Pseudonauka i cycki
Pod poprzednim postem rozpętała się standardowa już w przypadku BdB burza komentarzy dotyczących wszystkiego, tylko nie tematu tekstu. Kiedy po gorącym flejmie pt. „Ateista na ślubie kościelnym — krótki savoir-vivre” komentatorzy przeszli do wirtualnego bęckowania się po paszczach za nierozróżnianie tautologii od aksjomatu, zrozumiałem, że czas uatrakcyjnić Blog de Bart dla młodzieży, wpuścić nieco świeżej krwi. Stąd tytuł i tematyka dzisiejszego wpisu.
A było tak: Szacowna Małżonka udała się do miasta kupić biustonosz. Koleżanka poleciła jej kultowy sklep w centrum. Przyjmuje w nim pani Hania, bożyszcze warszawskiego świata staników. Szacowna Małżonka wróciła cała w skowronkach z rewelacyjnym (choć drogim!) biusthalterem — i to jest najważniejsze, łzy szczęścia żony są dla mnie najlepszą zapłatą. Małżonka przyniosła ze sobą również info o unique selling point pani Hani. Otóż pani Hania nie sprzedaje po prostu elementów garderoby, ona ratuje kobiece życia! Oddajmy głos samej zainteresowanej, w wywiadzie dla pisma „Lux Med”:
Pracowałam przez wiele lat w służbie zdrowia. Już wtedy wiele kobiet chorowało na nowotwory piersi. Myślałam o tym, żeby im pomóc. W tym samym czasie moja siostra otworzyła sklep i rozpoczęła import biustonoszy dobrej jakości. W ramach współpracy producent biustonoszy organizował szkolenia dla sprzedawców. Podczas tych szkoleń eksperci, w tym lekarze, informowali nas, jak ważne dla zdrowia kobiety jest właściwe dobranie biustonosza, ponieważ aż 70% nowotworów piersi spowodowanych jest noszeniem źle dobranych biustonoszy, a tylko 30% jest uwarunkowane genetycznie. Po tych szkoleniach utwierdziłam się w przekonaniu, że pomagając kobietom właściwie dobierać biustonosze mogę zaangażować się w profilaktykę zdrowotną. Robię to już 15 lat.
Rak piersi to drugi po raku płuc najczęstszy nowotwór, występujący praktycznie wyłącznie u kobiet. Wiadomo, że wiele jego przypadków ma podłoże genetyczne, wiadomo, że duży wpływ mają estrogeny, czyli tzw. hormony żeńskie. Już na początku XVIII w. zauważono, że zakonnice zapadają na raka piersi częściej niż mężatki. Bezdzietność, późne urodzenie dziecka, niekarmienie piersią — to czynniki zwiększające ryzyko. Uważa się również, że im więcej cyklów menstrualnych, tym większe szanse zachorowania, do czynników zwiększających ryzyko można więc dopisać wczesne pojawienie się miesiączkowania i późniejsze klimakterium.
Epidemiologowie twierdzą, że owe znane czynniki są odpowiedzialne za mniej niż połowę zachorowań. Do tego łatwo zauważyć, że są to elementy, nad którymi nie ma się doraźnej kontroli: geny, cechy organizmu, poważne wybory życiowe. Bardzo ciężko wyjść z grupy podwyższonego ryzyka, na pewno nie da się tego zrobić tak łatwo, jak w przypadku raka płuc — po prostu rzucając palenie. Czynniki, nad którymi istnieje możliwość zapanowania poprzez zmianę stylu życia (terapie hormonalne, pigułki antykoncepcyjne, otyłość, spożywanie tłuszczów czy alkoholu), okazały się nieść ze sobą niewielki lub wręcz zerowy wzrost ryzyka. Zrozumiałe, że taki stan rzeczy może budzić u kobiet uczucie bezradności i braku kontroli nad stanem swojego zdrowia. To z kolei daje pole do popisu szarlatanom.
Postulowany mechanizm wywoływania raka przez ciasne biustonosze: fiszbiny uciskają kanały limfatyczne, powodują odkładanie się toksyn w piersiach. A od toksyn, jak wie każdy czarownik, robią się nowotwory.
Wpisanie do Google „bras breast cancer” powoduje natychmiastowe „WTF, to prawda!” — kilka pierwszych stron absolutnie to potwierdza. Przekonują nas o tym: dr Ralph L. Reed ze strony all-natural.com, doktor Nguyen Phawk Yu z health2us.com („mniej pieniędzy dla onkologów, więcej pracy u podstaw”) i specjaliści z Chet Day’s Health and Beyond (wśród reklamowych pop-upów przyciąga uwagę czyszczenie jelit jabłkami). Na stronie 007 Breasts dowiadujemy się, kto jest sprawcą całego zamieszania:
Pierwsze obszerne badania nad tym zagadnieniem przeprowadził badacz medyczny Sydney Singer wraz z małżonką Somą Grismaijer. Na początku ciąży Soma odkryła w swojej piersi guzek. Przerażeni tym faktem, zaczęli szukać przyczyn i czynników wpływających na zachorowania na raka piersi — i odkryli, że nawet sprawdzenie, czy guzek jest faktycznie nowotworem, związane jest z ryzykiem, którego nie chcą ponosić.
Soma przestała nosić biustonosz, zaczęła ćwiczyć i masować sobie pierś, piła tylko filtrowaną wodę i łykała ziółka i suplementy. Po dwóch miesiącach guzek zniknął.
Zauważyli, że nowozelandzkie Maoryski, które przejęły białą kulturę, chorują na raka piersi, podczas gdy australijskie aborygenki nie. Rak piersi występuje również w innych kulturach przekonanych do biustonoszy — u Japonek czy Fidżyjek.
Singer i Grismaijer przebadali 4500 kobiet w pięciu amerykańskich miastach i opublikowali wyniki swoich badań w książce „Dressed to Kill”. Choć ich badania nie uwzględniały dodatkowych czynników, wyniki są zbyt mocne, by im przeczyć:
• 3 na 4 kobiety noszące stanik 24 godziny na dobę zachorowały na raka piersi.
