Jesteś spadochroniarzem? Nie będziesz spadochroniarzem
Uśmiałem się ogólnie z pomysłu na czteromiesięczną służbę wojskową, co w ogólnym trendzie dążenia do małych profesjonalnych armii jest pomysłem przynajmniej niedorzecznym. Teraz wojsko kontratakuje. Nie będą brać tych, którzy dwa razy powtarzali klasę w podstawówce ośmioletniej lub gimnazjum.
Tak. Jeżeli ten pomysł się utrzyma przez najbliższe dwie dekady, osobiście dopilnuję, żeby mój syn po dwakroć zawalił promocję. Jak trzeba, pójdę z kwiatami lub kawą do pani nauczycielki.
Trochę przesadzasz Bartu. Co z tego, że w tej chwili służba jest 9-ciomiesięczna? Poziom wyszkolenia jest wyższy? Bądźmy poważni. Akurat uważam, że jest to jeden z nielicznych, o ile nie jedyny nieidiotyczny pomysł tej ekipy, zakładając oczywiście, że przez te 4 miesiące to będzie solidne szkolenie, a nie pierdzenie w pryczę i czyszczenie podłóg w koszarach szczoteczką do zębów. W każdej armii prawdziwa unitarka trwa nie dłużej niż 2 — 3 miesiące. Nawet szkolenie poborowych przed wyjazdem do Wietnamu tyle trwało a tych wysyłano na prawdziwą wojnę. Ja rozumiem, że 55 tys zginęło, ale jednak przewinęło się przez tę wojnę ponad milion żołnierzy USA, co przy poziome strat z wojny koreańskiej czy II Wojny Światowej stanowi olbrzymi wzrost skuteczności bojowej i umiejętności przetrwania na polu walki.
Żeby nie było, nie chcę wojny i nikt przy zdrowych zmysłach nie chce, ale wg mnie każdy facet przeszkolenie wojskowe powinien przejść, zwłaszcza w dobie poważnego zagrożenia z szeroko pojętego wschodu. Akurat w ciągu 4-ech miesięcy nic nikomu się nie stanie, zwłaszcza, że chodzi o 19-tolatków, którzy w tym momencie zajmują się głównie piciem piwa, bzykaniem koleżanek i udawaniem, że studiują.
Takie jest MOJE faszystowskie zdanie.
HWDWojsko. Chrzanić “zagrożenie ze wschodu”. Jakiś wyimaginowany wróg jak BMR w Iraku. Pomysł z “zawalaniem promocji” bardzo mi się podoba ;)
No pomysł sam w sobie jest niezły :)
Co do “wyimaginowanego wroga” to juz nie byłbym taki wyluzowany, ale może to tylko schiza moja i mojego jednego kumpla, co to nawet w Brukseli organizuje demonstracje przeciwko przyjęciu Turcji do UE, więc miejmy nadzieję że tak jest.
Znaczy że to schiza w sensie…
A ja Ci Tomaszu powiem tak: chuj mnie strzela i krew sie we mnie burzy, jak czytam teksty, że “każdy facet powinien iść do wojska”. Bo ja, na ten przykład, wojsko uważam za instytucję zbrodniczą, głupią, odmóżdżającą i niebezpieczną, a sam pomysł, że ktoś mi KAŻE robić coś wbrew mojej woli i przekonaniom, argumentując to swoją FASZYSTOWSKĄ logiką, podszytą atawistycznymi, samczymi instynktami terytorialnymi, ja ten pomysł uważam za tak przerażający i niepojęty, że aż nie rozumiem, jak coś takiego może przechodzić bezkarne w świecie, w którym organizuje się marsze poparcia dla pedałów. Bez urazy dla pedałów, to taka figura retoryczna.
Tak, na stare lata zrobiłem się lewakiem. Make love not war, kurwa.
