Pseudonauka i cycki
Pod poprzednim postem rozpętała się standardowa już w przypadku BdB burza komentarzy dotyczących wszystkiego, tylko nie tematu tekstu. Kiedy po gorącym flejmie pt. „Ateista na ślubie kościelnym — krótki savoir-vivre” komentatorzy przeszli do wirtualnego bęckowania się po paszczach za nierozróżnianie tautologii od aksjomatu, zrozumiałem, że czas uatrakcyjnić Blog de Bart dla młodzieży, wpuścić nieco świeżej krwi. Stąd tytuł i tematyka dzisiejszego wpisu.
A było tak: Szacowna Małżonka udała się do miasta kupić biustonosz. Koleżanka poleciła jej kultowy sklep w centrum. Przyjmuje w nim pani Hania, bożyszcze warszawskiego świata staników. Szacowna Małżonka wróciła cała w skowronkach z rewelacyjnym (choć drogim!) biusthalterem — i to jest najważniejsze, łzy szczęścia żony są dla mnie najlepszą zapłatą. Małżonka przyniosła ze sobą również info o unique selling point pani Hani. Otóż pani Hania nie sprzedaje po prostu elementów garderoby, ona ratuje kobiece życia! Oddajmy głos samej zainteresowanej, w wywiadzie dla pisma „Lux Med”:
Pracowałam przez wiele lat w służbie zdrowia. Już wtedy wiele kobiet chorowało na nowotwory piersi. Myślałam o tym, żeby im pomóc. W tym samym czasie moja siostra otworzyła sklep i rozpoczęła import biustonoszy dobrej jakości. W ramach współpracy producent biustonoszy organizował szkolenia dla sprzedawców. Podczas tych szkoleń eksperci, w tym lekarze, informowali nas, jak ważne dla zdrowia kobiety jest właściwe dobranie biustonosza, ponieważ aż 70% nowotworów piersi spowodowanych jest noszeniem źle dobranych biustonoszy, a tylko 30% jest uwarunkowane genetycznie. Po tych szkoleniach utwierdziłam się w przekonaniu, że pomagając kobietom właściwie dobierać biustonosze mogę zaangażować się w profilaktykę zdrowotną. Robię to już 15 lat.
Rak piersi to drugi po raku płuc najczęstszy nowotwór, występujący praktycznie wyłącznie u kobiet. Wiadomo, że wiele jego przypadków ma podłoże genetyczne, wiadomo, że duży wpływ mają estrogeny, czyli tzw. hormony żeńskie. Już na początku XVIII w. zauważono, że zakonnice zapadają na raka piersi częściej niż mężatki. Bezdzietność, późne urodzenie dziecka, niekarmienie piersią — to czynniki zwiększające ryzyko. Uważa się również, że im więcej cyklów menstrualnych, tym większe szanse zachorowania, do czynników zwiększających ryzyko można więc dopisać wczesne pojawienie się miesiączkowania i późniejsze klimakterium.
Epidemiologowie twierdzą, że owe znane czynniki są odpowiedzialne za mniej niż połowę zachorowań. Do tego łatwo zauważyć, że są to elementy, nad którymi nie ma się doraźnej kontroli: geny, cechy organizmu, poważne wybory życiowe. Bardzo ciężko wyjść z grupy podwyższonego ryzyka, na pewno nie da się tego zrobić tak łatwo, jak w przypadku raka płuc — po prostu rzucając palenie. Czynniki, nad którymi istnieje możliwość zapanowania poprzez zmianę stylu życia (terapie hormonalne, pigułki antykoncepcyjne, otyłość, spożywanie tłuszczów czy alkoholu), okazały się nieść ze sobą niewielki lub wręcz zerowy wzrost ryzyka. Zrozumiałe, że taki stan rzeczy może budzić u kobiet uczucie bezradności i braku kontroli nad stanem swojego zdrowia. To z kolei daje pole do popisu szarlatanom.
Postulowany mechanizm wywoływania raka przez ciasne biustonosze: fiszbiny uciskają kanały limfatyczne, powodują odkładanie się toksyn w piersiach. A od toksyn, jak wie każdy czarownik, robią się nowotwory.
Wpisanie do Google „bras breast cancer” powoduje natychmiastowe „WTF, to prawda!” — kilka pierwszych stron absolutnie to potwierdza. Przekonują nas o tym: dr Ralph L. Reed ze strony all-natural.com, doktor Nguyen Phawk Yu z health2us.com („mniej pieniędzy dla onkologów, więcej pracy u podstaw”) i specjaliści z Chet Day’s Health and Beyond (wśród reklamowych pop-upów przyciąga uwagę czyszczenie jelit jabłkami). Na stronie 007 Breasts dowiadujemy się, kto jest sprawcą całego zamieszania:
Pierwsze obszerne badania nad tym zagadnieniem przeprowadził badacz medyczny Sydney Singer wraz z małżonką Somą Grismaijer. Na początku ciąży Soma odkryła w swojej piersi guzek. Przerażeni tym faktem, zaczęli szukać przyczyn i czynników wpływających na zachorowania na raka piersi — i odkryli, że nawet sprawdzenie, czy guzek jest faktycznie nowotworem, związane jest z ryzykiem, którego nie chcą ponosić.
