Pseudonauka i cycki
Pod poprzednim postem rozpętała się standardowa już w przypadku BdB burza komentarzy dotyczących wszystkiego, tylko nie tematu tekstu. Kiedy po gorącym flejmie pt. „Ateista na ślubie kościelnym — krótki savoir-vivre” komentatorzy przeszli do wirtualnego bęckowania się po paszczach za nierozróżnianie tautologii od aksjomatu, zrozumiałem, że czas uatrakcyjnić Blog de Bart dla młodzieży, wpuścić nieco świeżej krwi. Stąd tytuł i tematyka dzisiejszego wpisu.
A było tak: Szacowna Małżonka udała się do miasta kupić biustonosz. Koleżanka poleciła jej kultowy sklep w centrum. Przyjmuje w nim pani Hania, bożyszcze warszawskiego świata staników. Szacowna Małżonka wróciła cała w skowronkach z rewelacyjnym (choć drogim!) biusthalterem — i to jest najważniejsze, łzy szczęścia żony są dla mnie najlepszą zapłatą. Małżonka przyniosła ze sobą również info o unique selling point pani Hani. Otóż pani Hania nie sprzedaje po prostu elementów garderoby, ona ratuje kobiece życia! Oddajmy głos samej zainteresowanej, w wywiadzie dla pisma „Lux Med”:
Pracowałam przez wiele lat w służbie zdrowia. Już wtedy wiele kobiet chorowało na nowotwory piersi. Myślałam o tym, żeby im pomóc. W tym samym czasie moja siostra otworzyła sklep i rozpoczęła import biustonoszy dobrej jakości. W ramach współpracy producent biustonoszy organizował szkolenia dla sprzedawców. Podczas tych szkoleń eksperci, w tym lekarze, informowali nas, jak ważne dla zdrowia kobiety jest właściwe dobranie biustonosza, ponieważ aż 70% nowotworów piersi spowodowanych jest noszeniem źle dobranych biustonoszy, a tylko 30% jest uwarunkowane genetycznie. Po tych szkoleniach utwierdziłam się w przekonaniu, że pomagając kobietom właściwie dobierać biustonosze mogę zaangażować się w profilaktykę zdrowotną. Robię to już 15 lat.
Rak piersi to drugi po raku płuc najczęstszy nowotwór, występujący praktycznie wyłącznie u kobiet. Wiadomo, że wiele jego przypadków ma podłoże genetyczne, wiadomo, że duży wpływ mają estrogeny, czyli tzw. hormony żeńskie. Już na początku XVIII w. zauważono, że zakonnice zapadają na raka piersi częściej niż mężatki. Bezdzietność, późne urodzenie dziecka, niekarmienie piersią — to czynniki zwiększające ryzyko. Uważa się również, że im więcej cyklów menstrualnych, tym większe szanse zachorowania, do czynników zwiększających ryzyko można więc dopisać wczesne pojawienie się miesiączkowania i późniejsze klimakterium.
Epidemiologowie twierdzą, że owe znane czynniki są odpowiedzialne za mniej niż połowę zachorowań. Do tego łatwo zauważyć, że są to elementy, nad którymi nie ma się doraźnej kontroli: geny, cechy organizmu, poważne wybory życiowe. Bardzo ciężko wyjść z grupy podwyższonego ryzyka, na pewno nie da się tego zrobić tak łatwo, jak w przypadku raka płuc — po prostu rzucając palenie. Czynniki, nad którymi istnieje możliwość zapanowania poprzez zmianę stylu życia (terapie hormonalne, pigułki antykoncepcyjne, otyłość, spożywanie tłuszczów czy alkoholu), okazały się nieść ze sobą niewielki lub wręcz zerowy wzrost ryzyka. Zrozumiałe, że taki stan rzeczy może budzić u kobiet uczucie bezradności i braku kontroli nad stanem swojego zdrowia. To z kolei daje pole do popisu szarlatanom.
Postulowany mechanizm wywoływania raka przez ciasne biustonosze: fiszbiny uciskają kanały limfatyczne, powodują odkładanie się toksyn w piersiach. A od toksyn, jak wie każdy czarownik, robią się nowotwory.
Wpisanie do Google „bras breast cancer” powoduje natychmiastowe „WTF, to prawda!” — kilka pierwszych stron absolutnie to potwierdza. Przekonują nas o tym: dr Ralph L. Reed ze strony all-natural.com, doktor Nguyen Phawk Yu z health2us.com („mniej pieniędzy dla onkologów, więcej pracy u podstaw”) i specjaliści z Chet Day’s Health and Beyond (wśród reklamowych pop-upów przyciąga uwagę czyszczenie jelit jabłkami). Na stronie 007 Breasts dowiadujemy się, kto jest sprawcą całego zamieszania:
Pierwsze obszerne badania nad tym zagadnieniem przeprowadził badacz medyczny Sydney Singer wraz z małżonką Somą Grismaijer. Na początku ciąży Soma odkryła w swojej piersi guzek. Przerażeni tym faktem, zaczęli szukać przyczyn i czynników wpływających na zachorowania na raka piersi — i odkryli, że nawet sprawdzenie, czy guzek jest faktycznie nowotworem, związane jest z ryzykiem, którego nie chcą ponosić.
