Witamina w cudzysłowie
To będzie jedna z tych historii o doktorze, który odkrył nową witaminę, cudowne lekarstwo na najgorszą chorobę trapiącą ludzkość; lekarstwo, które zawsze było na wyciągnięcie ręki. I jak to zwykle w tych historiach bywa, trzeba wszystko brać w cudzysłów — i doktora, i odkrycie, i witaminę, i leczenie… Ponieważ notka upstrzona taką ilością cudzysłowów będzie wyglądać jak, nie przymierzając, portret Najjaśniejszego Pana obesrany przez muchy, umówmy się, że ja ich nie będę stawiał, a wy będziecie je sobie dopowiadać, m’kay?
To też jedna z tych historii, w których alarm w Detektorze Bzdetu zaczyna wyć na cały regulator już od pierwszych chwil.
W marcu TVN24 nadał poruszający reportaż o chorej na śmiertelnego raka trzustki Róży z Mińska Mazowieckiego. Lekarze nie dawali jej żadnych szans; jedynym ratunkiem miała być „nowatorska i bardzo droga” metoda leczenia witaminą B-17 (nazwa handlowa: Laetrile) w klinice w Meksyku. Temat został mi podsunięty przez sympatycznego czytelnika, jednak nie chciałem o nim wtedy pisać (dlaczego, wytłumaczę pod koniec tekstu). Niedawno o witaminie B-17 napisano na portalu New World Order.com.pl (jeśli klikniecie w link, wrócicie na Blog de Bart — to zemsta adminów NWO za to, że sympatyczny komentator BdB powiadomił IPN o propagowaniu przez NWO kłamstwa oświęcimskiego; jedyne wyjście to skopiowanie i wklejenie linka w nowym oknie lub skorzystanie z linka przez HideRefer). No, pomyślałem, skoro takie autorytety medyczne piszą o Laetrile, to chyba jednak czas się nią zainteresować.
Detektor Bzdetu włączył mi się już na samym początku poszukiwań informacji o Laetrile, przy czytaniu opowieści o (cudzysłów) odkrywcy (cudzysłów) witaminy B-17, samotnie walczącym z chemioterapeutycznym establiszmentem (cudzysłów) naukowcu, (cudzysłów — dalej już sobie poradzicie bez wskazówek, prawda?) doktorze Ernście T. Krebsie.
Doktorów Ernstów T. Krebsów było dwóch — Senior i Junior. Krebst Senior, doktor medycyny, w latach 20. wynalazł oparty na ekstrakcie z pietruszki cudowny syrop Leptinol, leczący hiszpankę, astmę, krztusiec, gruźlicę i — last but not least — zapalenie płuc. Wtedy też nawiązał znajomość z instytucją rządową zwaną FDA, która skonfiskowała mu zapasy syropku pod zarzutem wprowadzania nabywców w błąd co do zdrowotnych korzyści płynących z jego zażywania. Choć Krebs Senior musiał porzucić syropowy biznes, nie dał się jednak zniechęcić do poszukiwania lekarstwa na największe bolączki ludzkości i w latach 40. wynalazł lek na raka o złowieszczej nazwie Mutagen, a na początku lat 50., już razem z Juniorem, stworzył swoje opus magnum — Laetrile, środek oparty na amigdalinie, związku występującym m.in. w pestkach brzoskwini.
Ernst T. Krebs Junior to też doktor, choć jego droga do tego tytułu była ciężka, kręta i długa — trwała aż 35 lat. Wyrzucony ze szkoły medycznej, błąkał się po kilku uniwersytetach, by w 1942 zdobyć z trudem tytuł magistra. W 1973 roku nieistniejący już dziś mały biblijny uniwersytet w Oklahomie nadał Juniorowi tytuł doktora po wygłoszeniu przez niego godzinnego wykładu o Laetrile. Uniwersytet nie miał co prawda wydziałów naukowych, ale co zabawniejsze — nie miał też prawa do nadawania tytułu doktora. Są to jednak detale, nie ma co czepiać się wykształcenia człowieka, który odkrył dla ludzkości nową witaminę B-17 (odkrył też wcześniej B-15, która oprócz raka leczyła również choroby serca). Lepiej czepić się samej witaminy.
Otóż witamina jest z definicji pojęciem względnym. Witamina to związek chemiczny potrzebny do prawidłowego funkcjonowania organizmu, którego to związku organizm nie potrafi sam wytworzyć. Zatem to, co dla ciebie jest witaminą C, dla twojej zaprzyjaźnionej fretki nie jest żadną witaminą, tylko zwykłym, do niczego nieprzydatnym kwasem askorbinowym — fretka bowiem (jak większość ssaków) wytwarza sobie kwas askorbinowy w środku, w wątrobie. Doktor Ernst T. Krebs Junior wierzył zaś, że nowotwory to efekt niedoboru amigdaliny w organizmie. Dla niego więc w świetle powyższych rozważań amigdalina mogła faktycznie być witaminą, ponieważ jej brak w jego mniemaniu powodował chorobę. Dla reszty świata oczywiście coś takiego jak witamina B-17 nie istnieje.
