Witamina w cudzysłowie
To będzie jedna z tych historii o doktorze, który odkrył nową witaminę, cudowne lekarstwo na najgorszą chorobę trapiącą ludzkość; lekarstwo, które zawsze było na wyciągnięcie ręki. I jak to zwykle w tych historiach bywa, trzeba wszystko brać w cudzysłów — i doktora, i odkrycie, i witaminę, i leczenie… Ponieważ notka upstrzona taką ilością cudzysłowów będzie wyglądać jak, nie przymierzając, portret Najjaśniejszego Pana obesrany przez muchy, umówmy się, że ja ich nie będę stawiał, a wy będziecie je sobie dopowiadać, m’kay?
To też jedna z tych historii, w których alarm w Detektorze Bzdetu zaczyna wyć na cały regulator już od pierwszych chwil.
W marcu TVN24 nadał poruszający reportaż o chorej na śmiertelnego raka trzustki Róży z Mińska Mazowieckiego. Lekarze nie dawali jej żadnych szans; jedynym ratunkiem miała być „nowatorska i bardzo droga” metoda leczenia witaminą B-17 (nazwa handlowa: Laetrile) w klinice w Meksyku. Temat został mi podsunięty przez sympatycznego czytelnika, jednak nie chciałem o nim wtedy pisać (dlaczego, wytłumaczę pod koniec tekstu). Niedawno o witaminie B-17 napisano na portalu New World Order.com.pl (jeśli klikniecie w link, wrócicie na Blog de Bart — to zemsta adminów NWO za to, że sympatyczny komentator BdB powiadomił IPN o propagowaniu przez NWO kłamstwa oświęcimskiego; jedyne wyjście to skopiowanie i wklejenie linka w nowym oknie lub skorzystanie z linka przez HideRefer). No, pomyślałem, skoro takie autorytety medyczne piszą o Laetrile, to chyba jednak czas się nią zainteresować.
Detektor Bzdetu włączył mi się już na samym początku poszukiwań informacji o Laetrile, przy czytaniu opowieści o (cudzysłów) odkrywcy (cudzysłów) witaminy B-17, samotnie walczącym z chemioterapeutycznym establiszmentem (cudzysłów) naukowcu, (cudzysłów — dalej już sobie poradzicie bez wskazówek, prawda?) doktorze Ernście T. Krebsie.
Doktorów Ernstów T. Krebsów było dwóch — Senior i Junior. Krebst Senior, doktor medycyny, w latach 20. wynalazł oparty na ekstrakcie z pietruszki cudowny syrop Leptinol, leczący hiszpankę, astmę, krztusiec, gruźlicę i — last but not least — zapalenie płuc. Wtedy też nawiązał znajomość z instytucją rządową zwaną FDA, która skonfiskowała mu zapasy syropku pod zarzutem wprowadzania nabywców w błąd co do zdrowotnych korzyści płynących z jego zażywania. Choć Krebs Senior musiał porzucić syropowy biznes, nie dał się jednak zniechęcić do poszukiwania lekarstwa na największe bolączki ludzkości i w latach 40. wynalazł lek na raka o złowieszczej nazwie Mutagen, a na początku lat 50., już razem z Juniorem, stworzył swoje opus magnum — Laetrile, środek oparty na amigdalinie, związku występującym m.in. w pestkach brzoskwini.
Ernst T. Krebs Junior to też doktor, choć jego droga do tego tytułu była ciężka, kręta i długa — trwała aż 35 lat. Wyrzucony ze szkoły medycznej, błąkał się po kilku uniwersytetach, by w 1942 zdobyć z trudem tytuł magistra. W 1973 roku nieistniejący już dziś mały biblijny uniwersytet w Oklahomie nadał Juniorowi tytuł doktora po wygłoszeniu przez niego godzinnego wykładu o Laetrile. Uniwersytet nie miał co prawda wydziałów naukowych, ale co zabawniejsze — nie miał też prawa do nadawania tytułu doktora. Są to jednak detale, nie ma co czepiać się wykształcenia człowieka, który odkrył dla ludzkości nową witaminę B-17 (odkrył też wcześniej B-15, która oprócz raka leczyła również choroby serca). Lepiej czepić się samej witaminy.
Otóż witamina jest z definicji pojęciem względnym. Witamina to związek chemiczny potrzebny do prawidłowego funkcjonowania organizmu, którego to związku organizm nie potrafi sam wytworzyć. Zatem to, co dla ciebie jest witaminą C, dla twojej zaprzyjaźnionej fretki nie jest żadną witaminą, tylko zwykłym, do niczego nieprzydatnym kwasem askorbinowym — fretka bowiem (jak większość ssaków) wytwarza sobie kwas askorbinowy w środku, w wątrobie. Doktor Ernst T. Krebs Junior wierzył zaś, że nowotwory to efekt niedoboru amigdaliny w organizmie. Dla niego więc w świetle powyższych rozważań amigdalina mogła faktycznie być witaminą, ponieważ jej brak w jego mniemaniu powodował chorobę. Dla reszty świata oczywiście coś takiego jak witamina B-17 nie istnieje.
Czytając tekst na New World Order.com.pl, musiałem wyłączać alarm w Detektorze Bzdetu jeszcze kilka razy. Np. kiedy pojawił się argument ad babcinum mądrościum:
Przez cale generacje nasze babcie zwykły dodawać pokruszone nasiona śliwek, czereśni, jabłek, moreli i innych roślin botanicznej rodziny Rosaceae do swych domowych konfitur i dżemów. Babcia pewnie nie wiedziała, dlaczego to robi, ale nasiona wszystkich tych owoców są jednym z najpotężniejszych źródeł witaminy B 17 na świecie.
Serio wasze babcie tak robiły, drodzy czytelnicy? Moje nigdy — szanowały uzębienie swoje oraz swoich bliskich, poza tym były zaznajomione z supernowoczesną technologią ekstrakcji pestek z miąższu, współcześnie określaną jako drylowanie. Ale co region, to inny zwyczaj.
Niedługo później w tekście z NWO.com.pl pojawia się opowieść o ludziach z narodu zamieszkującego pakistańską dolinę Hunza, którzy spożywają ponoć ogromne ilości amigdaliny i dzięki temu dożywają bardzo późnego wieku, a nowotwory są w ich społeczności chorobami nieznanymi. To w rzeczywistości bardzo śmieszna historia. Otóż Hunza istotnie cieszą się dobrym zdrowiem nawet w podeszłym wieku, nie ma to jednak związku z pokruszonymi pestkami w ich dżemach, ale z faktem, że odżywiają się głównie owocami i warzywami oraz dużo zapieprzają po górach. Faktycznie do lat 50. nie odnotowano u nich nowotworów, nie wynikało to jednak z pożerania owoców w całości, ale z braku na ich terytorium jakiegokolwiek lekarza, który mógłby zdiagnozować raka (kiedy w połowie lat 50. do doliny Hunza dotarła ekspedycja medyków z uniwersytetu Kyoto, bez problemu odkryli u niektórych mieszkańców chorobę nowotworową). Mit ich długowieczności ma zaś swe korzenie w latach 70., kiedy dolinę odwiedzili reporterzy „National Geographic”, poszukujący długowiecznych społeczności. Hunza nie prowadzą kronik i nie przywiązują zbytniej wagi do liczenia lat, pytani więc przez dziennikarzy o wiek bez kozery mówili pińcet.