Soma przestała nosić biustonosz, zaczęła ćwiczyć i masować sobie pierś, piła tylko filtrowaną wodę i łykała ziółka i suplementy. Po dwóch miesiącach guzek zniknął.
Zauważyli, że nowozelandzkie Maoryski, które przejęły białą kulturę, chorują na raka piersi, podczas gdy australijskie aborygenki nie. Rak piersi występuje również w innych kulturach przekonanych do biustonoszy — u Japonek czy Fidżyjek.
Singer i Grismaijer przebadali 4500 kobiet w pięciu amerykańskich miastach i opublikowali wyniki swoich badań w książce „Dressed to Kill”. Choć ich badania nie uwzględniały dodatkowych czynników, wyniki są zbyt mocne, by im przeczyć:
• 3 na 4 kobiety noszące stanik 24 godziny na dobę zachorowały na raka piersi.
• 1 na 7 kobiet noszących stanik więcej niż 12 godzin na dobę (ale nie do łóżka) zachorowała na raka piersi.
• 1 na 152 kobiety noszących stanik mniej niż 12 godzin na dobę zachorowała na raka piersi.
• 1 na 168 kobiet nie używających staników (lub noszących je z rzadka) zachorowała na raka piersi.
Nasi badacze nazywają siebie medycznymi antropologami, „żwawym duecikiem znanym na całym świecie z przeciwstawiania się motywowanemu chęcią zysku i zorientowanemu na leczenie [WTF?! — bart] systemowi medycznemu”. Prowadzą Instytut Badań nad Chorobami Kulturogenicznymi, zajmującym się cywilizacyjnymi zagrożeniami zdrowia (w kolejności: zbyt płaskie łóżka, zbyt ciasne biustonosze, zbyt zasrane publiczne toalety).
Rety, tyle tego, że nie wiadomo, od czego zacząć. Może od jasnego stwierdzenia: noszenie biustonosza nie powoduje raka piersi.
Pierwsza czerwona lampka zapala się przy odkładających się toksynach. Zatruwające organizm metale ciężkie i inne szkodliwe substancje to ulubiona piosenka New Age’owych szarlatanów. Wywołująca autyzm rtęć w szczepionkach. Toksyczne złogi w jelitach usuwane przez lewatywy z kawy i bentonitowe brązowe węże. Trucizny w nogach, wyciągane magicznymi metodami przez kąpiele elektrolityczne i waciki Kanoki.
Druga czerwona lampka to naukowiec-amator, walczący (przy wsparciu małżonki) z medycznym przemysłem śmierci, wyśmiewany przez „fachowców” siedzących w kieszeniach farmaceutycznych korporacji. To klisza pojawiająca się w wielu opowieściach o „naturalnych metodach leczenia”. Na razie zabawna, pewnego dnia okaże się szkodliwa, jeśli jakiś naukowiec-amator faktycznie wynajdzie lekarstwo na raka, a medyczny establishment początkowo go wyśmieje, zwiedziony na manowce przytłaczającą ilością wcześniejszych naukowców-amatorów, którzy po dokładniejszym sprawdzeniu okazali się oszustami lub wariatami.
Trzecia czerwona lampka to dowód anegdotyczny (pani pomasowała sobie cyc i guzek zniknął, jakby go nigdy nie było). Lampka potrójna, bo nie dość, że skuteczna metoda walki z pozornie śmiertelną chorobą była naturalna i prosta (masaż, woda, ziółka), to jeszcze zniknęło coś, czego nie widział i nie diagnozował żaden lekarz. Bzdura zabawna zamienia się w bzdurę szkodliwą, kiedy dodatkowo zorientujemy się, że autorzy książki odradzają wizytę u onkologa, twierdząc, że w 80% przypadków guzek zniknie w miesiąc po zrezygnowaniu z biustonosza.
Czwarta czerwona lampka to opowieści o żyjących w zgodzie z naturą Aborygenkach, które nie chorują na raka piersi. Hm, najwyraźniej jednak chorują.
Piąta czerwona lampka to publikacja sensacyjnych wyników badań w książce zamiast w dobrym, recenzowanym piśmie medycznym.
Ale te pięć czerwonych lampek (w tym jedna podtrójna) to małe piwo w porównaniu z krwistym reflektorem walącym w oczęta z wyników „badań”. 75% kobiet noszących stanik non stop zachorowało na raka piersi?! Niech mnie jakiś mądrala-komentator poprawi, ale 75-procentowa szansa zachorowania na jakąś chorobę w wyniku działania jakiegoś czynnika to wynik nienotowany w historii epidemiologii. Ilu palaczy zapada na raka płuc? Kilka procent? Gdyby faktycznie występowała tak ogromna zależność między noszeniem stanika a rakiem, świat medyczny po przeczytaniu „Dressed to Kill” wykonałby zbiorowego facepalma tak głośnego, że usłyszałaby go Twarz na Marsie. Być może zresztą ów superplask się odbył, tylko jego odgłos stłumiło wszechmocne biusthalterowe lobby (autorzy książki bronią się, że ich odkrycia są lekceważone, podobnie jak kiedyś dowody na związek palenia z rakiem płuc).
