„Blog Roku” jako bar dla gejów, czyli Korwin zabrał mi skuter
Grałem kiedyś w zespole z wielkim fanem zespołu Kat. Ów kolega wyciągnął mnie kiedyś na ich koncert będący częścią comebackowej trasy koncertowej. Impreza odbywała się w lekko zapyziałym domu kultury „Arsus”, który wybudowano z myślą o zaspokajaniu potrzeb duchowych pracowników Zakładów Mechanicznych „Ursus”. Był on wyposażony w salę widowiskową ze sceną na podwyższeniu, gdzie dawniej odbywały się odczyty i pogadanki dla robotników, a w dniu, w którym tam zawitałem, dawała koncert przebrzmiała gwiazda polskiego satan metalu.
Wojtek Orliński lubi kategoryzować różne rzeczy jako obciach. Otóż jeśli jest jakiś obciachowy polski zespół metalowy, to jest to właśnie Kat. Pomijam różne Turbo czy Testy Fobii Kreon, bo one były po prostu kiepskie. Kat zaś jest muzycznie i tekstowo świetny, przy tym obciachowy na maksa. Książę Ciemności jeden wie, od jak dawna szukałem okazji do zacytowania w blogu choćby małego fragmentu twórczości literackiej Romana Kostrzewskiego, lidera omawianej kapeli:
Patrzę na mały świat, na planetarny ćwiek.
Przyczepiam go do majt, gdzie chowam gruchę swą.
Zacytowany fragment pochodzi z utworu „Stworzyłem piękną rzecz”, z płyty „Róże miłości najlepiej przyjmują się na grobach”. W otwierającym ją „Odi Profanum Vulgus” Kostrzewski naśladuje paszczą odgłosy pikujących i ostrzeliwujących się samolotów myśliwskich, w „Płaszczu skrytobójcy” na tle ponurego gitarowego żyn-czyn-czyn i cmentarnych westchnięć wrzeszczy „Dziewczyno wracaj!”. Obciach w czystej postaci, ne se pa?
Wracając do meritum: na koncert w „Arsusie” stawiły się zastępy ludzi, których nie widziałem już od dawna, czyli polscy metalowcy z lat 80. Mullety, wąsy, dżinsowe kurtki z oberwanymi rękawami i wielkimi szatańsko-trupioczaszkowymi wymalowaniami na plecach, dżinsy „gumki”, białe adidasy. Pamiętam swoje wrażenie, że po skończonym koncercie udali się zapewne do swoich miejsc spoczynku i weszli z powrotem do zamrażarek, nastawiając uprzednio budziki na termin następnej trasy koncertowej Iron Maiden.
Podobne wrażenie ma się pewnie, wchodząc do baru dla gejów — pewne takie „Whoa, ale tu was jest!”. Chodzi o stłoczenie na małym terytorium jakiejś mniejszości społecznej. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego takim miejscem stał się dla UPR-owców Internet. W pewnym momencie zacząłem się cieszyć, bo dyskusja u WO zaczęła schodzić na kwestię fenomenu nadreprezentacji skrajnej prawicy w polskim Internecie. Finalnie jednak nie zeszła; mam nadzieję, że ktoś gdzieś kiedyś napiszę jakąś ciekawą habilitację na ten temat.
Nie wszyscy z was śledzą komentarze pod postami. Ci z was, którzy nie śledzą, wydają zapewne teraz z siebie ciche WTF. Pozwolę sobie więc przypomnieć, dlaczego odpadliśmy z konkursu „Blog Roku 2008”. Otóż w pewnym momencie do rozgrywki włączył się Janusz Korwin-Mikke, żeby nie pozwolić „lewicowej hołocie i innym zboczeńcom” na zwycięstwo. JKM następnie u siebie w blogu rozdysponował głosy swoich zwolenników w następujący sposób: osoby o nazwiskach zaczynających się na daną literę głosują na ten blog, na inną — na tamten itd. I dzień później w klasyfikacji nastąpiło totalne przetasowanie, a blogi wymienione przez Korwina zdominowały finałową dziesiątkę.
W pierwszej chwili nie miałem z tym problemu. Po namyśle stwierdzam, że to jednak bardzo nieładnie.
Jeśli podobają ci się poglądy prof. Senyszyn, głosujesz na Senyszyn. Jeśli uważasz, że Blogerem Roku w kategorii Polityka powinien zostać katolicki finansista, głosujesz na Maćka Gnyszkę. Jeśli jesteś zatwardziałym UPR-owcem, głosowałbyś na Korwina, ale on nie może startować jako zeszłoroczny zwycięzca, startuje jednak Michalkiewicz, więc głosujesz na Michalkiewicza. Takie rozwiązanie jest OK. Rozwiązaniem nie OK jest sytuacja, w której swój głos oddajesz na jakiegoś wąsatego radomiaka z przetłuszczonymi włosami, bo masz nazwisko na literę L, Ł, U albo Z.
Wszystkim, którzy na mnie głosowali, bardzo dziękuję — zanim Korwin zdyscyplinował swoich cyborgów, byliśmy nawet na trzecim miejscu! Dzięki konkursowi zyskałem zapewne trochę nowych czytelników, to dobrze, w końcu o to — nie o skuter! — chodziło. Choć patrząc w statystyki widzę, że więcej nowych ludzi zajrzało tu z posta WO, w którym WO chlasta mnie mentalnie za wzięcie udziału w obciachowym konkursiku dla marnego skuterka. Muszę mu przyznać trochę racji. W trakcie rozgrywek pojawiały się we mnie emocje niegodne filozofa, a pierwsza myśl po odpaleniu przez Korwina artylerii brzmiała „skurwysyn ukradł mi skuter!”. Przejąłem się więc, zupełnie niepotrzebnie. Obciach złapał moją duszę w swe zimne szpony.
Tak czy owak, kasa z waszych SMS-ów, po odliczeniu opłat operatorów, poszła na szczytny cel. Możemy się więc położyć spać zadowoleni, że zmusiliśmy ludzi Korwina do wydania pieniędzy na dzieci z porażeniem mózgowym. BTW, panie Januszu, jeśli pan nas czyta, informuję, że porażeniem mózgowym zarazić się nie da.
Jeszcze co do Kata. Utworem de best from de best są niewątpliwie “Purpurowe Gody”. Aż dziw, że nikt tego tu jeszcze nie wymienił:
http://pl.youtube.com/watch?v=TuT6Vfn3gJM
Nie ma lepszego tekstu, ever.
I cały chór ministrancki krzyczy: Prącie trzy na metr!
@ Tutensramon:
Ok, nie kłócę się, bo ja jako jedyny się tu nie znam. A moje wrażenie powstało prawdopodobnie przez to, że na składance z “piosenkami patriotycznymi” mam utwory różnych “patriotycznych” zespołów i niektóre z nich są tak żenująco amatorskie i nieudolne, że te które nie są, na ich tle jawią się jako porządne rzemiosło.
pozdrawiam
Dobra, dobra nikt się nie zna. Zapamiętaj to młodzieżowcu, a jeśli ktokolwiek Ci powie, że się zna tzn., że albo jest głupi jak kura sąsiada, albo kłamie zwyczajnie . ;)
Qrtyna. Koszczeski słabo statnio wygląda. Może nie ryje swoim radosnym, trzymetrowym pytągiem swiężych błon dziewic. Brak popularności może człowieka zabić :( … To mnie skałania do wzruszeń. Coś jak Forrest. Może taki film o jego życiu? Taka polska odmiana “Forresta”?
c y n i k :
No przecież było o prąciu! :)
@ Quasi:
Moim zdaniem, w waszej hipotezie za bardzo ciążycie w stronę utożsamiania UPR-owców czy innych tradsów, monarchistów, kolibrów z mentalnymi dresiarzami. To chyba uproszczenie, bo kiedy mojego bloga podlinkowano na FF, tylko bodajże jeden odwiedzający coś mi przykrego napisał, cała reszta powiedziała tylko “pft!” i wróciła do swoich zajęć. Ludzie tacy jak Nicpoń, choć barwni, to tylko wyjątki, ja rozglądając się widzę całą masę grzecznych chłopców, wypowiadających się okrągłymi zdaniami, używających poprawnej interpunkcji i uważających, że pederaści dążą do przejęcia władzy w kraju. Trochę jak u Douglasa Adamsa: pamiętasz mieszkańców planety Krikkit? Sympatycznych, dobrze wychowanych ludzi, którzy nade wszystko cenili pokój, sprawiedliwość, moralność, kulturę, sport, życie rodzinne i likwidację wszelkich form życia.
W Internecie jest sporo dresiarzy, oczywiście. Łatwo ich rozpoznać, bo się drą i nie używają interpunkcji, o tak: “kocham pasy od kołyski az po grób tylko pasyyyyyyyyyyy” albo “TYLKO WISŁA CRACOVIA PEDALY KURWY JEBANE”. A ja myślę o sympatycznych nerdach, którzy znają wszystkie odcinki Star Treka, potrafią postawić serwer na Linuksie, mają źle dopasowane do ciała okulary i uważają, że wskutek żydowsko-socjalistycznego spisku źle się dzieje na całej Ziemi. Mniej Artura Nicponia, więcej Adama Wielomskiego.
Co to Bart znaczy “W WASZEJ” ? Jak u chińczyków mają?
bart :
Się tu zaczyna imputować. I to akurat jak po dwóch dniach mordęgi udało mi się postawić coś nowszego niż Red Hat6 na serwerze z przestarzałym kontrolerem i2o :P
A w internecie zauważa się jednak zwykle częściej takich swoistych Vogonów, żeby od Adamsa zbyt daleko nie uciekać.
Ja bym prosił nie równać, nawet pośrednio, umiejętności stawiania serwerów z dresiarstwem. Mogę prosić?
@ zara2stra:
Ja bym prosił o czytanie ze zrozumieniem. Znajduję upeeryzm jako część nerdyzmu, ale to nie znaczy, że każdego nerda podejrzewam o utajony upeeryzm. Łagodną socjopatię, autyźmik – owszem.
@ Adam Gliniany:
Ja bym prosił o czytanie ze zrozumieniem. Quasi pisze (chyba) o mentalnych dresiarzach, ja piszę o białorączkach, co to i serwer postawią, i podatki za zbrodnię porównywalną jeno z aborcją uznają.
bart :
Nie nie nie. Bart, ja Cię (i Quasiego)doskonale rozumiem. Tylko samo zestawienie: dres (nawet mentalny, chuj tam) – parający się stawianiem serwera? Może ja teraz ciasny jestem ale to mi się nie składa. Syntax Error i koniec. Coś jak kiszone ogórki, czekolada i jogurt razem.
