Rozbierzmy sobie niusa
Zostałem fanboyem.
Bywają tacy znajomi, którzy w rozmowie muszą w jakiś sposób nawiązać do swojego ulubionego filmu, książki czy zespołu. Mój serdeczny przyjaciel z liceum odpowiedzi na większość stawianych przez życie pytań znajdował w tekstach The Beatles; ponoć wiele osób używa do podobnych celów Biblii albo przygód kapitana Planety. Komentatorzy uczestniczący w długaśnej dyskusji pod poprzednim wpisem wiedzą już, że mnie trafiła książka Bena Goldacre’a „Bad Science”, na którą zacząłem się powoływać w co drugiej swojej wypowiedzi. Link prowadzi do angielskiego wydania, polskiego niestety nie ma. Wielka szkoda, bo „Bad Science” to świetna rzecz. Goldacre w przystępny sposób opowiada o badaniach naukowych, ich metodologii, statystycznej analizie wyników i wnioskach z nich płynących. Pokazuje też, jak wyniki badań są fałszowane lub przeinaczane (świadomie albo nieświadomie) — a wyniki fałszują lub przeinaczają wszyscy. Sami badacze, zatrudniające ich firmy (i te od medycyny alternatywnej, i te od konwencjonalnej farmacji), a na końcu, za to najpotężniej, media. Przeinaczanie nie musi polegać na faktycznej zmianie wyników; wystarczy wybrać do prezentacji dane o najdramatyczniejszym wydźwięku.
I takim medialnym doniesieniem o ważnych badaniach się dziś zajmiemy. Wybierzmy jakieś poważne medium, a najlepiej trzy. Co powiecie na piotrskarga.pl przepisujące z LifeSiteNews przepisującego z „Daily Mail”?
Dzieci poczęte in vitro są o 30 proc. bardziej zagrożone wadami genetycznymi
Brytyjski Urząd ds. Płodności i Embriologii (HEFA) ostrzega potencjalnych rodziców, którzy chcą skorzystać z metody zapłodnienia poza ustrojem kobiety, że poczęte w ten sposób dzieci są o 30 proc. bardziej narażone na wystąpienie wad genetycznych — donosi portal LifeSiteNews.com.
Jejku, ileż tu głupotek! Po pierwsze, nie HEFA, ale HFEA — ejże, nie czepiam się literówki, tę pisownię piotrskarga.pl zastosuje jeszcze raz w pozostałej części wiadomości. Po drugie, nie wady genetyczne, ale wady wrodzone. Różnica niewielka, ale zabawna. Wszystkie wady genetyczne są wrodzone, ale do wad wrodzonych zaliczają się również schorzenia powstałe w życiu płodowym czy wskutek uszkodzenia chromosomów. Wady genetyczne nie zależą od metody zapłodnienia, ale od materiału genetycznego tatusia i mamusi, przykładny katolik mógłby więc na podstawie tego niusa wysnuć wniosek, że po in vitro sięgają osoby ułomne nie tylko duchowo, ale i cieleśnie. O ile przykładny katolik wierzy w istnienie genów.
Po trzecie i najważniejsze, te 30% to lekka manipulacja. Na tyle powszechna w dzisiejszych mediach, że trudno obwiniać nasz szacowny angielsko-amerykańsko-polski łańcuch ciasnych serc o jakieś specjalne wyróżnianie się na tle konkurencji. O 30% wzrasta ryzyko względne. Na czym polega i dlaczego jest bardziej medialne od ryzyka absolutnego?
Upraszczając, ryzyko względne pokazuje siłę związku między skutkiem a przyczyną, ryzyko absolutne — skalę problemu. Ryzyko względne mówi, że palący mają (mniej więcej) dwudziestokrotnie większą szansę zachorowania na raka płuc niż niepalący. Ryzyko absolutne mówi, że szanse zachorowania palacza na raka płuc wynoszą (bardzo, bardzo mniej więcej) nie więcej niż kilka procent.
