Czytając prawicowe blogi
Prawicowe blogi wyglądają tak samo jak Radio Maryja czy Jarosław Kaczyński — z wierzchu smieszno, w środku straszno.Z wierzchu smieszno, bo pełno w nich zabawnych paradoksów — nienawidzą Gazety Wyborczej (lewaccy, polit-poprawni siewcy nienawiści, liczba kłamstw, manipulacji, ohydnych kalumnii i rynsztokowych plotek jakimi codziennie zadrukowuje się strony tego tytułu mogłaby spokojnie wystarczyć do zapełnienia 10 kolejnych wydań sowieckiej Prawdy), a jednocześnie trzymają swoje blogi na serwerach Agory. Szukają kłamstw w sondażach, a jednocześnie sami manipulują statystykami…
W środku straszno, bo prawicowe blogi uświadamiają mi istnienie całej specyficznej klasy istot ludzkich — aż się prosi, żeby jakiś zdolniacha wymyślił dla nich wspólną, dobrą nazwę. To ludzie o taksówkarskim punkcie widzenia świata — taksówkarz zawsze zna prawdę, która normalnemu człowiekowi wydaje się szokująca. Taksówkarz zna spiski, o których my w życiu nie słyszeliśmy. I taksówkarzowi przez te spiski źle się powodzi. Jest rzecznikiem kasty wykluczonych, która — będąc pomijana przez historię oficjalną — tworzy własną historię alternatywną.
Konfrontuję prawicowe blogi z książką Piotra Gajdzińskiego Imperium plotki, w której można przeczytać m.in. o tajnych paktach w Magdalence. Magdalenka jest centralnym punktem teorii spiskowej napędzającej właściwie całą polską prawicę — to w Magdalence sprzedano Polskę, to tam Żydzi z KOR podzielili się władzą z czerwonymi, to tam komuniści wynegocjowali bezkarność i godne życie w nowej Polsce.
O dziwo, żaden z uczestników tych spotkań nie sypnął do dziś. Wszyscy twierdzą, że były to spotkania robocze w dyskretniejszej atmosferze.
Gajdziński stawia tezę o alternatywie: albo próbujesz opisać naturę okrągłostołowych ustaleń na podstawie dostępnych stenogramów obrad, przeraźliwie długich, przeraźliwie nudnych i skomplikowanych, albo wybierasz teorię spiskową…
Wiadomo, że to, czego nie rozkradli komuniści, sprzedał za bezcen Lewandowski. Gajdziński pisze, jak to kiedyś odbierał go z dworca. Facet, który miał mieć rezydencje w całej Europie i stajnię najlepszych samochodów, przyjechał drugą klasą z jakąś taką teczuszką z dermy.
Prawicowy blogger opisałby tę scenę tak: albo się maskuje do przedawnienia, albo jest użytecznym idiotą — sam nie kradł, za to umożliwiał kradzież innym. Bo o to chodzi w prawicowych blogach — każde zdarzenie można zinterpretować w taki sposób, by potwierdzić istnienie Planu.
Istnieje Plan utrzymania władzy przez kryjącą się w cieniu grupę o długich rękach. Ponieważ czytam jednocześnie Homeland: Into a world of hate o nazi-skinach, na usta ciśnie mi się nazwa dla tej grupy: ZOG, czyli Syjonistyczny Rząd Okupacyjny. Plan ZOG-u zakłada np. zmniejszenie ludności Polski o połowę (autentyczne, słyszałem z ust taksówkarza, i to nie tego, który opowiadał mi o znajdującym się w budynku PAP głębokim na trzy piętra, zalanym wodą szybie, na którego dnie znajduje się sejf z Aktami Orła Białego). Plan ZOG-u jest z definicji niepoznany do końca, bo ZOG swych planów nie ujawnia i nie spisuje (poza małą wpadką z Protokołami) — jak mawia Jarosław Kaczyński, jeśli to prawda, to dokumenty na pewno zostały zniszczone.
Istnieje Plan i istnieją zasłony dymne dla Planu, tworzone głównie przez lewicowo-różowo-żydowsko-liberalne media. Media te atakują nas bezustannie wizją nierzeczywistego świata, w którym Plan nie istnieje. Po przeczytaniu solidnej dawki prawicowego bloggerstwa ma się naprawdę silne poczucie, że wszystko, co nas otacza, jest zmyśleniem, że żyjemy w jakimś Orwellowskim rozwiązaniu, w jakiejś bańce stworzonej przez Nich…
Prawicowe blogi reprezentują ogląd świata z pozycji tych, którym w życiu generalnie nie wyszło. W wielu przypadkach nie wyszło im z ich własnej winy, ale żeby się do tego przyznać, trzeba trochę odwagi; dużo łatwiej założyć, że nie wyszło im przez Plan, przez jakichś Onych. Ale w prawicowych blogach można znaleźć poglądy jeszcze jednej grupy, znacznie ciekawszej od taryfiarzy: tych, którzy chcieli wysadzić prochownię.