A ja żeby zrobić burdel, zapraszam do głosowania komu wysłać prezent. “Złoty Skuter” czyli kibel (muszla klozetowa) pomalowany na złoto. Kibel już mam. Myślałęm żeby go zmatowić bo złota farba będzie śie lepiej trzymać. Trzeba stworzyć właściwą laurkę i wysłać.To akurat łatwe. Rozumiem, że bycie twardzielem internetowym jest świetne, ale czemu nie zrobić komuś prezentu?
Propnuję: Korwin? Zdobywca złotego skutera za? blog roku? manipulacja blogiem roku? śmigiełko po szyją nieroba?
To świetna młodzieżowa akcja. Daruj komuś ” złoty skuter”.
@Ale co, źle?
Inaczej, podobniej do innych blogów, gravatar sravatar i na chuj ci te kwadraty, w dodatku komentarze podzielone na strony. Ale trudno.
O, i Tutensramon się nie mieści.
@ AJ:
Martw się żeby w twoim budżecie się Jaśniepan mieścił , bo twoja dziewczyna nie jest taka ładna jak kiedyś i słabiej pachnie. I słabiej się wygina. Nie ma już zacięcia artystycznego do smarowania żyły. “Jama Zła”. :D (nowa jakość, nowe zło, nowa prmocja- polecam) i przesyłam próbki na mejla.) Bart wybacz, ale promuję nasz nanowszy znakomity produkt nagrany na paececie bez;itości wszędzie. On wyznaczy nowe drogi w uczciwym hiphopie.
Czy w “Jamie Zła” pojawia się Wujek Samo?
Nie. Pojawia się Romak Ruman albo Roman Rumak, (dawniej nr. 2 oraz Analizator ( zgaddnijcie ziomy kto to ;) ) . WSZ ma Swiaąącą Pałę Mulatę Jego Lachona, zajebistą stawiającą pałę mulatkę, ale to wesz o poczuciu rytmu mojego ulubionego zwierzaka i dureń. Krętacz.
@ bart:
Po pierwsze: Chyba popełniasz błąd zwany “outgroup homogeneity bias”: wrzucasz sKorwinsynów, monarchistów, katolickich fundamentalistów (frondystów, markojurkowców, terlikoidów itp.), pedało-żerców im. Piotra Skargi itp. do jednego wora, podczas gdy w rzeczywistości *konserwatyści* to grupa bardzo zróżnicowana. I sKorwinsyni w niej się wyróżniają, ponieważ – w odróżnieniu od pozostałych – wyznają skrajny, wręcz socjaldarwinowski, ekonomiczny libertarianizm i jawny kult przemocy. Hipoteza nameste-Quasiego odnosiła się *tylko* do sKorwinsynów, a nie do wszystkich ultrakonserwatystów. To rozróżnienie jest niezmiernie istotne.
Po drugie: Zapomniałem zrobić jeszcze jedno, w tym kontekście bardzo ważne, zastrzeżenie. Otóż sKorwinsyny charakteryzują się nie tylko szczeniacko-bandycką mentalnością “samców alfa”/”pretendentów do alfości”. Drugą ich cechą jest ponadprzeciętna inteligencja (co zresztą wychodzi nawet w statystykach*).
Podobno główną przyczyną problemów wychowawczych w szkołach jest niska inteligencja niektórych uczniów – “samiec alfa” będący jednocześnie przygłupem często nie potrafi realizować swoich samczych pragnień w sposób nie-socjopatyczny. Natomiast osobnik o identycznej mentalności (tj. pragnieniach, motywacji, emocjach), ale obdarzony wyższą inteligencją może potrafić się skuteczniej kontrolować i realizować w sposób społecznie akceptowalny, więc nie stwarza poważniejszych problemów pedagogicznych.
Być może podobnie jest z upeerystami: twardzielską ideologię, taką jak korwinizm, są w stanie przyjąć tylko te “samce alfa”, które dysponują odpowiednim uposażeniem intelektualno-poznawczo-kulturowym; za to prymitywy o identycznej mentalności muszą ograniczyć się do zwykłego żulostwa, a w najlepszym razie do kibolstwa.
Po trzecie: Rzeczywiście, możliwe, że z powodu obcowania z psychiatrykowymi libertarianami: Nicponiem, Jlv2, meharolnikiem itp., moje wyobrażenie o przeciętnym sKorwinsynu uległo wypaczeniu. Jednak warto zauważyć, że Nicpoń (a także sam JKM) i jemu podobni socjopaci mają stada szeregowych przydupasów i wielbicieli, którym jego socjopatyczny image najwyraźniej imponuje.
Nicpoń, mimo swojego prostackiego światopoglądu, prostackiego zachowania i nawet prostackiego wyglądu, generuje kisiel w majtach nawet u psychiatrykowych “prawicowych intelektualistek”, takich jak niejaka Norma (sama przyznaje, że urzeka ją w nim jego “chłopięcość”). Psychiatrykowy upeerystowski 17letni cherubinek – Zetor – również należy do wielbicieli Nicponia, a deklarowane przez niego poglądy zdają się odsłaniać inspirujący wpływ idola. Dla przykładu – w swojej “strategii dla Polski” Zetor napisał:
Swego czasu pan Janusz Korwin-Mikke kontemplował męstwo islamskich bojowników odcinających łeb związanemu zakładnikowi. Poza tym wielokrotnie opowiadał się za różnymi formami społecznego darwinizmu, popierał masakrę na placu Tiananmen, prawo do swobodnego posiadania (i używania) broni itp. (linki do zestawień odpowiednich cytatów podawałem już w pierwszym komentarzu).
Tak więc, być może nie wszyscy szeregowi sKorwinsyni na co dzień epatują socjopatią tak jak Korwin czy Nicpoń, jednak ta socjopatia (i) im nie przeszkadza (nigdy nie odcięli się od zbrodniczych postulatów Korwina/Nicponia, nawet gdy im wprost to sugerowałem), (ii) najwyraźniej im imponuje i (iii) znajduje odbicie także w deklarowanych przez nich poglądach. Trudno mi uwierzyć, że ideolo Korwina/Nicponia i jego kontrowersyjno-skandalizująca otoczka mogłyby być pociągające dla szczyli nie wzdychających do statusu “samca alfa” (choćby w celu samooszukiwania się/tłumienia kompleksów).
Jasne, tacy wśród konserwatystów na pewno też istnieją [choć raczej nie podejrzewam, że szczególnie często pasują do stereotypu nerda/geeka – wprawdzie pasjonaci informatyki wśród nich mogą się zdarzać (nawet w psychiatryku znam co najmniej 3 takich: Jlv2, Grim Sfirkof, elGuapo), ale za to wielbiciele taniej, acz “kultowej”, pop-kultury typu “Star Trek” już niekoniecznie tam widzę (choć, o ile wiem, s-f lubi nawet Nicpoń, a cherubinek-Zetor jest wielbicielem “Star Wars”, nawiasem mówiąc – w oryginalny, “prawicowo-chrześcijański”, sposób je interpretującym**)]: w środowisku Frondy czy Gościa Niedzielnego, w Klubie Jagiellońskim, w Klubie Zachowawczo-Monarchistycznym, w różnych organizacjach katolickich, częściowo w klubie KoLiber (vide niesamowita Joanna Najfeld) itp., ale raczej nie wśród fanatycznych wielbicieli Korwina/Nicponia. Mnie się wydaje, że w korwinizmie akcent położony jest na “maczowy” libertariański kult wolnego rynku i socjaldarwinizmu, a nie na eteryczne wartości chrześcijańskie i konserwatywne. Niektórzy sympatycy Korwina są nawet ateistami (np. był kiedyś w psychiatryku taki Redshieft) i a-konserwatystami (np. psychiatrykowi anarchokapitaliści: Qatryk, Samotnyclown, Wyrus itp.).
pozdrawiam
PRZYPISY
* – Nie wiem jaka jest wartość tego testu, ale można oczekiwać, ze przynajmniej trend/prawidłowość złapał poprawnie:
http://iq.onet.pl/1196866,2277,artykul.html
** – W dyskusji pod postem: http://crusader.salon24.pl/102897.html
Komentarze Zetora:
– [22.11.2008 – 00:14]
– [22.11.2008 – 02:01]
– [22.11.2008 – 13:07]
@ Adam Gliniany:
W takim razie zachęcam do zapoznania się ze sKorwinsynem z Psychiatryka24, niejakim Jlv2. Facet jest programistą, pracuje w jakiejś znanej firmie IT i bardzo dużo zarabia, czym przy każdej okazji się przechwala. Uważa się za wybitnego specjalistę od C++, a przy okazji analizy matematycznej, algebry i historii starożytnego Rzymu. Pisze o sobie np. tak*:
Tak więc gość raczej na pewno potrafi stawiać serwery, i obnosi się z tym z gorliwością, której nie powstydziliby się pacjenci z najcięższą cyklofrenią w apogeum fazy maniakalnej. A przy okazji pisze rzeczy, które skłaniają mnie do przypuszczeń, że jest na prawdę obłąkanym psychopatą. Zacytuję tu co ciekawsze z nich (wprawdzie już do nich linkowałem, ale widocznie mało komu chciało się przedzierać przez moje odnośniki):
pozdrawiam
PRZYPISY
* – Obie wypowiedzi pochodzą z dyskusji ze mną pod tym postem: http://ponowoczesny.salon24.pl/97076.html
Druga z nich była odpowiedzią wyłącznie na moje uwagi niniejszej treści:
“Oczywiście musiał to Pan wyrazić w swoim szpanersko-pyszałkowatym stylu, wyskakując ni z gruszki ni z pietruszki z przechwałką, że jest Pan niepokonanym mistrzem języka C++ (tak niepokonanym, że może Pan śmiało założyć, że przypadkowo napotkany interlokutor, o którym nic Pan nie wie, nie ma ŻADNYCH szans w konfrontacji z Panem). Mogę wiedzieć, na cholerę Pan to robi? (…)”
“Ale nie chodzi tu o to, czy się spotkaliśmy czy nie. Chodzi o to, że ja się tu na temat programowania i C++ praktycznie nie wypowiadałem. Tak więc ocenę mojej biegłości w opanowaniu tego języka najprawdopodobniej wyssał Pan sobie z palce.
Absolutnie nie jest istotne to czy ma Pan rację czy nie (tj. czy jestem biegły w C++ czy nie) – tutaj nie ma to najmniejszego znaczenia i nie o to mi chodzi. Interesujące są jedynie zjawiska zachodzące w pańskim umyśle, które Pana do takiej pisaniny zmuszają. Po co Pan to napisał??? Potrafi Pan na to pytanie odpowiedzieć choćby samemu sobie? (…)”
@ Quasi:
Widzisz, ja celowo nie nurkuję po tamtej stronie barykady, jak Ty czy Bart. Bo dla mnie taki światopogląd jest czymś… No jak kosmita na środku skrzyżowania. A zestawienia takiego “uduchowienia” w połączeniu z powiązanym z logiką i precyzją zajęcia, jakim jest – ogólnie rzecz biorąc – “informatykowanie”, po prostu powala. I w pewien sposób przeraża.
