Pseudonauka i cycki
Pod poprzednim postem rozpętała się standardowa już w przypadku BdB burza komentarzy dotyczących wszystkiego, tylko nie tematu tekstu. Kiedy po gorącym flejmie pt. „Ateista na ślubie kościelnym — krótki savoir-vivre” komentatorzy przeszli do wirtualnego bęckowania się po paszczach za nierozróżnianie tautologii od aksjomatu, zrozumiałem, że czas uatrakcyjnić Blog de Bart dla młodzieży, wpuścić nieco świeżej krwi. Stąd tytuł i tematyka dzisiejszego wpisu.
A było tak: Szacowna Małżonka udała się do miasta kupić biustonosz. Koleżanka poleciła jej kultowy sklep w centrum. Przyjmuje w nim pani Hania, bożyszcze warszawskiego świata staników. Szacowna Małżonka wróciła cała w skowronkach z rewelacyjnym (choć drogim!) biusthalterem — i to jest najważniejsze, łzy szczęścia żony są dla mnie najlepszą zapłatą. Małżonka przyniosła ze sobą również info o unique selling point pani Hani. Otóż pani Hania nie sprzedaje po prostu elementów garderoby, ona ratuje kobiece życia! Oddajmy głos samej zainteresowanej, w wywiadzie dla pisma „Lux Med”:
Pracowałam przez wiele lat w służbie zdrowia. Już wtedy wiele kobiet chorowało na nowotwory piersi. Myślałam o tym, żeby im pomóc. W tym samym czasie moja siostra otworzyła sklep i rozpoczęła import biustonoszy dobrej jakości. W ramach współpracy producent biustonoszy organizował szkolenia dla sprzedawców. Podczas tych szkoleń eksperci, w tym lekarze, informowali nas, jak ważne dla zdrowia kobiety jest właściwe dobranie biustonosza, ponieważ aż 70% nowotworów piersi spowodowanych jest noszeniem źle dobranych biustonoszy, a tylko 30% jest uwarunkowane genetycznie. Po tych szkoleniach utwierdziłam się w przekonaniu, że pomagając kobietom właściwie dobierać biustonosze mogę zaangażować się w profilaktykę zdrowotną. Robię to już 15 lat.
Rak piersi to drugi po raku płuc najczęstszy nowotwór, występujący praktycznie wyłącznie u kobiet. Wiadomo, że wiele jego przypadków ma podłoże genetyczne, wiadomo, że duży wpływ mają estrogeny, czyli tzw. hormony żeńskie. Już na początku XVIII w. zauważono, że zakonnice zapadają na raka piersi częściej niż mężatki. Bezdzietność, późne urodzenie dziecka, niekarmienie piersią — to czynniki zwiększające ryzyko. Uważa się również, że im więcej cyklów menstrualnych, tym większe szanse zachorowania, do czynników zwiększających ryzyko można więc dopisać wczesne pojawienie się miesiączkowania i późniejsze klimakterium.
Epidemiologowie twierdzą, że owe znane czynniki są odpowiedzialne za mniej niż połowę zachorowań. Do tego łatwo zauważyć, że są to elementy, nad którymi nie ma się doraźnej kontroli: geny, cechy organizmu, poważne wybory życiowe. Bardzo ciężko wyjść z grupy podwyższonego ryzyka, na pewno nie da się tego zrobić tak łatwo, jak w przypadku raka płuc — po prostu rzucając palenie. Czynniki, nad którymi istnieje możliwość zapanowania poprzez zmianę stylu życia (terapie hormonalne, pigułki antykoncepcyjne, otyłość, spożywanie tłuszczów czy alkoholu), okazały się nieść ze sobą niewielki lub wręcz zerowy wzrost ryzyka. Zrozumiałe, że taki stan rzeczy może budzić u kobiet uczucie bezradności i braku kontroli nad stanem swojego zdrowia. To z kolei daje pole do popisu szarlatanom.
Postulowany mechanizm wywoływania raka przez ciasne biustonosze: fiszbiny uciskają kanały limfatyczne, powodują odkładanie się toksyn w piersiach. A od toksyn, jak wie każdy czarownik, robią się nowotwory.
Wpisanie do Google „bras breast cancer” powoduje natychmiastowe „WTF, to prawda!” — kilka pierwszych stron absolutnie to potwierdza. Przekonują nas o tym: dr Ralph L. Reed ze strony all-natural.com, doktor Nguyen Phawk Yu z health2us.com („mniej pieniędzy dla onkologów, więcej pracy u podstaw”) i specjaliści z Chet Day’s Health and Beyond (wśród reklamowych pop-upów przyciąga uwagę czyszczenie jelit jabłkami). Na stronie 007 Breasts dowiadujemy się, kto jest sprawcą całego zamieszania:
Pierwsze obszerne badania nad tym zagadnieniem przeprowadził badacz medyczny Sydney Singer wraz z małżonką Somą Grismaijer. Na początku ciąży Soma odkryła w swojej piersi guzek. Przerażeni tym faktem, zaczęli szukać przyczyn i czynników wpływających na zachorowania na raka piersi — i odkryli, że nawet sprawdzenie, czy guzek jest faktycznie nowotworem, związane jest z ryzykiem, którego nie chcą ponosić.
