Witamina w cudzysłowie
To będzie jedna z tych historii o doktorze, który odkrył nową witaminę, cudowne lekarstwo na najgorszą chorobę trapiącą ludzkość; lekarstwo, które zawsze było na wyciągnięcie ręki. I jak to zwykle w tych historiach bywa, trzeba wszystko brać w cudzysłów — i doktora, i odkrycie, i witaminę, i leczenie… Ponieważ notka upstrzona taką ilością cudzysłowów będzie wyglądać jak, nie przymierzając, portret Najjaśniejszego Pana obesrany przez muchy, umówmy się, że ja ich nie będę stawiał, a wy będziecie je sobie dopowiadać, m’kay?
To też jedna z tych historii, w których alarm w Detektorze Bzdetu zaczyna wyć na cały regulator już od pierwszych chwil.
W marcu TVN24 nadał poruszający reportaż o chorej na śmiertelnego raka trzustki Róży z Mińska Mazowieckiego. Lekarze nie dawali jej żadnych szans; jedynym ratunkiem miała być „nowatorska i bardzo droga” metoda leczenia witaminą B-17 (nazwa handlowa: Laetrile) w klinice w Meksyku. Temat został mi podsunięty przez sympatycznego czytelnika, jednak nie chciałem o nim wtedy pisać (dlaczego, wytłumaczę pod koniec tekstu). Niedawno o witaminie B-17 napisano na portalu New World Order.com.pl (jeśli klikniecie w link, wrócicie na Blog de Bart — to zemsta adminów NWO za to, że sympatyczny komentator BdB powiadomił IPN o propagowaniu przez NWO kłamstwa oświęcimskiego; jedyne wyjście to skopiowanie i wklejenie linka w nowym oknie lub skorzystanie z linka przez HideRefer). No, pomyślałem, skoro takie autorytety medyczne piszą o Laetrile, to chyba jednak czas się nią zainteresować.
Detektor Bzdetu włączył mi się już na samym początku poszukiwań informacji o Laetrile, przy czytaniu opowieści o (cudzysłów) odkrywcy (cudzysłów) witaminy B-17, samotnie walczącym z chemioterapeutycznym establiszmentem (cudzysłów) naukowcu, (cudzysłów — dalej już sobie poradzicie bez wskazówek, prawda?) doktorze Ernście T. Krebsie.
Doktorów Ernstów T. Krebsów było dwóch — Senior i Junior. Krebst Senior, doktor medycyny, w latach 20. wynalazł oparty na ekstrakcie z pietruszki cudowny syrop Leptinol, leczący hiszpankę, astmę, krztusiec, gruźlicę i — last but not least — zapalenie płuc. Wtedy też nawiązał znajomość z instytucją rządową zwaną FDA, która skonfiskowała mu zapasy syropku pod zarzutem wprowadzania nabywców w błąd co do zdrowotnych korzyści płynących z jego zażywania. Choć Krebs Senior musiał porzucić syropowy biznes, nie dał się jednak zniechęcić do poszukiwania lekarstwa na największe bolączki ludzkości i w latach 40. wynalazł lek na raka o złowieszczej nazwie Mutagen, a na początku lat 50., już razem z Juniorem, stworzył swoje opus magnum — Laetrile, środek oparty na amigdalinie, związku występującym m.in. w pestkach brzoskwini.
Ernst T. Krebs Junior to też doktor, choć jego droga do tego tytułu była ciężka, kręta i długa — trwała aż 35 lat. Wyrzucony ze szkoły medycznej, błąkał się po kilku uniwersytetach, by w 1942 zdobyć z trudem tytuł magistra. W 1973 roku nieistniejący już dziś mały biblijny uniwersytet w Oklahomie nadał Juniorowi tytuł doktora po wygłoszeniu przez niego godzinnego wykładu o Laetrile. Uniwersytet nie miał co prawda wydziałów naukowych, ale co zabawniejsze — nie miał też prawa do nadawania tytułu doktora. Są to jednak detale, nie ma co czepiać się wykształcenia człowieka, który odkrył dla ludzkości nową witaminę B-17 (odkrył też wcześniej B-15, która oprócz raka leczyła również choroby serca). Lepiej czepić się samej witaminy.
Otóż witamina jest z definicji pojęciem względnym. Witamina to związek chemiczny potrzebny do prawidłowego funkcjonowania organizmu, którego to związku organizm nie potrafi sam wytworzyć. Zatem to, co dla ciebie jest witaminą C, dla twojej zaprzyjaźnionej fretki nie jest żadną witaminą, tylko zwykłym, do niczego nieprzydatnym kwasem askorbinowym — fretka bowiem (jak większość ssaków) wytwarza sobie kwas askorbinowy w środku, w wątrobie. Doktor Ernst T. Krebs Junior wierzył zaś, że nowotwory to efekt niedoboru amigdaliny w organizmie. Dla niego więc w świetle powyższych rozważań amigdalina mogła faktycznie być witaminą, ponieważ jej brak w jego mniemaniu powodował chorobę. Dla reszty świata oczywiście coś takiego jak witamina B-17 nie istnieje.
Czytając tekst na New World Order.com.pl, musiałem wyłączać alarm w Detektorze Bzdetu jeszcze kilka razy. Np. kiedy pojawił się argument ad babcinum mądrościum:
Przez cale generacje nasze babcie zwykły dodawać pokruszone nasiona śliwek, czereśni, jabłek, moreli i innych roślin botanicznej rodziny Rosaceae do swych domowych konfitur i dżemów. Babcia pewnie nie wiedziała, dlaczego to robi, ale nasiona wszystkich tych owoców są jednym z najpotężniejszych źródeł witaminy B 17 na świecie.