Czasem mam ochotę użyć teorii Darwina przeciwko nim ;)
Nie wiem, jak mogę to lepiej wyjaśnić, nie jestem dobrym oratorem.
@Quasi
bardzo ciekawe rzeczy piszesz, ale mam uwagę formalną – przypisy na dole postu się nie sprawdzają przy ręcznej nawigacji. myślę, że lepiej byłoby wstawiać je w tekście, w nawiasie.
@ Quasi:
Kawał dobrej roboty, aż się prosi o cytat o patrzeniu w otchłań.
A “strzelenie w łeb” dzieciaka a ADHD to chyba popularny urban legend, bo ja też słyszałem taką historyjkę, tyle że lał starszy brat nękanej dziewczynki.
Co do łączenia nerdowości i umiejętności specjalistycznych z ogólną bucówą w stylu UPR, to raczej skłaniam się do opcji Adama i zara2stry. Choć z trzeciej strony nerdowość jest bardziej podatna na wpływy tego typu.
re: bucówa/UPR vs. logika/precyzja/informatycy/nerds
Poprawne logicznie rozumowanie pozostaje bez wartości, jeśli stosowane jest do ssanych z palca przesłanek. Podobnie, w informatyce ważniejsza jest adekwatność modelu od sprawności kodu; buc może być sprawnym koderem, czemu nie.
Nerd może być wyobcowany społecznie (czy nie jest to część definicji?) i kompletnie odjechany aksjologicznie. No i wreszcie nietrudno wygenerować jakiś “syndrom fałszywej omnipotencji”, oparty na nadmiernej i złudnej wierze w moc prostych regułek. Cały ten UPRyzm jedzie od zarania na prostych regułkach; również dlatego tak jest nadreprezentowany wśród (inteligentnych, czemu nie) licealistów.
@ RobertP:
To bardzo prawdopodobne, że Jlv2 fakt ten zmyślił, przypisując sobie dokonanie z jakiejś anegdotki/urban-legend.
Już raz go na dokładnie takim manewrze przyłapałem.
Otóż istnieje pewna popularna anegdotka na temat Trofima Łysenki (radzieckiego neo-lamarkisty, czyli wroga genetyki i darwinizmu), którą – dajmy na to – Wikipedia opisuje w następujący sposób:
Jlv2 – jak na szanującego się, “samodzielnie myślącego”, konserwatystę przystało – jest sceptyczny wobec teorii ewolucji. No i zobaczmy co napisał kiedyś w jednym ze swoich anty-ewolucjonistycznych paszkwili*:
Teraz pytam Was poważnie: co można powiedzieć o człowieku, który robi coś takiego? Dlaczego on to robi?
pozdrawiam
PRZYPISY
* – W dyskusji po postem http://blacklegion.salon24.pl/80119.html
Komentarz z [20.06.2008 – 22:23]
Dobra. Morda politycy. tera ja. Sprawa za rozwiązanie której którą stawiam flaszkę przez najbliższy rok co dzień. Wygląda to tak:
Dear Dr. ………
My name is Mariola Kustosz, and I am writing to you to seek your kind assistance in the following matter.
I am the mother of a five-month-old girl who has been showing symptoms diagnosed as the haemofagocytosis syndrome. On the ninth day of her life she had to be taken to hospital due to the temperature raise. The blood test taken indicated anaemia, thrombocytopenia, with a tendency to neutropenia and hepatosplenomegaly. The treatment administered involved antibiotics of a broad spectrum of activity (meronem, netromycinum, ampicylinum, acyklovir, proxacin, diflcan), since the occurrence of sepsis, and later a viral infection was suspected. The treatment lasted for six weeks, then a sample of bone marrow was taken, followed by a diagnosis of hemofagocytosis. The subsequent analyses were FHL-biased. After many additional tests and consultations with a clinic in Germany it was decided that my little daughter suffers from a secondary variety of HLH, probably caused by an infection in the early infant period. Her organism reacted very well to the treatment based on the HLH 2004 protocol, however the disease recurred after completion of the treatment, and again the symptoms of hepatosplenomegaly, anaemia and fever were noted, with simultaneous drop of the blood platelets count. Dexametasone, Cyclosporine A and etoposidum (once a week) were immediately administered.
As for the present state, hepatosplenomegaly has receded and blood morphology returned to normal. My daughter is being prepared for allogenic transplantation of the bone marrow, with the term of the operation unknown at the moment (most likely in about 8 weeks). As we do not have a natural family donor, the transplantation will only be possible if an unrelated but fully conformant donor can be found. The physicians do not consider a possibility of the transplant originating from umbilical blood cells, however a possibility of myself, being the mother, to become the donor is being taken into account, even though two inconformities in the HLA system have been detected.
As the situation requires of me taking all possible action in order to restore my little daughter’s health, I am directing this request for consultation to you hoping that you could indeed extend the diagnosis and treatment to the point when it becomes fully effective.
Yours sincerely
Mariola Kustosz
Problem polega na tym, że rzeczonego doktora nie można zlokalizować pod żadnym działającym adresem @, a gówniara zamiast iść na przód zbliża się do nieba (całe szczęście , że chrzest był (może i Pan Panie Gnyszka skoroś pan taki mądry i obyty w świecie potrafisz coś na to powiedzieć ( to nie invitro więc może warto ratować ) ). Chodzi o wszelkie możliwe drogi. Tłumaczenie tekstu siostry mojej żony jest raczej ok. więc nie powinno być problemu z obciachem. Bart wybacz prywatę, ale jesteście w większości sprytnymi co się znają na internetach, więc mozże coś potraficie. Zaczęło mnie ostatnio wkurwiać, że to dziecko umiera piąty miesiąc. Który mi tu wyjedzie, że to jakiś tam apel i rzężenie, albo następny łańcuszek mailowy, złapieę za gardło i będę tak długo wpychał oko do wewnątrz, aż wygram zgodnie ze wszystkim czego uczy izraelska sztuka walki. Kto nie pomoże, ani spróbuje tennawet nie jest pedał.
Acha. Zakażenie powstało na skutek podania szczepionki w szpitalu.
Tutensramon :
wiesz co, chętnie bym w miarę możliwości pomógł, ale o co chodzi? jakiego doktora? nie mogę się doczytać.
Jakiegokolwiek, który zajmuje się HLH. Podobno jest jakiś twórca programu, który ma zajmować się tego typu nietypowymi schorzeniami dzieci. Facet jest ze Szwajcarii. Pogooglach znalazłem jeszcze kliniki w łuesa, Japonii, Niemczech. Niestety nie mam namiaru do tego radosnego zawodnika i tu problem.
Może tutaj uda się kogoś zlokalizować:
http://www.biomedexperts.com/Concept.bme/23960/Lymphohistiocytosis_Hemophagocytic
To jest lista ludzi, którzy się naukowo zajmują tym HLH.
może do tego już się doklikałeś, bo to link z wiki, ale na wszelki wypadek – lista organizacji zajmujących się tą chorobą na świecie:
http://www.histio.org/site/c.kiKTL4PQLvF/b.1847635/k.A1A0/International_Organizations/apps/nl/newsletter2.asp
nie ma rzecz jasna Bolandy, ale może Niemcy czy cóś Ci pomogą
@tutensramon
w linkedIn znalazlem jednego goscia z profilem w miare odpowiednim, niestety bez nazwiska, za to raczej na pewno jest stad: http://doctor.mcw.edu/search.php?emphasis=&dept=Pediatrics&gender=&ages=&language=&location=¢er=
A mozesz sprobowac tutaj http://doctor.mcw.edu/provider.php?2306 –> to jest gosc z Polski i niewykluczone, ze sie akurat tym zajmuje. Choc z LikedIN wynika, ze to na pewno nie jego profil
@ czescjacek:
Mi to już nic nie pomoże;), ale może tej małej dziewczynce cuś. Dzięki dziewczyny. Jeśli macie jakichś znajomych lub lubicie pić wódkę (obiecałem) to dawajta.
Ja tak trochę wrócę do Korwina. Ostatnio jeden zwolennik JKM przekonywał mnie, że to co zrobił Korwin, to “reklama”.
@ czescjacek:
O nie, upychanie do tekstu tego, co wrzucam do przypisów nie sprawdza się jeszcze bardziej. Wtedy byłoby to zupełnie nieczytliwe.
Ale przy dłuższych komentarzach spróbuję ułatwić korzystanie z przypisów.
@ Adam Gliniany:
Adam Gliniany :
Ale zaglądasz do nurkującego Barta ujawniającego to, co udało mu się wyłowić, więc de facto na jedno wychodzi…
Od siebie powiem tyle.
Po pierwsze: Zjawisko godzenia w jednym światopoglądzie racjonalnego rygoryzmu rozumowania z jakimś mambo-jumbo i tolerowanie związanego z tym dysonansu poznawczego nie jest niczym niezwykłym. Robią to chociażby wszyscy naukowcy wierzący w Boga, wszak zarówno sama koncepcja Boga [1] jak i decyzja, by w Niego wierzyć [2] są na wskroś irracjonalne. Co prawda, wśród naukowców niewielu jest wierzących – wśród tych “najwybitniejszych” jest ich zaledwie ok. 7%, nawet w bardzo pobożnych USA [3] – ale jednak takowi się zdarzają. I większości z nich nie przeszkadza to być znakomitymi specjalistami w swojej dziedzinie.
Po drugie: Być może brak mi dystansu, ale to, co ci ludzi (tj. libertarianie, konserwatyści, prawicowcy, religianci, kaczyści, tacy jak np. JKM, RAZ, Tomasz Terlikowski, Jan Pospieszalski, Marek Jurek, Marian Piłka, Joanna Najfeld, Hanna Wujkowska, Wojciech Wierzejski, Paweł Paliwoda, Artur M. Nicpoń, Jlv2, członkowie Klubu Jagiellońskiego i Zachowawczo-Monarchistycznego, frondyści, kreacjoniści, “denialiści” antropogenicznego globalnego ocieplenia itd.) myślą/piszą/mówią bardziej mnie brzydzi niż śmieszy. Wywołuje mój autentyczny gniew. Robiąc wgląd w swoje emocje, dochodzę do wniosku, że ja ich szczerze nienawidzę, co w praktyce oznacza tyle, że czerpałbym autentyczną satysfakcję ze świadomości, że dzieje im się jakaś krzywda (obojętna, czy jej sprawcą byłbym ja osobiście, czy ktoś inny).