No dobrze, ale to wszystko śmichy-chichy i głupie anegdotki, a jakie są fakty, co mówi PubMed? Otóż PubMed mówi zaskakująco dużo, bo Laetrile to wcale nie żadna „nowatorska” metoda (bo że bardzo droga, w to nie wątpię). Swój szczyt popularności przeżywała w USA w latach 70. (próbował się nią ratować m.in. Steve McQueen). Szacuje się, że zażywało ją 70 000 chorych Amerykanów. Efekty? Żadne. W 1978 r. Narodowy Instytut Raka rozesłał prośby o zgłoszenie przypadków obiektywnego polepszenia po kuracji witaminą B-17 do 385 000 lekarzy, 70 000 innych osób zajmujących się opieką zdrowotną oraz do stowarzyszeń propagujących stosowanie Laetrile. Mimo tak zmasowanej akcji otrzymano jedynie 68 zgłoszeń, z których po przeanalizowaniu za uwieńczone sukcesem uznano sześć (analiza przypadków dokonana była z rygorem ślepej próby — eksperci nie wiedzieli, czy opiniują historię chorego poddanego zwykłej chemioterapii, kuracji Laetrile czy nie otrzymującego żadnej pomocy).
W 1982 r. w kilku amerykańskich szpitalach (w tym w renomowanej Mayo Clinic) przeprowadzono eksperyment na 178 chorych, poddając ich tzw. terapii metabolicznej, w której skład oprócz Laetrile wchodziła specjalna dieta, enzymy i witaminy. Efekt? Żaden, porównywalny do braku jakiejkolwiek terapii. A właściwie nie żaden, tylko wręcz negatywny: u niektórych badanych wystąpiły objawy zatrucia cyjankiem. Nie wspomniałem, że kuracja amigdaliną może prowadzić do zatrucia cyjankiem? Ale ze mnie gapa! Oczywiście, że może prowadzić, co tylko utwierdza w przekonaniu, że jeśli sięgać po (cudzysłów) medycynę alternatywną, to najlepiej po homeopatię. Przynajmniej człowiek nie zrobi sobie krzywdy.
Zainteresowanie witaminą B-17 w Stanach wygasło pod koniec lat 80. Dziś co jakiś czas ktoś trafia do więzienia za handel Laetrile — w 2003 r. przytrafiło się to np. Jasonowi Vale, mistrzowi świata w siłowaniu na rękę, prowadzącemu firmę Chrześcijańscy Bracia. Zaprawdę, czasem życie pisze najdziwniejsze scenariusze.
Poupadały te wszystkie meksykańskie kliniki, które leczyły naiwnych witaminą B-17. Zostało ich raptem kilka, m.in. ośrodek o cynicznie szczerej nazwie Oaza Nadziei, do którego pojechała Róża.
Właśnie, dlaczego nie chciałem wtedy pisać o Róży? Nie trafiła do mediów z powodu swojej choroby, ale z powodu heroicznej kampanii na rzecz jej uratowania, którą rozkręcili jej najbliżsi. Cały Mińsk Mazowiecki zbierał na wyjazd Róży do Meksyku, w salonach fryzjerskich i cukierniach wystawiano skarbonki „na Różę”. Mistrz kickboxingu podarował swój pas na aukcję. Organizowano koncerty charytatywne. Zgłosiła się fundacja z Wrocławia i udało się, uzbierali na podróż do Oazy Nadziei. Taka sytuacja rodzi pytania, których chyba nie powinno się głośno wypowiadać, przynajmniej nie wtedy. Co można powiedzieć ludziom, którzy wspólnie starają się pomóc sąsiadce, nie wiedząc, że zostali oszukani? Czy jeśli w przyszłym roku WOŚP będzie zbierać na magiczne różdżki leczące Morgellony, zmieni to coś w ocenie motywacji ludzi wrzucających datki do puszek? Czy wrzucić samemu? Czy powinno się przekazywać 1% na rzecz dziecka z autyzmem, którego rodzice rujnują się na kosztowne, choć bezwartościowe terapie suplementacyjne?
Nie umiałem wtedy pisać o Róży, bo to nie był czas. Jeśli jest coś dobrego i godnego szacunku w tej historii, to jest to płynąca od obcych ludzi chęć pomocy, której doświadczyła Róża i jej bliscy. Teraz mogę już pisać, ta historia już się skończyła, a skończyła się tak, jak zwykle kończą się takie historie. Po tygodniach niepotrzebnych dodatkowych zabiegów, badań i tułaczki Róża zmarła w hospicjum w San Diego, daleko od domu.
Przy pisaniu tekstu korzystałem przede wszystkim (można nawet powiedzieć, że rżnąłem) ze znakomitego artykułu „Wzlot i upadek Laetrile” na Quackwatch. O micie długowiecznego ludu z doliny Hunza możecie poczytać na longevity.about.com i w piśmie „CA: A Cancer Journal for Clinicians”. Streszczenia wyników badań nad Laetrile znajdziecie jak zwykle w PubMedzie: 1, 2. Historię walki Róży z rakiem zebrano na poświęconej jej stronie.
PS. W komentarzach jeden z obrońców B17 obala wyniki oficjalnych badań poświęconych amigdalinie następującym argumentem:
Niejaki dr. James Cason z University of California w Berkeley przetestował część substancji używanych w badaniach prowadzonych przez NCI [Narodowy Instytut Badań nad Rakiem] na temat amigdaliny i okazało się, że substancje te nie zawierały amigdaliny.
I to prawda. James Cason faktycznie ogłosił taki sensacyjny wynik swoich eksperymentów z próbkami Laetrile. Gdzie ogłosił? W jakimś recenzowanym, poważnym piśmie? W jakimś nierecenzowanym piśmie? W biuletynie uczelnianym? Nie. Wspomniał o tym w swojej autobiografii. Należy też dla przyzwoitości wspomnieć, że James Cason był wielkim zwolennikiem B17 i uważał ów specyfik, wbrew wszelkim wynikom badań i zdrowemu rozsądkowi, za znakomity lek na raka.
wo :
Ścisła definicja mówisz, a co proponujesz matematyzację nauk społecznych i humanistycznych?
