie są znane. Wiarygodność takiego badania jest praktycznie zerowa. Innych dowodów na skuteczność, oprócz licznych zwyczajowych świadectw i anegdot, nie ma.
No i jest jeszcze słynne badanie kliniczne terapii Gonzaleza.
To historia, która jeży włosy na głowie. Naukowcy z Uniwersytetu Columbia zaprosili 55 osób umierających na nieoperowalnego raka trzustki do udziału w badaniu skuteczności terapii Gonzaleza, opartej na diecie organicznej, detoksyfikacji i suplementacji bardzo zbliżonej do terapii Gersona. Chorym pozwolono wybrać przynależność do grupy poddawanej terapii Gonzaleza albo standardowej chemioterapii. Wyniki były jednoznaczne. Poddawani chemioterapii przeżyli średnio czternaście miesięcy. Poddani terapii Gonzaleza — cztery, w dodatku w większych cierpieniach.
Oczywiście ten mały wypadek nie przeszkodził w pracy doktorowi Gonzalezowi. Na swojej stronie internetowej nadal reklamuje swoją terapię, wypisując długie epistoły na temat nieprawidłowości w badaniu, które w idealnym świecie położyłoby kres jego jakiejkolwiek działalności medycznej.
O terapii Gersona i innych terapiach metabolicznych można poczytać na stronach American Cancer Society (1, 2) i Memorial Sloan-Kettering Cancer Center (1, 2). Wyniki klinicznego badania terapii Gonzaleza znajdziecie tutaj. Ciekawego komentarza do całej sprawy Gonzaleza można posłuchać w znakomitym podcaście „The Skeptic’s Guide To The Universe” (zaczyna się w okolicach 24 minuty), a jeśli chcecie się dowiedzieć więcej o etycznych kontrowersjach związanych z tym badaniem czy konflikcie EBM kontra SBM na przykładzie testów terapii Gonzaleza, kliknijcie w ten link lub zapoznajcie się z treścią tekstów wymienionych na końcu tego artykułu. Fotografia Detektora Bzdetu: Daniel Proulx. Fotografia kawy: Mike Bitzenhofer.
inz.mruwnica :
No ale przecież jest dokładnie odwrotnie. Racjonalista nie ucieka się do *ujumuju gdyż stwierdza, że to nie działa. Prawdziwy Chrześcijanin (taki co to czyta biblię inaczej niż powiastkę filozoficzną typu Tako Rzecze Zaratustra) ucieka od “czarnej magii” właśnie dlatego, że ona działa, ale jego dusza zostanie skażona/potępiona/…
“Prawdziwy newage’owiec” i “prawdziwy chrześcijanin” różnią się między sobą najwyżej co do liczby diabłów na końcu szpilki; to takie szkoła falenicka i szkoła otwocka, ale obie mniemanologii stosowanej (stąd nierzadkie konwersje z jednego obozu do drugiego).
IMVHO nie ma tak wielkiej różnicy, czy ktoś wierzy w klątwy, wróżki, gadające płonące krzaki, Genialnego Przywódcę z tego świata czy Dobrego Niewidzialnego Pana Mającego Plan Dla Wszechświata. Wszystko to są przypadki ucieczki od rzeczywistości w myślenie magiczne. Jako gatunek mamy skłonność do myślenia życzeniowego, tyle że sceptycy wykazują się większą odpornością.
Tyle cpt. Obviousa ode mnie, ale nie wytrzymałem.
Pozdrowienia dla całego ttdkn. :)
Mam ochotę na zaproponowanie komuś gościnnej notki pt. “Naprotechnologia wczoraj i wczoraj”:
http://nicprostszego.wordpress.com/2010/10/04/medyczny-nobel-2010-za-zaplodnienie-in-vitro/#comment-784
bart :
Prowadzi walec po mistrzowsku, rozjechała oponentów na keczup.
@ bart:
Samo #pięknoidobro i warto by było guglalne.
Gammon No.82 :
Mistrz może nietykalny, ale rodzice? Sądowe odebranie praw rodzicielskich, jak ze świadkami J. blokującymi transfuzję dziecku.
miskidomleka :
Teoretycznie tykalni, gdy stosują altmedowy szajs szkodliwy albo altmetowy szajs nieszkodliwy zamiast metody o dowiedzionej skuteczności.
