Pseudonauka i cycki
Pod poprzednim postem rozpętała się standardowa już w przypadku BdB burza komentarzy dotyczących wszystkiego, tylko nie tematu tekstu. Kiedy po gorącym flejmie pt. „Ateista na ślubie kościelnym — krótki savoir-vivre” komentatorzy przeszli do wirtualnego bęckowania się po paszczach za nierozróżnianie tautologii od aksjomatu, zrozumiałem, że czas uatrakcyjnić Blog de Bart dla młodzieży, wpuścić nieco świeżej krwi. Stąd tytuł i tematyka dzisiejszego wpisu.
A było tak: Szacowna Małżonka udała się do miasta kupić biustonosz. Koleżanka poleciła jej kultowy sklep w centrum. Przyjmuje w nim pani Hania, bożyszcze warszawskiego świata staników. Szacowna Małżonka wróciła cała w skowronkach z rewelacyjnym (choć drogim!) biusthalterem — i to jest najważniejsze, łzy szczęścia żony są dla mnie najlepszą zapłatą. Małżonka przyniosła ze sobą również info o unique selling point pani Hani. Otóż pani Hania nie sprzedaje po prostu elementów garderoby, ona ratuje kobiece życia! Oddajmy głos samej zainteresowanej, w wywiadzie dla pisma „Lux Med”:
Pracowałam przez wiele lat w służbie zdrowia. Już wtedy wiele kobiet chorowało na nowotwory piersi. Myślałam o tym, żeby im pomóc. W tym samym czasie moja siostra otworzyła sklep i rozpoczęła import biustonoszy dobrej jakości. W ramach współpracy producent biustonoszy organizował szkolenia dla sprzedawców. Podczas tych szkoleń eksperci, w tym lekarze, informowali nas, jak ważne dla zdrowia kobiety jest właściwe dobranie biustonosza, ponieważ aż 70% nowotworów piersi spowodowanych jest noszeniem źle dobranych biustonoszy, a tylko 30% jest uwarunkowane genetycznie. Po tych szkoleniach utwierdziłam się w przekonaniu, że pomagając kobietom właściwie dobierać biustonosze mogę zaangażować się w profilaktykę zdrowotną. Robię to już 15 lat.
Rak piersi to drugi po raku płuc najczęstszy nowotwór, występujący praktycznie wyłącznie u kobiet. Wiadomo, że wiele jego przypadków ma podłoże genetyczne, wiadomo, że duży wpływ mają estrogeny, czyli tzw. hormony żeńskie. Już na początku XVIII w. zauważono, że zakonnice zapadają na raka piersi częściej niż mężatki. Bezdzietność, późne urodzenie dziecka, niekarmienie piersią — to czynniki zwiększające ryzyko. Uważa się również, że im więcej cyklów menstrualnych, tym większe szanse zachorowania, do czynników zwiększających ryzyko można więc dopisać wczesne pojawienie się miesiączkowania i późniejsze klimakterium.
Epidemiologowie twierdzą, że owe znane czynniki są odpowiedzialne za mniej niż połowę zachorowań. Do tego łatwo zauważyć, że są to elementy, nad którymi nie ma się doraźnej kontroli: geny, cechy organizmu, poważne wybory życiowe. Bardzo ciężko wyjść z grupy podwyższonego ryzyka, na pewno nie da się tego zrobić tak łatwo, jak w przypadku raka płuc — po prostu rzucając palenie. Czynniki, nad którymi istnieje możliwość zapanowania poprzez zmianę stylu życia (terapie hormonalne, pigułki antykoncepcyjne, otyłość, spożywanie tłuszczów czy alkoholu), okazały się nieść ze sobą niewielki lub wręcz zerowy wzrost ryzyka. Zrozumiałe, że taki stan rzeczy może budzić u kobiet uczucie bezradności i braku kontroli nad stanem swojego zdrowia. To z kolei daje pole do popisu szarlatanom.
Postulowany mechanizm wywoływania raka przez ciasne biustonosze: fiszbiny uciskają kanały limfatyczne, powodują odkładanie się toksyn w piersiach. A od toksyn, jak wie każdy czarownik, robią się nowotwory.
Wpisanie do Google „bras breast cancer” powoduje natychmiastowe „WTF, to prawda!” — kilka pierwszych stron absolutnie to potwierdza. Przekonują nas o tym: dr Ralph L. Reed ze strony all-natural.com, doktor Nguyen Phawk Yu z health2us.com („mniej pieniędzy dla onkologów, więcej pracy u podstaw”) i specjaliści z Chet Day’s Health and Beyond (wśród reklamowych pop-upów przyciąga uwagę czyszczenie jelit jabłkami). Na stronie 007 Breasts dowiadujemy się, kto jest sprawcą całego zamieszania:
Pierwsze obszerne badania nad tym zagadnieniem przeprowadził badacz medyczny Sydney Singer wraz z małżonką Somą Grismaijer. Na początku ciąży Soma odkryła w swojej piersi guzek. Przerażeni tym faktem, zaczęli szukać przyczyn i czynników wpływających na zachorowania na raka piersi — i odkryli, że nawet sprawdzenie, czy guzek jest faktycznie nowotworem, związane jest z ryzykiem, którego nie chcą ponosić.
Soma przestała nosić biustonosz, zaczęła ćwiczyć i masować sobie pierś, piła tylko filtrowaną wodę i łykała ziółka i suplementy. Po dwóch miesiącach guzek zniknął.
Zauważyli, że nowozelandzkie Maoryski, które przejęły białą kulturę, chorują na raka piersi, podczas gdy australijskie aborygenki nie. Rak piersi występuje również w innych kulturach przekonanych do biustonoszy — u Japonek czy Fidżyjek.