Czym innym jest moderator, który pełni rolę gospodarza, czym innym cenzor zarządzający treściami na moim serwerze przed publikacją w strachu, że za to co ja napisałem zostanie pozwany usługodawca (obojętnie czy ZenonBenonWWWnetz, czy Google).
Mdh, nie wiem czy ktoś ci to już powiedział, ale nudzisz i mendzisz jednocześnie.
mdh :
Proponuję unikania powoływania się na słownikową definicję “bytu” gdy mowa o ontologii.
mdh :
Nie musi być czym innym, z Twojego opisu wynika, że to może być ta sama osoba (na przykład ^ols).
wo :
I Twoje notki teraz przed publikacją czekają na akceptację olsa (który sprawdza czy bezpiecznie dla firmy je pościć). Tyle wystarczy. Zresztą to rzeczywiście zaczyna być nudne.
EOT.
Czy któryś z obecnych tu wikipedystów, byłby skłonny stworzyć polski odpowiednik?
Flogging a dead horse
Marceli Szpak :
Teraz tak oczywiście nie jest, ale nie przeraża mnie specjalnie wizja tego, że mogłoby tak kiedyś być.
Panie Wojciechu, pani Edyta prosi pana do siebie.
mdh :
Jeśli już mamy być dokładni, “cenzura prewencyjna” polegająca na tym, że ktoś nie tylko porównuje daną treść ze wzorcem (tj. dokonuje kontroli), ale też decyduje czy dana treść może być dalej opublikowana, zwie się nadzorem. W skład którego wchodzi kontrola i uprawnienia władcze. Moderacja komciów to oczywiście nadzór prewencyjny, tylko co w tym złego?
wo :
Bardzo podobało mi się stwierdzenie we front matter jednego ze słowników chyba PWN, brzmiące mniej więcej “definicje w tym słowniku są definicjami słownikowymi”.
Marceli Szpak :
If you flog a dead horse vigorously enough, its constant twitching will actually give a semblance of activity,
mdh :
Ale notki nie mogą długo pościć, bo zdechną z głodu.
wo :
Uff, a więc jednak nie klauzula generalna jak przy ochronie wizerunku w prawie autorskim. Dobrze.
@WO&mdh:
dajcie już sobie na zgodę, proszę.
galopujacy major :
Nie komciów (do treści/kontentu) tylko samych treści.
galopujacy major :
krwawy_krolik :
Panowie, ale tu problem jest szerszy, bo nie chodzi o wycinanie komciów, po ich napisaniu.Jeśli tak jak chce mój interlokutor bezpośrednio obciążyć dostawców usług za hostowene treści to dostawcy będą starali się minimaizować ryzyko. Preferowane zatem będą blogi o kwiatkach i pierdołkach skoro już dziś przy ograniczonej odpowiedzialności dostawcy można czasami zrobić taki numer:
http://scienceblogs.com/pharyngula/2010/02/andreas_moritz_is_a_cancer_qua.php
Jeśli ktoś ma coś do mojej notki/bloga/strony domowej wolę być osobiście zaangażowany, a nie uciszony za pomocą pośredników, którym jeden blog/konto www w tą czy jedną stronę nie robi różnicy, a ewentualny proces byłby kosztowny.
Barts :
Z Ikei najwyżej oceniła to. Podobno podpiera plecy we właściwych miejscach, a ta kratka na dole oparcia jest lekko elastyczna, co też jakoś tam dobrze robi. W każdym razie użytkuje się bardzo wygodnie, a jeśli chcesz np. na chwilę odchylić się bardziej w tył, to nie musisz kombinować z regulacją, wystarczy mocniej nacisnąć plecami.
W PORTUGALII PRZEŚLADUJĄ GUGLA! MHD powinien się oflagować na znak protestu.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,8215439,Street_View_Google_a_bez_Portugalii__Przez_ochrone.html
Co wy tu pierdolicie.
Prewencyjnie nie jestem w stanie zmoderować nawet muchy na ścianie, bo nie mam pojęcia o czym bzyczy i nikt nie zgłosił że bzyczy treści niezgodne z czymśtam. Dopóki nikt nie zgłasza to nawet najbardziej dupochronnie nastawiony provider nie ma najmniejszego powodu żeby moderować cokolwiek. So cała historia o straszliwej cenzurze prewencyjnej jest naciągana jak guma w majtach Semki.
A po publikacji – no cóż, tu już jest gorzej. Chwilowo linia orzecznictwa różnych instytucji wygląda tak, że jak ^wo napisze coś niemiłego o wiadomym krzyżu i ktośtam uzna, że woli się ganiać z providerem niż z ^wo osobiście to przejebane ma provider (tu: Agora SA) a najbardziej ja. Póki co (mowa tu o ostatnich 5 latach) trzymamy stronę zdrowego rozsądku i tłumaczymy, że to user odpowiada za to co tam nawrzucał i umywamy rąsie (sprawdzić czy nie pedofil/pirat, wtedy okrutnie cenzurujemy). Jak jest wyrok/decyzja administracyjna to wykonujemy (no bo jak, żyjemy w państwie prawa przecież).
W pewnym sensie to lepsze niż pełna wolność własnego bloga na własnym serwerze podłączonym własną rurą do internetów – w tamtym przypadku ciągają po sądach tego niezależnego blogera a on nie ma działu prawnego i w ogóle jest w gorszej sytuacji.
@ ols:
Skoro już się wypowiedziałeś to mógłbyś się wypowiedzieć co to tym, ( http://googleblog.blogspot.com/2010/02/serious-threat-to-web-in-italy.html ) myślisz? Bardzo bym prosił. I czy możliwa jest technicznie prewencyjna moderacja w takich przypadkach?
A komętatorzy z gazety.pl oczywiście biadolą nad podłością złego rządu, bo przecież równie dobrze można by ,,zakazać sprzedawania pocztówek, publikacji zdjęć w gazetach”, a zasadniczo ,,Prywatność to się ma w domu, nie na ulicy”.
EDIT: To oczywiście odnośnie komentarza wo o prześladowaniu Gugla przez Cywilizację Śmierci.
@ols
przyznaj się lepiej dlaczego wyciąłeś procesa7 ty wirtualna bezpieko ty
@ mdh:
Nie znam tej sprawy, ale nie wyobrażam sobie innej reakcji agory w analogicznej sytuacji niż to co przedstawiciel google napisał na blogu.
