Pseudonauka i cycki
Pod poprzednim postem rozpętała się standardowa już w przypadku BdB burza komentarzy dotyczących wszystkiego, tylko nie tematu tekstu. Kiedy po gorącym flejmie pt. „Ateista na ślubie kościelnym — krótki savoir-vivre” komentatorzy przeszli do wirtualnego bęckowania się po paszczach za nierozróżnianie tautologii od aksjomatu, zrozumiałem, że czas uatrakcyjnić Blog de Bart dla młodzieży, wpuścić nieco świeżej krwi. Stąd tytuł i tematyka dzisiejszego wpisu.
A było tak: Szacowna Małżonka udała się do miasta kupić biustonosz. Koleżanka poleciła jej kultowy sklep w centrum. Przyjmuje w nim pani Hania, bożyszcze warszawskiego świata staników. Szacowna Małżonka wróciła cała w skowronkach z rewelacyjnym (choć drogim!) biusthalterem — i to jest najważniejsze, łzy szczęścia żony są dla mnie najlepszą zapłatą. Małżonka przyniosła ze sobą również info o unique selling point pani Hani. Otóż pani Hania nie sprzedaje po prostu elementów garderoby, ona ratuje kobiece życia! Oddajmy głos samej zainteresowanej, w wywiadzie dla pisma „Lux Med”:
Pracowałam przez wiele lat w służbie zdrowia. Już wtedy wiele kobiet chorowało na nowotwory piersi. Myślałam o tym, żeby im pomóc. W tym samym czasie moja siostra otworzyła sklep i rozpoczęła import biustonoszy dobrej jakości. W ramach współpracy producent biustonoszy organizował szkolenia dla sprzedawców. Podczas tych szkoleń eksperci, w tym lekarze, informowali nas, jak ważne dla zdrowia kobiety jest właściwe dobranie biustonosza, ponieważ aż 70% nowotworów piersi spowodowanych jest noszeniem źle dobranych biustonoszy, a tylko 30% jest uwarunkowane genetycznie. Po tych szkoleniach utwierdziłam się w przekonaniu, że pomagając kobietom właściwie dobierać biustonosze mogę zaangażować się w profilaktykę zdrowotną. Robię to już 15 lat.
Rak piersi to drugi po raku płuc najczęstszy nowotwór, występujący praktycznie wyłącznie u kobiet. Wiadomo, że wiele jego przypadków ma podłoże genetyczne, wiadomo, że duży wpływ mają estrogeny, czyli tzw. hormony żeńskie. Już na początku XVIII w. zauważono, że zakonnice zapadają na raka piersi częściej niż mężatki. Bezdzietność, późne urodzenie dziecka, niekarmienie piersią — to czynniki zwiększające ryzyko. Uważa się również, że im więcej cyklów menstrualnych, tym większe szanse zachorowania, do czynników zwiększających ryzyko można więc dopisać wczesne pojawienie się miesiączkowania i późniejsze klimakterium.
Epidemiologowie twierdzą, że owe znane czynniki są odpowiedzialne za mniej niż połowę zachorowań. Do tego łatwo zauważyć, że są to elementy, nad którymi nie ma się doraźnej kontroli: geny, cechy organizmu, poważne wybory życiowe. Bardzo ciężko wyjść z grupy podwyższonego ryzyka, na pewno nie da się tego zrobić tak łatwo, jak w przypadku raka płuc — po prostu rzucając palenie. Czynniki, nad którymi istnieje możliwość zapanowania poprzez zmianę stylu życia (terapie hormonalne, pigułki antykoncepcyjne, otyłość, spożywanie tłuszczów czy alkoholu), okazały się nieść ze sobą niewielki lub wręcz zerowy wzrost ryzyka. Zrozumiałe, że taki stan rzeczy może budzić u kobiet uczucie bezradności i braku kontroli nad stanem swojego zdrowia. To z kolei daje pole do popisu szarlatanom.
Postulowany mechanizm wywoływania raka przez ciasne biustonosze: fiszbiny uciskają kanały limfatyczne, powodują odkładanie się toksyn w piersiach. A od toksyn, jak wie każdy czarownik, robią się nowotwory.
