Mamy Chorych Dzieci (moja teoria spiskowa)
Lubię sobie od czasu do czasu poflejmować z antyszczepionkowcami. Dowiaduję się o nowinkach (w tym sezonie modnie nosi się skwalen), zapoznaję z nowymi trendami w argumentacji (obecnie na topie jest model Zatroskany Obywatel, który będąc całym sercem za szczepionkami, pragnie tylko, by władze lepiej ewidencjonowały przypadki autyzmu i śmierci spowodowanych przez szczepienia). Prędzej czy później w każdym flejmie pojawia się jednak osoba, która psuje całą zabawę. Ta osoba to Mama Chorego Dziecka.
Widzicie? Notka też od razu przestaje być śmieszna.
Kiedy Mama Chorego Dziecka wchodzi do gry, cała twoja argumentacja bierze w łeb. Twoje wyniki badań, metaanalizy, statystyki stają się nagle chłodnymi nieludzkimi danymi, skonfrontowanymi z żywym malcem, ofiarą bronionych przez ciebie szczepień albo beneficjentem atakowanej homeopatii. Oto komórka z twojego arkusza kalkulacyjnego ożyła i dała ci po pysku, drogi racjonalisto. Po ataku Mamy Chorego Dziecka prawie każdy obrońca zdrowego rozsądku zaczyna się czuć jak monstrum i obowiązany jest rozpocząć swą replikę od disklajmera „Bardzo mi przykro z powodu choroby twojego dziecka”.
To może i ja umieszczę w tym miejscu disklajmer dla notki: nie jest moją intencją wyśmiewanie osobistych tragedii. Nie mam prawa nabijać się z wypowiedzi Mam Chorych Dzieci zamieszczonych w wątku „Moje życie z autyzmem syna”, jednak jeśli zabierają głos w temacie „Szczepić czy nie szczepić”, ich wypowiedzi zasługują na ostre ostrze mego okrutnego sarkazmu.
Ciężko mi się pisze tę notkę, tak się bowiem składa, że znam osobiście kilka mam chorych dzieci i patrząc na nie, nie umiem uniknąć użycia religijnej metafory o niesieniu wyjątkowo ciężkiego krzyża. Najchętniej dałbym im carte blanche na wypisywanie bzdur w Internetach — problem w tym, że od takiej strategii liczba chorych dzieci będzie najprawdopodobniej rosnąć.
Był disklajmer, teraz czas na credo. Wierzę, że historie opowiadane w Internecie przez Mamy Chorych Dzieci są przynajmniej w części prawdą. Wierzę, że większość Mam naprawdę ma chore dzieci. Jednak zarówno chorość, jak i prawdziwość nie są w przypadku opowieści Mam wykutymi w skale pewnikami. Ba, zdarzają się bezczelne gnoje, które je kwestionują. Na przykład taki ja.
Zacznijmy od chorości — bo łatwiej i śmieszniej. Stawiam ostrożną hipotezę, nazwijmy ją Postulatem Przesadzeń: pewna liczba internetowych Mam świadomie przedstawia stan swojego dziecka jako poważniejszy niż w rzeczywistości, wiedząc, że to świetna broń w dyskusji. Nie umiem w inny sposób wytłumaczyć bardzo częstej niechęci do sprecyzowania, co właściwie dolega ich pociesze. Wiemy z dramatycznego tonu wypowiedzi, że jest to coś bardzo poważnego, ale nie dowiadujemy się, jaka to konkretnie choroba. We flejmie pod artykułem o homeopatii w „Rzepie” pani Aneta twierdzi, że jej syn „w ostatniej chwili został dosłownie wyciągnięty grabażowi spod łopaty”, a swoją opowieść o chorującej latorośli kończy duszaszczypatielnym wyznaniem: „Do tej pory nie mogę odżałować, że mojej Pani doktor nie spotkałam wcześniej. Moje dziecko nie cierpiałoby tak strasznie”. Nie dowiadujemy się, jaka śmiertelna choroba toczyła syna pani Anety, jednak ponieważ medycy klasyczni oferowali na nią antybiotyki, a homeopatka wyleczyła skutecznie cukrem w granulkach, możemy zakładać, że owa „łopata grabaża” taka dosłowna jednak nie była. W wątku na forum „Wyborczej” pod skandalicznym artykułem homeopaty Kokoszczyńskiego przejęty tata opowiada o „roku walki o zdrowie synka”. Dopytany wyjaśnia, że przez ów rok zmagał się z powracającym przy infekcjach zapaleniem ucha, przypadłością dokuczliwą, ale raczej nie zasługującą na batalistyczne metafory, w dodatku właściwie nie występującą u dzieci starszych niż siedem lat (a więc z bardzo wysokimi szansami na „cudowne” wyleczenie dzięki homeopatii). Zawsze warto więc wypytywać Mamy o oficjalną diagnozę. Często okazuje się, że straszliwa choroba tocząca dziecko to albo jakieś upierdliwe schorzenie wieku dziecięcego, albo rozległa candida i zarobaczenie wykryte Vega Testem przez homeopatę.
Mamy, które blefują w kwestii faktycznego stanu zdrowia swojego dziecka, to lolkontentowy margines. Dużo trudniejsza kwestia to prawdziwość opowieści, bo tę śmiem kwestionować również w przypadku Mam z poważnie chorymi dziećmi.
Na pewno nieraz spotkaliście się z dramatycznymi historiami, w których drgawki po raz pierwszy wystąpiły w noc po szczepieniu, a uporczywa choroba przeszła w kilka godzin po podaniu pierwszej cukrowej pigułki. Zdrowe dzieci po szczepionce gasną w oczach, wypowiadają swoje ostatnie słowa (Jenny McCarthy widziała wręcz, jak zaraz po wbiciu igły „duszyczka uleciała z ocząt synka”). Związek przyczynowo-skutkowy w tych historiach jest oczywisty i stuprocentowo pewny. Dla wszystkich — choć nie dla pojawiających się w opowieściach lekarzy, którzy uparcie tkwią w swoich błędnych diagnozach albo odmawiają wpisania w kartę ostrego powikłania poszczepiennego (często też przepisują antybiotyki lub po prostu bezradnie rozkładają ręce i nie dają żadnych szans).
Z jednej strony mamy zatem wyniki badań epidemiologicznych i toksykologicznych, które raz po raz nie znajdują związku między szczepieniami a genezą chorób z internetowego szerokiego spektrum poważnych schorzeń poszczepiennych. Z drugiej strony — armię matek-dyskutantek, które są przekonane o tym, że ich dzieci zapadły na zdrowiu bezpośrednio po szczepieniu. WTF? Nasuwają się dwie odpowiedzi. Pierwsza: szczepienia faktycznie powodują te wszystkie choroby (a homeopatia wspomagana chelatacją i czyszczeniem jelit skutecznie je leczy), jednak współczesna nauka jest ślepa łamane przez głęboko skorumpowana i dlatego prawda nie wychodzi na jaw. Być może właśnie tak jest. Ja obstawiam jednak odpowiedź drugą, zakładającą istnienie międzynarodowego spisku.
Nie jest to scentralizowany spisek, taki jak w przypadku rządzącego światem klanu Ludzi-Jaszczurów z Oriona czy międzynarodowej żydowskiej kabały. Nie, tworzące postulowany przeze mnie spisek osoby często nawet się nie znają. Spotykają się czasem na konferencjach, linkują czasem do siebie na swoich stronach, cytują badania współspiskowców w swoich pracach — nie tworzą jednak żadnej hierarchii. Kim są? To autorzy książek o cudownych terapiach i dietach, adwokaci składający pozwy zbiorowe, wypaleni naukowcy poszukujący nowych ścieżek kariery, szamani praktykujący „medycynę alternatywną”, właściciele laboratoriów przeprowadzających bezwartościowe analizy zdrowotne, działacze zbijający polityczny kapitał. Motywuje Kieruje nimi zazwyczaj chęć zysku, czasem nadęte ego, często ambicja. Wspólnie tworzą wirtualny świat, w którym bezwartościowe terapie leczą wymyślone i prawdziwe choroby spowodowane przez współczesną medycynę lub nieistniejące czynniki w rodzaju drożdżaków, robaków czy źle zbalansowanego chi. Wokół tych osób tworzą się wianuszki wyznawców, rozpowszechniających w Internecie i realu memy, których popularność przekłada się bezpośrednio na poziom dochodów czy popularność przywódców spisku.
Fajnie byłoby zobaczyć ten spisek w działaniu, prawda? Czasami internetowe archiwa pozwalają nam na reverse engineering poglądów Mamy Chorego Dziecka, która dziś jest przekonana na amen, że to właśnie szczepionka zrujnowała zdrowie jej potomka. Spójrzmy na Mamę spotkaną na forum.gazeta.pl, która do zwolenników szczepień zwraca się per „panie mengele” i opowiada im o trutych, okaleczanych i umierających dzieciach. Nazwijmy ją Olą.
Oto jak Ola opisuje dziś na forum stan zdrowia swojego dziecka:
moje dziecko jest poważnie okaleczone przez podanie Euvaxu (…). dziś córka ma niespełna 3 latka, jest bilska diagnozy autyzmu, ma poważne zaburzenia rozwojowe od obniżonego napięcia mięsniowego po niedosłuch i lista ciągneła by się bardzo długo, gdybym zechciała wszystko opisywać. przeszła już grubo ponad 100 lekarzy (…), wszyscy szukali przedziwnych chorób, nawet wymyślano niestworzone diagnozy, ale jakoś żadne badania tego nie potwierdziły. nikt jakoś nie wpadł, lub nie chciał wpaść,że to może przez euvax (a 2007 zmarła po nim 3 niewinnych niemowlaczków) (…).
W dalszym ciągu dyskusji dowiadujemy się, że zatrucie Euvaksem dziewczynka miała nawet na wypisie ze szpitala.