Soma przestała nosić biustonosz, zaczęła ćwiczyć i masować sobie pierś, piła tylko filtrowaną wodę i łykała ziółka i suplementy. Po dwóch miesiącach guzek zniknął.
Zauważyli, że nowozelandzkie Maoryski, które przejęły białą kulturę, chorują na raka piersi, podczas gdy australijskie aborygenki nie. Rak piersi występuje również w innych kulturach przekonanych do biustonoszy — u Japonek czy Fidżyjek.
Singer i Grismaijer przebadali 4500 kobiet w pięciu amerykańskich miastach i opublikowali wyniki swoich badań w książce „Dressed to Kill”. Choć ich badania nie uwzględniały dodatkowych czynników, wyniki są zbyt mocne, by im przeczyć:
• 3 na 4 kobiety noszące stanik 24 godziny na dobę zachorowały na raka piersi.
• 1 na 7 kobiet noszących stanik więcej niż 12 godzin na dobę (ale nie do łóżka) zachorowała na raka piersi.
• 1 na 152 kobiety noszących stanik mniej niż 12 godzin na dobę zachorowała na raka piersi.
• 1 na 168 kobiet nie używających staników (lub noszących je z rzadka) zachorowała na raka piersi.
Nasi badacze nazywają siebie medycznymi antropologami, „żwawym duecikiem znanym na całym świecie z przeciwstawiania się motywowanemu chęcią zysku i zorientowanemu na leczenie [WTF?! — bart] systemowi medycznemu”. Prowadzą Instytut Badań nad Chorobami Kulturogenicznymi, zajmującym się cywilizacyjnymi zagrożeniami zdrowia (w kolejności: zbyt płaskie łóżka, zbyt ciasne biustonosze, zbyt zasrane publiczne toalety).
Rety, tyle tego, że nie wiadomo, od czego zacząć. Może od jasnego stwierdzenia: noszenie biustonosza nie powoduje raka piersi.
Pierwsza czerwona lampka zapala się przy odkładających się toksynach. Zatruwające organizm metale ciężkie i inne szkodliwe substancje to ulubiona piosenka New Age’owych szarlatanów. Wywołująca autyzm rtęć w szczepionkach. Toksyczne złogi w jelitach usuwane przez lewatywy z kawy i bentonitowe brązowe węże. Trucizny w nogach, wyciągane magicznymi metodami przez kąpiele elektrolityczne i waciki Kanoki.
Druga czerwona lampka to naukowiec-amator, walczący (przy wsparciu małżonki) z medycznym przemysłem śmierci, wyśmiewany przez „fachowców” siedzących w kieszeniach farmaceutycznych korporacji. To klisza pojawiająca się w wielu opowieściach o „naturalnych metodach leczenia”. Na razie zabawna, pewnego dnia okaże się szkodliwa, jeśli jakiś naukowiec-amator faktycznie wynajdzie lekarstwo na raka, a medyczny establishment początkowo go wyśmieje, zwiedziony na manowce przytłaczającą ilością wcześniejszych naukowców-amatorów, którzy po dokładniejszym sprawdzeniu okazali się oszustami lub wariatami.
Trzecia czerwona lampka to dowód anegdotyczny (pani pomasowała sobie cyc i guzek zniknął, jakby go nigdy nie było). Lampka potrójna, bo nie dość, że skuteczna metoda walki z pozornie śmiertelną chorobą była naturalna i prosta (masaż, woda, ziółka), to jeszcze zniknęło coś, czego nie widział i nie diagnozował żaden lekarz. Bzdura zabawna zamienia się w bzdurę szkodliwą, kiedy dodatkowo zorientujemy się, że autorzy książki odradzają wizytę u onkologa, twierdząc, że w 80% przypadków guzek zniknie w miesiąc po zrezygnowaniu z biustonosza.
Czwarta czerwona lampka to opowieści o żyjących w zgodzie z naturą Aborygenkach, które nie chorują na raka piersi. Hm, najwyraźniej jednak chorują.
Piąta czerwona lampka to publikacja sensacyjnych wyników badań w książce zamiast w dobrym, recenzowanym piśmie medycznym.
Ale te pięć czerwonych lampek (w tym jedna podtrójna) to małe piwo w porównaniu z krwistym reflektorem walącym w oczęta z wyników „badań”. 75% kobiet noszących stanik non stop zachorowało na raka piersi?! Niech mnie jakiś mądrala-komentator poprawi, ale 75-procentowa szansa zachorowania na jakąś chorobę w wyniku działania jakiegoś czynnika to wynik nienotowany w historii epidemiologii. Ilu palaczy zapada na raka płuc? Kilka procent? Gdyby faktycznie występowała tak ogromna zależność między noszeniem stanika a rakiem, świat medyczny po przeczytaniu „Dressed to Kill” wykonałby zbiorowego facepalma tak głośnego, że usłyszałaby go Twarz na Marsie. Być może zresztą ów superplask się odbył, tylko jego odgłos stłumiło wszechmocne biusthalterowe lobby (autorzy książki bronią się, że ich odkrycia są lekceważone, podobnie jak kiedyś dowody na związek palenia z rakiem płuc).
No właśnie, co o rewelacjach Singera i Grismaijer sądzi świat medyczny?
MedlinePlus, serwis amerykańskiej Narodowej Biblioteki Medycznej i Narodowych Instytutów Zdrowia, w haśle „rak piersi” podkreśla:
Implanty piersi, używanie antyperspirantów i noszenie fiszbinowych biustonoszy nie zwiększa ryzyka raka piersi.