No właśnie, co o rewelacjach Singera i Grismaijer sądzi świat medyczny?
MedlinePlus, serwis amerykańskiej Narodowej Biblioteki Medycznej i Narodowych Instytutów Zdrowia, w haśle „rak piersi” podkreśla:
Implanty piersi, używanie antyperspirantów i noszenie fiszbinowych biustonoszy nie zwiększa ryzyka raka piersi.
Narodowy Instytut Badań nad Rakiem twierdzi:
Istnieje szereg błędnych przekonań na temat przyczyn powstawania raka piersi. Niektóre z nich dotyczą używania dezodorantów lub antyperspirantów, noszenia fiszbinowych biustonoszy, poronienia lub aborcji, uszkodzeń tkanki piersiowej. Wpływ tych czynników na poziom ryzyka zachorowania na raka piersi nie został wykazany.
Jedno z wyszukiwań zaprowadziło mnie na stronę organizacji BreastCancer.org, która na pytanie:
Czy można dostać raka od robienia czegoś swoim piersiom, na ten przykład od noszenia w kółko biusthaltera albo miętoszenia ich przez kolegę?
odpowiada trzeźwo:
Nie można. Co nosisz i jak pozwalasz dotykać swoje piersi, nie ma wpływu na ryzyko zachorowania na raka piersi. Jeśli jednak odczuwasz dyskomfort w związku ze sposobem, w jaki twój kolega zajmuje się twoim biustem, powinnaś z nim o tym porozmawiać.
Znalazłem też miejsce, w którym jeden z autorów „Dressed to Kill” odpowiada na zarzuty naukowców o niespełnianie standardów wymaganych dla badań epidemiologicznych, pominięcie różnych znanych czynników mogących mieć wpływ na zachorowanie, a przede wszystkim brak jakichkolwiek innych badań potwierdzających odkrycia opublikowane w książce:
Nie ma innych badań, bo nasze są przełomowe. Aczkolwiek, jak pokazaliśmy w naszej książce, biustonosze od dawna sprawiają problemy zdrowotne. Gorsety robiły krzywdę kobietom poprzez ucisk, a przecież biustonosze to gorsety na cycki! A jeśli chodzi o pominięcie innych zmiennych, to każde badania pomijają jakieś zmienne. Nie da się uwzględnić wszystkich zmiennych, a w ogóle to nie znamy przecież wszystkich zmiennych. Te, które pominęliśmy, nie były nam potrzebne w badaniu wpływu staników na piersi.
Nie wiem jak państwo, ale ja się czuję przekonany!
Na koniec warto wspomnieć, że można dopatrzeć się pewnej zależności między noszeniem staników a rakiem piersi. Tak jak można się dopatrzeć zależności między czasem poświęconym na zmywanie a otyłością (efekt oczywiście znika w przypadku badanych mieszkających z mamusią). Hipoteza naukowa jest prosta: im kobieta grubsza. tym większe prawdopodobieństwo, że nosi biustonosz — a akurat otyłość znajduje się na liście czynników powiązanych z rakiem piersi (również zresztą w związku z produkcją estrogenów). Noszenie ciasnych lub źle dopasowanych biustonoszy nie ma wpływu na zachorowanie na raka piersi, a propagowanie podziału „30% — geny, 70% — złe staniki” daje jedynie pretekst do stwierdzenia, że może to i lepiej, że pani Hania nie pracuje już w służbie zdrowia.
czescjacek :
No tak. Pozostając w tym nowym ekumenicznym duchu wprowadzonym przez WO, ja też chciałbym złożyć samokrytyke i przeprosić ze ten żenua:). To teraz coś z innej beczki:
http://jasss.soc.surrey.ac.uk/11/2/2.html
Przeczytałem abstract i dalej się zmęczyłem. Ale na przykład opinię WO poznałbym chętnie i tym razem bez tanich złośliwości.
wo :
odpowiedziałbym ci “I know”, ale koniecznie głosem Matta Lucasa jako Andy Pipkina* : ) bo inaczej to nie warto : )
*Little Britain, Andy Pipkin i Lou Todd
To ja może też coś wrzucę piątkowo (dziś piątek, bo jutro nie idę do pracy). Fake Steve o Google OS. Nie tylko dla komputerowców, bo Fake Steve po przeszczepie wątroby zrobił się bardziej in your face:
bart :
No tak tylko autor pominął trzy szczegóły z zycia Googla i nieGoogla:
1. Oni maja obsesję misji. Jakkolwiek by to nie brzmiało w przypadku tak wielkiej korporacji, wiele kluczowych decyzji ci ludzie podejmują (tak wierzą) w imie zbawienia internetu. Stąd koncepcja wlasnego systemu operacyjnego.
2. Google ma u podstaw filozofię długiej bety. Oni zaczynają tym systemem coś co przybierze docelowa forme dopiera za 5 lat.