Czytając tekst na New World Order.com.pl, musiałem wyłączać alarm w Detektorze Bzdetu jeszcze kilka razy. Np. kiedy pojawił się argument ad babcinum mądrościum:
Przez cale generacje nasze babcie zwykły dodawać pokruszone nasiona śliwek, czereśni, jabłek, moreli i innych roślin botanicznej rodziny Rosaceae do swych domowych konfitur i dżemów. Babcia pewnie nie wiedziała, dlaczego to robi, ale nasiona wszystkich tych owoców są jednym z najpotężniejszych źródeł witaminy B 17 na świecie.
Serio wasze babcie tak robiły, drodzy czytelnicy? Moje nigdy — szanowały uzębienie swoje oraz swoich bliskich, poza tym były zaznajomione z supernowoczesną technologią ekstrakcji pestek z miąższu, współcześnie określaną jako drylowanie. Ale co region, to inny zwyczaj.
Niedługo później w tekście z NWO.com.pl pojawia się opowieść o ludziach z narodu zamieszkującego pakistańską dolinę Hunza, którzy spożywają ponoć ogromne ilości amigdaliny i dzięki temu dożywają bardzo późnego wieku, a nowotwory są w ich społeczności chorobami nieznanymi. To w rzeczywistości bardzo śmieszna historia. Otóż Hunza istotnie cieszą się dobrym zdrowiem nawet w podeszłym wieku, nie ma to jednak związku z pokruszonymi pestkami w ich dżemach, ale z faktem, że odżywiają się głównie owocami i warzywami oraz dużo zapieprzają po górach. Faktycznie do lat 50. nie odnotowano u nich nowotworów, nie wynikało to jednak z pożerania owoców w całości, ale z braku na ich terytorium jakiegokolwiek lekarza, który mógłby zdiagnozować raka (kiedy w połowie lat 50. do doliny Hunza dotarła ekspedycja medyków z uniwersytetu Kyoto, bez problemu odkryli u niektórych mieszkańców chorobę nowotworową). Mit ich długowieczności ma zaś swe korzenie w latach 70., kiedy dolinę odwiedzili reporterzy „National Geographic”, poszukujący długowiecznych społeczności. Hunza nie prowadzą kronik i nie przywiązują zbytniej wagi do liczenia lat, pytani więc przez dziennikarzy o wiek bez kozery mówili pińcet.
No dobrze, ale to wszystko śmichy-chichy i głupie anegdotki, a jakie są fakty, co mówi PubMed? Otóż PubMed mówi zaskakująco dużo, bo Laetrile to wcale nie żadna „nowatorska” metoda (bo że bardzo droga, w to nie wątpię). Swój szczyt popularności przeżywała w USA w latach 70. (próbował się nią ratować m.in. Steve McQueen). Szacuje się, że zażywało ją 70 000 chorych Amerykanów. Efekty? Żadne. W 1978 r. Narodowy Instytut Raka rozesłał prośby o zgłoszenie przypadków obiektywnego polepszenia po kuracji witaminą B-17 do 385 000 lekarzy, 70 000 innych osób zajmujących się opieką zdrowotną oraz do stowarzyszeń propagujących stosowanie Laetrile. Mimo tak zmasowanej akcji otrzymano jedynie 68 zgłoszeń, z których po przeanalizowaniu za uwieńczone sukcesem uznano sześć (analiza przypadków dokonana była z rygorem ślepej próby — eksperci nie wiedzieli, czy opiniują historię chorego poddanego zwykłej chemioterapii, kuracji Laetrile czy nie otrzymującego żadnej pomocy).
W 1982 r. w kilku amerykańskich szpitalach (w tym w renomowanej Mayo Clinic) przeprowadzono eksperyment na 178 chorych, poddając ich tzw. terapii metabolicznej, w której skład oprócz Laetrile wchodziła specjalna dieta, enzymy i witaminy. Efekt? Żaden, porównywalny do braku jakiejkolwiek terapii. A właściwie nie żaden, tylko wręcz negatywny: u niektórych badanych wystąpiły objawy zatrucia cyjankiem. Nie wspomniałem, że kuracja amigdaliną może prowadzić do zatrucia cyjankiem? Ale ze mnie gapa! Oczywiście, że może prowadzić, co tylko utwierdza w przekonaniu, że jeśli sięgać po (cudzysłów) medycynę alternatywną, to najlepiej po homeopatię. Przynajmniej człowiek nie zrobi sobie krzywdy.
