Pseudonauka i cycki
Pod poprzednim postem rozpętała się standardowa już w przypadku BdB burza komentarzy dotyczących wszystkiego, tylko nie tematu tekstu. Kiedy po gorącym flejmie pt. „Ateista na ślubie kościelnym — krótki savoir-vivre” komentatorzy przeszli do wirtualnego bęckowania się po paszczach za nierozróżnianie tautologii od aksjomatu, zrozumiałem, że czas uatrakcyjnić Blog de Bart dla młodzieży, wpuścić nieco świeżej krwi. Stąd tytuł i tematyka dzisiejszego wpisu.
A było tak: Szacowna Małżonka udała się do miasta kupić biustonosz. Koleżanka poleciła jej kultowy sklep w centrum. Przyjmuje w nim pani Hania, bożyszcze warszawskiego świata staników. Szacowna Małżonka wróciła cała w skowronkach z rewelacyjnym (choć drogim!) biusthalterem — i to jest najważniejsze, łzy szczęścia żony są dla mnie najlepszą zapłatą. Małżonka przyniosła ze sobą również info o unique selling point pani Hani. Otóż pani Hania nie sprzedaje po prostu elementów garderoby, ona ratuje kobiece życia! Oddajmy głos samej zainteresowanej, w wywiadzie dla pisma „Lux Med”:
Pracowałam przez wiele lat w służbie zdrowia. Już wtedy wiele kobiet chorowało na nowotwory piersi. Myślałam o tym, żeby im pomóc. W tym samym czasie moja siostra otworzyła sklep i rozpoczęła import biustonoszy dobrej jakości. W ramach współpracy producent biustonoszy organizował szkolenia dla sprzedawców. Podczas tych szkoleń eksperci, w tym lekarze, informowali nas, jak ważne dla zdrowia kobiety jest właściwe dobranie biustonosza, ponieważ aż 70% nowotworów piersi spowodowanych jest noszeniem źle dobranych biustonoszy, a tylko 30% jest uwarunkowane genetycznie. Po tych szkoleniach utwierdziłam się w przekonaniu, że pomagając kobietom właściwie dobierać biustonosze mogę zaangażować się w profilaktykę zdrowotną. Robię to już 15 lat.
Rak piersi to drugi po raku płuc najczęstszy nowotwór, występujący praktycznie wyłącznie u kobiet. Wiadomo, że wiele jego przypadków ma podłoże genetyczne, wiadomo, że duży wpływ mają estrogeny, czyli tzw. hormony żeńskie. Już na początku XVIII w. zauważono, że zakonnice zapadają na raka piersi częściej niż mężatki. Bezdzietność, późne urodzenie dziecka, niekarmienie piersią — to czynniki zwiększające ryzyko. Uważa się również, że im więcej cyklów menstrualnych, tym większe szanse zachorowania, do czynników zwiększających ryzyko można więc dopisać wczesne pojawienie się miesiączkowania i późniejsze klimakterium.
Epidemiologowie twierdzą, że owe znane czynniki są odpowiedzialne za mniej niż połowę zachorowań. Do tego łatwo zauważyć, że są to elementy, nad którymi nie ma się doraźnej kontroli: geny, cechy organizmu, poważne wybory życiowe. Bardzo ciężko wyjść z grupy podwyższonego ryzyka, na pewno nie da się tego zrobić tak łatwo, jak w przypadku raka płuc — po prostu rzucając palenie. Czynniki, nad którymi istnieje możliwość zapanowania poprzez zmianę stylu życia (terapie hormonalne, pigułki antykoncepcyjne, otyłość, spożywanie tłuszczów czy alkoholu), okazały się nieść ze sobą niewielki lub wręcz zerowy wzrost ryzyka. Zrozumiałe, że taki stan rzeczy może budzić u kobiet uczucie bezradności i braku kontroli nad stanem swojego zdrowia. To z kolei daje pole do popisu szarlatanom.
Postulowany mechanizm wywoływania raka przez ciasne biustonosze: fiszbiny uciskają kanały limfatyczne, powodują odkładanie się toksyn w piersiach. A od toksyn, jak wie każdy czarownik, robią się nowotwory.
Wpisanie do Google „bras breast cancer” powoduje natychmiastowe „WTF, to prawda!” — kilka pierwszych stron absolutnie to potwierdza. Przekonują nas o tym: dr Ralph L. Reed ze strony all-natural.com, doktor Nguyen Phawk Yu z health2us.com („mniej pieniędzy dla onkologów, więcej pracy u podstaw”) i specjaliści z Chet Day’s Health and Beyond (wśród reklamowych pop-upów przyciąga uwagę czyszczenie jelit jabłkami). Na stronie 007 Breasts dowiadujemy się, kto jest sprawcą całego zamieszania:
Pierwsze obszerne badania nad tym zagadnieniem przeprowadził badacz medyczny Sydney Singer wraz z małżonką Somą Grismaijer. Na początku ciąży Soma odkryła w swojej piersi guzek. Przerażeni tym faktem, zaczęli szukać przyczyn i czynników wpływających na zachorowania na raka piersi — i odkryli, że nawet sprawdzenie, czy guzek jest faktycznie nowotworem, związane jest z ryzykiem, którego nie chcą ponosić.
Soma przestała nosić biustonosz, zaczęła ćwiczyć i masować sobie pierś, piła tylko filtrowaną wodę i łykała ziółka i suplementy. Po dwóch miesiącach guzek zniknął.
