Witamina w cudzysłowie
To będzie jedna z tych historii o doktorze, który odkrył nową witaminę, cudowne lekarstwo na najgorszą chorobę trapiącą ludzkość; lekarstwo, które zawsze było na wyciągnięcie ręki. I jak to zwykle w tych historiach bywa, trzeba wszystko brać w cudzysłów — i doktora, i odkrycie, i witaminę, i leczenie… Ponieważ notka upstrzona taką ilością cudzysłowów będzie wyglądać jak, nie przymierzając, portret Najjaśniejszego Pana obesrany przez muchy, umówmy się, że ja ich nie będę stawiał, a wy będziecie je sobie dopowiadać, m’kay?
To też jedna z tych historii, w których alarm w Detektorze Bzdetu zaczyna wyć na cały regulator już od pierwszych chwil.
W marcu TVN24 nadał poruszający reportaż o chorej na śmiertelnego raka trzustki Róży z Mińska Mazowieckiego. Lekarze nie dawali jej żadnych szans; jedynym ratunkiem miała być „nowatorska i bardzo droga” metoda leczenia witaminą B-17 (nazwa handlowa: Laetrile) w klinice w Meksyku. Temat został mi podsunięty przez sympatycznego czytelnika, jednak nie chciałem o nim wtedy pisać (dlaczego, wytłumaczę pod koniec tekstu). Niedawno o witaminie B-17 napisano na portalu New World Order.com.pl (jeśli klikniecie w link, wrócicie na Blog de Bart — to zemsta adminów NWO za to, że sympatyczny komentator BdB powiadomił IPN o propagowaniu przez NWO kłamstwa oświęcimskiego; jedyne wyjście to skopiowanie i wklejenie linka w nowym oknie lub skorzystanie z linka przez HideRefer). No, pomyślałem, skoro takie autorytety medyczne piszą o Laetrile, to chyba jednak czas się nią zainteresować.
Detektor Bzdetu włączył mi się już na samym początku poszukiwań informacji o Laetrile, przy czytaniu opowieści o (cudzysłów) odkrywcy (cudzysłów) witaminy B-17, samotnie walczącym z chemioterapeutycznym establiszmentem (cudzysłów) naukowcu, (cudzysłów — dalej już sobie poradzicie bez wskazówek, prawda?) doktorze Ernście T. Krebsie.
Doktorów Ernstów T. Krebsów było dwóch — Senior i Junior. Krebst Senior, doktor medycyny, w latach 20. wynalazł oparty na ekstrakcie z pietruszki cudowny syrop Leptinol, leczący hiszpankę, astmę, krztusiec, gruźlicę i — last but not least — zapalenie płuc. Wtedy też nawiązał znajomość z instytucją rządową zwaną FDA, która skonfiskowała mu zapasy syropku pod zarzutem wprowadzania nabywców w błąd co do zdrowotnych korzyści płynących z jego zażywania. Choć Krebs Senior musiał porzucić syropowy biznes, nie dał się jednak zniechęcić do poszukiwania lekarstwa na największe bolączki ludzkości i w latach 40. wynalazł lek na raka o złowieszczej nazwie Mutagen, a na początku lat 50., już razem z Juniorem, stworzył swoje opus magnum — Laetrile, środek oparty na amigdalinie, związku występującym m.in. w pestkach brzoskwini.
Ernst T. Krebs Junior to też doktor, choć jego droga do tego tytułu była ciężka, kręta i długa — trwała aż 35 lat. Wyrzucony ze szkoły medycznej, błąkał się po kilku uniwersytetach, by w 1942 zdobyć z trudem tytuł magistra. W 1973 roku nieistniejący już dziś mały biblijny uniwersytet w Oklahomie nadał Juniorowi tytuł doktora po wygłoszeniu przez niego godzinnego wykładu o Laetrile. Uniwersytet nie miał co prawda wydziałów naukowych, ale co zabawniejsze — nie miał też prawa do nadawania tytułu doktora. Są to jednak detale, nie ma co czepiać się wykształcenia człowieka, który odkrył dla ludzkości nową witaminę B-17 (odkrył też wcześniej B-15, która oprócz raka leczyła również choroby serca). Lepiej czepić się samej witaminy.
Otóż witamina jest z definicji pojęciem względnym. Witamina to związek chemiczny potrzebny do prawidłowego funkcjonowania organizmu, którego to związku organizm nie potrafi sam wytworzyć. Zatem to, co dla ciebie jest witaminą C, dla twojej zaprzyjaźnionej fretki nie jest żadną witaminą, tylko zwykłym, do niczego nieprzydatnym kwasem askorbinowym — fretka bowiem (jak większość ssaków) wytwarza sobie kwas askorbinowy w środku, w wątrobie. Doktor Ernst T. Krebs Junior wierzył zaś, że nowotwory to efekt niedoboru amigdaliny w organizmie. Dla niego więc w świetle powyższych rozważań amigdalina mogła faktycznie być witaminą, ponieważ jej brak w jego mniemaniu powodował chorobę. Dla reszty świata oczywiście coś takiego jak witamina B-17 nie istnieje.
Czytając tekst na New World Order.com.pl, musiałem wyłączać alarm w Detektorze Bzdetu jeszcze kilka razy. Np. kiedy pojawił się argument ad babcinum mądrościum:
Przez cale generacje nasze babcie zwykły dodawać pokruszone nasiona śliwek, czereśni, jabłek, moreli i innych roślin botanicznej rodziny Rosaceae do swych domowych konfitur i dżemów. Babcia pewnie nie wiedziała, dlaczego to robi, ale nasiona wszystkich tych owoców są jednym z najpotężniejszych źródeł witaminy B 17 na świecie.
