Witamina w cudzysłowie
To będzie jedna z tych historii o doktorze, który odkrył nową witaminę, cudowne lekarstwo na najgorszą chorobę trapiącą ludzkość; lekarstwo, które zawsze było na wyciągnięcie ręki. I jak to zwykle w tych historiach bywa, trzeba wszystko brać w cudzysłów — i doktora, i odkrycie, i witaminę, i leczenie… Ponieważ notka upstrzona taką ilością cudzysłowów będzie wyglądać jak, nie przymierzając, portret Najjaśniejszego Pana obesrany przez muchy, umówmy się, że ja ich nie będę stawiał, a wy będziecie je sobie dopowiadać, m’kay?
To też jedna z tych historii, w których alarm w Detektorze Bzdetu zaczyna wyć na cały regulator już od pierwszych chwil.
W marcu TVN24 nadał poruszający reportaż o chorej na śmiertelnego raka trzustki Róży z Mińska Mazowieckiego. Lekarze nie dawali jej żadnych szans; jedynym ratunkiem miała być „nowatorska i bardzo droga” metoda leczenia witaminą B-17 (nazwa handlowa: Laetrile) w klinice w Meksyku. Temat został mi podsunięty przez sympatycznego czytelnika, jednak nie chciałem o nim wtedy pisać (dlaczego, wytłumaczę pod koniec tekstu). Niedawno o witaminie B-17 napisano na portalu New World Order.com.pl (jeśli klikniecie w link, wrócicie na Blog de Bart — to zemsta adminów NWO za to, że sympatyczny komentator BdB powiadomił IPN o propagowaniu przez NWO kłamstwa oświęcimskiego; jedyne wyjście to skopiowanie i wklejenie linka w nowym oknie lub skorzystanie z linka przez HideRefer). No, pomyślałem, skoro takie autorytety medyczne piszą o Laetrile, to chyba jednak czas się nią zainteresować.
Detektor Bzdetu włączył mi się już na samym początku poszukiwań informacji o Laetrile, przy czytaniu opowieści o (cudzysłów) odkrywcy (cudzysłów) witaminy B-17, samotnie walczącym z chemioterapeutycznym establiszmentem (cudzysłów) naukowcu, (cudzysłów — dalej już sobie poradzicie bez wskazówek, prawda?) doktorze Ernście T. Krebsie.
Doktorów Ernstów T. Krebsów było dwóch — Senior i Junior. Krebst Senior, doktor medycyny, w latach 20. wynalazł oparty na ekstrakcie z pietruszki cudowny syrop Leptinol, leczący hiszpankę, astmę, krztusiec, gruźlicę i — last but not least — zapalenie płuc. Wtedy też nawiązał znajomość z instytucją rządową zwaną FDA, która skonfiskowała mu zapasy syropku pod zarzutem wprowadzania nabywców w błąd co do zdrowotnych korzyści płynących z jego zażywania. Choć Krebs Senior musiał porzucić syropowy biznes, nie dał się jednak zniechęcić do poszukiwania lekarstwa na największe bolączki ludzkości i w latach 40. wynalazł lek na raka o złowieszczej nazwie Mutagen, a na początku lat 50., już razem z Juniorem, stworzył swoje opus magnum — Laetrile, środek oparty na amigdalinie, związku występującym m.in. w pestkach brzoskwini.
Ernst T. Krebs Junior to też doktor, choć jego droga do tego tytułu była ciężka, kręta i długa — trwała aż 35 lat. Wyrzucony ze szkoły medycznej, błąkał się po kilku uniwersytetach, by w 1942 zdobyć z trudem tytuł magistra. W 1973 roku nieistniejący już dziś mały biblijny uniwersytet w Oklahomie nadał Juniorowi tytuł doktora po wygłoszeniu przez niego godzinnego wykładu o Laetrile. Uniwersytet nie miał co prawda wydziałów naukowych, ale co zabawniejsze — nie miał też prawa do nadawania tytułu doktora. Są to jednak detale, nie ma co czepiać się wykształcenia człowieka, który odkrył dla ludzkości nową witaminę B-17 (odkrył też wcześniej B-15, która oprócz raka leczyła również choroby serca). Lepiej czepić się samej witaminy.
Otóż witamina jest z definicji pojęciem względnym. Witamina to związek chemiczny potrzebny do prawidłowego funkcjonowania organizmu, którego to związku organizm nie potrafi sam wytworzyć. Zatem to, co dla ciebie jest witaminą C, dla twojej zaprzyjaźnionej fretki nie jest żadną witaminą, tylko zwykłym, do niczego nieprzydatnym kwasem askorbinowym — fretka bowiem (jak większość ssaków) wytwarza sobie kwas askorbinowy w środku, w wątrobie. Doktor Ernst T. Krebs Junior wierzył zaś, że nowotwory to efekt niedoboru amigdaliny w organizmie. Dla niego więc w świetle powyższych rozważań amigdalina mogła faktycznie być witaminą, ponieważ jej brak w jego mniemaniu powodował chorobę. Dla reszty świata oczywiście coś takiego jak witamina B-17 nie istnieje.
Czytając tekst na New World Order.com.pl, musiałem wyłączać alarm w Detektorze Bzdetu jeszcze kilka razy. Np. kiedy pojawił się argument ad babcinum mądrościum:
Przez cale generacje nasze babcie zwykły dodawać pokruszone nasiona śliwek, czereśni, jabłek, moreli i innych roślin botanicznej rodziny Rosaceae do swych domowych konfitur i dżemów. Babcia pewnie nie wiedziała, dlaczego to robi, ale nasiona wszystkich tych owoców są jednym z najpotężniejszych źródeł witaminy B 17 na świecie.
Serio wasze babcie tak robiły, drodzy czytelnicy? Moje nigdy — szanowały uzębienie swoje oraz swoich bliskich, poza tym były zaznajomione z supernowoczesną technologią ekstrakcji pestek z miąższu, współcześnie określaną jako drylowanie. Ale co region, to inny zwyczaj.
Niedługo później w tekście z NWO.com.pl pojawia się opowieść o ludziach z narodu zamieszkującego pakistańską dolinę Hunza, którzy spożywają ponoć ogromne ilości amigdaliny i dzięki temu dożywają bardzo późnego wieku, a nowotwory są w ich społeczności chorobami nieznanymi. To w rzeczywistości bardzo śmieszna historia. Otóż Hunza istotnie cieszą się dobrym zdrowiem nawet w podeszłym wieku, nie ma to jednak związku z pokruszonymi pestkami w ich dżemach, ale z faktem, że odżywiają się głównie owocami i warzywami oraz dużo zapieprzają po górach. Faktycznie do lat 50. nie odnotowano u nich nowotworów, nie wynikało to jednak z pożerania owoców w całości, ale z braku na ich terytorium jakiegokolwiek lekarza, który mógłby zdiagnozować raka (kiedy w połowie lat 50. do doliny Hunza dotarła ekspedycja medyków z uniwersytetu Kyoto, bez problemu odkryli u niektórych mieszkańców chorobę nowotworową). Mit ich długowieczności ma zaś swe korzenie w latach 70., kiedy dolinę odwiedzili reporterzy „National Geographic”, poszukujący długowiecznych społeczności. Hunza nie prowadzą kronik i nie przywiązują zbytniej wagi do liczenia lat, pytani więc przez dziennikarzy o wiek bez kozery mówili pińcet.