• 1 na 7 kobiet noszących stanik więcej niż 12 godzin na dobę (ale nie do łóżka) zachorowała na raka piersi.
• 1 na 152 kobiety noszących stanik mniej niż 12 godzin na dobę zachorowała na raka piersi.
• 1 na 168 kobiet nie używających staników (lub noszących je z rzadka) zachorowała na raka piersi.
Nasi badacze nazywają siebie medycznymi antropologami, „żwawym duecikiem znanym na całym świecie z przeciwstawiania się motywowanemu chęcią zysku i zorientowanemu na leczenie [WTF?! — bart] systemowi medycznemu”. Prowadzą Instytut Badań nad Chorobami Kulturogenicznymi, zajmującym się cywilizacyjnymi zagrożeniami zdrowia (w kolejności: zbyt płaskie łóżka, zbyt ciasne biustonosze, zbyt zasrane publiczne toalety).
Rety, tyle tego, że nie wiadomo, od czego zacząć. Może od jasnego stwierdzenia: noszenie biustonosza nie powoduje raka piersi.
Pierwsza czerwona lampka zapala się przy odkładających się toksynach. Zatruwające organizm metale ciężkie i inne szkodliwe substancje to ulubiona piosenka New Age’owych szarlatanów. Wywołująca autyzm rtęć w szczepionkach. Toksyczne złogi w jelitach usuwane przez lewatywy z kawy i bentonitowe brązowe węże. Trucizny w nogach, wyciągane magicznymi metodami przez kąpiele elektrolityczne i waciki Kanoki.
Druga czerwona lampka to naukowiec-amator, walczący (przy wsparciu małżonki) z medycznym przemysłem śmierci, wyśmiewany przez „fachowców” siedzących w kieszeniach farmaceutycznych korporacji. To klisza pojawiająca się w wielu opowieściach o „naturalnych metodach leczenia”. Na razie zabawna, pewnego dnia okaże się szkodliwa, jeśli jakiś naukowiec-amator faktycznie wynajdzie lekarstwo na raka, a medyczny establishment początkowo go wyśmieje, zwiedziony na manowce przytłaczającą ilością wcześniejszych naukowców-amatorów, którzy po dokładniejszym sprawdzeniu okazali się oszustami lub wariatami.
Trzecia czerwona lampka to dowód anegdotyczny (pani pomasowała sobie cyc i guzek zniknął, jakby go nigdy nie było). Lampka potrójna, bo nie dość, że skuteczna metoda walki z pozornie śmiertelną chorobą była naturalna i prosta (masaż, woda, ziółka), to jeszcze zniknęło coś, czego nie widział i nie diagnozował żaden lekarz. Bzdura zabawna zamienia się w bzdurę szkodliwą, kiedy dodatkowo zorientujemy się, że autorzy książki odradzają wizytę u onkologa, twierdząc, że w 80% przypadków guzek zniknie w miesiąc po zrezygnowaniu z biustonosza.
Czwarta czerwona lampka to opowieści o żyjących w zgodzie z naturą Aborygenkach, które nie chorują na raka piersi. Hm, najwyraźniej jednak chorują.
Piąta czerwona lampka to publikacja sensacyjnych wyników badań w książce zamiast w dobrym, recenzowanym piśmie medycznym.
Ale te pięć czerwonych lampek (w tym jedna podtrójna) to małe piwo w porównaniu z krwistym reflektorem walącym w oczęta z wyników „badań”. 75% kobiet noszących stanik non stop zachorowało na raka piersi?! Niech mnie jakiś mądrala-komentator poprawi, ale 75-procentowa szansa zachorowania na jakąś chorobę w wyniku działania jakiegoś czynnika to wynik nienotowany w historii epidemiologii. Ilu palaczy zapada na raka płuc? Kilka procent? Gdyby faktycznie występowała tak ogromna zależność między noszeniem stanika a rakiem, świat medyczny po przeczytaniu „Dressed to Kill” wykonałby zbiorowego facepalma tak głośnego, że usłyszałaby go Twarz na Marsie. Być może zresztą ów superplask się odbył, tylko jego odgłos stłumiło wszechmocne biusthalterowe lobby (autorzy książki bronią się, że ich odkrycia są lekceważone, podobnie jak kiedyś dowody na związek palenia z rakiem płuc).
No właśnie, co o rewelacjach Singera i Grismaijer sądzi świat medyczny?
MedlinePlus, serwis amerykańskiej Narodowej Biblioteki Medycznej i Narodowych Instytutów Zdrowia, w haśle „rak piersi” podkreśla:
Implanty piersi, używanie antyperspirantów i noszenie fiszbinowych biustonoszy nie zwiększa ryzyka raka piersi.
Narodowy Instytut Badań nad Rakiem twierdzi:
Istnieje szereg błędnych przekonań na temat przyczyn powstawania raka piersi. Niektóre z nich dotyczą używania dezodorantów lub antyperspirantów, noszenia fiszbinowych biustonoszy, poronienia lub aborcji, uszkodzeń tkanki piersiowej. Wpływ tych czynników na poziom ryzyka zachorowania na raka piersi nie został wykazany.
Jedno z wyszukiwań zaprowadziło mnie na stronę organizacji BreastCancer.org, która na pytanie:
Czy można dostać raka od robienia czegoś swoim piersiom, na ten przykład od noszenia w kółko biusthaltera albo miętoszenia ich przez kolegę?
odpowiada trzeźwo:
Nie można. Co nosisz i jak pozwalasz dotykać swoje piersi, nie ma wpływu na ryzyko zachorowania na raka piersi. Jeśli jednak odczuwasz dyskomfort w związku ze sposobem, w jaki twój kolega zajmuje się twoim biustem, powinnaś z nim o tym porozmawiać.