Singer i Grismaijer przebadali 4500 kobiet w pięciu amerykańskich miastach i opublikowali wyniki swoich badań w książce „Dressed to Kill”. Choć ich badania nie uwzględniały dodatkowych czynników, wyniki są zbyt mocne, by im przeczyć:
• 3 na 4 kobiety noszące stanik 24 godziny na dobę zachorowały na raka piersi.
• 1 na 7 kobiet noszących stanik więcej niż 12 godzin na dobę (ale nie do łóżka) zachorowała na raka piersi.
• 1 na 152 kobiety noszących stanik mniej niż 12 godzin na dobę zachorowała na raka piersi.
• 1 na 168 kobiet nie używających staników (lub noszących je z rzadka) zachorowała na raka piersi.
Nasi badacze nazywają siebie medycznymi antropologami, „żwawym duecikiem znanym na całym świecie z przeciwstawiania się motywowanemu chęcią zysku i zorientowanemu na leczenie [WTF?! — bart] systemowi medycznemu”. Prowadzą Instytut Badań nad Chorobami Kulturogenicznymi, zajmującym się cywilizacyjnymi zagrożeniami zdrowia (w kolejności: zbyt płaskie łóżka, zbyt ciasne biustonosze, zbyt zasrane publiczne toalety).
Rety, tyle tego, że nie wiadomo, od czego zacząć. Może od jasnego stwierdzenia: noszenie biustonosza nie powoduje raka piersi.
Pierwsza czerwona lampka zapala się przy odkładających się toksynach. Zatruwające organizm metale ciężkie i inne szkodliwe substancje to ulubiona piosenka New Age’owych szarlatanów. Wywołująca autyzm rtęć w szczepionkach. Toksyczne złogi w jelitach usuwane przez lewatywy z kawy i bentonitowe brązowe węże. Trucizny w nogach, wyciągane magicznymi metodami przez kąpiele elektrolityczne i waciki Kanoki.
Druga czerwona lampka to naukowiec-amator, walczący (przy wsparciu małżonki) z medycznym przemysłem śmierci, wyśmiewany przez „fachowców” siedzących w kieszeniach farmaceutycznych korporacji. To klisza pojawiająca się w wielu opowieściach o „naturalnych metodach leczenia”. Na razie zabawna, pewnego dnia okaże się szkodliwa, jeśli jakiś naukowiec-amator faktycznie wynajdzie lekarstwo na raka, a medyczny establishment początkowo go wyśmieje, zwiedziony na manowce przytłaczającą ilością wcześniejszych naukowców-amatorów, którzy po dokładniejszym sprawdzeniu okazali się oszustami lub wariatami.
Trzecia czerwona lampka to dowód anegdotyczny (pani pomasowała sobie cyc i guzek zniknął, jakby go nigdy nie było). Lampka potrójna, bo nie dość, że skuteczna metoda walki z pozornie śmiertelną chorobą była naturalna i prosta (masaż, woda, ziółka), to jeszcze zniknęło coś, czego nie widział i nie diagnozował żaden lekarz. Bzdura zabawna zamienia się w bzdurę szkodliwą, kiedy dodatkowo zorientujemy się, że autorzy książki odradzają wizytę u onkologa, twierdząc, że w 80% przypadków guzek zniknie w miesiąc po zrezygnowaniu z biustonosza.
Czwarta czerwona lampka to opowieści o żyjących w zgodzie z naturą Aborygenkach, które nie chorują na raka piersi. Hm, najwyraźniej jednak chorują.
Piąta czerwona lampka to publikacja sensacyjnych wyników badań w książce zamiast w dobrym, recenzowanym piśmie medycznym.
Ale te pięć czerwonych lampek (w tym jedna podtrójna) to małe piwo w porównaniu z krwistym reflektorem walącym w oczęta z wyników „badań”. 75% kobiet noszących stanik non stop zachorowało na raka piersi?! Niech mnie jakiś mądrala-komentator poprawi, ale 75-procentowa szansa zachorowania na jakąś chorobę w wyniku działania jakiegoś czynnika to wynik nienotowany w historii epidemiologii. Ilu palaczy zapada na raka płuc? Kilka procent? Gdyby faktycznie występowała tak ogromna zależność między noszeniem stanika a rakiem, świat medyczny po przeczytaniu „Dressed to Kill” wykonałby zbiorowego facepalma tak głośnego, że usłyszałaby go Twarz na Marsie. Być może zresztą ów superplask się odbył, tylko jego odgłos stłumiło wszechmocne biusthalterowe lobby (autorzy książki bronią się, że ich odkrycia są lekceważone, podobnie jak kiedyś dowody na związek palenia z rakiem płuc).
No właśnie, co o rewelacjach Singera i Grismaijer sądzi świat medyczny?
MedlinePlus, serwis amerykańskiej Narodowej Biblioteki Medycznej i Narodowych Instytutów Zdrowia, w haśle „rak piersi” podkreśla:
Implanty piersi, używanie antyperspirantów i noszenie fiszbinowych biustonoszy nie zwiększa ryzyka raka piersi.
Narodowy Instytut Badań nad Rakiem twierdzi:
Istnieje szereg błędnych przekonań na temat przyczyn powstawania raka piersi. Niektóre z nich dotyczą używania dezodorantów lub antyperspirantów, noszenia fiszbinowych biustonoszy, poronienia lub aborcji, uszkodzeń tkanki piersiowej. Wpływ tych czynników na poziom ryzyka zachorowania na raka piersi nie został wykazany.
Jedno z wyszukiwań zaprowadziło mnie na stronę organizacji BreastCancer.org, która na pytanie:
Czy można dostać raka od robienia czegoś swoim piersiom, na ten przykład od noszenia w kółko biusthaltera albo miętoszenia ich przez kolegę?
odpowiada trzeźwo:
Nie można. Co nosisz i jak pozwalasz dotykać swoje piersi, nie ma wpływu na ryzyko zachorowania na raka piersi. Jeśli jednak odczuwasz dyskomfort w związku ze sposobem, w jaki twój kolega zajmuje się twoim biustem, powinnaś z nim o tym porozmawiać.
