Archive

Archive for December, 2007

Ekscelencjo

December 30th, 2007 13 comments

Przyznam, że ciężko mi się pisze ten list, bo nie mogę przestać wyobrażać sobie Ekscelencji jako kogoś, kto o zarodkach, płodach i ciąży wie tyle, ile zobaczył w teledysku “Teardrop” Massive Attack.

Seks jest przez kapłanów traktowany jako misterium. Wynika to chyba z tej przyczyny, że go nie uprawiają (jeśli obracamy się w sferze deklaracji) i o szczegółach musi im opowiadać zaprzyjaźniony diakon albo publicysta katolicki. Tym większą tajemnicą musi być dla nich proces zapłodnienia in vitro, zapewne pogrążają się nad nim w bolesnej zadumie niczym Olgierd Łukaszewicz w Seksmisji – “Nakłuwać… dziewicze jaja… w macicy… mechanicznie… jajo o jajo…”.

Przydałoby się może przypomnieć Ekscelencji, że przy in vitro zarodek — i ten szczęściarz, co idzie do macicy, i ten, co ląduje w zimnej kąpieli — ma kilka dni (licząc od zapłodnienia). Jeśli ma kilka dni, to ma — Migg, ile taki zarodek może mieć komórek? Kilkadziesiąt? Układ nerwowy? Puhleeze… Jeśli Ekscelencja będzie miał kaprys w drodze do “pracy” kopnąć psa, przysporzy światu Ekscelencja więcej cierpienia niż doktor zamrażający zarodki. Poza tym umówmy się: człowieka nie można zamrażać i rozmrażać. Jedyna istota ludzka, której udał się ten numer, to Han Solo. Ekscelencja nie wie, o kim mówię? Szczerze mówiąc, nie dziwię się.

Rozumiem, że musicie trwać przy swoim stanowisku, bo jak odpuścicie kilkudniowym zarodkom, to powstanie pytanie — a dlaczego nie pozwolić na aborty starszych płodów? Dogmat dogmatem, ale wydaje mi się, że traktujecie swoją klientelę jak niesympatycznych głupoli, którym dać palec, a urwą wam rękę. Skoro jednak zgadzacie się na odłączanie od respiratorów (chodzą nawet plotki, że Wiecie Kto został odłączony), to może byście poluźnili spięte batony dogmatów i pozwolili małżeństwom z problemami zrobić sobie rodzinę?

Właśnie, małżeństwom, rodzinę. To hasła bliskie sercu Ekscelencji. Dzięki in vitro może powstać ta magiczna zdrowa komórka społeczna, którą tak hołubicie. Czy nie warto dla niej odżałować tych paru zygot? Pewnie warto, ale żeby dojść do takiego wniosku, trzeba wyjść poza ten wasz betonowy dogmat o świętości życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Ekscelencjo, wam chyba dylemat bocznicy musi zawieszać komputerek. A Peter Singer mówiący o tym, że życie dwulatka jest warte więcej od życia noworodka, no to to już chyba działa na was jak, nie przymierzając, słońce na wampira!

Ekscelencja raczył bąknąć coś o adopcji? Proszę… Łysakowski mi świadkiem, że ludzie po to mają dzieci, żeby reprodukować własny, nie cudzy materiał genetyczny. Rozumiem jednak, że dla Ekscelencji tematyka reprodukcji własnego materiału genetycznego może być z oczywistych przyczyn zagadką (jeśli obracamy się w sferze deklaracji).

O argumencie, że in vitro jest be, bo nasienie pobiera się w akcie masturbacji, nawet nie chcę wspominać. Po pierwsze, nie wypada mi w liście do Ekscelencji używać takich słów, po drugie to taki absurd, że wierzę, że nastąpiło jakieś przekłamanie.

Zapewne Ekscelencja domyśla się, że piszę te słowa w gniewie. Nie na Ekscelencję jednak się złoszczę — od was już od dawna nie spodziewam się trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość, a w szczególności na życie seksualne człowieka. Wkurzam się na mój nowy śliczny rząd, którego opinia wyrażana przez Ekscelencję interesować nie powinna — ale jednak interesuje. Najwyraźniej nie Ekscelencji powinienem przypominać, że artykuł 25, punkt 2 Konstytucji mojego kraju mówi:

Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.

