Rozbierzmy sobie niusa
Zostałem fanboyem.
Bywają tacy znajomi, którzy w rozmowie muszą w jakiś sposób nawiązać do swojego ulubionego filmu, książki czy zespołu. Mój serdeczny przyjaciel z liceum odpowiedzi na większość stawianych przez życie pytań znajdował w tekstach The Beatles; ponoć wiele osób używa do podobnych celów Biblii albo przygód kapitana Planety. Komentatorzy uczestniczący w długaśnej dyskusji pod poprzednim wpisem wiedzą już, że mnie trafiła książka Bena Goldacre’a „Bad Science”, na którą zacząłem się powoływać w co drugiej swojej wypowiedzi. Link prowadzi do angielskiego wydania, polskiego niestety nie ma. Wielka szkoda, bo „Bad Science” to świetna rzecz. Goldacre w przystępny sposób opowiada o badaniach naukowych, ich metodologii, statystycznej analizie wyników i wnioskach z nich płynących. Pokazuje też, jak wyniki badań są fałszowane lub przeinaczane (świadomie albo nieświadomie) — a wyniki fałszują lub przeinaczają wszyscy. Sami badacze, zatrudniające ich firmy (i te od medycyny alternatywnej, i te od konwencjonalnej farmacji), a na końcu, za to najpotężniej, media. Przeinaczanie nie musi polegać na faktycznej zmianie wyników; wystarczy wybrać do prezentacji dane o najdramatyczniejszym wydźwięku.
I takim medialnym doniesieniem o ważnych badaniach się dziś zajmiemy. Wybierzmy jakieś poważne medium, a najlepiej trzy. Co powiecie na piotrskarga.pl przepisujące z LifeSiteNews przepisującego z „Daily Mail”?
Dzieci poczęte in vitro są o 30 proc. bardziej zagrożone wadami genetycznymi
Brytyjski Urząd ds. Płodności i Embriologii (HEFA) ostrzega potencjalnych rodziców, którzy chcą skorzystać z metody zapłodnienia poza ustrojem kobiety, że poczęte w ten sposób dzieci są o 30 proc. bardziej narażone na wystąpienie wad genetycznych — donosi portal LifeSiteNews.com.
Jejku, ileż tu głupotek! Po pierwsze, nie HEFA, ale HFEA — ejże, nie czepiam się literówki, tę pisownię piotrskarga.pl zastosuje jeszcze raz w pozostałej części wiadomości. Po drugie, nie wady genetyczne, ale wady wrodzone. Różnica niewielka, ale zabawna. Wszystkie wady genetyczne są wrodzone, ale do wad wrodzonych zaliczają się również schorzenia powstałe w życiu płodowym czy wskutek uszkodzenia chromosomów. Wady genetyczne nie zależą od metody zapłodnienia, ale od materiału genetycznego tatusia i mamusi, przykładny katolik mógłby więc na podstawie tego niusa wysnuć wniosek, że po in vitro sięgają osoby ułomne nie tylko duchowo, ale i cieleśnie. O ile przykładny katolik wierzy w istnienie genów.
Po trzecie i najważniejsze, te 30% to lekka manipulacja. Na tyle powszechna w dzisiejszych mediach, że trudno obwiniać nasz szacowny angielsko-amerykańsko-polski łańcuch ciasnych serc o jakieś specjalne wyróżnianie się na tle konkurencji. O 30% wzrasta ryzyko względne. Na czym polega i dlaczego jest bardziej medialne od ryzyka absolutnego?
Upraszczając, ryzyko względne pokazuje siłę związku między skutkiem a przyczyną, ryzyko absolutne — skalę problemu. Ryzyko względne mówi, że palący mają (mniej więcej) dwudziestokrotnie większą szansę zachorowania na raka płuc niż niepalący. Ryzyko absolutne mówi, że szanse zachorowania palacza na raka płuc wynoszą (bardzo, bardzo mniej więcej) nie więcej niż kilka procent.
Prześledźmy różnicę na naszym niusie:
W Europie dwoje dzieci na sto rodzi się z jakąś wadą wrodzoną. Niektóre badania sugerują, że w grupie dzieci poczętych dzięki in vitro ten odsetek wynosi 2,6%. Względne ryzyko wystąpienia wady wrodzonej u dziecka z in vitro wzrasta więc, łolaboga, o 30%. Ale jednocześnie ryzyko absolutne wzrasta tylko, uff, o 0,6 punktu procentowego. Umysł ludzki lepiej od procentów ogarnia liczby naturalne, więc wygodniej nam będzie przyswoić następującą informację: na dwieście „zwykłych” dzieci wady wrodzone będzie miało cztery z nich, na dwieście dzieci „z próbówki” — pięć. HFEA oczywiście zdaje sobie z tego sprawę i przeprasza za zamieszanie, dodając przy tym, że przyczyna tej różnicy nie została wcale wyjaśniona. Trzeba pamiętać, że po in vitro sięgają pary bezpłodne, bezpłodność zazwyczaj ma jakieś podłoże zdrowotne, które — zwłaszcza jeśli występuje u matki — może mieć wpływ na zdrowie dziecka. Czasami jest to też kwestia wieku. Oczywiście nigdy nie można wykluczyć, że to Szatan miesza w zlewkach.
Nasz nius właśnie przestał być niusem, prześledźmy go jednak dla porządku do końca.
Chociaż specjalne raporty na ten temat były gotowe już w 2003 r. to jednak urząd podległy rządowi dopiero teraz zdecydował się na wydanie ostrzeżenia w tej sprawie. Kilka dni temu HEFA poinformował, że rodziców chcących skorzystać z metody in vitro powinno się uprzedzić o zwiększonym ryzyku wystąpienia zaburzeń genetycznych u dzieci. Przedstawiciele urzędu podkreślili, że nie są jeszcze znane i zbadane wszystkie przypadki podwyższonego ryzyka i w związku z tym konieczne jest prowadzenie dalszych badań w tym zakresie.
