Mamy Chorych Dzieci (moja teoria spiskowa)
Lubię sobie od czasu do czasu poflejmować z antyszczepionkowcami. Dowiaduję się o nowinkach (w tym sezonie modnie nosi się skwalen), zapoznaję z nowymi trendami w argumentacji (obecnie na topie jest model Zatroskany Obywatel, który będąc całym sercem za szczepionkami, pragnie tylko, by władze lepiej ewidencjonowały przypadki autyzmu i śmierci spowodowanych przez szczepienia). Prędzej czy później w każdym flejmie pojawia się jednak osoba, która psuje całą zabawę. Ta osoba to Mama Chorego Dziecka.
Widzicie? Notka też od razu przestaje być śmieszna.
Kiedy Mama Chorego Dziecka wchodzi do gry, cała twoja argumentacja bierze w łeb. Twoje wyniki badań, metaanalizy, statystyki stają się nagle chłodnymi nieludzkimi danymi, skonfrontowanymi z żywym malcem, ofiarą bronionych przez ciebie szczepień albo beneficjentem atakowanej homeopatii. Oto komórka z twojego arkusza kalkulacyjnego ożyła i dała ci po pysku, drogi racjonalisto. Po ataku Mamy Chorego Dziecka prawie każdy obrońca zdrowego rozsądku zaczyna się czuć jak monstrum i obowiązany jest rozpocząć swą replikę od disklajmera „Bardzo mi przykro z powodu choroby twojego dziecka”.
To może i ja umieszczę w tym miejscu disklajmer dla notki: nie jest moją intencją wyśmiewanie osobistych tragedii. Nie mam prawa nabijać się z wypowiedzi Mam Chorych Dzieci zamieszczonych w wątku „Moje życie z autyzmem syna”, jednak jeśli zabierają głos w temacie „Szczepić czy nie szczepić”, ich wypowiedzi zasługują na ostre ostrze mego okrutnego sarkazmu.
Ciężko mi się pisze tę notkę, tak się bowiem składa, że znam osobiście kilka mam chorych dzieci i patrząc na nie, nie umiem uniknąć użycia religijnej metafory o niesieniu wyjątkowo ciężkiego krzyża. Najchętniej dałbym im carte blanche na wypisywanie bzdur w Internetach — problem w tym, że od takiej strategii liczba chorych dzieci będzie najprawdopodobniej rosnąć.
Był disklajmer, teraz czas na credo. Wierzę, że historie opowiadane w Internecie przez Mamy Chorych Dzieci są przynajmniej w części prawdą. Wierzę, że większość Mam naprawdę ma chore dzieci. Jednak zarówno chorość, jak i prawdziwość nie są w przypadku opowieści Mam wykutymi w skale pewnikami. Ba, zdarzają się bezczelne gnoje, które je kwestionują. Na przykład taki ja.
Zacznijmy od chorości — bo łatwiej i śmieszniej. Stawiam ostrożną hipotezę, nazwijmy ją Postulatem Przesadzeń: pewna liczba internetowych Mam świadomie przedstawia stan swojego dziecka jako poważniejszy niż w rzeczywistości, wiedząc, że to świetna broń w dyskusji. Nie umiem w inny sposób wytłumaczyć bardzo częstej niechęci do sprecyzowania, co właściwie dolega ich pociesze. Wiemy z dramatycznego tonu wypowiedzi, że jest to coś bardzo poważnego, ale nie dowiadujemy się, jaka to konkretnie choroba. We flejmie pod artykułem o homeopatii w „Rzepie” pani Aneta twierdzi, że jej syn „w ostatniej chwili został dosłownie wyciągnięty grabażowi spod łopaty”, a swoją opowieść o chorującej latorośli kończy duszaszczypatielnym wyznaniem: „Do tej pory nie mogę odżałować, że mojej Pani doktor nie spotkałam wcześniej. Moje dziecko nie cierpiałoby tak strasznie”. Nie dowiadujemy się, jaka śmiertelna choroba toczyła syna pani Anety, jednak ponieważ medycy klasyczni oferowali na nią antybiotyki, a homeopatka wyleczyła skutecznie cukrem w granulkach, możemy zakładać, że owa „łopata grabaża” taka dosłowna jednak nie była. W wątku na forum „Wyborczej” pod skandalicznym artykułem homeopaty Kokoszczyńskiego przejęty tata opowiada o „roku walki o zdrowie synka”. Dopytany wyjaśnia, że przez ów rok zmagał się z powracającym przy infekcjach zapaleniem ucha, przypadłością dokuczliwą, ale raczej nie zasługującą na batalistyczne metafory, w dodatku właściwie nie występującą u dzieci starszych niż siedem lat (a więc z bardzo wysokimi szansami na „cudowne” wyleczenie dzięki homeopatii). Zawsze warto więc wypytywać Mamy o oficjalną diagnozę. Często okazuje się, że straszliwa choroba tocząca dziecko to albo jakieś upierdliwe schorzenie wieku dziecięcego, albo rozległa candida i zarobaczenie wykryte Vega Testem przez homeopatę.