Serio wasze babcie tak robiły, drodzy czytelnicy? Moje nigdy — szanowały uzębienie swoje oraz swoich bliskich, poza tym były zaznajomione z supernowoczesną technologią ekstrakcji pestek z miąższu, współcześnie określaną jako drylowanie. Ale co region, to inny zwyczaj.
Niedługo później w tekście z NWO.com.pl pojawia się opowieść o ludziach z narodu zamieszkującego pakistańską dolinę Hunza, którzy spożywają ponoć ogromne ilości amigdaliny i dzięki temu dożywają bardzo późnego wieku, a nowotwory są w ich społeczności chorobami nieznanymi. To w rzeczywistości bardzo śmieszna historia. Otóż Hunza istotnie cieszą się dobrym zdrowiem nawet w podeszłym wieku, nie ma to jednak związku z pokruszonymi pestkami w ich dżemach, ale z faktem, że odżywiają się głównie owocami i warzywami oraz dużo zapieprzają po górach. Faktycznie do lat 50. nie odnotowano u nich nowotworów, nie wynikało to jednak z pożerania owoców w całości, ale z braku na ich terytorium jakiegokolwiek lekarza, który mógłby zdiagnozować raka (kiedy w połowie lat 50. do doliny Hunza dotarła ekspedycja medyków z uniwersytetu Kyoto, bez problemu odkryli u niektórych mieszkańców chorobę nowotworową). Mit ich długowieczności ma zaś swe korzenie w latach 70., kiedy dolinę odwiedzili reporterzy „National Geographic”, poszukujący długowiecznych społeczności. Hunza nie prowadzą kronik i nie przywiązują zbytniej wagi do liczenia lat, pytani więc przez dziennikarzy o wiek bez kozery mówili pińcet.
No dobrze, ale to wszystko śmichy-chichy i głupie anegdotki, a jakie są fakty, co mówi PubMed? Otóż PubMed mówi zaskakująco dużo, bo Laetrile to wcale nie żadna „nowatorska” metoda (bo że bardzo droga, w to nie wątpię). Swój szczyt popularności przeżywała w USA w latach 70. (próbował się nią ratować m.in. Steve McQueen). Szacuje się, że zażywało ją 70 000 chorych Amerykanów. Efekty? Żadne. W 1978 r. Narodowy Instytut Raka rozesłał prośby o zgłoszenie przypadków obiektywnego polepszenia po kuracji witaminą B-17 do 385 000 lekarzy, 70 000 innych osób zajmujących się opieką zdrowotną oraz do stowarzyszeń propagujących stosowanie Laetrile. Mimo tak zmasowanej akcji otrzymano jedynie 68 zgłoszeń, z których po przeanalizowaniu za uwieńczone sukcesem uznano sześć (analiza przypadków dokonana była z rygorem ślepej próby — eksperci nie wiedzieli, czy opiniują historię chorego poddanego zwykłej chemioterapii, kuracji Laetrile czy nie otrzymującego żadnej pomocy).
W 1982 r. w kilku amerykańskich szpitalach (w tym w renomowanej Mayo Clinic) przeprowadzono eksperyment na 178 chorych, poddając ich tzw. terapii metabolicznej, w której skład oprócz Laetrile wchodziła specjalna dieta, enzymy i witaminy. Efekt? Żaden, porównywalny do braku jakiejkolwiek terapii. A właściwie nie żaden, tylko wręcz negatywny: u niektórych badanych wystąpiły objawy zatrucia cyjankiem. Nie wspomniałem, że kuracja amigdaliną może prowadzić do zatrucia cyjankiem? Ale ze mnie gapa! Oczywiście, że może prowadzić, co tylko utwierdza w przekonaniu, że jeśli sięgać po (cudzysłów) medycynę alternatywną, to najlepiej po homeopatię. Przynajmniej człowiek nie zrobi sobie krzywdy.
Zainteresowanie witaminą B-17 w Stanach wygasło pod koniec lat 80. Dziś co jakiś czas ktoś trafia do więzienia za handel Laetrile — w 2003 r. przytrafiło się to np. Jasonowi Vale, mistrzowi świata w siłowaniu na rękę, prowadzącemu firmę Chrześcijańscy Bracia. Zaprawdę, czasem życie pisze najdziwniejsze scenariusze.
Poupadały te wszystkie meksykańskie kliniki, które leczyły naiwnych witaminą B-17. Zostało ich raptem kilka, m.in. ośrodek o cynicznie szczerej nazwie Oaza Nadziei, do którego pojechała Róża.
Właśnie, dlaczego nie chciałem wtedy pisać o Róży? Nie trafiła do mediów z powodu swojej choroby, ale z powodu heroicznej kampanii na rzecz jej uratowania, którą rozkręcili jej najbliżsi. Cały Mińsk Mazowiecki zbierał na wyjazd Róży do Meksyku, w salonach fryzjerskich i cukierniach wystawiano skarbonki „na Różę”. Mistrz kickboxingu podarował swój pas na aukcję. Organizowano koncerty charytatywne. Zgłosiła się fundacja z Wrocławia i udało się, uzbierali na podróż do Oazy Nadziei. Taka sytuacja rodzi pytania, których chyba nie powinno się głośno wypowiadać, przynajmniej nie wtedy. Co można powiedzieć ludziom, którzy wspólnie starają się pomóc sąsiadce, nie wiedząc, że zostali oszukani? Czy jeśli w przyszłym roku WOŚP będzie zbierać na magiczne różdżki leczące Morgellony, zmieni to coś w ocenie motywacji ludzi wrzucających datki do puszek? Czy wrzucić samemu? Czy powinno się przekazywać 1% na rzecz dziecka z autyzmem, którego rodzice rujnują się na kosztowne, choć bezwartościowe terapie suplementacyjne?