Ale walczyć mieczem to Ci się chce? Czy wojsko musi być instytucją zbrodniczą? Ni chuja, drogi Przemysławie. Wybacz, że mam schizę antyjihadową ale mam i już. Mnie wkurwiają do białości wszystkie fundamentalizmy, czy to islamski czy chrześcijańskie, mnie tam bez różnicy i właśnie w związku z nimi uważam, że powinieniem umieć rozłożyć, wyczyścić i poskładać karabin szturmowy, iść przez środek lasu na azymut i wiedzieć jak zrobić czarcią zapadkę. A w moich schorowanych jajach czai się lęk przed nawracaniem mnie na siłę na islam lub wiarę chrystusową i w moim porysowanym deklu uważam, że tego typu zagrożenia są nad wyraz realne.
Yony, bądźmy realistami. Ja się niespecjalnie spodziewam wojny totalnej, czyli sytuacji, w której wojsko rozdaje robotnikom karabiny i wszyscy ruszamy bronić naszej ojczyzny przed przeważającymi siłami wroga.
Jeżeli przyjmiemy, że Aleksandrowi odpierdoli i ruszy na nas, to powiem ci, że wolałbym mieć małą sprawną armię zawodową, znakomicie wyszkoloną i obwieszoną sprzętem kupionym za tę kasę, która w tym momencie pójdzie na globalne szkolenie.
Karabin szturmowy, azymut i czarcia zapadka brzmią nieźle, ale umówmy się — nie tego będą ich uczyć. Spytaj każdego magistra, co wylądował na skróconym woju. Jeden mój kolega na ten przykład nauczył się, jak pić więcej wódki i nie paść, jak wkraść się w łaski kadry (składał im komputery po taniości), jak zapierdolić czołg z parkingu, żeby przejechać się nim ze swoim kapitanem i dwiema laseczkami po poligonie pod Rembertowem oraz — last but not least — jak lepiej pierdzieć ustami. Jakby był szwejem, to by opanował jeszcze parę ciekawych metod dręczenia bliźnich. I to jest rzeczywistość polskiej armii, a nie czarcia zapadka.
Wszystko to prawda święta. Ale ja tylko mówię, że pomysł sam w sobie nie jest durny, zakładając oczywiście, że te 4 miechy to będzie rzeczywiste szkolenie. W tej postaci uważam że to jest bardzo dobry pomysł.
Co innego, że realia są zapewne takie, że jeżeli to przejdzie, to zostanie wyłącznie skrócony okres szorowania kibla sznurówką, bo tak wygląda w tej chwili większość z 9-ciomiesięcznej służby. Tego też nie akceptuję i dla mnie też jest to bzdurą. I okej, jeśli oprócz skrócenia terminu nic więcej się nie zmieni to faktycznie — wyrzucanie kasy w błoto. Ale jeżeli plan zakładałby również inne zmiany (w co mimo wszystko jednak chyba nie wierzę) idące od podstaw, to moje poparcie obywatelskie w tej kwestii ma. A kwestia armii zawodowej to jeszcze jest inszy temat, bo nie można ukryć że jest to najlepsze i najlepiej sprawdzone na świecie rozwiązanie. Tyle, że te 4 miechy unitarki też pozwoliłyby na wyłonienie najlepszych z najlepszych, którym można by zaproponować etat za godziwą kupę szmalu, a nie zatrudniać kaprala z wiochy pod Pułtuskiem, który i tak nic innego nie potrafi oprócz picia gorzały a do woja poszedł żeby na tę gorzałę mieć.
Ale, jak to mówią, swiat musiałby być idealny z idealnie kulistymi krówkami…
Ale jakie wyłonienie? No Yony, załóżmy, że mój syn ląduje na takim czteromiesięcznym szkoleniu i okazuje się, że jest w stanie z armaty rozpierdolić muchę w odległości stu kilometrów, po prostu urodzony celowniczy. Ale na propozycję przejścia na zawodowstwo odpowiada “Spierdalajcie, panowie, jestem pacyfistą, nienawidzę armii i tylko czekam, aż te zmarnowane 120 dni mojego życia się skończy”.
