Witamina w cudzysłowie
To będzie jedna z tych historii o doktorze, który odkrył nową witaminę, cudowne lekarstwo na najgorszą chorobę trapiącą ludzkość; lekarstwo, które zawsze było na wyciągnięcie ręki. I jak to zwykle w tych historiach bywa, trzeba wszystko brać w cudzysłów — i doktora, i odkrycie, i witaminę, i leczenie… Ponieważ notka upstrzona taką ilością cudzysłowów będzie wyglądać jak, nie przymierzając, portret Najjaśniejszego Pana obesrany przez muchy, umówmy się, że ja ich nie będę stawiał, a wy będziecie je sobie dopowiadać, m’kay?
To też jedna z tych historii, w których alarm w Detektorze Bzdetu zaczyna wyć na cały regulator już od pierwszych chwil.
W marcu TVN24 nadał poruszający reportaż o chorej na śmiertelnego raka trzustki Róży z Mińska Mazowieckiego. Lekarze nie dawali jej żadnych szans; jedynym ratunkiem miała być „nowatorska i bardzo droga” metoda leczenia witaminą B-17 (nazwa handlowa: Laetrile) w klinice w Meksyku. Temat został mi podsunięty przez sympatycznego czytelnika, jednak nie chciałem o nim wtedy pisać (dlaczego, wytłumaczę pod koniec tekstu). Niedawno o witaminie B-17 napisano na portalu New World Order.com.pl (jeśli klikniecie w link, wrócicie na Blog de Bart — to zemsta adminów NWO za to, że sympatyczny komentator BdB powiadomił IPN o propagowaniu przez NWO kłamstwa oświęcimskiego; jedyne wyjście to skopiowanie i wklejenie linka w nowym oknie lub skorzystanie z linka przez HideRefer). No, pomyślałem, skoro takie autorytety medyczne piszą o Laetrile, to chyba jednak czas się nią zainteresować.
Detektor Bzdetu włączył mi się już na samym początku poszukiwań informacji o Laetrile, przy czytaniu opowieści o (cudzysłów) odkrywcy (cudzysłów) witaminy B-17, samotnie walczącym z chemioterapeutycznym establiszmentem (cudzysłów) naukowcu, (cudzysłów — dalej już sobie poradzicie bez wskazówek, prawda?) doktorze Ernście T. Krebsie.
Doktorów Ernstów T. Krebsów było dwóch — Senior i Junior. Krebst Senior, doktor medycyny, w latach 20. wynalazł oparty na ekstrakcie z pietruszki cudowny syrop Leptinol, leczący hiszpankę, astmę, krztusiec, gruźlicę i — last but not least — zapalenie płuc. Wtedy też nawiązał znajomość z instytucją rządową zwaną FDA, która skonfiskowała mu zapasy syropku pod zarzutem wprowadzania nabywców w błąd co do zdrowotnych korzyści płynących z jego zażywania. Choć Krebs Senior musiał porzucić syropowy biznes, nie dał się jednak zniechęcić do poszukiwania lekarstwa na największe bolączki ludzkości i w latach 40. wynalazł lek na raka o złowieszczej nazwie Mutagen, a na początku lat 50., już razem z Juniorem, stworzył swoje opus magnum — Laetrile, środek oparty na amigdalinie, związku występującym m.in. w pestkach brzoskwini.
Ernst T. Krebs Junior to też doktor, choć jego droga do tego tytułu była ciężka, kręta i długa — trwała aż 35 lat. Wyrzucony ze szkoły medycznej, błąkał się po kilku uniwersytetach, by w 1942 zdobyć z trudem tytuł magistra. W 1973 roku nieistniejący już dziś mały biblijny uniwersytet w Oklahomie nadał Juniorowi tytuł doktora po wygłoszeniu przez niego godzinnego wykładu o Laetrile. Uniwersytet nie miał co prawda wydziałów naukowych, ale co zabawniejsze — nie miał też prawa do nadawania tytułu doktora. Są to jednak detale, nie ma co czepiać się wykształcenia człowieka, który odkrył dla ludzkości nową witaminę B-17 (odkrył też wcześniej B-15, która oprócz raka leczyła również choroby serca). Lepiej czepić się samej witaminy.
Otóż witamina jest z definicji pojęciem względnym. Witamina to związek chemiczny potrzebny do prawidłowego funkcjonowania organizmu, którego to związku organizm nie potrafi sam wytworzyć. Zatem to, co dla ciebie jest witaminą C, dla twojej zaprzyjaźnionej fretki nie jest żadną witaminą, tylko zwykłym, do niczego nieprzydatnym kwasem askorbinowym — fretka bowiem (jak większość ssaków) wytwarza sobie kwas askorbinowy w środku, w wątrobie. Doktor Ernst T. Krebs Junior wierzył zaś, że nowotwory to efekt niedoboru amigdaliny w organizmie. Dla niego więc w świetle powyższych rozważań amigdalina mogła faktycznie być witaminą, ponieważ jej brak w jego mniemaniu powodował chorobę. Dla reszty świata oczywiście coś takiego jak witamina B-17 nie istnieje.