Technicznie – nie jest możliwa. Przy odrobinie kreatywności uploadujący może obejść każde zabezpieczenie. A właściciel serwisu nie jest w stanie przewidzieć wszystkich sposobów omijania zabezpieczeń (widziałem już np. filmiki z F1 odbijane w lustrzanym odbiciu i ze zniekształconym dźwiękiem, żeby zmylić filtry YT) i nie jest odpowiedzialny za “kreatywność” swoich userów. Ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną bardzo zgrabnie to opisuje. W ogóle mamy dobre prawo, które broni wolności słowa i praw użytkowników.
Zrobiło się jak w tym filmie Allena, w którym podczas dyskusji o Marshallu McLuhanie w kolejce do kina okazało się, że prawdziwy Marshall McLuhan przykucnął akurat za kartonowym standem i dzięki temu mógł zostać użyty jako rozstrzygający argument w dyskusji.
Znaczy, tu oczywiście o rozstrzyganiu mowy nie ma, bo wy się będziecie napieprzać do końca świata, a dokładniej do momentu, w którym przyjdzie Gospodarz i wręczy bana temu z was, który ma niższy stosunek lolkontentu do tl;dr. Także, koledzy, śmieszniej i krócej!
@ ols:
Dziękuję, tego właśnie byłem ciekaw i też mi wychodziło, że to praktycznie niemożliwe.
@ten nudny flejm
btw teraz wiem dlaczego WO tak się upiera przy swoim. Musiałby odwołać felieton http://wyborcza.pl/1,99495,7642345,Skodyfikowac_internet.html Hehe.
Odwoływał kiedyś? ;)
Marceli Szpak :
Może być ciężko, bo to idiom – jest jakieś porównywalne wyrażenie w języku polskim? (oraz – jestem zwolennikiem usuwania takich haseł z Wikipedii na rzecz umieszczania ich np w Wikisłowniku). Ostatnio z polskiej Wiki wyleciała np fraza going postal.
@ mdh:
Ten tekst nie jest tak całkiem do kitu. Po mojemu to jest tak – domagasz się/korzystasz z praw prasy (anonimowość źródeł, darmowe wejściówki do muzeum, itepe) – masz obowiązki prasy. Nie rżniesz dziennikarza – nie jesteś prasą, nie obowiązuje cię prawo prasowe (sprostowania, rejestracja, wyznaczenie red.nacz itp).
Niestety jest ogólne dążenie do łatwego poszufladkowania – blog=prasa vs. blog=na pewno nie prasa. Co jest głupie i prowadzi do absurdów kiedy wyrżnięcie jakiegoś trolla czy innego złodzieja jest zamachem na wolność prasy/słowa albo kiedy pacjenci psychiatryka krzyczą że są dziennikarzami.
^wo by chciał żeby to było skodyfikowane w nowym ulepszonym prawie prasowym, ja uważam, że grzebanie w tym prawie to otwieranie (lol, nie mogę wytrzymać żeby tego nie użyć) “puszki z pandorą” i wystarczy mądrze używać tego co jest.
@ tatamaxa:
walka o wolność słowa musi mieć jakichś męczenników na dobry początek
ols :
Nie można nie otworzyć, bo puszkę wyprodukowano w 1984 i Pandorze już dawno wygasło “best before”. Musimy mieć nową puszkę na ten ustrój i to stulecie.
Widzieliście chłopaki potyczki między geekami z Comi-Con’u a fanatolami z Westboro Baptist Church? Geeks kontra religijne oszołomy najwyższych lotów.
Ja widziałem, win epicki.
ols :
To oczywiście bzdura, bo technicznie jest to jak najbardziej wykonalne, w najgorszym wypadku przez posadzenie gniewomira, który będzie każdy film oglądał przed opublikowaniem. Może być po prostu dość kosztowne, ale nie przypominam sobie by Konstytucja komukolwiek gwarantowała, że biznes polegający na darmowym hostingu dla treści ma być opłacalny.
Dlatego ^wo ma 100% racji.
Fajne relacje są na youtube. Rozkoszą było to oglądać, bo rzadki widok. Mało brakowało a uroniłbym łzę ze wzruszenia.
@ łoś z internetsów:
Taki biznes umie liczyć i najdalej pojutrze zacząłby świadczyć swoje usługi z terenu przyjaźniejszej w kwestii prawa Elbonii. I dopóki Elbonia nie zalezie za mocno w skórę Holiłudowi to włos z ich wielbłądów nie spadnie.
ols :
A ja wtedy przystąpię do wypłakiwania rzeki.
ols :
Jasne, dołączy do tych wszystkich biznesów, które już uciekły do Elbonii bo nie wprowadzono podatku pogłównego. Ani nawet liniowego.
Roztaczasz fajną wizję, ale biznes to biznes i nawet na serwerach w Elbonii musi jakoś się utrzymać, a obawiam się, że po pierwsze Elbończycy sami nie zapewnią mu dochodu, po drugie przyjmowanie opłat za reklamy przez Western Union może nie do końca zadziałać…
ols :
Po czym się okaże, że prezes megarkorpa musi planować wakacje z uwzględnieniem ekstradycji do USA i UE. Fajn baj mi.
łoś z internetsów :
Wystarczą spółki pośredniczące, ba nawet jakaś forma franczyzy jak w przypadku różnych sieciowych cosiów i nikomu włos z głowy nie spadnie. A potem Ci co walczyli o moralność, czystość, prawo i sprawiedliwość (hehe) dorzucą się do budżetu, żeby nie był stratny jak się biznesy przeniosą. :)
mdh :
Chociaż Julian Assange od takich rzeczy będzie raczej wolał dalej publikować nazwiska współpracujących z imperialistami Afgańczyków, są wciąż ludzie nie mający tak wysublimowanego poczucia moralności. Jak choćby ci co niedawno sprzedali niemieckim władzom kilka płytek CD.
I będzie duży ZONK.
Oczywiście pomijam, że większość z tych biznesów nawet w obecnych przyjaznych warunkach jest gdzieś na granicy opłacalności albo nawet sporo poniżej. Na pewno marzą tylko o tym, żeby jeszcze musieć prać pieniądze przeznaczone na jacht prezesa.
mdh :
Już się przecież dorzucamy, odkąd biznesy pouciekały do podatku pogłównego.
Drżyjcie pseudoracjonaliści, ruch oporu już działa:
http://img18.imageshack.us/i/resistancel.jpg/
Widziane w Kinotece, po seansie Incepcji – przypadek?
mdh :
hmm, trochę szkoda, że czytelnik felietonu musi dodatkowo czytać jakieśtam darmowe i nieprasowe blogi, żeby dowiedzieć się, że autor filmiku z Google Video został (z pomocą Googla) ujęty i skazany.
jakub_be :
Spodziewajac sie takiego obrotu wydarzen, Cywilizacja Smierci zaatakowala od drugiej strony http://metronastruje.pl/ #cywilizacjasmiercimaszeruje
łoś z internetsów :
Macie w internetsach gniewomirów rozpoznających każdy kontent? A zresztą jak nie rozpozna, to się go posadzi.
wo :
Gość od wikileaks póki co sobie podróżuje (mimo że nawet polska prokuratura coś przebąkiwała że jego serwis zagroził bezpieczeństwie naszych operacji w afganie).
