Mamy Chorych Dzieci (moja teoria spiskowa)
Lubię sobie od czasu do czasu poflejmować z antyszczepionkowcami. Dowiaduję się o nowinkach (w tym sezonie modnie nosi się skwalen), zapoznaję z nowymi trendami w argumentacji (obecnie na topie jest model Zatroskany Obywatel, który będąc całym sercem za szczepionkami, pragnie tylko, by władze lepiej ewidencjonowały przypadki autyzmu i śmierci spowodowanych przez szczepienia). Prędzej czy później w każdym flejmie pojawia się jednak osoba, która psuje całą zabawę. Ta osoba to Mama Chorego Dziecka.
Widzicie? Notka też od razu przestaje być śmieszna.
Kiedy Mama Chorego Dziecka wchodzi do gry, cała twoja argumentacja bierze w łeb. Twoje wyniki badań, metaanalizy, statystyki stają się nagle chłodnymi nieludzkimi danymi, skonfrontowanymi z żywym malcem, ofiarą bronionych przez ciebie szczepień albo beneficjentem atakowanej homeopatii. Oto komórka z twojego arkusza kalkulacyjnego ożyła i dała ci po pysku, drogi racjonalisto. Po ataku Mamy Chorego Dziecka prawie każdy obrońca zdrowego rozsądku zaczyna się czuć jak monstrum i obowiązany jest rozpocząć swą replikę od disklajmera „Bardzo mi przykro z powodu choroby twojego dziecka”.
To może i ja umieszczę w tym miejscu disklajmer dla notki: nie jest moją intencją wyśmiewanie osobistych tragedii. Nie mam prawa nabijać się z wypowiedzi Mam Chorych Dzieci zamieszczonych w wątku „Moje życie z autyzmem syna”, jednak jeśli zabierają głos w temacie „Szczepić czy nie szczepić”, ich wypowiedzi zasługują na ostre ostrze mego okrutnego sarkazmu.
Ciężko mi się pisze tę notkę, tak się bowiem składa, że znam osobiście kilka mam chorych dzieci i patrząc na nie, nie umiem uniknąć użycia religijnej metafory o niesieniu wyjątkowo ciężkiego krzyża. Najchętniej dałbym im carte blanche na wypisywanie bzdur w Internetach — problem w tym, że od takiej strategii liczba chorych dzieci będzie najprawdopodobniej rosnąć.
Był disklajmer, teraz czas na credo. Wierzę, że historie opowiadane w Internecie przez Mamy Chorych Dzieci są przynajmniej w części prawdą. Wierzę, że większość Mam naprawdę ma chore dzieci. Jednak zarówno chorość, jak i prawdziwość nie są w przypadku opowieści Mam wykutymi w skale pewnikami. Ba, zdarzają się bezczelne gnoje, które je kwestionują. Na przykład taki ja.
Zacznijmy od chorości — bo łatwiej i śmieszniej. Stawiam ostrożną hipotezę, nazwijmy ją Postulatem Przesadzeń: pewna liczba internetowych Mam świadomie przedstawia stan swojego dziecka jako poważniejszy niż w rzeczywistości, wiedząc, że to świetna broń w dyskusji. Nie umiem w inny sposób wytłumaczyć bardzo częstej niechęci do sprecyzowania, co właściwie dolega ich pociesze. Wiemy z dramatycznego tonu wypowiedzi, że jest to coś bardzo poważnego, ale nie dowiadujemy się, jaka to konkretnie choroba. We flejmie pod artykułem o homeopatii w „Rzepie” pani Aneta twierdzi, że jej syn „w ostatniej chwili został dosłownie wyciągnięty grabażowi spod łopaty”, a swoją opowieść o chorującej latorośli kończy duszaszczypatielnym wyznaniem: „Do tej pory nie mogę odżałować, że mojej Pani doktor nie spotkałam wcześniej. Moje dziecko nie cierpiałoby tak strasznie”. Nie dowiadujemy się, jaka śmiertelna choroba toczyła syna pani Anety, jednak ponieważ medycy klasyczni oferowali na nią antybiotyki, a homeopatka wyleczyła skutecznie cukrem w granulkach, możemy zakładać, że owa „łopata grabaża” taka dosłowna jednak nie była. W wątku na forum „Wyborczej” pod skandalicznym artykułem homeopaty Kokoszczyńskiego przejęty tata opowiada o „roku walki o zdrowie synka”. Dopytany wyjaśnia, że przez ów rok zmagał się z powracającym przy infekcjach zapaleniem ucha, przypadłością dokuczliwą, ale raczej nie zasługującą na batalistyczne metafory, w dodatku właściwie nie występującą u dzieci starszych niż siedem lat (a więc z bardzo wysokimi szansami na „cudowne” wyleczenie dzięki homeopatii). Zawsze warto więc wypytywać Mamy o oficjalną diagnozę. Często okazuje się, że straszliwa choroba tocząca dziecko to albo jakieś upierdliwe schorzenie wieku dziecięcego, albo rozległa candida i zarobaczenie wykryte Vega Testem przez homeopatę.
Mamy, które blefują w kwestii faktycznego stanu zdrowia swojego dziecka, to lolkontentowy margines. Dużo trudniejsza kwestia to prawdziwość opowieści, bo tę śmiem kwestionować również w przypadku Mam z poważnie chorymi dziećmi.
Na pewno nieraz spotkaliście się z dramatycznymi historiami, w których drgawki po raz pierwszy wystąpiły w noc po szczepieniu, a uporczywa choroba przeszła w kilka godzin po podaniu pierwszej cukrowej pigułki. Zdrowe dzieci po szczepionce gasną w oczach, wypowiadają swoje ostatnie słowa (Jenny McCarthy widziała wręcz, jak zaraz po wbiciu igły „duszyczka uleciała z ocząt synka”). Związek przyczynowo-skutkowy w tych historiach jest oczywisty i stuprocentowo pewny. Dla wszystkich — choć nie dla pojawiających się w opowieściach lekarzy, którzy uparcie tkwią w swoich błędnych diagnozach albo odmawiają wpisania w kartę ostrego powikłania poszczepiennego (często też przepisują antybiotyki lub po prostu bezradnie rozkładają ręce i nie dają żadnych szans).
Z jednej strony mamy zatem wyniki badań epidemiologicznych i toksykologicznych, które raz po raz nie znajdują związku między szczepieniami a genezą chorób z internetowego szerokiego spektrum poważnych schorzeń poszczepiennych. Z drugiej strony — armię matek-dyskutantek, które są przekonane o tym, że ich dzieci zapadły na zdrowiu bezpośrednio po szczepieniu. WTF? Nasuwają się dwie odpowiedzi. Pierwsza: szczepienia faktycznie powodują te wszystkie choroby (a homeopatia wspomagana chelatacją i czyszczeniem jelit skutecznie je leczy), jednak współczesna nauka jest ślepa łamane przez głęboko skorumpowana i dlatego prawda nie wychodzi na jaw. Być może właśnie tak jest. Ja obstawiam jednak odpowiedź drugą, zakładającą istnienie międzynarodowego spisku.