No dobrze, ale to wszystko śmichy-chichy i głupie anegdotki, a jakie są fakty, co mówi PubMed? Otóż PubMed mówi zaskakująco dużo, bo Laetrile to wcale nie żadna „nowatorska” metoda (bo że bardzo droga, w to nie wątpię). Swój szczyt popularności przeżywała w USA w latach 70. (próbował się nią ratować m.in. Steve McQueen). Szacuje się, że zażywało ją 70 000 chorych Amerykanów. Efekty? Żadne. W 1978 r. Narodowy Instytut Raka rozesłał prośby o zgłoszenie przypadków obiektywnego polepszenia po kuracji witaminą B-17 do 385 000 lekarzy, 70 000 innych osób zajmujących się opieką zdrowotną oraz do stowarzyszeń propagujących stosowanie Laetrile. Mimo tak zmasowanej akcji otrzymano jedynie 68 zgłoszeń, z których po przeanalizowaniu za uwieńczone sukcesem uznano sześć (analiza przypadków dokonana była z rygorem ślepej próby — eksperci nie wiedzieli, czy opiniują historię chorego poddanego zwykłej chemioterapii, kuracji Laetrile czy nie otrzymującego żadnej pomocy).
W 1982 r. w kilku amerykańskich szpitalach (w tym w renomowanej Mayo Clinic) przeprowadzono eksperyment na 178 chorych, poddając ich tzw. terapii metabolicznej, w której skład oprócz Laetrile wchodziła specjalna dieta, enzymy i witaminy. Efekt? Żaden, porównywalny do braku jakiejkolwiek terapii. A właściwie nie żaden, tylko wręcz negatywny: u niektórych badanych wystąpiły objawy zatrucia cyjankiem. Nie wspomniałem, że kuracja amigdaliną może prowadzić do zatrucia cyjankiem? Ale ze mnie gapa! Oczywiście, że może prowadzić, co tylko utwierdza w przekonaniu, że jeśli sięgać po (cudzysłów) medycynę alternatywną, to najlepiej po homeopatię. Przynajmniej człowiek nie zrobi sobie krzywdy.
Zainteresowanie witaminą B-17 w Stanach wygasło pod koniec lat 80. Dziś co jakiś czas ktoś trafia do więzienia za handel Laetrile — w 2003 r. przytrafiło się to np. Jasonowi Vale, mistrzowi świata w siłowaniu na rękę, prowadzącemu firmę Chrześcijańscy Bracia. Zaprawdę, czasem życie pisze najdziwniejsze scenariusze.
Poupadały te wszystkie meksykańskie kliniki, które leczyły naiwnych witaminą B-17. Zostało ich raptem kilka, m.in. ośrodek o cynicznie szczerej nazwie Oaza Nadziei, do którego pojechała Róża.
Właśnie, dlaczego nie chciałem wtedy pisać o Róży? Nie trafiła do mediów z powodu swojej choroby, ale z powodu heroicznej kampanii na rzecz jej uratowania, którą rozkręcili jej najbliżsi. Cały Mińsk Mazowiecki zbierał na wyjazd Róży do Meksyku, w salonach fryzjerskich i cukierniach wystawiano skarbonki „na Różę”. Mistrz kickboxingu podarował swój pas na aukcję. Organizowano koncerty charytatywne. Zgłosiła się fundacja z Wrocławia i udało się, uzbierali na podróż do Oazy Nadziei. Taka sytuacja rodzi pytania, których chyba nie powinno się głośno wypowiadać, przynajmniej nie wtedy. Co można powiedzieć ludziom, którzy wspólnie starają się pomóc sąsiadce, nie wiedząc, że zostali oszukani? Czy jeśli w przyszłym roku WOŚP będzie zbierać na magiczne różdżki leczące Morgellony, zmieni to coś w ocenie motywacji ludzi wrzucających datki do puszek? Czy wrzucić samemu? Czy powinno się przekazywać 1% na rzecz dziecka z autyzmem, którego rodzice rujnują się na kosztowne, choć bezwartościowe terapie suplementacyjne?
Nie umiałem wtedy pisać o Róży, bo to nie był czas. Jeśli jest coś dobrego i godnego szacunku w tej historii, to jest to płynąca od obcych ludzi chęć pomocy, której doświadczyła Róża i jej bliscy. Teraz mogę już pisać, ta historia już się skończyła, a skończyła się tak, jak zwykle kończą się takie historie. Po tygodniach niepotrzebnych dodatkowych zabiegów, badań i tułaczki Róża zmarła w hospicjum w San Diego, daleko od domu.
Przy pisaniu tekstu korzystałem przede wszystkim (można nawet powiedzieć, że rżnąłem) ze znakomitego artykułu „Wzlot i upadek Laetrile” na Quackwatch. O micie długowiecznego ludu z doliny Hunza możecie poczytać na longevity.about.com i w piśmie „CA: A Cancer Journal for Clinicians”. Streszczenia wyników badań nad Laetrile znajdziecie jak zwykle w PubMedzie: 1, 2. Historię walki Róży z rakiem zebrano na poświęconej jej stronie.
PS. W komentarzach jeden z obrońców B17 obala wyniki oficjalnych badań poświęconych amigdalinie następującym argumentem:
Niejaki dr. James Cason z University of California w Berkeley przetestował część substancji używanych w badaniach prowadzonych przez NCI [Narodowy Instytut Badań nad Rakiem] na temat amigdaliny i okazało się, że substancje te nie zawierały amigdaliny.
I to prawda. James Cason faktycznie ogłosił taki sensacyjny wynik swoich eksperymentów z próbkami Laetrile. Gdzie ogłosił? W jakimś recenzowanym, poważnym piśmie? W jakimś nierecenzowanym piśmie? W biuletynie uczelnianym? Nie. Wspomniał o tym w swojej autobiografii. Należy też dla przyzwoitości wspomnieć, że James Cason był wielkim zwolennikiem B17 i uważał ów specyfik, wbrew wszelkim wynikom badań i zdrowemu rozsądkowi, za znakomity lek na raka.
Zawstydziłem się jeszcze bardziej i nacisnąłem request deletion.
i na tą okoliczność wyszło że bełkoczę bez sensu. to co, teraz ja powinnam nacisnąć request deletion. wychodzi na to że tak.
Ojej.
Jedna z tych sytuacji, w których cokolwiek zrobię lub powiem, będzie niedobrze.
@ Gammon No.82:
@ blue.berry:
Jakbyście się rozmyślili a Gospodarz faktycznie usunął, to kopie mam na mejlu…
@ Adam Gliniany:
Trzymaj, będzie dla potomnych i biografów.
Jaki naiwny jesteś, wiadomo, że wszystkie wyniki badan w USa wyszły negatywnie…przecież wiadomo, kto na nich trzyma łapę. A Róża pewnie za późno otrzymała pomoc, stosujący te metodę wyraźnie mówią, że nie pomogą w ostatnich stadiach raka i gdy organizm jest wyczerpany zabiegami chemii. Spadaj do USA, tam takich wypranych mózgów potrzeba.
Kamila :
Ja nie wiem, kto na nich trzyma łapę i czy w ogóle ktoś.
Kamila :
Łżesz, w dodatku głupio. Jeśli by tak było, to dlaczego nie odesłali Róży z powrotem?
Poza tym możesz sprawdzić na ich stronach, czy na pewno nie leczą w ostatnich stadiach raka. Np. bezpośrednio w klinice, do której pojechała Róża:
http://newoasisofhope.com/stage-4-cancer
http://www.oasisofhope.com/stage4_cancer.php
Nie tylko leczą raka w ostatnim stadium, nie tylko leczą chorych po chemioterapii – więcej! Leczą nawet tych, którym lekarze nie dają już szans. Piszą nawet, że większość ich pacjentów to osoby w ostatnim stadium raka:
Kamila :
Pozdrawiam również. Proponuję minimalny research, zanim palniesz jakieś głupstwo w Internecie.
Kamila :
Kto? Tylko szybko: nazwiska, adresy, pseudonimy, łączność, kontakty, siatka.