Mamy, które blefują w kwestii faktycznego stanu zdrowia swojego dziecka, to lolkontentowy margines. Dużo trudniejsza kwestia to prawdziwość opowieści, bo tę śmiem kwestionować również w przypadku Mam z poważnie chorymi dziećmi.
Na pewno nieraz spotkaliście się z dramatycznymi historiami, w których drgawki po raz pierwszy wystąpiły w noc po szczepieniu, a uporczywa choroba przeszła w kilka godzin po podaniu pierwszej cukrowej pigułki. Zdrowe dzieci po szczepionce gasną w oczach, wypowiadają swoje ostatnie słowa (Jenny McCarthy widziała wręcz, jak zaraz po wbiciu igły „duszyczka uleciała z ocząt synka”). Związek przyczynowo-skutkowy w tych historiach jest oczywisty i stuprocentowo pewny. Dla wszystkich — choć nie dla pojawiających się w opowieściach lekarzy, którzy uparcie tkwią w swoich błędnych diagnozach albo odmawiają wpisania w kartę ostrego powikłania poszczepiennego (często też przepisują antybiotyki lub po prostu bezradnie rozkładają ręce i nie dają żadnych szans).
Z jednej strony mamy zatem wyniki badań epidemiologicznych i toksykologicznych, które raz po raz nie znajdują związku między szczepieniami a genezą chorób z internetowego szerokiego spektrum poważnych schorzeń poszczepiennych. Z drugiej strony — armię matek-dyskutantek, które są przekonane o tym, że ich dzieci zapadły na zdrowiu bezpośrednio po szczepieniu. WTF? Nasuwają się dwie odpowiedzi. Pierwsza: szczepienia faktycznie powodują te wszystkie choroby (a homeopatia wspomagana chelatacją i czyszczeniem jelit skutecznie je leczy), jednak współczesna nauka jest ślepa łamane przez głęboko skorumpowana i dlatego prawda nie wychodzi na jaw. Być może właśnie tak jest. Ja obstawiam jednak odpowiedź drugą, zakładającą istnienie międzynarodowego spisku.
Nie jest to scentralizowany spisek, taki jak w przypadku rządzącego światem klanu Ludzi-Jaszczurów z Oriona czy międzynarodowej żydowskiej kabały. Nie, tworzące postulowany przeze mnie spisek osoby często nawet się nie znają. Spotykają się czasem na konferencjach, linkują czasem do siebie na swoich stronach, cytują badania współspiskowców w swoich pracach — nie tworzą jednak żadnej hierarchii. Kim są? To autorzy książek o cudownych terapiach i dietach, adwokaci składający pozwy zbiorowe, wypaleni naukowcy poszukujący nowych ścieżek kariery, szamani praktykujący „medycynę alternatywną”, właściciele laboratoriów przeprowadzających bezwartościowe analizy zdrowotne, działacze zbijający polityczny kapitał. Motywuje Kieruje nimi zazwyczaj chęć zysku, czasem nadęte ego, często ambicja. Wspólnie tworzą wirtualny świat, w którym bezwartościowe terapie leczą wymyślone i prawdziwe choroby spowodowane przez współczesną medycynę lub nieistniejące czynniki w rodzaju drożdżaków, robaków czy źle zbalansowanego chi. Wokół tych osób tworzą się wianuszki wyznawców, rozpowszechniających w Internecie i realu memy, których popularność przekłada się bezpośrednio na poziom dochodów czy popularność przywódców spisku.