Nie jest to scentralizowany spisek, taki jak w przypadku rządzącego światem klanu Ludzi-Jaszczurów z Oriona czy międzynarodowej żydowskiej kabały. Nie, tworzące postulowany przeze mnie spisek osoby często nawet się nie znają. Spotykają się czasem na konferencjach, linkują czasem do siebie na swoich stronach, cytują badania współspiskowców w swoich pracach — nie tworzą jednak żadnej hierarchii. Kim są? To autorzy książek o cudownych terapiach i dietach, adwokaci składający pozwy zbiorowe, wypaleni naukowcy poszukujący nowych ścieżek kariery, szamani praktykujący „medycynę alternatywną”, właściciele laboratoriów przeprowadzających bezwartościowe analizy zdrowotne, działacze zbijający polityczny kapitał. Motywuje Kieruje nimi zazwyczaj chęć zysku, czasem nadęte ego, często ambicja. Wspólnie tworzą wirtualny świat, w którym bezwartościowe terapie leczą wymyślone i prawdziwe choroby spowodowane przez współczesną medycynę lub nieistniejące czynniki w rodzaju drożdżaków, robaków czy źle zbalansowanego chi. Wokół tych osób tworzą się wianuszki wyznawców, rozpowszechniających w Internecie i realu memy, których popularność przekłada się bezpośrednio na poziom dochodów czy popularność przywódców spisku.
Fajnie byłoby zobaczyć ten spisek w działaniu, prawda? Czasami internetowe archiwa pozwalają nam na reverse engineering poglądów Mamy Chorego Dziecka, która dziś jest przekonana na amen, że to właśnie szczepionka zrujnowała zdrowie jej potomka. Spójrzmy na Mamę spotkaną na forum.gazeta.pl, która do zwolenników szczepień zwraca się per „panie mengele” i opowiada im o trutych, okaleczanych i umierających dzieciach. Nazwijmy ją Olą.
Oto jak Ola opisuje dziś na forum stan zdrowia swojego dziecka:
moje dziecko jest poważnie okaleczone przez podanie Euvaxu (…). dziś córka ma niespełna 3 latka, jest bilska diagnozy autyzmu, ma poważne zaburzenia rozwojowe od obniżonego napięcia mięsniowego po niedosłuch i lista ciągneła by się bardzo długo, gdybym zechciała wszystko opisywać. przeszła już grubo ponad 100 lekarzy (…), wszyscy szukali przedziwnych chorób, nawet wymyślano niestworzone diagnozy, ale jakoś żadne badania tego nie potwierdziły. nikt jakoś nie wpadł, lub nie chciał wpaść,że to może przez euvax (a 2007 zmarła po nim 3 niewinnych niemowlaczków) (…).
W dalszym ciągu dyskusji dowiadujemy się, że zatrucie Euvaksem dziewczynka miała nawet na wypisie ze szpitala.
Cofnijmy się do maja 2008. Wtedy właśnie Ola zakłada na forum Gazety wątek o wrodzonej niedoczynności tarczycy — to właśnie wykryto u jej córeczki (wśród objawów wrodzonej niedoczynności tarczycy występują m.in.: problemy z rozwojem szkieletowym, zaburzenia słuchu i niedorozwój umysłowy, czyli symptomy, które według zdania „dzisiejszej” Oli spowodowało szczepienie):
urodziła się 9 dni po terminie i miała większośc objawów wnt: poród po terminie, leniwy poród, była duża (prawie 4 kg), miała obrzęki na ciele i na twarzy, bardzo suchą skórę, duży język….. do endokrynologa trafiliśmy jak miała 2,5 tygodnia (…)
Ani słowa o zatruciu Euvaksem. Ola odzywa się, bo chce wymienić się doświadczeniami z innymi rodzicami dzieci z wrodzoną niedoczynnością tarczycy. Od razu jakaś forumowiczka diagnozuje u dziecka autyzm i uczynnie podsuwa Oli linka do forum dzieci.org.pl, prowadzonego przez antyszczepionkowych oszołomów. Po trzech godzinach Ola wraca z forum i już wie: jej córeczka ma faktycznie autyzm, i to wszystko wina szczepień. Trzeba natychmiast wykonać analizę pierwiastkową włosa — za marne dwieście parędziesiąt złotych przeprowadzi ją doktor Sobieraj w Biomolu (a potem za następne kilkaset złotych chętnie sprzeda odpowiednie suplementy, by „ustabilizować dynamiczną optymalną homeostazę”).
Rok później, wiosną 2009 r., Olę można spotkać na forum Homeopatia. Jej dziecko ma już zdiagnozowaną nową listę chorób: candidę, zarobaczenie, ostre powikłania poszczepienne, zatrucie metalami ciężkimi. Zdiagnozowano jej to m.in. aparatem Salvia w DanMedzie, a leczy owe choroby kupowanymi za ciężkie pieniądze suplementami, homeopatią i preparatami przeciwpasożytniczymi.
W grudniu 2009 r. Ola twierdzi już, że jej dziecko urodziło się całkowicie zdrowe. Teraz szykuje córkę do chelatacji u Doktora Krasickiego Spółka z o.o., który „uważa zatrucie rtęcią za wielce prawdopodobne”. Na forum „Nie szczepimy” Ola ogłasza, że wytacza proces władzom o zatrucie dziecka. Jej córka jest leczona z autyzmu, którego żaden lekarz nigdy nie zdiagnozował.
ojap :
To jakiś ksiądz mastahaka!
wo :
W sumie można by wciąż na nowo odkrywać polon i rad, tylko coraz szybciej.
Dla ‘KP’ z Michalskim na pokładzie nie ma już nadziei. Czy da się ogłosić jakieś Prawo Michalskiego (szybkość upadku gazet w których jest M. podwaja się z każdym rokiem)?
Ale Michalski słowa o Michniku nie napisał! Jak to tak?
Offtopicznie, ale tu kiedyś były dyskusje o 9/11 i teoriach będących czymś pośrednim między dwoma stanowiskami ze skeczu Oniona, więc linkuję ku uciesze:
http://xkcd.org/690/
@xkcd
Mnie się podoba najnowszy: (do you know you can just buy lab coats?)
Gammon No.82 :
Tak dodając przy okazji – ona pisała też w czasie przeszłym. :P
@Julian Aleksandrowicz
Według googla umarł po długiej chorobie nowotworowej. With all due respect dla dorobku, przy tytule polecanej książki (“Nie ma ludzi nieuleczalnie chorych”) lokuje się to nieco poniżej wymarłej redakcji gazety negującej istnienie AIDS.
@wykładający się Firefox
Problemy zniknęły po wyłączeniu adblocka (gryzł się z gravatarem).
wo :
A najlepiej profesor AWF, piłkarz emeritus.
sheik.yerbouti :
Otwieram siedemnastą edycję turnieju “odkrywacze radu i polonu”. Kto najszybciej odkryje, dostanie laptopa ufundowanego przez firmę Pierdziel&Pierdziel.