Czytając tekst na New World Order.com.pl, musiałem wyłączać alarm w Detektorze Bzdetu jeszcze kilka razy. Np. kiedy pojawił się argument ad babcinum mądrościum:
Przez cale generacje nasze babcie zwykły dodawać pokruszone nasiona śliwek, czereśni, jabłek, moreli i innych roślin botanicznej rodziny Rosaceae do swych domowych konfitur i dżemów. Babcia pewnie nie wiedziała, dlaczego to robi, ale nasiona wszystkich tych owoców są jednym z najpotężniejszych źródeł witaminy B 17 na świecie.
Serio wasze babcie tak robiły, drodzy czytelnicy? Moje nigdy — szanowały uzębienie swoje oraz swoich bliskich, poza tym były zaznajomione z supernowoczesną technologią ekstrakcji pestek z miąższu, współcześnie określaną jako drylowanie. Ale co region, to inny zwyczaj.
Niedługo później w tekście z NWO.com.pl pojawia się opowieść o ludziach z narodu zamieszkującego pakistańską dolinę Hunza, którzy spożywają ponoć ogromne ilości amigdaliny i dzięki temu dożywają bardzo późnego wieku, a nowotwory są w ich społeczności chorobami nieznanymi. To w rzeczywistości bardzo śmieszna historia. Otóż Hunza istotnie cieszą się dobrym zdrowiem nawet w podeszłym wieku, nie ma to jednak związku z pokruszonymi pestkami w ich dżemach, ale z faktem, że odżywiają się głównie owocami i warzywami oraz dużo zapieprzają po górach. Faktycznie do lat 50. nie odnotowano u nich nowotworów, nie wynikało to jednak z pożerania owoców w całości, ale z braku na ich terytorium jakiegokolwiek lekarza, który mógłby zdiagnozować raka (kiedy w połowie lat 50. do doliny Hunza dotarła ekspedycja medyków z uniwersytetu Kyoto, bez problemu odkryli u niektórych mieszkańców chorobę nowotworową). Mit ich długowieczności ma zaś swe korzenie w latach 70., kiedy dolinę odwiedzili reporterzy „National Geographic”, poszukujący długowiecznych społeczności. Hunza nie prowadzą kronik i nie przywiązują zbytniej wagi do liczenia lat, pytani więc przez dziennikarzy o wiek bez kozery mówili pińcet.
No dobrze, ale to wszystko śmichy-chichy i głupie anegdotki, a jakie są fakty, co mówi PubMed? Otóż PubMed mówi zaskakująco dużo, bo Laetrile to wcale nie żadna „nowatorska” metoda (bo że bardzo droga, w to nie wątpię). Swój szczyt popularności przeżywała w USA w latach 70. (próbował się nią ratować m.in. Steve McQueen). Szacuje się, że zażywało ją 70 000 chorych Amerykanów. Efekty? Żadne. W 1978 r. Narodowy Instytut Raka rozesłał prośby o zgłoszenie przypadków obiektywnego polepszenia po kuracji witaminą B-17 do 385 000 lekarzy, 70 000 innych osób zajmujących się opieką zdrowotną oraz do stowarzyszeń propagujących stosowanie Laetrile. Mimo tak zmasowanej akcji otrzymano jedynie 68 zgłoszeń, z których po przeanalizowaniu za uwieńczone sukcesem uznano sześć (analiza przypadków dokonana była z rygorem ślepej próby — eksperci nie wiedzieli, czy opiniują historię chorego poddanego zwykłej chemioterapii, kuracji Laetrile czy nie otrzymującego żadnej pomocy).
W 1982 r. w kilku amerykańskich szpitalach (w tym w renomowanej Mayo Clinic) przeprowadzono eksperyment na 178 chorych, poddając ich tzw. terapii metabolicznej, w której skład oprócz Laetrile wchodziła specjalna dieta, enzymy i witaminy. Efekt? Żaden, porównywalny do braku jakiejkolwiek terapii. A właściwie nie żaden, tylko wręcz negatywny: u niektórych badanych wystąpiły objawy zatrucia cyjankiem. Nie wspomniałem, że kuracja amigdaliną może prowadzić do zatrucia cyjankiem? Ale ze mnie gapa! Oczywiście, że może prowadzić, co tylko utwierdza w przekonaniu, że jeśli sięgać po (cudzysłów) medycynę alternatywną, to najlepiej po homeopatię. Przynajmniej człowiek nie zrobi sobie krzywdy.
Zainteresowanie witaminą B-17 w Stanach wygasło pod koniec lat 80. Dziś co jakiś czas ktoś trafia do więzienia za handel Laetrile — w 2003 r. przytrafiło się to np. Jasonowi Vale, mistrzowi świata w siłowaniu na rękę, prowadzącemu firmę Chrześcijańscy Bracia. Zaprawdę, czasem życie pisze najdziwniejsze scenariusze.
Poupadały te wszystkie meksykańskie kliniki, które leczyły naiwnych witaminą B-17. Zostało ich raptem kilka, m.in. ośrodek o cynicznie szczerej nazwie Oaza Nadziei, do którego pojechała Róża.