Narodowy Instytut Badań nad Rakiem twierdzi:
Istnieje szereg błędnych przekonań na temat przyczyn powstawania raka piersi. Niektóre z nich dotyczą używania dezodorantów lub antyperspirantów, noszenia fiszbinowych biustonoszy, poronienia lub aborcji, uszkodzeń tkanki piersiowej. Wpływ tych czynników na poziom ryzyka zachorowania na raka piersi nie został wykazany.
Jedno z wyszukiwań zaprowadziło mnie na stronę organizacji BreastCancer.org, która na pytanie:
Czy można dostać raka od robienia czegoś swoim piersiom, na ten przykład od noszenia w kółko biusthaltera albo miętoszenia ich przez kolegę?
odpowiada trzeźwo:
Nie można. Co nosisz i jak pozwalasz dotykać swoje piersi, nie ma wpływu na ryzyko zachorowania na raka piersi. Jeśli jednak odczuwasz dyskomfort w związku ze sposobem, w jaki twój kolega zajmuje się twoim biustem, powinnaś z nim o tym porozmawiać.
Znalazłem też miejsce, w którym jeden z autorów „Dressed to Kill” odpowiada na zarzuty naukowców o niespełnianie standardów wymaganych dla badań epidemiologicznych, pominięcie różnych znanych czynników mogących mieć wpływ na zachorowanie, a przede wszystkim brak jakichkolwiek innych badań potwierdzających odkrycia opublikowane w książce:
Nie ma innych badań, bo nasze są przełomowe. Aczkolwiek, jak pokazaliśmy w naszej książce, biustonosze od dawna sprawiają problemy zdrowotne. Gorsety robiły krzywdę kobietom poprzez ucisk, a przecież biustonosze to gorsety na cycki! A jeśli chodzi o pominięcie innych zmiennych, to każde badania pomijają jakieś zmienne. Nie da się uwzględnić wszystkich zmiennych, a w ogóle to nie znamy przecież wszystkich zmiennych. Te, które pominęliśmy, nie były nam potrzebne w badaniu wpływu staników na piersi.
Nie wiem jak państwo, ale ja się czuję przekonany!
Na koniec warto wspomnieć, że można dopatrzeć się pewnej zależności między noszeniem staników a rakiem piersi. Tak jak można się dopatrzeć zależności między czasem poświęconym na zmywanie a otyłością (efekt oczywiście znika w przypadku badanych mieszkających z mamusią). Hipoteza naukowa jest prosta: im kobieta grubsza. tym większe prawdopodobieństwo, że nosi biustonosz — a akurat otyłość znajduje się na liście czynników powiązanych z rakiem piersi (również zresztą w związku z produkcją estrogenów). Noszenie ciasnych lub źle dopasowanych biustonoszy nie ma wpływu na zachorowanie na raka piersi, a propagowanie podziału „30% — geny, 70% — złe staniki” daje jedynie pretekst do stwierdzenia, że może to i lepiej, że pani Hania nie pracuje już w służbie zdrowia.
eli.wurman :
A potem RAZ się oburzy, że geje zasiadają w jury Miss BlogDeBart.
Wygląda jak wygląda, nie za to ją sekujemy.
Gammon No.82 :
Mają też cieplejsze ubrania i dużo lepiej dogrzane, mniej zawilgocone mieszkania. Plus medycyna.
urbane.abuse :
Niedogrzane i zawilgocone mieszkania powinny skutkować wzrostem stężenia mykotoksyn w środowisku i w efekcie wzrostem liczby nowotworów. :-P
Zresztą trzeba by porównać przeżywalność przy zapaleniu płuc. Ty mówisz o zapadalnosci.
Moon :
To po coś tu wlazła? Tak sobie przechodziłaś z tragarzami?
Co Wy pierdolicie, że Moon jest na tych zdjęciach jakaś brzydka? Chyba, że nie mogę się doguglać. Jedziecie jak jakiś pieprzony Kominek — spank, spank.
Moon :
Oczywiście.
inz.mruwnica :
No jak dla mnie to całe jechanie po wyglądzie jest lekko żenujące.
Ausir :
QFT
Ausir :
A dla Mooniowatej podobno nie jest. Mooniowatej jest wsio rawno.
Gammon No.82 :
ale mówimy o normach obowiązujących nas – w końcu jesteśmy kurwa tnik tankiem – a nie o normach obowiązujących Moon.
Z dzisiejszego Referral Fun: “blog o gównie i lekturach”. Może sobie wpiszę jako podtytuł blogaska.
Gammon No.82 :
Weź jeszcze wyprowadź z tego współczynnik wsiorawności w zakresie (0, 100)
Ausir :
Dla mnie nie zawsze, ale w tym wypadku coś się szanownemu, kurwa, think-tankowi na mózgi rzuciło. Chyba za długo nad nią biczowaliście zbawiciela i teraz Wam jakieś projekcje robią siusiu do zawiedzionych nadziei.
inz.mruwnica :
A pamiętam, jakie było ostatnio halo z Placem Zabawiciela – że to takie straszne BLASPHEMY.