Wpisanie do Google „bras breast cancer” powoduje natychmiastowe „WTF, to prawda!” — kilka pierwszych stron absolutnie to potwierdza. Przekonują nas o tym: dr Ralph L. Reed ze strony all-natural.com, doktor Nguyen Phawk Yu z health2us.com („mniej pieniędzy dla onkologów, więcej pracy u podstaw”) i specjaliści z Chet Day’s Health and Beyond (wśród reklamowych pop-upów przyciąga uwagę czyszczenie jelit jabłkami). Na stronie 007 Breasts dowiadujemy się, kto jest sprawcą całego zamieszania:
Pierwsze obszerne badania nad tym zagadnieniem przeprowadził badacz medyczny Sydney Singer wraz z małżonką Somą Grismaijer. Na początku ciąży Soma odkryła w swojej piersi guzek. Przerażeni tym faktem, zaczęli szukać przyczyn i czynników wpływających na zachorowania na raka piersi — i odkryli, że nawet sprawdzenie, czy guzek jest faktycznie nowotworem, związane jest z ryzykiem, którego nie chcą ponosić.
Soma przestała nosić biustonosz, zaczęła ćwiczyć i masować sobie pierś, piła tylko filtrowaną wodę i łykała ziółka i suplementy. Po dwóch miesiącach guzek zniknął.
Zauważyli, że nowozelandzkie Maoryski, które przejęły białą kulturę, chorują na raka piersi, podczas gdy australijskie aborygenki nie. Rak piersi występuje również w innych kulturach przekonanych do biustonoszy — u Japonek czy Fidżyjek.
Singer i Grismaijer przebadali 4500 kobiet w pięciu amerykańskich miastach i opublikowali wyniki swoich badań w książce „Dressed to Kill”. Choć ich badania nie uwzględniały dodatkowych czynników, wyniki są zbyt mocne, by im przeczyć:
• 3 na 4 kobiety noszące stanik 24 godziny na dobę zachorowały na raka piersi.
• 1 na 7 kobiet noszących stanik więcej niż 12 godzin na dobę (ale nie do łóżka) zachorowała na raka piersi.
• 1 na 152 kobiety noszących stanik mniej niż 12 godzin na dobę zachorowała na raka piersi.
• 1 na 168 kobiet nie używających staników (lub noszących je z rzadka) zachorowała na raka piersi.
Nasi badacze nazywają siebie medycznymi antropologami, „żwawym duecikiem znanym na całym świecie z przeciwstawiania się motywowanemu chęcią zysku i zorientowanemu na leczenie [WTF?! — bart] systemowi medycznemu”. Prowadzą Instytut Badań nad Chorobami Kulturogenicznymi, zajmującym się cywilizacyjnymi zagrożeniami zdrowia (w kolejności: zbyt płaskie łóżka, zbyt ciasne biustonosze, zbyt zasrane publiczne toalety).
Rety, tyle tego, że nie wiadomo, od czego zacząć. Może od jasnego stwierdzenia: noszenie biustonosza nie powoduje raka piersi.
Pierwsza czerwona lampka zapala się przy odkładających się toksynach. Zatruwające organizm metale ciężkie i inne szkodliwe substancje to ulubiona piosenka New Age’owych szarlatanów. Wywołująca autyzm rtęć w szczepionkach. Toksyczne złogi w jelitach usuwane przez lewatywy z kawy i bentonitowe brązowe węże. Trucizny w nogach, wyciągane magicznymi metodami przez kąpiele elektrolityczne i waciki Kanoki.
Druga czerwona lampka to naukowiec-amator, walczący (przy wsparciu małżonki) z medycznym przemysłem śmierci, wyśmiewany przez „fachowców” siedzących w kieszeniach farmaceutycznych korporacji. To klisza pojawiająca się w wielu opowieściach o „naturalnych metodach leczenia”. Na razie zabawna, pewnego dnia okaże się szkodliwa, jeśli jakiś naukowiec-amator faktycznie wynajdzie lekarstwo na raka, a medyczny establishment początkowo go wyśmieje, zwiedziony na manowce przytłaczającą ilością wcześniejszych naukowców-amatorów, którzy po dokładniejszym sprawdzeniu okazali się oszustami lub wariatami.