Zauważyli, że nowozelandzkie Maoryski, które przejęły białą kulturę, chorują na raka piersi, podczas gdy australijskie aborygenki nie. Rak piersi występuje również w innych kulturach przekonanych do biustonoszy — u Japonek czy Fidżyjek.
Singer i Grismaijer przebadali 4500 kobiet w pięciu amerykańskich miastach i opublikowali wyniki swoich badań w książce „Dressed to Kill”. Choć ich badania nie uwzględniały dodatkowych czynników, wyniki są zbyt mocne, by im przeczyć:
• 3 na 4 kobiety noszące stanik 24 godziny na dobę zachorowały na raka piersi.
• 1 na 7 kobiet noszących stanik więcej niż 12 godzin na dobę (ale nie do łóżka) zachorowała na raka piersi.
• 1 na 152 kobiety noszących stanik mniej niż 12 godzin na dobę zachorowała na raka piersi.
• 1 na 168 kobiet nie używających staników (lub noszących je z rzadka) zachorowała na raka piersi.
Nasi badacze nazywają siebie medycznymi antropologami, „żwawym duecikiem znanym na całym świecie z przeciwstawiania się motywowanemu chęcią zysku i zorientowanemu na leczenie [WTF?! — bart] systemowi medycznemu”. Prowadzą Instytut Badań nad Chorobami Kulturogenicznymi, zajmującym się cywilizacyjnymi zagrożeniami zdrowia (w kolejności: zbyt płaskie łóżka, zbyt ciasne biustonosze, zbyt zasrane publiczne toalety).
Rety, tyle tego, że nie wiadomo, od czego zacząć. Może od jasnego stwierdzenia: noszenie biustonosza nie powoduje raka piersi.
Pierwsza czerwona lampka zapala się przy odkładających się toksynach. Zatruwające organizm metale ciężkie i inne szkodliwe substancje to ulubiona piosenka New Age’owych szarlatanów. Wywołująca autyzm rtęć w szczepionkach. Toksyczne złogi w jelitach usuwane przez lewatywy z kawy i bentonitowe brązowe węże. Trucizny w nogach, wyciągane magicznymi metodami przez kąpiele elektrolityczne i waciki Kanoki.
Druga czerwona lampka to naukowiec-amator, walczący (przy wsparciu małżonki) z medycznym przemysłem śmierci, wyśmiewany przez „fachowców” siedzących w kieszeniach farmaceutycznych korporacji. To klisza pojawiająca się w wielu opowieściach o „naturalnych metodach leczenia”. Na razie zabawna, pewnego dnia okaże się szkodliwa, jeśli jakiś naukowiec-amator faktycznie wynajdzie lekarstwo na raka, a medyczny establishment początkowo go wyśmieje, zwiedziony na manowce przytłaczającą ilością wcześniejszych naukowców-amatorów, którzy po dokładniejszym sprawdzeniu okazali się oszustami lub wariatami.
Trzecia czerwona lampka to dowód anegdotyczny (pani pomasowała sobie cyc i guzek zniknął, jakby go nigdy nie było). Lampka potrójna, bo nie dość, że skuteczna metoda walki z pozornie śmiertelną chorobą była naturalna i prosta (masaż, woda, ziółka), to jeszcze zniknęło coś, czego nie widział i nie diagnozował żaden lekarz. Bzdura zabawna zamienia się w bzdurę szkodliwą, kiedy dodatkowo zorientujemy się, że autorzy książki odradzają wizytę u onkologa, twierdząc, że w 80% przypadków guzek zniknie w miesiąc po zrezygnowaniu z biustonosza.
Czwarta czerwona lampka to opowieści o żyjących w zgodzie z naturą Aborygenkach, które nie chorują na raka piersi. Hm, najwyraźniej jednak chorują.
Piąta czerwona lampka to publikacja sensacyjnych wyników badań w książce zamiast w dobrym, recenzowanym piśmie medycznym.
Ale te pięć czerwonych lampek (w tym jedna podtrójna) to małe piwo w porównaniu z krwistym reflektorem walącym w oczęta z wyników „badań”. 75% kobiet noszących stanik non stop zachorowało na raka piersi?! Niech mnie jakiś mądrala-komentator poprawi, ale 75-procentowa szansa zachorowania na jakąś chorobę w wyniku działania jakiegoś czynnika to wynik nienotowany w historii epidemiologii. Ilu palaczy zapada na raka płuc? Kilka procent? Gdyby faktycznie występowała tak ogromna zależność między noszeniem stanika a rakiem, świat medyczny po przeczytaniu „Dressed to Kill” wykonałby zbiorowego facepalma tak głośnego, że usłyszałaby go Twarz na Marsie. Być może zresztą ów superplask się odbył, tylko jego odgłos stłumiło wszechmocne biusthalterowe lobby (autorzy książki bronią się, że ich odkrycia są lekceważone, podobnie jak kiedyś dowody na związek palenia z rakiem płuc).
No właśnie, co o rewelacjach Singera i Grismaijer sądzi świat medyczny?
MedlinePlus, serwis amerykańskiej Narodowej Biblioteki Medycznej i Narodowych Instytutów Zdrowia, w haśle „rak piersi” podkreśla:
Implanty piersi, używanie antyperspirantów i noszenie fiszbinowych biustonoszy nie zwiększa ryzyka raka piersi.