Soma przestała nosić biustonosz, zaczęła ćwiczyć i masować sobie pierś, piła tylko filtrowaną wodę i łykała ziółka i suplementy. Po dwóch miesiącach guzek zniknął.
Zauważyli, że nowozelandzkie Maoryski, które przejęły białą kulturę, chorują na raka piersi, podczas gdy australijskie aborygenki nie. Rak piersi występuje również w innych kulturach przekonanych do biustonoszy — u Japonek czy Fidżyjek.
Singer i Grismaijer przebadali 4500 kobiet w pięciu amerykańskich miastach i opublikowali wyniki swoich badań w książce „Dressed to Kill”. Choć ich badania nie uwzględniały dodatkowych czynników, wyniki są zbyt mocne, by im przeczyć:
• 3 na 4 kobiety noszące stanik 24 godziny na dobę zachorowały na raka piersi.
• 1 na 7 kobiet noszących stanik więcej niż 12 godzin na dobę (ale nie do łóżka) zachorowała na raka piersi.
• 1 na 152 kobiety noszących stanik mniej niż 12 godzin na dobę zachorowała na raka piersi.
• 1 na 168 kobiet nie używających staników (lub noszących je z rzadka) zachorowała na raka piersi.
Nasi badacze nazywają siebie medycznymi antropologami, „żwawym duecikiem znanym na całym świecie z przeciwstawiania się motywowanemu chęcią zysku i zorientowanemu na leczenie [WTF?! — bart] systemowi medycznemu”. Prowadzą Instytut Badań nad Chorobami Kulturogenicznymi, zajmującym się cywilizacyjnymi zagrożeniami zdrowia (w kolejności: zbyt płaskie łóżka, zbyt ciasne biustonosze, zbyt zasrane publiczne toalety).
Rety, tyle tego, że nie wiadomo, od czego zacząć. Może od jasnego stwierdzenia: noszenie biustonosza nie powoduje raka piersi.
Pierwsza czerwona lampka zapala się przy odkładających się toksynach. Zatruwające organizm metale ciężkie i inne szkodliwe substancje to ulubiona piosenka New Age’owych szarlatanów. Wywołująca autyzm rtęć w szczepionkach. Toksyczne złogi w jelitach usuwane przez lewatywy z kawy i bentonitowe brązowe węże. Trucizny w nogach, wyciągane magicznymi metodami przez kąpiele elektrolityczne i waciki Kanoki.
Druga czerwona lampka to naukowiec-amator, walczący (przy wsparciu małżonki) z medycznym przemysłem śmierci, wyśmiewany przez „fachowców” siedzących w kieszeniach farmaceutycznych korporacji. To klisza pojawiająca się w wielu opowieściach o „naturalnych metodach leczenia”. Na razie zabawna, pewnego dnia okaże się szkodliwa, jeśli jakiś naukowiec-amator faktycznie wynajdzie lekarstwo na raka, a medyczny establishment początkowo go wyśmieje, zwiedziony na manowce przytłaczającą ilością wcześniejszych naukowców-amatorów, którzy po dokładniejszym sprawdzeniu okazali się oszustami lub wariatami.
Trzecia czerwona lampka to dowód anegdotyczny (pani pomasowała sobie cyc i guzek zniknął, jakby go nigdy nie było). Lampka potrójna, bo nie dość, że skuteczna metoda walki z pozornie śmiertelną chorobą była naturalna i prosta (masaż, woda, ziółka), to jeszcze zniknęło coś, czego nie widział i nie diagnozował żaden lekarz. Bzdura zabawna zamienia się w bzdurę szkodliwą, kiedy dodatkowo zorientujemy się, że autorzy książki odradzają wizytę u onkologa, twierdząc, że w 80% przypadków guzek zniknie w miesiąc po zrezygnowaniu z biustonosza.
Czwarta czerwona lampka to opowieści o żyjących w zgodzie z naturą Aborygenkach, które nie chorują na raka piersi. Hm, najwyraźniej jednak chorują.
Piąta czerwona lampka to publikacja sensacyjnych wyników badań w książce zamiast w dobrym, recenzowanym piśmie medycznym.