Co więcej – ja tak nie miałem od zawsze. Prawdę mówiąc jeszcze kilka lat temu mój emocjonalny stosunek do tych ludzi był jedynie neutralnie-pogardliwy. Wszystko zaczęło się stopniowo zmieniać, gdy zacząłem nurkować w ich szambie – początkowo tylko dla jaj, dla zaspokojenia ciekawości, wreszcie dla autentycznej chęci dyskusji – i bliżej poznawać ich mentalność, sposób rozumowania, poglądy, a z drugiej strony – gdy, dla kontrastu, zacząłem poznawać mentalność i sposób rozumowania “lewaków”, których oni tak nie znoszą. Teraz osiągnęło to poziom prawdziwie namiętnej nienawiści.
No cóż, może jednak Satoshi Kanazawa ma rację i w uczuciu nienawiści nie ma nic zdrożnego, a wręcz przeciwnie? ;-)
Oczywiście, nie znaczy to, że ta emocjonalna metamorfoza spowodowała zmianę moich liberalnych poglądów politycznych – nadal jestem wobec nich bardzo tolerancyjny: nie domagam się ograniczania im choćby w najmniejszym stopniu publicznego głoszenia ich wstrętnych poglądów (ludobójczych, socjaldarwinowskich, antysemickich, rasistowskich, homofobicznych, seksistowskich, nawet propagujących neonazizm), jestem skłonny zgodzić się na obecny “kompromis aborcyjny” (mógłbym się nawet zgodzić na zaostrzenie tej ustawy), konkordat, religię w szkołach publicznych (w tym także na maturze i wliczanej do średniej), obecne “dyskryminujące” prawo wobec homoseksualistów, a nawet na “Intronizację Chrystusa” itd.. I to nie tylko z powodu mojej “wrodzonej” tolerancyjności/kompromisowości i anty-pieniactwa, ale także dlatego, że zgadzam się z tym, co – akurat w kontekście kontrowersji nauka vs. pseudonauka – twierdzi Kanazawa:
pozdrawiam
PRZYPISY:
[1] – O nielogiczności koncepcji Boga można poczytać np. w niniejszych książkach:
– Michael Martin, Atheism: A Philosophical Justification (Temple University Press, 1992).
http://books.google.pl/books?id=MNZqCoor4eoC&printsec=frontcover
Rozdział 12.: Divine Attributes and Incoherence (s. 286-316)
– Michael Martin, The Cambridge Companion to Atheism,(Cambridge University Press, 2006).
http://www.scribd.com/doc/4647137/Michael-Martin-The-Cambridge-Companion-to-Atheism
Rozdział 12.: Patrick Grim, Impossibility Arguments (s. 199-216)
– Michael Martin i Ricki Monnier, The Impossibility of God (Prometheus Books, 2003).
[2] – O irracjonalności wiary pisałem w swojej blogowej notce
O jeden most za daleko, czyli dlaczego nie da się pogodzić religii z nauką.
[3] – E. J. Larson i L. Witham, “Leading scientists still reject God,” Nature 394, no. 6691 (1998): 313.
http://www.stephenjaygould.org/ctrl/news/file002.pdf
Quasi :
ale i tak Cię będę czytał :P
heh, nie chciałem tego sugerować, bo zdaje się, że robienie czegoś takiego to zamienia się w upierdliwość i wychodzi przez nozdrza :)
momentsien, jak się ma zgoda na prawo do głoszenia bzdurnych teorii pseudonaukowych do zgody na opresywne rozwiązania polityczne? chyba że przez “zgodę” rozumiesz tylko to, że nie emigrujesz ani do nich nie strzelasz.
@Quasi
“O nielogiczności koncepcji Boga”
Ja tak oftopicznie. Nie wierzę w Boga, ale poświęcanie czasu na udowadnianie “nielogiczności koncepcji Boga” to strata czasu. Można również udowodnić “nielogiczność koncepcji funkcji falowej” odnosząc się do teorii względności, i taki dowód ma równie małą wartość poznawczą.
Ja też offtopicznie. Quasi i inni, których komentarze zatrzymał odspamiacz: przepraszam, próbuję temu zaradzić. Quasi – twoje komcie spamołap zjadał, bo było w nich za dużo linków. Miał ustawiane, żeby zatrzymywać wszystkie komentarze zawierające więcej niż dwa linki – przestawiłem na dziesięć :) Cała reszta – spamołap podobno się uczy :)
Niestety, w weekend nie ma mnie przy kompie prawie w ogóle, a jak jestem, to bardzo zmęczony, więc nie mogę brać udziału w dyskusji, w której zresztą już nie powinienem brać udziału, bo jestem na nią za głupi. Żeby nie było jednak, że nie pamiętam o moich ukochanych blogokomentatorach, soli tej ziemi, oto link do ciekawej aukcji na Allegro. Mięsko na samym dole.
@ czescjacek:
Nie. Przez “zgodę” rozumiem to, że:
(i) Jestem gotowy oddać głos na partię polityczną/kandydata, która opowiada się za utrzymaniem obecnej “kompromisowej” ustawy antyaborcyjnej (i tak faktycznie robię: zawsze głosuję – choć ze śladowym entuzjazmem – na PO), a nawet na taką, co zamierza w pewien sposób ją zaostrzyć [np. zgodziłbym się na karanie za aborcję także niedoszłych matek (a nie tylko lekarzy, jak to ma miejsce dzisiaj) i na eskalację kar, z karą dożywocia/śmierci włącznie; mógłbym się także zgodzić na bezwarunkowy zakaz aborcji – czyli łącznie z przypadkami, gdy ciąża zagraża życiu matki; jedyne na co bym nie przystał, to zakaz “turystyki aborcyjnej”].
(ii) Gdybym był politykiem zmuszonym do kompromisu niezbędnego do zawarcia jakiejś koalicji, to zgodziłbym się ustąpić w kwestii mojej wymarzonej legalizacji aborcji, a nawet przystał na zaostrzenie obecnej ustawy.
Dlaczego w kwestii antyaborcyjnego rygoryzmu jestem aż tak tolerancyjny? Z trzech powodów:
(i) Restrykcyjna ustawa antyaborcyjna jest dolegliwa dla stosunkowo nielicznej grupy ludzi: rzędu kilku-(w najgorszym razie)kilkudziesięciu tysięcy osób.
(ii) Uważam, że sama dolegliwość (tj. głównie donoszenie niechcianej ciąży, bo nawet opieka nad urodzonym niechcianym dzieckiem nie jest obowiązkowa) najczęściej jest stosunkowo niewielka.
(iii) Nawet restrykcyjną ustawę antyaborcyjną stosunkowo łatwo ominąć pod warunkiem legalności “turystyki aborcyjnej”: kobieta może się poddać aborcji na życzenie w większości państw Unii, gdzie swobodnie może podróżować, a za dokonanie aborcji poza granicami Polski nie grozi jej (ani osobom, które jej pomogły) żadna kara. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że dla kobiet w ciężkiej sytuacji ekonomiczno-osobistej taki “turystyczny” wyjazd mógłby być wielkim problemem (a tak się często składa, że zwłaszcza takie kobiety potrzebują aborcji), jednak nie zawsze byłyby to trudności nie do przezwyciężenia – np. istnieją/mogą istnieć organizacje charytatywnie pomagające takim kobietom (np. “Women on Waves”).
Poza tym w Polsce istnieje stosunkowo duże społeczne przyzwolenie dla aborcji, więc “podziemie aborcyjne” może działać stosunkowo swobodnie (vide stereotyp ogłoszenia typu “AAAAAA przywracanie miesiączki”) i uzupełniać “aborcyjną turystykę” w zaspokajaniu popytu na skrobanki.
Z innymi obrzydliwymi kato-konserwatywnymi prawami (typu: religia w szkołach, konkordat, “dyskryminacja” par homoseksualnych, ochrona “uczuć religijnych” itd.) jest podobnie: (i) są dolegliwe dla stosunkowo niewielu osób, (ii) ich dolegliwość jest stosunkowo niewielka oraz (iii) stosunkowo łatwo je omijać.
Dlaczego opresywne rozwiązania polityczne zrównuję z gadaniem pseudonaukowych bzdur? Ponieważ uważam, że wprowadzenie w życie opresywnych rozwiązań politycznych – w przypadku, gdyby dały odczuć swoją choćby umiarkowaną dolegliwość (a gdyby nie dały, to znaczy, że problemu nie ma – skoro nie przeszkadzają, to mogą sobie istnieć) – stwarza szansę na skompromitowanie ich i ideologii za nimi stojącej oraz na związane z tym zniechęcenie do nich społeczeństwa. Czyli analogicznie jak w przypadku ośmieszania wystawianej na światło dzienne pseudonauki.
Inkrustowane kato-konserwatyzmem prawo obecnie obowiązujące w Polsce jest raczej zbyt mało dolegliwe (z przyczyn, które wymieniłem wcześniej na przykładzie ustawy antyaborcyjnej), żeby doprowadziło do gwałtownej kompromitacji jego samego i fundamentalistycznego kato-konserwatyzmu, ale z tego powodu IMHO można je tolerować. Za to myślę, że: totalna delegalizacja aborcji, połączona z karaniem śmiercią matek, które ją popełniły; karanie za przeprowadzenie IVF; karanie za stosunki homoseksualne, przymusowa “terapia reperacyjna” i odbieranie dzieci homoseksualistom; delegalizacja rozwodów; delegalizacja środków antykoncepcyjnych; delegalizacja seksu niepełnoletnich i wyrzucanie ciężarnych nastolatek ze szkół; zakaz handlu w niedziele i święta; totalna delegalizacja pornografii; itp. postulaty katolickich fundamentalistów* mogłyby prędzej czy później rozwścieczyć społeczeństwo i na długie lata obrzydzić mu kato-konserwatywnych polityków, a może i sam kato-konserwatyzm. W związku z tym być może zgoda na realizację przynajmniej niektórych z tych postulatów mogłaby się opłacić?
pozdrawiam
PRZYPISY
* – Lista niektórych katofundamentalistycznych postulatów prawnych wraz z odpowiednimi cytatami:
http://idiotsynkrazja.salon24.pl/71662.html
@ bloody_rabbit:
Dlaczego? Czy uważasz może, że uprawianie jakiejkolwiek filozofii jest “stratą czasu”?
Ok, można tak do tego podchodzić, ale IMHO skoro już istnieją filozofowie i logicy, to niech robią swoje, czyli np. niech się zajmują badaniem logicznej spójności różnych filozoficznych koncepcji, do których należy także koncepcja Boga.
Nie rozumiem tej analogii. Czy może chciałeś zasugerować, że logika się do koncepcji Boga nie stosuje (tj. np. omnipotencja oznacza także stanie ponad logiką)?