Znalazłem też miejsce, w którym jeden z autorów „Dressed to Kill” odpowiada na zarzuty naukowców o niespełnianie standardów wymaganych dla badań epidemiologicznych, pominięcie różnych znanych czynników mogących mieć wpływ na zachorowanie, a przede wszystkim brak jakichkolwiek innych badań potwierdzających odkrycia opublikowane w książce:
Nie ma innych badań, bo nasze są przełomowe. Aczkolwiek, jak pokazaliśmy w naszej książce, biustonosze od dawna sprawiają problemy zdrowotne. Gorsety robiły krzywdę kobietom poprzez ucisk, a przecież biustonosze to gorsety na cycki! A jeśli chodzi o pominięcie innych zmiennych, to każde badania pomijają jakieś zmienne. Nie da się uwzględnić wszystkich zmiennych, a w ogóle to nie znamy przecież wszystkich zmiennych. Te, które pominęliśmy, nie były nam potrzebne w badaniu wpływu staników na piersi.
Nie wiem jak państwo, ale ja się czuję przekonany!
Na koniec warto wspomnieć, że można dopatrzeć się pewnej zależności między noszeniem staników a rakiem piersi. Tak jak można się dopatrzeć zależności między czasem poświęconym na zmywanie a otyłością (efekt oczywiście znika w przypadku badanych mieszkających z mamusią). Hipoteza naukowa jest prosta: im kobieta grubsza. tym większe prawdopodobieństwo, że nosi biustonosz — a akurat otyłość znajduje się na liście czynników powiązanych z rakiem piersi (również zresztą w związku z produkcją estrogenów). Noszenie ciasnych lub źle dopasowanych biustonoszy nie ma wpływu na zachorowanie na raka piersi, a propagowanie podziału „30% — geny, 70% — złe staniki” daje jedynie pretekst do stwierdzenia, że może to i lepiej, że pani Hania nie pracuje już w służbie zdrowia.
Quasi :
Ależ to pomysł na lata pracy. Włączając popularne memy (‘gry komputerowe szkodzą’, ‘czytanie po ciemku niszczy wzrok’, ‘linie wysokiego napięcia wywołują białaczkę’, ‘promieniowanie cieków wodnych’, ‘średniowiecze to czas zastoju intelektualnego’) to nieprzebrany ocean. Choć to byłaby jedna z najwartościowszych rzeczy w necie.
wo :
Zaletą bloxowej beleczki są random wejścia z dziwnych miejsc, dziś akurat miałem takie: http://40cztery.blox.pl/2009/06/W-lozku-z-zona.html
Quasi :
O! Tu z kolei ja mam pewne niewielkie osiągnięcia. Leży to na blogu u WO tylko oczyścić i wypolerować.
Tylko trzeba by dobrą nazwę na to wymyślić. Coś chwytliwego. Może “Gówno prawda”? Prostackie wręcz, ale musi być silny, stary mem.
mdh :
E? A paczemu to niby? Przecież poza bandą flejmersów i krótkim wykop-efektem nikt nie da faka.
eli.wurman :
iChuj, ale będzie skąd brać linkasy w sytuacjach flejmowych.
mrw :
LOLZ. Ten tekst powinien się kończyć: “A tak w ogóle, to mam kochankę. Kochankę mam — nie wiem czy wspominałem. Już niedługo opiszę to jak mam kochankę. Kochankę. Cześć. Kochankę.”
mrw :
iKrótkiChuj, bo przecież nie o to chodzi, żeby nie robić, tylko że nie będzie “one of teh greatest”.
@ inz.mruwnica:
Idziemy poflejmować, że ta jego kochanka jest wyobrażona?
eli.wurman :
:-) Zaraz, zaraz… myślę nad jakimś wybornym trollingiem… To jest krem kremu, wmówić komuś w internecie, że nie istnieje. Taka okazja.
wo :
A jak ktoś, jak ja ma permanentnie ekstraniskie ciśnienie, to już może?
mdh :
Ale i tak nie wygląda to zbyt spektakularnie. Tj. na nic, do czego nie byłby zdolny 90kg mężczyzna (zwłaszcza przeszkolony w gryzieniu, jak np. trenujący krav maga Barts).
eli.wurman :
Kurde… ona chyba naprawdę jest wyobrażona. Podtytuł bloga brzmi: “Na każdego faceta przychodzi kryzys wieku średniego. Do mnie przyszedł właśnie teraz. Czy nie mógł przybrać postaci atrakcyjnej blondynki z dużym biustem?” Kogo i o co on się pyta? To mi wygląda na inaczej postawione pytanie: “Ej, a jak napiszę w internecie, że mam kochankę to będzie to wyglądało wiarygodnie?”. Albo: “Przybrał postać impotencji, ale czy nie mógł przybrać postaci atrakcyjnej blondynki z dużym biustem?”
eli.wurman :
A dlatego, że takie resercze jakie robi Quasi, zajmują w cholerę czasu. No i część z nich jak te z szympansem, czy wojną plemników to naprawdę, majstersztyk i kurna dobrze wiedzieć, że ktoś Cię robi w wała.
Quasi :
ROFLMAO. Właśnie spróbowałem sobie wyobrazić Bartsa gryzącego szympansa.
@ inz.mruwnica:
Czytam tego jego blogaska – i faktycznie, koleś sobie przedłuża: sporo tam “wcześniej miałem dużo dziewczyn” i takie inne pierdoły. Również: ciekawe czy jego żona to polonistka.
mdh :
Gracze w AD&D częściej popełniają samobójstwa albowiem to jest Gra Szatana.
janekr :
A jak pójdzie do góry w czasie, a post coitum spadnie do wartości podkrytycznych?
mdh :
No spoko, przecież to nie jest tak, że kwestionuję samą ideę – bo mi się bardzo podoba; tylko o to, że arcyciekawe będzie dla garstki ludzi.