Znalazłem też miejsce, w którym jeden z autorów „Dressed to Kill” odpowiada na zarzuty naukowców o niespełnianie standardów wymaganych dla badań epidemiologicznych, pominięcie różnych znanych czynników mogących mieć wpływ na zachorowanie, a przede wszystkim brak jakichkolwiek innych badań potwierdzających odkrycia opublikowane w książce:
Nie ma innych badań, bo nasze są przełomowe. Aczkolwiek, jak pokazaliśmy w naszej książce, biustonosze od dawna sprawiają problemy zdrowotne. Gorsety robiły krzywdę kobietom poprzez ucisk, a przecież biustonosze to gorsety na cycki! A jeśli chodzi o pominięcie innych zmiennych, to każde badania pomijają jakieś zmienne. Nie da się uwzględnić wszystkich zmiennych, a w ogóle to nie znamy przecież wszystkich zmiennych. Te, które pominęliśmy, nie były nam potrzebne w badaniu wpływu staników na piersi.
Nie wiem jak państwo, ale ja się czuję przekonany!
Na koniec warto wspomnieć, że można dopatrzeć się pewnej zależności między noszeniem staników a rakiem piersi. Tak jak można się dopatrzeć zależności między czasem poświęconym na zmywanie a otyłością (efekt oczywiście znika w przypadku badanych mieszkających z mamusią). Hipoteza naukowa jest prosta: im kobieta grubsza. tym większe prawdopodobieństwo, że nosi biustonosz — a akurat otyłość znajduje się na liście czynników powiązanych z rakiem piersi (również zresztą w związku z produkcją estrogenów). Noszenie ciasnych lub źle dopasowanych biustonoszy nie ma wpływu na zachorowanie na raka piersi, a propagowanie podziału „30% — geny, 70% — złe staniki” daje jedynie pretekst do stwierdzenia, że może to i lepiej, że pani Hania nie pracuje już w służbie zdrowia.
czescjacek :
A gdyby się nie zmieniały, mogłoby to oznaczać
(1) że to falsyfikat (szatański?);
(2) że Pambuk umarł albo zapomniał ponakręcać sprężynki;
(3) coś jeszcze?…
Gammon No.82 :
Dla mnie nie. Roztrząsana była kwestia właśnie “jaka empiria przekonałaby cię do istnienia Boga”. Jeżeli podałeś jakiś przykład to wziąłem za dobrą monetę to, że jakiś jednak wymyśliłeś, tylko jest on wielce dziwaczny, bo zakładałem, że gdybyś chciał po prostu napisać “żadna” to byś napisał “żadna”. Taki był przecież kontekst rozmowy, żeby podać coś większego od zera, choćby to miało być 1e-(1e(1e100)).
Ostatecznie można to sobie przecież empirycznie wyobrazić: naukowcy przy pomocy woltomierza znajdują na atomie jakieś farfocle o kształcie cyferek, potem wynajdują Wielki Skrabacz Hadronów, zeskrabują 1 gram farfocli i po powąchaniu okazuje się, że to farba olejna. W tym scenariuszu wiara zostaje jedynie przeniesiona z neolitycznych pastuchów piszących książki na XXI-wiecznych nerdów budujących WSH.
Gammon No.82 :
Jakimś pełnoletnim single maltem. To jednak nie gwarantuje sukcesu.
Gammon No.82 :
że lata boskie nie są równe latom ludzkim, więc 6 tys. lat boskich temu to akurat znaczy “na początku świata”.
come to think about it, takie napisy już są, chociaż może nie na atomach i nie farbą olejną :)
czescjacek :
Eee, ale to już było – Terry Pratchett. Dysk.
mdh :
I znowu te pedały!
inz.mruwnica :
No ale to by była empiria z zaświata, nie z Wszechświata, do którego przywykłem. czescjacek nader trafnie to wyciągnął.
U mnie to było inaczej: w środku w kwarkach tkwią takie małe, które nazywają się smarkony pi-plus, a w nich z kolei jest taki bardzo skomplikowany mechanizm z trybików i sprężynek. To właśnie z tego powodu izotopy promieniotwórcze są niestabilne – każde jądro jest nastawione na określony YY:MM:DD:HH:MM:SS itd. rozpadu ściśle według mechanizmu.
Gammon No.82 :
U Ciebie jest inaczej przede wszystkim to, że piszesz na inny temat — piszesz, że cośtam tkwi, jest i ma to i tamto na sposób ontologiczno-metafizyczny, a to nie jest konkurs na najgłupszą rzecz jaka może “być” w atomie — tu zresztą standardowa nauka wcale nie pozostaje w tyle za Twoimi smarkonami — tylko na podanie historii, scenariusza wydarzeń, który by Cię przekonał. To jest możliwe albo w ten sposób, że pewnego dnia ogarnie Cię promień z Saturna i po prostu będziesz to WIEDZIAŁ, albo przeczytasz na onecie, że amerykańscy naukowcy zaobserwowali wychylenie wskazówki woltomierza. Co innego miałoby znaczyć “w środku w kwarkach tkwią takie małe, które nazywają się smarkony pi-plus” jeśli nie “amerykańscy naukowcy odkryli, że…”? Pytam, nieprawdaż…
inz.mruwnica :
Bo temat olejnej kaligrafii na atomach chyba się już wyczerpał.
Ale ja tak samo traktuję stół, jak smarkon. Tylko woltomierze do stołów są prostsze niż woltomierze do smarkonów i ma się je zazwyczaj wbudowane od nowości.
Gammon No.82 :
Pisał także o Michaelu Jacksonie, ale to był inny temat i inne pytania.
Gammon No.82 :
Napisałem dokładnie z takim zastrzeżeniem (“nie mocą naszej własnej techniki”).
Gammon No.82 :
“Nie wierzę w Boga, bo nie ma racjonalnych przesłanek, by w niego uwierzyć”/”A jakie to mogłyby być przesłanki?”/”Wymagające boskiej interwencji, bym w ogóle mógł je zobaczyć, a ponieważ nie ma Boga, to nie ma i takiej interwencji”.
Gammon No.82 :
To dlaczego smarkony Cię przekonują, a stoły nie? Są przecież ludzie, dla których wystarczającym dowodem na istnienie Boga jest “bo kotek”. Skoro Ci wszystko jedno to i stół by się nadał.