Praktycznie nikt palcem nie kiwnie, póki rzecz nie wyjdzie na jaw, tzn. zazwyczaj póki małoletniemu nie zaszkodzą. Nawet jeśli zaszkodzą, to też nie jest pewne, że wyjdzie na jaw, że to oni zaszkodzili i w jaki sposób. Dodatkowo obawiam się, że nawet jeśli wyjdzie na jaw, to Wysoki Sąd będzie orzekał na zasadzie “w sumie to nie wiadomo, co działa, a co nie działa, a prawda leży wszyscy-wiedzą-gdzie”.
BTW skoro Prawda Lerzy Po Środku, to chyba Fałsz Lerzy Pszed Środkiem, dobrze rozumuję?
Jeśli ktoś sobie potrzebuje podnieść ciśnienie na antyszczepionkowców, za morfeusz.blox.pl
ROTFL dnia: http://astral-projection.blog.onet.pl/2,ID416424866,index.html
eumenes :
Sezon grypowy. W zeszłym roku Piotr Bein demaskował obozy koncentracyjne w któryhc będzie się zamyka odmawiających szczepień, tudzież specjalne wagony do kolejowe do masowego gazowania ludzi, czy coś takiego.
@eumenes
Dział antyszczepionkowy tak dobry, że aż obrzydzenie do anonimowego człowieka bierze.
Przepraszam za poginięte komcie. Spamołap z niewiadomych przyczyn zieje nienawiścią do blogaska “Astral Projection”.
To by była trochę ironia losu, (wielkie) gdyby to prawica zmieniła politykę antynarkotykową w UK, a nie lewica. Choć prawda, są w koalicji z liberałami.
http://www.guardian.co.uk/society/2010/nov/01/alcohol-more-harmful-than-heroin-crack
Jedyne co mnie naprawdę zaskakuje w tym zestawieniu to ecstasy, zawsze myślałem, że to rzecz raczej ostrzejsza, w porównaniu do takiej gandzi choćby.
http://www.thelancet.com/journals/lancet/article/PIIS0140-6736%2810%2961462-6/fulltext
bantus :
Taka tam prawica.
mrw :
No, miziają się z pisowczykami w europarlamencie, a nie z tuskaczami, choć to też prawica. Mumia Wolności to też była prawica. Swoją drogą ostatnio się zastanawiałem jakby to u nas wyglądało, gdyby IIIRP nie była republiką, a katolicką monarchią, brr…
@bantus
“Jedyne co mnie naprawdę zaskakuje w tym zestawieniu to ecstasy, zawsze myślałem, że to rzecz raczej ostrzejsza, w porównaniu do takiej gandzi choćby.”
Przestudiowałem ten papier, metoda oceny jest w miarę klarowna i eee, comprehensive. Ale nasuwa mi się kilka wniosków:
– metody szacowania skutków społecznych w oczywisty sposób niedoszacowują skutków dragów używanych raczej rzadko (np właśnie ectasy) w stosunku do używanych powszechnie (np cannabis)
– zaskakująco wysoki wynik cannabisu na osi “harm to user” wynika z tego, że najczęściej się go pali: czyli mimo nieszkodliwości (relatywnej) samych kanabinoidów dla zdrowia, redukcja oczekiwanej długości życia jest znaczna, bo brane są pod uwagę nowotwory, przewlekła obturacyjna i inne przykrości (plus z innej beczki jazda autem na haju, ofkors)
– dwie najbardziej wpływające na łączną ocenę cannabisu składowe to Crime i Economical Costs, te drugie definiowane jako “Extent to which the use of a drug causes direct costs to the country (eg, health care, police, prisons, social services, customs, insurance, crime) and indirect costs (eg, loss of productivity, absenteeism)”. Dziwnym nie jest.