Właśnie, dlaczego nie chciałem wtedy pisać o Róży? Nie trafiła do mediów z powodu swojej choroby, ale z powodu heroicznej kampanii na rzecz jej uratowania, którą rozkręcili jej najbliżsi. Cały Mińsk Mazowiecki zbierał na wyjazd Róży do Meksyku, w salonach fryzjerskich i cukierniach wystawiano skarbonki „na Różę”. Mistrz kickboxingu podarował swój pas na aukcję. Organizowano koncerty charytatywne. Zgłosiła się fundacja z Wrocławia i udało się, uzbierali na podróż do Oazy Nadziei. Taka sytuacja rodzi pytania, których chyba nie powinno się głośno wypowiadać, przynajmniej nie wtedy. Co można powiedzieć ludziom, którzy wspólnie starają się pomóc sąsiadce, nie wiedząc, że zostali oszukani? Czy jeśli w przyszłym roku WOŚP będzie zbierać na magiczne różdżki leczące Morgellony, zmieni to coś w ocenie motywacji ludzi wrzucających datki do puszek? Czy wrzucić samemu? Czy powinno się przekazywać 1% na rzecz dziecka z autyzmem, którego rodzice rujnują się na kosztowne, choć bezwartościowe terapie suplementacyjne?
Nie umiałem wtedy pisać o Róży, bo to nie był czas. Jeśli jest coś dobrego i godnego szacunku w tej historii, to jest to płynąca od obcych ludzi chęć pomocy, której doświadczyła Róża i jej bliscy. Teraz mogę już pisać, ta historia już się skończyła, a skończyła się tak, jak zwykle kończą się takie historie. Po tygodniach niepotrzebnych dodatkowych zabiegów, badań i tułaczki Róża zmarła w hospicjum w San Diego, daleko od domu.
Przy pisaniu tekstu korzystałem przede wszystkim (można nawet powiedzieć, że rżnąłem) ze znakomitego artykułu „Wzlot i upadek Laetrile” na Quackwatch. O micie długowiecznego ludu z doliny Hunza możecie poczytać na longevity.about.com i w piśmie „CA: A Cancer Journal for Clinicians”. Streszczenia wyników badań nad Laetrile znajdziecie jak zwykle w PubMedzie: 1, 2. Historię walki Róży z rakiem zebrano na poświęconej jej stronie.
PS. W komentarzach jeden z obrońców B17 obala wyniki oficjalnych badań poświęconych amigdalinie następującym argumentem:
Niejaki dr. James Cason z University of California w Berkeley przetestował część substancji używanych w badaniach prowadzonych przez NCI [Narodowy Instytut Badań nad Rakiem] na temat amigdaliny i okazało się, że substancje te nie zawierały amigdaliny.
I to prawda. James Cason faktycznie ogłosił taki sensacyjny wynik swoich eksperymentów z próbkami Laetrile. Gdzie ogłosił? W jakimś recenzowanym, poważnym piśmie? W jakimś nierecenzowanym piśmie? W biuletynie uczelnianym? Nie. Wspomniał o tym w swojej autobiografii. Należy też dla przyzwoitości wspomnieć, że James Cason był wielkim zwolennikiem B17 i uważał ów specyfik, wbrew wszelkim wynikom badań i zdrowemu rozsądkowi, za znakomity lek na raka.
robur zdobywca :
Opalił się na facepalma?
ale bęcwał z tego Terlikowskiego
@otaki
właśnie przeryłem się przez Ziemkiewicza, na blogu z RP. Też bęcwał.
otaki :
Bęcwał, Bumwał i Bucbuc. Ale jednak znacznie mniejsza menda niż RAZ (bo mam wrażenie, że on w to co pisze i mówi jednak wierzy).
Z nieco innej beczki – dopiero wczoraj, z opóźnieniem przeryłem się (ale nie dałem rady do końca) przez wywiad z Rewińskim w Polityce i już wiem. Ludzie którzy nie są zabawni są niezabawni nieprzypadkowo.
Ten znak drogowy to artystyczna robota
http://i.wp.pl/a/f/jpeg/25109/krzyz_protest_pap550_01.jpeg
Pod pałacem prezydenckim koło krzyża stali ludzie z transparentem:
-“Nie zapomnimy o mordzie naszego prezydenta”…
Podeszła do nich starsza babcia i powiedziała:
-“Trudno będzie o niej zapomnieć, bo taka sama morda jest jeszcze w sejmie…”
(z blogu głos Rydzyka)
Co do tego jasnowidza, to ryjąc kiedyś w czeluściach forum fundacji Jamesa Randiego, znalazłem tam ślad kontaktu pomagiera Jackowskiego ws. wiadomego testu i ewentualnego miliona dolków.
http://forums.randi.org/showthread.php?t=29681
sheik.yerbouti :
Oponowalabym. RAZ jest na jakiejs tam swojej wojnie, gdzie wydaje mi sie (bo nie probowalam przeciez), ze mozna z nim rozmawiac czy go krytykowac bez jakichs podchodow.