Tu mamy dwie małe przekrętki lingwistyczne, niezwiązane z analizą danych. Na pewno wynikają z entuzjazmu i pośpiechu w głoszeniu Dobrej Nowiny, gdzieżbym podejrzewał redaktorów portalu o złą wolę! Dramatycznie brzmiące zdanie o raportach z 2003 r. sugeruje, że HFEA wiedziała o wszystkim od sześciu lat, ale trzymała buźkę w wiaderku. To samo zdanie na LifeSiteNews brzmi tak:
Doniesienia o większej ilości wad wrodzonych u dzieci z próbówki pojawiały się w mediach co najmniej od 2003 r., jednak dopiero teraz HFEA wydała ostrzeżenie na ten temat.
Z kolei ostatnie zdanie — uprzedźcie mnie, jeśli popadam w paranoję — ostrzega, że to dopiero początek, bo nie wszystkie przypadki podwyższonego ryzyka już poznano i zbadano. To dopiero początek! LifeSiteNews, choć to amerykański odpowiednik portalu piotrskarga.pl, jest nieco spokojniejsze:
HFEA oświadczyło, że rodziców winno się informować o zagrożeniach związanych z in vitro, ale położyło nacisk na fakt, że nie wszystkie zagrożenia są w pełni zrozumiane i zachodzi potrzeba dalszych badań.
Taki sam tekst znajdziemy zresztą w „Daily Mail”. Co ciekawe, w źródle tych wszystkich rewelacji takie słowa w ogóle nie padają (jest za to mowa o tym, że badania objęły małą liczbę dzieci — więcej na ten temat za chwilę). Późniejsze oświadczenie HFEA mówi wręcz, że „dzisiejszy stan wiedzy nie pozwala stwierdzić z absolutną pewnością, że ów wzrost ryzyka jest powodowany zapłodnieniem pozaustrojowym”.
Jedźmy dalej z tekstem Skargi:
Gazeta „The Daily Mail” zauważa, że wyniki badań prowadzonych przez Amerykańskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób w Atlancie opublikowane w ub. miesiącu w periodyku medycznym „Human Reproduction” wskazują, że dzieci poczęte metodą in vitro cierpią głównie na choroby serca, rozszczep wargi i podniebienia oraz zaburzenia układu pokarmowego z powodu nieprawidłowej pracy jelit lub przełyku.
„Daily Mail” dodaje jeszcze, że badania te przeprowadzono na prawie dwudziestu tysiącach dzieci. Wyniki można sobie, hosanna, ściągnąć za darmo z Internetów (bezpośredni link). Po uważniejszej lekturze okazuje się, że choć badaniami objęto ponad 14 tysięcy dzieci, to z zapłodnienia metodą in vitro pochodziło tylko… 281, w tym 51 bez wad wrodzonych. Przy tak małej grupie z owych badań można wyczytać wiele ciekawych rzeczy, np. że jeśli chce się mieć dziecko z próbówki bez wad wrodzonych, najlepiej zamieszkać w stanie Massachusetts — według badań stamtąd pochodzi ponad połowa takich dzieci. Mała próba to nie jedyna wada badania: sami autorzy przyznają, że informacje o sztucznym zapłodnieniu (bądź jego braku) uzyskali nie na podstawie danych medycznych, ale na podstawie rozmów telefonicznych z matkami.
To wszystko oczywiście nie przekreśla tych analiz ani związku pomiędzy in vitro a zwiększonym ryzykiem wystąpienia wad wrodzonych. Rozumiecie już chyba jednak, dlaczego „zachodzi potrzeba dalszych badań”.
Końcówka informacji z piotrskarga.pl brzmi następująco:
Od lat naukowcy przestrzegają, że dzieci poczęte poza ustrojem kobiety częściej cierpią także na tzw. syndrom Beckwitha-Wiedemanna, rzadkie schorzenia urologiczne, schorzenia serca i centralnego układu nerwowego. Mają też zwykle niebezpiecznie niską masę urodzeniową.
W 2002 r. naukowcy z Johns Hopkins & Washington University School of Medicine informowali, że w przypadku poczęcia dzieci poza ustrojem kobiety występuje sześć razy większe ryzyko pojawienia się u noworodków syndromu Beckwitha-Wiedemanna, aniżeli w populacji ogólnej.
Jest już późno, więc wykonam cherry picking, czyli poważny błąd badawczy polegający na wybraniu do analizy tylko elementów pasujących do mojej tezy. Zespół Beckwitha-Wiedemanna to schorzenie, z którego się wychodzi w dorosłości, choć jego opis w polskiej Wikipedii brzmi dość przerażająco. Występuje u jednego dziecka na 13700 narodzin. Sześciokrotny wzrost ryzyka względnego przekłada się w tym wypadku na wzrost ryzyka absolutnego o ledwie 0,036 punktu procentowego!
Uff, tyle roboty z jednym głupim pseudoniusem na piotrskarga.pl. Może kto inny zajmie się wiadomością o tym, że ewolucjoniści obalili własnymi rękami teorię ewolucji? Ponoć „sceptycy teorii ewolucji rozpoczynają świętowanie” — czy ktoś łaskawie naszcza im do szampana?
Marcin :
Bo to trudno zrozumieć, to prawda :) Natomiast adopcja nie pociąga za sobą w ogóle tarcia plemnikiem o jajo, nie ma więc małżeńskiego zbliżenia, tylko przyjęcie ofiary dziecka narodzonego, acz niechcianego, co jest katolickim rozwiązaniem problemu niechcianych ciąż.
bart :
Tak uprościłem bezdusznie historię Kevina Cartera
Marcin :
Ale co w tym trudnego? Widać za słabo znasz Ciasnych.
Chodzi tu o to, że w procedurę IVF zaangażowane są “osoby trzecie” – być może poza hipotetycznym przypadkiem, kiedy sami rodzice są lekarzami i zabieg wykonają na sobie (ale nie jestem tego pewnien, bo mimo usilnych prób, nigdy nie udało mi się wyłudzić jasnego stanowiska w tej kwestii) – co jest utożsamiane z “niedopuszczalną ingerencją w akt małżeński”.