Po jednej stronie konfliktu o in vitro stoi zdrowy rozsądek, technologia i niesienie pomocy upośledzonym parom, po drugiej — wyłącznie przekonania religijne, niepodparte żadnymi sensownymi argumentami. Wsłuchiwanie się w ten spór mija się z godnością rządu, ulegnięcie naciskowi Ciasnych jest w gruncie rzeczy złamaniem Konstytucji.

Ale wróćmy do Ekscelencji. Często na ustach katolickich publicystów pojawia się pieśń, że hierarchia kościoła ma prawo zabierać głos w ważnych dla narodu sprawach. Otóż moim zdaniem, po pierwsze — to nie jest sprawa, która znacząco wpływa na byt czy samopoczucie społeczeństwa, to po prostu chęć stłamszenia tych nielicznych, którzy próbują dotrzeć do szczęścia metodami przez hierarchię nieakceptowanymi. Po drugie, niech Ekscelencja spojrzy na siebie i swoich kolegów z gabinetu. Nie macie żon (jeśli obracamy się w sferze deklaracji), bo w XI wieku postanowiła tak grupa kompletnie wam obcych mentalnie mężczyzn — może i jesteście zacofani, ale nie aż tak, daję wam maks 300 lat. Ten jeden fakt niech świadczy o waszym kontakcie z rzeczywistością. Czy osoby kierujące się w swoim życiu tak egzotycznymi nakazami powinny decydować o losie współobywateli? Ekscelencja tego nie widzi, ale przyjmuję teraz sarkastyczną pozę głębokiego namysłu.

Mimo dzielących nas różnic, życzę Ekscelencji łaski Bożej w nadchodzącym nowym roku. Wierzę, że uda się Ekscelencji przezwyciężyć problemy z pewnym zakonnikiem w trójcy medialnej obecnym — w gruncie rzeczy z jednej żeście gliny lepieni.

Ekspierd (6)

December 25th, 2007 2 comments

Ostatni raz braliśmy Ekspierda na warsztat w sierpniu. Resztę roku nasz przyjaciel spędził na pracy nad tajemniczym megaprojektem. Mogę się domyślać, że zakłada on tworzenie wirtualnych miast za pomocą technologii GPS, automap, Google Maps i oprogramowania 3D do wizualizacji budynków. Ze strzępków postów wyłania się hipotetyczny scenariusz działań:

Ekspierd budzi się rano i posila przed dniem pracy…

Read more…

Tags:

Święta w salonie24

December 23rd, 2007 22 comments

Dla młodszych czytelników krótkie wprowadzenie: salon24.pl to blogowisko mające w założeniu gromadzić dziennikarzy i amatorskich blogerów z całego spektrum sceny politycznej. W polskich internetach dominują jednak bezrobotni i sfrustrowani prawicowcy, którzy jak sępy rzucają się na wszelkie tego typu fora, w związku z czym salon szybko zawłaszczyły osoby ewidentnie obłąkane i goście, którzy chcą strzelać do lewaków albo zabierać ich na rejsy nad morzem liniami Pinochet Airlines (swoją drogą, to argentyńska junta używała tych metod, nie chilijska). A dziennikarskie gwiazdy salonu24, np. Łukasz “Kurewstwo” Warzecha, chętnie do nich linkują. Nic dziwnego, że na tajnych zebraniach KPP nazywamy salon psychiatrykiem24.

Co, za mocna ocena? To posłuchajcie świątecznej opowieści o losach pewnego łosiarenifera z prawicowej Laponii:

  1. Gwiazda salonu, “filozof” Paweł Paliwoda obraża się na komentatorów swojego bloga i ogłasza, że przestaje pisać w salonie24.
  2. Tydzień później, jak gdyby nigdy nic, na jego blogu zaczynają pojawiać się nowe posty.
  3. Paliwoda wdaje się w personalną awanturę z jednym z salonowych lewicowych rodzynków, co na swoim blogu komentuje Krzysztof Leski. W odpowiedzi Paliwoda nazywa go dziennikarskim zerem:

    Jeszcze obywatel Leski. Pan jest dziennikarskim zerem. Nigdy nie napisał Pan ważnego tekstu publicystycznego. W środowisku jest Pan nikim. Trzyma się Pan w TVP dzięki swojej wazeliniarskiej postawie i sprytowi — jeszcze z czasów “G.W”. Już raz dostał Pan łomot ode mnie na moim blogu. Po co Pan się wp…a w nie swoje sprawy — i to jeszcze w stylu półgłówka?