Serio wasze babcie tak robiły, drodzy czytelnicy? Moje nigdy — szanowały uzębienie swoje oraz swoich bliskich, poza tym były zaznajomione z supernowoczesną technologią ekstrakcji pestek z miąższu, współcześnie określaną jako drylowanie. Ale co region, to inny zwyczaj.
Niedługo później w tekście z NWO.com.pl pojawia się opowieść o ludziach z narodu zamieszkującego pakistańską dolinę Hunza, którzy spożywają ponoć ogromne ilości amigdaliny i dzięki temu dożywają bardzo późnego wieku, a nowotwory są w ich społeczności chorobami nieznanymi. To w rzeczywistości bardzo śmieszna historia. Otóż Hunza istotnie cieszą się dobrym zdrowiem nawet w podeszłym wieku, nie ma to jednak związku z pokruszonymi pestkami w ich dżemach, ale z faktem, że odżywiają się głównie owocami i warzywami oraz dużo zapieprzają po górach. Faktycznie do lat 50. nie odnotowano u nich nowotworów, nie wynikało to jednak z pożerania owoców w całości, ale z braku na ich terytorium jakiegokolwiek lekarza, który mógłby zdiagnozować raka (kiedy w połowie lat 50. do doliny Hunza dotarła ekspedycja medyków z uniwersytetu Kyoto, bez problemu odkryli u niektórych mieszkańców chorobę nowotworową). Mit ich długowieczności ma zaś swe korzenie w latach 70., kiedy dolinę odwiedzili reporterzy „National Geographic”, poszukujący długowiecznych społeczności. Hunza nie prowadzą kronik i nie przywiązują zbytniej wagi do liczenia lat, pytani więc przez dziennikarzy o wiek bez kozery mówili pińcet.
No dobrze, ale to wszystko śmichy-chichy i głupie anegdotki, a jakie są fakty, co mówi PubMed? Otóż PubMed mówi zaskakująco dużo, bo Laetrile to wcale nie żadna „nowatorska” metoda (bo że bardzo droga, w to nie wątpię). Swój szczyt popularności przeżywała w USA w latach 70. (próbował się nią ratować m.in. Steve McQueen). Szacuje się, że zażywało ją 70 000 chorych Amerykanów. Efekty? Żadne. W 1978 r. Narodowy Instytut Raka rozesłał prośby o zgłoszenie przypadków obiektywnego polepszenia po kuracji witaminą B-17 do 385 000 lekarzy, 70 000 innych osób zajmujących się opieką zdrowotną oraz do stowarzyszeń propagujących stosowanie Laetrile. Mimo tak zmasowanej akcji otrzymano jedynie 68 zgłoszeń, z których po przeanalizowaniu za uwieńczone sukcesem uznano sześć (analiza przypadków dokonana była z rygorem ślepej próby — eksperci nie wiedzieli, czy opiniują historię chorego poddanego zwykłej chemioterapii, kuracji Laetrile czy nie otrzymującego żadnej pomocy).
W 1982 r. w kilku amerykańskich szpitalach (w tym w renomowanej Mayo Clinic) przeprowadzono eksperyment na 178 chorych, poddając ich tzw. terapii metabolicznej, w której skład oprócz Laetrile wchodziła specjalna dieta, enzymy i witaminy. Efekt? Żaden, porównywalny do braku jakiejkolwiek terapii. A właściwie nie żaden, tylko wręcz negatywny: u niektórych badanych wystąpiły objawy zatrucia cyjankiem. Nie wspomniałem, że kuracja amigdaliną może prowadzić do zatrucia cyjankiem? Ale ze mnie gapa! Oczywiście, że może prowadzić, co tylko utwierdza w przekonaniu, że jeśli sięgać po (cudzysłów) medycynę alternatywną, to najlepiej po homeopatię. Przynajmniej człowiek nie zrobi sobie krzywdy.
Zainteresowanie witaminą B-17 w Stanach wygasło pod koniec lat 80. Dziś co jakiś czas ktoś trafia do więzienia za handel Laetrile — w 2003 r. przytrafiło się to np. Jasonowi Vale, mistrzowi świata w siłowaniu na rękę, prowadzącemu firmę Chrześcijańscy Bracia. Zaprawdę, czasem życie pisze najdziwniejsze scenariusze.
Poupadały te wszystkie meksykańskie kliniki, które leczyły naiwnych witaminą B-17. Zostało ich raptem kilka, m.in. ośrodek o cynicznie szczerej nazwie Oaza Nadziei, do którego pojechała Róża.
Właśnie, dlaczego nie chciałem wtedy pisać o Róży? Nie trafiła do mediów z powodu swojej choroby, ale z powodu heroicznej kampanii na rzecz jej uratowania, którą rozkręcili jej najbliżsi. Cały Mińsk Mazowiecki zbierał na wyjazd Róży do Meksyku, w salonach fryzjerskich i cukierniach wystawiano skarbonki „na Różę”. Mistrz kickboxingu podarował swój pas na aukcję. Organizowano koncerty charytatywne. Zgłosiła się fundacja z Wrocławia i udało się, uzbierali na podróż do Oazy Nadziei. Taka sytuacja rodzi pytania, których chyba nie powinno się głośno wypowiadać, przynajmniej nie wtedy. Co można powiedzieć ludziom, którzy wspólnie starają się pomóc sąsiadce, nie wiedząc, że zostali oszukani? Czy jeśli w przyszłym roku WOŚP będzie zbierać na magiczne różdżki leczące Morgellony, zmieni to coś w ocenie motywacji ludzi wrzucających datki do puszek? Czy wrzucić samemu? Czy powinno się przekazywać 1% na rzecz dziecka z autyzmem, którego rodzice rujnują się na kosztowne, choć bezwartościowe terapie suplementacyjne?