Fajnie byłoby zobaczyć ten spisek w działaniu, prawda? Czasami internetowe archiwa pozwalają nam na reverse engineering poglądów Mamy Chorego Dziecka, która dziś jest przekonana na amen, że to właśnie szczepionka zrujnowała zdrowie jej potomka. Spójrzmy na Mamę spotkaną na forum.gazeta.pl, która do zwolenników szczepień zwraca się per „panie mengele” i opowiada im o trutych, okaleczanych i umierających dzieciach. Nazwijmy ją Olą.
Oto jak Ola opisuje dziś na forum stan zdrowia swojego dziecka:
moje dziecko jest poważnie okaleczone przez podanie Euvaxu (…). dziś córka ma niespełna 3 latka, jest bilska diagnozy autyzmu, ma poważne zaburzenia rozwojowe od obniżonego napięcia mięsniowego po niedosłuch i lista ciągneła by się bardzo długo, gdybym zechciała wszystko opisywać. przeszła już grubo ponad 100 lekarzy (…), wszyscy szukali przedziwnych chorób, nawet wymyślano niestworzone diagnozy, ale jakoś żadne badania tego nie potwierdziły. nikt jakoś nie wpadł, lub nie chciał wpaść,że to może przez euvax (a 2007 zmarła po nim 3 niewinnych niemowlaczków) (…).
W dalszym ciągu dyskusji dowiadujemy się, że zatrucie Euvaksem dziewczynka miała nawet na wypisie ze szpitala.
Cofnijmy się do maja 2008. Wtedy właśnie Ola zakłada na forum Gazety wątek o wrodzonej niedoczynności tarczycy — to właśnie wykryto u jej córeczki (wśród objawów wrodzonej niedoczynności tarczycy występują m.in.: problemy z rozwojem szkieletowym, zaburzenia słuchu i niedorozwój umysłowy, czyli symptomy, które według zdania „dzisiejszej” Oli spowodowało szczepienie):
urodziła się 9 dni po terminie i miała większośc objawów wnt: poród po terminie, leniwy poród, była duża (prawie 4 kg), miała obrzęki na ciele i na twarzy, bardzo suchą skórę, duży język….. do endokrynologa trafiliśmy jak miała 2,5 tygodnia (…)
Ani słowa o zatruciu Euvaksem. Ola odzywa się, bo chce wymienić się doświadczeniami z innymi rodzicami dzieci z wrodzoną niedoczynnością tarczycy. Od razu jakaś forumowiczka diagnozuje u dziecka autyzm i uczynnie podsuwa Oli linka do forum dzieci.org.pl, prowadzonego przez antyszczepionkowych oszołomów. Po trzech godzinach Ola wraca z forum i już wie: jej córeczka ma faktycznie autyzm, i to wszystko wina szczepień. Trzeba natychmiast wykonać analizę pierwiastkową włosa — za marne dwieście parędziesiąt złotych przeprowadzi ją doktor Sobieraj w Biomolu (a potem za następne kilkaset złotych chętnie sprzeda odpowiednie suplementy, by „ustabilizować dynamiczną optymalną homeostazę”).
Rok później, wiosną 2009 r., Olę można spotkać na forum Homeopatia. Jej dziecko ma już zdiagnozowaną nową listę chorób: candidę, zarobaczenie, ostre powikłania poszczepienne, zatrucie metalami ciężkimi. Zdiagnozowano jej to m.in. aparatem Salvia w DanMedzie, a leczy owe choroby kupowanymi za ciężkie pieniądze suplementami, homeopatią i preparatami przeciwpasożytniczymi.