Jeszcze w kwestii formalnej: jako tatuś tekstu o think tanku przypominam o jego kanonicznej formie: “w końcu jesteśmy think tankiem, do kurwy nędzy”.
bart :
Nordycka uroda… Na Redwatch wywieszają Żydów, ukrytych Żydów, lewaków i anarchistów. Na lewaka byś się załapał, ale chyba już im zamknęli tę stronę.
bart :
Resistance is futile — mem będzie ewoluował do formy dopasowanej do niszy i jeszcze w dodatku będzie się mieszał z innymi.
inz.mruwnica :
Szkoda. Uważałem, że “do kurwy nędzy” ładnie go odróżnia.
Moon :
Ale przede wszystkim zdrajców rasy.
bart :
Słowo “kurwa” jest “pivotem”* memu i w okół niego obraca się think-tank — reszta się w tych żarnach miele. Porównaj oryginał “Nie mów mi kurwa nic o zabijaniu… bo coś o tym wiem…” ze zmutowanym “Co ty, kurwa, wiesz o zabijaniu?” — masz “kurwę” jako “pivot” i “zabijanie” jako żarna.
*) termin wymyślony trzy minuty temu — don’t googlit
inz.mruwnica :
[pl.rec.muzyka.metal:]
>> co polecicie z nowosci aryjskich w metalu ? dawno mnie nie bylo.
>>
> Gejowski Honor “Duma, Rasa, Ssij kutasa!”
> Gayland “Ogien aryjskiego wydupczenia”
> Buk Dup “Arijsky odbit szyroki jist”
> Rob Ciemniak mit Arijske Terroriste “Aryan Anal Terror”
> Leg(e)jon “Fucked 88 times for uncle Adolf”
> Kretyna Gry “Prawdziwy aryjczyk hetero byc nie moze”
Gammon No.82 :
Albo to właśnie ja zatrybiłem, a kilku przygłupów nie zauważyło antynomii we własnym rozumowaniu, hi hi.
Gammon No.82 :
Ale to, że u Twojej starej często pojawiają się pewne natręctwa myślowe czyni wysoce prawdopodobnym, że pojawią się i teraz. Nie mówimy tutaj przecież o dowodach ani w sensie kpk ani w sensie matematyki.
jaś skoczowski :
A nawet w ogóle nie istnieć, bo jedynym spójnym filozoficznie światopoglądem ateistycznym jest solipsyzm. Odejście od solipsyzmu wymaga od ateisty robienia arbitralnych założeń metafizycnych (jeśli jest durniem, robi je nieświadomie).
Quasi :
Zasugeruj. Problem polega na tym, że tutaj zbliżamy się już do projektowania maszyny sprawniejszej od maszyny Plancka. Bóg był na tyle wredny, że nie tylko nam dał ograniczenia epistemologiczne, ale nawet umieścił nas we Wszechświecie, który pewne ograniczenia epistemologiczne wpisane są w podstawowe stałe fizyczne. Nie możesz w naszym wszechświecie mieć fali “dowolnie krótszej”, bo jak już będzie tak strasznie krótka, żeby miała rozdziałkę wystarczającą do przeczytania napisu na atomie “IF YOU CAN READ THIS, YOU’RE HIRED” umieszczonego przez Boga, będzie przede wszystkim mieć tak silne właściwości korpuskularne, że pierdzielnie w ten atom i go wzbudzi albo rozbije. To już nie będą “fale świetlne”, tylko bardzo twarde kwanty gamma.
I gdyby to się okazało nieprawdziwe, tzn. nagle byśmy odkryli jakieś nowe oddziaływanie poza grawitacyjnym, silnym i elektrosłabym, to dotychczasową fizykę trzeba by przemeblować tak, że odkrycie skuteczności homeopatii to w porównaniu pikuś. Nawet odkrycie krasnoludków szczających do mleka przyniosłoby mniejszy wstrząs paradygmatyczny.
kabotyna :
Albo tu:
http://homepage.mac.com/worlinski/calapolskapamieta.jpg
@ wo :
Zrobiłeś się nudny, marudny i nieprzekonujący. :-(
Normalnie jeszcze bym cię poprowokował do pisania, ale w tych okolicznościach mi się nie chce.
A mikroskopy AFM i STM już teraz osiągają rozdzielczości rzędu pojedynczego atomu. Nie wypalając dziur ani w próbkach, ani w majtach twojej starej.
EDIT: jakimś ograniczeniem jest zapewne odległość Plancka. Różnica dwadzieścia kilka rzędów wielkości w porównaniu z rozmiarami atomu. Ale to już się z fizykami wykłócaj.
@ MOON CASE:
W każdym piekle jest taka tradycja, że diabeł też ma swojego adwokata, więc może ja zaczne:
1. Może nie wygląda jak studolarowy banknot, ale mogło być gorzej. Widziałem gorsze zdjęcia blogerek, szczególnie blogerek związanych z ruchem Światło i Życie. Materiał empiryczny – guglajta!
2. Rozumując w ten sposób, sami sobie strzelacie gola. A gdyby wyglądała jak Andżelina Żoli, to co? Cieplej pomyślelibyście o homeopatii, czy jak?
3. Jeśli to wam nie wystarcza, przypomnijcie sobie zyskującą coraz większą popularność w kręgach naukowych Ogólną Teorię Zlepionego Trolla, sformułowaną przez prof. Chylińską.
hlb :
Gdyby nie fakt, że sam zacząłeś temat wyglądu Moon, pewnie teraz bym ci klaskał. A tak to tylko międlę w ustach ciche “weź spierdalaj”.