Nie wiem, może sobie wyobrażają to jako analog sytuacji, gdy jakiś asystent podtrzymuje ręką fiuta, pomagając wcelować we właściwy otwór, albo gdy profesjonalna “rozpieszczaczka” oralno-manualnie przygotowuje wzwód, tak jak to się praktykuje podczas ustanawiania seks-rekordów?
Szczegółowy rozbiór ciasnych poglądów na IVF i zawartych w nich sprzeczności już u Barta na blogu prezentowałem.
pozdrawiam
niewierny :
“It is requested that a photograph or photographs be included in this article to improve its quality.”
Hmm.
Quasi :
Wait, a heterogeniczna to nie wtedy, kiedy jest używana komórka jajowa bądź nasienie osoby trzeciej?
Quasi :
a nie idzie raczej o to, że sperma może albo pochodzić od dawcy, albo z masturbacji? dla tych ludków masturbacja to też cóś jak zdrada przecież.
Ciaśni zapłodnieniem heterogenicznym określają sytuację, w której nasienie nie pochodzi od męża.
PWN definiuje to inaczej :)
Bo ciasnym chodzi o zapłodnienie heterologiczne w rzeczywistości.
Kościół ma oczywiście jednoznaczny pogląd na to:
Właśnie dlatego mam z tym problem, bo sądziłem, że zdradą jest akt seksualny z osobą spoza małżeństwa, jednak dowiedziałem się, że jest nią również (w pojęciu sekty chytrusa oczywiście) masturbacja, oglądanie pornosów, a okazuje się, że również procedura zapłodnienia komórki jajowej obcym plemnikiem (plemnikiem spoza małżeństwa:) ). Poczytam co tam Quasi spłodził. Ups, napisał!:)
Quasi
Raczej nie o to.
offtop:
Bart, jak ty widzisz te refferale z gugla? Każde zapytanie z którego jest wejście jest widoczne?
Marcin :
no, przecież ważna akcja była jak Wencel przepraszał bodajże Michalskiego za to, że miał do niego żal o odejście od żony i dzieci do kochanki, bo on, Wencel, nie powinien był być tak surowy, bo przecież też zdradzał żonę – z ręką i komputerem.
kabotyna :
Teoretycznie tak. Nie wiem dokładnie, czego chcesz się dowiedzieć – jakimi rozwiązaniami technicznymi? Czy da się je oszukać? Rozwiązania techniczne to Google Analytics. Czy da się je oszukać? Pewnie tak, jakimiś anonimizerami. Sądząc po ilości zapytań pedofilskich, nie wszystkim się chce w to bawić.
kabotyna :
Mam nadzieję, bo dziś znalazłem prawdziwą perełkę: “jezus z widocznymi cyckami” :)
czescjacek :
Ale potem Wencel wyspowiadał się z krzywdy zadanej Michalskiemu i poszedł grzeszyć dalej.
czescjacek :
Nie bądź żyła, zarzuć link.
j_niezgoda :
http://niniwa2.cba.pl/wencel_jestem_cienkim_bolkiem.htm
nie mam natomiast samego listu “w którym wszedł z butami”, może gdzieś wisi na niniwie, nie mam teraz czasu szukać.
czescjacek :
Rany. Ale ci ludzie mają nasrane, to się czasem w głowie nie mieści.
W linkowanym przez ciebie tekście Wencla na samym dole jest link do “W SPRAWIE BOLESNEJ I TRUDNEJ” – to właśnie to :)
bart :
ja właśnie obserwuję u siebie zmianę świadomości – czytałem ten tekst pierwszy raz we Frondzie zaraz po ukazaniu się i pamiętam, że myślałem “wow, szczere wyznanie, trza odwagi cywilnej”. a teraz jak przeglądam (nie czytałem jeszcze całości), to myślę: “buhahaha, było się nie szlajać”.
bart :
ładnie się nazywa :) przeczytam po pracy.
Czy ktoś może mnie objaśnić, co to właściwie za strona (niniwa2)? Trafiłem tam lata temu (i nawet mam w zakładkach obok AlWatan Daily) szukając paru tekstów z gatunku fantastyki i przyznam się szczerze, może za mało lurkowałem poza fantastykę, bo obecnego kontekstu nie jarzę.
Nic takiego, po prostu blog/śmietnik Andrzeja Krzemińskiego – skromnego emeryta, regularnie grywającego w Totolotka.
bart :
Tak, wtedy, ale zarzut “ingerencji osób trzecich” pada odnośnie IVF zawsze – bez względu na to, czy zapłodnienie było hetero- czy homogeniczne.
czescjacek :
Od dawcy – owszem, wtedy mamy zarzut “ingerencji osób trzecich” (który pada też w przypadku zapłodnienia homogenicznego) oraz “pogwałcenia prawa dziecka do zrodzenia się ze związku małżeńskiego”.
Masturbacja też jest problemem (vide choćby warunki przyzwolenia na GIFT), ale chyba nie postuluje się jego związku ze zdradą.
Marcin :
Na pewno o to też chodzi. W moim elaboracie masz linki do ciasnych notek, w których – jaki i w dyskusjach pod nimi z moim udziałem – ten zarzut pada wprost.
Jedyną wątpliwości jaka może się nasunąć, to to, czy potępiana “ingerencja osób trzecich w związek małżeński i prawo dziecka do zrodzenia się z aktu małżeńskiego” kwalifikuje się jako “zdrada” także w przypadku zapłodnienia homogenicznego. Przyznaję, że jasnej deklaracji w tej kwestii nie spotkałem.
bart :
Znaczy, Google Twój blog wypluwa w odpowiedzi na zapytania pedofilskie? To za sprawą ostatniej awantury, którą tu wywołałem?
A z tymi “gołymi grubymi babami” to jak się zaczęło – umieściłeś sobie to hasło w “head” strony (czy jak to się robi)?
pozdrawiam
Quasi :
Jak kiedyś gdzieś znalazłem w sieci rozważania jakichś polskich księży na temat moralnych aspektów fellatio, to po przeczytaniu kilku zdań spłonąłem rumieńcem jak pensjonarka i czym prędzej zamknąłem okno przeglądarki.