W takim razie jak się nazywa ten skurwysyn, który naciągnął ją i setki poczciwych ludzi na zupełnie spore pieniądze?
Spadaj w kosmos, tam jest dość chłodno, a ty potrzebujesz ochłonąć.
Kamila :
Myslałem, że w Stanach dokonuje się właśnie rewolucja, ludzie piją herbatkę na imprezach i się budzą. Chcesz temu wielkiemu ruchu społecznemu sypać piach w tryby, podsyłając tam portale organiczne z Polski. TERAZ?
Wam też płaca firmy farmaceutyczne? Tak myślałam. Węgierski lekarz, ktory stosuje tę terapię mówi, że wyleczalnsc raka w ostatnim stadium wynosi zaledwie 15%, więc nie kałmię. reasearchuj sam skoro taki jesteś mądry.
Kamila :
Nie.
Myślałaś głupio, jak zawsze.
Kłamiesz. Ten lekarz też kłamie. W przypadku szarlatanów kłamstwo jest normalną taktyką.
Już to zrobił.
Kamila :
Jak ja bym chciał, żeby ktoś mi płacił za działalność w Internecie! Niestety, muszę jebać cyferki, żeby mieć z tego chleb ze smalcem.
ślicznie egole wam podskoczyły. I jeszcze jedno: nie podoba mi się to, ze wycieracie sobie swoje okropne, cyniczne gęby Róża i nieszczęściem jej rodziny. Bez takich jak Wy świat byłby lepszy. Mimo to, nie życzę Wam, żeby dopadła was kiedyś potrzeba leczenia raka.
Kamila :
Skąd ci to przyszło do ślicznej, jasnej główki?
To doprawdy okropne. Ale będziemy musieli z tym żyć.
Znów pudło, nie ma w nas za grosz cynizmu, mamy bardzo miłe twarze, a wycieramy je zazwyczaj chusteczką, ręcznikiem lub czymś podobnym.
Rozumiemy też, że ci się nie podoba demaskowanie różnych oszukańczych kanalii. Nie jesteś pierwsza.
My też ci życzymy wszystkiego, co dobre, szlachetne, piękne i wewogle. Idź z Pambukiem, moje dziecko.
Z pewnością nie użyjemy wtedy Latryny migdałowej.
Kamila :
Moja gęba jest pewnie okropna, ale na pewno nie jest cyniczna, szczególnie kiedy opisuję ludzkie nieszczęście. Fragmenty o Róży starałem się pisać z największym możliwym szacunkiem i taktem – przykro mi, że uważasz, że mi się nie udało.
Rozumiem, że piszesz swoje komentarze w stanie silnego wzburzenia. Nie jest to stan mi obcy. Moje oburzenie budzi fakt, że międzynarodowa banda oszustów żeruje na umierających ludziach, za grubą kasę sprzedając im bezwartościowe, niebezpieczne “leki” i ciągając ich po podejrzanych pseudoklinikach, w których nie czeka ich nic prócz dodatkowego cierpienia – a już na pewno nie cudowne wyleczenie. Przemyśl to sobie.
Kamila :
Ludzka pani. A mogła była klątwę rzucić.
@ Nachasz:
A czort z nią. W końcu powiedziała:
Kamila :
Jak dla mnie to nie to samo, żeby tego raka nie mieć w ogóle…
Wydaje się, że autor pisze aby pisać i byle co.
Radzę dokładnie przeczytać blog o Róży, który link sam podał, pewno z nadzieją, że nikt, albo mało kto będzie czytał, bo i po co, najczęściej wiele linków się nie czyta, ale podeprzeć się można i zachować poprawność i dodać swoje komentarze.
Proszę przeczytać także i to :
http://rozanowak.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2&Itemid=6
A tam też można wiele poczytać między innymi : ” Miała przeprowadzone badania: USG, tomografię, gastroskopie, które jednak nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Lekarze leczyli ją jedynie zachowawczo. Twierdzili że Róża jest zdrowa, a jej bóle występują na tle psychicznym, polecieli, np. zapisać się na jogę i co pół roku kontrolne badania USG.” i dalsze w podobnym tonie pisane.
Wstydziłbyś się wklejać do swojego blogu historie Róży jako argumenty do swoich intelektualnych wynurzeń.
Gabi :
Jesteś naganiaczką z Oasis of Hope? Spierdalaj.
Gabi :
Mnie się tak nie wydaje, ale jeśli uważasz, że coś wymaga doprecyzowania czy zmiany, chętnie posłucham twojej opinii.
Przeczytałem, również historię rozwoju jej choroby. To opowieść narzeczonego Róży, rozżalonego, że lekarze nie wykonali swojego zadania, którym w jego mniemaniu było odpowiednio wczesne wykrycie raka i wyleczenie z niego Róży. Nie mam kompetencji, by ocenić, czy faktycznie lekarze zawiedli; zapewne takich kompetencji nie ma również narzeczony Róży czy ty, droga czytelniczko – ale ta notka w ogóle o tym nie jest.
To, że medycyna konwencjonalna nie potrafiła jej pomóc, nie ma żadnego wpływu na ocenę działania witaminy B-17. Ale przez to, że lekarze nie dali Róży nadziei na poprawę, stała się ona ofiarą oszustów z Oasis of Hope. Bo oni na takich właśnie ludziach żerują.
To niekoniecznie musi być normą wśród czytelników mojego bloga. Taką mam przynajmniej nadzieję.
Historia Róży dawno już przestała być jej prywatną historią. Specjalna strona w Internecie, społeczne akcje zbierania pieniędzy, teksty w gazetach, materiały w telewizji. Czy uważasz, że jej opowieścią mogą się posługiwać wyłącznie osoby pozytywnie nastawione do terapii alternatywnych?
Tak Bart, to opowieść zawiedzionych ludzi szukających pomocy, masz rację.
Trudno tam doszukać się i oszukiwanych i oszukanych i naiwnych, po prostu próby szukania rozwiązania i ratunku.
Tak samo Bart ratowali się i znani politycy i lekarze wyjeżdżając do USA pomimo, wszystkim i wszędzie znaną prawdą, że jesteśmy w czołówce światowej transplantologii.
Opinie swoje a praktyka swoje bierze górę.
Widzę przy okazji, ze nie tylko chodzi o prawdę albo argumentację, ale swoje racje i to jeszcze jakie !!! jak to fanatycznie demonstruje Gammon, strach się nie bać.
Gabi :
Ależ bardzo łatwo doszukać się tam oszukanych i naiwnych. Nawet nie trzeba szukać. Każdy, kto rozpaczliwie korzysta z twojej ulubionej kliniki jest nieszczęśliwą, naiwną ofiarą bezczelnego oszustwa.
Co ma wspólnego transplantologia z oszustami od mielonych pestek?
To nie jest kwestia “opinii”. To kwestia faktów. A fakty są takie, że twoja ulubiona klinika wyciąga od swoich ofiar potężne pieniądze za nic.
Zadałem proste pytanie, czy jesteś naganiaczką pracującą dla oszustów. Pytania nie są ani prawdziwe, ani fałszywe. Przerobiłaś jakiś elementarny kurs logiki?
Proszę mnie tu Gammon nie kojarzyć ani z jakimiś klinikami i przy okazji już na przyszłość ani z jakimiś konkretnymi ludźmi, instutucjami, osobami, religijnymi ugrupowaniami itd itd tylko z powodu tego, że wyrażam jakieś konkretne swoje opinie na jakiś konkretny temat.
Nie twórz logicznych powiązań tam, gdzie ich nie ma.
Jak bedziesz chciał się czegoś dowiedzieć, możesz oczywiście uprzejmie się zapytać, a ja jak będę chciał to ci powiem i tyle na ten temat.
Gabi :
Ależ sama się z nimi kojarzysz. Wręcz usilnie starasz się kojarzyć.