  4. Gospodarz salonu24 Igor Janke nakazuje Paliwodzie przeprosić Leskiego. Paliwoda odmawia słowami:

    Kambei Shimada nie przeprasza za słowa prawdy.

    Paweł Paliwoda uważa bowiem, że jest bohaterem filmu “Siedmiu samurajów”, który broni biednych wieśniaków przed napastnikami. Można przypuszczać, że wieśniacy są metaforą narodu polskiego, a napastnicy to wykształciuchy.

  5. Janke kasuje Paliwodzie bloga.
  6. Sfrustrowani prawicowcy zarzucają dyrekcję salonu mailami, postami i komentarzami. Targetowi się nie odmawia, więc kierownictwo cofa bana na Paliwodę.
  7. Kambei Shimada nie przeprasza za słowa prawdy, ale może łaskawie przeprosić za ich formę.
  8. W międzyczasie Łukasz Warzecha na blogu Jana Osieckiego sugeruje, że Paliwoda jest chory psychicznie, na co Osiecki enigmatycznie odpowiada, że przecież pracował z nim w “Życiu” Wołka.
  9. Paliwoda pisze ciętą ripostę:

    Jeżeli Panowie coś wiedzą na mój temat, co rzekomo mnie kompromituje, to żądam stanowczo, żeby Panowie napisali to i powiedzieli publicznie. To, co Panowie robią, jest podłą, publiczną insynuacją.

    O p. Warzesze mogę powiedzieć tyle, że publicznie zaistniał dzięki mnie. To ja namówiłem Roberta Krasowskiego do przyjęcia Warzechy do działu publicystyki “Życia”. Tam jako nieznany wcześniej młody dziennikarz z newsroomu zaczął być publicznie rozpoznawalny. Można o to zapytać dzisiejszego naczelnego “Dziennika”. To jest fakt sprawdzalny.

    W szczegóły moich późniejszych relacji z p. Warzechą nie wchodzę. Dziwię się, że Warzecha ma czelność publicznie insynuować na ten temat.

    Riposta wisi na blogu Paliwody krótko, potem znika, tak samo jak komentarze Warzechy i Osieckiego.

Spisuję to wszystko i przeklejam teksty dla potomności — bo to taki specyficzny salon, w którym gospodarze, nie goście, kitrają srebrne łyżeczki. Komentarze i posty dematerializują się z prędkością, którą jest w stanie ogarnąć jedynie wyjątkowo sfrustrowany prawicowiec. Albo upierdliwy lewak. Gdyby salon24 był wylęgarnią lewicowych publicystów, pewnie użyłbym słowa “cenzura”. Wobec prawicy mi nie wypada.

Wesołych świąt, bracia i siostry! Raz jest lepiej, raz gorzej, ale przynajmniej nie siedzimy w psychiatryku.

Kontakt fizyczny z dzieckiem, czyli demony przeszłości

December 12th, 2007 17 comments

Dawno temu uczęszczałem na psychoterapię w związku z nadużywaniem pewnej substancji psychoaktywnej. Na jednej z sesji pani terapeutka za pomocą sprytnych pytań i lekkich mentalnych popchnięć doprowadziła do sytuacji, w której dostrzegłem i przytuliłem swoje wewnętrzne dziecko. Strasznie mnie tym zaskoczyła — to było jak przydługa magiczna sztuczka, w której po zbyt wielu szastu-prastu i abrakadabrach, kiedy widz już zaczyna się nudzić, nagle bęc! i kica królik z cylindra. Czy widzisz tego smutnego chłopczyka w sklepie z zabawkami? Podejdź do niego, pociesz — łaa, ale jazda, poczułem się uleczony i od razu zapragnąłem zostać psychologiem! Niestety, miałem mózg kompletnie rozpulchniony od THC i właśnie po ledwo trzech semestrach gwałtownie zakończyłem swoją przygodę ze studiami dziennikarskimi. Moje marzenia o nowej drodze życia nie miały szans na realizację. Od tego czasu przez zazdrość łatwo popadam w konflikty z absolwentami psychologii.