Póki co wszelkie przenosiny do Elbonii są oczywiście daleką ewentualnością*, w cywilizowanych krajach prawo jest takie, że wystarczy aby właściciel serwisu reagował na zgłoszenia i dochowywał starań. Sadzanie Gniewomirów nie jest możliwe, bo treści jest więcej niż można przebadać – YT w ciągu minuty przyjmuje 24h treści wideo.
*choć jeden duży polski portal składa się od pewnego czasu ze spółki na Cyprze i jakichś krzakopodobnych tworów w .pl.
wo :
nie chciałbym się czepiać, ale jest dużo fajnych wakacyjnych krajów gdzie indziej. a resztę usług zamówią sobie przez internet.
Marceli Szpak :
Ale sporo tych krajów ma umowy. patrz przykłady w Autor widmo – lista krajów wakacyjnych jest jednak znacznie krótsza.
WO
Strasznie niefajne jest to, co napisałeś.
wo :
E tam. Do Elbonii przenosi się tylko małą część biznesu, oddelegowaną do spółki elbońskiej kierowanej przez lokalnego prezesa-słupa (tak funkcjonują np. Special Purpose Vehicles na Kajmanach). Prezes głównej korporacji umywa rączki, i kieruje swój jacht w stronę Wenecji.
ols :
Przeczysz sam sobie – nie tylk udowodniłeś, że można, ale nawet powinieneś już dać radę oszacować liczbę potrzebnych gniewomirów. Pamiętaj – nikt nie powiedział, że to się musi opłacać.
AJ :
ols :
No ale przecież właśnie o to chodzi, żeby przesunąć granicę koniecznej staranności z dzisiejszego “jak przyszedł list polecony i przez dwa tygodnie nabrał mocy urzędowej, to skasowałem film, user wgrał go ponownie z dograną klatką na końcu i czekam na kolejny polecony” do czegoś w rodzaju “film wgrany przez użytkownika Jana Kowalskiego zamieszkałego tu i tu na co mam papiery został sprawdzony automatem i obejrzany przez gniewomira przed zatwierdzeniem na co też mam papiery a skoro upomniał się o niego spadkobierca zapomnianego reżysera Hudefaka to natychmiast skasowałem, a automat od dziś podobne filmiki będzie przeznaczał do bardzo dokładnej kontroli”.
Ponieważ taka procedura zapewne będzie płatna, ilość kontentu bardzo mocno spadnie, więc i automat może być dokładniejszy, i gniewomirów mniej będzie trzeba. A że się nie będzie dało zarabiać na pimpowaniu na top100 filmików o znęcaniu się nad upośledzonym dzieckiem? Bardzo dobrze.
bart :
Ależ ten McLuhan był kieszonkowy i nadmuchiwany!
@ krystyna i Barts & krzesłazikei
przez was polazłam na stronę zobaczyć co też ja mam za krzesło na którym siedzę od dłuższego czasu (w celu ew. rekomendacji bo siedzi się na nim zacnie) i okazało się że to VERKSAM. i zrobiło mi się gupio. i samaniewiem co mam o tym myśleć.
łoś z internetsów :
Przecież to musiałby być super-omni-gniewomiry znające wszystkie języki, wszystkie możliwe obraźliwe konteksty i cały światowy dorobek copyrighted treści. Ustalenie czegoś takiego jako należnego poziomu dochowania staranności cofa całą koncepcję “każdy nadawcą/łeb20/itp” do poziomu gutenberga łupanego.
Przecież to z grubsza tak właśnie dziś wygląda (minus oglądanie przed zatwierdzeniem). Żaden polecony nie leżakuje aż skruszeje. Jeśli nie ma pełnej automatyzacji to wyłącznie dlatego, że dany serwis taniej opędza takie rzeczy tanim polskim/hinduskim gniewomirem niż amerykańską technologią która jest droga bo jeszcze do przedwczoraj naprowadzała rakiety balistyczne.
Posłusznie melduję, że dziś rano skradziono mi pięć bezcennych minut, które spędziłem na ulicy Górczewskiej czekając, aż Pielgrzymka do Częstochowy przetnie tęże ulicę, przechodząc z Deotymy na Elekcyjną.
Jakby nie można ich było puszczać paczkami.
krystyna.ch :
blue.berry :
Bardzo dziękuję!
ols :
Tia, oczywiście.
http://prawo.money.pl/aktualnosci/wiadomosci/artykul/nasza-klasa;przegrala;proces;za;fikcyjne;konto,227,0,577507.html#
ols :
Bo oczywiście polski film musi kontrolować albański gniewomir.
ols :
Ale po grzyba? Dla 99% filmów/piosenek można zastosować procedurę: spisz kawałek dialogu/tekstu ze słuchu, wrzuć w wyszukiwarkę, porównaj znaleziony ze sprawdzanym, idź dalej. Nie wiem jak dziś wygląda technologia rozpoznawania mowy, ale nie zdziwiłbym się gdyby w sporej części już dało się to odgniewomirować.
ols :
Holistyczne podejście sprawdza się w homeopatii, ale nie w rzeczywistości. Tu raczej z góry wiadomo, że wszystkiego nie wyłapiemy – tylko że jak wyłapiemy wystarczająco dużo to się gówniarzerii odechce zabawy i tyle.
ols :
Kto ach kto wypłacze mi tako rzeke?
ols :
Już samo to, że potrzebna jest taka procedura sprawia, że cały dzisiejszy system jest po prostu nieskuteczny.
ols :
No to będzie opędzał drożej. Widzisz w tym problem jakiś?
blue.berry :
Może ten droższy model? Jak kupowałam, to mieli tylko ten tańszy (za 899 zł) i rekomendacja brzmiała, że nie, absolutnie.