Terlikowski natomiast uzywa najgorszych metod konfrontacji, zaslaniajac sie teoretycznymi “pomordowanymi dziecmi” z jednej strony, i faktycznie swoimi malymi corkami z drugiej (niedawno jedna z nich widzialam na jakiejs tubce). Jest w tym cos gleboko wydaje mi sie niegodnego, dochodza do tego jego slabe intelektualnie teksty, i czlowiek ma wrazenie patrzac na niego, ze nie ma co wchodzic z nim w konfrontacje, bo jest to kopanie lezacego. No i ta prowokujaca litosc postawa sprawia, ze on jakos sie utrzymuje na powierzchni medialnej. Nieporownywalne z RAZem (obserwacja dotyczy niewielkiej ilosci tekstow i wystapien obu autorow, wiec moge sie mylic).
sheik.yerbouti :
kuckuc ka-ła-szni-kow
ziel :
Dla mnie RAZ jest wrednym cynikiem, a TT fanatykiem. Obu mam za głupich, ale jednego głupotą szczerą (i szkodliwą) a drugiego zakłamaną (wiem, że nie jest tak jak piszę, ale ma wyjść na moje).
sheik.yerbouti :
Nie mogę się ostatnio zdecydować jak to jest z Jarkaczem. Złośliwy cynizm plus głupota, czy już ślepy fanatyzm?
bantus :
Dzikie emo+cynizm. Plus bycie małym chłopcem od ca 60 lat.
sheik.yerbouti :
Dlaczego wydaje Ci sie, ze jest cynikiem? Dlatego moze, ze przez czesc wywodu ma argumenty wskazujace na jakies tam umiejetnosci w poslugiwaniu sie intelektem i slowem, i potem na koncu tekstu spotyka Cie przewidywalna niespodzianka, ogromny non sequitur, i wydaje Ci sie, ze RAZ musi to widziec, i jesli widzi a jednak mowi to co mowi, to klamie?
Prawde mowiac nie wierze, ze on widzi to non sequitur. Zobacz Cejrowskiego, przeciez tez jest jakostam bystry, bystrzejszy o wiele od Terlikowskiego, podobno pisze o tych Indianach ciekawe rzeczy, a wiekszosc wnioskow do ktorych dochodzi jest tak zadziwiajacych (zadziwiajacych w sensie “wtf”), ze w ogole nie wiadomo skad zaczac z nimi dyskusje. Zwykle zreszta nie warto zaczynac.
Wiec nie wiem czy podzial na cynikow i fanatykow jest w ogole przydatny operacyjnie (w zrozumieniu swiata, i, ewentualnie, w naprawianiu tegoz).
(note to self: tak, mam problem z katolikami z lzami w oczach, w sumie domyslam sie dlaczego)
@ RobertP:
Możesz dać linka? Nie mogę tego znaleźć.
@ robur zdobywca:
http://glosrydzyka.blox.pl/2010/08/Druga-bitwa-o-krzyz-Radio-Maryja-kontra.html#ListaKomentarzy
Komentarz Gość: c0unt_0, 188.33.235.8* 2010/08/09 17:27:11
Offtop odkrzyżowy
http://wyborcza.pl/1,75480,8209468,Walilem_prosto_z_mostu.html?as=1&startsz=x
Enjoy the Buc
Tymczasem koledzy Eli Wurman i Cześćjacek zdobyli wizualny autograf od Znanego Człowieka.
http://www.youtube.com/watch?v=o9AVDV4npUo
czescjacek :
Ale Ci z mojej wsi chyba jednak młodsi i lepiej wyćwiczeni.
Co prawda nic z tego nie wyszło, ale nadzieja umiera ostatnia. :)
Edit:
bart :
Nice. Ciekawe, czy on tam dyżuruje 24h…
Interesuje mnie kwestia, czy Leszek Bubel zgadł czy nie? :)
nie mówcie mi o Ziemkiewiczu!
Arcybuc, który ssie z mediów publicznych jak odkurzacz, rzecze tak:
“Bez narzucanej przez kanony ogłady fałszywej skromności pozwalam sobie stwierdzić, że jako dziennikarz mam inne atuty niż insynuowana mi „pisowość”. Świadczą o tym wyniki słuchalności moich programów radiowych, statystyki odsłon w internecie czy sprzedaż książek. Dziennikarz, który w niedzielne przedpołudnie kilkakrotnie zwiększa oglądalność anteny niemogącej się równać z pierwszą czwórką, regularnie gromadząc około 9 proc. całej widowni telewizyjnej dla niszowego z natury programu z gatunku „meet the press”, w kraju normalnym przebierałby w propozycjach stacji komercyjnych. Fakt, że u nas jest inaczej, to patologia z tego samego gatunku co np. odmowa przez wszystkie media komercyjne emisji płatnej reklamy „Rzeczpospolitej” z załączonym filmem „Solidarni 2010”. Patologia dowodząca, że w naszym regulowanym politycznie ładzie medialnym dla mediów „komercyjnych” właśnie lojalności polityczne są ważniejsze od pieniędzy. A gdy „komercyjnie” próbuje się zachować medium „publiczne”, to gnoi się jego szefa i domniemanych „przyjaciół” oskarżeniami o „upolitycznienie”.”
itd., itd. już mi się nawet nie chce, ale link podam jakby co
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/spoleczenstwo/trojka-no-nejmow–ziemkiewicz-o-konflikcie-w-polskim-radiu,61631,1
w Newsweeku jest też wspomnienie Doroty Wysockiej-Schnepf o Ziemkiewiczu:
“Pamiętam lata 90., kiedy to Ziemkiewicza zapraszano do programów Trójki. Sam był wówczas „no-nejmem” – dobrze zapowiadającym się młodym dziennikarzem, pozostającym jednak w kręgu niszowych pism. Zdolnym i sprawnym pisarzem, niebędącym w stanie dotrzeć do masowego czytelnika. Jako „no-nejm” pracował nad sobą, do udziału w audycjach przychodził przygotowany jak prymus.