Trzecia czerwona lampka to dowód anegdotyczny (pani pomasowała sobie cyc i guzek zniknął, jakby go nigdy nie było). Lampka potrójna, bo nie dość, że skuteczna metoda walki z pozornie śmiertelną chorobą była naturalna i prosta (masaż, woda, ziółka), to jeszcze zniknęło coś, czego nie widział i nie diagnozował żaden lekarz. Bzdura zabawna zamienia się w bzdurę szkodliwą, kiedy dodatkowo zorientujemy się, że autorzy książki odradzają wizytę u onkologa, twierdząc, że w 80% przypadków guzek zniknie w miesiąc po zrezygnowaniu z biustonosza.
Czwarta czerwona lampka to opowieści o żyjących w zgodzie z naturą Aborygenkach, które nie chorują na raka piersi. Hm, najwyraźniej jednak chorują.
Piąta czerwona lampka to publikacja sensacyjnych wyników badań w książce zamiast w dobrym, recenzowanym piśmie medycznym.
Ale te pięć czerwonych lampek (w tym jedna podtrójna) to małe piwo w porównaniu z krwistym reflektorem walącym w oczęta z wyników „badań”. 75% kobiet noszących stanik non stop zachorowało na raka piersi?! Niech mnie jakiś mądrala-komentator poprawi, ale 75-procentowa szansa zachorowania na jakąś chorobę w wyniku działania jakiegoś czynnika to wynik nienotowany w historii epidemiologii. Ilu palaczy zapada na raka płuc? Kilka procent? Gdyby faktycznie występowała tak ogromna zależność między noszeniem stanika a rakiem, świat medyczny po przeczytaniu „Dressed to Kill” wykonałby zbiorowego facepalma tak głośnego, że usłyszałaby go Twarz na Marsie. Być może zresztą ów superplask się odbył, tylko jego odgłos stłumiło wszechmocne biusthalterowe lobby (autorzy książki bronią się, że ich odkrycia są lekceważone, podobnie jak kiedyś dowody na związek palenia z rakiem płuc).
No właśnie, co o rewelacjach Singera i Grismaijer sądzi świat medyczny?
MedlinePlus, serwis amerykańskiej Narodowej Biblioteki Medycznej i Narodowych Instytutów Zdrowia, w haśle „rak piersi” podkreśla:
Implanty piersi, używanie antyperspirantów i noszenie fiszbinowych biustonoszy nie zwiększa ryzyka raka piersi.
Narodowy Instytut Badań nad Rakiem twierdzi:
Istnieje szereg błędnych przekonań na temat przyczyn powstawania raka piersi. Niektóre z nich dotyczą używania dezodorantów lub antyperspirantów, noszenia fiszbinowych biustonoszy, poronienia lub aborcji, uszkodzeń tkanki piersiowej. Wpływ tych czynników na poziom ryzyka zachorowania na raka piersi nie został wykazany.
Jedno z wyszukiwań zaprowadziło mnie na stronę organizacji BreastCancer.org, która na pytanie:
Czy można dostać raka od robienia czegoś swoim piersiom, na ten przykład od noszenia w kółko biusthaltera albo miętoszenia ich przez kolegę?
odpowiada trzeźwo:
Nie można. Co nosisz i jak pozwalasz dotykać swoje piersi, nie ma wpływu na ryzyko zachorowania na raka piersi. Jeśli jednak odczuwasz dyskomfort w związku ze sposobem, w jaki twój kolega zajmuje się twoim biustem, powinnaś z nim o tym porozmawiać.