Jeśli chodzi o pedofili, to trafiają tu (oni bądź osoby namierzające strony pedofilskie) głównie na hasło “gołe dzieci”. Dlaczego akurat do mnie ich kieruje? Nie mam pojęcia, może dlatego, że pisałem o swoich dzieciach. Potem już tylko pogłębiałem pułapkę – wszystkie wyszukiwania “gołe dzieci bart” prowadzą dziś wyłącznie do stron Referral Fun.
Gołe grube baby wynikają z tego, że kiedyś, dawno temu, w tekście o grupach fokusowych napisałem, że składają się one z grubych bab.
bart :
Pewnie znacie
bart :
Google potrafi skleić wszystko ze wszystkiego. Przy dużej ilości komentarzy, bogatym słowniku komentujących, i w sytuacji gdy kiedyś napisałeś o dzieciach, a kilka razy inni napisali “padam na cyce”, “biję się w cycki” efekt jest taki, że można przejść do Ciebie z wyszkiwania “dzieci bez widocznych cycków”.
Łatwo można to sprawdzić wpisując po wyszukiwanej frazie “site:licorea.pl”, ale pewnie to wiesz.
Quasi :
E, Wencel pisze tak: “Choć od dwóch miesięcy znów się spowiadam, mam spokój w sercu, nie piję, leczę się z depresji, a żona mówi mi, że bardzo zmieniłem się na plus, wracają do mnie problemy związane z szóstym przykazaniem.”
bart :
Czarująca inwestycja w przyszłe referral funy (swoją drogą, dawno już nie było).
j_niezgoda :
Ja dzisiaj mialem wejście z “Illuminati zabili Johna Lennona”. Jestem pierwszy w guglach, jak się to wpisze! Trochę jestem dumny, ale solidarnie daję też Bartowi szansę:
http://google.interia.pl/szukaj,q,illuminati%20zabili%20johna%20lennona
wo :
w wynikach pod tym linkiem znalazłem coś takiego:
http://www.zbawienie.com/doktryna.htm
czytam i nie mogę się oderwać, każde kolejne zdanie przynosi kolejne “OMGWTF?”. fascynujące.
Też czytam.
Hitler, Stalin – rozumiem, ale co mu zawinił tak pięknie śpiewający John Lennon?
Aha – co to jest sąd kangurowy?
janekr :
Nazwa sugeruje skakanie przez niewygodne dla Sądu przepisy.
A ja myślałem, że to litrówka, a miał być kapturowy. Jednak człowiek uczy się całe życie.
@skąd google WIE
nie trzeba atomizerów. Wystarczy wyłączyć wysyłanie nagłówka http-referer (nazwa nagłówka pisana z błędem, przez jedno środkowe r). W firefoxie about:config i wartość network.http.sendRefererHeader ustawić na 0. I już Bart nie będzie wiedział coście za świństwa w googla wpisali zanim tu przyszliście. Niestety część porno też nie będzie działać, więc, jak dla mnie, odpada.
Lucyfer dostaje kredyty od ręki:
Zbawienie.com ostrzega też przed Fałszywym Prorokiem – Zdzisławem Mołoniem. Zapowiedział on m.in. plagę piwa w Inowrocławiu oraz zamianę bomby atomowej w słomę.
Biorąc pod uwagę wcześniejsze niusy i komenty, to imo nie jest fail – http://failblog.org/2009/03/23/church-fail/
nobody. :
Tu masz to w swojskiej wersji językowej
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/317c6ace2cc21f66.html
Ja jeszcze o Protokołach Lucyferiańskich, dawniej znanych jako PMS.
Jednym z punktów programu Lucyferian jest budowa metra w każdym większym mieście.
Czy to zasługa Hetmanki Narodu Polskiego, że ten akurat punkt w PL idzie jak po grudzie?
jabol :
A także przelot jonolotem przez środek nieba. Stwierdził też kiedyś, że jest Archaniołem Michałem. Sytuacja jest taka sama, jak z Pająkiem Janem: albo jest kompletnym świrem z wysoce szczegółowym systemem urojeń, albo dowcipnisiem, któremu zachciało się obserwować reakcje ludzi na niewyjaśnione zjawiska. Bez względu na to, która z możliwości jest prawdziwa, kolesie ze zbawienie.com ładnie wpadli, przejmując się tym wariatem. Co nie zaskakuje, jak się tę stronę przejrzy.
Trzeba ich strollować.
janekr :
Rekrutują ci Lucyferianie? Składki wysokie mają?
Rekrutują. Wpisowe – otworzyć sobie trzecie oko za pomocą poddania się gwałtowi analnemu w trzecim roku życia.
janekr :
ejże, przecież to Żydzi mieli taki plan, jak wiadomo z “Protokołów”. przed przejęciem władzy światowej mieli te metra wysadzić, a miasta się miały zapaść pod ziemię.
czescjacek :
Nie czytałeś? “Protokoły Mędrców Syjonu” to tak naprawdę zaszyfrowane “Protokoły Lucyferiańskie” – trzeba zamienić niektóre słowa na inne i wszystko stanie się jasne – to Lucyper planuje przejąć władzę nad światem, a nie Żydzi.
mM. :
to mamy przejebane
RobertP :
Lepsza wersja jednak, thx. :)
Zastanawia mnie, czy za to “kalectwo oraz uszkodzenie samochodów”, odpowiada, słynna już NMP?
offtop kompletny:
Wyszukałem to w sieci teraz, ale pamiętam z wersji papierowej. Było tego więcej. Otóż NG wyfotoszopowało genitalia ogierów w imię przyzwoitości. Niesamowite:
Ogiery bez fiutów!
@ kabotyna:
Ale jaja… Może by do nich napisać, że bez tego szczegółu anatomicznego klasyczny, niedouczony Amerykanin pomyśli, że tłuką się klacze?
Może to samice ogierów?
WO pisze o rozłamie w Tekstowisku, ale prawdziwi twardziele napierdalają się na Propolonii!