Cofnijmy się do maja 2008. Wtedy właśnie Ola zakłada na forum Gazety wątek o wrodzonej niedoczynności tarczycy — to właśnie wykryto u jej córeczki (wśród objawów wrodzonej niedoczynności tarczycy występują m.in.: problemy z rozwojem szkieletowym, zaburzenia słuchu i niedorozwój umysłowy, czyli symptomy, które według zdania „dzisiejszej” Oli spowodowało szczepienie):
urodziła się 9 dni po terminie i miała większośc objawów wnt: poród po terminie, leniwy poród, była duża (prawie 4 kg), miała obrzęki na ciele i na twarzy, bardzo suchą skórę, duży język….. do endokrynologa trafiliśmy jak miała 2,5 tygodnia (…)
Ani słowa o zatruciu Euvaksem. Ola odzywa się, bo chce wymienić się doświadczeniami z innymi rodzicami dzieci z wrodzoną niedoczynnością tarczycy. Od razu jakaś forumowiczka diagnozuje u dziecka autyzm i uczynnie podsuwa Oli linka do forum dzieci.org.pl, prowadzonego przez antyszczepionkowych oszołomów. Po trzech godzinach Ola wraca z forum i już wie: jej córeczka ma faktycznie autyzm, i to wszystko wina szczepień. Trzeba natychmiast wykonać analizę pierwiastkową włosa — za marne dwieście parędziesiąt złotych przeprowadzi ją doktor Sobieraj w Biomolu (a potem za następne kilkaset złotych chętnie sprzeda odpowiednie suplementy, by „ustabilizować dynamiczną optymalną homeostazę”).
Rok później, wiosną 2009 r., Olę można spotkać na forum Homeopatia. Jej dziecko ma już zdiagnozowaną nową listę chorób: candidę, zarobaczenie, ostre powikłania poszczepienne, zatrucie metalami ciężkimi. Zdiagnozowano jej to m.in. aparatem Salvia w DanMedzie, a leczy owe choroby kupowanymi za ciężkie pieniądze suplementami, homeopatią i preparatami przeciwpasożytniczymi.
W grudniu 2009 r. Ola twierdzi już, że jej dziecko urodziło się całkowicie zdrowe. Teraz szykuje córkę do chelatacji u Doktora Krasickiego Spółka z o.o., który „uważa zatrucie rtęcią za wielce prawdopodobne”. Na forum „Nie szczepimy” Ola ogłasza, że wytacza proces władzom o zatrucie dziecka. Jej córka jest leczona z autyzmu, którego żaden lekarz nigdy nie zdiagnozował.
Wiedziałem, że z wpuszczania postmodernistów na blogaska nic dobrego nie wyniknie. MĄCICIE ASTROMARII W GŁOWIE!
Gammon No.82 :
Tylko, że to znaczy, że granica między jasną i oświecająca wiedzą, a ciemnym zabobonem rozpływa się. I tak, to znaczy, że oczywiście myliłbym się i nawet Wittgenstein, i jego gierki językiem by nie pomogły i musielibyśmy się nadstawić wszystkim ziutkom, co się z nami nie zgadzajo, albo brać ich gwałtem, zanim zauważą.
Tak Mistrzu, to znaczy, że to tamto Ci w to tamto.
bart :
Jacy postmoderniści? WO nie opublikował od kilku dni ani półkomcia (ładne, prasłowiańskie słowo: półkomeć).
Gammon No.82 :
Ale i tak jest “ciasno” i mozolnie. Trochę pomaga doczepienie dużego monitora, ale nie na długo.
Gammon No.82 :
O, jak będę u rodziców to wpadnę na strych poprzytulać się do starych dyskietek z Excelem.
jaś skoczowski :
No przecież im bardziej będziemy patrzeć tym bardziej nic tam nie będzie. No bo, serio, widział ktoś kiedyś wirusa?
jaś skoczowski :
Jak granica między łysym i niełysym.
jaś skoczowski :
To niech ziutki zbudują sraser (SRaka Amplification by Stimulated Emission of Radiation) w oparciu o teorię dziurawych jelit.
jaś skoczowski :
Cokolwiek w cokolwiek tudzież wichajster w pizderniczek [*].
[*] Autorem określenia “pizderniczek” jest zmarły 10 lat temu B.W.
mdh :
To wyjaśnia twoje boje z WO, On ma awersję do noży ( http://wo.blox.pl/2007/06/Brodacze-w-fantastyce.html ) . Posiadacze kukri to albo Gurkhowie albo psychole + część wspólna obu zbiorów.
eli.wurman :
Niedługo pojawią się japońskie ściany z e-papieru. Się polepszy.
Rany, zaraz misie przypomniał “Szpital kosmiczny”.
eli.wurman :
Ja wprawdzie wirusa nie widziałem, ale słyszałem. Krzyczał “wonzklawiaturypalancie”, “preczzwałęsą” i “chujciwdupę” [edit II i “kurwatwojamać”] przez fuckin’ speaker na bardzo starych pecetach. [EDIT: wirus nazywał się Cysta Rychu, nie wiem czemu]
Ale może to jak te głosy, co je Święta Dziewica Joanna słyszała?
bart :
W której notce?
mdh :
Oj obawiam się, że to nie ma wielkiej głębi, po prostu bawi mnie myśl, że o ile ludzie rozpędzający takie małe coś w takich dużych obwarzankach, które są pod ziemią, jak najbardziej mogą sami przynajmniej między sobą kontrolować co robią, to podstawy podstaw myślenia, które im to umożliwia, są zarówno niejasne, jak i niesprawdzalne i trzeba je po prostu przyjąć.
Stąd wolę sobie mówić, że np. odrzucanie dowodu anegdotycznego nie jest tak naprawdę usuwaniem danych niepewnych, tylko usuwaniem tych świadectw empirycznych, które się nam nie podobają. Jasne, że one się nie podobają, bo są niepewne, ale to stwierdzenie psuje mi zabawę. :D
Oraz: nie napisałem tego zbyt na poważnie, bo nie potrafiłbym wskazać takich fundamentalnych zasad. Bo się mało znam. Pewnie twierdziłbym, powtarzając, moim zdaniem, bezmyślnie, za Popperem i Lakatosem (którego wreszcie liznąłem z kimś, an ie sam tylko, wiec czuję się troszkę pewien bardziej), że jest np. coś takiego, jak background knowledge albo twardy pas każdego programu badawczego, i to wcale nie źle. Jednocześnie wątpiłbym, czy da się inaczej, niż “bopodobamisie” stwierdzić, że jakiś program badawczy jest niedegenerujący się.
RobertP :
WO przesadza jak zawsze. Znam jedną szanowaną panią adwokat (też ememca), która mawia: “mężczyzna, który nosi przy sobie więcej, niż jeden nóż, to psychopata”.
BTW tanto albo powiedzmy Hissatsu CRKT jeszcze rozumiem, ale kukri?
eli.wurman :
Pf, wielkie odkrycie, że nikt, lepiej wyciągnij wnioski – ZARAZKÓW NIE MA, MYDŁO TO SPISEK. JEGO PRODUCENTÓW.
Gammon No.82 :
Której zasadne przeprowadzenie jest trudne i to nie świadczy wcale na korzyść uzasadnienia “wiedzy naukowej”, ale przeciwnie.
jaś skoczowski :
Co ty, Jasiu, opowiadasz?
Pomijając cały aspekt skażenia dowodu anegdotycznego subiektywną, niekontrolowaną, pozbawioną dystansu obserwacją własną – którego pominięcie przez ciebie świadczy, że niezbyt uważnie przeczytałeś Dzieło Szacownego Gospodarza pt. “O dowodzie anegdotycznym”, nie jest przecież tak, że odrzucamy te dowody anegdotyczne, które nam nie pasują, a zostawiamy te, które nam pasują! Ja np. mam pewien problem ze stroną whatstheharm.net, bo ona zbiera dowody anegdotyczne na szkodliwość terapii alternatywnych – i nie używam jej jako dowodu na twierdzenie, że AKUPUNKTURA ZABIJA. A sam łapię się na tym, że w życiu prywatnym hamuję się z tekstami “tak samo miał szwagier ze swoim Audi”.
jaś skoczowski :
Dowodów anegdotycznych nie uznaje się za anegdotyczne ze względu na treść, czyż nie?
jaś skoczowski :
Bo może jej nie ma, co nadal nie oznacza, że nie ma łysych, ani że nie ma niełysych, ani że niełysi są łysymi.
Rozumiem, że brak granic między terminami ostrymi i nieostrymi nie świadczy “za nauką”. Ale nie kumam, jak może świadczyć “przeciw”.
EDIT:
jaś skoczowski :
O.k. można to stwierdzić (chyba?) tylko ex post. Zarazem to nie jest tak, że się stwierdza “program, który wygrał, był postępowy, te które przegrały, siedegenerowały, oj dana”.
Ktoś (kto?) kiedyś napisał bardzo ciekawy artykuł, z którego wynikało, że – oceniając ex post – gdyby nie Einstein program Lorentza byłby postępowy (choć raczej nie prowadziłby w dokładnie te same regiony).
bart :
jaś skoczowski :
bart :
jaś skoczowski :
Czyli: nie pasują nam te dane, które wydają nam się “niepewne”. I tak, ja piszę ten cudzysłów bardzo na siłę, bo one po prostu wydają mi się niepewne – bo posiadam w głowie pewne scenariusze tego, jak można je było wyciągnąć z dupy. I wolimy dane pewne i dziwnym trafem to są te, których zbieranie następuje najlepiej w trakcie maksymalnie kontrolowanego eksperymentu, w którym wykluczamy te scenariusze, jednocześnie wcale nie wiedząc, czy to, co sobie dośpiewujemy, zaszło.
Gammon No.82 :
Właśnie z racji tej, żę jest brakiem, ponieważ iż spór o demarkację nie był tylko sporem chłopców, których bardziej od księgowych kręciła filozofia nauki i wiedzy. Dlatego, że problemy filozofii i wiedzy są problemami praktycznymi, bo usuwamy dane na podstawie niesprawdzalnych teorii. Ale jakże korzystnie je usuwamy. A inni robią to chujowo i leczą ludzi betonem wlewanym do kiszki.
jaś skoczowski :
Tym razem pieprzysz. Ale przepraszam, teraz idę spać. Może chociaż sześć godzin się prześpię.