Nie umiałem wtedy pisać o Róży, bo to nie był czas. Jeśli jest coś dobrego i godnego szacunku w tej historii, to jest to płynąca od obcych ludzi chęć pomocy, której doświadczyła Róża i jej bliscy. Teraz mogę już pisać, ta historia już się skończyła, a skończyła się tak, jak zwykle kończą się takie historie. Po tygodniach niepotrzebnych dodatkowych zabiegów, badań i tułaczki Róża zmarła w hospicjum w San Diego, daleko od domu.
Przy pisaniu tekstu korzystałem przede wszystkim (można nawet powiedzieć, że rżnąłem) ze znakomitego artykułu „Wzlot i upadek Laetrile” na Quackwatch. O micie długowiecznego ludu z doliny Hunza możecie poczytać na longevity.about.com i w piśmie „CA: A Cancer Journal for Clinicians”. Streszczenia wyników badań nad Laetrile znajdziecie jak zwykle w PubMedzie: 1, 2. Historię walki Róży z rakiem zebrano na poświęconej jej stronie.
PS. W komentarzach jeden z obrońców B17 obala wyniki oficjalnych badań poświęconych amigdalinie następującym argumentem:
Niejaki dr. James Cason z University of California w Berkeley przetestował część substancji używanych w badaniach prowadzonych przez NCI [Narodowy Instytut Badań nad Rakiem] na temat amigdaliny i okazało się, że substancje te nie zawierały amigdaliny.
I to prawda. James Cason faktycznie ogłosił taki sensacyjny wynik swoich eksperymentów z próbkami Laetrile. Gdzie ogłosił? W jakimś recenzowanym, poważnym piśmie? W jakimś nierecenzowanym piśmie? W biuletynie uczelnianym? Nie. Wspomniał o tym w swojej autobiografii. Należy też dla przyzwoitości wspomnieć, że James Cason był wielkim zwolennikiem B17 i uważał ów specyfik, wbrew wszelkim wynikom badań i zdrowemu rozsądkowi, za znakomity lek na raka.
No ale komentatorzy tego blogaska zjadają na śniadanie abortowane płody w bułce, pun intended.
bart :
Bartu, do śniadania długo, Bartu, no ja Cię proszę, Bartu. Przestań.
krwawy_krolik :
Tak, jest to wybitnie głupie, bo lepszy może nie znaczyć wcale szczęśliwszy.
I śmieszne, i smutne. Nadzieja to dobra rzecz. Szkoda, że w tych wszystkich klinikach tak dużo kosztuje.
amatil :
Chyba jednak nie?
Lurkerka_Borgia :
O ja! Taki czarny?
@Terlikowski:
Ot, “Operacja Chusta 2”. Zresztą, TT już dawno przekroczył Rubikon bucery pisząc, że dla niego byłoby spoko, gdyby jego dzieci zginęły wew powstaniu.
sheik.yerbouti :
Z certyfikatem.
digan :
Fucktycznie http://terlikowski.salon24.pl/213954,ojcowskie-spojrzenie-na-powstanie
Jakoś nisko ceni Polaków, skoro akceptuje przelicznik 100 zabitych za jednego Niemca.
jaś skoczowski :
Upośledzone trybiki od humoru to chyba Ty masz, Jasiu.
@Terlik
Ten typ potrafi w jednym tekście nazwać się człowiekiem pióra i umieścić takie zdanie:
RobertP :
Chyba dziesięciu?
venividi :
Cywilów policzyłeś?
Przecież na cywili lachę wyłożyli tak AK, jak i Wehrmacht. Dlaczego nagle teraz Terlikowski miałby się nimi przejmować.
digan :
Aby uczynić zadość zasadom arytmetyki.
digan :
Żeby nie być przedmiotem dowcipów George’a Carlina, że konserwatyści to banda palantów, które interesują tylko “dzieci poczęte”,a urodzone mają w dupie dopóki nie osiągną wieku poborowego.
Gammon:
zasady arytmetyki as in: “aborcje pochłonęły więcej ofiar niż holocaust”?
RobertP:
A WO zacznie korzystać z pecetów tylko po to, żeby nie być obiektem żartów moronaila.
digan :
Skoro umie liczyć jedno (albo mu się zdaje, że umie), niech się nauczy liczyć drugie.
Gammon No.82 :
No policzyłem, nie jestem Terlikowskim – nadal mi wychodzi dziesięciu Polaków na jednego Niemca, a nie stu.
venividi :
Może wlicza też nienarodzonych?
venividi :
I przyjąłeś wyjęte z dupy 17 tysięcy poległych Niemców? Proszę, zachowaj powagę.
Gammon No.82 :
Przyjąłem wikipedyczne 10 tysięcy zabitych i 6 tysięcy zaginionych. Dlaczego wyjęte z dupy? Zaginionych na wojnie zawsze przecież dużo, przytłaczające te liczby były zwłaszcza w pierwszej wojnie, to przecież wszyscy ci rozerwani na zbyt małe kawałki żeby ich pozbierać i przysypani po czym nieodnalezieni.
No ale nawet licząc dziesięć tysięcy dostajemy przelicznik 1/20, czyli nadal o wiele mniej niż 1/100. To zresztą nieistotne w kontekście rozmowy, bo teza była że Terlikowski jest bucem i z tą tezą zgadzam się w pełni. Skorygowałem tylko to co mi się wydawało przeszacowane.
venividi :
17 tysięcy podawane nagminnie w literaturze historycznej i popularnej ma na potwierdzenie wyłącznie niezobowiązującą gadkę von dem Bacha i jest liczbą absolutnie niewiarygodną. Z jakich powodów – wyjaśnił kiedyś jakiś facet na stronie muzeum PW (tej dyskusji już tam nie ma, więc nie podaję linka).
tl; dr warning
[*] nie w polskim więzieniu, tylko przesłuchiwany w amerykańskim więzieniu przez polskiego prokuratora.
venividi :
Czym dzielni powstańcy rozerwali na zbyt małe kawałki 6 tysięcy Niemców? Visami na Tygrysy?
venividi :
Och ja też jej nie podważam.