Ale te pięć czerwonych lampek (w tym jedna podtrójna) to małe piwo w porównaniu z krwistym reflektorem walącym w oczęta z wyników „badań”. 75% kobiet noszących stanik non stop zachorowało na raka piersi?! Niech mnie jakiś mądrala-komentator poprawi, ale 75-procentowa szansa zachorowania na jakąś chorobę w wyniku działania jakiegoś czynnika to wynik nienotowany w historii epidemiologii. Ilu palaczy zapada na raka płuc? Kilka procent? Gdyby faktycznie występowała tak ogromna zależność między noszeniem stanika a rakiem, świat medyczny po przeczytaniu „Dressed to Kill” wykonałby zbiorowego facepalma tak głośnego, że usłyszałaby go Twarz na Marsie. Być może zresztą ów superplask się odbył, tylko jego odgłos stłumiło wszechmocne biusthalterowe lobby (autorzy książki bronią się, że ich odkrycia są lekceważone, podobnie jak kiedyś dowody na związek palenia z rakiem płuc).
No właśnie, co o rewelacjach Singera i Grismaijer sądzi świat medyczny?
MedlinePlus, serwis amerykańskiej Narodowej Biblioteki Medycznej i Narodowych Instytutów Zdrowia, w haśle „rak piersi” podkreśla:
Implanty piersi, używanie antyperspirantów i noszenie fiszbinowych biustonoszy nie zwiększa ryzyka raka piersi.
Narodowy Instytut Badań nad Rakiem twierdzi:
Istnieje szereg błędnych przekonań na temat przyczyn powstawania raka piersi. Niektóre z nich dotyczą używania dezodorantów lub antyperspirantów, noszenia fiszbinowych biustonoszy, poronienia lub aborcji, uszkodzeń tkanki piersiowej. Wpływ tych czynników na poziom ryzyka zachorowania na raka piersi nie został wykazany.
Jedno z wyszukiwań zaprowadziło mnie na stronę organizacji BreastCancer.org, która na pytanie:
Czy można dostać raka od robienia czegoś swoim piersiom, na ten przykład od noszenia w kółko biusthaltera albo miętoszenia ich przez kolegę?
odpowiada trzeźwo:
Nie można. Co nosisz i jak pozwalasz dotykać swoje piersi, nie ma wpływu na ryzyko zachorowania na raka piersi. Jeśli jednak odczuwasz dyskomfort w związku ze sposobem, w jaki twój kolega zajmuje się twoim biustem, powinnaś z nim o tym porozmawiać.
Znalazłem też miejsce, w którym jeden z autorów „Dressed to Kill” odpowiada na zarzuty naukowców o niespełnianie standardów wymaganych dla badań epidemiologicznych, pominięcie różnych znanych czynników mogących mieć wpływ na zachorowanie, a przede wszystkim brak jakichkolwiek innych badań potwierdzających odkrycia opublikowane w książce:
Nie ma innych badań, bo nasze są przełomowe. Aczkolwiek, jak pokazaliśmy w naszej książce, biustonosze od dawna sprawiają problemy zdrowotne. Gorsety robiły krzywdę kobietom poprzez ucisk, a przecież biustonosze to gorsety na cycki! A jeśli chodzi o pominięcie innych zmiennych, to każde badania pomijają jakieś zmienne. Nie da się uwzględnić wszystkich zmiennych, a w ogóle to nie znamy przecież wszystkich zmiennych. Te, które pominęliśmy, nie były nam potrzebne w badaniu wpływu staników na piersi.
Nie wiem jak państwo, ale ja się czuję przekonany!
Na koniec warto wspomnieć, że można dopatrzeć się pewnej zależności między noszeniem staników a rakiem piersi. Tak jak można się dopatrzeć zależności między czasem poświęconym na zmywanie a otyłością (efekt oczywiście znika w przypadku badanych mieszkających z mamusią). Hipoteza naukowa jest prosta: im kobieta grubsza. tym większe prawdopodobieństwo, że nosi biustonosz — a akurat otyłość znajduje się na liście czynników powiązanych z rakiem piersi (również zresztą w związku z produkcją estrogenów). Noszenie ciasnych lub źle dopasowanych biustonoszy nie ma wpływu na zachorowanie na raka piersi, a propagowanie podziału „30% — geny, 70% — złe staniki” daje jedynie pretekst do stwierdzenia, że może to i lepiej, że pani Hania nie pracuje już w służbie zdrowia.
wo :
Jaki piękny byłby wtedy świat!
czescjacek :
A jak jest z poprawnością zwrotów:
“Dokładnie.”
i
“w (tym) temacie“?
Wydaje mi się, że to są stosunkowo nowe nabytki językowe, które pojawiły się dość nagle (w drugiej połowie lat 90.?). Kiedyś próbowałem coś na ich temat wyguglać, ale bez sukcesów, więc może moje odczucia odnośnie ich wadliwości są mylne?
pozdrawiam
wo :
http://www.google.com/search?q=%22zmar%C5%82+jeden+z+najwybitniejszych&ie=utf-8&oe=utf-8&aq=t&rls=org.mozilla:pl:official&client=firefox-a
wo :
no to jest chyba proste. “odszedł jeden z najwybitniejszych”, “najwybitniejszy współczesny”, albo jakoś po tej linii.
wo :
“Zmarł jeden z najwybitniejszych polskich filozofów 20. w..”?