O, w komentarzach linkują do Gajowego Maruchy. To też fajny koleś, nie boi się głosić prawdy o Żydach, globalnym ociepleniu, Aborcjobamie i brukselskim totalitaryzmie.
asmoeth :
I jest to prawda ukryta dotąd przed nami, ja np. nie wiedziałem, że mamy jakiegoś ministra Roztworowskiego, chyba od finansów? Znaczy był jeden kiedyś tam Rostworowski, ale od kultury i nawet już umarł.
To pewnie taki błyskotliwy dowcip, że niby Rostowski swoją filosemicką polityką robi z naszej kiedyś zdrowej gospodarki cieniutki roztwór, stąd Roztworowski.
asmoeth :
Nie wiem, czy w tym przypadku to nie jest zwykłe przejęzyczenie, ale dużo ludzi z S24 etc. coś ma z tym przekręcaniem nazwisk (i nazw w ogóle). Nawet nie chodzi mi o Kalksteinów i Bucholtzów, ale takie grepsy jak np. Tusek, von Thusk, PEŁO, łunia ełropejska – zastanawiam się czasami, czy taka ludowa (?) stylizacja daje im jakieś bonusy do poczucia polskości, czy po prostu ich to bawi.
Kiedyś próbowałem dojść, jaka jest wartość dodana z nazwania Bartoszewskiego “Bydłoszewskim”, Czumy “Dżumą”, Palikota “Palichujem”, a Niesiołowskiego “Osiołowskim” (to wszystko twórczość jednego kolesia), ale nie udało się. Nie potrafię się wczuć w maniaków, którzy lubią sobie POPiSać w ten POpaprany sPOsób. To ani chybi paskudny ten sam paskudny gen, który każe pisać na płocie “Jaś jest głupi”.
Może to chodzi o zamanifestowanie opozycji do oficjalnego, zakłamanego przekazu? As in “media pudrują monstra, a naszym zadaniem jest im ten puder zedrzeć z paskudnych ryjów”?
Akcja z pisaniem PO wersalikami, gdziekolwiek ta zbitka liter się POjawi, to dziwne zjawisko, które da się elegancko wytłumaczyć albo paranoją (THEY’RE EVERYWHERE) albo – jeśli używają tego tylko w wyrazach i zwrotach negatywnie zabarwionych typu “POdłość” – jakąś dziwaczną próbą stworzenia brzydkich konotacji, rodem z przaśnego NLP. Mówię Tusk, myślę kupa.
bart :
A o NLP byś nie napisał? te wszystkie podręczniki “Jak łatwo wyrywać dupy” i inne odkrycia Ameryki, cymes
Jeszcze taki tip: nowym biskupem sosnowieckim został ks. Kaszak. Najmłodszy w Polsce (45lat), błyskotliwa kariera w korporacji, w tym w centrali. Ale poglądy defaultowe: wg Wyborczej“Mentalność antykoncepcyjna – tytuł rozdziału opracowanego przez ks. Kaszaka w leksykonie terminów niejasnych i dyskusyjnych.” Jak tłumaczy O. Andrzej Rębacz cssr “Okazuje się, że mentalność antykoncepcyjna prowadzi do mentalności aborcyjnej odrzucającej dziecko, gdy zawiodła antykoncepcja.” “Mentalność rozwodowa” też istnieje, a jakże.
bart :
MSZ jedno i drugie to efekt niskiej jakości poczucia humoru. ich to śmieszy.
z drugiej strony, w “Nie” zawsze piszą “Kościół kat.” i ja tę manierę czasami podłapuję, znajdując ją nawet zabawną. i np. taki WO w ostatniej notce też się bawi skrótem “w. ch.” na wartości chrześcijańskie. no ale to też kwestia częstotliwości takich żarcików i kreatywności.
urbane.abuse :
a “mentalność celibacka”? manifestowałaby się brakiem oficjalnego życia seksualnego i rodzinnego, co jest kompensowane wpierdalaniem się w życie seksualne i rodzinne każdego, kto się nawinie.
czescjacek :
Właśnie czytałem, jak to kapucyn ojciec Knotz (many puns intended) głosi wyższość penetracji nad orgazmem. Skąd on to wie? Może nowa sonda?
@ bart:
moja znajoma się u niego spowiadała przed ślubem :) ale nie chce zdradzić żadnych szczegółów :(
urbane.abuse :
No nie wiem, kurczę, to już druga sugestia, pierwsza była dieta Kwaśniewskiego. Obie niebezpieczne.
1. Sam Kwaśniewski na maksa ma jazdę, jego dieta może być szkodliwa dla zdrowia, za to może faktycznie działać. Kolejne badania potwierdzają, że niezależnie od ilości pochłanianych węglowodanów w diecie chodzi przede wszystkim o to, żeby spalać więcej kalorii, niż się ich konsumuje. Diety wprowadzające proporcje składników, ograniczenia, zakazy łączenia stosują po prostu zasadę “Nie żryj wszystkiego co popadnie”, która przy uczciwym stosowaniu prowadzi do zmniejszenia ilości spożywanego jedzenia.
2. NLP, w przeciwieństwie np. do homeopatii, ma tak rozmyte założenia, że ciężko powiedzieć, że nie dość że bzdura, to jeszcze nie działa. Ja się w ogóle słabo czuję w takich postmodernistycznych piramidach pojęciowych, z nieostrą definicją i bazowymi założeniami. Aczkolwiek jak czytam o takich dziwadełkach jak Swish Pattern, to mnie trochę świerzbi, przyznaję :)
czescjacek :
Ale ja właśnie specjalnie skracam “ch” a nie “c”, żeby nie było jak w “Nie”!
@nowy biskup
Ale biskup sosnowiecki, znaczy w Sosnowcu? ;-)
jabol :
Znałem kiedyś takiego jednego kolesia, propisowego pedryla, który często pisał POlska albo POtrzeba podobno dlatego, że jak wciśnie szift+p to potem za blisko ma do O i nie zdąży odpuścić szifta. Nie kupiłem jego opowiastki, kazałem pierdolnąć się czymś ciężkim w łeb i zakończyłem znajomość.