Nie umiałem wtedy pisać o Róży, bo to nie był czas. Jeśli jest coś dobrego i godnego szacunku w tej historii, to jest to płynąca od obcych ludzi chęć pomocy, której doświadczyła Róża i jej bliscy. Teraz mogę już pisać, ta historia już się skończyła, a skończyła się tak, jak zwykle kończą się takie historie. Po tygodniach niepotrzebnych dodatkowych zabiegów, badań i tułaczki Róża zmarła w hospicjum w San Diego, daleko od domu.
Przy pisaniu tekstu korzystałem przede wszystkim (można nawet powiedzieć, że rżnąłem) ze znakomitego artykułu „Wzlot i upadek Laetrile” na Quackwatch. O micie długowiecznego ludu z doliny Hunza możecie poczytać na longevity.about.com i w piśmie „CA: A Cancer Journal for Clinicians”. Streszczenia wyników badań nad Laetrile znajdziecie jak zwykle w PubMedzie: 1, 2. Historię walki Róży z rakiem zebrano na poświęconej jej stronie.
PS. W komentarzach jeden z obrońców B17 obala wyniki oficjalnych badań poświęconych amigdalinie następującym argumentem:
Niejaki dr. James Cason z University of California w Berkeley przetestował część substancji używanych w badaniach prowadzonych przez NCI [Narodowy Instytut Badań nad Rakiem] na temat amigdaliny i okazało się, że substancje te nie zawierały amigdaliny.
I to prawda. James Cason faktycznie ogłosił taki sensacyjny wynik swoich eksperymentów z próbkami Laetrile. Gdzie ogłosił? W jakimś recenzowanym, poważnym piśmie? W jakimś nierecenzowanym piśmie? W biuletynie uczelnianym? Nie. Wspomniał o tym w swojej autobiografii. Należy też dla przyzwoitości wspomnieć, że James Cason był wielkim zwolennikiem B17 i uważał ów specyfik, wbrew wszelkim wynikom badań i zdrowemu rozsądkowi, za znakomity lek na raka.
janekr :
Zawieszenie niewiary to jedno, ale przy opisie hakowania komputera Wennerstroma moja niewiara była nie tylko zawieszona – została wyrzucona dyscyplinarnie i wsadzona w pociąg do domu. Facet non-stop pracował na mirrorze swojego dysku na serwerze na Tajwanie i nie zauważał żadnych opóźnień, ani nie dziwiły go problemy z dostępem do folderu “Moje dokumenty”, jak mu akurat urywało od internetu? (nie miewał problemów z dostępem, ani nigdy z własnej woli nie odpinał laptopa od sieci?) Najbardziej zirytowało mnie, że cały ten opis wcale nie był do niczego potrzebny. Owszem, Blomkvist nie byłby sobą gdyby w którymś momencie nie spytał: “Ale, Lisbeth, jak tego dokonałaś?”, natomiast Salander byłaby całkowicie sobą, gdyby odpowiedziała: “Nie twój pieprzony interes”.
(serio, po co robić sobie aspołecznego, małomównego hackera, jeśli nie do takich rzeczy?)
@ damienix:
Hej, wracaj, porozmawiaj z nami!
Coraz szybciej odchodzą…
mdh :
Pierwsza jest IMHO najlepsza. Kolejne są wydane pośmiertnie, a sprawiają wrażenie, że napisał je anonimowy komitet na podstawie kwitów z szuflady nieboszczyka autora.
krystyna.ch :
Ja po prostu nauczyłem się w ogóle ignorować takie szczegóły techniczne – jakby ich nie było. chyba za dobrze się nauczyłem.
mdh :
To chyba alter ego autora miało być?
To już nie jest śmieszne. Drugi obok Astromarii współautor bloga o chemtrails zmaga się z depresją. Próbuje odstawić leki i leczyć się “uzdrawianiem duchowym Bruno Gröninga”, ale sam widzi, że stany lękowe się wzmagają. Współkomentatorzy radzą mu, żeby wyrzucił leki i cieszył się życiem (pani Zosia), poszedł do homeopaty (pani Marysia), skorzystał z suplementacji i medycyny chińskiej (pani Baria), zażył coś na nadkwasotę (pani Moon), napił się Alveo (pan Marcus). A na końcu on im wszystkim dziękuje, tekstem, że “blog i ludzi tu skupionych, trzeba zgłosić do psychiatrycznego Nobla”, na co pani Marysia odpowiada:
bart :
No więc gdyby to był film (może być i kreskówka) to bym chichotał jak norka, a tak mi smutno. Pani Marysia jako rak mentalny.
Jupiii. Już odczepiono jedną obrończynię od krzyża siłą. Robi się coraz zabawniej.
Jak dla mnie moga jej w psychiatryku dac Nobla, Jobla, a nawet Darwina.
janekr :
Nie wiem jak Krysia, ale ja nie mogłem się od nich niestety oderwać – bo Macintosh! Siedemnastocalowy! Jak on musi seksownie wyglądać na tle szczupłej androgynicznej lasencji!
janekr :
Ale udoskonalone – to taki Wildstein, który napradę wykrył Układ.