Zainteresowanie witaminą B-17 w Stanach wygasło pod koniec lat 80. Dziś co jakiś czas ktoś trafia do więzienia za handel Laetrile — w 2003 r. przytrafiło się to np. Jasonowi Vale, mistrzowi świata w siłowaniu na rękę, prowadzącemu firmę Chrześcijańscy Bracia. Zaprawdę, czasem życie pisze najdziwniejsze scenariusze.
Poupadały te wszystkie meksykańskie kliniki, które leczyły naiwnych witaminą B-17. Zostało ich raptem kilka, m.in. ośrodek o cynicznie szczerej nazwie Oaza Nadziei, do którego pojechała Róża.
Właśnie, dlaczego nie chciałem wtedy pisać o Róży? Nie trafiła do mediów z powodu swojej choroby, ale z powodu heroicznej kampanii na rzecz jej uratowania, którą rozkręcili jej najbliżsi. Cały Mińsk Mazowiecki zbierał na wyjazd Róży do Meksyku, w salonach fryzjerskich i cukierniach wystawiano skarbonki „na Różę”. Mistrz kickboxingu podarował swój pas na aukcję. Organizowano koncerty charytatywne. Zgłosiła się fundacja z Wrocławia i udało się, uzbierali na podróż do Oazy Nadziei. Taka sytuacja rodzi pytania, których chyba nie powinno się głośno wypowiadać, przynajmniej nie wtedy. Co można powiedzieć ludziom, którzy wspólnie starają się pomóc sąsiadce, nie wiedząc, że zostali oszukani? Czy jeśli w przyszłym roku WOŚP będzie zbierać na magiczne różdżki leczące Morgellony, zmieni to coś w ocenie motywacji ludzi wrzucających datki do puszek? Czy wrzucić samemu? Czy powinno się przekazywać 1% na rzecz dziecka z autyzmem, którego rodzice rujnują się na kosztowne, choć bezwartościowe terapie suplementacyjne?
Nie umiałem wtedy pisać o Róży, bo to nie był czas. Jeśli jest coś dobrego i godnego szacunku w tej historii, to jest to płynąca od obcych ludzi chęć pomocy, której doświadczyła Róża i jej bliscy. Teraz mogę już pisać, ta historia już się skończyła, a skończyła się tak, jak zwykle kończą się takie historie. Po tygodniach niepotrzebnych dodatkowych zabiegów, badań i tułaczki Róża zmarła w hospicjum w San Diego, daleko od domu.
Przy pisaniu tekstu korzystałem przede wszystkim (można nawet powiedzieć, że rżnąłem) ze znakomitego artykułu „Wzlot i upadek Laetrile” na Quackwatch. O micie długowiecznego ludu z doliny Hunza możecie poczytać na longevity.about.com i w piśmie „CA: A Cancer Journal for Clinicians”. Streszczenia wyników badań nad Laetrile znajdziecie jak zwykle w PubMedzie: 1, 2. Historię walki Róży z rakiem zebrano na poświęconej jej stronie.
PS. W komentarzach jeden z obrońców B17 obala wyniki oficjalnych badań poświęconych amigdalinie następującym argumentem:
Niejaki dr. James Cason z University of California w Berkeley przetestował część substancji używanych w badaniach prowadzonych przez NCI [Narodowy Instytut Badań nad Rakiem] na temat amigdaliny i okazało się, że substancje te nie zawierały amigdaliny.
I to prawda. James Cason faktycznie ogłosił taki sensacyjny wynik swoich eksperymentów z próbkami Laetrile. Gdzie ogłosił? W jakimś recenzowanym, poważnym piśmie? W jakimś nierecenzowanym piśmie? W biuletynie uczelnianym? Nie. Wspomniał o tym w swojej autobiografii. Należy też dla przyzwoitości wspomnieć, że James Cason był wielkim zwolennikiem B17 i uważał ów specyfik, wbrew wszelkim wynikom badań i zdrowemu rozsądkowi, za znakomity lek na raka.
lysaczi :
Nie, po co ta filozofia? To po prostu kontrakt, w którym ktoś czasowo lub trwale zrzeka się zdolności prawnej.
amatil :
Ojej, pewnie że mogli. Chodziło o znalezienie jakiegoś jelenia od wykonania.
Widzę pierwsze wejścia na protobloga stąd. Miło mi, ale na razie jeszcze nie ma czego ani czytać ani oglądać. To wciąż stub, zalążek, embrion. Kilka notek w formie *.txt czeka na dokończenie, będę to rozwijał ale, cierpliwości. I tak nie wiadomo na razie, czy warto. I pisać, i zaglądać.