Drogie Bravo,
czy Michał Karnowski to Moon?
JA WAS WSZYSTKICH PIERDOLĘ TO MIAŁ BYĆ TEMAT O CYCKACH.
mrw :
Forget it Jake, It’s Blog de Bart.
mrw :
No dobra – co chcesz wiedziec?
wo :
“Człowiek nie” napisałeś o 19:39; zastrzeżenie dodałeś o 19:52. Po tym, jak czescjacek ci wytknął “siłę boskiej wszechmocy”.
Oczywiście lepiej późno, niż wcale, jak powiedziała babcia spóźniając się na pociąg.
Jesteś dzisiaj w kiepskiej formie i nie nadążasz za tematem.
Nie było “co musiałby zrobić Pambuk, żebym w niego uwierzył”. Było “co musiałby zrobić Pambuk, żebym uwierzył w stworzenie świata 6000 B.P.”
Kilka osób próbowało ci to wytłumaczyć, a ty uporczywie nie przyjmujesz do wiadomości.
A to samodzielnie żeś sobie dopisał. Na tej zasadzie jestem zdolny wytknąć ci dowolne błędy logiczne.
Slotna :
Ja na przykład zawsze obsesyjnie próbuję odgadnąć kolor sutek.
Slotna :
Podobno z otwartymi ustami nie można kiwać głową w tył i przód.
eli.wurman :
A kto to jest Michał Karnowski? Czy mógłbyś mi to jakoś przystępnie objaśnić, jak komuniście na komunii, tak żebym nie musiał gugla z piwnicy przynosic do wyrywania tej zagwozdki?
inz.mruwnica :
Bo napis wydłubany scyzorykiem na blacie stołu “tu byłem, Pambuk” to epifania niskiej jakości.
hlb :
No bliźniak. Ale nie trzeci, tylko taki podwójny, zerknij se do notki na Wiki. Auch: dziennikarz Dziennika.
Gammon No.82 :
PRZECIEŻ TEŻ MASZ.
Gorzej z kolorem główki.
Gammon No.82 :
No ale to się różni tylko stopniem skomplikowania: to jest tak, jakby bozia na jakiejś skale wyskrobała coś w esperanto, a my dopiero po stworzeniu esperanto moglibyśmy to odczytać. Tak samo będzie z wyskrobanym na atomie tekstem: dopiero dziś umiemy to odczytać, bo technologia, a więc bozia zostawia nam kolejną wskazówkę.
mrw :
– Ty, co mu kupimy na imieniny?
– Może książkę?
– Eee, książkę to on już ma.
“Zawleczka główki karbowanej przetyczki skobla wąsa osi wyrzutnika”
eli.wurman :
To ja cierpliwie poczekam aż te napisy się odnajdą i odczytają.
eli.wurman :
Ach, rozumiem, on się nazywał Alfabet Rokity przed zmianą płci. Dlatego nie poznałem.
Ale dałeś mi to na oczy i już sie nie mogę oderwać. Raz: cały ten prawy obsys twita na twitterze. To już jest jedno uojezu! Dwa ten gościu wierzy, że się na czymś zna. Trzy: napisał tam z miną twitterowego ptaszka-znawcy:
Bo kto naprawdę zarabia na internecie? Niewielu.
Skąd tan gosciu jest? Z Tadżyki-kurwa-stanu?! Lista tych co zarabiają na internecie NAPRAWDĘ jest dłuższa niż twitter jego, jego starej i ich peceta.
I takie buce mają licencje na kreowanie opinii publicznej?
Gammon No.82 :
No to se cierpliwie czekaj, mnie to przecież nie nawilża :)
hlb :
Sami je sobie przecież wydają.
hlb :
Takie rzeczy, że nie uwierzysz.
eli.wurman :
A że mnie też niespecjalnie, to w czasie cierpliwego oczekiwania mogę się zajmować czymś pożytecznym albo chociaż przyjemnym.
TO TEN SAM MISIACZEK?
eli.wurman :
Eeee, przyznajcie się, zmyśliliście tego koleżkę…
EDIT: Albo raczej jest to kolejna krecja by Sascha B. C. i za dwa lata do kin trafi film “Michał” o dzięnikarzu-pyłkarzu z Polski.
Gammon No.82 :
No ja Ciągle o tym właśnie. JESTEŚMY GORSI NIŻ MOON & MIAŁO BYĆ O CYCKACH.
Gammon No.82 :
Do-kła-dnie :)
hlb :
To Inżynier zmyślił, mnie do tego nie mieszaj.
Gammon No.82 :
No właśnie, a wydłubany woltomierzem na atomie — wyższej jakości. O tym od początku pisałem, więc mi nie mów, że matka siedzi z tyłu, bo coś o tym wiem.
mrw :
o cyckach i pseudomedycynie. czy są pseudomedyczne sposoby powiększania cycków?
Gammon No.82 :
Nie “on mi wytknął”, tylko ja jemu wyjaśniłem, czego nie rozumie.
Gammon No.82 :
I przedstawiłeś następnie propozycję, której debilność wykazałem ponad wszelką wątpliwość – nawet gdyby Bóg rzeczywiście osobiście zadbał o pojawienie się takiego napisu na każdym atomie, Ty się o tym nigdy nie dowiesz.
Bóg swoją wszechmocą natomiast mógłby to osiągnąć prościej, zwyczajnie życząc sobie, żebyś się nawrócił. Bez jakichkolwiek dowodów, tak jak złośliwie mógłby zrobić kogoś homo, hetero albo nawet szpinakożercą.
Gammon No.82 :
Nieprawda, u Ciebie często pojawia się takie dodatkowe założenie (“a ponieważ Boga nie ma, to nie mogą zachodzić cuda”, itd.).
eli.wurman :
A skoro o Moon mowa. Ona bardzo pobudza moją kreatywność. Wprowadziłem dla niej u siebie bany hokejowe. Na jedną lub dwie notki. To jest jej niewątpliwy wkład w blogosferę, no chyba?
czescjacek :
Było już. Śliczna stronka, gdzie piszą, że za pomocą hipnozy, w pierwszej dwusetce komci gdzieś jest link.
eli.wurman :
Tym czasem ciagle jest o tym, ze MIALO BYC O CYCKACH.