Lata „no-nejmowania” i radykalizowanie głoszonych poglądów sprawiły, że „nejm” Ziemkiewicz stawało się coraz bardziej rozpoznawalne, ale wraz z tym, niestety, zniknęła gdzieś jego zawodowa staranność. Coraz częściej – a pamiętam to z moich niedawnych programów w TVP1 – Ziemkiewicz jak meteor wpadał do studia w ostatniej chwili z ostentacyjnym żądaniem informacji, bo nie wiedział, co przyniósł dzień.”
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/spoleczenstwo/spor-o-trojke–pycha-ziemkiewicza,62282,1
Jezu, ale longier z tego wyszedł! sorry!
Bo ona nie współpracowała, ona tylko wykonywała rozkazy :-)
Tak mi chodzi po głowie, niech jeszcze krzyż postoi. Fajne eventy generuje.
sheik.yerbouti :
Na Rejtana
Yaca :
Mnie najbardziej zdziwiło, że posiłki dla obrońców to było ze 30 emerytów, a na oficjalne wyprowadzanie skrzyknęło się co najmniej kilkaset, a i średnia wieku była niższa.
robur zdobywca :
Zgadł!
(Znaczy obaj mamy jakieś piąta woda po kisielu żydowskie babcie czy prababcie, więc dla Bubla 100% żydostwa; otoh pewnie większość Polaków ma jakiegoś Żyda w ciągu trzech pokoleń do tyłu, więc).
@bezpieczeństwie dużych samochodów
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8237948,Lodzkie__Hummer_wjechal_w_daewoo__Jedna_osoba_zginela_.html
Czołówka dostawczaka i hummera. I gdzie trup? W ciężkim, solidnym samochodzie wojskowym.
janekr :
To ostateczny dowód na to, że duże samochody nie są bezpieczne. Można też obliczyć, że w zderzeniach samochodów dostawczych z terenówkami ginie 14,3% uczestników wypadku, wszyscy pozostali są ranni, a hummerami podróżuje średnio pięć osób. Zawsze giną kobiety.
bart :
E tam, to była tylko ewidencja anegdotyczna
Oczywiście możliwe jest też, że po prostu ofiara się nie zapięła…
Ale i tak każdy wie, że Fubaru są najbezpieczniejsze i już!
czescjacek :
Kiedyś na jakieś rodzinnej imprezie babcia wspominała czasy wojny. I wyszło na to, że jakaś tam praciotka od strony cholera wie kogo była prostytutką. Babcia zakończyła to słowami “ale niestety Niemcy ja zastrzelili, gdy Żydowi dawała”. Po chwili konsternacji udało nam się ustalic, że chodziło o dawanie chleba.
czescjacek :
Ja nie mam =_=
Nachasz :
Może nie wiesz, ja się zupełnie niedawno dowiedziałem, babcia się w śmieszny sposób wygadała (babcia jest po wylewie i mało&niechętnie mówi):
Jakiś minizlot rodzinny, rozmowa z ciotką-starointeligentką krakowską zeszła na “jak dokładnie wygląda obrządek obrzezania”. No i babcia, zachowująca dotąd raczej milczenie, się odezwała: “No jak to. Zwyczajnie. Jak się Józio* urodził, to przyszedł rzezak, obrzezał i poszedł. Żadnych dramatów”. I buzia w ciup.
*młodszy brat babci
EDIT:
POLAKÓW, reptilianinie!
czescjacek :
Bo nie wiem. Ażeby wiedzieć cokolwiek o przodkach wcześniejszych niż dwudziestowieczni, musiałbym grzebać po całym mnóstwie ksiąg parafialnych.
czescjacek :
W moim przypadku z obydwu stron raczej chłopi = niskie prawdopodobieństwo małżeństw mieszanych.
Nachasz :
Jezeli z Lubelszczyzny, to raczej duze prawdopodobienstwo.
krwawy_krolik :
^_^ Jak wyżej wspomniałem: must investigate further
Nachasz :
Tez nie mam =_= A chcialam.
Sendai :
Pfff, ja to nawet dla Przeciętnego-nie- całkiem-prawdziwego-Polaka jestem 100%kosher (a tak naprawdę to przecież tylko 25%)
Sendai :
Byś się nawróciła?