January :
Nie wiem co to Zotero, ale Adblock przecież jest.
lysaczi :
oj, no przecież rezygnujesz, kiedy jeszcze masz wolną wolę.
bart :
A mógłbym grzecznie poprosić o nie reinstallowanie? Bo właśnie odkąd wróciłem z wakacji to się nie wywala… po raz pierwszy odkąd pamiętam.
podpisano: uzależniony od Zotero lurker
Ausir :
O, to już miła wiadomość.
A Zotero to genialny menedżer bibliografii, integrujący się z przeglądarką. Jeden klik — i albo od razu wprowadzam odpowiedni rekord, albo (jeśli to wyniki przeszukiwania Pubmedu lub google scholar) mam listę dostępnej bibliografii do wyboru. Prościej się nie da.
vauban :
No cóż…
Dnia 18.10.2010 w siedzibie KIDL przy ulicy Konopackiej 4 odbędzie się uroczysta konferencja naukowa „ Postęp w Diagnostyce Laboratoryjnej” pod patronatem Jego Ekscelencji Abp. Henryka Hosera. Konferencja zostanie poprzedzona mszą świętą pod przewodnictwem Księdza Arcybiskupa w Katedrze Świętego Floriana Diecezji Warszawsko Praskiej. Następnie odbędzie się uroczyste poświęcenie budynku KIDL w załączeniu plan uroczystości i konferencji naukowej.
Źródło: http://www.kidl.org.pl/aktual.html
January :
Wow. Dlaczego ja tego wcześniej nie znałem.
asmoeth :
No. A jeszcze jeśli się zarejestrujesz, to możesz synchronizować bibliografię pomiędzy komputerami.
Lurkerka_Borgia :
Rzeczywistość najwyraźniej przerasta mój zamiar satyryczny. Pociesza mnie, że jakoś drętwo piszą, ja bym to samo napisał kwieciściej!
Ale wymowa tego tekstu jest ponura. I potwierdza wszystkie tezy o totalnym zawłaszczeniu przez KRK oficjalnej przestrzeni publicznej w Bolandzie.
vauban :
Ojej, faktycznie sukces, czy może jesteś świeżo po lekturze “Słownika komunałów” Flauberta?
Nawet mistrzowski troling nie przebije rzeczywistości
Konkurs “Hip-hop o Katyniu” !
Projekt ma zmienić stereotypowe postrzeganie tragedii katyńskiej oraz pokazać jak wieloma środkami i sposobami można uczcić pamięć tragicznie zmarłych. Tematyka konkursu powinna tworzyć klamrę splatającą tragiczne wydarzenia sprzed siedemdziesięciu lat z nie mniej tragicznym losem osób poległych w katastrofie smoleńskiej z 10 kwietnia 2010r.
http://hiphopokatyniu.pl/
Pomysł Migalskiego http://migal.salon24.pl/226576,ziomale-do-roboty
RobertP :
Whoa, to idealnie się łączy z pomysłem zrobienia z Eliego W. pierwszej polskiej gwiazdy gej-rapu!
Kolego Wurman, dla Ojczyzny zrobicie?
RobertP :
Zrobiło mi się wszystko naraz od tego. To jest niewiarygodnie żenujące. Nawet nie wiem, co napisać.
bart :
Nową notkę ^^J
@ Gammon No.82:
Nie, nie znam, ale po rekomendacji przyswoję sobie. Chwilowo nadrabiam Wojciechowskiego.
Marceli Szpak :
Pomysł sensowny pod warunkiem założenia, że legendarny Sałaciak o supergwiazda, pierwsza przed pierwszymi. Bo Sałaciak jako Hiphopo Katyniu jest nie do pobicia przecież.
Marceli Szpak :
Można zaproponować tekst?
@ cdp z zaświatów:
Ej, dlaczego urwałeś sobie od Internetu?!
cdp z zaświatów :
niewiemcopowiedzieć
wygrana w kieszeni?
cdp z zaświatów :
K – Komorowski
A -???
T – Tusk
@ janekr:
Arłukowicz?
naima_on_line :
Arabski. http://wirtualnapolonia.com/2010/06/08/gruppenfuhrer-kat/
vauban :
Łomatko. A ja już myślałem, że Adam M.
cdp z zaświatów :
Twoje dzieło? Bo jest wybitne.
vauban :
Flaubert wart jest polecenia, ale BTW który Wojciechowski?
cdp z zaświatów :
Tu trzeba milczeć i w ciszy kontemplować bez elektryfikacji.
Na chwilę mnie zatkło.
@ Gammon No.82:
Wysokie pokoje, nie znałem. Allegro dostarcza.
@ cdp z zaświatów:
Szacunek. Dobre.
Ale nagrody nie będzie – tekst ukazał się najpierw na BdB. To jest gorsze, niż gdybyś sam pakował prezydenta do samolotu…
Lewolwer
Leflektor
Labolatorium
Floterka
Garaletka
Latlerek
Znacie coś jeszcze?
http://www.militaryphotos.net/forums/showthread.php?185705-The-Russian-pilots-Heroes!-Incident-with-Russian-Tu-154M.