Spora część szkodliwości cannabisu wynika zatem ze skutków, które są *eliminowalne* we względnie prosty sposób przez odpowiednią politykę państwa. Myślę, że próba oceny eliminowalne/nieeliminowalne byłaby tutaj bardzo przydatna i pozwoliłaby jeszcze rozróżnić szkodliwość poszczególnych dragów + wyciągnąć ciekawsze wnioski niż “the present
drug classification systems have little relation to the evidence of harm” ;)
jeśli chodzi o antyszczepionkowców:
Pytałam dziś siostrę – prokuratora – która powiedziała, że dałoby radę oskarzyć rodziców niestosujących się do obowiązkowych szczepień z artykułu (chyba art. 160) dot. narażenia na utratę zdrowia, a także zastosować jedną z form zmiany zakresu władzy rodzicielskiej (ograniczenie, zawieszenie, pozbawienie). Czyli wiedząc o takim przypadku, można uderzać do prokuratury z zawiadomieniem o popełnieniu przestępstwa lub do sądu rodzinnego z wnioskiem o wgląd w sytuację dziecka. Odpowiednie organa, chyba Sanepid, mogą także na drodze administracyjnej wydać decyzję o zaszczepieniu dziecka mimo braku zgody rodzica (to już wg mojego riserczu).
@Bart: poprawiłeś coś, bo już w Operze wszystko ładnie się wyświetla? :)
magdalena :
Nie.
EDIT: tzn. postraszyć można, możliwości skazania nie widzę.
Tak.
mrw :
Gospodarczo sa wyraznie na prawo od Labour. Ciecia budzetowe Camerona sa ostrzejsze niz rzadu Thatcher. I zapowiadaja duze zmiany w NHS, w prawicowym stylu (czesciowa prywatyzacja).
@ocena szkodliwosci narkotykow
Tez przejrzalem artykul w “Lancet”, i jestem wobec niego sceptyczny. Sposob oceny wydaje mi sie subiektywny, a idea “common unit of harm” nieco idealistyczna. Zwlaszcza, ze jezeli ostateczny Ranking Draga jest srednia wazona indywidualnych czynnikow, to ignoruje sie korelacje pomiedzy roznymi szkodami wynikajacymi z zazywania tegoz. Nie mialbym nic przeciwko takim studiom, gdyby nie usilowaly zamiatac swojej subiektywnosci pod dywan.
No ale moze ja sie nie znam i tak wygladaja wszystkie badania medyczne, w takim razie prosze ekspertow o zmieszanie mnie z blotem.
krwawy_krolik :
Z jednej strony masz rację, a z drugiej strony jakiekolwiek ważenie harmów jest i będzie subiektywistyczne.
EDIT:
RobertP :
Nie wiem, co można dalej zrobić z keczupu, ale ona to właśnie zrobiła.
http://nicprostszego.wordpress.com/2010/10/04/medyczny-nobel-2010-za-zaplodnienie-in-vitro/#comment-793
Gammon No.82 :
Dzięki, kluczowe w tym komentarzu było
“Pozwolę sobie przekopiować z bloga, ” szybki googiel i mam nową zakładkę w Google Readerze http://lemingarnia.blogspot.com/
Gammon No.82 :
Dlatego z tego studium wcale nie musi wynikac zmiana polityki rzadowej, wystarczy ze Cameron sobie inaczej rozlozy wagi niz Nutt.
EDIT:
I dlatego drazni mnie, ze autorzy studium nazywaja swoje subiektywne oceny “evidence of harm”, tak jakby to zmierzyli woltomierzem. Ja bym raczej to nazwal “[expert] assessment of harm”.
krwawy_krolik :
Ale przecież to nie są gołe oceny cosiękomupodoba. To jest jest wynik ich pomnożenia przez zmierzone wielkości obiektywne.
Gammon No.82 :
A skad wzieli wspolczynniki? i zalozenie o, dosc nienaturalnej IMHO, liniowej relacji pomiedzy zmierzonymi wielkosciami a “funkcja szkody”?
krwawy_krolik :
To chyba zarzut w ogóle do tzw. nauk społecznych.
Ktoś wie czy warto zaglądać do nowego FORUM?
bantus :
Nie, do każdej (lub prawie każdej) oceny technicznej.
W sensie z tego tygodnia, czy od kiedy format zmienili (w 2000 roku chyba)?
krwawy_krolik :
Jeśli chodzi o to “o ile więcej jest warta marskość wątroby od podbitego oka”, to z tyłka, przecież co do tego żeśmy się już zgodzili.
Liniowej w sensie prostoliniowej? A twoim zdaniem jaka byłaby naturalna?
bantus :
Jeszcze raz: nie czepiam sie ich za to co robia, tylko za to, ze udaja ze robia cos innego niz robia. Czytalem sporo prac z ekonometrii czy matematyki finansowej, i na ogol jak autor cos wyssie z palucha, to nazywa to “wyssane z palucha” a nie “evidence”.
