Bezradni Ciaśni, czyli doktryna w praktyce
Bloger Roku napisał tekst o sparaliżowanym Januszu Świtaju, który prosi o możliwość odejścia z tego łez padołu. Post jest tak kuriozalny, że nie wiem, który kąsek wybrać do zacytowania, proponuję więc przejść się po linku i przeczytać najpierw cały tekst Galby, a potem wrócić i dowiedzieć się, co mam na ten temat do powiedzenia.
Galba dochodzi do wniosku, że to my, społeczeństwo, chcemy “zabić kalekę”, bo nie pasuje nam do naszego idealnego świata. Przy okazji bredzi o blondynkach i pieskach jako o reprezentantach owej wizji rzeczywistości, którą Świtaj nam swoim widokiem psuje.
Dla mnie sytuacja Świtaja jest przerażająca. Sądząc po jego stronie internetowej, to inteligentny i wrażliwy facet, który wiele rzeczy sobie przemyślał i poukładał. Jednocześnie od 14 lat nie jest w stanie samodzielnie oddychać, a teksty na stronę wklepuje stukając w klawiaturę rysikiem trzymanym w zębach. Postawienie się w jego sytuacji przyprawia mnie o ciarki. Skąd wiem? Bo spróbowałem sobie to wyobrazić. Co bym zrobił? Czy chciałbym umrzeć? Kogo poprosić o odłączenie aparatury?
Galbie takie pytania najwyraźniej są obce — w całym jego tekście nie ma słowa współczucia dla Świtaja, jest natomiast absurdalne oskarżenie społeczeństwa o chęć mordu. I to jest jedna metoda wybrnięcia z sytuacji, w której fakty przeczą doktrynie — pominąć fakty milczeniem, nie przejąć się tematem dyskusji, który brzmi “facet chce umrzeć, co z tym zrobić?”, a zająć się powtarzaniem oklepanych bajek o Holandii i cywilizacji śmierci.
A zatem metoda pierwsza: “Nieważne, że chce umrzeć, ważne, że społeczeństwo chce go zabić”.
Druga metoda pojawia się w komentarzu pod postem, autorstwa niejakiego Bywalca, który to komentarz pozwolę sobie tu zacytować:
Z drugiej jednak strony nie rozczulaj się zbytnio w dalszych komentarzach, bo nie poruszyłeś kwestii najistotniejszej w tym konkretnym przypadku. Ten niedoszły motocyklowy dawca nerek łącznie z rodzicami płaci od wielu lat za bezdenną głupotę młodości, a my również do niej dopłacamy ze wspólnej kasy. Ten głupek w wypadku utracił władzę nad członkami, ale główka mu nadal nieźle pracuje i czerpie “dobre” pomysły z internetu. On wie, że medycyna galopuje w kierunku odtwarzania komórkami macierzystymi jego zniszczonego rdzenia kręgowego i warto czekać zachowując swe życie. Problem jest w tym, że odebrano mu część usług opiekuńczych, co dodaje pracy i zgryzot starzejącym się rodzicom. Nagłośnienie sprawy na zasadzie skandalu daje temu cwanemu głupkowi szansę na sławę i poprawę obsługi opiekuńczej dla całej rodziny, a może i nabijanie kasy.
Czyli jeśli fakty przeczą doktrynie, to z pewnością żadne z nich fakty, a bzdury, bicie piany. A jak się tę pianę zrzuci, zobaczymy prawdziwe oblicze Świtaja: “Nie chce umrzeć, to podpucha — chce być sławny i zarobić dużo kasy na frajerach”.
Mam szczerą nadzieję, że oba te głosy — Galby i jego komentatora — są wyrazem tytułowej bezradności ludzi podążających za dogmatami w obliczu ludzkiej tragedii podważającej owe dogmaty. To jest opcja optymistyczna. Opcja pesymistyczna zakłada, że świat jest pełen głupich, podłych, zimnych skurwysynów i niektórzy z nich mają dostęp do internetu.
Na marginesie: Galba, chyba byli agenci WSI próbują ci w zemście rozbić bloga, podszywając się pod twoich fanów. Nie sądzę, żeby zdrowy prawicowy katolicki młodzianek był w stanie pisać:
Mandaryna, ty zatkana ruro i pogieta szprycho, zapytaj sie swej matki czemu cie nie wyskrobala i teraz musisz wluczyc sie po blogach i belkotac prezentujac ptasi mozdzek. Czytac projekty obroncow zycia nalezy znacznie wolniej i ze zrozumieniem.
…albo:
Kuman, widze ze jestes niekumaty tuman, to podaj mi adres zebym mogl cie zalatwic, zebys sie nie meczyl, ty chodzaca obrazo czlowieczenstwa.
Musi agenci.
Galbinka wykazuje się zwykłą u prawicowców mentalnością — tak wysoko się czuje wyniesiony ponad śmiertelników i tak wiele w nim miłości Boga, że znienawidził ludzi, którzy ośmielają się nie postępować zgodnie ze wskazówkami wybrańca niebios. Znaczy Galbinki właśnie. Bo przecież nie papieża, który jest przeciwny karze śmierci (a przecież Galbinka, wysłannik niebios, wie lepiej). Z tej samej książki z pierwszego roku psychiatrii pochodzi Jarosław K., stwierdzający, że wyrzekł się miłości kobiety (tfu, tfu, cóż to by była za zdesperowana istota…?) dla dobra Polski oraz Andrzej L., żądający śledztwa w sprawie zamachu stanu, ponieważ molestowana kobieta ośmieliła się przemówić przeciw Samoobronie, filarowi polskości i katolicyzmu.
Trochę mi się przypominają lekcje etyki, które razem z kilkoma kolesiami wybraliśmy, jak już była w szkole możliwość wyboru między w/w a religią. Okazało się, że lekcje etyki prowadzi baba z wąsem, rzucająca co chwilę odniesieniem do biblii, i z których wnioski podobne podobne jak wyżej – czyli knyf w tym, żeby wierny poczuł się bardziej wierny, trzymając się zasad, a nie żeby komuś pomógł. Empatia jest zapewnie cechą wyznawców cywilizacji śmierci.
(tzw.) Nauka — poszła ostro do przodu.
już można („ratować”, utrzymywać…)
a My — zostaliśmy.
(tam, gdzie nasi Przodkowie. z tymi samymi cierpieniami…)
i nie wiemy, jak gonić za tą Oddalającą się Kierownicą; bo nogi jeszcze w garażu…
i tak, rozdar…
(to gdzie tu Wolność? tak tylko pytam, naiwnie.)
ps.
a galba? no cóż…
czasem trudno wyjść poza Garnitur Poglądów.
(ale kilka razy się z nim mogłem zgodzić. no, raz czy 2…;-)
a ja napiszę, że albo jestem tempy, albo że w ogóle nie zrozumiałem sensu posta tamtego kolesia… do czego on pije?
Chrzani jak opentany
To ja już sam nie wiem, pisze się “Internet” czy “internet”?
po angielskiemu wypada pisać Internet, a po polsku to ja nie wiem ;)
Oliveira, w sensie Bąska Galbinka? Ładne :)
No, to jest Cywilizacja Zycia at it’s best.
Galba jednak zapomina ze sam JPII, jak go do rurek mieli podlączyć to podziekowal za wspolprace bo wiedzial czym to sie potem skonczy.