Gammon No.82 :
Niemieckim ostrzałem artyleryjskim choćby, biorąc pod uwagę rodzaj walk jakie się toczyły. Ale faktycznie, nad tymi liczbami nigdy się nie zastanawiałem, wielkie dzięki za ten tekst. Znasz jakieś bardziej realistyczne szacunki niemieckich strat?
venividi :
10 tys. zabitych przy 9 tys. rannych? Ha ha, kłamać to trza umieć.
venividi :
Jan Ciechanowski twierdził, że o jeden rząd wielkości mniej.
Natomiast Bartoszewski wierzy święcie w dane von dem Bacha i zupełnie serio stwierdza: “Przeciętne straty niemieckie w akcji bojowej przeciwko powstańcom wynosiły ok. 1260 zabitych tygodniowo, przewyższały więc straty ponoszone przez wojska hitlerowskie przy największym nasileniu walk na froncie zachodnim w kampanii 1944-45, które wtedy nie przekraczały 1000 zabitych tygodniowo.”
O tutaj.
venividi :
Ale niebolandzka wikipedia podaje 2-3 tysiące zabitych i 7 tys. zaginionych.
Tarhim :
O, to ktoś poprawił, bo niedawno jak patrzyłem były dane bolandzkie. Still, ciągle są bolandzkie dane o utraconych wozach bojowych.
Barts :
Przekonałeś mnie.
Projekty pomników:
http://humanizm.free.ngo.pl/usiebiejacek.jpg
http://humanizm.free.ngo.pl/jip3.jpg
http://humanizm.free.ngo.pl/fryderykjacek.jpg
http://humanizm.free.ngo.pl/giewontjacek.jpg
http://humanizm.free.ngo.pl/kolumnajacek.jpg
http://humanizm.free.ngo.pl/napalacujacek.jpg
http://humanizm.free.ngo.pl/thpol.htm
Nie mogę się zdecydować, który lepszy.
czescjacek :
Nikt niczego nie poprawił. 3+7+9 to nadal zdąża ku vondembachowemu 19 kilo raportowanemu z celi. Wcześniejszy meldunek – z 5.10.1944 – opiewał na 9072 ludzi, w tym 1570 zabitych. To oczywiście nie jest ostateczna cyfra, trudno jednak podejrzewać by walnął się w oficjalnym papierze o ponad 100%.
http://www.youtube.com/watch?v=09cYrUI7PDE
0:09 – ognisty papież, psychiatryk powinien klatka po klatce przeanalizować ten filmik.
bantus :
Wygląda, jakby symulował śmigło.
Blackops :
MS Propeller Simulator z łizardami.
bantus :
Szczupły goły papierz w ogniu!
Nie trzeba być tutaj pacjentem psychiatryka aby zorientować się, że to atak z użyciem HAARP. Postać papieża powstająca z ognia ma tylko odwrócić uwagą od licznych dowodów, że w okolicy kręcili się przedstawiciele rządu światowego świętujący udany test swojej tajnej broni.
Ale przejdźmy do konkretów:
0:11 – Środkiem ulicy idzie człowiek a właściwie nie idzie tylko człapie i właściwie nie cżłowiek tylko jaszczur! Czy wy szliście byście sobie tak powolutku, gdyby dookoła szalał żywioł? Ale on nie musi uciekać bo wie, że to kontrolowany incydent!!!!
0:11 – Ten sam kadr, lewy górny róg. Widoczne sylwetki stworzeń humanoidalnych. Jednak z nich (chyba człowiek) klęczy. Prawdopodobnie egzekucja niewygodnych świadków.
0:13 – Środku ekranu podejrzane kształty. Z początku wydaje się, że to zabrudzenie kamery ale to przecież właśnie zdjęcia HAARP!
Na tym filmiku jest dużo więcej, choćby te zdjęcia płonącego lasu. Niby tylko ogień a wśród drzew przemykają różne sylwetki. Przecież ludzie by tej temperatury nie znieśli!!!!!!
Możecie to zignorować tylko potem nie miejcie do mnie pretensji, że wam nie mówiłem prawdy, która jest najważniejsza. Nara.
zohaas :
Salamandry z Kosmosu.
jaś skoczowski :
Hmm. Mi zawsze rośnie współczynnik szczęścia, kiedy spojrzę na siebie i stwierdzę “znowu Królik pokazałeś klasę”.
krwawy_krolik :
Ci że rośnie, to nie znaczy, że mu też rośnie.
krwawy_krolik :
MNIE
BTW, już chciałem się zapytać, czy tylko mi blip nie działa, a tu się okazało, że skasowali mnie z blipa za (chyba) UNIA RUCHA NAS W #POZNAŃ #prześladowaniemłodychmemów
Może zrobię jakąś #prawicoweinicjatywy ^^J
Dla nieblipujących (Gammon, może ty będziesz etatowym nieblipującym?), poszło o logo “Fundusze Europejskie dziś i jutro”, którego wygląd Inżynier Mruwnica skomentował następująco:
bart :
Przyjmuję ten kielich błogosławieństwa, albowiem jakiż sens ma blipowanie bez przenośnego urządzenia, którego nie mam i mieć nie chcę?