3. Za pięć lat wiekszość softu biurowego, graficznego, a może nawet i rozrywkowego będzie dostępna przez sieć, a nie instalowana na lokalnej maszynie. I to jest cos co bardzo interesuje Google.
Kółko się zamyka prawda?
hlb :
Wybacz, ale nie wierzę w misję Google. Ja w ogóle w mało rzeczy wierzę.
Zobaczymy. System operacyjny to nie program biurowy z podstawowymi funkcjami czy webowy klient poczty.
Dziś już sporo softu to aplikacje sieciowe. Jedną z ich głównych zalet jest fakt, że są OS-independent ;)
Nie bardzo widzę i kółko, i zamek.
bart :
Nie wierzysz, że oni tak dla zasad, czy nie wierzysz, że ich działalność przynosi Dobro?
hlb :
Heh, ciekawe co z tego wyniknie. O ile Gmail na moim komputrze po kilku miesiącach równoległego używania wygrał z klientami desktopowymi, to Google Docs pozostają dla mnie całkowicie bezużyteczne do czegokolwiek bardziej skomplikowanego niż wyświetlanie załączników poczty.
czescjacek :
Nie wierzę, że oni tak dla zasad. Nad tym, czy Gmail mógłby nieść Dobro, jeszcze się nie zastanawiałem.
bart :
Google Books ach Google Books, jakie to niekoliste, że teh evil prawa autorskie blokują tak Dobry i Piękny projekt!
bart :
Ale ja nie bronię filozofii Googla tylko ja przedstawiam. To jest bardzo ciekawa organizacja obecnie. Bo oni maja mnóstwo zachowań z czasów pionierskich i teraz to czasem jest interesująca mieszanka korporacyjnej jazdy z tym właśnie starym poczuciem misji.
bart :
No tak, ale to jest sposób w jaki Googla widzą użytkownicy: przeglądarka, poczta, RSS. A w rzeczywistości Google juz dawno zajmuje się czymś innym.
bart :
Owszem. I Google jest w czołówce. bart :
Ale twój browser nie.
bart :
Okej, to opowiem taką hisotryjkę. Dwa lata temu, kiedy wychodziła Vista, Microsoft poszedł na wojnę pod hasłem: Let’s kill all browsers. MIało to być wymierzone zarówno w Googla (bo jak zniknie browser, to twoim defaultowym search engine będzie to co da ci MS) a z drugiej strony w Adobe (bo jak zabijesz browser to zastąpią go appsy oparte o foundation/silverlight/whateva – ergo Adobe bedzie musiał się prosić ze swoja wtyczką flashową).
Adobe podjęli ten krzyk przyspieszając z projektem AIR. Google poczekali, bo oni wiedzieli że to jest typowe Microsoftowe wykonywanie ruchów pozorowanych. Browsery są jak były, Vista to jest obsys stulecia.
Teraz prawdopodobnie Google gra te grę, którą wynalazł Microsoft: Ida na wojne o system, bo jest na to idealny moment po porażce Visty, a przed Windowsem7. Zresztą to jest projekt o którym mówiło się ponad rok temu. Teraz go się po prostu nagłaśnia. Częścią tej wojny systemowej jest też pojawienie się na rynku Androida – prawda że prawda?
Co z wojny systemowj wyniknie nie wiadomo. Ale wiadomo, że jesli nawet Google nie zyska to MS straci. I tak to kółko się zamyka:)
hlb :
E? Możesz rozwinąć? Bo co prawda hobbystycznie plany Microsoftu miałem zawsze raczej w dupie, ale akurat 2 lata temu przepuszczałem przez mózg mnóstwo tłumaczeń od MS i takich wątków zanadto nie kojarzę.
czescjacek :
Kiedy wychodziła Vista na rynek, to banda komiwojażerów MS biegała po wszystkich firmach z tym hasłem. Interesujące jest to, że oni w ten sposób reklamowali w zasadzie Silverlight. A reklamowali go twierdząc, że będzie pięknie: w Silverlight zrobisz sobie prawdziwego sieciowego appsa uzywając WYSIWYG.
Najbardziej zaś interesujące było to, że oferowali darmowe szkolenia, soft i cuda wianki – ale rozsyłali to głównie do działów sales i creative, szerokim łukiem i na paluszkach omijając developerów. I uwierzyłbyś? Firma której szef jest sławny z biegania po scenie i krzyczenia: developers, developers, developers, haha? Stąd wniosek: to była wojna na poplątanie szyków przeciwnikowi, a nie poważna propozycja.
EDIT: Jak widać stara spiewka powraca:
http://www.theinquirer.net/inquirer/news/1051379/microsoft-kill-internet-explorer
bart :
No przecież oni nie są Evil i na to jest prosty dowód – ich motto do “don’t be Evil”. Gdyby byli Evil, mieliby inne, nie? Usenet jest pełny linuksiarzy rozumujących w ten sposób.
wo :
Dobra. Jako substytut ręki wyciągnietej na zgodę opowiem ci anegdotę, która ci się na pewno spodoba. Vistę mieliśmy do testów jakieś 6 miesięcy przed premierą i tej wersji testowej nie dawało się za cholere uruchomic. Po miesiącu pszła na Macu – po kilku drobnych zabiegach. Hope you enjoyed this:).