Gammon No.82 :
No wlasnie, OCENY.
Gammon No.82 :
Nie wiem, ale liniowa mi sie wydaje wyjatkowo od czapy z dwoch powodow: ignorowanie korelacji pomiedzy szkodliwymi czynnikami i brak jakiejkolwiek niezmienniczosci wzgledem skali. Sorry, nie mam czasu teraz wiecej pisac, ale mozesz sobie dospiewac reszte jak sie troche zastanowisz i poguglasz.
Czy ktoś ma linka do rzetelnych danych na temat “prawdziwej” i “fałszywej” witaminy C?
Podobno za potworne pieniądze jest sprzedawana ta “prawdziwa”, przy czym fałszywa ma być stereoizomerem tej prawdziwej.
@ janekr:
See here: http://www.leffingwell.com/download/chirality-phamacology.pdf
Gammon No.82 :
No i miałem napisać “ostatniego”. Chodzi mi o zalinkowany artykuł Medycyna wiary.
bantus :
Siostra Zdzisia zderza się z prawem wielkich liczb. Prawo wielkich liczb przegrywa.
krwawy_krolik :
Słowo “ocena” ma dwa znaczenia: (1) określenie co jest Dobre, Piękne, Sprawiedliwe i Słuszne, (2) ustalenie, zwykle zgrubne, wielkości czegoś obiektywnego.
janekr :
Czy naturalny Sauerkraut in my Lederhosen nie wychodzi taniej?
EDIT:
bantus :
Jeszcze nie mam. Jutro kupię i coś powiem.
Gammon No.82 :
Ty się nie śmiej, bo właśnie moja siostrzenica chce kurować dziecko “prawdziwą”, prawdziwie lewoskrętną witaminę C, która jest znacznie droższa od zwykłej.
Z artykułu od Okrwawionego i z Wikipedii wyszło mi, że to pomieszanie z poplątaniem, ale i tak nie przekonam.
janekr :
Ja to napisałem śmiertelnie serio.
Powiedz jej, żeby zrobiła sałatkę z kiszonej kapusty i zamieszała ją koniecznie w lewo.
Gammon No.82 :
Ona chce uderzeniową dawkę i nie chce się pieprzyć z kiszoną kapustą czy śliwką kakadu.
janekr :
To proste:
1. powiedz siostrzenicy, ze zalatwisz jej te “prawdziwa” witamine C za 50% ceny
2. kup zwykla witamine C w aptece, przepakuj do nieoznakowanego kartonu, dodaj wydrukowana na atramentowce “instrukcje obslugi” ktora poleca zrobic cos dziwnego ale nieszkodliwego (np. “zrobic 5 przysiadow po zazyciu”)
3. dokonaj transakcji z siostrzenica a zysk wplac na Fundacje Nauki Polskiej
Dziecko bedzie dostawalo normalna witamine, a w oczach krewnych wyjdziesz na bohatera.
EDIT:
troche trudniej bedzie jesli siostrzenica chce skarmic 1kg witaminy w tydzien, ale mozesz sprobowac wersji “to jest specjalna amerykanska odmiana, i jej trzeba tylko troche, homeopatycznie”.
janekr :
Chce zakwasić dziecię żywcem?
krwawy_krolik :
Zapewne masz rację, jednak czy mógłbyś rzucić linkiem zaprzeczającym memowi, iż tylko wit. C pochodzenia naturalna jest lewoskrętna:
http://www.zdrowysklep.eu/WITAMINA_C_1000_100_tabl-106.html
a “zwykła” jest mieszanką.
janekr :
(1) Jeśli jest racematem, wystarczy go zjeść dwa razy więcej (bonus: zakwasisz się podwójnie).
(2) Czy siostrzeniątko ma szkorbut? To faktycznie potrzebna jest lewoskrętna.
(3) Zdaje się, że mem “witamina C na przeziębienie” jest już przeterminowany.
krwawy_krolik :
Odkąd Fenicjanie wymyślili mamonę to mają tam złudnie prosto, wszędzie są liczby, tylko podstawiać do fafnastycznych wzorów i przekształcać. Bez tego sprawa wygląda jak z oceną szkodliwości. Zresztą i tak imho nie bardzo wiadomo jak ocenić wartość towarów i usług, czy to ilość pracy robotnika plus koszty materiałów, czy to ile ktoś jest gotów za to zapłacić, czy jeszcze inaczej.