A gdyby tak na jakimś zjeździe rodzinnym zapytać przy wszystkich stryja – rodzinnego genealoga, czy byli w rodzinie jacyś Żydzi. #PomysłnatrollingIRL
Połowiczny OT dziś na Wulffmorgenthaler
janekr :
analnie wtrącę że h3 to żaden wojskowy samochód, tandeta na bazie szewroleta
Przegląd różnych terapii alternatywnych (foto): http://www.cbc.ca/photogallery/technology/3743/
@ czescjacek:
Skadze; moglabym nie wyznawac czterech religii zamiast trzech ^^J
Bartu, gdzie zgubiłeś anonimowy obrazek?
EDIT: Widzę, że to ja zgubiłem. Oprócz tego FF4 się nie wywala, ale wciśnięcie przycisku Submit comment owocuje pustą stroną (komcio się wysyła). No i nie ma anonimowego obrazka. The future’s been recalled. (Ale może jeszcze poprawią.)
Sendai :
Jaka jest trzecia?
Kilka stron komciów wcześniej śmiali się z kabackich antyolejokreozotowców, a? No to proszę:
http://wyborcza.pl/1,94898,8240575,Smrod_z_metra_na_Kabatach_dotarl_do_ratusza.html
Słyszeliście ostatnie wieści z frontu? Właśnie montują tablicę upamiętniającą na fasadzie pałacu. Problem polega na tym, że obrońcy żądają już większej tablicy i to tablicy z krzyżem.
robur zdobywca :
No ale to przecież było wiadomo, że będą się zachowywać jak Rycerze Mówiący Ni. W TVN spytali pana przewodniczącego Społecznego Komitetu, czy jak im pierdolną taką dużą tablicę z fontanną, to sobie pójdą. A pan odpowiedział, że pójdą, jak rząd wyjaśni, kto im zabił prezydenta.
Ja sobie z tego sprawę zdawałem, ale Panowie z Kancelarii Prezydenta najwyraźniej nie. Dlatego dziwię się, że coś tam dzisiaj montują, bo niczego to nie załatwia.
Po południu konferencja Episkopatu. Będzie wesoło.
@robur:
“Na tablicy jest napis i krzyż, ale szczegółów nie widać.”
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8242501,Konserwator_zabytkow_zgodzila_sie_na_tablice.html
no i to tyle jeśli chodzi o “postępującą laicyzację”, cytując pewnego poczytnego współpracownika Gazety.
Ksiądz też przyszedł.
Przyszedł i zagrał pierwsze skrzypce.
Właśnie dowiedziałem się z TV, od jednego z obrońców krzyża, że tablica dotknęła “najbardziej czułych tkanek Narodu.”
bart :
No przecież ktoś z nich (pan ksiądz?) mówił, że pójdą, jak ustąpi postkomunistyczny rząd.
EDIT: Co do wcześniejszych problemów, okazuje się, że za wszystko jest odpowiedzialna “eksperymentalna” wersja AdBlocka, więc przyszłość nadal jest świetlana.
digan :
a przedstawiciel kancelarii prezydenta i wiceprezydent Warszawy pięknie się przeżegnali
nosiwoda :
A co na to Mr Creosote?
digan :
Ale mogli dac wiekszy!
digan :
Prezydium Konfederacji Episkopatu Polski apeluje do obrońców krzyża, żeby umożliwili “przeniesienie krzyża do kościoła św. Anny”. Napomina również do polityków, by nie wykorzystywali krzyża do walki politycznej.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8244157,Biskupi__Apelujemy_do_modlacych__by_bylo_mozliwe_przeniesienie.html
Episkopat apeluje i napomina – a nie żąda i domaga się. Może jednak WO ma rację.
Już im się nie podoba kościół akademicki, bo Prezydent był Prezydentem, a nie studentem.
Po lekturze dzisiejszego DF wydaje mi się, że Niesiołowski ma rację. Na końcu tej drogi czekają Tworki.
PS. Precyzyjniej – wydawało mi się już dawno, dzisiaj mam już pewność.
@ robur zdobywca:
Właśnie dowiedziałem się z TV, od jednego z obrońców krzyża, że tablica dotknęła “najbardziej czułych tkanek Narodu.”
Grupa oszołomów robiących jarmark pod Pałacem Prezydenckim mieni siebie przedstawicielami narodu. Warcholstwo i tyle.
robur zdobywca :
Dodam, że bohaterowie tekstu w autoryzacji wycięli wszystko, co ich przedstawia w złym świetle (wyroki, dzieci z wpadki itd.).
digan :
Bo ta tablica i zabranie głosu przez Episkopat to ich wielki triumf, no nie?
No nie.
@wo
Parę “dziwnych” rzeczy zostało (bohaterka nr2 ma jakieś lęki itd) Wolę nie wiedzieć co tam było przed autoryzacją. Liczyłem, że poznam historię szefowej tej ekipy – chodzi mi tę babkę w okularach z warkoczem, która przywiązywała się do krzyża i “tylko cudem jezusowym” ma całe ręce.
Wycięli w autoryzacji dzieci z wpadki? Znaczy ich zdaniem sam fakt “wpadki” jest taki straszy, czy to, że nie chciało się płacić alimentów?
Co do tej tablicy. Dzisiaj gdzieś słyszałem jak jakiś PIS-owiec, chyba Kuchciński, opowiadał coś o tablicy przyczepianej pod osłoną nocy!? Jutro pewnie usłyszę coś o pijanych żulach oddających pod osłona nocy mocz w kierunku tablicy.
