Dostałem od mojego kochanego operatora nowy telefonik — Nokię E50. Mam go ze cztery godziny i już najchętniej bym go opluł, obsikał i wyrzucił za okno.
Co za koszmar — pierwszy raz mam tak w życiu, że technika mnie przerasta. Nic nie mogę znaleźć, wszystko gdzieś pochowali. Najpierw myślałem, że jestem debilem — to poczucie wzrosło zwłaszcza, jak nie mogłem znaleźć blokowania klawiatury. Jak znalazłem, to mi przeszło — ukryli go sprytnie w… wyłączniku telefonu — tym samym, który w Nokii działa tak spryciarsko, że dłuższe jego przytrzymanie wyłącza telefon. Przypuszczam, że w przyszłości zadumam się nieraz boleśnie nad względnością stwierdzenia “dłuższe przytrzymanie”.
Ponieważ ten owoc fińskiej myśli technicznej nie współpracuje z Macintoshem ani ciut, musiałem ze starego telefonu książkę telefoniczną kopiować na piechotę via karta SIM, co spowodowało, że poszły się paść wszystkie nowoczesne formy organizacji kontaktów — grupy, kontakty kilkunumerowe i inne takie. Co było robić — usiadłem i zacząłem porządkować książkę na nowo. Och, jest opcja “kopiuj numer do schowka”! To mi ułatwi pracę! Zaraz, a gdzie jest polecenie “wklej”? Po długich bezowocnych poszukiwaniach nacisnąłem na tzw. pałę czarny guzik z boku telefonu. Okazało się, że jest to guzik “wklej” — i najwyraźniej tylko do tego służy. Bill Gates by tego lepiej nie wymyślił.
Widzicie te dwa małe guziczki otoczone większymi? Otóż jeden z nich służy do wywoływania menu, a drugi do kasowania. Jest otulony przez guziczek “Zatwierdź, zapisz, zakończ” i muszę go wciskać paznokietkiem małego paluszka, bo inaczej zamiast skasowania literki zatwierdzam, zapisuję i zakańczam. Co za wulkan to wymyślił? Pewnie ten sam, który tak schował ustawianie głośności dzwonka, że musiałem sięgnąć do instrukcji, żeby je namierzyć.
Przy takich atrakcjach już stosunkowo słabo wnerwił mnie marketoidalny patent, który każde połączenie z internetem kieruje na orange.pl. Ściągnięta Opera Mini wybrała sobie najwolniejszą opcję połączenia i teraz nie wiem, jak to zmienić. Ale jak już powiedziałem, to wisienka na torcie ledwie.
No i mam. Na własną prośbę zafundowałem sobie torment. Po co mi Adobe Reader, pakiet Office i zip w telefonie? Ja chcę moją głośność dzwonka!