classics.jpgO swoim wewnętrznym dziecku przypomniałem sobie parę dni temu, przy okazji lektury wywiadu z Markiem Niedźwieckim w “Dużym Formacie”, gdzie przywołana została postać Sala Solo, lidera zespołu Classix Nouveaux (cytat z polskiej strony o muzyce lat 80.: Był oryginalny, ponieważ był ogolony cały na łyso). We wczesnej podstawówce byłem wielkim fanem tego zespołu — pamiętam, jak z wakacji na Wybrzeżu dzwoniłem do babci-emerytki i łzami oraz groźbą próbowałem na niej wymusić, żeby stanęła w kolejce po bilety na ich koncert, bo jak wrócę, to już ich nie będzie. Zdjęcie z prawej jest nieco niewyraźne, ale zapewniam was, że pan w podkoszulku ma włosy pod pachami — były czasy, co?

Niedźwiecki w wywiadzie twierdzi, że to on niechcący przyczynił się do tego, że stosunkowo mało znane na Zachodzie CN zrobiło w naszym kraju furorę. Mnie się wydaje, że stało się tak przez jakiegoś Mietka z Tonpressu, który z targów MIDEM przywiózł licencję na wydanie ich płyty w Polsce, dorzuconą gratis do dwóch sześciopaków kaset magnetofonowych, ale spieranie się z Niedźwieckim w temacie muzyki popularnej lat 80. nie jest bezpieczne. Ważniejsze jest drugie zdanie o Classix Nouveaux w wywiadzie:

Teraz Sal Solo też przyjeżdża do Polski — na pielgrzymki Radia Maryja. Jest bardzo popularnym artystą w tej rozgłośni.

OMFGWTF?!!! Ten Sal Solo?!

classix_nouveaux_1.jpg

Ten Sal Solo?!


Link

(błagam, wytrzymajcie początek, po 60 sekundach wejdzie refren i jak on wam nie wyciśnie potu na czoło, to znaczy, że jesteście nieczułe łosie)

salsolodzis.jpgFaktycznie, ten Sal Solo. Nasz bohater po długich poszukiwaniach w mrocznych zakamarkach new romantic i innych ślepych uliczkach rocka wreszcie odnalazł Jezusa i zaczął głosić Jego chwałę. Na przykład w czerwcu 2006 wystąpił na Festiwalu Muzyki Chrześcijańskiej w Sopocie — patronat medialny nad tym wydarzeniem sprawował pewien zakonnik obecny w trójcy rozgłośni, gazety i telewizji, oprócz Sala wystąpiła m.in. Natalia Niemen i Arka Noego, amatorzy próbowali swoich sił w odbywającym się w ramach festiwalu Ogólnopolskim Przeglądzie Muzycznym Pokolenia Jana Pawła II, zaś zwieńczeniem imprezy było wykonanie oratorium “Tu es Petrus” Zbigniewa Książka i Piotra Rubika.

A ja przez ten wywiad z Niedźwieckim znowu zobaczyłem swoje wewnętrzne dziecko, tym razem mniej więcej dziesięcioletnie — małego grubaska przeżywającego chwile uniesienia przy mocnym dyskotekowym bicie Never Again. Zobaczyłem, nakopałem mu do dupy i kazałem iść posłuchać Iron Maiden. I wiecie co? Tak też uczynił. I może dalej był gruby, ale przynajmniej miał fajniejsze naszywki.

Co tak cicho?

December 7th, 2007 11 comments

Nie było mnie tu miesiąc normalnie. Zacząłem oglądać serial “House MD” i zatrzymałem się dopiero po wchłonięciu trzech pełnych sezonów naraz. Oprócz tego miałem naprawdę dużo pracy — koniec roku, klienci w panice wydają pieniądze z zamykanych budżetów, a poza tym listopad miesiącem kalendarzy! W tym sezonie zrobiłem ich chyba z pięć, w tym trzy duże ścienne. Jeden był szczególnie sympatyczny: brief mówił o “czymś w podobie kalendarza Pirelli”, a skończyło się tak, jak można było przewidzieć, czyli krasnoludzkim porno: układaniem nieproporcjonalnie małych gołych bab na nieproporcjonalnie wielkich produktach z asortymentu klienta.