No ale przecież w momencie śmierci był najwybitniejszym, bo wybitniejszych już nie było! JP2 nie mógł być najwybitniejszy, bo ‘E’s not pinin’! ‘E’s passed on! This pope is no more! He has ceased to be! ‘E’s expired and gone to meet ‘is maker! ‘E’s a stiff! Bereft of life, ‘e rests in peace! If you hadn’t nailed ‘im to the perch ‘e’d be pushing up the daisies! ‘Is metabolic processes are now ‘istory! ‘E’s off the twig! ‘E’s kicked the bucket, ‘e’s shuffled off ‘is mortal coil, run down the curtain and joined the bleedin’ choir invisibile!! THIS IS AN EX-POPE!!
wo :
No tak, ale królów popu może być wielu, jak to z królami.
A aktora można określić jako “wielkiego”, bez porównań z innymi.
Rozumiem, że media mają swoje prawa, no ale jakoś tak mi było głupio, kiedy przeczytałem pierwszy tekst o największości Kołakowskiego. Potem już mi było wszystko jedno.
I już się boję, co napiszą, kiedy umrze Rubik, hłe hłe. Ale może tego nie dożyję.
mrw :
No ale w momencie śmierci powinien zostać określony jako “najwybitniejszy polski filozof XXI wieku” (zgodnie z momentem śmierci) albo “najwybitniejszy polski filozof wszech czasów, który umarł w 2009 roku”, co byłoby w sam raz.
@ “w temacie” / “w tym temacie”
Czy to przypadkiem nie Wałęsa wylansował?
wo :
“Umarł Leszek Kołakowski, filozof”?
jaś skoczowski :
Może ktoś liczył, że jeśli o Kołakowskim napisze się “Michael Jackson polskiej filozofii”, to naród rzuci się wykupić jego Opera Omnia? :-D
mrw :
Mam dla Ciebie kilka słów: Jan Woleński. Wojciech Sady. Barbara Stanosz.
jaś skoczowski :
Nie możesz być wybitnym Polakiem, jeśli nikt o tobie nie słyszał.
mrw :
Mowa jest o wybitnych filozofach, nie o wybitnych Polakach typu DżejPi/Doda/Rubik. To jakby nie ta sama kategoria.
Gammon No.82 :
Odpal MS Painta i zaznacz kółeczkiem, w którym miejscu http://blogdebart.hell.pl/blog_images/kolakowski.jpg
mrw :
I jeszcze jak na złość żyjesz.
mrw :
Nie chce mi się odpalać.
http://blogdebart.hell.pl/2009/07/03/pseudonauka-i-cycki/comment-page-22/#comment-50575
EDIT:
P.s. wypadałoby sprawdzić temat rozmowy zanim się weźmie w niej udział.
Tutensramon :
Jak mawiał pewien stary gitarzysta (rankami, na kacu).
“Bach umarł.
Mozart umarł.
Beethoven umarł.
…i ja dzisiaj też jakoś się tak chujowo czuję.”
Gammon No.82 :
Ja odnosiłem się do posta Barta.
Tutensramon :
To oczywista oczywistość.
mrw :
A to przepraszam, źle zrozumiałem.
Ciekawa rozmowa u wielodzietnych.org. Wielodzietna pieniaczka-“gniewomirka” mikus pisze:
“Wczoraj myslałam,że zabiję człowieka“:
Swoją drogą: Katoprawicowość, wielodzietność, pieniactwo/gniewomirja w jednym… Przychylam się do uwagi rzekomo podpitego motorniczego.
pozdrawiam
Oj Quasi Quasi…
I jeszcze jedno:
“Nie ma bezpiecznej dla zdrowia antykoncepcji“.
To powinno zainteresować Barta.
Veln :
Co?
Quasi :
Hehe, doktor Rodzeń wykonywał USG przy obu ciążach mojej żony (i był obecny przy porodzie mojego drugiego dziecka). Sympatyczny wąchol, ale czułem, że on z tych świętojebliwych, kiedy pokazywał nam paluszkiem na monitorek i mówił z namaszczeniem “tu człowiek ma głowę”…
Mam go zresztą w kolekcji ludzi o nazwiskach pasujących do zawodu, obok rzeźnika “Wujka” Mariana Okrutnego.
bart :
LOL
Można by pomyśleć o jakiejś galerii na wzór sławkowej.
EDIT: Czy ta pani się kwalifikuje?
Quasi :
Masz grzecha za tę stronkę.
Quasi :
ROTFLMAO. Mistrz Ciętej Riposty, normalnie.
bart :
Za PRL zdarzali się ministrowie względnie sekretarze typu nomen-omen, np. niejaki Glazur zajmował się Budownictwem.
janekr :
Minister rolnictwa Leon Kłonica.
@ janekr, Gammon No.82:
Przeraża mnie, że żaden z was nie kłamie.