Z Wojciechem Wenclem to jest tak, że on mnie ciągle zaskakuje. Dał już się poznać jako prorok smoleńskiej zagłady, wielbiciel prawicowego ogrish porna, teraz w najnowszej notce objawia się jako fan miłosnych przygód połączonych ze strzelaniem do Niemców:
Obawiam się, że ta idea przyćmi promowany przeze mnie projekt, wedle którego Powstanie Warszawskie należy przedstawiać jako Najgorszy Pomysł na Urlop.
bart :
Na portalu wyborczej jest transmisja, za co jestem wdzięczny. Na razie najbardziej podoba mi się ta dziewczyna, co to miarowym krokiem przechadza się w tę i z powrotem, z polską flagą nad głową, przed szpalerem oprawców ze straży miejskiej.
janekr :
W Forum był fajny wywiad z autorem, z którego wynika, że nie masz racji.
http://en.wikipedia.org/wiki/Nazi_songs#.22Deutschland_erwache.22
Wiem, że zawsze mam jednostronne skojarzenia.
mrw :
Martwi nie mają racji.
@ venividi:
Moja robocza teoria jest taka, że o ile nad tymi spod krzyża mogą zapanować, o tyle nad tymi naprzeciwko nie, i tam się kibole mogą wymieszać, a potem dać ognia.
@ venividi:
Ej, to mój cytat!
Gammon No.82 :
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,8208132,Reprezentujacy_obroncow_krzyza_chcial__wykopac_Geremka.html
@ galopujacy major:
Znam odlegle pana Gienia, więc skojarzenie nie było całkiem z powietrza.
Alveo na nadkwasotę, depresję i sraczkę. I raka. Kiedy notka o Alveo?
Yaca :
Wiem, że Twój, ale ja nadusiłem zwyczajnie “cytuj”, a odpowiedziało Bartu.
A ta laska wciąż łazi z flagą. Dlaczego ona tak łazi.
Ratuj się kto może, nadciąga Armia Paranormalna. Wezmą nas masą.
bart :
A zwróciłeś uwagę na ten fragment
Prawdopodobnie skorzysta z niej również moja przyszła synowa, bo jak się okazało leczenie boreliozy antybiotykami nie daje rezultatów, co zresztą powiedział jej sam lekarz alopata. A oni radzą sobie nawet z tą chorobą. Problem w tym, że klinika jest w Warszawie.
bart :
Ja bym proponował homeopatię – słuchanie Dead Can Dance w fragmentach milisekundowych.
bart :
Dzisiejszy dzień złotymi zgłoskami zapisze się w Wielkiej Księdze Lolcontentu.
asmoeth :
Poczekaj, najpierw muszą się zebrać, policzyć i zorganizować.
wo :
Wtedy jeszcze żył przecież.
bart :
Hehe – przygotuj odpowiednie powitanie dla Miażdżących Komentarzami Zbyt Szybko By Je Pokasować.
mrw :
Wtedy jeszcze dupek powinien był pisać testament chroniący interesy jego konkubiny, a nie udzielać wywiady.
jaki ładny cyrk w telewizji pokazują. PRECZ SKO MUNOM!
bart :
I uzgodnić która wersja dowolnego mitu jest prawdziwa.
ekolog :
Och, takie rozbieżności nigdy im przecież nie przeszkadzały. A poza tym tu chodzi o Gish Gallop.
Oh wow, państwo polskie przegrało ze zgrają buców i krzykaczy. Niby nic nowego, ale przykro.
bart :
Krzyżacy przegrają znowu, mam nadzieję. Denerwuje mnie ta nieudolność służb miejskich i państwowych. Wszyscy działają tak, jakby prosili się o awanturę.
Ale mnie z jednej strony ten cały bajzel bawi. Jak z każdej ambony czarni nadawali prokaczystowską i mordo-smoleńską propagandę. Nakręcali histerię i proszę bardzo. Teraz Ci, którzy ich słuchali nazywają ich żydo-masonerią. Hehe. Sami się prosili. :)
Natomiast boli mnie ten żałosny uwiąd instytucji państwowych. Żałosne.
bart :
Nie, soraski, chyba jednak forma tej przegranej jest nowością.
Za drugim razem łatwiej nie będzie. Następnym razem zobaczymy jeszcze większy dym.
czescjacek :
Górnicy, stoczniowcy itp. goście z mutrami i płonącymi oponami tend to disagree with that.
robur zdobywca :
Za drugim razem będzie dużo, dużo łatwiej. O ile znowu nie podadzą terminu z dwutygodniowym wyprzedzeniem.
Hanba. Zyjemy w panstwie, ktore nie jest w stanie poradzic sobie z grupa kilkudziesieciu fanatykow politycznych.
T. :
E czy ja wiem. Ja chyba jednak się cieszę, że władza tak delikatnie się obchodzi z protestującymi. Byleby częściej używała mózgu, niż pałki.
Ale nikt przeciez nie chce by obchodzic sie z nimi niedelikatnie. Chodzi po prostu o to by nie tworzyc wrazenia, ze prawo mozna lamac jesli zbierze sie wystarczajaco krzykliwa grupe ideologicznych fanatykow.
Nie ma znaczenia czy to obroncy krzyza czy ekolodzy przykuwajacy sie do drzewa czy Lepper blokujacy pociag ze zbozem. Albo jest jakis porzadek prawny albo go nie ma.
Ja się nie dziwię, że im się udało. Jedna z obrończyń krzyża wezwała hufce anielskie do rozprawienia się z diabłami. Musiało zadziałać.
Oraz:
Hołownia w jako głos rozsądku i rozjemca. Plus dla niego, mimo uskutecznianej przez niego wcześniejszej bucery.
Dlatego powinni zrobić jak w Krakowie, w nocy, wrzucić na pakę, i do Kościoła. A tak ogłosili termin ustawki i się dziwą, że są problemy. Zupełnie jak ta siostra z “Lotu nad kukułczym gniazdem”.
galopujacy major :
Ja mam nadzieję, że jeszcze tak zrobią (chociaż wątłą).