W grudniu 2009 r. Ola twierdzi już, że jej dziecko urodziło się całkowicie zdrowe. Teraz szykuje córkę do chelatacji u Doktora Krasickiego Spółka z o.o., który „uważa zatrucie rtęcią za wielce prawdopodobne”. Na forum „Nie szczepimy” Ola ogłasza, że wytacza proces władzom o zatrucie dziecka. Jej córka jest leczona z autyzmu, którego żaden lekarz nigdy nie zdiagnozował.
@ bart:
“Matka Gaja, czy tam Geja, czy jak ona tam się nazywa… Przyroda.”
Urodzony komediant.
bantus :
A ten kalendarz jest oczywiście lepszy od naszego dzisiejszego? Bo jest a) stary i b) chiński, amirajt?
bart :
Trochę tęsknie za Wojtkiem Wierzejskim. W sumie, to ciekawe co u niego. (Ach, no i: co u Krzysia Bosaka)
eli.wurman :
c) feng szuja
d) elektryfikacja
A tak w ogóle kalendarz “przed i po Chrystusie” jest dla ateisty czy niechrześcijanina trochę zagadkowy, czy dziwaczny. Tzn. używa się neutralnych określeń p.n.e., n.e. jednak jakiś czas temu miałem wrażenie renesansu chrystusowych określeń, może stąd mam takie odczucia.
Języki “naturalne” różnią się od “sztucznych” tym, że nikt nie pamięta już, kto, kiedy i po co je wymyślił. I jakoś wątpię, aby takim klingońskim dało się wyrazić mniej niż językiem jakichś np. Indian z Puszczy Amazońskiej.
Ausir :
Mnie strasznie pociąga pewien wydumany język, który jednak jest przydatny
Interlingua – http://pl.wikipedia.org/wiki/Interlingua
Ausir :
Chyba nikt tu nie twierdził czegoś innego?
bart :
Jakiś bibliofil.
http://www.allegro.pl/item882371820_882371820.html
Ten zatrzymany komć to był mój, naprawdę.
AJ :
Sendai twierdziła, że “jezyk naturalny definiuje sie z jako taki, ktorym potencjalnie mozna wyrazic wszytko. ” Czyli że sztucznymi nie.
Ausir :
No tak. Po tych wszystkich LOL YHY trochę przestałem czytać.
bart :
O, czyzby moj brat?
@bart
o, masz równe pięciusetsłowie na blogasku, grats!
RobertP :
Zajefajne, znam francuski, mieszkałem w Hiszpanii i umawiałem kiedyś z dwiema Rumunkami – i w rezultacie nie ucząc się, jestem w stanie spokojnie zrozumieć o co bangla w tym języku.
Jest też słowiański odpowiednik (z koszmarną stroną):
http://www.slovio.com/
Prawdziwy wyczes to jest tu.
Wenedyk beznadziejnie brzmi wg mnie.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Lojban – a to jest hardkor.
M :
Po takiej chimerze chyba można się tego spodziewać. A zresztą, inaczej byś mówił, gdyby opisany tam scenariusz naprawdę miał miejsce!
@ Ausir:
Muszę przyznać, że tylko Slovio zdaje mi się być jako tako zrozumiałym. Właściwie to taki rosyjski łamany przez polski dzielony przez słoweński i zapisany zmodyfikowaną łacinką. Myślę, że od biedy dałoby się tego praktycznie używać jako panslawistycznego lingua franca, ale te pozostałe… Wenedyk i Lojban to jakaś czysta schiza, łamią jęzor przy próbie wymówienia. Języki słowiańskie z zasady chyba zmiękczają wymowę, a tu nic takiego nie ma, twardy szwargot jak zgrzytanie łotewskim po szybie.
Z interlingwą kiedyś sie krótko miziałem. Miałem z nią tak, że ją w większosci biernie rozumiałem, ale nie mogłem się nauczyć posługiwać. Oprócz braku chęci i w ogóle, że to tylko dla zabawy, to mi sie mieszała po prostu ze słowami już z francuskiego czy hiszpańskiego. A dobrze by byłoby ją znać, jeśli potem w miarę się ogarnia się podstawowe romańskie teksty. Szkoda tylko, że po prostu te ‘teksty’ nie są publikowane od razu w niej.