Narodowy Instytut Badań nad Rakiem twierdzi:
Istnieje szereg błędnych przekonań na temat przyczyn powstawania raka piersi. Niektóre z nich dotyczą używania dezodorantów lub antyperspirantów, noszenia fiszbinowych biustonoszy, poronienia lub aborcji, uszkodzeń tkanki piersiowej. Wpływ tych czynników na poziom ryzyka zachorowania na raka piersi nie został wykazany.
Jedno z wyszukiwań zaprowadziło mnie na stronę organizacji BreastCancer.org, która na pytanie:
Czy można dostać raka od robienia czegoś swoim piersiom, na ten przykład od noszenia w kółko biusthaltera albo miętoszenia ich przez kolegę?
odpowiada trzeźwo:
Nie można. Co nosisz i jak pozwalasz dotykać swoje piersi, nie ma wpływu na ryzyko zachorowania na raka piersi. Jeśli jednak odczuwasz dyskomfort w związku ze sposobem, w jaki twój kolega zajmuje się twoim biustem, powinnaś z nim o tym porozmawiać.
Znalazłem też miejsce, w którym jeden z autorów „Dressed to Kill” odpowiada na zarzuty naukowców o niespełnianie standardów wymaganych dla badań epidemiologicznych, pominięcie różnych znanych czynników mogących mieć wpływ na zachorowanie, a przede wszystkim brak jakichkolwiek innych badań potwierdzających odkrycia opublikowane w książce:
Nie ma innych badań, bo nasze są przełomowe. Aczkolwiek, jak pokazaliśmy w naszej książce, biustonosze od dawna sprawiają problemy zdrowotne. Gorsety robiły krzywdę kobietom poprzez ucisk, a przecież biustonosze to gorsety na cycki! A jeśli chodzi o pominięcie innych zmiennych, to każde badania pomijają jakieś zmienne. Nie da się uwzględnić wszystkich zmiennych, a w ogóle to nie znamy przecież wszystkich zmiennych. Te, które pominęliśmy, nie były nam potrzebne w badaniu wpływu staników na piersi.
Nie wiem jak państwo, ale ja się czuję przekonany!
Na koniec warto wspomnieć, że można dopatrzeć się pewnej zależności między noszeniem staników a rakiem piersi. Tak jak można się dopatrzeć zależności między czasem poświęconym na zmywanie a otyłością (efekt oczywiście znika w przypadku badanych mieszkających z mamusią). Hipoteza naukowa jest prosta: im kobieta grubsza. tym większe prawdopodobieństwo, że nosi biustonosz — a akurat otyłość znajduje się na liście czynników powiązanych z rakiem piersi (również zresztą w związku z produkcją estrogenów). Noszenie ciasnych lub źle dopasowanych biustonoszy nie ma wpływu na zachorowanie na raka piersi, a propagowanie podziału „30% — geny, 70% — złe staniki” daje jedynie pretekst do stwierdzenia, że może to i lepiej, że pani Hania nie pracuje już w służbie zdrowia.
urbane.abuse :
Jak można nie polewać. Te zadupia, dziury w których nie ma nic w porównaniu do gigantycznego, żywego organizmu jakim jest Śląsk nadają się co najwyżej do tego, żeby je zaorać.
urbane.abuse :
Jakie konsekwencje gospodarcze – NIC tam po prostu nie ma, to skąd niby miałby się wziąć hajs i infrastruktura.
eli.wurman :
Ale za to w Rzeszowie mają Wielką Betonową Cipę.
eli.wurman :
Ja nie piszę, że nie można polewać, bo polewać trzeba. Ale że się bronią Chrystusem Naródu(ów),to mię zaskoczyło.
h2 :
Nie sądzę, żebyś tym zapunktował u Eliego :)
NTB: sam się kiedyś z pewną panią z Rzeszowa umówiłem pod tym pomnikiem, ale byłem wtedy zbyt nieśmiałym nastolatkiem,żeby wspomnieć o pewnych cechach wspólnych pani i pomnika.
eli.wurman :
Fuj.
mrw :
Znaczy nie lubisz się włóczyć np. po ruinach Huty Pokój czy innej kopalni? Spróbuj kiedyś, bardzo smaczne.
h2 :
Ziom. Ja tam byłem. Auch: nie przypadek, że z Rzeszowa można polecieć do Czikago bez przesiadki, szkoda że w Białymstoku nie ma lotniska.
urbane.abuse :
A mnie właśnie niespecjalnie. Nobo czym mają się bronić? Długą listą noblistów na przykład? Czy przemysłem?
urbane.abuse :
Ale czy zaliczyłeś!
mrw :
Ale co fuj?
urbane.abuse :
No bo to pewnie stamtąd ma wyjść przyobiecana Brudzyńskiemu iskierka ratunku dla cywilizacji.
@fuj
Śląsk fuj. Śląsk jako idea, jak się doda wszystko, wali skisłymi jagodami.
mrw :
Zupełnie się nie znasz. Tobie się wydaje, że Śląsk to familok, syf, brud i bieda. A to przecież gównoprawda.
eli.wurman :
Ta gigantyczna, z trudem się ruszająca pałuba, pokryta grubo hałdami porośniętymi chwastem, fuj. Ta kupa mięcha wymieszanego z tablicą Mendelejewa, fuj.
Najfajniejsze ekipy młodych Warsiawiaków pci dowolnej poprzyjeżdżały ze Śląska i z Łodzi, bo w domciu jakoś już nie mogli wytrzymać.