Ale jakbyś chciał dla równowagi liste fakapów w OSX to nie ma sprawy.
PS. Oczywiście możesz dalej nie odpowiadać mi bezpośrednio, jeśli tak wolisz. Nie poczuję się urażony. Ja tam jestem gotów bawić się w cokolwiek, jeśli zabawa będzie przednia. Pozdrawiam.
bart :
To takie pieprzenie jak to, że niepodobna, żeby telefon nie miał klawiatury z cyferkami. No bo jak wykręcę numer po ciemku na zebraniu pod stołem jedząc kanapkę?
czescjacek :
W tym semestrze zaeksperymentowałem z postawieniem komunikacji ze studentami via Google Docs — eksperyment wydał wyniki pozytywne modulo to, że studenci to banda kombinatorów (jak coś nie ma reprezentacji fizycznej, którą można by ich palnąć w łeb to będą udawać, że nie istnieje w ogóle). To znaczy z poważnymi ludźmi działałoby to całkiem spoko.
czescjacek :
Czy to jest cytat z tego, z czego ja myślę, że to jest cytat z tego?
Hip to Be Square.
inz.mruwnica :
Bardzo możliwe. Ale zajebiście napisane!
inz.mruwnica :
zieloni ludzie, macka, gwałt “homoseksualny” w trójpłciowym gatunku?
——
guglnąłem i mi się jeszcze parę fajnych myków przypomniało z tej książki: matermisja, regresja sferyczna, transfer kirlianowski :)
inz.mruwnica :
Ale całkiem spoko jako zamiennik wobec przerzucania się plikami przez imejl czy innego Groove’a, czy po prostu zamiast Office’a?
czescjacek :
OŻFAK! Serio, zaczynam bać się Ciebie!
czescjacek :
Zamiast Office’a nie, bez jaj. Jednak w porównaniu z przerzucaniem się przez imejl to jest poważna różnica. Coś chyba jak ten Groove, ale nie jestem into i nie chce mi się teraz czytać, żeby odpowiedzieć. Bidny, bo bidny, ale jednak jest to używalny Office (powiedzmy na poziomie produktów z wczesnych lat 90) połączony z ficzerami rodem z Wiki, co ma pewne zalety w pewnych okolicznościach. Najlepiej to się sprawdziło z tabelką zaliczeń — wstawiałem zalki i oceny w tabelkę w GD i wszyscy mieli na bieżąco.
Wow. Chciałbym wierzyć, że nowy wpis na blogu Naszej Przyjaciółki jest moją zasługą.
Ledwie musnąłem temat, ale na davidicke.pl jest forum. I jest fantastyczne!
bart :
Zauważ, że redakcja “Przyjaciółki” ma tez nowego Gravatara. Widać krytyka płynąca stąd została przyjęta. Choć na pewno wielu z nas uzna, iż nie jest to zmiana na lepsze [tylko potem nie mów że to ja, bo zawsze matkę mieć możecie!].
hlb :
Masz grzech. Nie mogę się od tego oderwać. Chemtrails wymiata!
eli.wurman :
Aż mi zazdrość, że to jednak nie ja wrzuciłem tego urla:)…
Rozsmakowałem się teraz w artykule o wielkim mutwie.
Gdyby powiązać niektóre fakty, to mój dzisiejszy lunch pochodzi z Aldebarana.
EDIT: i jeszcze ten upozorowany na nauke sznyt na końcu:
hlb :
Udko z oszczepnika?
@chemitrails&orgonity
Pytam serio:
Myślicie że to forum nie jest dla beki?
kabotyna :
Ale weź! Czy coś takiego może być dla beki:
EDIT:
http://www.youtube.com/watch?v=Hus99_rsiEE
kabotyna :
Tyle trolli na raz w jednym miejscu? I o tym samym?
Z moimi przemyśleniami pokrywa się teoria, że Ci ludzie to kompletni kretyni.
mrw :
?
eli.wurman :
Skąd wiemy czy tylu? Może to jedno/kilkuosobowy trollproject. To jest zbyt jednorodne jak dla mnie. Choć może być tak, że moderuje ktoś tak skutecznie, że zostaje sama śmietanka i się nabieram.
Niezależnie jak jest:
Szacun dla trolla, jeśli troll. Szczere wyrazy współczucia jeśli to nie jest beka.
“Blog de Bart – blog który inspiruje Moon”
Taki strapline powinieneś sobie sprawić, Bart. Jak nie wiesz dlaczego, to zajrzyj…
EDIT: …i uczciła cie kolejną zmiana avatarka – na stary. Myślę, że ona cię kocha. Nawet mocniej niż mnie.
kabotyna :
No bo nie jest. Całe zastępy pryszczatych licealistów się tym podniecają. Większość z nich z tego wyrasta, ale ci którym zostaje – mają kosmiczne nicki ;-)
kabotyna :
No bo oni tam sobie klaskają do pierdół Davida Icke i podobnych. W tym kontekście to chyba faktycznie wygląda jak kilkuosobowy trollproject (no chyba że Icke wierzy w te wszystkie brednie).