Polemika z Szalonym Księdzem w GW.
bart :
No tak, ale ja przecież nie oceniłem jak wygląda, tylko napisałęm że wygląda z okienka, hehe. No weź zajrzyj na mojego komcia o Easter Egg. W końcu jesteśmy tnij tankiem, do kurwy nędzy.
wo :
Przecież cud jest złamaniem praw natury. Cudowny napis na atomie który da się przeczytać, to po prostu cud większego kalibru.
Gammon No.82 :
Gdybym był w Teh Interwebsach zaledwie od początku tego stulecia, to moze i bym naiwnie liczył na to, że się będziesz umiał przyznać do błędu. WIeloletnie doświadczenie mówi mi jednak, że im bardziej do Ciebie docierać będzie idiotyczność Twojej propozycji, tym agresywniej będziesz uderzał w fajansiarskie teksty typu “nudny jesteś i przewidujący a poza tym twoje wypowiedzi nie mają atrybutu nieomylności”.
Gammon No.82 :
Do przeczytania napisu na kartce A4 nie wystarczy Ci rozdziałka rzędu kartki A4. Musisz zejść o co najmniej trzy rzędy niżej (w przypadku omawianego przez nas napisu – poniżej pikometra). Byłoby swoją drogą zabawnie, gdyby udoskonalenie mikroskopii do rozmiaru 1 pm pozwoliło odnaleźć nieostry zarys czegoś, co może przypomina litery, ale jeszcze nie wiadomo jakie (i dekady sporów, że może to jest podpis Pana Boga, a może tylko złudzenie jak twarz na Marsie).
wo :
No przecież nawet powszechnie używane mikroskopy elektronowe – oparte nie na falach elektromagnetycznych, lecz na falach de Broglie’a – mają znacznie wyższą rozdzielczość niż ta, na którą pozwala długość fal światła widzialnego.
Falę elektromagnetyczną zresztą też – teoretycznie* – można skracać dowolnie mocno. Kwestia dostępnej energii.
wo :
Tak. I dlaczego to – tj. “fala nie-świetlna” (przecież pisałem, że ma być “nie-świetlna”, tylko odpowiednio krótsza) i obserwacja niszcząca obserwowany obiekt (tu: atom) – miałby być dla nas jakikolwiek problem?
pozdrawiam
*EDIT: Tak, powinienem zrobić zastrzeżenie o limitach stwarzanych przez Wszechświat: odległość/czas Plancka, zasoby energii dostępne we wszechświecie itp.
Quasi :
Jeśli, zamiast na każdym atomie, Pambuk podpisał się na jednym jedynym pierdyliard parseków stąd, to szkoda byłoby go niszczyć (jak już najdziemy, na którym to). No i warranty void if removed, a nie chciałbyś żyć we Wszechświecie bez gwarancji.
eli.wurman :
Moon jest wg Ciebie brzydka? Jaka część populacji ludzkiej zamieszkującej ten kraj jest wg Ciebie “brzydka”? 90%?
wo :
Myślisz, że jak naprawdę długo będziesz powtarzał “twoja propozycja jest idiotyczna”, to ona naprawdę zrobi się od tego idiotyczna.
Wrong.
Zrobiłeś się nudny, marudny i nieprzekonujący #2
Ja twierdziłem, że jesteś przewidujący? W życiu…
A że nudny (dzisiaj! nie w ogólności) jesteś to niestety fakt, co zresztą stwierdzam nieomylnie.
Eli :
Ej no, ale o którym zdjęciu mówicie?
mrw :
Gravatarovym?
wo :
Semi-offtopicznie: w referrerach znalazłem, że ktoś mnie zlinkował w dyskusji która może was trochę rozerwać i nieco oczyścic atmosferę. Nie całkiem na temat, ale o falach też tam dają. Proszę: Mowa człowieka dowodem pracy ducha, how about that:
hlb :
a co śmierdzi, bo nie poczułem?
urbane.abuse :
Przecież na nim nic nie widać.
hlb :
A challenger appears!
asmoeth :
ROMAN NUMERALS. UR DOING THEM WRONG.
Czepiasz się. Facet wiele w życiu przeszedł…
Gammon No.82 :
Myślisz, że jak naprawdę długo będziesz powtarzał “jesteś nudny”, to Twoja propozycja przestanie być idiotyczna?
Quasi :
Nie da się odczytać napisu na atomie (czy szerzej – przyjrzeć się jakiejś subtelnej strukturze atomu) przy pomocy mikroskopu elektronowego. I to jest takie twarde “nie da się”, nie do przeskoczenia przy pomocy wykrętu “a może postęp techniki”. Możesz oglądać duże skupiska atomów (molekuły) oraz przy pomocy pewnych tricków sieć krystaliczną, której ogniwa w pewnym uproszczeniu można uważać czasem za atomy.
Quasi :
Antycypując to, że tak będziesz chciał napisać, już raz na to odpowiedziałem. Brzmiało to, cytuję, “będzie przede wszystkim mieć tak silne właściwości korpuskularne, że pierdzielnie w ten atom i go wzbudzi albo rozbije. To już nie będą “fale świetlne”, tylko bardzo twarde kwanty gamma”, koniec cytatu.