Ej tam prawo, zwykła gienieralizacja historyczna.
EDIT:
M :
Ale ja początkowo przegapiłem. A co, nie wolno?
babcia klozetowa z dworca Shinjuku :
A więc jest rozwiązanie! Zainstalować Adblocka, po czym go wyłączyć!
AJ :
To popularna wtyczka, może komuś to pomoże. Chociaż mnie, jak się okazuje, jednak nie pomogło.
@ eli.wurman:
Polecam, bo po raz kolejny przeczytałem, a jest to wydanie z 1982 roku! Pomimo niemal 30 lat od wydania, treść jest bardzo aktualna może nawet bardziej niz 30 lat temu! Rzecz w tym, że autor nie należał do bezmyślnie kręcących w moździerzu według redukcjonistycznego receptariusza. Zaliczał sie bowiem do wąskiego grona uczonych a nie przeciętnych naukowych wyrobników, których zawsze najwięcej. Ewentualne faki po lekturze chyba..?
@Gammon : Pierwsze zdanie ze wstępu do tej książki : Tytuł “Nie ma nieuleczalnie chorych”, jaki nosi zbiór moich szkiców z pogranicza medycyny i filozofii, jest oczywiście metaforą.
@babcia klozetowa z dworca Shinjuku : Patrz wyżej. Linus Pauling też umarł na raka i co z tego?
soband1 :
Moim zdaniem.
bart :
Kolifink, kolifink.
I królowa Bona nie żyje. I Juliusz Cezar.
“Śpieszmy się kochać żywych…”
wo :
O ile dobrze zrozumiałem, wśród wielu innych Cezary głosi dwie tezy:
1. Wildstein, Legutko, Ziemkiewicz kiedyś byli wnikliwymi obserwatorami rzeczywistości i pisali niebanalne analizy.
2. Obecnie w/w oderwali się od rzeczywistości i nie widzą oczywistości.
Punkt 2. jest oczywistą oczywistością. Głoszenie punktu 1. dowodzi, ze Cezary M. znakomicie podpada pod punkt 2.
A Aleksander Ożarowski ma 94 lata i wciąż jest czynny zawodowo. Nie wiem w jakim stopniu jest to zasługa ziół, ale życzę takiego wyniku każdemu. Ta publikacja ukazała się drukiem w 1982 roku wydana przez Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich i uchodzi za najwiekszy i najbardziej szczegółowy podręcznik z zakresu fitoterapii.
soband1 :
Jak czytam jego ostatnie teksty, to mam wrażenie, że intelektualnie słabuje. Może więc lepiej nie pić tych ziółek?
@bart : No własnie i Pan też zdauża!
@Gammon : To oni też na raka??
soband1 :
Nie ja. To ty zapomniałeś dopisać “Moim zdaniem”.
soband1 :
A standardowa 110-letnia babcia wciąga codziennie łiskacza albo inny koniak, czasem nawet pali. Przipadek?
soband1 :
Czy jest toffiterapia? Na zęby nie pomoże, ale na resztę…
Pytanie brzmi dlaczego, jesli jest tak jak pisze Ożarowski, że coraz wiecej ludzi skłania sie ku terapiom alternatywnym tak się dzieje??
soband1 :
Jeśli dobrze odcyfrowałem twoją składnię, skrótowa odpowiedź brzmi: nauce zabrakło owoców na dolnych gałęziach, a ludziom odpierdoliła szajba na leczące kryształy.
@bart : Owszem w ten sposób wyraziłem swoją opinię. Ale myślę, że nie jestem w niej odosobniony.
@sheik.yerbou : Nie wiem czy akurat standardowa 110 letnia babcia wciąga łiskacza, ale też życzę takich wyników.
soband1 :
No właśnie. Taki Churchill. Dużo alkoholu, dużo cygar, stresująca robota, bardzo złe odżywianie, dewiza życiowa: “No sports”. Dożył 91 lat. A zatem twoje zioła są gówno warte.
@bart : Po pierwsze nauce czy medycynie? My mówimy o medycynie. Więc moge postawic pytanie ; dlaczego medycynie zabrakło owoców na dolnych gałęziach i dlaczego ludziom odpierdala szajba na leczace kryształy? Po drugie co to ma do ziołolecznictwa? Po trzecie czy stosowanie ziołolecznictwa przekresla osiagnięcia medycyny oficjalnej czy też je podważa?
@bart : “A zatem twoje zioła są gówno warte” naprawdę stac Cię na sensowniejsze wnioski.
soband1 :
Medycyna jest nauką.
soband1 :
Nic, co napisałeś wcześniej, nie uprawnia cię do zadania tego pytania; nie rozumiem, skąd to “więc”.
soband1 :
Dlatego, że prawie wszystkie już zebrała wcześniej.
soband1 :
Bo medycyna zebrała już prawie wszystkie owoce na dolnych gałęziach, w związku z tym osoby o pewnej konstrukcji psychicznej twierdzą, że “się skończyła”.
soband1 :
Pytałeś o terapie alternatywne, nie o ziołolecznictwo.
soband1 :
Moim zdaniem większość altmedowców traktuje ziołolecznictwo jako pełnoprawną alternatywę dla medycyny konwencjonalnej. Nie jest tak, jak chce Iluzja, że to jak wybór między chemioterapią i radioterapią. Jest tak, że zdaniem altmedowców zioła, razem z kilkoma dodatkami w rodzaju zdrowego odżywiania, nieszczepienia i głębokiego “OMMMM” przed południem zapewnią ludzkości dobrobyt i zdrowie aż do setki. Ale to moim zdaniem.
soband1 :
A ciebie, moim zdaniem oczywiście (SWIDT?), nie stać na pełnoprawny udział w dyskusji. Co najwyżej na rzucanie jakimiś odłamkowymi pierdołami: tu nazwisko, tam 94 lata po ziółkach i inne takie. Jest poniedziałek, może w środę będę o tobie lepiej myślał.