Znalazłem na stronie Frondy artykuł który wydał mi się dziwny – nie było w nim ani o upadku Cywilizacji Zachodu, ani homoofensywie, ani o Cywilizacji Śmierci. Niestety, wszystko wskazuje na to, że nie mam odpowiednio wyostrzonych zmysłów:
emircoo:
I tak nawiązując oftopikiem do oftopika: uważacie, że Fronda to też zgraja trollów?
Oh mein Gott!
Fronda, Sendecki, idealny materiał na hiphopowy kawałek.
eli.wurman :
Nienosendecki to troll albo żądam dowodu na tezę przeciwną.
Ja też jestem pewny, że to jest troll. On i Kurzeja – chcę to widzieć jako gigantyczną zgrywę z tych wszystkich narodowościowo religijnych dupereli. Choć, na co wskazywał Gammon – Sendecki wiezie to swoje emo nawet tam, gdzie mógłby już odpuścić. Jeśli jest trolem – to übertrolem.
eli.wurman :
No to jest nadtrollem i tyle. Koleś proponujący sprzedaż czy kupno mieszkania na Forum Frondy nie może nie być trollem.
jaś skoczowski :
Zdaje się że to jest środowisko jakośtam powiązane z Kononowiczem.
czescjacek :
No co ty? Wydawało mi się, że Kononowiczem jakieś młodziaki kręciły, a ci tutaj to jakiś narodowy “Rejs”.
bart :
Must investigate further. Coś mi się rzuciło w oczach na kanale TV Narodowej w Youtubie. Sprawdzę i zaraz wracam.
Aha, i na Forum Frondy S. coś mówił że przygody z Kononowiczem ich wiele nauczyły czy coś w ten deseń.
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=2577670
No tak, na ich kanale w Youtubie jest sporo Czeczocośtam:
http://www.youtube.com/user/eugeniuszsendecki
@ forum DI.pl
Czym jest “Woda Święcona”?
O rety. O rety.
czescjacek :
O kurwa, jeśli to prawda, to zacznę wierzyć w Spisek. Ale spoko, Kunktatorzy są po mojej stronie mocy, więc należę do power elite.
EDIT:Papa Wilson byłby ze mnie dumny!
jaś skoczowski :
On istnieje. Widziałem go w realu w akcji. Kilkakrotnie.
Troll będący trollem 24/24 nie jest trollem.
Gdyby się ukazał jakiś koment na temat ES, to byłem ja, Gammon, trener drugiej klasy.
:
A pamiętasz “Prestiż”?
@ Kononowicz -> Czeczetkowicz -> Sendecki:
O_O
@ Czeczetkowicz:
O_O
czescjacek :
Nie… :-(
A cio to było?
jaś skoczowski :
Ujmę to inaczej.
W jakieś 10 lat po procesie norymberskim Winston Churchill napisał o Rudolfie Hessie mniej więcej coś takiego: “był przypadkiem klinicznym, nie kryminalnym, i tak powinien był zostać potraktowany”.
A to znacie?
http://www.toyvault.com/cthulhu/index.html
Gammon No.82 :
http://pl.wikipedia.org/wiki/Presti%C5%BC_(film)
Nooo i tam był wątek przewodni że kto będzie bardziej cały czas całe życie podporządkowywał tworzeniu szołu.
czescjacek :
Tam był film, tu jest życie.
Tam był szoł, tu jest szał.
bart :
Ciekawe, czy dostał od księdza słoiczek z zawartością przeciwko zmazom nocnym.
bart :
Może Banita by tu wpadł i coś mądrego powiedział, a?
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article248992/Skandaliczny_film_obraza_profesora_Geremka.html
JACEK MASZ GRZECHA. Ja dawno nie wchodziłem na Dziennik, a tam http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article412751/Prawie_zginal_za_sprzeciw_homoaktywistom.html
eli.wurman :
Elektryfikacja.
mrw :
A Ty za rozpowszechnianie. O kurczę.
mrw :
Cztery lata czekali. Pamiętliwi pederaści.
bart :
błagam, powiedzcie ze to troll. z mega wkrętem.
David Icke – co to jest??
edit: zajrzałam na www i niestety tez na forum.
MACIE GRZECHA! nie tak powinno sie spedzac wieczór.
bart :
BÓG PRZEBACZA PEDRYLE NIE.