Przerywamy program by nadać komunikat specjalny: klik-film [za Bad Astronomy] – homeopatia, a co.
Wmawianie chłopom profilaktycznego działania cyckonosza, zwiększa ich chęć sięgania w głąb portfela. A dobrze dobrany biustonosz pozwala na wyeksponowanie biustu i podniesienie go jak najbliżej oczu mężczyzny, tak aby nie musiał on szukać go w okolicy pasa :P
Ups, zdradziłam sekret ^^
eli.wurman :
Ta garstka będzie prawdopodobnie spora.
Gorzej, że na miejsce jedynej i niepowtarzalnej Moon I od Homeopatii niezwłocznie pojawi się Moon II od Żył Wodnych, Moon III od Bioenergomasturbacji, Moon IV od Staników Antyrakowych, Moon V od Wahadełek św. Idziego i setki podobnych żyjątek.
Ledera :
Tzw. uszy spaniela?
mdh :
1. A pewnie. Ale to przecież nie byłby projekt jednorazowy, tylko jak każda Wiki – dynamiczny. Gdyby to się jeszcze dało jakoś koordynować z centrali BdB, to mogłoby się udać.
2. Myślę, że trzeba by się w tym jakoś wyspecjalizować, tj. nie zajmować się każdą kategorią bzdurnych memów i pseudoargumentów, lecz wybrać sobie jedną czy kilka kategorii (i) szczególnie ważnych dla Cywilizacji Śmierci i (ii) o których bywalcy BdB mają jakieś pojęcie.
2.1. Myślę, że z góry należy olać wszelki pozaideologiczne memy/urban_legends typu:
– Mur Chiński jest jedyną budowlą widzialną gołym okiem z Księżyca/z Kosmosu;
– wchodzący w atmosferę prom kosmiczny rozgrzewa się na skutek tarcia, opór powietrza działa na zasadzie tarcia, a tarcie jest skutkiem nierówności powierzchni;
– czysta woda i czyste powietrze są bezbarwne/doskonale przeźroczyste;
– samolot siłę nośną generuje dzięki efektowi Bernouliego;
– ktoś kiedyś udowodnił, że trzmiel teoretycznie nie powinien latać.
Raz, że takie memy nie pojawiają się raczej w internetowych flejmach; dwa – jest Snopes i wiele innych serwisów, które je debunkują. Choć niestety, tylko w pogańskich językach…
2.2. Nie warto także wchodzić w kreacjonizm, bo (i) to temat moloch i (ii) został wyśmienicie obsłużony przez TalkOrigins.Archive (choć wadą tego ostatniego jest fakt, że ostatni update miał w 2006r.).
Globalne ocieplenie to też moloch, choć niestety chyba nie ma swojego odpowiednika TO.A – pewną namiastką jest chyba tylko to.
2.3. Szeroko rozumiany sceptycyzm i walka z pseudonauką to też moloch i też ma liczne pogańskojęzyczne przyczółki.
3. Ja sam w tej chwili mam już kilka prawie gotowych prototypów w postaci moich elaboratów z flejmów w psychiatryku24 (mam o różnych aspektach szeroko rozumianej “ochrony życia”, mam o szeroko rozumianym homoseksualizmie, mam trochę o kazirodztwie, mam trochę o antykoncepcji/prezerwatywach, mam trochę o karze śmierci, mam zaczątkowy research o śmierci/eutanazji, mam o bólu płodowym, mam research o tych szympansach i jeszcze pewnie trochę by się znalazło). Choć techniczne fluktuacje psychiatryka część tego dorobku mogły unicestwić.
pozdrawiam
Gammon No.82 :
Ile to jest spora garstka i jak ona będzie się miała do ogółu internautów i od jakiego momentu można mówić o tym, że taki projekt jest bardziej sensowny, bo będzie go czytało od cholery ludzi niż że jest potrzebny, bo tak iChuj.
Gammon No.82 :
Byłeś ostatnio u niej? Jej emo jest skierowane w przeciwnym kierunku do tego o czym akurat piszemy.
inz.mruwnica :
Odpada – zajęte.
Nazwa IMO jest bardzo kluczowa – przy dobrej nazwie bardziej chce się pracować, no i jest podstawą pijaru. Myślę, że należałoby wpierw uzgodnić tematykę, a później ogłosić konkurs na nazwę, analogiczny do tego na LOLsławki.
@ eli.wurman :
Mooniowata wywiesiła wiersz Heaneya oraz z boku jakiś krótki, sympatycznie brzmiący mesydż: “To lato mnie zabije”. E tam, obiecanki macanki.
Poza tym pustka.
A ile to jest ta garstka? Nie chodzi o zebranie się w knajpie w realu, takie coś może robić i czytać zbiór osobników polskojęzycznych rozproszonych po świecie, to w sumie może być – no nie wiem ile, przyznaję.
Quasi :
“Niewiarygodna gównoprawda”? (w nawiązaniu do “Spokojnie, to tylko awaria”).
Gammon No.82 :
To nie jest byle jaka pustka. To jest bardzo wymowna pustka!
Gammon No.82 :
No ale mi też nie chodzi o to, że się nie da, co więcej – garstka to Ci, którzy będą zainteresowani efektami pracy jeszcze mniejszej ilości osób.
Gammon No.82 :
A i tu Cię mam.
eli.wurman :
pustka – Mooniowata = ???
EDIT: to jest w sumie mniej, niż próżnia kwantowa.
Gammon No.82 :
PROFIT!
No, kiedy my o Bogu i logice ona o niczym, choć nadmienia, że ateiści są chorzy psychicznie, bo nas lurka.
@ 3 na 4 kobiety noszące stanik 24 godziny na dobę zachorowały na raka piersi
Pomijając, że to może być walenie w basenie Sz. Autorów – zdaje się, że przegrzewanie jąder sprzyja nowotworom tychże. Może z cyckami jest jakoś podobnie? Quasi, nie wiesz czegoś na ten temat?
eli.wurman :
Eeeee, większość blogów jest o niczym.