Quasi :
Wiemy mniej więcej, jak kwanty gamma oddziaływują na atom. To wyklucza możliwość obejrzenia sobie subtelnej struktury atomu (“napisu na powierzchni”) przy pomocy nawet hipotetycznej mikroskopii gamma. Zbliżasz się po prostu do problemu “jak wygląda pokój, którego nikt nie obserwuje” – w każdym pokoju, którego nikt nie obserwuje, Bóg może umieszczać napis “ISTNIEJĘ, CWANIACZKI, ALE TEGO NIE MOŻECIE PRZECZYTAĆ”, ale ma rację, nie możesz tego przeczytać.
asmoeth :
Ale za to jak go cenią!
wo :
Nie przestanie, bo nawet nie zaczęła. :-P
Nie da się odczytać napisu na atomie przy pomocy ustrojstwa zmontowanego z gumki od majtek twojej starej, odkurzacza, miotły i szufelki do węgla.
Uwielbiam jak autoerotycznie zbijasz tezy, których nikt nie wypowiedział.
asmoeth :
Myślałem, że Disney.
A jakie ma recenzje na Amazonie!
Najlepsze jest to:
Ha! Mam coś w sam raz dla Jasia Skoczowskiego.
Gammon No.82 :
Jeśli twierdzisz, że Quasi nie wyraził tu żadnej nadziei zwiazanej z tym, że “No przecież nawet powszechnie używane mikroskopy elektronowe”, to przydałby się kurs czytania.
wo :
Quasi napisał, że mikroskopy elektronowe mają wyższą rozdzielczość, niż wynikająca z częstotliwości światłą widzialnego. Nie napisał, że mikroskopy elektronowe pozwalają na czytanie Pambuczych olejnych napisów na atomach.
Święte słowa. To zapisz się tam wreszcie zamiast gadać po próżnicy.
Gammon No.82 :
I w dodatku absolutnie nie napisał tego w kontekście poszukiwania “odpowiednio krótkiej fali” pozwalającej obejrzeć subtelną strukturę atomu (na przykład odczytać ów hipotetyczny napis).
wo :
(1) No i co z tego, że w kontekście? Moon pojawia się na BdB w każdym kontekście, z czego nie wyciągałbym zbyt daleko idących wniosków.
(2) Przy całym twoim marudzeniu bardzo dziękuję za inspirację. Zrozumiałem (częściowo dzięki tobie), że skoro pisanie po atomach wymaga cudu i czytanie również wymaga cudu, to nawet datowanie “6000 B.P.” na atomie nie byłoby przekonujące. Dyć to zwyczajna Halucynacja Fatimska.
(3) Nie uważasz, że problem olejnej na atomach wszedł w fazę schyłkową? Może wystarczy?
Gammon No.82 :
Wam to by się restraining order przydał, a nie “wystarczy”.
bart :
Takiego malego z wonsem tu czeba, panie, takiego malego!
Przepraszam, że przerywam pasjonujący flejm, ale śpieszę donieść, że redaktor Pospieszalski znów wykrył nasze podstępne plany:
http://www.rp.pl/artykul/9157,330325_Pospieszalski__Gejowska_ofensywa_przyspiesza.html
Rany. Dude’s got issues.
Oczywiście, bo przed ucieczką w total orgy powstrzymuje je wyłącznie strach przed brodawczakiem. Co trzeba jeść, żeby gadać takie brednie?
Znaczy, ja się domyślam co. Takie danie, co to go nie dają na wynos z lokalu, emajrajt?
“Tzw.” profilaktyka owszem zabezpiecza, ale w pierwszej kolejności przynosi zyski? Ale na tym się opiera świat, może czas wyjrzeć z kruchty, panie Janku? Tzw. woda butelkowana owszem gasi pragnienie, ale w pierwszej kolejności przynosi gigantyczne zyski butelkującemu. A tzw. program telewizyjny owszem podnieca oszołomów, ale w pierwszej kolejności przynosi gigantyczne zyski panu Jankowi. Nic więc dziwnego, że pan Janek wypisuje takie bzdury w gazetach.
bart :
Sam by tak chciał, ale widać nie może, więc odreagowuje…
bart :
Jak dla mnie to jest opis jego skrytych fantazji. Gosciu tak wlasnie by chcial i nienawidzi wlasnych zahamowan. Przenosi to na gejow, bo tak mu bezpieczniej.
No rozumiesz, to taka moja swobodna drugstore psychology. Wiem ze niby nie powinno sie, ale przeciez…
Z drugiej strony po lekturze, lubie bardziej ten fragment, kiedy Pospieszalski w zywych kolorach opisuje swoje fantazje na temat tego, ze chcialby byc Zydem:
Wniosek (drugstorowy): gosciu chcialby ruchac na potege obrzezanym siusiakiem, dymac w swiatyniach i poza nimi, z maksymalna przyjemnoscia i bez cienia zazenowania – i strasznie tego u siebie nienawidzi.
PS. Pamietajac jak mu stawal na Pasje Gibsona, bewnie dalby sie tez wybiczowac przed stosunkiem. Ale to juz tylko domysly…
hlb :
A to wogle prawda jest?
bart :
No wlasnie w drugstorowej psychologii o to chodzi ze nie musi. A poniewaz on taka uprawia, to i ja se pozwolilem. A co? Tylko łysym wolno? :)
hlb :
Nie nie, ale czy naprawdę Żydzi się pod względem wstrzemięźliwości seksualnej odróżniali od reszty świata? Jest jakiś historyk starożytności na sali?