Znaczy, mam usprawiedliwienie. Zresztą miesiąc był to niezbyt ciekawy. Ale jak się przyjrzeć, to parę kwiatków się znajdzie:

  1. Ucichły blogi moich ulubieńców trzymane w zakładce “Choroby skórne”. Masin chrypnął coś o Bartoszewskim i zamilkł na dobre, Wierzejski nie pisze “z powodów prywatnych”, a Andrejuk w swoim blogu zaczął cenzurować nieprzychylne komentarze, zostawiając tylko teksty… obsrywające Wierzejskiego. Ciekawostka: okazuje się, że Ciepły Wojtek nie ma zbyt wielu przyjaciół w swojej formacji politycznej i jest traktowany niemal jak sabotażysta ruchu narodowego.

    Pisze ciągle Mirek Orzechowski, ten eks-wiceminister-kreacjonista, pisze nawet więcej, aczkolwiek sensu w jego pisaniu coraz mniej. Przez jakiś czas forsował na czołowego szwarccharaktera RP nową minister edukacji — ciągle pamięta jej, że jako wiceprezydent Gdańska nie chciała, żeby szefuńcio Orzechowskiego, niejaki Giertych, odwalał szoł medialny pt. “Start programu Zero Tolerancji” w szkole, której uczniowie zaszczuli swoją koleżankę na śmierć. Według mnie pani Hall postąpiła rozważnie, ale Orzechowskiemu obraziła pryncypała, więc ten do dziś się gniewa

  2. Na łamach salonu24.pl, na skutek spisku Bogny J. i Krzysztofa L., przestał pisywać Paweł Paliwoda, przez prawicowych blogerów zwany Wielką Nadzieją Białych, reszcie świata znany pod pseudonimem Inspektor Blekot. Zawsze fascynowała mnie minibiografia Paliwody na jego stronie:

    Filozof, doradca ministra edukacji, pracownik budowlany (głównie “wykończeniówka”)

    Dzięki miłościwym wyborom narodu polskiego notka uległa skróceniu do:

    Filozof, pracownik budowlany (głównie “wykończeniówka”)

    Ja chętnie dokonałbym dalej idących zmian. Otóż Mr. Paliwoda nie jest filozofem. Filozofem był św. Tomasz z Akwinu, Paliwoda jest zaś doktorantem w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. Być może Paliwoda coś sobie w chwilach wolnych filozofuje, but aren’t we all? Przy okazji pozdrawiam jego salonowe alter ego, docenta Waligruchę.

  3. Z racji uwiądu aktywności LPR-owców (chociaż sława Andrejukowi za peany na cześć Franco) zacząłem nieco częściej bywać w salonie24. I znalazłem tam dla was, drodzy czytelnicy, perełkę w komentarzach pod czyimś postem! Znalazłem i… zgubiłem, strasznie mi wstyd. Muszę więc tę perełkę zacytować z pamięci:

    Przyjdzie czas, że lud ruszy na Czerską i zrówna z ziemią to gniazdo żmij, a redaktorzy GóWna z tych swoich okładzin z egzotycznego drewna zbudują łodzie, którymi uciekną do Telawiwu!

    Prawda, że ładne? Wizja red. Orlińskiego w panice klejącego scotchem zerwaną ze ściany boazerię jakoś nie chce mi wyjść ze łba. Poza tym ten komentarz, wraz z uwagą Andrejuka o “życiu pod socjalistyczną okupacją w dzisiejszej Hiszpanii”, przypomina mi, że prawicowcy naprawdę wierzą w tę swoją milczącą większość moralną, która pewnego dnia się wkurwi i obali ciemiężycieli. Co czyni ich niezwykle fascynującym gatunkiem; dzięki nim mój blog nie zdechnie z głodu.

A teraz kończę i idę czytać relację na żywo z 16. urodzin Radia Maryja. Sława!