Znalazłem też miejsce, w którym jeden z autorów „Dressed to Kill” odpowiada na zarzuty naukowców o niespełnianie standardów wymaganych dla badań epidemiologicznych, pominięcie różnych znanych czynników mogących mieć wpływ na zachorowanie, a przede wszystkim brak jakichkolwiek innych badań potwierdzających odkrycia opublikowane w książce:
Nie ma innych badań, bo nasze są przełomowe. Aczkolwiek, jak pokazaliśmy w naszej książce, biustonosze od dawna sprawiają problemy zdrowotne. Gorsety robiły krzywdę kobietom poprzez ucisk, a przecież biustonosze to gorsety na cycki! A jeśli chodzi o pominięcie innych zmiennych, to każde badania pomijają jakieś zmienne. Nie da się uwzględnić wszystkich zmiennych, a w ogóle to nie znamy przecież wszystkich zmiennych. Te, które pominęliśmy, nie były nam potrzebne w badaniu wpływu staników na piersi.
Nie wiem jak państwo, ale ja się czuję przekonany!
Na koniec warto wspomnieć, że można dopatrzeć się pewnej zależności między noszeniem staników a rakiem piersi. Tak jak można się dopatrzeć zależności między czasem poświęconym na zmywanie a otyłością (efekt oczywiście znika w przypadku badanych mieszkających z mamusią). Hipoteza naukowa jest prosta: im kobieta grubsza. tym większe prawdopodobieństwo, że nosi biustonosz — a akurat otyłość znajduje się na liście czynników powiązanych z rakiem piersi (również zresztą w związku z produkcją estrogenów). Noszenie ciasnych lub źle dopasowanych biustonoszy nie ma wpływu na zachorowanie na raka piersi, a propagowanie podziału „30% — geny, 70% — złe staniki” daje jedynie pretekst do stwierdzenia, że może to i lepiej, że pani Hania nie pracuje już w służbie zdrowia.
janekr :
Przychodzi Ci do głowy jakiś konkretny przypadek procesu, w którym zastosowano to pojęcie tak bardzo od czapy, że aż uzasadniałoby to określenie “pojęcie diablo płynne”?
inz.mruwnica :
Może nie pierwszy, ale i tak smakowity:
Rzecz pochodzi stąd: http://ultimathule.nor.pl/viewtopic.php?t=2800&start=390
bart :
Piotr Beczała, tenor.
wo :
LUB ochrony małoletniego przed deprawacją, czy jakoś tak.
Czyli jeśli Najfeld będzie próbowała udowodnić, że Nowicka uprawia multiperwersyjny seks z akwizytorami firm produkujacych kondony, to sąd nie ma prawa dopuścić dowodu prawdy. Ale jeśli Najfeld będzie próbowała udowodnić, że Nowicka uprawia multiperwersyjny seks z dwunastoletnimi synami/córkami akwizytorów firm produkujących kondony, sutuacja ulegnie zmiane.
@ janekr & wo :
To ja wam przypomnę, że jeśli chodzi o zniesławienia publiczne, to kryterium uchylającym bezprawność jest prawdziwość wypowiedzi zniesławiającej plus “społecznie uzasadniony interes”, a nie “interes społeczny”.
anonymouslrkr :
Dziękuję!
Gammon No.82 :
Chyba “kądony”?
bart :
A to ciekawe, bo mnie ten filmik bardzo ucieszył. A raczej świadomość, że widziałem go w czasach, w którym nawet Wierzejski mówił “homoseksualiści” lub “geje”.
czescjacek :
Pozwolisz, że jednak będę mówił/pisał “kondony”? Tak przywykłem za młodu, a sam rozumiesz: “nie przesadza się starych drzew”.
Gammon No.82 :
Zaraz, zaraz, czy stąd wynika, że łapówka w postaci udostępnienia łapówkobiorcy gorącego seksu z panienką, facetem czy kozą nie jest w świetle prawa łapówką?
Gammon No.82 :
Proszę bardzo, pamiętaj jednak, że prawidłowo jest “kądony”.
W dzisiejszej GW Dodaaatek Nadzwyczaaaajnyyy na temat Kołakowskiego.