Król Salomon dupczył bez przerwy, a jest w Piśmie. Za to w Biblii nie ma nic o takich fajnych rytuałach jak w Koryncie (albo u dawnych Słowian). Albo jeszcze dionizje na ten przykład.
bart :
Nie wiem co na to historyk starozytnosci, ale ja mam takie lamerskie pytanie: jak ta sugerowana przez fundamentalistę katolickiego wstrzemiężliwość seksualna Izraelitów ma się do innej fundamentalnej tezy, tej o straszliwym rozplenieniu się Żydów na świecie. Że co? In vitro zrobiło tych wszystkich zaczajonych Żydów z przebranymi nazwiskami?
hlb :
Przecież bycie pojebanym polega na byciu pojebanym, a nie na rozsądnym kojarzeniu faktów.
urbane.abuse :
No cóż, znalazłem świetną stronkę Biblical Polygamy :)
Pierwszy link z brzegu.
Pośpiech :
Hmmm… ciekawy left-wing-twist. Czyżby szajbnięta polska lewica miała się narodzić przez przejście zapleczem z szajbniętej prawicy?
Gammon No.82 :
Yay! Kolejny nawrócony na po-mo. Szatan się cieszy!
bart :
“And David comforted Bathsheba his wife…” 2 Samuel 12:24″ – bardzo mu się to chwali, że nie tylko o swojej przyjemności myślał.
bart :
chciałam się posmiac, ale tutaj nie ma się z czego śmiać. szczegolnie w kontekscie tego ze jest to osoba prowadząca program tiwi.
Fraza która mnie osłabiła : (
“Wygląda na to, że panie dały sobie wmówić, iż lepiej wziąć rano tabletkę, bo nie wiadomo, z kim wieczorem wylądują w łóżku”
inz.mruwnica :
Przecież one zawsze się łączyły tam z tyłu, za kiblem. Bycie pojebanym polega na.. etc etc.
inz.mruwnica :
Nie, no to napierdalanie w koncerny to jest odkąd pamiętam.
mrw :
Na wacko-prawicy? Ja nie pamiętam, chyba ze jakiś Tekieli.
urbane.abuse :
No łączyły, łączyły, ale ruch był jakoś niewielki.
inz.mruwnica :
Bo my dopiero doganiamy Zachód, gdzie transfery są w miarę częste. Np. w wersji nieco mniej kretyńskiej: neokoni z trockistów in US of A.
Gammon No.82 :
Wspomniany kurs by Ci pomagał samodzielnie odpowiadać na takie właśnie pytania.
Gammon No.82 :
O rany, a więc jednak coś dotarło! Ogólnie każda deklaracja typu “uwierzyłbym w Boga jakbym natrafił na dowód” jest pustosłowiem. Taki dowód nie może istnieć, człowiek zawsze będzie skazany na arbitralne deklaracje wiary (w istnienie, w nieistnienie, w nieistotność, w niemożność rozstrzygnięcia itd.). Nie jesteśmy w tym lepsi od Terlikowskiego, nie w tym powinniśmy widzieć swoją wyższość.
inz.mruwnica :
Jeśli chodzi o piguły i prezerwatywy to odkąd pamiętam chodziło o interesy koncernów i badania skuteczności przez nie sponsorowane. Również “Holokaust Industry” i geje jako megakonsumenci.
inz.mruwnica :
Łatwo przyszło łatwo poszło. Przecież np. Zybertowicz ma swoją przeszłość w szajbniętej lewicy. W ogóle od “tym wszystkim sterują wielkie korporacje” bardzo łatwo zrobić przejście od “tym wszystkim sterują Żydzi [no bo kto rządzi wielkimi korporacjami?]”.
wo :
W tym kierunku owszem, a w przeciwnym? Jakiś Farfał zmutował w Ikonowicza?
Ja jeszcze spytam:
A to wogle prawda?
blue.berry :
Chyba katoliczki.
Slotna :
najgorsze jest to że w sumie to wcale a wcale nie jest śmieszne. tylko jakies takie przerażająco smutne.
blue.berry :
Wszystkie kobiety to szmaty, oprócz naszych katolickich żon i matek.
wo :
No właśnie właśnie, jako Urbane rzecze: to jest po prostu pogłębienie się paranoi. Następnym krokiem jest “tym wszystkim sterują jaszczury”. Ale w drugą?
mrw :
Śjakoś mnie to ominęło. Zawsze się tylko spotykałem z tym, że lateks to wynalazek Szatana i tyle. Że korporacje to narzędzie Szatana to jakoś nie było tak oczywiste no bo to przecież święte prawo własności, wolny rynek, prawa naturalne, czyńcie sobie Ziemię poddaną, blahblahblah.
bart :
Hmm, a kolesie to.. ?
bart :
Pośpiechowi kompleks dziwki i świętej robi siusiu w mózgu. nie pierwszy to raz i nie ostatni. Trzeba przywyc.