Prześledźmy różnicę na naszym niusie:
W Europie dwoje dzieci na sto rodzi się z jakąś wadą wrodzoną. Niektóre badania sugerują, że w grupie dzieci poczętych dzięki in vitro ten odsetek wynosi 2,6%. Względne ryzyko wystąpienia wady wrodzonej u dziecka z in vitro wzrasta więc, łolaboga, o 30%. Ale jednocześnie ryzyko absolutne wzrasta tylko, uff, o 0,6 punktu procentowego. Umysł ludzki lepiej od procentów ogarnia liczby naturalne, więc wygodniej nam będzie przyswoić następującą informację: na dwieście „zwykłych” dzieci wady wrodzone będzie miało cztery z nich, na dwieście dzieci „z próbówki” — pięć. HFEA oczywiście zdaje sobie z tego sprawę i przeprasza za zamieszanie, dodając przy tym, że przyczyna tej różnicy nie została wcale wyjaśniona. Trzeba pamiętać, że po in vitro sięgają pary bezpłodne, bezpłodność zazwyczaj ma jakieś podłoże zdrowotne, które — zwłaszcza jeśli występuje u matki — może mieć wpływ na zdrowie dziecka. Czasami jest to też kwestia wieku. Oczywiście nigdy nie można wykluczyć, że to Szatan miesza w zlewkach.
Nasz nius właśnie przestał być niusem, prześledźmy go jednak dla porządku do końca.
Chociaż specjalne raporty na ten temat były gotowe już w 2003 r. to jednak urząd podległy rządowi dopiero teraz zdecydował się na wydanie ostrzeżenia w tej sprawie. Kilka dni temu HEFA poinformował, że rodziców chcących skorzystać z metody in vitro powinno się uprzedzić o zwiększonym ryzyku wystąpienia zaburzeń genetycznych u dzieci. Przedstawiciele urzędu podkreślili, że nie są jeszcze znane i zbadane wszystkie przypadki podwyższonego ryzyka i w związku z tym konieczne jest prowadzenie dalszych badań w tym zakresie.
Tu mamy dwie małe przekrętki lingwistyczne, niezwiązane z analizą danych. Na pewno wynikają z entuzjazmu i pośpiechu w głoszeniu Dobrej Nowiny, gdzieżbym podejrzewał redaktorów portalu o złą wolę! Dramatycznie brzmiące zdanie o raportach z 2003 r. sugeruje, że HFEA wiedziała o wszystkim od sześciu lat, ale trzymała buźkę w wiaderku. To samo zdanie na LifeSiteNews brzmi tak:
Doniesienia o większej ilości wad wrodzonych u dzieci z próbówki pojawiały się w mediach co najmniej od 2003 r., jednak dopiero teraz HFEA wydała ostrzeżenie na ten temat.
Z kolei ostatnie zdanie — uprzedźcie mnie, jeśli popadam w paranoję — ostrzega, że to dopiero początek, bo nie wszystkie przypadki podwyższonego ryzyka już poznano i zbadano. To dopiero początek! LifeSiteNews, choć to amerykański odpowiednik portalu piotrskarga.pl, jest nieco spokojniejsze:
HFEA oświadczyło, że rodziców winno się informować o zagrożeniach związanych z in vitro, ale położyło nacisk na fakt, że nie wszystkie zagrożenia są w pełni zrozumiane i zachodzi potrzeba dalszych badań.
Taki sam tekst znajdziemy zresztą w „Daily Mail”. Co ciekawe, w źródle tych wszystkich rewelacji takie słowa w ogóle nie padają (jest za to mowa o tym, że badania objęły małą liczbę dzieci — więcej na ten temat za chwilę). Późniejsze oświadczenie HFEA mówi wręcz, że „dzisiejszy stan wiedzy nie pozwala stwierdzić z absolutną pewnością, że ów wzrost ryzyka jest powodowany zapłodnieniem pozaustrojowym”.
Jedźmy dalej z tekstem Skargi:
Gazeta „The Daily Mail” zauważa, że wyniki badań prowadzonych przez Amerykańskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób w Atlancie opublikowane w ub. miesiącu w periodyku medycznym „Human Reproduction” wskazują, że dzieci poczęte metodą in vitro cierpią głównie na choroby serca, rozszczep wargi i podniebienia oraz zaburzenia układu pokarmowego z powodu nieprawidłowej pracy jelit lub przełyku.
„Daily Mail” dodaje jeszcze, że badania te przeprowadzono na prawie dwudziestu tysiącach dzieci. Wyniki można sobie, hosanna, ściągnąć za darmo z Internetów (bezpośredni link). Po uważniejszej lekturze okazuje się, że choć badaniami objęto ponad 14 tysięcy dzieci, to z zapłodnienia metodą in vitro pochodziło tylko… 281, w tym 51 bez wad wrodzonych. Przy tak małej grupie z owych badań można wyczytać wiele ciekawych rzeczy, np. że jeśli chce się mieć dziecko z próbówki bez wad wrodzonych, najlepiej zamieszkać w stanie Massachusetts — według badań stamtąd pochodzi ponad połowa takich dzieci. Mała próba to nie jedyna wada badania: sami autorzy przyznają, że informacje o sztucznym zapłodnieniu (bądź jego braku) uzyskali nie na podstawie danych medycznych, ale na podstawie rozmów telefonicznych z matkami.