@robertP:
apeluje i napomina, bo chodzi o jakieś lolkrzyże, a nie o pieniądze czy przywileje w szkołach. Poza tym Kościół nie uważa siebie w tym sporze za stronę (che… che… che…) więc tylko z wyżyn swojej duszpasterskiej moralności upomina.
@WO:
no właśnie, że tak. Po pierwsze, wiadomo było, że ten krzyż i tak tam nie postoi, więc nic dziwnego, że biskupy nie chciały bronić przegranej sprawy.
Woleli się podpisać krzyżem nad wszystkimi ofiarami i zmarłym prezydentem, po czym tablicę zawiesić niemalże własnymi rękami. Also: modlitwy Komorowskiego na Śnieżce.
Poza tym, biskupi już zaczynają rozpychać się łokciami:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8245037,Abp_Nycz__Demonstracja_przeciwnikow_krzyza_byla_naruszeniem.html
Oftopicznie ale obiecałem że znajdę – jak wyglądał jaszczur w ASCII?
@ digan:
“- Moim zdaniem to wielkie spotkanie (demonstracja 9.08 przeciwników krzyża przed Pałacem) od godziny 23 do 1-2 w nocy było naruszeniem ciszy miasta, ludzi starszych, którzy mają prawo do spokoju i do odpoczynku – ocenił abp Kazimierz Nycz wydanie zgody na demonstrację przez władze Warszawy.”
Chodzi mu o tych co śpią pod krzyżem, czy tych utrudzonych życiem polskich emerytów, którzy wynajęli apartamenty w Bristolu?
digan :
Właśnie nie! Gdyby się czuł silny, to by użył argumentu ideologicznego: że jak śmią, że grzech, że to nie ich sprawa. Użycie argumentu “pragmatycznego” (tzn. odwołującego się do banalnej ideologii akceptowanej przez wszystkich) to strategia słabych. Nie wiem, czy ktoś to jakoś opisał, ale mam na poparcie wiele dowodów anegdotycznych.
Ale co to za rozpychanie się kościoła, kiedy biskup wypowiada się o ciszy nocnej?! CMONN
@czescjacek and robur:
no ale przecież mówię, że dostali to co chcieli, kolejna tablica z krzyżem zawieszona na Pałacu rękami biskupimi przy wtórze modłów władz. Teraz to już takie niewinne trollololo, ugrali to, co chcieli, opowiadają więc jakieś bzdurki o ciszy nocnej. “Rozpychają się rękami” w tym sensie, że jeszcze niedawno w ogóle nic nie mówili. Szybko zaczęli apelować, nawoływać i to trzecie, co zapomniałem.
Dobra, idę nakopać Marinesami Mrocznym Eldarom.
digan :
Nieznalską ciągano po sądach wiele lat za instalację na małej wystawie, teraz krzyż z puszek piwa Lecha został pokazany w mediach i na razie nikt ich nie ściga.
Po wyroku Trybunału Europejskiego episkopat rzekł:
“Niech krzyż pozostanie w szkołach, szpitalach i innych instytucjach. Kościół nie może odstąpić od prawa do obecności krzyża w sumieniach ludzi i w przestrzeni publicznej.
….
Polscy biskupi uznali, że “społeczeństwa o chrześcijańskiej tradycji nie powinny obawiać się umieszczania krzyża w miejscach publicznych, także tam, gdzie uczą się dzieci i młodzież”.
Teraz sami go chcą zabrać z miejsca publicznego, tylko się boją podejść.
@ robur zdobywca:
“Właśnie dowiedziałem się z TV, od jednego z obrońców krzyża, że tablica dotknęła “najbardziej czułych tkanek Narodu.”
Czyli cała sprawa “The Krzyż” wynika z frustracji seksualnej? ;p
robur zdobywca :
Ona nie jest szefową – szefem jest halabardnik z filmu Stankiewicz. To on autoryzował wypowiedzi.
robur zdobywca :
Jest w “Polityce”.
Yaca :
Ja pierdolę, po jakiego chuja w tym komiksie tyle łopatologii? Jest rysunek, to ten dymek jest zbędny, a tu jeszcze ramka.
mrw :
Długi, straszny tekst. I zaniedbuje swojego kota!
mrw :
Przecież to dla Amerykanów; zapomnieli o ostrzeżeniu “może zawierać orzeszki i soję”.
wo :
Rzeco? Jeden facet autoryzował wypowiedzi wszystkich?
A jest ich legalnym reprezentantem? Ma pełnomocnictwo notarialne czy zarejestrowali stowarzyszenie, wybrali lege artis władze i został rzecznikiem?
janekr :
Czy ty aby nie przeceniasz drastycznie ich zdolności organizacyjnych?
Pan Marcin jest młody, obyty, niech on to z redakcją załatwi, żeby na głupków czy innych kryminalistów nie wyszli.
janekr :
Prawo Boże jest nad waszym plugawym ziemskim, zdajesz sobie chyba z tego sprawę.
bart :
Nie, nie. Nie w tym rzecz.