Przecież oni nie siłowali się z rozszalałym tłumem, tylko garstką wariatów. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że ministrowi z Kancelarii Prezydenta zmiękła dzisiaj rura, to możemy śmiało założyć, że w przyszłości Pan minister też nie zaryzykuje oskarżeń o usunięcie cichaczem Symbolu Polaków i Krzyżaków. Zresztą jak im go zabiorą po cichu, to wariaci sobie szybko zorganizują drugi. Większy.
Albo powtórzą akcje ze żwirowni w Oświęcimiu, zresztą Świtoń już tam jest.
@ Pan Woland:
Będzie zaminowywał Krakowskie Przedmieście?
bart :
Nom. W “Pamietnikach zolnierzy baonu Zoska” jest opis jak grupka powstancow, w tym mlode zakochane malzenstwo, przebijala sie z Powisla do Srodmiescia. Na ktorejs ulicy zona zginela od kuli niemieckiej, maz poszedl dalej zostawiajac zwloki zony za soba.
Swieto zakochanych, my ass.
robur zdobywca :
Przecież wariaci tu byli mało istotni, liczyło się że to KRZYŻ
Czy tylko ja widziałem Janka Bodawskiego w TV, siłującego się w pierwszym szeregu ze strażą miejską?
Nawet zdjęcie się znalazło
Where’s Waldo?
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/51,80273,8207440.html?i=1
Edit:
Na ruchomym obrazku widać dokładnie
http://www.gazeta.tv/plej/0,0.html#film=84172_8209215
krwawy_krolik :
Jest też jakieś opowiadanko czy anegdota (Hłasko?) o panience co się oddawała innym za amunicję i granaty dla swojego chłopaka. Też bardzo romantyczne.
@ czescjacek:
To dlaczego jacyś kolesie ze Straży Miejskiej negocjowali z wariatami? Konkretnie z tym, który chciał wykopać Geremka z grobu.
robur zdobywca :
Co
Co co?
Facet ze Straży Miejskiej stał przed kamerą i prosił o spokój i odstąpienie od protestu jednego z obrońców krzyża, który to obrońca znany jest z tego, że swego czasu przyszedł z kolegami wyposażonymi w szpadle na Powązki w celu wykopania z grobu Geremka Bronisława.
robur zdobywca :
Ten koles ostrzegal tez, ze Niemcy chca sprzedac Polske Zydom:
http://www.youtube.com/watch?v=dxxYo_avtqk
W ogole pogooglajcie sobie za Sendeckim, to nawet jak na standardy LPR jest ciezki przypadek psychiatryczny. Nie chcial minuty ciszy dla prof. Religii na jakims zjezdzie bo Religa byl ateista. Trudno o wieksze zbydlecenie nawet jak na standardy LPR.
Tutaj o prof: http://www.youtube.com/watch#!v=JWZ-76qSK90&feature=related
W sumie to gospodarz moglby sie znizyc i cos o Sendeckim napisac.
Był też mój ulubiony aktor Bulski, który lubi ambitne projekty, acz gugiel mówi coś innego http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/1147060
@ galopujacy major:
2009 – POPIEŁUSZKO. WOLNOŚĆ JEST W NAS Obsada aktorska (milicjant z komisariatu),
Gość ma chyba rozdwojenie jaźni.
@ robur zdobywca:
Ale to się nijak ma do mojego stwierdzenia, że przed rozpędzeniem krzyżowców na cztery wiatry powstrzymał KRZYŻ a nie siła krzyżowców.
galopujacy major :
Ja tez.
IMHO to jest tylko zabawa pod tytulem: “nie warto lamac o to krzesel (i kosci) w swietle kamer o duperele”. Pewnie jest to dupowatosc, ale tez pytanie jest czy w trosce o porzadek jesli jedna strona eskaluje srodki to druga powinna zatrudnic armatki wodne, ciagac pieprzniete zwiazane w baleron babiny po bruku i zalzawic pol dzielnicy gazem. Interwencja nieudana lub przesadzona bywa gorsza od braku interwencji, a jak sie ruszy na tlum to trudno odgornie zdecydowac ze zaden zab nie wyleci.
Swirow to pewnie rozzuchwali, ale to juz trudno. Przed parlamentem w Londynie biwakowali chyba miesiacami ludzie protestujacy przeciw okupacji Iraku, interwencji w Afganistanie etc. Tak dlugo jak dla reszty spoleczenstwa sa to cokolwiek oderwani od zycia ideowcy to OK. Niech sobie powstaje oboz krzyzowcow przed palacem prezydenckim sikajacy pod okolicznymi latarniami. Na pewno przyspozy im to zwolennikow.
czescjacek :
Siła krzyżowców jest w KRZYŻU.
czescjacek :
No właśnie tak to tłumaczyli uczestnicy pierwszej krucjaty.
robur zdobywca :
Tam od razu rozdwojenie jaźni, teraz się dopiero załapie na te dobrze płatne historyczne gnioty, na które PISF daje pieniążki. Każdy oszołomski reżyser go przecież zapamiętał.
Moim zdaniem niech już sobie bronią tego krzyża. Tylko zrażają do siebie normalnych ludzi.
czescjacek :
Nie tyle siła krzyżowców, co samo ich istnienie. Gdyby służby porządkowe przyszły tam po krzyż a nie pogadać z krzyżowcami-wariatami, czy im może przypadkiem tego krzyża nie oddadzą po dobroci, to by nie było problemu. Jednak negocjowanie z wariatami lepiej wypada pijarowo niż okładanie wariatów pałami. Nie wiem czy za siłę krzyża można uznać fakt, że Policji się priorytety popieprzyły.
mtwapa :
Wszystko ok, ale dlaczego akurat ten wyremontowany deptak.