Gammon No.82 :
Nie mogę być zawsze merytoryczny, to twoja domena. :P
jaś skoczowski :
Uwaga, lurkerzy-eksperymentatorzy, kolega Skoczowski się przejęzyczył i przekręcił słowo “bentonit”. Do not try this at home.
RobertP :
Pokłosie ostatnich lektur (historia II WŚ). A moje kukri jest tylko metaforyczne. Mogłem napisać Bat’leth ale to zbyt hermetyczne (choć z WO flejmy się do klingońskiej napierdzielanki sprowadzają).
Co do posiadania rzeczywistych, ekhm, po co to komu. Za to praktycznie zawsze mam przy sobie wysłużony scyzoryk szwajcarski.
Edit: a głównym polem sporu z WO nie są noże, a jego postmodernizm & marksizm, który w szeroko rozlanych interpretacjach sprawia, że mimowolnie zaczynam szukać ciężkich przedmiotów w okolicy (żeby nimi ciskać). (Duże, zaostrzone metalowe przedmioty mile widziane.)
eli.wurman :
Czyli nie jesteś w pełni władcą własnego arkusza.
jaś skoczowski :
Ja pewnie jestem zawodowo zboczony, jeśli chodzi o znaczenie niektórych słów, więc w razie potrzeby będzie można wziąć co trzeba w nawias. W każdym bądź razie dla mnie “kwantyfikacja” znaczy tyle, co “opisanie czegoś w kategoriach ilościowych” lub “oszacowanie”. Reszta Twojej wypowiedzi wprawiła mnie w stupor (fajne słowo, od dawna go nie używałem), poproszę zatem o rozjaśnienie. Co jest nie tak ze stwierdzeniem, powiedzmy, “za 40% spadku zachorowań na chorobę x w latach ZZZZ-YYYY odpowiada wzrost higieny, za 45% – szczepionki, a reszta jest milczeniem”?
Dobra, dlaczego Edyta mówi do mnie po francusku? To jest cokolwiek niepokojące.
asmoeth :
No bo wtedy mówiąc “za spadek zachorowań odpowiadają szczepionki” mogę mówić “w 45% za spadek zachorowań odpowiadają szczepionki”. I wtedy albo ktoś mnie nie rozumie, jeśli przeczy, że nie za 100%, albo i tak będzie przeczył tym 45% i będzie twierdził, że np. 23%. Nie? A jeśli tak, to gdybyś użył “mogą być inne czynniki” to w zasadzie – przyznałbyś, że szczepionki nie pomagają, czyli – pomagają mniej, niż twierdziłeś. Przyjąłbyś inną kwantyfikację.
jaś skoczowski :
Och, ale piesek pogrzebany jest gdzie indziej. Otóż mówiąc nie ma Metody Naukowej, znaczy takiego dynksu produkowanego taśmowo, którego zastosowanie daje naukę. Znaczy wrzucasz to i to, mielisz, nastawiasz minutnik, dziń, masz naukę. No i ja się z tym zgadzam. Że nie ma czegoś takiego jak uniwersalna naukowość – znaczy metoda.
Za to jest pewien zbór technik, myków i wcale-nie-tak-bardzo-sekretnych przepisów, których zastosowanie prowadzi Cię właściwą drogą. Do tego stopnia, że nawet nie musisz zaraz startować z teorią. vide Wojciech Sady, „Dlaczego odkrycie promieni X przez Roentgena było naukowe?”, Przegląd Filozoficzny — Nowa Seria 2004, R. 13, nr 3 (51).
Więc tutaj oczekiwałem raczej takiego rozgraniczenia.
asmoeth :
Wsłuchaj się, bo początek po francusku i poczuj wewnętrzne “le pfffffff” swojej wypowiedzi.
@ mdh:
100% racji Panie Redaktorze. No dobra, może 99% bo moja wiedza nie pozwala mi wymienić tych myków, więc nie wiem, czy są. Mnie tylko chodzi, że misie zdaje, że są dziełem głównie geniuszu, może zbiorowego, może nie, iluśtam naukowców, a nie raczej zagłębiania przyrody, co oznacza, że bardziej na miejscu jest zagłębianie księgowej, choć i tak nie kręci mnie tak bardzo.
Drogie Bravo
Blogasek flooduje mnie. Zalewa mnie treściami notek.
jaś skoczowski :
I see what you did there.
http://www.youtube.com/watch?v=CVJ-W6LioB8
asmoeth :
But I don’t. Napisz co jest nei tak. Oraz; dobrze, że nie rozmawiam z tym zwampirzałym trollem WO, bo zaraz by się przypierdolił do “w zasadzie”.
@ jaś skoczowski:
Myków w sensie, jak robić doświadczenia, co robić z wynikami. To akurat nie była taka trywialna rzecz, a czasem nadziewanie śniegiem kurczaków źle się kończyło. Zauważ, że ta kwestia np jak przeprowadzać eksperyment naukowy czy analizować dane to zawsze sobie stała gdzieś w cieniu, a to kurcze właściwie istota tego co się tam nazywa nauką albo jakoś tak. No i IMHO tej nauki to nie w wielkich teoriach* należy zacząć szukać a np takich ładnych rzeczach http://pl.wikipedia.org/wiki/Metoda_najmniejszych_kwadrat%C3%B3w
*tzn historycznie to trzeba i należy to przedstawiać inaczej trochę, ale tak w przypadku praktyki nauki to dzieńdybry właściwie należy mówić w tych okolicach.
Gammon No.82 :
Znałem tylko z mks_vira. Piękne rzeczy.
@ eli.wurman:
Auch:
Wirusy komputerowe to przecież też spisek koncernów produkujących programy antywirusowe!!1
jaś skoczowski :
Kiedy ja się właśnie do tego fragmentu chciałem przyczepić, a konkretniej, do rozumowania wyznaczonego przez “gdybyś”, “w zasadzie” i “czyli”. Na razie spór nasz widzi mi się tak, że moje zdanie z procentami w roli głównej ma moim zdaniem sens na gruncie, powiedzmy, metody naukowej, ale Twoim zdaniem nie ma sensu jako argument w dyskusji. Amirite?
mdh :
Byłem na pierwszym polskim zjeździe miłośników noży (obecnie portal knives.pl) Był tam posiadacz wspaniałego dużego kukri, można nim(nożem) było siekać wrogów, drzewa do ogniska itd.
Niestety, szerokość ostrza wykluczała posmarowanie chleba dżemem lub pasztetem ze słoika.
asmoeth :
Taa. Bo w zasadzie nie bardzo wiadomo, co byś nimi zbijał? Rozumiem, jakbyś przypierdolił się do tego, że antyszczepionowcy albo nie podają swojej kwantyfikacji dla skuteczności szczepionek i reszty, albo – że podają pokrywającą się z Tobą , więc toczą pianę, albo, że podają fałszywą kwantyfikację, niezgodna z twoją. Ale jak piszesz tylko, że są inne czynniki, ale szczepionki najnajnajnaj są, to oni wtedy równie poprawnie lub nie mogą napisać, że wcale nie, bo inne są najnajnaj. EDYTHA; ewentualnie nie przyznajac się do błędu godzisz się na inną kwantyfikację.
Ale w tej chwili to już nie bardzo wiem wewogle i idę spać. :)
@ RobertP:
To jednak i tak, raczej mało przydatne. Ciekawe to jest (dla mnie) tylko w następujących sytuacjach:
– pomachać sobie historyczną bronią np po przeczytaniu “Cięcia prawdziwą szablą” Zabłockiego (choć słyszałem, też niepochlebne opinie o tej książce) i dawno temu udało mi się szczęśliwym trafem pomachać oryginalną szablą wz. 34. i repliką pałasza.
– do oglądania sobie i cieszenia się z posiadania takiego egzemplarza. Zresztą te nieźle zachowane egz to przyzwoita lokata kapitału za wz 34 to można sobie kupić MBP 17” i to w ilości kilku sztuk.
No, ale poza tymi przypadkami to naprawdę nie wiem po co mieć takowe.
Wybaczcie mój niski poziom. Niestety w obliczu rozczłonkowywania każdej wypowiedzi na części i przytaczanie ignoranckich “argumentów” jakakolwiek wypowiedź tutaj nie ma większego sensu. A rzekłem co rzekłem ponieważ wkurza mnie strasznie cynizm i ośmieszanie innych oraz mówienie na nich: “idioci” nie tak jak ja to napisałem, tylo pod przykrywką zwykłego tekstu. Skąd wiem że od szczepionki? Wiem, niech to wam wystarczy, przecież i tak pozjadaliście wszystkie rozumy i to was nie przekona. Inna ciekawostką niech będzie (to oczywiście nie do waszej wiadomości, tylko innych naprawdę zainteresowanych) to że np. po szczepieniu na grypę w pewnej firmie nie zachorowała (na grypę oczywiście) tylko jedna osoba. Ta która się nie zaszczepiła. A odnośnie kolejnego “artykułu” to z całego serca wam życzę włośnia, tasiemca, świerzba i jeszcze paru paskudztw które to pomimo pewnych dość nieprzyjemnych skutków ubocznych (wyleczalnych) powinny otworzyć wam oczy. Dziwi mnie jeszcze że zajmujecie się tutaj tematem który was nie dotyczy. Po co? Dla sensacji? Dla popularności? Czujecie się zdrowi i silni, nic was nie rusza. Ja niestety nie miałem tego szczęścia. Jesteście mądrzy mówiąc o statystykach, ciekawe co byście powiedzieli widząc 14 letnią dziewczynkę umierającą na raka dla której lekarze nie dają żadnych szans. Ciekawe co byście zrobili gdyby to była wasza własna córka? Pomyślcie trochę zanim zaczniecie się z kogoś wyśmiewać w ten sposób.