Wiem, ze “tymczasem” to jedno slowo, wiem, Moon. Edycje mi zzarlo.
czescjacek :
Są. Na przykład możesz żuć taką gumę, od której urosną ci cyce jak Milenie Velbie:
http://www.buzzle.com/articles/zoft-breast-enlargement-gum-can-a-chewing-gum-really-increase-breast-size.html
Ja bym się nawrócił jakby się okazało, że Bóg ma cycki.
czescjacek :
A instalacja na własne życzenie plastików sztucznych na bazie polisilikonów w miejscu cycków jest chyba medyczne. Robią to medycy.
Slotna :
Staramy się ustawić bufor pomiędzy komciotokiem o bozi skrobiącej “tu byłem” na atomach a przyszłymi, ważnymi tematami.
inz.mruwnica :
Shemale, shemale!
inz.mruwnica :
I sprytny zwieracz? Shemale. Fakt.
Ale zbok. Fu.
Tutensramon :
No przecież zwieracze są “sprytne”.
Kiedy tekst zaczyna się tak:
wiadomo, że będzie śmiesznie – dalej idzie tak:
Auch: PTMP ma śliczną stronkę (Bart, nie klikaj, bo boli).
EDIT: Link do artykułu.
eli.wurman :
Czyli temat : “Sprytny zwieracz i pseudonauka” może być ?
wo :
E tam. Albo nie zatrybiłeś tematu, albo zatrybiłeś ale strugałeś głupa. I wszyscy to zauważyli, hi hi.
Wykazałeś stuprocentowo – mocą autorytetu eksperta w zakresie Pambuków wszelkiej maści.
I natychmiast powstaje kolejny problem pozbawiony sensu empirycznego: czy Gammon przesterowany Wszechmocą Pambuka na pobożnego, homoseksualnego szpinakożercę pozostaje Gammonem, czy też mamy już do czynienia z post-Gammonem ergo Gammon nie uwierzył w Pambuka.
Odwołując się do klasyki: kłamiesz.
To, że u twojej starej “często pojawiają się” polucje nocne, nie stanowi dowodu, że ostatniej nocy też.
czescjacek :
Na przykład metoda apiterapeutyczna (przy użyciu pszczół). Może być bolesne i efekt jest nietrwały.
eli.wurman :
To ja od teraz ignoruję skrobanki na atomach, jak również inne techniki artystyczne też.
A co do cycków, to jeden pisarz dawno temu napisał coś takiego: “jeśli chodzi o cycki, mój stosunek jest nadal młodzieńczy, zachwyca mnie sam fakt istnienia”.
Gammon No.82 :
Gdyby się jednak okazało, że bozia coś tam może drapać to okładki faktu krzyczałyby: “Czy Bozia robi pisanki?”.
Gammon No.82 :
Okładanie deską również powinno na krótką metę powiększyć. Z pewnością są jakieś masaże oraz kremy – o ile dobrze pamiętam to jakiś tiwiszop prezentował – że po użyciu cycki zrobią się “wyraźnie większe”, a to po prostu zwykłe ujędrnienie. Także: nie pomogą fale Wisły kiedy cycki już obwisły.
Tutensramon :
Czy tytuł “Baśń o trzech zwieraczach i księżniczce” nie jest piękny?
Gammon No.82 :
Owszem pisarz Sofronow to powiedział, ten od powiedzenia: “… mądremu wystarczą dwa słowa a głupiemu to i referatu mało …”:)
Gammon No.82 :
“Bo kotki”
eli.wurman :
Kiedyś była legenda urbana o dzwonku na komórkę powiększającym cycki. Pamięta ktoś?
inz.mruwnica :
Ja tylko pamiętam o księdzu i zakonnicy w czarnej Wołdze… Ale oni cycków nie powiększali.
Gammon No.82 :
Men, ale to naprawdę nie jest tak, że musisz odpowiadać na każdego komcia.
@cycki & skrobanie na atomach
Ale to wszystko wzajemnie się dotyczy, bo te atomy mogą na przykład składać się na wzmiankowany cycek.
h2 :
W “3rd Rock from the Sun” był taki one-liner jak Sally ściskając się za cycki spytała: “mają większą moc gdy się dotykają?”
inz.mruwnica :
Natomiast 3rd Stone From the Sun był na tyle zajebisty, że autor poznał wiele fajnych biustów namacalnie.
wo :
Ekhm, ça se dit pas comme ça. Pierwsze słyszę o rodzajnikach określonych w tej konstrukcji, son of the bitch qui fait cette erreur.
bart :
Kom-pul-sja.
bart :
Najwyżej na co trzeci. Ale o.k. nie muszę.
eli.wurman :
To potwornie smutny stan, gdy harmonii brak.
eli.wurman :
Ponoć biust rośnie od staników pani Hani. Gdzieś jest u niej na stronie o tym.
Quasi:
Podejście encyklopedyczne jest less efficient than powiedzmy metodologiczne: http://www.youtube.com/watch?v=eUB4j0n2UDU Shermera (mój idol).
jaś skoczowski:
Mówisz masz: http://www.youtube.com/watch?v=VgLlBwdcaPE
choć zabawniejsze jest to: http://www.youtube.com/watch?v=-ZoD9uXhl3w
@pokazuje jaki z Ciebie kawał (c)humanisty
Ta obelga przypomniała mi o pewnym wojującym anty-humaniście: http://pilaster.blog.onet.pl/
Luuudzie! Prawdziwy Easter Egg! Moon dała na swoim blogu swoje zdjęcie w wersji nierozmytej! Lećcie, bo odbitek zaraz braknie!
inz.mruwnica :
Takie coś? Ale samego dzwonka szukał nie będę, jeszcze mi cycki urosną a po co mi to?
bart :
No właśnie nie może rosnąć. Może się ujędrnić i sprawiać takie wrażenie, ale przecież nic nie spowoduje że tam się zaczną jakieś komórki mnożyć i cycek utyje.
hlb :
Byłem, przykro mi w sumie jeszcze bardziej, że tak ją jechałem :/
bart :
Od tych pani Hani to niekoniecznie. Chyba, ze cos sie zmienilo, ale watpie, bo bym slyszala.
eli.wurman :
Dobrze, że wiem co masz na myśli bo mógłym sobie pomyśleć, że masz co innego.