W USA jest tak na ten przykład, że armia to awans społeczny dla sporej grupy ludzi. Zrobisz tak w Polsce, będziesz miał jak wyłaniać.
No dokładnie! Jeżeli Twój syn, urodzony celowniczy, uzna, że jebie armię i te wszystkie pierdoły to ma do tego prawo i już. Ale jeśli oznaczałoby to dla niego perspektywę zarabiania szmalu w takiej ilości, że spokojnie może sobie kupić na raty domek, pikapa i wychowa za to czwórkę Twoich wnucząt to źle? A chodzi mię o to, że jeżeli takie 120 dniowe szkolenia będą miały miejsce i będzie to zorganizowane w sposób odpowiedni, jest szansa, że spora garść tych, którzy w obecnym systemie wymiguje się od kamaszy, faktycznie nawet może i zobaczy swoją przyszłość w tej kwestii?
Tyle, że to kurwa, pobożne życzenia są…
Ale skąd wiara w odpowiedni sposób organizacji takiego szkolenia?
Im dłużej z Tobą dyskutuję, tym większy jej we mnie brak.
Chyba muszę Ci to powiedzieć:
A kysz, szatanie!
Powiedzmy sobie wprost — wojsko jest chujowe. Razem z karabinami szturmowymi i czarcimi zapadkami. Bo chociaż niezaprzeczalnie dla nas, skartoflałych kanapowców, ma urok męskiej przygody i twardzielstwa, urok ten budowany jest na podstawie amerykańskich filmów o Wietnamie i gier z serii Medal of Honor. I dla Ciebie, Tomaszu, wojsko to czarcia zapadka i karabin szturmowy, a dla mnie to pranie mózgów, kręcenie wora i tydzień paki za to, że nie chciałeś wyczyścić swoją szczotką do zębów butów trepa spod Supraśla, który ma dwa zdrowe zęby i tyleż samo cyfr w ilorazie inteligencji. I nikt mnie nie przekona o zasadności zbrojeń w imię obrony ojczyzny czy czegoś tam, bo ja na pierwszy sygnał zagrożenia pakuję familię i spierdalam na Islandię, ojczyznę mając bardzo głęboko, bardzo gdzieś.
Dziurawe drogi, prawicowych oszołomów i zasyfione rzeki znajdę sobie jeszcze w paru innych miejscach na świecie, nie muszę się upierać przy Wiśle.
I jeszcze jedno — na argument, że wojsko robi z faceta prawdziwego mężczyznę, odpowiadam, że pół roku pracy w kamieniołomach tak samo.
Wiadomo, że krowy kuliste jakoś nie są, więc zawsze się znajdzi grupa debili, którzy sikają na widok munduru. Trudno więc, skoro już sikają, to niech sobie idą i onanizują się na myśl o opierdolu przez kaprala. Ale ode mnie wara, ja na wojsko i kaprali sram, bo mają najebane we łbach i śmierdzą. Ot, co.
Hmm, taka dyskusja z Yonym juz kiedys byla prowadzona przeze mnie; prawda lezy jak zwykle po srodku. Chociaz nie mialem przeszkolenia wojskowego, bo “udawalem ze studiuje”, to ciesze sie z tego niezmiernie. Nie wierze, ze polskie wojsko bedzie kiedykolwiek normalne, ze bedzie wojskiem i to jest powod dlaczego wystawiam swoja chuda dupe do pocalowania przez nasz rzad i kazdego idiote w czapce i pagonach. Uwazam jednak ze przeszkolenie, prawdziwe przeszkolenie, nie jebaniechujwieczegokurwadowieczora przydalo by sie wielu. Jak nie po to zeby miec zdolnosci przywodcze, to do nauki lepszej organizacji czy zdolnosci planowania, a 4mce to optymalny na to czas, akurat w sam raz.
O, właśnie o to dokładnie mi chodziło.
Jak będę się chciał nauczyć lepszej organizacji, zdolności przywódczych albo planowania, to się zapiszę, kurwa, na odpowiedni kurs. Nie życzę sobie być uszczęśliwianym na siłę.