Powiedz mi jeszcze bart co Cię skłoniło do tak dokładnego przeanalizowania wszystkiego co napisała jedna osoba? Nie wydaje mi się by było łatwe znalezienie wszystkich postów na rożnych forach. Bo mamy i gazetę i dzieci.org.pl i jakieś forum homeopatia. Naprawdę jeśli nie było to dużo wysiłku by wszystko poznajdować i przeanalizować, to raczej nie mało. Oczekuje konkretnej odpowiedzi – co Tobą kierowało? Mam nadzieję że jej udzielisz… Od tak obserwacja tematu mam i przesadzeń bez przyczyny? Bo ja sam nie jestem ślepym zwolennikiem medycyny naturalnej czy też alternatywnej. I owszem pomogła mi. Również szpital trzy razy uratował mi skórę. Raz nie uratował chociaż powinien :P Tak jak w szpitalu można trafić na lekarza z prawdziwego zdarzenia jak i konowała, tak samo jeśli chodzi o cokolwiek alternatywnego. I o ile przytaczam swoje doświadczenia oraz te z najbliższego otoczenia, i o ile nie przepadam za szpitalami i lekarzami, to nie poświęciłem czasu na szukaniu jakichś fragmentów opisujących szpitalną traumę itp. I wygląda na to że po tym jak zostałem potraktowany ten jeden raz (naprawdę nie miło) i byłem naprawdę chory, powinienem być zainteresowany tematem i wszędzie naokoło trąbić jaki to szpital jest taki zły. Cóż więc Ciebie tak poruszyło, cóż Cię tak drażni w temacie medycyny alternatywnej i fakt – często panikujących mam, że poświęcasz tyle czasu na analizę tematu…?
mdh :
Aby machać historyczną bronią lepiej sięgnąć do źródeł historycznych. “Cięcia” nie są jeszcze tak złe jak inna książka Zabłockiego “Polskie Sztuki Walki”, bo przynajmniej mają jakąś wartość bronioznawczą.
jaś skoczowski :
No tak, cyniczne szyderstwo.
mdh :
Ależ proszę:
http://www.wle.com/media/PAK63.jpg
http://www.swordsswords.com/productimages/s/AvP_Predator_Retractable_Spear.jpg
http://www.valleymartialarts.com/images/xh2120.jpg
http://www.wle.com/media/FM-410.jpg
http://www.wle.com/media/FM-409.jpg
http://thedarkblade.com/flying-african-blades-of-doom/
asmoeth :
Bo jakiś Francuz (sądząc z nazwiska: Julien Appert) jest jej tatusiem.
RobertP :
Bo używasz zbyt małego chleba.
nameless :
W tym sensie?
http://www.imagefap.com/gallery/1481225
Chyba rozumiesz, że jak napiszesz wypowiedź z 1576 zdań, to czasem do każdego zdania trzeba się odnieść z osobna. Bo niektóre z tych zdań mogą być prawdziwe, inne fałszywe, inne “nie wiadomo”, a jeszcze inne całkiem bezsensowne.
Ignoranckich czyli?
Takich, których nie rozumiesz?
Takich, które zdradzają, że nie należymy do twojej sekty i nie znamy (poor ignorants!) twoich natchnień od Ducha Św.?
O co ci chodzi chłopie? Spróbuj się wysławiać bardziej zrozumiale.
Ależ to twoja decyzja, w sumie nie masz obowiązku tutaj się wypowiadać.
Ja jestem cyniczny i strasznie mnie wkurza ten mój cynizm, więc chociaż raz nasze poglądy są zbieżne.
My tu kogoś ośmieszamy? Wiesz, jeśli np. śmieszy cię opis ludzi pijących naftę mieszaną ze szczynami, to problem leży w tobie i twoim poczuciu humoru.
Czyli to ty sam nazywasz jakichś ludzi idiotami, a nam to zarzucasz?
Wiem, że jesteś półgłówkiem. Skąd wiem? Wiem, niech ci to wystarczy.
EDIT: żeby nie było wątpliwości – to tylko refleks twojego sposobu “argumentacji”. Jak Osioł (“…ja to wiem”).
Wiesz, “ja to wiem” może być jakimś argumentem w dyskusji “czy Czesiek kocha Ziutę, czy tylko udaje”. Ale jak rany nie w ocenie praktyk mających jakieśtam podstawy naukowe.
Przed chwilą zjadłem orkiszową bułeczkę ze śledziem. Więc nie pierdol.
Ale co nas ma przekonać i do czego? Jak podasz tezę i argumenty, to może nas przekonasz, a może nie. Natomiast twoja sałata słowna nie przekona nas do niczego raczej.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Schizofazja
Kurdechłopie, to może idź ze swoimi rewelacjami na FDINZ (Forum Dyskusyjne Innych Naprawdę Zainteresowanych), a nie na BdB?
A wiesz, znam z II wojny światowej przypadki, że cała załoga czołgu zginęła na miejscu, a tuż obok piechur przeżył. No i?
A wiesz, my ci dla odmiany życzymy wszystkiego najlepszego.
Zaraz, a nasz włosień, świerzb i tasiemiec ciebie nie dotyczy, a jednak się nim zajmujesz hipokryto.
Powiedzielibyśmy, że bardzo nam przykro.
A ty co byś zrobił? Napoił tę dziewczynkę moczem, czy raczej naftą?
“A gdyby tutaj staruszka przechodziła do domu starców, … to wy byście staruszkę przejechali, tak? A to być może wasza matka!”
nameless :
Spróbuję odpowiedzieć za niego: to bardzo ciekawe, jak można zdemaskować konfabulacje (albo wręcz kłamstwa) pewnej osoby poprzez przejrzenie jej wypowiedzi z dłuższego okresu. To jeszcze bardziej ciekawe, jak taka osoba zaczyna być wciągana w sieć przez szarlatanów, którzy robią jej wodę z mózgu i wyciągają pieniądze z kieszeni.
dyspensor :
Kłonica-jitsu?
Wracając do tematu. Opisałeś przypadek matki której dziecko pewnie ma autyzm. Odrzucasz wszelkie metody alternatywne związane z leczeniem i zarzucasz im to iż są drogie oraz, że nie przynoszą efektów. Pewne metody też wydają mi się kontrowersyjne (zappery, biorezonansy itp.). Ale powiedz mi co naprzykład jest złego w diecie bezglutenowej, bezkazeinowej, bądz w ograniczeniu spożycia cukrów? Czy jest to niezdrowy model odżywiania? Odrzucasz DAN! czyli suplementację, dlaczego? Bo jest droga? A co nie jest drogie w walce z autyzmem? Proponujesz konwencjonalne rozwiązania typu terapie (np. Masgutowej) , stymulacje, SI itp. Ale czy te interwencje w zasadniczy sposób są skuteczniejsze niż metody alternatywne? Nie. Czy są tanie? Też nie. Za 20 godzin (5 dni) terapii Masgutowej zapłaciłem 2200 zł. (bez kosztów zakwaterowania i wyżywienia). Co z pozostałymi dniami w roku? Jakie terapie i obozy refunduje mi NFZ? Spytaj znajomą. Terapia homeopatyczna za rok kosztuje circa 500 zł. Jeżeli homeopatia miałaby pomóc tylko w 1% u mojego dziecka, to czemu mam z niej rezygnować? Jak bardzo poprawił się stan mojego dziecka po 5 dniowej terapii Masgutowej za 2200 zł? O 1% procent? Wogóle? Nie wiem. Czy żałuje wydania tych pieniędzy? Nie. Czy wydałem wiecej na Masgutową niż wynosi moja miesięczna pensja? Tak. Moja żona jest fizjoterapeutką, zostawiła pracę aby zająć się dzieckiem. Twoja Wielbicielka napisala, że moja żona połakomiła się na 153 zł z opieki społecznej, no i na salonach teraz może brylować, że ma autystyczne dziecko, bo to przecież takie modne. Dziękuję za ciepłe słowa. Internet pozwala łatwo rzucać słowa, ale czasami piszący sobie chyba nie zdają sprawę jak potrafi to zranić innych ludzi. Czy będę wydawał pieniądze na leczenie niekonwencjonalne, mając pełną świadomość że jakiś odsetek (może nawet 100%) to oszuści? Tak, bo mam nadzieję i nigdy się nie poddam w walce o zdrowie mojego dziecka, oraz nie wybaczylbym sobie do końca życia, że nie spróbowałem wszystkiego co może pomóc. Pozostaje mi tylko mój “zdrowy rozsądek” w ocenie co może pomóc, a czego lepiej nie próbować. I jest to indywidualna sprawa każdego z rodziców, gdyż jeżeli chodzi o autyzm jesteśmy pozostawieni sami sobie i wszystko musimy sobie wywalczyć sami. Prawda jest taka że dla medycyny konwencjonalnej najlepiej by było, abyśmy sie zamknęli z dziećmi w czterech ścianach. Jeżeli ktoś jest natrętny do wywalczy parę godzin terapii, a w przypadku mocno zaburzonego dziecka dostanie psychotropy od neurologa. Wy zaś możecie sie ze mnie śmiać. Gdyż w obliczu choroby mojego dziecka pieniądze, czy wasze żarty na dłuższą metę nie mają dla mnie żadnego znaczenia. Problem w tym że medycyna konwencjonalna nie oferuje prawie nic rodzicom z dziećmi autystycznymi, zaś to co można w jej ramach poczynić nie jest wcale tańsze czy skuteczniejsze niż terapie niestandardowe. I kończąc ten wywód, jeżeli byłby to rok 1950. Twoje nazwisko brzmiałoby Kanner i z autorytetem swego doświadczenia i badań, usłyszałbym iż choroba mojego dziecka jest winą zimnej, patologicznej matki, odpowiedziałbym : “go f… yourself”. Dzis mamy 2010 rok. Słyszę naokoło, choroba ma podłoże genetyczne, jest nieuleczalna, oraz etiologia jest nieznana. Do współczesnych Kannerów mam tą samą odpowiedź…
jaś skoczowski :
Witamin nie ma, to spisek producentów warzyw. (Pamięta ktoś jeszcze ten film?)
Jeszcze taka mała dygresja. Rozmawiałem z psychiatrą dzieciecym. To było niecały rok temu. Lekarka z ponad 20 letnim doświadczeniem. Jej słowa do dziś brzmią mi w uszach: “Coś złego dzieje sie z naszymi dziećmi. Mamy teraz epidemię autyzmu”.