Najcelniejszą i najgłębszą myśl rzuca Jan Andrzej Kłoczowski [Ordo Praedicatorum].
janekr :
Z tego nic nie wynika, albowiem ciupciania, walenia, koitusy, pierdolenia, rżnięcia, ruchania i inne czynności pokrewne należą do sfery “życia prywatnego i rodzinnego”, a w takim wypadku stosuje się zakaz dowodowy. EDIT: zakaz obowiązujący w zakresie zniesławień, a nie wewogle.
Dowód można by prowadzić na okoliczość tego, że w DD:MM:YY odbyło się posiedzenie zarządu spółki “Bezbożny Przemysł Gumowy, S.A.”, na którym zadecydowano o podsunięciu w zamiarze marketingowym Wandzie N. przystojnego akwizytora.
czescjacek :
To przyjmijmy, że ja stosuję prapolską, prasłowiańską pisownię sprzed reformy ortografii w 813 roku.
Gammon No.82 :
Amerykańscy naukowcy przeprowadzili wiele badań, w których udowodnili, że prawidłowa pisownia to “kądon”. To są fakty obiektywne, nie masz żadnych argumentów.
w temacie nazwisk pasujących do zawodu:
nie do konca pasujące do zawodu ale nieodmiennie zawsze mnie to ubawiało kiedy miałam przyjemnosc z :
panem ginekologiem Arkadiuszem Ruchlewiczem (skadinad bardzo dobrym : )
Gammon No.82 :
A ja przypomnę, że poprawna pisownia “analno-retentywny” jest z dywizem.
czescjacek :
Ależ masz rację, gdyż oni przeprowadzili wiele badań po 813 roku.
A starobabilońscy naukowcy przeprowadzili wiele badań, w których udowodnili, że nie istnieją amerykańscy naukowcy.
wo :
Dziękuję, teraz już będę wiedział. Aczkolwiek z terminem “retencja” spotykałem się raczej w środowisku stomatologów-protetyków, niż proktologów.
Niemniej skoro lubicie się kłócić o nieistniejący stan prawny, to nie będę przeszkadzał. Przepraszam i polecam się na przyszłość.
gothmucha :
Mnie zawsze śmieszy to, że ci kretyni wymieniają tę książkę w takim kontekście, jakby im się wydawało, że to dzieło szalenie promarksistowskie.
Gammon No.82 :
Ty, no ale co merytorycznego wniosła Twoja poprawka poza przeklejeniem sformułowania kodeksowego? Jak rozumiesz istotną różnicę między “interesem społecznym” a “interesem uzasadnionym społecznie”?
wo :
Ani znaczenie, ani ekstensja nie są takie same, i to jest (na oko) poza rozsądną dyskusją. W przeciwnym razie nie przeklejałbym.
Czy “interes społecznie uzasadniony” zawiera w sobie “interes społeczny”, czy też oba interesy się krzyżują (fuj!), to już sprawa nadająca się do dyskusji.
wo :
Ktoś kiedyś gdzieś opisywał, jak do panny czytającej “Główne nurty marksizmu” przywaliła się w tramwaju protomoherowa babcia, wrzeszcząc “jak ci nie wstyd gówniaro!”.
Gammon No.82 :
proktologów.
przepraszam za głupie pytanie, ale to jest coś, co mnie poznawczo męczy od dawna, a nie mam kogo zapytać, bo głupio tak jakoś. Ale – proktologię się wybiera z powołania, czy to jest jakaś kara za fakap np po pierwszej sesji na studiach medycznych? Znaczy, zastanawia mnie, czy sa ludzie, co świadomie obierają taka ścieżkę kariery?
wo :
No bo z punktu widzenia średniej z psychiatryka24 to dzieło jest promarksistowskie.
Tego się już chyba nie da leczyć.
Marceli Szpak :
Proktologia to specjalność, więc wybiera się jako specjalizację, czyli sporo po ukończeniu studiów.
A dlaczego? Nie wiem. Niektórzy biolodzy preferują badania nad żuczkiem gnojarkiem, a inni nad eugleną zieloną. Takie porno?
janekr :
No bo z ich punktu widzenia prawdziwy antymarksista dokonuje refutacji marksizmu z kastetem lub brzytwą w ręku, a nie kurdebalans z piórem.
czescjacek :
czescjacek :
POPRAWNA!