I jeszcze offtopicznie, bo mnie rozjebało na cyce.
eli.wurman :
O rany, popłakałem się.
I ten motylek…
I mapa…
wo :
myślałem że ma być “w chuj”, ale może te wszystkie zabawne skróty na mózg mi się rzuciły :/
urbane.abuse :
Polskich takich poradników nie czytałem, sięgnąłem natomiast po trochę rzeczy anglojęzycznych, i jak robienie z tego demonicznego narzędzia do wpływania na umysły prowadzi do śmieszności, podobnie jak traktowanie NLP jako jakiejś pewnej receptury na “wyrywanie dup” (vide podśmichujki z Rossa Jeffriesa), tak jednak niektóre patenty według mnie działają całkiem nieźle. Nie będę się wymądrzał że wiem dlaczego, ale takie np. kotwiczenie to fajny trick.
NLP w Polsce w ogóle kojarzy się z jakimiś przaśnymi sztuczkami, bo mało kto tak naprawdę wie o co chodzi. Nawet przy tej stronce ktoś mi powiedział, cytuję, że to jest “napisane NLP” (jak w ogóle może być pisane NLP, tego nie wiem, ale pokazuje to jaki jest poziom zrozumienia u nas).
Znam też gościa, który tych różnych patentów używa do “wyrywania dup” i widziałem go z wieloma bardzo atrakcyjnymi dziewczynami, znaczy jednak to nie są tylko bajeczki.
*puts on the flame suit*
Bart, chyba już wiem, jaką Ci książkę przyniesie króliczek wielkanocny. Dostałem właśnie pijarospama od Prószyńskiego:
Szanowni Państwo,
przesyłam Państwu informację o książce Davida Berlinskiego Szatańskie urojenie. Proszę o kontakt w sprawie egzemplarzy promocyjnych (…)
Dlaczego ateiści nie mają racji? O niebezpieczeństwach fanatyzmu naukowego.
Atak na tradycyjną myśl religijną pokazuje, że w naszych czasach nauka staje się jedynym systemem wierzeń. Ateizm staje się coraz bardziej wojujący: książki Richarda Dawkinsa, Sama Harrisa, Daniela Dennetta i Christophera Hitchensa dominują na listach bestsellerów, pokazując wierzenia religijne jako głupie i niebezpieczne. Świecki Żyd – Berliński dostarcza argumentów, pozwalających obronić myśl religijną jako taką. Uznany autor, piszący dotychczas o matematyce i naukach ścisłych zadaje społeczności naukowej niewygodne pytania, np. czy ktokolwiek, kiedykolwiek dowiódł, że Bóg nie istnieje i czy biologowie i fizycy są w stanie uwierzyć we wszystko, co nie jest nazwane religią. David Berliński nie neguje osiągnięć zachodniej nauki, ale pokazuje, że nie dostarcza ona odpowiedzi na pytania, które zadaje religia.
I to Prószyński takie rzeczy wydaje? Grzecznie pytam, pojebało ich doszczętnie?
Barts :
I bardzo słusznie.
Teoretycznie skandowanie do lustra “Obrót, obrót, obrót” przez akwizytora Amway to też fajny trick, bo też go programuje. Na ile skuteczne?
Czy jeśli jesteś w sytuacji stresowej, bardziej pomaga kilka głębokich oddechów, czy słowo “cynamon”, uruchamiające w twoim umyśle obraz słonecznego ogrodu wypełnionego śpiewem ptaków?
No to nie bądź taki elitarny, podziel się z nami :)
Pytanie, jak bardzo pomaga mu NLP, jak bardzo jego wrodzony zwierzęcy magnetyzm, a jak bardzo – informacje z psychologii wymieszane z NLP. Możemy pospekulować. Czy możesz poprosić swojego kolegę, żeby dziesięć razy poszedł w miasto i podrywał dziewczyny na techniki NLP, a przez następne dziesięć wyjść – na osobisty urok? :)
Barts :
Przekonałeś mnie. To musi być prawda.
wo/Prószyński :
Jej, a przeczytać Kołakowskiego, zwłaszcza “Jeśli Boga nie ma..” nie łaska? To chyba niedobry matematyk jest, jeśli rozumuje na tym poziomie.
bart :
Cóż, najlepiej chyba odpowie mój ulubiony fikcyjny pisarz Jose Chung:
Actually? It was my publisher’s idea. At first I was reluctant, until I realized that I had an opportunity here to create an entirely new literary genre: a non-fiction science fiction. Now, see, that gimmick alone will guarantee it’s landing on the best-seller list. In short, to answer your question? Money.
ten cytat trzeba sobie wyobrazić wygłoszony głosem Chunga z innego odcinka innego serialu, ale akurat tylko to było w jutubce, a też fajne i nawet bardziej ontopiczne:
http://www.youtube.com/watch?v=1SyHLXvqPdY
urbane.abuse :
Wiki o Berlinskim:
bart :
Heh, no ale to właśnie nie jest tak że raz na to, raz na to – to mieszanka, tak jak napisałeś, trochę psychologii, trochę NLP, trochę tego, że przystojny madafaka. Natomiast moim skromnym zdaniem w tym jednostkowym i nic nie udowadniającym przypadku (cmok, urban.abuse) te różne sztuczki mu zauważalnie pomagają. O.
Barts :
Nie cmok urbane.abuse, tylko cmok metodo naukowa.
Heh, ale jak zmierzyłeś “zauważalnie”?
Mamy tu gościa, który czuje na tyle silną potrzebę podrywania dziewczyn, że aż sięga po podręcznik NLP. Jest więc mocno zdeterminowany. W podręczniku czyta “Masz 150 cm wzrostu, 100 kilo wagi i 50 mm hmmm… no wiesz? Nic nie szkodzi, wszystkie one i tak twoje!” – i to zdanie popycha go na tyle, że nabiera pewności siebie, idzie w miasto i osiąga sukces. Kluczem jest determinacja i kilka słów zachęty od autorytetu.