January :
Kolejna grupa społeczna brutalnie wykluczona i okrutnie prześladowana przeze mnie! Yay! Ciachnę sobie kolejną główkę na Macbooku!
ols :
Argumentami “póki co” to linuksiarskie matołki na pcoa dowodziły, że firma Loki (jedyna, która próbowała zarobić na portowaniu gier na Linuksa) ma się nieźle. Na dzień przed ostateczną likwidacją działalności. Przecież to samo mieliśmy np. przy okazji Napstera – że nic nie mogą zrobić, że technologii nie da się zatrzymać, ze najwyżej się przeniosą na ruskie serwery. Zlikwidowano? Zlikwidowano. Tylko że to przeważnie trwa te parę lat, więc jest mnóstwo czasu na argumenty typu “na razie działają”.
ols :
Gdybym to ja miał układać takie prawo, to też próbowalbym w nim przemycić jakiś odpowiednik “due diligence”. Aczkolwiek nie wystarczy mi do pełni szczęścia _samo tylko_ reagowanie na zgłoszenia, oczekiwałbym jednak jakiejś reakcji prewencyjnej w pewnych przypadkach, typu właśnie piractwo czy pedofilia. Serwis broniący się przez “reagujemy na zgłoszenia, ale sami nie podejmujemy działania” w świecie rządzonym przeze mnie miałby problemy.
Marceli Szpak :
Czy ja Ci wyglądam na okrutnego człowieka? Wyrok na menadżerów gugla podoba mi się tak bardzo właśnie dlatego, że nie jest bardzo surowy. No po prostu nie mogą se do Włoch pojechać i gdy będę sączyć sobie prosecco na tarasie wynajętej willi w Toskanii, powiem sobie, że może zarabiam mniej niż menago z gugla, ale jednak mogę sobie tu siedzieć, a on nie, chłe chłe chłe.
krwawy_krolik :
Jaka szkoda, że gugiel na to nie wpadł.
ols :
A jednocześnie gugiel chwali się przed światem, jaką ma wspaniałą technologię statystycznej analizy kontentu. Gdyby im się w ogóle *chciało* chronić prywatność, to by od razu zmniejszyli zapotrzebowanie na gniewomirów o parę rzędów wielkości po prostu używając statystyki do flagowania kontentu kierowanego na moderację (w świecie, w którym ja byłbym absolutnym dyktatorem, stosowanie takiej statystycznej premoderacji łapałoby się na “due diligence” pozwalające menadżerom m.in. na wakacje w Toskanii).
Problem widzę w tym (będę płakał tu rzekę i pls o niedodawanie mnie do jakieś przegródki z freetardami/lipszycami/etc), że ścisłe stosowanie tego co proponujesz doprowadziłoby do tego, że padają takie pożyteczne koncepcje jak różne dozwolone użytki, remiksy, covery – wszystkie serwisy z treściami userów muszą drżeć przed wizją że przegapią skrawek kontentu należącego do holiłudu/wytwórni płytowych/^wo. A każdą notkę tutejszego gospodarza musiałby akceptować prawnik astroawarii na koszt Bartowego providera. I nagle tylko bogaci mogliby tworzyć cokolwiek w sieci.
Obecny system jest bardzo skuteczny i mogę to śmiało napisać zarówno z perspektywy tego co blokuje na żądanie, tego co coś opublikował i mu zablokowali i wreszcie temu co mu ukradli i potrzebował zablokować.
ols :
Ain’t life a beach? Gdy w gazetach będą nagłówki “USERY Z TREŚCIAMI SERWISÓW WŁAŚNIE ZDECHŁY W ZWIĄZKU Z NOWĄ LEGISLACJĄ”, to ja wydam z siebie najwyżej niedbałe “he he”.
ols :
Ale teraz opisujesz perspektywę Agory. To co robi Google i ich bezczelna bezkarność “jesteśmy za duzi, żeby nas pozwać” też Ci się tak bardzo podoba?
wo :
no a nasz wspólny pracodawca (a za nim/przed nim reszta branży) się zorientuje, że na tych internetsach to jednak nie idzie zarobić a że i gazet ludzie od nowa czytać się nie nauczą to pozostaje zwijanie interesu. “he he” będzie słyszalne z różnych stron.
Nie, opisuje perspektywę mnie prywatnego (oprócz “tego co blokuje” oczywiście) – wywalili mi kiedyś pirackie nagranie popełnione na koncercie z YT; sam wywalałem mojego autorstwa zdjęcia publikowane na blogspocie (w obydu przypadkach niepozywalne evil google zrobiło to co litera prawa nakazuje).
@ ols:
Nie do końca tak wygląda. Google filmu nie usunęło dopóki policja się sprawą nie zajęła. To co policjanci mają za darmo robić żeby sobie google oszczędziło na zatrudnieniu moderatorów?
Przecież sprawę można tanio rozwiązać. Każdy użytkownik może wykasować film klikając ‘usuń’. Potem płatny gniewomir przegląda usunięte i ocenia trafność oceny każdego darmowego moderatora. Po dwóch miesiącach wykrystalizuje się komu można ufać i nawet nie będzie musiał przeglądać filmów.
Ci którzy wrzucają zakazane treści – bana na miesiąc. Nowe konto tylko za weryfikacją SMS.
Ożywię martwego konia. Był spór o szpiegowanie sieci wifi niestety nie doczytałem do końca. Po co google szpieguje niezabezpieczone sieci. Po co korporacji takie dane? Chcą zrobić mapkę z oznaczeniami ‘z tego miejsca można ściągać pedofilę’? To jak chodzenie od domu do domu i sprawdzanie gdzie są okna niezamknięte. Już same skanowanie portów jest zdaje się prawnie zakazane. Google tez snifowało i gromadziło dane przesyłane, a takich rzeczy nikt nie robi. Ważna tez jest skala zjawiska. Oni się tłumaczyli że wyłuskiwali adresy IP żeby wiedzieć gdzie kto mieszka. Co chcą do nich ludzi wysyłać jak coś na Google napiszą w internecie nie tak jak trzeba?
Dziobas
ols :
Jesteś zdolny chłopak, znajdziesz sobie inną pracę. A ja zainwestuję w koszulkę “Nie płakałem po Web 2.0”.
ols :
No właśnie w porównaniu z tym, jak łatwo się robi DMCA takedown na wordpressie, w YT to jakiś pieprzony Kafka.
Dziobas :
Oficjalna odpowiedź jest taka, że po identyfikatorze wifi można (szybciej) zrobić geolokalizację na tablecie/smartfonie bez GPS. Ja nie do końca ufam odpowiedziom udzielanym przez korporacje przyłapane na gorącym uczynku z łapskiem w słoiku z ciastkami i podejrzewam, że Google po prostu słynie z tego, że gromadzi wszystkie dane przydatne do analizy statystycznej (skoro ktoś lubi pedofilię, to prawdopodobnie będzie też lubić Lady Gaga – itd.). Więc po prostu skorzystali ze sniffowania pakietów dla samego data miningu.
Dziobas :
Link do Dziobas player zgoła zbędny, dziubasie.
Dziobas :
To działa jak masz rozsądnych i zaawansowanych userów, a nie działa jak w grę wchodzą instynkty stadne i wyklikiwanie przeciwników ideologicznych/nielubianych ludzi/justina bieber. Niestety najczęściej nie klikają ci, którzy są poszkodowani tylko ci, którym jakieś ideolo każe. Also, co kiedy pojawią się wizerunki Proroka?