Gammon No.82 :
Poproszę.
janekr :
Gud point.
grzesie2k :
Amerykańscy naukowcy przeprowadzili wiele badań, w których udowodnili, że poprawne musi być prawidłowe, natomiast prawidłowe może nie być poprawne. A może odwrotnie?
takie sobie znalazłm urokliwy reportazyk w poradniku domowym : )
http://kobieta.gazeta.pl/poradnik-domowy/1,63125,6757134,Uzdrowiciela_strzez_sie__strzez___.html
sam artykuł w sumie żaden ale komentarze pod nim bezcenne.
postanowiłam sie tymz Wami podzielic po komentarzu tej treści :
“Pani Aniu, czytałem książkę Sławomira Nowakowskiego i muszę powiedzieć, że do niewielu rzeczy da się przyczepić. Ogólnie bardzo pouczająca. Liczę że napisze Pani kolejny artykuł, jak już dopadną Panią te wszystkie choroby zdiagnozowane przez Pana Mirosława. Bo że Panią dopadną (jak medycyna białego fartucha nauczy się diagnozować je) to nie mam najmniejszych wątpliwości, tylko żeby nie było za późno. pozdrawiam”
grzesie2k :
Poprawnie jest “prawidłowo”.
czescjacek :
Czy to oznacza, że “poprawnie” jest nieprawidłowo?
Patso :
Prawidłowo to zinterpretowałoś.
wo :
Ależ proszę.
“Interes społeczny” to jakiś tam interes Wspólnoty Społecznej. Nie jednostki, nie jakiegokolwiek podzbioru Wspólnoty Społecznej (rudych, łysych, harcerzy, cechu szewców, samorządu adwokatów, stowarzyszenia hodowców kanarków itp.), tylko Wszystkich Do Kupy.
Przynajmniej taki jest tradycyjny usus językowy, w którym interes społeczny (“ogółu”) odróżnia się (i niekiedy przeciwstawia) interesowi “lokalnemu”, “indywidualnemu”, “korporacyjnemu” itp.
“Interes społecznie uzasadniony” to jakiś tam czyjkolwiek interes, który owa mityczna Wspólnota Społeczna uważa za uzasadniony (inaczej: każdy interes zasługujący na ochronę z punktu widzenia aksjologii dominującej we Wspólnocie Społecznej). Uzasadniony interes jednostki może być “społecznie uzasadniony” chociaż nie jest “społeczny”. Uzasadniony interes harcerzy, łysych itp. takoż.
Wniosek: są przypadki, które mieszczą się w “interesie społecznie uzasadnionym”, a nie mieszczą w “interesie społecznym”.
Natomiast czy są przypadki, w których “interes społeczny” nie jest “społecznie uzasadniony”? To oczywiście dużo trudniejsza sprawa. Na przykład można by w miarę sensownie twierdzić, że w interesie społecznym leżałoby skonfiskowanie majątku Janowi Kulczykowi (albo spółce Agora) i przekazanie na Skarb Państwa albo rozdanie po równo, żeby każdy miał chociaż na pół piwa. Czy jednak interes każdego członka Wspólnoty Społecznej żeby napić się piwa za pieniądze odebrane Kulczykom i Michnikom* świata tego jest “społecznie uzasadniony”? Tego nie wiem i raczej odpowiedziałbym, że nie.
Jeszcze jedno: oczywiście zdaję sobie sprawę, że pojęcia “interesu społecznego” i “interesu społecznie uzasadnionego” można poddać takiej reinterpretacji, po której okażą się tożsame. I tobie na pewno by się to udało. To, co napisałem wyżej, jest raczej próbą hmmm… rekonstrukcji kwasilogicznej poglądów Zolla i innych panów, którzy projektowali kk?
* nie mam pojęcia, czy Michnik ma jakiekolwiek udziały w Agorze, ale przecież nie o to chodzi, no nie?
blue.berry :
Znaczy, bardzo dobrym ginekologiem czy bardzo dobrym ruchlewiczem?