Slovio nie znałem, ale jest dobre, wszystko rozumiem. Sam już wcześniej używałem wlasnego wymyślonego języka “slowańskiego”, który byl mieszanką polskiego, czeskiego, bułgarskiego i serbskiego, który modyfikowałem w zależności od tego, z kim rozmawiałem. Choć żadnego z tych języków dobrze nie znam, to zawsze mi się udawalo ze wszystkimi porozmawiać. Takie interlingwy łączące podrodziny języków są świetną i użyteczną sprawą. W przeciwieństwie do wlaśnie ktowiepoco wymyślanych calkowicie nowych, sztucznych, jakichś sresperanto, nie mówiąc w ogóle o tych logicznych dla robotów.
Ja tylko tak krociutko i offtopicowo wyrazam szybciutko moje uznanie dla Autora bloga, zapraszajac w wolnej chwili na moj blog:-)
http://dominik-gay.blog.onet.pl
Po aktualizacji WordPressa do nowej wersji Firefox nie chce mi się wykrzaczyć na blogasku, mimo licznych prowokacji.
Ponieważ aktualizacja nie zawiera poprawki “Fixed most major browsers crashes”, zapewne leczniczo podziałało nadpisanie jakiegoś uszkodzonego wihajstra.
janekr :
Proszę bardzo, już szydzę: pół roku czekania na zupełnie standardowy egzemplarz. Janku, Ty chyba możesz pamiętać Polmozbyt w PRL, ile się wtedy czekało od wpłaty zadatku?
bart :
Wielkie, wielkie dzięki. Ja próbowałem wszystkiego od Safari po Operę przez Chromy i inne wynalazki. Dobrze, że można wreszcie wrócić do FF.
wo :
Eee tam. To od kiedy jechanie po Sadzie jest szydzeniem z Apple? Możesz się bardziej postarać? ;)
bart :
Daj mi pięć minut.
Proszę bardzo. No dobra, zeszło się chyba trochę dłużej.
AJ :
Go stable.
@Subaru
400 km zasięgu na jednym baku, pffffffffff…
Dzisiaj chyba już raz się wysypało.
AJ :
“this shit keeps happing over and over agian. please fix it.”
Hihi.
AJ :
Pics or it didn’t happen.
Firefox 3.6 u mnie żyje i kopie. Przynajmniej jeszcze tak mi się wydaje. Heh.
Ot, trefnisie. 3.6 wywalił się po pół minucie (po czym 3.7 w trakcie pisania tego komentarza).
Żeby Gliniany nie narzekał, to tu jeszcze crash z najnormalnieszego, najstabilniejszego 3.6, nie żadne tam pre.
I już wystarczy tego.
@ AJ:
Noale daleko mi od narzekania – ja się martwię i jest mi zwyczajnie i po ludzku przykro. Albowiem FF3.6 u mnie się nie wypierdziela, ani pod Win ani pod Linuksem.
Czyste SOA#1. U innych, jak widzę, też.
Ale to nie jest tak, że mnie się biednemu misiowi wywala cały czas. Przy każdym nowym buildzie albo innej zmianie wrzucam FF na bieżnię jak House, bo po co mam się cieszyć, że się już nie wywala, żeby się za pięć minut wywalił. No i odkąd zaczęło się wywalać, nie było jeszcze wersji, która wytrzymałaby intensywne użytkowanie. A same też się wywalają, ale dużo rzadziej. I nie jestem też przecież jedynym, któremu się FF wywala.
fan-terlika :
Lojban kojarzy mi się dosyć mocno z Prologiem, w którym kiedyś pisałem programy rozwiązujące zagadki logiczne. Jego siłą było to, że ponieważ przeprowadzał logiczne wnioskowanie, to wynik był prawdziwy na gruncie logiki formalnej i danych założeń (w odróżnieniu od zwykłego języka programowania, gdzie spaprany algorytm może prowadzić do błędnych wyników).
wo :
Teraz czekasz na nowy model? Dyć to normalka:
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33205,7565220,Na_niektore_samochody_w_salonie_trzeba_czekac_3_miesiace.html
Nigdy nie kupowałem samochodu w PRL… O ile wiem, nie było instytucji zadatku w Polmozbycie. (Może przy sprzedaży za $$$).