@ galopujacy major:
Bo wygląda lepiej niż żwirowisko.
@wo :
że wprowadzi cenzurę prewencyjną. Dla wszystkich. To zaś już się łapie na ograniczenie wolności słowa. Tylko, że przyznając to udowodnisz tym samym, że jednak ideolo naciekło Ci nad rozumem. Yey, to takie prawackie (przynajmniej w Polsce).
Korpo wywalą to co było na granicy opłacalności. Zresztą sam mówisz, że blox służy tylko do pimpowania strony głównej. Nawet organizacje takie jak wikimedia będą miały problem. Pamiętasz sprawę Arnolda. Twój pomysł właśnie wywalił wiki na cyce.
za osobę inteligentną, oczytaną, ba nawet erudytę. Niestety we flejmach bardzo szybko przekraczamy granice Twojej szerokiej ale zazwyczaj płytkiej wiedzy, Ty zaś żeby ukryć swoje braki i emo jak zwykle mnie obrażasz. Zabawne jest tylko to, że aby obronić tę bzdurę, którą palnalniesz na początku, wymyślasz jeszcze większe bzdury, wychodząc na słodkiego głuptaska z przerośniętym ego. Dlatego lubię się z Tobą bawić.
@krwawy_krolik :
Oczywiście całkowicie się z Tobą zgadzam, że korporacje to taka sama organizacja zatrudniająca ludzi jak każda inna i stosują się wobec niej wszystkie socjologiczne i psychologiczne prawidła. Jednakże, to co napisał WO chociażby o wyłączności analizy technicznej (w przypadku dużych pakietów akcji) to bzdura. O tym, że ktoś rozsądny za wizję zysku za 20 lat w przypadku dotkoma zgodzi się na krapowate 5 lat to też przecież bzdura (gdyby to była branża wydobywcza, energetyczna, tam gdzie planuje się z takim wyprzedzeniem, to tak).
Co do polityki korporacji, przecież nie jest tak, że każdy robi co chce. Te przykłady z instytucjami finansowymi udowodniły tylko, że brak właściwego nadzoru właścicielskiego, przy rozdrobnionym akcjonariacie, polowanie na premie i kiepski nadzór niezakoniecznie są dobrymi rozwiązaniami (te rozwiązania generalnie też można określić jako politykę). Co nie znaczy, że polityka korporacji, jako zespół zwyczajów, regulaminów pisanych i niepisanych, sposobu zarządzania ludźmi, informacją i takie tam nie istnieje (tu chyba rozbiliśmy się o różne rozumienia samej polityki — choć dla mnie starego cynika nawet polityka w teh polityce z ideowością nie ma nic wspólnego).
Tyle, że przecież to wiesz i sądzę, że teraz trochę mnie podpuszczasz. :)
@ janekr:
Larsson po prostu strasznie mnie zawiódł. Liczyłem na coś w rodzaju Wallandera ale Mankell góruje nad Larssonem pod każdym względem. Przede wszystkim literackim. Poza tym jednak u Larssona tych wszystkich technicznych bajek jest za dużo. Skoro przywiązuje dużą wagę do techniki (te wszystkie wyliczanki) to niech będzie konsekwentny. Tutaj zaś znowu mamy do czynienia ze sztampowym hakerem wyciągniętym z magazynu “gotowych postaci na każdą okazję”.
No i właśnie to generalnie strasznie psuło mi zabawę. Zwłaszcza, że Larsson przesadził. Naprawdę oczekiwałem, że choć synekzły go w tej piwnicy zdrowo przeczołga i zakończenie będzie gorzkawe, że w ogóle coś mnie zaskoczy. Blomkvist jednak nie zaskoczył. Nawet odbierając wynagrodzenie od Henrika wali jakimiś górnolotnymi czerstwymi kawałkami. Wystarczyłoby powiedzieć “to nie byłoby uczciwe” i tyle, ale nie wyższość moralna nawet tu musi prowadzić wręcz do patosu. Za dużo źle podanego emo.
@krystyna.ch :
Tam takich kwiatków jest więcej. W ogóle byłem zdziwiony, że autor niby jest technicznie kumaty, a wrzuca takie bzdury. Poza tym w przypadku środowiska hakerskiego — choć tu to crakerzy — operuje takimi stereotypami, że mi urwało od wszystkiego.
mdh :
Mnie się pierwszy tom podobał – głównie fajne klimaty szwedzkiej głębokiej prowincji zamieszkałej przez bogatych ludzi z licznymi szkieletami w szafie. Drugi był znacznie słabszy, a trzeciego nie zmogłam, odpadłam gdzieś w 1/3, na bogatych opisach przyrod^Wzawiłych intryg szwedzkiego wywiadu.
mdh :
Wrecz, przeciwnie, to calkiem typowe.
Odtrutka na Farmvilla:
http://apps.facebook.com/obroncakrzyza/
mdh :
Dlaczego nikt ich już nie kocha?
mrw :
Aha. Masz namiary? BTW jakim cudem? Miał gotowe trzy części przed wydrukowaniem pierwszej?
Ja nie twierdzę, że L. nie napisał drugiej i trzeciej części. Sugeruję natomiast, że nie były doszlifowane i że niektóre kawałki dołączono w sposób trochę sztuczny z roboczych notatek.
Widzę, że oberwę od obu stron – od tych, dla których L. jest nieczytelny (a mi się JEDNAK podobał) i od tych, którzy się nim zachwycają (a mi się TYLKO podobało). Czy to się pokrywa z podziałem lewica-prawica?