Quasi :
+10
jaś skoczowski :
THAT’S THE JOKE.
Marceli Szpak :
http://www.youtube.com/watch?v=tujqM2u-BVo
Quasi :
Quasi, a pisałeś, że nie masz poczucia humoru… :-)
@ bart:
Jeszcze do nazwisk:
http://www.zumi.pl/1229030,Zaklad_Pogrzebowy._Jan_Szatan,Bytom,firma.html
Aleksander Fiut, krytyk literacki
czescjacek :
czescjacek :
Ty Rusku Ty!
otaki :
…wybitny znawca Miłosza, stąd popularne w pewnych kręgach żarty w postaci komplementów typu: “Dla prawniczego żargonu Gammon jest tym, czym Fiut dla Miłosza”.
Ja tylko nawiązując do tego co wcześniej: Czy nagłaśniać, wchodząc w jakąkolwiek polemikę z wariatami z prawicy, czy zamilczeć ich na pastwę własnej głupoty i śmieszności.
Oto jeden przykład:
http://wyborcza.pl/1,87648,6826504,Polaco__catolico_fan%C3%A1tico.html
Już się miernota doczekała kolumny w wyborczej. Medialne windowanie miernot.
Ktoś o nim wcześniej słyszał? W rydzykowym medium dostałby swoje 5 minut?
Miernota, nie miernota. Gość świetnie załapał jak się dziś robi sławę.
Najfeld tez sie wylansowala swego czasu w TVN. Heroina prawicy.
Polemizowac to z kims wiekszego formatu imho. Nie pochylac nad byle wszą i wzbijać kurz.
“Zaczął od rozmowy z Lechem Wałęsą. – Przypomniałem mu, że od 1980 r. w klapie nosi znaczek z Najświętsza Panienką. Więc to jest jego obowiązek coś teraz zrobić. Posłuchał, posłuchał i się zgodził – relacjonuje Brudzyński. – Natychmiast dałem cynk dziennikarzom. Wiecie, jak to jest z Wałęsą… Szybko zmienia zdanie. Pogada z kimś innym i się rozmyśli. A tak dziennikarz zadzwonił i poparcie Wałęsy zostało podane do wiadomości publicznej. Wałęsa nie tylko zadeklarował poparcie, ale i zaproponował Madonnie, tej piosenkarce, spotkanie. Żeby wyjaśnić jej, co robi źle.
Dzwonimy do Wałęsy. Były prezydent się irytuje: – Eee tam, panie, jakie poparcie? Ja się w żadne protesty nie montuję! Dziennikarz zadzwonił, ja odpowiedziałem na pytania. Koncert mi się nie podoba, ale to tyle.”
Zacne. Gość wie co robi.
Koncert sie tak czy owak odbedzie, a gosc trzaska punkty i wie w które dzwony bić.
Marceli Szpak :
A w czym to ma uchybiać komukolwiek, żeby to miała być jakaś kara? Za to życiu (szczególnie wstydliwych facetów) zdecydowanie uchybia rak jelita grubego/odbytu.
Blaise :
No co ty? To Człowiek, Który Spierdolił Szambo Romanowi.
bart :
No to teraz wiadomo za co sie rozstal z LPR :D Tylko kto to dzis pamieta. Gdyby wtedy PiS u byl wladzy, to by byla kolejna Wannafera.
But this is sooooo 2007 ;)
Fuck, nie ten wątek.
wo :
Dziwność konstrukcji (“wydaje mi się wyznawać”) powoduje, że się tak bardzo poniewczasie odzywam. Mnie się wydaje, że wyznaję zwykły ateizm: hipoteza religijna mi wisi, pojęcie-boga to fikcja literacka, a zajmowanie się istnieniem bytu-boga jest stratą czasu, chyba że ktoś lubi szarady, historię idei czy ogólnie — łamigłówkowanie spekulatywne. Z takiego światopoglądowego szkicu jako żywo nie wynika obsesja na punkcie odnajdywania “naukowego, techniczno-fizycznego dowodu na nieistnienie Boga”.