Zresztą po co – można było sprowadzać egzemplarz z fabryki z absolutną pewnością, że nie zostanie na placu…
AJ :
U mnie wygląda to tak, że mam otwarte dwa okienka z BdB, które regularnie odświeżam for teh lulz. Przedwczoraj takie zachowanie oznaczałoby pewny i natychmiastowy crash. Ba, nawet “nieużywany”, ale otwarty BdB wywalał Firefoksa. Teraz co jakiś czas pojawia się na chwilę makowa wirująca piłeczka plażowa śmierci, ale FF się nie wywala.
@ bart:
A u mnie po prostu działa.
bart :
A mnie się wywaliło (Vista, FF 3.6), zaraz po otwarciu BdB.
Rety, może sobie kaszę przedmuchajcie czy coś. Nie mówcie, że nie działa, niech to będzie Dzień Tylko Dobrych Wiadomości :(
@ bart:
Fix it, fix it, fix it
Znaczy w tym sensie, że to świeży fajerfox na w miarę świeżej viście (also: czemu tak mnie korci, żeby napisać świerzy?).
@ eli.wurman:
Zatrudnij tę ekipę.
eli.wurman :
Mnie Firefoks wyrzuca często błąd, który idzie mniej więcej tak: “działający na tej stronie skrypt wywołał fatalny błąd i nie chce przestać. Ubić skrypt, tak czy nie?”. Sęk w tym, że ów komunikat pojawia się nie na stronie, ale na pustym oknie.
@ bart:
Plotki głoszą, że to NoScipt czasem tak szaleje. Jeśli go używasz.
bart :
Będzie, bo się nie wywala na Leopardzie, FF 3.6 b1.
bart :
A może ktoś rzucił klątwę? Srsly, słyszałem o takich wróżkach od czarnej
maggimagii; auch: opowieść o znajomej, która podała swojemu ówczesnemu mężowi barszcz z krwią miesiączkową by zatrzymać go przy sobie zawsze mi urywa.eli.wurman :
Po kliknięciu submit comment się zawiesiło; ale komcia dodał.
No i dupa, firefox się zawiesił zaraz po kliknięciu na submit comment.
FFFFF-, zaktualizowałem Flasha i długo było dobrze, ale w końcu padł, do tego pozostawiony samemu sobie.
janekr :
“do 12 tygodni”… Szczęściarze!
janekr :
Ja naprawdę nie mam dorosłych wspomnień z tego ustroju – co to były tak zwane przedpłaty w takim razie? To nie był jakiś ówczesny ekwiwalent zadatku i umowy przedwstępnej?
Na Blipie zaginie wkrótce w mrokach, więc tu się pochwalę. Okładka skryptu, którego współautorem jest nasz dawny dobry znajomy (i koleś z Piotra Skargi):
…i wersje autorskie:
Nowa ramówka TVP, a w niej:
stąd
Już się nie mogę doczekać.
wo :
W PRLu jakoś nie było mnie stać na samochód, nawet na kaszlaka (cena ekspresowa to ponad roczne dochody moje i żony).
Przedpłaty – tylko na 126p – działały w ten sam sposób, co książeczki samochodowe na KdF Wagen…
http://antiqueradio.org/art/VolkswagenPoster1939.jpg
http://www.youtube.com/watch?v=D6aEFPZcnu0
No, z dwiema zasadniczymi różnicami:
– za Hitlera naklejało się naklejkę raz na tydzień, za Gierka raz w miesiącu,
– za Gierka sporo przedpłatowiczów jednak doczekało się pojazdu.
BTW – czy Fubaru jest opancerzony także od spodu? Udało mi się urwać dolną osłonę silnika banalnym skokowym parkowaniem nad zwałami śniegu.
gothmucha :
Ojej, ciekawe czy będą też pokazywać, jak się brandzlują.
Jak dobrze, że nie posiadam odbiornika TV.
Adam Gliniany :
Ale to przecież będą fantastyczne rzeczy!