RobertP :
JezusieMaryjoJózefieŚwienty – mnie wczoraj ugryzł kleszcz i dopiero dzisiaj chirurg go wywlókł. Znaczy mam już pisać testament?
janekr :
Dokładnie tak. W tym wywiadzie twierdził, że napisał wszystkie trzy przed opublikowaniem pierwszej. Co więcej, facet szykował się na dziesiątki tych powieści.
mdh :
Jak to napisałem u MRW na blogu, dowiedziałem się, że SIĘ NIE ZNAM.
BTW – być może się nie znam, ale na wszystkich trzech tomach jest nadtytuł “Powieść kryminalna”.
Gammon No.82 :
Jak ich kocham, ja! Teraz napiszę po raz 99 – “Śmiejący się policjant” jest najlepszym kryminałem ever.
Równia pochyła: Sjöwall i Wahlöö, Mankell, Larsson. Komisarz Beck narzekał, ale przynajmniej miał dobrą pensją, Wallander sprawia wrażenie, jakby głodował, co by mu zresztą pomogło na zdrowie.
Za PRLu wydano chyba trzy części cyklu (4, 7 i 8), teraz jakieś wydawnictwo zaczęło wydawać całość. Pierwsze odcinki są znacznie słabsze niestety.
“Zamknięty pokój” jest za to zbyt przesycone propagandą, ale to temat na osobny esej.
Aha – teraz widzę reklamę książki niejakiego Kallentofta. Na okładce opinia “Nie zawracajcie sobie głowy Larssonem, Kallentoft jest lepszy”.
janekr :
Mam blisko do tego poglądu, chociaż Chandler też bywał w dobrej formie i w sumie nie wiem.
Czwarta wyszła w 1990 (“Jak kamień w wodę”, Wydawnictwo Poznańskie, 1990, przekł. Maria Olszańska), ale decyzja pewnie była jeszcze komunistyczna.
Nie Amber?
EDIT: Amber.
A tymczasem… na foto cyfrowej przy okazji zupełnie innego flejma dyskutanci zjechali na globalne ocieplenie i – oczywiście – udowodnili jego całkowity brak!
pl.rec.foto.cyfrowa dzisiejszym syffem, tylko uczestnicy niestety trochę, hmm… mniej wykształceni.
Gammon No.82 :
Zapewne chodzi o część piątą (“Znikający wóz strażacki”)? No to fajna kolejność wydawania. Ale z Mankellem było tak samo. Wydawano go u nas kompletnie nie po kolei.
Gammon No.82 :
Tak Amber.
http://kompol.org/forum/ znalazłem forum komunistyczne, nie wiem czy dla was to lolkontent ale mi się podoba
@Mankell & Larsson
Szwedzi fajni, ale przy komisarzu Montalbano to oni wszyscy nudne pikusie są.
janekr :
Brandbilen som försvann, zgadza się.
venividi :
Policjanci w większości nudne pikusie są. Niepolicjanci zresztą też.
@Salander
A czy nikomu nie urwało od zdania: “Z przyjemnością czytała o Archimedesie, Newtonie, Martinie Gardnerze i innych klasykach matematyki”?
Nie mówiąc już o tym, że udowodniła twierdzenie Fermata, tylko po postrzeleniu w głowę zapomniała dowodu.
@ venividi:
Norweski klon Wallandera, Harry Hole, jest jeszcze fajniejszy.
janekr :
Mnie nie [EDIT: tzn. teraz tak], albowiem nie czytałem. Jeśli chodzi o klejnoty literatury przepięknej, to w ogóle zatrzymałem się rozwoju.
TROLL?
robur zdobywca :
E-e. Za dużo pije…
Gammon No.82 :
Nie, tak jest w tekście, przysięgam na Cthulhu.
Chemtrails jako znak od Boga:
@ janekr:
W “Pierwszym Śniegu” zaczął przynajmniej pakować, za to Wallander ciągle jęczy, że jest za gruby.
janekr :
Autor troll, nie ty.
M :
Lolcontent, bez dwóch zdań. Kilka losowych cytatów:
Swoją drogą, podoba mi się, że mają dział o Antarktydzie.
Widzieliście filmy zrobione na podstawie książek Larssona? Jak wrażenia?
krwawy_krolik :
Nie zgodzę się. Fejs wychodzi na prostą 6 lat od startu. Do 20 lat to jeszcze trochę brakuje, poza tym nie leciał na dno przez 5 lat. Po drugie dotcomy to zawsze bardzo ryzykowana sprawa. (Patrz np takie bebo, wspaniała dynamika i siadło — strasznie wtopili). O bańce internetowej dziesięć lat temu nie wspomnę, to też był handel wywizjowaną przyszłością — i bolało, nawet bardzo.
Tamtym flejmowym przypadku którego się czepiasz sytuacja wyglądała tak. Zawierucha prawna, zawierucha na rynku i może z tego będzie profit. Fejs ma przynajmniej bazę użytkowników. Totalna zmiana zasad gry wystawia przedsiębiorstwo na spore ryzyko, a co daje w zamian wizję wykoszenia słabszych konkurentów. Does not compute.
Przykład był tak pomyślany, żeby mój szanowny rozmówca się wtedy sam złapał, eee po to został wymyślony. :)
janekr :
Eee tam.
Zdecydowanie nie. Ja kręciłem nosem, bo autor popłynął. Kryminał to kryminał, musi trzymać formę i nie wymagać żurawia wieżowego do zawieszania niewiary. Przy L potrzebne by były co najmniej trzy. (Zaś, nadprzyrodzony allpałerfulny haking strasznie mnie irytuje — zawsze.)
Która to cześć? Druga czy trzecia?