To wszystko oczywiście nie przekreśla tych analiz ani związku pomiędzy in vitro a zwiększonym ryzykiem wystąpienia wad wrodzonych. Rozumiecie już chyba jednak, dlaczego „zachodzi potrzeba dalszych badań”.
Końcówka informacji z piotrskarga.pl brzmi następująco:
Od lat naukowcy przestrzegają, że dzieci poczęte poza ustrojem kobiety częściej cierpią także na tzw. syndrom Beckwitha-Wiedemanna, rzadkie schorzenia urologiczne, schorzenia serca i centralnego układu nerwowego. Mają też zwykle niebezpiecznie niską masę urodzeniową.
W 2002 r. naukowcy z Johns Hopkins & Washington University School of Medicine informowali, że w przypadku poczęcia dzieci poza ustrojem kobiety występuje sześć razy większe ryzyko pojawienia się u noworodków syndromu Beckwitha-Wiedemanna, aniżeli w populacji ogólnej.
Jest już późno, więc wykonam cherry picking, czyli poważny błąd badawczy polegający na wybraniu do analizy tylko elementów pasujących do mojej tezy. Zespół Beckwitha-Wiedemanna to schorzenie, z którego się wychodzi w dorosłości, choć jego opis w polskiej Wikipedii brzmi dość przerażająco. Występuje u jednego dziecka na 13700 narodzin. Sześciokrotny wzrost ryzyka względnego przekłada się w tym wypadku na wzrost ryzyka absolutnego o ledwie 0,036 punktu procentowego!
Uff, tyle roboty z jednym głupim pseudoniusem na piotrskarga.pl. Może kto inny zajmie się wiadomością o tym, że ewolucjoniści obalili własnymi rękami teorię ewolucji? Ponoć „sceptycy teorii ewolucji rozpoczynają świętowanie” — czy ktoś łaskawie naszcza im do szampana?
Chcesz temat? Ale może to prima aprilis.
California Fail.
Ombre Jaune :
No właśnie, dlaczego kilka lat temu w Watykanie ktoś nie wrzasł “DAWAĆ MI TU MIGIEM KSIĘDZA BASHOBORĘ”?
bart :
bo przecież Jemu jest TAM lepiej.
@Terlikowski
“7. Czy nie boję się otwarcie głosić Chrystusa, jako jedyną odpowiedź na problemy świata, ale i jednostek?”
Kurde, zdążył z Chrystusem w ostatniej chwili, choć kryzys ogarnął już prawie cały świat.
A właściwie co to dokładnie znaczy głosić Chrystusa? Czy to po prostu taka polszczyzna jak ubogacić?
@ all: re Mtwapka:
dzieki z zyczenia ;-). Mtwapka daje sobie rade calkiem niezle. Malzonka pokiereszowana i wyssana dzielnie to znosi.
@ Veln:
Hmm, w jasyr chyba nikt jej nie bral ale zdecydowanie jest to szatanski pomiot.
Mama Mtwapki ma wysokie kosci policzkowe (kiedys nawet po zalozeniu czapeczki w stylu Przewodniczacego Mao wzieto ja w mojej obecnosci za Chinke), dlatego Mtwapka ma szczelinowate oczy. Przy ogromnych, ciemnych teczowkach dosc czesto nie widac zupelnie bialkowek. Wyglada to tak:
http://preview.tinyurl.com/d3mhdt
Szukalem pionowych, zoltych zrenic ale na razie nie znalazlem.
PS Bart, wywal prosze kopie
urbane
“Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii” 1 Kor 9, 16 Paweł dixit.
@ bart:
Smiejcie sie z zakazu czarnych samochodow w CA ale ja tam mialem osobiscie okazje porownac temp. w bialym (byly moj) i paroma ciemnymi samochodami (moich przyjaciol) w w/w obszarze.
Lodowcow biale samochody na pewno nie uratuja, za to roznica temp. jest dostrzegalna.
bart :
Nie jestem na bieżąco. Ossochodzi? C jak Cytryna jest be?
kabotyna :
Jako lekarstwo na przeziębienie nie bangla.