bart :
ale kogo obchodzi, jak to traktują altmedowcy? Skoro wszyscy przyznają, że cząsteczka aktywna działa niezależnie od tego, czy synteza zachodziła w retorcie, czy też w liściach, należy uznać, że w istocie nie ma czegoś takiego jak ziołolecznictwo czy, za przeproszeniem, fitoterapia. Po prostu rośliny są takim samym źródłem użytecznych dla farmakologii substancji, jak wiele innych wykorzystywanych źródeł, często jest również źródłem tańszym (a niekiedy jedynym – jeśli nie mamy opracowanej metody syntezy). Wykorzystywanie substancji pochodzenia roślinnego w terapii nie podważa “medycyny oficjalnej” (@soband1, ki diabeł ta “medycyna oficjalna”?), ani jej nie przekreśla. Po prostu jest jej częścią. Pomijając izolację i oczyszczanie zawartych w zielsku substancji aktywnych na potrzeby przemysłowej produkcji niektórych leków (pomijając, bo altmedowcy te leki odrzucają później ze wstrętem jako “chemię” ;-), warto pamiętać o zielsku sprzedawanym przez różne Herbapole na herbatki, wywary, etc.; to też nie są żadne “substancje alternatywne”. Na drobne schorzenia i dolegliwości po prostu może być tańsza (zbiór i wysuszenie zielska nie kosztuje tyle co produkcja tabletek), słabiej działa (vide melisa vs. prochy na uspokojenie), ale to dobrze, nie ma co strzelać z armaty do wróbli. Podstawą jednak stosowania tych substancji powinno być takie samo Evidence-Based-Medicine jak do każdej innej terapii. Skoro “medycyna ludowa od niepamiętnych czasów stosowała” takie czy inne liście i “zawsze działało”, nie powinno być chyba problemu w XXI wieku z przeprowadzeniem badań, sprawdzających czy naprawdę działa? Ustaleniem, która to substancja aktywna pomaga akurat na to schorzenie (a może ich kombinacja), potem testami klinicznymi itp.
eptesicus :
To w kontraście do medycyny niezależnej oraz obywatelskiej
eptesicus :
Która wymięka wobec Providence-Based-Phytotherapy, ofkorz
@bart :
Medycyna jest nauką. – kwestia definicji i poslugiwania się terminem nauka, astrologia też jest nauką np. :)
Nic, co napisałeś wcześniej, nie uprawnia cię do zadania tego pytania; nie rozumiem, skąd to “więc”.- zapomniałeś dopisać : “moim zdaniem”
Dlatego, że prawie wszystkie już zebrała wcześniej.- możesz sprecyzować?
Bo medycyna zebrała już prawie wszystkie owoce na dolnych gałęziach, w związku z tym osoby o pewnej konstrukcji psychicznej twierdzą, że “się skończyła”.- ja nie twierdzę, że się skończyła. Sugerujesz, że tak uważam?
Pytałeś o terapie alternatywne, nie o ziołolecznictwo.- napisałem w kontekscie tego co powiedział Ożarowski. A propos, gdzie Ty sytuujesz ziołolecznictwo w takim razie?
Moim zdaniem większość altmedowców traktuje ziołolecznictwo jako pełnoprawną alternatywę dla medycyny konwencjonalnej. Nie jest tak, jak chce Iluzja, że to jak wybór między chemioterapią i radioterapią. Jest tak, że zdaniem altmedowców zioła, razem z kilkoma dodatkami w rodzaju zdrowego odżywiania, nieszczepienia i głębokiego “OMMMM” przed południem zapewnią ludzkości dobrobyt i zdrowie aż do setki. Ale to moim zdaniem.-
Jesli chodzi o medycynę a jest to moje zdanie, to interesuje mnie skuteczność nawet jesli miałbym klepać zdrowaśki po nocach. Uważam ziołolecznictwo za pełnoprawny sposób leczenia. (pytanie czego etc. jest odrębną kwestią). Nie wiem czy te zalecenia zebrane do kupy zapewnią powszechne szczęście i zdrowie, raczej nie. Wcześniej pisałeś, że irytuje Cię jak ktoś Cię zmusza do aplikowania dziecku korę wierzby do ssania, zgodzę się to może irytować. Mnie dodatkowo irytuje jak niemal każdą terapię alternatywną klasyfikuje się automatycznie jako szarlatanerię. Część z nich z pewnością nią jest ale czy wszystkie? Śmiem wątpic.
soband1 :
Nie wiem, jak i gdzie ty się doczytałeś, że na raka.
Umarli. Po prostu umarli. Uroń łzę. Albo idź na Onet i zapal świeczkę.
bart :
W dodatku ekshibicjonizm.
Za młodu strzelał do Burów, to też jakiś sport.
eptesicus :
No dyć obchodzi nas, Poszukiwaczy Zaginionego Lolkontentu.
Jest co najmniej jeden wyjątek: organizm Mooniowatej odróżnia naturalny chlorek sodu i jego syntetyczny izomer optyczny.
soband1 :
ale to nie jest odrębny sposób leczenia, działający na jakiśch innych zasadach. Stosowanie substancji pochodzenia roślinnego to jest część Evidence-Based-Medicine, tak długo jak terapie są TESTOWANE, czy rzeczywiście działają
@bart : Mam wrażenie, że każdy kto nie idzie po linii tego bloga zostanie tak zaklasyfikowany, predzej czy póżniej. Cóz w kontekście dyskusji o min. ziołolecznictwie i medycynie podałem dwie myślę interesujące pozycje książkowe, a odłamkowe pierdoły zaczęły się po tym i to nie ode mnie. A propos; poniedziałek owszem więc zaparz sobie melisy uuppsss sorki łyknij Prozac i zaraz zaczniesz mysleć o mnie dobrze:)
soband1 :
Leczy z irytacji bełkotem?
soband1 :
właśnie po to są testy kliniczne i w ogóle badania z zakresu nauk medycznych. Żebyś wiedział, czy terapia jest skuteczna. Jeśli jakaś terapia została przetestowana w poprawny metodologicznie sposób, przestaje być “terapią alternatywną”, a staje się częścią normalnej medycyny. Nie ma żadnych podstaw, żeby twierdzić, że coś działa, jeśli badań takich nie przeprowadzono. A jeśli działa naprawdę (jak upierają się altmedowcy), czemu nie próbuje się przetestować?
soband1 :
A to nie jest tak, że “alternatywność” polega na nie istnieniu dostatecznych dowodów skuteczności?
Gammon No.82 :
To w chlorku sodu występuje izomeria optyczna?
soband1 :
“Po linii” jest jakaś tam elementarna zrozumiałość. Wprawdzie każdemu z nas zdarzają się gorsze chwile, ale twoja gorsza chwila trwa wiecznie.
@bart : obawiam się, że na Twój bełkot nie pomoże, ale spróbuj zwiększyć dawkę (w ramach receptariusza rzecz jasna) :)
M :
Tak, Mooniowata ją odkryła.
EDIT:
soband1 :
Zauważ, że my używamy słowa “bełkot” w znaczeniu wypowiedzi niespójnych (hint: to takie, jak twoje), a ty – w znaczeniu wypowiedzi, które ci nie pasują.
@Gammon : nie narzekam i Tobie też życzę : oby trąba Twego słonia nie trafiła w kaktus.
soband1 :
To dobrze, bo tu nie grupa wsparcia.
Cóż według mnie, niektóre z tutaj zamieszczonych treści też wydają niespójne, ale nie nazywam ich bełkotem wolę argumentować a nie przyklejać tego typu łatki. Napisałem o 2 ciekawych książkach i tyle dalej je polecam. Komentarze i to odłamkowe zaczęły sie zaraz potem.
@Gammon : to juz dawno zauważyłem, to grupa wzajemnej adoracji:)
soband1 :
To po co przyłazisz? Głosy w głowie Ci kazały?
soband1 :
To wynotuj owe niespójności jeśli potrafisz.