A czy kompulsywne wysyłanie obelg do spamołapa jest objawem zdrowia psychicznego? :-D
Rany, człowiek się zdrzemnie chwilkę po pracy, a tu 50 nowych komciów.
@NJN:
Zauważyliście, że jakiś Gniewko w ramach chorego dowcipu dał ją na stronę główną psychiatryka?
Gammon No.82 :
Blogi, które wcześniej czytywałem, z reguły były o czymś, a jak już się trafił jakiś o niczym, to o tym niczym dowcipnie opowiadał. Dopiero lurkując po blogrollu Moon, dowiedziałem się o istnieniu całej masy blogów, które o niczym opowiadają strasznie nudno.
bart :
Bo te lepsze linkują się wzajemnie i te gorsze też, więc jak człowiek zacznie od gorszego końca, to efekty są jak u mnie. Przecież ja tu trafiłem przypadkowo, poszerzając dossier na temat homełka.
EDIT: prawdę mówiąc jeszcze 2 miesiące temu słysząc “polski blog” miałem ochotę na Mr. Vomita.
Gammon No.82 :
Same here, tylko ja to przeszedłem jakieś trzy lata temu. Też zacząłem od głupiego końca i uznałem, że te blogi to jest rozrywka dla debili. Wątek złapałem dopiero przez WO.
Gammon No.82 :
Nic mi nie wiadomo o tym, by przegrzewanie jąder sprzyjało nowotworom. Przegrzewanie jąder za to utrudnia produkcję plemników. I nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale najwidoczniej dzieje się tak tylko u ssaków (a i to nie u wszystkich – u waleni i płetwonogich najwyraźniej nie) – również stałocieplne ptaki, mające zresztą nieco wyższą temperaturę niż ssaki, nie mają worów i ich jądra świetne sobie radzą w gorących jamach ciała.
W ogóle nigdy nie słyszałem o tym, że podwyższona temperatura czegokolwiek może zwiększać ryzyko raka w czymkolwiek.
Quasi :
Występują podobno częściej u ludzi z wnętrostwem (lub po wnętrostwie).
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wnętrostwo
inz.mruwnica :
A ja z kolei nie wychylając nocha z usenetu w ogóle nie znałem żadnych polskich blogów. Słyszałem tylko o takich, które prowadzą dziennikarze (np. “Polityki”), zaczynają prowadzić politycy, a te, na które trafiałem przypadkiem z googla, to były jakieś smutne pamiętniczki o niczym. Rzyg.
Wszystko się zmieniło, gdy w jednym ze swoich programów “Pospieszalski” nałgał na temat prezerwatyw (że mikropory, że tylko 40% skuteczności itd.). Wkurwiłem się i zacząłem guglać, czy przypadkiem nikt inny się nie wkurwił. No i wyguglał mi się blog pewnej lewackiej lekarki – anewak – z psychiatryka24, która oburzona bredniami Pospieszalskiego napisała jakieś krótkie dementi. Ja jej wtedy odpowiedziałem elaboratem na temat katoprawicowego kłamstwa kondomowego – był to mój pierwszy komentarz w psychiatryku.
Przy okazji zorientowałem się, jakim wspaniałym zagłębiem prawicowych pojebańców Bożych jest ów psychiatryk i się wówczas do niego przeprowadziłem.
Do WO trafiłem guglając za opiniami na temat psychiatryka24. BdB ktoś kiedyś podlinkował w psychiatryku, ale wtedy go nie zgłębiałem, lecz odłożyłem na później. Dopiero gdy dostrzegłem, że go WO poleca, zacząłem względnie regularnie lurkować (a wtedy o było łatwiej, bo komentarzy było o rząd wielkości mniej).
Elektryfikacja.
@ Quasi:
W angielskiej wersji sporo więcej.
http://en.wikipedia.org/wiki/Cryptorchidism#Later_cancer_risk
Gammon No.82 :
I widać jakieś znaczące różnice pomiędzy zachorowaniami na raka jąder przez noszących bokserki/slipy, mieszkańców alaski/eskimosów, mieszkańców Miami/papuasów? Legenda Urbańska.
Gammon No.82 :
Możemy dalej, czy kompulsywne komciowanie tego, że ktoś wysyła obelgi do spamołapa jest objawem zdrowia psychicznego?
inz.mruwnica :
A ja mam takiego emo-blogaska z 2003 roku :P
Gammon No.82 :
Ale to nie dowodzi tego, że przyczyną wzrostu ryzyka jest przegrzanie.
Pogańska Wiki pisze:
ale, podobnie jak polska, nie podaje kwitów.
Jakby kogoś interesowało to mam:
Lars Werdelin, Asa Nilsonne, The Evolution of the Scrotum and Testicular Descent in Mammals: a Phylogenetic View, Journal of Theoretical Biology, Volume 196, Issue 1, 7 January 1999, Pages 61-72,
eli.wurman :
Nie wiem, czy ktoś to w ogóle sprawdzał. Biorąc pod uwagę, że Eskimosi noszą nader luźne łachy, w których trudno się przegrzać, a w Afryce można się przegrzać niezależnie od łachów, nie wiem, co by wyszło.
Raczej urologiczna.
A czy ja udaję zdrowego?
@ gotują się jaja
Na razie są same niejasne artykuły tego typu
http://aje.oxfordjournals.org/cgi/content/abstract/129/6/1104
i wszyscy raczej przyznają, że “It’s a theory which hasn’t been proven.”
KURDE. O cyckach miało być!
inz.mruwnica :
I to jest dowód na dyskryminację kobiet: spróbuj o cyckach na poważnie to zaraz będzie o jądrach.