Miałem na myśli powiązania faktyczne. Znaczenie przymiotnika “logiczny” możesz sobie sprawdzić w słowniku.
Najbardziej lubię dowiadywać się o ludziach tego, czego wcale nie chcą na swój temat powiedzieć.
A ja mam do was prośbę.
Zanim tutaj trafiłem, to oczywiście przy okazji, taki incydent przy przeglądaniu stron dotyczących amigdaliny, jej szkodliwości, badań. Jakoś niestety trudno znaleźć konkretne i wyczerpujące dane dotyczące badań, szkodliwości czy działania na organizm.
Możecie polecić jakieś strony wyczerpująco traktujące o tej substancji ?
Większość tron oczywiście traktuje ogólnikowo i raczej w sensie “mniej lub więcej”, “może powodować ale niekoniecznie” itp bardzo nieprecyzyjne i spekulatywne informacje.
Stąd moja prośba.
Ale jak brzmi pytanie? “Ile konkretnie mam zjeść pestek, żeby mieć gwarancję zgonu”?
Tak w ogóle to należy zacząć od tego:
http://en.wikipedia.org/wiki/Hydrogen_cyanide
lub
http://pl.wikipedia.org/wiki/Cyjanowodór
Gabi :
Otóż nie. To jest układ, w którym jedna strona jest zdesperowana, a druga to cynicznie wykorzystuje. Umierasz? Świetnie, to my ci zabierzemy wszystkie twoje pieniądze, a w zamian przeciągniemy cię po kilku szpitalach, pomęczymy cię bezwartościowymi zabiegami i pomamroczemy jakieś rytuały. Oczywiście tak ci tego nie przedstawimy, opowiemy ci, jaka nasza metoda jest kontrowersyjna i nowatorska, przemilczając fakt, że nie jest wcale kontrowersyjna i nowatorska, bo od kilkudziesięciu lat wiadomo, że nie przynosi efektów. A w charakterze wisienki na torcie za zwykłe procedury typu prześwietlenie będziemy żądać kilkakrotnie więcej niż w zwykłym szpitalu.
Ale proszę, odróżniajmy renomowane szpitale ze światowej czołówki od szemranych klinik w Tijuanie, Mexico.
Kilka linków masz w posłowiu, tam gdzie link do strony o Róży Nowak.
No bo to jest, niestety, język współczesnej medycyny. Jak nic nie wyjdzie z eksperymentu, to – jeśli w ogóle wyniki zostaną opublikowane – w konkluzji znajdzie się zazwyczaj tekst, że potrzebne są dalsze badania. Media popularnonaukowe również niewystarczająco (moim zdaniem) podkreślają różnicę między np. udanym testem na wyizolowanych komórkach czy fragmentach tkanek a udanym doświadczeniem na grupie ochotników – a różnica jest kolosalna.
Jeśli faktycznie szukasz ratunku dla kogoś bliskiego i rozglądasz się w temacie nowatorskich i kontrowersyjnych metod, to jedyna rada, jakiej ci mogę udzielić, jest następująca: nowatorska metoda nie ma kilkudziesięciu lat, a kontrowersyjność powinna polegać na tym, że w PubMedzie znajdujesz wyniki dobrze przygotowanych eksperymentów przeprowadzonych w renomowanych ośrodkach, które to wyniki raz mówią jedno, raz drugie. Jeśli najpoważniejszym dowodem na skuteczność terapii Gersona jest badanie wykonane w Gerson Research Institue, odpuść.
Gammon No.82 :
Dzięki Gammon, poczytam, ale chyba do tego już wcześniej dotarłem.
Pestek chyba nie policzysz :), ale interesuje mnie jeszcze dokładniejsze informacje, czym skutkuje szkodliwość, bo znalazłem wszędzie tylko informację, że proces zatrucia HCN jest z kolei całkowicie odwracalny. Czy to znaczy, że szkodliwość amigdaliny jest tymczasowa i nie pozostawia skutków ubocznych ?
Gabi :
Ofiary Treblinki nie podzielają tego zdania.
EDIT: i pozwolę sobie przypomnieć, że “LD” to skrót od “lethal dose”.
Oj Gammon, wiesz o co mi chodzi :)
W wikipedii pisze:
Trujące działanie cyjanowodoru polega na blokowaniu enzymów oddychania komórkowego, konkretnie oksydazy cytochromowej. (zob. mitochondrium). Transport tlenu z płuc do tkanek jest zachowany, ale dochodzi do niedotlenienia (hipoksji) tkankowego. Blokada wywołana cyjanowodorem jest odwracalna, a jon cyjankowy przechodzi w rodankowy i w tej postaci jest wydalany przez nerki.
I stąd pytanie o skutki zatrucia HCN, nie śmiertelnego zatrucia, chodzi oczywiście o skutki uboczne długotrwałe. Czy nie ma długotrwałych i wszystko mija bez niczego ?
Gabi :
Teraz wiem.
Nie, to nie było oczywiste.
Na razie znalazłem na stronie EPA taki przegląd:
http://www.epa.gov/oppt/aegl/pubs/tsd6.pdf
Wygląda, że stwierdzone są tylko efekty (niekoniecznie śmiertelne) w stosunkowo krótkim czasie od ekspozycji na HCN. EDIT: ekspozycji “ostrej” na duże stężenia lub “przewlekłej” na niskie. Możliwe, że efektów w dłuższym horyzoncie nie ma albo, że nikt ich dotąd nie badał:
[na stronie 45 vel 225]
To wygląda na brak danych, a nie że wykluczono.
Też poszukam, z czystej ciekawości.
Na raka nie choruję, ale temat ciekawy jakby nie patrzeć.
Gabi :
RZECOKURWA
Gabi :
Ja nie wiem. I nie chcę wiedzieć. Może twój stary jest odwracalny względem twojej starej.
Tymczasem weź się za podręczniki z następujących dziedzin:
– biochemia kliniczna;
– cytologia;
– enzymologia kliniczna;
– medycyna sądowa.
I może chemia w’ogle.
Podręczniki dostaniesz w bibliotece dowolnej uczelni medycznej w okolicy. I przestań pieprzyć głupoty.
BAAAAAART!!!!!!!!!
Komcia mi zeżarło… ):
Znalazłem coś ciekawego i to w skrypcie dla liceum ogólnokształcacego:
http://ammaterialy.dl.interia.pl/chemia.pdf strona132
“Interesujące jest wykorzystanie amigdaliny do leczenia różnego rodzaju nowotworów. Bazą preparatów jest wyciąg z pestek moreli. Powstające cyjanki silnie niszczą tkankę nowotworową, a powstała glukozazwiększa ilość energii w organiźmie, wzmacniając w ten sposób komórki zdrowe.”
Co o tym sądzicie, jeśli chodzi o skrypty wspomagające uczących w liceum, bo tak to rozumiem ( informacja zwięzła o ciekawym wykorzystaniu, nic więcej nie podane ) ?
Gabi :
Nie bardzo wiem, czego od nas oczekujesz. To tak, jakbyś znalazł materiały na “serwisie naukowym Eioba” i chciał, żebyśmy je skomentowali. Różne bzdury ludzie wypisują w różnych miejscach. Tu autor przedstawiający się nam jako Michu wymienia amigdalinę wśród witamin. Mogę tylko klasnąć i pobiec dalej.
Ok, nie wymagam, dla rozrywki podałem, niemniej jednak zwykle dla uczącego się ogromnej ilości materiału każda bzdura przechodzi i wychodzi albo zostaje, nie ma czasu ani możliwości wszystkiego sprawdzać.