Jeżeli coś złego stanie się z jakimś samolotem i pada choć cień podejrzeń że była to usterka techniczna (awaria, wypadek), to co się robi? Potrafią uziemić wszystkie modele na czas śledztwa. Jeżeli teraz mamy wśród małych dzieci epidemię chorób ze spektrum autyzmu, ADD, ADHD, AZS, cukrzycy, nowotworów, i pada choć cień podejrzeń na szczepienia, to czy mamy chociaż próbę odroczenia części najbardziej kontrowersyjnych szczepień? Czy małe dzieci do 2-go roku życia na pewno potrzebują tych wszystkich szczepień, czy nie można z nimi poczekać, czy wszystkie szczepionki są niezbędne? Takich pytań i dyskusji praktycznie nie ma.
Choroby te o których wspomniałem to tykająca bomba i zapamiętajcie moje słowa. Społeczeństwom rozwiniętym odbije się to taką czkawą, że wszyscy z nas tego pożałują i odczują na swoich barkach.
nameless :
Pewnie należała do tego samego spisku, co ci Żydzi, co pamiętnego dnia nie przyszli do pracy w WTC.
Sewhoe :
Spróbuj dzielić długi tekst na akapity.
Opisał przypadek matki, która raz twierdzi, że jej dziecko ma autyzm, a raz twierdzi, że nie wiadomo. I w ogóle twierdzi wszystko, co jest wygodne w danym momencie, nie zwracając uwagi, że sama sobie zaprzecza.
Ja na podstawie opisu barta uważam, że ona ma skłonność do konfabulacji. Chociaż mógłbym mieć gorsze podejrzenia.
Z samej definicji “metoda alternatywna” oznacza “metodę, o której jacyś łosie twierdzą, że jest świetna, ale nie przedstawiają dowodów”. “Metody alternatywne”, które wykazują rzeczywistą skuteczność stają się częścią medycyny (tej prawdziwej – nie “alternatywnej”).
Wiesz, metoda nieprzynosząca efektów jest zbyt droga nawet wtedy, gdy jest bardzo tania. Producenci cukrowych granulek mają tak niskie koszty produkcji, że mogą wstawiać do aptek swoje bardzo tanie “leki” homeopatyczne.
No cóż czyli dobrze rokujesz.
Hej hej, ale pytanie nie brzmi “co jest złego?, a najwyżej “co jest dobrego?”.
Można wymyślić 1000000000000000 rozmaitych diet (np. “dieta bezpietruszkowa”), z których ogromna większość nikomu nie zaszkodzi (poza pozbawieniem go niepowtarzalnego smaku pietruszki).
Hej hej, znowu chyba jakieś nieporozumienie.
Co rozumiesz przez “DAN! czyli suplementację”?
Rozumiem, że suplementację można rozumieć jako podawanie potrzebnego składnika “X” osobom, które ze względu na nietypową dietę mają niedobory tego właśnie składnika. Na przykład 200 lat temu podawanie marynarzom “naturalnej witaminy C” (sok cytrynowy, kiszona kapucha niegotowana! itp.) zapobiegało szkorbutowi.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Szkorbut
Natomiast jak ktoś pieprzy o “suplementacji” stosując “chelatację” (nie ma takiego czegoś, jak niedobory związków kwasu wersenowego), to niech udowodni, że owa chelatacja w ogóle ma sens.
Widzisz – ta prawdziwa, “naukowa” medycyna jest w pewnych przypadkach naprawdę bezsilna. Tylko lekarze niechętnie to mówią (to czasem jest po prostu nieumiejętność powiedzenia “kochany pacjencie, w twoim przypadku nic nie da się zrobić”). Ale jeśli w takich sytuacjach przychodzi dziwny koleś i mówi “ja ci pomogę homeopatycznie”, to czemu nie spytać go: “a co ty naprawdę możesz zrobić, i jakie masz dowody, że nie kłamiesz?”.
Ale co to znaczy, że homeopatia miałaby pomóc w 1% u twojego dziecka?
Homeopatia w niczym nie pomaga poza dobrym samopoczuciem. To jest “hipoteza robocza” – póki homełkomiłośnicy nie przedstawią dowodów, że pomaga choćby w jednym promilu.
Ależ stosuj sobie dowolną szarlatanerię na sobie.
A na małoletnich dzieciach – dowolną szarlatanerię z rodzaju “nie pomaga i nie szkodzi”. W końcu to są twoje własne pieniądze.
Kurwa, czy ty naprawdę chcesz kogoś przekonać, że posiadanie autystycznego dziecka “jest modne”?
Nie gniewaj się, ale zasada “nie mów nic, co może zranić bliźniego” nie byłaby dobrą zasadą.
O.k. naprawdę bardzo uczciwie postawiłeś sprawę. Ale mam nadzieję, że nie chciałeś przez to powiedzieć “jeśli ktoś chce by go oszukiwano, to nikomu nie wolno w tym przeszkadzać”.
Sewhoe :
A mamy? Masz jakie nieanegdotyczne dowody? Nie jedna baba, drugiemu Sewhoe?
Sewhoe :
Są np. tutaj, na tym blogu i blogach z zaprzyjaźnionych łatwo znajdziesz stosowne dane. Np. o przesunięciu w Japonii szczepień, rzekomo odpowiedzialnych za śmierć łóżeczkową. Efekt, liczba przypadków śmierci łóżeczkowej nie zmalała, za to wzrosła liczba zgonów na krztusieć.
To może być pouczające ćwiczenie dla Ciebie, bo googlając za tym łatwiej trafić na posty różny astroawarii i grypoidów powtarzających gazetowe głupoty, a dopiero trochę głębiej na replikę zawierającą dane medyczne i statystyczne. Powodzenia.
nameless :
Luz, nie przejmuj się. Nie każdy musi doskoczyć.
Zarzut przytaczania ignoranckich argumentów z ust osoby, która zamyka dyskusję stwierdzeniem “Wiem, niech to wam wystarczy”? No proszę cię.
Otóż zajmujemy się tym tematem m.in. dlatego, żeby nie zaczął nas dotyczyć. Od antyszczepionkowych bredni mogą zacząć chorować dzieci. Na szczęście jesteśmy jeszcze daleko od tego, ale odrobina profilaktyki (swoista szczepionka, można powiedzieć) nie zaszkodzi.
Mi by się zrobiło strasznie przykro. Naprawdę. To nie jest widok, który pozostawia kogokolwiek obojętnym. Tylko co to ma wspólnego z tym blogiem?
Napisałem o tym w notce. Istnieją ludzie, którzy wbrew wszelkiej wiedzy medycznej są przekonani, że szczepionki dramatycznie okaleczyły ich dzieci. Co tam przekonani! Oni pamiętają dokładnie, jak wszystko zaczęło się od dnia szczepienia, pamiętają swoje zdrowe dzieci, które gasnęły w oczach po zastrzyku. Zastanawia mnie, kto i jak im to wkręcił. Akurat tak się składa, że ślady zostawione przez Olę na różnych forach pokazują, jak takie wkręcanie zrozpaczonej matki może wyglądać.
Sewhoe :
Wiesz, to oczywiście może oznaczać, że autyzm jest chorobą zakaźną (bardzo mało prawdopodobne, ale w końcu wrzód żołądka też okazał się chorobą zakaźną), że wywołują go jakieś czynniki cywilizacyjne nieznane w XIX wieku i wcześniej, a także że stawianie rozpoznania “autyzm” stało się w ostatnich latach modne.
No nie przesadzaj, nie “cień podejrzeń”, i nie było jeszcze przypadku wstrzymania całego ruchu lotniczego na Ziemi.
Wiesz, najpierw udowodnij, że jest taka epidemia.
Następnie zbadaj wszystkie (wszystkie!) hipotezy na temat etiologii w.w. chorób.
Potem zakaż wszystkiego, co jest z tymi hipotezami związane.
Przykład: hipoteza – autyzm “wywołują metale ciężkie”. O.k., likwidujemy elektronikę (luty cynowe, druty miedziane), zakazujemy jedzenia roślin rosnących na użytkach rolnych skażonych ołowiem (w Europie i Ameryce Północnej – praktycznie wszystkie grunty), i tak dalej.
No ale sam rozumiesz – ktoś, kto twierdzi “dziecko w sumie nie potrzebuje szczepień w wieku 1 roku” powie zawsze “tym bardziej dziecko nie potrzebuje szczepień w 2, 3, 4, 5 i każdym następnym roku życia”.
Tu się zaczyna science-fiction.
Sewhoe :
OK, od końca. Nie proponuję żadnego z konwencjonalnych rozwiązań, to w ogóle nie było tematem tej notki. O terapię Masgutowej ledwie się otarłem – i to, o co się otarłem, wydało mi się dość podejrzane (chodziło o związki z kinezjologią edukacyjną).
Co złego jest w dietach? Dobrą odpowiedź daje przywołanie kaszy jaglanej i jogi. Otóż niektórzy moi znajomi wierzą, że kasza jaglana ma jakieś superwłaściwości, dzięki którym karmione nią co rano dzieci będą zdrowsze od swoich rówieśników. Co złego jest w karmieniu dzieci zdrową w końcu kaszą? Nic, o ile dzieci lubią kaszę. Bo jeśli jej nie lubią, to wpychając im tę szaro-żółtą breję w imię jakichś magicznych zdrowotnych benefitów, w mojej opinii troszeczkę się je męczy.
Joga z kolei jest świetną gimnastyką. Niestety, trenerzy jogi często mają w swojej ofercie również balansowanie aury za 150 zł, a dodatkowo potrafią wmawiać kursantom, że prawdziwi, bardzo zaawansowani jogini umierają właściwie na własne życzenie. Tworzą w kursantach fałszywą nadzieję, że oto prosta gimnastyka jest tak naprawdę lekarstwem na wszelkie choroby i receptą na długowieczność.
Był tu niedawno przelotem niejaki Henryk, ojciec autystycznego Stasia. Jak wyliczył wszystkie terapie, które stosuje u syna, zrobiło mi się słabo. Przypuszczalnie wydaje na nie dużo pieniędzy i traci naprawdę dużo czasu i energii, a znakomita większość z nich była szarlatanerią czystej wody. Co to szkodzi? No cóż, mi łatwo wyobrazić sobie lepsze spożytkowanie tych pieniędzy i energii.