Niestety, nie znam się na logice i nie wiem czy postawienie takiej tezy jest uprawnione. Za to wydaje mi się, że nawet gdyby było – a z doświadczenia wiem, że w dyskusjach na temat nielogiczności Boga i jego atrybutów teiści bardzo często je stawiają – to jego przyjęcie miałoby opłakane skutki dla teistów. Odrzucenie stosowalności logiki do Boga musi bowiem oznaczać, że na Jego temat nie da się ani pomyśleć ani powiedzieć nic sensownego – a-logiczny Bóg może jednocześnie istnieć i nie istnieć, być jednocześnie absolutnie dobry i absolutnie zły, absolutnie prawdomówny i totalnie zakłamany, uważający morderstwo jednocześnie za grzech i za dobry uczynek itd.. Obawiam się, że przyjęcie czegoś takiego łamie kark każdej teistycznej religii…
pozdrawiam
@ Quasi
“Z innymi obrzydliwymi kato-konserwatywnymi prawami (typu: religia w szkołach, konkordat, “dyskryminacja” par homoseksualnych, ochrona “uczuć religijnych” itd.) jest podobnie: (i) są dolegliwe dla stosunkowo niewielu osób, (ii) ich dolegliwość jest stosunkowo niewielka oraz (iii) stosunkowo łatwo je omijać.”
Coś jak ostateczne rozwiązanie w początkowych fazach (lata 30-te):
(i) dolegliwe dla niewielu osób (to oczywiste), (ii) dolegliwość stosunkowo niewielka (wybite szyby, opaski na rękach, koncentrowanie na niewielkiej przestrzeni), (iii) a i stosunkowo łatwo ominąć (bo trudno rozpoznać).
Wiem, że prawo godwina się kłania. Ale chyba raczej Ciebie zabiło bo pierdolisz głupoty.
Quasi :
no właśnie sądzę, że przeciwnie – prawo często działa normotwórczo, a społeczeństwo pewnie by się przystosowało. to tak jak barta przykładem z ogórkami wcześniej w którejś dyskusji. jest na to zresztą jakaś podpórka z psychologii społecznej bodajże, o prawach zakazujących dyskryminacji czarnoskórych w USA – wynika, że to raczej pogląd tzw. ciemnej masy idzie za prawem, a nie odwrotnie. jutro mam wolne, to mogę pogrzebać, jak mnie przyciśniesz :).
Quasi :
Nie. Uważam, że koncepcja może być pożyteczna nawet jak jest nielogiczna, więc z dowodu nielogiczności koncepcji Boga niewiele wychodzi poza samozaspokojeniem się ateistów. Przecież problem z koncepcją Boga, i religią w ogóle, nie polega na tym, że jest nielogiczna, ale że jest koncepcją totalitarną i autorytarną.
Chciałem zauważyć, że dopóki analizujesz koncepcję na podstawie jej aksjomatów, to zawsze dostaniesz spójność w ramach pytań jakie wolno zadawać tym aksjomatom. Np. omnipotencja Boga nie oznacza tylko, że “Bóg może wszystko”, ale że każde pytanie “czy Bóg może X” jest pytaniem niewłaściwym, tak jak pytanie o największą liczbę rzeczywistą. Przecież logika nie polega tylko na nadawaniu zdaniom wartości logicznej prawda/fałsz, ale również na odsiewaniu zdań sensownych (w rozumieniu logiki) od zdań bezsensownych.
Natomiast jeżeli analizujesz logiczność koncepcji zestawiając ją z aksjomatami spoza tej koncepcji (np. z “zawsze mogę zapytać, czy Y może zrobić X”), to bratku, w ten sposób właśnie wywracasz mechanikę kwantową kontrastując ją z teorią względności, i dochodzisz do wniosku (słusznego!) że fizyka teoretyczna jest równie niespójna jak religia katolicka.
Z tą maleńką różnicą, że fizyka teoretyczna jest pożyteczna a religia katolicka szkodliwa, ale to już moja subiektywna ocena.
A elektron jest jednocześnie cząstką i falą. Czy to łamie kark fizyki teoretycznej? Nie.
W życiu, przecież chrześcijaństwo wierzy w Boga w *Trójcy* Świętej *Jedynego* który kazał zabić Abrahamowi syna, potem powiedział Mojżeszowi “Nie zabijaj!”, potem zabił mieszkańców Sodomy i Gomory, potem kazał nadstawiać drugi policzek, a potem swojego syna skazał na śmierć na krzyżu. Religia nie takie góry paradoksów przesadza jednym susem.
bloody_rabbit :
ale ale. to trochę inny rodzaj paradoksów. gieneralnie idzie o to, że jak się robi co Bozia każe (przekazując to ustami KK), to będzie gites. quasi mówi o paradoksach w rodzaju, że robi się to, co bozia każe, a bozia i tak zrobi qq.
@ invinoveritas:
W Twojej argumentacji problemem nie jest wcale ostrzeliwany przez prawo Godwina “błąd powiązania”/”argumentum ad Hitlerum”, lecz inny błąd – tzw. “równia pochyła”, w dodatku nie uzasadniana niczym poza słabą analogią.
@ czescjacek:
Słyszałem o tym*, ale nigdy nie widziałem żadnych poważnych argumentów/dowodów na realne działanie “efektu normotwórczości prawa” (poza gołosłownym stwierdzeniem, że “ludzie lubią postępować/deklarować postępowanie zgodnie z prawem”). Zresztą, jeśli efekt ten faktycznie może zachodzić, to raczej jedynie pod warunkiem zaistnienia jakichś specyficznych okoliczności – pytanie brzmi: jakich? Bo gdyby działał uniwersalnie, to w państwach demokratycznych niemożliwe byłyby jakiekolwiek zmiany obyczajowo-prawne, a empiria pokazuje, że takowe zachodzą masowo (choćby nasza penalizacja aborcji, po tym, jak w PRL była ona legalna).
O ile sobie przypominam, Bartowi wcale nie chodziło o to, że to obowiązujące prawo (ukradkiem) zmieniło sposób myślenia i mówienia o aborcji nawet u jej zwolenników, lecz że zostało to spowodowane zdominowaniem dyskursu publicznego przez konserwatystów: konserwatystów fundamentalistycznych w roli “pro-life” i konserwatystów umiarkowanych w roli – a raczej w zastępstwie – “pro-choice”.
A mi chodzi o to, żeby wściekłość społeczeństwa pobudziła trochę aktywność prawdziwych anty-konserwatystów, po to, żeby ich głos zaczął się bardziej liczyć w publicznym dyskursie.
A chętnie, bo sam na ten temat (tj. na temat rzekomej “normotwórczej mocy prawa”) nic nie wiem :-)
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że ja (również?) nie mam żadnych poważnych argumentów na poparcie mojej intuicji o zniechęcaniu się demokratycznych społeczeństw do dolegliwego, religijno-konserwatywnego prawa.
pozdrawiam
PRZYPISY
* – Często w tym kontekście podaje się przykład zmian trendu w społecznym poparciu dla aborcji po jej delegalizacji.
@ czescjacek:
Dla odpowiednio szerokiej definicji “gites”. KK nie obiecuje “jak pomodlisz się do Bozi o kucyka to dostaniesz kucyka”.
bloody_rabbit :
ale obiecuje, że po spełnieniu iluśtam warunków po śmierci będzie się miało luksusową miejscówkę. gdyby KK się zgodził na to, że Bóg stoi ponad wszelką logiką, bo zawsze może zadziałać swoją boską mocą i to i tak nie będzie złamaniem ustalonych wcześniej zasad, takiej miejscówki nie dałoby się zagwarantować.
“ale obiecuje, że po spełnieniu iluśtam warunków po śmierci będzie się miało luksusową miejscówkę”
Chyba na maku.
Swoją drogą Pane Gnyszka, bo czytasz Pan ten blog czekam na pańską reakcję. Brak reakcji w jakejkolwiek formie ustawi Pana jak Ludzką Mendę o nazwisku GNYSZKA, która tylko potrafi kłapać mordą. Za wszelkiego rodzaju pomoc temu dziecku społeczna ekskomunka może zostać zdjęta. My górale raczej pamiętamy co gadamy. Zobaczmy Pana Gnyszkę w akcji. Już widzę tego Bożego supermena w akcji, No powal mnie teraz synu Kozy Jastrzębia Bezworowego swoją mądrością, wiedzą i skutecznością. Wal mi na klatę.
@ bloody_rabbit:
Jaka na przykład? W jakim sensie “pożyteczna”? A przede wszystkim: to, czy koncepcja Boga może czy nie może być “pożyteczna” nie ma żadnego znaczenia w kontekście tego o czym tu pisałem [a przypomnę, że próbowałem przekonać Adama, że godzenie w ramach jednego światopoglądu koncepcji irracjonalnych i koncepcji racjonalnych nie jest niczym niezwykłym (przykładem są bowiem wierzący w wewnętrznie sprzecznego Boga naukowcy), więc także istnienie ultraprawicowych informatyków nie powinno go dziwić].
Wychodzi przede wszystkim jakaś wiedza o świecie (podobnie jak z badań rozwielitek czy kultury Majów) – wiadomo, że wewnętrznie sprzeczny Bóg nie może istnieć, choć wielu ludzi może w Niego wierzyć, albo nie zdając sobie sprawy z bezsensowności swojej wiary, albo tę bezsensowność ignorując. Oczywiście, zapewne da się zdefiniować Boga w sposób niesprzeczny, ale tak zdefiniowany Bóg już niekoniecznie musi się podobać ludziom na tyle, by chcieli w Jego istnienie uwierzyć.
Ja to widzę inaczej.
Po pierwsze: Mnie w religii przeszkadza przede wszystkim to, że jest ona rażąco irracjonalna, a wierzenia w wewnętrznie sprzeczne koncepcje, dyrektywa nakazująca tolerowanie nawet wewnętrznej sprzeczności, jest jednym – choć nie jedynym – elementem tej irracjonalności. Cała reszta problemów to kwestia wtórna, pochodna owej irracjonalności.
Po drugie: Wprawdzie nie znam się na religioznawstwie, ale nie jestem przekonany, że “autorytaryzm” i “totalitaryzm” są warunkami sine qua non religii, a przynajmniej nie bardziej, niż dowolnych idei poza-religijnych.
Pod warunkiem, że cały system jest logicznie spójny wewnętrznie, ponieważ mogą być także systemy, które spójne nie są. Argumenty dedukcyjne zebrane w książkach Martina pokazują, że przynajmniej niektóre z powszechnie przyjmowanych sposobów definiowania Boga nie są wewnętrznie spójne.
A to niby dlaczego?
Z tego, co zdążyłem u Martina wyczytać, apologeci nie bronią koncepcji Boga w ten sposób (zresztą, nie bardzo rozumiem na jakiej podstawie mogliby coś takiego robić?) – oni raczej idą w kierunku modyfikowania definicji Boga i definicji jego atrybutów, tak ażeby wybrnąć z problemów wewnętrznej sprzeczności. Choć zwykle jest to albo nieskuteczne (tj. paradoksy pozostają lub pojawiają się nowe), albo oznacza konieczność zapłacenia wysokiej ceny w postaci “osłabienia” mocy Boga.