Jak to nie nazywasz, skoro nazywasz? Ostatnio dzisiaj o godzinie 15.02.
To zacznij wreszcie argumentować, wszyscy niecierpliwie czekają.
Ale czemu akurat tutaj je polecasz, a nie np. tu?
http://www.biblionetka.pl/
soband1 :
Poza wzajemnym adorowaniem składamy też sobie nawzajem ofiary z ludzi.
sheik.yerbouti :
Pewnie też chce być adorowany.
@ sheik.yerbouti: Przyłażę bo lubię się umartwiać, taka terapia alternatywna. A wlosy mam na głowie jeszcze:). A po co część z was przychodzi na strony min. Astromarii etc.?
@Gammon : Ty pierwszy.
sheik.yerbouti :
genialne ;-)
soband1 :
Ślubowałeś na Jasnej Górze?
Głosy we w głowie
Potargał wiatr
Elektryfikacja
Została ministrem po Kopaczowej?
Co ja pierwszy?
Mam pisać recenzje do Biblionetki? Czuć się adorowany? Złożyć ofiarę z sąsiada?
No i co, pogonicie i znowu będzie marazm i letarg.
AJ :
To co robić, nasypać ziarenek z topionym smalcem?
AJ :
przecież to jest to, co Prawdziwy Jaszczur lubi najbardziej: wygrzewać się na kamieniu
Gammon No.82 :
Już dawno mówiłem, że jest nadczłowiekiem.
sheik.yerbouti :
Nie wiem, czy wtoczę kamień pod kaloryfer.
@ AJ:
Kogo pogonicie? :) Marazm i letarg, nie wymagaj od innych za dużo.
soband1 :
Ja nie wymagam, ależ skąd. To koledzy domagają się spójności i takich tam i ganiają, jak ktoś bełkocze.
AJ :
Nie no, obok bełkotu soband1 prezentuje jeszcze altmedowy upór. Trzeba barta do sprzątnięcia tego co soband nawnosił na butach, więc może na razie będzie trochę rozrywki. OK, ad rem.
Soband1 – zrekapitulujmy to, co miałeś wcześniej powiedzieć, bo jak na razie niespójność wypowiedzi twoich postów bardzo utrudnia zrozumienie twoich intencji. Zastosowałeś argumentację anegdotyczną, przedstawiłeś własne, niczym nie poparte poglądy i zrównałeś je z Evidence-Based-Medicine (EBM). Czy jesteś w stanie przedstawić przewagę podanych przez siebie argumentów wobec kontrargumentu w osobie Winstona Churchilla? Ponadto – mimo prośby Gammon No.82 nie przedstawiłeś niespójności, o której powiedziałeś w poście z 15:11. Czy potrafisz – w kilku prostych zdaniach, z interpunkcją napisać o co chodzi?
@soband 1
Niektore definicje jednak maja to do siebie, ze opieraja sie na bledach logicznych i sa bledne. Dobrym przykladem bylaby tu taka definicja nauki, ktora z astrologii w XXI wieku naszej ery robilaby nauke.
Specjalnie dla Ciebie, chcociaz nie wiem, czy bedziesz potrafil docenic:
http://www.youtube.com/watch?v=UB_htqDCP-s
Sendai :
oczywiście jeśli przyjąć wyśrubowane standardy fizyki (jej najbardziej zmatematyzowanych działów) to biologia, nie mówiąc już o medycynie nie spełnia kryteriów naukowości w tejże fizyce przyjętych. Generalnie w filozofii nauki poważnym problemem jest trzymanie się wciąż zmatematyzowanej fizyki teoretycznej jako wzorca nauki w ogóle. Warto śledzić lokalne metodologie z ich specyfiką (np. bardzo swoistą metodologią badań laboratoryjnych czy terenowych). Na przykładzie biologi pisała o tym np. Eveleyn Fox Keller http://web.mit.edu/sts/people/keller.html.
fronesis :
Ejże, nie szalejmy z tą fetyszyzacją fizyki teoretycznej. Dzisiaj to akurat ona sprawia najwięcej problemu. Z prostego powodu – obecna forpoczta fizyki teoretycznej zapędziła się na tereny praktycznie niemożliwe do weryfikacji eksperymentalnej (obecnie), że całkiem zasadnym staje się pytanie o naukowy status tych zagadnień.
Edit:
Zresztą jaka fizyka teoretyczna. Bez metod eksperymentalnych, to akurat fizyka byłaby nadal filozofią.
@ Sendai: Czy zjawiska które nie spełniają kryteriów wąsko pojętej naukowości nie istnieją?
soband1 :
kryteria naukowości nie dotyczą zjawisk, tylko sposobów ich poznawania. Zjawiska albo są, albo ich nie ma. Jak jednak chcesz wnioskować o ich istnieniu, jeśli nie dysponujesz przesłankami spełniającymi te kryteria o których piszesz? I co masz na myśli, mówiąc “wąskie kryteria”? Od kiedy zaczynają się wąskie? Czy od momentu, w którym (o zgrozo!), “ciaśni, zakuci dogmatycy” domagają się (na skutek swoich klapek na oczach) stosowania elementarnej logiki i dowodów empirycznych?
Dla nieblipujących – dziełko autorstwa nice – dostarczycielki PiSowego lolcontentu:
http://static2.blip.pl/user_generated/update_pictures/816562.jpg
@fronesis
przeciez to matematyka jest najbardziej czysta z nauk ;) Ale zasadniczo, oczywiscie, kryteria naukowosci bywaja rozmaite, chociaz oczywiscie tam, gdzie dowod nie moze byc matematyczny, wystarczy, ze ilosc dowodow jest przytlaczajaca.
soband1 :
Typowy pseudonaukowy belkot. Jakie zjawiska? podaj przyklady. Zdefiniuj “kryteria”. Zdefiniuj :wasko pojeta naukowosc”. Inaczej to wiesz, sobie mozesz, pisac o NWO na indymedia.
fronesis :
Akurat na tej stronie można tylko prześledzić życiorys tej pani i jej zdjęcie.
M :
Och, ależ nie miałem na myśli wycieczki w stronę pseudonauki. Chodziło mi raczej, że stawianie fizyki teoretycznej jako wzoru nauki dzisiaj jest złym tropem. Przecież, gdybyśmy tylko mieli możliwości techniczne, hehe ma ktoś bogotron w piwnicy, to nie ma tutaj żadnej dyskusji.
Ja czepiłem się tej nieszczęsnej fizyki teoretycznej, bo dlaczego tylko teoretycznej, a gdzie metody doświadczalne w fizyce? Jestem gotów zaryzykować twierdzenie, że bez metod doświadczalnych to w ogóle o fizyce nie można mówić. Tylko, że jak jesteśmy przy metodach doświadczalnych to już do biologii tak daleko nie jest. Więc jak jest z tymi rzekomo wąskimi kryteriami naukowości. No bez przesady.