Ciągle w temacie dnia dzisiejszego – ksiądz Bashobora może się schować
@ jacek
TAM nie tam, lepiej nie lepiej, z artykułu ewidentnie wynika, że na pewno nie odmłodniał ;-)
Ombre Jaune :
Ksiądz Bashobora ma tę przewagę, że ciągle żyje :P
Ombre Jaune :
“Twierdzą, że uratował go Jan Paweł II, którego imię Kubica miał na kasku” – zawsze się zastanawiam, a może jednak napis “Intel” go ochronił?
bart :
Ja myślę, że pszczoły: konstrukcja kokpitu, ułożone wzorem plastra miodu warstwy włókna węglowego.
My tu hihi-haha, a tu Porządek Nowego Świata (as in last action hero).
eli.wurman :
Pszczoły są tworem Boga. Ergo są sterowane przez JP2 i B16. TO CUUUUUD!
inz.mruwnica :
Też mam coś miłego, ale to nie temat tylko miłość:
http://www.youtube.com/watch?v=_urRXQKAMjw
Swoją szosą: Jak bardzo muszę mieć czarny samochód, żeby robił najgorszy syf ? Chciałbym mieć taki, żeby przynajmniej osiem sekwoji dziennie od tego padało. Jaki trzeba zastosować lakier?
@ Tutensramon:
Bardziej czarny niż mój. Nazwij go czarny czarny.
Adam Gliniany :
Albo prawdziwie prawdziwy czarny. Taki czarny, jaki spotykany jest tylko na prawdziwie prawdziwych męskich, heteroseksualnych samochodach.
chciałam tylko powiedziec ze mała Mtwapka jako dziecko Rosemary cudna jest : )
Adam Gliniany :
Czyli licząc w skali od jednego do dziesięciu mój czarny będzie jedenaście i to heteroseksualny. O kurwa? Za mało zua. :(
Byłby to, cytując znany dowcip, prawdziwy ‘jebany czarny!’.
Czekaj, czekaj. Gdzie jebana poprawnosć polityczna ? Nie wnikam przez kogo i nie mój chuj mnie to obiega.
“Pederasta i czarnuch” obrażają uczucia innych (tak, tak Bart wiem,że to prymitywne ;) ale o to cho… ) i to jestto zagranie niesportowe, godne czerwonej kartki. Czuję się tym dogłębnie przejęty. Teraz bez jaj w dupie, bo to podobno skomplikowana technika.
Jak czarny musi być czarny, żeby był najbarzdziej czarny ?
A liczba jego 666 ($29a hex).
@czarny czarny
pitch (picz, nomen, omen) black
Wolę nowoczesnych watykańczyków: ks. Reginald Foster – choć może to tylko pierwsze wrażenie.
Offtop, ale w stronę poprzedniej notki – artykuł o homeopatii na wyborczej:
http://wyborcza.pl/1,75476,6448687,Homeopatia__czyli_uzdrawianie_woda____z_mozgu.html
Oczywiscie burza w komentarzach pod, poczynając od rozczulającego komentarza nr 1:
Autor: idonea
Ja potwierdzam skuteczność.
Wolę nowoczesnych watykańczyków: ks. Reginald Foster – choć może to być tylko pierwsze wrażenie.
Hej, nie widzę swoich komentarzy, co jest?!
bantus :
Jest taki żydowski wic o damie, której na przyjęciu pewien młodzieniec uczynił wysoce nieprzystojną propozycję. Oburzona pani zawołała męża, ten zabrał młodego człowieka do ogrodu, by wyjaśnić sprawę.
Po paru minutach wracają objęci i roześmiani, a mąż już z daleka krzyczy “Salcie, zaszło nieporozumienie, ten pan wziął cię za prostytutkę!”.
No właśnie, bantus, zaszło nieporozumienie, odspamiacz wziął cię za spammera!
Ale za co? Za Reginalda? :)
@czarny czarny
Jeszcze może być czarny jak smoła. Możemy też powiedzieć, że ma kolor “ambasadorski“.
Czarne srarne. A tak naprawdę kim wolicie być? Ellojami czy Morlokami? Ale tak naprawdę. Odpowiedź : “wiadomo, że” jest trochę głupia.
bart :
Buisnessman się nigdy nie obraża. Zmienia tylko spojżenie na…
Tutensramon :
Ja chcę być Tutensramonem. Czarnym Tutenem!