O ile wiem, przyjmowana w matematyce definicja liczby (rzeczywistej) jest wewnętrznie niesprzeczna i wyklucza istnienie “największej liczby (rzeczywistej)”, a jednocześnie nie ma tam żadnej definicji, która zakładałaby takiej liczby istnienie – więc problemu nie ma, a pytanie o tę liczbę nie ma sensu. Z kolei koncepcja Boga zawiera definicje boskich atrybutów, których definicje są wewnętrznie sprzeczne lub przeczą sobie nawzajem.
Ok, tylko nie pokazałeś, że argumenty podawane w zacytowanych przeze mnie księgach są w kontekście “teistycznego systemu aksjomatycznego” bezsensownymi.
No ale sęk w tym, że nikt niczego takiego nie robi (jakkolwiek miałoby to w tym przypadku wyglądać). A przynajmniej Ty tego nie wykazałeś.
Odnoszę wrażenie, jakbyś próbował mi wmawiać, że w systemach teistycznych istnieje aksjomat typu “do systemu teistycznego logika się nie stosuje” (co, nawiasem mówiąc, prowadziłoby do czegoś w rodzaju paradoksu kłamcy – “To zdanie jest fałszywe.” – więc i tak samobójstwa całego systemu), ale nie widzę podstaw do postulowania istnienia takowego aksjomatu.
Czyli twierdzisz, że mechanika kwantowa jest logicznie sprzeczna z (O?)TW? Jesteś tego pewien, czy tylko tak Ci się – jako laikowi? – wydaje? No cóż, teza ta wydaje mi się skrajnie podejrzana, ale ja nie jestem fizykiem, więc nie wiem (mój brat jest – zapytam). W każdym razie gdyby rzeczywiście tak było, to by oznaczało, że nasze teorie fizyczne mają elementy wewnętrznie niespójne, więc wymagają dalszego rozwijania w celu wyeliminowania tych sprzeczności albo zastąpienia ich nowymi teoriami, a nie tolerowanie sprzeczności jak to najwyraźniej ma miejsce w przypadku religii – tak więc analogia chybiona.
Ale łamie kark fizyki newtonowskiej. A fizyce kwantowej nie łamie, bo obowiązujące w niej definicje “cząstki” i “fali” dopuszczają – i przewidują – dualizm korpuskularno-falowy. Podobnie jak karku zdrowemu rozsądkowi nie łamie stwierdzenie, że człowiek jest jednocześnie gruby i wysoki, gruby i ciężki, piegowaty i bogaty. Za to (przynajmniej niektóre) definicje boskich atrybutów, którymi (przynajmniej niektórzy) teologowie posługują się w ramach swoich (przynajmniej niektórych) koncepcji Boga przeczą sobie nawzajem, wzajemnie się wykluczają – i w tym sęk.
To, że religianci nie chcą zauważyć/przyznać zgruchotania logicznego karku swojego systemu, nie zmienia faktu, że kark ten jest zgruchotany – w sumie bez względu na to, czy będą tolerować wewnętrznie sprzeczną koncepcję Boga, czy spróbują pozbyć się problemu obwieszczając alogiczność tej koncepcji, jednocześnie nie rezygnując z formułowania logicznych twierdzeń jej dotyczących. I właśnie to – tj. tolerowanie nielogicznych przekonań religijnych nawet przez ludzi w innych dziedzinach stosujących żelazny logiczny rygoryzm – chciałem pokazać Adamowi.
No, ale zapędziliśmy się już zdecydowanie za daleko w offtopiczności, więc sugerowałbym EOT.
pozdrawiam
@ Quasi:
“Jaka na przykład? W jakim sensie “pożyteczna”?”
Np. koncepcja niezbywalnych praw człowieka jest nielogiczna — jednocześnie człowiek ma niezbywalne prawo do życia, a inny człowiek ma niezbywalne prawo do obrony własnego życia poprzez zabicie drugiego człowieka. A jednak ta niezbywalność jest bardzo pożyteczna, jako taki atraktor.
“Mnie w religii przeszkadza przede wszystkim to, że jest ona rażąco irracjonalna,”
Podobnie jak demokracja czy Powszechna Deklaracja Praw Człowieka. I co z tego?
“Cała reszta problemów to kwestia wtórna, pochodna owej irracjonalności. ”
Ja z kolei uważam, że byłoby bardzo źle, gdybyśmy się mieli kierować w życiu wyłącznie racjonalizmem. Bardzo racjonalne jest prawo silniejszego “robimy to bo możemy”.
“Wychodzi przede wszystkim jakaś wiedza o świecie (podobnie jak z badań rozwielitek czy kultury Majów) – wiadomo, że wewnętrznie sprzeczny Bóg nie może istnieć”
Absolutyzujesz logikę. Logika jest tworem umysłu ludzkiego, nie mamy żadnej pewności, że świat zawsze jest zgodny z regułami logiki.
“O ile wiem, przyjmowana w matematyce definicja liczby (rzeczywistej) jest wewnętrznie niesprzeczna”
W nowoczesnej matematyce istnieje wiele nierównoważnych definicji zbioru liczb rzeczywistych. O szczegóły mnie nie pytaj bo nie pamiętam, ale pamiętam swoje zaskoczenie jak tego się dowiedziałem na wykładzie matematyka, który się tym zajmuje.
“Czyli twierdzisz, że mechanika kwantowa jest logicznie sprzeczna z (O?)TW? Jesteś tego pewien, czy tylko tak Ci się – jako laikowi? – wydaje?”
Jest, bo zakłada natychmiastowe rozchodzenie się oddziaływań i absolutny czas. Nie jestem laikiem, robiłem z tego doktorat ;-)
Kwantowa teoria pola usiłuje sobie z tym radzić, ale też się zapędza w przeróżne problemy logiczno-matematyczne.
“W każdym razie gdyby rzeczywiście tak było, to by oznaczało, że nasze teorie fizyczne mają elementy wewnętrznie niespójne, więc wymagają dalszego rozwijania w celu wyeliminowania tych sprzeczności albo zastąpienia ich nowymi teoriami, a nie tolerowanie sprzeczności jak to najwyraźniej ma miejsce w przypadku religii ”
Teoretycznie fizycy próbują coś z tym robić. W praktyce 99% ogółu społeczności naukowej akceptuje ten stan rzeczy, bo mimo niedoskonałości aparatu teoretycznego jaki mamy do dyspozycji, jest on niesłychanie skuteczny w wyjaśnianiu wielu zjawisk i rozwijaniu nowych technologii.
Podsumowując: problemy z religią, problemy z fizyką, problemy z filozofią — to są wszystko problemy człowieka z płodami jego umysłu… wymagamy od naszych koncepcji logiczności, bo tak nam wygodnie, ale to nie znaczy, że brak tej logiczności automatycznie musi osłabiać koncepcję – zależy do czego chcesz ją stosować. Jest bardzo źle, kiedy model użyty do modelowania ściany nośnej budynku jest niespójny, bo budynek się nam może zawalić. Nielogiczność idei politycznych czy etycznych wzrusza mnie dużo mniej. Powiem więcej: boję się ludzi którzy wymagają absolutnej logiczności w polityce czy etyce, bo odbierają sobie swobodę manewru kiedy ich idee każą im zrobić coś paskudnego.
@ bloody_rabbit:
Zaraz, zaraz – to “niezbywalność” oznacza, że w żadnym wypadku nie można zabić człowieka? I “koncepcja niezbywalnych praw człowieka” naprawdę jest tak sformułowana, że zachodzą w niej sprzeczności wewnętrzne, czy tylko tak Ci się – jako laikowi? – wydaje?
A co w demokracji jest wewnętrznie sprzecznego?
To z tego, że jeśli odrzucisz racjonalność (w tym logikę) to Twój światopogląd, słowa i czyny zamieniają się w bełkot. I może to mieć także skutki pragmatyczne (a widzę, że fetyszyzujesz pragmatyzm), np. podejmowanie błędnych/niekorzystnych decyzji, mimo, że wie się, że są one błędne/niekorzystne oraz wie się, jakie decyzje byłyby poprawne/korzystne. Będąc irracjonalistą:
– Możesz z jednej strony wyznawać zasadę, że w danych okolicznościach należy mówić prawdę, i w tychże okolicznościach kłamać/oszukiwać.
– Możesz wyznawać zasadę, że nie należy zachowywać się podle i podle się zachowywać – a wszystko to z czystym sumieniem i bez zamiaru zmieniania tego stanu rzeczy.
– Możesz z czystym sumieniem i bez zamiaru zmiany tego stanu rzeczy zachowywać się niekonsekwentnie, obłudnie, stosować “podwójne standardy”, w przekonaniu, że zachowujesz się konsekwentnie i uczciwie.
Nie widzę podstaw w twierdzeniu, że racjonalność bezwzględnie wymusza stosowanie jakiegoś anarchistycznego “prawa silniejszego”.
Wydaje mi się, że absolutyzacja logiki jest zabiegiem formalnym, który jest niezbędny by podejmować jakiekolwiek rozumowanie/myślenie i komunikację. Bez absolutnej logiki popadamy w bełkot.
Oczywiście, nie dowodzi to tego, że Rzeczywistość naprawdę jest logiczna, tak jak nasze o niej myślenie i że np. kartezjański Złośliwy Duch nie grzebie nam w umysłach, fałszując zarówno percepcję Rzeczywistości jak i logikę. Oznacza to tylko tyle, że aby rozumować i rozmawiać musimy przyjąć robocze założenie o absolutności logiki, bo bez niego rozumowanie i komunikacja jest zwyczajnie niemożliwa.
Znaczy się, są też takie definicje, które dopuszczają istnienie największej liczby rzeczywistej?
Tak BTW: mógłbyś przynajmniej wskazać jakiś podręcznik do analizy – czy coś w tym stylu – w którym można o tym przeczytać?
Nierelatywistyczna mechanika kwantowa. Ale relatywistyczna mechanika kwantowa/teoria pola tego nie zakłada.
No właśnie.
Logiczne? Jakie na przykład?
No ale to jest przecież problem braku racjonalizmu/logiczności a nie na odwrót! Jeśli wyznajesz zasadę, że nigdy nie należy robić nic “paskudnego”, to będąc racjonalnym/logicznym nic “paskudnego” świadomie i z czystym sumieniem nie zrobisz. Coś takiego może zrobić tylko osoba nieracjonalna/nielogiczna. Tak więc, to nie “nadmierna” racjonalność jest problemem w polityce i etyce, tylko właśnie jej niedobór.
pozdrawiam
PS: Do Barta: Przepraszam Barcie, ze Ci tu robię taki nudny, offtopiczny syf. Postaram się już kończyć.
To ja się tylko wetnę, że skoro Bóg jest wszechmogący, to prawa logiki go nie ograniczają. Tyle w kwestii sprzecznych atrybutów.