Sendai :
He he he, tak w ogóle to z matematyki żadna nauka, bo jeśli miałaby być to jaki jest jej przedmiot? ;)
Nachasz :
Od kiedy Na(+)Cl(-) jest chiralny? Od kiedy Chuck Norris przylutował mu raz z lewej, raz z prawej.
Sendai :
I jeszcze pewnie wierzysz w całki?
soband1 :
Miejsce niezweryfikowanych terapii jest w badaniach klinicznych skąd trafiają do medycyny lub na śmietnik “alternatywnej ‘medycyny’ ” gdzie sprzedają je szarlatani. Sprzedawanie niezweryfikowanych terapii, często wyciągniętych out of the brown, to też szarlataneria. Tertium non datur.
A co do ziołolecznictwa to mam taką myśl, że kryje się w jej popularności pewne racjonalne jądro: człowiek domyśla się, że syntezie substancji czynnej towarzyszą jakieś uboczne produkty i inne syfy. I wydaje się racjonalnym, żeby zaufać raczej zanieczyszczeniom środowiska komórki roślinnej niż środowiska kolby laboratoryjnej, bo to pierwsze jest w miarę standardowe od sałaty po dąb Bartek. I swojska. Stąd ta dobra prasa słowa “naturalny” (dla mnie idiotyczna, bo “naturalny” kojarzy mi się z zimnem, głodem, wilgocią i nagłą śmiercią z kłów tygrysa), odwołuje się do prostego do ogarnięcia procesu pozyskania — wyrosło, tak jak zwykła marchewka. Nawet jeśli są tam zanieczyszczenia to takie zwykłe, marchewkowe; kto wie, może nawet pomocne. A w laboratorium produktem ubocznym może być właściwie dowolny zlepek atomów. To racjonalne jądro jest raczej malutkie, bo charakter zanieczyszczeń swoją drogą, a możliwość ich kontrolowania swoją (AFAIK to ssanie kory wierzby jest szkodliwe właśnie ze względu na jakieś w niej syfy, z których aspiryna jest oczywiście oczyszczona).
Druga myśl która mi przychodzi do głowy, ale już racjonalnie prokariotyczna, to wrażenie większej kontroli nad dawkowaniem w ziołolecznictwie przez odwołanie do gotowania: jak sypnę łyżkę ziółek to się nie zatruję, tak samo jak nie zepsuję bigosu łyżką kolendry. A w takiej pigule, nawet maleńkiej, to może siedzieć przecież dowolna ilość leku.
@ inz.mruwnica:
A ja właśnie to bym odwrócił, bo do końca nie wiem jak statystyczny Kowalski postrzega Big Chemię, ale ja akurat zanieczyszczeń, wahań stężeń substancji czynnej i w ogóle niezweryfikowanej zawartości szukałbym właśnie pośród zieleniny, w tej przysłowiowej sałacie, marchewce i ziółkach. Kto zgadnie, jak blisko uczęszczanej drogi rosła dana główka sałaty i ile w niej ołowiu ? Big Pharma przynajmniej deklaruje oficjalnie, co zawiera dawka leku, mogę to zaakceptować, przebadać, podważyć skuteczność whatever – ale mam przynajmniej zapewnienie producenta, że w tabletce jest to, co producent deklaruje że ma być i da się to sprawdzić.
OK, poważne (z braku lepszego określenia) firmy produkujące i dystrybuujące zioła oraz ich mieszanki najczęściej polegają na surowcu pochodzącym z upraw, kontrolowanych i kontraktowanych z gwarancją jakości i z rzadka jedynie przerabiają surowce pochodzące ze skupu zbieranych roślin dziko rosnących – wiele z roślin farmakopealnych jest pod ochroną całkowitą lub częściową i ich pozyskiwanie jest limitowane, surowiec zresztą przechodzi dość surową kontrolę jakości. W sposób mało kontrolowany skupuje się nieszkodliwą masówkę – kasztany, kwiat jasnoty, korzeń mydlnicy, korę kruszyny i takie tam. Rośliny zawierające silnie działające alkaloidy lub glikozydy, jak naparstnica, konwalia, tojad, że o maku nie wspomnę, uprawiane są na ogół pod ścisłą kontrolą. Niemniej, da się i to zmanipulować (jakość surowca zielarskiego zależy od masy czynników – pory zbioru (nawet godziny i pogody podczas), podrzucenia trudnych do sortowania zanieczyszczeń w celu zwiększenia masy, domieszki podobnego gatunku o mniejszych lub żadnych walorach itp.
Niemniej, wciąż jest to działka racjonalnej farmakopei a nie altmedu – dopóki stosuje się lek pochodzenia roślinnego w sposób zgodny z doświadczeniem naukowym, wszystko jest OK. Przestaje być w momencie, gdy Pełny Syn Biebrzy Klimuszko* wyskakuje z mieszanką o składzie “na oko”, zesłanym mu na podstawie wizji, przyrządzonym faktycznie nie wiadomo z czego ale mającym leczyć raka.
*tak określał go mój ulubiony grafoman.
jabiru :
wiem, książki mam na kompie i pólce, chciałem aby było widać kto zacz.
http://www.youtube.com/watch?v=SXHKMZFQPN8
Chcę koszulki z taką czaszeczką!
inz.mruwnica :
Jak byłem w Stanach jakiś czas temu, to akurat się to zbiegło z serią zatruć naturalną, zdrową, organiczną sałatką – która była potężnie skontaminowana e.coli. W nowojorskich mediach to wywołało panikę – JAK TO, MOŻNA SIĘ ZATRUĆ CZYMŚ CO JEST ORGANICZNE?”
“Zapytajcie Sokratesa, młotki” – mruknąłem do bezdusznych wieżowców niczym Rorschach.
@ eptesicus:
kryteria naukowości nie dotyczą zjawisk, tylko sposobów ich poznawania. Zjawiska albo są, albo ich nie ma. Jak jednak chcesz wnioskować o ich istnieniu, jeśli nie dysponujesz przesłankami spełniającymi te kryteria o których piszesz? I co masz na myśli, mówiąc “wąskie kryteria”? Od kiedy zaczynają się wąskie? Czy od momentu, w którym (o zgrozo!), “ciaśni, zakuci dogmatycy” domagają się (na skutek swoich klapek na oczach) stosowania elementarnej logiki i dowodów empirycznych?
Zgadzam się z tym, że kryteria naukowości dotyczą sposobów poznawania zjawisk. Jesli chodzi o ich stopień zawężania kryteriów naukowości (jeśli założymy że termin zawężanie jest adekwatny) to popatrz na ten komentarz : “@fronesis
oczywiście jeśli przyjąć wyśrubowane standardy fizyki (jej najbardziej zmatematyzowanych działów) to biologia, nie mówiąc już o medycynie nie spełnia kryteriów naukowości w tejże fizyce przyjętych.” i Sendai
“przeciez to matematyka jest najbardziej czysta z nauk ;) Ale zasadniczo, oczywiscie, kryteria naukowosci bywaja rozmaite, chociaz oczywiscie tam, gdzie dowod nie moze byc matematyczny, wystarczy, ze ilosc dowodow jest przytlaczajaca.”