Znowu wyższość Frondy nad homoaktywistami. Wrrr, cholerny politycznie poprawny moduł sprawdzania pisowni, podkreśla mi “homoaktywistami” na czerwono.
kabotyna :
Przeglądałem tego trochę gdy pisałem tekst o “omg omg koniec świata w 2012” i wydaje mi się, że oni są serio – trochę tak jak młodzi ufolodzy w USA.
blue.berry :
Podstawową lekturą dla think tanku DKN jest “Them! Adventures with extremists” Jona Ronsona (kupiłem, bo Amazon mi to polecił w ramach rekomendacji). Tam jest rozdział o Davidzie Icke, wyjątkowo zabawny, bo jakieś kanadyjskie dobre duszyczki walczące z hejtspikiem oskarżyły Icke’a o hejtspika (ja jestem ogólnie przeciwko ściganiu za hatespeak, więc przy okazji cieszy mnie to, że kanadyjskie dobre duszyczki wyszły na wała).
blue.berry :
Wiesz, tylko nie pamiętasz.
wo :
Pociesza mnie to “wydaje mi się”.
kabotyna :
Może to nie jest aż jak “probably” w “There’s probably no God”, ale gdzieś w podobnym miejscu na skali :)
Trudno nadążyć za komentami tutaj. Notka miała przyciągnąć młodzież, mój komentarz za to może zaktywizować korwinistów, niestety, ale co tam. Ostatnio w Stanie który wydał na świat KKK i zrodził Elvisa wstąpiłem do księgarni po mapę. Trochę się porozglądałem i zrobiłem sobie fotkę:
http://yfrog.com/9zdsc00083j
Chodzi o tą czarną książeczkę, mam nadzieję, że widać. U nas ścigali za publikację, choć zdaje się nie bezpośrednio, ale z powodu naruszenia praw autorskich. Zastanawiałem się czy ma to rzeczywiście sens, w końcu to nie książka narobiła tyle syfu z powodu swojej ideologii, ale jej autor. Mniejsza z tym.
Nie daleko w sklepie sportowym na półkach z bronią (zdaje się myśliwską) widziałem karteczki, że z powodu massive demand większość amunicji sprzedawana jest w ograniczonych ilościach. Zdaje się, że mają tu wielu wierzących w koniec cywilizacji białego człowieka.
bantus :
Prawa autorskie do 2015 roku posiada Bawaria i to tamtejsze władze ponoć ścigają za łamanie praw.
bantus :
W Daily Showach był reportaż o tym, jaką świetną inwestycją było niedawno kupowanie broni. W ogóle przecież komuch Obama na pewno zakaże sprzedaży, więc BUY BUY BUY.
bart :
Obyś spłonął w ogniu.
radkowiecki :
Taaa, spróbuj kiedyś spłonąć w wodzie. Tu dopiero jest cud Pambukowy potrzebny.
Zresztą – przecież to oczywiste że Jaszczury mają takiego kumpla-chuligana, Godżillę. I on, jak trzeba, interweniuje.
A propos Icke’a (sorry, tak wychodzi odmiana) – forum http://prawda2.info/index.php czytaliście? Mój ulubiony post stamtąd (i to admina) brzmi:
“Dla formalności dodam, że nie podzielamy dowodów, które znaleźć można pod podanymi linkami. Dla spokoju sumiena dodam z kolei, że nie odwiedziłem żadnego z tych linków Smile
Gdyż tego, że lądowanie na Księżycy to ściema jestem przynajmniej tak samo pewny, jak wy tego, że człowiek tam faktycznie był. Więc nie zamierzam tracić swojego cennego czasu na odwiedzanie jakiś gównianych stron z propagandą.”
urbane.abuse :
Natenczas Jezus wrzucił do wody kawałek metalu i ogień poszedł z naczynia. Uczniowie cofnęli się w przestrachu i spytali, jaką mocą to uczynił. Metaliczny lit to szajs jest straszliwy i eksperymenty z nim z największą ostrożnością prowadzić będziecie, odpowiedział im Jezus.
urbane.abuse :
Nie ma blogodyskusji, której nie można by poprawić linkiem do moronaila:
http://moronail.net/img/1496_godzilla_planning
bart :
Wiesz, tylko nie pamiętasz.
taaa… wczoraj wieczorem sama doszłam do tego ze to ten od jaszczurów. ja po prostu takie rzeczy głeboko zakopuje w pamieci, i jeszcze na wszelki wypadek zakrywam jakąś szmatką co by nie wypełzły.
zdaje sie ze powrót monstruma zawdzieczamy cioteczce Moon i tym co ją lurkują. i znów powiem to co kiedyś – WOLAŁAM jak wieszała lolkotki!
wo :
a to prześliczne jest : )))
radkowiecki :
A najgorsze jest to, że jak klikniesz w jakiś link na tym forum, to z tego linku masz dwa następne fajne linki albo trzy następne fajne tubki, a z każdej tubki masz trzy linki do następnych tubek…
Ja dzięki forum davidicke.pl znalazłem dwie świetne strony prowadzone przez idola Moon i Quasiego – Arkadiusza Jadczyka wraz z małżonką:
http://quantumfuture.net/pl/index.htm
http://pracownia4.wordpress.com/
nosiwoda :
Oni się chyba nie lubią, bo admin ma kryzys wiary czy coś.
http://davidicke.pl/forum/forum-k-amstwa2-info-t103.html
bart :
Moje potrzeby obcowania z pojebaniem nadal zaspokaja w pełni Forum Frondy. Ot na przykład:
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=2688701
czescjacek :
No ale to są dwa różne pojebania, opiatowe i psychedeliczne…
bart :
Ty to umiesz odróżnić? To jak klasyfikujesz Tekielego?