Nie nie, gdzie tam, te hałdy tośmy z Warszawy, Rzeszowa, Kielc i Białegostoku wam wrednie podrzucili, żeby słynne Uzdrowiska Górnośląskie miały gorsze obroty.
Gammon No.82 :
Ty chuju.
Gammon No.82 :
Chuja się znasz.
eli.wurman :
Kłaniam się i na piwo zapraszam, gdybyś przez Warszawę się nie brzydził przejeżdżać. Z chujem chyba jeszcze piwa nie piłeś, będziesz miał jakieś nowe doznanie.
EDIT: a “chuj” to brzmi dumnie.
Na hałdach? No muszę faktycznie przyznać, że jakimś wybitnym specjalistą od hałd nie jestem. To jest dosyć wąska specjalizacja.
eli.wurman :
No ba!
mrw :
May I suggest reading “Czarny Ogród”? Przeczytasz, dowiesz się czegoś nowego, przestanie Ci może walić jagodami?
Gammon No.82 :
Przyznaj się, piłeś?
Gammon No.82 :
Ja tu mieszkam od sześciu lat!
Gammon No.82 :
Na Śląsku, oczywiście.
urbane.abuse :
W moim wieku zwykle ma się już jakieś pijackie doświadczenia za sobą.
eli.wurman :
“Tu” to znaczy gdzie?
Jak się ma przodków z Bytomia plus nazwisko występujące niemal wyłącznie na Śląsku i w Brazylii, to człowiek trochę się jednak zna.
Quasi :
Ekonomiczne, Quasi, ekonomiczne. Ekonometria ma się nijak do PKB i HDI poza tym, że te wskaźniki są tam stosowane.
Poprawy (relatywnie do USA) specjalnie nie widać. Wprawdzie widziałem gdzieś ostatnio plotkę, że z uwagi na kryzys i ograniczanie naboru na programy doktorskie w Stanach, część tamtejszych wannabe naukowców będzie przyjeżdżać studiować do UE (co nie byłoby bez znaczenia dla poziomu nauki tutaj), ale nie mam zielonego pojęcia, czy to prawda.
Należy sobie zadać pytanie, kiedy prywatna biurokracja jest problemem. Chyba tylko w przypadku monopolistów, ale w ekonomii panuje konsens, że usuwanie nieefektywności związanej z działalnością prywatnych monopoli jest zadaniem państwa.
Tylko bez upraszczania. Trzeba odróżnić kwestię finansowania ochrony zdrowia od zarządzania nią. Tak naprawdę są cztery możliwości:
1. Służba zdrowia finansowana w ramach powszechnych i obowiązkowych ubezpieczeń zdrowotnych, ale świadczona przez prywatnych usługodawców.
2. Prywatne ubezpieczenia i dostawcy usług wyłącznie z sektora prywatnego.
3. Służba zdrowia finansowana w ramach powszechnych i obowiązkowych ubezpieczeń zdrowotnych, świadczona w państwowych szpitalach.
4. Prywatny system ubezpieczeń, ale usługi świadczone przez państwo.
Niezrozumienie tego rozróżnienia jest wręcz szokująco powszechne, bo większość dyskusji toczy się między zwolennikami 2. i 3.
Gammon No.82 :
Znam się bo mam nazwisko? False. Poza tym, Ty się nazywasz jak jakiś granat czy inna haubica.
Gammon No.82 :
Jak gdzie, w Warszawie oczywiście.
Gammon No.82 :
No jasne, działa to zapewne tak jak genetyczny patriotyzm.
eli.wurman :
To czemu Slazacy maja tyle pretensji do swiata, skoro tam jest tak fajnie? Skad te wycieczki gornikow pod Sejm?
urbane.abuse :
Nie twierdziłem, że to jakieś prawo przyrody “jeśli X ma na nazwisko Ich-habe-panzerfaust to automatycznie musi cośtam”. Zresztą moje nazwisko ma brzmienie raczej słowiańskie, tylko jest rzadkie i jakoś tak występuje głównie tam, gdzie podałem. Jak by nie było, na temat Górnego Śląska wiem dość sporo.
eli.wurman:
Zdawało mi się, że na Stalowej, a to jest Stara Praga, zupełnie inne miasto :-D Ale może źle zapamiętałem.
Ja się wychowałem na Szmulkach. Więc też nie w Warszawie.
Działa lepiej od walenia stereotypów. Sami zaczęliście.
bloody_rabbit :
No jak to skąd? To są górnicy z Kielc, Rzeszowa, Białegostoku i Białej Podlaskiej. :-P
bloody_rabbit :
Do Twojej starej w pierwszej kolejności. Przyjeżdżają na Wiejską, bo w Katowicach na Jagiellońskiej nic nie załatwią. Also: oddajcie autonomię, przestaniecie mieć wycieczki. Auch: mnie chyba bardziej bolą te strajki, bo mi niemalże pod oknami popieprzają.
I dodam jeszcze, że Ślązacy jako tacy nie mają pretensji. Mają je konkretne grupy zawodowe. I te grupy zawodowe mają takie same pretensje na całym świecie.
Gammon No.82 :
Czekaj, czekaj. To ty Przywaliłeś, że Śląsk to wymieszana tablica Mendelejewa i chwasty.
Gammon No.82 :
Na Stalowej to ja nocny szoping robię.