@ amatil:
No to ja powtórzę co już na ten temat odpowiedziałem bloody_rabbitowi:
@quasi@ Quasi:
zdaje się, że Tobie się wydaje, że jak wyjaśnisz w punktach, że wiara jest głupia, to ktoś przestanie wierzyć. a wcale tak nie jest.
@ czescjacek:
A mógłbyś wyjaśnić, na jakiej podstawie wydaje Ci się, że mi się coś takiego wydaje?
Tym bardziej, że pisałem Adamowi – a i później to kilkakrotnie powtórzyłem – iż istnieje masa inteligentnych i wykształconych ludzi, w innych dziedzina stosujących żelazną logikę, którzy wierzą w Boga, mimo tego, że są zdolni zrozumieć, że ich wiara jest głupia.
pozdrawiam
Jak tak siedzę i czytam, to zaczynam podejrzewać, że bloody_rabbit i Quasi mszczą się za zasyfianie im shoutboxa na psychiatryku.
Quasi :
bo zużywasz dużo energii na udowadnianie, że wiara jest sprzeczna z logiką i rozsądkiem.
no ale ok, najwyraźniej nie robisz tego w celu performatywnym, tylko ogólnopoznawczym :)
@ czescjacek:
Ja robię to nie dlatego, że chciałbym kogokolwiek zniechęcić do wiary, lecz z tego prozaicznego powodu, że po wyrażeniu opinii na temat nielogiczności koncepcji Boga, została ona zaatakowana, więc jej bronię.
I przyznam, że potrzeba tej obrony jest dla mnie nieco irytująca, ponieważ opinię na temat wiary wyraziłem zaledwie jako “BTW”, jako dygresję: ilustrację dla mojej opinii, że wyznawanie nielogicznych poglądów nie musi wykluczać inteligencji i stosowania żelaznej logiki w innym miejscu, więc istnienie informatyków będących “mentalnymi dresiarzami” nie powinno dziwić Adama Glinianego.
Wcale nie chciałem wywoływać żadnego flejma na temat istnienia Boga i nie spodziewałem się, że on się w tym miejscu rozwinie (ok, wiem, że samo napomknięcie czegokolwiek krytycznego na temat religii wywołałoby flejma w Psychiatryku czy na FF, ale w takim trącącym siarką “zalążku wszelkiego kurewstwa” i przyczółku Cywilizacji Śmierci jak blog Barta tego się nie spodziewałem). Spodziewałem się, że uwaga o nielogiczności Boga/religii zostanie tu odebrana jako truizm. Tym bardziej, że tę uwagę przedstawiłem nie jako moje “prywatne odkrycie”, lecz jako fakt od dawna powszechnie znany, szczegółowo opisywany w profesjonalnej literaturze filozoficznej (którą zresztą precyzyjnie wskazałem).
I jeszcze raz chciałbym przeprosić Barta, że ten flejm tu sprowokowałem.
pozdrawiam
Mafia działa, Korwiniści mają wtyczki nawet u Prezydenta…
http://wyborcza.pl/1,75248,6200233,Kto_zaprosil_Korwin_Mikkego_do_Palacu_.html
Ja pierdolę, to było dość zabawne z tym Korwinem i w sumie ciekawe, ale żeby w porty od razu robić?
Mam coraz większy szacunek dla Korwina. Pierwszy raz w życiu poważniej przyjrzałem się temu zawodnikowi i stwierdzam, że dawno nie spotkałem się z takim cwaniakiem. No odpowiedźcie. Czy jemu jest źle? Znakomicie się ustawił. Naprwdę szacun za cwaniacki talent. Skurczyblat. Powinien dostać ksywę Elektryczny Węgorz.
Tutensramon :
Panie, dawaj Pan szczegóły na maila – pomożemy w miarę możliwości.
DOpiero teraz odwiedziłem tego bloga, nie czytam regularnie, a teraz mam na głowie projekt i parę innych rzeczy.
juz spiesze z odpowiedzia:
uprowcow w necie jest przecietnie wiecej niz gdzie indziej dlategoz poniewaz:
przecietny internetowiec jest przecietnie madrzejszy od przecietnego polaka
podobniez:
przecietny uperowiec jest przecietnie madrzejszy od przecietnego polaka
wniosek, jesli jeszcze sie nie domysliłes (a to całkiem prawdopodobne, bo lewicowiec nie jest w stanie dwoch argumentow, tez itp ze soba łaczyc w zwiazek przyczynowo skutkowy – zreszta dlatego własnie jest lewicowcem)jest taki:
w miejscu w ktorym “spotykaja” sie przecietnie madrzejsi ludzie, jest przecietnie wiecej osob popierajacych upr niz w innych miejscach
I nieh sie fpisujom miasta, kture popierajom.
Wróciłem. Cześć wszystkim.
@ rac:
Chyba Cię robaczku ojciec niedopieścił.
Upeerowców w internecie jest więcej, bo w sieci można sobie łatwo fantazjować. Tak naprawdę macie biedę za majtami i, kiedy nikt nie słyszy, podśpiewujecie:
Money makes the world go around
…the world go around
…the world go around.
Money makes the world go around
Of that we both are sure…
*rasberry sound* on being poor!
No ale patrzcie, mimo że kolega taki White Power, to proszę – użytkownik powracający!
@ bart:
Może ma resztki poczucia humoru i bardziej pasuje mu tutaj coś wrzucić niż miziać się pisiorkami z sobie podobnymi?
@ rac:
Wbrew pozorom, w tym może być trochę prawdy, o czym zresztą już pisałem w komentarzu z January 24th, 2009 at 02:53.
Upeeryzm może być taką kloaką, do której spływają szaleńcy i “samce alfa”/”pretendenci do alfości” z części społeczeństwa o IQ >100. Ich odpowiedniki z części populacji o IQ <100 pewnie zostają dresiarzami, pospolitymi żulami/bandytami, a w najlepszym razie – skinheadami czy kibolami.
Obawiam się, że ten sąd jest delikatnie mówiąc bezpodstawny. Co więcej – są mi znane badania, które wskazują na istnienie korelacji między “dysfunkcjami” poznawczymi i emocjonalnymi a prawicowością, nie lewicowością. Patrz, np.:
– John T Jost et al., “Political conservatism as motivated social cognition,” Psychological Bulletin 129, no. 3 (Maj 2003): 339-75, doi:12784934.
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12784934
– David M Amodio et al., “Neurocognitive correlates of liberalism and conservatism,” Nature Neuroscience 10, no. 10 (Październik 2007): 1246-7, doi:10.1038/nn1979.
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17828253
– http://en.wikipedia.org/wiki/Right-wing_authoritarianism
Generalnie uważam, że John Stuart Mill mógł mieć rację twierdząc:
pozdrawiam
Nie wiem, coś w nim musiało pęknąć, bo poprzednim razem deklarował się, że więcej tu nie zawita. Coś się w nim zmieniło. Coś umarło może. Coś się obudziło?
@ bart:
Oj, wygląda na pospolitego trolla-gówniarza. Przepraszam, że nakarmiłem.
pozdrawiam
@ Quasi:
No a ja właśnie byłbym za karmieniem trolli tutaj – w razie czego się wytnie a mogą podnieść fun-factor.
@ rac:
rac :
jak rozumiem, Ty jeszcze nie zebrałeś wystarczająco dużo mądrości, aby stać się upr-owcem, ale się starasz?
@ eli.wurman:
Ja osobiście również – wszak podziwianie okazów prawicowych szaleńców jest celem mojej blogowej egzystencji. Tylko po doświadczeniach z komentowaniem u Orlińskiego – który wmawiając mi przynudzanie/trolling/offtopic/noobizm/tl;dr/tu_quoque itp. zasugerował, że jestem chujem i żebym z jego bloga spierdalał – nabyłem uprzedzeń, że Wasze środowisko ma lekką obsesję na punkcie “higieny bloga”, więc na wszelki wypadek wolę przeprosić, jeśli popełnię coś, co ewentualnie moglibyście uznać za netykietowe faux pas.
pozdrawiam
czescjacek :
Ale jest już przeciętnie mądrzejszy.
bart :
ja chciałbym, żeby nam wyjaśnił jeszcze relację między przeciętną mądrością przeciętnego internetowca a przeciętną mądrością przeciętnego upr-owca, bo ciekaw jestem, czy całość jest kołowa, czy liniowa.
czescjacek :
UPR 23.5 – cała linia wiadomych kręgów – całą dobę.
Quasi :
rac pisał o (przeciętnej) mądrzejszości upeerowców, Ty piszesz o IQ. Możesz mieć rację, co nie znaczy, że Twoja hipoteza wspiera paplanie raca. Znajdź mój komentarz (co się odspamił z lekkim opóźnieniem) wyżej, jest tam parę truizmów o rożnicach między sprawnością/poprawnością a adekwatnością rozumowania.
My tu gadu gadu o kloakach (panowie, dużo frustracji czuję), a tymczasem T-shirt Hell się zamyka :(
Z okazji bankructwa można kupić okazyjnie koszulkę z napisem “Czy naprawdę Hitler nie zrobił nic dobrego?”…
http://www.tshirthell.com/hell.shtml
EDIT: Nie bankrutują. Właściciel ma dość i zamyka sklepik.
@ nameste:
Cześć. Jak się tu znalazłeś – regularnie lurkujesz, czy wyserczowałeś jakieś powabne dla Ciebie hasło (swój nick, “psuchiatryk24”)?:
Jasne. Dlatego napisałem, że w bredzeniu reca prawdy może być tylko “trochę“. Nie uważam wysokiego/ponadprzeciętnego IQ ani za tożsame z byciem mądrym, ani za warunek wystarczający do bycia mądrym. Jednak wydaje mi się, że jest ono warunkiem koniecznym mądrości.
“Garbage In, Garbage Out”…
Czy upeerowcy są generalnie wyobcowani społecznie (chodzi o osoby, nie o ich ideologię)? Mnie się nie wydaje – z tego co widzę, upeeryzm przypomina sektę z zacięciem misyjnym, a zarówno sekciarskie zrzeszanie się jak i działalność misyjna wymagają sporej aktywności społecznej i społecznych umiejętności. Choć, swoja drogą, może w oczy rzucają się tylko ci sKorwinsyni, którzy wyobcowani nie się, a o “milczącej większości” nic nie wiemy?