bart :
I sam sobie odpowiem: najwyraźniej nie, przynajmniej jeśli chodzi o jawny sponsoring parad. Zapraszam do przeglądania logasów: raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć. Masa najróżniejszych firm, ale prawie żadnej farmaceutycznej. Guglanie różnych konfiguracji zwrotu “big pharma + gays = WNM” nie przynosi wyników nawet ze świętojebliwych zaułków WWW. Wygląda na to, że pan Pospieszalski zastosował argumentum z dupum. Ale może się mylę.
bart :
Taa, poza paroma zakazami nie różnił się specjalnie od całęgo ówczesnego towarzystwa. Catherine Hezser Jewish Slavery in Antiquity http://books.google.pl/books?id=php6gZEa_Y0C&printsec=frontcover
Pospieszalski jak zwykle szybciej mówi/pisze niż pomyśli.
wo :
Ależ oczywiście. Ja nie wspomniałem o EM aby sugerować jego zastosowanie do odczytu boskich napisów na atomach, tylko aby wyrazić zdumienia wobec Twojej sugestii, którą odebrałem jako: “nie da się zobaczyć obiektów mniejszych niż rząd długości fali światła z zakresu widzialnego”.
wo :
Dlaczego?
Oczywiście spór ten jest zupełnie jałowy bez zapostulowania jakiejś konkretnej fizycznej natury owego napisu. Tylko nie rozumiem dlaczego a priori przyjmujesz, że zapostulowanie takiej natury napisu, która pozwoliłaby na jego odczyt – obojętnie w jaki sposób, czy z analizy produktu rozpadu atomu, czy z jakichś jego wymuszonych emisji, czy z wpływu/rekcji na otoczenie: jak w spektroskopiach, detektorach cząstek itp. – jest niemożliwe.
wo :
No ale twierdzenie, że takim pokojem atom musi być, jest póki co Twoją nie wiadomo na czym opartą spekulacją. Tym bardziej, że nikt tu nie zapostulował fizycznej natury boskiego podpisu, w którą wręcz mogłyby być uwikłane jakieś specjalne, nieznane prawa fizyki, które ujawniają się tylko podczas prób odczytania podpisu.
pozdrawiam
bart :
Może mu się pociągnęło prostą krechą od międzynarodowych raportów o seksualności by Durex, paradowego rozdawnictwa gumek i tym podobnych.
mdh :
Nie nie, na chwilę w której pomyśli to kumple czekają z imprezą i confetti, wódka się chłodzi.. tak z ósmy rok.
Hyhyhy, raz – dwa – trzy!
Quasi :
no jak nie – podpis miał być farbą olejną. farbą olejną. na atomie. ale to jakoś już nie wzbudziło niczyich protestów :)
Marceli Szpak :
Gdybyśmy uznali, że chodzi mu o producentów prezerwatyw, to pewnie, taka teza jest łatwiejsza do udowodnienia. Ale on wcześniej opowiada o wielkim biznesie farmaceutycznym produkującym pigułki antykoncepcyjne i szczepionki przeciw HPV.
Mnie się z pana P. najbardziej podobał kawałek:
Czyżby jego tatuś zginął na barykadzie atakowanej przez Wenusjański Batalion Pedalskich Esesmanów?
Ale dostrzegam też możliwość kompromisu:
Może niech aktywiści wezmą sobie rozkosz, a Pospieszalski problemy?
czescjacek :
Sprecyzowałem, że na orbitalach. Malowany ławkowcem dla lepszej widoczności.
Gammon No.82 :
Gammon No.82 :
Noooo masz. Kanonicznie to jest “Atak pedalskich esesmanów z MARSA”.
bart :
Dobra, ponieważ wchodzimy plynnie w strefę lulzów, to ja mam też coś dla was (przynajmniej niektórych powinno zainteresować):
http://www.aegisub.net/2008/12/if-programming-languages-were-religions.html
A przy okazji, mam wrażenie że Gammon i wo pełnia w niniejszym odcinku BdB tę rolę, co Scrat i orzeszek w Ice Age. Tylko nie wiem, który jest kim (no offence, guys).
Gammon No.82 :
To brzmi jak idealne podsumowanie katolickiej zazdrości, że gej po każdym stosunku nie zachodzi w ciążę.
mrw :
Sorrento, jestem stary i mam demencję.
Zaraz, a tak przy okazji, a gdzie była “Inwazja oddziałów motocyklowych KGB specjalnego przeznaczenia na USA”?
Gammon No.82 :
Czy tylko ja dostrzegam idiotyczność ciągnięcia tego wątku w manierze techniczno-fizycznej? ;)
Zaś co dowodów na działalność stworzycielską Boga, to nie jestem przekonany czy w ogóle można przyjąć, że takiego dowody być nie może. (Patrz: Dysk, T. Pratchett)
bart :
Dla każdego jego porno. Mnie zawsze tylko dziwi dlaczego większość wojujących katolików jest tak zafiksowana na seksie. Nie mają innego hobby?
Gammon No.82 :
sugerowanie na serio homoseksualistom, że nie zdają sobie sprawy, iż seksualność może być źródłem problemów, jest taką ponurą ironią, że aż mnie zatkało. niech ktoś mnie odetka.
mdh :
Ja w ogóle nie pojmuję, czemu ktoś wziął na serio i dosłownie zdanie “Jeśli na kużdym jednym atomie byłoby namalowane farbą olejną “made by Pambuk, 6000 lat temu” i ewentualnie numer seryjny”. No ale skoro ktoś wziął, to starałem się kontynuować w podobnym duchu.