Nowa pożywka dla zamacho-spiskologów.
O przerobionym bombowcu też piszą.
bart :
Eee bo był najbliżej? I urwany pozostaje, najwyżej jakiś mały trolling od czasu do czasu
blue.berry :
Nie mówić, nagrywać!
asmoeth :
Na pewno moje, ale czy takie wybitne? Natchnął mnie jedynie duch poezji funeralnej i świeżość pomysłu Migalskiego. No i trochę zaangażowany hiphop Kmiecia.
Yaca :
Jeśli nie nagroda Ołdakowskiego to może chociaż publiczności…?
Gammon No.82 :
Flustracja
Gammon No.82 :
Kordła;
Kazamatka (Kamczatka, by mój śp. dziadek);
Amerka (Ameryka, by ciotkowujenka żony);
Klórik
cdp z zaświatów :
miałem oczywiście zamiar się sam wylansować z tekstem dla Eliego, ale przy takiej konkurencji, to pierdole, wracam pisać reklamy. RISPEKT ZIĄ!
Gammon No.82 :
Karoryfer może być?
A jakby się bardzo rozpędzić, to może mularz?
Gammon No.82 :
Rarka
Gammon No.82 :
Lelekstryczność. (Kto pamięta, skąd?)
Gammon No.82 :
od jednej gwiazdy u mnie z pracy: lekramówka.
Edyta: spacje trzeba było dosypać, bo wrony zeżarły
Aha, no i leguramin.
A bo co?
janekr :
“Godzina pasowej róży” Marii Kruger, służąca obrusza się na pytanie nastoletniej bohaterki (przeniesionej w czasy swojej prababki) na pytanie, czy w domu jest elektryczność. “Wstydziłaby się panienka takie słowa wypowiadać! Lelekstryczność! Tfu!”. czy jakoś tak.
Czy wygrałam dwuosobową wejściówkę na drzewo? :-)
naima_on_line :
Nie, nic, zwykła ciekawość mnie sparła.
Lurkerka_Borgia :
Tak!
Gammon No.82 :
Rułka
Gammon No.82 :
To mi się jeszcze przypomniało, że niektórzy leguralnie przypominają o nowej notce.
@znacie coś jeszcze
lablador był?
@hip-hop o Katyniu:
w ogóle ja głupi myślałem, że kawałki mają być o tym kwiecie polskiej inteligencji, co to poszła na front, połapali ją i zastrzelili. A tutaj ma być o tej katastrofie pod Smoleńskiem, tak?
Jak zwykle prawica budzi się ze zdumieniem, kiedy jest już dawno po zjawisku:
Doniu – czarna sobota
http://www.youtube.com/watch?v=sgxX8uhd17g
KrzyHu & Czege – pamieci ofiar tragedii w Smoleńsku (10.04.2010)
http://www.youtube.com/watch?v=cwB10YE1sOc
Tede – Dokąd Idziesz Polsko
http://www.youtube.com/watch?v=_40wq88XvdE
Jak zwykle przy słuchaniu polskiego hip-hopu sugerowane są słuchawki i zamknięte drzwi.
vauban :
Kordła
Gałdro. Gałdro mnie boli i musze leżeć pod kordłą.
Also: prezes puścił się poręczy i spada w stronę otchłani. Smutno mi się jednak robi z jego powodu, szczególnie po tym wywiadzie w Polityce, w którym jakaś pani psycholog opowiada o traumie po śmierci osób bliskich.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8349142,Kaczynski__W_obliczu_kompromitacji_Walesy_to_Lech.html
digan :
No więc ja mam mocne wrażenie, że on tej poręczy tak naprawdę nigdy nie trzymał. On snuje wciąż tę samą spiskologiczno-insynuacyjną opowieść, podsycaną tylko o nowe elementy. Zapomnieliście już o nośnych powiedzonkach prezesa “Jeśli ktoś ma pieniądze, to musiał je skądś wziąć” czy “Jeśli to prawda, to dokumenty zostały zniszczone”?
Trzy lata temu Kaczyński opowiedział w wywiadzie dla “Wprost” o liście stu najważniejszych, nigdzie nie zarejestrowanych agentów SB, którą Kiszczak przekazał Krzysztofowi Kozłowskiemu i nikt o niej więcej nie słyszał. Te jego dzisiejsze opowieści w mojej opinii nie przebijają tamtych.
@bartu:
No ale to wciąż były niewinne, drobne popierdywania, ot, czasem puścił bąka, raz o lekarzach, raz o prawnikach, raz o wywiadzie. A tutaj już któryś raz z kolei opowiada o Wielkim Lechu Kaczyńskim, który to zbudował solidarność, walczył z SB-kami w 92, wyremontował stolicę i jeszcze odbudował pozycję Polski na arenie międzynarodowej, a na koniec zginął w zamachu Rosjan i Tuska.