Tamto to na marginesie, bardziej ciekawe jest na przykład:
http://kosmos.icm.edu.pl/PDF/2007/155.pdf
gdzie na 8 stronie autorka podaje, że toksyczność rośliny cyjanogennej w dużej mierze zależy od warunków panujących w żołądku zwierzęcia. Pisze dalej, że u zwierząt o kwaśnym trawieniu enzymy betaglikozydazy są nieaktywne i trudno o zatrucie, natomiast te mające w żołądku pH obojętne są narażone na zatrucia.
Z tej pracy wynika, ze amigdalina nie może zostać shydrolizowana do HCN w żołądku o kwaśnym pH, jeśli po drodze do zołądka nie została przeżuta w jamie ustnej, gdzie enzymy są aktywne.
Trochę to bardziej skomplikowane, niż popularnie się to przedstawia, że w obecności kwasu żołądkowego następuje rozkład amigdaliny na cukry i HCN ( o ile dobrze pamiętam, to podkreśla się właśnie najczęściej kwasowość żołądka jakoby pod jej wpływem ten rozkład następował )
Mamy kwaśne trawienie, więc jak to jest w końcu, powinna się rozkładać czy nie powinna u człowieka w żołądku pestka brzoskwini z wydzieleniem HCN ?
A może w jelitach po przejściu przez żołądek, ale na takie informacje nie trafiłem dotychczas ?
W sumie można się licytować i przebijać mniej lub bardziej wiarygodnymi danymi, a i tak w końcu chodzi o pieniądze, kiedy idzie o sedno.
Prawda jest taka, że co jakiś czas odkrycia dają nadzieję chorym na tani i bardzo skuteczny lek, ale to tylko początki i jaskółki takich wieści.
Potem oczywiście okazuje się, że metoda staje się coraz bardziej skomplikowana i leczenie wymaga niebagatelnych środków, czasu i pieniędzy, co staje oczywistą sprzecznością tego czego się oczekuje.
Ostatnio czytałem blog, leczenie letrilem w Niemczech, pierwsze zabiegi w postaci zastrzyków kosztuje 3000 euro, potem leczenie jeszcze kilkumiesięczne, tak by wynikało, że z dodatkowymi kosztami oczywiście.
Suma sumarum, tanie i szybkie i skuteczne chyba przechodzi metamorfozę w drogie i długie i niekoniecznie sukcesywne i do tego chyba zmierza autor.
No cóż historia się najczęściej powtarza, więc zazwyczaj nie zajmuję skrajnego poglądu w takich sprawach bo i po co.
Gabi :
Wybacz, ale nie. Nauka niezupełnie tak wygląda, że się “przebija mniej lub bardziej wiarygodnymi danymi”.
Define “koniec” i “sedno” albo zacznij się posługiwać mniej kryptycznym językiem.
Prawda jest taka, że nadzieję dają media.
http://sporothrix.wordpress.com/2010/03/02/sporothrychilina-z-piwa-leczy-raka-impotencje-i-depresje-in-vitro/
Oczekuje się stuprocentowej skuteczności i stuprocentowego bezpieczeństwa za zerową cenę, ja wiem. Sam bym tak chciał. A mnie się zdaje, że wszyscy (prawie?) chca zarobić, więc pod tym względem med i altmed się nie różnią. Różnica leży w materiale dowodowym, który tak zbagatelizowałeś (-łaś?) na początku.
A jaka jest prawda Gammon, medycyna nie daje nadziei ?
“Nie zmienicie Państwo ani lekarzy, ani systemu, możecie jednak porzucić swoją głupią niefrasobliwość. A więc: męczcie lekarzy, jeśli nie mają ochoty porządnie was badać, nie bagatelizujcie nawet drobnych objawów, dobijajcie się do onkologa w razie podejrzeń. I nie sięgajcie po medycynę niekonwencjonalną, akurat na nowotwór nie pomoże. I jeszcze: postarajcie się zachować optymizm. Pomoże w walce o życie.”
Taki apel pewno w pewnym artykule, dalej czarne wizje polskiej onkologii.
Z artukułu dotyczącego problemów rakowych na świecie i Polsce.
A jaka jest prawda Gammon, medycyna nie daje nadziei ?
“Nie zmienicie Państwo ani lekarzy, ani systemu, możecie jednak porzucić swoją głupią niefrasobliwość. A więc: męczcie lekarzy, jeśli nie mają ochoty porządnie was badać, nie bagatelizujcie nawet drobnych objawów, dobijajcie się do onkologa w razie podejrzeń. I nie sięgajcie po medycynę niekonwencjonalną, akurat na nowotwór nie pomoże. I jeszcze: postarajcie się zachować optymizm. Pomoże w walce o życie.”
Taki apel w pewnym artykule, dalej czarne wizje polskiej onkologii.
Z artukułu dotyczącego problemów rakowych na świecie i Polsce.
Gabi :
Sporo zależy od tego, co rozumiesz przez nadzieję, ale w pewnych przypadkach z pewnością nie. Dzisiejsza medycyna nie.
[cytat]
Zupełnie sensowny.
@ Gabi:
Zawsze możesz podzielić punk widzenia Astrowariatki.
Esencja: http://astromarian.wordpress.com/2010/12/09/nieskutecznosc/
Źródło: http://astromaria.wordpress.com/2010/12/08/wiadomosci-z-wariatkowa-odc-7/
Adam Gliniany :
Można podzielić, można i taki podzielić:
“Winni są pacjenci
W wielu przypadkach winę za zachorowania ponoszą sami pacjenci. Zdaniem onkologów lista naszych grzechów jest długa:
palimy, ile wlezie (papierosy są przyczyną co trzeciego nowotworu, zwiększają ryzyko zachorowania na raka płuca prostaty, pęcherza moczowego i trzustki);
pijemy mocny alkohol (wyższe ryzyko raka jamy ustnej);
zmieniamy partnerów seksualnych (większe prawdopodobieństwo raka szyjki macicy);
jemy tłusto (co może prowadzić do raka jelita, odbytu i trzustki)
nie uprawiamy ćwiczeń fizycznych (co zmniejsza ogólną odporność, także na nowotwory).”
Jakby nie patrzeć to winni są pacjenci, z normalnego artukułu, nie wariatkowa,
Adam Gliniany :
A ty podzielasz jakiś punkt widzenia ?
@ Adam
“‘@ Gabi:
Zawsze możesz podzielić punk widzenia Astrowariatki.
Esencja: http://astromarian.wordpress.com/2010/12/09/nieskutecznosc/
Źródło: http://astromaria.wordpress.com/2010/12/08/wiadomosci-z-wariatkowa-odc-7/‘”
Owszem, można podzielić motto na stronie :Nie katoliczka, nie ateistka / Masz własny mózg, więc nie pytaj autorytetów co masz myśleć
Gabi :
Po to, że prawda zazwyczaj nie leży po środku. Wbrew temu, co mówią “Fakty TVN” i ludzie propagujący altmedowe oszustwa.
Gabi :
Może i ładne motto, ale panią Marysię to akurat wygoniło ono na takie umysłowe manowce, że nic, tylko stać i klaskać.
bart :
Owszem, zapewno prawda jest jedna, ale “racje” przeważnie leżą po obydwu stronach, a każda ze stron bardzo przywiązana jest do swojej i ślepo broni swojej. Niewiele wspólnego ma to z prawdą.
Przepraszam za sklejenie cytatów, błąd mój.
Gabi :
Jakiś zapewne podzielam. W całości lub części.
Adam Gliniany :
I słusznie, najlepiej w części, w całości prowadzić może do fanatyzmu.
A więc jednak twoim zdaniem prawda lerzy po środku.
bart :
Jeśli są dwie strony przeciwne, to moim zdaniem chyba najczęściej mają częściowo rację, ale bronią całości poglądu, chyba tak z natury.