Pół roku temu rzuciłem palenie po przeczytaniu książki Allena Carra, w dodatku bez objawów odstawienia. Radkowiecki też przeczytał, ale wrócił do jarania w wielkim stylu. Ja wytrwałem, do tego zaraziłem akcją znajomą, której z różnych przyczyn imponuję. Rzuciła bez problemu. Dziś widzę, że moje rzucenie palenia było naturalną wypadkową różnych fajnych procesów zachodzących w moim życiu, a książka Carra jedynie mnie pchnęła. Znajoma uważa mnie za autorytet, Radkowiecki ma mnie w dupie. Oczywiście, równie prawdopodobna jest hipoteza, że książka Carra czyni cuda.
Wróćmy do NLP. Chcesz za pomocą Swish Pattern przestać dłubać w nosie (no co, taki przykład znalazłem w sieci). Znaczy, dłubanie w nosie przeszkadza ci na tyle, że jesteś zdeterminowany do podjęcia kroków prowadzących do skończenia z nałogiem. Z mojego doświadczenia (cmok metodo naukowa) wynika, że takie rzeczy można łatwo osiągnąć bez NLP. W moim przypadku było to obgryzanie paznokci, dłubanie w nosie mi nie przeszkadza, w dodatku bardzo je lubię. Kotwiczenie – znowu to samo, jeśli chcesz się zrelaksować, możesz odpłynąć do swojego bezpiecznego miejsca mentalnego i wyrównać oddech. Nie do końca wiem, po co tu jeszcze np. pierdnięcie ustami jako sygnał wywołujący taki stan. Absolutnie niemierzalny wydaje mi się wpływ kotwiczenia na osiągnięcie stanu zrelaksowania – no bo co, będziemy robić wyścigi? Kto pierwszy w słonecznym ogrodzie, ten wygrywa? :)
Przypomniało mi się, że na początku przywiązywałem dużą wagę do określeń związanych z odstawieniem papierosów. Mówiłem “przestałem palić” zamiast “rzuciłem” czy, o zgrozo, “rzucam palenie”.
Jeśli robię to nieświadomie, czy to wciąż NLP? Czy szklanka wody na zgagę to homeopatia? :)
bart :
Zależy, co ta woda pamięta.
bart :
[Quasi mode on] Chyba dałoby radę jakieś tętno mierzyć, czy coś[Quasi mode off]
bart :
Przepraszam, że będę obrzydliwy, ale tak, pod warunkiem że się do niej wyrzygasz, a następnie 1000 razy umyjesz.
urbane.abuse :
inz.mruwnica :
Niedawno napotkane przeze mnie przykłady w literaturze i prasie to ostatni oddech Leonarda da Vinci i kał Isaaca Asimova.
@ Bart
“Akcja z pisaniem PO wersalikami (…) albo – jeśli używają tego tylko w wyrazach i zwrotach negatywnie zabarwionych typu “POdłość” – jakąś dziwaczną próbą stworzenia brzydkich konotacji, rodem z przaśnego NLP. Mówię Tusk, myślę kupa.”
Raczej (lub też) brzydka konotacja już istnieje i próbują przerzucać ją na neutralne sformuowania, np:
“poprawianie prawa” – neutralne ale
“POprawianie prawa” – to już co najmniej podejrzane poprawianie prawa.
Wtrące tak od capy, ale skoro mowa już o rozczieńczaniu kupy, to chyba mogę:
A propos publikacji czwartej już cześci “Operacja Chusta” (wczoraj ujrzała światło dzienne!), odwiedziłem znowu hasło Fathera-Of-Three na wiki. I dopiero teraz zobaczyłem kategorie, w jakich się to hasło znajduje:
Polscy dziennikarze • Polscy filozofowie • Urodzeni w 1974
Isn’t that cute?
A dla zachety i przypomnienia – w nowej części Filozof traktuje o enigmatycznym wejściu, gejowskiej biblii, i o tym, jakim orężem można zniszczyć europę, a wszsytko ze zgrabnie wplecioną heteronormatywnością w tle.
Przyznam szczerze, że najpierw lekko sceptycznie podchodziłem do talentu Pana Tomasza. Jednak po przeczytaniu tego zdania, nawróciłem się:
“Wściekłość sprawiała, że zespół Downa, twarz jego matki i częstochowski obraz zlewały mu się w jedno”
Myślę, że wielu mogłoby się od niego wiele nauczyć, z Shakespearem i Lemem na czele.
Co Wy dziś z tymi kupami, najpierw u wo, teraz tu…
To nie my, to memy.
inz.mruwnica :
A co, jeśli masz np. chorą tarczycę i serducho popierdala bez wyraźnego powodu, a?
fan-terlika :
Filozof po, nie bójmy się tego powiedzieć głośno, UKSWordzie.
I jeszcze cukiereczek, jaki przyszedł z kliknięcia w notkę na wiki o Terlikowskim: http://pl.wikipedia.org/wiki/Ekumeniczna_Agencja_Informacyjna
Srsly, ziomy, czy oni potrafią przeżyć choćby rok bez dzielenia się i mnożenia różnych dziwnych tworów?
Ależ czy tylko ja dostrzegam wyższą intencję filozficzną w tym działaniu? Co jak co, ale słyszałem, że doktor ojciec filozof to całkiem łebski i inteligentny facet [citation needed] i jeśli pomyśleć, że ten ironiczny rozłam to wyrafinowana prowokacja intelektualna, to wszystko układa się w spójną całość.