I znów wracam do tej swojej myśli, że to jednak jakieś leczenie traumy i szkoda mi go naprawdę.
bart :
Tak à propos, o przebijaniu już było .
bart :
Przy czym Kaczyński już więcej o tym nie wspominał. Pisałem o tym na blogu jako o dżampnięciu szarka w serialu lustracyjnym – tak durny zwrot akcji, że nawet wierna publika by nie kupiła. I chyba wyciągnęli wnioski i teraz to będzie jak, powiedzmy, zarzucony wątek przeszłych romansów agenta Muldera (trochę o tym było w pierwszych dwóch sezonach, ale najwyraźniej doszli do wniosku, że to ślepy trop i po prostu nie wracali).
digan :
Krasnoarmiejców, którzy wiedzieli, że mają ze dwa-trzy miesiące życia, bo dla Stalina są tylko mięsem armatnim, też mi szkoda. Ale to nie znaczy, że ich nie potępiam za gwałty i grabieże. Ba! Nawet własowców mi szkoda.
No więc owszem, Kaczyński to głęboko nieszczęśliwy człowiek. Ale cały sens jego polityki sprowadza się do tego, żebyśmy wszyscy byli tak samo nieszczęśliwi. Przecież dla PiS nie ma większego wroga od w miarę szczęśliwej rodzinki pomykającej autostradą na wakacje.
wo :
Ale co, sugerujesz, że to była celowa uwaga, element strategii, a nie świadectwo faktu, że prezesowi od kontaktu z rzeczywistością urwało już dawno temu?
@ bart:
Według mnie, apologeci prezesa czynią to, co czynią ponieważ uparcie nie chcą zauważyć że ich idol ma kuku na muniu. Ewidentnie dowodzi tego pani prof. Staniszkis, zarzucając doradcom z otoczenia prezia złą wolę i wprowadzanie go w błąd:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8353738,Staniszkis__Kaczynski_jest_dezinformowany_przez_aparat.html
Taka racjonalizacja, że wódz genialny tylko generałowie fajtłapy i zdrajcy. Pojechałbym tu Godwinem, ale mi jakoś głupio;)
vauban :
Ojej, jak klasycznie.
Na psychiatryku wczoraj ktoś dał spore fragmenty wywiadu Torańskiej z Kaczyńskim Jarosławem chyba z 1994 r., była okazja, to przeczytałem, niewiele wiem o tamtych czasach.
Wnioski: nic się nie zmieniło, może był trochę pogodniejszy, ale gadał dokładnie to samo, co dziś. Zdziwiło mnie tylko, że ewidentnie uwazał się za demiurga polskiej polityki – ktoś pamięta, czy Kaczor był wtedy naprawdę taki ważny i poruszał za wszystkie sznurki?
vauban :
Lepiej – król kocha swój lud i pochyla się z troską nad jego losem, ale wredni doradcy ciągle wprowadzają go w błąd.
bart :
Bardziej “Fakt, że nie ma na ten temat żadnych dokumentów dowodzi tego, że to prawda”.
venividi :
Ale to moje to autentyk!
@WO:
och, ale przecież nie piszę, że teraz mamy go głaskać po główce i zrobić premierem; nawet tym bardziej powinien pojechać do tego swojego Sulejówka i tam wyleczyć się emocjonalnie.
Piszę tylko, że kiedyś nie było mi go żal, po prostu mnie wkurwiał. Teraz zaś do wkurwu dochodzi takie “ale on biedny poza tym”.
bart :
No właśnie z urwaniem od rzeczywistości jest jak z poczęciem. Chcemy myśleć, ze to jest jakiś konkretny “moment”, ale to jednak ciągły proces. Najpierw masz kolegę z pracy, który kolekcjonuje krucyfiksy bo mówi, że chronią go przed szatanem i wtedy to jest jeszcze hahahaha hihihihi, autokreacja i prowokacja. Potem odwiedzasz tego kolegę w szpitalu.