Also: przez chwilę miałem Szkło Kontaktowe – bardzo mnie przeraża/bawi idea programu, gdzie najebani widzowie mamroczą pierdoły o polityce.
inz.mruwnica :
No generalnie to się obracamy w temacie -noszy. Cyckonoszy/jajonoszy.
@eli.wurman
Jesteś złym człowiekiem. Przez Ciebie ciągle powtarzam te meblemeblemeblemeblemeblemeblemeblemeblemeble.
Gammon No.82 :
A ja mam coś takiego (ale sobie tych farenchajtw nie poprzeliczałem jeszcze, więc nie wiem na ile to istotne z punktu widzenia obcisłych majt):
Z F Zhang et al., “Occupational exposure to extreme temperature and risk of testicular cancer,” Archives of Environmental Health 50, no. 1 (Luty 1995): 13-18.
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/7717764
inz.mruwnica :
W Das Boot był taki wierszyk:
“Kobiety gdzieś w Afryce
Na dwa metry mają cyce.
Prosimy panów, panie,
nie nadeptywać na nie.”
Veln :
I przykro mi, i cieszę się.
Quasi :
A czy Ty już kiedyś sam nie wskazywałeś na jakieś potwierdzające to badania?
Quasi :
Nie wiem czy znasz to
http://doskonaleszare.blox.pl/html
inz.mruwnica :
Dzięki. Uwielbiam takie artykuły.
eli.wurman :
Ja mam takiego z 2001 :) Bardzo, bardzo emo, ale wiek tu stanowi okolicznosc lagodzaca.
sigmadelta :
No co Ty, jak możesz! Wpisy tego gostka mają taką wartość, jak artykuły z Wikipedii. To jakiś anonim, podczas gdy PROFESOR Jaworowski występuje z otwartą przyłbicą i pod własnym nazwiskiem MASAKRUJE ekofaszystów!
sigmadelta :
Tak, wskazywałem. Ale one póki co nie są zbyt mocne.
Dlatego dla memu o przeziębieniu zasugerowałem “żółte światło”.
sigmadelta :
A nie znam. Dzięks.
sigmadelta :
Zajrzałem tam. Z rozczarowaniem stwierdzam, że nie ma tam ani słowa o CYCKACH. W ogóle jakieś nudy. Wulkany, lodowce, rozpuszczalność gazów. Nawet artykuł o aparatach szparkowych ma tylko obiecujący tytuł, a w środku jakieś niezrozumiałe wywody o zbutwiałych liściach.
Co wy z tymi cyckami, przeciez to nudne.
Właśnie odkryłem, że Mun wylurkowała com kiedyś na temat jej orgamów pochwowych napisał:
1. W takim razie nie mam pojęcia, co to znaczy “mieć związek z receptorami w pochwie”. Jeśli któraś z obecnych tu pań lub panów komentatorów ma – pojęcie albo chociaż związek z receptorami w pochwie – to niech zechce teraz podnieść rękę i nacisnąć przycisk, albo niech zamilknie na wieki.
2. Nie wiem skąd Mun wzięła przypuszczenia na temat mojej praktycznej wiedzy na temat kobiet i ich (pochwowych) orgazmów. Przysięgam, że nigdy nawet nie próbowałem wtrącać się w pochwy kobiet z jej rocznika, więc jest raczej niemożliwym, by mogła się o tym przekonać osobiście.
pozdrawiam
Sorry Bart/spamołapie – zapomniałem, że tu obowiązuje embargo na linki do Mun.
I jeden, i drugi,
pochwowy, łechtaczkowy,
i każdy inny,
ma z receptorami w pochwie
związek
siłą wiązań chemicznych.
Elektryfikacja.
A skoro już przy tym temacie jesteśmy, to ja mogę się pochwalić, że nasza ulubienica zawitała też do mnie. Z jej komentarza (w dwóch egzemplarzach, nawiasem mówiąc, drugiego nie będę kasował, a co!) dowiedziałem się, że teksty o aborcji są u niej zilustrowane lolkotkami, bo taka jest artystyczna koncepcja bloga. Hm…
Slotna :
Ontop jest nudny?
Gammon No.82 :
inz.mruwnica :
Quasi :
Ja głownie byłem bywalcem takich pogańskich blogów jak np kapitalna Pharyngula PZ Myersa. Z polskich zwracałem uwagę tylko na te techniczne. Nie było jednak nic specjalnego do czytania. Na BdB trafiłem za sprawą tej notki http://blogdebart.hell.pl/2009/01/13/cud-slonca/ choć regularnie lurkać zacząłem trochę później.
btw kiedyś jeszcze przed kolejnymi schizmami zaglądałem na psychiatryk24. Tego jednak nie dało się traktować poważnie. No chyba, tylko tak, zajrzeć pośmiać się, zapomnieć, o ile to nie był jakiś kliniczny przypadek.
eli.wurman :
A mnie ogarnia empatyczny wstyd tak dotkliwy, że zażenowanie nie pozwala mi oglądać tego programu, więc nigdy w życiu nie obejrzałem go w całości (w <5min. fragmentach z 5 razy). Ten program jest jak porno z amatorkami i amatorami.
Gammon No.82 :
Powinno być “we pochwie”. :)
mdh :
No ja tam też zaglądałem, ale niezbyt regularnie. W każdym razie, kiedyś dokonałem tam pewnego odkrycie, o którym już kiedyś Wam meldowałem.
mdh :
To może znajdziesz coś ciekawego na tej liście. To blogaski, które trafiły w moim czytniku do kategorii “skeptico”, polskie i zagraniczne. Plik jest w formacie OPML, nie wiem, co się z tym formatem robi, ale można go otworzyć również w edytorze tekstu.
Quasi :
Ja też nie, z tego samego powodu – uważam, że ludzie wbijają się tam na takie wyżyny obciachu, które sprawiają mi przykrość.