Może żaden z nich się na niczym nie znał, ale mieli zasługi, więc dostali przydziały po nazwiskach?
bart :
I jeszcze była trójca generałów od alkoholu: Baryła, Żyto i Oliwa.
Ausir :
Pierwsze część zdania jest oczywiście prawdziwa, druga bardzo prawdopodobna.
czescjacek :
I jeden z Twoich linków ma skargę “media milczały . M.A.Krąpiec profesor filozofii ..”. Takie sformułowanie się po prostu nie nadaje na hedlajna.
Ojciec Krąpiec. Guru Pro Polonia, Ryszarda Filipskiego i Lusi Ogińskiej. Wiadomo, które media milczały.
wo :
No tak, zdekonspirowałeś mnie, w istocie nie chodziło mi o sformułowanie “Zmarł jeden z najwybitniejszych…”, tylko o “media milczały”. Ale kiedy zwróciłeś na to moją uwagę, wiem już, że to kiepski hedlajn, ależ byłem nierozsądny!
Quasi :
Nie wiem jak z “w temacie”, ale “dokładnie” to kalka z angielskiego, chyba nie narusza żadnej normy, tylko głupio brzmi, szczególnie nadużywana.
czescjacek :
Za Umberto Eco:
czescjacek :
No tak, kalka. Funkcjonalnym polskim odpowiednikiem “exactly!” jest chyba “właśnie!” i “w rzeczy samej”, tak?
Quasi :
Dokladnie. ;)
Slotna :
!
Quasi :
Bystra bestia.
Quasi :
Jeszcze może chyba być “w istocie”, “ehe”, “noo”, “noo przeeciee” albo “jak w mordę strzelił”.
grzesie2k :
We’re doomed. Skynet się uczy.
“Żyd -nowym ambasadorem USA w Polsce”
Ciekawe wypowiedzi w dyskusji. W innym miejscu na USA piszą “USAel”.
@Link od Quasiego
Pochodzenie handlowe? To jakiś ich własny hahażart, czy ma to jakąś historię?
bart :
Aaaa, jakie ona straszliwe emocje we mnie wyzwala. I jeszcze się obwołuje poetką, wierszokletka jebana. No i od razu Ojciec Profesor Krąpiec, Lubelska Szkoła Filozoficzna (to coś jak warmińsko-mazurska szkoła jazdy?).
jaś skoczowski :
Sady? Poważnie? W tym towarzystwie lepiej pasuje Bogusław Wolniewicz (minus ostatnia działalność w RM), czy ostatecznie Jerzy Pelc albo Witold Marciszewski (choć to już trochę nie ta branża).
Veln :
Prawdziwy szlachciura nie hańbił sięhandlem; od tego i od arendy karczm miał Żydowina.
Poza tym pewnie piszą z własnego doświadczenia epic failu w interesach (Nie poszło, bo im rzucali kłody pod nogi. A kto rzucał? wiadomo!)
mdh :
Czyli: “umarł najwybitniejszy (pomijając działalność w RM)”, bądź: “umarł najwybitniejszy (choć nie całkiem z branży)”.
@ jaś skoczowski:
Sady? Woleński? chyba żartujesz, Sady napisał książkę o Flecku nic z niego nie rozumiejąc, a z Woleńskiego po odjęciu zadęcia nic nie zostaje. Ich pretensje do bycia jedynymi prawdziwymi filozofami, podobnie jak całego zakonu “filozofii analitycznej” świetnie wyszydził Wacław Mejbaum w “Świnii na sośnie”.
@ mdh:
Marciszewski? – po tym jak się skompromitował na ostanim zjeździe filozoficznym występami na panelach i książeczką pt. “Jakiej filozofii Polacy potrzebują?” z godnym Moon tytułem jednego z rozdziałów “Od grawitacji do cywilizacji”.
urbane.abuse :
Wiesz, ocena działalności poza naukowej w ogóle poza oceną. Inna sprawa, że jeśli chodzi o filozofię to tu kryterium najwybitniejszości jest najbzdurniejsze z bzdurnych. Filozofia jest jak moda, tylko mniej zrozumiała dla ogółu. Co ciekawe wujek google nie zna najwybitniejszego projektanta mody. Są tylko takie kawałki jak ‘Przez wielu uważany za najwybitniejszego projektanta mody…’. Interesujące.
Ciekawe czy im trudniejsza dyscyplina tym więcej jest najwybitniejszych w oczach publiki?
urbane.abuse :
Znaczy pewnie źle się wyraziłem, rozumiem na jakiej podstawie ten żaaaarcik powstał, ale ciekawiło mnie, czy to coś zakorzenionego w tradycji as wredne pejsy, czy jakaś względna nowość as unia jewropejska. Po googlu wychodzi mi, że raczej to drugie.
fronesis :
Ale Woleński nie ma wycieczek religijnych jak Sady, który idzie od jakiegoś czasu w duchowość. btw książka była popularna, sady prowadził też swego czasu seminarium flekowskie, więc może jest coś więcej,.