Tekieli? Trudno powiedzieć, ale na moje oko to ketamina odmierzona proporcjonalnie do wagi ciała, z pomyłką o rząd wielkości.
Naprawdę nie uważacie, że szydzenie z osób chorych psychicznie jest a)zbyt łatwe, b)nie do końca w porządku?
bart :
LOL, to zupełnie jak z pornolami :D
blunderbuss :
Nawet w kolejce [EDIT]: w stołówce ludzie stoją nie całkiem w porządku, a co dopiero tutaj.
urbane.abuse :
No ale tu chyba są jakieś wyższe standardy, w końcu to, kurwa, think tank.
Ale w ogóle o której osobie mowa? Która z ostatnio wyszydzanych osób jest chora psychicznie?
blunderbuss :
A nie wolałbyś wziąć udziału w tits tanku?
bart :
Jak dla mnie Ci kolesie od prawdy2 i forum o Icke’u to jednak bardziej zasługują na współczucie niż na szyderę. Powinniście się wstydzić! Nie ma w Was nic z wielkości Neo.
blunderbuss :
No ja właśnie nie jestem pewien. I – jako że do późnej nocy wczoraj oglądałem filmy o spiskach, kosmitach, iluminatach i innych pierdołach – chyba sobie zrobię u nich na forach pięć dni urlopu od racjonalnego światopoglądu.
janekr :
Albo tits debunku? Also: Tits do kurwy nędzy!
urbane.abuse :
Czyżby nowa wersja “TITS OR GTFO”?
blunderbuss :
Nooo, był tu już taki jeden, co pokazał.
urbane.abuse :
W stołówce. Bardzo proszę.
urbane.abuse :
Albo “tits or trick”.
Pseudonaukowo powiększone oczywiście. Czy może zmniejszone?
blunderbuss :
Tak. Dotyczą głownie ortografii i tego, żeby nie nudzić.
mrw :
proszę bardzo, ale co z tego,że poprawne, skoro gubi rytm (stolpern!)
janekr :
A to to już zadanie debunku. You can always tell from some of the pixels.
O, na davidicke.pl są kreacjoniści!
mrw :
Chyba w dzielni na Szczecinie:
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?szukaj=sto%B3%F3wce&kat=18
blue.berry :
Błąd, należy przykryć kamieniem i przyklepać. :D
urbane.abuse :
Popieram!
czescjacek :
To jest OBRZYDLIWE. CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE CHUJE WSIOWE CHUJE CHUJE CHUJE :/
A poza tym że coś jest dozwolone to jeszcze nie znaczy, że trzeba tak robić.
mrw :
Na naszy fabryce
Imieniem Orzeszkowy Elizy
Przekroczono wykon
Zadaszania budów
Elektryfikacja
Zaleca się recytować głosem typu tow. Wiesław/LechKacz.
czescjacek :
Prawdziwy master Jedi ;)
Obi-Wan: Your father… was seduced by the Dark Side of the Force. He ceased to be Anakin Skywalker and *became* Darth Vader. When that happened, the good man who was your father was destroyed. So what I told you was true… from a certain point of view.
Luke: A certain point of view?
Luke: Luke, you’re going to find that many of the truths we cling to depend greatly on our own point of view. Anakin was a good friend. When I first knew him, your father was already a great pilot. But I was amazed how strongly the Force was with him. I took it upon myself to train him as a Jedi. I thought that I could instruct him just as well as Yoda. I was wrong.
Luke: There is still good in him.
Obi-Wan: He’s more machine now than man; twisted and evil.
Luke: I can’t do it, Ben.
Obi-Wan: You cannot escape your destiny. You must face Darth Vader again.
Luke: I can’t kill my own father.
http://www.youtube.com/watch?v=h5J-VDhFuLI#t=5m5s
Jako fan starwarsów głęboko współczuję prawiczkom w ich dylematach tragicznych.
Miałem trochę pozmieniać dialog i wstawić Darth (tu żydowskie nazwisko WJ), ale nie znalazłem go na liście Żydów polskich o_O Mamy tu nowe odkrycie. Zdaje się, że prawa strona jest coraz bliżej najwyższych żydowskich spiskowców.
edit: Może mój post wydać się zbyt enigmatyczny, więc śpieszę z wyjaśnieniem, że uważam prawiczków za dzieci komuny przynajmniej tak samo jak postkomunistyczną lewicę. W ogóle mam wrażenie, że nasycenie przestrzeni publicznej propagandą nacjonalistyczną było większe w PRLu niż za miłościwie nam panującej IIIRP, ale co ja tam pamiętam.
wo :
Taaaa bo Jezu nie znał jeszcze diabelskich pobratymców z ławki metalicznego szajsu lub nie chciał uczniom zmysłów pomieszać.
http://www.youtube.com/watch?v=eCk0lYB_8c0
Tak czy owak piekna biblijna kontra niedowiarkom.