Gammon No.82 :
Jezusmaria! Chowajcie portfele!
bloody_rabbit :
Taaa, a Gdańsk to tylko stoczniowcy, innit? To że ktoś jest głośny i robi demolki, nie zmienia faktu, że jest zanikającą mniejszością wśród śląskich pracobiorców. I nic mi nie wiadomo o tym, żeby górnicy mieli jakieś listy uwierzytelniające wystawione przez Śląsk. Pyszczą na swój (bardzo dosłownie) rachunek.
eli.wurman :
Tak tak, i przywaliłem tym tak ni stąd ni z owąd, w czasie niewinnej dyskusji na temat sposóbów rozmnażania mchu płonnika.
No ale chyba z Ursynowa ani z Bielan tam nie jeździsz?
Absolutnie koniecznie.
Gammon No.82 :
No generalnie Śródmieście.
Gammon No.82 :
Przywaliłeś w dyskusji o tym, że Rzeszów i Białystok też chciałyby być metropoliami, choć w porównaniu do Śląska to wygwizdów.
eli.wurman :
Rany, to skąd ta Stalowa? Większość ludzi ze Śródmieścia nie wie, że taka ulica istnieje.
Trzeba by sprawdzić, jakie są kryteria definiowania “metropolii”, a nie jechać od razu po die Kultur. [“Te zadupia, dziury w których nie ma nic w porównaniu do gigantycznego, żywego organizmu jakim jest Śląsk nadają się co najwyżej do tego, żeby je zaorać.”] No pewnie, tutaj nie było ani ćwierci stereotypu, nie?
Gammon No.82 :
Zaproponuj takie, żeby się Białystok zmieścił, to pogadamy.
urbane.abuse :
Niech się tym martwi Kulesza Michał.
Na Stalowej jest całodobowe Tesco. The Tesco.
bloody_rabbit :
Z historii. I głupkowatej wiary, że są komuś do czegoś potrzebni, mimo tego, że za ich plecami zdążył się już rozwinąć całkiem inny Śląsk.
Also: kurwa, znowu flejm o Hanysach? :)
Gammon No.82
A to wytłumaczalne jest. Warszawa to jedyne miejsce w Polsce, gdzie się poza Śląskiem czuje, że jest się w mieście, a nie jakiejś pipidówie.
Gammon No.82 :
Widzisz, jak nas przypili, to sobie przypominamy że po drugiej stronie rzeki też coś jest.
Gammon No.82 :
Nie, no weź coś zaproponuj; rozkręciłeś flejma i uciekłeś, zły człowieku.
Najpierw cios społeczności homoseksualnej zadała Litwa. Teraz czas na Ukrainę.
bart :
Czyżby to ze Wschodu miała wyjść w świat iskra, która ocali ludzkość?
asmoeth :
To się Terlikowski wkurzy, że nie będzie ojcem kontrrewolucji!
bart :
Borata też zakazali? Znaczy cierpią na przewlekły i ostry zanik poczucia humoru. Powszechne, u nas ma tak co najmniej parę milionów współobywateli.
eli.wurman :
Żeby nam na prawosławie czasem nie przeszedł.
Gammon No.82 :
Ty, ale ja te miejsca kojarzę z doświadczeń jako zadupia. Mówię zadupie bo byłem, odwiedziłem, widziałem, zjadłem w knajpie, zrobiłem zakupy, rozmawiałem z kimśtam, coś tam zrobiłem, przejechałem się komunikacją miejską. A nie dlatego, że z wygodnej Warszawskiej perspektywy mówię sobie, eee, tam to musowo nic nie ma.
@Śląsk
O-o-odpierdolcie się od Katowic. Gdzie na takiej Ligocie hałdy?
Gammon No.82 :
To tam, gdzie Żelazna?
Veln :
Jej, nawet w Bytumiu znajdziesz fragmenty sielskie, gdzie zielono i nic się akurat nie wali. A na Ligocie niby wille i te rzeczy,a pod spodem Wujek fedruje, więc te hałdy to trochę też i ligockie.
Z innej beczki. Jadę służbowo w przyszłym tygodniu do Krakowa, a tu:
http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798,6822105,Motocyklisci_szaleja_nocami_po_Krakowie.html
http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,44425,6818054,Prokuratura_bada_konska_szarze_na_Rynku.html
Naprawdę to takie straszne miasto, w którym wszystko czyha?
janekr :
O tak, dlatego na wszelki wypadek wszystko przerabiają na stare dobre czasy, czyli circa 1910r.
janekr :
Koszmarne – rynek zasikany przez konie i pijanych brytoli, którzy – jak to pijani brytole – są agresywni. Nie należy zapominać, że jest tam mnóstwo górali – czyli też pijanych i agresywnych debili. Nie wiem czy w RPA nie jest bezpieczniej.
janekr :
Jeszcze do Ciebie nie dotarło, że to taka straszna planeta, na której wszystko czyha?
Gammon No.82 :
Nie zgadzam się, Szwedzka i Stalowa to weszły do kanonu popkultury, przynajmniej lokalnego. Nawiasem mówiąc, niby cywilizacja tam dotarła, a tam ciągle jeszcze stoi drogowskaz wskazujący nieistniejącą już drogę krajową nr 18 (przemianowaną w latach 90. na DK8 w ramach spisku wydawców map zmuszających kierowców do kupowania nowych egzemplarzy; skoro nie ma nowych dróg, to macie nowe numery).
urbane.abuse :
Banuję za używanie takiego zwrotu na moim blogu – to znakomity wykrywacz palantów, jak ktoś koniecznie musi dodać to “mimo wszystko” to znaczy, że ma jakieś durne emo, a więc niech se z nim idzie gdzie indziej.
urbane.abuse :
Łojejku, już jak ktoś jako przyjezdny pochwali to Ślązak musi się naskromnić;)… A w sumie niedawno z jednym Bytomianinem rozmawiałem i strasznie się pluł, że tam u nich powietrze gryzie. Popracujcie tam nad jakimś spójnym PR-em. :-)
wo :
A ja protestuję przeciw kojarzeniu mnie z tym hasłem, to był cytat z jakiegoś białostockiego łosia biorącego na swoją wątłą klatę ciężar walki i niepodległość.