Jak widać “kryteria naukowości bywają rozmaite”. Czym sie w takim razie różnią i jakie przyjąć kryterium które pozwoli na właściwe przyporzadkowanie takich a nie innych “kryteriów naukowości” do poznawania takich a nie innych zjawisk??
Gimme back my post
ed. tenkju
soband1 :
To zaproponuj kryteria naukowości dla poznawania zjawisk z gatunku “gięcie łyżeczek siłą woli”, “prozdrowotna konsumpcja dekoktów z ziół zbieranych o północy przy nowiu księżyca” itp.
Jest tylko małe “ale”.
Jeśli zaproponujesz: “dajmy Uri Gellerowi i jego akolitom poskupiać się nad łyżeczką w samotności, bez obserwacji przez inne osoby i bez żadnej kontroli”, to ja z góry znam wynik twoich eksperymentów.
Jeśli zaproponujesz: “dajmy Biosłoniom samodzielnie określać dobroczynne skutki spożycia Bryi Mistrza Józefa, a analizy statystycznej wyników niech dokona sam Mistrz jako Naygodnieyszy”, to ja również z góry znam wynik.
Jeśli zaproponujesz: “niech związki przyczynowe między podawaniem szczepionek, a autyzmem będą udowadniane na podstawie tego, co odczuwa Zbolałe Serce Matki, a nie Bezdusznym Szkiełkiem & Okiem Sprzedajnego Naukowca”, i tu też z góry znam wynik.
No i tak dalej.
vauban :
Nie no, nie ma sporu. Ja tylko zauważam, że jest pewien rozsądek w zauważeniu, że laboratorium komórki roślinnej jest jakoś tam kompatybilne z komórką ludzką. Ale jest to rozsądek niewielki z powodów które przytaczasz Ty i WO. Ja staram się tylko zrekonstruować źródło dobrej prasy ziół. Sama podkategoria “leków ziołowych”, czyli po prostu farmaceutyków, które gdzieś w procesie technologicznym mają zielsko zamiast kamulca siarki, jest marketingowym echem tej dobrej prasy ziołolecznictwa w sensie Klimuszki.
I ta skrętność też się Moon nie bez powodu gdzieś tam po zbiorniku kołacze, bo syntetyzując jakąś cząsteczkę w kolbie musisz źle skrętne produkty pieczołowicie odsiać, a komórka roślinna po prostu nie potrafi ich wykonać. Co oczywiście może być jedynie argumentem za użyciem roślin w procesie technologicznym zamiast kolby, a nie za ziołolecznictwem w sensie Klimuszki.
Sendai :
Ja jakiś czas temu doszedłem do całkowicie mnie zadowalającej konkluzji, że matematyka to po prostu język. O! Kropka.
inz.mruwnica :
A weź bluźnij
@ Gammon No.82:
Czy zgodzisz się z tym co napisał Sendai : “kryteria naukowości bywają rozmaite”? I z tym co napisał Fronesis : “oczywiście jeśli przyjąć wyśrubowane standardy fizyki (jej najbardziej zmatematyzowanych działów) to biologia, nie mówiąc już o medycynie nie spełnia kryteriów naukowości w tejże fizyce przyjętych”?
soband1 :
Najwyraźniej nie zrozumiałeś.
Proponuję, żebyś zamiast mielenia w kółko zdania “mogą być różne kryteria naukowości” zaproponował konkretne kryteria takiej naukowości, jaka by się tobie podobała, i które chciałbyś stosować do ziółek, homełka, bryj olejowo-citroseptowych (i aloes! nie zapomnij o aloesie!), gięcia łyżeczek siłą woli, horoskopów itp.
Innymi słowy wymyśl nowy paradygmat, którego tak pożądasz.
A jak go już wymyślisz, to my go poddamy pod dyskusję, to chyba oczywiste?
http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100208/GRY20/870836361
“Skontaktował się z nami przerażony internauta. (…)Syn poprosił mnie o nią, ale jak dowiedziałem się co zawiera to mnie przeraziło – pisze internauta.
(…)Internauci na forach podnoszą, że w grze promowane są antykatolickie wartości. Bioshock 2 dzieje się w mieście Rapture, które jest strefą pozbawioną reguł i zasad. Promowana jest idea – Boga nie ma, można robić co tylko się chce, czyli skrajny liberalizm. – Czyżby gra promowała satanizm – pyta internauta.”
The little wisienka: “Poprosiliśmy Cenegę Poland o ustosunkowanie się do zarzutów. Czekamy na odpowiedź.”
Brak boga prowadzi do skrajnego liberalizmu (whatever it is in pojęcie of piszący) a to jednocześnie jest promowaniem satanizmu. Ciekawe jak będą odpowiadać na zaruzty odnośnie promowania skrajnego liberalizmu. JezusMariaWładysław świat bez zasad atakuuuujeee (co z tego że PEGI jest 18+).
@ soband1:
Czy mógłbyś jakoś zaznaczać, co jest cytatem, a co Twoją odpowiedzią? Tak jak teraz Twoje wypowiedzi czytają się ekstremalnie trudno…
@dobra prasa ziółek
A to nie jest tak, że tzw. prosty człowiek (w odróżnieniu od człowieka skrzywionego Big Pharmą i EBM) obserwuje np. swojego kota czy psa, który w sytuacji problemów gastrycznych idzie na trawnik i się pasie trawą, po czym rujnuje człowiekowi dywan i ma się od tego lepiej? Wniosek obserwatora: po co latać po lekarzach, skoro w zasięgu paszczy jest lekarstwo? Zgoda, nie będę żarł bylicy spod parapetu, kupię sobie jakiś herbapolowy preparacik w saszetkach czy butelkach i będzie mi na pewno lepiej niż po tych wstrętnych chemicznych prochach. A jak kupię takie ziółka nie w aptece, ale bezpośrednio od Wynalazcy Cudownej Mieszanki na pryszcze, sraczkę i brak powodzenia u kobiet, to dopiero będą znakomite, skoro Big Pharma ich nie miała w brudnych, chemicznych łapach i nie zdążyła skazić! Auch: ulotka od leków ma pół metra adnotacji o potencjalnych szkodliwych interakcjach z innymi lekami, o możliwych skutkach ubocznych i innych takich złych rzeczach. A ziółka (zwłaszcza takie wysyłane za pobraniem bezpośrednio od Autora Cudownej Mieszaniny) takiego info nie mają, więc musi co są niewinne i nieszkodliwe.
Pzoa tym, przypuszczam że za ziołami przemawia Tradycja: nasi pradziadowie żarli szczaw, lebiodę i tymianek z podbiałem i pomagało, to co, my, potomkowie huzarów, będziem miętcy i nie damy rady?
naima :
Nie huzarów, tylko tych ze skrzydełkami.