A poza tym to co sugerujesz? Immunitet za aparycję? Mogę na to przystać…
hlb :
Że w tym kontekście moje uwagi o jej samotności były szczeniackie i durne, i jest mi przykro.
eli.wurman :
hmm… ale teraz zastanawiam się trochę przewrotnie, czy aby nie jedziesz jej teraz bardziej niż wtedy kiedy jachałeś jej ‘po samotności’. bo zobacz, teraz trochę piszesz tak, jakbyś chciał powiedzieć: sorry nie bije się kaleki.
niby wszystko się zgadza, ale z drugiej strony odpuszczasz jej bo jest handicapped, a nie dlatego że cię przekonała, że geje rodzą się w różowych stringach i trzeba ich leczyc homeopatia z ateizmu.
EDIT: a chyna zgodzisz sie, ze ona cie tymi stringami tez pojechala…
eli.wurman :
Eeee, przecież tu żadnej niespodzianki nie ma – dokładnie tak ją sobie wyobrażałem. I jeszcze LOLkotki… Ich jest więcej, tylko mało która trolluje w necie.
hlb :
No więc nie o to chodzi, chodzi mi tylko o moje przytyki o jej domniemanej samotności.
hlb :
Co by musiało się stać, żeby mnie przekonać do
istnienia bogaargumentów Moon?bantus :
Shermer fajny i detection kit zacny, ale SkepDic też się przydaje :)
eli.wurman :
no nie wiem, nie wnikam w to. teoretyzuje, ze gdybys ktoregos dnia sie obudzil i powiedzial: odpuszczm moon, bo mnie przekonala, ze homeopatia jest dowodem na istnienie boga – to byloby sportowe. a kiedy mowisz: odpuszczam moon, bo teraz wiem jak wyglada – to nie wiem, czy to jest sportowe.
why is you calling her a minger, ali? haha…
hlb :
Ale ja wcale nie widzę powodu, dla którego mam się zachowywać sportowo w tym wypadku – nie odpuszczam tego, że jej homeoemo jest durne, tylko jakieś głupie wycieczki, że lolkotki&samotność, bo to jest właśnie niesportowe.
@ hlb, eli:
To jest dla mnie strasznie creepy, ale jak tylko pojawia się temat Moon, to ona tu zaraz zagląda, wiecie? Co prawda nauczyła się kasować ciasteczka i niby system jej nie rozpoznaje, ale i tak wiem, że to ona.
bart :
Bez przerwy czuję jej milcząca obecność.
eli.wurman :
no tak, ale ja się upieram przewrotnie, że kiedy ty ją pojechałeś w LOLcaty to nie było wcale o jotę nikczemniejsze niż kiedy ona pojechała cię swoją durną notką ‘w różowe stringi’ (rzecz jasna, bierz pod uwagę mój cudzysłów przy stringach).
EDIT:
bart :
Creepy Cookie Monster…
Wiem, czytałem raz o gościu co kupił stary dom i też tak miał, że mu znikały ciasteczka i czuł dziwną obecność. Kup medalik i przejdzie ci jak ręką odjął.
hlb :
No ale ja mam dojrzałe emo i co ona może mi taką notką?
eli.wurman :
No ale chyba żeśmy już ustalili, że z nią normalnej dyskusji nie poprowadzisz? Ona z przekory linkuje do Frondy i jedzie po gejach, ty się śmiejesz z jej lolkotków. Albo będziesz na takim poziomie, albo w ogóle nie będzie mowy o Moon.
Mi się marzy taki elaborate trolling, żebyśmy zaczęli jechać po paru losowo wybranych tematach – np. że grubasy są głupie, cyrk to najlepsze miejsce do wychowywania dzieci, a anime jest dla chorych zboczeńców. A po miesiącu będziemy mieli radosną lekturę na jej blogasku, gdzie będzie wychwalać puszystość, wklejać zdjęcia smutnych klaunów i recenzować “Ghost in the Shell”.
bart :
Ja to nawet sprawdziłem :)
bart :
No ale mam wrażenie, że gdzieś tam za mocno przywaliłem jej, że jest samotna. I uznałem, że to było niegrzeczne – na zdjęciu wygląda, że jest po prostu brzydka.
bart :
Da się zrobić. Należałoby zacząć od odpowiednio spreparowanej notki oraz zestawu instrukcji dla komentatorów.
mrw :
Co masz przez to na myśli?
mrw :
No chyba nie bardzo [choć do końca nie jestem pewien, bo czytałem dość dawno temu i niezbyt wnikliwie (np. omijałem nudzące mnie fragmenty), więc mogę czegoś ważnego nie wiedzieć/nie pamiętać]:
1. Treść przekazu miała być zabójcza/szaleństwogenna.
2. Treść przekazu to był jakiś surrealistyczno-horrorowy bełkot złożony z obrazów i kakofonii (w tym, o ile dobrze pamiętam, jakieś płody wyżerające od środka wnętrzności matek) – skąd zatem przekonanie, że zostanie odebrany jako zapowiedź przyszłej inwazji, a nie efekt uboczny wypadku? Tym bardziej, że obca istota także zdechła przy teleportacji.
3. Ci co odebrali przekaz przecież jakoś zginęli (lub popadli w obłęd?), więc nie mogli się podzielić (wiarygodnym) świadectwem.
mrw :
To miałem na myśli.
mrw :
Albo (w większości?) zginęli na miejscu w wyniku “szoku”.
mrw :
Dowolnie skomplikowany plan można streścić w jednym krótkim monologu.