No dobrze, moglibyśmy tak jeszcze długo, ale chyba czas na krótkie podsumowanie. Otóż zacząłeś z wysokiego C, że co ja tu wypisuję, że bym się wstydził, potem zająłeś się samodzielnie kwestią, czy ów cyjanowodór z pestek to się pojawia w żołądku, czy w jelitach, następnie przeszedłeś do filozoficznych rozważań nad naturą prawdy. Nasza rozmowa chyba już dalej nas nie zaprowadzi, więc może ją zakończmy, hm?
bart :
Ok, faktycznie na początku trochę emocjonalnie sorry.
Na pewno masz rację ztymi rozważaniami, czasem trudno zakończyć.
Na razie, trzymajcie się zdrowo.
Altmedowcy atakują witaminą B17 na najpopularniejszym polskim portalu edukacyjnym:
http://demotywatory.pl/2442803/Koncerny-farmaceutyczne
Witam.
nie czytałem wszystkiego.
nie ma się o co kłócić
przecież wszędzie pisze że wystarczy jeść owoce i warzywa nie zmodyfikowane
i nie trzeba do żadnych klinik jeździć !!
Artykuł nie jest profesjonalny nie znam się na biochemii lecz czytałem artykuł w którym jest opisane dlaczego zawarta w molekule podwójna trucizna jest uwalniana tylko w obecności pewnego związku i jaki związek w organizmie chroni nas przed trucizną tego autor już nie doczytał ?
Spotykam wielu ludzi na dla których kawa jest niezłym motorem , ja stosuje guaranę i znam jej zalety lecz tych wielu ludzi podchodzi do tego jakbym chciał ich otruć mimo że pija szkodliwe napoje energetyczne. głupota jednym słowem i wiara w reklamy to coś co większości (z lenistwa) najlepiej wychodzi.
Pozdrawiam
Radek :
To może przeczytaj.
Radek :
Ale przez “zmodyfikowane” rozumiesz ingerencję człowieka w ich genotyp? To chyba już tylko runo leśne ci zostało.
Radek :
Wiesz co, to tak jak ja. Ja się ogólnie nie znam. Dlatego polegam na profesjonalnych źródłach wiedzy. A nie na tym, że “wszędzie pisze”.
bart :
A pośród szumiącej puszczy siedział Radek i smętnie przeżuwał niezmodyfikowany posiłek z surowego mchu i świeżutkiej paproci.
Świetne jest przytaczanie wikipedii w niby to merytorycznej i chyba jakby chciał Pan “Gammon” naukowej dyskusji:). Pani Gabi kojarzy się Panu z jakąś kliniką, a Pan Gammon mi kojarzy się z koncernem farmaceutycznym zarabiającym na cudownie skutecznej chemioterapii i radioterapii (sam znam co najmniej pięć osób, które zostały naciągnięte na chemioterapie i tradycyjne leki, a teraz gryzą piach, bo leczenie było gówno warte- napisz o tym!podam imona i nazwiska, znajde takich osób tysiące!)… Przecież ta Pańska notka jest równie stronnicza jak te na temat leatrilu mogą być…. może warto poszukać ludzi, którzy się tym wyleczyli? No tak… tylko wtedy powiecie, że diagnoza była błędna, że to co innego itp… polityka….
cyt “Wybacz, ale nie. Nauka niezupełnie tak wygląda, że się “przebija mniej lub bardziej wiarygodnymi danymi”. – a fizyka jest nauką? To dlaczego co pięć lat mniej więcej czytam jak ją weryfikują, bo pojawiają się nowe dane, nowe teorie? Okazuje się, że to co “było” nie jest już wiarygodne, bo ciągle odkrywają coś nowego. Może nie powinniśmy brać pod uwagę tego co stało się po Newtonie np.? Chemia się nie rozwija? Nie weryfikuje? (medycyna w Polsce na pewno nie, więc o to nawet nie pytam…;)
zresztą ostatnio w biologii też nastąpił jakiś przełom, zdaje się jakiś nowy organizm odkryli co fosfor zastąpił arsenem? Czy jakbym o tym wspomniał rok temu wyśmiałby mnie Pan? Czy może przyjął, że może to być prawda?
pytania :
Och, ja znam za to jedną osobę, którą chemioterapia wyleczyła z czerniaka. Wiedza wyniesiona z tej znajomości jest warta tyle samo, co wiedza wyniesiona z twoich znajomości, czyli nic. To tzw. dane anegdotyczne i przerzucanie się nimi nic nie wnosi do dyskusji. Spróbuję ci wytłumaczyć.
Masz te pięć osób, które obecnie gryzą piach. Dlaczego go gryzą? No cóż, najbardziej prawdopodobna hipoteza mówi, że zapadły na jakiś śmiertelny nowotwór. Chemioterapia potrafi niektóre osoby wyleczyć, niektórym potrafi nieco przedłużyć życie, innym nie pomoże w ogóle. Ale wiemy o tym z badań, z testów klinicznych i epidemiologicznych – siedzą krasnoludki, podliczają procenciki i co pewien czas wykrzykują, że np. lek X powoduje zmniejszenie guza w 16% przypadków, a u 60% pacjentów wydłuża życie o kilka miesięcy. Ale to oczywiście mniej widowiskowe sytuacje niż twoje pierdolnięcie z grubej rury, że “leczenie było gówno warte”.
pytania :
Oczywiście, że jest stronnicza. Zdaję sobie sprawę i dlatego zawsze staram się podawać linki do mniej stronniczych źródeł.
pytania :
No przecież jest o tym w notce, czytaj uważnie:
pytania :
Hmm, a ty dla kogo lobbujesz?
pytania :
Weryfikują ją “mniej lub bardziej wiarygodnymi danymi”? Bo tego dotyczył twój wyrwany z kontekstu cytat.
pytania :
Zaczynam mieć wrażenie, że jesteś kompletnie zagubionym bojownikiem o Prawdę. Może wskażę ci kierunek.
pytania :
To znakomite pytanie! Gdybyś tylko o tym wspomniał rok temu…
Tobie się wydaje, że ludzie, którzy dziś sprzedają za grube pieniądze różne alternatywne terapie, to wizjonerzy, geniusze, mający dostęp do nieznanych medycznej publiczności danych, albo wyciągający nowe odkrywcze wnioski z danych już dostępnych. Niestety, muszę te twoje świetliste wizje rozwiać – ci ludzie nie są żadnymi wizjonerami, oni po prostu sprzedają zweryfikowane negatywnie lub w najlepszym wypadku niepotwierdzone terapie, w dodatku niepoparte żadnymi prawdopodobnymi hipotezami mechanizmów działania. Łatwo ich rozpoznać – wymyślają jakieś nowatorskie, kompletnie niewiarygodne mechanizmy powstawania raka (“kancirogeny” i “promotory”, grzybica, niedostatek sodu), wymyślają brednie o dawnych czasach, kiedy rzekomo nie chorowaliśmy na raka, bo nasze babcie dodawały tłuczonych pestek do dżemów. A potem cieszą się jak dzieci, kiedy ich słowo-klucz zostanie użyte w prawdziwej naukowej literaturze – tak jak podskoczyli sprzedawcy Laetrile, kiedy ktoś gdzieś użył precyzyjnie wprowadzanego do organizmu cyjanku do walki z guzem nowotworowym. Jakby to w jakikolwiek sposób potwierdzało skuteczność ich terapii!