Gammon No.82 :
Z kochaniem bez przesady, ale nawet lubię.
Chandler. Zdecydowanie, tylko Chandler.
Gammon No.82 :
No błagam, Śmiejący się policjant jest przyjemnie ponurą pierdołką, ale gdzie mu tam do Raymonda. Also: won ze Szwedami. Kompletnie mi nie odpowiada ta ich szkoła kryminału ze skacowanymi trollami śledczymi, które śmierdzą starą onucą i problemami egzystencjalnymi. Gówno mnie obchodzą rozterki szwedzkiego policjanta, wolę mendę z Ameryki, która ma się na co przynajmniej skarzyć, bo jej na dzień dobry zabierają nerkę: http://www.amazon.com/Phineas-Poe-Judas-Penny-Dreadful/dp/159692151X
na tę chwile nie ma lepszego pisarza od kryminałów.
Marceli Szpak :
Być może, ale chyba nie jesteś jakimś wielkim fanem “Playbacku”?
Marlowe co pięć minut “nalewał sobie whisky na dwa palce”, a wieczorami wyciągał całą flaszkę i “zaczynał się z nią naradzać”. Własnego smrodu nie opisywał, alkoholik zwykle go nie czuje.
EDIT: tak, wiem, Indianin śmierdział. Jeszcze bardziej.
Eskapizm.
mdh :
Druga. A właściwie takie osobliwe preludium do drugiej części, które jest ni przypiął ni wypiął, i które można by usunąć nie zostawiając w czytelniku śladu podejrzenia, że tam coś było.
Gammon No.82 :
Si, ale też nie ględził w kółko o sobie, a to jest moje pierwsze skojarzenie z Mankellami i większością tego pisania (jak również sporą częścią Brytów): – o mój boże, znów dziadek przez 2/3 będzie napierdalał smuty o swoim życiu. Będę se chciał szwedzką obyczajówkę przeczytać, to wezmę Dzieci z Bullerbyn
Gammon No.82 :
Nie, Poodle Springs też nie, ale w pozostałych jest tak właściwie wszystko, czego chce od porządnego kryminału. Stąd też ten Baer podany wyżej, bo doprowadza szkołę Raymonda do ściany, jest najmhroczniejszym noirowcem ever (i świetnie zdania układa) i stąd też taka np Vicki Hendricks ( http://www.vickihendricks.com/ ), której laski wykołowałyby całą szwedzką policję pomiędzy nakładaniem szminki a wciąganiem majtek (to drugie im sie rzadko zdarza).
Marceli Szpak :
No więc ja sie zgadzam, że jest tak właściwie wszystko i nie jestem pewien, czy chcę, żeby ktoś to doprowadzał do ściany. Pewnie bym mimo tego zaryzykował, gdyby nie brak czasu (prawdopodobnie dożywotni).
No i wszystko jasne. Nie ma sensu wciągać majtek na szminkę, bo się rozmaże.
Idę sobie, powiedzmy, wczesnym wieczorem, pospać trochę przed nocnym seansem “Incepcji”, budzę się, ściągam maile na komę, tam 22 nowe komcie na BdB, no pięknie, myślę, znowu się pewnie mdh z wo napierdalają bez sensu, a tu przyjemna niespodzianka, uff.
bart :
Chcesz spoiler?
mdh :
Tak, scena w której Blomkvist idzie do łazienki się ogolić, a kiedy wraca do pokoju, Salander już czyta jego zahasłowane dokumenty i mówi mu, że “zainstalowanie programu do łamania haseł w Wordzie zajmuje trzydzieści sekund”. Zainstalowanie może, ale złamanie samego hasła brute force trochę więcej (no chyba że Kalle był dupa i takież miał hasło).
@wo
“Nie wiem jak Krysia, ale ja nie mogłem się od nich niestety oderwać”
Zasadniczo ignorowałam energiczne ruchy nadgarstka nad znanymi markami, ale przyznam, że miałam chwilę Schadenfreude, czytając o kupowaniu krzesła w Ikei. Nie chce mi się szukać cytatu, ale szło tak, że Salander wybierała długo i starannie, bo wiedziała, że będzie na nim spędzać dużo czasu, aż w końcu wybrała jeden z najdroższych modeli (Verksam). Jak rok temu musiałam wymienić krzesło na nowe, to wzięłam do Ikei znajomą fizjoterapeutkę, która po kolei siadała na różnych krzesłach i oceniała je pod kątem przyjazności dla ciała. Na modelu wybranym przez Salander spędziła jakieś półtorej sekundy i stwierdziła, że nie nadaje się do niczego.
@janekr
“Nie mówiąc już o tym, że udowodniła twierdzenie Fermata, tylko po postrzeleniu w głowę zapomniała dowodu.”
Mam wrażenie, że było to pisane z językiem wciśniętym tak głęboko w policzek, że spowodował przetokę.
A jeśli chodzi o ogólną ocenę, to, z różnymi zastrzeżeniami, chyba jednak misię, bo było tam parę fajnych pomysłów i zasadniczo nie żądam tych godzin życia z powrotem.
krystyna.ch :
Pamiętaj, że Salander miała nieco nietypową budowę ciała. Może dla osób filigranowych i bez grama tłuszczu to krzesło jest właśnie w sam raz?
Co nie zmienia faktu, że zakupy w IKEI podaję jako kontrę dla osób twierdzących, że Larsson nie szanuje detalu. Oj szanuje, szanuje…
bart :
O fak… to oni naprawdę poprawiają sobie humor własną liczebnością? Właściwie to chyba słusznie. Bo takiego spędu fanatyków to jeszcze nigdy nie widziałem…