Ta publikacja to odpowiedź na krytykę poprzedniej publikacji. A skoro to Lancet i poważni naukowcy nie krzyczą, że skandal naukowy, to przyjmuję, że trzyma poziom w swojej dziedzinie. Za merytoryczne błędy pewnie ich zjedzą, za nadęty język dostaną najwyżej cięte komentarze. Co do polityki to nie wiem, ale takie badania dają podkładkę pod kontrowersyjne decyzje, reszta to pewnie kalkulacja wyborcza.
Guglanie mówi, że zwykła nie jest racematem, robi się ją z D-glukozy, w dodatku jednym z etapów jest fermentacja bakteryjna. Przynajmniej tak wygląda klasyczny proces Reichsteina http://en.wikipedia.org/wiki/Reichstein_process.
Papiery o szukaniu alternatyw http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12062975 też mówią o L-, nie o racemacie.
Gammon No.82 :
a dlaczego? na serio pytam, nie znam się na kodeksie karnym.
Gammon No.82 :
Chyba w ttdknie. Zwykli ludzie jeszcze zagryzają rutyną.
@krolik
“Jeszcze raz: nie czepiam sie ich za to co robia, tylko za to, ze udaja ze robia cos innego niz robia. Czytalem sporo prac z ekonometrii czy matematyki finansowej, i na ogol jak autor cos wyssie z palucha, to nazywa to “wyssane z palucha” a nie “evidence”.”
Czy ja wiem, autorzy poświęcają trochę miejsca właśnie samemu rozłożeniu wag i temu, co by było, gdyby je rozłożyć inaczej, nie ukrywają też przecież, że to ich subiektywna i konsensualna ocena. Podstawa, na której opierają to swoje gdybanie to zapewne różne papiery w stylu “prevalence of [effect] in chronic users of [foo] versus general population” – czyli właśnie evidence of harm, jak by nie było.
Nie uważam, żeby ta praca była rewolucyjna czy jakaś super odkrywcza, ale merytorycznie jest moim zdaniem ok, biorąc pod uwagę, że jej celem nie jest modelowanie czegokolwiek, a tylko dokonanie jakiejś zgrubnej oceny, która ma służyć jako feed dla niespecjalistów. Jakiekolwiek skomplikowańsze modele numeryczne biorące pod uwagę to, jak różne czynniki współdziałają ze sobą są tu więc po prostu zbędne.
W Sci Am masz zresztą o pani, która podobne do Twoich zarzuty wysuwa względem raportów IPCC – też w dobrej wierze i też poniekąd sensownie, ale tak samo missując pointa.
http://www.scientificamerican.com/article.cfm?id=climate-heretic
m_caliban :
Nie ma analogii, bo w klimacie chodzi o modelowanie mierzalnego parametru (srednia temperatura globu), a nie niemierzalnego “harm”.
Gammon No.82 :
To nie idzie tak prosto. Z publikacji od Okrwawionego wynika, że: “Of the four possible stereoisomeric forms of ascorbic acid only the form identical to natural Vitamin C, (+)-ascorbic acid, has the same anti-ascorbutic activity [38], although all of the diastereomers show the same strong anti-oxidant properties.”
Więc jak zjesz podwójnie, to będziesz miał pojedyńczą dawkę antyszkorbucią i podwójną przeciwutleniacza.
No ale miski-do-mleka rozjaśnił, że ta zwykła witamina C jest tak samo lewoskrętna, jak ta bardzo droga.
magdalena :
Typy przestępstw, w których pojawia się wyrażenie “narazić na niebezpieczeństwo X”, są tzw. typami z narażenia na niebezpieczeństwo konkretne. To znaczy do popełnienia nie wystarczy ustalenie “Jasio zrobił A, a w grupie osób, które zrobiły A częściej pojawia się następstwo X”. Przepis, o którym mówimy brzmi “Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (…)”, więc na dodatek niebezpieczeństwo ma być nie dość, że konkretne, to jeszcze “bezpośrednie” (tuż tuż). Samo zaniechanie szczepienia w takim razie m.zd. nie wystarczy. Gdyby nieszczepione dziecię zachorzało, można by taki wariant rozważać. Może nawet zaniechanie szczepienia “na cito” w czasie jakiejś już trwającej epidemii też.