Jeszcze jakieś pytania, drogie pytania? Może powiedz przynajmniej starej atencyjnej szmacie, gdzie mnie właściwie podlinkowano na Fejsie?
pytania :
Po pierwsze, to ptaszki ćwierkają, że pejper ma poważne niedomagania i jest stanowczo zbyt wcześnie, by ogłaszać odkrycie organizmu działającego na arsenie. Ciężko powiedzieć, co będzie dalej. Może dalsze badania jednak potwierdzą pierwsze wnioski i będziemy mieli super-duper odkrycie, a może nie. Ponieważ jednak takie historie umierają w ciszy i odosobnieniu, opinia publiczna będzie po latach wiedzieć tyle, że odkryto kosmiczną bakterię i NIKT O TYM NIE MÓWI. Na pewno znajdzie się paru takich, którzy zbudują z tego teorię spiskową. Po drugie, nawet jeśli się okaże, że jednak taki organizm istnieje, nie ma to żadnego znaczenia dla witaminy B-17. Popełniasz błąd typu non sequitur, sugerując, że jest tu jakiś związek. Z tego, że odkryto coś zaskakującego, nie wynika bynajmniej, że coś innego, czego prawdziwość byłaby zaskakująca, też jest prawdziwe. Z tego, że w wietnamskim lesie odkryto nieznany gatunek jelenia, nie wynika, że Wielka Stopa istnieje. I jeszcze jedno – B17 to żadna nowość, jej mniemana cudowność liczy sobie chyba ze czterdzieści lat.
pytania :
No popatrz pan, nawet w tak trywialnych sprawach pańska sztuka kojarzenia zawodzi całkowicie.
“W 1978 r. Narodowy Instytut Raka rozesłał prośby o zgłoszenie przypadków obiektywnego polepszenia po kuracji witaminą B-17 do 385 000 lekarzy, 70 000 innych osób zajmujących się opieką zdrowotną oraz do stowarzyszeń propagujących stosowanie Laetrile. Mimo tak zmasowanej akcji otrzymano jedynie 68 zgłoszeń”- no tak podaje Pańskie źródło, ale to wcale nie znaczy, że Pan takich ludzi szukał, bo ja np. znalazłem człowieka, któremu leatril wydatnie wydłużył życie choć lekarz postawili na nim krzyżyk (nie wyleczył się całkowicie może dlatego, że na początku lat 90 trudno było o taki lek- mówię śmiertelnie poważnie)(choć oczywiście jestem pewnie szarlatanem).
“Ale wiemy o tym z badań, z testów klinicznych i epidemiologicznych – siedzą krasnoludki, podliczają procenciki i co pewien czas wykrzykują, że np. lek X powoduje zmniejszenie guza w 16% przypadków, a u 60% pacjentów wydłuża życie o kilka miesięcy. Ale to oczywiście mniej widowiskowe sytuacje niż twoje pierdolnięcie z grubej rury, że “leczenie było gówno warte”.” A ja wiem z innych badań i testów, że pestka moreli leczy. Badania, które czytam są mniej wiarygodne, jeśli tak to dlaczego (można je znaleźć w naukowych Polskich bibliotekach)? W czym jest lepszy Pański “uczony” od mojego? Bo on publikuje w Timesie a mój nie? A może więcej zarabia? Albo po prostu jest mądrzejszy, bo Pan tak twierdzi? A może jakaś tajemnicza “rada mądrych” uznała, że ma rację?
Poza tym:
„Każdy powinien wiedzieć, że większość oficjalnych badań przeciw rakowi to wielkie oszustwa” – dr Linus Pauling (1901-1994), dwukrotny laureat Nagrody Nobla
Tym człowiekiem, którego przykład podałem, była bliska mi osoba.
“Popełniasz błąd typu non sequitur, sugerując, że jest tu jakiś związek.” a o tym, że na retoryce się Pan zna, nie trzeba mnie przekonywać, bo widzę. Chodziło mi tu tylko o zwrócenie uwagi na to, że może czasem nie widzimy jak ciasne umysły mamy
“Jesteś naganiaczką z Oasis of Hope? Spierdalaj.”
“No popatrz pan, nawet w tak trywialnych sprawach pańska sztuka kojarzenia zawodzi całkowicie”
No popatrz Pan na swój poziom..
pytania :
Och, gdybym dostawał grosika za każdym razem, kiedy ktoś powie o lekarzach stawiających krzyżyk, rozkładających ręce, nie dających żadnych szans itp., miałbym naprawdę dużo grosików. A z czego wnioskujesz, że to akurat Laetrile zadziałało, a nie chemia, naświetlanie, operacja? A może nastąpiła samoczynna remisja? Jak często statystycznie w tym stadium nowotwór cofa się sam? Jakie są prognozy przeżywalności dla tego typu nowotworu przy zastosowaniu standardowej przeżywalności?
pytania :
Pokaż te badania i testy, obejrzymy.
pytania :
Nie, “moich” uczonych jest więcej, pracują w lepszych instytucjach, a ich artykuły przechodzą proces recenzyjny w pismach z listy filadelfijskich. Nie wiem, o jakim Timesie piszesz.
pytania :
“Paulingowi zupełnie odjebało na starość. Przepraszam, że daliśmy mu Nobla”. – Gustaw VI Adolf Bernadotte, król Szwecji w latach 1950–1973.
pytania :
To nie była retoryka, to było wytknięcie ci poważnego błędu logicznego w rozumowaniu.
pytania :
Chciałbym, żebyś pamiętał tę swoją złotą myśl następnym razem, kiedy z laickiej oceny jednostkowego przypadku wyprowadzisz skuteczność jakiegoś altmedowego gówna.
P.S. Jeśli będziesz zmieniał swoje adresy e-mail, twoje komentarze będą lądować w moderacji. A mnie się w końcu odechce je stamtąd wyciągać, więc wybierz sobie jeden adres e-mail i się go trzymaj.
pytania :
O, argument z autorytetu. Zauważ, że facet nie dostał NN za nieomylność, tylko za osiągnięcia w konkretnych dziedzinach. Medycyna nie była jedną z nich.
Jakoś tak często wychodzi, że najciaśniejsze umysły mają zwolennicy paranauk i rożnych wątpliwych naukowych terapii. Wiesz, ja dopuszczam do siebie myśl, że mogę być w błędzie, cały czas pamiętam o tych wszystkich sytuacjach, kiedy nie miałem racji. Obchodzą mnie argumenty i dowody. Potrafisz powiedzieć, co mogłoby cię przekonać, że B17 to lipa i szarlataneria?
pytania :
Och, dostosowuję się do waszego.
A tak na marginesie: jak tam pańska umiejętność kojarzenia? Czy już nastąpiła jakaś poprawa?
“Nie, “moich” uczonych jest więcej, pracują w lepszych instytucjach, a ich artykuły przechodzą proces recenzyjny w pismach z listy filadelfijskich. Nie wiem, o jakim Timesie piszesz.”
Gratuluję i Dziękuję.”Lista filadelfijska”, “proces recenzyjny”, “moich uczonych jest więcej”, “lepsze instytucje”świetne argumenty!!!! coś o “liście filadelfijskiej”…
http://forumakademickie.pl/fa/2009/01/lista-filadelfijska-to-nie-wyrocznia/
I mógłbym tak bez końca, a times to był jedynie symbol… szkoda żeś Pan tego nie zrozumiał.. i współczuję Pana kojarzenia… cieszę się, że żyje Pan w świecie listy, większej ilości uczonych i lepszych instytucji. “A może nastąpiła samoczynna remisja? Jak często statystycznie w tym stadium nowotwór cofa się sam? Jakie są prognozy przeżywalności dla tego typu nowotworu przy zastosowaniu standardowej przeżywalności?”a może….choć lekarze mówili o góra miesiącu… no lista filadelfijska… może by pomogła. “A tak na marginesie: jak tam pańska umiejętność kojarzenia? Czy już nastąpiła jakaś poprawa?”- każdy sam wyciągnie wnioski
Niestety! Umiejętność kojarzenia nie uległa poprawie, natomiast pojawiły się skłonności do schizofazji. A może to próba pisania strumieniem świadomości?
pytania :
A
mimnie przykro, że żyjesz w świecie bredni. Ale może kiedyś z tego wyjdziesz.Na przyszłość: nie pisz pod wpływem. To jest niby fajne, ale rano źle wygląda.
pytania :
Oczywiście jesteś w stanie zaproponować lepszy mechanizm?
pytania :
Wyciąganie wniosków to nie zawsze jest najlepszy pomysł. Bo np. mógłbym wyciągnąć wnioski z Twojego bełkotu. I po co Ci to?
eli.wurman :
Popularność na Wegedzieciaku?