Patrzę od strony redakcji – na jakiej podstawie prawnej redakcja pozwoliła jednej osobie autoryzować wypowiedzi innych osób?
sheik.yerbouti :
Sprawdzić, czy nie prawnik…
janekr :
Umowy ustnej?
janekr :
Prawnik Boży (albo – z bożej łaski)
janekr :
Może mieli wybór – tak albo wcale? Przecież nie mogli ich wziąć na rozmowę do Agory.
Skoro idzie o pomnik, może znajdzie się jakiś zdolny i ładnie fotoszopnie głowę kaczora zamiast głowy Poniatowskiego?
ed. aha plus korona z krzyżem na czubku, to dla ambitnych.
@nosiwoda
Ej, ale tam naprawde smierdzi i w glebokim powazaniu mam dzieki jakim argumentom tenze smrod zniknie.
@ ccc:
To jest Warszawa, smrod jest czescia uroku tego miasta :) Podobnie jak spoceni i niedomyci pasazerowie autobusow miejskich.
Nachasz :
protestanckie prababki
janekr :
Ehęm.
janekr :
Wystarcza ustna zgoda zainteresowanego.
A tymczasem Ziemkiewicz pojechał po prezesie. Czego oni w tej Rzepie się nawąchali? Gdzie oni się nie myli?
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8246782,Ziemkiewicz_ostro_o_Kaczynskim__Zachowuje_sie_jak.html
krwawy_krolik :
A tak konkretnie to gdzie i co w Warszawie śmierdzi?
radkowiecki :
Ha, to jest chyba jedno z największych kłamstw/mitów, śmierdzące miasta. Śmierdzą, to proszjawas, miasteczka i wsie.
A w Warszawie śmierdzą podziemia i inne zajszczane dworce. Ludzie kupujący zapiekany w podziemiach to buce.
fan-terlika :
Właśnie, właśnie, ja się jakiś czas temu (eee… jakiś rok temu) zdziwiłem, bo Wrocław Główny przestał śmierdzieć takim charakterystycznym skisłym czymś.
Blackops :
Rendacz nie chce, żeby Jarkacz pociągnął go w dół, a drużyna pióropałkarzy staje za swoim liderem albo nie. RAZ się zameldował, bo wie kto mu płaci.
mrw :
Zamknęli budki z knyszami?
radkowiecki :
Przejscie podziemne kolo metra Warszawa Centrum.
Stare autobusy MZK.
W ogole W-wa to syf. Prawie kazde inne miasto w Europie jest mniej syfiaste, no moze Katowice sa jeszcze gorsze.
@ krwawy_krolik:
Te stare autobusu puszczają chyba głównie na nocne linie, w dzień takiego nie widziałem od bardzo dawna.
Katowice, Wrocław, Warszawa, Dublin… wszystkie walą tak samo. Miastem i spalinami. W tym ostatnim jeszcze wali z browaru Guinessa. Kebab w cienkim cieście, zapiekanki na dworcach, zaszczane przejścia podziemne… Warszawa wcale się nie wyróżnia. To tak, jakby powiedzieć, że w Krakowie się częściej myją, bo mniej w autobusach wali. Bullshit, wali dokładnie tak samo.
Szczególnie, jak od rzeki zawieje.
krwawy_krolik :
Na ciebie zawsze można liczyć.
Przejście podziemne, w którym sprzedaje się mocno pachnące, przypalone żarcie i kadzidełka, będzie śmierdzieć niezależnie od lokalizacji.
Stare autobusy MZK znikają już nawet z tras nocnych i podmiejskich. Żeby się takim przejechać w dzień, trzeba się nakombinować, bo autobusy niskopodłogowe w Warszawie to teraz jakieś 75% taboru.
Napisz jeszcze coś do śmiechu.
krwawy_krolik :
Stare autobusy MZK.
Ale w Warszawie nie ma czegoś takiego jak MZK.
Boring Warszafka flame anyone?
krwawy_krolik :
Bzdura.
Akurat Warszawa pod tym względem się w ostatnich latach mocno poprawiła, Centralny z przejściami już nie jedzie moczem i żulami, a do podłogi już się nie kleją jak kiedyś. Ogólnie Warszawa jako miasto w ostatniej pięciolatce zrobiła się dużo czystsza i nie zgodzę się, że to jest syf. Zresztą mam w miarę świeże porównanie z Nottingham i Birmingham i Warszawa naprawdę wypada lepiej jako całość pod względem czystości i zapachu.
Ale wiem, piszę to z perspektywy stolicy polskiego syfu, kto wysiadł kiedykolwiek na Fabrycznym, ten wie.
Blackops :
Moje dzieci po W-wie podróżują najczęściej samochodem, na wypadach za granicą jeździmy metrem, a za hotele staramy się nie przepłacać – czyli nie w centrum. Dla potomstwa Warszawa jest czysta i pachnąca, a inne miasta mają fajne zabytki i muzea, ale syfne stacje i przejścia podziemne :-)
OT:
http://www.fronda.pl/talka/blog/
to któryś z naszych trolluje, czy to szczerze ktoś z potrzeby serca pisze o nergalu itd?
radkowiecki :
Radku, ale FFFFFFFFFFFUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU- to nie jest śmiech.