Wydaje mi się, że odrobinkę się zagalopowałeś w tym miejscu.
Wiesz co, ja mam nadzieję, że nauczymy się leczyć autyzm. Ale obstawiałbym raczej, że lekarstwo czy terapię wynajdą naukowcy i lekarze, a nie szarlatani, którzy wciskają ci bezwartościowy kit już dziś.
No patrz, jej wierzysz, a jej kolegów po fachu, “współczesnych Kannerów” byś zwyzywał. Może dlatego, że ona ci mówi to, co chcesz usłyszeć, a tamci jakieś przykre rzeczy.
Co do epidemii autyzmu, to przypuszczalnie jednak jej nie ma. Ilość diagnozowanych przypadków wzrasta, nawet jeśli się odejmie zmiany w klasyfikacji czy dodatkowe diagnozy spowodowane wzrostem świadomości autyzmu w społeczeństwie. Ten trend wzrostowy, który zostaje po ich odjęciu, można tłumaczyć np. coraz późniejszym ojcostwem – tu korelacja jest bardzo silna.
bart :
Będę bezczelny [EDIT: i cyniczny].
Jeśli Stasio jest jedynakiem, to pieniądze wydawane dotąd na bezwartościowe terapie Henryk powinien wydać na inne (nieterapeutyczne) cele mające związek ze Stasiem, a także na siebie i swoją partnerkę.
Jeśli Stasio nie jest jedynakiem, Henryk powinien nadto uwzględnić swoje pozostałe dzieci.
nameless :
No to może reprezentować niski poziom weź się do roboty i się dokształć jakoś? Nie będzie powodu, żeby przepraszać na wstępie.
nameless :
Spróbuj zerknąć na swoje teksty w ten sposób, może się okazać, że pomiędzy myślą którą wyrażasz a myślą jaką wydaje Ci się, że wyrażasz jest spora różnica.
nameless :
No właśnie np. przekona nas informacja o tym, jakie były okoliczności, jaka szczepionka, w jakich okolicznościach podana, czy np. ktoś z rodziny miał podobne powikłania; czy ktoś to potwierdził.
nameless :
Ja tam się nie czuję zdrowy, co więcej – praktycznie bez przerwy czuję się chory (choć medycyna nie potwierdza). Nazywa się to hipochondria i siedzi w mózgu. Teoretycznie jestem idealnym kandydatem na fana różnych metod które nie szkodzą, ale które sprawiają wrażenie, że są terapią.
Nie wiem jak resztę – mnie rusza i to bardzo. Sam jako dziecko bardzo mocno chorowałem (jakieś okołoastmatyczne rzeczy, bardzo słaba odporność, itd.) i gdyby nie medycyna to byłbym wyzionął ducha gdzieś w okolicach 3 roku życia (po raz pierwszy, potem jeszcze kilkukrotnie ratowano mi życie, raz interwencją chirurgiczną, reszta – prochy na dekiel). I stąd moja niezgoda na pieprzenie, że jakiś mistrz wymyślił lek na wszystko. Przecież ćwiczyliśmy w różnych okresach a to ANRY, a to vilcacorę. Tyle tylko, że jak przychodzi “sprawdzam” to zamiast wyciągnąć papiery krzyczą “medycyna nas bije bo jesteśmy jej gwoździem do trumny”.
nameless :
Och, bo oczywiście nam nie umarł nikt bliski? Bo my nie widzieliśmy cierpienia? Nie czuliśmy się bezsilni?
Sewhoe :
I zapewne wliczają w to ryzyko powstania epidemii na skutek wykluczenia samolotów z ruchu lotniczego? Chyba to jednak nietrafiona analogia. Człowiek względem szczepionek i leków nie ma się tak, jak względem samolotów.
Gammon No.82 :
Ależ-przecież pomaga, ta jak tabletki z cukrem, a te pomagają bardziej, niż nic. Albo mnie poprawcie, bo twierdzę, że w homeopatii skurwysyństwem jest tylko cena za wodę/tabletki z cukrem, a nie nawoływanie do stosowania jej (tak bartu, tak, wciąż ta uważam, ale wysłałem esa).
jaś skoczowski :
Za esa dziękuję :) A w komentarzu na blogu “Nie do wiary” przeczytałem uwagę o “kolejnym przejawie Ery Wodnika, względnie kresu grand narratives”. I bardzo mi się spodobała, i homeopatia to kolejny przejaw Ery Wodnika i kresu grand narratives. I dlatego homeopatia to ZUO, choć poniżej liczby Avogadro.
Gammon No. 82
Problem w autyźmie dotyczy także diagnostyki. Wielu lekarzy praktycznie nie potrafi zdiagnozować autyzmu. Dla nich jedyna akceptowalna forma to dziecko kiwające się i walące głową w ścianę. Dlatego często sami rodzice nie wiedzą co jest ich dzieciom i miotają się od jednej hipotezy do drugiej. Zaś nieprzypadkowo nazywa się to obecnie spektrum autyzmu, gdyż zakres zaburzeń u dzieci jest bardzo szeroki.
Nie jestem też tutaj aby spierać się z wami o definicje metod alternatywnych, choć pewnie nie wyraziłem się jasno.
Jestem tu jako rodzic chorego dziecka i jedynie chcę wam pokazać swój punkt widzenia. Jak to wygląda od środka. Ba powiem nawet, że niespecjalnie interesują mnie tezy, czy też dowody naukowe dotyczące skuteczności, czy też głównie :) nieskuteczności danej interwencji. Czarodziej przy zapperze, czy lekarz w białym kitlu to dla mnie równie podejrzane persony, ale niestety jestem w tej niekomfortowej sytuacji, że muszę coś robić, bo sumienie nigdy by mi nie pozwoliło zasnąć jezeli kiedyś miałbym świadomość, że coś pominąłem. Wy możecie przedstawiać dowody na nieskuteczność homeopatii, mnie to nie interesuje. Jeżeli uznałem że homeopatia zapewne nie zaszkodzi mojemu dziecku, to czemu mam nie dać jej szansy? Powiem dalej. Moje dziecko miało poważne problemy jelitowe. Koszmarne zatwardzenia, nierzadko tygodniowe. Kilku lekarzy rozkładało ręce z bezsilności. Problem ciągnął się parę miesięcy. Oddanie stolca to był godzinny spektakl płaczu i bólu. Jedyna doraźna pomoc – czopek. Po pierwszej wizycie u homeopaty problem zniknął. Od tej pory dziecko nigdy nie miało bolesnego wypróżnienia. Problem zaparć mocno się zmarginalizował (co dwa dni stolec). Czy to była magia, homeopatia, czy efekt motyla z dzungli amazońskiej? Czy efekt śliwki podanej 2 tygodnie wcześniej? W tym momencie nie wprowadzałem żadnej dodatkowej inerwencji u mojego dziecka. Dla ciebie to nie jest dowód, ot świadectwo jakiejś osoby z internetu. Dla mnie efekt był piorunujący, niczym cięciem noża problem znikł. Miałem też potem drugie pozytywne doświadczenie z homeopatią i z tych względów nie zrezygnuję z tej metody. Mi wystarczy świadectwo mojego dziecka, że homeopata nie kłamał. Czy był to pierwszy przypadek w sklali ludzkiego globu? Nie interesuje mnie to. Jeżeli kiedyś wyjdzie na to że jednak coś jest w homeopatii, to ty co najwyżej będziesz się głupio czuł, ja zaś straciłbym jedną z szans dla mojego dziecka. A na to mnie nie stać.
Nie ja, tylko Wielbicielka napisała:
,,, a ja się do jej jakze pokrzepiającej wypowiedzi odniosłem.
Powoli zbilżając się do końca, chciałbym abyście wiedzieli, że do niczego nie mam zamiaru was przekonywać, czy argumentować. Chcę abyście mogli poczytać o świadectwie osoby która w tym tkwi i abyście poznali inny punkt widzenia. Ja mam chore dziecko i tkwię w całkowicie innym punkcie odniesienia i nie chcę was do niego przekonywać, ale jedynie chcę abyście go zrozumieli.
Coś mi się jeszcze przypomniało: Olej Lorezna. Jeżeli spotkałbym faceta, który by mi powiedział że opracował miksturę :) która pomaga, ale nie stoją za nim żadne wyniki badań, żadne koncerny to pewnie bym się zdecydował,,,, I tak naprawdę właśnie jestem w takiej podróży, poszukując jakiegoś outsidera, który dokona czegoś w co nie jesteście stanie uwierzyć. Czyż nie tak często odbywa się rozwój nauki, że przyjdzie jakiś wariat i rozwali wasz domek zbudowany z waszych zmurszałych paradygmatów, które nie są w stanie opisać czy wyjaśnić otaczającej nas rzeczywistości związanej np. z autyzmem? Pozdrawiam i zyczę wam abyście Wy i Wasze dzieci nigdy nie chorowali
Sewhoe :
A hydraulik? Wulkanizator? Też są tak samo wiarygodni? Jak Ci jeden poradzi, żeby małemu przetkać kiszki takim czymś co kible, a drugi poradzi, żeby mu przedmuchać kiszki kompresorem to zrobisz to?
Zawsze musisz coś pominąć, z braku kasy, czasu i z tego powodu, że nie możesz poddawać nikogo terapii 24 godz. na dobę. No i teraz przy ograniczonych zasobach musisz się zdecydować na co pójdzie kasa i czas wolny. Na podstawie jakiś tam kryteriów, mniej lub bardziej racjonalnych.
Sewhoe :
W przeciwieństwie do homeopatów, zielarzy, specjalistów tradycyjnej medycyny chińskiej i szeptunek. Oni wszyscy na pierwszy rzut oka diagnozują autyzm, ba! na drugi rzut potrafią odróżnić Aspergera.