Gammon No.82 :
ok, zgadzam się :)
A co sądzicie o leczeniu raka iperytem?
noname :
Metoda stosowana w białaczkach i w guzach umiejscowionych w kończynach, w Polsce nawet jeszcze na początku lat sześćdziesiątych. Używano iperytu azotowego. EDIT: tzn. że nie siarkowego. Opisywał to nieboszczyk Hollanek w “Skórze jaszczurczej” (1965). Efekty były takie sobie. W białaczkach była kilkumiesięczna (bodajże) poprawa parametrów, potem wszystko znów siadało. Za drugim podejściem nowotwór był już podobno oporny. Tyle wiem, od strony naukowej niech sprawdzą fachowcy.
EDIT II: Śmieszne, ale pomysł wyszedł podobno z tego:
http://en.wikipedia.org/wiki/Air_Raid_on_Bari
EDIT III:
BTW …a teraz to już nie walec. To pulweryzator.
http://nicprostszego.wordpress.com/2010/10/04/medyczny-nobel-2010-za-zaplodnienie-in-vitro/#comment-802
Gammon No.82 :
Z tym drukiem 560 egz. i dostarczeniem posłom to jest jakiś pomysł; tylko jak to zrobić, żeby DOTARŁO?
sheik.yerbouti :
Dotarło do adresata czy do tej gąbczastej substancji, którą mają między uszami?
Można zrobić wysyłkę mejle na ich skrzynki, a wtedy jacyś asystenci, przeciągną ikonki do kosza lub na drukarkę (Pawlak sam odbierze na Ipadzie ).
A tymczasem w innym zakątku wszechświata ludziom wygotowało mózgi. Chyba. Bo tak naprawdę #samaniewiem co o tym myśleć.
naima_on_line :
Proste – ona już ma, więc spokojnie może być przeciw.
naima_on_line :
Jane Roe ze słynnego procesu, który otworzył Amerykankom drogę do legalnej aborcji na życzenie, jest obecnie aktywistką antyaborcyjną.
Ee tam, ona po prostu głupia jest. Nie wmówi mi, że nikt jej nie powiedział ile komórek jajowych od niej pobrano, ile się podzieliło i ile zarodków za każdą próbą wszczepiono, itd. I co, teraz nagle, po kilku latach dowiaduje się z gazety że było inaczej?
Jest jeszcze taka możliwość, że teraz jakiś interes w gadaniu tych głupot ma.
Niektorzy ludzie sa jak Korwin-Mikke, powiedza cokolwiek zeby ich zauwazyli.
Gammon No.82 :
Ej, co to? Brzmi jak odzew na hasło w peeselu.
bart :
A w drugą stronę przykładów brak. Konwersja naszego znakomitego kolegi jest jednak mało znacząca – nie był aktywistą.
bantus :
http://swo.pwn.pl/haslo.php?id=22770
Myślę, że chodzi o drugie znaczenie, ale pierwsze też jest fajne. W jednym z opowiadań Lovecrafta dobry profesor użył pulweryzatora, by uwidocznić niewidzialnego potomka Yog – Sothotha.
janekr :
E, pewnie duzo ludzi za mlodu jest radykalnymi katolami a potem im przechodzi.
krwawy_krolik :
Noale chodzi o takich, co byli za młodu radykalni w dowolną stronę publicznie.
Gammon No.82 :
To jest doskonałe, piękne i dobre. Czy ktoś ma kontakt z autorką?
Tomash :
Zasubskrybuj sobie.
Magiczna opaska dla sportowców? (i wkładki do butów!)
ojap :
Yoda/Jogurt znalazł taką w opakowaniu płatków śniadaniowych.
bantus :
“będziecie ćwiartowani, drelowani, szpikowani, po czym specjalnym fastrygatorem – pulweryzatorem rozproszeni na wszystkie strony świata”
A ostatnie Forum można kupić, nawet nie tyle dla tego artykułu, co dla drugiego – przegląd badań nad skutecznością terapeutyczną modlitwy (włącznie z przesławnym badaniem, co je opłaciła Fundacja Templetona).
janekr :
o pszam, ja znam przynajmniej dwóch: Rafał Smoczyński i Anakin Skywalker. Niestety przed śmiercią Anakin się trochę popsuł, mimo to przez większość swojego życia był zły. Co do Smoczyńskiego to wszystko się jeszcze może zdarzyć.
naima_on_line :
http://wyborcza.pl/1,75478,8609903,Mam_dzieci_z_in_vitro__Nie_jestem_przeciw.html
MUZG wygotowało redachtorom z superaka.