Veln :
Nie chce mi się grzebać za statsami, ale chyba w Krakowie powietrze bardziej zasyfione?
Veln :
Ta, i może jeszcze do tego mamy się dogadać z Sosnowcem?
“Szkoda że się powiesił w końcu reptilian to też człowiek”.
@ bart:
Langsam, langsam. Kolesie żrą kwasy, chleją, jarają a potem się dziwią, że im się widzi, że ziom jest jaszczurem?
Veln :
Będzie metropolia, będzie spójny PR. A co do Bytomia – centrum jest bardzo fajne i bardzo walące się, zakurzone ale nie zatrute. Za to jak tam coś projektowałem, to akurat pod lasem.
eli.wurman :
No już bez przesady, kogo Brynica jeszcze nawilża?
eli.wurman :
Uwielbiam takie zderzenia ezoteryki z polskimi realiami (nieśmiertelne “UFO w podobie pekaesu” Głowackiego). Tu też:
eli.wurman :
A poszlibyscie na taki deal: dostajecie autonomie, ale zero dotacji do emerytur gorniczych?
Znajdz sobie dlugi wpis braineatera (?) na blogu MRW o stanie umyslu typowego Slazaka.
wo :
Wypraszam sobie. W Warszawie jakoś nic na mnie nie czyha.
bloody_rabbit :
Jasne. Podniesiemy wam ceny węgla i rachunki za prąd.
bloody_rabbit :
Pierdolisz. Już prędzej ja jestem typowy Ślązak, a nie wiecznie ujarany mózgojad.
bloody_rabbit :
Ja bym poszedł, o ile Resztapolski by sfinansowała rekultywację terenów zdewastowanych w czasach, kiedy spora część budżetu to był eksport węgla. Czyli np. wspomniane centrum Bytomia. Bo jak dla mnie to “nam” Resztopolacy to wiszą.
eli.wurman :
No ale mnie jest dosyć wszystko jedno, czy zostanie zbudowane metro Białystok-Rzeszów. I zakupy musiałem zrobić zanim się zrobi 35 stopni.
Białystok to ja też znam. No nie mówię, że to jakieś big city. Ale czemu orać?
Veln :
Pewien mały chłopczyk z Ligoty
Miał ze wzwodem straszne kłopoty:
W szkole, na mszy, czy w wannie
Wzwód ten trwał bezustannie,
Budząc słuszne zgorszenie (i ploty).
Elektryfikacja
janekr :
Mi też się bardzo podoba ogólna kultura jazdy w stolycy.
wo :
You have no power here!
eli.wurman
1. I tak dyrektorzy kopalni przepieprza dodatkowe zyski, jak do tej
pory.
2. W warunkach autonomii macie jeszcze mniej szans na modernizacje gornictwa, bo karty w Autonomii Slaskiej beda rozdawac wlasnie kopalnie i zwiazki zawodowe gorniczej.
3. Reszta Polski walnie sobie atomowki i zostaniecie z palcem w d…
bloody_rabbit :
No chyba walnie sobie z atomówki. Poza tym zauważcie obaj, że większość węgla energetycznego to ten brunatny szajs z odkrywek, rozpirzających krajobraz i hydrologię akurat zupełnie nie na Śląsku.
eli.wurman :
Będziemy sobie mierzyć?
Marceli Szpak :
Zróbcie to! A dokumentację wrzućcie na tubkę.
Gammon No.82 :
No mnie też jest wszystko jedno – jak bardzo sobie chcą, to niech się nazywają metropolią. Tyle tylko, że metropolitarność da się zmierzyć, i za cholerę mi nie wychodzi, żeby tam pasował Białystok czy Rzeszów; tym bardziej śmieszą mnie takie aspiracje.
bloody_rabbit :
Eche, eche, UE.
bloody_rabbit :
Najpierw niech jedną wybudują, to pogadamy.
Marceli Szpak :
Pffff.
urbane.abuse :
O, czuję materiał na fajnego flejma!
Marceli Szpak :
Pojedynek na śląskie siusiaki! Idę po popcorn.
eli.wurman :
Mnie ciekawi jak z Warszawą. No bo dużo samochodów + korki.
eli.wurman :
ISWYDT.
urbane.abuse :
Ok, ale już zdecydowaliście się jak ją nazwiecie?
urbane.abuse :
http://www.raslaska.aremedia.net/index.php :D
Gammon No.82 :
O, ładny klasztor tam jest. Ale akurat jakieś obchody janopawłowe były, to się bałem wejść, bo ja się janapawła bardziej niż ojcapio boję.:(
Sorry za jedno pod drugim, ale do ogólnego flejmu o metropoliach mam super mapkę:
http://www.metropolie.pl/
1) Look@Wschód
2) To Kraków ma jakieś powiaty wokół siebie a nie pas spalonej ziemi?