Co do Marciszewskiego racja…
Wiesz, jednak większość ma jakieś jazdy pohabilitacyjne, wiec cóż zrobić?
Veln :
Swobodna przeróbka endeckiego memu “osobnik wyznania handlowgo”.
fronesis :
A co należy rozumieć z Flecka, jeśli wolno spytać? Ot tak, w pigułce?
mdh :
Odwiedziłem kiedyś B.W. na dyżurze. Było to po tym, jak w pewnym artykule zamieścił zadziwiające poglądy (i co gorsza fakty) na temat pewnej branży – niefilozoficznej. Żeby móc to zweryfikować zapytałem go, co i gdzie na ów temat przeczytał. “Ja? Nic nie czytałem” – odparł niedbale.
@ Gammon No.82:
na przykład, że Fleck rózni się od Kuhna (na korzyść Flecka) i świat nie skończył się na wczesnym Wittgensteinie. Poza tym Sady zupełnie nie czuje zagadnień społecznych. Socjologia wiedzy to dla niego synonim czegoś odpychającego. Niestety ten brak zrozumienia problemów społecznego funkcjonownania wiedzy w książce Sadego czuć. Polecam na przykład ten teskt sytuujący Flecka w kontekście wspólczesnej socjologii wiedzy http://fleck.umcs.lublin.pl/teksty.abriszewski2009a.htm
fronesis :
Jeśli chodzi o tzw. mocny program, to trudno mu się dziwić.
@ mdh:
Z Woleńskim mam problem, podobnie jak z dawnym środowiskiem “Bez dogmatu” i z racjonalista.pl, to jest taki typ wiary w racjonalizm i scjentyzm, który dla mnie jest odrobinę podejrzany.
fronesis :
Nie sądzę, żebym coś zrozumiał, bo z filozofii miałem słabą trójkę, ale please elaborate.
@ Gammon No.82:
no własnie o taki brak zrozumienia chodzi, Fleck podobnie jak Latour są realistami, dość przypmnieć, iż Latour krytycznie i polemicznie odnosi się do “mocnego programu”. Sady czytał Flecka z pozycji “przed mocnym programem”, jak patrzeć na niego z pozycji “nowego eksperymentalizmu” albo Latoura widać wtedy w jaki sposób można dokonać przejścia z pozycji konstruktywistycznych do stanowiska realistycznego. Nie oznacza to jednak, że jest ono tożsame z naiwnym obiektywizmem, co często rodzi nieporozumienia.
p.s. mocny program, mimo mojego do niego krytycznego stosunku, miał swoje osiągnięcia.
@ bart:
Bez jaj i zbędnego krygowania, ale do rzeczy. Woleński podobnie jak Dawkins brzmi dobrze jak przywala oszołomom. Ale kiedy nie ustawiamy łatwej figury Woleński kontra homeopatia, sprawa się komplikuje. Niestety wiara Woleńskiego w kwantyfiaktor to “czarodziejstwo w naukach spoelcznych”, że zacytuję naszego rodaka Stanisława Andrzejewskiego (Andreskiego), miał on taki świetny tytuł rozdziału “oślepianie znakami matematyki”. Po prostu ateizm to nie scjentyzm.
fronesis :
Masz, jak to mawiają na tym forum, grzecha. Właśnie sobie uświadomiłem, że nie jestem w stanie przypomnieć sobie, kiedy właściwie zadęcie Racjonalisty.pl zaczęło mi na serio przeszkadzać. Chyba jeszcze przed “Bogiem urojonym”, a już zainicjowaniu działalności PSR (i pomyśleć, że jako “ładnie piszący forumowicz” miałem jakąś dziwną propozycję). Rzut oka na epickie dyskusje z wujem zbójem i OMG, czego oni bronili? Teorii odbicia? Naiwnego realizmu? Scjentyzmu?
Enyłej, masz jakieś przykłady tekstów ilustrujących opisywane przywary Woleńskiego? Faceta znam z paru artykułów prasowych, “Granic niewiary” i paru tomów o epistemologii, wprawdzie za każdym razem pachniało logikiem, ale…
@ asmoeth:
Woleński jest takim profesorskim profesorem, który lubi dzielić włos na czworo i analizować go pod mikroskopem. To jeszcze nie wyklęty przez ojca tomistę scjentyzm, czy potępiony racjonalizm, ale sam się uważa za naturalistę i agnostyka (nie ateistę fronesis).
Quasi :
“Właśnie”, “w rzeczy samej”, “otóż to” – oraz “dokładnie” :) (dla mnie nieistotne, czy się pojawiło w polszczyźnie 100 czy 10 lat temu, już w niej jest i nic się na to nie poradzi).
Veln :
Raczej nie ich. Np. w polskiej komedii “CK dezerterzy” jeden Żyd rozpoznaje w pewnym cwaniaczku Żyda, na co ten z zadowoleniem stwierdza, że widać że swój, z “wyznania handlowego”.