@ anna:
Witamy operatorkę pulweryzatora.
@ janekr:
Niezupełnie. SE jak to ma w zwyczaju przekręcił wypowiedź pani wdowy po senatorze z PiS, bo 70-punktową czcionką lepiej napisać “jestem przeciw” niż “sama nie wiem”. A właśnie to PWPSPiS powiedziała – sama nie wiem, chciałabym a boję się. I jak zwykle na koniec – IV tylko dla małżeństw, w domyśle bo jeszcze te p* lesby będą sobie dzieci robić. Pedały też, choć #CHciałabymUsłyszećJak. I nie, nie boję się o ukryte wady dzieci, ale na wszelki wypadek jeszcze raz je przebadam.
Czyli aż tak bardzo nie przekręcił. Głos “umiarkowany”, “kompromisowy”, ale nadal w sumie za zakazami, tyle że w wersji Gowina a nie PiS. Dla mnie jeden pies.
@anna :
jakkolwiek by to brzmiało: Kocham Panią :)
Fantastyczny artykuł w Przekroju: http://www.przekroj.pl/wydarzenia_kraj_artykul,7768,0.html Must_read, okazuje się jak to naprawdę jest z tymi witryfikowanymi zarodkami. I w co powinni puknąć się wszyscy Obrońcy Życia Napoczętego.
magdalena :
Proszę się nie przejmować, tu sami swoi ^^J
magdalena :
zapewne nie ty jedna. pani operatorkę pulweryzatora wzbudziła wiele ciepłych uczuć jak i również radości.
anna :
Alekiedyżebojakto? Już mu przeszło. Kiedy Górny ze Smoczyńskim zakładali Frondę, Dunin-Wąsowicz namawiał mnie, żebym coś im napisał. Bo to ma być “Brulion z akcentem społecznym”, tak to zachwalał. Kiedy mi pokazał ich teksty, powiedziałem mu coś w stylu #ićpanwhuj (z poprawką na drugą osobę).
Wiele lat później Dunin pokazał mi Smoczyńskiego na jakimś incydencie towarzyskim. “Może chcesz go poznać, już mu przeszło”, powiedział. Jakoś kurna mimo wszystko nadal nie chciałem :-)
vauban :
Szczerze ubawiły mnie szmatki na niepłodność sprzedawane przez zakonnice (znaczy, to byłoby śmieszne, gdyby nie było tak potwornie smutne).
Za to Raczkowski jak zwykle prosi się o manto od Młodzieży Wszechpolskiej. Śmieszy mnie już pół godziny.
Już mu przeszło, owszem, ale póki życia póty możliwości konwersyjnych, więc zawsze może wrócić na małej ojczyzny łono.
Swoją drogą mała i bazująca na najniższych instynktach część mnie czeka na dwa wydarzenia 1. Smoczyński udzieli wywiadu rzeki 2. Beata Pawlikowska udzieli wywiadu rzeki.
A propos Pawlikowskiej: dziś na Wielodzietnych pojawiło się tajemnicze, ale wiarygodne info od samej Bogny B., że Joanna Najfeld naprawdę jest panią Cejrowską. W związku z powyższym wiele szczęścia młodej parze, wesołej chanuki, radosnego Kriszna Dźanmasztami i co tam się jeszcze zwyczajowo życzy z takich okazji. Ach, no i oczywiście dorodnych i białolicych bobasów o wyraźnych cechach nordyckich.
anna :
…o oczach błękitnych, jak guziki od majtek, okolonych krótkimi, szczeciniastymi, białymi rzęsami.
ATSD ciekawy osobnik na blipie się trafił. Prowadzi on blog Książki dla chłopców. Poddaję pod rozwagę nie tylko proponowaną przezeń listę lektur, ale również blogrolkę ^^
Nachasz :
Zapomniałbym jeszcze dodać, że mamy tu świeży flejm ^^J
Nachasz :
Wojna odmładza ciało mężczyzny.
Gammon No.82 :
To chyba już prędzej zadziałałaby terapia wg Erzsébet Báthory.
anna :
Mam podobne odczucia.