A sama strona też kryje niemało bogactw. Polecam np. jej dół i rubrykę “CZĘSTO SZUKANE HASŁA”. Tam między innymi:
Judasz, Joseph Ratzinger, Efekt cieplarniany, Czarna msza, Szkielet ludzki, O. Rydzyk, Obrzezanie.
fan-terlika :
Ale zważ, że: jak na prawicy wszystko zaczyna układać się w spójną całość, to znak, że cała misterna konstrukcja zaraz jebnie z hukiem, i apiać od nowa. ;-)
I wszystkiego najlepszego z okazji dnia…
@Bart
Nie wiem czy czytałeś, ale w papierowej wczorajszej rzepie jest artykuł Tekielego o homeopatii. Dżyzas, boję się, bo jeszcze nigdy nie było mi z takim świrem po drodze.
eli.wurman :
Znaczy co, też uważasz, że wstrząsając miksturą inwokujesz Szatana?
bart :
W tym sensie, że cieszy mnie to, że koleś podkopuje homeopatię po drugiej stronie barykady. U nas przekonasz “bo metoda nienaukowa” a tam musisz wyjechać z szatanem.
eli.wurman :
Zacząłem szukać i trafiłem na coś lepszego
http://www.rp.pl/artykul/229586.html , qrczę i to w W-wie był taki show
Stojąc przy ołtarzu, ksiądz John Bashobora unosi w górę ręce. – Bye, bye, demons – mówi mocnym głosem.
….
Prywatnie pani powiem, że ksiądz Bashobora dokonał 27 wskrzeszeń, w tym 16 potwierdzonych przez biskupa jego diecezji w Ugandzie – mówi mi jeden z publicystów katolickich.
…
Chciałbym oficjalnie wyjaśnić nieporozumienia, które narosły wokół wskrzeszeń ojca Johna – mówi mi Dominik Tarczyński, kiedy dzwonię do niego do Londynu. – Zawinili polscy organizatorzy spotkań modlitewnych. Przesadzają z liczbą wskrzeszeń. Było ich tylko dziesięć.
Skromny
RobertP :
O ja pierdolę.
Chciałem zacytować inne smaczne kawałki. Ale tak się nie da. Tam co akapit, to szczęka opada.
Ludzie, idźcie to czytać. Terlikowski dał dziecku lekarstwo homeopatyczne i dziecko zaczęło się dziwnie zachowywać. A Hanna Gronkiewicz-Waltz zna kobietę, która od ośmiu lat nie je, nie śpi i żyje tylko dzięki Eucharystii.
Lektura obowiązkowa.
eli.wurman :
Możesz jeszcze pogorszyć sobie samopoczucie w ten piękny dzień, zgadzając się z Jackiem Jareckim.
Faktycznie, szczękoopad nieunikniony.
“na drodze widzę leżące dwa ciała. Lekarz, który jest ze mną, nie wyczuwa pulsu. Na pewno są martwi. Wskrzeszam ich. Ale nie mam czasu, by spisywać personalia, muszę wsiadać do auta i jechać na lotnisko, by zdążyć na kolejną konferencję”
Best explanation ever.
“Tomasz Terlikowski do homeopatii podchodzi ostrożnie. – Publicznie mówiłem już, że kiedy dałem dziecku lekarstwo homeopatyczne, wystąpiły dziwne objawy uboczne. Dziecko zachowywało się tak, jak dzieci się nie zachowują, i było to bardzo niepokojące.”
Bawiło się siusiakiem?
bart :
Kiedy akurat ten tekst jest dobry, a pomysł potrząsania basenem jeszcze lepszy. Natomiast żeby się w przedmiotowej kwestii zgodzić z Tekielim, trzeba nie być w stanie znaleźć własnej dupy obiema rękami, czy coś w tym stylu.
urbane.abuse :
http://www.youtube.com/watch?v=8qG5V2iBvFs
urbane.abuse :
Nie twierdzę inaczej. Jeszcze wspomina Randiego!
Trochę głupio o tym tekście z Rzepy robić notkę, bo opublikowano go na początku grudnia. Ale mam wielką ochotę :)
bart :
prosimy!
Być może w kwestii wskrzeszeń winny jest nieprecyzyjny przekład. Gdyby zamiast wskrzeszam wstawić zabieram im portfele i komórki to zgadzam się, to jest możliwe.
To, że religianci będą atakować homeo to jest raczej oczywiste, bo to jest zamiennik za zdrowaśki. Stąd przecież cała popularność: nic się nie da zrobić, trzeba tylko czekać (np. dziecko ma katar), ale przecież ześwirujesz jak nie wykonasz czegoś w intencji wyzdrowienia.
inz.mruwnica :
To nie tylko zamiennik za zdrowaśki, to element New Age, z którym kościół bije się o tereny metafizyczne.
bart :
A w sumie nauka bije się o tereny fizyczne. To jest rzeczywiście jakiś fałszywy prorok nowych czasów. To trzeba nie tyle zwalczać, co bacznie obserwować i może jakoś wykorzystać (gdyby ktoś chwilowo zgubił moralność to proponuję zacząć od produkcji Prawdziwych Leków Homeopatycznych, czyli ampułek z wodą destylowaną (chociaż pewnie już są), a nie tych oszukańczych granulek, które przecież wypaczają całą ideę potencjonowania). Jak to pięknie określiłeś: “gdy komuś strach robi w mózgu siusiu” to raczej go na rozum nie przekonasz.
EDIT: W sumie cytryna i witamina C to taka homeopatia a rebours.
inz.mruwnica :
W sumie chyba nie. Niedoinformowana i przygłucha pani Zosia pediatra z okolicznego Medicoveru pewnie ciągle poleca na przeziębienie. Ale lepiej poinformowani już nie. Pogląd został zweryfikowany negatywnie, move along, nothing to see here.
Co to za fałszywy prorok, który, gdy mu się zwróci uwagę, że jedno z jego twierdzeń mija się z prawdą, grzecznie przeprasza i przestaje je głosić?
bart :
A przestaje? Poza tym pewnie mija się z naukową prawdą fizycznej konserwy, ale z nową homeopatyczną prawdziwą prawdą nie.
bart :
A jak zobaczy w telewizji oscilokokcinum to się przerzuci na polecanie homeo.
Nie tak do końca offtopicznie, ale może ksiądz z Ugandy przydałby się tutaj:
http://terlikowski.salon24.pl/397708.html
A zwłaszcza już w kontekście zdania: “Kolejne rocznice tego szczególnego wydarzenia nie powinny więc być próbą jego powtórzenia, bo pewne zdarzenia mogą zdarzyć się tylko raz.”