Gammon No.82 :
U mean laptop? Nie ma się co tak uprzedzać.
sheik.yerbouti :
Nie, chodzi mi o jednokomórkowca, bo zdaje się, że młodzież na wychodźstwie łączy się ze siecią przy ich użyciu. A co do laptopów to są ciężkie. Jakiś netbook brzęczy mi w plecaku, czego bardzo się wstydzę, bo do niedawna chodziłem z Psionem 3a. Ale coraz trudniej znaleźć kompa z portem szeregowym i zrzucić z Psiona dane.
@ Gammon No.82:
A słyszałeś o portach szeregowych na USB?
robur zdobywca :
A słyszałem i kupiłem sobie taki, ale przecież używam tylko w domu. Nie zamierzam iść przez resztę życia z Psionem w jednej kieszeni i z rozmnażaczem portów w drugiej. Że nie wspomnę, że najpierw musiałbym mieć uprawnienia administratora, żeby zainstalować okołoportowe oprogramowanie na kompy, do których chciałbym owego Psiona podłączyć.
Bądźcie pozdrowieni, Anioły z nieba przybywają
anonymous :
Umraþma, ŝinaƿi ȝuhuŕa ŝkarã. Ɨƺƿai imra, naƿi umra ŝaqaravã.
anonymous :
“Kto czyni dobro, znajduje dobro”
anonymous :
Już nie po raz pierwszy jak widzę takie strony to tęsknię za czarno-białym monitorem.
Ciekawe czy wcześniej człek zwracał uwagę na takie newsy czyli confirmation bias w działaniu.
http://nasygnale.pl/kat,1025345,title,Tragiczny-wypadek-motocyklisty-zginal-pod-krzyzem,wid,12605286,wiadomosc.html?ticaid=6ac66
Tragiczny wypadek motocyklisty w miejscowości Lipowo (Podlaskie). Około 25-letni mężczyzna wypadł z drogi i uderzył w przydrożną kapliczkę. Zginął na miejscu.
Fotka ja fotoszopka z Fucktu czy innego SuperExpresa
Gammon No.82 :
Sam nie wiem, czy się bardziej litować nad kolesiem, którego nie stać na służbowego laptociąga czy bardziej zazdrościć kolesiowi, któremu służbowe laptopy funduje jakiś iiiiiwil korporejszyn? To jak z tym moim największym dramatem życiowym, czy wolałbym pracować w Polityce i jeździć służbowym Fordem Modeo, czy siedzieć w Agorze i samemu sobie kupować samochody…
wo :
No niee, tak naprawdę wcale nie chcesz, żebyśmy rozwiązywali twoje dylematy egzystencjalne.
Usiłuję się wczuć, ale mi nie wychodzi. To przez moją niechęć do samochodów.
RobertP :
Wnioskując z fotografii zginął na krzyżu. Za nasze grzechy zapewne.
News@12
Pewnie słyszeliście o dzisiejszej VAT manifestacji z udziałem JKMa. O tutaj link do relacji .
Jak donoszą wykoptardy był tam niejaki Martin Lechowicz – prawdziwy człowiek renesansu. Chciałem powiedzieć, że możecie sobie tropić oszołomów, debukować mity ale nigdy nie będziecie tacy chłodni jak ten koleś. Nigdy. Popatrzcie na jego stronę, albo lepiej posłuchajcie tego podcasta.
Wyłowiony u Trystero z zalewu korwinistów dostających czkawki od zapinania pasów. Momentami przezabawnie oderwany od rzeczywistości.
anonymous :
Perła komentarza:
“dziewiczo i skromnie to wyglądało, jak chłopcy z placu broni “
Rzadka (dla mnie) możliwość skomentowania (prawie) on-topic. Zawarta w tym komciu ocena “Blog de Bart”:
jest jawnie fałszywa, zwłaszcza wobec niniejszej blogonoty. Rozróżnienie między handlarzami bzdury&iluzji a tymi, co się czepią każdej nadziei. Przy okazji pytanie o współudział mediów w dilowaniu mambem-dżambem.
anonymous :
Państwo zdobywają nagrodę za zestaw najgłupszych haseł skandowanych i wypisanych na transparentach.
anonymous :
I bard kreacjonizmu, nie zapominajmy. Głupszy od Leszka Czajkowskiego – duże osiągnięcie.
nameste :
Przynajmniej widać, jakich internetowych zachowań nam brakuje podczas wyjazdów. Ja zaraz po powrocie z wakacji napisałem taki komentarz,, WO po urlopie ma ewidentny niedobór okazywania poczucia wyższości.
No dobrze, łatwo rozróżnić handlarzy mambo, media z ich prawdą lerzącą po środku – a co dalej? Czy można pogardliwie i z wyższością traktować popularną blogerkę propagującą picie wybielacza? Nawet jeśli na tym nie zarabia? Czy można okrutnym ostrzem satyry ukłuć internautę propagującego Miksturę Mistrza Słoneckiego na forach internetowych? Co, jeśli ów internauta cierpi na nieuleczalny nowotwór? Co, jeśli ma raka, ale sam nie pije Mikstury?
Zawsze jak się tu pojawia w komciach jakiś altmedowy meteor, mam lekki dylemat, czy dziabnąć, czy ojcowsko przytulić i wytłumaczyć błędy. W końcu dziabię, bo blogaska trzymam fo teh lulz and condescension.
anonymous :
Trochę się boję kliknąć dalej – reklama książki na jego stronie (prawy dolny róg)
“Teoria Portali” to powieść fantastyczna, z której dowiesz się czego dowodzi Teoria Teorii Łańcuchowych, dlaczego upadła Atlantyda, kto walczył w wojnach odbytowych oraz dlaczego Bóg stworzył wszechświat.