Tutensramon :
Ja tam mam papiery nawet na Morloka.
@ inz.mruwnica:
I o to chodzi ziom. Chociaż pedał Morlok mnie nie powala. Taki jakiś mało wyrazisty jak na Morloka.
@blue.berry :
Dzieki za uznanie. Yep, at times I am going gaga over Mtwapka ;-).
Jak trochę podrośnie, możecie trollować różnych terlików-talibków albo innych księży odwróconym argumentem z rodzaju “zapytaj swoje dziecko, czy by się ucieszyło, gdybyś dokonała aborcji”: podchodzicie najlepiej całą rodziną do takiego, uśmieszki, rozwojowa rodzina chwalmy pana itd. i nagle mówisz Mtwapce “popatrz, a ten pan nie chciał, żebyś przyszła na świat, i chciał za to mamusię i tatusia w więzieniu zamknąć”.
AJ :
Ja może mam bardzo daleko do łba, ale mnie na ten przykład cieszy, że ktoś się cieszy, że się mu urodziło dziecko. Se wyobrażam taką radość as technologia nie zapewnia mi takiej opcji i muszę się bić o adopcję.
AJ :
Chuja tam nie chciał. On, kiedy byłaś, mtwapko, blastocystą, uważał, że jesteś człowiekiem. Takim jak my wszyscy, choć byłaś co najwyżej paznokciem. I na tym cały bajer polega, że z ciebie-paznokcia poprzez technologię udało nam się żebyś była (i tu tak naprawdę-as-in-naprawdęprawdę prośba do memporopagatorów: stwórzmy se określenia, które będą pasować, i będą ziomalsko-wporzo). Like, każdy z nas był kiedyś embrionem i tylko zbieg matematyczno-fizyko-chemicznych +trochę szczęścia okoliczności sprowadził nas na ziemię. Więc mtwapka jest jak: złapaliśmy gwiazdkę z nieba.
@eli.wurman
Może zabawi Cię następujący cytat z książki “Ja, Klaudiusz” – są to opinie (pozytywne!) jeszcze nie cesarza Klaudiusza o ludach germańskich:
“Niemcy zawsze przestrzegali surowych obyczajów, podczas gdy oficerowie rzymscy całkiem jawnie dopuszczali się występków, których rzadkie przypadki wśród Niemców karano śmiercią – obu występnych wgniatano w błoto specjalnie do tego przystosowaną drewnianą kratą.”
No i paczpan, jaki mamy postęp…
A ja znowu pozwolę sobie wtrącić się pomimo dyskusji w komentarzach i zauważyć, że jestem pełen podziwu dla autora za cierpliwość w czytaniu i analizowaniu tego artykułu. :D Czy to z powołania? Chwilowej obsesji? Czy może SM? :> Poczucia sprawiedliwości? Prawdy? Rzetelności? :D
A ten artykuł z frondy to jakaś masakra, tego się nie da nie da nie da czytać…
O, też pisałem o odkryciu wymiany materiału genetycznego między gatunkami: http://my.opera.com/Jurgi/blog/2008/06/21/zycie-jak-z-innej-planety
I nie jest to wielka nowość, pierwsze doniesienia pojawiły się dość dawno. Ino nie rozumiem, czemu miałoby to obalać teorię ewolucji. Odkrycie, że jak zamoczymy nogi, to łapiemy przeziębienie nie obala przecież faktu, że za chorobę odpowiedzialne są bakterie lub wirusy.
bart :
E. Szybko się poddajesz. Praca misjonarza jest po prostu ciężka i często wydaje się beznadziejna, ale nie można sobie odpuszczać.
Są trzy warianty:
1. krucjata i eksterminacja
2. getta i idąca za nimi specjacja
3. ewangelizacja
Pierwsze odpada. Wariant drugi uważam za zdecydowanie niekorzystny. Nowy gatunek przy sprzyjających warunkach może sam pójść na krucjatę i opanować ekosystem. Historia notuje takie przypadki. Pozostaje ewangelizacja, ale tu jesteśmy zmuszeni do zawierania kompromisów, przymykania oczu, otwarcia się na nowe zwyczaje, język i alfabet, ugięcia się i tak dalej. No i należy się cieszyć z każdego drobnego sukcesu. A ewangelizacja mieczem się nie uda.
czlowieku, ja kocham twoj mozg!
Mózgojad?