@martwy koń
Dzięki informacjom o położeniu poszczególnych sieci wifi (identyfikowanych po SSID czy czymś tam bardziej wyrafinowanym) można udostępnić usługi geolokalizacji ludziom/urządzeniom niewyposażonym w GPS a jedynie w wifi. Na terenach gdzie jest gęste pokrycie wifi działa to całkiem dokładnie. Google zbierając “odciski palców” poszczególnych sieci zebrało trochę za wiele danych (twierdzą że przez błąd – można w to wierzyć, można nie) i o to cały krzyk.
wo :
Tak samo się robi a nawet prościej, bo dają do tego wygodny kreatorek: http://www.youtube.com/t/copyright_notice
ols :
No właśnie mi się odbija od automatu, że coś tam. Jak robiłem #przesladowaniechrzescijan na wordpressie, to przynajmniej na maile (błyskawicznie) odpisywał mi konkretny człowiek, albo Doskonały Automat Turinga. Urok gugla polega na tym, że tam zawsze gadasz z automatem. O czym już się przekonali frajrzy kupujacy krapfony z Androidem.
ols :
A Ty wierzysz? Potrafisz sobie wyobrazić kogoś tak zahipnotyzowanego ich hipisowskimi kolorkami i hasłem “Nie jesteśmy evil, byśmy powiedzieli, jakbyśmy byli, no nie”, że jest w stanie w to uwierzyć?
krystyna.ch :
znaczy mam za 899. i właśnie aktualnie wszystko mnie zaczęło bolec :)
na swoją obronę powiem że na verksama tańszego przesiadałam się z jednego z najtańszych ikeowskich krzeseł (których już nawet chyba nie ma w ofercie) i jak siadłam pierwszy raz na tego verksama to sobie pomyślałam że jestem w niebie.
janekr :
NOT
Ponadto, nowa strona w internecie promująca nieprawdziwą Polskę. Moim zdaniem nice. Szczególnie urocze projekty nowego wystroju Pałacu (Strona 2).
Porypało mi ahrefa, a edyta na operze nie żyje. Więc jeszcze raz, teraz normalnie: http://zabrali.pl/
wo :
Wierzę że takie megakorpo robi kupę rzeczy które niekoniecznie wynikają z tego że są ŹLI, tylko z tego że pracują w nim głupki/lenie/gapy. A jak ktoś wierzy że wszystko jest zaplanowane to stoi tam gdzie teoretycy spiskowi.
Oczywiście w tej konkretnej sprawie może być tak że faktycznie chcieli coś niecnie wyskanować ale nie mam pomysłu jak to można sprawdzić.
ols :
Ja nie twierdzę, że wszystko jest zaplanowane. Twierdzę, że Google to firma, która z analizy statystycznej wszystkiego, co im wpadnie w ręce, zbudowała swój model biznesowy. Rozmawiałem o tym z Mike’m, inżynierem, z którym się umówiłem na wycieczkę po Moutain View do swojej książki. Byłem ciekaw, jak od strony ogólnego algorytmu facet opracowujący aplikację google na smartfona, która wyszukuje na podstawie polecenia głosowego, zabiera się za problem np. homonimii – skąd może wiedzieć, czy ktoś, kto powiedział “zamek”, szuka zamka błyskawicznego, gotyckiego czy jalowskiego. Myślałem, że poleci jakimś Chomskym i metaanalizą językową, ale on powiedział, że to wszystko statystyka. Gugiel tyle razy widział ludzi szukających zamków, że na podstawie innych ich wyszukiwań, potrafi przewidzieć, jakiego zamka szuka człowiek, który dotąd szukał także tego, tego i siamtego.
Skoro to jest ich uniwersalna odpowiedź na wszystko – to znaczy, że poddają data miningowi wszystko, co im wpadnie w ręce. Skoro automatom zlecają “czytanie” poczty w gmailu, to nie widzą nic złego w automatycznym podsłuchiwaniu tego, co się dzieje w niezabezpieczonych sieciach. To tak kroczek po kroczku, dla nich to naturalne i dziwi ich to, że ktoś w jakimś momencie powie stop.
Więc dla mnie ich pacekt sniffing wpisuje się w ogólną politykę. Nie potrzebujesz teorii spiskowej by się domyślić, za jakim samochodem się odwrócę na ulicy.
Wszystko ok, tylko o jakiej statystyce mowa, jeśli ten google-sniff-car przejeżdża ulicami miasta raz na parę lat? W dużym obrazku wyjdzie im że większość sieci nazywa się “linksys” i na przestrzeni lat ma wciąż takie samo hasło.
Żeby zrealizować twoją wizję automatycznego sniffowania wszystkiego to musieliby na każdym rogu postawić takiego google cara. I jeśli rzeczywiście tak zrobią – no to będę mógł sobie napluć w brodę że siedziałem cicho jak wielki brat przyszedł po moje ssid.
wo :
LOL KURWA LOL
Akurat w tym przypadku to całkiem dobra odpowiedź. Powoduje śmieszne kiksy, ale ogólnie nie jest źle.
Instant castle, gothic castle and Yale castle.
ols :
Kiedy sniff-car przejedzie przez Warszawę, zgarnie pakiety ładnych paru tysięcy userów. W tym, jadąc Czerską – tych siedzących w agorowym saloniku prasowo-kawowym. Myślę, że z samych sniff-carów zrobisz analizę statystyczną pozwalającą po geolokalizacji odgadnąc, o co chodzi userowi wpisującemu “borówki”.
AJ :
Jakbym z góry znał każdą jego odpowiedź na każde moje pytanie, to bym skierował samochod nie do Mountain View tylko na plażę (teoretycznie pobliską, praktycznie dużo kręcenia szalenie malowniczymi serpentynami).
bart :
A teraz skup się: do… metalu…
wo :
Nie myśliwska, lecz krakowska!
wo :
Nie chodzi o znanie jego odpowiedzi, tylko o wiedzę w temacie ograniczającą się do tego, że jak język, to Chomsky coś tam coś tam. Ale luz, rozmowa Michała Chacińskiego z Chomskym była jeszcze śmieszniejsza.
wo :
Możesz mi wyjaśnić, co napisałeś? Wydaje Ci się, że kogo prześladujesz? Jaka grupa? I co to znaczy “ciachać główkę na Macbooku”?
January :
No wiesz, dawniej rewolwerowcy rzeźbili sobie na rękojeści po karbie za każdego zastrzelonego, a WO rzeźbi na makbuku główkę każdego, kto się na Niego obraził.