I właśnie na tym żerują oszuści. Uwierz mi, doskonale rozumiem twoją sytuację. Więcej, wystarczy, że zamknę oczy, a potrafię się w nią wczuć – bo sam mam dzieci i panicznie boję się, że one pewnego dnia na coś ciężko zachorują. I gdybym był w takiej sytuacji, to za każdym razem, kiedy jakiś kolejny cwaniak i kłamca wyjeżdżałby z nową superterapią za jedyne trzy pięćset rocznie, przeżywałbym katusze, bo może to ten geniusz-outsider…
To jest okropna sytuacja, w której pewnie jest dużo bezradności i poruszania się po omacku. I jedyną szansą na oświetlenie drogi jest rzetelne sprawdzenie danej terapii, w połączeniu ze świadomością błędów obciążających własną subiektywną obserwację. Ktoś przed chwilą spytał, po co jest ten blog? A może właśnie ten blog jest dla ciebie, żebyś zastanowił się nad racjonalnością swoich decyzji. Masz jedno życie i może niepotrzebnie trwonisz czas na hochsztaplerów, zamiast poświęcić go dziecku?
Dokładnie tak się odbywa rozwój nauki – że poznajemy lepiej prawa rządzące światem i zmieniamy nasze poglądy na różne schorzenia. I praktycznie zawsze tym twoim wariatem jest naukowiec zajmujący się daną dziedziną. A nie czarodziej uzdrawiający pigułkami z cukru czy znudzony profesorzyna z sąsiedniego wydziału, szukający odmiany przed emeryturą. Ważne, żebyś o tym pamiętał.
Sewhoe :
Po wprowadzeniu USG do diagnostyki mamy epidemie kamicy zolciowej.
Wrzucilbym dwa fajne teksty z UpToDate.com:
Autism and chronic disease: Little evidence for vaccines as a contributing factor i
Autism and chronic disease: Little evidence for thimerosal as a contributing factor
ale nie bardzo mam gdzie to wrzucic
Moge wyslac komus na mejla
jaś skoczowski :
Pewnie nie wyszła mi ta analogia. Miałem na myśli, iż gdy w wypadku powiedzmy katastrofy rozbije sie maszyna lotnicza z kilkudziesiecioma osobami, to są w stanie zawiesić loty danego modelu, do czasu wyjaśnienia wstępnych przyczyn katastrofy. Zaś w przypadku tysiecy przypadków autyzmu, nie prowadzi się żadnych przełomowych badań. Pionierami są zazwyczaj lekarze, którzy sami mają dzieci z autyzmem. Smutne, ale prawdziwe.
Gammon No.82: Koszty autyzmu itp. schorzeń odczujemy niedługo wszyscy. Na razie brzemię związane z leczeniem jest na moich barkach, ale już niedługo każdy z was sie do tego mocno dorzuci. Obecnie walczę i praktycznie mam przyznane tzw. SUO – specjalistyczną opiekę medyczną. 20 godzin tygodniowo opieki w domu dziecka. Ja myślisz, kto za to zapłaci? My wszyscy. Jak dziecko w lżejszej postaci autyzmu trafi do szkoły (to wiesz kto będzie za nim siedział na każdej lekcji? Terapeuta Cień. To kilka tysiecy na KAŻDE dziecko ze środków publicznych. Rodzice są coraz bardziej świadomi, a dzieci jest coraz więcej. Po prostu koszty społeczne będą katastrofalne i o ile nie zacznie sie eksperymentować z profilaktyką w najbliższym czasie to będzie tragedia.
@ Sewhoe:
Z tą nieszkodliwością alternatywnych rozwiązań lepiej uważać. Może taki dowód anegdotyczny cię przekona?
http://www.timesonline.co.uk/tol/news/uk/article559318.ece
miss.take :
Ja bardzo poproszę – na dowolnego użytkownika w domenie bloga.
Sewhoe :
Ale ten domek przecież nie jest “wasz”, tylko “nasz”, w sensie: również Twój. (Inaczej nie pisałbyś na klawiaturze podłączonej do elektronicznej maszyny cyfrowej). I jeśli można mieć nadzieję na poradzenie sobie z autyzmem, to raczej (jak już ktoś zauważył w tej dyskusji) w obrębie tego domku, a nie w związku z rozwaleniem go przez wariata.
Wszystkiego dobrego.
Sewhoe :
I kto za to płaci? Pani płaci, Pan płaci.. Społeczeństwo.
Jak wyżej pisze miss-take – wraz z odkryciem genów pojawiła się epidemia chorób genetycznych. Skoro wcześniej tak zgrabnie porzuciłeś wątek polio w Omanie, to pewnie też tutaj nie przedstawisz żadnych dowodów na wzrost? (przypominam – jest istotna różnica przy kwalifikacji i wykrywalności).
Sewhoe :
No i dalej nie kumasz, bo katastrofa lotnicza tak opisana, jak Ty ją opisujesz, nie prowadzi do szkody osób trzecich. Ginie człowiek, który wsiadł do samolotu linii x. Jego problem.
W przypadku szczepień, to nie musi być tylko twój problem, że się nie zaszczepisz. Jeśli tylko by był, mam głęboko gdzieś, co byś zrobił ze “swoim dzieckiem”. Chyba, że mieszkałbyś tuż obok. Tak samo jak w przypadku psów i kotów, po prostu nie zakładam, że wszystkie dzieci są moje. Za co mnie teraz bartu wyjebie z blogaska, bo to koorwinizm do kwadratu. I w sumie straszne skurwysyństwo, bo ewentualnie cierpienie dziecka, bo dostanie jakąś sympatyczną ospę/grypę/polio o której wiemy, że występowała bez szczepionek, to kiepska spawa, a narażanie na takie cierpienie dziecka zasługuje na pewne zniesmaczenie. Ech, gdybym nie był amoralistycznym skurwysynem, to nie potrafiłbym siebie znieść. :D
Lukasz :
Spierdalaj Społeczeństwo, tudzież: społeczeństwo jako potwór bez własnych kieszeni.
Sewhoe :
A kto ma ustalić zalecenia do tej profilaktyki? Faceci w białych kitlach? Przecież im nie wierzysz.
Astrologowie?
No i co zrobimy, jak po przemieleniu cyferek wyjdzie np. “unikaj macierzyństwa po czterdziestce” ? Zabronimy? Wlepimy wyższą składkę na NFZ?
bart :
I często jest tak, że ten wariat jest WYŚMIEWANY przez kolegów po fachu. Czyż cały DAN! jako terapia biomedyczna (suplementacja, jelita, chelatacja) nie jest rozwojem nauki dokonywanym przez specjalistów w danej dziedzinie? Pewnie że jest droga, że mylą się, że robią wiele rzeczy po omacku, ale przecież prowadzą takie badania na jakie ich w tym momencie stać. Nie twierdzę że się z wszystkimi ich tezami zgadzam. Zaś najbardziej przeraża mnie chelatacja. Ale przynajmniej coś w tym kierunku robią. Na końcu zaś zostaje rodzic, który sam musi podjąć decyzję. Postarajcie zrozumieć jego zagubienie i rozgoryczenie.
mateuszb :
W nawiązaniu do powyższego, to czytałem także:
http://www.post-gazette.com/pg/06018/639721.stm
Ale jak już wspomniałem wcześniej, chelatacja mnie przeraża, bo jest to już bardzo poważna interwencja.
Sewhoe :
To teraz będziemy się przerzucać – kto da link z późniejszą datą? Ja mam taki: http://scienceblogs.com/insolence/2007/08/justice_may_yet_prevail_in_the_case_of_a.php
Oraz na zakończenie sprawy:
http://www.casewatch.org/board/med/kerry/order.shtml
Sewhoe :
Oczywiście. Ale zawsze trzeba pamiętać słowa Carla Sagana, że choć wszyscy śmiali się z Kolumba i braci Wright, wszyscy śmiali się również z Klauna Bozo.
No niezupełnie. Z tego co wiem, nie jest to terapia opracowana przez specjalistów od autyzmu (preferowani neurologowie). A w dodatku cała sprawa ostro śmierdzi altmedem. Dla ciebie to zapewne nie jest lampka alarmowa, dla mnie jest, i to bardzo czerwona.
Już ci pisałem, że rozumiem. Ale uważam też, że sam się trochę na owo zagubienie skazujesz, porzucając krytycyzm w poszukiwaniu ratunku dla swojego dziecka.
bart :
Obawiam sie, ze nie zdalem testu na inteligencje, bo nie wiem jak sie wysyla mejla do dowolnego uzytkownika. Jakas podpowiedz?
Np. specjalnekontodowysylaniaspiraconychpdfow małpa blogdebart.hell.pl
Wszystkie maile wysłane na blogdebart.hell.pl trafiają do mnie po prostu – jako do administratora i jedynego użytkownika domeny.
Sewhoe :
Bzdura. Jakiś konkretny przykład z historii lotnictwa? Mieliśmy w lecie spektakularną katastrofą A330, przypominającą trochę serial “Lost”. Wśród dość prawdopodobnych hipotez dotyczących wyjaśnienia jest awaria sprzętu (słynne czujniki prędkości). Czy uziemniono wszystkie A330 na czas śledztwa? To byłaby dopiero prawdziwa katastrofa dla lotnictwa cywilnego!
Tu jest największy problem z ciulami od wszelakich paranauk i teorii spiskowych – jesteście tak tępawi, że potraficie budować analogie z innych dziedzin, w Waszym przekonaniu miażdżące, a tak naprawdę kompletnie wyssane z palca. Bo po prostu o lotnictwie cywilnym Twoja wiedza też jest, koleś, ekskrementalna.
Sewhoe :
Poproszę o konkretny przykład. Ja podałem kontrprzykład: katastrofa Air France 447, 228 ofiar śmiertelnych, śledztwo nadal trwa, a inne egzemplarze A330 sobie dalej latają.
zer00 :
Może życzyłbym sobie aby “jakiś wariat” usunął z tego mojego domku azbest, bo wprawdzie inni mieszkańcy domku mówią na razie że nie ma żadnych dowodów na wpływ azbestu na choroby związane z układem oddechowym, ale ja wolę dmuchać na zimne. :)
Sewhoe :
A teraz zastąp słowo “azbest” “wszystkimi rurami”.
bart :
Ok wyslalem.
@ wo:
Concorde? Ale sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana niż samo zwykłe zawieszenie (chociaż to na póltora roku było).
@ Sewhoe:
Kolejna chujowa analogia.