WTF !?
bart :
Och, MąDie, czy byłoby warto podejmować temat, gdyby nie słówko wyłącznie w komętarzu WO?
Z “co dalej” to ja nie wiem. Sam przecież nie tylko “w końcu dziabiesz”, a marka blogdebarta polega również na poziomie admeritum-a.
Gammon No.82 :
Za grzechy drogowców, potrzebują mesjasza.
nameste :
Marka blogdebarta polega na: headshot!
RobertP :
“Anal wars” daje 89,300 trafień. Przypadek?
bantus :
Może chodziło o Nieudane Powtórne Przyjście Chrystusa?
bart :
Kowtow. Wygrywa pan dwa internety.
Gammon No.82 :
Sprawdzic czy nie epidemia brodawczakow odbytu z misspellingiem.
Gammon No.82 :
You made my day.
krwawy_krolik :
Hm, gdybyś nigdy nie umiał pokazać klasy to znaczyłoby, że wierzysz w słuszność pewnych spraw, w którą wierzyć, dla Ciebie, jest po prostu głupio. Ergo: jeśli ktoś chce być tylko lepszy, jest głupcem. Tak jak każdy, dla którego szczęśliwe życie jest obojętne. Chyba, że mówisz o doskonaleniu się, ale takim cynicznym, odmówię sobie dziś słodyczy i potem miesiąc będę się fapał świadomością.
Gammon No.82 :
Nie przeszedł selekcji na wejściu?
sheik.yerbouti :
Całą drogę do Warszawy go układałem w głowie!
sheik.yerbouti :
Mówi się na bramce. Od bramkarza.
Zdemaskowałem reptilianina, nawet się nie krył, są w Polsce ludzie o nazwisku Jaszczur.
Rosjanie zaczynaja u siebie czystki po katastrofie smolenskiej. Przypadki nie istnieja.
Na dodatek w komentach link ciekawy. “Biala ksiega kastrofy smolenskiej” – PRACA ZBIOROWA BLOGEROW SALONU 24. Calosc w ladnym pdf na 41 stron. TU.
BTW, data w naglowku sugeruje date powstania dziela na 21.07. Czy tylko ja przegapilem to wiekopomne dzielo?!
P.S. Soraski za brak polskich znakow, ale klepie z zagranicy.
Zdaje się, że biała księga posłużyła za podstawę kilku odcinków Dlaczego nie napalm.
Yaca :
To cię doprawdy nie tłumaczy.
@ Jubal:
Niniejszym: kajam sie.
RAZ znów rzucił argumentem z serii “wszyscy wiemy jak było”.
Tym razem – wszyscy wiemy, że Rosjanie mogliby się zamachnąć:
“Mówiąc poważnie − hipotezy o zamachu nie można z góry odrzucić. Jedynym argumentem za takim odrzuceniem jest przekonanie, że na coś tak niesłychanego Rosja nie mogłaby się ważyć. Jest to ten sam argument, którym Zachód przez wiele lat odrzucał np. prawdę o Katyniu i wielu innych, dziś niewątpliwych zbrodniach ZSSR. Oczywiście, dzisiejsza Rosja nazywa się inaczej, ale jest prostą kontynuacją tamtego zbrodniczego państwa, jej obecne służby są wciąż tymi sami służbami, a premier Putin i większość elity państwowej to przecież ich wychowankowie.”
http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/
Co żywo przypomina komcia z bloga WO:
“mrspoko
2010/07/20 07:36:07
@sheik.yerbouti / nojakto
E no po co od razu tak komplikować. Ruskie to zrobili, panie, bo to Ruskie, a Ruskie zawsze takie rzeczy robią.”
Idę umartwiać się nad najnowszymi wypocinami niegdyś cenionego autora.
digan :
Taki Free Your Mind (któremu poręcz smoleńska odjechała w stopniu porównywalnym z El Ohido Siluro) opisał u siebie historię zestrzelenia przez lotnictwo ZSRR koreańskiego Boeinga. I nie przeszkadza mu wcale, że w tej historii Rosjanie nie kryją, że to oni zestrzelili samolot. Co tam, daje nawet tytuł “Weterani maskirowki”.
To jego poprzedni tekst. W nowym tekście udowadnia, że katastrofa smoleńska to oszustwo, bo jak się we Francji rozbił w lesie Airbus, to po pierwsze był pożar, a po drugie – prawie wszyscy się uratowali.
Niby już prawie pięć miesięcy tego obłędu minęło, a mnie wciąż gały wywala.
Nie lurkam regularnie Otchłani, więc pewnie już było: http://astral-projection.blog.onet.pl/2,ID413654405,index.html
Jest o Smoleńsku, bombie w samolocie itd. Tylko pamiętajcie: “Ze względu na ataki postkomunistów i agentury wpływu proszę o logowanie się w systemie onetu przed skomentowaniem. “
“Ze względu na ataki postkomunistów i agentury wpływu”
to o nas? :(
@bart
ja wiem Bartu, ale gdzie tam el ohido siuro, a gdzie RAZ. Nawet Korwin przez moment opierał się przed gadaniem o “zamachu” – w końcu jednak złamał się i stwierdził, jak doniosła Polityka swego czasu, że zamach był zemstą WSI za Macierewicza.
RAZ także od samego początku (w sensie: od katastrofy) zdawał się przynajmniej w tym temacie wykazywać rozsądkiem i pisać, że to – cóż – wypadek.