Quasi :
Eee, przesadzasz – amatorskie produkcje porno potrafią być na całkiem niezłym poziomie, zwłaszcza gejowskie.
bart :
Importuje do blogrolli, względnie do NetNewsWire.
bart :
Można zaimportować do Google Readera albo do jakiegoś innego czytnika RSS (ja używam FeedDemona http://www.newsgator.com/individuals/ )
Jest też fajny dodatek do Firefoxa https://addons.mozilla.org/pl/firefox/addon/4578
eli.wurman :
No to ja przebijam: jak porno z udziałem własnych rodziców.
inz.mruwnica :
W zasadzie nie wiem, czy bardziej żenujące byłoby zobaczyć rodziców w filmie porno czy dzwoniących i bredzących coś w szkle kontaktowym.
eli.wurman :
Google Reader też łyka. Thx Bart.
W wyniku przedawkowania środka przeciwbólowego
nawiedziły mnie dziwne sny
na temat mojej samotności,
starości,
bezdzietności,
domniemanej bezpłodności
i powiązania tego ze zdjęciami kotków.
Samotność człowieka w Kosmosie.
Za mało zdrowego snu w ciemnościach nocy.
Pewne grupy się uwłaszczyły,
kto się nie załapał, ten nie miał
…snuli się kapusie.
Zatrułam się dziś środkiem do czyszczenia fug,
a przecież go nie piłam.
Tak chciała ewolucja.
Mam nie najlepszą dietę
ostatnio.
I za dużo kawy piję.
Czasami potrzebne są silne środki.
Kobieta, która nie posiada potrzeby urodzenia dziecka
jest upośledzona emocjonalnie. I to bardzo.
Te które nie osiągają orgazmu pochwowego
są chore.
Ja nie pijam ani whiskey, ani whisky.
Wódki też nie.
Mam jeden środek czyszczący
oparty o wyciąg z cytryny,
ale też chyba jest tam coś mocniejszego.
Nie wiem, nie miewam tripów.
Trzeba coś z tym zrobić.
Trzeba to czyścić.
Ateizm jest chorobą psychiczną,
A część z nich to sfrustrowani geje
Śmierdzące palącym się plastikiem
Czy czymś podobnym
Właśnie trochę poluzowałam przykrywkę
na mapie Gomberga.
Nie ma takiego globusa, a ta mapa jest faktem.
W łazience rozwija się tam często czarny grzyb,
Do tego bardzo ciepły i elastyczny
Tu jest twarda woda, czasem żółtawa;
na marginesie, uważam, że zoofilia powinna być karalna
właśnie z tego względu.
O co panu chodzi?
Pan się zachowuje jak nastolatek,
Widzę, że Pan przeżywał kobiece orgazmy…
Odejdź stąd,
Zrywaj się stąd, głupku,
Odp… się ode mnie, debilu,
Żegnam.
Bóg z Tobą.
inz.mruwnica :
porównajmy cycki męskie i damskie. jak to jest, że kobiety dostają pierdolca od smyrania cycków, a faceci nie? czy to tylko moje takie niewrażliwe? czy może to w ogóle patriarchalny przesąd?
Gammon No.82 :
Elektryfikacja.
@ czescjacek:
Że temat z cycków zszedł na jajca to jeszcze mogłem znieść, ale żeby z cycków zszedł na męskie cycki to już jest zemsta.
Jesteście zabawni w tym swoim psycholstwie. Szczególnie Quazi i Gammon.
Quazi, zapytaj swojej partnerki co czuje jak ją posuwasz. Tu Ci nie powiedzą, to geje.
asmoeth :
Koncepcja jest taka, że Moon wycina lolkaty z gazet, od czasu do czasu pisze vogońskie poematy oraz prozę francakafki.
Ale nie to jest wcale najfajniejsze. Najlepsze są te okresy kiedy moon prowadzi bloga o technologii. Kiedyś opisywała, jak musiała wymontować twardy dysk, żeby usunąć wirusa. Kiedyś indziej odkryła tajemniczy pagerank i postanowiła, że będzie ludziom tak pozycjonować blogi, żeby tego pożałowali. Jeszcze kiedyś indziej podejrzewała swojego internetprowajdera, że odciął jej możliwość uploadu na jutuba.
A raz przeszła samą siebie: kiedyś bała się wyłączyć komputer żeby nie zgubić swojego ulubionego numeru ip, a że wcześcniej założyła sobie przesyłanie komentarzy na klienta poczty (cycóś?) – to opierdalała ludzi kiedy robili jej komcie na blogu po północy. Bo jak jej komć wskakiwał do kompa to jej komp bipał i ją to budziło.
No i co, nie ma chyba co objaśniać, dlaczego od roku jestem fanem moon i mam z jej podobizną tiszerta w kolorze khaki!
EDIT: Soróweczka, ale to że Moon się pojawiła tuż przed moim komciem, to jest bardzo piękna koincydencja. Mniam!
Moon :
Jesteście zabawni w tym swoim psycholstwie, szczególnie Berja i Malenkow.
Berja, zapytaj swoich podwładnych co czują jak ich rugasz. Tu Ci nie powiedzą, to Politbiuro.
@ hlb:
Przez ciebie znowu poszedłem czytać blog Moon.
czescjacek :
What
bart :
Uważaj. Zapnij pasy i sprawdż czy ci się święty Krzysztof dynda na lusterku:
TEN, z kanonicznym już dziś cytatem:
A może to tylko moi starzy hakerzy nasili swoje działania? Zawsze lepiej mieć ich mniej w komputerze
oraz TEN z nie gorszym:
wchodzą tu Japończycy z Tokio, z wyszukiwarki na stronie z The Japanese Porn. Nie wiem, jak to się dzieje, że tu trafiają. Dodawałam swój blog do różnych “search engines”, i może gdzieś przesadziłam?
a jak mało to jeszcze TEN z hamletycznym:
Zastanawiam się, jakie komputery były na przełomie lat 70-tych i 80-tych, kiedy Kraftwerk nagrali album “Computer World”…
Uważam, że blog Moon zasługuje na miano polskiej odpowiedzi na Star Wars Kid.