@ asmoeth:
myślałem własnie o epistemologii, a najbardziej podpadł mi głupawymi komentarzami w wydrukowanej dyskusji w polskim wydaniu ksiażki Wallersteina “Open the social science”, co u nasi mistrzowie przekładu wydali jako “Nauki społeczne w XXI wieku”. Woleński podpadł mi ponadto osobiście, na pewnej szkole letniej, gdzie miał wykład z filozofii prawa. Okazało się, że brnął gdzieś w okolicach renesansu, a moje pytanie o specyfikę pozytywizmu prawniczego Carla Schmitta było delikatnie mówiąc poza obszarem jego zainteresowań (wiedzy?).
A tak poza tym, mam uczulenie na filozofię analityczną, wolę Mejbauma. Filozofowie analityczni kojarzą mi się jedynie z rozjeżdzaniem grubasów na torach i z problem wydostania się z jaskini zablokowanej przez gruba babę. Mam wrażenie, że Woleński to wciąż tkwi w latach 30 -tych. Uprzedzając ewentualne pytania, nic nie mam przeciwko matematyce czy logice to świetne narzędzia, śmieszą mnie tylko filozofowie analityczni. Szczególnie, że aparat matematyczny większości z nich nie przekracza 2/3 roku studiów chemicznych.
OT:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6837880,Polska_w_ONZ_przeciw_prawu_do_aborcji.html
Czytaliście już?
Edit:
A TT się cieszy
http://fronda.pl/tomasz_terlikowski/blog/brawa_dla_rzadu
@ fronensis:
Dzięki za wyjaśnienia.
TT:
A więc jednak przyobiecana nam iskra wyjdzie z Narodu Polskiego i odmieni ludzkość!
uran4 :
On się tak za każdym razem cieszy, aż zaczynam go podejrzewać o jakiś sekretny prenatalny fetysz.
asmoeth :
Ja proponuję wojnę prewencyjną. Napadnijmy na któreś z mocarstw Osi Aborcyjnego Zła i pokrzyczmy im trochę że Mamy Rację, zanim oni nam zrobią jesień średniowiecza. Profit: znów będziemy mieć dużo wolnego miejsca w stolicy pod nową zabudowę.
fronesis :
To są bardzo istotne problemy, kiedy przyjdzie wybierać dzieci jako okup dla kosmitów!
bart :
Podszyty prepedofilią preggie.
urbane.abuse :
Optymista… Przecież my taką wojnę wygramy dzięki wstawiennictwu Najświętszej Panienki – tak, jak to się stało w 1683 i 1920. Czasy się zmieniły, styl prowadzenia wojny również, ale słuszność została po naszej stronie. Szkoda tylko, że tym razem musimy bronić Wschodu przed Zachodem, a nie na odwrót.
Enyłej, miałem ja kiedyś znajomego (miałem, bo się wyniósł z naszej grupy dyskusyjnej i słuch po nim zaginął), który pracowicie wywodził, jak zwycięstwo sił chrześcijańskich pod Lepanto było całkowicie niemożliwe i jak historycy manipulują, żeby tylko nie wyszło, że Bóg osobiście stanął po stronie chrześcijan.
Inna sprawa, że sugeruje to, że Pan Bóg nie zawsze staje po stronie silniejszych regimentów.
Podszyty prenatalną prepedofilią preggie publicysta.
bart :
p-p-p-p-p-pojeb..?
mrw :
Nie ma śmichy chichy, problemy wybierania dzieci na okupy nie różnią się specjalnie od problemów występujących na co dzień w medycynie (najostrzej w medycynie wojskowej i medycynie katastrof).
@ asmoeth:
w 1920 to nie wiem czy Najświętsza Panienka czy Bart i jego zastępy piekielnych matematyków-deszyfrantów wygrały, proszę o oświecenie.
asmoeth :
Zaprawdę zaprawdę powiadam wam: Niebieski Płaszcz Najświętszej Panienki jest nieprzebijalny dla żadnej broni, jaką wyprodukowały lub wyprodukować mogą ręce człowiecze.
:
OIDP to był jeden matematyk-hobbysta, ale i szyfry Armii Czerwonej były dość proste. Zabawne, że trzeba było dorobić całą otoczkę cudu, żeby się nie wydało, że znamy szyfr. A ks. Skorupka ma fanów do dziś.
@Bart
zjadło mi komentarz? poprawka widzę, że wrzuciło mnie jako “anonima”
OT
A nie śmialiśmy się tu jeszcze z Kamińskiego? (http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,6837893,Kaminski_ciazy_torysom.html)
Wprost uwielbiam, kiedy wychodzi na to, że zachodnia konserwa, z którą polska konserwa raczej sympatyzuje, się okazuje przeżarta cywilizacyjnośmierciową polityczną poprawnością i dość niechętna wobec Obrony Wartości w naszym rodzimym wykonaniu.