January :
A bo ostatnio jakiś bezdzietny tu wyskoczył z tym, że prześladuję bezdzietnych. Ogólnie wizja grupy dyskryminowanej przez blogera podoba mi się ze względu na pewien surrealizm. Taka kolejna głowka: #ludzienienabieżąco, obok #bezdzietni, #linuksiarze, #prawicowipublicyści, #mieskańcypierdziszewa (itd.).
@wo
skoro ktoś lubi pedofilię, to prawdopodobnie będzie też lubić Lady Gaga
Odczep się od mangi i MRW.
wo :
No to masz komplet: #bezdzietni i #dzieciaci :-)
January :
Phi, komplet mam od bardzo dawna, bo ludzie skarżący się na dyskryminację przez blogera rzadko dbają o spójność wywodu.
wo :
Nie musi dzialac za kazdym razem.
tatamaxa :
Słaby troll jest słaby.
Dobrze napisane! Sam miałem o tym pisać jakiś czas temu, ale dobrze, że tego nie zrobiłem, bo opisałeś to lepiej, niż ja kiedykolwiek bym mógł. Przykra jest czasem wiara ludzi w te wszystkie altmedowe cuda. Ja mam w pracy koleżankę, która ostatnio “eksperymentuje” i kiedyś coś o amygdalinie wspominała – oczywiście w sensie, że to cud-miód.
ols :
No i oczywiście zazwyczaj tak jest (Hanlon’s razor — Never attribute to malice that which is adequately explained by stupidity.) Według tego co napisali(a raport konsultanta o tym co robili można znaleźć u nich w ładnym pdfie ) było to spowodowane recyklingiem kodu. Co akurat dość często robi się nawet w przypadku bardzo "poważnych" aplikacji. Czasami coś przez to się schrzani, ale to i tak dużo, dużo, dużo taniej niż za każdym razem pisać wszystko od nowa.
Zaś samo sbieranie MAC i ssid do celów geolokalizacyjnych to powszechna uznana i stosowana praktyka. Robią to:
Fraunhofer Institute znana i poważana instytucja skupiająca 56 niemieckich instytutów naukowo-badawczych — Fraunhofer IIS‘s WLAN Positioning Technology, także Skyhook Wireless firma z Bostonu oferująca pozycjonowanie hybrydowe gps+wifi (i robią na tym spore pieniądze — w miastach z sygnałem GPS rożnie bywa).
A Google ze swoim Google Latitude to konkurencja jednak.
no to możemy dołożyć do zestawu creepy pomników następny:
http://tiny.pl/h7j6b
blue.berry :
Biskupski to nie jest taki zly rzezbiarz.
blue.berry :
Pomniki z rękami nie są creepy, tylko fajne. A w każdym razie lepsze to niż kolejnych Trzech Walczących Czterech Śpiących.
krwawy_krolik :
Bo mógł zabić?
krystyna.ch :
Przecież to mają być dłonie robiące 96 różnych gestów. Ciekawe, czy będzie fakulec albo chociaż figulas.
wo :
Żeby nie było wątpliwości, nie uważam, żebyś mnie dyskryminował.
janekr :
Ale ma jakieś kryterium selekcji czy mikroskop elektronowy?
TVN puścił przed chwilą wypowiedź jednego z Obrońców Krzyża. Okazuje się, że niektórzy polscy hierarchowie kościelni są szatanistami.
Szykuje się schizma.
sheik.yerbouti :
Bo jest dobry.
wo :
Na vaffanculo nie ma co liczyć.
Falberg :
Ciekawe czy namiętnie zaczytuje się w “Dwóch Babilonach” Hislopa.
ols :
Mówię, że po jakimś czasie się wyłapie tych rozsądnych, a nierozsądnych będzie się olewać. System to zrobi tylko wystarczy punktować darmowych moderatorów. Co do filmiku z włoskim dzieckiem to dużo rozsądnych ludzi pisało w komentarzach żeby google to wykasowało (zdaje się ze pierwszy komentarz był o treści ‘delete it’ ale pewności nie mam). Podejrzewam, że wyszukując w komentarzach można znaleźć filmy do usunięcia. Zgłoszone można blokować do rozpatrzenia sprawy przez płatnego moderatora. Zresztą Łoś już pisał, że po pewnym czasie gówniarzerii się odechce zabawy. Do tego weryfikacja konta via sms i jego blokowanie zniechęci ich. Jedno konto – jeden numer. Przy wrzucaniu można oznaczyć ‘zawiera Mahometa’ taki filmik od razu trafia do płatnego moderatora. Jak filmik jednak nie zawiera Mahometa to koleś dostaje bana za próbę oszukania systemu. Justyna Bieber dostanie oficjalne konto i filmików które wrzuci nie będzie można wykasować. Oczywiście darmowi moderatorzy nie rozwiążą całej sprawy, oni tylko zmniejszą ilość plików do przeglądania przez płatnego moderatora. Gdzieś tak będzie musiał przejrzeć 20 minut filmików dziennie.
Co do zbierania numerów ip z niezabezpieczonych sieci to google pewnie chce z ‘nich’ wrzucać pirackie treści. Jak policja do nich zapuka o namiary udostępniających filmy to podadzą dane tych sieci.;-)
@ Falberg:
Falberg :
Powstanie jeszcze jeden odłam, będzie konkurencja dla kościoła toruńsko-katolickiego. Na TVP1 była jakaś msza i ksiądz mówił żeby nie używać krzyża w celach politycznych. To raczej on jest odszczepieńcem. TVN to żydowsko-gejowska telewizja działająca przeciw narodowi polskiemu, prawdziwi Polacy jej nie oglądają (albo się wstydzą do tego przyznać).
@ bart:
Dobra czas wrócić do tematu bo już zapomniałem o czym jest blogasikowa słitaśna notka. Bart ty się w ogóle nie znasz na onkologi i chemioterapii lub ludzi celowo w błędne myślenie wprowadzasz. By chemoterapia była skuteczna musi być trująca, więc nie masz się co dziwić że B17 przytruwa organizm cyjankiem. Po prostu truje guza szybciej niż truje organizm, bo guz szybciej się rozrasta i absorbuje więcej trucizny. Oczywiście to jest taka naturalna tania chemoterapia dlatego Big Pharma ją zwalcza i dali Ci zlecenie na jej obśmianie.
Bart przeciw Tobie ktoś szykuje desant na pl.misc.paranauki. Jak znajdzie chętnych to będziesz musiał zatrudnić moderatorów komentarzy bo planuje Cię nimi zgnieść.
Według mnie podpis u dołu jest przydatny bo ludzie uwielbiają w niego klikać. Czyż nie mam racji? Chyba że Ci przeszkadza.
Dziobas