*Wydaje* mi się, że Kaczyński wtedy jeszcze poleciał jak Philip Dick w latach 1960., poleciał w swoje urojenia, ale celem stworzenia narracji fabularnej, w którą sam do końca nie wierzył. Teraz mamy już Philipa Dicka z roku 1974, definitywną utratę zdolności odróżniania urojeń od rzeczywistości. On prawdopodobnie szczerze wierzy w to, co mu opowiadaja partyjni pochlebcy (że ruskie bombowce nadają się do wycinki lasu, itd.).
otaki :
Denerwuje mnie niechęć dzisiejszej młodzieży do czytania książek. “My” Teresy Torańskiej (wywiady z solidaruchami, perwersyjny sequel do wywiadów z komuchami – “Oni”) to w ogóle niesamowita lektura. Recenzowałem ją w jednym z pierwszych numerów pisma “Lewą Nogą”, również zwracając uwagę na wywiad z Kaczyńskim.
wo :
No ja sobie chciałem kiedyś do kompletu kupić, ale pamiętam, że mnie blurb odstraszył, nawet już nie wiem czemu.
bart :
W oryginale to było tak cudną copy-pastą, że wstawiłem do sygnaturki – nieco zmienione
“”Czy wierzę, że Kaczyński jest prezydentem? Ja nie chcę w tej chwili
mówić o swojej wierze. To będzie sprawdzane. Ja sądzę, że to
sprawdzenie potrwa. Jeśli to by była prawda, to na pewno dokumenty
są zniszczone.” “
wo :
Jakby nie było co czytać na świecie.
wo :
przeczytam, w ogóle nie wiedziałem, że jest taka książka :)
ale czy Kaczor naprawdę był szarą eminencją?
@otaki:
Może gdzieś w 92, kiedy to Macierewicz z Olszewskim pod wpływem pomysłu Korwina robili sobie typowe prawicowe kuku. Potem wylądował na śmietniku historii, he he.
Ale głowy nie dam, bo wiem o karierze Jarosława w latach 90 tyle, co wyczytałem z gazet i książek.
otaki :
Wyłonił się jako szara eminencja otoczenia Lecha Wałęsy w rezultacie umiejętnie (przez Kaczora) rozegranej wojny na górze. To był nagły skok Kaczyńskich do pierwszej ligi polskiej polityki – byli rozgrywającymi najpierw w otoczeniu kandydata mającego największe szanse na wygraną, a potem w otoczeniu już samego prezydenta.
I gdyby im to wystarczyło, byliby szarymi eminencjami nadal. Ale przegrali zakulisowe rozgrywki o dominację w otoczeniu Wałęsy z inną grupą, związaną z Mieczysławem Wachowskim. W efekcie pod koniec 1991 zaczęli zwalczać prezydenta, którego sami pomogli wypromować jako prezydenta (to wtedy ma miejsce słynne “palenie kukły Bolka”).
Ich jedynym punktem zaczepienia był słaby rząd Olszewskiego, z którym też byli w ciaglym konflikcie. Wszystko to runęło w 1992 razem z upadkiem tego rządu, a po przedterminowych wyborach z 1993 (które zabiły całą prawicę) Kaczyńscy stali się, generalnie, już tylko pozaparlamentarną Grupą Trzymającą Nieruchomość.
Dotrzymali ją niestety aż do personalnych przetasowań w rządzie Buzka, które przyniosły nagły come back Lecha Kaczyńskiego do mainstreamowej polityki.
wo :
Są jakieś szanse, żeby emigrant mógł gdzieś tą recenzję znaleźć? Bo bardzo bardzo chciałbym, jako ktoś kto kiedyś przeczytał “My”.
@ wo:
Thx
trudno mi było w to uwierzyć przy lekturze, bo Kaczor obecnie to jakaś nie z tej ziemi postać z kompletnie dla mnie niezrozumiałym poparciem
otaki :
Po raz pierwszy szersza publiczność (np. przykład ja…) usłyszała o J. Kaczyńskim, gdy został mianowany przez Wałęsę redaktorem naczelnym Tygodnika Solidarność na miejsce Mazowieckiego, który jednak nie mógł łączyć funkcji rednacza i premiera w jednym.
BTW wzbudziło to wtedy bardzo ostre protesty dziennikarzy – że nasyła się im naczelnego niewiadomokogo niewiadomoskąd. To był chyba pierwszy ostry, upubliczniony konflikt w łonie szeroko rozumianej strony solidarnościowej.
janekr :
W jednym z pierwszych numerów wyborczej “Wyborczej” był krotochwilny tekst, że Jacek i Placek kandydują do Sejmu z listy Lecha.
janekr :
Co najdobitniej określa rangę Jarkacza w hierarchii ważności działaczy “Solidarności” w 1989 roku – dziennikarze własnego periodyku o nim nie słyszeli! Fraza Frasyniuka przy swej lakoniczności opisuje tę samą sytuację…
OIDP nawet w “Polskim Zoo” Wolskiego, Chomiki pojawiły się nie od pierwszego odcinka.
Jupiii!!!
Dziś o 20.00 napieprzanka pod krzyżem. Będzie wesoło…
Jak to dobrze, że mieszkam na siódmym!
http://www.przyszloscwprzeszlosci.info/pogoda-artykoy/56-zmiana-klimatu/2222-naukowcy-golfsztrom-zanika–ostrzeenie-przed-ostr-i-dug-zim
Otwórzcie serca i umysły.