Gammon No.82 :
Allways?
sheik.yerbouti :
3/0
naima :
Otototo. Tu jest mój argument.
naima :
Tak, jeszcze konserwatyzm. Czyli przekonanie, że kiedyś było lepiej, albo przynajmniej tak samo jak teraz. Kiedyś ludzie żyli “w zgodzie z naturą” (OK, zgadza się, zgodność z naturą jest wtedy, gdy się jak najszybciej rozmnożysz w jak największej ilości, marnując jak najmniej zasobów, czyli życie ciągle na granicy śmierci), a teraz zanieczyszczenie i syf. Jakaś tam długość życia? Ale jakie ładne widoki mieli! Oczywiście w przeszłości każdy był szlachcicem i się podciągał na jednej ręce do armaty.
A przecież człowiek się nie zmienił, to jak wtedy sobie radzili to czemu nie teraz (i tu bym też wrzucił tego anegdotycznego psa co je trawę, bo pies jako starszy wynalazek ewolucji, przecież żyje dłużej, więc wie jeszcze lepiej (alert: not), lub w wersji bez ewolucji: “mądrość zwierząt”).
I tu bm dodał też to, że ludzie może kiedyś żyli krócej, ale kto by się tym przejmował, w końcu jedno życie to jedno życie (sztuka jest sztuka), ale za to umierali mniej spektakularnie, bo zwykle przez ogólne wycieńczenie organizmu (co załatwiły Bartowe owoce z niskich gałęzi, ładna metafora), a nie na jakieś choroby co wywracają flaki na lewą stronę.
Ziołolecznictwo jako marzenie o łagodnej śmierci.
naima :
Coca Cola.
W kazdym razie huzar to nie husarz.
cdesign proponentist :
Teoria inteligentnego czegos czy fully-fladged denialism? Hyhy.
mdh :
Nie no, chodzi mi o indżołk z filozofii nauki, bo dowody matematyczne sa najdoskonalsze.
inz.mru
Swietnie! Wystapie o grant na badania nad honoryfikatywnym jezykiem plusow i minusow, genderem calek i fonetyka funkcji kwadratowych ;) RESERCZ INTERDYSCYPLINARNY111!!1!!!
inz.mruwnica :
Erm, raczej wykańczani byli przez rzeczy banalne dla nas, a w ogóle kosiło ich najbardziej we wczesnym dzieciństwie to wszystko, na co dzisiaj są szczepionki. Zebrawszy owoce z dolnych gałęzi żyjemy dość długo, żeby dostać raka i dlatego trzeba wspinać się coraz wyżej. W stanie całkowitej natury mielibyśmy neolit i co twardsze jednostki dożywałyby czterdziestki, póki nie wypadłby im ostatni ząb.
inz.mruwnica :
Ładne, ale raczej to marzenie o byciu zjedzonym przez tygrysa szablozębnego ;)
Sendai :
Obawiam się, że to już mogła Kristeva robić… No i co to za wymagania, zaraz. Bluzgać się musi dać, fonetyka, Pan Tadeusz. Jest komunikacja między autorem papieru a mną, jest — język.
inz.mruwnica :
Jeszcze dialekty (to by się dało załatwić,nie?). Weź kaszubski ciąg zbieżny do zera…
inz.mruwnica :
I właśnie to jest przerażające. Najsilniejsze (w sensie dawki LD50) trucizny to te, które wykorzystują tę kompatybilność – wchodzą w ten mechanizm wysyłając błędne sygnały. Jad kiełbasiany to przecież najzupełniej naturalny polipeptyd.
wo :
Ale znowu najsilniejsza substancja psychoaktywna to modyfikowany sporysz. Z trzeciej strony priony. Czym dalej w las tym więcej what. W pierwszym przybliżeniu, jak łykniesz retikulum endoplazmatyczne kozłka lekarskiego to nic si się nie stanie, bo ewolucja cię do tego przystosowała. A taki osad z dna kolby to może być właściwie cokolwiek.
Lukasz :
Aha, przypomniałem sobie o tym. WTF?!
bart :
Co, za mało ci miejsca dała na górze?
No przecież to ładne jest.
Co prawda ja się mieszczę raczej w bucach, ale i tak doceniam pomysł.
soband1 :
1. LOL, seksistowski bucu, F— za automatyczne zakladanie, ze kazda osoba, z ktora dyskutujesz na internetach jest mezczyzna.
2. Oczywiste roznice w metodologii naukowej – lepiej rozdzielmy sobie te dwa slowa, zebys nie mogl sobie robic quote mining potem – oczywiste roznice w metodologii naukowej wynikaja z:
a) roznicach w temacie badan,
b) roznice w dostepnym aparacie badawczym.
I tak, na przyklad, matematyka bywa czesto uznawana za najbardziej naukowa z nauk, bo dowod matematyczny jest dowodem absolutnym, to znaczy, na przyklad, ze bez wzgledu na pgode, predkosc autobusu linii 171, zawartosc cukru w kawie Sendai etc etc dodawanie zawsze jest przemienne a obwod kola to 2πr.
Inne nauki nie dysponuja jednak takimi zarabistymi metodami dowodzenia, wiec mozna tylko gromadzic (hurr hurr indukcja) tyle poszczegolnych przypadkow, az bedzie mozna powiedziec z wystarczajacym stopniem pewnosci, ze cos zostalo dowiedzione.
Inne sa tez problemy roznych dziedzin nauki. Jezykoznawca M musi sie martwic, czy jej probka jezyka mlodych kobiet z wyzszym wyksztalceniem jest wystarczajaco reprezentatywna, ale juz biolog L nie bedzie sie zastanawial nad wiekiem swoich bakterii. M bedzie musiala uzyskac od swoich informantow pozwolenie na nagrywanie ich konswersacji, L nie bedzie pytal bakterii o zdanie.
Pewne standardy metodologiczne musza byc jednak zawsze zachowane. Auch: wiesz, jak sie nazywa medycyna alternatywna, ktorej skutecznosci dowiedziono? Medycyna.
inz.mruwnica :
Ale komunikacja zachodzi taze na poziomie innych znakow, ktore jezykiem nie sa – brakuje mozliwosc wyrazenia zbyt wielu rzeczy. Matematyka moglaby byc jezykiem tylko w takim sensie jak jezyki progranowania.
Kristeva? Osobiscie my bets are on Irigaray.
Ja przepraszam, ze tak dzisiaj spamuję linkami do bzdur, ale mnie ściska a nie mam sie z kim podzielić taką wspaniałą argumentacją.
“Ekolodzy rozwinęli transparent z napisem “STOP GMO”, a atmosferę podgrzewał poseł Jan Szyszko z PiS-u. – Polsce przecież nie grozi krajowy głód, więc po co produkować taką żywność. Z głodem w kraju doskonale radzą sobie organizacje kościelne – mówił.”
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7542293,Happening_w_Sejmie___Nie___produkcji_zywnosc_genetycznej.html