EDIT:
3) Format mapki: JPEG. Pozdrawiamy wo. :-)
wo :
Wiesz, jeśli chodzi o Pragę Północ, to ja pamiętam czasy, kiedy obecna Fabryka Trzciny stanowiła opustoszały budynek po upadłych zakładach masarskich, a na ścianie od strony Otwockiej był napis: WELCOME TO BANDITENSTADT.
Gorzej, pamiętam czasy, kiedy te zakłady masarskie jeszcze nie były upadłe, a z boku był sklepik z bezkartkową kaszanką.
I pamiętam, jak w Pollenie na Szwedzkiej odrabialiśmy tłokę p.t. “prace społeczne” i jeden kolega sikał do butelek z szamponem.
I pamiętam, jak na Ząbkowskiej były jeszcze osławione lokale “Zakopianka” i “Dunajcowa”. Niestety nie pamiętam już “Portowej” na Okrzei, ale starzy ludzie powiadają, że niejeden który tam wszedł, potem już nigdy nic nie pamiętał.
I pamiętam czasy, kiedy Bazar Różyckiego był w rozkwicie, a zachodni korespondenci pisali z dupy wyjęte newsy, że “jedyny w Bloku Wschodnim klub użytkowników Rolls-Royce’ów znajduje się na słynnym Roojycky Bazaar, przy ekskluzywnej Targowa Street”.
Więc tymitunie o popkulturze.
urbane.abuse :
Kultura ja… czego? W stolicy nie ma jazdy, więc jak może być albo nie być jej kultura?
A w ciasnej przestrzeni totalnie zakorkowanych ulic, na przekór wszystkiemu, kwitnie ogólna życzliwość a nawet panspolegliwość. Czepiaszsię.
janekr :
Jak nie ma jazdy, skoro jest nawet Rondo Jazdy Polskiej?
Veln :
I równina, i sporo wiatru, który wszystko wywiewa. Szkoda tylko, że siusiaki z ratusza pozwoliły na zabudowanie klinów napowietrzających.
urbane.abuse :
Nie taka była moja intencja, to było tylko ubarwienie anegdoty o łosiu ze ściany wchodniej,
janekr :
To jest w ogóle zabawny atawizm, że ludzie – często absolutnie wbrew wszelkim statystykom – czują się bezpiecznie “u siebie”.
Gammon No.82 :
Wiesz kogo mi przypominasz?
Philippe Miseree. A professional traveller since his youth, there is not a town or city Philippe has not been recently disappointed by. No matter how obscure the destination you can bet he has been there before you and found it was not half as good as it was in the 1970s. His earlier works include “Turkey Before it was Spoilt,” “India the Hard Way,” “South-East Asia on Less than You Need,” and “Unnecessarily Rough Travel.”
http://www.jetlagtravel.com/ourstaff.html
Gammon No.82 :
Mi to mówisz? Codziennie tamtędy skręcam w lewo.
I codziennie widzę dobrych kierowców, przecinających linię ciągłą.
Veln :
Też pozdrowiłbym go, ale mogłoby mi sie wyrwać jakies głupie ‘mimo wszystko’ – i jak ja bym wyglądał? Jak korwinista w bezrękawniku koło gościa w wielkomiejskim smart casual!
Albo jak strucel obok subaru…
hlb :
Jesteś gorszy niż Księżyc.
Gammon No.82 :
A te kliny to nie jest jakaś homeopatia? Wiem, że na WAPW Gzell dissuje za zabudowę tychże klinów Mariną i Eko-Parkiem Kuryłowicza. Ale faktycznie te kliny działają, bądź zwykły kiedyś działać?
wo :
Ale mnie nie widziałeś. Kupa ludzi, którzy mnie widzieli, twierdzi że jestem jak Jaś Fasola. Czego nie rozumiem, bo wcale nie jestem podobny. Niektórzy inni mają takie skojarzenia: “ten, który macha rękami”, “ten, z plecakiem, który chodzi zgięty w pół, szybciej, niż inni biegną” a nawet (nie wiem dlaczego) “ten faszysta”.
W każdym razie gdybyś po którejkolwiek stronie Wisły zobaczył bardzo szybko idącego, zgiętego w pół, machającego rękami faszystę z plecakiem, kojarzącego się z Jasiem Fasolą, to być może będę ja :-D
Ale ja na Pradze jestem TUTEJSZY.
I wcale nie twierdzę, że “dawniej bywało lepiej, kudy tam koronie Stadionu Dziesięciolecia do Bazaru Różyckiego”. Ale jak dwa razy poszedłem na BR w jego fazie schyłkowej, to sam też poczułem się schyłkowo.
hlb
Dude, you’ve got issues.
urbane.abuse :
Kliny wykońcypowali jeszcze przed wojną, żeby wiater swobodnie cyrkulował i hulał po mieście. A czy to ma sens, czy też to homeopatia, spytaj jakiegoś fachmana od cyrkulacji i hulanek.
bart :
no i dlaczego ci goście są tak megaoburzeni, jak inni z nich polewają.
“Psy dalej ujadały więc podszedłem do okna, wychyliłem się żeby poobserwować okolicę, z okna widzę kalwarię (taki duży oświetlony park… przy budynku krk). Na kalwarii biegały BARDZO szybko jakieś czarne stwory normalnie powiedziałbym, że to dziki… ale one nie są aż tak szybkie, dziki często spotykam w okolicy, czasem nawet na wyciągniecie ręki, te nocne stwory jakoś mi ich nie przypominały.”
to napewno nie są wesołe trolle z duża ilościa wolnego czasu?