Ten plan był piekielnie skomplikowany, wręcz do poziomu groteski. Na potrzeby tego planu wprowadzono do Wszechświata mrowie dziwacznych konceptów: teleportacja bez Dr. Manhattana, w dodatku zabójcza; możliwość wyhodowania jakiegoś gigantycznego monstrum sklonowanego z jakiegoś parapsychicznego mózgu i to jeszcze zupełnie niepostrzeżenie; możliwość wpisania w stwora jakichś artystycznych wizji bez wyjaśnienia, w jaki sposób można artystyczne wizje zaprogramować w stworze; możliwość nadania zaprogramowanego przekazu telepatycznego; wreszcie – zabijanie za pomocą telepatii (mnie ten pomysł zirytował analogicznie jak w “StarWars” śmierć Padme z powodu “utraty woli życia”). To po prostu jakieś kuriozalne czary.
Jeszcze do tego naiwny scenariusz z porwaniem artystów, którzy na tajnej wyspie budują monstrum, myśląc, że robią to na potrzeby jakiegoś filmu (?) + Komediant, który to wszystko przypadkiem podejrzał dowiadując się – chuj wie jak (wszak dokonał tylko jakiegoś komandosowego rekonesansu) – co to jest, jak będzie działało i czemu będzie służyło.
Pozostawienie Dr Manhattana jako jedynego para-nadprzyrodzonego elementu Wszechświata “Watchmen” byłoby rozwiązaniem eleganckim. Również elegancki byłby “manhattanocentryzm” intrygi Ozymadiasza. Tak jak to wyglądało w filmie.
Np. w “NGE” wszystko ładnie się kręci wokół jednej koncepcji: AT-field, co wychodzi bardzo elegancko; gdyby (i) odporność Aniołów, (ii) konieczność użycia przeciw nim Evangelionów, (iii) podobieństwo ludzi i Aniołów oraz (iv) przebieg “3rd Impact”, wyjaśniono 4 zupełnie niezależnymi konceptami, a nie jednym AT-field, to wyszłoby mało elegancko.
Mam nadzieję, że udało mi się oddać moje pojmowanie elegancji w kontekście filmowej fabuły: im mniej niezależnych “niezwykłych założeń”, tym większa elegancja.
mrw :
Nie. Przypieprzam się, aby oddać hołd Snyderowi za znakomite poprawienie największego, moim zdaniem, mankamentu oryginału.
jaś skoczowski :
? I co z tego? Tym bardziej, że ów “mutant” miał generalnie ludzki genom…
czescjacek :
Tego przecież nie wiemy. Mamy tylko jakieś enigmatyczne napomknięcie Manhattana (który i tak nie powinien znać ziemskiej przyszłości – nawet jeśli mówił to po wyłączeniu tachionów – ponieważ przyszłość będzie spędzał daleko poza Ziemią).
No, chyba że za zapowiedź końca uznać dziennik Rorschacha.
mrw :
1. No właśnie nie jestem pewien, czy od tego – patrz wyżej.
2. Przekaz psychiczny swoją drogą, a łatwo wykrywalne ziemskie pochodzenia stwora (ze względu na ewidentnie ziemską biologię) swoją.
pozdrawiam
bart :
No, tak to zrozumiałem:
“Takie skierowane w stronę praktycznie całej współczesnej nauki YOU HAVE BEEN DOING IT WRONG.
(…)
Najnowsze odkrycia naukowe świadczą, że SCIENCE HAS BEEN WRONG ALL ALONG”
bart :
No nie bardzo:
1. Jeśli nawet, to nadaje jakiejś wiarygodności jedynie autorowi Genesis. Ale różne księgi Pisma miały różnych autorów, a Pismo jako całość – wielu selekcjonerów (którzy zbierali do kupy różny krążące wśród Żydów legendy) i tłumaczów.
2. Potwierdzono jedynie poprawność naturalistycznej części Genesis. O wiarygodności części transcendentnej nadal nic nie wiadomo: Może to były wyssane z palca fantazje/interpretacje/ubarwienia? Może “poezja” i metafora? Może czysty bullshit?
3. To jest sytuacja raczej typowa, że jakiś geniusz mający rację w jednej kwestii, w innych kwestiach się myli.
To, że Newton miał (w przybliżeniu) rację na temat matematyki i fizyki nie oznacza, że miał również rację na temat religii/Biblii (którym poświęcał więcej pracy niż nauce).
Starożytni Chińczycy i Grecy mieli rację co do istnienia wielkich bestii, ale grubo się mylili co do ich natury i rekonstrukcji (chodzi o smoki, cyklopy, gryfy itp. będące interpretacją skamieniałości prehistorycznych zwierząt).
4. Starożytny pasterz mógł wiedzę na temat genezy Wszechświata posiąść skądkolwiek – od UFO, od Niewidzialnego Różowego Jednorożca, od kartezjańskiego Złośliwego Demona, z błędu w Matrix itd. – a historyjkę/interpretację o IHVH mógł sobie sam wymyślić. Zresztą, zbieżność także mogła być czysto przypadkowa.
wo :
A dlaczego zakładasz, że ów “napis na atomie” (czymkolwiek on by był – jakąś cząstką elementarną wchodzącą w skład atomu: “signaturion”, “signaturino”?) miałby być “zobaczony” bezpośrednio via światło widzialne? Przecież teoretycznie do wykrycia go można by użyć innej fali, dowolnie krótszej. Albo jeszcze innej – jeszcze bardziej pośredniej – metody.
pozdrawiam
mdh :
Każde istnienie jest POSTULOWANE. POSTULOWANEPOSTULOWANEPOSTULOWANEPOSTULOWANEPOSTULOWANEPOSTULOWANEPOSTULOWANEPOSTULOWANEPOSTULOWANEPOSTULOWANEPOSTULOWANEPOSTULOWANEPOSTULOWANE…
[krzyk urywa się, bo personel wkłada mu knebel]
mdh :
Staaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaary, a wiesz, że jakaś notkę czy dwie temu mieliśmy z Gammonem dwuosobowy flejm o istnienie faktów negatywnych?
wo :
A świat mógł powstać 5 minut temu.
hlb :
Gdzie?
mrw :
Cholera. No jest takie mniej rozmyte i faktycznie wygląda na to, że jest poprostu brzydka :(
A to się ubawiłem:
http://wiadomosci.onet.pl/2682,2003836,krucjata_modlitewna_przeciw_madonnie,wydarzenie_lokalne.html
eli.wurman :
homeoemo homeoemo homeoemo homeoemo homeoemo
Dobre!