Więc czytam źródło inspiracji Astromariana i podobno ONZ zakazało chemtrailsów. Niestety, Poliszynel aka Judeopolonia aka Andrzej Szubert twierdzi, że mimo uchwały żydowskiego ONZ jego region jest wciąż opryskiwany.
Nachasz :
Ziemkiewicz, Hołownia, Rymkiewicz, Łysiak, Huntington (!!) …. i Jeremy Clarkson? WTF?! :D Chyba zebrał wszystko co miał w domu i postanowił zrobić o tym bloga.
Miniaturyzacja dotarła nawet do altmedu. Istnieje już mała i elegancka “elektromagnetyczna karta antyradiacyjna” (kiedyś to był wielki wiecheć słomy wetkniętej pod łóżko i nazywało się “odpromiennik”).
http://www.kioz.pl/
Tamże: fascynująca idea podpasek anionowych.
Elektryfikacja.
Genitalioelektroliza.
Khem, khem
WTF? To większy hardcore niż kołdry z wełny merinosów, które się pierze nie częściej niż raz na rok.
anngelica :
“…hamuje rozwój bakterii beztlenowych”
Więc zapewniają, że użytkownik/czka nie dostanie gangreny przez co najmniej 20 godzin.
P.s.
Naród podchodzi do sprawy z dystansem.
EDIT:
“…te podpaski można przykładać do głowy jak boli, do gardła jak boli, jak się ma anginę Nawet faceci mogą sobie je przykładać, jak mają problemy z prostatą.”
Świeże, czy używane?
Nom. I ma podobne spostrzeżenia jak ja.
Czysta oszczędność, drogi panie, czysta oszczędność…
Niech jeszcze wymyślą pieluchomajtki anionowe.
anngelica :
Ale Ja Mam Płaskie Czoło…
Dystans to byłby jakby nawet nie sprawdzali. Kto nosi podpaskę 20h??? Pytam panów bo pań nie podejrzewam…
anngelica :
Bo pranie to ZUO. Proszki chemię zawierają i inne takie…
Jiima :
Teoretycznie można by prać w wodzie. Niestety, dziś nawet woda składa się głównie z chorobotwórczych toksyn, robaków i skroplonych chemtrailsów. Biada.
Gammon No.82 :
Ale przecież ma też w sobie mnóstwo dobrych rzeczy, rozpuszczonych homeopatycznie. Wszystko +/- ma.
A wogle, czy jak wrzucę do pralki jedno ziarnko brudu i będę prał/wytrząsał przez 24 h, to się wypierze?
Znalezione u pani Marysi. Zapowiada się na kopalnię pasjonujących historii.
bart :
To widać po interpunkcji. Czy ktoś wie o co chodzi z tą spacją?!
Yaca :
Może jakiś szyfr?
miskidomleka :
Będzie najczystszym ziarenkiem brudu na świecie.
bart :
W sumie jestem ciekawy. Wenus w koniunkcji szarpie Ziemię z siłą ponad tryliona niutonów, ale już stukilowego faceta z siłą 25 mikroniutonów (czekam pokornie na kopas w dupas od jakiegoś fizyka). Dla porównania kilogram cukru na Ziemi waży niecałe 10 niutonów. Podobno za pomocą urządzeń do pomiaru ziemskiej grawitacji amerykańskie służby szukają tuneli na granicy z Meksykiem, więc muszą być to urządzenia superczułe. Skoro tak to przy dzisiejszej technologii może dałoby się zmierzyć oddziaływanie Wenus.
Yaca :
Umieszczenie spacji przed i po znaku interpunkcyjnym zwraca uwagę czytelnika nań. W ten sposób się akcentuje koniec zdania. Słyszałem, że niektórzy ludzie mówią w ten sposób, że właściwie cedzą poszczególne zdania. W wersji pisanej pewnie tak to właśnie wygląda.
asmoeth :
Może te spacje są po prostu odpowiednikiem “eeee”, “yyyy”, “no właśnie”, “że tak powiem”.
bart :
Pure genius:
Z innej notki:
Chmury słuchają się Księżyca i planet. Pani Marysia musi być wniebowzięta. I jeszcze taki fajny wierszyk:
A chyba najlepsze jest to, że facet twierdzi, że jest z wykształcenia polonistą.