Veln :
Coś ty. No chyba, że alergia na regularną bucerkę to jest issue. A to wtedy nie będę zaprzeczał. Wiesz, ja jestem prosty chłopak z Pierdziszewa Dolnego, lubię się przegladac takim egzemplarzom.
EDIT: Szczególnie że ‘w temacie’ JPEG WO pouczył mnie po raz pierwszy – jak się nosić i jakiego systemu używać.
hlb :
A teraz Ty pokazujesz nam jak się łosić.
bart :
C’mon make my day! :)
urbane.abuse :
Ale czy ja zaprzeczam?
EDIT: A gdzie mieszkasz, jeśli mozna spytać?
hlb :
“Ustawka pod Polonią?”
hlb :
RIGHT OUTSIDE YOUR HOUSE
Veln :
No przecież, że nie pytam o adres. Po prostu interesuje mnie miasto/region/whateva. To akurat może pomóc w naszej dyskusji o moim ‘issue’ z Pierdziszewem Dolnym.
A ty gdzie mieszkasz?
Gammon No.82 :
Eeee, no chyba, że pod ProPolonia{dot}pl…
hlb :
Ja? Kattowitz Zentrum, ofkors. Choć zdarzało mi się w różnych miejscach (z Wawą włącznie, gdym tam pracował tuż po studiach). Nie, nie mam problemów z moją miejscówką. Tu faktycznie jest jakaś większa cywilizacja.
urbane.abuse :
Widzisz znam Katowice dosyć dobrze. Gdybym chciał byc złosliwy, napisałbym, że miasto w którym centrum (ul. 3 Maja) wyludnia się po godzinie 20 to jest jednak coś jak Pierdziszewo Dolne z flejmów WO.
Ale nie jestem złosliwy wobec ciebie. Napisałem jedynie, ze nie przepadam za pozerstwem WO i lubie sobie z tego zwyczajnie zakpić. Bo on niestety też jest Ziutkiem z Pierdziszewa Dolnego.
hlb :
A ja ci proponuję, żebyś swoją Krucjatę Kpin prowadził gdzie indziej, bo – jak pisałem wczoraj – męczy mnie twoje emo.
hlb :
Ale wiesz, że jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno (pewnie z wzajemnością). Katowice mają dużo cech prowincjonalnych (sam się zajmowałem projektowaniem Rynku, którego nie ma) i owszem, po 22 prawie nie da się zjeść czegoś ciepłego na mieście.
So what? Mówimy o kompleksach, a tych nie mam, a Ty i owszem (OMG OMG! mój sąsiad ma Lambo! A moje metro nie jest pomarańczowe i co ja teraz zrobię!)
hlb :
Raczej spędzanie czasu w downtown po godzinach pracy jest mocno nie teges, zwłaszcza w mieście, które tereny rekreacyjne ma w miarę rozsądnie rozrzucone po obrzeżach, a jak się ktoś ma ochotę polansować na city, to może wskoczyć w tram i podjechać w parę minut do Gliwic. Co nie zmienia, że faktycznie knajpiano-klubowo okolica jest zdechła.
Marceli Szpak :
WTF? tramwajem to sobie możesz pojechać do Sosnowca. I tam się polansować:)
urbane.abuse :
rajt, mój błąd. autobus.
bart :
No a ja ci Bart wyjaśniłem że to nie jest emo.
Jeśli wlepisz mi bana to przyjmę go ze zrozumieniem – o ile po prostu postawisz sprawę uczciwie: że WO jest twoim lokalnym celebrytą i wolałbys, aby go wyłącznie pieścić.
Jeśli sprawa idzie moje emo versus twoje emo to nie będę na nic nalegał. Jesteś Gospodarzem.
Marceli Szpak :
I w parę minut? :D
Offtopicznie:
http://www.dziennik.pl/polityka/article415284/Rydzyk_o_czarnoskorym_On_sie_chyba_nie_myl.html
&
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/3/30/Czestochowska.jpg
hlb :
To nie przez bycie celebrytą, to przez wspólnotę iPhone’ów.
A poważnie: wolę komciotwórcę, który gada do rzeczy i ciekawie, bo to równoważy jego różne irytują mimo swoich różnych irytujących quirków, niż komciotwórcę, którego większość tekstów to osobiste przysrywki. Słowo-klucz to oczywiście “większość”, więc jeśli trochę przyhamujesz, pozostaniemy przyjaciółmi.
Marceli Szpak :
Do Gliwic? Autobusem? Pociągiem przecież.
eli.wurman :
Ale na lans po 22? Autobusem przecież, podziękuj PKP. Albo swoją karą, ale wtedy o suchym pysku (bo to JA muszę być kierowcą :/)
bart :
Nie ma sprawy. Zawsze będzie mi miło pozostawac z Toba przyjaciółmi, więc cena jest warta ryzyka. Choć miło byłoby też wiedzieć, że jeśli będzie trzeba WO też będziesz umiał zwrócić uwagę.
bart :
No ale przecież ja też mam iPoda – 160GB Classic, wersja dosyć rzadka. Więc nie rozumiem, skąd te nieporozumienia, haha…
hlb :
Oczywiście.
hlb :
Oł rajt, to i ja się przyłączę do frontu anty-wo, poczekaj tylko minutkę, muszę poszukać tych komci pod tą notką gdzie wo naskakuje na Ciebie albo bloody rabbita.
bart :
hlb :
wo :
Dziwne, ja zawsze mialem inaczej — w obcym miescie czuje sie nietykalny.