Quasi :
Nie no, chodziło mi o jakiś zestaw potężnych błędów metodologicznych, z których istnienia nie zdawalibyśmy sobie wcześniej sprawy, tak samo jak w przypadku homeopatii dowód na jej działanie musiałby zawierać racjonalne wytłumaczenie wszystkich tych wcześniejszych RCT, które wykazywały jej niedziałanie. Jeśli wszystkie RCT byłyby błędne, to można przyjąć z dużym prawdopodobieństwem, że przyczyną pomyłki był jakiś wspólny błąd.
Np. moje odkrycie drzwi z kozami było spowodowane tym, że przeczytałem o pracy pewnego ekonomisty, który twierdzi, że bardzo duża ilość badań naukowych jest skażona błędem związanym z tym paradoksem. Nie chce mi się w to co prawda wierzyć, ale na potrzeby naszej zabawnej dyskusji mogę przyjąć prawdopodobieństwo istnienia takiego wspólnego błędu kryjącego działanie homeopatii w RCT.
Wprost nie mogę się doczekać, by przeczytać u naszej koleżanki, co zrozumiała z powyższego akapitu ;)
bart :
Znacznie zwiększona podaż kóz sprzedawanych sąsiednim wioskom prowadzi do spadku cen, a zatem hamuje kozooerotyzm.
hlb :
No i widzicie, wystarczyło kulturalnie zasugerować. A niektórzy tu twierdzą, że z Moon się nie da prowadzić normalnej rozmowy…Wstyd, panowie (i panie) wstyd…
Może po prostu jesteście uprzedzeni do osoby (jednej z niewielu niezależnych od bloga ale obiektywnych ), która wyraża tutaj inne od Waszych poglądy..?
Trzymaj się Moon!
Mam nadzieję, że się nie dasz nawet jak zaczną się uwagi na temat czystości Twojej bielizny…A do tego dąży…
PS.Ładnie Ci z długimi włosami (^^)=b
pozdrowienia od ślicznego Franka
A tymczasem w Warszawie
Zaczynamy od małej, kilkusetosobowej gromadki – wierzę, że skończymy zapełnionym całym Placem Bankowym rozmodlonych, zwykłych Polaków”.
Lech Kaczyński to zdeklarowany patriota piłsudczyk. Jest dla mnie wielkim rozczarowaniem, że koncert obscenicznej wokalistki w dniu święta Wojska Polskiego, rocznicy Bitwy Warszawskiej nie oburza naczelnego wodza naszej armii i człowieka, który hołduje narodowym wartościom – mówi Brudzyński.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,6794799,Krucjata_przeciw_Madonnie.html
Qrcze, remont, wykopy, procesja i modlitwa – brakuje sraczki i przemarszu wojsk
@ RobertP:
Przemarszu nie będzie, bo ponoć sakiewka pusta. Sraczkę da się załatwić.
jaś skoczowski :
Tu mówią http://www.youtube.com/watch?v=hpOkq2SH49M że 28 sekund temu licząc od początku projekcji
eli.wurman :
No i co, że brzydka? Nie raz obserwowałem, jak faceci wyrażali taki mniej więcej pogląd na to, jakie kryteria powinna spełniać “ich” kobieta. Mianowicie (1) zadbana, (2) aktywna w łóżku, (3) niektórzy dodają: żeby jeszcze mądra; uroda w sumie może być, ale zupełnie niekoniecznie.
Co może sugerować, że Mooniowata jest samotna z innych powodów.
bart :
Gorzej, bo trzeba by wytłumaczyć, dlaczego ta metodologia zadziałała w innych przypadkach i wyselekcjonowała metody postępowania o skuteczności widocznej gołym okiem. Np. kiedyś staruszkowie umierali zazwyczaj dość szybko i bezboleśnie na zapalenie płuc, obecnie zazwyczaj umierają powoli i boleśnie na nowotwory, co sugeruje jakąś tam niezerową i nieplacebową skuteczność leczenia przy zapaleniu płuc. Już nie wspomnę o sukcesach tzw. metody naukowej poza medycyną, które bywają jeszcze bardziej spektakularne.
Oczywiście zdarzają się przypadki głębokiej niewiedzy metodologicznej. Na przykład Henrik Wulff (w “Racjonalna diagnoza i leczenie – wprowadzenie do teorii decyzji klinicznej” 1991 albo w “Racjonalna diagnoza i leczenie – wprowadzenie do medycyny wiarygodnej czyli EBM” 2005) pisze, że większość lekarzy nie potrafi przeliczyć prawdopodobieństwa nozologicznego podawanego w literaturze na prawdopodobieństwo diagnostyczne, tj. to, które jest potrzebne klinicyście. Bo do tego lekarz musiałby znać częstotliwość występowania choroby w lokalnej populacji pacjentów (a często nie zna), a na dodatek musiałby znać pojęcie prawdopodobieństwa warunkowego i twierdzenie Bayesa (a prawie nigdy go nie zna, a nawet jak zna, to nie chce mu się liczyć). Lekarz klinicysta to raczej technik, niż naukowiec, ale – być może – niektórzy naukowcy też tak mają.
Zrozumiała, że ateiści to idioci albo coś w tym rodzaju, jak to zwykle ona.
Quasi :
He he, no właśnie o takie coś cię podejrzewałem.
@mudkipz84
Nie ma znaczenia co tu ktokolwiek mówi o mojej brzydocie/urodzie.
Jak wygląda Bart? Są gdzieś jego zdjęcia?
RobertP :
Zupełnie jak tu: http://fronda.pl/files/GW_wr_3.jpg