“O, argument z autorytetu. Zauważ, że facet nie dostał NN za nieomylność, tylko za osiągnięcia w konkretnych dziedzinach. Medycyna nie była jedną z nich. ”
A na jakiej mądrej i nieomylnej podstawie postawiłeś tezę, że myli się akurat tu?
“Paulingowi zupełnie odjebało na starość. Przepraszam, że daliśmy mu Nobla”. – Gustaw VI Adolf Bernadotte, król Szwecji w latach 1950–1973.
no myli się ten król!!!!
I co ? w czym mój argument jest gorszy? (nie mógł się nieomylny król pomylić ? Bo namaszczony przez Boga pewnie?(chyba nie ma go na liście filadelfijskiej?? a może jest? To przepraszam i kłaniam się nisko)
pytania :
Ależ zrozum, miły gościu, że wyjeżdżanie z tym, co powiedział Pauling o raku, jest równoważne wyjeżdżaniu z tym, co król Szwecji powiedział o Paulingu albo co prof. Majewska powiedziała o szczepieniach. Choć każde z nich ma wielkie zasługi na innych polach, tu akurat wypowiadają się zupełnie poza swoim zakresem kompetencji.
Warto przypomnieć, że Pauling postanowił na starość uszczęśliwić ludzkość lekiem na wszystkie choroby – a miała nim być witamina C w końskich dawkach. Stąd być może jego chęć dyskredytacji metod leczenia, które nie są, jakby tu delikatnie powiedzieć, z dupy wyjętym szaleństwem.
pytania :
A jakie masz potwierdzenie, że się nie myli?
pytania :
Nie zrozumiałeś.
A jakie masz potwierdzenie, że się nie myli?
a jakie że się myli? :)
A jakie masz potwierdzenie, że się nie myli?
Takie jak to, że się myli
OK, słuchaj, ja wyjeżdżam na Sylwestra i nie chciałbym po powrocie zastać mojego ukochanego blogaska upstrzonego dziwnymi komciami. Mam więc prośbę, żebyś skoncentrował swój wysiłek na uczynieniu swych wypowiedzi koherentnymi i sensownymi, m’kay?
pytania :
To pytanie powinno Cię naprowadzić na to, że nawet jeśli każdy może “sam wyciągnąć wnioski”, to jednak u podstaw tych wniosków powinno coś stać. Nie dziwi mnie, że nie wiesz, co to powinno być.
pytania :
Przeczytałeś ten artykuł w ogóle? To nie jest o wadach systemu peer review (podpowiem, szukasz jakiejś fundamentalnej wady systemu), tylko o tym, jak oceniać dorobek naukowy i jakie miejsce ma w tym mieć Lista Filadelfijska. Mam teraz takie wrażenie, że wkleiłeś po prostu losowy link, który wypluł ci gugiel.
Ważne jest coś innego. Może to wydawać się na pierwszy rzut oka zaskakujące, ale w nauce w ostatecznym rozrachunku liczą się argumenty. Wiesz, twarde dane, dowody, dobre badania (FYI, w medycynie istnieją pewne standardy metodologiczne), podobne sprawy. Wywalamy Twoją ukochaną B17 do kosza nie dlatego, że w czasopiśmie z Listy Filadelfijskiej napisali, że nie działa, tylko z braku dowodów na skuteczność.
Jak już się obudzisz, może odpowiesz na moje pytanie? Zadaję je jeszcze raz, żebyś nie musiał szukać:
pytania :
Takiej, że Pauling się wkręcił w witaminę C, twierdząc, że w końskich dawkach leczy raka. My, sceptycy, znamy te pomysły, że jest Jeden Prawdziwy Lek Na Raka (można napisać całą książkę podejmującą się opisania ich wszystkich). To z reguły ma być coś w miarę prostego i łatwego do wytworzenia. A jeśli istnieje jeden prawdziwy lek, to logicznym wnioskiem jest, że chemioterapie i radioterapie to wszystko kłamstwo i spisek. Enyłej, nikogo nie zaskoczyło, że inni badacze nie zdołali potwierdzić tych fantastycznych twierdzeń Paulinga. Tak to w nauce działa. Możesz sobie być laureatem Nagrody Nobla i autorytetem moralnym, ale nikt nie będzie miał dla ciebie litości, jeśli zaczniesz pleść bzdury.
pytania :
Swoją drogą, obok kilku sensownych postulatów w tym artykule pada kilka genialnie polonocentrycznych zdań, dzięki którym wiemy, dlaczego polska nauka w ogólnym obrazie leży i kwiczy…
Edit – zapomniałem tego cytatu:
Yaca :
Kiedy wykryjemy Nasze, Polskie Promieniowanie ‘Ł’?
Nareszcie sprawa B17 uzyskała należyte wsparcie ze strony koryfeuszy prawicowej blogosfery i nastał sojusz oszołomstwa tupolewskiego z oszołomstwem altmedowym (można powiedziec nawet, że jedno się z drugim zlało). Oto bowiem niejaki toyah pochylił się nad niegodziwością BigPharmy, a swoje pochylenie preambułował tak: Moja córka, która, jak niektórzy wiedzą studiuje biotechnologię i jest w związku z tym szalenie mądra, przyszła do mnie z pewną bardzo intrygującą informacją (…).
Potem samże toyah objaśnia sens wszystkiego w komentarzu: Ktoś kiedyś, jeszcze chyba w czasach Salonu, przesłał nam informacje, że faktyczny plan wiąże się z ograniczeniem liczby ludności. Z punktu widzenia globalnych interesów jest nas dużo za dużo. Aborcja zdecydowanie nie wystarcza.
babilas :
OTOH, pod notką komcionauta Traube dostarcza iście ttdkn-owskiego przywrócania do pionu.
babilas :
A jakie piękne komentarze pod notką. Dwie mądrości wpisałem sobie nawet do notesika copypaste trollerskich:
login99195 :
Genialne.
A może ktoś z Was zna kogoś, kto wspomagając się witaminą b17 wyleczył się z raka?
Zołza :
A gdyby ktoś z Nas znał kogoś, kto brał “witaminę” B17 i wyleczył się z raka, co twoim zdaniem ta wiedza by wniosła?
B17 nie leczy raka tylko zapobiega tworzeniu się komórek rakowych i tyle …
Nie wyleczy się guza wielkości jajka (jest w nim około kilku miliardów zmutowanych komórek) B17 bo to fizycznie nie możliwe …
Możliwe jest natomiast regularne zażywanie B17 właśnie z pestek np. jabłek … i na bieżąco korygowanie powstałych wadliwych komórek (zmutowane DNA)… tak właśnie działa amigdalina ….
Każdy z nas ma non stop ogniska rakowe tylko nawet o tym nie wie ..
organizm próbuje sobie z nimi radzić na różne sposoby …. torbiele/mięśniaki/piegi itp ….
jedząc regularnie B17 pomagamy mu
i tyle ….
B17 to nie lekarstwo tylko wspomagacz/zapobiegacz !
@ Norbert:
A mówisz to na podstawie czego?
bart :
“Na czeku takiego człowieka jak Rotschild chciałbyś jeszcze podpisu?”
Podstawy, podstawy, cierpiącemu nie potrzeba podstaw…
janekr :
Hipster bullshit for pretentious wankers.