Taka mnie niemiły wniosek nachodzi, że bycie prawicowym publicystą powoduje dryf w stronę otchłani. Że wystarczy zacząć od MIEJSCA ETYKI KATOLICKIEJ WE WSPÓŁCZESNEJ EUROPIE, a skończy się na WSI podrzucającym dwa samoloty.
bantus :
Ach, jak mi się zawsze podoba to ich (ich – mieszkańców Otchłani) przekonanie, że Iluminati / masoni / Jaszczury / NWO / WSI nie tylko dają złamanego faka na temat ich pisaniny, ale przysyłają prowokatorów, konfidentów i internetowych bojówkarzy.
asmoeth :
Ba, ja sobie kiedyś nawet założyłem konta na Psychiatryku24 i Frondzie, dla flejmów. Ale ich mechanizm komciowania jest tak beznadziejny, że zrezygnowałem zanim zacząłem. A blogi na Onecie to już najbrzydsze są.
bart :
Nie tylko można, ale nawet trzeba. Internet zdemokratyzował dyskurs – kiedyś taki wariat mógł tylko chodzić po ulicy z transparentem “koniec jest bliski”. Teraz może założyć bloga i uczestniczy w obiegu idei na równi z mainstreamowymi mediami. To super, ale to też oznacza, że nie można stosować taryfy ulgowej i powiedzieć “ach, to tylko taka biedna cierpiąca babulinka z prowincji”. Jeśli babulinka ma uczestniczyć w dyskursie na równych prawach ze mną, to także oznacza, że ja mam prawo szydzić z niej takie samo, jak ona szydzić ze mnie. A zostawianie bełkotu ludzi propagujących alternatywną medycynę bez riposty jest ogólnie groźne dla społeczeństwa.
A więc: tłuc buców bez litości. Jeśli nie umiesz opanować współczucia, to pomyśl o potencjalnych ofiarach terapii zaperem czy piciem nafty. Tych potencjalnych ofiarach, które na szczęście wyguglały Twoją ripostę – a więc je uratowałeś. Im nie współczujesz?
nameste :
Och, MajnGot, #anal-retentive. Nie upieram się przy “wyłącznie”, niech będzie “zwłaszcza”.
bart :
Mnie ostatnio fascynuje problem mnożących się wersji, ile kończyn zachowało się u LechKacza, które to były kończyny, i czy aby nie podmienione z jakimś generałem, a także w jakim stanie była reszta, i czy zewłoka była poniewierana.
Gammon No.82 :
Mamy na to grupę: Żądamy ekshumacji zwłok Lecha Kaczyńskiego
http://www.facebook.com/#!/group.php?gid=117549594961503&ref=ts
(Ludzie którzy nie umią HTMLa)
czescjacek :
Fe syneczku, fe urwisie,
Wydłubałeś oczko Jadzi.
Nie obejrzysz za to dzisiaj
Ekshumacji swego dziadzi.
Na temat będzie wbrew pozorom.
Na TRICONIE wczoraj odbył się odczyt Marka Baranieckiego (autora kilku doskonałych opowiadań SF) na temat “Najstarsza broń świata – PODSTĘP”.
Usłyszawszy tytuł mniej więcej wiedziałem, co tam powinno się znaleźć. Wy też, prawda?
Proszę więc uczestników o typy, co według nich powinna zawierać taka prelekcja.
A wtedy napiszę, co tam było naprawdę…
digan :
Heh, chyba trochę to wyrwałeś z kontekstu. W tym akapicie RAZ pisze tylko o tym, że przy takiej katastrofie nie można wykluczać zamachu a priori, bez śledztwa. Zwłaszcza, że poprzedni fragment idzie tak:
“Wynika to także z faktu, iż opozycja nie formułuje zarzutów, które formułować powinna. Woli występować z tezami idącymi znacznie dalej, posuniętymi aż do sugestii potężnego spisku, w ramach którego samolot został celowo strącony przez rosyjskie służby specjalne. I to najlepiej przy świadomej współpracy części polskich czynników oficjalnych.”
Edit:
oraz: “Niemniej, hipoteza zamachu jest tą najdalej idącą i powinna być traktowana jako ostateczna. To znaczy, brana publicznie pod uwagę dopiero po wykluczeniu innych możliwości. Tym bardziej, że trudno wskazać racjonalny cel zamachu.”
W tym samym tekście.
janekr :
Typuję na wstępie soczyste cytaty z Sun Tzu oraz wzmianki o Attyli. Potem już idzie jak z płatka, Aleksander Wielki i już zaraz zbieranie ulotek przez niemieckie dzieci podczas WWII*. Sam o tym mówiłem do, Cthulhu odpuść grzechy, studentów dziennikarstwa, kiedy omawiałem białą i czarną propagandę. Przykłady ze Smoleńska miały dopiero nadejść.
Gammon No.82 :
Na blipie ^siwa OIDP sprzedała tipa z-pierwszej-ręki, że poznali LK po zachipowanym garniturze. Cywilizacja śmierci is my love.
jozjasz :
Idea zamachu jest tak prosta, jak jajko Kolumba, co pewien nauczyciel w Szwejku przypłacił aresztem.
* Uprzedzając pytania: chodziło o fenomen kolekcjonerstwa. Gdzieś o tym czytałem. Ulotki ponoć były starannie zbierane i niszczone, dopóki ktoś nie zauważył że są numerowane. Rychło wyłoniło się z tego zbieractwo, pre – pokemonizm i odmiana filatelistyki. Przy okazji, nareszcie ten i ów zaczął je czytać i przyswajać. Rzecz radośnie podchwyciły wszelkie firmy reklamowe. Kto nie zbierał chociażby komiksów z gumy Donald Duck? Niech śmiało rzuca kamieniami.
vauban :
Ja typowałem, że zacznie się od Konia Trojańskiego, a skończy na reklamach i drobnym druczku w umowach.
Ha! Jakże byłem naiwny.
Doskonały pisarz Marek Baraniecki zaczął od podstępu, którym Wąż skusił w Raju Ewę do spożycia fatalnego jabłka.