Mamy ustalić, czy bycie “nerdem” [BTW: na początek przydałoby się uściślić o co konkretnie w tym kontekście chodzi: czy “nerd” musi być informatykiem/mieć obsesję na punkcie informatyki?; czy “nerd” to ekscentryczny, wyalienowany geniusz a la Einstein czy John “Beutiful Mind” Nash?; czy do bycia “nerdem” wystarczy jakieś egzotyczne hobby, któremu poświęca się z nieprzeciętną i trudną do pojęcia dla przeciętnego człowieka pasją, połączone z odrobiną abnegacji – jak np. u tego samozwańczego “nerda”?; czy np. ja wydaję się spełniać kryteria “nerdowości”, mając zdiagnozowany – ponoć “nerdogenny” – zespół Aspergera?] sprzyja zostaniu upeerystą. Mnie się wydaje, że “nerdowość” (tak, jak ją z grubsza rozumiem) nie wyklucza upeeryzmu, ale za główny czynnik ryzyka uważałbym wskazaną kiedyś przez Ciebie samczą “alfowość”, tudzież pretendowanie do niej, która IMHO jest jednak cechą niezbyt kompatybilną z “nerdowością”.
Taką wiarę z pewnością widać u internetowej, korwinowskiej gówniarzerii. Jednak nie byłbym pewien, czy jest to swoista cecha upeeryzmu. Czy inne ideologie – przynajmniej w swoich plebejskich/propagandowych wydaniach – nie bazują na analogicznych uproszczonych wizjach świata (antyglobalizm/pacyfizm/”ekologizm” a la Greenpeace; paranoiczny kaczyzm; marksizm/komunizm)?
Kilka z nich szczególnie mocno rzuca się w oczy. Wg mnie najważniejsze to te 4, które niżej pozwolę sobie streścić:
1. Ludzie – którym państwo nie przeszkadza i których nie wyręcza – generalnie są racjonalnie i podejmują korzystne dla siebie decyzje, a przy tym koszta podejmowania tych decyzji są najniższe z możliwych. Dotyczy to także “własności”, jaką dla rodziców stanowią ich dzieci.
2. Ludzie generalnie są doszczętnie moralnie zepsuci, a przy tym niesłychanie przebiegli, w związku z czym skutecznie wykorzystują każdą nadarzającą się okazję by się nachapać kosztem innych, a najwięcej takich okazji stwarza państwo (via korupcja, pasożytnicza biurokracja, władza itp.).
Ergo:
– państwa i cywilizacje są sobie wrogie, wykorzystują każdą okazję by sobie nawzajem szkodzić, w swoich interakcjach kierują się wyłącznie chłodnym machiavellizmem, a wszystkie formy sympatii, współpracy i bezinteresownej pomocy są cynicznie pozorowane i mają na celu mamienie rzesz “pożytecznych idiotów”;
– praktycznie wszyscy politycy to oszuści, nierzadko zorganizowani w ponadpartyjne, ponadideowe spiski;
– praktycznie wszyscy państwowi urzędnicy to zbędne i szkodliwe pasożyty;
– większość naukowców opłacanych z państwowych pieniędzy to także oszuści i pasożyty, nierzadko zorganizowane w spiski, przedstawiający “dowody” pod z góry założone tezy i mający na celu jedynie utrzymać – dzięki oszukiwaniu “pożytecznych idiotów” – swoje pasożytnicze, pierdzistołkowe posadki; reszta naukowców to “pożyteczni idioci”, czyli nieświadome marionetki w rękach “wiadomych sił”; ergo: naukowe teorie/dowody są generalnie niewiele warte.
3. Społeczny darwinizm działa, w dodatku w tym kierunku, który korwiniści uznają za słuszny (tj. czyniąc społeczeństwo bardziej przedsiębiorczym, zaradnym, odpowiedzialnym, pracowitym i konserwatywnym, oraz mniej podatnym na nałogi) i w czasie istotnym z punktu widzenia bieżącej polityki (tj. lat, najwyżej dziesięcioleci).
Swoista selekcja działa też na poziomie psychologicznym, w związku z czym wolny rynek najskuteczniej powstrzymuje producentów/usługodawców przed oszukiwaniem konsumentów/klientów, a surowe kary – z karą śmierci na czele – najskuteczniej powstrzymuje ludzi przed popełnianiem przestępstw; ergo: ani regulacja rynku, ani antyprzestępcza prewencja i resocjalizacja nie są potrzebne.
4. Wolny rynek jest świętością i celem samym w sobie: generalnie zawsze działa lepiej niż rynek regulowany; generalnie zawsze prywatna własność zarządzana jest lepiej niż własność wspólna; a jeśli gdzieś rynek nie działa tak, jak korwiniści by chcieli, to i tak nie ma to znaczenia, gdyż wolność rynku jest celem samym w sobie.
pozdrawiam
Quasi:
Zaglądam od pewnego czasu, ostatnio częściej. Blog Barta leży na przecięciu szlaków ateistycznych, antyklerykalnych, antyhomofobicznych itd. A poza tym rzadziej niż u WO pada tu argument “z twojej starej” (to tylko symbol antybucowskiej bucówy tych, hm, drapieżników retoryki), więc ogólnie jest co najmniej równie inteligentnie, a przyjemniej ;p.
Upeerowców to już (wybacz) nie chce mi się komentować. Może tylko tyle, że ich panaceumistyczne formułki częściej niż u innych “plebejsko-propagandowych populistów” lokują się po stronie terapii, nie tylko diagnozy. Dla przykładu, kaczystowska walka z układem/razwiedką/korupcją nie ma na celu osiągnięcia szczęśliwości powszechnej, a jedynie warunków, w których szczęśliwość p. będzie można zacząć budować, nikt jednak za cholerę nie powie jak; zresztą nie ma po co, bo Układ Zawsze Odrasta i jest z czym walczyć.
I druga rzecz: znałem bardzo inteligentnych, wykształconych i (nawet) mądrych “upeerowców” (chociaż z odcieniem nerdyzmu), których zafascynowanie tym ideolo opierało się na sprzeciwie wobec komuszego kolektywizmu, etatyzmu, biurokracji i braku sensu. Ale to było w czasach zaraz po ’89, kiedy “Najwyższy Czas” w pewnych kręgach udatnie konkurował z “Polityką”, a JKM był w parlamencie. Ciekawostka: nie byli to samcowie-alfa, oj, nie. To byli klepacze biedy na państwowych posadkach po uczelniach czy innym PANie, których z natury nie było stać wcześniej na myknięcie za granicę, żeby gdzieś w garażu zrobić kokosy na jakiejś Gruszce. A potem też jakoś nie myknęli ;).
Ostatnia sprawa. Cały ten upeeryzm w deklaracjach werbalnych jest ideolo wolnościowym, right? No więc śmieszą mnie niemożebnie karne szeregi zwolenników, umundurowana (mentalnie) armia toczka-w-toczkę takich samych facetów, którzy bezrefleksyjnie powtarzają znane mantry i z pełną dyscypliną głosują Jak Korwin Mówi. Masz rację z sekciarstwem, typowe dla niedojrzałych.
offtopic.
Bart, widziałeś dzisiejszą czołówkę rp.pl? Tytuł jednego artykułu może cię zainteresować.
amatil :
dżizas, nie rób tego. z rozpędu przeczytałem komentarz strapionego semki o guantanamo i teraz zamiast pracować, tropię jego przekłamania i idiotyzmy.
Ten o fali zwolnień w branży metalurgicznej?
Tak, ten.
A poza tym ten o papieżu w ogniu. Krytyki.
@ czescjacek:
Ja trafiłem na Krasnodębskiego piszącego o “koronacji Obamy” i zdanie:
Co się przekłada na “Jak nie jesteś z WSI i robisz kasę, to cię aresztują albo zabiją ci syna”.
Amatil: news jak news, za to w dziale “Opinie” analizuje go Michał Barcikowski, kolega Marka Jurka. Dominik Zdort z kolei porównuje “deekskomunikację” do dialogu ekumenicznego i pyta retorycznie, dlaczego ci sami ludzie, którzy klaskali, kiedy papież modlił się z muzułmanami, teraz szczekają na decyzję.
@ bart:
semka natomiast radzi obamie, że zamiast zamykać guantanamo, powinien wyjaśnić “sprawę ewentualnych tortur”. zastanawiam się, czy oni są bardziej głupi, czy zakłamani. “Trudno dziś przesądzać, co w tej czarnej legendzie było plotką, a co faktem.”
Do dupy ten nowy papież, nawet w prawdziwym ogniu nie potrafi być.
Śniła mi się dziś Hanna Montana i że Obama najechał na Arabię Saudyjską, bo w końcu nie jest powiązany biznesowo z Saudami i może zrobić porządek na dzielni.
no i gdzie jest komć którego wpisałem?
gdzie są moje komcie?
Przepraszam w imieniu odspamiacza. Nie spodobałeś mu się.
Ja tak offtopicznie, w temacie istnienia i nieistnienia boga oraz praw fizyki. Chciałem tylko zlinkować opinię przeciętnych użytkowników IRC’a: http://bash.org.pl/278739/
Enjoy :)
@ Adam Gliniany:
Jest jakiś powód, dla którego przestałem korzystać z IRCa!
@ eli.wurman:
E tam. Osobiście bardzo lubię cytaty z Phaeta, to taki folklor. Coś jak Majka Jeżowska – niby straszny obciach ale fajnie się pośmiać.
@ Adam Gliniany:
No niby tak, ale to jak z czytaniem joemonstera: -15 pkt lansu.
I się nie zgodzę, że Majka Jeżowska to obciach – to klasyka, wielki szacun, a nie jakaś tam Gosia wiecznie dziewica Andrzejewicz z targetem “panienki 8-14 lat”.
PS. Czy tylko ja przegapiłem, że zetchaenowiec, katol, homofob i były premier Kazimierz Marcin Kiewicz spuścił swoją babę po brzytwie i przygruchał se jakąś młodą dupę?
[i żarcik: http://rotfl.pl/tekst-479f.html ]
E, wy tu gadu-gadu, a tu nowy wpis! :)
Ale tam jacyś, (tfu) żydzi, co to rozpierzchli się po RWPG, a tu jest tak spokojnie :P
eli.wurman :
pffft. przecież to nie on se przygruchał, tylko ona mu rodzinę rozbiła!!!!
czescjacek :
A, znaczy, że szatan opanował jej ciało i tym ciałem opętał Kazia? W sensie, że jeszcze doczekamy się cudownego nawrócenia i powrotu Kazimierza na łono rodziny?
…i napisał o tym felieton niejaki Wojciech Wencel, pampers, który wcześniej jeździł po innym pampersie Cezarym Michalskim jak po burej suce, wypominając mu, że się rozwiódł. A potem musiał za to Michalskiego przepraszać. I najwyraźniej przeprosiny nic go nie nauczyły.
Czytam właśnie tego Wencla (jezusmaria, nie wiem kiedy ostatnio widziałem Wprost!) i – czescjacek – to nie dupa mu rozbiła rodzinę, tylko mu rodzina rozbiła rodzinę, bo nie było im po drodze z ojcem/mężem karierowiczem, co to najpierw bawił się w premiera, a potem wyniósł się do Londynu. No co, PiS Zasady zobowiązują.