Mam nadzieję, że odlecą razem w takie rejony, że im oglądalność klęknie i nawet modły pod Jasnogórską Panienką na nic się nie zdadzą. Znaczy – zdecydowanie lepiej będzie mi, jeśli wylecą ze względu na zerową oglądalność, niż gdyby mieli ze względu na ideolo. Auch: gdzie jest, kurwa, SLD, a – już wiem, oprotestowują e-papierosy.
off top
Teraz Tomasz Zimoch na pierwszym programie PolskiegoRadia
To jest nieprawdopodobne on przechodzi samego siebie
Ja nie wiedziałem jak tak mozna osiągnąć orgazm na fonii
w relacji
janekr :
Osłony są opcjonalne, z grubsza półtorej kafla pod silnik i drugie tyle pod tylny dyfer. Nie są jakieś totalnie ultrapancerne, na śnieg na pewno wystarczą, ale już nie na jakieś ostre kamienie w górach (but then again: to nie jest samochód do rockcrawlingu, raczej właśnie do tego, żeby w taką pogodę jak teraz bez obawy wjechać na nieodśnieżone miejsce parkingowe).
@ bart:
Wow, super książka. To ja też dołożę coś od siebie: http://img64.imageshack.us/img64/6051/836697.jpg
#ttdkn would not like to miss this one:
http://www.adultmosaic.com/files/2b/c4/2bc480dfa89a1dff8015762140e43d09.1.1024.html
[Not Safe For Work]
Largo :
Och, gdzie się podziali radośni oazowi chrześcijanie od “nie ważne jak wychwalać Pana, ważne, by wychwalać”.
@Fubaru
Pewnie wszyscy dawno wiedzą, a ja nie wiedziałem: http://lesbianlife.about.com/od/otherfunstuff/tp/LesbianCars.htm
BTW czemu GrandVitara jest mniejsza ale cięższa od Forestera? Wie ktoś?
Another NSFW, but hell, the possibilities are endless:
http://www.adultmosaic.com/files/74/2b/742b352d8d717a6e2feb5265a8642840.1.1024.html
sheik.yerbouti :
Janek nie tylko wie, ale nawet ma z tym jakiś niezrozumiały dla mnie problem (teraz nie pamiętam, czy nie ma go jako Hoolighan). To chyba jedyny homofob na świecie, któremu przeszkadzają lesbijki.
sheik.yerbouti :
Grand Vitara to cywilizowanie samochodu o terenowych korzeniach. Forester to uterenowianie samochodu o korzeniach rajdowych. Dlatego Vitarę możesz dozbroić tak, żeby jechała nawet po tych ostrych górskich kamieniach, na których Forestera zwyczajnie rozwalisz. Z drugiej strony, Vitarą się zabijesz bawiąc się tak: http://www.youtube.com/watch?v=QWuzDctiuJM&feature=related
Okay, odpalamy stopery i czekamy, aż fora zazielenią się anegdotycznym kontentem jak to oksytocyna wyleczyła ich dzieci.
@ eli.wurman:
13 uczestników, 12 małp. Ciekaw jestem, jak będą z tego liczyć procenty.
#jezusmaria
eli.wurman :
E tam, to tylko Rzepa się obudziła po kilku latach.
Barts :
Zapomniałeś o czwartej kombinacji – panienka z prawej.
janekr :
Hehe, to już mi się nie wydawało takie śmieszne, zdecydowanie bardziej wolałem się ponaśmiewać z dissowania gejów przy jednoczesnym lusrtowaniu giertycha do lesbijskiego porno.
Dla nieblipujących: kolega Veln dostarcza news dnia.
bart :
Padłem.
Tangentially: niedawno jak jednemu debilowi na forum komputerowym napisałem, że Terlikowski jest grafoman, to się obraził i napisał że wcale że nie, i że on, ten debil, się na tym zna. Podesłałem mu linka do Twojej analizy Operacji Chusta i orzekł, że Terlikowski pisze świetnie, ale z Ciebie to jest grafoman. Mowę mi wtedy odjęło.