Also: czy ktoś mi wskaże w którym momencie rtęć w szczepionkach powoduje autyzm zmieniło się w szczepionki powodują autyzm?
Sewhoe :
Za to wielu szarlatanów potrafi zdiagnozować autyzm, którego nie ma. Dodam, że są w tym doskonali.
Czyli pokora nauki “tylu rzeczy nie wiemy” jest gorsza od Mistrza, który wie wszystko plus parę innych rzeczy?
Wybacz szczerość, ale w takim razie jesteś idealną ofiarą dla szarlatanów. Mających dyplom lekarza, czy nie.
Skoro z założenia wątpisz ludziom, to czmu nie chcesz zapoznać się z dowodami?
Jeśli uznasz, że dla twojego dziecka będzie dobre zrzucenie z 10 piętra na beton, to i tak nie zdołamy ci przeszkodzić. Ale co z tego?
nameless :
To się nadaje da fajnego lol-mema:
Po instalacji Windows w pewnej firmie nie zawiesił się (na amen oczywiście) tylko jeden komputer. Ten, na którym nie zainstalowano.
Po modleniu się o zdrowie w pewnym kościele nie zachorowała (na grypę oczywiście) tylko jedna osoba. Ta która się nie modliła.
Po onanizowaniu w pewnym internacie nie oślepła (na oczy oczywiście) tylko jedna osoba. Ta, która się nie onanizowała.
Template:
Po [czynność] w [miejsce] nie [fail] ([drama] oczywiśćie) tylko jeden [superhero]. Ten, który nie [czynność].
wo :
Chodzi o rurkę Pitota, generalnie należałoby uziemić nie tylko A330 ale i Boeingi 777. Tu ładnie opisane, może się Sewhoe dokształcić.
Wo:
Samolot jaki np. uziemiono to Concorde po katastrofie z 2000 lot 4590. Liczy się ten przykład? Prosiłbym też na przyszłość o uważniejsze czytanie, bo nerwy generalnie szkodzą na zdrowie, oraz o trochę więcej kultury. Napisałem że “potrafią uziemić” oraz że “są w stanie zawiesić”, bo jeżeli nie rozumiesz znaczenia tych słów to ty masz problem, nie ja.
Sewhoe :
W przypadku azbestu są dowody, więc azbestu nie muszą usuwać “jacyś wariaci”, tylko jest usuwany generalnie na koszt państwa. Ty opisujesz sytuację, w której “jakiś wariat” chce usunięcia domofonu, bo jest przekonany, że domofon spowodował autyzm u jego dziecka.
Sewhoe :
Napisałeś “[gdy] pada choć cień podejrzeń że była to usterka techniczna (awaria, wypadek), to co się robi?” Jeśli nie rozumiesz znaczenia tych słów to ty masz problem, nie ja.
eli.wurman :
Podejrzewam, ze gdy pojawily sie szczepionki bez rteci.
wo :
U nas jeszcze tego nie ma, ale za chwilę będziemy mieli ludzi od sieci wifi które powodują migreny, suchość skóry, kłopoty ze snem i impotencję.
I jeszcze raz dopytam, bo może mało wyraźnie: przez całą moją historię kontaktu z antyszczepionkowcami wychodziło na to, że złem w szczepionkach jest rtęć. Od jakiegoś czasu (jak bart sensownie zauważył: w tym sezonie modny jest skwalen) okazuje się, że szczepionki jako takie doprowadzają do powstania autyzmu.
Wo:
Może i mam problem. Ale jeżeli napiszę że po katastrofie “potrafią uziemić”, lub “są w stanie zawiesić” loty, to czy ja gdzieś implikuję, że zawsze zawieszają i uziemiają. Czy gdzieś sie pojawił kwantyfikator ogólny? Na tym przykładzie pokazywałem jak spektakularna katastrofa potrafi skutkować bardzo ostrymi decyzjami pod publikę. Nasi włodarze się o nas troszczą! Zaś problem autyzmu rozlewa sie po domach indywidualnych rodzin i tak powoli sobie narasta, często bagatelizowany przez środowiska medyczne.
Sewhoe :
Za to w ogóle nie bagatelizowany przez lekarzy medycyny tybetańskiej, dochtorów-chelatorów, wyznawców idei Biosłone i specjalistów Ajurwedy.
Sewhoe :
Decyzja o uziemieniu Concorde nie była pod publikę. Była podyktowana tym, że wypadek wykazał trochę błędów konstrukcyjnych, które trzeba było poprawić.
Sewhoe :
Och, to jak problem choroby afektywnej dwubiegunowej rozlany po domach indywidualnych rodzin, więc nie pierdol.
Sewhoe :
Oczywiście, problemem autyzmu nie zajmują się onkolodzy, pulmonolodzy, laryngolodzy. Wiesz czemu? Bo się na tym w’ogle nie znają.
eli.wurman :
I tu się muszę z tobą zgodzić, ba nawet neurolodzy dzieciecy czesto się nie znają :) Tak to jest z tymi ludzmi, lekarz, lekarzowi, czy “szarlatan”, “szarlatanowi” nierówny.
W tym miejscu będę musiał państwu podziękować za dyskusję, ale niestety z przyczyn czasowych nie jestem w stanie ustosunkować sie do większości wypowiedzi. Za linki dziękuję (to do Lukasza – BTW w sprawie polio nigdzie nie twierdziłem że jestem jakimś ekspertem. Zdaje sie że kiedyś na jakimś forum odważyłem sie stwierdzić, że szczepionka ta nie jest w 100% skuteczna – ot i tyle). Na pewno się zaznajomię.
Pisałem też wcześniej, że nie za bardzo mam zamiar z państwem przerzucac sie toriami, bo generalnie ani Wy, ani ja was w tym momencie nie przekonam. Bardzej chodziło mi o to, abyście poznali opinię kogoś kogo ten problem bezpośrednio dotyczy. Czas pokaże, jak to będzie wyglądało. Nie mówię też że nie zmienię zdania po kompletnym spłukaniu się i wypaleniu :) Wtedy zdam się na nasz dobrotliwy NFZ :)
Proszę też się za bardzo nie zamartwiać o przyszłe terapie mojego dziecka, z pewnością nie zrzucę go z 10 piętra, ani nie zastosuję środków do udrażniania rur hydraulicznych. :) Zawsze mam na uwadze skutki uboczne, z tego chociażby powodu nie podałem dziecku środków psychotropowych na zaburzenia snu. Problem się “sam” rozwiązał.
Na koniec prosiłbym o trochę więcej wyrozumiałości od co poniektórych bo pomimo krótkiej mojej tu obecności usłyszałem parę mało fajnych rzeczy na swój temat. Jezeli ja was czymś uraziłem to przepraszam.
Pozdrawiam i I’ll be back.
Sewhoe :
Pojawiło się pytanie “to co się wtedy robi?” sugerujące, że następne zdanie opisywać będzie typową procedurę. Na przykład po zdaniu “Załóżmy, że chcesz wezwać taksówkę; co się wtedy robi?” padnie opis typowej procedury zamawiania taksówki.
Sewhoe :
No właśnie pytanie brzmi: czy rzeczywiście narasta.
Sewhoe :
O, tu właśnie robisz bardzo charakterystyczny dla siebie błąd. Przez kogo właściwie konkretnie problem autyzmu jest “bagatelizowany”? Jak to się objawia konkretnie? Edytorialem w “Lancecie” “No już dajmy sobie spokój z tym naciąganym problemem autyzmu”?
Sewhoe :
Ej, a mesa na Blog Roku wysłałeś? Tu się nie komci za darmo!
Sewhoe :
Jeśli zakłada się, że znać się = umieć wyleczyć, to oczywiście nie ma takich neurologów dziecięcych, którzy to potrafią.
Sewhoe :
A mnie dotyczy taki problem na który podobno pomaga homeopatia, egzorcyzmy, bioenergoterapia, zapper, żłopanie nafty i mikstura oczyszczająca (z pewnością coś pominąłem).
Więc nie stawiaj się w pozycji kogoś, kogo dotyczy Problem.
Sewhoe :
A to nie jest tak, że masz jakąś presję środowiskową? Że jak przestaniesz biegać z dzieciakiem po szarlatanach to środowisko uzna, że nie starasz się dostatecznie?
Sewhoe :
Tu jest ciągle internet, tu ciężko kogoś obrazić (choć byli tacy, co próbowali).
eli.wurman :
Ja też, ja też. Puszczaliśmy w podstawówce ze speakera i siedzieliśmy z niewinnymi minami jak podchodziła pani od informatyki (wcześniej od tzw. “pracy-techniki”) szukając winnego, bo bidulka nie kojarzyła plugastw z MKSem.
Good times. Good times.
login99195 :
Na milę czuć informatyka.
bart :
Najbardziej mnie rozwaliło, jak na blipie podała MRW IP żeby udowodnić że ona to ona. Myślałem że padnę, zwłaszcza że MRW służbiście odpisał, że przekaże do analizy szefostwu #ttdkn.
Barts :
I ja miałem ją w ignorowanych! Borze, czuję że straciłem coś ważnego w życiu. Czy ktoś może mnie podlinkować do tamtych blipów?
eli.wurman :
A: http://blip.pl/s/33424582
MRW: http://blip.pl/s/33424678
A: http://blip.pl/s/33424888
MRW: http://blip.pl/s/33426758
A: http://blip.pl/dm/33426787
eli.wurman :
Idź na jej kokpit i cofnij się na stronę 3.
Swoją drogą, to zabawna sytuacja. Na forum Biosłone (gdzie mnie tak namierzyli, że wiedzą już, jak mam na drugie imię) używają casusu komcia niby-Astromarii jako dowodu na to, że fabrykuję komentarze (w domyśle – np. te, w których biosłonowcy wyzywają tutejszą czeredkę od glonów, pedałów i kurew). A to taki jeden harcownik z forum Biosłone podszył się pod Astromarię.
Z drugiej strony Astromaria, deklarując na lewo i prawo, że BdB nie czyta, zaczęła tu bywać regularnie. Niby żeby sprawdzić, czy już usunąłem komcia, ale my Jaszczury i tak wiemy, że ją wciągło :)
asmoeth :
I faktycznie +10 dla tego pana :D