(Znaczy w linku są tylko informacje z lewa, ale czekamy na oficjalny stejtment torysów – a nie sądzę, żeby brzmiał on “a właśnie że Pinochet jest OK, a geje to pedały!!!!111).
czescjacek :
Wolałbym: “Kamiński w ciąży z torysem”.
czescjacek :
Ja się teraz zaśmiałem, bo przypomniało mi się, jak oglądałem dawno temu tę wypowiedź Kamińskiego o pedałach i jak mnie wtedy zezłościła.
Z The Times (http://www.timesonline.co.uk/tol/news/world/europe/article6715542.ece):
“The choice of Mr Kaminski, 37, for leader raised eyebrows because of his firebrand past.”
Strasznie lubię ten styl :)
mrw :
Nie możesz mieć o tym pojęcia, jeśli twierdzisz, że o Woleńskim albo Stanoszowej nikt nie słyszał.
A i co do tego aua, to to było bardzo nieprzemyślane aua. Tak nieprzemyślane, że nie pomyślałem, że żałuje, że nie byłem z wszystkimi tymi kobietami, które mnie nie chciały as nieakceptoowały, dziękuję za uwagę komisji.
EDIT: Co oczywiście jest głupie, tak żałować.
Tutensramon :
Tak mi mów i przypalaj mnie gauloisem!
Gammon No.82 :
Nie zignorowalem, ale dziewczę pytało czysto teoretycznie. A poza tym, kurwa, mam dosyć wielomiesięcznego umawiania się na oglądanie kolekcji motyli, które kończy się na poziomie mglistych, wstępnych projektów. :D
urbane.abuse :
Podszyty prenatalną prepedofilią pojebany prawicowy preggie publicysta pieprzący ponadprzeciętne pierdoły.
Tutensramon :
Nigga, pliz. Jeśli w ogóle, to “metamfetamina”. “Metaamfetamina” przez dwa a oznaczałaby, że w pierścieniu fenylowym pojawił(y) się podstawnik(i) w pozycji meta, a to oczywiście budzi pytanie: jakie i po cholerę w ogóle. Ale całe dodawanie tego “meth” nie ma sensu, to jakby uparte dodawanie “alkoholik etylowy”.
Barts :
…przy pomocy Palma Pre.
Patriarchalna propaganda pod płaszczykiem popierania płci pięknej.
Pomóżmy wykopywać Joannę Najfeld!
Quasi :
Ja już ją wcześniej zakopałem :( Jest jakieś Undo na Wykopie?
bart :
Jak mogłeś?!
Im głośniej o Joannie Najfeld, tym weselej! Może będą nowe filmiki z poparciem? Jeszcze Jan Pospieszalski i Igor “Obrońca Kataryny” Janke się nie wypowiedzieli.
Możesz mieć też satysfakcję z przeciążenia emo-strony.
bart :
Załóż nowe konto.
Barts :
wo :
bart :
No i kto tu pasuje? Przecież nie TT, ale Kambei Shimada PP!
Quasi :
Jeszcze Bodakowski.
wo :
No zaraz. Podobno w tego typu procesach sam “dowód prawdy” nie musi wystarczyć – karalne może być też rozpowszechnianie prawdziwych, ale niekorzystnych dla powoda informacji.
Wolałbym nie szczypać po cycach, bo w kontekście obecnej notki to chyba trochę niezdrowe, ale co z nową notką?
Veln :
To zabawne, że pytasz o to właśnie teraz.
janekr :
Nikt nie ma prawa ujawniać na przykład ośmieszających Ciebie szczegółów dotyczących Twojego życia osobistego, niezależnie od tego, czy są prawdziwe czy nie. Co więcej, prawo mówi, że w sprawach intymnych sąd dopuści sprawdzanie prawdziwości zarzutów tylko jeśli będzie chodziło o ochronę życia i zdrowia innych ludzi (czyli np. jeśli ktoś zdemaskuje, że Twoje porno to zabijanie młotkiem staruszek, to owszem, może to być sprawdzane – ale jeśli jest nim niewinne przebieranie się za futbolowego hoolighana, sąd w ogóle nie pozwoli na dociekanie czy to prawda czy nie).
To jednak zupełnie nie jest takim przypadkiem – Najfeld na pewno może dowodzić, że działa w interesie społecznym (o ile oczywiście jej oskarżenie pod adresem Nowickiej nie jest tylko efektem natchnionej palcossawki).
wo :
Z sądami nigdy nic nie wiadomo.
Gdyby pani N. udowodniła, że faktycznie druga pani N. brała pieniądze od ‘lobby aborcyjno-antykoncepcyjno-pornograficznego’ (czymkolwiek by to lobby było), a sąd by ją mimo to skazał za szkalowanie, to strona prawicowa podniosłaby słuszny! wrzask pod niebiosa, a nam byłoby cholernie głupio.
A interes społeczny jest pojęciem diabelnie płynnym.