Barts :
Atencyjną szmatą będąc, klikam każdego referrala, więc czytałem tę wymianę myśli :)
Też bym chciał poczytać.
bart :
Aż mi głupio teraz… Cóż, tamten wiecznie samozadowolony palant bierze Terlikowskiego na poważnie, a Twojej ironii nie wyłapał, poniekąd typowe. Był to dla mnie ostateczny argument za wycofaniem się z dyskusji z tego forum, gdzie jak to w takich komputerowych zakątkach, matecznik korwinistów i pochodnych. Pytania o sprzęt mogę zadawać pod innym pseudonimem.
A chociaż przyszło trochę ludków z tego referrala?
Barts :
Kilku przyszło.
Latwo wyszydzac jak kogos to bezposrednio nie dotyczy. To mialo byc smieszne?
Wiekszosc internetowych pseudo-espertow od szczepienia NIGDY nie dowie sie jak sie produkuje szczepionki bo zwykle sa one OPATENTOWANE i nikt nie ma dostepu do pelnego procesu produkcji.
Szczepionki nawet bez analizowania czy powoduja autyzm czy nie, nigdy nie beda obojetne dla zdrowia. A wiekszosc rzeczy ktore ma pozytywne skutki ma tez negatywne.
Moje dziecko mialo powazne skutki po szczepionce – niedowlad lewej reki – na szczescie przejsciowy. (Jak sie poszuka w portalach amerykanskich CDC to ten skutek uboczny zdarza sie stosunkowo czesto po tej konkretnej szczepionce ale oczywiscie polski pediatra mi o tym nie powie, a jak pojde z problemem i bede probowala to powiazac ze szczepinka to nawet z doktoratem jestem traktowana jak skonczona idiotka bo jestem MATKA). Nie mam zamiaru robic rewolucji w medycynie ani pouczac innych matek co maja robic ze swoimi dziecmi. Ale kazda matka powinna sobie zdawac sprawe z RYZYKA. Jezlei dalej podejmie decyzje o sczepieniu … jej problem, ona bedzie pozniej latac po lekarzach i rehabilitowac dziecko i zamartwiac sie czy kiedys bedzie moglo zyc samodzielnie. Nie bloger, nie rzad i nie pediatra.
Moim zdaniem wszystkie matki chorych dzieci jezeli uwazaja ze to przez szczepionki i mowia o tym glosno – robia WAM przysluge – bo moglby siedziec ciecho i sie po cichu procesowac oraz czekac az wasze dzieci zachoruja po szczepionce.
Jezeli nie ma skutkow po popularnych szczepionkach typu MMR to zawsze moze miec dziecko potem stwardnienie rozsiane po szczepionce przeciwko zapaleniu watroby (UDOWODNIONE), mozna sobie poszukac artykuly, akurat jest JEDNA szczepionka, konkretnej firmy – ktora dalej jest uzywana i ktora zwieksza ryzyko po 300 razy.
Nawet jak ja wycofaja lokalnie w jakims kraju to potem beda dzieci w afryce szczepic “darmowo” … i wmawiac ze ktos im robi przysluge.
Dla mnie najsmieszniejsze jest straszenie tymi strasznymi ‘smiertelnymi’ chorobami typu rotawirus czy swinka odra i rozyczka albo ospa .. wszystkie te choroby kiedys dzieci przechodzily i obawiam sie ze bylo mniej skutkow ubocznych i powaznych komplikacji niz teraz po szczepionkach. Nie latalo sie co chwila na szczepienie nr 1/2/3/ bo wystarczyl tydzien choroby i dziecko mialo trwala odpornosc.
nikt :
Chyba cię pojebało. Proces jest znany tylko zastrzeżony patentem a prawo do produkcji udzielane po wykupieniu licencji (oczywiście, nie każdy zakład może taką licencję wykupić, wszak najczęściej musi spełniać normy określone przez właściciela patentu).
nikt :
SM od szczepionek? No dawaj te artykuły, pośmiejemy się trochę. Bo na razie widzę “vaccinations were also considered as causal factors for the disease; however, most studies show no association between MS and vaccines” i stosowny artykuł. Nadto “there is no evidence that vaccination and breast feeding, physical trauma, or Uhthoff’s phenomenon are relapse triggers”.
Twoje tajne patenty już Adam Gliniany wyśmiał.