Moon :
Ej, wiecie może kiedy do tej ziomalki dotrze, że jestem tu jedyny gej we wiosce?
Bart, przepraszam, ale prezencik dla ciebie przepadł na filtrze…
EDIT: już się sam odnalazł.
eli.wurman :
No pewnie według niej Slotna także.
Spoko, wydłubałem.
Mnie się najbardziej u niej podobają takie całe akapity, w których można dowolnie przestawiać szyk zdań i dalej wszystko ma tyle samo sensu.
Veln :
Ausir zapewne tez, w koncu jego dziewczyna jest bi ;) Ej, wlasnie – czy Moon nie przypomina troche Jane z “Coupling”? Unflushable i tak dalej.
bart :
Znakomite, gdzie znalazłes? Ogólnie, moon to jest taka kopalnia cytatów. Na kubek, na kalendarz ścienny, na kartkę urodzinową dla nielubianej cioci. Jak to (już bez wirusowania pageranku munowej):
Ludzie mówią, mówią, i mówią… Mowa jest tu w sieci jedynym zwierciadłem duszy. Zwykle starają się zrobić jakieś wrażenie, czy też wyobrażenie o swojej osobie.
hlb :
No gdzieś tam u niej. Wpisz “scjentologiem” w wyszukiwarkę. Bo zaraz obok jest drugi fajny akapit:
bart :
Uważaj, tam w komciach jest takie coś:
Nie wiem, jak ta sonda Cassini robi tak dobre zdjęcia… Jak na automat całkiem udane.
EDIT: albo to…
Wszystkie te cztery planety składają się przede wszystkim z gazów, co nieco mnie rozczarowało, kiedy jeszcze czytałem Młodego Technika.
@ hlb:
bart :
To jest za dobre żeby było prawdziwe. TO teraz z innej becki. Jak w serczu dasz ‘gwiazdy’ dostaniesz taki z tekstem:
Trzeba chyba zacząć pisać o seksie… Pisząc przyzwoitego, normalnego bloga, jest się na nieprzyzwoicie niskich pozycjach w rankingach większości platform blogowych
EDIT: A zanim pójdziesz spać polecam wpisac w serczu ‘mężczyzna’. Między innymi dostaniesz:
Nie lubię mężczyzn w typie Bogusława Lindy. Zbyt chłopięcy. Ni to facet, ni dzieciak. Ja pewnie też nie jestem w jego typie…
…a w komentarzach dodaje:
Boję się machos. Zbyt agresywni, nawet sadystyczni. Nigdy nie wiadomo, co takiemu strzeli do głowy, choć zagadnienia “macho” zbyt dobrze nie poznałam od strony teoretycznej.
Świat
kiedyś stanął nad brzegiem
rzeki ludzkich westchnień
i dusz nienarodzonych
śnił o nowych
krajach wiedzy nieprzebranej
i miłości nieugaszonej
bo czym jest miłość?
miłość jest jak jazda na rowerze bez trzymanki,
gdy ktoś inny trzyma kierownik, ale ty pedałujesz i zmieniasz przerzutki
świat miał 40 miliardów lat
ale wyglądał na 15
stąd pomyłka naukowców
duch jest starszy niż ciało
albowiem każdego dnia umierają w nas komórki
zastępowane ciągle przez nowe
komórki
używamy 10% mózgu bo jesteśmy światłem
elektryfikacja
eli.wurman :
A przynajmniej jedyny wyautowany ;).
bart :
bart :
A teraz patrzcie na to:
“Kochana mamo, piszę do Ciebie na papierze. Mój długopis został wyprodukowany przez Perry i s-ka. To angielska fabryka. Stolicą Anglii jest Londyn. Wiem o tym ze szkoły. Zawsze lubiłem geografie. Ostatnim moim nauczycielem tego przedmiotu był profesor August A. Miał czarne oczy. Bywają również oczy niebieskie, szare i inne. Ktoś mi mówił, że węże mają oczy zielone. Wszyscy ludzie mają oczy, chociaż niektórzy są niewidomi.”
Nie, tym razem to nie Mun. To list jakiegoś schizofrenika, zdaje się że dość często cytowany w literaturze fachowej (jako ilustracja gonitwy myśli, która ponoć jest typowym objawem).
Dajmy jej już spokój, dobrze?
Problem w tym że jej ojciec też mógł być homolubieżny, ale wstyd było mu się przyznać. Skąd ma wiedzieć jak działają pupakoluby, albo taki np. prąd elektryczny? Żyje w świecie kotków. Kotki śmierdzą i jedzą krwawe trupy myszy. Tego też nie wie. Nie wie też, że kotka można posuwać. Tak samo jak kurkę.
Ausir :
Nigdy nie kumałem tego piłkarskiego slangu.
eli.wurman :
Gejowskiego porno nigdy nie widziałem. Amatorskiego w sumie też nie – tylko screeny i jakieś krótkie fragmenty. Za to widziałem amatorskie porno-zdjęcia ze świerszczyków z początku lat 90. – ta tragiczna jakość, te niewydepilowane nogi, jacyś zwyrodnialcy od tygodnia na wolności…
Rozmawiałem też kiedyś z facetem z branży – grafikiem z wydawnictwa PinkPress.
I wstyd by mi było coś takiego oglądać. Wyobrażam sobie: tragiczna jakość, umiarkowana urodo modelek, a zwłaszcza modeli, drżąca w ręku kamera, ukradkowe spoglądanie w obiektyw dopraszające się suflowania (“i co teraz mam robić?, bo zapomniałem”), sztuczne wydłużanie scen montażem i last but not least – sztuczność & teatralna przesada wykonania.
Jak dla mnie nie ma powodu, żeby defaultowo zakładać, że wszyscy bywalcy bloga, którzy do tej pory nie raczyli wspomnieć o swojej orientacji są heteroseksualni.