Wyobraźmy sobie: armia oblega twierdzę, twierdza zaraz padnie. Jeden dowódca mówi: Królu, paktujmy z oblężonymi, niech się poddadzą z honorem. Drugi mówi: E tam, żadnych paktów, wysadźmy im prochownię, wejdźmy i wyrżnijmy ich w pień.
Wiadomo, że w takiej sytuacji może wygrać tylko jedna opcja. W wyniku negocjacji przejęcie władzy następuje pokojowo i wszyscy są zadowoleni, za wyjątkiem paru gości, którzy chodzą i powtarzają Och, jakby wszystko lepiej dziś wyglądało, gdybyśmy wysadzili prochownię…
W prawicowych blogach naprawdę można wyczytać tęsknotę za taką alternatywną historią, w której zamiast liści na drzewach wisieli komuniści, a przejęcie władzy odbyło się za pomocą narodowego zrywu powstańczego — jak wiadomo, w tym kraju takie zrywy mają ogromną skuteczność. I to jest dużo ciekawsza nuta, nie frustraci (jak się chce posłuchać frustrata, wystarczy zamówić taksówkę). Ci zwolennicy niewykorzystanych rozwiązań radykalnych to frustraci do kwadratu, z ich łysieniem plackowatym, okularami na fotochromach i starymi opornikami w klapach, jakoś pominięci przez historię, to dopiero materiał na powieść. Siła ich niewykorzystanych rozwiązań radykalnych leży właśnie w ich niewykorzystaniu: nigdy się nie dowiemy, co by było, gdybyśmy wysadzili prochownię.
Nie powinienem czytać prawicowych blogów, bo dysponując słabą konstrukcją psychiczną, łatwo ulegam wpływom i w którymś momencie nachodzi mnie myśl Ale się dałem oszukać massmediom, tu mam prawdziwy obraz świata i ten obraz mnie wkurwia!
No bo tak: można wytoczyć całą serię argumentów i teorii psychologicznych na temat Jak się zostaje prawicowym oszołomem, ale autorami większości z nich są Żydzi, a w dodatku są to teorie w miarę nowe. A zdaje mi się, że w większym lub mniejszym stopniu każdy prawdziwy prawicowiec wierzy, że wszystko, co wydarzyło się na świecie od Oświecenia, cały postęp ludzkości, od penicyliny przez zdobycze socjalne i demokrację, to kroki w złym kierunku, znaczy do piekła. Tak sądzi na przykład Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej z Krakowa, a taki pierwszy z brzegu Artur Zawisza z PiS nosi w portfelu legitymację monarchisty, a w sercu pewnie nostalgię za czasami, kiedy rycerze nie ruchali się między sobą, tylko gwałcili branki. Jak już się wejdzie w ten świat, nie sposób nie podziwiać jego spójności i gotowej odpowiedzi na każde pytanie.
I w tym leży siła prawicowych blogów — ich autorzy znają prawdę, tak samo jak znają ją wyznawcy UFO: każde zdarzenie ma swoją interpretację, albo przyczynia się do udowodnienia ich tezy, albo jest medialnym kłamstwem. Takie nastawienie musi wygrać z pozycją tych, co wątpią i nie dowierzają. Jest atrakcyjniejsze i łatwiejsze do przyswojenia. Zapytajcie swojego taksówkarza.
Do 20 września to o taksówkarskiej teorii spisku jeszcze mnie nie obraża. Ale potem będę Cię musiał zabić. Za dużo wiesz.
BTW mój sąsiad właśnie stracił na 3 lata licencję, bo na swoim Mercedesie S nie miał naklejek “na stałe” tylko na folii magnetycznej. A jeździł sobie grzecznie w uznanej korporacji tylko w niedzielę łapiąc jakiś ślub od czasu do czasu. Za to pod rotundą stoją auta z naklejkami i cennikiem 10 zł/km…
Jak od 20 września twój punkt widzenia zacznie się przechylać, to wtedy ja cię będę musiał zabić.
O kurwa, Tomaszu, zostajesz cierpiarzem???? Ja jebię…
Co zrobić? Tylko tam mnie chcą.
Niech zyje komuna. W komunie można było palic trawkę. Hippisi wracajcie:-)))