A potem było o demonach, które w dalszym ciągu używają podstępów, aby opanować ludzi.
Spróbuję wypunktować, czego się dowiedziałem. Było to powiedziane SERIO (dlaczego WO nie było na tej prelekcji, ach dlaczego?):
– istnieje świat “demonów”, czysto duchowych,
– demony są w zasadzie głupsze od ludzi, ale mają tę przewagę, że widzą przeszłość i przyszłość,
– ów świat czysto duchowy jest potwornie nudny, a demony “też chcą sobie pożyć”,
– jedyną drogą do tego jest opanowanie człowieka,
– aby otworzyć w sobie drogę dla demona wystarczy (choć nie działa to z automatu) powróżyć sobie z kart, ułożyć tarota, pójść do wróżki, wykonać samoleczenie metodą REIKI, a nawet uczyć się języka obcego metodą SITA. Dobrym sposobem, aby się zdemonizować jest także skorzystanie z pomocy świeckiego egzorcysty,
– wróżki naprawdę widzą przyszłość – demony im to umożliwiają. Wróżka ma z tego kasę, a demon otwartą drogę do jej klientów,
– wróżki nigdy nie widzą przyszłości własnej ani swojej rodziny, a przyszłość ta jest zawsze żałosna,
– uzdrowiciele czasem kogoś uleczą, ale najczęściej kosztem swojego zdrowia, nie mówiąc o otwarciu drogi demonom,
– różdżkarze często schodzą na zawały serca spowodowane nieumiejętnym nadużyciem własnej energii przy różdżkowaniu,
– jedyną skuteczną metodą pozbycia się demona z człowieka są kościelne egzorcyzmy,
– obecnie zapotrzebowanie na egzorcystów jest tak wielkie, że uczelnie kościelne nie nadążają z kształceniem kadr,
– Polska jest jednym z nielicznych (jeszcze Włochy) krajów w UE, w którym psychiatrzy czasem kierują swoich pacjentów do egzorcysty po wykluczeniu choroby psychicznej,
– w sali do egzorcyzmowania stoi solidne łóżko ze stalowych rur z porządnymi skórzanymi pasami – nawet dziewięcioletnie dziewczynki w trakcie egzorcyzmów dysponują niewiarygodną siłą,
– odnotowano przypadek, gdy w trakcie egzorcyzmu tom “Harrego Pottera” o własnych siłach przeleciał w pokoju pięć metrów i rąbnął z hukiem o ścianę,
– pierwszą organizacją społeczną, której zezwolono na działanie po stanie wojennym było stowarzyszenie radiestetów, które błyskawicznie się rozwinęło – być może był to przypadek, a być może chodziło celowo o zdemonizowanie społeczeństwa, żeby nie zawracało głowy władzy.
To chyba pokrótce wszystko…
janekr :
Czyżby Tekieli zmienił nazwisko? Na swoich konferencyjkach opowiadał niemalże to samo.
Nachasz :
Bo ich obu opętał ten sam demon?
A co TY robiłeś na konferencyjkach u Tekielego? Bo ja poszedłem na prelekcję o podstępach na Triconie, nie podejrzewając, że zetknę się z demonizowaniem.
janekr :
W zasadzie na jednej. Dawno temu, kiedy jeszcze nie wiedziałem kim jest Tekieli, któryś z księży katechetów wymyślił, ażeby go zaprosić by podzielił się z nami swymi doświadczeniami w ramach rekolekcji wielkopostnych.
janekr :
Prozaiczna stal i prozaiczna skóra? Cienkie i cherlawe te demony, nawet w dziewięcioletnich dziewczynkach.
W sumie wyszło BDSM w klimatach inkwizycyjno-watykańskich.
Gammon No.82 :
Z lekką nutką loliconu.
janekr :
Tu jest zdjęcie prelegenta:
http://www.mimuw.edu.pl/~janek/tricon01.jpg
@janekr
To jest NAJSMUTNIEJSZY komeć jakiego czytałem ostatnio.
janekr :
Trochę mnie zatkało. Ale nikt nie spodziewa się Hiszpańskiej Inkwizycji.
vauban :
W sobotę ten sam autor miał na tymże Triconie wykład: “Okultyzm: definicja współczesna”. Ale nie poszedłem – o tej samej porze było spotkanie z jeszcze trzeźwym Sapkowskim, który – popijając służbową wodę – wygłosił smętnie: “w winie prawda, w piwie siła, w wodzie zarazki”. Trzy godziny później widziałem go po wypiciu dużej ilości substancji pozbawionej zarazków.
Gammon No.82 :
Poświęcane? “Ufaj w Panu i trzymaj proch sucho”
janekr :
Wygląda na to, że oba wykłady miał tak naprawdę o tym samym, całkiem sprytne.
Który potem olał galę na której dostał Grand Master Award Euroconu. Trochę żal.
@janekr, re Baraniecki
W sumie w “Karlgoro, godzina 18” masz dobry wstęp do tego typu odjazdu…
janekr :
Przypomniałem sobie, jak się chlało na takich zjazdach w połowie lat osiemdziesiątych. Były to heroiczne czasy. Nieboszczyk B.W. conanował we Wrocławiu, zaś w Katowicach pijany A.Z. o drugiej w nocy ganiał po krzakach słowika (chyba na zagrychę?).
Jak poświęcane, to i bawełniana przędza wystarczy. Chyba, że manichejczycy mieli rację, wtedy nie wiadomo, czy wystarczy.
Ktoś zauważył?
http://fronda.pl/news/czytaj/matematyczny_dowod_na_istnienie_boga
Dawno się tak nie uśmiałem.
Fermin :
Meh