Błagam – powiedzcie coś brzydkiego na temat Tuska, będzie obiektywnie.
A tak serio – oczywiście to nie to samo, ale dość smutna historia jest opisywana w dzisiejszej GW. Jest tam wiele porad dla chorych na nowotwory, chcących leczyć się za granicą. Rzuciła mi się w oczy jedna: “Nieocenioną pomocą jest internet”
malapucyusz :
Tusk jest booooo-ring!
malapucyusz :
Ba, jest nawet wspomniana Róża Nowak i B-17. W takim kontekście, że chciałem to wyrwać z gazety i zjeść.
malapucyusz :
Tusk ma tuszcze oczy.
Dobre, nie?
Gammon No.82 :
No dobre. Ale jakie to oczy? Takie bardziej złe, czy takie bardziej bez wizji?
Yaca :
ZŁE, TUSZCZE OCZY BEZ WIZJI.
A tu coś zabawnego:
bart :
W takim kontekście, bo lekarze leczący Paulę (bohaterkę reportażu w dzisiejszej GW) są zdaje się prawdziwymi lekarzami, a ich leczenie rzeczywiście pomaga. Inna rzeczą jest kwestia, czy korzyść z niestandardowej terapii w Bostonie była większa, niż opóźnienie standardowej terapii na miejscu. Zebranie funduszów i załatwienie spraw organizacyjnych przecież trwało.
Natomiast w reportażu razi bezkrytyczne podejście do wiadomości w internecie. Zachęcając chorych do szukania pomocy na całym świecie i niepoddawaniu się chorobie, nigdzie nie opublikowano nawet jednego ostrzeżenia przed szarlatanami.
Druga sprawa to skłonność celebrytów czy ludzi show-biznesu do “brania sprawy w swoje ręce”. Warto zauważyć, że w przypadku medyczno-szarlatańskich wojaży zazwyczaj inicjatorem jest osoba z tych kręgów. Sprawa Jacka Kaczmarskiego i jego fototerapii jest tutaj najlepszym przykładem
@znacie coś jeszcze
renament! RE-NA-MENT.
Było już?
http://www.craniosacral.pl/
http://www.zielonapomarancza.pl/nowosci.htm
Już sama polska nazwa jest cudna: terapia czaszkowo-krzyżowa.
EDIT: cholera, było u Sporothrix. Ciężko jest odkryć jakieś naprawdę nowe mambo-dżambo.
@znacie coś jeszcze
Choreseterol
Siostra spytała mnie ze zgrozą, czy słyszałem coś o programie HAARP, który posłużył w tym roku Amerykanom do wpływania na klimat. Ponoć wszystkie tegoroczne kłopoty z powodziami i brakiem śliweczek na czele to wynik tych eksperymentów.
Ponieważ moja siostra jest Kaczystką i obraca się wyłącznie wśród Kaczystów, wnioskuję, że kolejnym krokiem Genialnego Stratega Jarosława K. będzie wypowiedzenie wojny USA?
@ janekr:
O ile od razu ruszy sam na front – chyba jestem za.
http://blubry.pl/artykul6673,sens_i_bezsens_teologii_w_poznaniu.html
http://www.kongresteologow.pl
Pozdrowienia offtopiczne z Poznania
STOP WIATRAKOM anyone? Bo ja nieznajency się jestem.
Yaca :
Noo, Syndrom Turbiny Wiatrowej brzmi jak niezła bzdura. Do tego cały dział linków poświęcony “mitowi globalnego ocieplenia”.
bart :
Mój wewnętrzny teoretyk spiskowy wyczuwa w tym lobbing Orlenu ^^J
Nachasz :
WHOIS wskazuje na Gołańcz. Musi sąsiad burmistrza.
Yaca :
Wiatraki sa brzydkie, psuja krajobraz i zabijaja ptaki.
Polityczny offtop, może było – no ale wrzucam na gorąco, nie mając czasu na głębsze poszukiwania.
Smoleńsk Mix 4
Proboszcz :
Właśnie przy tym płakałem cicho. Warto dodać, że rozsyła to mailem Klub Parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości.
bart :
Łkałeś cicho. Łkałeś.
Proboszcz :
Hola, hola, jeśli “tylko prawda ważna jest”, to zamiast “i nagle huk, pękło niebo i jeden krzyk: giniemy!” powinno być “i nagle huk, pękło niebo i jeden krzyk: Kuuurwa!”
Proboszcz :
Czuje się poruszony… ;) masakra!
krwawy_krolik :
Trollujesz, czy powielasz tą bzdurę na poważnie?
Proboszcz :
Miałem dziwne wrażenie, że drugą piosenkę z linku śpiewa Gracjan.
RobertP :
To zabawne, bo ja myślałem, że pierwszą.