Quasi :
Quasi : )
ja mogę tylko ocenić pierwszą kwestę, o drugą zapewne trzeba byłoby zapytać szanowną małżonkę pana doktora : )
LK,KO,.OILKFIGL;FMKJKVIFGJFIOJFMFJGFUGDFKNGUFJHMVJGVKBJKFCKIBKCV,BIKGFGKFBLFBLVKBL;V M,B;LGK;LBNGCKJB;H;LGMBJGLMB,LKB
Patrzcie, bracia i siostry, oto jest gniew człeka zwiedzionego na manowce. Gniew tak straszny, że człek ów Caps Locka jeno włączyć świadomie zdanżył, a potem już tylko na klawiaturę grad ciosów opuścił.
Czego innego szukał ów młodzian, niż znalazł. Któż z nas wie, może już do oczekiwanego znaleziska przygotować jakoś się zdążył, ruchy stosowne poczynił. Przekleństwo! Nie ma!
Referrer: http://google.interia.pl/szukaj/?q=cycki kture majom panie&s=Szukaj&sg=1
janekr :
No, ale ja właśnie nie jarzę pourqois. Czy dzieje się tak dlatego, że zatrzymali się (oni = średnia_psychiatryka24) na zdaniu “Karol Marks był filozofem niemieckim” i nic a nic ich w nim nie podnieciło, czy raczej dlatego, iż łyknęli trzy tomy z zapartym tchem niczym Intelektualistów nowej lewicy Rogera Scrutona. To drugie nie jest wbrew pozorom niemożliwe.
blue.berry :
Ta sama specjalizacja, nazwisko Grzebuła. Co prawda nie miałem styczności, ale tabliczkę widziałem :-) Drugi przypadek to magazynier o nazwisku Oszust – sam nie wiem jak to zakwalifikować, bo pewnie uczciwy chłopina…
Wracam do tematu, bo zauważyłem okładkę tygodnika Angora:
http://www.angora.com.pl/angora_cover2.xhtml/?i=rv7a64c
Na samej górze piękny tekst:
Źle dobrany może cię zabić
Wyrzuć stanik!
@ anonymouslrkr:
Przebijam, na Pradze pracuje ginekolog Zbigniew Cierpisz :>
A w ogole, Bart, to wyslij zone do jakiegos porzadniejszego sklepu. PaniHania jest passe. Przede wszystkim dlatego, ze ma ograniczona oferte… http://stanikowamapa.prv.pl/ – niech sobie znajdzie cos milego, sprzedawczynie przewaznie od PaniHani fachowsze, milsze i nie maja koncepcji zbawienia swiata stanikiem :)
MĄDRE decyzje to PUENTA !!
Jak sobie znajdziesz tabele z produktami sklasyfikowanymi wg tzw.
__INDEKSU ŻYWIENIOWEGO, tj. IŻ produktu, to sprawę otyłości opanujesz, jeśli nie TO pozostaniesz przy stanie wiedzy, która przekłada się na plagę otyłości, oraz cukrzycy typu 2.
Ważny w diecie człowieka jest też, najzdrowszy dla naszego organizmu; __CHLEB typu KR-IRL.
Dokonuj zdrowych wyborów.
Pozdrawiam Ciebie i WSZYSTKICH
__INDEKS ŻYWIENIOWY, tj. IŻ produktu. Wykaz produktów znajdziemy w tabelach.
Książka; _pt_______: PORADNIK ŻYWIENIOWY człowieka w XXI wieku.
Autor: INSTYTUT naukowo-badawczy im. Prof. Ryszarda Lorenca w Krakowie.
Wydawca: Wydawnictwo Naukowe INSTYTUTU IRL KRAKÓW
Skrót adresu strony w Internecie_______: MAGDALIRL
what
That’s what he said.
_________Pan Waldermar ZAINSPIROWAŁ mnie do rzeczy WIELKICH_________. Chyba przez jeden ______TYDZIEŃ________ będę pisał właśnie w ten sposób .